2006.04.17 01:50:12 |
link | komentarz (0) |
Opierajac sie o parapet okna pozwalam obmyc twarz swiezemu powietrzu w ktorym rozpuszczone sa zlociste liscie. Uderzaja o ziemie takt w takt, melodia przyrody zwijajacej manatki na kilka miesiecy. W oplywowym uscisku para zadurzonych w sobie ludzi nie daje uwagi tym zjawiskom. Widza wlasne oczy nieuzbrojone. Nagie. Wydychajac papierosowe spaliny mowie jakby do nikogo - Jesien... Podnosza zgodnie glowy w gescie zdziwienia. Powtarzam nieco bardziej przekonany - Jesien... Zaplanowano im zycie poczawszy od smierci az do urodzin. Pozniej nakazano zyc w codziennej, ordynarnej kolejnosci. Jesli istnieje przeznaczenie, to dziala w ten sposob. Widzisz rostrzaskany listek, unosisz go wyobraznia coraz wyzej, umieszczasz na macierzy. Kazesz mu odtworzyc ten ciag zycia w odwrotnej kolejnosci, w jego nastepnym istnieniu. Nie baw sie we Wszechwiedzacego. Tymczasem to byla zeszloroczna wiosna, drzewo kasztanowe splacalo dlug w zlocie i bursztynie. Niespodziewanie nie wypelnilo przymierza. |