10:57 / 03.02.2006 link komentarz (4) | My to tylko świeczki potrafimy palić na każdą okazję, chyba głównie dla zagłuszenia wyrzutów sumienia i dla błogiego niemyślenia.
A czy ktoś zauważył i się zastanowił ile ciepła potrafią dać nawet takie świeczki? Jak ich większe skupisko w jednym miejscu potrafi podnieść temperaturę otoczenia? Mowie o tych świeczkach, które paliliśmy w tym samym czasie kiedy pewna babcia zamarzała akurat pod gruzami opatulając ukochanego wnuczka rzeczami zdjętymi z siebie. Znaleźli ją potem całą nagą zmrożoną w jedną bryłę lodu z wnuczkiem. A przedcież od razu po katastrofie można było ustawić koksowniki wokół i na miejscu katastrofy. Można było wdmuchiwać ciepłe powietrze pod gruzy dmuchawami elektrycznymi tak żeby ludzie nie zamarzali. Bo przecież tyle ofiar było głównie z powodu zamrożenia. Wiec mnie wkurwiają dzisiaj Ci zadowoleni z siebie pseudoratownicy którzy zapewniają się wzajemnie, że zrobili wszystko co było w ich mocy. Otóż nie zrobili wszystkiego. Jak zwykle Polacy wykazali się bezmyślnością i cierpiętnictwem zamiast profesjonalizmu i logicznego myślenia. Na Śląsku gdzie węgla i koksu jest w bród nikt nie wpadł na pomysł aby ustawić parę koksowników! Niechby jeden na 10 metrów kwadratowych postawili to by było plus 20 stopni w całym otoczeniu. Wstyd, wstyd, wstyd i hańba! |