23:21 / 20.02.2005 link komentarz (1) |
siedzieliśmy tego dnia w kawiarni sącząc przez słomki złocisto-miodowe mącące napoje. alexander, ku uciesze gapiów przechodzących zakurzonym apetycznym Krak-Przedmieściem, kiwał palcem w bucie, co wprawiało go w ten niezwykły samozachwyt, kiedy to nawet bąbelki puszczane przez ulicznego wytwórcę baniek mydlanych nie są w stanie go wyrwać z tak błogiej zadumy. i gdy ja również powoli zaczęłam się rozpływać w tym rozmydleniu, zlipcowieniu, kiedy lepki kurz W-wki zaczął mnie pętlić i zapętlać, jak kubeł lodu rzucony na gorące ciało, zaskoczył mnie równy, nadspodziewany głos alexandra:
- mogłabyś o tym wszystkim napisać.
- no i o czym?
-tak o mnie, o tobie...
o królikach, skarpetkach i.. o mnie
- tak. szczególnie o tobie - miauknęłam.
a zresztą - kto chciałby to czytać?
- ja - nieskromnie odrzekł alexander.
no więc dobrze, alexandrze. opiszę to dla ciebie.
|