I na nic to. na nic! na nic!
miałam dziś znów egzamin na prawo jazdy. po dwóch godzinach lekcji wyprowadzona z równowagi przez tego fagasanibyinstruktora [pisałam o nim przed poprzednim egzaminem] pojechałam do ośrodka. plac, ok, miasto - nie ok.
gdyby nie ta cała kasa, która idzie na to wszystko, to jeszcze nie byłoby tak źle. a tak, to odechciewa mi się już. nie mam ochoty na to zryte prawo jazdy.
plus jeszcze tyle innych rzeczy, które wyprowadzają z równowagi ostatnimi czasy. nic, tylko siedzieć i ryczeć...
nie można mieć kurna wszystkiego no nie |