20:49 / 07.05.2006 link komentarz (5) | Pogrążona w smutku i goryczy, przemęczona i ostatnio ciągle zestresowana nagle zdałam sobie sprawę, że coś mi znowu umknęło...
Wczoraj w ramach "obowiązków służbowych", zaszantażowana przez nową szefową, w ramach integrowania sie ze współpracownikami zostałam znuszona do pojawienia się na imprezie firmowej.
Generalnie było drętwo, ciągle nie czuję się dobrze z tymi ludźmi, nie mam z nimi o czym rozmawiać i w zasadzie nie wiem po co ja im tam byłam. Ale mus to mus.. Wyobcowanie, samotność w tłumie i duże ilości alkoholu... Wspomnienia i roztkliwianie się nad sobą... ALe z każdym kolejnym drinkiem przychodził spokój i pogodzenie z losem. Nad ranem prawie było mi dobrze. Prawdziwe ukojenie jednak przyniósł długi spacer do domu. Bardzo nierozsądny wprawdzie, ale rozsądek to coś, co zanika w miarę przyrostu ilości promili we krwi...
I nagle mnie olśnilo, że w samozadręczaniu i obnoszeniu się w swoim cierpieniu nie zauważyłam, że przyszła wiosna... Zdumiała mnie miękka, zielona trawa pod stopami, listki na drzewach, śpiew ptaków czekających na kolejny wschód słońca...
Nie przyjmowałam chyba do wiadomośći, że życie toczy się dalej. Ciągle zakotwiczona myslami w zimowej scenerii nad morzem, w cieplutkim pokoiku na poddaszu, z widokiem na zamarznięte jezioro...
Przede mną jeszcze długa droga... Droga na którą potrzebuję dużo siły... To również taki moment w moim życiu, który wymaga podejmowania ważnych decyzji, wyzwań...
Będzie dobrze....
Na pewno....
|