12:35 / 19.05.2005 link komentarz (0) | Rozdział IX
Akt rozpaczy
Gdy już mieliśmy wzajemną pewność co do naszych uczuć . Naszedł wreszcie czas, by cieszyć się słońcem na bezkresnym niebie. – To śmieszne, ale nie mogliśmy żyć bez siebie. Staraliśmy się wykorzystywać każdą okazje do bycia razem .Najtrudniejszym momentem w naszych spotkaniach była chwila , w której musieliśmy się pożegnać. Doszło do tego, że kupiliśmy sobie telefony komórkowe. Po to tylko , aby mieć ze sobą częstszy kontakt. Kontakt ten na ogół poprzez smsy typu: “Dzień dobry Misiu, życzę Ci miłego dnia”, “Dobranoc Misiaczku”. Czy też po prostu te magiczne dwa słowa ,które odmieniały najbardziej paskudny dzień w coś pięknego i niepowtarzalnego.Za każdym razem , kiedy otrzymywałem lub odpowiadałem na takie smsy - myślałem : “Boże, jaki ja jestem szczęśliwy Takiej miłości szukałem przez całe życie, oby tylko mogła trwać wiecznie. ”
Jednak niebo nie może być cały czas bezchmurne. Pewnego dnia zadzwonił do mnie Konrad:
- Cześć Misiu!
- Witaj słonko, co słychać?
- A nic specjalnego , chciałem tylko usłyszeć twój głos .
- To bardzo miłe ,ale czy na pewno nic się nie stało? – zapytałem zaniepokojony.
- Może i tak ,tylko nie mogę o tym teraz mówić.
- To może przyjedziesz do mnie .
- Nie mogę, może byśmy się umówili za godzinę “U Amora”?
- Zaczekaj teraz jest trzecia to będę za pół godziny- usłyszałem śmiech Konrada- Nie musisz się tak spieszyć.
- No, jak to nie . Już lecę czekaj na mnie
- Okej , będę czekał O w pół do czwartej pojawiłem się w “Amorze”. Konrad siedział już przy naszym stoliku, który znajdował się po prawej stronie w rogu przy oknie. Ręką dałem znać, że jestem i podszedłem do stolika. Konrad uśmiechnął się ,ale za tym uśmiechem ukryte było gigantyczne przerażenie – Nogi się pode mną ugięły.
- Cześć , długo czekasz?
- Nie, a zresztą na Ciebie mógłbym czekać całą wieczność.
- Wiesz co , jesteś nie możliwy. Dziękuje za telefon, choć trochę mnie zaniepokoił.
- Oj przepraszam.
- Nie przepraszaj tylko mów co Cię tak smuci.
- No cóż mój problem nawet ma imię.
- Imię ,jakie?
- Krystyna
- A czemu?
- No bo ciągle mnie nachodzi i ...- przerwał
- Co? Proszę nie trzymaj mnie dłużej w napięciu
- Za każdym daje mi książkę.
- Ale to chyba jeszcze nie jest przestępstwo?
- W sumie nie z tym ,że...
- Tak ?
- Każda z nich w jakiś tam sposób jest o miłości. Najpierw “Romeo i Julia”, potem “Ptaki ciernistych krzewów ”,a wczoraj “Spóźnieni kochankowie”- po chwili dodał z taką oto dedykacją otwiera książkę i czyta:
“Izolda z Tristanem
posłuży już przykładem
teraz dwoje współcześnie
spóźnionych kochanków pójdzie ich śladem.”
Widząc przerażenie w oczach Konrada wziąłem go za rękę i próbowałem go uspokoić .W jednej chwili poczułem się na granicy piekła i raju- szkoda, że nie jesteśmy w innym kraju- pomyślałem. Kiedy w milczeniu po woli Konrad się odprężał i na jego twarzy zaczął malować się uśmiech, który stał się dla całym światem. Dlatego też postanowiłem żyć w teraźniejszości żywiąc się każdą drobiną nie wypowiedzianej miłości. W tym to upojeniu zupełnie nie zauważyłem, że Krysia obserwuje nas przez okno.
*
Dzień później Krysia postanowiła odwiedzić ponownie Konrada.
Lecz po raz kolejny zadziałało prawo Murphego i...- drzwi otworzyła jego mama .
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, Pani Krysiu.
- Ja do Konrada.
- Proszę, proszę niech Pani wejdzie - zapraszała ochoczo - Ale niestety Konrada jeszcze nie ma.
- Wyszedł na miasto?
- Tak, umówił się z Piotrem
- A kiedy wróci?
- Nie wiem, ale na pewno niebawem będzie.
- W takim razie, czy mogłabym na nich zaczekać?
- Ależ tak, proszę do salonu.- Zaprosiła ją ruchem ręki.
- Dziękuje .
Krysia weszła do salonu i usiadła w fotelu znajdującego się przy małym stoliku , poczym usłyszała pytanie:
- Czy napije się pani herbaty?
- Z przyjemnością, ale tylko jeśli to nie będzie stanowiło problemu?
- Ależ skąd, właśnie zaparzyłam.
- W takim razie poproszę.
- Z mleczkiem, czy z cytryną? – poczym z uśmiechem dodała –Pytam, gdyż z anglistami bywa różnie – uśmiechnęła się .
- Z cytryną proszę.
- Zaraz przyniosę.
Po chwili Krysia otrzymała filiżankę herbaty i zaczęła się delektować jej smakiem. Nagle z pewną nieśmiałością w głosie zapytała:
Przepraszam ,czy mogłabym zająć Pani chwilkę?
- Słucham, w czym mogę Pani pomóc?
- Chciałam się dowiedzieć...- urwała
- Tak? Proszę kontynuować
- Chciałam się dowiedzieć co Pani sądzi o przyjaźni Konrada i Piotra?
- No ,cóż uważam ich przyjaźń za normalną.
- Czy nie myśli, że spędzają oni zbyt wiele czasu ze sobą?
- Mężczyźni jak to mężczyźni ,przy piwie tracą kontakt z rzeczywistością. Wkraczają w swój świat, gdzie kobieta nie ma prawa wstępu. – uśmiechnęła się.
- A nie obawia się Pani, że ta przyjaźń....- urwała
- Co ma Pani na myśli? –zaciekawiła się matka Konrada
- Tylko to , że żyjemy w takich czasach, kiedy wszystko jest możliwe
- Myśli Pani....?- zapytała przerażona matka
- Ja nic nie myślę ,nie mam prawa nic myśleć. Proszę zapytać syna.- po chwili spojrzała na zegarek wiszący na ścianie znajdującej naprzeciwko i dodała:
- Ojej bardzo mi u Pani dobrze, ale jutro niestety będę musiała wrócić do uniwersyteckiej rzeczywistości
- Rozumiem, pozwoli Pani, że odprowadzę ją do drzwi- Krysia zgodziła się.
- Do widzenia i dziękuje.
_____________________________________________________________________________ |