zbawiajac_swiat // odwiedzony 9884 razy // [technics1200 szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (47 sztuk)
22:14 / 25.10.2006
link
komentarz (0)
chyba wole jednak tv od komputera - jakos tak nie zajmuje mi tyle czasu ile komputer no i poza tym moge ogladac "zywych" ludzi, a przy kompie to ani me ani be, no chyba ze nie mam ochoty na reklamy co niby ma byc jedna ale po niej sa dziesiatki zapowiedzi, wiec wskakuje w dres robie popcorn i odpalam swoje kino domowe - az milo kiedy sasiad z dolu robi mi masaz stopy kijem od szczotki.
do filmu koniecznie nalezy zgasic swiatla, wylaczyc wszystkie buczace i chuczace urzadzenia, np. telefon, dopasowac kat oparcia tak aby znajdowac sie w pozycji lekko podwyzszonej ale ktora wciaz mozna uznac za choryzontalna i mozna odpalac centrum rozrywki.
plytoteke mam dosc pokazna i to nawet oryginalna - w miare mozliwosci - ofkors, a ze te sa niewielkie to juz druga sprawa. kiedys ktos mi poradzil, gdyby nie daj bog, IV RP zapytala cie skad to masz, to mow ze zyczliwy zostawil na klatce, to wziales, bo po co ma tarasowac ludziom droge, jeszcze ktos sie potknie i co bedzie? spoldzielnie z torbami pusci...
mozna jeszcze sprobowac triku, ze zrobiles jedna kopie zapasowa filmow jakie posiadasz w domu, a ze dom jest daleko to nie chciales aby plyty sie poniszczyly w trakcie transportu wiec...wziales te.
w kazdym razie, jednak chyba tv jest nieco lepsze niz komputer, przynajmniej nie siedze sam w swoim pokoju tylko ciagle ktos przechodzi obok mnie psiaczac pod nosem ze sie herbata skonczyla i wtedy moge powiedziec zeby chociaz wiecej wody wstawili a tak, to dupa.
wiec w formie narzekania na komputer i w ramach odkomputeryzowania mojego zycia udalem sie na spacer... do kafejki internetowej z lapikiem w plecaku... dziwny jest ten swiat, a raczej zycie ktore czasami jakze z nas okrutnie drwi. dziwne jest to co sie dzieje dookola nas, to co sie nam przydaza a nie mowiac juz o tym jakie pomysly wpadaja dwum kwiatkom - kaczencom, ktore chyba po prostu uschna na tej wiejskiej ulicy w warszawie.
jak to jest ze im bardziej chce cos uczynic, nie miec poczucia ze trace to swoje zycie miedyz palcami to ciagle ktos mi powtarza - spokojnie, badz cierpliwy, na wszystko przyjdzie czas.... nie wiem, nie umiem czekac. poprawka, nie mam sily czekac. nie mam sily na wiele rzeczy, chociazby by na serio zajac sie swoim zdrowiem, trudno poczekam, moze kolejka do lekarza sie zmniejszy, a jak nie to jeszcze chwile poczekam, w koncu dalej bede chodzil na spacery, moze nie takie dlugie juz jak kiedys, ale zawsze, tego jednego nie porzuce....
14:55 / 16.10.2006
link
komentarz (2)
musze zarobic 10,000 zlotych? ktos ma pomysl jak??no a tak poza tym to wszystko jakos leci, nie mam na razie czasu - wybaczcie...
14:54 / 16.10.2006
link
komentarz (0)
musze zarobic 10,000 zlotych? ktos ma pomysl jak??
08:55 / 05.10.2006
link
komentarz (1)
pozno bo pozno ale moze jednak dobrze ze w koncu zebralem sie na pisanie a ostatnio jakos tak znowu nie wiem jak zyje... tak jakos dziwnie... bronie sie przed rutna a jednak wsciekam sie nieco kiedy wszystko mi ktos wypieprza do gory nogami... zegarek pokazuje 8:43 rano, kawa obok, w tle leci pink z jej piosenka u and ur hand, a robole za oknem znowu nic tylko stuk puk i "Stefan, kur**, zaprawa wyschla."nie ma co, swiatli ludzie doslownie buduja te obiecane 3000 000 mieszkan bo przeciez 4 rp musi gdzies mieszkac nie...? to tak troche z przymruzeniem oka a tak powaznie mowiac to wcale mi sie nie usmiecha jak widze i slysze to, co wyprawiaja rzadzacy, ze wszedzie jest uklad, ze WSI to, ze WSI tamto, ze macierewicz oszolom i pustak jeden, spiskowiec weszacy wszedzie spisek i wywrot ma zostac szefem naszych sluzb... grrr.... a no i nasz niski ale wielki duchem prezydent ciagle ma jakies wiece, ciagle ktos mu spiewa sto lat sto lat, szkoda ze na tym wiecu nie krzyknal jak gomulka kiedys "pomozecie ? Pomozemy!", wogole kiedy tak sobie ogladalem wystapienia i oredzia do narodu obu braci k. to sobie pomyslalem ze chyba snie albo rzeczywiscie dorastalem z zamknietymi oczami bo dopiero w tym roku w tym "od 17 lat najlepszym roku dla Polski" zobaczylem jak mi sie dobrze zyje, jak to jest wspaniale kiedy dwaj tacy co ukradli ksiezyc chca i ukrasc podstawy naszej demokracji, zmieniajac ordynacje wyborcza tak jak im to pasuje, wchodzac w koalicje z kims kogo wczesniej nazywano bestia i kryminali**a (te gwiazdki to poto zeby mnie policja nie przylapala bo teraz to nic nie wiadomo :) a chodzi mi o pierwszego mulata europy w bialo czerwonym krawacie :) pamietam jak sie pruli na lewice ze ludzie z wyrokami zasiadaja w sejmie a ja wam mowie ze to nasza wina, bo to przeciez my, wielcy i dumni polacy wybralismy ich jako przedstawicieli narodu a teraz sie za glowe lapiemy jakich to mamy rzadzacych...
ide na uczelnie, moze tam poczuje ze jeszcze jest szansa na to ze moze kiedys bedzie normalnie, oby kiedys nastalo bardzo szybko...
01:42 / 16.09.2006
link
komentarz (1)
czekam...codziennie...co chwila patrzac na zegarek czy to juz, czy jeszcze nie nadeszla godzina mojego szczescia.... codziennie czekam...od 20 lat... moj ty boze, ilez to czasu juz minelo...ladny kawalek a zupelnie wydaje sie tak jakby wszystko bylo wczoraj, nawet moj dzieciecy usmiech pachnie dniem wczorajszym... duzo kropek, wiem, ale jakos tak zastepuja mi wszystkie slowa ktorych nie potrafie znalezc, ktorych nie potrafie wypowiedziec....lubie je, bo chociaz nic nie pokazuja, ujmuja wszystko co mi umyka - swiat zamkniety w kropkach, skomplikowany, na roznych poziomach prostoty... tak, jestem skomplikowany, nieposkladany, nawet moj pokoj to jeden wielki balagan w ktorym wszystko ma swoje miejsce, w ktorym wszystko wiem gdzie co jest....nie wiem natomiast gdzie jest twoje zdjecie na ktore patrze codziennie, gdzie bylas tyle czasu kiedy cie wolalem...? gdzie odeszly twoje slowa, ktore tyle przeciez dla mnie znaczyly - wtedy.... swiat mi stworzylas z nich i dalas falszywa przyszlosc, pokazujac mi jedna ze sciezek ktorymi moge korczyc.... pieprz sie!!! tym razem nie zmaze tych slow natomiast ie zrozumiesz ich... nie dasz rady... tym razem te slowa sa tylko dla mnie i tylko ja je zrozumiem...
wybacz...
00:35 / 14.09.2006
link
komentarz (1)
chyba jestem wam winien przeprosiny...za to ze wzialem urlop od zycia a jednak ze wciaz zyje swoim starym nowym zyciem. dalej robie te same rzeczy tyle ze w nowym nieco innym miejscu.. nie wiem moze po prostu lubieje robic...? nie wiem moze jestem po prostu nudnym czlowiekiem....
zastanawiam sie czy to ze lubie porno robi ze mnie zlego czlowieka...? jak myslisz...?
16:47 / 03.08.2006
link
komentarz (1)
Odejdz, nie chce Cie juz...


Please, leave. I don't want you anymore...
15:03 / 31.07.2006
link
komentarz (0)
coz moge powiedziec, mam urlop od zycia, praca wypelnia mi czas i kto by pomyslal ze nawet w anglii bede dawac korki z angola :p tesknie za nia i tak naprawde nie wiem co mam napisac jakos za kazdym razem kiedy sie zbieram do napisania czegokolwiek to odkladam to na potem, na pozniej w nadziei ze slowa same przyjda, ze w koncu pekne jak banka i "wyleje" z siebie to wszystko, ale to nie nadchodzi i jakos tak ciagle pogrzebuje glebiej i glebiej moje wspomnienia bo nie opzwalaja mi oddychac. tesknie...

what can I say? i've got myself a vacation from life, work fulfills my time and who would have thought that i am tutoring english in the u.k. :p i miss he and to tell the truth i don't know what should i write each time when i get down to writing. i keep postponing it for later in hope that the words will come themselves and that they will fall into places so i can spill it all out like a bubble soap but the moment never comes and i keep burrying those feelings deeper and deeper because the won't let me breathe. i miss her...
13:46 / 24.07.2006
link
komentarz (0)
pochlania mnie moje zycie, a raczej praca ktora bardzo lubie i wogole ludzi z ktorymi pracuje. cos zaczyna sie ukladac, chociaz to. do pozniej... Liverpool mnie pochlania.


my life is absorbing me, or should I say, the work is absorbing me. I like my new job and most of all - the people I am working with. some pieces are falling into places - it's just too bad that those are only pieces. I'll get back to you later...Liverpool is all I am breathing in now.
14:22 / 20.07.2006
link
komentarz (0)
Leav your CV and we will get back to you - that's what I hear most of the times. SHIT!
16:39 / 18.07.2006
link
komentarz (0)
Liverpool jest piekny, moglbym tu zyc, studiowac, nie wiem co jeszcze, po prostu byc. podoba mi sie bardzo i miasto i ludzie i pogoda i to ze mozna jezdzic pod prad lewa strona szkoda tylko ze nie doceniaja mojego talentu i mnie nie chca w pracy. nie wazne. na razie sloneczko grzeje, ide po piwko.
15:24 / 14.07.2006
link
komentarz (1)
Wielka Brytfania - Liverpool bede tam do 15 sierpnia, potem zobaczymy... mam nadzieje ze nie zaniedban nloga tak jak zaniedbuej swoje zycie ;)
do pozniej
22:58 / 11.07.2006
link
komentarz (0)
zabilem swoja milosc. moze ona zabila mnie? moze nigdy jej nie mialem, nie byla moja, nie wiem...im dluzej zyje, tym mniej ochoty mam w sobie na smianie sie - bardziej pociaga mnie milczenie i smutek.moja milosc odeszla, gdzies tam, i swiat znow mi udowodnil ze dajac wszystko moge wszystko stracic, ze dla niego nie ma to znaczenia. splonalem w tym ogniu jak kartka papieru, rozkladajac rece na swoim krzyzu - nie prosilem jego o pomoc - teraz tez nie poprosze, smieszny jestem - dumny maly czlowiek, zbyt honorowy by modlic sie. smieszny jestem - zaufalem i poleglem, swiat wygral, znow mnie zlamal. niewazne ze umarlo cos we mnie. trudno. chociaz sie z tym nigdy nie pogodze, chociaz wciaz bede zagladal do Tobie przeznaczonych miejsc.Dobranoc T. Wygralas. Stracilem Cie.

I killed my love. Maybe it killed me? maybe I've never had it, maybe it was never mine, I don't know.... the longer I live the less willingness I have in me to laugh - saddness and silence is what atracts me. My love has gone, somewhere, and the world prooved that giving all is not enough - you will loose it all, that it just doesn't matter to him. I burned down in the fire like a piece of paper, streching hands on my cross - I didn't ask him fir his help - and I wont ask now, I am a funy guy - proud, little human being, believing in his honor too much to pray. How funny I am - i trusted and I failed, the world won again, he broke me, my heart again. it doesn't matter that something inside me died.shame.although I will never make peace with ir, although I will constantly visit places you used to love.Good night T. You won. You prooved I can loose you. And I did.
19:47 / 10.07.2006
link
komentarz (1)
I hate hope.
10:38 / 09.07.2006
link
komentarz (0)
coraz bardziej zatapiam sie w swoich myslach, coraz czesciej mysle o smutku panujacym we mnie. coraz... kierujac sie glupota serca ktorej nie chce pokonac madroscia umyslu ciagle tesknie za Toba, codziennie, ciagle mocniej niz za pierwszym razem. Pomoz mi spelnic moje marzenia, prosze...
Bez Ciebie moj ogrod miłości nie rozkwitnie...


more and more I drown myself in my thoughts, more and more I think about the saddness in me. more... following the stupidity of heart which I want to deal with by trusting the knowledge if the mind I miss you even more, every day, always more than the first time. Please, help me make my dreams come true...
Without you my garden of love will never bloom...
11:30 / 07.07.2006
link
komentarz (1)
wybity bark, napieprza jak cholera, nawet na klawiaturze ledwo pisze. za tydzien, nie... za 5 dni wyjazd, wczoraj rozmowy do prawie switania - bylo 4 na jednego - o zyciu, o teorii drabiny bytow, o tym ze rozne sa drogi ale i tak wsystkie prowadza do jednego punktu, o tym ze cokolwiek nie zrobimy to i tak nie mamy zasrangeo wyboru bo wszystko jest z gory zaplanowane, o tym ze demokracja nie jest demokracja bo to wybor ograniczony, o tym ze jedyne w co wierze to anioly a nie Bog, o tym, ze mam dusze i dlatego moge zostac potepiony a nie zbawiony, bo chociaz On jest "miloscia" to niestety, nie masz szczescia koles - idziesz na dol bo zadajesz zbyt wiele pytan. nie kwestionuj tak wszystkiego, nie pytaj do granicy po ktorej nie ma juz co odpowiedziec, nie analizuj tak wszystkiego, bo czasami trzeba pewne rzeczy po prostu zrozumiec, ale ja tak nie chce, ja nie chce sie zgodzic na to ze nie mam wplywu na to, co robie, na swoje zycie, na ta wygodna teorie ze tak musi byc i nie liczy sie to co zrobie. przykro mi i przepraszam jesli wydaje sie byc bardzo niewierzacy, jesli pytam bo chce poczuc ze zyje, bo wtedy pije z Twojej wiary i sily przkonan, bo wtedy i ja moge cos poczuc. czasami wydaje mi sie ze ranie ludzi a przede wszystkim siebie tylko po to, by przekonac sie ze jeszcze potrafie czuc, ze jeszcze nie odszedlem w ta ukryta przestrzen. Czy to zbyt duzo pytac...?



Seriously injured arm hurts like hell, I can’t even type well. In a week… no, in five days I will leave this place, yesterday’s talks till early morning – it was four to one – all about life, about the theory of being on a ladder made of desires, about different ways of achieving things but they all lead to one thing, about no matter what you will do you have no fucking choice cause everything is already planned in the beginning, about democracy that’s not that great at all and that it is actually a limited choice as you choose from people that were already chosen, about what I believe, that I believe in angels and not God, that I have a soul and that’s why I may be cursed and not go to heaven although He is supposed to be “love” itself, but I am fucked – I’m going down because I ask too many questions. I can’t question everything, don’t ask till you reach the limit after which there is nothing else but silence, no answers that you hoped to get, don’t analyze everything around you, cause sometimes you just have to accept things, but I don’t want to live this way, I don’t want to accept the thing that I have no influence upon my life, upon what I do – it is a convenient theory that it’s gotta be this way and that it doesn’t matter what I do. I am sorry and I feel sorry if I am too rational and if I don’t believe but I am asking cause I want to feel that I am alive, because it is then when I am drinking from your river of believes, of your ideas, it is then, when I can actually feel something. Sometimes I think I hurt people too much and myself too so I can convince myself that I am still human that I can still feel, that I haven’t gone to far.
Is that too much to ask….?
00:07 / 06.07.2006
link
komentarz (0)
Nie lubię sie wracać. Nawet nie wiem dlaczego, po prostu nie lubię. Ale zawsze kiedy sie wrcam, stoję w miejscu przez 20 sekund i w myslach licze do 20. Glupi przesad, ale wierze w to jakos prostacko, ze to czas dany mojemu aniolowi strozowi na dzialanie. Chyba tylko w niego wierze, ze wszystkich bytow transcendentnych. No moze jeszcze w sw. Antoniego, tego od rzeczy zagubionych. Powinienem chyba dorzucic jeszcze sw. Jude, patrona spraw beznadziejnych - ot caly ja, beznadziejny przypadek,mocno zagubiony z garstka swietych czuwajacych nad jego zyciem - piekna perspektywa. Ale tak szczerze, to chyba tylko w nich wierze. Niemniej moja trojca jest taka jaka jest - druzyna wloczykija z boskim wymiarem. Lubie moich kompanow,bo nigdy nic niemowia i zawsze sa ze mna, slowem, razem jestesmy skazani na siebie, na watpliwy sukces przechodzenia przez zycie.
Kolejny kubek herbaty stoi przede mna. Patrze jak torebka zabarwia ciecz na brunatny kolor. Nie jestem amatorem herbaty. mam ja, a raczej jej resztki, bo nie usmiecha mi sie picie wrzatku. Kolejny raz oszukuje samego siebie, ze jest mi potrzebna.
Mam tez trzy rodzaje kawy, bo z kawa to co innego. Z kawa przeszlismy na "ty" juz ladny czas temu. Moj pierwszy raz, poprawka, nasz pierwszy raz, byl w osmej klasie szkoly podstawowej, tuz przed egzaminem koncowym do liceum. Poczatek byl trudny. Ona mala, czarna, wrogo dymiaca aromatem ze szklanki, ktorej dna nie widac. Ja przerazony, chcialem ja udobruchac lyzka cukru i "mala" iloscia mleka, czy raczej powinienem powiedziec, zrobic mleko z kawa.
Wrogo do siebie nastawieni, z obrzydzeniem, przelamalismy pierwsze lody. pozniej byla juz tylko wewnetrzna walka - gorycz w ustach, trzesace rece i walace w piersi serce.
Dzis jest inaczej. Zupelnie inaczej. Dzis rozumiemy sie bez slow, zwlaszcza rano, kiedy tak sobie cenie moje zlote chwile milczenia. Rano zawsze jest pierwsza, nawet przed szczoteczka do zebow, nawet przed spotkaniem z rzeczywistoscia.
Pol zywy przygotowuje magiczna miksture niczym szaman - tajemne ruchy, gesty, naczynia, odmierzanie, mieszanie, zaparzanie, pojemniki prozniowe z kawa trzymane w lodoce, cukier nieoczyszczony i tajemna sekwencja ruchow - nalac wody do pewnego poziomu, nasypac kawe i wszystko razem skrecic i czekac, az sila cisnienia wydobedzie ciemna energie zycia, dzieki ktorej jestem gotow stoczyc walke ze swiatem w postaci elektronicznej prasy. Troche to zabawne, ale kiedy zrobilem test, "czym dla ciebie jest internet?" okazalo sie ze calym zyciem - nie bylo mi do smiechu...

Wiec rano jest kawa. Niewazne czy mala czy duza, bo to zalezy. W czasie sesji jest tez opcja kubek "morze kawy", ale to tylko w sytuacjach krytycznych, kiedy inne srodki zawodza. Pamietam, ze podczas pierwszej sesji dobrnalem do punktu, gdzie czekal mnie Hat Trick, zeby nie pwoiedziec, mission impossible - trzy egzaminy polroczne dzien po dniu. A ze bylo to 1, 2 i 3 lutego to musze powiedziec, ze prezent urodzinowy dziekanowi sie udal pieknie.
Wtedy zastosowalem po raz pierwszy drastyczny srodek "morze kawy". Skutek byl natychmiastowy - zasnalem po 15 minutach...

Kawa zdarza sie tez po bofitym obiedzie, jesli wogole obiady studenckie takowymi mozna nazwac. Wmawiam sobie wtedy, ze pije czarna, bo po takiej sie lepiej trawi, a prawda jest taka, ze mleko wyszlo a mojemu wspolokatorowi nie moge juz krasc cukru - dran udaje ze mu sie skonczyl.
Kawa to moj nalog. Zdrowy, czy niezdrowy, nie wazne, nie rzyce go, nie ma takiej opcji - zbytnio sie lubimy, ale tak szczerze to dziwna jest ta nasza przyjazn, troche mocno naciagana z jej strony. W kawie nie moglbym sie zakochac, bo nie teskni i nie dzwoni, kiedy jej nie ma. Jak jej nie ma, to koniec i juz. Patrzy na mnie z gorny, jak dama nadworna albo jakas matrona ze zwyklej polki sklepowej. Nie usmiechnie sie, nie ucieszy, nic tylko zawsze jest jak na pierwszej randce - ciagle karze za siebie placic!

Tak pomiedzy jednym kubkiem a drugim, ale tak serio to trudno zliczyc ktory to z kolei trzymam w dloni. Tak miedzy jednym kubkiem a drugim, odkrywam wciaz na nowo niecierpliwosc serca. Ciagle na nowo odkrywam jak bardzo brakuje mi Twoich rak, Twoich oczu i usmiechu w moim zyciu. Ciagle ucze sie Ciebie na nowo T.





I don’t like to go back. I even don’t’ know why but I just don’t. When I do go back, I stand still for about 20 seconds and I count to twenty silently. Maybe it is a stupid believe, but I believe ordinarily, that it gives time my guardian angel to act. Among all of the higher power beings I believe in him. Maybe I should say that saint Anthony, the one from lost things is my favorite too. I should probably count in Saint Judah, a patron of hopeless cases – that’s all me, hopeless case, very lost, with a bunch of saints guarding his life – beautiful perspective.
To tell the truth though, they are the only ones I believe in. My holy trio is the way it is – a team of a nomad with saint dimension. I like my companions, because they never say a thing and they are always with me. In a word, we have no choice other than to be successful in an ordinary success of walking through life.
Another cup of tea stands in front of me. I watch as the tea bag is coloring the liquid into a dark, brown color. I am not a fan of tea, I have it because, or I should say what’s left of it, because I don’t feel like drinking boiling water. Another way to lie to myself, saying I need it.
I also have three different kinds of coffee, because a story with coffee is a different kind of story. Me and coffee got to known each other a while ago. My first time, mistake, our first time, was in the primary school, just before the last final exams that would let me get to high school I wanted to get to. The beginning was though. She was small, black and hostile, dangerously spreading her aroma around from the cup which bottom you couldn’t see, no matter how small it was. Me, being so scared, I wanted to make her friendlier with a tea spoon of sugar and a “tiny” drop of milk, or I should rather say to make milk with coffee.

Being so anxious, both of us, with hatred we broke the first ice. After that there was nothing else but the inner fight – dryness in my mouth, shaky hands and a heart beating like a hammer.
Today it’s different. Today it’s another kind of story. We understand each other without words actually, especially in the morning when I enjoy so much the quiet moments of gold.
She is always first in the morning, she comes first even before the tooth brush, before the reality. Half awake I am making the magic solution just like a wizard does – secret spells, secret movements, gestures, glasses, pouring, measuring, boiling, no air containers with coffee that you hold in the fridge, unrefined sugar, and a secret sequence of putting everything together, waiting for the boiling force to bring everything to life, to make this dark solution so I can drink it and gain my dark strength from it, thanks to which I am able to fight the world in the e-newspapers. It’s funny a bit, but when I took the test “what’s internet for you?” it came out that it is all my life – it wasn’t funny at all…

So coffee is in the morning. It doesn’t matter if it is large or small, because it depends. In the time of final exams there is also an option a killer mug of coffee – read. The sea of coffee but that’s only in critical events when other things fail. I remember that when I had to take my finals in college for the first time I was about to make a Hat trick or not to say mission impossible - three, half year final exams in a row. That was the first time when I used the killer mug. The result was instant – I felt asleep after 15 minutes….

I also have coffee after a big, nutritious dinner, if you can call students’ food that way. I keep telling myself that the only reason why I am drinking my coffee black is because the digestion is better if you drink it like that after such a “big” dinner, but the truth is that I ran out of milk and that I cannot steal any more sugar from my roommate – bastard pretends like he ran out of it.
Coffee is my addiction. Healthy or not I will not give it up – not a chance! We just like each other too much. But this friendship of ours is different, it’s a little bit too much of it on my side. I couldn’t definitely fall in love with coffee, because it doesn’t miss you and it doesn’t call. When it’s gone, it’s gone. Period. It just looks at me from the top just like if she was a fancy lady or something, from the top shelve in the grocery store. And it’s always like if it was our first date – I have to pay for it!

In-between the cups, it’s hard to tell which one is the one I am holding, I am discovering again and again the impatience of heart. I am discovering again and again of how I miss your touch, your eyes and your smile in my life. I am still learning you again by heart T.
09:28 / 03.07.2006
link
komentarz (2)
Kolejny poranek, kolejna kawa, kolejny wpis, kolejne godziny dnia, kolejne myśli, kolejne empetrojki pala się w czytniku. Kolejny oddech, kolejny pocałunek na wietrze wysłany do Ciebie. Kolejne słowa niedopowiedziane, kolejne wyobrażenia o tym jak będzie, kolejne scenariusze życia pisane miedzy kartkami codzienności. Kolejny prysznic, kolejny łyk kawy, kolejny grymas twarzy, kolejne uczucie w sercu. Kolejna chwila zamyślenia, kolejna minuta ciszy, kolejne spojrzenie w niebo na lecące samoloty i myślenie o spotkaniu z Tobą. Czasami pytasz mnie, co niosą takiego samoloty, że tak lubię na nie patrzeć, na niebie pełnym słońca - one niosą nadzieję, że którymś z nich lecę do Ciebie, do Łabędziego stawu i do niebiańskiego horyzontu. Tak wiem, to już trochę nudne, ciągle o tym pisać, bo to kolejny wpis o Tobie dla Ciebie. Kolejny raz zastanawiam się, czy można coś więcej powiedzieć, czy można dodać coś jeszcze, i za każdym razem odkrywam Cię na nowo.
Wiem, nie zostawię Cię już nigdy...



Another Morning, another coffee, another posted message another hour of the day, another thoughts, another mp3s are burning. Another breath, another kiss blown on the wind for you. Another unfinished word, another visualization of how it’s gonna be, another life scripts written between pages of day-to-day life. Another shower, another sip of coffee, another smirk on my face, another feeling in my heart. Another minute of thoughts, another minute of silence, another look into the sky of planes and thinking about seeing you. Sometimes you ask me, what is it in planes that I like to look at them so much when they glide at the sky full of the sun – they are carrying hope, that I am in one of them, flying to see You, to the swanage lake, to the heavenly horizon. Yes, I know, it’s a little bit boring, always about the same, because it’s another posted message about you for you. And again I wonder is there anything left to say, is there anything you can add, and I discover you again, in the newest not know before way.
I know, I won’t leave you anymore….




22:02 / 01.07.2006
link
komentarz (0)
Obudziłem sie ktorejs nocy, a wlasciwie to nie wiem czy zasnalem. To byl jeden z tych momentow przed swietem, kiedy sen zlewa sie z rzeczywistoscia, otiwerajac szeroko zamkniete oczy. Jescze nigdy tak wolno nie bilo mi serce - 48 uderzen na minute, o 12 razy za malo. To daje jedna uderzenie mniej na kazde piec sekund. Wtedy po raz pierwszy w zyciu pomyslalem, ze moze to juz...? Strach, niepokoj, zwatpienie, cisza, polmrok, zlewajacy sie z polcieniami na scianie. Zdretwiala reka lezaca obok, tak moja ze az obca. Pomyslalem wtedy, ze to jeszcze nie moze byc koniec. Mam przeciez jeszcze tyle do zrobienia. Tak lezac w ciszy poljasnego pokoju, czujac na sobie oddech nieskonczonosci pamietam ze uratowala mnie jedna mysl - mysl o Tobie. Wlasnie wtedy, kiedy mrok gestnial posrod ciemnych i tak juz scian, kiedy czas powoli zatrzymywal sie na sekundach, wydluzajac je do granic, pomyslalem ze jeszcze musze sie z Toba zobaczyc, ze jeszcze musze rozegrac z toba ta najtrudniejsza z partii jakie kiedykolwiek sie gra. To nieprawda ze myslisz wtedy o calym zyciu, nie, to nie tak. Skupiasz sie na jednej rzeczy - na tej, na ktorej Ci zalezy najbardziej. Ty jestes i bylas ta moja mysla ktora mnie uratowala. W tej chwilii proby uratowala mnie moja milosc...
Dziekuje - -

***
Daleko

Ten czas, to miejsce
naduzycia, bledy
Zbyt dlugo, zbyt pozno
Kimze bylem zeby kazac Ci czekac,
Jedna szansa
Jeden oddech
Na wypadek gdyby pozostal nam tylko jeden,
Ale Ty wiesz,
Ty wiesz, Ty wiesz,

Kocham Cie
I kochalem Cie caly ten czas,
I tesknie za Toba
Zbyt dlugo bylas daleko ode mnie
I ciagle marze o tym, ze bedziesz niedlugo ze mna
I ze nigdy mnie nie zostawisz
przestan oddychac jesli,
Nie zobacze Cie juz nigdy

Na kolanach poprosze Cie
O jeszcze jedna szanse, o ostatni taniec
Poniewaz tylko z Toba wytrzymam
Cale to pieklo, tylko po to by trzymac Cie za reke
Oddalbym wszystko
Oddalbym wszystko za nas
Dalbym cokolwiek ale nie poddam sie
Bo Ty wiesz,
Ty wiesz, Ty wiesz,

Kocham Cie
I kochalem caly ten czas,
I tesknie za toba
Zbyt dlugo bylem daleko
I ciagle marze ze bedziesz ze mna
I ze nigdy nie odejdziesz
Przestan oddychac jesli,
Nie zobacze Cie juz nigdy

Tal daleko
Zbyt dlugo bylem zbyt daleko
Tak daleko
Zbyt dlugo bylem zbyt daleko
Ale Ty wiesz, Ty wiesz, Ty wiesz

Chcialem
Chialem abys zostala
Bo potrzebuje
Bo potrzebuje uslyszec jak mowisz
ze mnie kochasz
I kochalem Cie caly ten czas

Wybaczam Ci
Ze bylas tak daleko tak dlugo
Wiec oddychaj spokojnie
Bo juz nigdy wiecej Cie nie zostawie
Trzymaj mnie za reke i nigdy juz nie puszczaj
Oddychaj, bo nigdy juz Cie nie zostawie
Uwierz prosze
I nigdy mi nie pozwol odejsc
Oddychaj
I nigdy mi nie pozwol odejsc
Oddychaj
I nigdy mi nie pozwol odejsc


I woke up one night, actually I don't know if I ever felt asleep. It was one of the moments before dusk when your sleep becomes reality, wien you cannot tell the difference, opening your eyes wide, eyes that were shut. Never befire my heart was beating so slowly - 48 times per minute, twelve times too less. It gives one beat less every five seconds. That was the first time in my life when I thought, maybe that's it...? Fear, feeling insecure, full of doubts, silence, half-darkness dalling together into one piece with half-shadows on the walls. My arm went numb, was lying next to me - so mine that it was almost somebody elses.
I thought then, it cannot be it. I have so much to do. And just lying in this silence of half-dark room, feeling the breath of eternity I remember that one thought saved me - a thought about You. It was then, when the the darkness was getting thicker around already dark walls, it was then, when the time was slowly stopping on seconds - streching them to the limit, I though that I have to see you again, that I have to finish playing this hardest game of my life, which you will ever play. it's not true that you think about your life then, no, it's not like that. You focus on just one thing - the one you care for the most. You are and you ahve always been the thought that saved me. In this moment of the truth I was saved by My Love...
Thank you - -




***
Far Away


This place
Misused, Mistakes
Too long, Too late
Who was I to make you wait
Just one chance
Just one breath
Just in case there's just one left
'Cause you know,
you know, you know


I love you
And I've loved you all along
And I miss you
Been far away for far too long
I keep dreaming you'll be with me
and you'll never go
Stop breathing if
I don't see you anymore


On my knees, I'll ask
Last chance for one last dance
'Cause with you, I'd withstand
All of hell to hold your hand
I'd give it all
I'd give for us
Give anything but I won't give up
'Cause you know,
you know, you know


I love you
And I've loved you all along
And I miss you
Been far away for far too long
I keep dreaming you'll be with me
and you'll never go
Stop breathing if
I don't see you anymore


So far away
Been far away for far too long
So far away
Been far away for far too long
But you know, you know, you know

I wanted
I wanted you to stay
'Cause I needed
I need to hear you say
That I love you
And I've loved you all along
And I forgive you
For being away for far too long
So keep breathing
'Cause I'm not leaving you any more
Believe it
Hold on to me and never let me go
Keep breathing, 'cause i'm not leaving you any more
Believe it
Hold on to me and never let me go
Keep breathing
Hold on to me and never let me go
Keep breathing
Hold on to me and never let me go
00:45 / 30.06.2006
link
komentarz (0)
Czy można tęsknić bardziej...?
Czy można czuć więcej...?
Czy można żyć czekając..?
Czekam na Ciebie. Codziennie.

Can you miss somebody more...?
Can you feel more...?
Can you live, waiting...?
I am waiting for You. Everyday.

19:04 / 28.06.2006
link
komentarz (2)
chowam sie codziennie za okualarmi przeciwslonecznymi. odizolowuje sie od ludzi moim Muvo mp3. nie chce brac udzialu w tym ich nudnym, bezsensownym zyciu i gadaninie o tym ze tramwaje sie spozniaja. nie mam ochoty patrzec im w oczy, ale dzieki okularom mam poczucie bezkarnosci - nie widza mnie, nie widza moich oczu...
lubie swoje wieczory, lubie swoje ciche dni bedace jak wiecznosc. lubie byc sam. nie lubie byc samemu, ale lubie czasami byc sam. wszedzie tylko klamstwa i klamstwa, nawet sam przed soba klamie. sam sie oklamuje mowiac, ze dobrze mi bez Ciebie..........................................................................................
Kiedys bede Twoj.
Bede - -


I am hiding behind my shades. Every day. I isolate from people thanks to my Muvo mp3 player. I don't want to participate in this dull, sensless life and those talks about the tram being late. I don't feel like looking into their eyes, but thanks to my sunglasses I don't feel guilty - they can't see me, at least not my eyes...
I like my evenings, I like my quiet days that are more like eternity. I like to be by myself. I don't like to be alone, but I like to be by myself sometimes. All those lies surround me, they are everywhere, nothing but lies and lies, and I even lie to myself. I lie to myself saying that I am okay without You..................................................
I WILL be yours one day.
I WILL - -
10:01 / 27.06.2006
link
komentarz (1)
"Mowia ze milosc jest jak rzeka
oplatajaca swiat
Mowia ze jest jak jasniejacy promien slonca
docierajacy do krancow wszechswiata
Milosc zwycieza wszystko i wszystko zmienia

Mowia ze jest blogoslawienstwem
Mowia ze jest to dar
Mowia ze jest to cud
i wierze ze tak wlasnie jest
Milosc moze i zwycieza wszystko
ale jest tajemnica

Milosc lamie Ci serce
Milosc nie bierze mniej niz wszystko
Milosc sprawia ze nieraz jest tak ciezko
i tak szybko odchodzi

Swiat ktory stworzylismy
Swiat w ktorym zyjemy
W ulamku nocnej seknudy
Mrok wdziera sie w nasze wnetrza
Ale milosc jest jak swiatlo rozjasniajace mrok swiata
Milosc jest na zawsze

Milosc uwalnia Cie z lancuchow
Milosc jest dla kazdego z nas
Milosc osusza lzy i zabiera bol
Zamienia je w piekno
Ktore tworzymy

Milosc mieszka w miejscu, ktore bylo kiedys rajem
Teraz umiera,
Wyzwole ta milosc
Uwolnie ja z lancuchow
Zaryzykuje, moze jeszcze nie jest za pozno

Milosc lamie Ci serce
Milosc nie bierze mniej niz wszystko
Milosc sprawia ze nieraz jest tak ciezko
i tak szybko odchodzi

Milosc uwalnia Cie z lancuchow
Milosc jest dla kazdego z nas
Milosc osusza lzy i zabiera bol
Zamienia je w piekno
Ktore tworzymy"

I ktoz namaluje mi Ciebie tak piekna jak jestes w ciemny fiolet poludnia? Ktoz odgadnie ksztalt Twoich cudownie brazowych oczu? Tesknie za nimi, za chwilami szczescia ktore mi dajesz. Tak prosto i wspaniale jest byc z Toba posrod swiatel miasta, posrod Twoich ramion, bedacych jak wstegi, otulajacych moje zmysly. Moze to i glupie, moze malo rozumne i rozsadne, ale nie potrafie o Tobie nie myslec. Moja pamiec, skarbnica wspolnych chwil, wciaz widzi jak piszesz swoje imie dla mnie na piasku. No nic, pojde dalej tesknic, jeszcze troche poczekam - wiesz, to nie wazne, po prostu jestes dla mnie taka...



"They say it's a river
that circles the Earth
A beam of light shining to the edge of the Universe

Love conquers all
and changes everything

They say it's a blessing
They say it's a gift
They say it's a miracle
and I believe that it is
Love conquers all
but it's a mistery

Love breaks your heart
Love takes no less than everything
Love makes it hard
and it fades away so easily

In this world we created
In this place that we live
In the blink of the night
the darkness slipps in
Love lights the world
Love is for eternity

Love breaks your chains
Love is for everyone of us
Love takes the tears and pain
and it turns it into the beauty
that we make

Love's got this place
it was paradise
and now it's dying
I'll break the chains that wrap the Love around
I'll take my chances
Maybe it's not too late

Love breaks your heart
Love takes no less than everything
Love makes it hard
and it fades away so easily

Love breaks your chains
Love is for everyone of us
Love takes the tears and pain
and it turns it into the beauty
that we make"

And who will draw you as beautiful as you are in the dark violet of the afternoon? Who will guess the shape of your beautiful brown eyes? I miss them, and the moments of happiness you give me. The simplicity of being with you is so great and natural and it feels great to be with you among the lights of the city, among your arms wraped around me, which are just like the feathers, gently touching my senses. And maybe it's silly, maybe it's not smart and rational, but I only find moments when I don't think about you. My memory, the treasure chest of our moments togetherm still sees you writing your name on the sand for me. I think I will go miss you a bit more, I think I will wait a bit more - it doesn't matter, for me you are just so...




12:45 / 26.06.2006
link
komentarz (1)
Tak samo jak nienawidzę śniadań i nienawidzę początków. Powiedziałem Ci trochę o sobie, a raczej o swoim mieszkaniu, pokoju, z kawałkiem kuchni. Zapomniałem za to o łazience.

Golę się starym nożykiem Mach 3, bo na nowe mnie nie stać. Może, dlatego też golę się raz na 4 dni…?Raczej chyba z lenistwa, wmawiając sobie przy tym, że chodzenie ogolonym jest passe. Na małej półce, to co niezbędne – perfumy, dezodorant w kulce, krem do rąk, pasta do zębów, balsam do ciała, którego praktycznie nie używam. Nie mam za to grzebienia albo szczotki, bo i po co? Elektronika zakrada mi się nawet do łazienki pod postacią elektrycznej szczoteczki do zębów, a wszystko w imię walki z niewidzialnym wrogiem.

Na szczęście w łazience nie mam szlafroka albo jakiejś szlafmycy z bamboszami i różowym dywanikiem. Wszystko ograniczone jest do zupełnego minimum – zwykły szampon, żel pod prysznic, dwa ręczniki – jeden do ciała, jeden do twarzy.
W posiadaniu rzeczy może i jestem minimalistą, za to w posiadaniu uczuć, które są bezpańskie jestem bogaczem.

Wszystko zwykłe, najprostsze, bez niepotrzebnych gąbeczek, myjek, odzywek do włosów, pumeksu, rękawic masujących, szczotek do pleców, peelingu, żeli wyszczuplających, kremów na dzień i na noc, pod oczy i do twarzy, ujędrniających i wygładzających. Żadnych nici dentystycznych, odświeżaczy powietrza, lustereczek, płatków kosmetycznych – nic z tych rzeczy.

Patrząc na moje życie z punktu widzenia mieszkania, to jest ono bardzo proste – kilka sprzętów, niewiele dodatków, które przecież tworzą dom, a nie tylko mieszkanie. Tak szczerze to mam wiele domów. Mam dom rodzinny, dom, w którym teraz jestem, kilka miejsc porozrzucanych po Polsce i kilka za oceanem. Ale tak miedzy Bogiem a prawdą, to mam tylko dwa domy – dom rodzinny, do którego wraca się, co jakiś czas oraz ten, za którym tęsknię, który gdzieś tam marzy mi się z Tobą. Czasami jest mi tak bliski, tak nierzeczywiście realny, że wiem, co gdzie stoi, jaki panuje w nim zapach, jak wyglądają i jakiego koloru są poszczególne ściany, jak wygląda ogród…
To głupie i dziwne tęsknić za czymś, co jest tylko w twojej głowie, za czymś, o czym tylko ty wiesz, ale chyba dzięki temu, wiem gdzie jest moje miejsce na świecie – przy Tobie, z Tobą moja ukochana T. na szczęście jesteś realna, tak jak moje łzy dla Ciebie.

Mój wyimaginowany dom nie ma ani okien ani drzwi. Są w nim ściany ze szkła, przez które leniwie sączy się światło nocy i dnia, przez które mogę obserwować mijający mnie świat. Płaczące niebo omywa ściany mojego domu tak widocznego, a jednak bez możliwości wstępu. Panuje w nim chłód, ale nie jest zimno – wystarczy sweter i kubek kawy.

Żyję w domu bez okien, bez ścian i bez mebli – są tylko granice wytyczone przez niewidzialną siłę – obserwuje ludzi idących za szybą i zastanawiam się czy oni tez nie żyją w swoich szklanych domach… każdy ma numer, każdy wie, każdy widzi i nikt nie przychodzi na herbatę… nawet mam czajnik i wodę.. To nic, że nie ma stołu, że nie ma krzeseł ani kanapy – dla siebie będziemy oparciem, wsparci plecami o siebie nawzajem, siedzący na drewnianej podłodze, w grubym swetrze bliskości, z podkurczonymi nogami, z głowa przechylona na bok.. W milczeniu posiedzimy tak zatapiając się w nasze myśli, które przecież są nasze. W swoim domu bez ścian i okien moknę, codziennie, od płaczu…


Just as much I hate breakfast I hate beginnings. I told you a bit about myself, or rather I should say about my apartment, my room, with a small kitchen. I forgot about the bathroom though.

I shave with an old razor blade Mach 3 as I just can’t afford the new ones. Maybe that’s why I do shave every four days..? I would say it’s rather because I am too lazy but I keep telling myself that it is because being shaved is not cool these days. On the small shelve I keep just what’s needed – perfumes, deodorant, hand lotion, tooth paste, body lotion, which I almost never use. I don’t have a comb or a hair brush, why for? Technology is sneaking even into my bathroom under the visualization of electronic toothbrush and all of this is in the name of fighting against the unseen enemy.

Hopefully I don’t have a dressing-gown, with pink sleepers and a pink lining in the bathroom. Everything is kept to the very minimum – regular shampoo, shower gel, two towels – one for the body, on for the face.
In having things I am a very simple person but in having feelings that are no ones I am a rich one.

Everything is simple, most common, without any body scrubs, hair conditioners, feet scrapers, massaging gloves, back scrubbing things, and peelings, gels that will make your body look slimer, day and night creams, face creams, eye creams, and soothing creams. None of dental floss, air fresheners, tiny mirrors, or cosmetic pads – none of the above. None.

If you take a look at my life from the apartment point of view you will come to the conclusion that it’s very simple – a bit of furniture, not many add-ons that make your apartment not only and apartment but a home actually. To be honest I have many homes. I have my family home, a home where I am now, and a few of them around Poland,some even across the ocean. But to tell the God honest truth, I have only two homes that counts – a home where I was raised, where you come back from time to time, and the one that I miss a lot, the one that you and I have, which when I think of it brings you into my mind. Sometimes it’s so close to me that in this unreality I know how it looks like, how it smells what color the walls are covered with, how the garden looks like…
It maybe silly and odd to miss something that it’s only in your head, to miss something that only you know about, but thanks to that I know where my place on earth is – with you by my side, my dearest T. hopefully you are as real as my tears for you are.

My imagined house has no doors or windows. The walls are made of glass through which the sunlight is slipping gently, through which I can look at the by-passing world. The crying sky is washing the walls of my house which is so visible, but yet without the possibility to enter. It’s chilly inside but it’s not cold – a cup of coffee and a sweater will do.

I live in a house without windows, walls and furniture – there are only boundaries lined by unseen force – I am taking a closer look at the people passing and I am thinking – do they also live in their glass houses too? Everyone and each of them have a number, everybody knows but nobody stops by for a cup of tea… I even have a kettle and water… It’s okay that I don’t have the table, nor the chairs or a sofa – we will be a support for each other. Gently sitting with our backs towards one another, supporting our bodies with the touch of warmth of our bodies, sitting on the wooden floor, dressed in the heavy sweater of closeness, with our arms wrapped around our legs and heads turned to the side. In this silence we will just sit, drowning into our thoughts which are only ours. In this house of glass without windows, doors and walls, I am getting wet, every day, I am getting wet from my tears…
01:01 / 26.06.2006
link
komentarz (0)
Brakuje mi Ciebie...





I miss you much...
09:47 / 23.06.2006
link
komentarz (0)
wogole z T. to jest chyba najsmutniejsza historia mojego zycia, bo ciagle sie gdzies tam mijamy, ciagle wybieramy osoby z ktorymi tylko jestesmy bo trzeba zyc wlasnym zyciem, a nie wybieramy siebie, ciagle odleglosc stoi na drodze, ciagly brak obecnosci, ciagla niepewnosc, ciagly strach i walka z rozumem, z myslami o zmroku... probujemy oboje odgadnac dokad tak wlasciwie zmierzamy, co zaplanowalismy w poprzednim zyciu, jak sie skonczy ta ukladanka i jaki bedzie obraz ktory tworzy...?tyle pytan i tak malo odpowiedzi, chyba nigdy ich nie bylo zbyt wiele, chyba nigdy sie nie dowiem, ale coz, to jest cos co jest we mnie, co rosnie, jak drzewo, co zmienia sie wraz ze mna w piekny ogrod, ktory chowam w sobie i czasami boje sie tylko ze zapadne sie w nim, ze zapomne o swiecie zewnetrznym, ze zniknie ten czlowiek ktorym teraz jestem...i jeszcze to wielkie pragnienie zeby ta opowiesc nigdy sie nie skonczyla, bo jesli teraz, kiedy jestesmy tak daleko, kiedy tak malo nas laczy a tak wiele dzieli, ta powiesc nasza jest tak bogata, ubrana w tyle namietnosci, zawichrowan, uczuc, niezgody, smutku, radosci, lez, usmiechow i niedopowiedzianych slow, to co bedzie kiedy sie spotkamy i oboje chwycimy to pioro..? mam nadzieje.... mam nadzieje.... im gorzej tym bardziej sie we mnie tli, im dalej tym mocniej we mnie sie odzywa, az nie moge oddychac, i co z tego, przeciez tylko ja o tym wiem...
odchodzę w mrok, ze spuszczoną głową, moze czarne anioły ukoją moje... - -




I think that the story with T. is the sadddest story of my life, because we are still passing by with each other, we are still choosing people with whom we are because you have to, you have to get busy with your life, we are not choosing each other, and there is always the distance in the way, always the lack of presence, always the uncertanity, the constant fear and the fight with your mind, with your thoughts at dawn... we are trying to take a wild guess about where the hack are we going, what have we planned in the earlier life, how this puzzle will end and what will be the picture it presents...? so many questions and so few answers, I guess I have never had them too many, I guess I will never find out, but oh well, that is something that is inside me, that grows inside me, like a tree, that evolves with me into the beautiful garden which I hide in me and sometimes I fear, that I will fall down into myself and I will forget about the outside worold, that the man I am now, will dissappear...and this great great dream of the never ending story...because if we are so far away from each other now, if so few things are putting us together and so many are tearing us apart and this story of ours is already so rich, dressed with so many passions, feelings, agreements and fights, joy, tears, smiles and unspoken words, so what will happen when we meet and we both put our hands on the pen that writes our life...? I hope... I still hope... and the worse it gets, the brighter the fire in my soul is, till I cannot breath, but so what, I am the only one who knows about it...
Going with my head down, walking away into the dark, maybe the dark angels will sooth my... - -

19:12 / 22.06.2006
link
komentarz (1)
Poznaj mnie.


Poznaj mnie, tak będzie nam łatwiej – Tobie i mnie. Nie musisz znać mojego imienia, nie potrzebny Ci mój numer telefonu, ani adres. Uścisk dłoni też pominiemy, wstępne grzeczności i gadanie o pogodzie również. Usiądź, stój, połóż się, idź zrób sobie kawę, nalej soku, przepłucz gardło odrdzewiaczem z dwu litrowej butelki, chapnij jakiegoś paluszka, pomlaskaj głośno przy tym, owiń się kocem albo stój na golasa - mnie wszystko jedno byle byś znalazł chwilę, bylebyś chciał poznać historię, którą opowiadam sobie od dawna.

Pokój trzy metry na dwa i pół. Razem siedem metrów powierzchni, na której toczy się moja codzienność. Duże okno, kaloryfer, linoleum na podłodze. Na ścianach dwa, czarnobiałe plakaty, Central park oraz Yacht Columbia on Water, zdjęcie przyklejone żółtymi kartkami do notatek, na drugiej posklejany z kartek zeszytu na pół ściany „plan działania” na czerwiec, szafa z Ikei, którą nie wiedzieć, czemu kupiłem, masa książek na niej i na podłodze. Pod oknem skrzypiąca sofa, dookoła niej papiery, notatki, ksera, stare, nie do końca przeczytane, kolejne numery Gazety Wyborczej, Twój styl, oprawione zdjęcia, które nigdy nie doczekały się zawieszenia na ścianie, pudełka, płyty, maleńkie biurko pod kompa, zestaw głośnikowy 5.1 ratujący mnie przed ciszą i pogłębiający nienawiść sąsiadów.
Gdzieś w kącie walają się pudełka po zakupach na Allegro, tuzin książek do nauki angielskiego, zestawy Ponsa do hiszpańskiego, poradniki kulinarne, thrillery wojskowe, wybór wierszy Haliny Poświatowskiej, i masa innych rzeczy, o których nawet nie wiem, że są. Najwięcej jednak jest kurzu, ale co tam, jakoś mało mnie to interesuje.
Mam też sporo świeczek, zielonych butelek po czerwonym winie, butelkę po tequili, suszone kwiaty i najpaskudniejszy żyrandol wiszący dokładnie na środku mojego świata.

Centrum wszystkiego stanowi komputer – tonacja czarna, oczywiście ze zdjęta obudową, co uwielbiają czynić faceci, jedna gra, całe tony empetrójek, z którymi przysięgałem zrobić porządek ale jakoś tak nigdy mi nie wychodzi. Raczej boję się, że jak ładnie je poukładam, tak jak powinny być, to nic nie znajdę. Pochwalę się – każda empetrójka jest odwołaniem do małego punktu w mojej przeszłości. Do tego tysiąc zdjęć z cyfrówki, naście dokumentów Worda, cała masa nielegalnych filmów z Internetu, trzy Messenger’y na których przesiaduję by utrzymywać kontakt ze znajomymi, a raczej by ukryć się za monitorem i odważyć się pisać to, co zawsze chciałem wykrzyczeć. Nie mam firewalla, chyba z nadziei, że jakiś trojan rozwali cały system doszczętnie i uwolni mnie od tej techniki. Śmieszne trochę – moje życie mam zapisane w postacie zerojedynkowej i wystarczy kombinacja trzech klawiszy by całe je skasować by można powiedzieć, że nie istniało, że to wszystko na niby.... Tak śmieszne, że aż smutne…

Kuchnia chociaż jest za ścianą to czasami stanowi całkiem inny wymiar rzeczywistości, zupełnie tak samo jak świat za oknem, kiedy nie mam ochoty spoglądać mu w oczy.
Lubię gotować, może nawet uwielbiam. Dobrze się czuję kiedy mogę połączyć wszystko w jedną całość i patrzeć jak coś dobrego z tego wychodzi. Śniadań szczerze nienawidzę, ale chyba tylko z rozsądku zawsze kładę chleb na talerzu – zdecydowanie bardziej wolę kawę i świeże wiadomości ze świata, z których wyczytuję że każdego dnia zmierza ku upadkowi. Jednak pod wieczór ludzie chyba o tym wszystkim zapominają bo jeszcze się nie skończył.





Get to know me.

Get to know me, it will be easier – for you and me. You don’t have to know my name, you don’t need my cell phone, nor the address. We will skip the handshake too, as well as entry manners plus the talk about the weather. Come, sit, lay down or go get yourself a cup of coffee, have some juice, clear your throat with this de-rust-stuff you drink from a two liter bottle, have a snack, make noises while doing so, wrap yourself with a blanket or stand naked – I don’t care, but please, find a moment to listen to this story which I am telling myself for a long time.

A room three meters wide, two and a half long. Seven meters is a total space on which my existence takes place. Big window, a heater, cheap ass floor lining. Two black and white posters on the wall, Central Park and Yacht Columbia on Water, a picture stick to the wall with those sticky yellow notes reminders, on the other side an ‘action plan for June’ made of loose papers putted together, a wardrobe from Ikea which I bought God-only-knows-why, a lot of books on the floor, notes, copied papers, old, but never read till the end newspapers, magazines, framed pictures which never got the chance to be hanged on the wall, boxes, CDs, small desk for a computer, 5.1 surround sound system, which saves me from the silence but making the hatred between me and a neighbors only deeper.
Somewhere in the corner there are empty boxes after items bought on-line, a dozen of books to study English and Spanish, cooking books, military thrillers, poems by Halina Poswiatowska, and a lot of other things which I even don’t know they do exist. However what’s most of in my room is dust, but who cares about dust?
I also have a lot of candles, green bottles after red wine, a bottle after tequila, dried flowers and the ugliest chandelier ever, hanging in the middle of my world.

The center of everything is a computer – black colored, all opened up – just something that guys love to do – one game on it, toms of mp3 files, which I swear I will organize one day, but it’s somehow never done. I think I am afraid that when I will organize them neatly I will not find anything. I will show off – each mp3 song has a reflection in my past. Add thousands of digital pictures to it, ex number of Word documents, a whole pack of illegal movies downloaded of the Internet, three IM programs so I can stay in touch with this bunch of people you call friends, but mainly to write about what I always wanted to scream, being hidden behind the monitor. I don’t have a firewall, I guess I hope for somebody to attack me with a Trojan virus which will blow up the whole system setting me free from this technology. It’s a little funny – my life is written down in the binary code and a combination of three buttons can erase it all, so you can say it never happened, it never existed… And it’s so funny that it becomes very sad…

Kitchen. Although it is around the corner, sometimes it seems like a different reality, just like the world outside my window, when I don’t want to look it into the eyes. I like to cook, maybe I even love to cool. I feel good when I can combine all those ingredients into one piece and watch it become something delicious. I hate breakfasts honestly, but only because of rationality I am putting bread on my plate each morning – I prefer much more coffee and fresh news from the outside world, from which I can find out that the world is about to collapse. But I guess people forget about it at the end of the day as it just seems to never end…
08:43 / 19.06.2006
link
komentarz (0)
nic, ide ksiazke pisac, moze w ten sposob pokaze Ci jak potrafisz dla mnie byc calym swiatem...odwaz sie byc ze mna, prosze Cie o to, nie dla mnie, zrob to dla Siebie...

My life is brilliant.
My love is pure.
I saw an angel.
Of that I'm sure.
She smiled at me on the subway.
She was with another man.
But I won't lose no sleep on that,
'Cause I've got a plan.

Yeah, she caught my eye,
As we walked on by.
She could see from my face that I was,
Fucking high,
And I don't think that I'll see her again,
But we shared a moment that will last till the end.

You're beautiful. You're beautiful.
You're beautiful, it's true.
There must be an angel with a smile on her face,
When she thought up that I should be with you.
But it's time to face the truth,
I will be with you. ;)

James Blunt - Your Beautiful


nothing, I am going to write a book, maybe this way I will show you how you can be my whole world. Dare to be with me, please, no not for me, but do it for yourself...
15:22 / 18.06.2006
link
komentarz (1)
moze mi sie tylko wydaje, ale moja rodzina chyba mnie olewa od pewnego dluzszego czasu - nie dzwonia juz jak kiedys, nie odzywaja sie jak ja sie nie odezwe i tak troche im obojetny jestem. rozumiem ze jest slub mojego brata i wogole zajebiscie duzo sie dzieje ale kurde miloby bylo czasem z nimi pogadac a nie slyszec czesc, co robisz? a nic tak dzwonie bo mam slaba baterie w telefonie i chce ja rozladowac.... no po takim tekscie to mi sie odechciewa. wczoraj zadzwonilem zeby sie pozalic, ze nie daje jednak rady, ze zawale ten egzam i wogole, po prostu zeby pozalic sie troche bo trzeba sobie ponarzekac nieraz - a tu uslyszalem, nie no cos ty, dasz rade ale wiesz co musze isc bo cos tam... nozesz...normalnie tak mnie przygasilo ze nie wiem. wogole to obojetna mi jest juz ta moja szkola - chce byc daleko tak bardzo bardzo daleko.... jak stad do wiecznosci... czekam....
glupie rzeczy, a potrafia tak mi dopiec...
Poglaszcz mnie po policzku, powiedz ze bedzie dobrze... tęsknie - -

maybe it's just my impression but my family doesn't care about me for a long time now - they dont call as much they used to, they won't call if I'm not the first one to make that stupid phone call. and then, when they do call I am indifferent to them, it would be nice to talk to them, I mean actually have a real conversation, not like - hey, what are you doing? what's up? I'm calling cause the battery in my mobile is about to die so I want to decharge it...after hearing something like that I say I have enough. I called yesterday to complain a bit, to say that it's too much for me, that I will fail the exam, i called just to bitch for a while - then I hear: don't worry, it will be fine but I have to go now because... I even didn't want to hear the rest...I didn't know what to say. my school becomes VERY indifferent to me lately - I just stopped caring - I want to be away, far far away.... like from here to eternity... I'm waiting...
Stupid things, but they can get on hold of me for so long...
touch my cheek with your gentle hand, and say that it will be okay...
I miss you - -
10:07 / 17.06.2006
link
komentarz (0)
Nie jestem emigrantem, raczej nomadem. trzyma mnie tutaj wiele rzeczy, ale chyba jeszcze wiecej pcha mnie w swiat. tutaj jest moj dom ale potrafie zyc gdziekolwiek - czlowiek bez korzeni adaptuje sie do zycia jak kwiatek w doniczce - wszedzie. co z tego ze to swiat jest moja ojczyzna, co z tego ze mam tak niewielu przyjaciol bo trudno dbac o przyjaznie jak sie ciagle jest nieobecnym, ale staram sie. staram sie z wieloma rzeczami sobie radzic ale nieraz czuje sie taki bezradny, nieraz chcialbym wbic sie w powietrze i leciec wsrod chmur, wolny, z dala od tego co mnie ograniczna, co mnie przerasta, a wbrew pozorom zycie potrafi mnie nieraz przerosnac. nie jestem emigrantem, nie ale moglbym to wszystko zostawic i nie wiem czy potrafilbym tesknic. powiedz ze chcesz a rzuce to wszystko, dla Ciebie...

I'm not an imigrant, rather a nomad. many things hold me here but even more push me into the world. here is my home, but I can live wherever - a man without roots adapts to life like a flower is a pot - can live everywhere. so what that the world is my homecountry, so what that i have so few friends, because it's hard to take care of friendship when you are not there all the time but I try. i try to deal with many things but sometimes I feel so hopeless, sometimes I wish I could get airbourne and fly among the clouds, free, far away from things that set my boundaries, far away from things that are overwhelming me, and life can be so overwhelming for me. I'm not an immigrant, but I could leave all this and I don't know if I would miss it. Tell me that you want me to do so and I will leave all this, for you...
12:15 / 15.06.2006
link
komentarz (0)
Oto wiersz T.

usunąłem wiersz T. mojej T. bo chyba jej slowa sa dla mnie zbyt osobiste i wazne zeby sie z nimi dzielic tak publicznie, tak je odrzec z kontekstu, z tego co one zawieraja... Masz racje T. nie chce aby Twoje imie zgubilo sie posrod szeptow.


I removed your poem T. my T. because your words are too personal for me, to important to share them like that - to ripp them out of everything they ment and of everything that they contain... You are right T. I don't want your name to get lost among whispers...
21:57 / 12.06.2006
link
komentarz (3)
Porozmawiaj ze mną,
proszę - -
Porozmawiajmy o życiu,
O tobie, O mnie.
O tym, dlaczego Ci jest wesoło...

Siedzimy wokół stołu, a usta nasze milczą,
Padają słowa, a my wciąż
nie rozmawiamy ze sobą

Chwyć mnie za rękę,
pokaż, że jest dobrze
Tak daleko odeszłaś,
Już prawie nie widzę Twojej twarzy.

Deszcz cicho dudni w szyby
Naszego domu.
Mokre brylanty kończą swój żywot
na betonowych budowlach
ze szkła - ich życie, trwające sekundę,
Rozbiło się, niczym talerz
spadający z naszego stołu -
daremne poświęcenie.

Deszcze dudni w szyby
swoim dźwiękiem przecina
Ciszę w naszych ustachm
Powstają rany,
Głębokie, nie do zagojenia...

Kolejna godzina mija
A my, w tej naszej rozmowie
wciąż milczymy.

Godzina, dzień, miesiąc,
Deszcz wciąż pada
Nie, nie na zewnątrz,
W naszych sercach -
mokre brylanty kończą swój żywot na skale serca - ich życie trwające sekundę, skończyło się
niepotrzebne poświęcenie...

Kolejna godzina minęła
Nie pamiętam już tej twarzy
Co przede mną stała,
Kim jesteś?

Dawno już wstaliśmy od tego stołu i odeszliśmy
w swoje kąty - ostatnią rzecz wspólną
Podzieliliśmy w zapomnieniu
pomiędzy dwoje obcych ludzi.

Żyjesz obok mnie, a ja obok Ciebie.
Już nie rozmawiamy ze sobą,

Już za późno na rozmowę -
Jestem zmęczony -

Dobranoc - -


...zabijasz mnie powoli...
...dajac po drodze tyle radosci...
...a kiedy jesteś blisko mnie, czuję oddech ciepła...
ja to wiem...tak kocham Cie tylko ja...

(Po_prostu_ja)

Talk to me,
Please - -
Let us talk about life
About You, about Me
About why you are happy...

We’re sitting around the table, but our lips are quiet,
There are words spoken, but we are still not talking to each other

Grab my hand,
Show me that it’s okay
You’ve gone so far away
I can barely see your face

The rain is knocking at the windows
Of our house
Wet diamonds are ending their life,
On the concrete structures made of glass – their life, lasting a second
Broken into pieces, just like a plate
Falling down from our table – waste less sacrifice

The rain is knocking on the windows,
With its sound tearing the silence of our lips
There are cuts being made
Deep cuts, the ones you cannot heal...

Another hour is passing by
And we, in this conversation of silence
Are still being quiet

An hour, a day, a month,
The rain is still falling,
No, not outside,
But in our hearts –

Wet diamonds are ending their life
On the rock of heart – their life lasting a second ended -waste less sacrifice

Another hour just passed,
I don’t remember the face anymore
That used to stand in front of me
Who are you?

Long ago we stood up from the table
And we left into our corners – the last thing we have in common,
We divided in the forsakenness
Between two people

You are living next to me, and I next to you.
We don’t talk anymore

It’s too late for a conversation –
I’m tired –

Goodnight - -


...you are killing me slowly...giving me so much joy on the way...
...and when you are close to me I feel breath of warmth...
I know this..I am the only one who loves you like that...
23:43 / 09.06.2006
link
komentarz (0)
Mam kiepski nastroj. Prawie jak waniliowa melancholia ciagnie sie za mna muskajac tylko kanty moich ust. Mam kiepski nastroj, ani dobry ani zly - nijaki jak pogoda za oknem - sloneczno puchmurne niebo zbierajace sie do burzy. Chcialbym zeby przyszla i obmyla moja twarz - moze starlaby ze mnie ta skorupe, uspokoila pedzace wiatry smagajace moja twarz. Z kazdym dniem staje sie coraz starszy i piasek w klepsydrze przeyspuje sie co godzine. Z kazda chwila odplywam dalej i dalej w glab swojego oceanu. Nie wazne gdzie poplyne, nie wazne kiedy przybede z powrotem - slodki zapach magnolii zabierze mnie wglab moich rozmyslan. Blask swiec okryje mnie na chwile glaszczac policzek smutku, ale lzy nie poplyna. Zostana schowane wewnatrz, krazac w zylach zamiast krwi zmienia mnie. Lzy nie sa smutkiem, nie sa tez szcesciem.Lzy sa straconymi pragnieniami ktore rodzac sie wysoko spadaja w dol by sie roztrzaskac o cienie naszych cial. Marzenia sa slowami ktorych nigdy nie mowisz na glos. Sa dotykiem ktorego pragniesz nie przyznajac sie. Sa wreszcie ustami serca szepcacymi tajemnice duszy.


Wiec "Jesli chcesz mnie zatrzymac (spojrz odchodze) podaj mi reke
jeszcze moze zatrzymac mnie cieplo twojej dloni
usmiech tez ma wlasnosci magnetyczne, slowo
jesli chcesz mnie zatrzymac, wymow moje imie

sluch ma granice ostro zareslone
i ramie jest o wiele krotsze niz sloneczny promien
jesli chcesz mnie zatrzymac, muszisz sie pospieszyc
krzyknij, inaczej glos twoj nie dobiegnie do mnie

prosze, pospiesz sie, prosze, nie zatrzymywany
odejde i coz z tego ze przklniesz te ziemie
coz z tego ze ja zdlawisz msciwymi rekoma
w sypki piasek wpisujac moje zblakle imie

jesli chcesz mnie zatrzymac (patrz ide) daj mi reke
tchnij w moje usta oddech (tak ratuje sie utopionych)
nie mam wielkiej nadziei, dlugo bylem sam
niemniejk, uczyn to prosze, nie dla mnie, dla siebie" (H.P.)


My mood is not too good. It’s almost like a vanilla melancholy, walking behind me, touching gently only the sharp edges of my lips. My mood is not too good, not too bad or anything – just is, like a weather outside the window – sunny cloudy sky taking all its strength to rain. I wish it rained and I wish it washed my face to purity – maybe it could take this shell away, maybe it could calm down the smuggling winds tearing my face apart.
I get older everyday and every hour the sand in the hourglass is slipping through. In every piece of time I am slipping deeper and deeper into the ocean of mine. It doesn’t matter where I go, it doesn’t matter when I come back – sweet smell of magnolia will take me deep into my thoughts. The brightness of the candles will cover me gently touching my cheek of sorrow, but the tears will not come out. They will be hidden inside of me, circling around in my veins instead of blood
Tears are not the happiness or sadness. Tears are the lost dreams which are being born up high just to come rolling down crushing in the shadow of our bodies. Dreams are words which you never speak out loud. They are the touch you desire but of which you never speak. And at last they are the lips of a heart whispering the secrets of a soul.



So “if you want me to stay (look I am going away)
Give me your hand
Maybe the warmth of your hand can still keep me
Smile has magic properties too, word
If you want to keep me, say my name

Listening has sharp limitations
And an arm is much shorter than a beam of light
So if you want to keep me, then you have to hurry up
SCREAM, otherwise your voice will never reach me

Please, hurry, please, without being stopped I’ll walk away
And so what that you will curse this soil
So what that you will beat it up with your hands
Into the mild sand writing my faded name

If you want to keep me (look I’m going) give me your hand
Put a breath into my mouth (that’s how you save the drowned ones)
I don’t have high expectations, I was alone quite long
However, please do it, not for me, for yourself” (Halina Poswiatowska)
22:27 / 08.06.2006
link
komentarz (1)
Wpis jest dedykowany mojemu przyjacielowi S.K. a.k.a Jamal. On wie co chcę tu powiedzieć, nie mówiąc jednak nic... niech to moje milczenie i oszczędnośc słów będą dla Ciebie moim największym podziekowaniem bo kiedy słowa milczą, serce snuje swą opowieść.

Dziękuję - -

This entry is dedicated to my best friend S.K a.k.a Jamal. He knows what I want to say here, not actually saying anything... so let this silence and modesty of words be for Youmy greatest Thank-you-gift, because when wrods are silent, the heart tells its story.

Thank You - -




Ananda Project - Breaking Down (Blu Mar Ten's Back To Mine Mix).mp3
00:01 / 04.06.2006
link
komentarz (1)
Nienawidze uczucia niepewnosci, tego ze mna tak targa we wszystkie strony mojego ja. nienawidze tego, ze tak latwo moze mnie opanowac i wywolac taka burze mysli... wtedy sie gubie i mysle sobie ze jestem glupkiem, ze tak nie mozna zyc, ze to czego pragne z calego serca to cos nieosiagalnego dla mnie, nigdy, i ze trzeba mi sie zajac zyciem tutaj, soba, tym co jest realne. ze nie mozna myslec o Brazylii, ze nie mozna myslec o niej, ze trzeba isc na przod bo jestem tu i przez najblizsze 2 lata jeszcze nie bedzie czasu na zmiany w moim zyciu, i ze... i tak sluchajac siebie odpowiadam mojemu lekowi po chwili ze nie rozumie, ze to nieprawda, ze skoro tak mowi to nie zna mnie i nie zna sily tego co chce komus dac. nie zna jej przede wszystkim...

potem jest juz tylko milczenie.


I hate feeling unsecure. What do I hate about it? I hate it because it drags me into all the corners of myself. I hate it because it takes over me so easily and it can do some serious damage to my mind... that's when I get lost and when I think to myself that I am a fool, that I cannot go on like this, that what I want with all my heart's strength is unreachable for me, never, and that I have to get busy living here, thinking about myself, thinking about what's real. That I cannot think about Brasil, that I cannot think about her, that I have to move on because nothing will change in the next two years and that... as I listen to myself I answer my feeling of insecurity that it wont understand, that it's not true, that if it says so, then this feeling doesn't know the real me and the strength of a piece of my heart which i want to give it to that special person. But most of all, my feeling of being insecure doesn't know Her...

After that, there is only silence.
00:19 / 31.05.2006
link
komentarz (0)
Oto mail ktory wyslalem w pustke bo ciagle czekam..
Nie milcz tyle...prosze...odpisz...tylko kilka slow...
Czuje sie okropnie ze nie odpisujesz...
czekam na Twoje slowa...
Nie duzo, nie...
tylko kilka z nich...
tylko Twoich...


This is an e-mail Ive sent into emptiness I think because I am still waiting:

Don't be so silent...please...just write...just few words...
I feel awful that you don't write back...
waiting for your words...
not a lot of them, no....
just very few...
just yours..
01:09 / 30.05.2006
link
komentarz (0)
Smutno mi, wiesz? Dzisiaj sie nawet poplakalem. Siedzialem w kuchni, jak to zwykle robie na podlodze, i czytalem gazete.. popatrzylem w pusty rog przeciwleglej sciany, pomyslalem sobie ze przeciez Ty moglabys tam siedziec, i popijajac powoli kawe z mojego czerwonego kuba tak bysmy sobie trwali w milczeniu. nic niemowiac, nic nie robiac, po prostu byli... wyplynely lzy ciche spod okularow, szybciutko poplynely, obijajac sie o koszuli kanty, na dol, na ziemie, do moich chlodnych rak, ktore kiedys trzymaly Ciebie... Tak mi zawsze dobrze z moimi myslami o Tobie. Tak mi zawsze dobrze kiedy usmiecham sie tajemniczo w zamysleniu, patrzac dalekimi oczyma na horyzont gwiazd i kiedy Cie tam szukam... Najlepiej zas, kiedy moge z Toba rozmawiac.
Napisalem ostatnio Twoje imie na scianie - i do twojego nazwiska dodalem jeszcze jedno, po myslniku, moje... I tak sobie pomyslalem ze ladnie brzmi to wszystko razem...
Zupelnie tak naturalnie, tak jakbys to zaplanowala.
Ciesze sie.

English ver :

I'm sad, you know? I even cried today. I was sitting in the kitchen, just like I usually do, on the floor and I was reading a newspaper... I was looking at the empty corner of thr opposite wall, and thought to myself, that it should be you sitting there, drinking coffe, from my red cup. And we would just sit there in silence.never saying anything, not doing anything, just aitting.. Then tears, came rolling down from under my glassess, bouncing back a little from the edges of my shirt, rolling down, towards my cold hands, that used to hold you... I always feel so good when i am left with my thoughts about you, when I am smiling secretly, looking with faraway eyes on the horizon of the stars, searching for you... But it feels best when I can talk to you.
I wrote your name on the wall lately. After your last name I added one more - mine and I just thought that they look good together. So naturally, just as if you planned all this.
I'm happy...


I wanna be where u are
and I don't wanna miss anything when I'm with you
when I dream I see only your eyes
since I met you I cried because I'm happy
if u don't smile I can't either
tell me that u love me and that you'll be next to me
I want to kiss you but my bed is empty
I get closer to your picture
and I miss you more
I wish I could always have your smile
11:15 / 28.05.2006
link
komentarz (1)
Poznalem kogos wyjatkowego i uwierzcie mi, trzeba bylo tytanicznego wysilku zebym sie powstrzymal przed tym co mi po glowie chodzi, trzeba bylo mi powiedziec dobranoc tej osobie, ktora jest po prostu moim lekiem na cale zlo, jest jeden problem tylko - to nie jest paczka ktora moge wyslac do domu, nie zabiore jej stad, nie wsiadziemy razem w samolot.... moze dlatego znow zostalem sam na lodzie chociaz ktos kto mnie naprawde rozumie mieszka pare drzwi ode mnie. mam tytlko nadzieje ze jeszcze ja zobacze i ze bede mogl z nia porozmawiac a jak nie, to zatopie sie w moich marzeniach i w mojej pracy - znow bede zamykal drzwi, czy nie moze byc ktos kto po prostu powie wiem czego ci trzeba i wiem ze moge ci to dac... chyba dam ogloszenie do gazety:
wynajme od zaraz - male, jednoosobowe, nieumeblowane, pelne kwiatow i dobroci serce, kochajace ...

ENGLISH VER.

I met someone special, believe me, it required a titanic effort so I wouldn't do what I think about. I had to say goobye to the person, who is my medicine for all the bad things that has happened to me, but there is one problem - it's not a package I can take home, I can't take her out of here, we both can't get on the very same plane....Maybe that's why I stand alone, although a person that understands me lives soo close. I just hope htat I will see her again some day, that I will be able to talk to her and if not, I will fall deeply into my dreams and into my work, closing all the doors I've opened... Can't there just be someone who would just say I know what you need and I know that I can give you that... I think I will post and ad in the newspaper:
To rent, immediately - tiny, for one person, unfurnished, full of flowers and goodnes - a loving heart of mine.
21:53 / 26.05.2006
link
komentarz (0)
I wanted to call u today but I got scared, that you may answer, that you will pick up the phone and you will say your sweet "Oy" the way you say it when you think that I understand your language, when we have so mych laughter...I carry the keychain you gave mr once and I still look at it, so it reminds me where you are, where I have left you and where I should be, you know I should be there with you and while listening to that song by Aaliyah - can I talk to you, I should be holding you close, gently patting your hair.I should be saying then, hey, I am here, we are both safe now... But I am somewhere else and I miss your presence, I miss you hugging me and saying that I am your boy. But most of all I miss you just being here. And just li;ke in the movie - Lost In Translations + I wish I could say the way she said it when they were sitting at the bar :
- I don't wanna go...
- So don't. Stay. Here. With Me.

Those simple words spoken so gently but yet so surely. I wanted to call you today just to hear your voice, to hear you whispering like when you are telling me all your secrets, like when we are both lying on the floor talking over the phone. I wanted to call you to tell you - I miss you... But maybe there is just too much of me arounf you and you need your space to breathe? maybe I should leave you alone? Or maybe it is just my mind messing with me?And I have to go soon or I will miss my last tram. The last tram to the life I am living without you...
I wanna miss it. Help me miss it. Just say out loud: Stay. Here. With Me...
19:52 / 12.05.2006
link
komentarz (1)
I z nienacka po 2 latach niewidzenia przyleciala moja milosc zza oceanu, z Brazylii. Caly czas kontakt mailowy, telefoniczny bardzo rzadko bo niestety minuta z Motorolli kosztuje "tylko"10 zł. Nie mam stacjonara, ale moze gdybym mial, to moze milosc kwitlaby bardziej niz tylko byla jak rosliny zima w ogrodzie - przykryta plaszczem bialego puchu. I myslalem ze zapomnialem juz o Tobie, zze mi przeszlo - 4 dni, kilka usmiechow, przegadane godziny, latanie z kata w kat by pokazac ci Polske i odrobine mojego zycia - jeden dzien z tysiaca...
Balem sie Ciebie znow zobaczyc, balem sie ze juz zapomnialem jaka jestes wspaniala mimo iz jestes zwyklym snem, chodzacym spac kiedy udze sie rano. Najlepsze jest to, ze chyba zawsze o Tobie mysle, nie zdajac sobie z tego sprawy i nienawidze sie za te niedopowiedziane slowa, urwane w pol zdania. I cholernie ciezko mi teraz, kiedy ty lecisz juz wysoko ponad ziemia, wrocic do swojego zycia, do osoby z ktora jestem.
Znow polaly sie lzy na pozegnaniu, znow serca zabily szybciej, bo czulem jak Twoje mocno uderza i to mnie ucieszylo, ze nie jestem Ci obojetny, ze tez nie zapomnialas... Chcialbym bardzo jeszcze raz moc powiedziec Ci dzien dobry...
Brakuje mi Ciebie - -
01:20 / 11.03.2006
link
komentarz (1)
Normalnie ide na masówke - aż 155 osob podglada moje pierdoly :) szkoda tylko ze zadna z nich nie widzi mojego zycia, jak nudziarz wstaje rano i zanim jeszcze przywita sie z kawa odpala kompa a potem siedzi na twardym krzeselku, pol nagi, z rozczochranymi wlosami, tak do jedenastej, zeby nabrac sil na zderzenie z rzeczywistoscia. Kiedy wychodzi na dwor mrozy oczy od jasnosci, w koncu dzien to nieco bardziej intensywne swiatlo od polmroku panujacego w jego pokoju pustych scian. Pokoj ma maly, na planie prostokata niz kwadratu, bez balkonu, z oknem wychodzacym na polnoc - slowem, chroniczny brak slonca. W pokoju jest male biurko, sofa zajmujaca prawie cala szerokosc pokoju, stoi pod oknem. Jest tez kilka stoliczkow z Ikei, Szafa z tejze firmy i jeszcze zaslonki ktore wlasnie odgradzaja go od swiata. Nudziarz pije zolta kawe Tchibo, z malego, jednofilizankowego ekspresu cisnieniowego. Trzyma ja w lodowce dla aromatu i smaku, bo jak wiadomo wszystkim, kawa trzymana bez szczelnego zamkniecia w temperaturze pokojowej wietrzeje, tracac swoj smak i aromat.
Zawsze gdy wstaje, boli go glowa, nie wazne ile spal ale bol zawsze jest odczuwalny, moze to od poduszki, moze to od zycia, szczesfcie ze nauczyl sie go ignorowac, chociaz nieraz daje w dupe taki dran siedzacy mu w glowie. Kolana tez mu siadly no i jeszcze do tego wybite barki...a ponoc sport to zdrowie. Nudziarz ma 4 giga empetrojek i kilka fotek. Bylo tego wiecej ale spalil sie twardziel i wszystko poszlo w pizdu. Za to ma tetrabity filmow. oczywiscie jak przystalo na nudziarza sa tez i gry, bo co to za zycie bez rozrywki. Czasami kiedy ma spotkanie z rzeczywistoscia zdarza mu sie uczyc angola i kasowac za to smieszna kase no ale z czegos trzeba przeciez zyc. Najsmieszniejsze jest to ze wszyscy uwazaja go za szczesliwca i osobe ktorej sie w zyciu szczesci.Mowie ze to smieszne, bo chyba nikt nie jest tak samotny jak on...
00:15 / 05.03.2006
link
komentarz (0)
Pozytywnie negatywny - mam marzenia erotyczne, senne, o Tobie o tym co sie wydarzylo kiedys miedzy nami... mam marzenia o chwilach niespelnionych i tych co tla sie gdzies tam, w umysle, tak gleboko pochowane ze tylko raz kiedys odwiedzasz to miejsce. Mam marzenia erotyczne o kobietach z przeszlosci nigdy jednak nie potrafia one odejsc zawsze zostawiaja mnie i nic nie mowiac znikaja. Zawsze mysle o nich kiedy jestem z Toba i nawet kocham sie z Toba widzac je w ciemnym, romantycznym umysle niespelnionego mezczyzny, pragnacego zyc, az mu zabraknie tchu....
23:33 / 22.02.2006
link
komentarz (0)
Wkurzam sie i to porzadnie. Wkurzam sie na to ze ludzie sa wszedzie tacy sztucznie usmiechnieci, tacy sztucznie radosni. Ze kazdy niczego nie szuka, wszystko ma a potem wyje do ksiezyca gdy mu zle. Ociera oczy suche od lez ktorych nigdy nie ma i idzie dalej, na przod, jak robot - co tam jutro bedzie lepiej. No i wlasnie - gowno, nie bedzie. Klamiesz sobie, siebie, innym, bez nich nie umiemy zyc, bez klamstw. Wkurzam sie ze ludzie potrafia byc tacy beznadziejnie pusci ze nie mysla ze sie nie znaja chociazby na muzyce. Nie pytaj mnie o godzine bo mam zegarek ktory ie dziala a i tak go nosze. Nie pytaj mnie jaki mam humor bo powiem Ci ze chce kogos udusic. Nie pytaj mnie co i jak i dlaczego. Po prostu wez co chcesz i odejdz, zostaw moje mysli w spokoju i jak nie chcesz przepraszac to nie przepraszaj, po prostu powiedz - przyszedlem truc Ci zycie. Poslucham, poprzytakuje, mrukne cos, moze nawet zapale papierosa i pomysle ze dawno umarlbym z pragnienia gdyby moja dusza byla "az tak" gleboka. Przykro mi...
00:06 / 08.02.2006
link
komentarz (3)
Żyjemy...jak kretyni, jemy,śpimy, pieprzymy się, imprezujemy. Ciągle i ciągle. Każdy dzień jest nieświadomym powtrórzeniem poprzedniego: jemy coś innego, spimy lepiej lub gorzej, pieprzymy się z kimś innym, wychodzimy gdzieś indziej. A jednak wszystko jest podobne do siebie, bez celu, bez znaczenia. Robimy dalej to samo, wyznaczamy sobie jakieś sztuczne cele. Władza. Kasa. Dzieciaki. Wypruwamy sobie żyły żeby to osiągnąć. Albo nigdy tego nie osiągamy i jesteśmy sfrustrowani na wieki, zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę mamy to gdzieś. A później zdychamy. I koło się zamyka. Kiedy zdajemy sobie z tego sprawę, mamy tylko ochotę natychmiast zamknąć to koło, żeby nie walczyć na próżno, żeby pokonać fatum, żeby wyjść z pułapki. Ale boimy się. Nieznanego. Najgorszego. Poza tym, czy tego chcemy, czy nie, zawsze na coś czekamy. Gdyby nie to, odpuscilibyśmy sobie, połknęlibyśmy całe opakowanie leków, przycisnęlibyśmy ostrze żyletki aż tryśnie krew...Próbujemy się rozerwać, szukamy miłości, wydaje nam się że ją znaleźliśmy, a później znów spadamy w dół. I to z wysoka. Usiłujemy igrać z życiem, żeby się przekonać że je kontrolujemy. Jeździmy za szybko, unikając cudem wypadków. Bierzemy za dużo koki, jesteśmy bliscy przedawkowania. To wywołuje w rodzicach strach. Progenitura bankowców, dyrektorów i biznesmenów zdegenerowana do takiego stopnia, aż trudno w to uwierzyć. Są tacy rodzice, którzy próbują coś robić, inni się wycofują. Są też tacy, którzy nigdy nic nie mówią ale podpisują czek na koniec miesiąca. I tych się nie cierpi, bo dają aż tyle i tylko tyle. Tyle, że można poużywać a zbyt mało tego, co naprawdę się liczy. I w końcu nie wiemy już co się liczy. Granice się zacierają. Jesteśmy jak wolne elektrony. Zamiast mózgu mamy kartę kredytową, zamiast nosa, odkurzacz, i nic na miejscu serca. Częściej chodzimy do klubów niż na wykłady, mamy więcej domów niz prawdziwych przyjaciół, a dwieście numerów w spisie telefonu pod które nigdy nie dzwonimy. Jesteśmy złotą młodzieżą i nie mamy prawa, żeby się na to skarżyć, bo wydaje się, że posiadamy wszystko by być szczęśliwymi. I zdychamy powoli, napchani kokainą i antydeprechami, z usmiechem na ustach, w zbyt dużych mieszkaniach, wpatrzeni w kryształowe żyrandole zamiast w niebo... Szukamy miłości, wydaje nam sie, że ją znaleźliśmu, a później znów spadamy w dół. I to z wysoka. Lepiej czasem spaść, niż nigdy się nie unieść? Robisz ze swojegp życia Drogę krzyżową. Błagalne twarze, samotność. brudne ręce, płaczące dziecko, noc, bezsens...


14:05 / 24.01.2006
link
komentarz (0)
szukam dobrego cytatu, którym mógłbym rozpocząć kolejny dzień. Grzebię wśród starych zapisków i notatek, przeszukuję umysł, potem duszę. Trafiam w końcu na serce ale i tam nic ciekawego się nie rodzi. Pytam palce czy aby o czymś dobrym nie slyszały, ale odpowiadają że one to tylko tak odtwórczo bo tylko albo piszą, albo dotykają delikatnie fraz już spisanych w innych książkach. Więc siedzę w grubym swetrze pod szyję i patrzę na sączący się obłok pary wydobywający się z kubka kawy. Zaglądam tam do środka, ale widzę tylko pustkę siebie w tej czerni - do twarzy mi z nią, przynajmniej świat ma jakąś barwę...
Pytam więc uszy moje, czy aby czegoś dobrego ostatnio nie słyszały, i owszem, odpowiadają, że ostatnio niezły dowcip był w radiu, ale przecież nie będę śmiał się ze swojego życia, chociaż i tak zbyt często to robię. Zaglądam więc między oczy by może ich piwność coś ujrzała i z obrazów, które widzę mówią mi że życie to wszystko to, co się wydarzy, kiedy robisz inne plany. Myślę że to nawet i nie głupie ale czy wypada mówić o sobie - brak kontroli...? W końcu poraz tysięczny zapuszczam Gotan project - jakoś zawsze daje mi siłę do myślenia, samodzielnego, co ostatnio z trudem przychodzi - ostatnio bowiem coraz częściej jestem odtwórczy, zamiast być kwiatem. Już nie zbawiam świata tak często jak kiedyś. Już nie wystaję w oknie i nie modlę się cichutko do gwiazd czytając im swoje wiersze - teraz tylko kładę się spać i wstaję rano - niczym mały trybiczek w maszynie. Może po prostu tęsknię do wrażliwości, z którą miałem kiedyś niezły kontakt, może tęsknię za byciem człowiekiem ze skrzydłami wyobraźni... Nie bój się, nie zostaem zraniony, czy też nie miałem złego dzieciństwa, nie - uśmiecha się śmiejąc się ironicznie - po prostu uczę się jak kochać bo nie można uciec od własniego przeznaczenia. Nie można nie znaleźć swojego ja, można jedynie zaparzyć herbatę i czekać na werandzie aż przyjdzie. Wtedy usiądziemy obok siebie, spyta się jak żyję a ja odpowiem, że moge się nareszcie zestarzeć.
Usiądź, poczekamy razem - -
21:37 / 23.01.2006
link
komentarz (0)
Ostatnie slowo na niedziele, czyli to co lubi Jarek K. wtedy kiedy nie ma czasu i wtedy kiedy nie ma na to zupelnie ochoty....co z tego ze slowo na niedziele chociaz dzisiaj jest juz wieczor poniedzialek - komus wogole to przeszkadza? No, to dobrze, ciesze sie ze mamy podobne odczucia - a tak wlasciwie to po co tutaj wszyscy jestescie? Nie macie nic lepszego do roboty niz gapienie sie w monitor i pisanie o blah blah blah, sesja, blah blah blah, chlopak mnie rzucil, blah blah blah, kici kicic pierdu pierdu (thx. Soul.) napisz o cyzm zywym, napisz o tym dlaczego wedlug Ciebie niebo jest niebieskie i dlaczego poniedzialki sa tak okrutne. Napisz dlaczego nie chodzisz na spacery chociaz masz z kim i dlaczego tak czesto klamiemy? Chociaz chcemy mowic prawde to zanika ona. Jesli jednak napiszesz na ktores z powyzszych to powiem znow pewnie ze jestes odtworczym czlowieczkiem co nic od siebie, itp. itd. widocznie nie wiem czego chce a wazniejsze co chce uslyszec - widocznie zycie przestalo mnie interesowac. Dlatego sie loguje i klepie te bzdury zeby ktos mogl przyklasnac i powiedziec - kurcze, niezle... marzy mi sie kakao z duza iloscia bitej smietany....
15:49 / 21.12.2005
link
komentarz (0)
zbawiam swoj swiat. codziennie. od poczatku do konca. moj komp to czarna skrzynka mojego zycia - jest za dwadziescia minut kolejna godzina a jeszcze nie widzialem swiata zewnetrznego. lozko jeszcze cieple od lezenia a naczynia w zlewie przypominaja mi ze kuchnia to oddzielna rzeczywistosc do ktorej nieraz wkraczam w poszukiwaniu smaku. zbawiam swoj swiat. codziennie. moze troche nieudolnie i tylko we wlasnej glowie, korzystajac przy tym z 700 empetrojek i kilku giga filmow. dorzuc do tego jeszcze nlog jednej juzerki i wpisy w telefonie a otrzymasz moj obraz - czlowiek bez zycia pragnacy go calym soba. swiat wirtualny jest jakze prosty - zaloguj sie, kliknij tutaj a przemowisz. zaplac kaske z umowisz sie z kims, wejdz na czata a przemowi twoje ego logujac sie jako bog jenden wie kto... czy to jeszcze ja czy tylko jkolejne z moich wcielen i urojen..? everlast wyszarpuje dzwieki z gitary, petardy za oknem rozrywaja powietrze swoim hukiem, moje oczy zamkniete. moze racjemial ten ktory moiwl ze oczy szereoko zamkniete i tak potrafia patrzec. nawet kiedy je zamkne widze te wszystkie chwile ulotne, te zdarzenia bezsensowne ktore klebia sie w mojej glowie. i widzisz zbawiam swoj swiat, codziennie, bez wytchnienia bo moze kiedy skoncze wystarczy wcisnac delete i wykasowac zbior o nazwie "J"a wtedy znikne zupelnie jak przy formacie , bo moj swiat to brak korzeni, brak czegos stalego, chociaz chcialbym powiedziec rzucę ją za to że mnie ośmieszyła... ide na spacer, moze chociaz tam poczuje cos co przywroci mnie do zycia - wyciagam wtyczke i ide troche pozyc.

do potem...

everlast - what's like
23:35 / 19.12.2005
link
komentarz (5)
Falstart
Chyba tak bardzo chce zyc ze az sie dusze, ze nie wiem kiedy i gdzie zaczyna sie zycie a gdzie konczy. przestaje byc swiadomy jego obecnosci ciagle jednak wiedzac ze ono jest - poczucie przegranej i niemocy. poczucie ze jednak juz jest po zawodach a ja nawet nie zdazdylem wejsc do szatni i sie rozgrac, swiat pognal daleko do przodu zostawajac mnie na peryferiach. zupelnie jak w immortal - i'm so tired of being here. gdybym chociaz mogl dojsc do ladu z chodzeniem wczesniej spac to juz by byla polowa sukcesu, nawet bym sie nieprzejal ze znow sie spoznilem na codzienny wyscig szczurow...

Evanescence- My Immortal

pe es

THX-y dla Soul_Sistah