zbawiajac_swiat // odwiedzony 10667 razy // [technics1200 szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (47 sztuk)
00:06 / 08.02.2006
link
komentarz (3)
Żyjemy...jak kretyni, jemy,śpimy, pieprzymy się, imprezujemy. Ciągle i ciągle. Każdy dzień jest nieświadomym powtrórzeniem poprzedniego: jemy coś innego, spimy lepiej lub gorzej, pieprzymy się z kimś innym, wychodzimy gdzieś indziej. A jednak wszystko jest podobne do siebie, bez celu, bez znaczenia. Robimy dalej to samo, wyznaczamy sobie jakieś sztuczne cele. Władza. Kasa. Dzieciaki. Wypruwamy sobie żyły żeby to osiągnąć. Albo nigdy tego nie osiągamy i jesteśmy sfrustrowani na wieki, zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę mamy to gdzieś. A później zdychamy. I koło się zamyka. Kiedy zdajemy sobie z tego sprawę, mamy tylko ochotę natychmiast zamknąć to koło, żeby nie walczyć na próżno, żeby pokonać fatum, żeby wyjść z pułapki. Ale boimy się. Nieznanego. Najgorszego. Poza tym, czy tego chcemy, czy nie, zawsze na coś czekamy. Gdyby nie to, odpuscilibyśmy sobie, połknęlibyśmy całe opakowanie leków, przycisnęlibyśmy ostrze żyletki aż tryśnie krew...Próbujemy się rozerwać, szukamy miłości, wydaje nam się że ją znaleźliśmy, a później znów spadamy w dół. I to z wysoka. Usiłujemy igrać z życiem, żeby się przekonać że je kontrolujemy. Jeździmy za szybko, unikając cudem wypadków. Bierzemy za dużo koki, jesteśmy bliscy przedawkowania. To wywołuje w rodzicach strach. Progenitura bankowców, dyrektorów i biznesmenów zdegenerowana do takiego stopnia, aż trudno w to uwierzyć. Są tacy rodzice, którzy próbują coś robić, inni się wycofują. Są też tacy, którzy nigdy nic nie mówią ale podpisują czek na koniec miesiąca. I tych się nie cierpi, bo dają aż tyle i tylko tyle. Tyle, że można poużywać a zbyt mało tego, co naprawdę się liczy. I w końcu nie wiemy już co się liczy. Granice się zacierają. Jesteśmy jak wolne elektrony. Zamiast mózgu mamy kartę kredytową, zamiast nosa, odkurzacz, i nic na miejscu serca. Częściej chodzimy do klubów niż na wykłady, mamy więcej domów niz prawdziwych przyjaciół, a dwieście numerów w spisie telefonu pod które nigdy nie dzwonimy. Jesteśmy złotą młodzieżą i nie mamy prawa, żeby się na to skarżyć, bo wydaje się, że posiadamy wszystko by być szczęśliwymi. I zdychamy powoli, napchani kokainą i antydeprechami, z usmiechem na ustach, w zbyt dużych mieszkaniach, wpatrzeni w kryształowe żyrandole zamiast w niebo... Szukamy miłości, wydaje nam sie, że ją znaleźliśmu, a później znów spadamy w dół. I to z wysoka. Lepiej czasem spaść, niż nigdy się nie unieść? Robisz ze swojegp życia Drogę krzyżową. Błagalne twarze, samotność. brudne ręce, płaczące dziecko, noc, bezsens...