14:02 / 25.05.2005 link komentarz (0) | Rozdział X 
 
Konspiracja 
 
Nie mogąc się rozstać w “Amorze” postanowiłem, że odprowadzę Konrada do domu. Szliśmy w świetle księżyca trzymając się za ręce .Noc była gwieździsta i piękna, każda cząstka wdychanego przez nas powietrza była wypełniona szczęściem. W apogeum tego szczęścia przypomniało mi się zdanie z “Alchemika”, które brzmiało tak: “Kiedy czegoś pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie byś mógł to pragnienie spełnić.” – jaka to wielka prawda pomyślałem i zupełnie nie świadomie te ostatnie metry pokonaliśmy wtuleni w siebie.  
 
Właśnie tak zostaliśmy przyuważeni przez matkę Konrada, co wywołało lawinę pytań , gdy tylko Konrad wszedł do domu. 
 
- Cześć Mamo!  
- Witaj synku. Już wróciłeś?  
- Tak.  
- Jak się udało spotkanie?  
- Dobrze.  
- Musisz być zmęczony?  
- Wiesz nawet nie. Powiem Ci więcej..  
- Tak? – zaciekawiła się matka. 
- Dzięki Piotrowi zaczynam lubić filozofię. 
- To miłe, ale czemu miałeś głowę wspartą na jego ranieniu. 
- Bo jak wychodziliśmy z kawiarni to zaczęła mnie gnębić migrena.  
- Synku! Czy jesteś pewien, że to tylko migrena?  
- Mamo, czy ty mi nie ufasz?  
- Ufam synku. Ufam ,ale... – zamyśliła się matka, szukając wyjścia z sytuacji.  
- Ale, co? – zapytał Konrad uniesionym głosem, po czym dodał nieco spokojniej – a z resztą boli mnie głowa – i wyszedł. 
 
* 
 
Kiedy Konrad dotarł do swoich apartamentów wysłał mi wiadomość, która brzmiała tak “Cześć Misiu! Nie wiem jakim cudem , ale mama coś podejrzewa. Musimy się więc spotkać i porozmawiać. K. K.S. ” – No ładnie pomyślałem – Oczywiście tej nocy nie było już mowy o zaśnięciu, byłem przerażony. Następnego dnia rano , gdy wlałem w siebie kolejną kawę zadzwonił telefon. 
 
- Halo?  
- Cześć to ja.  
- Witam. 
- Stało się coś?  
- Nie, tylko nie spałem w nocy. 
- Ojej to przeze mnie, przepraszam.  
- Nie przesadzaj, przecież nic się nie stało.  
- A czy moglibyśmy się spotkać? 
- Kiedy i gdzie?  
- Powiedzmy o pierwszej w parku Łazienkowskim. 
- Dobrze, będę na pewno.  
 
W Łazienkach pojawiłem się punktualnie o trzynastej. Rozejrzałem się po parku, ale nie widziałem nigdzie jeszcze Konrada. Usiałem więc na ławce pod drzewami i popatrzyłem na to, co działo się dookoła .Świeciło słońce. Młodzi ludzie mimo tak wczesnej pory spacerowali po parku niczym bohaterowie piosenki Anny Jantar “Tyle słońca w całym mieście” . Nad łazienkami królował Chopin w całej krasie. A ja cóż, właśnie dostałem Sms- a ,że Konrad czeka na ławce przy pomniku. 
 
Nie kłamał rzeczywiście czekał na mnie siedząc na ławce ,która znajdowała się tuż przy pomniku. Jak tylko mnie zauważył wstał i ruszył w moją stronę. O dziwo czy też na szczęście przy pomniku nie było ludzi , więc mogliśmy się czuć w miarę swobodnie. Konrad delikatnie się do mnie przytulił.  
 
- Cześć ! Miło ,że jesteś.  
- Przecież obiecałem – odpowiedziałem z uśmiechem. Co Konrad odwzajemnił uśmiechem i wyciągnął za pleców lewą rękę .  
- Boże, a co to ? – zapytałem zdziwiony. Widząc przed sobą ogromną, rozłożystą czerwoną różę.  
- Proszę to dla Ciebie – usłyszałem  
- Dla mnie?- zatkało mnie.  
- Tak  
- A za co?  
- Potraktuj ten drobiazg jako przeprosiny, za nie przespaną noc.  
- Ojej, dziękuje objąłem Konrada i delikatnie pocałowałem go w policzek – Powiedz mi co się stało wczoraj w domu? – podeszliśmy do ławki ,usiedliśmy i Konrad nie zważając na nic złapał mnie za rękę.  
 
Kiedy wczoraj wróciłem do domu mama urządziła drobne przesłuchanie.  
 
- Jak to?  
- Zwyczajnie, zaczęła mnie wypytywać co nas łączy  
- Czemu zadała Ci takie pytanie?  
- Twierdzi ,że widziała jak wsparłem głowę na twoim ramieniu i była ciekawa dlaczego to zrobiłem.  
- I co jej odpowiedziałeś?  
- Że to przez migrenę. 
- Więc jestem dla Ciebie tylko migreną? – udałem obrażonego. 
- Oj, przestań wiesz przecież, że to nie prawda –ścisnął mocno moją dłoń.  
- Może i wiem – uśmiechnąłem się i odwzajemniłem uścisk  
- No , ja myślę.  
- Co my teraz zrobimy ? –zapytałem z przerażeniem w głosie.  
- Jak to co? –Zdziwił się Konrad – Staniemy się żołnierzami podobnymi do żołnierzy AK.  
- Co masz na myśli?  
- Konspiracje.  
- To znaczy?  
- No wiesz , potajemne wieczorne spotkania, spacery, świece i kolacje.  
- Zgoda – Zaakceptowałem ten pomysł z radością.  
 
* 
 
Szczerze mówiąc nie wiedziałem zbytnio na co się decyduję. Decyzję o “konspiracji” podjęliśmy około 6 października i wydało mi się ,że dzięki niej uzyskamy więcej autonomii .Tymczasem żyłem podobnie jak aktorzy , którzy ciągle czekają na dogodną aurę by móc grać. Jedyna różnica polegała na tym, że oni czekali na coś co rzeczywiście jest ulotne i człowiek nie ma na to wpływu. Ja natomiast ciągle czekałem na Konrada. 
 
Gdy w końcu dochodziło do spotkania nigdy nie mogliśmy spędzać tyle czasu i w taki sposób jak byśmy chcieli . Bo co też powie mama ,gdy Konradek nie wróci na noc do domciu. Nie ukrywam ,że bardzo szybko zmęczyła mnie taką sytuacją . 
 
Dlatego też zdobyłem się na odwagę i zarezerwowałem dom na Mazurach od 7 do 11 listopada, a Konradowi powiedziałem ,że albo ze mną pojedzie, albo też z nami koniec. 
 
Konrad lekko się przeraził , rzucił wszystko i pojechaliśmy nad jezioro Drwęckie do Bogusławowa, gdzie mieliśmy do dyspozycji stary dom. 
w którym był jeden pokój , łóżko , kominek ,łazienka i mnóstwo świec. Było też drewno do kominka . Gdy się rozpakowaliśmy było już ciemno. Zapaliliśmy więc kominek, oraz świece. Konrad otworzył wino i daliśmy się ponieść chwili. Gdy wino już zaczęło działać w naszych nieco zmarzniętych ciałach. Konrad podszedł do mnie siedzącego na łóżku zapytał : 
 
- Wiesz co chciałbym z Tobą dzisiaj robić?  
- Nie ,nie wiem – uśmiechnąłem się – Mógłbyś mi pokazać. – dodałem po chwili.  
- Otóż chciałbym. – urwał i zaczął mnie namiętnie całować, równocześnie mnie rozbierając. Poczułem jego usta na moich, jego język w moich ustach. Rozpływałem się w potoku jego pieszczot. Pieścił moje ciałko swoimi rękami, całował mnie wszędzie na początku w usta, potem w uszka, szyję później w sutki, pępek, i moją męskość. Potem położył się na plecach a ja usiadłem na jego klatce i 
pieściłem jego męskość . Konrad jęczał i sapał z rozkoszy To było cudowne przeżycie. Później położyliśmy się obok w objęciach i usnęliśmy tak tworząc jedność, On i ja i nikt więcej do samego ranka razem w objęciach. To była niezapomniana noc.  
 
Następnego dnia rano, gdy się obudziłem Konrada nie było przy mnie. Zamiast niego znalazłem róże i kartkę z następującym wierszem : 
 
“Chciałbym namalować obraz przedstawiający moje marzenia, ale Ty dobrze wiesz co stanowi sens mojego istnienia . 
 
Chciałbym z Tobą podróżować przez różne lodowce, oceany i morza, a na końcu tej podróży  
 
razem z Tobą unieść się w przestworza” 
 
Wstałem i wyszedłem na taras, gdzie czekał na mnie Konrad i suto zastawiony stół. Po tak obfitym śniadaniu zapragnęliśmy ruchu i dlatego zdecydowaliśmy się wypożyczyć żaglówkę i trochę popływać. Wieczorem zaś Konrad wręczył mi kolejną niespodziankę, która brzmiała tak : 
 
“Twa miłość 
 
to żagiel 
 
statku życia  
 
płynącego 
 
po bezkresnej drodze, 
 
którą wspólnie mamy do przebycia.” 
 
W ten oto magiczny sposób upływał każdy dzień naszego wyjazdu. Aż do dnia, w którym z wielkim żalem i ogromną wzajemną miłością przyszło nam opuścić Bogusławowo.  
 
 
_____________________________________________________________________________ |