18:34 / 06.04.2006 link komentarz (0) | Orfeusz wypuścił mnie ze swych objęć dopiero o 7:35. Niestety - zaspałam, i nie poszłam na pierwszą lekcję. Ponieważ nie chodzę na niemiecki, postanowiłam pójść na angielski dla drugiej grupy. No i... poszłam, a zaraz po nim srogo tego pożałowałam: dowiedziałam się kolejnych bzdur z ust pani angielki. Znaczy angielki - raczej anglistki. Jakich? No, że za poprawę, która się nie uda, postawi nam dwie, a nie jedną jedynkę...
Dziś czwartek...
Miał być sprawdzian z Lalki. Ponieważ ja nie zdążyłam jej przeczytać, a w bibliotece szkolnej jej nie mają - czułam się zdruzgotana.
Ale - na szczęscie, pani polonistka miłosiernie postanowiła, że zrobi nam sprawdzian z tej lektury w poniedziałek. Mogłam krzyknąć: hurrraaa!!, ale nie krzyknęłam, ponieważ nie wypadało.
Zrobiłam dzisiaj jeden uczynek, który na pewno można nazwać dobrym: oddałam dziś pewnej znajomej gimnazjalistce swoje stare testy z z gimnazjum. I ucieszyłam się nawet, że mogłam się ich pozbyć, nawet za darmo, bo niepotrzebnie zagracały mi pokój.
A... teraz idę czytać Lalkę. Sayonara! |