23:39 / 12.09.2005 link komentarz (11) | Wymęczyła mnie sobotnia piłka, później zawiódł All Nite, ale poniekąd na własne życzenie - im więcej znajomych, tym bardziej się gubię i pozwalam, by czas przelatywał gdzieś obok, nie jestem na imprezie, tylko w kilkunastu miejscach wokół niej, krążę, rozmawiam, tracę cenne minuty. Próbowałem się bawić, ale było ciasno, myślałem, że większy ścisk niż w B3 nie jest możliwy - okazuje się, że jest. Muzyka też jakby gorsza niż na poprzednich edycjach, co stwierdzam z nieco czystszym sumieniem, bo nie jestem w tej opinii odosobniony. Afterparty pozwoliło odzyskać nadszarpniętą uprzednio wewnętrzną równowagę i nieco sił, kondycja psychofizyczna obrała tendencję wzrostową, rano, jedząc bułki, byłem już w pełni szczęśliwym człowiekiem (i nie chodzi tu tylko o bułki).
Wyścig podobał mi się o tyle, że odbywał się na częściowo mokrym torze i dość sporo się działo, zmartwił mnie natomiast rezultat (po raz kolejny zresztą): wygrał Raikonen, a po drodze wylecieli i Schumacher, i Montoya (obydwoje w identyczny sposób, tzn. przywalił w nich inny kierowca, FIA powinna za takie coś robić krzywdę). Właściwie przywykłem do porażek tych, którym kibicuje, bardziej martwi mnie, że jeszcze tylko 3 wyścigi. I przerwa do marca 2006.
Na All Nite podeszła do mnie koleżanka z bloku naprzeciwko, chciała pogadać, a właściwie wyznać, że mnie "potępia" i "nienawidzi", przy czym mówiła to w tak sympatyczny sposób, że nie przestałem jej lubić, a po uśmiechu, który sprezentowała mi na zakończenie rozmowy, wnioskuję, że ona też zachowuje do całej sytuacji zdrowy dystans. Zresztą szybko wyczułem, że chodzi głównie o nią, bo wyjątkowo zgrabnie przeszła do własnej, nieszczęśliwej historii miłosnej, o której mówiła właściwie już do końca. Nieważne, że mnie potępia i nienawidzi, po pierwsze, rozmawiamy i mówimy sobie "cześć" już od jakiegoś czasu, a ona za każdym razem, kiedy się widzimy, pyta, czy ją w ogóle kojarzę (to jest dopiero wiara w mężczyzn!), po drugie, mieszka na Perkoza. Szacunek się należy.
|