10:01 / 08.06.2005 link komentarz (3) | ...qurde...
Waga znowu w dół. Ale samopoczucie pod psem. Nie wiem, czy to skutek pięknego, upalnego i suchutkiego czerwca” czy tej diety. Powoli mam już dość. Pomimo, że nie głoduję, za michę zwykłej zupy grochowej, oddałbym wszystkie sałaty na świecie. Jeszcze tylko środa, czwartek, piątek i sobota. W sobotę ślub i wesele Terpentyny-Koszenili. W mordę, tam ma być pieczone prosię. A ja co? W sobote mam wrąbać na lunch dwa jajca i dużą marchew a na obiad kurczaka z tą cholerną sałatą. Jak człowiek ma dietę i żreć nie może to wtedy na ogół do jedzenia jest pyyyyyszniutkie żarcie. Czy to po chrześcijańsku?! Ale po północy dieta się kończy a wtedy... nie rzucę się na michę, bo mi kiszki powykręca na drugą stronę. Spokojnie i wolniutko, majestatycznie kawałek tego, kawałek tamtego. Kawałek tortu... proszę bardzo! Ale tylko kawałek...
Już się nie mogę doczekać!
C.D.N.
...end of message...
Wasz ZAKALEC
|