dodano: 2005.08.03 00:28:06 <<link>>


Sytuacja z serii 'ręcę opadają' lub 'nieprawdopodobne':

Siedzimy z koleżanką na ławce, rozmawiamy itp. Podbiega jakiś maluch. Podobno miał 4 lata. Miał też w ręce pistolet na kulki, którym wcześniej ugodził koleżankę w pośladek. Nic to. Przybiegł i zagroził, że znów użyje swojej broni. Po próbie nawiązania konstruktywnego dialogu z bachorem, ten nas zwyzywał w wulgarny sposób, obraził środkowym palcem, opluł i odbiegł. Szczęki nam opadły, po czym nie wiedziałyśmy już, czy mamy się śmiać, czy płakać. I ja się pytam: gdzie byli rodzice tego szczeniaka?!

Zatłukłabym takiego.

komentarz (8)