09:44 / 02.04.2006 link komentarz (2) | jestem juz na nowym mieszkanku...
jest w miare ladne i mam nadzieje, ze w tym roku akademickim nie bede musiala sie juz nigdzie przeprowadzac, bo naprawde mam juz tego serdecznie dosc!
jedno co moze pozytywne z tej calej stuacji, to to ze nowe wspollokatorki nie zaostaja zawsze, a raczej malo kiedy sa w krakowie na weekend... nie chodzi o wolna chate, tylko ze kazda zyje swoim rodzinnym miastem, a tym samym chyba nie za bardzo ma ochote sie czepiac... wydaje mi sie wrecz przeciwnie, ze bardziej zlewaja na wiekszosc rzeczy, no ale ja nie o tym chcialam pisac...
w piatek przyjechal Marek i jak na razie zostalismy az do dzisiaj... tzn jeszcze jestesmy w krakowie... piatek byl super, sobota do poludnia tez, a potem znowu sie cos posypalo... on przyzwyczajony do tego, ze zawsze obejmuje stery nie zawsze jest sobie w stanie uswiadomic, ze ja tez chcialabym miec cos do powiedzenia... taki boski zaplanowalismy wieczor... i co z tego? zjedlismy kolacje i kazde z osobna poszlo sie wykapac i nyny... a tak bardzo chcialam abysmy spedzili jeden wieczor sami w domu, abysmy mieli na to czas by zajac sie tylko soba... mimo iz mam nieco wiecej sil niz wczesniej to i tak nie wiem jak je ulokowac, co zrobic aby bylo dobrze... bo kiedy wydaje mi sie, ze juz najgorsze za nami zawsze sie cos spieprzy...
bezradna...
|