ciastko // odwiedzony 133278 razy // [nlog/don't waste your time buddy nlog/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (512 sztuk)
22:04 / 03.04.2005
link
komentarz (16)
...qurde...

Zajechaliśmy. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do zakładu. Rozglądam się i co widzę? I nic nie widzę. A może trafniej będzie powiedzieć, że nie widzę pedałkowatego cyrulika. W kącie jakaś starsza pani w białym kitlu znęca sie nad głową innej starszej pani. Rozmawiają tak, jakby znały się od stu lat. W chili naszego wejścia, pani w kitlu odrywa się od od układania fryzury damy siedzącej na fotelu i podnosi na nas pytający wzrok. W zakładzie poza nimi nie ma żywego dycha. A w szczególności ducha pana/i fryzjera.
- Czy da się cos zrobić z moją nieszczęsną głową? - rzucam pytanie w kierunku fryzjerki.
-Jasne. Musi pan tylko chwileczkę poczekać- powiedziała pani w kitlu.
Siadam więc z żoneczką w poczekalni. Sporo całkiem niewyczytanych gazet. Ja dorwałem świeżutki "Film", żoneczka jakieś damskie pismo. Zawzięcie czytamy. Czas mija leniwie. Żoneczka, przerzucając strony pyta:
- Jesteś pewien, że chcesz oddać swoje włosy tej wiekowej damie?
A dama właśnie kończyła znęcać się nad głową swojej rówieśnicy. Przez chwilę pomyślałem, że chyba wolałbym, żeby do salonu wszedł gejowaty fryzjer. Ale przypomniałem sobie - mam przecież sposób, czego ja sie boję?
Nieee - uśmiechnąłem sie niepewnie. Nie martw się. Wszystko powinno być O.K.
Damy zaczęły sie żegnać a ja coraz bardziej nerwowo myślałem, czy dobrze robię? Ależ skąd - uspokajałem się. Czego się boję. SPOSÓB, SPOSÓB, SPOSÓB.... Pocieszałem się dalej- nie ma czego się obawiać. Nawet, jeśli cos będzie nie tak, to wina nie będzie po mojej stronie. Winna będzie żoneczka i fryzjerka. Ale czemu w zasadzie miałoby być źle? Przecież, jeśli to stara fryzjerka, to ma doświadczenie. Pewnie za dziesięć minut zejdę z fotela i usłyszę:
- Noooo, jak cię przypilnować, to wyglądasz jak człowiek.
Żoneczka nie poskąpi fryzjerce napiwku, a ja będę miał spokój na miesiąc.
I w końcu nadszedł czas. Wiekowa fryzjerka pożegnała się po przyjacielsku ze swoją klientką i zaprosiła mnie na fotel. Niby się nie bałem, ale na fotel siadałem tak jakbym przyszedł nie do fryzjera ale do dentysty. Jakieś przeczucie? Jasnowidzenie, czy co? Pani zadała sakramentalne pytanie:
- Jak strzyżemy?
Ja, zgodnie z moim sposobem:
- Po wskazówki proszę udać sie do żoneczki.
Żoneczka, oderwała się w tym momencie od pisma i zaczęła szczegółowo wyjaśniać, jak wyobraża sobie moją głowę po zabiegu. Panie szczebiotały słodko jeszcze przez chwilę a ja w tym czasie położyłem na blacie okulary, i zacząłem lustrować oprzyrządowanie fryzjerskiego warsztatu. Wszystko było na swoim miejscu. Po prawej stronie kilka kompletów nożyczek. Po lewej jakieś flakony z płynami niewiadomego przeznaczenia. Maszynka do strzyżenia, jakieś końcówki do maszynki i brzytwa. Kurde, prawdziwa brzytwa. Przez chwilkę przemknęło mi przez głowę, że być może ta brzytwa jest tempa? Ale dalsza lustracja ujawniła zwisający z boku pas do jej ostrzenia. Upewniło mnie to, że kto jak kto ale fryzjerka musi wiedzieć, że dobra brzytwa to ostra brzytwa. Z pewnością brzytwę naostrzy i oczywiście mnie nie zatnie - pmyslałem. Fryzjerka zakładając mi na szyję świeżutką pelerynę, przysłuchiwała się z uwagą wskazówkom dawanym jej przez żoneczkę. A żoneczka ostrzegała co drugie słowo:
- Tylko, żeby nie było wystrzyżone!
Fryzjerka uśmiechała się i potakiwała głową tak, jakby doskonale rozumiała, że moja głowa w efekcie jej działalności nie była zbyt łysa.

Cdn.
...end of message...

Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS