03:29 / 21.02.2006 link komentarz (5) | dzisiaj to byl jednak zly dzien...
w sumie od samego rana czulam, ze wole go przespac...
spalam z przerwami na posilki w sumie gdzies do 18...
nie mialam sil, nie mialam checi do zycia, nie potrafilam sie cieszyc
swoja obecnoscia jeszcze tutaj... jeszcze z miskiem...
w sumie spotkalismy sie i zapowiadalo sie bardzo milo
nie wiem jak to jest, ale ciagnie nas do siebie,
nie potrafimy wysiedziec spokojnie i co tu duzo mowic?
po prostu bardzo go kocham i chce byc tak blisko niego jak tylko sie da...
a ze da sie dosc blisko, tak tez prawie bylo...
no wlasnie... PRAWIE... ja robilam all aby sie dalo,
a misiek inaczej zinterpretowal to i pozegnalismy sie w zlosci...
w zasadzie to ja nie czekalam az wyjdzie
tylko ze lazami w oczach pobieglam do swojego pokoju...
duzo by tu pisac jeszcze, ale final bynajmniej byl taki,
ze on wrocil a ja nie powstrzymalam lez...
oczywiscie zachowalam sie tak jak na dzielnego harcerza przystalo...
odwrocilam glowa myslac, ze moze nie zauwazy tego...
jednak miska nie tak latwo zrobic w jajko i cholera jedna
wszystkiego sie domyslil...
koniec koncow dzien zakonczylismy wlasnie przed chwila i bylo nice...
jednak generalnie rzecz biorac dzien nie byl dobry
i mimo wszystkich bogow nie chce aby sie kiedys powtorzyl...
a teraz znikam kimac, bo jutro a w zasadzie dzisiaj czeka mnie krakow city i pierwsze cwiczenia z makroekonomii...
brzmi jak klątwa, dlatego nie ryzykuje i ide gromadzic sily...
------------------------------------------------------------------------------------- |