15:19 / 23.02.2005 link komentarz (4) |
tak placzac sie po domu, podeszlam do matki, prasujacej niedoszyte spodnie. ona rowniez sie do mnie nieodzywala.
-mamo...
nic.
-mamo.
- czego ty teraz ode mnie chcesz.
- teraz?
- po tym wszystkim!
- a co ja takiego zrobilam?!
- skompromitowalas siebie i nas.
- to mialam wyjsc za kogos, za kogo czulam, ze nie moge?
- myslalam, ze jestes dojrzala. jak mialas 12 lat zachowywalas sie jak 60-latka. wierzylam, ze po takim czasie znajomosci z TAKIM czlowiekiem , twoj wiek nie ma znaczenia.
- 1,5 roku znajomosci to duzo? 18 lat to wiek wystarczajacy?
- trzeba bylo myslec wczesniej.
- przeciez puki nie dojdzie do slubu zawsze sie mozna wycofac.
- teoretycznie.
- to znaczy?
- nie wtedy, gdy wszystko jest juz rzgloszone, zaplacone. myslalam, ze jestes bardziej rozsadna.
- nastepnym razem zorganizujesz cichy slub.
- o nie! nie bedzie nastepnego razu. przynajmniej z udzialem moim i ojca.
- nie liczy sie dla was moje szczescie? - chcialam jeszcze zapytac, ale uznalam, ze jest to zbyt banalne i nie ma sensu.
skonczylo to nieudany watek slubu w moim zyciu i rozpoczelo przygnebiajaca gehenne. do czasu.
|