mother // odwiedzony 58634 razy // [|_log.chyna nlog7 v02 beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (203 sztuk)
02:39 / 06.10.2007
link
komentarz (1)
Heh... zawsze pojawiam sie ze zlymi newsami... chyba weszlo mi w krew... nie o wszystkim moge tu pisac, a niestety jest o czym. W moim zyciu pojawilo sie duzo dobrego, ale rowniez ciemnych chmur. Chyba rozstalam sie z moim misiem po prawie dwoch latach bycia razem. Co zabawniejsze jego to absolutnie jebie, a ja jak chora przezywam. Jebac to! Po drugie moje nerki systematycznie daja mi o sobie znac, co z kolei uniemozliwia mi normalne funkcjonowanie. Po trzecie koncze studia i nie wiem jak mam poukladac sobie swiat. I po czwarte chyba trace motywacje aby sobie tak zwyczajnie po prostu zyc...

Dwaz dni temu wrocilismy z pieknego urlopu i sie posypalo... Zmienily nam sie czestotliwosci nadawania..

Blagalm dajcie mi namiar na kosmitow, ktorzy tak zwyczajnie mnie porwa na inna planete i przysposobia jak swoja!!!!!!


Tak bardzo czasem chce zniknac...


Pffff... juz mnie nie ma...


11:42 / 26.04.2007
link
komentarz (5)
Ech... wszystko idzie nie tak jak sobie zaplanowalam ;/ teraz rozumiem czemu moja mama zawsze byla zwolenniczka zasady, aby niczego nie planowac, bo plany zawsze ida w lep...


Dzisiaj moj misiak konczy 23 lata, wiec chcialam jakos fajnie spedzic ten dzien, jednak wychodzi na to, ze ja spedze go w szpitalu... Juz sie bardziej chyba wymigac nie moge ;/ niestety...

Byłam rano zrobić badania i o 16 będę miała wyniki. Chcialam zarejestrować się do lekarza i babka w rejestracji pyta co się dzieje, no więc jej mówie co i jak, a ona na to, że czemu ja na ostry dyżur nie przyjechałam (?!) Tak więc jak widać zapowiada się zajebisty majowy weekend... fuck fuck fuck...


Czemu zawsze coś się musi do mnie dopierniczyć?!


Wkurwienie 600 ;/
02:56 / 27.02.2007
link
komentarz (3)
Ubrana przewaznie w jeansy, obuwie sportowe, jakis T-shirt, zarzucony sweter lub bluza... Mysli odbiegajace od tego co dzieje sie w danym moemencie, duzo bardziej oddalone od chwili obecnej. Czasem tarzajace sie w przeszlosci, a czasem wybiegajace w bardzo daleka przyszlosc. Nieustanne proby powrotu do normalnosci, do poskladania tego co nazywa sie faktami w jakas jedna i spojna calosc. Zycie tak rozne... Tak bardzo nie pasujace do siebie elementy z zycia, ze swaoja dziwnoscia wrecz na swoj sposob podobne.

Ciagle szukam dziwnych wiadomosci gdy odpalam jakis serwis informacyjny na swoim laptopie, przy ktorym spedzam znaczna czesc zycia. To moje okno na swiat, spojenie tego co tu i teraz z tym co moze byc kiedys i co sie wydarzylo. Tuzin stron na ktorych zawiera sie moje zycie, troszke tam i odrobine tutaj pozostawialam sladow po sobie. Watpie aby ktos kiedys probowal nimi pojsc, watpie aby nawet skojarzyl ze moga nalezec do jednej osoby, ze moga nalezec do mnie...

Niekiedy moment sprzed 2-3 lat jest mi bardziej aktualny niz to co sie stalo 5 sek temu, niz to co sie dzieje teraz. Selektywna zdolnosc pisania sobie scen do przezycia. Ta moge pominac, a jeszcze raz odegrac ta spzred kliku lat. Duchy przeszlosci tez ostatnio nie daja mi spokoju, wciaz nie chce sie mnie pozbyc.

Kazda odmiennosc jest dla mnie taka normalna. Kazdy przejaw normalnosci czyms podejrzanym, czyms nierealnym. Nie rozumiem czasem tego szumu, jest on taki przeszkadzajacy, tak niepotrzebnie absorbujacy... Komercyjnosc przypomina mi socjalistyczna gospodarke centralnie planowana, gdzie rodzaj i poziom konsumpcji utalali nie kupujacy, ale wytworcy. Dzisja mamy to samo, Obludna iluzja ze to my/wy decydujecie o tym co i gdzie, co i za ile. BZDURA! Wymaginowane poczucie tozsamosci, niezaleznosci i choro pojetej wolnosci, ktora zniewala kazdego kto chce sie tak czuc.


Seks juz nie uprawiany w imie poczucia solidarnosci, wiecznosci i pewnego rodzaju potrzeby zaistnienia, podzielnia sie tym, ta bliskoscia aby mozna bylo zrozumiec. Teraz jesli kobieta nie straci dziewictwa przed szsnastym rokiem zycia to uchodzi za zywego dinozaura. Zaczynaja sie podejrzenia czy jest moze za brzydka, skrzywiona przez zycie albo tez moze jest lesbijka?! Rozkminy tego typu wprawialy mnie kiedys w szewska pasje, dzisiaj slyszac juz komentarze pod tym adresem wylaczam sie. Lewiatuje ponad tym co ziemskie, odsiagalne, tak cholernie zmaterializowane.

Stracilam czesc siebie. Musialam czesc tego "dziwactwa" oddac na rzecz spokojnego zycia, tzn. nie dopuscic aby ktos futrowal mnie prochami na sile wmawiajac mi jak mam zyc, jak siedziec przy stole i co myslec rozmawiajac z ludzmi. Nie jestem wariatka. Chociaz moze kiedys sie poddam i za taka zostane uznana.

Szukalam dzisiaj pewnych chwil, ktore kiedys zostawilam na czarna godzine, na czas ktory moze mnie zawiesc. Troche to zajelo, juz nie kaleczylo. A moze to mi przestalo juz zaelzec? A moze po prstu dojrzalam? Niemniej znalazlam te chwile, troche je odgrzalam i boje sie posluchac tego co mysle.

Tak dawno nie bylo szczerych nowych uczuc. A jednak cos takiego sie wydarzylo i to u kogos niepozornego. To pobudzilo do myslenia. Czy mam prawo wzbudzac uczucia? Czy jesli powiem, ze ktos jest bardziej niz mniej prawdziwy to czy uczucia te tez takie sa?

Nie jestem zakochana.

Moja obecna milosc jest juz duzo bardziej dojrzala. Motylki w brzuchu miewam coraz rzadziej. Coraz mniej niespodzianek sie dzieje. Wszystko coraz bardziej przewidywalne. Chyba jestem tym juz znuzona, chyba nie tak chcialam zyc. Stracilam duzo radosci i beztroski. Schematyczne etapy zycia przejmuja kontrole nad wszystkim, nad rozkladem dnia, myciem zebow, dzwonieniem do rodzicow, jazda autobusem... A jednak czasem lubie sama siebie zaskoczyc, umyc zeby nie z powodu higieny ale odmiany, nawet jesli ma to byc dziesiaty raz w ciagu dnia. Wystarczy ze ten kolejny dzien bedzie inny niz poprzednie. Wystarczy, ze poczuje ze zrobilam cos inaczej, niewazne czy lepiej czy gorzej, wazne ze ejst w tym dniu cos nowego.

Starych rzeczy tez mi brakuje. Pieca kaflowego jaki mialam w pokoju bedac jeszcze mala dziewczynka. Siadalam przy nim, bralam jakas ksiazke, opieralam sie plecami o rozgrzany piec i skaldalam literke do literki odkrywajac co swiat ma mi do powiedzenia, co jeszcze powinnam wiedziec. Brakuje mi tez rozmow do rana, kiedy czulam ze moge zmieniec swiat, ze moge zmienic swoje zycie. Teraz to czuje pijac o lampke wina za duzo i szkoda ze tylko przy tak marnych rzeczach...

Tesknie za swierzoscia starych czasow, obecne moga mi sie wydawac nieco nieswieze, nieco zdegustowane i bez wyrazu...

Nie wiem czy ktokolwiek moze zrozumeic to co siedzi mi w glowie, ale to i tak najjasniej napisane mysli, ktore mimo wszystko staralam sie lapac i spisywac. Za duzo rzeczy zaprzata mi glowe, czasem mam w niej za duzy haos. Tak bardzo brakuje mi tego ciepla, zrozumienia i swiadomosci ze ta jedna osoba zrozumie nawet bez slow... Bo teraz i wyklad slowny okazuje sie jakims belkotem nie do przejscia a pozawerbalna komunijacja juz w ogole odeszla do lamusa.

Jedno spojrzenie, jeden gest i wszystko bylo takie... oczywiste, takie spojne... teraz jest za duzo slow, za duzo mysli i poszerzajacy sie nielad...

"Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, że byłeś zbyt zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie.
Bądź zawsze blisko tych, których kochasz, mów im głośno, jak bardzo ich potrzebujesz, jak ich kochasz i bądź dla nich dobry, miej czas, aby im powiedzieć "jak mi przykro", "przepraszam", "proszę", "dziękuję" i wszystkie inne słowa miłości, jakie tylko znasz.
Nikt cię nie będzie pamiętał za twoje myśli sekretne. Proś więc Pana o siłę i mądrość, abyś mógł je wyrazić. Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są ci potrzebni(...)Jeśli nie zrobisz tego dzisiaj, jutro będzie takie samo jak wczoraj.
I jeśli tego nie zrobisz nigdy, nic się nie stanie.
Teraz jest czas."

Gabriel Garcia Marquez



Pożeganie mistrza

23:16 / 21.02.2007
link
komentarz (0)
Dzisiaj przylecialam w koncu (?!) z tej obczyzny. Tak czekalam na ten powrot, a przyznac musze, ze wcale mnie on jednak nie cieszy. No moze poza tym, ze spotkalam sie dzisiaj ze znajomymi i porobialm troszke rzeczy dla siebie. Pomimo zmeczenia i przeprawy przez krakowska puszcze z ogromnym głazem wzielam prysznic i poszlam poszalec troszke.

Chyba tego mi brakowalo? Tej 'wolnosci'. No ale nie bede sie teraz rozczulac, bo to byl bardzo ciezki i szokujacy dzien. Mam naprawde dosc wrazen na dzisiaj...

I jak to w zwyczaju bywa ta pseudo druga polowka nawet z uprzejmosci nie potrafi przeprosic. W sumie to takie duszaco-epileptyczne slowo... to cale az "przepraszam, niestety nie dalem rady..."


Jutro moj pierwszy dzien na uczelni, wiec moze chociaz troszke sie wyspie, chociaz przydaloby sie wiecej...




ech... home sveet home...



14:25 / 09.02.2007
link
komentarz (1)
Sesja juz prawie za mna. Wszystko idzie do przodu, a ja juz jestem na polmetku moich studiow, wiec widze jakies tam cele i przed wszystkim sens tego co robie.

Jutro znowu lece do Niemiec. I co? I nic nowego. Znowu mi sie nie chce, znowu licze dni do przyjazdu i znowu... i znowu to samo. Chociaz wiem, ze dobrze ze tak sie dzieje, bo dzieje sie cos innego niz zycie codzienne. Ja zmienie srodkowisko, o czym zreszta ostatnimi czasy troszke marzylam, bo widzialam ze dziwnie zaczynam reagowac i ze jest mi to potrzebne. A w milosci to tylko na dobre wyjdzie. No pod warunkiem, ze nie wymienie tego mojego łobuza na jakis niemiecki model ;-P hehehe... zartuje oczywiscie. Nie wymienilabym go na zadnego innego! Ostatnio po pewnej dosc nieprzyjemnej klotni dostalam misia-niespodzianke. Och jaki cudowny ten pluszak! Taki do ciumania! Jak... jak ten sam mis, tylko w wiekszej wersji, zwany "moim misiem" ;-***


Wracam za pi razy oko dwa tygodnie. Wtedy juz pewnie troche sie pozmienia i ja wroce odswiezona nowymi wrazeniami i bede mogla znowu sama z soba poprzebywac :)

Jesli moj niedzwiadek tu zagladnie, to niech pamieta ze kocham go najmocniej na swiecie, ze bede okropnie tesknic i ze... ze prosze aby czekal na mnie :*****




10:06 / 05.02.2007
link
komentarz (0)
Gardlo scisniete... oczy piekna mnie na calej swej dlugosci i szerokosci geograficnej... serce jakby juz znudzone biciem... i tenzal, splywajacy po mnie w obie strony... egzamin? malo mnie chyba obchodzi... bo jak moze mnie obchodzic cos co nie wiem czy przyda mi sie w zyciu, bo nie wiem ile ono jeszcze bedzie trwac... agonia...




01:08 / 16.01.2007
link
komentarz (2)
obiecalam, ze nadrobie zaleglosci, wiec wracam...

nie wiem w sumie tylko od czego zaczac... dzialo sie naprawde wiele... momentami czulam powiew zimna a czasem bylo naprawde goraco, ktore uczucia przewazaly? hmmm... sama nie wiem... chyba najwazniejsze, ze nie zmrozila mnie obojetnosc...


tak wiele kryzysow, tak wiele radosci...

z najpiekniejszych chwil wspominam to, jak bylam z moim misiem w Zakopanym, tak cudnie budzic sie kolo niego...

odzyskuje rownowage po zalamaniach psychicznych i depresjach... chce zyc i chce aby bylo mega dobrze...

coraz pozytywniej nastawiam sie do zycia i walcze z kazda drobna przeszkoda... gdyby nie moj mis, to pewnie dawno dalabym za wygrana, ale gdy patrze na niego rano, gdy wita mnie smsem lub mowi mi, ze jestem najcudowniejsza to znowu wierze ze wszystko moze sie udac...

tak chcialabym spedzic z nim kolejny wieczor i poranek, bo dodaje mi to sil...

nie wiem czy wierze w boga, nie wiem czy moge wypowiadac sie na ten temat, ale dziekuje wszelkim silom, ze daly mi go poznac bo takich istotek jak on nie ma za wiele... ja jednak dostalam jedna z nich...


dziekuje Ci kochanie, dziekuje za kazdy moment, spojrzenie, za swiadomosc, ze mam Cie zawsze przy sobie... w moim serduszku...





17:09 / 03.01.2007
link
komentarz (2)
Wracam prawie po 3 miesiacach, ale czy ktoś to liczy? Hmmm... Chyba nie ilość zdarzeń, ale ich jakość świadczy o wartości, a raczej jest jej miarą.

Co u mnie? Chyba kolejny rozdział życia za mną. Żałuję, że nie mogę napisać, że teraz to już w ogóle bajkowo i sielankowo, ale może jak będę na emeryturze a nlog będzie jeszcze funkcjonował to tak właśnie napisze.

Dzieje się dużo.
Zarówno tych dobrych jak i złych rzeczy.
O szczegółach napisze wkrótce, a teraz niestety muszę sie stąd ewakuować. Chce opisać czasem te śmieszniejsze innym razem nieco mniej momenty.

Tak więc jakby to powiedział krecik "ahoj"!

22:55 / 23.10.2006
link
komentarz (4)
i znowu narobilam sobie zaleglosci...

czy cos sie dzialo? mega duzo!

o wszystkim pewnie nie napisze... troche z lenistwa, troche z przekory, a po trochu moze dlatego ze chce aby niektore sytuacje/momenty/chwile byly tylko w mojej glowie...

dzialo sie wiele... w sumie wiecej bylo tych zlych rzeczy niz dobrych...
bylam z moim ksieciem na tygodniowych i bardzo zasluzonych zreszta wakacjach... bylo super, chociaz ja nie bylam super... ciagle ataki placzu, zlosci, nieuzasadnionych w wiekszosci klotni... sama z soba nie umialam wytrzymac...

kiedy wrocilismy moja zdrowie sie jeszcze bardziej pogorszylo... oslabienia, szum w glowie, brak sil, aby powiedziec swiatu 'dzien dobry'... przyczyna? no wlasnie jaka? podejrzewalam juz wszystko! od nieuzasadnionej ciazy, przez przesilenia wiosenno-jesienne (lol), az do stresu...


poszlam prywatnie zrobic badania... stwierdzilam, ze musze wiedziec co sie ze mna dzieje i jakos sama siebie opornie bo opornie, ale jednak zaciagnelam na te wyniki... okazalo sie, ze pod wzgedem fizycznym jestem okazem zdrowia... poszlam do innych lekarzy, bo mimo all czulam ze cos jest nie halo, ze cos niestety mi dolego, bo do ciezkiej cholery czulam to na sobie!

okazalo sie, ze mam depresje...

szok, ironiczny usmiech na twarzy, dezorientacja...

lekarz powiedzial, ze to juz od ladnego dluzszego czasu sie dzieje i ze powinnam sie zastanowic nad swoim zyciem, bo cos nie gra i tylko ja bede wiedziala co... nie dostalam nic na ksztalt prozac'a, bo niby jestem za mloda...

w sumie to ja nic nie potrzebowalam... diagnoza wystarczyla...

usiadlam w aucie i sie zamyslilam...

niby poczulam ulge, ze nic mi nie jest, ze nie umieram jeszcze i ze spokojnie moge realizowac swoje cele... ale... no wlasnie jest to pieprzone 'ale'... ale nie bylo wszytko ok, nie bylo dobrze, nie poprawilo to mojego samopoczucia, nie zmienilo zycia...

w domu przewijanie zycia do momentu kiedy bylo dobrze, a conajmniej kiedy myslalam, ze ejst dobrze... i co? i przewinelam zycie z jakies trzy-cztery lata wstecz... wtedy bylo niby dobrze... dotarlam do przyczyny...


nie powiem, bylam mega zaskoczona...

jak widac czlowiek moze myslec, ze sie z czym uporal kiedy tak naprawde jest calkiem inaczej... narobilam sobie zaleglosci... zaleglosci w zamykaniu rozdzialow z zycia, w przebaczaniu, w oddzielaniu dobra od zla... wszytko mialo plynna konsystencja i czasem fakty z przeszlosci stawaly sie terazniejszoscia, kiedy ona sama zostawala przekladana na pozniej...

zaczelam robic gruntowne porzadki...

w koncu wszystkie brudy poszly precz... i zaczal sie najciezszy etap... etap przebacznia... ciezko wybaczyc innym to, ze skrzywdzili, ale jeszcze ciezej jest stanac prtzed lustrem i powiedziec samej sobie 'przebaczam'... bo ja tez krzywdzilam, tez zamienilam slowa w miecz, ktorym wymachiwalam bez opamietania mocno raniac innych...

mysle, ze najgorsze juz za mna...

teraz ucze sie zyc... ucze sie zdrowo kochac, ufac, i nie brac zycia tak calkiem na powaznie, bo przeciez i tak nikt z nas nie wyjdzie z niego zywym...

nie sadzilam, ze w wieku 21 lat uslysze, ze mam dosc powazny stan depresji... to taka amerykanska choroba zbyt bogatych i zbyt znuzonym zyciem gwiazd... a jednak dopada ludzi rowniez na innym polozeniu geograficznym...

po co to opisuje tutaj?

nie wiem... nie mam zbyt wielu czytelnikow, ktorzy mogliby czerpac jakies nwskazowki na zycie z tego nloga... nie ejstem zreszta ani filozofem, ani starym medrcem, aby udzielac takich wskazowek... ale moze kiedys ktos trafi tu przypadkiem i ta notka sprawi, ze da sobie i ludziom jeszcze jedna szanse... szanse ktorej ja sobie odmawialam... momentami umieranie wydawalo sie przyjemniejsze niz zycie w takim balaganie umyslowym...

kocham zyc... i teraz widze, ze moglabym wiele stracic... chce docenic kazda chwile i moment... i to nie ejst smetna i pograzona notka! to jest ta moja ostatnia szansa, ktora w koncu postanowilam sobie samej podarowac...



p.s.
przepraszam, ze nie odwiedzam Was juz... Przepraszam, ze tak dlugo mnie nie bylo... Dziekuje, ze jestescie i ze czasem jeden lub dwa komentarze sprawialy, ze czulam sie potrzebna! W odpowiednim momencie wroce w pelni, na razie jeszcze nie czas... Kilka cieplych slow bylo dla mnie (i jest zreszta nadal) niesamowitym kopem, aby zyc ale juz w lepszej formie. Dziekuje...





11:02 / 03.10.2006
link
komentarz (4)
bardzo dawno sie tu nie logowalam...

ostatnio a w sumie juz od dosc dawna trawi mnie pewien p[roblem... chyba zreszta nie tylko mnie... od kad pamietam, a pamietam dosc duzo, zaklocalo cos ten blogi spokoj... czasem kiedy myslalam o tym wiecej to sie nasilalo, a czasem na bardzo dlugo o tym zapominalam... niemniej jednak teraz jest to bardzo nasilone... wpadam w psychozy i jakos coraz ciezej mi sie zyje... zaciera sie granica dobra ze zlem i czasem sama nie potrafie odgadnac kolorow...

jest we mnie wiele tajemnic...

tak wiele, ze wyjscie niektorych z nich na swiatlo dzienne moglo by zabic nadzieje i wiare innych...

niekiedy mysle o sobie jak o puszcze pandory, dlatego jak najszczelniej sie zamykam... wczoraj kolejny cios...

myslalam, ze sama sobie z tym poradze, ale jednak to sie wymyka spod kontroli, trace rownowage i sama nie wiem czy chce utrzymac sie na linie, bo spadanie moze okazac sie duzo przyjemniejsze...

i dlatego wczoraj potrzebowalam kogos.... tego kogos kto wydawal mi sie najwazniejszy w swiecie... a byla tylko mama i to przez telefon... jest dla mnie ostoja... zawsze wie co zrobic i nie pokazuje slabosci... przy niej nawet te najczarniejsze dnii wydaja sie choc troszke sloneczne... jest dla mnie pewnym wzorcem, do ktorego chcialabym dojsc...

kto jeszcze byl przy mnie? moj maly krolis, ktory swoja malutka postura i zabawnymi skokami chcial rozladowac atmosfere... kto jeszcze? ech... byl jeszcze ktos... nie sadzilam, ze ebdzie chcial mi pomoc i dotrzymywac towarzystwa abym nie zasnela czekajac na swego ksiecia... po tym co mu zrobilam... byl moj ex... opowiadal o swojej ksiezniczce i chyba jest z nia szczesliwy...

cieszy mnie to, bo to dobry czlowiek, a ja go bardzo w zyciu skrzywdzilam... on mi wybaczyl juz dawno, a ja sobie nigdy... byl sam juz zmeczony, a dzisiaj musial rano wstac... jednak czekal ze mna... zagadywal, cos opowiadal o swoim terazniejszym zyciu i o rzeczach jakie sie u niego dzieja... robil wszystko aby pomoc...

ja tak dlugo czekalam na ksiecia... plakalam przed kompem i modlilam sie, aby wrocil ten ksiaze, w ktorym sie kiedys tak mocno zakochalam... wiedzialam, ze na niego zawsze bede mogla liczyc, ze on zawsze pomoze i wesprze o nic nie pytajac... i co? i nie bylo go... umarl, zgubil sie, schowal... nie wiem, ale moge powiedziec tylko tyle, ze go nie bylo...

zaczelam juz sie w sumie skupiac na nim i martwic czy cos mu sie nie stalo, ze moze powinnam zawiadomic jego rodzicow albo cos, bo on zawsze mial ze mna kontakt i nigdy mnie nie olewal... balam sie...

rano gdy tylko wstalam to pierwsze co zlapalam za telefon, aby dowiedziec sie, aby uslyszec ze wszystko ok... ani na gg nie bylo odpowiedzi, ani smska na dobranoc, ktorego czasem odczytuje dopiero rano, ani na dzien dobry, ani tel nie odpowiadal... tylko to pieprzone "abonent znajduje sie poza zasiegiem obszaru lub ma wylaczony aparat" i w kolko ta sama melodia, jak w jakims kiepskim kawalku nieudanego rapera...

zadzwonilam na domowy, aby od kogokolwiek uslsyzec ze juz ok, ze wszystko ejst dobrze... nikt nie o9dbieral... czarne scenariusze... zal ze nikt mi nie dal znac... bezsilnosc...

w koncu oddzwonil z fochem, ze kapal sie a kiedy zapytalam co robil wczoraj odpowiedzial, ze to nie moja sprawa...

tak by nigdy moj ksiaze nie odpowiedzial...

czuje zal, ciagla wilgoc w oczach i desperacje...

albo to sie zmieni, albo dla nas nie ma juz dalej wspolnej drogi...


jest mi bardzo ciezko i czuje sie sama jak palec na tym przeludnionym swiecie... pomocy...


21:52 / 24.06.2006
link
komentarz (7)
duzo sie dzieje...

nie wiem od czego mam zaczac opisywanie? moze od tych milych i milszych rzeczy... sesja sie skonczyla, mimo iz mimo all mala niespodzianka na wrzesien zostala... no coz...

niestety jest inna rzecz, ktora sprawia, ze wszystko staje sie jakies bez smaku i jakies wyblakniete...

bilet na samolot juz mam... lece w piatek 30 czerwca i oczy staja sie jakies krysztalowe, blyszczace, mokre...

ciezko mi, czuje sie jakas nieposkladana... umiejetnosc zatrzymywani czasu i magii staje sie najceniejsza umijetnoscia...



09:21 / 21.06.2006
link
komentarz (5)
Wczoraj minelo pol roku z moim bejbe...

jak jeden dzien? hehe... moze nie jak jeden, ale zlecialo bardzo szybko... tym bardziej, ze za jakis tydzien juz mnie tu nie bedzie...

wczraj tez pisalam egzamin z filozofii polityki, ktory poszedl mi srednio... moze dlatego, ze nie bylam na ani jednym wykladzie? n ale co zrobic, bo pomimo dobrych chceci to trafic na niego nie moglam ;-P myslalam, ze na egazminie chociaz zobacze z kim mam, a tu taki walek ;-PPP koles wjechal do wawy i egzamin przepowadzal ktos inny ;-P ale moze na poprawce dowiem sie z kim mnie zaszyt kopnal... ale monencik! jakiej poprawce?! ja musze to zdac!

a teraz musze cos porobic ciekawego, bo szoda dnia :-)

w piatek runda ostatnia...





07:36 / 14.06.2006
link
komentarz (6)
Chyba zaczyna sie nowy etap w moim zyciu...

jaki? inny, swiezy, lepszy...

Z moim love powoli wszystko wraca do normy, a raczej zaczyna szalec, bo oboje czujemy nasza milosc na nwo...
Sesja... hmmm... to co myslalam ze uwalilam z polotem zaliczylam na 4,5 a to raczej myslalam, ze zalicze mam na wrzesien... jeszcze dwa egzaminki przede mna i dwa zaliczenia... zobaczymy jak to bedzie... staram sie byc jednak dbrej mysli...

czuje sie jak Alicja w krainie czarow... czuje magie milosci i radosc z bycia razem...
jeszcze tak niedawno mialam w glowie mysli, ze nie chce aby on byl moim mezem, ze nie chce spedzic z nim przyszlosci... ciagle byly jazdy, tak wiec po co? po co marnowac cale zycie? a dzisiaj jestem coraz bardziej przeknana, ze jesli kiedys poprosilby mnie o reke to nie umialabym mu odmowic... nie chcialabym mu odmowic...

mam tylko nadzieje, ze jesli wyjade do de to ta magia sie nie skonczy...

a dzisiaj zobacze sie z ta moja pierdolka... i juz nie moge sie doczekac kiedy zobacze te lazurowe oczka i mordke mojego misia... :-)))




01:22 / 06.06.2006
link
komentarz (3)
dzisiaj znowu potok lez... az mi glupio bylo, tak bardzo okazalam sie slaba kiedy potrzebowalam jakies sily...
przytulil mnie i zapewnil, ze damy rade, ze wszystko bedzie dobrze...
moze to blef? moze klamal mnie? moze chcial tylko chwilowo mnie uspokoic?
nie wiem...

ale chce w to wierzyc, potrzebuje tej wiary... potrzebuje Jego...

gdybym mogla zrobic formata mozgu, gdybym mogla zapomniec o tym co dla mnie malo wygodne...

nie zawahalabym sie!

kazda zla chwile chce zabic pieknym wspomnieniem...

kazdy oczekiwany dobry moment, ktory nie nadszedl chce zastapic tym, ktory nadejdzie...

kazdy brak pieszczoty zastapie morzem pocalunkow...

tylko Jego niczym zastapic nie potrafie...




14:06 / 05.06.2006
link
komentarz (3)
znowu zle sny...

snilo mi sie, ze moj dziadek umieral, moj ukochany dziadzius...

ja szukalam wszedzie dla niego lekarstwa, aby go uratowac...
byla zima i bylo ciezko, dziadek wspieral sie na mnie...

potrzebuje gdzies wyjechac i wszystko zostawic... potrzebuje w koncu odpoczac i nabrac sil...

kazdego dnia walcze ze soba, aby otworzyc oczy i przezyc kolejny dzien...
kazdego dnia negocjuje ze soba warunki kolejnej walki...

zagubiona, zmeczona, zalamana...


22:43 / 03.06.2006
link
komentarz (3)
a mialo byc tak pieknie...

znowu kiedy chcialam aby bylo milo nakrzyczal na mnie...
czemu?
bo chcialam abysmy mogli sie troszke beztrosko posmiac...

zajebiscie!


00:10 / 01.06.2006
link
komentarz (4)
jestem chora, sesja sie zaczela, nauki mam w cholere ;-/


glupio marudzic tak na samym poczatku, ale ostatnimy czasy jestem w ogole wylaczona z zycia i nie mam nawet czasu pozagladac co sie dzieje u znajomych nlogowiczow... ech... jeden egzamin juz za mna, ale nie wiem jeszcze czy bedzie do przodu czy w plecy... jest ciezko... a w dodatku kreci mi sie w glowie, zatyka uszy i zapycha nos tak, ze sie odechciewa spac ;-/ ide do lozka cos poczytac, bo jutro ciezki dzien nastanie ;-/


trzymajcie kciukasy i niech w koncu bedzie dobrze ;-/




09:56 / 23.05.2006
link
komentarz (7)
boze jak ja cierpie!

i to na moje wlasne zyczenie... wspollokatorki chodza tylko za mna z przerazeniem w oczach i pocieszaja, ze teraz pocierpie ale pozniej bedzie juz dobrze, ze pozniej bedzie naprawde cudnie... tragedia... sama sobie wmawiam, ze teraz musze pocierpiec aby potem bylo juz dobrze, ze tak juz niestety jest...

moja mama gdyby wiedziala to by mi powiedziala, ze skoro jestem taka glupia to bardzo dobrze, ze moze w koncu sie naucze... ech... myslalam, ze juz moze dzisiaj bedzie inaczej... ze bedzie lepiej, a widze tylko ze najgorsze jeszcze przede mna... wytrzymam? hmmm... a jaki mam wybor?



wiatr mocno wieje na dworze... nadeszly ciemne chmury i chyba bedzie burza... ale to dobrze... troszke chlodu sie przyda...



07:08 / 22.05.2006
link
komentarz (2)
Cala noc czekalam na smska od mojego love. Tzn myslalam, ze dostane jakas odpowiedz. Od piatej juz nie spalam, bo myslalam, ze moze on juz tez/jeszcze nie spi i w koncu dostane tak wyczekiwana i upragniona przeze mnie odpowiedz. Godzina piata minela i nastala szosta, a wtedy dostalam Smska, ale z serwisu pogodowego. "Dzien dobry pogoda w Krakowie... ble ble ble"... No coz moja glupota nie zna granic i trzeba sie do tego przyznac. Zamiast sie wyspac i dzisiaj normalnie funkcjonowac, to ja czuje sie jakbym byla po dosc dobrej imprezie i spala co najwyzej godzine... Dobrze, ze chociaz serwis pogodowy o mnie nie zapomnial... faktycznie nie napisali mi nic na dobranoc, ale jak to milo budzic sie i przeczytac o poranku "dzien dobry" nawet kiedy ejst to tylko serwis pogodowy...



W zasadzie dosc niedawno zastanawialam sie nad zablokowaniem tych "smskow o poranku", ale z drugiej strony po takich nocach, kiedy czuje ze mam piasek w oczacz i czemu na wlasne zyczenie, utwierdzam sie w przekonaniu, ze nie moge tego zrobic. Dobrze, ze chociaz oni pamietaja... i mimo iz nic do nich nie pisze, oni zawsze odpisuja...






17:53 / 17.05.2006
link
komentarz (3)
ale jazda :-P

dzisiaj wymyslilysmy z Patrycja, ze idziemy na casting, tzn. ze ja ide bo Patrycja juz tam kiedys byla. No i co? hehhe... koles mi wkrecal, ze zabilam ALicje K. a ja mialam byc niewinna i sie bronic. Ale bylo smiechu potem! W ogole jaka jazda! Musiala zmierzyc sobie nawet obwod glowy! Bylo fajnie ;-) Mam nadzieje tylko, ze nie zadzwonia z propozycja aktow, bo w tej rubryce tez zakresilam "tak"... ups...









23:45 / 13.05.2006
link
komentarz (9)
wlasnie zdechl mi krolik...

a ja znowu rycze. moze to dziecinne, a moze wydac sie nawet smieszne, ale wali mnie to... mam wyrzuty sumienia, ze nie o wszystko zadbalam jak nalezy, ze czegos nie dopilnowalam...

jest mi zle i smutno... sama juz nie wiem czy chce miec jeszcze jakies zwierzatko... drugi krolik... chyba wystarczy juz... ;-((((

dlaczego ostatnimi czasy musze tracic wazne dla mnie rzeczy/osoby/etc?

wszystko bez sensu...

;-((((((((((((((((((((((((((((((




[']


20:50 / 09.05.2006
link
komentarz (6)
Ja chyba ciagle zyje a jakies dziwnej obludzie...

Zawsze myslalam, ze zapomina sie o tych negatywnych odczuciach/wrazniach/wspomnieniach... myslalam, ze czas je lagodzi, zaciera... Rok temu pracowalam w charakterze opiekunki pewnej starszej Niemki... bylam tam ponad dwa miesiace... w sumie to w Niemczech bylam jakies 2,5 miesiaca...

Fizycznie bylam niesamowicie odcieta od swiata, od znajomych, od niego... ale wewnetrznie? wszystko do mnie wracalo... aby to przetrwac w glowie wirowaly mi obrazy, obrazy nas... wspomnienia wspolnych chwil, ktore byly jednak skrzetnie skrywane i nikt by mi w nie nie uwierzyl... Pamietam wszystko. Kazda piosenka w radiu o tonacji nieco bardziej romantycznej sprawiala, ze czulam parazliz... Bylo mi ciezko, a nawet bardzo. Nie mialam wakacji, a potem jak wrocilam to i tak bylo zle. Bynajmniej nie chcialam tego miejsca juz nigdy widziec. Przypominalo mi o zbyt wielu krzywdach. Kiedy wyjezdzalam stamtad bylam szczesliwa.

Na lotnisku czulam jak moj poziom adrenaliny wzrasta. Czulam, ze wracam i to po dlugiej przerwie. Balam sie, ale tez szczescie we mnie bylo. Taka iskierka radosci, ze bedzie dobrze, ze zaczne zyc normalnie. I co? I nic. Wrocilam, okazalo sie, ze nie bedzie dobrze, wiec cala nadzieje pokladalam w Krakowie. Zmienilam miasto, zmienilam otoczenie, zmienilam siebie. Nie chcialam juz nigdy wracac do przeszlosci, nie chcialam nawet myslalmi musiec o tym myslec. Raz potem z Markiem tylko o tym rozmawialismy i nie bylo to dla mnie latwe, nie wiedzialam jak mam dobierac slowa. Ale po tej rozmowie myslalam, ze mam to za soba.

Chcialam wszystko wymazac z pamieci, moje obawy, strach i ten pieprzony zal...

A tu zajebista niespodziewanka z rana... Mama dzwonila do mnie i mowi mi, ze ona nie wie jak ja sie zapatruje na to, ale jesli Anglia mi nie wypali to ja musze juz wiedziec... Bo do tej pracy i tak jest duzo chetnych, wiec trzeba dac odpowiedz... A czas nagli... Niespodziewanka jest jeszcze taka, ze mam jechac w tamto miejsce, tzn trzy domy dalej... Boze ja tak strasznie tego nie chce...

Obawiam sie, ze posypie sie nam z Markiem. Ze w zeszlym roku duzo sie zmienilo miedzy nami przez taki wyjazd i boje sie, ze tym razem tez tak bedzie... A poza tym przypomne sobie wszystko to o czym nie chce juz pamietac...

Co robic mam? A musze sama zaplacic za to czesne, tak jak umawialam sie z rodzicami na samym poczatku... A przeciez nie rzuce studiow... Co robic? Rozbita i zdolowana... Nienawidze tego uczucia... :-(((





23:29 / 03.05.2006
link
komentarz (3)
Ponownie wróciłam do Krakowa.
Jazda w pociągu pozwoliła mi na dokończenie czytania "Zahira" Paula Coelho. Mimo iż polskie tory nie są położone idealnie i pociąg co chwile skacze na nich to nie mogłam oderwać oczu od kolejnych liter, słów, zdań... Książka według mnie nie jest jakimś wielkim przebojem. Hitem sezonu. Nie. Powiedziałabym wręcz, że czytalam o wiele lepsze dzieła tego autora. Zahir jednak jest cztmś co prowadzi przez życie, co sprawia, że na niczym innym nie możemy swobodnie skupic uwagi. Zawsze jest to coś co zaprząta naszą głowę, umysł i ciało...

Wnikliwość, gwałcenie każdego nastepnego akapitu, wdzieranie się w toczącą się fabułę... Opanowała mnie wręcz jakaś zachłanność i może nie na same słowa, może nie na same zdania, ale na treść, na wiedzę ktorej tak bardzo potrzebuje...

Czy zmieniło to coś w moim życiu?
Na razie kompletnie NIC. A czy zmieni? Hmm... tego nie wiem. Jest jednak coś co dzieki tej lekturze zrozumialam. Banały jakoś najtrudniej do nas trafiaja, może dlatego że są zbyt banalne, aby sie głębiej nad nimi zastanawiac? Może tak bardzo człowiek szuka egzotyki, że w sumie nic nie potrafi stosownie pojąć?

Robię błędy. Mase błędów! Potem godzinami zastanawiam się nad rozwiązaniem, nad naprawą tego co jest nie takie, co się zepsuło...

Dzisiaj otrzymałam dość ostry policzek od życia (?!) No tak. Nazwijmy to 'życiem'. Jakoś od dawna, a conajmniej od pewnego czasu, czułam że to się może stać. Mimo to bardzo chcialam, żeby nie doszło do tego, wierzyłam że mam jakieś nadprzyrodzone siły, które będą w stanie to pochamować lub odwrócić bieg... No ale niestety... Usłyszałam to co było dla mnie najgorszą rzeczą.
Nie ma już granic. Nie ma już barier. Nie ma szacunku ani miłości. Jest bezkresna wolność słowa...

W pociągu było kilka par... Trzymały się za ręce... Całowały... Rozmawiały o wspólnej przyszłości... Na peronie, jeszcze zanim wsiadłam do pociagu też tak było... A ja? A ja co? A ja czuje zal! A ja nie rozumiem, w ktorym momencie aż tak się pogubiliśmy. A ja nie wiem kiedy i w ogóle czy uda odnaleźć się nam siebie nawzajem... A ja tęsknie, ale i nienawidze... A ja nie wiem dokąd zawiezie mnie pociąg, do którego wsiąde kiedy moje siły i psychika powiedza "DOŚĆ!" A ja nie wiem, czy mój zahir nie sprawi, że aby nauczyć się go znowu kochać i wymazać to złe co było nie bede musiala 'pomylić' pociągów... Zamiast do domu pojade szukać spokoju... Pojade szukać dla nas przebaczenia, abyśmy mieli jeszcze jedną szansę by uczyć sie miłości... By uczyć się cieszyć każdą chwila, by każda wspólnie wykonywana czy doświadczana rzecz była momentem niezapomnianym, by w oczach znowu zapalily się te płomienie... By móc na nowo powiedziec "Kocham Cię" i nie czuć żalu... By na nowo sobie zaufać...

Czasem trzeba się zgubić, aby moć się odnaleźć...




11:12 / 27.04.2006
link
komentarz (3)
kolejny wykrecony sen...

najpierw mi sie snilo, ze koles od dziennikarstwa chce sie ze mna przespac i przychodzi do mnie do domu w nocy... a ja nie wiem co robic, probuje uciekac, az w koncu zaczynam piszczec i moi rodzice sie budza.... grrrr....

drugi tez dziwny, bo snila mi sie moja zmarla ciocia, ze wracalalm z nia ze spaceru do siebie do domu i ona biegnie po schodach, a ja do niej ze widze, ze jest w swietnej formie... a ona do mnie ze przeciez ja wiem, ze ona ma raka... a ja ze tak, ale widze poprawe... ona tylko znaczaco sie do mnie usmiecha i mowi, ze ona niedlugo umrze, ze obie to wiemy, a ona to po prostu czuje... ale byla spokojna... i czekalysmy u mnie w kuchni na mojego Marka, bo ona przed smiercia bardzo chciala go poznac...

najgorsze jest to, ze ja sie obudzilam i bylam wrecz pewna, ze ona nadal zyje... dopiero po kilku chwilach zrozumialam, ze to byl niestety tylko sen... jestem pewna, ze moja ciocia caly czas jest kolo mnie... czuje jej obecnosc i wiem, ze pomoze zrobic mi to wszystko co kiedys obie zaplanowalysmy...

tak chcialam sie tym podzielic z Markiem, ale on chyba ma jak zwykle cos wazniejszego do zrobienia/zalatwienia/sprawdzenia etc. no nic... opowiem to ludziom, ktorzy naprawde na to zasluguja... bo sen byl tak realistyczny... po kazdym takim snie jestem duzo spokojniejsza... wiem, ze ktos zawsze przy mnie jest i nie koniecznie musi to byc Marek...





10:38 / 26.04.2006
link
komentarz (1)
kurcze, ale mialam sen!

snilo mi sie, ze bylam w ciazy i urodzilam malego chomiczka. Urodzilam go rano, a wieczorem bylam na jakis basenach w de. Bo zabralam tam Marka jako prezent urodzinowy. Bylo tam wielu mezczyzn i kazdy chcial aby tn chomiczek byl jego. Ja wieczorem juz kapalam sie w basenie i nikt nie mogl uwierzyc, ze rano rodzilam. Potem niby moj tata wzial go pod kran do lazienki, bo chcial zrobic mu chrzest. A ja krzyknelam mojej siostrze, ze bedzie chrzesna. Wiem, ze we snie nie balam sie wody i plywalam, nurkowalam etc. robilam wszystko to co blokuje mnie przed zrobieniem na jawie...


Sen zaliczam do tych najbardziej odstrzelonych.

Ale najwazniejsze jest to, ze moj mezczyzna ma dzisiaj urodziny, dlatego skladam mu po raz kolejny zyczenia, ale tym razem tutaj. STO LAT KOCHANIE I ABYS ZAWSZE BYL ZE MNA SZCZESLIWY :-**********************************~~~~~~~~~~~










15:25 / 15.04.2006
link
komentarz (1)
wczorajszy dzien byl calkiem dziwny...

zero skupienia, zero kojarzenia czy myslenia przyuczynowo-skutkowego...
juz czasem, az sie balam co w tej mojej glowie siedzi...
ciagle mialam jakies ciarki, jakis strach w sobie...
na szczescie dzisiaj ejst juz dobrze i jestem duzo spokojniejsza :-) moje kochanie bylo ze mna i z siostrzencem w kosciele jajka swiecic...

tylko strasznie mi sie chce spac, bo rano musialam wstac, aby upiec obiecane ciasta... chetnie poszlabym juz kimac, ale niestety w tym domu sie nie da ;-/

ide chociaz cos poczytac...

a wszystkim Wam zycze WEsołego Alleluja!!!







11:34 / 11.04.2006
link
komentarz (1)
kolejny brzydki sen.

tym razem znowu zdjecia i uciekalam przed moim chlopakiem, wlasnie przez te foty, ktore w zasadzie zobaczylam przypadkiem... byl na nich z inna i to w hmmm... jednoznacznej sytuacji... potem szukalam sztuccow, talerzy etc. na moim starym mieszkaniu, a potem bylam na jakies bardzo waznej imprezie meidzyuczelnianej i stalam ze sztandarem... grrr... brrr... fujjj... nienawidze takich snoof!!


a w dodatku pospalam tyle co nic ;-/ cala noc bylo mi mega zimno, mimo iz ogrzewanie dziala i to bardzo dobrze a ja lezalam pod koldra, to z nieznanych mi przyczyn bylo mi zimno jak jansy gwint :-/ dziwna sprawa...


ok zmykam myc okienka...



zycie jest ciezkie!



11:00 / 10.04.2006
link
komentarz (1)
ale mialam okropaśny sen!
snily mi sie zdjecia i jakis wielki zal pewnej osoby, ze cala sprawa niby zostala przemilczana, ze ja pominieto etc. zdjecia byly piekne, a byly wspomnieniami tej osoby. a ja w ogole zobaczylam to wszystko jak zwykle przez jakis tam przypadek i najpierw podziwialam jakie piekne foty, a potem doszuukalam sie tresci do nich zalaczonej. brrr...


nigdy wiecej takich snoof, bo ryja mozg!

ja w zasadzie dopiero wstalam i pierwszy raz od bardzo dlugiego czasu mialam taka zajawke, ze jak sie obudzialam to nie wiedzialam gdzie ejstm i co robilam dzien wczesniej, taka kilkuminutowa amnezja. very dziwne uczucie...

dobra ise sie wykapac i cos zrobic, bo misiek ma byc za jakas godzinke na kawie, bo chce wiedziec jak wygladam, bo wczoraj farbowalam kolor i wyszedl mi jakis taki grrr... no comments... jedyny pozytyw jest taki, ze nie widac odrostow ;-P



10:43 / 07.04.2006
link
komentarz (3)
oj dzialo sie wczoraj dzialo :-)))))))))))))


wczoraj moja grupa zrobila sobie imprezke... w zasadzie ciagneli mnie juz od dwoch tyg, abym w koncu sie z nimi gdzies wybrala, ale ja w sumie mialam milion wymowek i tym razem pewnie bym nie poszla... ale... no wlasnie :-) znalazlo sie to 'ale'... kiedy mialam wizje przed oczami siedzenia w domu przy kompie i nie majac nawet z kim pogadac, bo wszyscy sie bawia to mimo iz mi sie nie chcialo poszlam :-)

bylo swietnie!
akurat w rdzy byla impreza tylko dla ludzi z mojej uczelni, wiec duuuuuzo znajomych buzi :-) dawno sie az tak dobrze nie bawilam :-) ale co ja tu bede opowiadac ;-P

kolo drugiej wrocilam do domu z mysla, ze rano wstane na angielski, tylko ze jakos nie wyszlo... hhahahaa...

wbilam na gg bedac pewna, ze nikogo nie ebdzie, ale zrobilam to juz chyba bardziej z przyzwyczajenia...

a tu co?
kumpel do mnie sie oddzywa z taka radoscia, ze ejstem...
on wlasnie wrocil z imprezy firmowej i byl w podobnym stanie co ja ;-P kazal mi szukac kom... znlalzlam a on zadzwonil... w zasadzie rozmawialismy jakies pol minuty, ale opowiedzial mi pewna historie i musze przyznac, ze zrobila ona na mnie wrazenie... nie wiedzialam co mam mu powiedziec, bo centralnie mnie zatkalo... heh... to taki super uczucie jak ktos na ciebie czeka, jak sie wie ze ejst sie ejszcze komus potrzebnym...

tak wiec tym sposobem swietnie zamknelam wieczor i polozylam sie spac... wczesniej zrobilam sobie jeszcze spacer po krakowie, moze to nie byl najmadrzejszy pomysl w nocy samej lazic, ale ja czulam sie tak blogo i bezpiecznie...

potem moglam spokojnie zasnac... wszystkie potwory odeszly a ja spalalm tak spokojnie :-)
w koncu Marcin na dobranoc musial m obiecac, ze jestem ksiezniczka i wszystkie bajki dobrze sie koncza :-)






23:54 / 05.04.2006
link
komentarz (3)
dlugo sie nacieszylam moja euforia...

ktos spuscil mnie z kiblem, wiec po chuj na niego czekalam jak jadl kolacje czy szedl sie kapac? zeby w koncu tak czy siak zostac sama na necie? jestem zbyt naiwna... ale chuj z tym, mam dosc czekania do 21, aby w koncu nadszedl ten moment...

ktos ma mnie w dupie? to czemu ja sie mam przed nim kajac?




jestem zawiedziona, rozczarowana, zla i przede wszystkim zszokowana co sie stalo z czlowiekiem, ktorego tak strasznie kochalam?






22:17 / 05.04.2006
link
komentarz (0)
kocham go... i nie chce przestac...

:-*********************~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~






09:44 / 02.04.2006
link
komentarz (2)
jestem juz na nowym mieszkanku...

jest w miare ladne i mam nadzieje, ze w tym roku akademickim nie bede musiala sie juz nigdzie przeprowadzac, bo naprawde mam juz tego serdecznie dosc!

jedno co moze pozytywne z tej calej stuacji, to to ze nowe wspollokatorki nie zaostaja zawsze, a raczej malo kiedy sa w krakowie na weekend... nie chodzi o wolna chate, tylko ze kazda zyje swoim rodzinnym miastem, a tym samym chyba nie za bardzo ma ochote sie czepiac... wydaje mi sie wrecz przeciwnie, ze bardziej zlewaja na wiekszosc rzeczy, no ale ja nie o tym chcialam pisac...

w piatek przyjechal Marek i jak na razie zostalismy az do dzisiaj... tzn jeszcze jestesmy w krakowie... piatek byl super, sobota do poludnia tez, a potem znowu sie cos posypalo... on przyzwyczajony do tego, ze zawsze obejmuje stery nie zawsze jest sobie w stanie uswiadomic, ze ja tez chcialabym miec cos do powiedzenia... taki boski zaplanowalismy wieczor... i co z tego? zjedlismy kolacje i kazde z osobna poszlo sie wykapac i nyny... a tak bardzo chcialam abysmy spedzili jeden wieczor sami w domu, abysmy mieli na to czas by zajac sie tylko soba... mimo iz mam nieco wiecej sil niz wczesniej to i tak nie wiem jak je ulokowac, co zrobic aby bylo dobrze... bo kiedy wydaje mi sie, ze juz najgorsze za nami zawsze sie cos spieprzy...

bezradna...




11:11 / 26.03.2006
link
komentarz (8)
nie za bardzo wiem co powinnam napisac...

to byl jeden z najgorszych weekendow w moim zyciu.
A zeby bylo zabawniej to jeszcze sie nie skonczyl,
a ja musze dzisiaj wracac gdzies gdzie marze by juz
nie musieic byc... Kiedy mysle o tym jak przez caly
poprzedni tydzien odliczalam dnii, aby w koncu nadszedl
obecny weekend... ech... to zalosne... jak caly tydzien
staralam sie zajac czas tak, aby w koncu minal... czuje
sie jeszcze slabsza, czuje ze juz nie wytrzymuje.
Nie wiem jak bedzie dalej, nie wiem czy bedzie jakies
dalej. I jak zwykle nie mam nikogo przy sobie, kto
moglby mi pomoc, kto by chcial pomoc. Tak starsznie bym
chciala napisac tutaj w koncu cos z usmiechem na buzi,
cos naprawde smiesznego i fajnego, co czytajac za jakis
czas przywolam to mile laskotanie gdzies wewnatrz
i poczuje jak pracuje mi przepona...

w nocy znowu koszmary... budzialam sie kilkakrotnie...
sama juz nie potrafilam rozgraniczyc co jest jawa a co
tylko snem...

az tak bardzo zle jak teraz to chyba nie bylo mi od
wakacji... nie potrafie sobie z tym poradzic...
i znowu ten zal sciskajacy za gardlo...


balansuje na skraju... czy utrzymam roznowage i nie spadne?





22:57 / 23.03.2006
link
komentarz (3)
To byl dla mnie bardzo ciezki dzien...
Kilka razy w ciagu jednego dnia bylam na skarju zalamania.

Łzy momentami same mi plynely... jestem bardzo zmeczona,
a jednak nie moglam zasnac popoludniu. Mialam bardzo
wysokie chyba cisnienie bo slyszalam jak krew pulsuje mi
w skroniach i tetnicach. Ciemno przed oczami, zawroty
glowy i dlaej ten bol w plecach, chcoiaz teraz juz calkiem inny... Widze, ze nerwy mi puszczaja...
Byla jazda z mieszkaniem, troche sie nasluchalam
i to calkiem przypadkiem o mnie od wspollokatorow....
I dwa miliony innych rzeczy, o ktrocyh juz nie bardzo mam
ochote gdziekolwiek pisac...

znowu rycze...
zawse wtedy czuje sie jak kretynka, jak ostatnia idiotka

ale przysiegam, ze juz nie wytrzymuje...
towarzyszy mi straszne napiecie ostatnio, a dzisiaj to
siegnelo wrecz zenitu... potrzebuje kogos kto teraz ze
mna bedzie, kto zrozumie...

ech... ide suszyc wlosy i sprobuje zasnac... juz wiecej
dzisiaj nie wytrzymam, przeciez i tak nie moge
opanowac emocji... wszystko jest jakos nie tak...



08:32 / 22.03.2006
link
komentarz (3)
Noc byla ciezka... w sumie to jestem bardzo niewyspana, bo podswiadomosc nie dawala mi spac. Jakos zle, jakos nie tak... Zreszta nie wiem po co i na co to pisze... Czasu coraz mniej, a problemy sie nawarstwiaja... znikam stad, bo sama obecnosc tutaj mnie doluje, a chocby nie wiem co to musi byc piekny dzien! nawet jesli pogoda za oknem wskazuje inaczej...



19:40 / 12.03.2006
link
komentarz (4)
Juz od dawna zabieram sie za napisanie czegos
nowego na tym nlogu, ale jak to ciagle ostatnio
bywa brakuje mi czasu na wszystko. Sama nie wiem
czemu tak sie dzieje, bo kiedy tylko zdaze
uporac sie z jedna rzecza czeka juz na mnie
pietrzaca sie ilosc obowiazkow "do zalatwienia
na wczoraj". Moze dzieki temu ciagle cos
sie w moim zyciu dzieje, moze to wlasnie
dlatego zaczynam czuc, ze wbilam na odpowienie
tory i ze nie tak szybko wysiade z tego pociagu.


A co takiego sie stalo? Hmmm... sama nie wiem od
czego zaczac a jesli juz zaczac to czy w ogole
warto? Pewne jest to, ze zycie mnie nie oszczedza.
Po raz kolejny bede zmieniac adres zamieszkania
w Karkowie. Dlaczego? No to dosc przykra sytuacja,
ale w skrocie mowiac moim wspollokatorom zaczelo
odwalac. A moze dopiero teraz rzeczywiscie
zaczelam to zauwazac? Sytuacje z ostatnich
kilku dnii byly na ostrzu noza, a ja czuje ze
etap mieszkania z tymi ludzmi w tamtym konkretnym
miejscu powinien sie juz skonczyc. Moze gdzies juz
za dwa tygodnie bede sie urzadzac na nowo.
Sama siebie podziwiam, ze pomimo akcji jakie mnie
spotkaly w tym moim miescie marzen dalej w nim trwam.
To chyba ta upartosc, ktorej nie moge sie pozbyc...
a moze i nie chce?


Tak czy owak widze nowe pozytywy jakie na mnie czekaja.
Bedzie ciezko, ale caly czas jest i jakos sie nie
poddaje. Chociaz klamstwem by bylo stwierdzenie,
ze nie mialam chwil zwatpienia i ze czasem
nie plakalam w poduszke jak juz nikogo nie bylo
i nikt nie widzial...

Jednak cos juz zyskalam. Pierwszy semestr zamkniety.
Tzn. ostatni wpis do indeksu powinnam miec w piatek
i jesli kolega nie zawiodl to we wtorek zloze indeks
w dziekanacie. Poznalam cala mase nowych ludzi.
Jednych naprawde niesamowitych innych nieco mniej.
W koncu ksztaltuje siebie, swoj swiatopoglad i tworze
jakies podwaliny tego co bedzie w przyszlosci.
Ucze sie pokory i wytrwalosci i mimo iz przy moim
temperamencie nie jest to latwe to widze postepy.
Czasem ktos lub cos sprawia, ze musze zrobic krok
w tyl, ale jednak chwile potem wykonuje dwa do przodu.
Przede mna cholernie ciezki tydzien. Czuje,
ze nie bedzie latwo, ale wiem ze tylko w sytuacjach
typu extreme czlowiek jest w stanie najwiecej sie
nauczyc.

Jakby nie bylo dupa zawsze bedzie z tylu!





**********************************************************************************************************
22:25 / 23.02.2006
link
komentarz (15)
moje male/wielkie smutki jakos na szczescie mi minely...

wczoraj jeden ze wspollokatorow konczyl 22 urodziny, wiec bylo nice...
wypilismy pare szampanow, winko domowej roboty i na balkonie zrobilismy grill'a
generalnie kazdy byl lekko 'zapruty' i smiechu bylo duzo...

dzisiaj natomiast dzien wcale nie taki zly...
no omijajac fakt ze o 19 zrobilam sobie przejazdzke na uczelnie...
mialam miec aerobic i w sumie juz sie nawet bojowo na niego
nastawilam, a tu masz ci los... odwolali mi go ;-/
no ale co tam... co mnie nie zabije to mnie wzmocnii...

i jeszcze moj tata... hahha... to jest gosc warty poswiecenia wiekszej uwagi tutaj...
siedzi sam w domu, wiec odpala kompa...
potem tworzy jakies cuda na nim...

no i dziiaj mi sie chwalil, ze sam doszedl do tego jak robic przelewy
i ze on sam daje sobie swietnie rade...
fascynujace w tym wszystkim jest to, ze nikt mu nic nie pokazuje...
myslalam, ze jego rocznik jest na kompy i technike troszke anty...
a tu masz takiego klopsa babo :-P
hahhah... potem chwalil mi sie co wygooglal sobie
chyba moge byc z niego dumna?

:-)

a u mnie?
no w sumie jutro znowu wracam do domku, bo w weekend szkola...
i w niedziele juz musze tutaj moj ukochany krakow znowu przywitac...
na szczescie potem mam weekend, ktory trwa od poludnia w piatek do popoludnia we wtorek...
moze wtedy ja i moje love spedzimy z soba nieco wiecej czasu...
jak na razie trzeba czekac...
ale najwazniejsze, ze moja energia do zycia wraca :-)

znowu widze sens :-)



dziekuje kochani za ostatnie komentarze...
az sie cieplej robilo na serduchu, jak czytalam, ze ejst ktos ze mna kto wspiera...
wielka buzka dla Was :-*)





--------------------------------------------------------------------------------------------------
22:43 / 21.02.2006
link
komentarz (4)
jest mi po prostu tak jakos zle... :-(

czuje sie niekompletna...




03:29 / 21.02.2006
link
komentarz (5)
dzisiaj to byl jednak zly dzien...

w sumie od samego rana czulam, ze wole go przespac...
spalam z przerwami na posilki w sumie gdzies do 18...
nie mialam sil, nie mialam checi do zycia, nie potrafilam sie cieszyc
swoja obecnoscia jeszcze tutaj... jeszcze z miskiem...
w sumie spotkalismy sie i zapowiadalo sie bardzo milo
nie wiem jak to jest, ale ciagnie nas do siebie,
nie potrafimy wysiedziec spokojnie i co tu duzo mowic?
po prostu bardzo go kocham i chce byc tak blisko niego jak tylko sie da...
a ze da sie dosc blisko, tak tez prawie bylo...
no wlasnie... PRAWIE... ja robilam all aby sie dalo,
a misiek inaczej zinterpretowal to i pozegnalismy sie w zlosci...
w zasadzie to ja nie czekalam az wyjdzie
tylko ze lazami w oczach pobieglam do swojego pokoju...

duzo by tu pisac jeszcze, ale final bynajmniej byl taki,
ze on wrocil a ja nie powstrzymalam lez...
oczywiscie zachowalam sie tak jak na dzielnego harcerza przystalo...
odwrocilam glowa myslac, ze moze nie zauwazy tego...
jednak miska nie tak latwo zrobic w jajko i cholera jedna
wszystkiego sie domyslil...

koniec koncow dzien zakonczylismy wlasnie przed chwila i bylo nice...
jednak generalnie rzecz biorac dzien nie byl dobry
i mimo wszystkich bogow nie chce aby sie kiedys powtorzyl...

a teraz znikam kimac, bo jutro a w zasadzie dzisiaj czeka mnie krakow city i pierwsze cwiczenia z makroekonomii...

brzmi jak klątwa, dlatego nie ryzykuje i ide gromadzic sily...





-------------------------------------------------------------------------------------
00:04 / 20.02.2006
link
komentarz (2)
bardzo zapracowany weekend...
tzn. w koncu sobie chociaz troszke odbilam to wszystko
na co nie moglam sobie pozwolic przez czas sesji...
w sumie sesja mi sie jeszcze niestety nie konczyla,
bo jestem dwa egzaminy w plecy, ale troszke odpoczelam
od tego wszystkiego... mialam szalec cale ferie,
a jedyne co z tego wyszlo to to, ze bylam zaziebiona
i nie nadawalam sie do zycia... miejmy nadzieje, ze
juz bedzie lepiej...

a weekend? very good ;-] spedzony z moim mezczyzna...
jak cudnie jest mi klasc sie kolo niego i wiedziec, ze rano walsnie jego zobacze... to bylo boskie...

i dziwne w tym wszystkim jest to, ze powinnam byc w pelni szczesliwa, a jednak pewna wewnetrzna obawa nie daje mi spokoju...
cos mnie trapi, tylko ciezko jest mi jeszcze zlokalizowac co to jest...

oby szybko przeszlo i w pelni pozwolilo sie cieszyc tym co mam, a mam bardzo wiele :-)




------------------------------------------------------------------------
00:32 / 17.02.2006
link
komentarz (5)
wlansie mi sie przypomnialo co mi sie snilo poprzedniej nocy... szkoda, ze wczesniej o tym sobie nie przypomnialam, bo wiedzialabym lepiej jak sie zachowac i czego sie spodziewac... bo jedynie sceneria snu byla inna i lekko inna fabula, jednak przeslanie dokladnie to samo... troszke spoznione...




02:01 / 16.02.2006
link
komentarz (1)
no i teraz wspolna choroba, ktora kladzie nas oboje do lozka... nie moi mili, tym razem nie chodzi o milosc! niestety ja sie zaziebilam i jakos sie doleczyc nie moge i tym samym moje bejbe dostalo to samo od losu... jednak wymiana ustrojow to nie zawsze jest dobry pomysl ;-/ obysmy tylko szybko z tego wyszli...





20:30 / 13.02.2006
link
komentarz (0)
filozofia zaliczona :-)

w czw beda jeszcze wyniki z wstepu do nauki o panstwie, prawie i polityce... w sumie moze byc z tego tez ciezko... no ale zobaczymy...

mam teraz tydzien ferii, czyli czasu na odpoczynek i nabranie sil. No cóż ja jednak mogę za to? Złapało mnie to cholerne przeziębienie ;-/ trochę żałuję, że nie spędze tego czasu inaczej... nie odetchnę tak jak tego potrzebuje... kicham, kaszle, smarkam... ech... tęsknie za wiosną!!!!

chce, aby zima sie juz skonczyla i zaczela sie wiosna!

no i przede wszystkim, aby bylo juz po sesji...

no nic... bede czekac...

a teraz ide zrobic sobie herbatke...






03:49 / 11.02.2006
link
komentarz (0)
to byl ciezki dzien dla mnie... ten egzamin i w ogole...

bylam taka zla, taka nabuzowana negatywnymi uczuciami, ze polozylam sie spac, aby kogos nie zabic...
zapomnialam, ze umowilam sie z Markiem na 21 i nagle sie budze a tu prawie 21.30 no i wylatuje do taty do pokoju, a tu co? okazuje sie, ze panowie siedza sobie spokojnie w fotelach i konwersuja sobie ;-P hehehe... bylam tak zaspana i zmeczona, ze nie moglam dojsc do siebie...
potem podobno zasnelam przy moim kochanie kilka razy, mimo iz mi sie wydaje ze mialam tylko zamkniete oczy...
no a na koniec jazda ;/ znowu sie nie zrozumielismy i glupio wyszlo...

kocham go... to klapouszne stworzenie jest dla mnie najwazniejsze, tak bardzo chce aby bylo juz dobrze...

uwielbiam czuc zapach jego skory i patrzec w te niebieskie oczy, to tak jak by kawaleczek nieba pochlanial moj wzrok...




17:44 / 10.02.2006
link
komentarz (0)
ale jestem wkurwiona!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

caly dzien mam zjebany! suka z mikro mnie uwalila, bo nie lubi naszego roku, a podroz do domu ktora powinna trwac lekko ponad dwie godziny pokonalam w cztery!! chuj mnie stzela i ryczec mi sie chce... wszystko mnie drazni...

jestem zla, zmeczona i kurwa rzucam piorunami!!!!



00:42 / 10.02.2006
link
komentarz (0)
jak ten czas leci...

jutro ostatni egzamin, bynajmniej mam taka cicha nadzieje... no i wieczorem relaxik, bo moje klasa z technikum sie spotyka... nie wiem w jak okrojonym skladzie ebdziemy, ale cos czuje ze bedzie fajnie :)

w weekend niestety/stety zaczyna mi sie juz drugi semestr drugiej szkoly, wiec odpoczne w sumie dopiero w poniedzialek... no ale sama tak wybralam jakis czas temu i nie zaluje w sumie :-) ok zmykam cos porobic juz na ta w zasadzie dzisiejsza filozofie i spakowac torbe, bo zaraz potem jade do domciu :-)

dobranoc :-)))))))))))

potrzebne mi kciukaski i troche szczescia...




12:27 / 09.02.2006
link
komentarz (0)
no to kolejny egzamin za mna... jak poszlo? w sumie trudno stwierdzic, bo wczesniej mialam bardzo pozytywne odczucia i oblalam, wiec nie jestem w stanie kompletnie nic naswietlic... no ale to juz za mna, wiec nie ma sie co rozwlekac... jutro jeszcze filozofia i jesli wszystko co napislam pozaliczam, to mam po sesji...

wczoraj wydarzyla sie sympatiko akcja :-) jade sobie autobusem z moja Kasia i Kuba... i spiewamy jakies zryte piosenki ;-P i nagle SMS... hmmm... czytam a tam co? moja mamcia z niemiec do mnie smska wyslala! hahha... jak milo :-) w koncu sie nauczyla, chyba musi jej sie bardzo nudzic skoro zaczyna powolutku kumac techniczne sprzety... potem jak bylam u Kasi ugotowalysmy sobie pyszny obiadek i zabralysmy sie do ksiazek... no tak, ale za dlugo to nie potrwalo, bo zrobila sie imprezka, wpadlo pare osob no i wszystko jasne :-P powiem moze tak... alkohol jeszcze zostal :-P bynajmniej ja sie chyba naprawde przejelam tym, bo cos kolo pierwszej przypomnialam sobie (juz zreszta lekko rozesmiana) ze mam egzamin i zniknelam wszystkim do ksiazek... jak mnie znalezli a ja z kasiazka na kolanach to bylam polewem nr jeden... no ale dzieki temu Kasiak spisal dzisiaj na egzaminie wszystko ode mnie i sa nadzieje, ze zaliczymy... chociaz jak juz wczesniej napisalam mam mieszane odczucia i nie jestem w stanie nic powiedziec...

ok my tu gadu gadu a ja musze znikac kimac, bo jutro kolejny egzamin i modle sie, aby byl to juz ostatnii w tej sesji!!!!!!!!!!! trzymac kciukasy!!!!!!!!!!!!!





00:35 / 08.02.2006
link
komentarz (0)
powoli odzyskuje stan ducha i spokoju...

teraz zanurkuje w lozu mym i mam wszystko w dupci ;-) przeciez takich troje jak nas dwoje to nie ma ani jednego! ;-) sialalala sialalala in the mooooorning...



19:45 / 07.02.2006
link
komentarz (0)
chwila radosci i drobnej pieszczoty :-)
jako jedna z 60/160 osob zdalam wczorajszy egzamin z demografii i statystyki... ciesze sie bardzo tym bardziej, ze po raz kolejny zdawalam na czuja... wiec chyba nie jest zle, bo osoby ktore poswiecily na to duzo wiecej czasu niz ja oblaly... dzisiaj jestem po kolejnym egzaminie, ktory niestety nie powalil mnie na kolana... tzn wyniki pewnie nie beda dla mnie jakies cudne, bo poszedl srednio, no ale trudno... czekaja mnie jeszcze dwa w tym tyg, wiec jestem na polmetku... jutro chwila wytchnienia i dalej sajgon... marza mi sie ferie... lezakowanie z dupa do gory i zastanawianie sie do jakiego klubu dzisiaj nogi mnie zaprowadza... jestem zmeczona... zmeczona zyciem, egzaminami i calym tym zamieszaniem... jak na razie w tej sesji bede zdawac generalnie 10 egzaminow... chyba komus sie cos popierdzielilo w glowce...






23:13 / 05.02.2006
link
komentarz (0)
piejo kury piejo ni maja koguta :-P

hahaha... wlasnie moja zakrecona wspollokatorka oblookala http://www.karaoke.neostrada.pl i tym spoosbem zamiast uczyc sie do kolenych egzaminow w tej sesji siedzialysmy i spiewalysmy wszystkie wsiowe piosnki (nie urazajac kultury wiejskiej) :-PPP hahaha...

widze jednak, ze cos mi zapal sie szybko ostudza i to przez mysl, ze przede mna jeszcze tyle zakuwania... jutro kolejny egzamin w tej sesji... jak dobrze licze to szosty... a ja ledwo co liznela material jaki mam zdawac... brakuje mi juz checi, zapalu i energii... ostatni tydzien kucia, potem chwila wolnego i sesja poprawkowa... mam nadzieje, ze nie bede miala w niej nic do zdawania... chociaz fakt, ze czekaja na mnie jeszcze 4 egzaminy na 5 dnii sprawia, ze motywuje sie do odkladania kasy na poprawki... potrzebuje zlapac troche oddechu i doladowac baterie, bo zaczynam znowu czuc ta apatia i bark wiary w slusznosc tego co robie...


niech zyje wolnosc, wolnosc i swoboda... niech zyje zabawa i dziewczyna mloda...


JA CHCE MIEC JUZ WOLNE!!!!!


a ja mam juz dosc! mam dosyc tego, pytam "kurde czego?" nara, wara!!!!!!








18:05 / 04.02.2006
link
komentarz (0)
zaczyna byc ciekawie...

hmmm... :-) znikam... bo cos ciezko tu wysiedziec... mrrrr... kici kici taś taś... :-DDDDDDDDDDDD






01:38 / 03.02.2006
link
komentarz (1)
ok ;-) w zasadzie to bym mogla juz uzupelnic poprzedni wpis, ale... nie mam jakos juz ochoty :-)

spedzialm boski wieczor i chce tak czesciej :-)))))

DOBRANOC KOCHANII!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



21:20 / 02.02.2006
link
komentarz (0)
ale akcja :-)

jak zwykle w pociagu mam niesamowite przygody.. tzn moze nie sa az tak niesamowite, ale zawsze cos ciekawego mnie spotka :-) najpierw taki zakrecony konduktor, ktory w efekcie sie do mnie przysiadl, bo studiowal w moim miescie... wiec niekonczace sie tematy dot. knajp, studentow i dziwnych akcji...


ech... dokoncze pozniej, bo wlasnie mam goscia :-) ale sie ciesze :-)))))))))))))))))))))))





22:39 / 30.01.2006
link
komentarz (1)
ech... zycie leci... sesja w polowie... tzn za jakis czas sie okaze czy nie ejstem np z czyms w plecy, ale raczej powinno byc dobrze... zastrzezenia mam jedynie co do jednego przedmiotu... no ale nie bede sie przejmowac... weekend z moim miskiem takze zaliczam do tych na plus :-) zasypianie a jego objeciach i pobudka przy nim... chce tak juz zawsze... razem mozna tak wiele... kazdy powinien miec ta druga osoba przy sobie, bo wtedy wszystko jest latwiejsze, a zycie nabiera kolorow...

dostalam sliczna rozyczke... co prawda flakon nieco kijowy, bo butelka "kropli beskidu" to nie zbyt zaszczytne dla takiego prezentu, ale to nie wazne... kocham Cie tygrysku... ;-***



11:11 / 19.01.2006
link
komentarz (2)
znowu mialam mega wielka przerwe w pisaniu...

mialam nadrobic wszystko, ale prawde powiedziawszy nie bardzo mam na to ochote... co bylo to bylo :-) teraz jestem w trakcie sesji i nie chce mi sie jak jasna cholera ;-/ ciagle kolokwia/zaliczenia/egzaminy... powoli juz sie odechciewa... chociaz ostatnio wydarzylo sie kilka bardzo dobrych rzeczy w moim zyciu :-) nie wiem na ile, ale to sie jeszcze okaze :-))) jutro bal i mam nadzieje, ze bede mogla chociaz przez ta jedna noc zapomniec jak ciezki tydzien mnie czeka :-/ trzymac za mnie kciukasy, a teraz zyje jutrem, bo to jedyna odskocznia jaka bede miala w najblizszym czasie...




07:45 / 06.11.2005
link
komentarz (0)
dawno tu nie zagladalam, ale obiecuje ze jak zlapie oddech, to chociaz po czesci uzupelnie braki :-)


13:46 / 20.09.2005
link
komentarz (0)
dzisiaj pojezdzilam sobie znowu autkiem... hehehe... uwielbiam to... chociaz czasem nerwy mi puszczaja jak widze idiotoof za kolkiem... nie mam dlugiego stazu jako kierowca, jednak polowe z tego co siedzi za kierownica wyslalabym na zaliczenie placu manewrowego... az zal serce sciska... bynajmniej pojechalam oddac ksiazke do biblioteki a tata poszedl cos u lekarza zalatwic... no i lol!!! zgubilam auto :P buahahahahha... setki razy powtarzalam, ze w krakowie orientuje sie bardziej niz w moim miescie :P hehehe... bynajmniej po 15 min spacerowania odnalazlam auto... tata czekal przed samochodem i cos chowal pod kurtka... bylam taka ciekawa co tam ma... onjednak kazlam mi nie podgladac... no to czekam co on tam kombinuje i nagle slysze melodyjke... tata zza pazuchy wyciaga mi rozowiutka swinke, ktora rzekomo spiewa i w dodatku rusza sie cala!!! buahahahaha... jaja jak berety! powiedzial mi, ze to na urodziny... ehh... jednak pamietal... niestety jutro rano jedzie, wiec dostalam prezent nieco wczesniej... teraz swinka siedzi jeszcze w folii u mnie na biurku i jest chyba jedyna ozdoba mojego pokoju... bynajmniej pojedzie ze mna w swiat ;-)






09:50 / 19.09.2005
link
komentarz (0)
dopadla mnie pewna rozkmina...

dla pewnych ludzi zawsze bedziemy nikim, a dla innych znowu calym swiatem... jak wiele bledow czlowiek popelnil... jak czesto widzial tylko to co chcial widziec... wczoraj poczulam sie po raz kolejny jak skonczona idiotka i to w dodatku na wlasne zyczenie... jak wmurowana, nie moglam oderwac ocząt od monitora... a kazdy kolejny obraz tylko potwierdzal jak bardzo jestem glupia, jak bardzo wyselekcjonowalam sobie rzeczy, w ktore chce wierzyc... niby jestem taka cfaniara i spryciula, a tu okazalo sie jak bardzo sie myle... przeciez jesli ktos czegos nie chce, to do usmiechu, pocalunku, czulosci nikt nie ejst w stanie go zmusic...

dreptam w kolko... i ciagle powaracam do momentow ktore juz byly... nie moge isc na przod, bo starajac sie to robic i tak cofam sie do tylu...

nie wiem juz co jest dla mnie lepsze... ale cholernie sie boje... myslalam, ze ejstem silniejsza, ze nie potrzebuje nikogo... o zgrozo! jak naiwna bylam w tym w co chcialam wierzyc...


niby jestem skamieniala, bo na zewnatrz ani jednej emocji, ale w srodku... ehh... ide sprzatac dalej...

moze do kiedys tam...




10:51 / 12.09.2005
link
komentarz (2)
dziwnie spalam... znowu jakies popaprane sny... czasem zaluje, ze mam zdolnosc to tak rozbujalych marzen sennych, to niekiedy wykancza... nie moge sie jeszcze dostosowac do zycia tutaj... cholernie za nim tesknilam, ale jeszcze jest dla mnie jakies dziwne, jakies niemoje... chyba stracilam wene i w sumie nie wiem o czym pisac dalej... no to do kiedys tam znowu....




14:54 / 13.08.2005
link
komentarz (0)
jak wiele sie zmienilo od ostatniego wpisu...

tzn jak ja bardzo sie zmienilam...

czy zaluje?

nie wiem.

ale chyba jestem szczesliwsza, bynajmniej nie czuje przygnebiebia i potrafie cieszyc sie z tych nawet najbanalniejszych rzeczy...

czy wierze w przyjazn? trudno stwierdzic. chce w nia wierzyc, chociaz ktos kiedys o plci meskiej powiedzial mi, ze kazdy facet rozmawiajacy ze mna mysli tylko o jednym... i przyznam sie, ze dlugo mialam to w glowie... zastanawialy mnie te slowa i nawet chcialam poczynic ku temu kroki, majace na celu oszpecenie sie... tak wazne dla mnie jest to co ma sie w glowie a nie na glowie...

ale potem pomyslalam sobie, ze skoro jest tak jak kumpel mi powiedzial, to czemu tego nie wykorzystac? hahahaa... :-)

bynajmniej teraz serdecznie wbijam w to co faceci mysla o mnie rozmawiajac ze mna... mimo iz denerwuje mnie fizycznosc, a raczej uwaga jaka sie do niej przywiazuje...

bynajmniej notka ma byc nie o tym, a zaczynam chyba zbaczac z tematu...

dzisiaj mam Geburstag :-)

jestem szczesliwa...

nie wiem co mnie czeka jutro, co bedzie za dwa lata, ale dzisiaj czuje zycie i nie oddam go!!!!


:-))))))))))))))))))))))))


ludzie zyjcie tak jak chcecie, aby wygladalo wasze zycie, macie je tylko jedno!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



16:58 / 28.07.2005
link
komentarz (1)
jest inaczej...

duza kasa... szybkie auta i faceci... wszystko na poziomie...


ale jednak ja chce do domu!!!!!!!!!!!!!!!!

piernicze taki system!!!!


brakuje tu kogos i nic nie ejst w stanie mi tego zastapic...


ich liebie dich...




17:30 / 28.06.2005
link
komentarz (0)
jestem sobie w niemczech...

jest niby super...
codziennie spaceruje nad samym renem... opalam sie... i robie tylko to na co mam ochote... e dodatku moj siostrzeniec umila mi czas... to taaaki slodki smyk... eh... jenak brakuje tu paru osob... bynajmniej jedna powinna byc przy mnie caly czas...





00:13 / 21.06.2005
link
komentarz (2)
za 18 h bede jechala w autobusie do niemiec...

tym razem wiem, ze tak bedzie lepiej... nie chce byc nikim i nic nie wiedziec o swiecie...

chce zyc pelnia zycia i sie nieustannie rozwijac, a takie wyjazdy na pewno powiekszaja horyzonty myslowe...

jednak jest ktos bez kogo nie wyobrazam sobie zycia...

boje sie, ze nie ebde miala do czego wraca i ze szybko ta osoba zapomnii o tym co jets teraz i jak dobrze miedzy nami potrafi byc...

rozdarta...





23:00 / 18.06.2005
link
komentarz (0)
wrocilam dzisiaj z krakowa...

akcja byla niesamowita, poniewaz spalismy u joy'a -chinskiego amerykanina-ktory przyjechal szkolic kadre polska w ich firmie... poznalam bardzo wielu ludzi i chyba zaczynam czuc ten klimat krakowa... chociaz w sumie uswiadamiam sobie, ze tu bylo moje zycie i ze jednak nie tak do konca chce z niego rezygnowac...

prawdopodobnie jutro wyjezdzam do niemiec, ale to nie na 100%, bo mialam jeszcze pare rzeczy zalatwic a nie wiem czy dam rade... tak czy siak jak juz wyjade to... to chyba na dlugo ;-(

tak to juz jest... wszystko dostosowane jest do naszych mozliwosci... przecieztny czlowiek moze przeskoczyc tylko przecietna kaluze... :-)




01:16 / 17.06.2005
link
komentarz (0)
idiota!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ja pierdole co za zryty beret!

okazuje sie, ze wiekszosc ex to byli idioci!!!!!
czy ja mam tendencje do szukania sobie popierdolonych kolesi?!
mialam z ex mieszkac w krakowie, aby oplaty nas nie zjadly a ten palant jak uslyszal, ze mam faceta to taaaakim fochem przycial, ze lol!!!!!!
kretyn, wujkojebca, pojemnik na sperme, wydmuszka intelektualna, ciasny umysl, inwalida horyzontalny!!!!
moglabym tak do jutra wumieniac jego imiona!!!
kolejny raz sie zawiodlam i to naprawde mocno. nie chce juz nic, sama jakos sobie poradza, aczkolwiek ebde dobrze pamietac ta akcje.

chce aby bylo krzywo? ok. zalatwione!






00:57 / 14.06.2005
link
komentarz (0)
czasem we mnie tyle optymizmu, a czasem tyle beznadzieji...

dzisiaj mialam exama z niemca, ktorego czuje, ze uwalilam chociaz byl do napisania... a w sumie dzisiaj rozmowa kwalifikacyjna na studia... tez jakos mam czarne mysli... nie wiem jak to bedzie... wlasnie zorientowalam sie, ze zgubilam zaswiadczenie lekarskie, nie skserowalam dowodu i nie wydrukowalam podania... zajebioza...

bede szukac caffee w krakowie i nadrabiac zaleglosci... moze zdaze...

boje sie, ze sie nie dostane i ze moja marzenia pojda w sina dal, ale z drugiej strony boje sie ze sie dostane i nie ebdzie odwrotku...

mam andzieje, ze ktos ma to wszystko w swoich rekach, bo ja juz czasem nie mam sil... naprawde...


a koniec tygodnia i moj wyjazd coraz blizej...

:-( nie chce stad jechac...



00:31 / 13.06.2005
link
komentarz (0)
Musisz być całym sercem tam, gdzie postanowiłeś zostać. Jak rozdarte królestwo nie potrafi odeprzeć ataków wroga, tak i rozdarty człowiek nie może życiu stawić godnie czoła.

Paulo Coelho



Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały świat działa potajemnie by udało Ci się to osiągnąć.

Paulo Coelho


nic dodac nic ujac ;-]



22:52 / 12.06.2005
link
komentarz (0)
poszukuje mieszkania w krakowie...

jakie to dziwne uczucie szukac czegos dla siebie... ja pierdziele, ja sie wyprowadzam z domu (?!) nie sadzilam, ze to taks zybko nastapi... jelsi teraz wyrusze do krakowa to nie wiem czy kiedys tutaj wroce...

znalazlam juz ladne mieszkanie, fakt faktem, ze troszku drogie, ale mam nadzieje, ze znajde ejszcze jakiegos wspollokatora ;-]

ide sie uczyc, bo ostatnio to zasnelam nad ksiazka ;-P





11:48 / 12.06.2005
link
komentarz (0)
postanowilam, ze od dzisiaj nie ebde chodizla spac, bo szkodzi mi to bardziej niz brak snu...

snilo mi sie znowu cos czego wolalbym sobie nie wysnic...

dlaczego mam tak rozwiniete sny? czemu nie moge spokojnie spac w nocy? dlaczego....?



00:50 / 12.06.2005
link
komentarz (1)
boli mnie mozg...

w glowie pozostalo chore odliczanie... moj czas sie skraca a sprawy narastaja... boje sie, ze nie dam rady, za duzo tego wszystkiego jak na mnie... ja jestem za mala na takie powazne kroki...

co roku w okresie majczerwiec dzieje sie u mnie cos bardzo waznego...

jednego roku prawie sie nie zacpalam na smierc... nastepnego replay, taki mini maraton... potem pierwszy krok w kraine sexu... a teraz znoof podobnie... od terazniejszych wyborow bedzie zalezalo wszystko co dalej... juz czasem rzygam tymi notkami... ciagle pisze o tym samym i to nie dlatego, ze nie ma ciekawszych rzeczy do opisania, ale pisze to co cdczuwam najmocniej... zreszta wole to niz piosanie o tym, ze moja pierwsza miolosc zostanie ojcem i to byanjmniej nie ze mna haha... potem moja kumpela z podstawowki i w sumie mieszkajaca dwa bloki dalej jest w drugim miesiacu ciazy itp... istna paranoja... a ja w sumie nawet nie moge jechac z kims na wspolne wakacje... no ale nic, pacjent mimo urazoof bedzie zyl dalej...

ciagle mam wrazenie, ze robie blad za bledem... co roku funduje sobie jazde bez trzymanki... zastanawiam sie po co mi to wszystko?

niekiedy sama za soba nie nadazam...

w sumie podejrzewam co bedzie dalej... chociaz zycie nie raz i nie dwa mnie mocno zaskoczylo... ale czas... podobno cierpliwosc jest lekiem na wszystko... tylko ile pozostalo mi tego czasu?




23:19 / 09.06.2005
link
komentarz (2)
dzisiaj Rudolfinka ma urodzinki...

zycze jej all dobrego, aby spelnily sie jej marzenia, bo uwazam, ze na to zasluguje :-)))


w ciagu tego tygodnia okaze sie co stanie sie dalej z moim zyciem... w sumie troche sie boje, ale tylko troche,... uwazam, ze wszystko ma swoj cel, wiec cokolwiek sie nie stanie to znaczy, ze tak mialo byc... jesli dostane sie do krakowa, to otworza sie przede mna nowe drogi, jelsi jednak nie przejde rozmowy to wcale plakac nie ebde... poszukam sobie szkoly tutaj na miejscu i juz w sumie znalazlam kilka, wiec jakos to ebdzie...

chce wyjechac na jaks czas, ale nie na tak dlugo jak to jest planowane... bardzo prawdopodobne jest, ze wroce duzo szybciej... ale chce sobie uswiadomoc pewne rzeczy i moc sie zdystansowac do zycia, wtedy wszystko staje sie bardziej wyrazne...


od tego krotkiego czasu ebdzie zalezalo cale moje zycie...

sa tu ludzie, ktorych kocham i ktorych nie chce zostwic... mam nadzieje, ze caly czas beda przy mnie i odleglosc nie zrobi roznicy...


"nadzieja jets jak cukier do herbaty, nawet malutka ilosc potrafi wszystko oslodzic"...




00:09 / 08.06.2005
link
komentarz (0)
zycie gna do przodu, pewnych procesow nie da sie zawrocic... jest jak jest i bynajmniej na razie nie wiele moge zmienic...

plakac nad tym co nazwya sie kosztem alternatywnym w ekonomii czy cieszyc sie tym co mam?

czlowiek podejmujac jakakolwiek decyzje ponosi koszt alternatywny, czyli koszt utraconych korzysci... wiec ja nie bede plakac... ja bede sie cieszyc tym co mam tu i teraz, bo jesli jutra nie ma...


ciesze sie, ze mam dzien dzisiejszy... moze to tak niewiele, ale czasem dla mnie to caly swiat...


every time we kiss i swear i can fly...


;-***

i tak nie przestane Cie kochac... ;-***





11:54 / 07.06.2005
link
komentarz (2)
mam nieposkromniona ochote pierdolnac tym wszystkim...

im bardziej sie staram tym gorzej sie dzieje...

moze jestem tchorzem, ale jak bym mogla to juz za godzine byla bym spakowana i czekala na busa/samolot/tramwaj/pociag/auto/statek/teleportacje...
nie wazne gdzie, wazne aby w chuj daleko stad!

nie chce, aby moje zycie tak dalej wygladalo...

nie chce o tym gadac, nie chce o tym myslec...

ide sprzatac a potem nie wiem gdzie ebde... nie wiem co mi wpadnie do glowy za godzine...


kiedys ucieklabym do dziadkoof na pare dnii, ale teraz wszystko jest za blisko...



wczoraj doslownie sekundy dzielily mnie od tego, aby dwa nlogi poszly sie cieszyc...

moze bylam po moim "malym" maratonie na to za slaba, ale doslownie sekundy i nic by juz tu po mnie nie bylo...


zreszta chyba nadal nic straconego...



22:50 / 06.06.2005
link
komentarz (2)
czy jesli napisze, ze ejstem teraz dyplomowanym technikiem ekonomii, z ocena celujaca na dyplomie to bedzie to napinka? hahaha... w sumie wlasie wstalam... nie dalam dzisiaj rady juz i po tym czterodniowym maratonie poswieconym na robienie prezentacji podarowalam sobie pare godzin snu.

zaczynam ten ostatnii tydzien miec wypelniony po brzegii, jednak chcialam sie z kims spotkac... szkoda, ze ta osoba nie zawsze teraz ma dla mnie czas, jednak kazdy ma swoje zycie, wiec staram sie zrozumiec, chociaz nie zawsze ejst mi latwo...

czas ucieka i moje chwile tutaj tez...

czy to dobrze czy to zle?

hmmm...

myslalam, ze zle ale po osotanich textach jakie ciagle slysze to chyba jednak dobrze... jak duzo clzowiek moze sobie w ostatnich chwilach uswiadomic...

chyba czuje troszku zalu i goryczy...





11:41 / 05.06.2005
link
komentarz (0)
kolejny dzien wczoraj stracilam siedzac przy kompie ;-/ najlepsze w tym wszystkim to jets to, ze prezentacja sie rozjezdza ;-/ fuck nie wiem jak to bedzie...

poza tym mysl, ze zostal mi jakis tydzien tutaj mnie dobija ;-/ ciesze sie, ze jade do niemiec bo zobacze mojego skarbeczka i bede mogla spedzic z nim troszku czasu, ale jednak chyba nie za szybko wroce... moze tak ma byc, moze tak bedzie lepiej dla wszystkich... tym bardziej, ze mimo iz nie spie ostatnio za dlugo, to tej nocy znow mialam sen... i to raczej nie za ciekawy, ale zgadzam sie z nim... w obecnym czasie jestem popaprancem emocjonalnym i musze sie troszku zdystansowac, bo inaczej to nikomu nie ebdzie lekko...


zmykam gwalcic ta prezentacje dalej, bo do jutra juz coraz mniej czasu...

a po wszystkim musze spedzic jeszcze czas z ludzmi ktorych kocham... ;-*






00:38 / 04.06.2005
link
komentarz (1)
Kolejna akcja do albumu ;-/

mialam jechac do qmpeli na grilla jeszcze, ale cos nie wyszlo... w chuj nacpany koles sie dowalil, sledzil mnie i moja kumpele... zaczynalo byc goraco i mimo iz ostatnio all mam w dupie powaznie zeschizowalam... zachowywal sie jak psychicznie chory i conajmniej nie wygladal jak by sie chcial zaprzyjaznic...

ale kij z tym....


schizik byl i to niemaly ;-/

zmykam dalej gwalcic ta prezentacje i potem moze na chwilke pojde kimac... juz mnie wszystko boli i zarowno psychicznie jak i fizycznie nie daje rady...

ale jakos to bedzie...


mam kogos kogo moge kochac i reszta jets mniej wazna...


thx za to, ze po prostu jetses ;-***



03:53 / 03.06.2005
link
komentarz (1)
juz powolutku koncza mi sie egzaminy...

to znaczy zostalo jeszcze kilka, ale polowa za mna...

wlasnie skonczylam robic jedna czesc prezentacji do pracy dyplomowej... na jutro a w zasadzie na dzisiaj mam zaniesc i pokazac chociaz przekroj, tzn jak to ma wygladac i w jakiej formie bedzie pokazane...

to juz moja prawie 18 godzina przy kompie... ;-/

power point, niby taki banal a jednak nie tak do konca... poza tym szukanie jakis pojebanych gifow i zdjec zajelo kupe czasu... wiekszosc byla niecenzuralna i na dzien dobry by mi podziekowali ;-/ zastanawiam sie czy gwalcic ta prezentacje do konca i isc od razu do sql czy zrobic sobie przerwe na sen? w sumie to ja juz chyba nie wiem co to znaczy byc glodnym i zmeczonym obywatelem tego pierdolnietego kraju ;-/

w sumie to chyba tesknilabym jak bym miala wolne...

lubie miec czas wypelniony po brzego, chociaz niekiedy troszke wolnej chwili tez chcialabym miec...

dobra koncze juz to marudzenie, bo potem skasuje tego nloga, na ktorym wiecznie sie o cos zale...


napisze tak: mimo iz zapierdzielam jak chora po to, aby miec dyplom jakiegos technika (ktory pozoli mi, aby stac sie bezrobotnym technikiem w tym kraju) to ciesze sie jak cholera, bo zdobede kolejny papierek do kolekcji i bede mojemu synowi pokazywac jaka mial glupia matke ;-PPP Max pewnie bedzie smial sie do rozpuku, ale co tam... czego sie nie robi dla dziecka? hahahaa...

chyba jednak ide kimac, bo cos moje zdrowie psychiczne zaczyna nawalac ;-P lol

dobranoc or dzien dobry... hahaha.... :-)))



17:20 / 31.05.2005
link
komentarz (0)
co za piekny dzien ;-)))

w sumie kazdy moglby tak wygladac ;-)))

bedzie mi tego cholernie brakowalo... tych spontanow...

;-***




11:19 / 29.05.2005
link
komentarz (0)
ech...

kolejny przykry sen :-( nie dosc ze poszlam pozno a raczej wczesnie rano spac to jeszcze taki sen... nie ebde go opisywac, bo dosc mocno mnie dotknal i nie chce aby ktos go czytal na jakimkolwiek nlogu... moze o nim zapomne szybko, w co sumie watpie ;-/

caly czas robie porzadki, mimo iz dzisiaj niedziela, mimo iz nie zawsze lubie sprzatac, to od wczoraj nic innego nie mam w glowie... zawsze mnie chyba to uspokajalo... ide posprzatac w szafkach z ubraniami tym razem, ale wczesniej szybkie plum...


ja juz chyba jednak chce stad wyjechac...

nie chce wiecej takich snow...


;-(



03:33 / 29.05.2005
link
komentarz (0)
Wlasnie konczylam pewnego rodzaju porzadki...

Skonczylam sql, za dwa tygodnie wyjezdzam do Niemiec i czas troszku poukladac sobie w zyciu...


Mialam mase jakis zeszytow, kserowek, materialow pomocniczych... wiekszosc poszla do kosza... zwolnila sie cala szafka a w drugiej zrobily sie luzy... tyle rzeczy po mnie zostalo ze sql... jednak musialam to juz w koncu zrobic, nie moge zostawiac rodzicom tego do zrobienia za mnie, a poza tym niektore rzeczy moga przydac sie na studia, wiec selekcji musialam dokonac ja sama :-)

mam wielkie trzy worki w pokoju wypelnione po brzegi rzeczami, ktore na nowym etapie zycia juz mi sie do niczego nie przydadza... to chyba juz powoli pewnego rdzaju pozegnanie, nie, nie schizuje... ale trzeba powolutku zaczac robic czystki w zyciu, zaczelam od rzeczy materialnych, ale na tym sie nie skonczy pewnie...

jakis czas temu kumpela z bylej juz klasy, sprawila mi wielka przykrosc, no ale trudno, bede zyc dalej... widac jednak, ze nie tylko zbedne rzeczy sie wyrzuca ze swojego zycia... ludzi tez...

jak teraz na polkach pusto mam... az dziwnie sie czuje bez tego mojego specyficznego balaganu w ksiazkach, zeszytach, notatkach... zawsze sterty materialow zalegaly mi na biurku, szafce... a teraz jakos tak dziwnie pusto... w sumie bylo tego niemalo... musialam poprzegladac wszystko... wiec wycielam sobie pare gdzin z zyciorysu, ale ciesze sie, ze w koncu zebralam sie na to i co z tego, ze ejst w pol do czwartej nad ranem? jedna sprawa za mna ;-]

a teraz ide poczytac, bo ta ksiazke chce chociaz raz oddac w terminie... nie wiem kiedy bede potem, a to osobisty podarunek, wiec u mnie powinien siedziec za dlugo :-)

dobranoc...




04:14 / 28.05.2005
link
komentarz (0)
Wykalapalm sie, bo niedawo wrocilam z gwarka...

zaraz bede ukladac sie do snu ale jeszcze cos mnie podkusilo, aby napisac ta notke...

widze, ze MArkowi zaczyna sie walic zwiazek i to w bardzo duzej zasluzonej mierze przeze mnie... nie jest mi z tym dobrze... moze czasem jestem egoistka i chcialabym miec go tylko dla siebie, ale jednak nie potrafie za niego podejmowac pewnych decyzji i mowic mu co jest dla niego dobre a co zle... tak ciezko mi sie z nim rozstawac, ale teraz widze ze nie ma innego wyjscia... tak dluzej byc nie moze... koncze ta notke bo zaczynam smecic... dobranoc ;-/



09:27 / 27.05.2005
link
komentarz (0)
wstalam sobie i co?

mysli zagubione gdzie tam... a oczy wbite gwozdziem w monitor, jak bym chciala sie napatrzec na zapas... zabyt glosny szum witraka, ktory chlodzi do dziadostwo... z jednej strony ratuje mu egzystencje, bo zyciem tego nazwac nie mozna, ale poniekad go przeklinam... a nie sie spali w pyl ;-/

snil mi sie ogien...

gdzie ja sie tylko pojawilam wybuchal ogien...

mam do zrobienia pare rzeczy, a w zasadzie tylko do wykoniania... czuje sie taka pusta od srodka... cos mnie wypala...

cisza to dla moich uszu najgorszy dzwiek...




21:02 / 26.05.2005
link
komentarz (0)
Wzielam w lapki ksiazke...

juz pierwsza strona byla dla mnie jak policzek, chociaz to wcale nie autor wyzezbil te kilka liter...

odlozylam ja...

po 15 minutach wrocilam do niej...

pierwsza strona...

kolejne zniesmaczenie nastapilo, kiedy przeczytalam pierwsze kilka zdan... to imie...

jadac autobusem od babci tez spotkalam kogos, kto nie za dobrze mi sie kojarzy...

a co w glowie?

hmmm...

w glowie pakuje juz bielizne i uciekam stad, nie chce tu byc... ja juz niczego nie chce... mimo mojej perfidii, zlosliwosci i calego zla ja tak nie potrafi, nie jestem taka zla jak bym chciala byc...

przed oczami mam bilet na samolot do gdzies tam...

irladnia? wlochy? niemcy? wszedzie tam mam rodzine, wiec jakos mam sie gdzie zahaczyc...

z jeden strony pocalunki, cieple chwile i znaczace spojrzenia, z drugiej... nie... nie chce patrzec w druga strone...



10:54 / 26.05.2005
link
komentarz (0)
ale mialam sen...

snilo mi sie niebo... a dokladniej zachod slonca...

szlam sobie z dwoma qmpelami jakas strasznie dluga droga i kiedy bylysmy juz u celu zaczelo zachodzic slonce... bylo piekne...

tak sliczne kolory sie przeplataky...
cale niebo zrobilo sie niebiesko-rozowo-fioletowe, a blaki zachodzacego slonca slicznie to rozswietlaly... wiem, ze nie moglam sie ruszyc z miejsca, bylo tak piekne... zalowalam, ze nie mam odpowiedniego aparatu, bo zrobilabym temu foty... milo idz dzialo sie to tylko w mojej glowie, to doskonale pamietam ten widok i chyba dlugo nie zapaomne...

potem snilo mi sie cos innego, gorszego... piwo... a to niedobry znak ;-/ zawsze jak sni mi sie piwo ktos umiera :-( a ja je doskonale widzialam i pilam...


tak popaprana psychike chyba tylko ja moge miec ;-/ z jednej strony tak wielkie piekno, a z drugiej takie znaki...

cos ostatnio mi humorek nie dopisuje i patrzac na te notki robi mi sie niedobrze ;-/ zero w nich tego co chcialabym, aby bylo ;-/




22:54 / 24.05.2005
link
komentarz (0)
bylo cudownie...

ale czy ja na to wszystko zasluzylam?

chce zatrzymac te chwile...

;-))))))))))))))))))))))))))))))))))))



11:47 / 24.05.2005
link
komentarz (0)
grrrr...
w glowie mam kurczaka, kebaba i dalej ta banalna bulke z makiem ;-/ grrrr... ja chce jesc! :-(((((((( aaaa... juz wiem jak sie czuli ludzie w oswiecimiu ;-P lol mam nadzieje, ze szybko sie to skonczy bo ja naprawde chce jesc :P dobrze, ze w miedzyczasie wdupialm u babci obiad to jakos jeszcze mam czym zyc... zycie ejst tragiczne :((((




21:38 / 22.05.2005
link
komentarz (0)
boshe ;-P

znoof party ;-P haha... tym razem trafilam nie na swoj klimat, ale powiem ze bardzo mi sie podobalo ;-)jak dla mnie bylo na poziomie... szkoda, ze qmpela dosc szybko odpadla, bo zostalam z kobiet sama na polu walki, ale nie stwarzam na monopol ;-PPP

impreze w sumie odbieram dosc dwojako...

z jednej strony bawilam sie naprawde dobrze i beztrosko, ale z drugiej pewna rozmowa dala mi duzo do myslenia i teraz siedzi klinem we mnie... jedno zdanie wypowiedziane dosc luzno i bez podtekstoof zmotywowalo mnie to zastanowienia sie... w sumie nie dotyczylo mnie z zamierzenia, ale dokladnie moglo odnosic sie do mnie ;-/

koniec imprezy byl w sumie dla mnie dosc duzym zaskoczeniem ;-P wieczor w zamierzeniach mial wygladac calkiem inaczej, ale nie zaluje ;-]


czlowiek chyba zyje po to, aby lapac chwile?



20:42 / 20.05.2005
link
komentarz (2)
zrobilam to...

bardzo sie balam, ze nie dam rady...

myslalam, ze stchorze... moze to nie jest rewelacja dla nikogo, ale ja udowodnilam sobie po raz kolejny, ze dam rade, ze nie ma dla mnie rzeczy niemozliwych...

piercing...

tym razem padlo na jezyk...

juz go pokochalam... moj malutki kolczyk, w sumie jak mowie to go prawie w ogole nie widac... tylko jezyk jest jeszcze troszku opuchniety co sprawia, ze seplenie...

ale najwazniejsze, ze nie ucieklam ze studio :-) jestem z siebie taka dumna...

robie rzeczy, ktorych sie boje...

po co?

aby sie sprawdzic, aby wiedziec ze sobie poradze :-)




12:37 / 19.05.2005
link
komentarz (1)
Chyba jestem troszku zmeczona :-)))
Czemu? hmmm... po prostu lapie chwile... :-)

Nie wiem po co, nie wiem dlaczego, nie wiem na jak dlugo, ale chce miec ich jak najwiecej... to co przezyje bedzie tylko moje... :-)))



21:22 / 16.05.2005
link
komentarz (0)
I juz po bolu ;-]

ustna z polskiego za mna ;-] nie ejstem zadowolona, bo babka potraktowala mnie dosc niesprawiedliwie ;-/ ale wbijam w to, koncze ta sql i bynajmniej wiecej do niej nie wroce, niech sie uzeraja z dzieciakami po gimnazjum, ktore u nas w budzie nie reprezentuja zbyt wysokiego poziomu ;/

ale ktos ladnie mi to wszystko wynagrodzil... zabral mnie dzisiaj w sliczne miejsce... bylo naprawde niesamowicie :-))) nie opisze tego tutaj, bo to jets tylko moje ;-] poza tym stwierdzam, ze 2h snu to za malo i chyba powinnam isc sie polozyc... dziekuje Ci bejbe za ten dzionek ;-] dolacze go do kolekcji tych niezapomnianych, do ktorych zawsze z checia sie powraca :-) Ty wiesz czego mi potrzeba...


;-***



11:28 / 15.05.2005
link
komentarz (3)
o fuck ;-/

nie wiem o co kaman i kto zarzadz moja podswiadomoscia, ale oberwie mu sie ;-/ kiedy juz wszystko mialo wrocic do normy i kiedy "olsnilo" mnie wczoraj, to... ech... znoof krzywy sen... nawet bardzo krzywy... dzieki czemu moge sie teraz naprawde dziwnie czuc... nie wiem juz co robic i co myslec ;-/ zmykam ploom i do nauki, chyba nie chce dzisiaj siedziec na necie i o tym myslec...

dupiato :-((((((((((((((((((((((((((((




00:14 / 15.05.2005
link
komentarz (0)
hahahahaa...


jednak ja jestem genialna ;-P

dzisiaj byl zdziebka pokrecony dzien, bo wszystko sie wywraca do gory nogami ;-] ale spokojnie, zaraz napisze co mi sie stalo, bo musze tutaj to wszystko napisac, tak wiec proponuje przed czytaniem zapodac sobie kubek cieplej kawy i jakis wygodny fotel, no chyba ze ejstes szczesliwcem ktory ma laptopa i moze dowodzic swiatem z lozka ;-P hehehehe...

widzialam sie dzisiaj z pewna dosc intensywnie ostatnimi czasy wkurwiajaca mnie istota ;-P (ach wybacz kochanie, ze tak Cie nazwalam) rycerz ten towarzyszy mi caly czas, a bynajmniej on zalozyl mi tego nloga i podczas mojego zycia tutaj opisanego zawsze w jakis sposoc tu uczestniczyl...

tak wiec wyobrazcie sobie, ze jak sie sypnelo miedzy nami ostatnio to hu hu huuuu... w sumie chyba oboje w jakis sposob zjebalismy to ;-/ niby wielka przyjazn, niby wielkie zrozumienie, ale tak czy siak jakas mieta w powietrzu sie unosi i dziwne przyciaganie nastepuje ;-P hehehe... tak nastepowalo to przyciaganie, ze sie do siebie dosyc zblizylismy i od tej pory stalismy sie cos jak bolek i lolek, jak flip i flap, jak chip i dail i takie tam ;-P hahaha... az cisnienia mnie wziely okrutne... o co? hmmm...

bo mam zle przeczucia... ;-] i mimo all musielismy sie zaczajac, aby ktos nie looknal nas, bo mimo iz byl taki moj to jednak w ogole nie nalezal do mnie, bo to bylo w ogole mocno chore... wiec pisze co nastepuje ;-P i tak podjelam uchwale, ze czas cos z tym zrobic i skonczylam ten jakze obfitujacy w cudowne doznania romans ;-(

potem nie bylo good...


moj luby dla mej zguby zdystansowal tak mocno, ze zrobilo mi sie naprawde przykro... odsunal mnie ze swojego zycia, caly czas zreszta czuje ze ma jakiegos tam focha i zal... not good :-(


i dzisiaj dedukowalismy tak siedzac u mojej cioci, co sie zjebalo i dlaczego... i w sumie tak jak jest tez byc nie moze... nas do siebie ciagnie ;-P moze to zapach wiosny i hormony robiace rewolucje w naszych organizamch? hahaha... nie no napierdzielam sie teraz... ;-P ale tak powaznie to nie da sie tego zmienic i nie wiem nawet czy bym tego chciala...


spotkanie zakonczone zostalo soczystym pocalunkiem, ktory uswiadomil nam, a raczej mi ze ten plan na zycie nie wypali... chyba bede musiala najpierw go zabic, bo inaczej to nie da rady hahaha... ;-* poki on zyje i poki we mnie plynie krew nie woda, to marne moje szczytne cele ;-P


i sie dziecko troszku zdolowalo ;-P hahaha... przyszlam do domu, pouczylam sie do ustnej z polaka i mysle sobie, ze my jestesmy dziwni... zastanawia mnie znoof jedno, jak bylo kiedys... dzisiaj zauwazylismy, ze kiedys bylo inaczej... mialam jedna mozliwosc jeszcze... nlog'a... wiecie co zrobilam?


wbilam na nloga i zaczelam sobie czytac od momentu kiedy bylam z moja niewdzieczna miloscia... zaczelam przypomninac sobie tamte chwile, ktore nawet mnie nie ruszyly... natrafilam na jedna notke, w ktorej naprawde cholernie sie balam, ze ejstem w ciazy... boshe jak ja sie balam...

i tak sobie pomyslam, ze gdybym teraz miala podobna sytuacje, to czulabym sie calkiem inaczej... musialabym oczywiscie pozmieniac kupe moich planoof, ale nie czulabym sie zawiedziona czy smutna ;-] i tak sobie pomyslalam, ze jestem cholernie slepa ;-P hahaha... jaka ja jestem slepa, nie dziwie sie, ze okulista wyposazyl mnie w nowe oczy ;-P lol hahahaha... dopiero przeczytanie kilkunastu moich wpisoof z zeszlego roku pomoglo mi conieco zakumac...



hahahaha... wiecie co? jestem chyba szczesliwa ;-] strumyczek, wyplutaaa, enclave, blog i czasem jakis kolo przewijajacy sie w komentarzach a uzywajacy coraz to innych nickoof (tak kochanie o Tobie mowa ;-P) pomogli mi po roku czasu cosik zakumac...

bylo tych dusz o wiele wiecej, ale te teraz mi przyszly do glowy, tak wiec jak by co to przepraszam ;-]

i zmienia sie mother... mialam jechac na 3 miechy do niemeic znoof sobie popracowac, aby zarobic na studia w krakowie, ale nie wiem czy pojade a jak pojade to chyba na duuuuzo krocej ;-] nastepna kwestia -moje studia... ja nie wiem czy chce do krakowa tak na stale... teraz sie mocno nad tym zastanawiam... moze znajde cos blizej ;-P wiecie co? w zyciu wszystko jest mozliwe! rook temu nie uwierzylabym jak by mi ktos powiedzial jak bardzo sie u mnie pozmienia i pewnie nie raz sie jeszcze czym s zaskocze... ale to dobrze... bo wszystko co sie zmienia to jak na razie tylko na lepsze ;-] dzieki wszystkim za komentarze, moze wtedy tesh byly wazne, a raczej na pewno byly, ale dzisiaj przydaly mi sie jak nigdy wczesniej... chyba juz wiem jak powinno byc dalej... widze swiatelko w tunelu i bede do niego zmierzac ;-]


*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
00:03 / 14.05.2005
link
komentarz (0)
Dzisiaj troszku pobalowalam z dwoma Asiami ;-] hehehe... bylo sympatycznie , ale mialam ochote na wiecej, ostatnio mam juz dosc tego stresu, ciaglego powtarzania czegos... chcialam po prostu sie odstresowac i wyszlo tak pol na pol, ale moze byc... jak sie nie ma co sie chce to sie lubi co sie ma czy siakos tak.... zreszta nieistotne... ;-] siedzialysmy sobie tak na rynku, a tu jakis koles podbija do ogrodka i sie pyta, czy nie pomalowac ktorejs mieszkania, szczurek odpalila, ze niby ja maluje ;-PPP i koles sie doczepil ;/ hhahahaa standardowo, tylko ze wiek kolesia nie byl standardowy (o fuck!) hahaha... dolepil sie do mnie i proponowal mi, czy nie przespie sie z nim za 15 zl ha-ha-ha verry funny ;-P a potem mnie zapraszal do gwarka lol jakims dziwnym trafem tylko do mnie dowalaja sie kolesie na "jedna noc" ;-/ chyba mam powoli tego dosc, ale niech sie ludzi idiota, ze moze mnie miec ;-P potem wracalam juz do domku, bo pomimo mojej imprezowej luny to matura w pn czeka ;-/ grrr... i tak sobie wracam i slsyze tylko tepy tupot moich szpilek, ktore od czasu do czasu zostaly zaklocone przez przejezdzajace auta... echo szybko sie roznosilo i kazdy krok wybijal kolejny rytm mojej drogi... przede mna szlo dwoch kolesi, jak na moj helikopterowy wzrok dosc poteznych, ktorzy nagle rozplyneli mi sie sprzed oczu... zastanawialam sie czy specjalnie nie zboczyli w jakis zakamarek i sie nie czaja an mnie, bo juz pare takich przypadkow doswaidczylam, wiec wolalam byc ostrozna, ale prawde powiedziawszy bylo mi to obojetne co sie stanie... w duchu smialam sie sama do siebie... nie dbam o to co bedzie, bo nie mam za wiele do stracenia... w glowie przewijaly mi sie rozne filmy z dzisejszego dnia... opowiadania Hłaski, rozmowy na gg, ostatnie przezycia... wszystko zlewalo sie w jedna calosc i nabieralo wspolnego sensu... w sumie wszedzie mozna znalezc odpowiedz na swoje pytaia... na ludzi strach, na ludzkie przekamarzanie... hyba zrobilam wszystko co moglam, aby moim bliskim zylo sie lepiej, bynajmniej nie czuje jakis wyrzutkoof sumienia, staralam sie kazdemu pokazac jak pieknie jest zyc... od wypadku w niemczech mam mimo wszystko inny stosunek do zycia... zawsze bylam odmienna, ale wiem ze tamto wydarzenie zmienilo mnie na zawsze... czesto powraca w moich wspomnieniach... tak wazna istota zycia... kiedys odkladalam mase rzeczy na potem, przeczytanie jakies ksiazki, odwiedzenie kogos, powiedzenie komus, ze jets dla mnie wazny... skonczylam z tym, teraz robie to co czuje, jelsi kogos kocham to mowie mu to i nie dlatego, ze czekam az odpiwe mi, ze on mnie etz, ale dlatego ze nie wiem ile ebde zyc, czy jeszcze jeden dzien czy eszcze osiemdziediat lat... chce aby ludzie wiedzieli co dla mnie znacza... nie chce juz marnowac chwil na zbedne konwenanse... dzieki temu czuje sie czysta... a ten dzisiejszy koles, ktory nie moje kolezanki, ale mnie probowal wyrwac byl dla mnie smieszny... nic o mnie nie wiedzial, moze w glowie mial tylko obraz rozkoszy jakiej moglabym mu ofiarowac, ale czy to wazne? nie znaczyl dla mnie nic... wzbudzal politowanie i zagadkowe pytanie czemu on taki jest? czemu gdzies tam zatrzymal sie w swoim zyciu?ale to juz nie moja kwestia... ja zyje i zyc bede ;-] ide spac, bo zalaczaja mi sie dziwne filmy... dobranoc komukowlwiek kto kiedykowiek bedzie czytal jakkolwiek tego nloga...


see Ya ...






13:21 / 12.05.2005
link
komentarz (0)
caly czas wszystko sie zmienia, ale to chyba dobrze, dzieki temu wiem ze wszystko sie rozwija, zmienia, udoskonala... wiem, ze nie stoje w miejscu... niektore rzeczy moze nie ida jak po maśle, ale nie lubie tych latwiejszych drog, czasem milo jets skomplikowac sobie zycie hahaha.... ;-] moja matura dobiegła połowy... część pisemna juz za mną... jestem w sumie na siebie zła, bo dałam ciała, nie napisałam tego tak jak bym chciała, no ale trudno się mówi... nastepna kwestia, to moje życie osobiste... dokonalam trudnego dla mnie wyboru, ktory nie przyszedl mi latwo... pocieszajace moze byc to, ze pierwsza noc od dluzszego czasu spokojnie przespalam... chyba dobrze sie stalo ;-] co moge powiedziec? nie ebdzie lekko, ale cos trzeba bylo zrobic... czasem trzeba cos stracic, aby potem to odzyskac...

zycie kojarzy mi sie z gra w pokera... niekiedy trzeba bardzo duzo postawic... ale bez tego co byla by warta ta gra? gdyby ryzyko nie towarzyszylo nam, nie bylibysmy w stanie za wiele zyskac... podobno czlowiek docenia tylko te rzeczy, ktore straci... chyba nie jetsem w stanie temu zaprzeczyc, gdy ostatnio czulam, ze stracilam kogos komu najbardziej ufam, to uswiadomilam sobie jak bardzo ejstem uzalezniona... w sumie to bylo cos kolo jeden doby w "rozłące", ale dla mnie to bylo dłużej niż cała wieczność... no ale co mnie nie zabije to mnie wzmocnii... ;-]

znoof czuje ten dziwny power... czuje, ze moge prawie wszystko ;-] w koncu czuje sie przy sterze swojego zycia... kazdy moze zyc dokladnie tak jak chce... szkoda, ze czasem za pozno zdajemy sobie z tego sprawe... mam juz dosc zniewolenia i robienia tego co wypada... nie chce obudzic sie kiedys w bujanym fotelu, z kotem na kolanach, z drutami i włóczka węłny w reku i zdać sobie sprawe, ze przespalam swoje zycie... zycie to krotka chwila, sama nie wiem kiedy minelo mi te prawie 20 lat... kocham zycie...

wczoraj duzo myslalam o mojej cioci, ktora jest chora na raka... to niesamowita kobieta... ma tak wielkie poczucie humoru ;-] uwielbiam ja... ostatnio bardzo sie zmienila, nie jest juz taka jak kieds, widac ze choroba postepuje i to mnie dosc martwi... ale dzieki niej lepiej zrozumialam pewne rzeczy... dzieki niej widze jak ulotne ejst zycie i wiem, ze nie mozna go marnowac, nigdy nie wiemy czy obecna chwila nie bedzie ta ostatnia... raz juz bylam o wlos od smierci i sadze, ze wystarczy ;-] ide cos porobic w tym zyciu, moze odwiedze dzisiaj ciocie...

;-]




13:19 / 09.05.2005
link
komentarz (0)
jutro pisze mature...
cigale gnebia mnie dziwne i meczace sny, ale dzieki temu juz wiem co dalej... niektore decyzje w zyciu czlowieka rzutuja na dalsza jego przyszlosc, ale nie mozna pozwolic, aby to ktos za nas wybieral, skoro to nasze decyzje to sami musimy poniesc ryzyko i sprobowac zyc tak jak chcemy ;-] od pewnego czasu po glowie chodzi mi jedna rzecz... zastanawialam sie bardzo dlugo, czy ja wprowadzic w zycie... duzo obserwowalam i stworzylam sobie male laboratorium psychologiczne, nic nikomu nie powiedzialam, ale dosc skutecznie obserwowalam... teraz wiem, ze powinnam postapic dokladnie tak jak mialam w zamysle, ale ejszcze chwilke poczekam... fakt jest faktem dokonnalam juz wyboru... poniose koszt alternatywny, mam nadzieje ze nie wiekszy, ale inaczej po prostu sie nie da... dzisiejszy sen mnie naprawde umocnil w tym...

bedzie dobrze... w koncu kiedys musi byc...





11:06 / 07.05.2005
link
komentarz (0)
grrrr... kolejny zly sen... chyba budzi sie we mnie sumienie, bo zamiast odpoczywac w nocy to ja przezywam wielka traume... chyba na dluzsza mete nie potrafie tak zyc... posiadam chyba jakies szczatkowe kawalki moralnosci, ktora mnie gnebi ;-/ a moze to egoizm przemawia? moze nie potrafie sie tak naprawde dzielic? sama nie wiem... chyba nie chce nawet... ale to nie jest normalne, abym w nocy nie mogla spac spokojnie... to co w dzien jets odpedzane w nocy dochodzi do glosu... hehe... jak bardzo chcialabym umiec to wymazac ze swojego zycia... ale chyba ejstem na to za slaba... jestem tak bardzo rozdarta, nie moge nic zrobic, kazdy krok bedzie skrajnym wyborem...

chce sobie sama zapracowac na studia, mam dosc dostawania kasy od rodzicow, ja tez mam dwie rece i dwie nogi... koncze w tym roku 20 lat i chyba najwyzsza pora, aby uczyc sie doroslego zycia, bo beztroskie dziecinstwo sie juz powinno skonczyc ;-] wiaze sie to z wyjazdem na daleko i dlugo... i tu tez jest problem... z jednej strony chce sie zostac, aby nie tracic tego co sie tu posiada, ale z drugiej strony chyba powolutku mam dosc wiszenia w takim stanie, odbija sie to na moich wahaniach nastoju i chyba w ogole to za dobre to dla wszystkich... uprawianie partyzantki jak by sie conajmniej pol tego miasta wymordowalo bleh... bezsensu... jak bylam dzieckiem to zapytana kim chce zostac w przyszlosci odpowiadalam, ze albo dziennikarka, albo aktorka... aktorka juz chyba jestem... caly czas trzeba mi grac... ale pretensje mam tylko do siebie, bo sama sobie skomplikowalam zycie no i jeszcze inni dostali ode mnie gratis podobna niespodzianke... kiedy w koncu bede mogla spokojnie przespac noc? czy to az tak wiele?!





19:02 / 06.05.2005
link
komentarz (0)
cos czuje, ze bedzie goraco... mam nadzieje, ze sie myle... ale mam naprawde dziwne uczucia... bynajmniej malo mnie to rusza ;-] wczoraj spedzilam mily wieczorek, chociaz napietnowany przez moj dziwny sen, no ale dzieki temu nie bylo jak zawsze, wiec ja tam nie stwarzam ;-P musi byc dziwnie, chociaz po tym co zobaczylam w "amoku" to uwazam sie za jak najbardzoiej zwyklego, szarego i przede wszystkim NORMALNEGO obywatela tej zapyzialej miesciny hehehhee...


ostatnio pare rzeczy mnie potrafilo porzadnie rozdraznic, co dosc solidnie odbilo sie na moich najblizszych, krzywa akcja... pare rzeczy lezy mi jeszcze na watrobie, ale nie ebde o tym mowic, bo po co? z czasem wszystko i tak wyjdzie... hehehee... z czasem bedzie baaaardzo ciekawie ;-] zreszta ja juz nic nie psize na ten temat, bo jeszcze zapesze ;-P hehehe... live is live :-)




10:12 / 05.05.2005
link
komentarz (1)
mialam okropny sen... nie chce nawet go tutaj opisywac... nie chce musiec potem go czytac... ale dziwnie sie etraz czuje... jest mi przykro i jakos tak dziwnie smutno... moze za wiele prawdy bylo w tym snie? na kazdym kroku sie przed nia ucieka... a ona i tak predzej czy pozniej dopadnie czlowieka... nie wiem co myslec, co robic... zwatpilam w wszystko... czuje sie zbedna i wydaje mi sie, ze to ja wszystko skomplikowalam...





09:44 / 04.05.2005
link
komentarz (1)
Wstalam znowu z niewyrazna mina... znoof mialam sen... snil mi sie most, ze szlam przez niego do kosciola... ale on sie zawalal, nie wiedzialam czy dam rade przejsc... z dusza na ramieniu dotarlam do kosciola... ten kosciol byl wielki, mega ogromny... byli tam wszyscy moi znajomii, odbywaly sie jakies przedstawienia, jak by dokladne sceny z zycia... balam sie zagrac w ktorymkolwiek i krylam sie w lawce... tak bardzo sie denerwowalam, ze mnie tam wezma... pokryjomu palilam w tym kosciele... potem niby cala moja klasa szla do kina, McDonald's, do parku... doslownie jak bysmy byli w pierwszej klasie podstawoofki... jeden nauczyciel wczesniej zebral pieniadze, aby kupic nam wszystko... gdy wycodizlismy z kosciola mnie cos tknelo, abym zostala tam jeszcze chwilke i zblizylam sie do oltarza... tam byla cala masa zdjec... chyba na wszystkich bylam ja lub ludzie, kotrzy odegrali jakas role w moim zyciu... lezala tam masa wspomnien... nie chcialam, aby ktos to zobaczyl, bo to byly moje wspomnienia... potem poszlismy do teatru, ale o dziwo nie bylo miejsc... nagle pojawila sie tam moja siostra z dzieckiem... sceneria snu znoof zaczela sie zmieniac... potem spotkalam moja qmpele natalie, ktora mowila mi, ze nie ejst szczesliwa ze swoim chlopakiem grzeskiem, bo widziala jak ja zdrazil... calowal sie z dziewczyna mojego kolegi... ale czym jest pocalunek?!

dziwnie sie czuje i jeszcze dziwniejsze mam ostatnio sny... zastanawiajac sie nad pooprzednia notka stwierdzilam, ze chyba nie musze sie bac wyjazdu, czasem nie trzeba sie nigdie ruszac a i tak tracimy najwazneisjzego czlowieka w zyciu...





05:58 / 03.05.2005
link
komentarz (1)
wlasnie wrocilam ze "swieta topoli", ktore moja ekipa organizuje kazdego roku... kazdego roku przybywa ludzi i w sumie zmieniaja sie troche klimaty... w tym roku bylo ok 35 osob... bylo spoko, qmpel mial gitare i zajebisty glos... ma taki meski i ochryply glos... ech... rozmarzylam sie lol hhehee... bynajmniej bylo naprawde sympatycznie...

wieczor w sumie spedzilam z moim ex, ale bez krzywych akcji ;-] no moze prawie, kiedy nie udalo mu sie do mnie dobrac, to stwierdzil, ze ejstem dziewica i zastanawia sie czy kiedys zobacze jak dobrze moze mi byc ;-P buahhaahahaa.... jakos potrafie zadbac o to aby "bylo mi dobrze" hehehe... no ale niewiedza bywa stanem blogoslawionym ;-] mnie to cholerniebawilo, czyli bylo ok ;-] dowiedzialam sie ejszcze, ze jestem zawsze niedostepna i ze jestem najtrudniejsza dziewczyna jaka w zyciu spotkal ;-P tak ma byc ;-] nawet mi na reke to, ze tak mysli... gdzy tak siedzialam z nim i sluchalam jak z kims tam rozmawia, to doszlo do mnie ile ja czasu w zyciu marnuje na robienie rzeczy z ludzmi,z ktorymi nie mam ochoty tracic czasu... nie wiem czy jest jakas metoda, na selekcje, bynajmniej ja staram sie a ostatnio w szczegolnosci tobic tylko to co czuje, to na co mam ochote... moze kiedys bede tego zalowac, moze stwierdze, ze robilam zle, ze duzo stracilam, ale jak na razie nie wydaje mi sie ;-] jestem szczesliwa z tego powodu, bo w koncu kieruje sie soba... gdy wracalam do domu widzialam piekne niebo... rozowo-niebieskie... czuje, ze nadchodzi lato, nowe wyzwania... ale mam podobnie jak rok temu... kiedy zaczelo byc pomiedzy mna a wazna mi osoba musialam wyjechac, niby tylko na miesiac, ale jednak w rozlace... kiedy wrocilam to w sumie moglam wziac nierozpakowane walizki i wracac tam skad przyjechalam... wiedzialam juz, ze stracilam wtedy waznego dla mnie czlowieka... teraz boje sie tego samego... boje sie, ze kiedy wroce nie bedzie juz nikogo kto na mnie czeka... ze znoof strace najwazniejsza osobe w moim zyciu...





12:57 / 02.05.2005
link
komentarz (0)
czuje, ze powinnam cos tu dopisac... ;-] slucham sobie lajtowych klimatoof, ktore rwą do zycia... mimo iz przede mna duzo pracy i dosc ciezki etap, to jakos czuje radosc... czuje spokoj... czuje coraz wieksza wolnosc... mam chcec troszke pozmieniac... ale nie zrobie nic... nie rusze palcem... czemu? bo po co? nie moge zmieniac ludzi, a nawet jak bym mogla nie skorzystalabym z tej umiejetnosci... ;-] "ja rysuje na asfalcie 'bylam', 'mialam' slowa chwalcie..." hehehe... tylko ja... tylko siebie moge zmieniac, rozwijac, doskonalic... daje ludziom siebie... pozwalam sie poznawac... pozwalam, aby uczestniczyli w moim zyciu... i zbieram ;-] wspomnienia... hehehe... a potem sie okaze... kazdy moment w zyciu to impuls, ktory powoduje ze cos robimy, zastanawiamy sie, wyciagamy wnioski... kazdy powinien szukac tych impulsoof, kiedy poczuje, ze sie konczy pewna mozliwosc rozwijania, to nie powinien siedziec i czekac, trzeba zyc, bo zycie stygnie... zycie stygnie... ;-]





10:11 / 02.05.2005
link
komentarz (1)
niedawno wstalam... czuje jeszcze bol na calym ciele... po ostatnich dniach, zreszta nie dziwie sie swojemu cialu, ze tez pada ze zmeczenia... chociaz w sumie czuje sie bardzo wyspana, bo spalam prawie 13h (?!) duzo sie dzialo, duzo bedzie sie jeszcze dziac... ale organizm to odczuwa... wlasnie sprawdzila, ze moje cialo jest mniejsze o 1,5 kg hehehe... nie wiem czy to stres, czy nieprzespane noce, czy moze duza ilosc ruchoof (lol) a moze wszystko do kupy? niewazne, ja tam nie stwarzam, mam bluzeczki w rozmiarze 36 i w te lato chcialabym w nich wyskoczyc ;-D

własnie rozmawialam z mama i ona mowila mi, ze w niemczech u mojej siostry wczoraj bylo 36 stopni o lol a ja tam jade zakies 6 tygodnii ;-D mrrrrauuu... a co z tym co jest tutaj? nie wiem... ja po prostu bede dalej zyc swoim zyciem tam, potem wroce i zaczne budowac swoja nowa przyszlosc... bo wrocic tu musze... a bynajmniej bardzo chce ;-]






13:57 / 01.05.2005
link
komentarz (1)
niedawno przyjechalam dopiero do domu... padam na pyszczek i mam dosc... jak tak dalej pojdzie to ja naprawde bede musiala jakies litanie odmawaic, bo przy zadniu matury tylko cud moze mi pomoc ;-P wykapala sie i umylam wloski, a zaraz ide je wysuszyc i nyny... "wszystko sie zmienia, cos jest a pozniej tego nie ma, czlowiek jest tylko suma oddechoof{...}"




15:40 / 30.04.2005
link
komentarz (1)
dzisiaj nauka z olivka i morgotka a potem hehehe... "pielgrzymka"... podobno najlepsze imprezy sa przed matura... jak sie uczyc?
obkuwac wszystkie zeszyty i powielac stwierdzone juz teorie czy pojsc na zywiol i samemu cos stworzyc? zobaczymy jka to bedzie...

powinnam chyba ejszcze uzupelnic poprzednia notke...
bylam u wrozki z Markiem... powiedziala rozne rzeczy, niektore byly tak smieszne ze mi samej bylo ciezko sie od smiechu pohamowac ;-P jednak nie powiem, aby wszystko bylo bzdura... moze trafila po prostu, a moze rzeczywiscie cos tam wyszlo... nie wnikam, bynajmniej czasem dziwnie sie czulam i on chyba tez... to co staramy sie przed soba ukryc, ona sypala jak z worka... dziwna sprawa...

kolejna sprawa jest to, ze to juz moja setna notka (?!) heehe.... dobilam setki... lol nie sadzilam, ze az tyle wytrwam, ze bede miala o czym pisac... czasem byly mile i smieszne chwile, a czasem wielkie smutki... to wszystko uwiecznilam tu na nlogu... co moge powiedziec? masa rzeczy sie zminila, wszystko sie zmienilo od tamtego momentu kiedy zaczelam pisac nloga... ja sie zmienilam, ludzie sie zmienili, swiat sie zmienil, bynajmniej moj napewno... zawsze staram sie robic to na co mam ochote, dlatego czasem mimo iz duzo ryzykuje to podejmuje ta walke i powiem, ze nie zaluje... jestem szczesliwa, ze tak sie dzieje... niektore momenty chcialalabym wyciac z zyciorysu, ale skoro kiedys jakos postapilam to chyba oznacza, ze wyedy bylo to dla mnie najlepsze, wiec nie powinnam sie chyba za bardzo rozczulac...


nie opuszcza mnie tylko masa obaw... boje sie coraz to wiekszej ilosc narastajaych spraw... mysle, ze zrobilam juz chyba wszystko co powinnam byla zrobic... co mi pozostaje? zdystansowanie... atmosfera robi sie zbyt gesta... zostalo mi 1,5 miecha w polsce a potem troskzu czasu w niemczech... ile? w sumie to nie wiem ile, to wszystko zalezy ode mnie... nie wiem ile wytrzymam i nie wiem czy bede miala do czego wracac... najpozniej we wrzesniu tu wroce, ale mysle, ze az tyle to nie potrwa...

jestem po wczorajszo-dzisiejszej imprezie strasznie zmeczona... padam na pyszczek i az niedobrze mi sie robi ;-/ a dzisiaj ejszcze jedna imprezka mnie czeka ;/ pieprze to, jutro spie do oporu, o ile dzisiaj wytrzymam... bleh dawno nie bylo mi az tak niedobrze ze zmeczenia... no ale trzeba znoof swietowac setna notke ;-] ide wdupic jakies kropelki i przystepuje do ataku ;-]





02:12 / 30.04.2005
link
komentarz (1)
Świetowanie...
tyle okazji do swietowania... zdane prawko, ukonczenie szkoly w sumie z calkiem mozliwa srednia jak na moje wielkie lenistwo i metody kombinatorskie, urodziny przyjaciela... jakie prezent byl by najlepszy? mmm... najlepsze sa chyba wspomnienia...

ja tez bede miala co wspominac ;-]


00:36 / 28.04.2005
link
komentarz (0)
spedzilam dzisiaj swietny wieczor ;-]
spotkalam sie z kolega Adamem i ze nie wiedzielismy co robic to poslzismy na zywiol.... hehehe... ja mialam decydowac gdzie a on tam skrecal ;-] ale jak jezdzlilismy juz tak jakos dobra godzine i wyladowalismy w lesie (lol) to stwierdzilam, ze przejmue ster :-D od tej pory ja siedzialam za kolkiem i ku mojemu zdziwieniu czulam sie tam jeszcze lepiej niz wczesniej (kocham to!) buahahaah... Adam nie nalezy do gatunku kierowcow, z ktorymi mozna czuc sie bezpiecznie ;-P wiec jadac ze mna on sie niczego nie bal... hehehe... jednak ten jego blogi stan nie potrwal dlugo, szybko pokazalam mu jak sie czuja inni jego pasazerowie... :P objechalismy chyba polowe slaska i bylo cuuuuudnie ;-D oczywiscie ja za kolkiem ;-D potem pojechalismy na lotnisko, gdzie ja wjechalam w wielka dziure jego nowym samochodem (ała) myslalam, ze mnie zabije, ze ebdzie krzyczal a on tylko z usmiechem na ustach zapytal czy dam rade sama wycofac czy ma mi pomoc? lol zabil mnie, ale textem ;-P dalam rade i spalilam gumy ;-P smrod palonej gumy wypelnil auto... romantycznie jak cholera ;-P potem pare razy przejechalam stop bez zatrzymywania sie i zapory kolejowe tez hehehe... na domiar wszystkiego padal deszcz i w sumie sprawdzalam hamulce hehehehehee... lepsze niz jazda na lyzwach buahahhahaha... i duzo byl tu mogla jeszcze pisac i pisac, ale nie chce mi sie ;-P pieka mnie juz oczka i jestem max zmeczona a jeszcze musze napisac plan mojej pracy dplomowej ;-/ bynajmniej bawilam sie swietnie.... hehehe... jak to swietnie sie jezdzi samej autem, jak nikt nie mowi co masz robic i jak nie naciska na hamulec... boshe jak dlugo bede sie cieszyc prawkiem? ;-) ahia i jeszcze ejdna... na koniec wymyslilam sobie, ze pojedziemy do centrum i tak tez uczynilam... po czym lookam sobioe niesmialo a tam stoja paly :P lol ;-P jednak popatrzyli tylko na mnie i puscili nas dalej... ;-P buahahahah... bylo cieplo chociaz w sumie ja nie bardzo sie przejelam ;-P po odwiezieniu samej siebie do domu Adam powiedzial, ze po raz pierwszy w zyciu wie jak czuja sie jego wspolpasazerowie ;-] buahahahahahha... dalam rade ;-] dzien zaliczam do tych pozytywnych ;-)))))))))))))))






00:06 / 27.04.2005
link
komentarz (2)
dzisiejszy dzien bedzie jednym z najwazniejszych dnii w moim zyciu ;-] dzialo sie duzo i co roku bede o tym pamietac... po pierwsze urodzinki mojego czrnobylowego solenizanta ;-P, a po drugie w koncu zdalam prawko!!! hehehe... ale ciesze sie jeszcze z innych powodoof... w koncu zaczyna sie wszystko rozjasniac...


zakonczyla sie ta moja meczarnia z prawkiem ;-P kto by pomyslal, ze robilam je ponad rok? hehhee... powinnam teraz byc za to najlepszym kierowca na swiecie, ale cos czuje, ze dlugo sie nim nie naciesze, bo kocham zyc na krawedzi no i sprawdzac jak koniki brykaja ;-P hehehe... teraz mam drugi plan ;-D zrobic prawko na motor :D jutro ide zapytac o kurs... moze zdaze jeszcze przed wakacjami... bynajmniej bylo by milo ;-] jeszcze mam tylko przed soba 9 egzaminoof ;-] jeden juz za mna... moze wyrobie sie do czerwca ;-P ale wbijam w to... dzisiaj jestem szczesliwa i tylko to sie liczy!!!!
Mother jest BOGIEM!!!!!!!!!! ;-)))))))))






00:44 / 26.04.2005
link
komentarz (1)
Ile juz to czasu minelo od mojej pierwszej notki? hehe... w sumie cos ponad rok... ale ja nie bede sie o tym rozpisywac... chce zlozyc zyczenia komus bardzo bardzo kochanemu ;-] Z okazji Twoich juz kolejnych Marku urodzinek zycze Ci spelnienia marzen i podejmowania samych trafnych dla Ciebie decyzji ;-] Niech nastepny rok bedzie dla Ciebie ciekawszy, ale aby bylo w nim wiecej tych slonecznych dnii, niz pochmurnych ;-] Niech sie spelni 90% Twoich marzen... czemu nie wszystkie? bo nie mial bys po co czekac na kolejny rok... jeszcze raz sto lat! ;-*******






00:14 / 25.04.2005
link
komentarz (2)
Wiele razy zastanawiam sie czy ma sens prowadzenia tego nloga? Mialo byc prawdziwie i szczerze, ale to nie ejst osiagalne... staram sie pisac prawde, kiedy czuje, ze nie moge jej napisac to po prostu milcze, ale to tez pewnego rodzaju klamstwo... wszystko sie zmienia... pisze to prawie w kazdej notce... moze dlatego, ze chce sie do tego zaczac przyzwyczajac, z moze po prostu tesknie za tym co bylo kiedys? chyba obie odpowiedzi sa poprawne... sa rzeczy, ktore strasznie bola... dlaczego ludzie, ktorzy w pewnym okresie czasu byli dla nas najwazniejsi nagle traca na wartosci? ile razy nasz ekipa wydawala sie juz nie taka "nasza"? moze po prostu w pewnym okresie czasu ci ludzie bardzo sie potrzebowali, zyli w zajebistej symbiozie... potem zmienily sie potrzeby, zapatrywaia i zmiana... tak... symbioza... znoof czuje, ze jedna z nich sie konczy... chyba za duzo juz czasu poswiecilam na zastanawianie sie i anlizowanie 'dlaczego'... nie mam juz sil przysiegam... i chyba powoli zakladam moj ulubiony ciuszek ;-] taaa.... pancerzyk, zaczynam juz powoli w to wbijac, bo ja nie jestem jedna na swiecie, nie tylko ja mam chociaz odrobinke rozumu, nie tylko ja...

jest opcja, ze stad nie wyjade, ew na miesiac na wakacje i tutaj dalej, ale mam coraz mniej argmentoof aby trzymac sie tej mozliwosci... w sumie ludzie najszybciej ucza sie na swoich bledach... moze jak zaczne zachowaywac sie jak inni, to zaczna otwierac oczy... zycie jest takie krotki... a ludzie marnuja je na jakies dziwne akcje, klotnie, robienie tego co sie powinno robic, co wypada... dzieki bogu przewaznie robie to na co mam ochote i mam nadzieje, ze nie zabraknie mi na to odwagi, bo reszta to nie problem... jestem jesszcze na etapie zastanawiania sie i negocjowania sama ze soba, ktora opcja bedzie lepsza... jednak wiem, ze jak juz podejme decyzje to bedzie to nieodwolalne...

dzisiaj spotkalam na necie mase starcyh znajomych... to milo, ze po tak dlugim czasie milczenia oni dalej o mnie pamietaja i to jeszcze w tak dobry sposob... fajnie, ze zostaja po mnie dobre wspomnienia... nie bedzie juz wiecej narzekania, zastanawiania sie, analizowania... moje zycie nie bedzie trwalo wieki, a ja juz nie mam wiecej czasu... kazdy ma swoja piramide waznosci... i nie mam wplywu na to czy umiesci mnie na samej gorze czy w ogole mnie pominie w jej budowaniu... ale zastanawiajac sie nad przeszloscia trace terazniejszosc i przyszlosc... ostatnio stanowiska w piramidzie waznych dla mnie ludzi polecialy... ide wiec ja budowac od poczatku. niektorzy zasluzyli na awans a niektorzy poleca ze stolkoof... czystki...




10:17 / 24.04.2005
link
komentarz (0)
qrcze, ale mialam sen... snnila mi sie polska, ale w bardzo ciezkim stanie... wszystkie ulice byly jak by powyrywane z podloza, duzo barierek i spsosobow, aby jakos komunikacja samochodowa funkcjonowala... masa policji, żołnierzy, ludzi obłąkanych... po prostu straszny chaos... a w tym wszystkim ja... nierozumiejąca co sie dzieje, patrząca tylko i starjąca sie prowadzic juz nowy tryb życia... raz prowadzilam auto... ale bylo ciezko, byly sytaszne korki, a wiekszosc ulic nieprzejezdna, bo zniszczona doszczetnie... dziwne objazdy i policjanci kierujacy jak trzeba jechac... nie kazdy sluchal... nagle znalazlam sie na pl. piastoof, podjechal jakis autobus... zonierze byli ranni... szukalam apteczki, ale nie moglam znalezdz, bo wszystko bylo za szyba... nie umialam jej otowrzyc... jeden zolnierz do mnie podszedl i pozwolil mi wziac kilka opatrunkow i bandazy... byl bardzo porazniony w reke... w sumie to czesc skory z jego dloni byla strasznie rozerwana... wzielam opatrunki... on wsiadl ze mna do autobusu... tam bylo pelno oblakancoof... ludzi, ktoryzr nie wytrzymali, woleli zwariowac niz sie godzic z tym wszystkim... w autobusie, ktory wiozl mnie donikad opatrzylam reke temu zolnierzowi... podziekowal mi, ale stwierdzil, ze nie trzeba bylo, ze kiedys by sie zroslo... w srodku autobusu siedziala pewna kobieta, ktora miala mocno zniszczona przez zycie twarz, wygladala jak jakas wiedzma... wolala mnie... balam sie podejsc, bo wsrod tej masy ludzi w autobusie, ktory wydawal sie jakis wiekszy, czlowiek czul sioe i tak samotny... podeszlam w koncu do tej kobiety... ona zaczyna mi opisywac, jak dojsc do niej do domu, byla to droga z placu pisatoof gdzies na dworcowa... mowila mi, ze mieszka tam od urodzenia... opowiadala jak jej matka urodzila ja na lace... zaraz przy domu, w ktorym ona mieszka... teraz zostala sama, ale nie czuje sie samotna... niedaleko jej domu, na tej niby lace byl bardzo dawnno temu cmentarz... potem stala sie z tego łąka... ale ona widzi nadal groby... mase gobow... i dziennie spala po trzy, dlatego nie czuje sie samotna... potem powtarzla tylko slowo 'groby', 'cmentarz', 'śmierć' a miala przy tym takie metne i oblakane oczy oraz usmiech czlowieka psychicznie chorego... zaczelam piszczec i chcialam uciec do zolnierza, ktoremu opatrywalam reke, aby mnie zabral stamtad... pobieglam na koniec autobusu, tam gdzie ze mna na samym poczatku stal... ale zolnierza juz nie bylo...


wierze w symbolike marzen sennych... ale nie potrafie rozszyfrowc tego snu... chociaz jestem przekonana, ze ma glebokie znaczenie... moze ja tez kiedys stwierdze, ze nie potrafie odszukac sie w tym swiecie? chyba powoli juz to stwierdzam... ;-]





00:06 / 24.04.2005
link
komentarz (2)
Wlasnie wrocilam z pifkowania z qmpela ;-] hehehehe... ale jazda, ja typ techno, ona typ havy metal... lol ale bylo spoczko, nie lubie sie ograniczac, dlatego nowe klimat byly loozik ;-] mam 'little' kape, wiec zalacza mi sie szczerosc ;-P ale nie chce o tym pisac, heh... moze kiedy indziej, chociaz przez moja glowe mknie mnostwo mysli, masa zmasakrowanych pomysloof, ale najbardziej zastanawiajace jest to, ze zycie na malej kapie wydaje sie latwiejsze, nie ma tylu poronionych komplikacji... moze jak by caly swiat zakapil troszku, lub sie zbakal w jedym momenci to moze wyjasnili by sobie all nieporozumienia... nio ale to tylko moje insynuacje ;-] nie wiem co mam jeszcze tutaj pisac, w sumie to mam mase pomysloof na ta notke, ale chyba nie o to chodzi, aby tworzyc kolejne notki, czas zmieniac cos w zyciu a nie tylko pisac puste slowa na jakims tam smiesznym nlogu... mysle, ze jak zaczne wprowadzac w zycie nowe zmiany to moze byc ciezko, obawiam sie ze masa ludzi tego nie zakuma, ale w sumie to juz chyba nie moja brocha... tak wiec powoli sie ewakuluje w stone mojej przystanii, a reszcie zycze dobrej nocy i dobrego zycia ;-] miejscie odwage by zmieniac wasz swiat na lepsze, mi czasem jej brakuje, chociaz mysle, ze czas jest bliski...




00:58 / 23.04.2005
link
komentarz (0)
obiecalam, ze jak poprawi mi sie humorek to napisze notke ;-] wiec tak tez czynie hehehehe... sprawy dzisiaj przybraly wiosennych barw... moja matka przemowila ;-P lol, ze ona mowi ludzkim glosem to mnie mega zdziwiolo ;-P i nawet byla taka mila, ze nie przeszkadzala mi dzisiaj jak mialam goscia ;] nie poznaje kolezanki ;-] (mamusiu respect for U) hehehhee... druga sprawa po czesci tez sie wyjasnila, chociaz to tylko poczatek, wg mnie trzeba bedzie jeszcze nie raz o tym pogadac, bo nawala system i ja bym chciala to odbudowac... zobaczymy jak bedzie ;] ja nie chce tego tracic, bo za duzo to dla mnie znaczy... ale pozyjemy zobaczymy ;-] hehehehehe... sa rzeczy o ktorych nie potrafi sie mowic wprost, ale mysle, ze jeden czlowiek w zyciu z ktorym jest sie szczerym dosyc sie przydaje, komus trzeba ufac... a widze, ze cos jest nie halo... caly czas oszukujemy siebie, wkrecamu nowe klamstwa, moze nie robimy tego swiadomi, moze chcemy nawet wierzyc w to co mowimy, ale nie bardzo nam to wychodzi, bo potem sprawy przybieraja taki obrot, ze grrr... moze da sie cos z tym jeszcze zroic, ja bynajmniej chce w to wierzyc ;-]







12:28 / 22.04.2005
link
komentarz (2)
kurwaaaaa... jeszcze jeden taki dzien i szybciej stad znikne niz ustawa przewiduje... nie kumam juz nic, osoby mi bliskie zaczynaja sie zachowywac w stosunku do mnie conajmniej tak, jak bym byla ich najwiekszym wrogiem... wczoraj akcja z dupy... nie dosc, ze nie gadam z matka a ojciec wyjechal, to jeszcze 'the best friend' traktuje mnie jak powietrze... caly tydzien total zlewka na mnie, ale spoko da sie przezyc, moze nie mial zbyt duzo czasu or some like that... ale akcja w stylu "nie gadam z toba ;=P" i zaraz po tym zablokowanie mnie, zwalila mnie juz calkowicie z nog... spodziewala bym sie bloka od kazdego w sumie, ale nie od niego... no widac jednak, ze malo znam zycie... a najbardziej dobija to, ze jak probuje gdzies go wyciaganac na spacerek czy cosik to nigdy nie ma czasu, po czym chwilke pozniej zmienia plany i ten czas spedza z kims innym... powaga ja juz nie mam sil... nie dosc, ze przede mna same egzaminy i dosc ciezki czas, ale nie chce o tym za duzo pisac, to jeszcze dostaje po dupie z kazdej strony... pierdole taki uklad!







23:06 / 19.04.2005
link
komentarz (1)
jak nigdy zaczynam tutaj pisac i to dosc duzo jak na mojego wielkiego lenia... Czytalam poprzednie notki, ciagle mi zle, ciagle cos jest nie halo, jednak uswiadomilam sobie czemu tak jest, w sumie to przez przypadek mi to uswadomiono dzisiaj... teraz pewnie padnie pytanie czemu tak jets? To ja odpowiem, ze nie powiem. Nie chce o tym pisac tutaj, najpierw wszystko musze uporzadkowac w swoim malym rozumku, a potem pomyslimy dalej... caly czas mnie facynuje jedna sprawa, jak wielki wplyw ma przeszlosc czlowieka na jego terazniejszosc i przyszlosc.... jestem tego zywym przykladem... a teraz na nlogu bedzie przerwa, nie ebdzie mnie tu przez jakis czas, biore urlop, bo nie chce czytac za jakis czas tych notek i uswiadamiac sobie, ze ejstem jakas do dupy i bez zycia, ma tu byc wiecej radosci niz jakis filozofii... jak zmieni mi sie himorek to zagladne tutaj na pewno ;-] tymczasem dozobaczenia!





20:42 / 19.04.2005
link
komentarz (1)
co za piekny dzien!!! ;-)))))))))))))))))))))

mam dzisiaj zajebiscie dobry humor :D bylam dzisiaj z Rudolfinka na spacerku, tylko, ze skonczylysmy jak zwykle na smirnoffach ice, no ale to u nas standardowa sprawa :D ale sobie pogadalysmy, nie ma na nas bata... mamy krzywe tematy i jeszcze bardziej krzywe akcje, ale to nas chyba łączy ;-D uwielbiam takie momenty ;-D zreszta nie napisze juz nic wiecej na ten temat ;-PPPP reszta to... ciiii....





23:29 / 18.04.2005
link
komentarz (1)
nie ma bata musze cos tu dopisac ;-P buahahahahaha... to wykres z mojego kardiogramu "---------------------" buhaahahahaha... nie zyje! lol ktos sie jednak dzisiaj wkurzyl ;-P buahahahhaahahahhhaha... sorrki za ten smiech, ale powazka, nie moge przestac ;-PPPP skoro tak latwo sie irytuje pewien znawca apaczy i murzynoof to ja nie wiem co on mi zrobi jak.... buaahahhaahahhhhahaa.... ciekawe czy jak mu powiem, ze go kocham to czy mu przejdzie? wiem co zrobie! oczka kocurka ze shrek'a, bluzka z dekoldem , wielki usmiech i moze mu przejdzie, ale co tam ;-] niech mnie zabije ;-P bynajmniej umre jeszcze mloda i w miare piekna ;-P lol buahahahaahahhahaa.... nie ma bata nic mi nie moglo, az tak dzisiaj poprawic humorku ;-] wiem bejbe, ze przeczytaz ta notke, wiec juz na zapas mowie, ze Cie kocham ;-***




22:52 / 18.04.2005
link
komentarz (0)
znoof mam jakies dziwne uczucie, w sumie przewaznie kiedy tu zagladam to takie mam, albo inaczej kiedy takowe mam to tu zagladam... tak, tak chyba bedzie poprawniej... ale nie wiem czy chce o tym pisac, nie chce zachowywac sie jak mala rozkapryszona dziewczynka, chociaz czasem mam ochote rzucic wszystkim i poplakac sobie w kacie, ale nie zrobie tego ;-] slucham muzyki klasycznej... chyba to oznaka, ze pogarsza mi sie, ale ona naprawde mi sie podoba ;-] nastawiona na maxa budzi do zycia, wszyscy powinni tego sluchac! nie no porazka.... jednak mi odwala... w sumie nie wiem po co tu zagladnelam... wcale nie mam ochoty nic tu pisac i walic smutoof, ze jak mi zle w zyciu i takie tam, bo w sumie nie narzekam... przewaznie dostaje od zycia to czego chce, tylko ze ostatnio dopada mnie syndrom antygony, cokolwiek zrobie to i tak bedzie przejebane ;-] jak ja kocham zycie :-) naprawde... wszystkie problemy wydaja mi sie smieszne, mimo iz dotycz mnie teraz bezposrednio to ja sie smieje z tego... chociaz chyba nie tak do konca... jak by sie mocniej zastanowic, to chyba jednak sa rzeczy, ktore mnie nie bawia a przerastaja... dosc wczesnie nauczylam sie samodzielnosci i zycia w pojedynke... w sumie jestem z tego dumna, ze potrafie sobie sama radzic, ale chyba to sie ostatnio zmienia i to mnie przerasta... why? bo nie wierze w wiecznosc, mam swoadomosc, ze wszystko sie skonczy i boje sie jak ja bede miala potem znoof zaczac sama zyc... no ale trudno, co ma byc to bedzie "lepiej zalowac, ze sie cos zrobilo, niz zalowac, ze sie czegos nie zrobilo"...





00:43 / 18.04.2005
link
komentarz (1)
wszystko jest takie same, tylko zmienia swoja forme...





01:03 / 24.03.2005
link
komentarz (1)
coraz czesciej dopada mnie jakas taka niezrozumiala pustka... czuje, ze wszystko co mialam jest jakies dalekie i ze coraz bardziej sie ode mnie oddala... tego juz chyba nie da sie zmienic... z niektorymi rzeczami musze sie pogodzic, chociaz nie bardzo mi to idzie, ale tak chyba bedzie lepiej...

mam dusze buntownika... zawsze glosno mowie co mysle, choicaz czasem sie to kompletnie nie oplaca... ale liczy sie idea... dzisiaj po raz kolejny mialam glosne dowody na to, ze jestem dziwna... hehehe... ile razy mam juz powtarzac, ze wiem o tym i nie bardzo mam zamiar to zmieniac? akceptacja mojej odmniennosci nie bardzo jets mozliwa dla przecietnego smiertelnika... czasem mam przez to problemy a czasem kupe smiechu... lubie dziwne sytuacje, filmy, ludzi, ksiazki, przygody... kocham to, bo wlasnie to pomaga mi zyc... bo co powielac banaly?

jak bylam mlodsza to czesto zastanawialam sie jak wygladal by moj pogrzeb i to wcale nie dlatego, ze chcialam umrzec, ale dlatego ze chcialam wiedziec jak wiele znacze dla ludzi... czasem wyobrazalam soebie tlumy ludzi placzacych i nie mogacych pogodzic sie z tym ze mnie nie ma, a czasem chwile smutku i szybki powrot do rzeczywistosci... ile razy przezywalam swoj wlasny pogrzeb? nawet nie w wyobrazni, ale zyciu... ile razy juz umarlam? kazda zmiana powodowala smierc poprzedniej mnie... pogrzeb i narodziny... pogrzeb i narodziny... pogrzeb i narodziny...

moje polozenie jest nielatwe, ale nie lubie drogi na skroty... powolutku wycofuje sie z zycia innych, a w zasadzie zaczynam zyc calkiem oddzielnie i powiem, ze to nielatwe... czemu to robie? czasem sama o tym decyduje, czasem inni to robia... ale po dluzszym zastanowieniu nie buntuje sie, bo w gruncie rzeczy odpowiada mi to... chcialalbym tylko, aby ludzie mnie kiedys wspominali i z usmiechem na ustach mowieli, ze wnioslam w ich zycie jakos nowosc, ze pomoglam inaczej spojrzec na swiat... chcialabym, aby czasem pamietali o kims takim jak ja...
wystarczy mi, ze bede dobrym wspomnieniem ;-]




11:04 / 20.03.2005
link
komentarz (0)
chyba powinnam napisac tutaj wiele rzeczy... wiele sie u mnie wydarzylo i ma to znaczenie... w sumie to nic jakos szczegolnie przykrego czy radosnego, ale byly rzeczy i lepsze i mniej dobre... co konkretnie? chyba nie powinnam o tym tutaj pisac... bynajmniej najbardziej zastanawiam sie nad zaufaniem miedzy ludzmi... tak wiele osob w zyciu zawiodlo i tak wiele razy ja zawodzilam, wiec czy jest cos takiego jak ...? hehehe... zabawne... jak wszystko kruche ejst... chce sie cieszyc tym co dzisiaj i teraz, bo jutro moze juz nie byc tego, badz nas ;-]

dosc haotyczne to co pisze, ale takie mam wlasnie mysli, taki haos zapanowal w mojej glowie... no ale "show must go on" ;-]


23:26 / 18.03.2005
link
komentarz (1)
naturalnosc? hehehe.... o ironio?! ostatnio czuje sie tak naturalnie jak szprotka w metalowej puszcze... nie dosc, ze zamknieta szczelnie to w dodatku... zreszta niewazne... nie wiem po co pisze ta notka? coraz czesciej to robie i ciraz czesciej nie wiem po co? moze czas to kill this blog? moze... trace sens i motywacje, nie wiem czy cokolwiek eszcze ma jakies znaczenie? sumie chyba jednak wole nie wiedziec...





02:37 / 15.03.2005
link
komentarz (6)
czuje nieodparta pokuse napisania czegos...
przegladam sobie zdjecia jakie mam na kompie...
slucham karamby...
hehehe... taki dziisaj jakis dziwny dzien...

jest mi smutno, ale czuje odrobinke szczescia patrzac na te cyfrowe wspomnienia... czemu? nawet jak by mi sie dysk spalil, to one i tak we mnie pozostana... szkoda mi czasu , ktory minal... wiem, ze to juz nie wroci, ale czasem staram sie wrocic do chwil, do momentow dzieki ktorym na mojej mordce rysuje sie usmiech... ostatnio coraz czesciej czuje sie zagubiona, taka bezradna. Chociaz nie lubie tego uczucia to jednak powiela sie we mnie ostatnimi czasy zbyt czesto... Nie chce sie rozczulac nad tym jak wiele ludzi mnie zawiodlo i jak bardzo bylo mi zle, nie o to chodzi... ja sama zawiodlam mase razy, ale ejstem tylko czlowiekiem, wiec nie mam prawa wymagac doskonalosci od innych... wiec po co ta notka? w sumie nie wiem... moze po to, abym kiedys miala co czytac? a moze po to, by zgromadzic jak najwiecej dobrych wspomnien?

myslalam, ze nie ebde potrafila juz kochac... w sumie po czesci sie to sprawdzilo, ale tylko po czesci... mam kilka bardzo bliskich mi osob, naprawde bardzo nie wiele , ale za to bardzo mocno ich kocham... i mam zdjecia... jak juz zapominam jak wygladaja to otwieram moj "cyfrowy album" i ogladam, i wspominam, i zyje tym co bylo... to pomaga... bynajmniej bardzo buduje... czy za trzy miesiace, kiedy mnie juz tu nie ebdzie, ci ludzie bede o mnie pamietac? chcialam rewolucji w swoim zyciu i jak to z rewolucjami bywa sa przeprowadzane bardzo gwaltownie i bolesnie... czy ta moja "mala rewolucja" tez taka bedzie? nie wiem...

jesli wszystko pojdzie po mojej mysli, to nie wroce juz tutaj... byanajmniej nie na stale... ale jesli cos sie spieprzy to zostane tutaj, ale jak to sie mowi? "nie ma tego zlego"? czy siakos tak ;-] coraz wiecej obaw, coraz wiecej zawiasoof na tym, czy naprawde tego chce? chyba twierdzaco nie moge odpowiedziec, ale nie odpowiem tez ze tego niechce, byanjmniej wiem, ze zostac tu nie moge... za bardzo by sie wszystko pokomplikowalo i to nie tylko u mnie...

hehehe... przyszla sobie taka mala istota jak ja, narobila zamieszania, a teraz chce sie zwinac... w sumie mozna tak pomyslec... ale nie obchodzi mnie co ludzie ebda sobie myslec... niech karmia sie tylko tym co wydaje im sie realnym swiatem, maja do tego prawo, a mi nie zalezy na ich zdaniu, zreszta to przez nich nie chce mi sie tutaj dalej egzystowac... ale na pewno bede wspominac wszystkie swietne chwile jakie tutaj mialam ;-] hehehe... a bylo ich nie malo ;-]

chyba zaczynam pisac od rzeczy, zreszta co sie dziwic o tej godzinie... jutro a w zasadzie dzisiaj pewnie skasuje ta notke, bo uznam ze ejst bezsensowna... no ale mam jeszcze do tego pare godzin... teraaz zwijam zagle i zmierzam ku przystani hehehe... sen potrafi zdzialac cuda...






15:53 / 10.03.2005
link
komentarz (2)
Jakas dziwna radosc przeplata sie z moim smutkiem... dostrzegam w sobie pewna sile, ktora napedza mnie do zycia i istniena w tym swiecie... patrze na moje biurko i polki i sterta tam porozwalanych ksiazek. Wszystkie interesuja mnie, ale nie wszystkie jeszcze przeczytalam. Wiem, ze i tak je "pochlone", ale na razie czas mi na to nie pozwala. Moje male centrum dowodzenia swiatem... hehehe... "moim swiatem" -chyba powinnam dodac...
Wczoraj spotkalam sie z moim "EX", ktory towarzyszyl mi na moim balu maturalnym. Ogladalismy razem plytke z tej imprezy. Smiechu bylo co niemiara. Pytal sie czemu na niego tak patrze. A ja wrecz wypalalam kolory jego postaci, wnikliwym wzrokiem. W tym czasie mialam mase mysli, masa roznych teori przebiegala moje mysli. Czasem wydaje mi sie, ze jak by ludzie wiedzieli co mysle, to uznali by mnie za jeszcze dziwniejsza niz dotad sadzili. Ale czy to mnie obchodzi? Chyba nie bardzo... Lubie czuc, ze nie powielam czyis zachowan czy upodoban. Ale czy "inna" znaczy gorsza? Bynajmniej nie w moim pojeciu. Zaczlam sie smiac. Trzy dni po tym jak ze mna zerwal, zamiast cierpiec katusze, to ja sie smialam. Nie po to by go wykpic, czy zniewazyc. Radosnie sie smialam. On spojrzal na mnie ze zdziwiona i zatroskana mina... a moze mial lekka nute zmieszania na twarzy? Moze nie spodziewal sie takiej reakcji? Ale jak inaczej mialam sie zachowac, kiedy w glowie mialam tylko jedna mysl... Ze ejstem szczesliwa... Dlaczego? Bo wiem, ze mimo all moge go miec w kazdej chwili i ze nie zalezy mi na nim... Potwierrdzil to kiedy wracalismy z video world i on zlapal mnie za reke, nie odsunelam jej, pozwolilam mu na to, bo bylam ciekawa co zrobi potem... na koniec probowal mnie pocalowac, ale powiedzialam mu, ze nie caluje sie z obcymi facetami i poszlam do domu... Czulam wolnosc! Zarowno emocjonalna jak i fizyczna. Teraz jets po wszystkim. Mam swoja pewnosc, pewnosc tego, ze to ja ustalam zasady w tej grze. A to mi wystarczy. Nie musze dalej grac, wystarczy ze wiem.

Stawiam na siebie. Kiedy rozwine w sobie dziedziny, ktore pozwola spelnic mi sie, wtedy bede wiedziala, ze moge teraz dac cos drugiej osobie. Chce spotykac sie z innymi ludzmi, prowadzic konstruktywne rozmowy, chodzic do kina, tatru, operetki, wymieniac poglady na zycie. Jednak kazdy zwiazek, w ktorym do tej pory bylam to wszystko ograniczal. Czesto klamalam. Teraz nie sprawia mi to wiekszej trudnosci, bo sztuke ta opanowalam wrecz do perfekcji. Ale ktoz z nas nigdy tego nie robil? Nie ma osoby, bynajmniej ja w to nie wierze, ktora by nie sklamala choc raz. Ale po co mi to? Po co mam klamac? chce robic to co kocham, chce byc tam gdzie czuje, ze powinnam byc, nie muszac nikogo oklamywac. W koncu to moje zycie i tylko ode mnie zalezy jak je przezyje. A chce zrobic to najlepiej jak potrafie. Po co? Po to, ze kiedy koniec bedzie juz blisko bede miala usmiech na buzi i w glowie bedzie tylko jedno zdanie "Nie spieprzylam tego czasu" ;-]




14:39 / 08.03.2005
link
komentarz (2)
Dzisiaj mamy "dzien kobiet"...

dostalam sliczniutka roze... hehehe, ale niespodzianka jaka mi zrobiono i tak bila wszelkie rekordy...

ja "lekko" chora, w pizamie i bez makijazu, wygladajaca po prostu okropnie... ech... myslalam, ze zapadne sie pod ziemie ;-PPP ja w drzwiach zobaczylam usmiechnietego mojego przyszlego meza ;-]

heheheh... bynajmniej jak sie po nocy poslubnej obudzi obok mnie to nie bedzie zadnych reklamacji, widzial co bierze :P buahahahaa...

ale niespodziewanka :P dzikeuje bardzo ;-****




01:10 / 07.03.2005
link
komentarz (1)
hehehe...

czasem zastanawiam sie czy ja jestem w stanie samej sobie stworzyc szczesliwy zwiazek? hehehe... kazdy zaczynal sie do wielkiej nadzieji, a konczyl sie wielka porazka...

dzisiaj kolejny z "wielkich dnii"... kolejne dwa miesiace wyciete z zyciorysu... sztuka klamania, badz naginania prawdy, to dziedzina dla ludzich bystrych i inteligentnych, a taki z pewnoscia moj kolejny EX nie byl...

ciekawe jaka byla?
czy byla bladynka czy brunetka?
jednego jestem pewna, byla na pewno glupia skoro dala sie namowic na jakze tandetne i nic nie warte obietnice... a to musialo zaistniec, bo glupie baby uwielbiaja to... hehehe...

ale skoro komus nie wystarczam taka jaka jestem to trudno sie mowi... ciesze sie, ze mu jednak nie ufalam... brak zaufanie obronil mnie teraz przed rozpacza... bo pewnie tak bym robila, gdybym dala mu tyle ile chcial...

coraz czesciej czuje, ze sie tutaj dusze...
coraz wiecej dowodow daja mi ludzie na to, ze ja tu nie pasuje... za trzy miesiace ebde siedziala w samolocie badz autobusie i zaczynala nieco inny etap w zyciu... znikne wtedy na conajmniej trzy miesiace...

watpie, abym tam pasowala, ale wiem ze dystans dobrze mi zrobi... dystans do wszystkiego, ale przede wszystkim do samej siebie...

mam nadzieje, ze jemu dalam jakas w zyciu lekcje, ze moze dzieki mnie doszedl do czegos, nauczyl sie nowej rzeczy i bynajmniej nie klamania, bo to wcale mu nie wychodzi...

hehehe... w udany zwiazek zaczynam wierzyc tak samo mocno jak w garbate aniołki...



23:24 / 09.02.2005
link
komentarz (0)
cisza...
delikatna mgiełka cieniutka smuzga ulatuje nad domem... ale to nie dym z komina... a sniezyca przeciez nie byla zapowiadana... zreszta smuzka ta za slaba jest, za licha na sneizyce, w sumie prawie nikt jej nie zauwazyl, bo ona nie krzyczy...

ulatuje tak powoli zabierajac swiatlo... w oknach nie wiadomo kiedy pocienialo... a;e pali sie cos... na lozku przy scianie, starego domu, ktory od lat czeka na remont badz wyburzenie, bo stan zniszczenia gleboko juz postapil... trzeba w koncu ustapic miejsca nowym budowla, bardziej wznioslym, mocniejszym o lepszej konstrukcji... na razie jednak stoi... domek, gdzie na dole slychac smiech dzieci...

w kuchni graniczacej z malym ale przytulnym pokoikiem, dopala sie ostatni kawalek wegla... jeszcze tylko zazy sie cala swoja moca... a nie jak przed godzina kiedy plonal i potrafil dac troche ciepla... teraz powoli dogasa...

dymek znad domu robi sie coraz cienszy... widocznie cos sie konczy...

a moze to grzechy sie dopalaja, pokutujac za bledy zycia...

na lozku przy scianie lezy perla... jej skorupa juz powoli wygasla...

skorupa staje sie coraz bardziej mokra... czyzby staray dach przeciekal? nie...

to lzy...

tak w ciszy, w pokoju starego domu, na lozku zniszczyla sie skorupa... perla cienka smuzka ulatuje nad domem... w oknach domu zrobilo sie ciemno i chlodny wiatr powial dookola...

przyzwolenie na to... wymowna cisza...

na dole dzieci zamilkly... nie wiedza czemu...

a ja wiem... spiewaja cisza... zalosna piesn...

nie ma juz dymu ani z komina, ani tej bialej smuzki...

woda zniszczona dlonia objela chalupke...

tak bardzo slona woda...




01:49 / 27.01.2005
link
komentarz (1)
wypada cos po takiej przeerwie napisac, wiec pisze... ;-]
mam prace... jestem barmanko-kelnerka w jednym z moich rodzimych kluboof... praca choc ciezka to jednak sympatyczna... mam kontakt z ludzmi i pracuje z fajna ekipa... a co do ekipy... dluzszy czas meczy mnie problem przemijania... zaczelo sie od tego, ze jeden kolega zalatwil mi ta prace... sam pracujac tam od poczatku, byl symbolem i uosobiniem tego klubu... po trzech dniach mojej pracy zostal zwolniony z przyczyn osobistych a drugi barman razem z nim... dzisiaj sie z nimi widzialam i wyjezdzaja do irlandii, czy gdzies tam... nie chca tu wracac... jeszcze wczesniej do pracy podwiozl mnie qmpel, z ktorym ostatnio z roznych przyczyn dosc czesto sie widuje... rozmawialismy o pracy... wlasnie jest w trakcie jej zmieniania... powiedzial, ze jak mu sie to nie uda to ucieka stad i to najprawdopodobniej do anglii... wczoraj dowiedzialam sie, ze jednego z moich kierownikoof zwolniono z pracy... drugiego maja gdzies przeniesc... moje kolezanki wyjechaly do innego miasta na studia i nie widzialam sie juz z nimi kupe czasu...


przemijanie...


zastanawia mnie czy to konieczne? czy aby na pewno pewne etapy musza przeminac, czy cos nie moze zostac takie jakie jest w niezmienionej postaci? no ale czy to bylo by dobre? czy zmiany choc konieczne i nieuniknione zawsze sa dobre i odpowiedznie? tak bardzo coraz czesciej czuje sie zagubiona... przeraza mnie to co sie dzieje, boje sie ze wszystko sie zmieni a ja zostane taka "stara" niezmieniona i niepasujaca juz do tego obrazka... ze moj swiat sie skonczy... moze sie to wydawac smieszne lub conajmniej dziecinne, ale ja szczerze boje sie tego co ma nadejsc... nie wiem czy jutro kiedy otworze oczy bede miala w okol siebie jeszcze kogos, kto bedzie z "mojego swiata", kogos kto przytuli i powie ze rozumie i wie co ja czuje... ludzie zaczynaja ukladac sobie zycie... moi znajomi sie paruja i snuja wspolne plany na przyszlosc... robia cos dalej... a ja nie chce zostac sama w swoim juz wtedy wyimaginowanym swiatku na fundamentach przeszlosci...


tak bardzo sie boje...





15:44 / 20.01.2005
link
komentarz (1)
mam troszke zaleglosci, ale aktualnie brakuje mi na to czasu... a moze checi? hmmm... obiecuje bynajmniej, ze ejszcze tu wroce ;-)



10:08 / 28.12.2004
link
komentarz (2)
wczoraj moj siostrzeniec trafil do kliniki, bo wymioty nie ustepowaly... byl odwodniony i polozyli go pod kroploofke... moj maly, biedny szkrabek... tak bardzo sie nim martwie... ta pieprzona bezsilnosc...




13:29 / 26.12.2004
link
komentarz (1)
w koncu mam chwilke czasu, aby cos tutaj napisac... w sumie swieta juz prawie minely... ale nie byly to ani dobre, ani zle chwile... dzialo sie duzo, czasem moze za duzo... ale nie narzekam... tak musialo byc... wszyscy sie rozchorowali i w sumie zadanie przygotowania wigilli spadlo na mnie glownie... i nie marudzulam nawet za bardzo, po prostu wzielam sie do robioty, ale inna rzecz mnie zbila z tropu... moj 14-miesieczny siostrzeniec cala noc i dzien wymiotuje... i sami nie wiemy co robic... wolalabym,a by to mnie spotkalo,a nie tego malego szkrabka... :-((((((((((((


teraz troszku z innej beczki...

tegotoczne swieta bardzo mnie zaskakuja... oddzywaja sie do mnie tacy ludzie, ze lol... ale w sumie najbradziej zdziwila mnie jedna osoba, a druga tak pol na pol...

odezwala sie do mnie moja stara, ale jednak dosyc mocna milosc... tzn kiedys byl;a mocna, ale sie odmocnila :-P jak przegladalam sobie jakis czas temu zdjecia i wspominalam tamte chile, to az mi gesia skorka zrobila sie na ciele :P hehehe... nie no bez przesady, ale bylo to dosc mocne, a ja caly czas chodizlam z glowa w chmurach i wszystko co robilam mialo swojego adresata... nienormalna sprawa... efekt byl taki, ze przez caly rok nie robilam nic innego tylko godziami rozmyslalam, zastanaialam sie i robilam inne pierdoly, ze ktore sama siebie teraz ostro karce... trwalo to ponad rok, a ja zylam w nadzieji na... no wlasnie na co?! potem zaczelam sie dosc skutecznie leczyc i porzysieglam sobie, ze nie ebde juz nikogo kochac... i dosc dobrze sie bawilam meskimi uczuciami i ich naiwnoscia, tak bardzo podobna do mojej... no, ale nie o tym mialam pisac...chodiz o to ze ta moja "dawna milosc" sie nagle do mnie odezwal i dosc pilnie pragnie mnie ujrzec... hehehehe... co za ironia... jak wyslalam mu zdjecia to nagle love mu sie zalczylo ;-P buahahahah... lol podziwniam doglebne traktowanie ludzi... bynajmniej zostalam zaproszona na sylwestra i jestem ciagle sygnalkowana i sesemesowana...

nastepnie moj tesh ex :-P zadzwonil do mnie z zyczeniami swiatecznymi, co dosc mnie zdziwilo, poniewaz nasza ostatnia rozmowa nie wwygladalo zbyt pozytywnie, wiec nie sadzilam, ze sie jeszcze odezwie, a ten mi z textem, ze nie zaslugial na mnie i ze ma do respect i takie tam... ;-| zdziwko jakich malo, ja nic nie powiedzialam, bo naprawde mnie zatkalo...

dziwne akcje... no ale nic... wiem, ze zycie jeszcze nie raz mnie zaskoczy...

szkoda tylko, ze dla tych ktorzy sa dla mnie naprawde wazni, nie moge sie ostatnio spotkac i porozmawiac... jednii sami skreslili mnie z listy swoich przyjaciol, a inni nie maja czasu, badz po prostu ja go nie mam...

wierze, ze wszystko sie zmieni i bedzie naprawde dobrze...



22:36 / 09.12.2004
link
komentarz (1)
nagonka?

nie cierpie kiedy ktos probuje mnie do czegos zmusic... jakas godzinke temu dzwonil do mnie narzeczony siostry mojego ex... nie wiem czy na mnie za kompletna idiotke czy chwytal sie jak tonacy brzytwy... ale conajmniej mi sie to nie podoba... dopytywal sie o mnie i mojego ex... a ja udalam, ze nic nie wiem... dlaczego kazdy sie mnie czepia? czy ja nie mowie po polsku, a moze powinnam zaczac mowic w innym jezyku? hmmm... teraz tym bardziej jest na przegranej pozycji... nie lubie "bronienia sie tatusiem" ;-/ nio ale nic...




13:21 / 08.12.2004
link
komentarz (2)
Teraz jestem już 100% brunetką ;-] i w końcu jest ok... narescie w lustrzanym odbiciu widze siebie ;-) moja klasa dzisiaj zareagowala dosc optymistycznie i stwierdzili zgodnie , ze w tych czarnych wloskach jest mi najlepiej ;-] i ja tez sie najlepiej czuje... gdy bylam prawie bladynka to czasem traktowano mnie hmm... jak lalke, bynajmniej tak sie czulam... ale nie bede rozmieniac sie z drobnych na drobniejsze... che tylko napisac, ze czuje sie swietnie i zaluje, ze tego wczesniej nie zrobilam ;-]



p.s.
nie obchodzi mnie co na to faceci... jelsi im sie nie podoba, to... ja naprawde ebde szczesliwa ;-]


CZARNULKI GÓRĄ!!!!!!!!!!!!!!!!!!





07:38 / 06.12.2004
link
komentarz (0)
dzisiaj mam egzaminek na prawo jazdy... ech... tak bym chciala juz zdac... jeden oblalam, ale dzisiaj w koncu swieto sw.Mikolaja... ostatnia moja szansa na zdanie w tym roku... no nic... jakos to bedzie... mam nadzieje, ze ebdzie dobrze... nawet jak nie zdam, to chyba byl w tym jakis cel... 3mac kciuki ;-]




22:58 / 03.12.2004
link
komentarz (1)
glupota innych ludzi mnie uczy czasem wiecej niz madrosc innych... jak to sie mowi? praktyka matka teorii ;-] dzisiaj glupota pewnego czlowieka, a raczej jego nieprzemyslane dzialanie, nauczyly mnie wiecej niz nie jeden artykul przeczytany na temat psychologicznego podejscia do swojego rozmoofcy... rozumiem juz, ze glupcy sa potrzebni temu swiatu... bez nich nie bylo by ludzi madrych... a ja wciaz lewiatuje... pewnie nie jednej lekcji i ja moglam komus udzielic... mysle, ze nadal udzielam... ale najwazniejsze,z e sama zaczelam je juz pobierac...





00:20 / 30.11.2004
link
komentarz (1)
ile w zyciu czlowiek zadawal sobie pytan? ile do tej pory pozostalo bez odpowiedzi, a ilu prawd zapomnial sie dowiedziec? hmm... ludzki mozg... wielka i nieskonczona maszyna... najbardziej systematyczne urzadzenie jakie czlowiek moze spotkac na swej zyciowej drodze... z jaka dokladnoscia pilnuje, aby usuwac stare "pliki" ze wspomnieniami, ktore na nic sie jush nie zdadza... przerazajace i niesamowite... kazdy z nas wyposazony jest w bron zwana "inteligencja", chociaz tych bronii jets kilka odmian... hmmmm... bron.... zle uzyta moze zabic samego jej posiadacza... im bardziej ludzie sa rozwinieci intelektualnie tym bardziej sie rania, tym bardziej wyrafinowane metoty kar stosuja...




wszystko dla ludzi, ale czasem poprosmy innych o instrukcje obslugi... po co zabijac sie czms, co w rzeczywistosci ma nam pomoc tworzyc...



14:04 / 28.11.2004
link
komentarz (1)
sens zycia...

ciekawe czy przy porodzie dostaje sie taka karteczke z napisem "twoj sens zycia -zostac hydraulikiem"... i staje sie czlowiek wtedy lekarzem, profesorem nauk medycznych, ale dalej nie czuje sie szczesliwy, az ktoregos pieknego dnia w domu nastepuje powodz i ow lekarz naprawiajac peknieta rure czuje, ze to czego szukal latami bylo tak blisko niego...? heh... i co potem? znajduje kolejna karteczke, tym razem z napisem "znalazles swoj sens zycia -od teraz jestes szczesliwy"? czy to nie bylo by za latwe? czy to nie bylo by zbyt schematyczne? hmmm...

ja bynajmniej nie chce tak zyc... ale jest grono ludzie, ktorzy podjeli wlasnie taki tok egzystencji... "grono"? nie... tych ludzi sa miliony...

pamietam jak bylam dzieckiem, zawsze zadawalam pytania i to roznym ludziom... to bylo przewaznie dziwne pytania... przypominam sobie rowniez jak zapytalam mame, ktore slowa rania najmocniej... mialam wtedy cztery, moze piec lat -nie wiecej... mama zrobila duze oczy i nie wiedziala co mi ma powiedziec... ale ja nigdy nie dawalam za wygrana... powiedziala mi wiec, ze cos w stylu "nie chce z toba juz rozmawiac"... mama polozyla sie i dalej spala a ja siedzialam na lozku, przykryta koldra i sie zastanawialam, kto w takim razie wymyslil te slowa i dlaczego, skoro rania najbardziej... mamy nie szlo juz dobudzic, wiec to pytanie pozostalo bez odpowiedzi...

tamta chwila utkwila mi w pamieci... to bylo dla mnie wazne... zastanawialam sie potem wiele razy, dlaczego wg mojej mamy slowa "nie chce z toba juz rozmawiac" sa gorsze niz "nienawidze cie"... przez pewien czas myslalam, ze mama powiedziala mi takie bo chciala spac a ja wiecznie meczylam ja nowymi pytaniami... byc moze jets w tym jakas prawda... ale mysle, ze mama odpowiedziala mi tak dlatego, bo nienawidzi obojetnosci... u mnie w domu na wszystko reagowalo sie bardzo emocjonalnie... byla wielka radosc i wielka zlosc... zawsze emocje... nigdy nie przechodzilo sie obok czegos obojetnie...

co mnie zabija?
po co o tym pisac? po co dawac komus cos co mnie unicestwi? nie boje sie smierci... chce tylko moc wczesniej zrealiziwac swoj cel... znalezdz go... potem reszta nie ma znaczenia...

bylam dziwnym dzieckiem... kazdy mi to mowi, kto znal mnie w tamtych czasach... uparta, wnikliwa, zadajaca duzo pytan... czasem zachowywalam sie inaczej niz moi rowiesnicy... czy to zle? moze... ale wiem, ze nie chce tego zmieniac i nie pozwole nikomu, aby wymagal ode mnie innego zachowania... jetem dziwna i taka chce pozostac... nie chce byc pospolita!


00:50 / 27.11.2004
link
komentarz (2)
pisac tu cos?

zastanawiam sie aki to ma sens...

czuje, ze stracilam najwazniejszego czlowieka... kogos, dla kogo nie byalm tylko kolejna lalunia... kogos kto pokazal mi droge... powiedzial jak zyc... dzieki niemu nagle wszystko zaczynalo miec sens... w kazdej waznej dla mnie chwili nie opuscil mnie... pomogl mi przy dokonaniu wwwazniejszych decyzj... przez ostatni rok dwa razy przez swoja glupote stracilabym zycie... raz swiadomie to przemykalo mi sie przez glowke, bo nagle all w co wierzylam jebnelo sie... ale nie moglam... mialam cel i czulam sie potrzebna... on byl dla mnie swiatelkiem w tunelu... teraz po raz kolejny stoje na krawedzi... tak to prawda, czasem marze, aby sie juz nie obudzic, bo wydaje mi sie, ze nie wiele wnosze w ten swiat, a tylko psuje... do czasu... dwa dnii temu, a w zasadzie juz trzy zobaczylam jak ludzie prosza o zycie... czy bede jedna z nich? nigdy tak nie myslalam, ale pare faktoof uswiadomilo mi, ze kazdy ma taka sznse, jednii nawet wieksza...



nie moge juz zyc tak jak mi sie podoba... nie mam prawa odbierac szczescia innym, nawet kosztem wlasnego... nie jest mi lekko, oj nie... jednak tak trzeba... mam dosc klamstw...


kim jestem? codziennie rano spogladam w lustro i zadaje sobie to pytanie... polka, niedoszla jeszcze maturzystka, zablakana, kochanka? a kim chce byc?


sama juz nie wiem co gorsze... zycie w swoim malym swiatku z kims w dziwnym ukladzie, czy zerwanie z tym? i jedo i drugie na swoj sposob mnie wykancza... moze znowu stwarzam, moze powinnam olac wszystko i robic tylko to na co w danej chwili mam ochote... ale ile tak moge? kiedys stane przed lustrem i sama spytam siebie kim jest ta po drugiej stronie...?

widze, ze przeze mnie komplikuje sie zycie ludzi... bardzo wielu ludzi... mysle, ze powinnam na studia wyjechac stad jak najdalej, bo wszedzie gdzie sie pojawie, robie zamieszanie i niszcze... chociaz chce budowac, to jednak mam destrukcyjny wplyw na ludzi... nie wiem czy kiedys sobie wybacze...


postawialm przed soba lusterko... pisze ta notka spogladam i spogladam w nie... pytam sama siebie... "kim jest ta po drugiej stronie...?"







22:42 / 25.11.2004
link
komentarz (1)
musze co napisac, ale wiem ze o pewnych rzeczach sie nie mowi... wiec i ja nie powiem... moim manifestem niech stanie sie cisza...




18:18 / 25.11.2004
link
komentarz (0)
"zamknij oczy, one nie beda ci juz teraz potrzebne... tylko ja i moja przestrzen, biore z niej co najlepsze... teraz... tylko ja i moja przestrzen, biore z niej co najlepsze i nie oddam... wszyscy dawno w morfeusza objeciach ja sam bez kontroli, bez playbacku, bez ciecia, wiem ile moga tyle dam wam muzyki, talentu, kiedy inni tona w morzu ekstrementow... ty sie nie daj sluchaj... dzien dla takich jak ty wstaje... korzytsaj, bo krotki glod dwa razy go nie daje... jak nielegal zycie pelne szumow i wypaczen, przypalow historii prostych tu zobaczysz duzo wiecej niz w kurierze <...> fifka znowu opalona, w domu dziecko zona fifka tez nie oplacona i co ma zrobic, powiedz ja notuje to spod powiek i nie oceniam <...> kiedy noca wracam klade na stol obie dlonie, patrze na nie, mysle sobie "wytrzymam, utone?" <...> mam farta wiem o tym, wielu go nie ma mam cos co kocham i kogos z kim to dziele, dla wszystkich o ktorych mysle teraz w nocy nuce refren, ale potrzebuje kogos do pomocy... tylko ja i moja przestrzen, biore z niej co najlepsze... teraz... tylko ja i moja przestrzen, biore z niej co najlepsze i nie oddam... mam cos czego nie maja inni, wiec z tego powodu mam czuc sie winny? niee... biore dla siebie co trzeba, zgarne co mi jest dane <...> czas... rodzina, milosc najdrozsze mi ziarna, chcialbym pole ich uprawiac, sam wiesz -wizja marna... ilu sie juz pogubilo, ilu jeszcze -nie pytaj<...> kurz... tygonie leca, niezmienne tempo, wypadek na trasie nie jest opcja przyjemna, nic nie wiesz na pewno <...> marzenia... zdrowym byc i miec za co zyc, miec dach nad glowa pod nim z bliska ci osoba... dlaczego tak trudno? -pytasz... ja nie odpowiem... nie jestem bogiem, przemysl to sobie <...> to znaczy tylko, ze wymagam od was wiecej, co ty zrobisz sam nie wiem -miej swoja przestrzen... tylko ja i moja przestrzen, biore z niej co najlepsze... teraz... tylko ja i moja przestrzen, biore z niej co najlepsze i nie oddam... tylko ja i moja przestrzen, biore z niej co najlepsze... teraz... tylko ja i moja przestrzen, biore z niej co najlepsze i nie oddam..."



to m niej wiecej to, co mnie trapi /nurtuje /fascynuje /smuci /cieszy...

tylko ja i moja przestrzen...




00:50 / 25.11.2004
link
komentarz (1)
dzionek zaczal sie nieciekawie... byalam zapisac sie na zarejestrowanie do lekarza... mam termin gdzies za ok. 3 tyg... przygnebil mnie widok ludzi szukajacych osttaniej szansy... bardzo smutna sprawa...

w takim nastroju minelo mi przed poludnie... potem stwierdzilam, ze pierdole all i poszlam spac... nio, ale cos w zyciu trzeba robic...

wieczorkiem z moim best friend pojechalismy na saune... hehehe... bylo bardzo sympatycznie... ;-)))) mysle, ze tego nam bylo trzeba ;-) takie wypady sa niesamowite ;-] najlepsze wspomnienia

a teraz zastanawiam sie nad zlozonoscia ludziej psychiki... zawsze mnie to fascynowalo i bedzie fascynowac... bo jest to dziedzina nie do wyczerpania... nigdy sie nie skonczy... ja chyba tak samo nigdy nie poznam siebie do konca... mysle, ze nawet chyba nie powinnam probowac...




18:08 / 23.11.2004
link
komentarz (3)
kolejne zaproszenia na wspolne wypady, imprezki itd...

jaka to ironia... moge miec wielu facetoof... wiem, ze niektore kobitki bardzo mi tego zazdroszcza... wolny czas mam zawsze zapelniony... dziennie odbieram po pare telefonoof od jakis kolesi z zapytaniem co robie i czy nie mam ochoty sie spotkac... mozna by pomyslec ze miodzio... ze o to wlasnie chodzi... ale czy daje mi to szczescie? wiem ilu kolesi ma na mnie smaki... ale czy ja posiadam tylko fizycznosc?


bunt...

nie chce tak byc juz odbierana... zmienilam kolor wloscoof... z bladynki stalam sie brunetka... skasowalam dwie stronki na necie... nie ejstem juz "sympatyczna" dziewwczyna... ale czy to mi pomoze? wewnetrzny bunt... zewnetrzny manifest...



czy mam do czego wracac wieczorami? czy mam komu patrzec w oczy i wszystko rozumiec? czy mam z kim wyrwac sie stad? nie odpowiem... boje sie tego, co moglabym uslyszec... posrod ludzi a jednak samotna...





23:15 / 20.11.2004
link
komentarz (1)
ech...

jak zwykle masa rzeczy sie u mnie dzieje...
pierwsza rzacz o ktorej warto wspomniec to to, iz nie naleze juz do grona bladynek, ale powoli brunetek ;-P czemu powoli? bo blad wloski nie tak latwo jest zafarbowac ;-P buahhaha... ale liczy sie idea ;-P nastepna rzecz jaka we mnie zapadla, to skonczenie kolejnego zwiazku... kolejnego nie udanego, bo dla mnie bynajmniej nie ma to sensu... tym razem koles jest spoko i zaluguje na jakas dobra duszyczke, ale ja chyba taka nie jestem... ja sie nie nadaje, nie dla niego... nastepna sprawa to moj przyjaciel/qmpel/kolega/znajomy -juz sama nie wiem jak go nazwac, powiedzial mi dzisiaj, ze mnie kocha i ze nigdy nie przyjdzie na moj ewentualny slub bo jest o mnie zazdrosny i zajebalby mojego przyszego meza... wrrrr... krzywa akcja...


nio, ale to tyle ze smutkoof i wzruszen...


dzisiejszy dzionek spedzilam w sumie z moim najlepszym przyjacielem i dobrze nam to zrobilo... tak mi sie wydaje... mielismy pare niejasnosci a teraz alles ist klar ;-] wiemy a raczej domyslamy sie na czym stiomy, bo dalej zadne z nas nie ma odwagi obrac tego w slowa... moze sie boimy formulowac swoje mysli, a moze nie czujemy takiej potrzeby... jak nadaje sie czemus jakas forme to sprawia sie, ze dana rzecz musi juz taka pozostac, a cos co jests nienazwane ma szanse byc czyms innym... ech... skomplikowane to, ale bynajmniej nie ma sie co szczypac... im mniej wiemy, tym dluzej bedziemy zyc ;-]



co jeszcze moglabym napisac? hmmm... w sumie nie za duzo zmienilo sie w mojej psychice... a rzeczy realnie odbywajace sie powoli juz sobie zalatwiam... wazne, ze we mnie zapadly juz pewne decyzje, a kiedy poinformuje reszte to juz tylko kwestia czasu... dobrze ze sama siebie juz okreslilam...

klam nauczycieli, rodzicoof, swojego partnera, ksiedza w konfesjonale, klam wszystkich jesli czujesz taka potrzebe, ale przede wszystkim czlowieku nie oklamuj siebie...






21:04 / 18.11.2004
link
komentarz (0)
ech... jak sobie ludzie sami komplikuja zycie... moj tata wwszystko przezywa jak krowa okres... potem okazuje sie, ze all ok, ale jednak postwarzac trzeba... nio ale nic przyzwyczajona juz jestem...

wlasnie rozmawiam z panem T. wrrrr... dupi mi cos do sluchawki, a mnie to w sumie wcale nie interesuje... ale wylasza takie monologii, ze nie musze nawet nic mowic... buahahhah... samowystarczajacy ;-PPP echh... ten swiat jest zakrecony ;-]


chyba wypada jako podsumwac ten ostatnii okres, w ktorym sie nie malo dzieje... all sie zmienia... wyluzowalam, ale tylko fizycznie... nabralam sceptyzmu i przestalam ufac...







10:23 / 12.11.2004
link
komentarz (2)
buahahahhaah... ja to jestem fryzia ;-P buahahahah... tak sobie namieszac buahhaahha... jestem egozistka i jest mi z tym dobrze, nie chce zadnej "smyczy" bo ja nie pies buhaahahahah... jestem ciekawa jak ja to odkrece... hiehiehie... wiecie co? powiem wam, ze sammej mi jest najlepiej, nikt nie smeci mi nad uchem i robie only to na co mam ochote ;-] i tak bede trzymac ;-]

zycze am tego samego, z czasem zrozumiecie o czym ja mowie, tylko abyscie sie nie obudzili wtedy w kapciach z barana i frotowym szlafroku, kiedy wasze wnuczeta beda korzystac z tego co wam juz minie... ;-) wszystkiego NAJbardziej FREE... ;-DDD

a jak zmienie zdanie to tu wroce i przeczytam ten wpis... i mam nadzieje, ze mi przejdzie ;-]








14:33 / 01.11.2004
link
komentarz (2)
zyje, ale niektorzy dla mnie umarli... codziennie umieraja milony osob, ktore chowamy w swoich sercach... ile juz takich pogrzeboof ja mialam... nawet chyba nie chce sie nad tym zastanawiac... cale zycie sparwdzamy, czy dana osoba rodzi sie dla nas czy umiera... ciekawe w ilu sercach juz ja nie zyje...



dzionek zadumy i zsastanowieia... takie chyba byly jego zalozenia... swieto zmarlych... czy chce zyc? czy moze juz umarlam...




14:53 / 27.10.2004
link
komentarz (1)
KURWA!!!!!!!!!!!!!!!!


wiecie co wam powiem? w sumie nic nowego, ale cos czego sama wlasnie doswiadczam, ze od milosci do nienawisci cholernie cienka granica....

a moze ja go nigdy nie kochalam? w sumie zaczynam sie nad tym porzadnie zastanawiac, chociaz nie... nie zatstanawiam sie nad tym, bo to juz i tak minelo wiec jebie mnie to prawde powiedziawszy... jedyn eco mnie wkurwia to jets to, ze on caly czas chce miec kontrole nad moim zyciem, a ja zycze mu wszystkiego najdalszego ode mnie... przepelnia mnie do niego nienawisc i obojetnosc... malo mnie obchodzi co sie z nim dzieje, a jesli juz mam sie tym zainteresowac to mam nadzieje, ze nic dobrego... jakis czas temu bylo mi go jeszcze zal i mialam wyrzuty sumienia, teraz wiem, ze nie potrzebnie sie tak trulam... on jest mega pierdolniety... kurwa nasze rozmowy na gg to naprawde paranoja... moze kiedys zamieszcze tutaj jedna z nich... tak "na pamiatke"



zmykam bo mnie kurwica bierze...





15:52 / 24.10.2004
link
komentarz (1)
Ech... co za dzionek! sloneczko swieci piekniej mimo iz mamy juz koncoofke pazdziernika ;-D zrobilam troszku przerwy, ale mysle ze wyzszlo mi to na dobre... co u mnie? hmmm... duzo i nic ;-) moj ex ciagle chce do mnie wrocic i mowi mi, ze mnie kocha... ja tez go kochalam, ale to bylo juz wieki temu, nie chce juz go, niech teraz idzie sobie taka doroga jaka sobie obral jakis czas temu.... ja sie z tym juz pogodzilam i nie mam zamiaru zmieniac decyzji...

Poznalam kogos... w sumie to znam juz jakis czas tego "kogos", ale w sumie nie dawno poznalam go w ten inny sposob... czasem wydaje mi sie, ze to bajka i boje sie, abym nagle nie musiala sie obudzic, bo bajki zdarzaja sie tylko w snach... ale bynajmniej jest to osoba, ktora bardzo mnie szanuje, dba o mnie i szczerze sie troszczy... czego chciec wiecej? tylko tyle, ze ja caly czas sie zastanawiam czy jestem gotowa na cos nowego? hehee.. zrobila sie we mnie taka skorupka... o wiele rzeczy juz nie dbam... wiele juz mnie nie wzrusza... taka mala "twardzielka" teraz ze mnie ;-P no, ale zobaczymy... nie chce nic robic na wyrost i nic jeszcze pisac, aby nie zapeszyc ;-]


3majcie kciuki i zobaczymy co bedzie dalej... ;-)))






11:04 / 10.10.2004
link
komentarz (1)
Chyba powinnam coz tu napisac... ostatnimi czasy dzialo sie u mnie tak wiele, ze sama nie wiem od czego zaczac... moze bede pisac o tym co najwazniejsze, bo dzieki temu zachowam kontynuacje moich zachowan... heheh... ;-))) nie pijac red bulla wyzwolilam umysl i cialo ;-PPP buahaaha... naprawde... zmienilam tok myslenia i sposob wyrazania tego co czuje lub na co mam ochote... nie wiem czy wszystkim sie to bedzie podobalo, ale jakos mam to gleboko w... nosie ;-] poza tym czuje oddech komisji maturalnej na moich plecach i sie zastanawiam jak to jest z tym wyksztalceniem? czy moze jak z pifem? chyba nie musi byc pelne ;-P
bardzo bym chciala aby wszystko sie ulozylo tak, bym zdala i to calkiem na dobre ocenki...

wspominajac dawne czasy i przypominajac sobie jak cierpialam z milosci <;-P> skurcze przepony doprowadzaja mnie do pasji buahahha... jakie zyie bywa zmienne... teraz ex przychodzi i sie plaszczy... doecenil mnie i to moze nawet bardziej niz na to zasluguje, ale dla mnie to juz pozamiatane i nie ma do czego wracac... on byl jak grypa, podnosil temperature ciala i sprawial, ze majaczylam... ale juz go odchorowalam ;-]

mam nadzieje, ze teraz wszystko bedzie dobrze i bede zyla znoof pelnia zycia ;-]

moi drodzy przyjaciele! wrocilam!!!! ;-))))))))






00:43 / 03.10.2004
link
komentarz (2)
Juz po spotkaniu... minal ponad tydzien... z ja znoof czuje sie popaprancem emocjonalnym, ech... tak czasem ciezko poznac sama siebie i dowiedziec sie czego sie chce od zycia... "kolega z neta" okazal sie swietnym facetem, masa w nim ciepla i dobroci, chociaz coraz mniej zaufania do ludzi... bynajmniej chyba chce skonczyc ta znajomosc, bo moze byc dosc niezdrowo...

z perspektywy czasu wszystko staje sie takie smieszne... dawne problemy nie sa juz tak istotne i nurtujace... widzac mojego EX-boyfriend'a wybucham smiechem, bo teraz widze moja slepote i gluchote na to na co sobie pozwalam... dobrze, ze sie tak stalo... w home mam nadzieje, ze bedzie all good, na razie ejst ok ;-) zostal tylko jeden problem... moje emocje... zraniona doglebnie potrzebuje odrobinki ciepla i czulosci i to mnie chyba zaczyna powoli gubic... czasem marze, aby zniknac...






07:53 / 23.09.2004
link
komentarz (1)
nie mam za wiele czasu na nloga, bo zalala mnie fala innych zajec, ale mysle iz nalezy sie kontynuacja tego co sie dzieje... prawie dwa tyg temu zerwalam po pieciu miesiacach z moim chlopakiem... mialam dosc niekonczacych sie klotnii... kochalam go, ale pragnienie szczescia bylo silniejsze... co teraz? teraz przede mna maturka, egzaminy na studia, inne zycie... ale jak na razie czeka mnie jutro spotkanie z moim przyjacielem, ktorego znam tylko z neta... mam duzo obaw bo jakies dziwne przeczucia mnie mecza, czuje ze to bedzie nie wypal, no ale chce sie przekonac...


nie sadzilam , ze moj wyjazd do niemiec tak zmienii mi zycie... czy zaluje? hmmm... chyba nie, bo zostajac w tamtej sytuacji niczego bym sie nie nauczyla, chociaz niektore lekcje byly drozdze niz mnie bylo stac....





16:55 / 23.08.2004
link
komentarz (1)
w ciagu kilku minut legly w gruzach wszystkie moje idealy... moja rodzina w mojej glowie sie jush bynajmniej rozpadla... a za niedlugo na pewno sie rozpadnie formalnie... nie chce o tym jeszcze pisac, nie jestem na to gotowa... przepraszam, ale na dluzszy czas chyba stad znikne... wszystko jets za swieze... to spadlo na mnie jak grom z jasnego nieba...



10:09 / 10.08.2004
link
komentarz (1)
tak jak obiecalam zaczynam przepisywanie nloga z kartki... jednak jest tego bardzo duzo... wiec nie wiem czy bedzie sie chcialo to komukolwiek czytac, ale zalozenia byly takie, ze robie to sama dla siebie wiec to bez znaczenia...

pierwszy wspis jest bez daty, ale byly one pisane nie dlugo przed moim wyjazdem do polski...

1)
"tylko dwie rzeczy sa nieskonczone: wszechswiat i ludzka glupota, chociaz co do pierwszego nie mam pewnosci"
A. Einstein

ILe razy czlowiek moze wejsc w to samo gowno? Ile razy jest w stanie popelnic ten sma blad? Ne moze oduczyc sie pewnych zachowan? A moze to dziala na zasadzie odruchoof Pawlowa? Jak dwa badz trzy razy cos schrznimy, to juz zawsze w podobnej sytuacji bedziemy sie tak zachiowywac?

Niefizyczna walka...

Ludzi gubi ich nadmierna pewnosc siebie. Mysla, ze sa gora, gdy nagle okazuje sie, ze wszystkie zmysly skierowane wczesniej na siebie, przestaly czuwac. Starcily swoja czujnosc...

Arogancja...

Cecha ludzi inteligentnych i glupich. Paradoks? Nie. Tylko ludzie obdarzenii wysokim IQ sa zdolni do podlych czynow, dzialan podstepnych i obludnych. Szara masa posiada tylko/az podstawowe uczucia: milosc, nienawisc, zachwyt, pogarda... Sa to istoty na pozr niemadre, glupie, gorsze... ale (!) Sa o tyle lepsze, ze okreslone. Dokladnie wiedza co czuja, czego chca od zycia, jakie emocje zywia do innych i do siebie. Dokladnie widza granice dobra i zla. jest ona dla nich jasna i prosta. Nie potrzebuja sobie oni tlumaczyc, ze nie bylo to takie zle, czy... wiedza jak jest. Potrafia poniesc konsekwencje tego co uczynili. Sa swiadomii.
Inteligencja otwierajac jednak przed nami drzwi na nowe mozliwosci, rozwiazania i perspektywy, zamyka inne. "Aby cos zyskac trzeba cos stracic" -jak glosi stare polskie powiedzenie. Co sie liczy? Pieniadze? Wladza? TEchnika i nauka? Czy to wszystko nie ma wspolnego mianownika?

Z intelektem jest jak z gra na gieldzie. Chcac zaczac grac musisz cos zainwestowac. Im wiecej inwestujesz tym wiecej mozesz zyskac badz stracic. Stac nas na to, aby stac sie milionerem,a le czy chcemy byc bankrutami? Czy musimy grac? Czlowiek ma swoje potzreby i naturalna koleja rzeczy jest to, ze dazy do ich zaspokojenia. Szukamy zatem srodkow. Ale po co nam wiecej srodkow niz potrzeb?
"To ludzie ludziom zgotowali tez los". Pewnie autorka mowiac tomiala duo racji, ale ja bym powiedziala "czlowiek jest kowalem wlasnego losu". Sam sobie ustala granice, sam wie do czego dazy, w co wchodzi. Ale jak wejsc w gowno i nie czuc smrodu? Trzeba potem ladnie po sobie posprzatac. Czowiek jest tylko czlowiekiem i ludzka rzecza jest sie mylic. Jednak bledy trzeba naprawiac. Ajak sie nic nie czuje to nieszkodzi, kiedys odczuje sie wszystko...




Jak mam to skomentowac? Pisalam to pod wplywem emocji... ale teraz mysle, ze napisalam duzo prawdy, do ktorej jednak sama nie potrafi sie stosowac, zawsze robie to samo...






13:38 / 06.08.2004
link
komentarz (3)
witajcie moi kochanie po przerwie...

nie chce aby bylo, ze zapomnialam... w trakcie pobytu w niemczech pisalam nloga... nie mozliwe? mozlwie... pisalam go na kartce, wszystkie moje rozterki i zmagania sa tam... chce go tutaj przepisac z datami wstecz, ale na razmie mam u siebie siostrzenca i to dosc klopotliwe... to i tak cud, ze teraz spokojnie siedzi mi na kolanach :=) chociez probuje stopami pisac na klawisturze... hehehe... on jest niemozliwy, ale go kocham ;=)
bede kiedys tam, mam naddzieje, ze juz niedlugo nadrobie zaleglosci...





01:57 / 24.06.2004
link
komentarz (7)
jest za chwile 11.00 ... autobus mam o 18.20, czyli dobrze liczac to za jakies 7,5 h... to niesamowite... dalej w to nie wierze... niby wsio powinno byc dobrze, a ja szczesliwa, ale ejdnak cos jest nie tak... te wakacje beda na pewno dziwne... chodzic do sql podczas wolnego czasu... mi sie chyba pogorszylo... zamiast wyjechac z przyjaciolmii gdzies i poelniuchowac to mi sie sql zachcialo... ach... marnosc nad marnosciami... tak bardzo bede tesknila... nie chce zostawiac tutaj tak bliskich mi osob i nie chce jechac... teraz all zaluje... ach... jaka ja bylam glupia... nio ale zobaczym moze nie bedzie tak zle, moze nie zapomna o mnie Ci, ktorzy sa dla mnie najwazniejsi, moze bede miala do czego wracac... nastapi proba czasu...








07:41 / 23.06.2004
link
komentarz (3)
za niecala dobe wyjezdzam... i zostawiam to co kocham a przed czym uciekalam... nie chce ejchac ;=(((




12:27 / 19.06.2004
link
komentarz (7)
ech... jakie to wszystko pozytywnie zakrecone :D

nie mialam pewnosci i sie troszku tym przejmowalam... zrobilam test i wyszlo ze ciaza mi nie grozi :PPP

jedno z glowy :)

jutro moj chlopak ma mnie zaczac uczyc grac ale jak na razie to na CD'kach bo winyle to na razie zbyt wyskoka szkola jazdy jak dla mnie ;) nio ale bedzie git :)

ach... czy pisalam juz, ze jestem taka szczesliwa?:> jak nie to pisze... jestem taka szczesliwa :D

pozdrawiam Was moi drodzy czytelnicy i swiat jest piekny a ja kocham zyc i uwielbiam Was !! pamietajcie cokolwiek sie nie ebdzie dzialo dacie rade, tak jak ja soebie radze :)

nawet moj wyjazd nie ejst juz az tak strasznym problemem :))))

wszystko bedzie dobrze... wierze, ze ktos nad tym czuwa gdzies tam w gorze :)))




01:45 / 15.06.2004
link
komentarz (6)
wiem juz ze jak na razie to bynajmniej mama nie zostane ;)))))))

jetsem bardzo szczesliwa, az mi kamien z serduszka spadl...

nio ale wyjazd dalej mnie szczypie...



12:10 / 12.06.2004
link
komentarz (3)
zaraz jade po bilet...

******************************************************
00:03 / 13.06.2004
link
komentarz (2)
boje sie...
wspomnien cala masa...
a chce ich miec jeszcze wiecej...
a wiem ze all moze sie skonczyc...
"plus i minus to jedyne co widze, plus i minus to jedyne co slysze..."



06:02 / 12.06.2004
link
komentarz (3)
jaka ironia...
ja sie naprawde zakochalam...
czasem sie klocimy, tzn ja zarzuce fochem, ale potem jak jest dobrze...

nie chce jechac, nie chce go tracic, a czuje ze tak sie stanie po moim wyjezdzie... ciesze sie na razie tym co mam...

z nim swiat staje sie kolorowy...
przypominam sobie nasze wspolne chwile...
czarna zjezdzalnie w aqua parku, niebieska roze jaka dostalam od niego, sytuacje jak powiedzial mi pierwszy raz "kocham Cie", jak pozwolil abym dojezdzala jego opla, nasze wspolne imprezki, nasze smieszne intrygii ;P , wypad do skwerku i siedzenie wsrod masy golebii, irokeza jakiego robilam mu podczas gdy sie kapal, nasz piewszy wspolny posilek... nie chce go stracic... zostal mi tydzien czasu... ostatnii tydzien szczescia... chce go przezyc jak najlepiej...



;(((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((





19:23 / 09.06.2004
link
komentarz (4)
ech...
dzownila mama, ze musze wczesniej byc w niemczech... ze znaim przytsapie do kursu musze jakies testy napisac a i ne wiem jak dojechac do sql wiec musza mi all pokazac...
myslalam ze mam jeszcze conajmniej dwa tyg z moim chlapakiem... a tu waleq :/// wyjade na 1,5 miesiaca... chyba nie powinnam sie ludzic, ze ebdzie czekal... chociaz chyba chce aby jednak byl dalej moj po moim powrocie... mowi mi, ze bedzie czekal... ze naprawde mnie kocha, ze nie mowil tego nigdy wylewnie, ze nie rozmawial o uczuciach... a jednak mi to mowi ciagle, bo jets pewien... sama nie wiem... znam go kope lat i wiem, ze to nie byl typ romantyka, ktory przy swietle ksiezyca wyznawalby mi swoje uczucia... zostal mi ok tydzien i dwa dnii... a jeszcze on bedzie musial w tym czasie posiedziec z ksiazka bo ma egzaminy na studia... wiec mamy kilka dnii... liczac ze go teraz nie ma, bo wyjecha a jutro gra na imprezie wiec tez nic, to zostaje nam dosownie ze dwa-trzy dnii... moga to byc ostatnie dnii anszego zwiazku... pepkiem swiata nie jestem i nie wymagam, aby mnie tak traktowano...

chce, aby te ostatnie dnii zapamietal jak najlpeiej... nawet jesli maja to byc nasze ostatnie wspolne dnii...




14:07 / 08.06.2004
link
komentarz (3)
tak sie boje...
niby dorosla a jednak gowniara...

z moim chlopakiem troszku sie zagalopowalismy i teraz mam schiza... w sumie nie doszlo do nieczego az tak powaznego, ale ja zawsze dmuchalam na zimne... nie czuje sie gotowa, aby byc matka... ale usuniecie czy sztuczne poronienie to tez szczyt glupoty i barku odpowiedzialnosci...

mialam tyle planoof,a teraz ma zostac to przekreslone?
jetsem sama an siebie zla...
zachowalam sie nieodpowiedzialnie i dziecinnie... mam w nim wsparcie, chociaz wiem ze tez sie boi, to nie okazuje mi tego i mowie, ze damy rade... powiedzial, ze w koncu bedzie mial pretekst aby sie ze ma hajtnac... ze mnie kocha...
ale ja jeszcze sama jestem dzieckiem...

nie doroslam jeszcze...

3majcie kciuki, aby bylo dobrze...




19:12 / 07.06.2004
link
komentarz (5)
nikt jeszcze sie tak o mnie nie staral... to cudowne uczucie moc byc dla kogos kims waznym... ale... za dwa tyg koniec sielanki... znikam i mam obawy... nie hce nikogo dojakiegos smiesznego czekania zmuszac, ale tez nie chce, aby... ech... ale z drugiej strony ten wyjazd jets mi potrzebny... nie potrafie zyc za dlugo w jednym miejscu, musze uciec na ten czas, zmienic swoje myslenie i sie zdystansowac... zobaczyy jak bedzie... ale widze, ze to jets mi super badzo potrzebne... moze znoof uciekam, a moze po prostu znoof robi sie zbyt gesta atmosfera...

ja po prostu chyba nie potrafie pozwolic sie kochac...
szukam dziury w calym, aby ktos mnie czasem nie pokochal...




21:21 / 05.06.2004
link
komentarz (4)
dostalam piekna niebieska roze...

jedna ja mowi pierdol to, druga pokazuje mi, ze jestem dla niego kims wiecej i nie mozna tak tego zostawic... ktorej mam sluchac?





02:12 / 05.06.2004
link
komentarz (1)
jakie to wszystko popierdolone...
patrze na monitor od ok. pol godziny i zastanawiam sie co mam napisac...
wiem co chce napisac, ale nie wiem w jakie slowa powninnam to ubrac...
narkotyki...
rok temu prawie przez przypadek przedawkowalam... dzisiaj by mnie juz nie bylo... caly czas gdy przypominam sobie zapach amfetaminy zbiera mnie na wymioty... nienawidze jej... gruda... na to ja sie nigdy nie skusilam, ale przez dlugi czas niszczylo to zycie mojemu przyjacielowi... chyba jeszcze nadal niszczy... ale damy rade... jetsem z nim cala soba...

bledy...
kazdy z nas je popelnia... ja robie ich mnostwo, ale staram sie na nich uczyc... wyciagac pozytywne wnioski...

dzisiaj bylam na ognisku...
stara ekipa ale w nieco okrojonym skladzie... bylo milo... dopoki moj facet nie kupil grudy... mowilam mu, aby nie robil tego... ze ja nie chce aby bakal, ze nie zgadzam sie na to... przeciez tez tam bylam...

wychodze sobie przed altanke i co widze? jak moj chlopak siedzi i rozrabia grude...
potem schemat wygladal tak:
powrot po rzeczy ==>> ucieczka do domu...

dogonil mnie i chcial ze mna pogadac... zapytal o co mi chodzi? co sie stalo? a ja... ja myslalm ze go uderze... robil cos z czym ja walcze... czego tak bardzo nienawidze... mimo iz mowilam mu ze ja nie chce aby to robil... powiedzialam mu tylko "jeszcze pytasz?!" i odwrocilam sie do niego... poszlam do domu... on cos tam jeszcze mwil do mnie staral sie pogadac, ale mnie juz to pierdolilo... liczyl sie fakt, ze mnie nie uszanowal, ze robil to w moim towarzystwie... ze ja go prosilam... tak bardzo prosilam... dlaczego mi to zrobil? nawet nie wie jaka mi krzywde zrobil... co jak co, ale gruda... najpierw niekonczace sie browarki apotem gruda... a ja z angina poszlam na to ognisko, bo chcialam byc tam razem z nim, a nie ze siedzial by sam... teraz to pierdole... jestem taka zla... cociaz nie... nie czuje tyle zlosci co sie na nim po raz kolejny zawiodlam...

jesli ktos kto bakal systematycznie stara sie z tym walczyc i wie, ze to jest fuj to dlaczego on robil to z taka pasja?
nie chce znoof sluchac przeprosin... tego jak glupio sie zachowal... jak zaluje i jak bardzo nie chce mnie stracic... caly czas mnie krzywdzi, a ja ubieram coraz to ciezszy i grubszy pancerz...

jakie to wszystko popierdolone...





18:27 / 04.06.2004
link
komentarz (1)
jakos bardzo zle mi na duszyczce...
nie wiem o co chodzi, wszystko zaczyna znoof mnie przerastac... czuje sie zagubiona... taka malutka i bezbronna... sama siebie zaczynam ranic... zle sie odnosze do innych, karze ich za swoje bledy... stracilam umiejetnosc empatii... coraz rzadziej ja stosuje... mam ochote sie do kogos przytulic, ale im bardziej mi zle tym wzystich mocniej od siebie odpycham...

coraz bardziej jestem rozkojarzona... moze to przez te antybiotyki... bardzo sie boje... jestem glupia...




10:03 / 03.06.2004
link
komentarz (1)
jestem taka paradoksalna... zastanawiam sie jak bedzie wygladalo moje zycie za jakies 5-7 lat? cyz "problemy" z dzisiaj nie ebda dla mnie wtedy smieszne? jakies chore rozterki i przemyslenia? moze bede calkiem innym czlowiekiem? moze nie bede miala kontaktu z wiekszoscia moich znajomych? moze ich nieobecnosc sprawi, ze sie calkowicie zmienie... ze bede gorsza... nie wiem jaka bede... ale jaka teraz jestem? nie potrafie sie opisac... to nie bylo by obiektywne... ale wbrew pororom jestem slaba, tak strasznie marna... za miesiac juz mnie tutaj nie bedzie... w sumie juz za trzy tygonie wyjade... daaaaleko... boje sie bo bede tam sama, siostra wyjezdza, rodzice bede tutaj, nikogo nie ebde miala... chce nacieszyc sie waznymi dla mnie ludzmi na zapas... nie wiem czy dam rade, czy po tygodniu nie ebde miala dosc... wroce w sierpniu... zastanawiam sie czy przez te ostatnie trzy tygodnie nie udawac ze all jest ok, a potem skonczyc all... abym po prowrocie mogla zaczac z czysta karta... to bedzie ok 1,5 miecha jak mnie tutaj nie ebdzie... ludzie zdaza zapomniec... hmmmm... sama nie wiem, bo ja chyba pewne chwile chce pamietac...

zawsze jak je bede wspominac na mojej twarzy bedzie malowalo sie 2-3 metry usmiechu :,0),0),0)






01:55 / 03.06.2004
link
komentarz (0)
niczego nie zaluje...







22:36 / 02.06.2004
link
komentarz (1)
zakrecone jest to wszystko...

czy robie komus krzywde? sama nie czuje sie skrzywdzona, ale czy swoim zachowaniem nie krzywdze innych? czy powiennam w ogole o tym myslec? zastanawiac sie nad tym? staram sie byc szczesliwa i nie chce nikogo ranic... zreszta jakie to ma znaczenie?? czy jest jakas granica przyzwoitosci ktora przekraczam? nie chce sie nad tym zastanawiac... nie chce zmieniac sytuacji... tak jak jest powinno byc dobrze...

czuje sie oddalona od wielu rzeczy... dotycza mnie ale ja ich nie czuje... jak bym ogladala to na filmie... nie czuje sie bezposrednio zaangazowana w pewne sprawy... jak bym to nie byla ja... jakas siostra blizniaczka... pokazuje mi calkiem inny swiat... swiat jakiego ja nie znalam... czy mi sie podoba? nie wiem jest po prostu inny, ale nie oznacza to ze gorszy...


tylko milczenie moze uchronic...

bede milczec... nie chce zmieniac sytuacji... niech ona pozostanie pomiedzy dwoma osobami... zmowa milczenia...




23:31 / 24.05.2004
link
komentarz (1)
szczescie?

chyba nie... nie potrafie byc szczesliwa kiedy ktos bliski cierpi... nie wiem o co chodzi? dlaczego nie chce mojej pomocy? przeciez jets dla mnie tak wazny... moj przyjaciel.. pokrewna dusza... nie wiem co mam jeszcze zrobic... chce byc blisko Ciebie... hce brac udzial w tym co sie u Ciebie dzieje... chce z Toba rozmawiac, pomagac Ci... od jakiegos czasu zyjemy w pieknej symbiozie... tak niby rozni, a jednak identyczni, tak sobie potzrebni... nie potrafie z Ciebie zreyzgnowac... to jak by sie samej siebie wyrzec... prosze nie odpychaj mnie...


Twoje problemy sa moimi problemami... zawsze ebde przy Tobie... mam nadzieje, ze znoof mi sie przysni jakies logiczne rozwiazanie... licze na sen chociaz ciezko ebdzie zasnac...




23:32 / 20.05.2004
link
komentarz (2)
powrot...?





00:04 / 17.05.2004
link
komentarz (0)
co za dzien...

bleh...

wielkie pozegnanie...

ludzie sa isotami cywilizowanymi i powinni zalatwic swoje spray w sposob konwencjonalny...
spotkalam sie z moim chlopakiem, a w zasadzie juz bylym chlopakiem...

najpierw niby luzna gadka, bez wyrzutoof, bez zalu... normalnie jak bysmy sie spotakli po 20 latach... starzy dobrzy przyjaciele... oboje stwarzajacy do granic przyzwoitosci... potem zaczela sie gadka... najpierw mega cynizm z mojej strony a pozniej chcec zrozumienia dlaczego musialam czuc sie jak idiotka... on twierdzi, ze nie potrafi mi tego wyjasnic, ze sam na do siebie pretensje o to... powiedzial mi, ze ma zal tylko do siebie, ze rozumi mnie i ze na moim miejscu to on by sie gorzej zachowal... niczego nie wymaga... ale powiedzial tez, ze naprawde mnie kocha, ze zalezy mu na tym abym wiedziala, ze jak mi to powiedzial, ze nie klamal... ale niczego nie wymaga... tylko chce abym wiedziala, ze mnie nie oszukiwal...

ja i tak wiem, ze to prawda... ze mnie kocha... powiedziala mu, ze nie wiem co mam mu powiedziec... ze nie bede potrafila sie z nim normalnie widywac i rozmawiac, ze jakos nie daje rady... on powiedzial, ze czuje tak samo, nie ma do mnie ani zalu, ani pretensji...

powiedziaal mu, ze dziekuje mu za ten niecaly miesiac... on bardzo mnie przeprosil po raz kolejny za to ja sie zachowal... ze nie chcial mnie skrzywdzic, ze wie jaki z nigo ciul... nie wymaga, abym do niego wrocila, ale chce abym byla swiadoma prawdy...

na koniec przytulil mnie do siebie...

trwalismy tak w ciszy...

wzial reka obtarl oczy... lzy splynela mu po policzku... odprowadzilam go do drzwi, on zalozyl buty... nie zapalalam swiatla...
wyszedl...

skonczyl sie moj zwiazek...

zle mi jakos na duszy...

on zle sie zachowal, ale nigdy jedna strona nie jest winna... ja tez zawinilam... zaczelam bawic sie ludzkimi uczuciami i w koncu ktos moze nawet przypadkiem zranil moje... zasluzylam na to... kiedy zaczelo mi zalezec dostalam po dupie...

znoof wstret do facetoof, do calej tej damsko-meskiej zabawy... moja skorupka sie zamyka... i tak chyba bedzie bezpieczniej...

jak ktos chce dzwonic do mojego serducha to uslyszy "abonent czasowo niedostepny, prosze sprobowac pozniej..."





22:30 / 14.05.2004
link
komentarz (0)
kto z was potrafi plakac na lezaco?
podobno to wbrew dzialaniom grawiatcyjnym?
ja potrafie wiele rzeczy!
gdzie sie nauczylam?! ludzie mnie tego caly czas ucza, to najlepsi nauczyciele...




00:03 / 14.05.2004
link
komentarz (1)
dziekuje Ci Marku !!
za to, ze byles, ze dzieki Tobie nie czuje sie taka bezradna, ze mam Ciebie, ze moge zawsze na Ciebie liczyc...

tak bardzo ci dziekuje...
nie wiem czy mi zycia starczy, aby sie odwdzieczyc...

jestes wielki i bez Ciebie moje zycie nie mialo by tylu koloroof...

przy Tobie przestaje byc mala dziewczyka...





02:00 / 13.05.2004
link
komentarz (0)
znoof dziwne sny z pleta...
widze piekno ludzi, ale nie to fizyczne, ono jest bez znaczeinia...

tak bardzo rozdarta... dorosla kobieta a jednoczenie mala dziewczynka...
jest pewna osoba, ktora wrecz ciagle mi sie sni... ale kazdy sen z Toba to jedne z moich najpiekniejszych marzen sennych...

tak bardzo jestem rozdarta...
moj chlopak powiedzial mi, ze mnie kocha i wiem ze on akurat do zbyt wylewnych nie nalezy, wiec nie klamalby mnie w tej kwestii, co tym bardziej przeraza... a co ja czuje? zobowiazanie... mam poczucie winy... bardzo go lubie w pewnym momencie ludzialm sie, ze cos wiecej nawet, ale to tylko zludne marzenia... dzisiaj po raz drugi zle mnie potraktowal...

prawie zerwalismy...

nie wiem, czy chce byc z nim czy chce zerwac...
czasem potrafi byc naprawde swietnie...

nie chce o tym myslec, rozmawiac, pisac... jak sie czegos nie uznaje za prawde uznana to to sie nigdy nie wydarzylo... znoof czuje sie jak dziecko...
mala dziewczynka, ktorej autorytetem byla jej starsza siostra... ona zawsze mi umiala poradzic... od kiedy wyjechala zaczynam robic za duzo glupstw... tak bardzo mi jej brakuje...

ojciec mi powiedzial, ze mam charakter nie do zlamania, ze nie daje soba sterowac... ale przez bardzo dlugi czas jestem sobie "sterem, zeglarzem, okretem..." i jakos musze sobie radzic...

znoof jak mala dziewczynka...
czekam, az wezmie mnie ktos za reke i zaprowadzi w bezpieczne miejsce... gdzie nie ma ani duchoof, ani babyjagi...

gdzie malutka dziewczynka bedzie czula sie bezpiecznie...

czy jest jeszcze takie miejsce?

moze to zrobic tylko jedna osoba, ale nie mam prawa tego wymagac...





10:31 / 05.05.2004
link
komentarz (1)
zaczynam zdawac sobie sprawe z tego, ze zaczyna sie koniec pewnego etapu w zyciu...
moje kolezanki chca wyjechac w pazdzierniku na studia, moj dobry qmpel konczy w tym roku szkolnym studia i sie broni w czerwcu... potem wyjezdza...

ludzie zaczynaja miec powazne plany na przyszlosc...

moja qmpela sie hajtnela...

mi zostal rok... potem chce wyjechac za granice na studia, tak bardzo o tym marze...

a jednak tkwi we mnie pewna obawa, pewna niepewnosc...
wyjezdzajac zostawie tutaj ludzi ktorzy tak wiele dla mnie znacza... zawsze tak bardzo chcialam sie wyrwac z tej miesciny a teraz boje sie tego... mam tutaj moze niewielu, ale ze to bardzo dobrych przyjaciol, nie chce ich stracic...

tak bardzo ich wszystkich kocham...



00:27 / 04.05.2004
link
komentarz (0)
odswiezylam ostatnio stara znajomosc, ktora kiedys byla dla mnie dosc istotna...

nie lubie plaic za soba mostoof, dlatego chce utrzymywac kontakty... dopiero teraz moglam to zrobic, bo wczesniej jeszcze czulam zal i bol... teraz juz nie... i to mnie przeraza!
czuje sie coraz bardziej pusta! all moje uczucia zaczynaja byc kontrolowane... a do spontanoof juz chyba nie mam tyle naiwnosci... poznalam ostatnio duzo nowych ludzi, ale wszystko co ja robilam bylo nie przypadkowe...

czasem zaluje, ze ta moja dziecieca naiwnosc zanika... brakuje mi tej bezkrytycznosci w patrzeniu na swiat... tej wiary, ze wszystko bedzie dobrze, ze kazdy jest dobry... cos mnie pali od srodka...
czy to wyrzyty sumienia?
czy ja posiadam jeszcze taka funkcje?!




23:04 / 29.04.2004
link
komentarz (1)
przyszedl do mnie dzisiaj moj "facet"...
patrzylam na niego jak na kosmite...
jest mi tak calkiem obcy, taki inny i nieznany...

pytal sie mnie co sie ze mna dzieje? dlaczego jestem taka obca, taka nieobecna... hmmm...
w ogole mnie nie rozumie... ja nie chce, aby mnie rozumial... w sumie chwilke z nim pogadam i koniec... milcze...
on stara sie nawiazac jakas gadke pyta sie mnie o rozne rzeczy, a ja daje krociutkie odp w stylu "aha", "niop", "nie wiem"...

jest mi tak calkiem obcy...
chyba jestem niesprawiedliwa...

ale nie potrafie tego skonczyc, czuje sie jak bym byl mu cos winna i dalej w bloto...

kiedy chce mnie pocalowac ja odwracam twarz...

kiedy do mnie sie zbliza ja odchodze...

nawet sie mnie pyta czy ja chce dac mu buta...
a co ja mam mu powiedziec?!

pustka...




00:16 / 29.04.2004
link
komentarz (0)
piekny dzien...

powtorka?
nie... to nie byala powtorka...

stalo sie cos, co ma dla mnie znaczenie, ale nie zaluje tego, nie chce zalowac...

w zyciu emocje czasem biora gore, nie wiem dlaczego tak zadko jestesmy zgodni sami ze soba?
dzisiaj zrobialam to na co mialam ochote...
czy kogos zranilam?
moze...

ale nie zaluje...




15:49 / 26.04.2004
link
komentarz (1)
dzisiaj sa urodzinki kogos bardzo dla mnie waznego!!
zycze Ci, aby spelnily sie Twoje marzenia, abys pozwolil Twojemu zyciu na lepsze zmiany... aby w Twoim zyciu byly same sloneczne dni i aby te pochmurne byly w minimalnej ilosci :************
chyba nie musze pisac jak wiele Twoja osoba dla mnie znaczy i jak bardzo u mnie bylo by zle gdyby nie TY!
tak wiele Ci zawdzieczam...

to Twoj dzien slodki i Twoje dwudzieste urodzinki!!!

przez ten czas ktory sie znamy bardzo sie zmieiles...
doszedles do pewnych wnioskoof, ktore bede mialy znaczenie teraz w Twoim zyciu...
ja zycze Ci szczescia i wiem ze zawsze dasz sobie rade! chce bc zawsze obok Ciebie i abys Ty byl zawsze obok mnie... w pewien grudniowy dzien w koncu wzeszlo slonce... to byles TY... :***




14:01 / 21.04.2004
link
komentarz (2)
czasem zycie potrafi zamotac... a raczej nie zycie a my sami...

widze, ze wielu moim znajomym zaczyna sie nowy etap w ich zyciu, potzrebuja zmian i sa juz bardziej okresleni w tym co chca robic... ja tez potzrebuje zmiany i chyba sie cos zmienia, nie wiem czy an lepsze, ale sie zmienia...




15:36 / 18.04.2004
link
komentarz (3)
kolejna klotnia z rodzicami... mam tego dosc...
powiedzialam ojcu, ze go nienawidze... chyba go to dosc mocno zabolalo, ale tez chcialam aby sie tak poczul... nie wiem co sie dzieje, ja czuje ze sie zmieniam a oni jak by sie zatrzymali gdzies tam w przeszlosci... koniecznie chce wyjechac na studia...
mam dosc gnicia z nimi w tej zapyzialej miescinie!


prosze wszystkich bogoof aby dali mi jeszcze rok czasu, abym wytrzymala...



00:51 / 04.04.2004
link
komentarz (0)
poznalam kogos dzisiaj kogo juz znalam, ale z opowiadan...
tak intrygujaca osoba...
zaczynam znoof zastanawiac sie nad zyciem i trafiaja do mnie banaly, ktore tak proste sa jednak najtrudniejsze...

mam wyrzuty sumienia co do swojego zachowania...

mam sobie wiele do zarzucenia, chociaz nie zawsze bylo to umyslne bledy...

widze, ze sie troszku zagalopowalam z niektorymi rzeczami i pozostaiw je chyba niedokonczone... dla mnie juz sie skonczyly.

chce zaczac robic to co kocham a nie to czego wymagaja ode mnie inni...

chce miec kilku pryjaciol na ktorych zawsze moge liczyc i ktorzy we mnie tez zawsze beda mieli oparcie...
i mysle ze co prawda niewielu, ale kilku takich juz mam...
zrobie dla nich wszystko i modle sie, aby ich nie stracic...
to najcenniejsze co mam...





00:24 / 31.03.2004
link
komentarz (1)
zle sie dzisiaj czuje...
czue sie tak, jak bym wszystkim psula zycie...
kolejne propozycje, aby byc z kims kto... jest juz zajety...
czuje sie podle...
ide spac...
moze jutro bedzie lepiej...



22:45 / 29.03.2004
link
komentarz (0)
dzisiaj dostalam zaproszona do qmpeli z klasy na slub i wesele...
skomentuje to tak "wielkie lol"...
ona jets zaledwie jakies dwa tygodnie ode mnie starsza!!!!
ja siebie nie widze w takiej roli jeszcze, chociaz zaczyna mi brakowac stabilizacji... zawsze bylam nie zalezna i robilam co chcialam, ale teraz jakos juz mnie to zaczyna przestawac bawic... czasem czlowiek teskni za tym, zeby zamiast isc na impreze, mogl posiedzial z kims w domu...





02:16 / 25.03.2004
link
komentarz (1)
jest ktos w moim zyciu bardzo wany dla mnie...
i chcialabym, abyscie Wy, ktorzy czytacie tego nloga tez ta osobe poznali, bo jets niesamowitym czlowiekiem!!!
jest to osoba ktora zawsze sie usmiecha, nawet gdy nie jest mu do smiechu... potrafi w kazdej sytuacji mi pomoc ze to bede mu dozgonnie wdzieczna :*
ale chce napisac to nieco inaczej...
pewnego dnia na ziemi pojawil sie maly chlopczyk...
byl zawsze usmiechniety i mily dla wszystkich, wierzyl, ze zycie jest cudowne, zawsze byl chetny do pomocy... chcial bardzo miec rowereq, ale nikt nie sluchal prob malego chlopca... bawil sie z kolegami w piaskownicy, ale oni mieli jakby osobne zycie... chciali sie bawic w co innego...
jednak on sie nie poddawal...
nadal szukal ludzi z ktorymi moglby przebywac i ktorzy by go zaakceptowali...
mial wielu znajomych, ale wciaz sie czul samotny...
na kazdym kroku staly same przeszkody, za duze jak dla tak malego chlopca...
wiele razy prosil o pomoc, ale nikt nie rozumial co on mowi, moze nikt nie chcial rozumiec...
zaczal sie zamykac na ludzi... budowal swoj wlasny swiat, skoro nie mogl zmienic tego te chcial stworzyc takie gdzie wszyscy ludzie beda szczesliwi, gdzie on bedie szczesliwy...
nie wiedzial jednak ze pochloniety budowa swego swiata oddalal sie od swiata realnego... tego z przeszkodami... a moze zrobil to swiadomie?
byl jednak chlopcem tak wspanialym, ze wszedzie gdzie sie nie pojawil zmienial swiat... wprowadzal tecze w zycie smutnych ludzi, pomagal tym ktorzy sie poddali...
nosil w sobie perle... tylko kilka osob na swiecie ma w sobie prawdziwa perle... on ja mial...
chlopiec zaczal powili tracic swoje marzenia i plany, plakal tylko kiedy znoof stawala przed nim wielka przeszkoda... ale plakal tak, ze nikt nie widzial... kazdy myslsal ze maly chlopiec nie ma problemoof... w koncu byl taki slodki...
pewnego dnia maly chlopiec zaczal wprowadzac promyczki slonca w zycie malej dziewczynki, ona nie wierzyla ze to mozliwe...
a jednak w koncu okazalo sie ze mala dziewczynka sie obudzila z ciezkiego snu, zaczela dostrzegac kolory-odzyskala prawdziwy wzrok, zaczela slyszec to na co byla glucha, czuc smak tego co jest sensem zycia, czula ze ma sile, mala dziewczynka odzyla...
ale maly chlopiec zaczal sie smucic...
wydawalao mu sie ze wszystko jest za ciezkie, ale on ma w sobie sile, ktora zmienia zycie innych...

slodki potrafisz zrobic naprawde wiele tylko prosze uwierz w siebie!



21:26 / 23.03.2004
link
komentarz (1)
dalam dupy!!!! :///
zalamka...



13:31 / 23.03.2004
link
komentarz (1)
ale dzisiaj jetsem qrfa zmierzla!!! nie mam humoru, zle sie czuje i jeszcze ten egzamin nie wiadomo na co i po co... wrrrrrrr... uwaga GRYZE!!!!



09:58 / 22.03.2004
link
komentarz (1)
jutro super wazny dzien...
trzymajcie kciuki...
potrzebuje duuuuuuuuuuuuzo szczescia...




00:49 / 20.03.2004
link
komentarz (1)
ten dzien moge z czystym sumieniem zaliczyc do niezmarnowanych...

pierwszy raz w tym roku odkurzylam moj rowereq i wybralam sie na wyprawe z ekipa... pojezdzilismy z 3h...

potem poszlismy do pubu, ale... zdalam sobie sprwe, ze nie mam o czym z nimi rozmawiac (oprocz mojej psiapsioly,0)...
pamietam jak kiedys kazdy wypad razem stawal sie dla nas wrecz ceremonia; wielkie przygotowania, plany, niekonczace sie tematy do rozmowy... dzisiaj wiecej milczelismy niz rozmawialismy... kazdy zagubiony gdzies w swoim swiecie, ktorego sam do konca nie rozumie... to bylo cyniczne jak na sile ludzie starali sie byc zabawni... w moich oczach byli po prostu smieszni!

mam do nich jakies pretensje, o ktorych na wszelki wypadek wole nawet nie wspominac... oni tez chyba maja do mnie zal o wiele rzeczy... ale najgorsze ejst to, ze mam w nosie to co o mnie mysla, chociaz kiedys sie strasznie liczylam z ich zdaniem... ich zarty wywoluje na mojej twarzy jedynie usmieszeq ironii... a przeciez nie tak milao byc...

ostatnio coraz czesciej zdaje sobie sprawe z tego, ze wiele ekip sie rozlecialo... w tym moja... a moze nigdy nie bylismy przyjaciolmi? moze tylko w pewnym momecie sie potrzebowalsmy?

wiem, ze juz ich tak bardzo nie potrzebuje jak kiedys... mam do nich zal, ze sie zmienli... a moze to ja sie zmienilam tak, ze sama siebie nie potrafie odnalezc? nie wiem... mysle, ze kazdy w pewnym momencie zycia zaczal myslec w nieco inny sposob... wiem tylko, ze zawiedli mnie juz za wiele razy, ze nie czuje potrzeby, aby z nimi przebywac...

ludzie sie zmieniaja... ja sie zmieniam... moze to moja wina? nie wiem, ale nie mam zamaiaru robic sobie scen... wiem tylko, ze nasze drogi sie gdzies tam rozeszly... a ja nie cche zbaczac z mojej...



22:14 / 17.03.2004
link
komentarz (2)
idzie wiosna...
w powietrzu czuc jak wszystko chce sie budzic do zycia, jak zimowy sen powoli zaczyna ustepowac miejsca radosci i energii...

ja tez sie chce obudzic, chociaz niekoniecznie z zimowego snu...
pora zaczac patrzec bardziej pozytywnie na swiat i zostawic za soba demony przeszlosci...

ja tez sie budze, chyba zaczynam dostrzegac to co tak ciezko do mnie dochodzilo... wiem jedno, ciesze sie ze juz sie budze!

moje zycie wygldalo jak w letargu...

ale promyczki slonca zaczynaja sprowadzac mnie na ziemie... i bardzo dobrze...


siedzialam dzisiaj sobie na rynku i robilam to na co zawsze brakowalo mi czasu... dokarmialam golabki moim precelkiem...
zdalam sobie sprawe, ze cale zycie robie to czego oczekuje ode mnie inni, zawsze robie cos dla kogos, potrafie zrezygnowac z siebie na rzecz innych i w sumie zawsze potem jeszcze dostaje po dupie!

nie jest mi zle z tym, ze dziele sie z ludzmi wszystkim co mam, ale czasem czuje sie wykorzystywana...

nadchodzi wiosna chyba pora zrobic cos dla samej siebie...




10:02 / 12.03.2004
link
komentarz (0)
znoof czuje sie jak mala dziewczynka...
kiedys gdy bylo mi zle chowalam sie do szafy i udawalam, ze nic sie zlego nie dzieje...
okrywalam sie kocem i wyobrazalam sobie swiat bez problemoof...
nikogo nie wpuszczalam do mojej szafy... do mojego swita...
teraz znoof mam ochote uciec w ta odeseje...

jakie to dziwne, ze rzeczy ktore kiedys by mnie ucieszyly teraz nie robia na mnie wiekszego wrazenia...

czy znoof mam wybudowac sobie swiat na fundamentach wyobrazni?




11:30 / 11.03.2004
link
komentarz (1)
czasem trzeba zrobic cos wberw sobie, nie patrzec na siebie tylko...

okazac prawdziwa przyjazn i odpowiedzialnosc mozna tylko wtedy gdy potrafimy zrobic cos dla innych, siebie stawiajac na drugim miejscu...

mimo iz serucho mowi inaczej...

21:45 / 09.03.2004
link
komentarz (0)
udawac, ze sie nic nie dzieje czy zareagowac?
w sumie mam to gdzies... niech sie martwia inni...
zakrecony dzioneq...
trzeba zrobic formata mozgu i wgrywac na nowo, ale tylko to co chce pamietac lub co moze sie przydac...
reszty nie ma w systemie :D:D:D
zaczyna sie tworzyc nowy pancerzyq... stary sie zuzyl i nie byl az tak wytrzymaly...
new age, new life...
dam sobie rade :D



22:20 / 08.03.2004
link
komentarz (1)
znowu V.I.P. z moja Rudolfinka... dzis dzien kobiet a my mialysmy spoczko dzionek... caly dzien sie smialysmy juz na praktykach, ale w sumie po szesciu kubkach herbaty w tym pieciu angielskiej i jednej celtyckiej to prosze sie nie dziwic.... buahaha taki piekny dzioneq :D:D:D a potem zostalysm zaproszone przez naszych qmpli do pubu i ciag dalszy ubawu... dzisiaj usmiech nie schodzil nam z twarzy... caly dzien meski od znajomej plciu brzydkiej... to strasznie milutkie jak ktos o kims pamieta... dziekuje Wam mezczyzni za pamiec :,0),0),0)

Rudolfinka i ja szalejemy!!!



10:18 / 07.03.2004
link
komentarz (0)
"Oswoić" znaczy "stworzyć więzy".

Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez.
Tego, co najważniejsze, okiem zobaczyć nie można...



20:52 / 05.03.2004
link
komentarz (1)
dzisiaj po praktyce poszlam z moja Rudolfinka :*** do V.I.P.'u... troszku pogadalysmy i duzo mi to dalo... upewnilam sie w tym, ze trzeba zyc chwila, ze nie mozna sie zamartwiac na zapas, ze czasem warto zaryzykowac... ona postawila wszystko na jedna karte... swoj 18-sto miesieczny zwiazek zaryzykowala dla wieczoru z kims kogo w sumie nie musiala dobrze znac, aby go poznac... mowila, ze potem miala wyrzuty sumienia, ze juz nie mogla byc z tamtym, ale nie zalowala, bo "w zyciu mozna byc z dwoma osobami, ale samemu sie czuje, ze przy jednej sie zyje a przy drugiej umiera"... ona mowila, ze tego wieczoru odzyla po osiemnasto miesiecznej wegetacji/smierci... ja sie poryczalam, ze az mi bylo glupio, bo nie lubie kiedy ludzie widza moje lzy... ciesze sie, ze mimo iz teraz nie jest z nikim, bo ten z ktorym chce byc mieszka za daleko, to bynajmniej nie umiera i moze czekac na chwile kiedy znow odzyje... przez jeden wieczor dostala wiecej szczescia niz przez osiemnascie miesiecy...

zycie jest pelne niespodzianek...
mysle, ze w zyciu wszystko ma sens...
ktos nad tym czuwa i mimo iz cos nam sie wydaje glupie lub dziwne, to na pewno ma sens...



21:29 / 03.03.2004
link
komentarz (0)
Lepiez żałować, że się coś zrobilo niż żałować, ze się czegoś nie zrobilo...






15:44 / 03.03.2004
link
komentarz (0)
czym jest odwaga? tym kiedy sie skacze na bunge czy tym kiedy czlowiek potrafi powiedziec prawde drugiemu lub przyznac sie przed soba do pewnych rzeczy? sa dwa rodzaje prawdy:
a,0) prawda historyczna,
b,0) prawda uznana.
historyczna istnieje zawsze, a uznana kiedy historyczna przyjmujemy do swiadomosci... czy czlowiek ma na tyle odwagi, aby uznac prawde historyczna? ja wiem, ze jej nie mam pewna rzecz sie dla mie nigdy nie zdarzyla, chociaz wspomnienia probuja mnie przekonac, ze jest inaczej...

prosze o nic nie pytajcie i nie komentujcie tego wpisu...



20:26 / 02.03.2004
link
komentarz (2)
czym jest samotnosc? od jakies godziny zadaje sobie to pytanie, spowodowane rozmowa z qmpela... czy trzeba miec koniecznie ta druga polowke? przeciez czlowiek nawet posrod tlumu czasem czuje sie samotny... czy bedac samymi jestesmy tez samotni? czy moze jedno nie ma nic wspolnego z drugim? zostalam dzisiaj poproszona o rade dla kogos... ale co ja moge wiedziec o byciu z kims czy nie byciu? jak kiedys z kims bylam, z kims dla mnie waznym to wiecej "nas" nie bylo jak bylismy razem... potem nie mialam odwagi, aby komus zaufac, pokochac, znowu sie otworzyc, a zreszta po co...

zastanawiam sie gdzie jets roznica pomiedzy byciem samym a samotnym, przeciez to w pewnym momencie ma swoja czesc wspolna... wiekszosc mojego zycia bylam sama, ale chyba nie samotna... chyba...

czy jestem szczesliwa z takiego obrotu sprawy? nie wiem, nie zastanawiam sie nad tym i staram sie nie myslec, bo jeszcze uslysze cos czego nie chce wiedziec... rzeczy ktore sa dla ludzi pewnym balastem, problemem, nurtujaca tragedia zaczna istniec dopiero wtedy kiedy sie na nie zgodzimy, tzn. przyjmiemy do wiadomosci, a nie w momencie kiedy fizycznie sie odbyly... tak wiec ja nie mysle nad tym czy jestem samotna i jak sie czuje taka osoba, bo dla mnie nie ma takiego pojecia...

dzisiaj kolezanka opowiedziala mi o swoim 1,5 rocznym zwiazku... mowila, ze zerwala bo to nie mialo sensu, ale przeciez jak 1,5 roku moze nie miec dla kogos sensu? wytlumaczyla mi, ze na poczatku byla bardzo szczesliwa, zakochana, a potem to byla zla jak sie musiala z nim spotkac... ona nie byla sama, ale napewno samotna... ja jestem sama ale nie samotna, mysle ze to lepsze rozwiazanie... mowila, ze czula sie w tym zwiazku juz osobnym elementem, ze byla z nim bo sie do niego przyzwyczaila... ze po prostu tak bylo, bez zadnych uniesien... czyli jednak bedac z kims rozwiez mozna byc samotnym... ale do cholery gdzie w tym momencie sa przyjaciele? przeciez nie sa tylko po to aby w piatek isc na piwo i pograc w bilarda! ja zawsze mialam wiele przyjaciol, ale prawde powiedziawszy jak bym miala robic teraz selekcje na gg to zostana doslownie dwie osoby z ok piecdziesiaciu... z czego z tylko jedna mam staly i ciagly kontakt... i za to Ci dziekuje... tak wiec odpowiadam czlowiek posrod tlumu tez moze czuc sie samotny... ktokolwiek bedzie to czytal niech pamieta slowa ks. jana twardowskiego "spieszmy sie kochac ludzi tak szybko odchodza" i prosze gdy kogos cos zaboli niech nie krzyczy cisza...



01:05 / 02.03.2004
link
komentarz (3)
dzisiejszy a w sumie jush wczorajszy dzien moge zaliczyc do bardzo udanych... spedzialm go naprawde swietnie ze znakomita osoba... dawno az tak sie nie smialam... tego dnia napewno nigdy nie zalicze do straconych, dziekuje Ci, ze mam kogos takiego jak Ty, ze zawsze jestes przy mnie, ze moge Cie zanudzac moimi dziwnymi sprawami i ze moge wypisywac glupoty gdy mnie napdanie smiechawka, ze to ze jestes zawsze bez wzgedu na to na ktorym koncu swiata jestesmy, ze jestes juz czescia mojego zycia, za to ze pewna ksiazka i nutella zawsze bedza mi Ciebie przypominac, za to ze rano moge Cie witac i ze dzien konczymy tez wspolnie, za to ze wiesz wszystko patrzac mi tylko w oczy, za to ze Cie spotkalam... za to ze po tak stosunkowo sporadycznych spotkaniach moge Cie nazwac swoim przyjacielem... dostalam od zycia najpiekniejszy prezent... Ciebie...



00:55 / 01.03.2004
link
komentarz (1)
dzis a w sumie wczoraj wrocilam z ferii... teraz wiem, ze ten wyjazd byl konieczny... jestem szczesliwa, ale wiem ze tam jeszcze wroce... czesc przeszlosci zalatwiona... o tych feriach duzo bym mogla pisac, ale na pewno bylo dla mnie szczesliwe... wiem juz bez kogo moje zycie nie bylo by takie kolorowe, ale tych ludzi jest garstka, w sumie bardzo nie wielu... jedak nie liczy sie ilosc tylko jakosc, a to poziom bardzo wysoki... jestem szczesiara... dziekuje :*** ide zaparzyc herbatke dla specjalnej osobki i bede czekac, a jak wystygnie zrobie nowa...




13:38 / 15.02.2004
link
komentarz (4)
moj pierwszy wpis... dostalam w sumie tego nloga w prezencie... chce aby byl prawdziwy, aby pokazywal mnie prawdziwa taka jaka jestem, a nie przekrzywiony obraz przez warstwe obronna mojego prawdziwego ja... dziekuje Ci za tego nloga, mam nadzieje ze dam rade... za pare godzineq wyjezdzam na ferie musze zmierzyc sie z tym co pare miesiecy temu mnie tam spotkalo... sprawdzic sie, swoja wytrzymalosc... odzyskac spokoj i siebie... inaczej nie przywioze 2-3 metrow usmiechu, a musze je miec bo komus obiecalam...