desperatka // odwiedzony 48075 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (162 sztuk)
23:54 / 22.07.2009
link
komentarz (0)
Kiedyś napiszę książkę. Jeśli wplotę w nią perypetie związane z moimi poszukiwaniami pracy, nieuczciwymi pracodawcami, mnogością przeprowadzek i historią życia na walizkach niczym beduin, będzie to kryminalna komedia z milionem zwrotów akcji. Ciągle mam nadzieję, że również z happy endem....
Jak na razie, ciągle na walizkach, w zawieszeniu i strachu, kątem u najróżniejszych ludzi czekam na swój kawałek podłogi.. Jest źle chociaż nie dramatycznie...
Finansowo jest i źle i dramatycznie i przerażająco i cholernie mocno poniżej zera...
Wnioski do Państwowej Inspekcji Pracy wysłane.. może nawet w końcu kiedyś uda mi się odzyskać moje zaległe wynagrodzenia...
W miłości? :) :) :) :)
Motylki w brzuszku i czekanie.. na weekend przyjeżdża moje Kochanie :)
Przestałam być tajemnicą... stałam się prywatną osobistą kobietą :)
Lęku i obaw wcale nie jest mniej, ale pojawiła się iskierka nadziei, że spróbujemy podjąć z nimi walkę.. Trudno wierzyć w zakończenia " i żyli długo i szczęśliwie" w momencie kiedy żadne z nas nie zna nikogo, komu się udało.. Problemów dnia codziennego piętrzy się bez liku, ale im trudniej jest nam je ogarniać tym bardziej lgniemy do siebie, dajemy sobie wsparcie i zrozumienie, dzielimy się siłą, łzami i strachem, małymi radościami, tęsknotą i pragnieniami...
Wiem, że przed nami jeszcze długa droga, może nawet dłuższa od tej którą pokonywaliśmy z przerwami przez niemal 3 lata... Ale myślę, że w końcu oboje tego pragniemy i oboje dołożymy wszelkich starań, żeby dać sobie nawzajem szczęście, spokój i miłość...
Małymi kroczkami...cierpliwie i stopniowo, bez pośpiechu...
Kocham Cię Skarbie..
21:36 / 07.06.2009
link
komentarz (4)
I'm just a little girl lost in the moment
I'm so scared, but I can't show it...


Po raz kolejny w ciągu pół roku zmieniam pracę. Nie na własne życzenie na dodatek.. Jakby ktoś lub coś cholernie mocno się uparło, żeby nie pozwolić mi osiągnąć spokoju. Ciągła walka, szarpanina, przede mną kolejna przeprowadzka.. nawet jeszcze nie wiem dokąd..
Czuje się bezdomna, bezrobotna, niczyja.. nikomu niepotrzebna. Wpadam w histerię i zaczyna do mnie docierać, że wszyscy już jej mają serdecznie dość..
I walczę o miłość...
Walczę o najlepszego człowieka jakiego w życiu spotkałam.
Żeby nie było za prosto, człowieka pełnego lęku, obaw, strachu... prawie pustelnika, który z jednej strony bardzo mnie chce, nie wyobraża sobie życia bez mojej w nim obecności, a z drugiej strony jeszcze bardziej nie wyobraża sobie życia ze mną przy boku częściej niż raz na jakiś czas...
Nigdy nie wybieram łatwych dróg, prawda? Desperatki już tak mają. Jeśli tylko coś można skomplikować, to na pewno to zrobią..
Kocham... I wiem że jestem kochana... Tylko nie mam pewności, czy oboje mamy na tyle siły by przemóc swoje lęki....
Bo budowanie życia na jeden czasem jest cholernie trudne, a na dwoje.. to już tylko babka wróżyła :)

Desperatka jest już starą dupą po trzydziestce..
I zdecydowanie nie powinna powracać do tego bloga, bo to ją tylko uświadomiło, że wcale nie dorasta, że nie zmienia się, że ciągle boryka się z tymi samymi problemami, nie ma swojego miejsca na świecie i pomysłu na jutro..
Jutro jedzie na rozmowę w sprawie pracy. Z przerażeniem myśli o opuszczeniu swojego mieszkanka, w którym w końcu po kilku miesiącach poczuła się jak w domu.. Mdli ją na myśl o pakowaniu swojego życia w kartony i przenoszeniu go w inne miejsce...
Może tym razem lepsze...? Szczęśliwsze....?
Tak bardzo chciałabym wierzyć, że to wszystko co mnie spotyka jest tylko takim etapem pośrednim w drodze ku radości... Że to co najlepsze ciągle gdzieś na mnie czeka, że za którymś zakrętem skończą się problemy, cierpienia i samotność...
Bo jeśli ciągle mam bić się z życiem na gołe klaty, to w końcu naprawdę zabraknie mi sił....




23:50 / 02.06.2007
link
komentarz (1)
Nieprzytomna ze zmęczenia desperatka postanowiła uczcić weekend, po cholernie trudnym tygodniu, malutkim wpisem.
Desperatka jest coraz mądrzejsza i podnosi swoje kwalifikacje. Dzięki uprzejmości kierowniczki i jej urlopowi w Portugalii, nieboże pracuje po 12 godzin codziennie, na dodatek pierwszy raz w jej karierze zawodowej spadła na nią wątpliwa przyjemność zamknięcia miesiąca, przekazania rachunków refundacyjnych i kilku ton papierologii do księgowości. O zaszczycie wprowadzenia korekt do przecen, w ilości sztuk 156 nawet nie wspomni. Uprzejmie warczy na przedstawicieli i wszelkich interesantów, mówiąc im prosto w oczy, że jej nie ma.
W skrócie - ma serdecznie dosyć, a przed nią jeszcze dwa tygodnie maratonu i jedna nocka. Żyć nie umierać.

Desperatka podjęła też kilka ważnych decyzji życiowych.
Musi kupić lub zbudować dom. To nic, że nie ma na niego nawet jednego złamanego grosza. Musi. Po prostu musi.
Dla Mamy.
Żeby miała kwiatki, do których będzie mogła mówić, żeby mogła wyjść z czterech ścian i nacieszyć się słonkiem.
Bo z Mamunią źle się dzieje... i tak naprawdę nie wiadomo, jak długo będzie jeszcze mogła się Ona czymkolwiek świadomie cieszyć...

Nie mam sił.. nie mam znikąd wsparcia.. znikąd pomocy, sama z problemami, strachem... może powinnam dziękować, że mogę uciec w pracę i nie mieć siły czuć....
Zmęczona tym, że ciągle to ja muszę być silna, że to ja muszę wiedzieć, podejmować decyzje, planować i przewidywać.
Wczoraj był Dzień Dziecka, a ja uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nigdy nie miałam beztroskiego dzieciństwa. Zawsze odpowiedzialna, silna, każdego dnia stająca twarzą w twarz z dorosłym życiem i jego problemami..
Teraz znowu nie wolno mi myśleć o sobie.
Muszę zatroszczyć się o Mamę, której życie też nigdy nie oszczędzało, a lata strachu, bólu i cierpienia w końcu zaowocowały wojną ciała z umysłem.. Boję się, że niewiele Jej zostało... że Jej organizm tak samo pragnie beztroski i spokoju jak ja i że w końcu całkowicie odbierze Jej zdolność trzeźwego myślenia...
Mam tylko nadzieję, że wcześniej Mami nie spali mi mieszkania, albo nie zgubi się na spacerze....
00:08 / 10.04.2007
link
komentarz (7)
Tak naprawdę zdałąm sobie ostatnio sprawę, że moje życie to jedno wielkie pasmo nieszczęść.. przeplatanych szarą i smutną codziennością....
Przeraża mnie to, każdego dnia bardziej, kazdego kolejnego dnia czuję się coraz bardziej zmęczona, zniechęcona... czasami próbuję walczyć, rzucam się jak ryba, którą ktoś wyciągnął na brzeg i porzucił.. pozwalając jej konać i widzieć to wszystko, czego tak bardzo potrzebuje... wody.. oddechu.. życia...

Wpadam w paranoje.. nie mogę sobie znaleźć miejsca.. i nawet nie mogę zagłuszyć bólu istnienia pracą.
Bo tym razem przerosłam samą siebie.
Jak wiele osób potrafi wyjść rano do pracy, przejść kilkanaście metrów... i resztę dnia spędzić w szpitalu na Izbie przyjęć? Zaliczając wcześniej elegancką jazdę, jedna z najlepszych karetek w mieście?
To był dzień, który postanowiłam przeżyć z uśmiechem na ustach, na przekór całemu światu, nawet na przekór samej sobie. Postarałam się. Wstałam wcześniej, uczesałam, umalowałam, założyłam ładne ciuszki i uśmiechnęłam się do słonka leniwie zaczynającego swój dzień. Skręcenie kostki na przejściu dla pieszych, upadek, uderzenie w głowe, utrata przytomności, policja, pogotowie, milion badań, tomografia....
Tydzień temu zapalanie krtani, oskrzeli i zatok ( na TK wyszło, że te ostatnie wcale nie są jeszcze wyleczone)... pewnie do tego wszystkiego czeka mnie jeszcze utrata pracy, jak szef w końcu znudzi się moimi problemami.
A ten rok miał być już dobry... w zeszłym przeżyłam tyle, że spokojnie mogłabym rywalizować z plagami egipskimi o skuteczność działania...
Naprawdę nie mam już sił... nie mam już nawet łez...
Może i lepiej.. bo nawet nie miałabym ich komu wypłakać w mankiet...
Tak bardzo chciałąbym, żeby ktoś mnie przytulił.. pogłaskał po głowie, powiedział że będzie dobrze, ukochał..
tak bardzo chciałabym wierzyć, że kiedyś będę jeszcze się śmiać, że to pasmo nieszczęść się wreszcie skończy.. że w końcu ktoś przyzna i mi prawo do szcześcia... że kiedyś przestanę beczeć na filmach i reklamach, na których zobaczę uśmiechniętych ludzi....że przypomnę sobie jak to jest.....
A na razie.. zostaje mi tylko przytulenie podusi....
I wsłuchiwanie się w cisze... i pustkę w moim życiu...


21:00 / 29.11.2006
link
komentarz (9)
Desperatka po ciężkim dniu, w którym prawie (chyba??) udało jej sie nic nie popsuć w nowej pracy, zasiadła przy swoim ukochanym komputerku i zerknęła na nie mniej wielbione, mimo zżerającej je,ciężkiej choroby debetowej, INTELIGO.
Jakież było jej zdziwienie, gdy na własnym uczciwym koncie, znalazła... mało własną kwotę wynagrodzenia. Się chyba pani księgowa pomyliła i naliczyła desperatce pieniążki według nieistniejącej jeszcze umowy dla zastępcy kierownika... Oj będzie bolało, jeśli w przyszłym miesiącu mi to odetną.... :( Oj będzie...
21:55 / 24.11.2006
link
komentarz (3)
Dziwny dzień...
Po raz kolejny w ciągu zaledwie kilku miesięcy zmieniam pracę. Dziś "pakowałam" wszystkie swoje skarby. Herbatki, ukochany kubeczek, milion rzeczy, który nie wiadomo został przytargany i zmagazynowany, ubranko, klapki. Wychodziłam z worem wielkim jak u Mikołaja..
I takie mieszane uczucia. Z jednej strony nie cierpiałam ani tych ludzi, ani tego miejsca, pierwszy raz w życiu spotkałam się z tak chorymi układami, ze spiskami, kablowaniem na siebie, obrabianiem tyłka za plecami i przedszkolnym obrażaniem się na siebie. Z drugiej.. lepszy swój wróg niż obcy... I żal mi było młodej, stażystki którą przez kilka miesięcy ostatnich szkoliłam, która chodziła za mną jak cień. Zjedzą ją ci wredni ludzie, chyba że będzie miała siłę żeby się postawić..
Zaskoczyło mnie też, jak wielu ludzi, z którymi spotykałam się w pracy, częściej lub rzadziej, wyrażało autentyczny żal, gdy dowiadywało się, że więcej już mnie tu nie będzie. Od jednej pani dostałam nawet śliczną herbacianą różyczkę.. Ktoś inny powiedział, że pójdzie z petycją do szefa, że ja mam tu zostać. Tak naprawdę wielu tych ludzi regularnie przychodziło do mnie porozmawiać sobie od ponad 3 lat. Pamiętają mnie jeszcze z poprzedniego miejsca pracy, oddalonego zaledwie o kilkaset metrów. Jak znaleźli mnie tu, wielu się ucieszyło. A teraz znowu pani magister ucieka gdzieś dalej... To miłe, naprawdę podnoszące na duchu, że ktoś zauważył i docenił moją pracę..
Niby awans.. a ja czuję się tak, jakbym miała iść na zesłanie. Zamieniam miejsce, w którym non stop wrzało, wiecznie się coś działo, setki ludzi, spraw, problemów.. na taką cichą przystań, o której jeszcze niedawno marzyłam, a teraz przeraża mnie ten spokój.
Chociaż znając życie to przynajmniej na początku o spokoju będę mogła tylko pomarzyć. Już widzę regularny opierdol, za to co będę robiła źle, bo nikt mi nie pokazał jak to zrobić dobrze...
Ale dam rade.. prawda? W końcu nie takie rzeczy już się robilo w życiu.
A jak nie to rzucę wszystko w cholerę i nauczę się haftować albo robić kosze z wikliny.. albo... shit wie co...
Tym optymistycznym akcentem.. oddalam się na spoczynek.
To mówiłam ja, desperatka
22:08 / 22.11.2006
link
komentarz (2)
Desperatka dostała awans w pracy.
Ów awans spadł na nią jak z pieca na łeb, zupełnie bez cienia nawet przygotowania. Jednego dnia późnym wieczorem została powinformowana, że jest proszona o stawienie się w innym miejscu pracy, w zastępstwie za chorego pracownika, a po kilku godzinach dowiedziała się, że już tu zostanie. Z większą pensją, tytułem zastępcy kierownia i milionem obowiązków.. o których nie ma bladego pojęcia.
Więc teraz desperatka się uczy. Uczy się namiętne. Płacząc i kląc po cholerę się zgodziła. Niestety uczy się w obecności swojego ulubionego, prawie już byłego, kierownika, który ma dziką rozkosz w oczach, gdy doprowadza biedną desperatkę niemal do łez. Zarzuca ją tysiącem informacji na sekunde, uważając że to wszystko jest oczywiste...
W ramach awansu nieszczęsny niedoszły jeszcze zastępca kierownika pracuje po 12 godzin, żygając ze zmęczenia...
Jutro dzień próby. Nie ma to jak wykonywać czynności, które widziało się pół raza i to pokazane w tempie błyskawicy...
Esh.. i jeszcze wszystko w tak niefortunnym momencie...
Nie wiem co z moją pupą, czy będzie operacja czy nie... wczoraj doktor nie miał dla mnie dobrych wiadomości, i skrzywdził mnie mocno... na dodatek jeszcze odezwały mi się moje migreny...miałam spokój tyle lat, a przez ten stres ciągle boli mnie główka...
Marudze... wiem... po prostu zmęczona jestem i to chyba nie jest dobry czas na podejmowanie wyzwań...
Zobaczymy.... czy wrócę z tarcza czy na niej...
Trzymać kciuki prosze.


23:04 / 15.11.2006
link
komentarz (1)
Zapadam w sen zimowy....
Mogę spać w dzień, w nocy, w pracy na siedząco, na stojąco w autobusie....
Tylko sobie gdzieś umieścić legowisko i przeczekać do wiosny.. może przebudziłabym się w okolicach lutego, żeby przewrócić się na drugi bok...
Genialny pomysł, na pozbycie się paru problemów....

Namiętny ziew.. i wracam do łóżka, które opuściłam ledwie pare chwil temu, po poobiedniej drzemce przeciągniętej leciutko do prawie nocy...
Branoc
23:00 / 13.11.2006
link
komentarz (1)
Ja wysiadam...
Mam dosyć... naprawdę.. albo zacznę ćpać, albo .. sama już nie wiem co..
Miałam dziś okropny dzień w pracy. Pełen awantur, nieporozumień, złości... same złe emocje. Wyszłam z niej prawie płacząc.. z bezsilności, zmęczenia. Na dworze przywitał mnie lodowaty deszcz, wiatr przenikający na wskroś. Stałam na przystanku autobusowym, przemoczona, jak jedno wielkie nieszczęście. Oczywiście autobus nie przyjechał.. jak w końcu poddałam się i stwierdziłam, że pójdę na piechotę.. przyjechał, 10 minut spóźniony... a ja byłam już w drodze, za daleko by wrócić.
Zaklęłam w duchu i dziarsko ruszyłam do przodu.. bo co innego mi pozostalo. Próbowałam odreagować cały ten parszywy dzień, uspokoić się..
Ale to było za mało... niewystarczająco dostałam w kość...
Byłam już prawie pod domkiem...Pisk opon, głuche stuknięcie, krzyk...zbiegowisko ludzi R-ka pędząca na sygnale pod prąd... rozjechana parasolka na przejściu dla pieszych.... i ciało....leżące nieruchomo prawie 20 metrów dalej....
Ciągle jeszcze nie moge dojść do siebie..
Jestem wstrząśnięta.. przerażona...
Tak bardzo zmęczona..
Tak bardzo potrzebuję odrobiny ciepła.. odrobiny dobra...chociaż cienia uśmiechu.....
23:35 / 08.11.2006
link
komentarz (7)
Motylki umierają w ciszy...

Dziś rano w swojej własnej domowej łazience desperatka znalazła... motylka.... Slicznego paź królowej...
Był tak samo zagubiony i przerażony jak ona, zupełnie w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Nie mając pojęcia skąd się wziął, gdzie się uchował żeby zagościć w jej skromnych progach zaczęła się zastanawiać co z biedakiem począć. Niemrawy taki, przysiadł na lustrze, sennie raz na jakiś czas ruszając skrzydełkami. Ciepły podmuch powietrza z suszarki widać sprawiał mu nawet przyjemność i nie skłonił do zmiany miejsca przebywania. Targana sprzecznymi uczuciami w pierwszym momencie desperatka chciała wypuścić go na dwór, lecz gdy wzięła pod uwagę panującą za oknem temperaturę, zwątpiła w słuszność tej decyzji. Przysiadła w kąciku i z milczeniem przyglądała sie temu niespodziewanemu gościowi. Koniec końców i tak wkrótce pewnie dopełni swego życia... albo w chlodzie listopadowego powietrza... albo w jej łazience. Zastanowiła się też, czy nie ulżyć jego losowi... Na pewno jest zmęczony, głodny, przemarznięty...może chory.. sam jak palec... nie grzeje swoich skrzydełek w promieniach słońca, nie otula go zapach kwiatów... nie ma niczego co należy się jego motylkowemu istnieniu...

Gdybym była takim motylkiem, chciałabym żeby ktoś mnie uwolnił od takiego życia...
Ale nie jestem motylkiem.. i nikt nie zdejmie z moich barków bólu i nieszczęść..
Nikt nie podzieli się też ze mną swoją siłą... a tak bardzo jej potrzebuję....
Jutro zaczynam po raz kolejny batalię o swoją pupę...
Okazało się, że wystąpiły pewne.. komplikacje pooperacyjne.. mój doktor wyglądał na zachwyconego, bo dzieki mnie jego praca ciągle go zaskakuje.. po raz kolejny mam coś, czego nigdy wcześniej nie widział..
Najprawdopodobniej czeka mnie druga operacja... a na początek kilka prób i pomysłów na poradzenie sobie z tym..
Nie mam już siły... nie chce już walczyć.. nie chce wiecej bólu... chciałabym tylko przestać cierpieć...

00:26 / 15.10.2006
link
komentarz (7)
Żyję..
Staram się wygoić... wytrzymać w pracy, nie wydać całej kasy na allegro, zrobić na wcześniej wspomnianym pierwszy milion (na sexownej bieliźnie dla grubasek), walczę z krawcową, żeby sie nie ociągała, walczę z depresją.. i czasem szwędam się po Waszych blogach...tak w skrócie..
Się nie niepokoić proszę.
Desperatki co nie zabije, to z czasem pewnie wzmocni... albo doprowadzi ją stopniowo do śmierci... czas pokaże.

16:48 / 08.07.2006
link
komentarz (9)
Ból...
Upokorzenie...
Żebranie o pomoc przy codziennych czynnościach...
Łzy Matki, która po ponad dwudziestu latach znowu ogląda kilka razy dziennie moją pupę...
Zmęczenie...
I wstyd.. że rozczulam się nad sobą... przecież to tylko przejściowe... że w przeciwieństwie do niektórych, ja ciągle mam jeszcze szansę i nadzieję na to, że wszystko z czasem się wygoi...
I za dużo czasu ma myślenie...
Staram się trzymać fason, ale i tak są momenty, że zachowuję się jak idiotka...
Durny telefon do przyjaciela, z wyrzutami, żalami, pretensjami, absurdalnymi oskarżeniami... I Jego cichy, spokojny komentarz:
- Ja rozumiem. Naprawdę. Że jesteś w złej kondycji fizycznej.. ta kontuzjowana pupa... i to się odbija na psychice... Naprawdę rozumiem. No uśmiechnij się do mnie...



Czas nas uczy pogody...

Widziałam wiatr o siwych włosach, roznosił spokój wśród pól,
W ciepłe babie lato kości grzał.
A innym razem lasy kosił, spadał ostrzem z gór,
Młody był, bogiem był i gnał wolny tak.

Wiele dni, wiele lat czas nas uczy pogody,
Zaplącze drogi, pomyli prawdy, nim zboże oddzieli od trawy.
Bronisz się, siejesz wiatr, myślisz: jestem tak młody,
Czas nas uczy pogody, tak od lat, tak od lat.

Ilu ludzi czas wyleczył z ran,
Zamienił w spokój burzę krwi.
Pewnie kiedyś nam, pod jesień tak,
też czoło wypogodzi i wygładzi brwi.

Widziałam dni w muzeach sennych o wnętrzach zimnych jak lód,
Starsi ludzie w rogach wielkich sal.
Księgi pięknych myśli pełne pokrył gruby kurz,
Herbaty smak, kapci miękkich sznur, spokój serc.



Ciągle wracam myślami do tego kawałeczka.
Gdy leżałam na stole operacyjnym, w pozycji generalnie niewymownej... z żałośnie rozłożonymi nogami.. bez czucia.. z milionem myśli... I dotarły do mnie słowa chirurga, który tłumaczył, ze jednak jest tak źle jak się spodziewał, że przede mna kilka miesięcy rekonwalescencji... zakręciły mi się łzy, pani anestezjolog podeszła mnie przytulić.. a z radia popłynęła ta piosenka...
Będę dzielna... kolejny raz....
Obiecuję...
16:13 / 24.06.2006
link
komentarz (6)
Demony przeszłości...
Krzyk, płacz, gdybym mogła tłukłabym piąstkami w Jego klatkę...
W końcu tylko cichutki szloch... żal...smutek... i relfeksja.... bo w tym wszystkim to tak naprawdę nie ja jestem ofiarą....
Ale i ukojenie...
Wiem, że mnie kochałeś...
Słowa, na które czekałam tak długo...

Żegnaj Pawełku...
22:06 / 20.06.2006
link
komentarz (0)
Naćpana środkami uspokajającymi, wyryczana do cna...
Jeszcze tylko dla formalnośći prawie dwa tysiące złotych i 3 lipca operacja...
Isnieje cień szansy, że nie zostanę po niej kaleką do końca życia..
09:55 / 12.05.2006
link
komentarz (5)
Nocny kryzys...bezsenność, wspomnienia, głośny szloch tłumiony poduszką, samotność i pustka wylewająća się z pękniętego serca...
Sińce zamaskowane korektorem, przyklejony uśmiech na twarzy i udawana pogoda ducha... kolejny bezsensowny dzień...
23:36 / 10.05.2006
link
komentarz (12)
Kolejne samotne urodziny...
Dwa bezosobowe maile z życzeniami z jakiś dziwnych portali, gdzie kiedyś dawno temu podałam datę urodzin....
I niepamięć bliskich....
20:49 / 07.05.2006
link
komentarz (5)
Pogrążona w smutku i goryczy, przemęczona i ostatnio ciągle zestresowana nagle zdałam sobie sprawę, że coś mi znowu umknęło...
Wczoraj w ramach "obowiązków służbowych", zaszantażowana przez nową szefową, w ramach integrowania sie ze współpracownikami zostałam znuszona do pojawienia się na imprezie firmowej.
Generalnie było drętwo, ciągle nie czuję się dobrze z tymi ludźmi, nie mam z nimi o czym rozmawiać i w zasadzie nie wiem po co ja im tam byłam. Ale mus to mus.. Wyobcowanie, samotność w tłumie i duże ilości alkoholu... Wspomnienia i roztkliwianie się nad sobą... ALe z każdym kolejnym drinkiem przychodził spokój i pogodzenie z losem. Nad ranem prawie było mi dobrze. Prawdziwe ukojenie jednak przyniósł długi spacer do domu. Bardzo nierozsądny wprawdzie, ale rozsądek to coś, co zanika w miarę przyrostu ilości promili we krwi...
I nagle mnie olśnilo, że w samozadręczaniu i obnoszeniu się w swoim cierpieniu nie zauważyłam, że przyszła wiosna... Zdumiała mnie miękka, zielona trawa pod stopami, listki na drzewach, śpiew ptaków czekających na kolejny wschód słońca...
Nie przyjmowałam chyba do wiadomośći, że życie toczy się dalej. Ciągle zakotwiczona myslami w zimowej scenerii nad morzem, w cieplutkim pokoiku na poddaszu, z widokiem na zamarznięte jezioro...

Przede mną jeszcze długa droga... Droga na którą potrzebuję dużo siły... To również taki moment w moim życiu, który wymaga podejmowania ważnych decyzji, wyzwań...
Będzie dobrze....
Na pewno....


00:15 / 06.04.2006
link
komentarz (10)
Bóg chyba najbardziej skrzywdził blondynkę obdarzając ją wolną wolą.... Przez to sama, dokonując "świadomych" wyborów zawsze pakuje się w problemy...
Niestety, zabrakło dla niej umiejętności wyciągania wniosków i uczenia się na własnych błędach....
Mało tego....
Dostała nieograniczone zasoby głupiutkiej naiwności i zaufania... Przekonania, że każdy człowiek jest z założenia dobry i uczciwy...
Otrzymała też ogromny potencjał miłości...
Zupełnie niepotrzebnie...

A teraz siedzi i myśli.. zadaje sobie pytanie..."dlaczego????"....
Niestety nigdy już nie otrzyma na to pytanie odpowiedzi... Ktoś komu chciałaby je zadać, po prostu uniemożliwił ze sobą jakikolwiek kontakt... łącznie ze zmianą numerów telefonów....
Czy blondynka coś zrozumie? Czy ta lekcja czegoś ją nauczy..?
Jeśli uważasz, że tak, przejdź na lewą stronę ekranu, jeśli twierdzisz, że nie... zapraszamy na prawą...


Jestem zmęczona własnym debilizmem... I tym, że wiecznie sama sobie robię krzywdę... I tym, że ciagle czekam... wpatruję się jak idiotka w telefon i wmawiam sobie, że to wszystko się jakoś wyjaśni...

Tak bardzo chciałam wierzyć, że w końcu ktoś mnie pokochał....
O naiwna!!!


23:25 / 26.03.2006
link
komentarz (7)
Mam ochotę na truskawki....
I na słoneczko...
I żeby mnie ktoś przytulił...

A najbardziej to chciałabym po prostu zasnąć i się już nigdy więcej nie obudzić... i śnić jakiś piękny, dobry, ciepły sen...
10:37 / 25.03.2006
link
komentarz (8)
A jednak odszedł...
Bez słowa wyjaśńienia... Zostawiając mnie z niepokojem, milionem pytań i przeświadczeniem, że byłam chwilową zabawką...
Mimo, że w głębi duszy spodziewałam się tego, bo to wszystko było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe... miałam jednak nadzieję, że dostanę chociaż odrobinkę więcej czasu...
Powinnam dostać Nobla za umiejętność ładowania się w sytuacje beznadziejne, bez cienia szansy na coś dobrego..
Tak żałośnie potrzebowałam uwierzyć, że jestem dla kogoś ważna, że zupełnie zatraciłam instynkt samozachowawczy...
Bogatsza o nowe doświadczenie? Wyciągnięta lekcja z bólu i łez? Czas pokaże.... Niestety obawiam się, że ja się niczego w życiu nie nauczę...


W moim życiu ostatnio wszystko stanęło na głowie. W ciągu tygodnia straciłam pracę, z dnia na dzień dostałąm wypowiedzenie z zaleceniem zabrania swoich zabawek, wpadłam w panikę,że jestem bezrobotna, wydałam siostrę za mąż, zadzwoniła do mnie żona mężczyzny, którego zaczęłam już prawie kochać... on sam natomiast uparcie milczy... no i podjęłam nową pracę...
Najlepsze z tego wszystkiego jest to ostatnie.
Praca jest.. okropna... Atmosfera fatalna, roboty od cholery, tak że w porywach zapominam jak się nazywam i co ja tam właściwie robię. Mimo, że wykańcza mnie fizycznie, w jakimś stopniu daje ukojenie...
Nie mam ani czasu ani siły myśleć. Przychodzę do domu padnięta jak pies i po prostu idę spać. Czasem tylko przez chwilkę przed snem pochlipię w poduszkę..
Jestem zmęczona...
Pracą, życiem, moją głupotą.... i tym, że wiecznie pakuje się w problemy...
Samotnością...
Tym, że w każdej wolnej chwili zaczynam marzyć o uldze, wytchnieniu...spokoju i ....to idiotyzm, ale marzę o tym, żeby mnie nie było...

Czy kiedyś w życiu spotka mnie coś dobrego....?
Czy naaprawdę na to nie zasłużyłam...?
23:01 / 03.03.2006
link
komentarz (1)

Szczęśliwa....
Może za dużo powiedziane... ale w końcu spokojna, wyciszona, nie oczekująca, pogodzona z przeszłością...
Gdy byłam już na dnie, po raz kolejny brutalnie odrzucona, nie chciana, kiedy nie wierzyłam, że kiedykolwiek spotka mnie coś dobrego, kiedy zaczęłam zatracać się w sobie i najbardziej ze wszystkiego chciałam zniknąć, znalazł się ktoś kto wyciągnął dłoń... Pomógł stanąć na nóżki, patrząć mi w oczka podciągnął moją brodę wysoko do góry, scałował łzy... powiedział, że nie odejdzie... dał uśmiech...
Spokój...
Ale i... świadomość, że jestem wyjątkowa, ważna... piękna, cudowna, interesująca... że warto się o mnie starać, mimo że wokół mnie jest gruby mur trudny do pokonania...
Cieszę się chwilą....




*********************************************************************************


Nie kocham jeszcze, a już mi jest drogi,
Nie kocham jeszcze, a już drżę i płonę
I duszę pełną o niego mam trwogi
I myśli moje już tam, w jego progi
Lecą stęsknione...
I ponad dachem jego się trzepocą
Miesięczną nocą...

Nie kocham jeszcze, a ranki już moje
O snach mych dziwnie wstają zadumane,
Już chodzą za mną jakieś niepokoje,
Już czegoś pragnę i czegoś się boję
W noce niespane...
I już na ustach noszę ślad płomienia
Jego imienia.

Nie kocham jeszcze, a już mi się zdaje,
Że nam gdzieś lecieć, rozpłynąć sie trzeba,
W jakieś czarowne dziedziny i kraje...
Już mi się marzą słowicze wyraje
Do tego nieba,
Które gdzieś czeka, aż nas ukołysze
W błękitną ciszę....



23:23 / 06.02.2006
link
komentarz (3)


Nie zatrzymam Cię... tak samo jak nie zatrzymam kostki lodu w gorącej dłoni...

20:26 / 26.01.2006
link
komentarz (4)
A trzeciego dnia... nastała era ciepłej wody w kranie i kaloryferach :):):):)
Ujmę to tak... było już naprawdę dramatycznie...
Nie dosyć, że czułam się parszywie fizycznie, ciągle wyziębiona to jeszcze na rozum mi się rzuciło chyba.. byłam wredna, wiecznie wkurzona, zła i wrzeszcząca.
A kulminacja wszystkiego co złe nastapiła wczoraj.
Zaraz po napisaniu mojej notki nagle zrobiło się ciemno... Bezpieczniki nie wytrzymały, bo chyba nasi sąsiedzi mieli podobny pomysł na dogrzewanie się.. Chłopaki z pogotowia energetycznego pół nocy próbowali przywrócić nam światło...
Reasumując.... bez ogrzewania.. bez ciepłej wody.. bez światła.... Jakaś pieprzona szkoła przetrwania dla ubogich czy co??
Ale teraz... po prostu dobrze mi...
Koniec ze spaniem w grubych dresach i dwóch polarach pod kołdrą i dwoma kocami...
Koniec romansów z termoforem.... ale kontakt jakby co w dalszym ciągu zamierzam z nim utrzymywać.. cholera wie kiedy ta znajomość się przyda ;)
Koniec mycia w misce... niespecjalnie dokładnego zresztą.. .;)
Na dodatek zaraz wybieram się pod dłuuuugi gorący prysznic :)


P.S. Jak to niewiele potrzeba do szczęścia?
Wszelkie inne problemy, rozterki emocjonalne, nieszczęśliwe miłości bledną.....

22:58 / 25.01.2006
link
komentarz (1)

Królestwo i pół ręki księżniczki za kawałek ciepłego kaloryferka.... i chociaż letnią wodę w kranie.....
Ziiiiiiiiimmmmmmmmm [szczękająć zębami]nnooooooooooo...
23:15 / 24.01.2006
link
komentarz (4)

Oczywiście ten pieprzony blog jak wszystko inne w moim życiu rzecz jasna, w momencie kiedy był mi najbardziej potrzebny... po prostu spierdolił.... standard...
Nie wiem nawet czy się cieszyć, że wrócił....
Jak to ja, powinnam zacisnąć zęby, uśmiechnąć się i podziękować i z wdzięcznością przyjąć...
Ale jeszcze się zastanowię, czy Ci wybaczyć Twą nieobecność, szanowny Panie Blogu ( a może pani.... nie.. na pewno jesteś facetem... takim samym jak wszyscy zresztą...)

Dziś powiem tylko tyle.
Jest kurewsko zimno... Padł mi parę godzin temu piec od centralnego, pan z serwisu powiedział że przyjdzie jutro... A ja już mam szron na wąsach prawie....:/
Kurwa kurwa kurwa kurwa.....
Wypadałoby chociaż zęby umyć.. ale oczywiście ciepłej wody tez nie ma....
Kto mnie przygarnie???
00:53 / 26.12.2005
link
komentarz (5)
Nie lubię świąt...
Bo nie... i z milionów innych powodów.
A tego roku doszedł jeszcze jeden...
To jakaś kurwa pieprzona nowa moda na przypominanie się na święta? Mimo, miesięcy, lat bez jednego słowa? Mimo setek moich maili, smsów i prób skontakowania się bez żadnego komentarza i odpowiedzi?
Cały świat się uparł, żeby wyprowadzić mnie z równowagi czy co?
Ale będę dzielna.. . oschła.. zimna i nieczuła.. przecież wcale się nie martwiłam i nic mnie to nie obchodzi, że nagle z jakiś idiotycznych powodów ktoś stara mi się przewrócić wszystko do góry nogami...


********************************************************************************************

Dwie godziny telefonicznych plot z Teściową jednak podziałały :) Krótki acz dosadny komentarz " BO oni wszyscy to ch..je " rozbroioł mnie i doprowadził do śmiechu:)I jak tu Jej nie kochać?


I ciągle się zastanawiam...
Malutkie zdanie, które sprawiło, że ja spadłam prawie z krzesła a ON sam się zdziwił...i zatrzymał w pół kroku. Rozmowa, kamerka, mikrofon, u Niego zawieszony na środku pokoju pod żyrandolem, żebym go dobrze słyszała jak się krząta po pokoju, ja w słuchaweczkach rodem z filmów o kontrolerach lotów kosmicznych... Zarty, śmiechy, przekomarzania, uśmiechy i nagle :
"Koniec tego dobrego, idę w końcu sprzątać kochanie..."
Nie wiedziałam czy dobrze usłyszałam ...a On zamyślił się i zaczął się śmiać... Że nie spodziewał się takiego słowa w swoich ustach... I zmiana tematu, żart że na pewno myślał o sobie... Przytaknęłam, że na pewno...



23:34 / 22.12.2005
link
komentarz (3)

I nawet prawie półtora kilograma mandarynek nie pomogło na tą przerażającą pustkę w środku...

I strach, że pójdę na łatwiznę...
Bo po co czekać jeśli mogę nic nie dostać?
Ryzykować... jeśli może tylko boleć?
Przecież tak wygodniej...zawsze znajdzie się ktoś kto na chwilę przytuli, wypieści.. w imię czego sobie tego odmawiać?
Ciągle naiwnie wierzyć, że mogę być dla kogoś wszystkim...? I zorientować się nagle, że upłynęło dużo czasu.. a ja ciągle jestem "zaczekana"...?
Gdzieś na jakimś blogu znalazłam to określenie...
....zaczekana jestem w Tobie... wciąż jeszcze jestem...
Ale na jak długo starczy mi cierpliwośći... i wiary w jej sens...?



23:14 / 22.12.2005
link
komentarz (2)
I nie wódź mnie na pokuszenie......

Dlaczego... jak czuję się taka... niepewna, mam wrażenie że moje Kochanie się ode mnie oddala, odbiera nadzieję... to zaraz pojawia się ktoś, kto przewraca mi świat do góry nogami i sprawia, że ziarno niepewności zaczyna kiełkować coraz szybciej..
Po prawie roku ciszy...
Bo znalazł jakieś moje zdjęcie na dysku.... bo przypomniał sobie nasze ostatnie spotkanie... i wszystkie późno wieczorne spacery nad morzem, długie przejażdżki po bezdrożach... bo żałuje, że nie miał odwagi... chociaż ja dawałam mu wyraźnie do zrozumienia, że... chcę... bo jestem namiętnym kociakiem pełnym sexu...i cholernie mnie pragnie...
Długa rozmowa do ... 4 nad ranem.. i wyrzut sumienia...
Kiedyś... czułam się odrzucona, oszukana... wykrzyczałam mu to...
Wykrzyczałam, że nie ma szans... że nie chce, że zawiódł moje zaufanie, że... że...że... że kocham kogoś...
Tylko dlaczego przegadałam z nim pół nocy? Wsłuchując się w jego głos... przypominając sobie jego zapach...ciepło... i to jak bardzo chciałam, żeby nie odwoził mnie wtedy do domu....
Czuję się jak zdrajca... który zdradza sam siebie...


Całe trzy miesiące...
Bez dotyku, czułości, bliskości... Jego zapachu...smaku, gorącego oddechu, rytmu serca...
I nie wiem jak długo jeszcze...
Czy kiedykolwiek w ogóle....
Nic nie wiem... znowu boję się marzyć....
02:51 / 17.12.2005
link
komentarz (3)
Kocham te Jego oczka roześmiane... gdy na mnie patrzy, jak stroję głupiutkie minki.. jak się z nim droczę i odsłaniam ramionka... uwodzicielsko... Jak usiłuje zajrzeć niżej obrazu, który daje Mu kamera...
Ten Jego uśmiech.. pełen słońca...
Kocham go za to, że pozwala mi co dzień wchodzić w Jego świat... pokazuje codzienność... zaprzyjaźnia mnie ze swoim psem, uczy jak go drapać za uchem, opowiada o swoich pasjach, przedstawia mi wszystkie rzeczy, które mają dla Niego wartość sentymentalną, począwszy od zdjęć z dzieciństwa, przez ulubioną pidżamę, kolekcję białej broni, wielką jak cegła pierwszą komórkę, ślady na ścianie po zabitym karaluchu i moje zdjęcie na tapecie w Jego komórce...
Kocham go ...po prostu.. zwyczajnie...
Za nieprzespane noce...
Za uśmiech, który mi daje....
Za małe smuteczki i troski
Za to, że jest tak rozkosznie marudny rano
Za to, jak usiłuje mnie zarazić muzyką hiszpańską
Za to, że mimo 15 lat spędzonych w tym kraju to ja Mu powiedziałam, że W Hiszpani są dziesiątki odmian ziemniaków i każda ma inne przeznaczenie...
Za Jego dołek w brodzie
Za Jego siłę i słabości
Za to, jak mówi do mnie po francusku, odkąd się dowiedział jak bardzo mnie to podnieca, mimo że nie rozumiem ani słowa
Za "pobrecita"
Za to, że zawsze pyta czy napiję się z Nim herbatkii daje mi do wybrania kubeczek
Za to, że zawsze jak jestem wymięta, poczochrana i zmęczona mówi mi że ładnie wyglądam... Kocham Go za pytanie : "Co robiłaś z włosami? Ładnie Ci.." na któe zwykle odpowiadam: "właśnie w nich spałam "
Za to, że w szare, zimowe dni pokazuje mi słońce i bezchmurne niebo...
Za to, że jest....
01:02 / 16.12.2005
link
komentarz (2)
...
ON : Tylko na minutkę jestem. Mam dziś bardzo zły dzień i nie chce sobie go na kimś odbić...
Więc tylko wpadłem na pozdrowienie i ku pamięci :)
JA : ALe ja idealnie się nadaję, do odbijania sobie na mnie złego dnia ;) Co się dzieje Misiu??
ON : Nic ważnego...Będę zmykał...
JA : Mogę Ci jakoś pomóc? Porozmawiaj ze mną, może Ci ulży...
ON : Sam sobie muszę pomóc. Nie ulży...
JA : Czasem niektóre rzeczy warto po prostu wykrzyczeć a nie tłamsić w sobie...
ON : Nie przejmuj się, naprawdę, będzie ok.
JA : Ale się przejmuję...
ON : Nie przejmuj
JA : Wiesz, czasem naprawdę mam ochotę wlać Ci w dupe, bez pytania nawet czy rozumiesz i wiesz za co..
ON : Heh, ale nie możesz :P
JA : No tak, masz farta bo daleko jesteś..
On : Pozwolisz, że się oddalę jednak?
JA : Jeszcze jedn± rzecz chcialam Ci powiedzieć, zanim sobie pójdziesz uparciuchu...
ON : Tak? Jaką?
JA : Że czasami warto pozwolić sobie na chwilkę bycia słabym.. przyjąć pomoc.. choćby miała polegać tylko na przytuleniu i wysłuchaniu... NIe musisz być zawsze dzielny i ze wszystkim sobie dawać radę sam..
ON : Wiem
JA : Przemyśl to czasem..
ON : Przemyślałem już
JA : Wiedz, że są ludzie którym jesteś bliski... i którym na Tobie zależy... i którzy są również po to, żebyś nie musiał zawsze być taki silny... tak cholernie dzielny i zawsze odpowiedzialny... żebys nie musiał wszystkich problemów zawsze dźwigać sam...
On : Wiem... Ale taki już jestem... sam dla siebie, nie potrafię inaczej...
JA : Wiem... rozumiem to.... Ale gdybyś zmienił zdanie, to na pewno gdzieś tu będę
ON : Doceniam Twoją troskliwość :)
Śpij dobrze. Dobranoc Aniu
JA : Dobranoc...[tuuuuli]

*******************************************************************************************

Eeeech..... :((
15:17 / 15.12.2005
link
komentarz (4)
Cholery idzie dostać z ta pogodą...
Nie dosyć, że bez względu na porę dnia jest ciemno. to jeszcze pada i piździ jak ...to kurna zwykle u nas. Powinnam się już przyzwyczaić a wiecznie marudzę, że wiatr rozdymając mi poły plaszcza zamienia mnie w Batmana...
I jeszcze w taką obrzydliwą pogodę dałam się namówić siostrze na spacerek po salonach z sukniami ślubnymi...
Moja 33 - letnia siostrunia w końcu wychodzi za mąż, jak już wszyscy, z nią na czele, stracili nadzieję, że kiedykolwiek znajdzie faceta. Kurde.. chyba zazdrość mnie zżera...miałyśmy być obie starymi pannami i mieć czarne koty...a tu się paskudnica jedna wyłamała... Fakt, że jej oblubieniec jest prawie głowę ode mnie niższy... okruszek taki i chudzina na dodatek... :)Jak mawia mój instruktor "kawał chłopa" z niego... ale moja droga siostra ma kogoś kto ją kocha...
A ja...? Patrzyłam tylko jak ślicznie wygląda... szczęśliwa, uśmiechnięta, przymierzając jedną suknie po drugiej szczebiotała jak mała dziewczynka...

Dla nie przeczuwających dlaczego o tym piszę.. już wyjaśniam... złapałam taaaaakiego doła....
Bo nikt mnie nie kocha...
BO nawet gdyby kochał.. nie robią takich ślicznych sukni w rozmiarze namiotu trzyosobowego...
Bo boli mnie nóżka...i czasem wydaje mi się, że już nigdy nie przestanie...
Bo z lustra patrzy na mnie jakaś zupełnie obca kobieta... z pustką w oczach, szarą, zmęczoną twarzą, która dawno temu powinna iść do fryzjera...
Bo prawie nie pamiętam jak wygląda słonko...
Bo chce się w końcu do kogoś przytulić...
Bo tęsknię ... za Jego dotykiem, zapachem, smakiem... nawet nie wiedząc, czy kiedykolwiek jeszcze będę mogła cieszyć sie Jego bliskością....
Bo martwię się...tak zwyczajnie, prozaicznie o rachunki, wydatki i pieniążki, których nie mam....o pracę, którą mogę stracić... I jestem zła i rozżalona bo wczoraj ktoś mi powiedział, że "moja wartość spada"... Chorych i niepełnosprawnych do gazu??

Tak sobie tylko troszkę marudzę i smuteczkuję...
Zaraz podniosę nosek do góry.... za chwilkę....

20:26 / 14.12.2005
link
komentarz (2)

Telefon na sali reanimacyjnej :
- czy Kowalski jeszcze żyje?
- Jeszcze nie...


Siostra dziś przyniosła taki dowcip ze szpitala.. a ja chodzę i śmieję się do niego jak głupia :):):)
17:04 / 14.12.2005
link
komentarz (0)
Powiem krótko...
Kurwa noooooooo....

Właśnie byłam w połowie radosnej notki, pisałam o tym jak mi dobrze.. tak po prostu.. bo ranek się miło zaczął, bo budziłam moje marudne kochanie i oszukiwał, że ma otwarte oczka, bo pośmiałam się z moim instruktorem, który chiał po 7 rano przyjść oglądać moją pidżamkę w misie, bo całkiem dobrze ćwiczyło mi się na rehabilitacji i babeczka rozwaliła mnie nowym pomysłem na zajęcia, polegającym na podnoszeniu kamyczków z podłogi stopą i przenoszeniu ich do pudełeczka (śmiałam się jak dziecko i przypomniały mi się zajęcia z gimnastyki korekcyjnej sprzed jakiś... 20 lat... :)), bo udało mi się przejść przez skrzyżowanie w jednym cyklu świateł, bo ktoś miły ustąpił mi miejsca w autobusie, bo rozmawiałam z przyjacielem, który podzielił się ze mną swoim uśmiechem i powspominaliśmy stare dobre czasy....
I co? I tak się roztkliwiam i uśmiecham a tu pierdut! Poszedł korek, komp mi się wyłączył i zaczął szwankować. Najpierw się nie chciał włączyć, później ciągle się restartował aż w końcu musiałam sobie przypomnieć gdzieś resztką świadomości o przywracaniu systemu...
Wniosek?
Ja chyba musze tylko marudzić, bo inaczej to się dopiero źle dzieje.....
ALe mimo wszystko uśmiecham się :D:D
Tylko ciii.... lepiej nie budzić licha... :)

00:23 / 14.12.2005
link
komentarz (6)
A dziś po prostu się uśmiechnę na dobranoc....:)
Przegadałam pół wieczoru z przyjaciółmi przez telefon, z dwoma kumplami jeszcze ze studiów, którzy cudownym zbiegiem okoliczności znaleźli się w zasięgu jednego telefonu, z psiapsiółą z którą mieszkałam w akademiku... Jednym słowem mnóstwo śmiechu, żartów i miłych wspomnień... :)

I moje Kochanie było dziś jakieś takie cieplutkie... mimo, że zmęczone i tylko na chwilkę...
Powiedział...że jednak mnie nie "opyli" gdzieś w Maroku... że woli mnie mieć dla siebie....
Co mnie zaskoczyło, bo myślałam, że euro jest na pierszym miejscu u tego mojego przebrzydłego materialisty :)
I zrobił mi nawet herbatkę... jaśminową.. :)

Głuptas ze mnie no... wiem no... ale i tak jestem fajna :)

19:58 / 13.12.2005
link
komentarz (0)
Jestem przeziębiona..
I pijana..
Uchlałam się herbatką z prądem..
Kurna.. nie wiem co to był za prąd.. mama od kogoś dostała... jakiś destylat czy cholera wie co....
Kręci mi się w głowie jak po 3 dobrych piwach...

I zadzwoniła teściowa..
Spłakałam się Jej.... bo mi źle... i od słowa do słowa.. wyciągnęła ze mnie wszystko.. wszystko wszystko....
Mówiłam o tym, jak mi z NIm było dobrze... tak blisko.. naturalnie.. dobrze.. radośnie...
Zapytała tylko, czy to blisko to było takie blisko blisko jak myśli...
Potwierdziłam...
- To ja już teraz rozumiem... - odparła...

A ja ciągle nie...


Po czym nie omieszkała zapytać czy był dobry w łóżku i czy miałam odlot.....
To naprawde bardzo bezpośrednia kobieta... która czasem po prostu mnie zawstydza... chociaż nie wydaje mi się, żebym była pruderyjna...

W lutym chyba będzie w Polsce....
On
Nie teściowa....

Chyba boli mnie główka.. i cały rozum wypływa przez nosek....
Hola...hola... jaki rozum?????
20:40 / 12.12.2005
link
komentarz (3)

Przeziębili mnie dziś tym ciekłym azotem kurna no...
A babcia zawsze mówiła, że jak zmarzną stopy, to choroba murowana...
No i mam...
Wróciłam z krioterapii ( swoją drogą ciekawe doświadczenie... chociaż niestety bardzo bolesne w miejscu urazu.. na szczęście krótko trwało) i ćwiczeń, na których pani masakrycznie mi wymęczyła nóźkę, bezlitośnie zupełnie... położyłam się na chwilkę, zasnęłam i obudziłam się z zawalonym gardełkiem i katarem....
Esh.. normalnie zonk no... mało mi bylo cholera jasna....

A teściowa mi się zakochała przez internet w jakimś artyście :D
Jaki z tego wniosek? Wszystkie kobiety, bez względu na wiek i ilość doświadczeń życiowych są takie same :D
Głuptaki no.. głuptaski...:)

To mówiłam ja.. .pociągająca ja ;)


P.S. Tak tak, to nie pomyłka.. dziś ani słowa o Nim...
Dlaczego?
Bo jeszcze nie wrócił z pracy i nie rozmawialiśmy ;)
19:34 / 11.12.2005
link
komentarz (3)


"Zabiorę Cię właśnie tam gdzie jutra słodki smak
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie słońce dla nas wschodzi
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie wolniej płynie czas
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie szczęsciu nic nie grozi

Dość mam już pustych dni i świąt których nie było
Między nami jest coś, nie zaprzeczaj mi
Tyle mogę Ci dać, solą życia jest miłość
Boisz się wielkich słów, to nie wstyd

Zabiorę Cię właśnie tam gdzie jutra słodki smak
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie słońce dla nas wschodzi
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie wolniej płynie czas
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie szczęsciu nic nie grozi

Czekam na jeden gest, wiara jest moją siłą
Jestem pewien, że wciąż potrzebujesz mnie
Dzień przemija za dniem, znów nam siebie ubyło
Życie zbyt krótko trwa więc zdecyduj się

Dość mam już pustych dni i świąt których nie było
Między nami jest coś, nie zaprzeczaj mi
Tyle mogę Ci dać, solą życia jest miłość
Boisz się wielkich słów, to nie wstyd

Zabiorę Cię właśnie tam gdzie jutra słodki smak
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie słońce dla nas wschodzi
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie wolniej płynie czas
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie szczęściu nic nie grozi"


Kancelaria - Zabiorę Cię


Dziś ON zabrał mnie na malutką podróż sentymentalną....
Pokazywał mi Hiszpanię widzianą jego okiem uzbrojonym w kamerę... Jego rodzine, przyjaciół, znajomych... wędrujących po górach, wygłupiających się na placu zabaw dla dzieci, wspinających się na wszystko co można było, pluskających się wodzie, śmiejących do siebie nawzajem i słońca...jego byłą dziewczynę... kobietę naprawdę wyjątkowo piękną... widziałam nagranie jak ona bawi się z Jego psem, gotuje w Jego kuchni, przeciąga się w Jego łóżku....
Uśmiechałam się.. a serce mi pękało....
Tak wiele bym dała... za chociaż jedną taką chwilę...

Chyba w końcu do mnie dotarło... że...nie będę miała udziału w Jego życiu...
Mogę być wirtualną znajomą, kimś do kogo się uśmiecha, z kim rozmawia, czasem powspomina parę ciepłych chwil...
Przeczytałam dziś na jednym blogu o chowaniu nadziei pod łóżko.. na później...
Ja chyba nie mam już siły... nie chce tej nadziei... złudych marzeń...
Chciałabym... po prostu cieszyć się chwilami, które mamy razem... i nie oczekiwać.....

Czasem... nie rozumiem go zupełnie... mam wrażenie, że się ode mnie oddala... ucieka...
A czasem... wydaje mi się, że jestem dla Niego kimś naprawdę ważnym...
Nic już nie wiem...

Dziś zażartowałam i powiedziałam, że jest głuptasem.
Odpowiedział, że tak, bo gdyby nie był głupim głuptasem to miałby już fortunę...
Zaśmiałam się, że wtedy nie miałby pecha poznać mnie....
- Miałbym pecha nie poznając Ciebie.... odpowiedział...

Boję się...
Boję się tego, że nie będę potrafiła żyć bez Niego...
Boję się tego, ze On nie będzie potrafił dać mi tego, o czym marzę, czego pragnę...
Boję się tego, że ... nawzajem się skrzywdzimy...
Tak bardzo chciałabym dostać szansę....

*********************************************************************************************************
Siedzę i ryczę do hiszpanskich piosenek, których nawet nie rozumiem....
I patrzę na słowa Jego mamy, które do mnie napisała....

"Slepym i nie wrazliwym jest ten kto nie widzi w Tobie ciepla i checi podzielenia sie nim. Znam Cie juz dobrze, bylabym szczesliwa majac taka corke. Jestes pieknym Aniolem ktory rozwesela zycie innym i robi je latwiejszym do zniesienia. Zostan taka jaka jestes
na wiecznosc...Dziekuje Ci za to ze jestes na tym swiecie. Za to ze jak nikt dotad rozumiesz mnie ,jestes moja ukochana przyjacolka ,siostra i powierniczka Kocham Cie Malenka."

Chyba... nie radzę sobie z emocjami...
Chciałabym pójść.. gdzieś daleko .. przed siebie... nawet w strugach deszczu za oknem.. i wykrzyczeć to wszystko...

Znaleźć ukojenie....


01:36 / 10.12.2005
link
komentarz (1)
Półtorej godziny rozmowy, uśmiechu, jedzenia pomarańczy, mlaskania i malowania durnych obrazków w MSN-ie....Ja jestem totalnym beztalenciem, zawsze się śmiałam, że swojemu dziecku nie potrafiłabym nawet pokazać jak narysować domek czy drzewo.. nie wspominając o koniu... Teraz już wiem, do kogo potencjalne maluchy będę wysyłać na naukę rysunków ;)

Chyba nie wyobrażam sobie dnia bez Niego...
Martwię się.. tak dużo pracuje i zamiast odpocząć siedzi ze mną przed kompem... Oczka mu się kleją...widać, że ledwie się trzyma a nie da się wygonić spać.. uparciuch jeden...
Dostałam buzi na dobranoc więc chyba czas do łóżeczka...

A tak w ogóle byłam dzielna. I zostałam pochwalona.... za to, że jestem taka tolerancyjna... I że nie robię wyrzutów jak rozmawia z kimś innym...
Nie wspomniałam jednak, że zawsze serduszko mi się kraja... jak czekam na Niego...
Wyjaśniłam jednak, że przecież ma prawo mieć innych znajomych i chociaż chciałabym mieć na niego "monopol" to jednak istnieje ryzyko, że na dłuższą metę zanudzilibyśmy się sobą na śmierć... I że dopóki o mnie nie zapomina czuję się w miare spokojna..
Zaśmiał się...
A mi troszkę wstyd, że tak nałgałam :)
Chce Go mieć tylko dla siebie :):):):)

Słucham kawałeczka, którego od Niego dostałam...
Nie rozumiem ani słowa.. ale...
Obiecał, że kiedyś mi przetłumaczy...

Słodkich snów....


23:03 / 09.12.2005
link
komentarz (5)

Dostałam dziś kolejne 5 tygodni zwolnienia....
Załamałam się.. wyszłam od lekarza ze łzami w oczach...
Nie mam już siły...

A wczoraj spędziłam prawie cały dzień z moim Kochaniem... Starał się zarazić mnie muzyką hiszpańską, rytmami flamenco, które na początku po prostu mnie śmieszyły.To chyba jedna z nielicznych kultur, które nigdy mnie nie interesowały, mało tego, zwykle mnie męczyło to okrutnie.. to ich brzdąkanie, zawodzenie, tupanie i klaskanie... Ale po kilku godzinach... jak włączył coś w rodzaju poezji śpiewanej.. chyba Paco de lucia się to nazywało... i zaczął tłumaczyć mi teksty... stwierdziłam, że chyba jednak jest szansa, że to kiedyś zrozumiem i polubie... :)
Stwierdziłam jednak, że jezyka chyba nigdy nie uda mi się opanować... zupelnie mi nie wchodzi...:( Powtarzam milion razy słówka za lektorem, a jak tylko go wyłączę... masakra...;/

A dziś... moje Kochanie mnie totalnie zaniedbuje...
Chyba rozmawia z jakąś inną "wielbicielką" na necie....
Czemu ja jestem taka zazdrosna? Zaborcza... Sama się tego wstydzę... Przecież nie musi każdej wolnej chwilki spędzać ze mną, prawda? Dużo pracuje, wraca późnym wieczorkiem i przecież ma prawo do swoich znajomych, choćby wirtualnych... TYLKO DLACZEGO JA SIĘ Z TYM NIE POTRAFIĘ POGODZIĆ???
Esh... głupia ja no.. głupia...
Tak bardzo chciałabym mieć pewność, że.. wolno mi go kochać... że jestem dla niego kimś wyjątkowym...kimś więcej niż przyjaciółką...

Przestaję sobie radzić z emocjami... Za dużo wszystkiego na raz.. po prostu za dużo....
Staram się być dzielna... ale nie radzę sobie...


:(
11:55 / 08.12.2005
link
komentarz (3)

Jak mi dobrze, jak radośnie, że mam Ciebie....
I to wcale nie jest do czekoladek śpiewane :D
Wyspałam się.... w końcu.. zasnełam... I nawet nie śniłam koszmarów...
Późnym wieczorkiem wczoraj powiedziałam mojemu Kochaniu, że nie mogę spać, że z jakiś absurdalnych powodów wszystkiego się boję.. ciemności, dźwięków wydawanych przez dom, że ogarnia mnie przerażenie zupełnie bez przyczyny a moje myśli ciągle krążą w okół wszystkich złych rzeczach...
Kazał mi położyć się do łóżeczka i powiedział, że tą noc spędzimy razem, że będzie mnie trzymał za rękę i mam się mocno przytulić... Rozmawialiśmy kilka godzin przez skypa... o wszystkim... o niczym.. czasem po prostu słuchałam jak oddycha... rozczulał mnie tym, że mimo zmęczenia chciał pobyć w ten sposób ze mną...i czułam znowu jak mnie przytula, głaszcze po włosach i szepcze.."pobrecita"...Było mi tak dobrze, bezpiecznie... i nawet nie wiem kiedy zasnęłam... z włączonym kompem, z słuchawkami na uszach...
Dobrze mi...... :):):)

19:58 / 07.12.2005
link
komentarz (2)


Nie cierpię tego okresu w roku, jak nie ma jeszcze śniegu i już przed piętnasta trzeba palić światło w domku. Jak jest szaro, buro, pluchowato, leje deszcz i wszyscy tylko zgarbieni przemykają szybciutko po ulicach...
A moje Kochanie o 18 mówi mi, że jeszcze pracuje w podkoszulku i rozmawiając ze mną przez telefon radośnie i głośno ciamka świeżo zerwane dzikie mandarynki... Co zabawne, marzy o zielonym, jeszcze niedojrzałym .. agreście, prosto z krzaka, którego ja nie znoszę i na samą myśl dostaję skurczu ślinianek :)

Byłam dziś u doktora z nóżką.
Pominę fakt, że znowu nie spałam całą noc, pominę nawet to, że czekałam do chirurga 6 godzin, również to, że w kolejce pacjenci prawie siępobili, nie wspomnę o tym, że ciągle pieruńsko mnie boli i nie wiem, kiedy w ogóle będę zdatna do czegokolwiek...o pracy to już w ogóle boję się myśleć...
Doktor bardzo uprzejmy i rzeczowy, poinformował mnie, że staw wygląda kiepsko... Polecił schudnąć.. standardowo... I zapisał mi kolejne zabiegi, które miałyby postawić mnie na nogi... Mogłyby oczywiście, gdyby nie to, że limity się skończyły i kolejka na którą mogłabym się załapać ewentualnie zaczyna się w połowie stycznia...
Polska służba zdrowia....
Oczywiście, mogłabym na podobne zabiegi pójść prywatnie... za jakieś niecałe 500 zł....
Mogłabym, gdyby nie to, że kochany ZUS ciągle jeszcze opiekuje sie moimi pieniążkami i najprawdopodobniej jeszcze troszkę będzie je przytulał do swej wielkiej i szlachetnej piersi....
I weź tu się człowieku nie załam no....
Może po prostu wezmę i utnę... :(


00:18 / 07.12.2005
link
komentarz (2)
Dziwny dzień....
Kolejna bezsenna noc...
Milion wspomnień.....
To już 21 lat od jego śmierci.. mojego szanownego progenitora...a ja ciągle nienawidzę go za to, co nam zrobił...
Czuję się taka... zagubiona.... analizuję wszystko tysiące razy... i ciągle jeszcze nie umiem poskładać...
Boję się...
O prace...
O tą pieprzoną nogę, która ciągle do niczego się nie nadaje..
O to, ze nie spałam już dwie doby.. i zapowiada się trzecia noc z gonitwą myśli..
O moje Kochanie, które jest na najlepszej drodze do zapracowania się na śmierć...
O to, co ja sobie sama robie, uzależniając się od Niego...
Chciałabym rozumieć....
Wczoraj wydawało mi się.. że chce, żebym na Niego czekała...
Nic nie wiem....


Ale w końcu przypomniałam sobie pioseneczkę, która leciała w radyjku nad ranem... kiedy spał wtulony we mnie.. a ja wiedziałam, że za chwilkę muszę wyjść...


To bylo jak niezwykły sen
i sen sie spełnił
jak zawrót głowy ósmy cud
szalonych nocy az po świt
juz nie zapomne
niezwykły czas zostanie w nas

Teraz jestes jeszcze blisko mnie
zamknij oczy przytul sie
i nie zapomnij

to ostatni raz
mocno przytul mnie
to ostatnia noc
to szalony sen
ten ostatni raz
rozpłyniemy sie
nie zapomnij mnie
a bede tam gdzie ty

nadejdą znowu puste dni
bez twoich dłoni
samotne noce bez twych ust
co bylo tego żadne z nas
juz nie dogoni
zostanie żal zostanie ból

jutro bede juz daleko tak
zamknij oczy przytul sie
i nie zapomnij

to ostatni raz
mocno przytul mnie
to ostatnia noc
to szalony sen
ten ostatni raz
rozpłyniemy sie
nie zapomnij mnie
a bede tam gdzie ty

teraz jestes jeszcze blisko mnie
zamknij oczy przytul sie
i nie zapomnij

to ostatni raz
mocno przytul mnie
to ostatnia noc
to szalony sen
ten ostatni raz
rozpłyniemy sie
nie zapomnij mnie
a bede tam gdzie ty

jestes blisko mnie

to szalony sen

nie zapomnij mnie

a bede tam gdzie ty


Cokolwiek się stanie.... nie zapomnę....

Przytul mnie....

02:20 / 05.12.2005
link
komentarz (1)

Endorfinki poszły w diabły...
Dopadło mnie dziś poczucie beznadziejności tego wszystkiego...może rozsądek po prostu...Przecież to chore, zupełnie nie ma racji bytu... co ja sobie w ogóle wyobrażam??

"Jak mam życ jak mam prosić o wiecej
skoro los żadnych szans nie daje mi..
Chcialbym znów poczuc powiew miłości
móc jak dawniej dla niej kochać, dla niej żyć
Bo to co dla mnie miało sens, odeszło razem z Tobą
I czekam tu wciąż kocham Cie
choć poszłaś inną drogą"

Jakoś tak właśnie przed chwilką leciało w radyjku...


Przegadałam dziś z Nim chyba z 6 godzin...
Tak długo jak widziałam Jego uśmiech, czułam w sobie siłe.....
Tak strasznie mi Go brakuje... a im więcej go mam, tym żałośniej się czuję, jak muszę się z Nim rozstać..
Tak bardzo chciałabym wierzyć w to, że.... wolno mi Go kochać...

13:03 / 04.12.2005
link
komentarz (1)
Chyba już wiem, z jakiego powodu kiedyś umrę...
Z przespania...
Nie nie... nie przez przespanie się z kimś, po prostu umrę bo zapomnę się obudzić....
Właśnie wstałam.. wrrr.. pół dnia mam już stracone. Nie żebym miała tak dużo planów no ale...
Zupełnie przestawił mi się cykl snu p[rzez to głupie chorobowe. Nie mogę zasnąć do 4 no i później mam....

Mimo worów pod oczami i niedotlenionej szarej twarzy jestem szcczęśliwa :) Ciągle jeszcze trzymają mnie endorfinki wytworzone na imprezce, spotęgowane na dodatek wczoraj przez Niego...
Wystarczył jeden wieczór, który spędził beze mnie po drugiej stronie monitora i prosze.. jakie czułości się w nim wyzwoliły :)
Ciągle nie wiem co o tym wszystkim myśleć i stwierdziłam, że nie będę myśleć... będę się po prostu cieszyć chwilkami, które mam...
Na przykład takimi, w których moje Kochanie zaskakuje mnie pokazując ekran ( taaaaki wielki) niedawno nabytego, szpanerskiego telefonu z ... moim zdjęciem... I jak tu się nie wzruszyć i nie rozczulić? :)
"Teściowa" wczoraj mi oznajmiła, że przyjeżdża 18 tego i bardzo by chciała się ze mną spotkać.... Zapytała też co chce z Hiszpani, chwilkę się zamyśliłam, a Ona na to: "nie maleńka, Jego nie wezmę, nie zmieści mi się do torby" :D Szalona kobieta, która czyta mi w myślach, aż strach się bać... Mam nadzieję, że nie zagada mnie na śmierć ..... :)




P.S. Buziaczki, dla pewnej kochanej, cudownej dziewczynki, która wcale nie czyta tego bloga :P:P
Ja Ciebie bardziej maleńka :*


12:55 / 03.12.2005
link
komentarz (0)
Kac gigant.....
Niewiele pamiętam.. jak przez mgłę tylko, że tańczyłam przy rurze w knajpie dla gejów....
Rura, to naprawdę świetne urządzenie, zwłaszcza dla kaleki, która nie może specjalnie chodzić a tym bardziej tańczyć... Pominę już fakt, że ja w ogóle nie tańczę...
Jest kilka plusów z tego wyjścia wczoraj.
Po pierwsze dowartościowałam sie. Byłam w tej knajpie z naprawdę śliczną koleżanką, zgrabniutką, pełną sexu... i zajebiście przystojnym facetem. I to ja miałam największe branie :D
Poza tym, wracająć do domku koło 5 nad ranem niosłam kulę w ręce, zupełnie zapominając, że ja się przecież na niej mam wspierać.. chyba było mi łatwiej i na tyle dobrze się znieczuliłam, że prawie nie bolało. Za to poranek był naprawde trudny, pierwsze stąpnięcie... auć...auć auć auć...Generalnie boli mnie wszystko... każdy mięsień... ale taką rurę to sobie chyba w domu postawię w pokoju :D
Czuję się fizycznie kurewsko źle ale jest mi tak zajebiście dobrze psychicznie, że normalnie szok. W końcu wyszłam do ludzi, wyściskałam się chyba ze 40 znajomych, bardziej lub mniej rzecz jasna, ale w któymś momencie stopień znajomości przestaje być ważny ;) i w ogóle było zajefajnie.
Szkoda tylko, że Becia wyjeżdża na pół roku :( Z kim ja się teraz będę bawić ?
Ide do łóżeczka......


P.S. Tak naprawdę, to ja nie wiem dlaczego wylądowaliśmy w tej knajpie dla gejów.. serio serio... Gdyby nie okropne filmiki z kopulacji samców w telewizorze, na szczęście bez dźwięku, to byłoby normalnie zajebiście. Niesamowity klimat, pełen ciepła, takiej naturalności i otwartości... można zostawić torebkę na krześle i nic się z nią nie stanie, czy piwo bez opieki..zero burd czy nachalnych zaczepek... Naprawdę fajne miejsce, skoro ja czułam się na tyle swobodnie, że zaczęłam tańczyć.. co mi się nie zdarzało nigdy....

Dużo wody.. i spać.....

01:36 / 02.12.2005
link
komentarz (0)

Miał być dziś wpis...
Planowałam od godziny, co napiszę...
O rozmowie z NIM... Jego uśmiechu, wirtualnym bukiecie kwiatów, za to że jestem... o tym, że w końcu przyznał ze tęskni... że wspomina nasze spotkanie tak samo jak ja...
O rozmowie z "teściową", która przywitała mnie dziś tekstem " I jak tam? Zakochany kociaku?"... (Oczywiście twardo nie rozmawiamy o Jej synie i ja się do niczego nie przyznaję ;))..a później posnuła wspomnienia o swoich partnerach, kcohankach, opisując ktorzy byli lepsi w łóżku i dlaczego, o braku sexu i Jej małym różowym przyjacielu :D( o którym wiem tylko ja .. no i wszyscy czytelnicy mojego bloga ;))
O tym, że znalazłam dziś zarąbisty rysuneczek na necie...w moim ulubionym blogu trzaskapraska ... i stwierdziłam, że ja też jestem wulkanem sexu :D
Chciałam pomarudzić, że ciągle boli mnie nóżka i ciągle puchnie i jak tak dalej będzie to się naprawdę na nią obrażę i ...nawet nie chce mówić co jej zrobię...
Ale... tak pospiesznie zostawię tylko malutki ślad, że byłam i uciekam marzyć.. śnić... wizualizować....
I słuchać.. Wodeckiego.. Chyba już wiem, dlaczego moja Mama była w nim zakochana :)

" Z Tobą chcę oglądać świat"....

01:47 / 01.12.2005
link
komentarz (3)
Osaczona...
Scenariusz prawie jak ze "Ściganego"...
Moja "teściowe" jest wszędzie... Atakuje z każdej strony... Miała mojego skypa.. dziś ON zainstalował Jej MSN.. jestem na podsłuchu i na podglądzie... Udawałam, że mnie nie ma.. zaatakowała na gg.... Dziękuję Bogu, że nie dostała mojego numeru na komórkę... Swoją drogą pewnie Syn Jej go nie poda, bo raczej ma świadomość ile by go ta przyjemność mogła kosztować.. biorąc pod uwagę cennik połączeń z Hiszpani do Polski... Skubana jeszcze na dodatek chadza spać później niż ja i wiecznie czuję się inwigilowana... Chociaż to ja znam Jej hasło do poczty i do Jej piaskownicy, jak określa portal "ilove" :) Wiem nawet o Jej narzeczonych :D A ona tylko o mojej jednej miłości, którą jest Jej syn....
Pokręcone to wszystko....
Mało tego.... W polowie miesiąca przyjeżdza do kraju.. i chyba chce się ze mną spotkać... Ja wiem, że ja fajna jestem.. no ale kurde.. no ... naprawdę wolałabym Jej syna....
Na dodatek mam wrażenie, że On się ode mnie oddala... Chociaż znając życie, jutro będę pewnie cała w skowronkach, jeśli tylko będzie miał odrobinkę więćej czasu dla mnie.
Jestem od Niego uzależniona, od wspólnego słuchania muzyki, głupich usmiechów i durnych min, od małych smuteczków i tycich radości, od droczenia się, przekomarzania i od Jego dołka w brodzie :)
Eeeech.... wiem, wiem. głuptas ze mnie...

Z newsów...
Dostałam dziś wyciąg z konta... Urzekła mnie troska, aka pracodawcy w myśl ustawy otaczają swoich chorujących i nieużytecznych pracowników.... Dostałam połowę pensji... zajebiście normalnie... tak trzymać...
Nie dosyć, że człowiek nie może pracować, dorobić ewentualnie, ma większe wydatki, chociażby związane z tym, że wszędzie musi się poruszać wyszukanymi środkami transportu, na przykład na rehabilitację ( jak mawia mój przyjaciel, na mycie nogi - niestety tylko jednej) wozi swoją szanowną noge taksóweczkami to jeszcze dziabną mu połowę wynagrodzenia.. bo w końcu przecież nie potrzebuje, no nie?
Z dobrych wiadomości to czuję się spełniona jako pedagog :) Moja uczennica (45 letnia koleżanka z pracy, którą namówiłam na szkołę, coby poszerzyła swoje kwalifikacyje ;)) przyniosła 4 za sprawdzian :) Jestem z niej dumna normalnie :) Od prawie 30 lat nie miała kontaktu z chemią a jam ci Ją tak dobrze do klasówki przygotowala:D
Wymyśliłam dziś na dodatek genialny pomysł, na wytłumaczenie totalneu laikowi reakcje redoks.... na przykładzie wolnych strzelców obojga płci, małżeństw i rozwodów :D... Wiem, że to nie język chemii.. ale jak tu wyjasnić dlaczego pierwiastek przechodząc z +5 stopnia utlenienia na -3 musi przyjąć 8 elektronów? ;)
Tym optymistycznym akcentem...
Niezdrowa ani na ciele, tym bardziej na umyśle, uboga w dzięgi na koncie... .udaję się na spoczynek....

Branoc...


01:14 / 28.11.2005
link
komentarz (3)
Pokrótce:
- stan ilościowy kochanków, z którymi desperatka uprawia namietny i niezobowiązujący sex, mający jej przynieść zapomnienie - ZERO
- stan ilościowy odcisków na pupie - NIESKOŃCZENIE WIELE i istnieje ryzyko, że proces ich tworzenia się jeszcze nie zakończył, przed desperatką dwa tygodnie więzienia....:(
- stan ilościowy mężczyzn, w których desperatka jest beznadziejnie zakochana - JEDEN
Ciągle i wciąż... niezmiennie..... esh....beznadziejnie.. zupełnie nierokująco... chyba, że ktoś wie jak zrobić, żeby odległość miezy Hiszpanią a Polską zmniejszyła się chociaz do 1000 km...
- liczba kobiet, z którymi rozmawia codziennie na skypie, w podświadomości nazywając je "teściową" - odpowiada ilości mężczyzn, w których jest zakochana... czyt. JEDEN
Swoją droga uwielbiam tą kobietę :)Chociaż ostatnio dużo częściej rozmawiam z Nią niż z moim kochaniem....
- stan ilościowy mężczyzn, wyznających desperatce miłość - ..... JEDEN....
I to jest właśnie to, co spędza jej sen z powiek :(
Nigdy nie była w takiej sytuacji... nie usłyszała od nikogo innego niż Mamy słów "kocham cie" i lekuchno się pogubiła. Pominie już fakt, że ów zadurzony w niej człowiek jest nie dosyć, że wirtualny, to jeszcze sporo od niej młodszy i mieszka daaaaaaaaaleko od niej.. może na szczęście.... :|
Ale poukładam to jeszcze.... na pewno..


I jedna piosenka, której nie mogę zapomnieć....
Któregoś dnia rozmawiałam z NIM na msn... patrzyliśmy sobie w oczka... słuchaliśmy Jego playlisty...
Chyba przez moment się zapomnieliśmy... i komentarz... "nigdy wcześniej nie .... żyłem tej piosenki" i ten uśmiech....

"Widziałem wczoraj Cię
w kolorowych mych snach...
Chodziłaś sama tam
uśmiechałaś się tak
to Ty pokazałaś mi
Twojej miłości smak
jak potężny wiatr
Ty dałaś ciepło mi..
bym pamiętał je tak
Ty kwiatem moich dni
którego teraz mi brak
jak potężny wiatr
jak potężny wiatr
Kiedy widzę Ciebie to jakoś w sercu lżej
kiedy widzę Ciebie ....w sercu lżej

Tak mocno tulić Ciebie
przytulać Cię z całych sil
tak kochać tylko Ciebie..
Tak mocno tulić Ciebie
przytulać Cię z całych sił
tak kochać tylko Ciebie..."

"Tak Kochać Tylko Ciebie " Human

Idę powiedzieć teściowej dobranoc i wizualizować....
Słodkich snów....

19:34 / 16.11.2005
link
komentarz (3)
Dostaję pierdolca....
Krew mnie zalewa, kurwica strzela i wiele, wiele innych tym podobnych rzeczy...
Nienawidzę bezczynności, siedzenia na dupie i myślenia.... No szlak mnie trafia noooo...... :(:(:(
Nie ma ktoś na wymianę prawej nogi? Może ktoś akurat nie potrzebuje, bo na przykład i tak musi siedzieć na pupie... Ja mam ochotę na spacer... Taki normalny a nie w pantofelku, wprawdzie eleganckim niesamowicie, ale .. niestety mało praktycznym....
Eeech....
I tylko siedzę i myślę... marzę....
Z wizualiżacją kiepsko mi idzie, ale co tam.. :)

Chociaż coraz bliższa jestem opcji znalezienia sobie kochanka... iodjazdowego sexu bez zobowiązań...
Są może jacyś chętni na wysoką grubaskę?:>

Jak już mówiłam... odpieprza mi równo :) Taka faza cyklu, no chłopa trza kurde no... kurde.. kurde...:)
Lepiej już pójdę bo jeszcze napisze coś, czego będę załować ;P

00:56 / 10.11.2005
link
komentarz (3)
Czas powrotów....

Gdyby się ktoś zastanawiał, nie udało mi się zapracować na śmierć :) Nieliczni być może widzieli jakiś ślad mojego życia, bo bląkałam im się czasami po stronkach.
Przyznaję bez bicia, tęskniłam...
W końcu komu się wygadać jak nie wam? :)

Z newsów.
Moją główną czynnością od kilkunastu dni jest hodowanie sobie odcisków na pupie. Nieszczęsna desperatka, nieboże, sierota niepotrafiąca chodzić, czyli ja we własnej osobie, skręciła sobie nóżkę... Nóżkę prawą. Powiem tak. Kurewsko bolało, gips jeszcze bardziej kurewsko przeszkadza, ale najbardziej kurewskie to było jednak upokorzenie... Otóż, usiłując w pięnym stylu zrobić wielkie wejście do mieszkania znajomego (notabene mojego instruktora z kursu na prawo jazdy - zajefajny człowiek, jak teraz młodzież mówi), dodam, że pierwszy raz goszcząc w Jego skromnych progach, w ostatniej chwili zamieniłam to jednak na wejście smoka.. potykając się w samym progu. Gruchnęło, chrupnęlo... i na tym plany miłego spotkania się skończyły... Wieczór spędziłam rozmrażając moim gospodarzom wszystkie mrożonki, które dzielnie służyły mi za okłady na opuchniętą jak bania kostkę i pijąc wino z dziewczyną instruktora... Po połowie butelki ból był nawet jakby mniejszy...
W każdym razie teraz siedzę na pupie i się nudzę ogromnie. Z tytana pracy, pędzącego z jednej do drugiej, zahaczając jeszcze o jazdę, nagle robie.. NIC... To boli.. naprawde....
Mam zdecydowanie za dużo czasu na myślenie.. wspominanie.... za dużo....
Nie wie ktoś przypadkiem jak fizycznie zbliżyć Polske i Hiszpanię? Tak do tysiąca kilometrów chociaż...



22 września...
To dzień, któego chyba nigdy nie zapomnę...
Od ponad dwóch lat gdzieś daleko, chociaż zawsze blisko miałam przyjaciela. Wirtualnego...
Zapukał do mnie któregoś wieczorku na tlenie. To był jeden z pierwszych dni jak zainstalowałam ten komunikator, miałam zaznaczone, że mam kamerke, mikrofon i pisało do mnie mnóstwo świrów pytając czy pokaże im cycki. Szlak mnie już właśnie trafiał jak pojawiło się okienko od kogoś nieznajomego z pytaniem: molesto? Szlak mnie trafił, zbeształam go, zwyzywałam od najgorszych.... milczal.. a ja spojrzałam w wizytówkę i zobaczyłam.. hiszpania... wrzuciłam w słownik a tam tłumaczenie.. : przeszkadzam? I tak zaczęła się nasza znajomość... Szymon grzecznie zapytał cy nie przeszkadza, zaczęliśmy rozmawiać, okazało się,że świetnie się dogadujemy, włączyliśmy kamerki i zobaczyłam Jego uśmiech. Od tamego czasu zawsze gdzieś tam był. Wysłuchiwał jak było mi źle, przytulał i służył mankietem, cieszył się z moich radości, trzymał kciuki jak się zakochiwałam, mówił, że ślicznie wyglądam nawet jak becze, mam śpiochy w oczach albo wałki na głowie. Po prostu był i to było oczywiste. Znał chyba wszystkie moje tajemnice...
Przez ostatnie kilka miesięcy zbliżyliśmy się do siebie. Rozmawialiśmy coraz częściej, wymienialiśmy smski. Takie o wszystkim i o niczym. Ktoregoś dnia powiedział, że planuje urlop i jedzie do Polski, że musi coś załatwić, kupić i może uda mu się do mnie wpaść. Przejęłam się tym bardzo.. wystraszyłam... bałam się... że się rozczaruje... asekuracyjnie wolałam, żeby nasza znajomość miała taki wymiar..
Po paru dniach zadzwonił... że jest... czy chcę się spotkać i pójść na kawę.. śmiał się z moich lęków.. mówił, że musi mnie chociaż na 10 minut zobaczyć... chociaż musiał przejechać z drugiego końca Polski...

Czwartek.... 9 rano.. piękne słonko... cudowny dzień... i Jego uśmiech, objęcie ramion, śmiech i nieśmiały buziak w policzek. Poczułam się tak... bezpiecznie... zwyczajnie... radośnie... to było takie naruralne, że jest obok... że spacerujemy, uśmiechamy się, zajadamy pierogami, których nie jadł od 10 lat...Spędzilismy z sobą cały dzień... i wieczór... i noc... PO godzinach męczących spacerów dotarliśmy do hotelu... On zaśmiał się, że teraz to chyba powinien się zacząć do mnie dobierać. Roześmiałam się, że w żadnym wypadku:)
Usiedliśmy na łóżeczku, zaczeliśmy rozmawiać o wszystkim.. o dzieciństwie, o Jego tęsknocie za Polską, o nieudanych związkach, przygodnych znajomościach, o Jego kryminalnej przeszłości w Polsce i kolegium za jazde bez prawa jazdy w wieku 15 lat, o tym jakim był urwisem, o tym jak ja bałam się pająków... Nagle zdałam sobie sprawę, że leżę wtulona w Niego, ze On głaszcze mnie po włosach, ja słucham głosu Jego serca.... i że nigdy z nikim nie czułam się tak dobrze.. tak zwyczajnie... Po paru godzinach tulenia się, miziania, dotykania.. coraz mniej nieśmiałego, uśmiechów i westchnień... masażu mojego karku... w końcu odważyłam się na pocałunek.. spierzchnietymi ustami.. z bijącym jak szalone sercem... NIkt nigdy nie okazał mi tyle cierpliwości.. ciepła.. czułości.. z nikim nie byłam tak blisko... cielesnie.. duchowo.... Ciągle uśmiecham sie do tych wspomnień, do każdej sekundki, do każdego nawet najdelikatniejszego dotyku...

Czasami zastanawiam się, czy to nie był tylko sen...
Ale każdego dnia widze Jego uśmiech, słyszę głos, puka do mnie i pyta jak się czuje kruszynka... :)
Czasami razem snujemy fantazje co by było gdyby....
A czasami, tak jak dziś zachowuję się jak idiotka, dopominając się zainteresowania....
Brakuje mi Go...
Chciałabym mieć szanse....
Ale życie lubi płatać figle...
Pokazać coś.. nawet pozwolić polizać.. i zabrać... zostawiając tęsknotę....
Oboje boimy się podjąć ryzyka....Chociaż ja chyba byłabym gotowa rzucić wszystko i pojechać.
A On? Twierdzi, że nie ma uczuć, jest zimnym draniem i nie chce się wiązać. Że jest zmęczony, zraniony... że dobrze mu samemu.. Z drugiej strony, każdego dnia zabieg a o kontakt ze mną... nawet jak jest zmęczony i padnięty jak pies po całym dniu pracy, przyjdzie zostawić mi buziaka i zapytać jak się czuję... Widziałam w nim ciepło, otworzył się na mnie, tak jak chyba na nikogo innego.. od dawna... bardzo dawna....
Zaprzyjaźniłam się nawet z Jego mamą. Puka do mnie czasem na skypie i rozmawiamy godzinami.. I każe mi wizualizować swoje marzenia... twierdzi, że ma przeczucie względem mnie.. a Jej przeczucia zawsze sie spełniają... ale nie mi powie jakie... jeszcze nie teraz... powie, jak się spełni....
Nic już nie wiem...
Nie wiem czy Go kocham..
wiem, że jest mi bliski jak nikt inny...
Wiem, że z nikim nie kochałam się z taką radością.. radością każdej czasteczki ciała... że z nikim nie było mi tak dobrze milczeć... i szczebiotać o pierdołkach...
Idę marzyć...śńić.... wizualizować...:)

Mimo wszystko jestem wdzięczna losowi, że postawił Go na mojej drodze.. nawet gdybym miała się z Nim nigdy więcej nie zobaczyć....

22:46 / 31.05.2005
link
komentarz (3)
Desperatka wymyśliła...

Zamiast siedzieć i marudzić, że jej źle, zapracuje się na śmierć :)
Trzymać kciuki, od jutra pracuję na dwa etaty :D
Co nas nie zabije to wzmocni.. prawda?
12:13 / 25.05.2005
link
komentarz (5)

Śmiejąc się ryzykujesz, że wezmą Cię za głupka. Płacząc ryzykujesz ckliwość i czułostkowość. Wyciągając rękę ryzykujesz zaangażowanie. Zdradzając uczucia ryzykujesz odkrycie siebie. Mówiąc o swoich marzeniach ryzykujesz poniżenie. Miłością ryzykujesz odrzucenie. Życiem - śmierć. Nadzieją - niespełnienie. Podejmowaniem prób - niepowodzenie.
Musimy ryzykować. Największym niebezpieczeństwem jest nie ryzykowanie niczego. Dla tych, którzy nic nie ryzykują, nie robią, nie mają - przeznaczone jest nic...

00:51 / 22.05.2005
link
komentarz (4)


I znowu jak mała dziewczynka boję się ciemności...
Śnię koszmarne sny.. budzę się przerażona, zlana potem, z trudem powstrzymuje krzyk strachu...
Wszystko się wali...
Ludzie, których uważałam za przyjaciół nagle przestją nimi być, bliscy stają się bardziej odlegli niz nieznajomi...

Zgłaszałeś kiedyś zaginięcie kogoś z rodziny?
Strach, oczekiwanie.... nadzieja przeplatana z najbardziej tragicznymi wizjami....
I piekielna złość, niemal chęć zamordowania tego kogoś, kiedy w koncu się znalazł... i okazał się człowiekiem o bardzo małym rozumku i totalnym braku odpowiedzialności...

Jestem zmęczona...
Strachem, samotnością, złością i bezsilnością.... i nieprzespaną nocą, zawdzięczaną bratu....

Jak to możliwe, że czasem pierdoli się totalnie wszystko na raz.....?

20:29 / 08.05.2005
link
komentarz (4)
Znałam znaki
Nie byłam ok.
Byłam nawet głupia przez chwile
Zdmuchnięta przez Ciebie z powierzchni
A teraz czuje się, jak skończona idiotka
Tak zagubiona, z poranionym sercem
Czy w ogóle byłam kiedykolwiek
kochana przez Ciebie?

Poza zasięgiem, tak daleko
Nigdy nie posiadałam Twego serca
Poza zasięgiem, aż nie mogłam dojrzeć
Że nie byliśmy sobie przeznaczeni

Ratowałam się przed zniknięciem
Mogłam utonąć, gdybym tu pozostała
Zajęta każdego dnia
Wiem że wszystko będzie OK

Jednak byłam
Tak zagubiona, z poranionym sercem
Czy w ogóle byłam kiedykolwiek
kochana przez Ciebie?

Poza zasięgiem, tak daleko
Nigdy nie posiadałam Twego serca
Poza zasięgiem, aż nie mogłam dojrzeć
Że nie byliśmy sobie przeznaczeni

Tyle ran, tyle bólu
Chwile to potrwa zanim odzyskam
co straciłam w sobie

Mam nadzieję, że z czasem,
wylecisz z mojej pamięci
I zwyczajnie mi "przejdziesz"

Ale teraz jestem...
Tak zagubiona, z poranionym sercem
Czy w ogóle byłam kiedykolwiek
kochana przez Ciebie?

Poza zasięgiem, tak daleko
Nigdy nie posiadałam Twego serca
Poza zasięgiem, aż nie mogłam dojrzeć
Że nie byliśmy sobie przeznaczeni

Poza zasięgiem, daleko
Nigdy nie dałeś swojego serca
W moim zasięgu, teraz widzę
Że życie jeszcze na mnie czeka!

00:50 / 17.03.2005
link
komentarz (4)
Jakby ktoś tęsknił i zastanawiał się, co u mnie słychać to żyję i prawie udało mi się już pozbierać.
Chociaż czasem nieproszone myśli robia mi troszkę bałaganu w główce i przywołują niepotrzebne emocje....

Ale wiosna idzie, prawda?
Będzie dobrze...
22:51 / 16.03.2005
link
komentarz (0)
ON...


Przychodzi najczęściej przed nocą.

Rybie oczy wyłupia na papier.

Brzydzę się nim.

Jedynym facetem,
co patrzy inaczej. Na mnie.

Z rozczłapanym serduchem
w towarzystwie księżyca.

Mówi - oddychaj - samotność też moze być twórcza.

Nocą. Srebrne krople ociera z policzka.

Jest jak senna przystań.

Bez przed i po, uporczywego milczenia w listach.

Szczery do pierwszej gwiazdy bólu.

Bywa kochankiem, przyczyną i skutkiem.

Wierny i oczywisty jak przygarnięty psiak,

zostaje ze mną do początków dnia.

Mądrzy ludzie nazywają go SMUTKIEM.




*znalezione....

17:22 / 19.02.2005
link
komentarz (3)


Nie mów dość,
Gdy braknie tchu, by schwycić myśl
Ulotną tak, jak grzmotu błysk
Gdy w każdej chwili
Coś zniknie gdzieś, umilknie znów
By potem trwać w niebycie snów,
W powodzi łez, nicości ran
Nie mów dość
Zaprowadź do
Odwiecznych wrót, gdzie
Wiedzie sosen krzyk
Bo tam jest Twój dom
a szklany świt odpowie Ci,
na ciszę słów

Nie mów, że
Nie możesz iść, bo drogi szmat
I sił już brak i ciężko tak
Wyprostuj się, odetchnij znów
Nabrałeś sił by dalej żyć
Więc ruszaj w świat by zbawiać go
I nie stój tak
Nie mów, że
Nie dojdziesz tam, bo sensu brak
I czujesz że to trudne tak
Przywitaj dzień
To twój czas
By dalej żyć..........


22:37 / 16.02.2005
link
komentarz (3)


Jeżeli chcesz, przyniosę Ci
Na piasku napisany list ostatnią kroplą krwi
Jeżeli chcesz, ze wspomnień stu
Uplotę bukiet w ksztacie łzy i złożę u twych stóp
Tylko nie każ mi
Czekać na cud o jeden dzień dłużej

Jeżeli chcesz, nauczę Cię
Na pamięć dwóch niezwykłych słów, byś wreszcie szepnął je
A jeśli chcesz, zniknę jak deszcz
W dalekich, siwych włosach drzew i nie odnajdziesz mnie
Tylko nie każ mi
Czekać na cud o jeden dzień dłużej

Każdy dzień wycisza nas
Usypia nas, oddala nas
Czas jak śnieg poniesie nas
Zasypie nas, zapomni nas

Każdy dzień wycisza nas
Usypia nas, oddala nas
Czas jak śnieg poniesie nas
Zasypie nas, zapomni nas

Proszę, nie każ mi
Czekać na cud o jeden dzień dłużej


Znalezione
10:08 / 13.02.2005
link
komentarz (1)

Poddaje się....

Dosyć... już naprawdę wystarczy.....

Wygrałeś.... oddaje honor....postarałeś się, żeby mi dokopać z każdej strony

Możesz je sobie zabrać.... daj je komuś, komu na nim zależy...


21:27 / 11.02.2005
link
komentarz (4)
Trudny dzień.
Jeden z gorszych...
Tysiące myśli, wspomnień płynących tak szybko, że czasem trudno nawet wziążć kolejny oddech...
I ten wkurzający ciężar gdzieś w piersi... jakaś klucha w gardle pojawiająca się raz po raz, spocone oczy....
Nie podoba mi się to...
Miałam być twarda, przyjąć lekcję i zwyczajnie żyć dalej. A nawet moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Wszystko boli, kręci mi się w główce, krwotoki z nosa, ciągłe zmęczenie, jakbym przeszła jakąś straszną chorobę... I tylko bym spała...
Jestem wiecznie rozdrażniona i do niczego się nie nadaję. Irytuję się o byle co. Nic dziwnego, że znajomi sobie odpuścili kontakty ze mną. Sama bym się nie zniosła...
I jestem zazdrosna...
O każdy uśmiech, radość na twarzach nawet obcych ludzi...
Nie lubię się takiej...

23:39 / 09.02.2005
link
komentarz (4)

Wynik dobry. Nie pozytywny. Po prostu dobry...


Samotność podobno można wypić do dna...
Tęsknię...
Za Nim...
Za przyjaciólmi, któzy nagle gdzieś wszyscy zniknęli...
Mogłabym zgnić w domu, albo zostać pożarta przez owczarka alzackiego a nikt by nawet nie zauważył...
Cóż... dobrze wiedzieć jak ważnym jest się dla... bliskich...
Telefon milczy, smsy wysyła mi tylko era zachęcając do zakochania się w walentynki :/. Nawet komputer włączam tylko po to, żeby mi coś buczało, żeby zrobić coś z ciszą...
Nie, nie użalam się nad sobą. Po prostu zrozumiałam, że od kilku miesięcy cały dzień praktycznie wypełniał mi ON... Godziny rozmów przez telefon, weekendy spędzone razem. A teraz nie ma nic...


Boli mnie główka, w ogóle obrzydliwie się czuję.
Spać...
Dobrze, że chociaż Morfeusz czasem o mnie pamięta i daje zapomnienie....

23:20 / 02.02.2005
link
komentarz (8)

Czy w tym pieprzonym życiu spotka mnie kiedyś coś dobrego?
Czy mam ciągle nadstawiać drugi policzek (czytaj dupe)?
Mam dosyć.. rozumiesz? Po prostu dosyć...
Dosyć żebrania o zainteresowanie, o troche czułości, o to, żeby ktoś pamiętał że gdzieś tak kurwa ciągle jeszcze żyje, egzystuje...nawet mimo woli..

Pustka....
Cisza...

Samotność... taka, że aż boli.. czysto fizyczny ból..
Czarna, ziejąca dziura....

23:05 / 02.02.2005
link
komentarz (1)

Dzień zmian i poważnych decyzji.

Odpierdoliło mi i zrobilam sobie krzywde na głowie.
Miał być delikatny balejaż... czy jak to się tam pisze no i utraciłam mój ukochany blond na rzecz jakiegoś dziwnego kolorku, z którego wybija ni to czerwień, ni fiolet... a fuck it...w końcu nie zęby, ponoc odrosną...

Poszlam do sanepidu, zrobić komplecik badań, w tym na obecność wirusa HIV... Jak się okazało, mojemu byłemu partnerowi nie ma co ufać, zwłaszcza, że tak strasznie boleje nad naszym rozstaniem, ze już posuwa następną panienkę... biedactwo, odczekał prawie 4 dni od wyjścia z mojego łóżka, zanim mógł to cierpienie odreagować.
Nie wiem czy ktokolwiek z was już coś takiego przechodził. (nie chodzi mi o jakiegoś popaprańca tylko o badanie). Bardzo sympatyczna pani zadaje serie pytań do anonimowej ankiety. Pytania są takie, że mimo iż nie uważam się za osobę pruderyjną kilka razy po prostu dech mi zaparło i się zarumieniłam. A na każde pytanie moja odpowiedź była cichsza...Dziwnie czułam się odpowiadając na pytania typu : czy współżyje pani tylko z mężczyznami? (a co mam do wyboru? kobiety? zwierzęta? kosmici?), Ilu miała pani w zeszłym roku partnerów? Czy przyjmuje pani narkotyki? używała pani z kimś wspólnej strzykawki? czy pani partnerzy byli heterosexualni? (nie wiem nic o tym, żeby którykolwiek przyznawał się że jest gejem...) Kiedy się pani ostatni raz kochała?.... i wszystkie te pytania zadawała mi skromnie ubrana pan w wielu lat około 55-60. Czułam się tak, jakby każda odpowiedź była zła... W jednym miejscu nawet skłamałam... W pytaniu o liczne partnerów... Zwłaszcza, że kolejne pytanie było: czy byli to pani stali partnerzy? Jeśli było ich więcej niż jeden to czy można mówić o jakiejś stałości...? Esh.. może ja się nie znam...
Teraz tylko czekam na wynik....

Aha, koniec z toksycznymi związkami.
Nie dać się więcej wykorzystać, nie pozwolić się sobą bawić. Pierdolić wszystkich facetów... (tylko i wyłącznie w myślach - pani doktor zabroniła mi się "kochać" przez co najmniej tydzień, do wyniku badania. Poza tym... sex jest przereklamowany)


P.S. Dobrze wiedzieć, że jak najbardziej potrzebujesz przyjaciela... zawsze jesteś totalnie .. totalnie sam...

Zadanie na resztę życia.
Naucz się żyć sama. Albo po prostu pierdol konwenanse i wysiadaj...





15:20 / 30.01.2005
link
komentarz (2)


...i tylko rudy Żyraf mi został...


14:18 / 30.01.2005
link
komentarz (2)


Wkurzający jest ten ból głowy o poranku...
ALe jeszcze bardziej boli spojrzenie mamy, pełne lęku, obaw... widzę, że chce zapytać, ale się boi. Może to lepiej, nie musze nic tłumaczyć...

Zadziwiające.
Odkryłam dziś w sobie pokłady jakiejś zapomnianej siły. A może to tylko próba zabicia bólu serca i myśli bólem fizycznym... W każdym razie mieszkanie lśni.
Śmieszne, rytuał cotygodniowego sprzątania pewnie zostanie mi jeszcze na długo. Tylko, że na ten weekend nie ugotowałam nic szczególnego no i w szafce nie ma ptasiego mleczka z Wedla... waniliowego...
Ptasie mleczko najbardziej smakuje wtedy, jak najpierw zjada się z niego czekolade, obgryzając po koleji wszystkie boki. Świniąc przy tym zwykle niemiłosiernie. Dopiero później można się delektować puszystą pianką...
Heh... jeśli życie jest jak pudełko czekoladek to faceci są jak pudełko ptasiego mleczka. Którekolwiek wyciągniesz i tak okaże się takie same jak poprzednie... no i każde kolejne obdija Ci się jeszcze bardziej na biodrach i coraz mocniej mdli... Chociąż... ostatnio widziałam, że na pudełkach wedlowskiego pojawiło się coś ciekawego: "Nowe, o niebo lepsze". Mimo wszystko jednak chyba nie będę miała ochoty jeszcze przez długi czas go próbować...

00:55 / 30.01.2005
link
komentarz (4)

Plan na dziś. I jutro pewnie też. Realizowany od tygodnia prawie.
Urżnąć się tak, żeby nic nie czuć, nic nie pamiętać i po prostu zasnąć.
Wersja optymistyczna: tak, żeby się również nie obudzić.


P.S. Zajebiście fajnie jest.
Nawet przyjaciele o mnie zapomnieli. Standard, zawsze jak najbardziej ich potrzebuje...


20:36 / 27.01.2005
link
komentarz (5)

Przydałoby się otrząsnąć troszke, no nie?
Zaakceptowac kilka faktów. Przestać się nad sobą rozczulać. Przecież to nie koniec świata....

Bomba wybuchła...

Znowu sama, jeszcze bardziej samotna, pusta...
W końcu nie ma nic za darmo. Za czas w którym sama siebie oszukiwałam w końcu trzeba zapłacić.
Widać uśmiech to grzech, chęć kochania to przestępstwo a kochanie... to już grzech śmiertelny zasługujący tylko na ognie piekielne wiecznego potępienia...

Nie wiem tylko co zrobić z tą szczoteczka do zębów ciągle straszącą w mojej łazience... kapciami w przedpokoju, jeszcze kilka dni temu używanym szlafrokiem...

A najgorsze jest to, że musiałam znaleźć w sobie dość siły, żeby sama to zakończyć...
Jeszcze ciągle dudnią mi w uszach Jego słowa...
Wątpliwości...
Ale nie kocha... a bez miłości nic z tego nie będzie
Oczywiście jestem cudowna, jestem najlepszą rzeczą, która mu się w życiu zdarzyła, ale nie potrafi mi dać tego na co zasługuję... jednym słowem... PIERDOLENIE!!!
Nigdy w życiu nikt mnie tak nie zranił... tak niewiele chciałam... po prostu czuć sie potrzebna, bezpieczna...
Kochałam... a On czuł się zobowiązany...

A może ja po prostu nie zasługuję na to, żeby mnie kochano..
Można ze mną być, można pójść ze mna do łóżka, nawet dac mi trochę czułości, można akceptować przez jakiś czas moje zainteresowanie, troskę... i można pójść sobie dalej.
Tak po prostu. Mały przystanek


O ironio.
Jestem starą babą a zastanawiam się co powiem Mamie która go już prawie pokochała,znajomym, którzy zaakceptowali go, przyjęli i zaczęli snuć jakieś długodystansowe plany...
Że mnie nie chciał. Znaczy chciał, ale już mu się znudziłam...
Czuję tylko taką straszna dziurę w środku... ziejącą pustką, bólem...
A chciałam tylko, żeby w moim życiu w końcu pojawiło się coś dobrego...


Przytul mnie życie...




20:59 / 08.01.2005
link
komentarz (3)
Źle mi
I smutno
Pusto...
I tak jakoś bylejakoś...
Nikomu niepotrzebna...
Chociaż sama tak bardzo potrzebuję... choćby głosu, paru słów...

Cisza...


Kochać nie będąc kochaną
Być z kimś tak na razie, dziś, może jeszcze jutro, siedząc jak na bombie zegarowej.
Wierzyć, że coś się zmieni? Że pokocha? Naiwne...

Odejść...?

Nie potrafię...


Nie chcę....



20:31 / 17.12.2004
link
komentarz (5)
Głupia idiotka...
Głupia idiotka...
Po prostu głupia idiotka...
Lekcja No 1. Ucz sie debilko na własnych błędach!!!
Lekcja No 2. Nie obdarzaj zaufaniem jeśli z góry wiesz, że nie warto.
Lekcja No 3. Nie wierz, że ktoś chciałby być z Toba bezinteresownie, tylko dlatego, że jesteś.
Lekcja No 4. W ogóle nie wierz, a już na pewno nie typom poznanym przez internet, dla których jesteś najważniejsza na świecie ;/, w których zakochała się Twoja mama nawet i wszystko wydawało się takie piękne... bo jest zbyt piękne i nieprawdziwe.
Lekcja No 4. Jestes głupią idiotką, chociaż tego naucz się na pamięć
Lekcja No 5. Kłam, żdradzaj, oszukuj, odpłacaj bliźniemu pięknym za nadobne. Bądź zła i okrutna.
Nie umiesz? NAUCZ SIĘ!!! Ileż można być ofiarą????

Głupia, zagubiona dziewcznko...
Nikt Cie nie chce... zrozum to w końcu... dajesz się sobą bawić, jesteś na każde zawołanie... opiekujesz się, troszczysz, ale tylko wtedy jak masz na to przyzwolenie... a później zostajesz odstawiona do kąta... jak niepotrzebny klamot...którego żal wywalić...bo może jednak się kiedyś przyda...

Wiesz co?
PIERDOL TO WSZYSTKO!!!

02:47 / 15.12.2004
link
komentarz (7)


Nie ma to jak romantyczny film w srodku nocy....
I po co mi to było?
Tylko się zryczałam i znowu w mojej głowie niepokój...
W sercu pustka...

Czy ktoś mnie kiedyś pokocha? I pozwoli kochać siebie....?


00:37 / 15.12.2004
link
komentarz (1)
Zagubiona... to chyba najlepsze określenie...
Nie wie kim jest, czego oczekuje, nagle boi się nawet marzyć... żyje z dnia na dzień zastanawiając się jaki to wszystko ma sens...
W jej życiu ludzie pojawiają się i znikają...
Chciałaby zbudować w okół siebie mur, żeby nie dać się znowu zranić. Ale chce być też otwarta... gotowa...chce umieć dawać i brać...
Boi się. Coś co jest...przecież może zniknąć... jak sobie da rade? Zbyt wiele pożegnań...
To wszystko jest takie pokręcone. Nawet nie potrafi nazwać swoich myśli, obaw.
Ciągle brakuje jej poczucia bezpieczeństwa, pewności, jakiejś stałości...
Bo to wszystko to tylko gonienie za wiatrem... a przecież wiatru nie można przy sobie zatrzymać....

Zawsze za mocno jej zależy. I tym razem chyba znowu jest tak samo...
Chciałaby być całym światem... a jest tyko taką cichą przystanią do której czasem zawita strudzony wędrowiec. W chwili kiedy tam odpoczywa, jest ona dla niego najważniejsza na świecie. Ale po jakimś czasie ciągnie go dalej... tyle nieodkrytych miejsc, niezbadanych dróg...tyle marzeń, planów...
Nie wie.. po prostu nie wie... nie rozumie...
Ciągle jej mało... mało jej tego co może dać...
Czy może zatrzymać wędrowca przy sobie?
CZy w ogóle ma do tego prawo?
Chciałaby, żeby był. Ale boi się, że odbierze mu coś... i niewiele da w zamian.
Ciągle nie wie czego może oczekiwać...

Chciałaby, żeby któś jej to wszystko wytłumaczył.
Powiedział, co będzie jutro, pojutrze czy za 10 lat.
Obiecał, że nauczy się być szczęśliwa...

Pozostają tylko myśli...wątpliwości... obawy i... skryte marzenia...
I uczucie, że nie jest nic warta...

23:31 / 30.11.2004
link
komentarz (3)
Zmiany zmiany zmiany...
- ciepły ludek, wprawdzie gdzieś daleko ale... chyba mój...
- wątpliwa przyjaźń z PKP, związana z powyższym "daleko" (wiecie jak boli pupa po dziewięciu godzinach jazdy??)
- kapcie w rozmiarze 46 w moim pokoju... :) - nabytek z ostatniego weekendu
- posciel pachnąca NIM...
- uśmiech na twarzy, chociaż ciągle niepewność, lęk, że to wszystko rozpadnie się jak bańka mydlana...

Troszkę zaniedbałam moje wpisy ostatnio, jakoś nie miałam do nich serca.
Działo się dużo dobrego, sporo złego... ale któś trzymał mnie za rękę, troszczył się, pozwalał wypłakać się w mankiet i pogłaskał po głowie...

Może kiedyś opowiem w jaki śmieszny sposób można poznać człowieka, i jak to sie w życiu wszystko dziwinie plecie, jak w momencie kiedy widzi się już dno, nagle dzieje się coś, co pozwala się od niego odbić...

Desperatka z uśmiechem spogląda na telefon. Jutro na 12 do pracy. Znowu przegada przynajmniej połowę nocy :D
00:55 / 03.11.2004
link
komentarz (6)


Desperatka dostała dziś zaproszenie na spacer.. kosmiczny spacer...


Opowiem Ci coś.


Wiesz... Ty chyba szukasz słońca i księżyca, ale ta kolejka w której stoisz ma etykiete "areszt domowy". Kraty tam są z żeliwa, za kratami ciasteczka i torciki więc i kraty jakoś nie przeszkadzają. Ale jak już je zjesz to nagle jakoś mdło siê robi, ale przez  te kraty tak łatwo już się nie można przecisnąć...
Ludzie dziel± sie na: słońca, księżyce i komety, Różnica między aresztem a wolnością polega na zrozumieniu różnicy miêdzy nimi i zaakceptowaniem pewnych zależności między nimi rządzących.
Wyobraź sobie przestrzeń kosmiczną...
Wyobraź sobie kosmos, porządek, cisze...
Kosmos, chaos i hałas...
Szzzzzzzzzzzzz
Niektórzy ludzie to księżyce, okrążają inne planety, ich sens istnienia opiera sią na ich istnieniu. Planety to też ludzie, czasem mają keiężyc i czasem fajnie im z nimi.
Są też układy podwójnych planet, całkiem rzadkie, w całkowitej harmonii, współistnieją...
I są ludzie komety, zawsze w końcu z czymś się zderzą i odchodzą z wielkim hukiem.
Jakie kroki poprzedza spełnienie desperatki jako obiektu kosmicznego?
Musi dowiedzieć się, czy jest planetą, satelitą czy kometą...
Jeśli jesteś tą pierwsza, spójrz na siebie - istniejesz niemal na przekór, jesteś piękna i bogata i życie może na Tobie zaistnieć.. ale pamiętaj, że nawet dinozaurom zabrało to troszke czasu....Czasem przypałęta się jakis księżyc i będzie na co popatrzeć, albo planeta i się wzajemnie uzależnicie...
Jeśli jesteś satelitą to wystrzegaj się innych satelitów, zbyt dużych planet, które Cie pochłoną a już w szczególności komet.
Jeśli jesteś kometą to i tak o nic nie dbasz i jednego dnia pierdolniesz w jakąś planetę, krater spowodujesz i planeta siê wyleczy, Ty nie...

Ale widzisz.. z tymi satelitami to jest tak, że ...każda z nich ma jakąs tam trajektorię...możemy wcale się nie znać ... nie widzimy się... przed kometą i tak nie dam rady uciec... ona ma swoja trase i jeśli znajde się na jej drodze... nic mnie nie uratuje...

To zostań planetą, tak jak pluton.

Ale nie wiem jak....

Szukaj więc sposobu. Na tym polega Twoj pierwszy krok.

Ale... kiedy nie wiem jak....

Tak jak i z trajektoriami. Czy są one czystym przypadkiem? Czy można żyć całe życie z nadzieją, że trajektoria mi się nie przetnie z jakimś kosmicznym chamem?? Albo ze strachem, że coś w nas walnie z tyłu??
Może przypadkiem kiedyś natkniesz się na planetę, dasz się wciągnąć w grawitacyjne pole, ale jest tyle różnych satelitów i to tak blisko.. chcesz być zawsze kolejną, nastêpną, numerkiem? Kupką skałek bez własnej grawitacji? Dopóki nie staniesz się planetą, trzymaj siê od NAS - ciał niebieskich w bezpiecznej odległośći. Podziwiaj, doceniaj, przyjaźnij sie z nimi, ale sie w nie nie pakuj...


Nie wiemy co nas spotka na naszej trajektorii. Nawet słońca doznają zniszczenia.
Obyśmy mogli znaleźć swoje miejsce we wszechświecie i to kim naprawdę jesteśmy. I żebyśmy mieli siłę by zmienić to co możemy i siłe by zaakceptować to czego zmienić nie możemy...


 


 

19:14 / 24.10.2004
link
komentarz (4)
Jakie są granice wytrzymałości człowieka?
Jak wiele może on znieść?
Ile smutku wytrzymać?
Jak poradzić sobie z tą wszechogarniającą pustką, która niemal dźwięczy w uszach...?

Desperatka jeszcze raz przewinęła w swoich myślach film, w którym niedawno brała udział. Wróciła do kilku scen, które powinny wygladac inaczej. Poprawiła make up, zmieniła pare elementów scenografii, zmontowała to troszke inaczej. Uśmiechnęła się do myśli, że przez trzy dni bawiła sie w dom... Trzy dni pełne ciepła, bliskości... Tak jej z tym dobrze było... Szkoda tylko, że jej rolę przejęła teraz inna aktorka. Ona już się znudziła, tylko producent jeszcze nie wie jak jej o tym powiedzieć...
Woli myśleć, że to była tylko taka filmowa przygoda, że to nie działo się naprawdę... Inaczej pękłoby jej serduszko, wspomnienia niczym ciernie przebijałyby jej ciało... i ten szloch, którego nie może uciszyc...

ALe skoro to tylko film... czemu ciagle jak idiotka patrzy na telefon... sprawdza, czy nie dostała przypadkeim jakiejś wiadomości...


DODATEK SPECJALNY
DESPERATKA JEST HISTERYCZKĄ :D
ZAZDROSNĄ, ZABORCZĄ I W OGÓLE...:)
19:20 / 03.10.2004
link
komentarz (3)
Desperatka odetchnęła z ulgą...
Przeżyła.
Wsiadając kilka godzin wcześniej do nowego samochodu swojej siostry wcale nie była tego taka pewna. Chociaż trzymała się dzielnie, serduszko miała ciągle w gardle. Lekko drżącym jeszcze głosem powiedziała, że było całkiem całkiem... i że na pewno następnym razem ten samochód będzie mniejszym zagrożeniem dla współuczestników ruchu.
W sumie nie było tak źle naprawdę. Jak na pierwszy samochód, jakiś miesiąc od zrobienia prawa jazdy... w zasadzie... Na moje oko należałoby się Jej jakies 5 do 6 mandatów... ale za to przejechała prawie 50 kilometrów:)
Poza chwilami grozy i generalnie ciągle jeszcze kiepskawym samopoczuciem z powodu męczącego przeziębienia i kataru, naprawdę miła niedziela. Słoneczna, pogodna, najodowana, bo wyciągnęłam mojego rajdowca nad morze :D
Toż w końcu jestem zmotoryzowana:) Troszkę wsiadanie z moja drogą sister do samochodu przypomina odwagę kamikadze, ale dziś tak okropnie się czułam, że było mi wszystko jedno. Oczywiście pominę fakt, że to ja miałam patrzeć na znaki (nie znam sie na nich, nie mam prawka) bo mój kierowca był zbyt zajęty patrzeniem na drogę. A przecież nie ma oczu dookoła głowy...
Ludzie.. strzeżcie się...:P

Poza tym z uwagi na mój stan fizyczny mebelki ciągle czekają w kartonach... Krasnoludki się nie chciały zmiłować i poskładać... Ja nie wiem kiedy to się skończy...
Mężczyzna potrzebny na gwałt!!
Znaczy... do mebelków oczywiście :)
Aha... pójdzie ktoś za mnie jutro do pracy...?
Ślicznie prosze... :>
02:23 / 02.10.2004
link
komentarz (6)

Ktoś właśnie dał mi uśmiech i mnie wzruszył...
Przyjaciel...
Rozmowa na gg :

ja(2:05)
a Ty czemu nie idziesz spacku?
***(2:05)
a tak sobie..
*** (2:05)
nie chce mi sie
ja (2:05)
aha..
ja (2:05)
a mi sie chce
Ania (2:05)
ale tak kicham i smarcze ze szok..'
*** (2:06)
to ja wezme od Ciebie katar.. i tak nie ide spac, to sie moge pomeczyć..

I jak się nie uśmiechnąć do akiego kochanego ludka?:)
Dziekuję...



00:41 / 02.10.2004
link
komentarz (3)
Wczoraj postanowiłam, że nie będę ciągle marudzić na tych stronach. Zatem...dziś same dobre wiadomości.
Nie mam zapalenia płuc, a mogłabym przecież mieć. To tylko jakaś okropna grypa z mózgiem wypływającym mi przez nosek, głosem jak zawodowa panienka z sextelefonu, znaczy jak się kaszel odejmie. No i pominę fakt, że na sex to ja dziś ochoty wyjątkowo nie mam... chociaż na wtulenie się w czyjeś silne i ciepłe ramiona to i owszem.
Ponarzekałabym, że ciągle nie rozłożyłam mebli, bo zagilowałabym je całe no i z gorączką, to jednak lepej się chyba nie brać za takie klimaty. Ale przecież meble to luksus, powinnam się cieszyć, że je mam.. Co z tego, że niefunkcjonalne bo ciągle w kartonach...
Kolejna fajna sprawa. Weekend. Nawet wolny. Znaczy może uda mi się wykurować:) Dziś jeden pacjent, w stanie wskazującym na samopoczucie podobne do mojego (znaczy się fizycznie) zapytał czym się lecze. Powiedziałam, że wstyd się przyznać, ale właśnie pożarłam chyba z pół apteki... i kurde nic nie działa. Te leki to normalnie pic na wode, ludzie nie kupujcie tego!!!! :P
No dobra... a tak na serio to czuję się naprawdę parszywie. I smutno mi... bo mieszkam w domu pełnym ludzi w sumie... a czuję się jakbym była sama. Nawet nie ma komu herbatki zrobić na noc :( Chyba naprawdę jestem w kiepskim stanie bo się nad sobą rozczulam. Proszę patrzeć na to z lekkim przymrużeniem oka... no bo w końcu człowiek chory zdrowy nie jest... a temperatura (podwyższona oczywiście) z główką też może cuda działać.
Będąc nie w pełni władz umysłowych i fizycznych powiem Ci drogi mój pamiętniczku dobranoc. Bo juz chyba tylko TY wytrzymujesz moje narzekania.
Trzymaj kciuki, żeby mnie gile nie udusiły i żebym pospała chociaż troszkę. I najlepiej, żeby w nocy krasnoludki złożyły tą nieszczęsną ogromną szafe, ale po cichutku:)
Branoc...

Kurcze... pierwszy raz od dawna włączyłam telewizor a tu mi jakaś różowa landrynka chyba leci... hmmmmm.... z tym sexem to ja może zmienię jednak zdanie :>.... co nie zmienia faktu, że i tak nie ma się do kogo przytulić....
Chlip...

23:14 / 30.09.2004
link
komentarz (1)
No więc....
Właśńie siedze w pokoju pełnym pudeł z częściami mebli. Zapomniałabym o komodze, szafce pod telewizor i takim wąskim regale Obawiam się, że taki stan jeszcze troszke potrwa... Po pierwsze wczoraj wnosząc te części do domu nadwyrężyłam sobie mięścnie i stawy łokciowe. Boli dziś okropnie... wszystko leci mi z rąk. PO drugie brakuje jednej części do takiego większego regału, który był już prawia prawie złożony, a teraz jest elementem zawadzającym. Po trzecie i chyba najważniejsze, znowu jestem chora. Znaczy teraz troszke inaczej. Nie mam gorączki, za to mam katar i łamie mnie wszystko, łupie w głowie i kaszlę. Przed chwilką sobie łyknęłam aspirynkę, jakiś cynk, 3 cerutiny i zapiłam wszystko coldrexem. Jak mnie nie zabije to wzmocni...
Poza tym czekam aż mi ktoś łóżeczko pościeli. Obawiam się, że czekać mogę długo.. bardzo długo...
A tak w ogóle to ja mam już dosyć tego deszczu.
Słicznie prosze o polską, złotą jesień... taką ze słonkiem, kolorowymi listkami na drzewach, taka fajną. I w bonusie kogoś z kim mozną iść na specer do parku i ze śmiechem szurać butami w szeleszczących liściach...
Dziś zrobię coś dziwnego jak na mnie. Pójdę wcześnie spać. A jak... już postanowiłam. Położę się do ciepłego łóżeczka i będzie mi milutko:)I nie będę czekać na telefon, maila lub zapukanie na gg... chromolę...
A jak poskładam te mebelki to będę miała taaaaaaaaaaaaak ładnie:D Chociaż właśnie odkryłam, że taki puściuteński pokój bardzo przypadł mi do gustu. A teraz mam wrażenie, że te meble chcą mi wejść na głowę...ALe się im nie dam. Naślę bandę korników jak będzie trzeba:D
Dobranoc wszystkim...


Aha... ktoś mnie niedawno w komentarzach pytał o miłe wspomnienia z dzieciństwa. Otóż, z moimi wspomnieniam i to w ogóle jest krucho dosyć. Myślę, że wielu spraw po prostu nie chciałam pamiętać. Z takich które zostały mi w pamięci....
- słownik ortograficzny, który dostałam w zerówce, zarąbisty był, takie wielki, z żółtą okłądką, z obrazkami:)
- "stukające" lakierki, czarne, wszystkie dziewczyny z sąsiedztwa mi ich zazdrościły
- kolonia dla grubasków w 5 klasie. Pierwszy raz byłam na dyskotece i się nawet malowałam:D
- zbiórka książek i maskotek dla dzieci z Domu Dziecka. Oddałam wszystkie zabawki i większość ksiązek jakie miałam w domku i byłam z siebie dumna i szczęśliwa.
Jak przypomnę sobie jeszcze coś to na pewno napiszę...
Ide spaćku...

01:15 / 28.09.2004
link
komentarz (8)
Jesień idzie... nie ma na to rady.
Szaro, buro, deszczowo, mgliście. Jednym słowem : niezafajnie (coś mi mówi, że to trzy słowa...:P) Chociaż... desperatki lubią jesień, mają z nią wiele wspomnień...
Kochają zapach mirabelek... i wcale nie dlatego, że podobno z mirabelek robi się najlepszy samogon świata:)Mirabelki i ten żółty dywan pod drzewami desperatce się kojarzą. Miło się kojarzą. Troszkę tęsknie...
Druga jesień w domu... z dala od ukochanych miejsc i ludzi. Druga jesień szukania siebie. Może tym razem się uda...?
Na pewno.
Teraz nie jest sama... Są ludzie, którzy wyciągają do niej dłoń zawsze jak potrzebuje pomocy...
Zmieniła się. Potrafi już o nią prosić.
Uczy się też inaczej na siebie patrzyć. Daje sobie szanse. Musi uporać się jeszcze z kilkoma sprawami, stoczyć walkę z myślami ale... wyjęła już z szafy te przyduże buciki na szpilce... Przymierzyła, zdziwiła się, że w końcu pasują... chyba dorosła... pomalutku postawiła kilka kroków... potkneła się, zachwiała leciutko ale nie upadła..uśmiechnęła się dumna z siebie. Wie, że da sobie radę...

22:29 / 26.09.2004
link
komentarz (10)
A w mojej głowie wojna... myśli niespokojnych...

Desperatka długo wpatrywała się w monitor... totalnie tępym wzrokiem, który nie przyjmował niczego.
Przed oczami wirowały jej klatka po klatce wspomnienia. Najróżniejsze... Kilka chwil z dzieciństwa... przerażenie pięciolatki samej w szpitalu, na dodatek w pokoju ze "starszymi" dziewczynami...ogromna ważka nad basenem strażackim której panicznie się bała, ale nie wypadało się przyznawać przed kolegami, z którymi się tu zakradła w pewien gorący letni dzień...wysokie osty i dziurę w płocie na której pokaleczyła sobie nogi jak uciekała przed strażnikiem z wielkim gróźnym psem... pierwszy dzień w podstawówce, jak przewróciła się i połamała na przerwie wskaźnik, uciekając przed chłopcami, którzy wołali na nią Hipka... nauka pływania z bratem. Wyciągnął ją na głeboką wodę i zostawił... musiała dać sobie radę... nigdy nie nauczyła się pływac... trudną rozmowę z mamą... już jako nastolatka dowiedziała się, że miało jej nie być... że aborcja się nie udała... coś, co przeczy zasadom medycyny, ale była z ciązy bliźniaczej - została tylko ona... opiekę nad obłożnie chorą babcią, dla której zawsze była niczym... ale musiała zrezygnować z towarzystwa, znajomych w ogólniaku i zmieniać jej pampersy... pierwszy dzień w akademiku...przerażenie... ale pewność, że musi sobie dać radę... wspaniałych ludzi, których tam poznała... uśmiechnęła się do tych wspomnień... bół rozłąki i samotność, która towarzyszy jej odkąd wróciła do domu....
Desperatka zamyśliła się... szukając w swych wspomnieniach chwili, kiedy była naprawdę szczęśliwa... Kiedy niczego się nie bała... nie czuła samotna... Przewraca karty swojego życia...szuka...
A może jej największy problem polega na tym, że zawsze kogoś obarcza winą za swoje problemy...
Czuje się pusta w środku... wypalona... nawet nie wie dlaczego dziś dopadlą ją taka nostalgia.
Ostatnie dni obfitowały w zmiany. Począwszy od remontu, przez kilka nowych znajomości... W którymś momencie zaczęła w końcu wierzyć w siebie. W to, że może decydować o swoim życiu, że jest kobietą, że zna swoją wartość... Dlaczego to prysło jak bańka mydlana...? Czy potrzebuję każdego dnia potwierdzenia, usłyszenia że jestem coś warta...?
Zawsze zdana na samą siebie... Od dzieciństwa podejmowała decyzje jak dorosły. Pozująca na twardą, silną kobietę. Nawet teraz... wymśliła remont i praktycznie cały musiała zrobic sama. Począwszy od wyrywania łomem jakiś 50 letnich listtew podłogowych, przygotowaniu zaprawy tynkowej, gipsowaniu dziur, malowaniu, po wybranie kolorów mebli, rodzaju karnisza... Jest zmęczona, samotna, słaba... Chciałaby, żeby w końcu któś się nią zaopiekował... pomógł przeżyć każdy dzień... przytulił, zdjął kilka obowiązków... Żeby w końcu nie musiała sobie ciągle dawać radę... żeby mogła się rozpłakać i powiedzieć : nie mam siły... pomóż mi...


13:18 / 23.09.2004
link
komentarz (3)

Telefon...
Z. nie żyje... łzy...
Z... Z... nie widziałam go chyba z 15 lat... ledwo pamiętam..
Wysoki brunet, bardzo przystojny.. lody na dworcu w Leborku...
Informacje, że pije, bierze narkotyki, kradnie...
Dobry, miły i grzeczny Z.??? Nigdy w to nie mogłam uwierzyć...
Umarł chyba trzy dni temu... dziś go znaleziono.
Nie wiadomo jeszcze czy przedawkował, czy ktoś mu pomógł... Bedzie dochodzenie, prokuratura....
Słucham... płacz... zastanawiam sie czy z rozpaczy czy z ulgi...
Odpoczną... Nie będą musieli zmieniać zamków co tydzień, nie będą żebrać, żeby poszedł na odwyk, uciekać z domu jak przyjdzie z "przyjaciólmi"
Zniknie lęk...
Ale to dziecko... o które walczyli od 10 lat, próbowali ratować, którego się bali... ale kochali mimo wszystko....



Ile to już lat minęło...? 20? tak.. w grudniu ...szóstego dokladnie minie 20 lat...
A ja wciąż pamiętam... strach, łzy, krzyki, ból.
Z pełną świadomościa... zawsze będe dorosłym już dzieckiem alkoholika. Mimo, że ten koszmar skończył się tak dawno temu. Ciagle pamiętam...
Po jego śmierci nie uroniłam ani jednej kropli łzy... ani jednej.
To chyba będzie dzień wspomnień...
Może w końcu powinnam mu wybaczyć...? Że był słaby... że nie porafił inaczej... wybaczyć to, że odszedł tak jak żył... w upojeniu alkoholowym, upił się o jeden raz za dużo...
Wybaczyć, że nie miałam nigdy ojca, że przez długi długi czas bałam się mężczyzn...
Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na jego grobie...pewnie bym go już nawet nie znalazła...
Czy powinnam szanować kogoś kto nie dał mi nic, poza życiem... a odebrał tak wiele...?
A może to ja jestem zła... nie mam serca... ale nie potrafiłam płakać po jego śmierci.
Było mi go żal... ale cieszyłam się, że nie będę się bała wracać do domu...

Przyda mi się chyba długi spacer....



00:15 / 21.09.2004
link
komentarz (1)
Boli mnie gardło.. znowu chyba mam gorączke... nienawidzę PKO Banda Pojebów.... wrrrrrrrrrrrr... ten remont chyba nigdy mi się nie skończy... nie wiem kiedy będą meble... nie mam siły nic robic bo ciągle kręci mi się w głowie....
dziś wszystko na nie...
Zła jak osa.. nie zaczepiać bo użądli...
I smutna... jakby... stęskniona....
Nie tak to miało być. Ale z moim zdaniem przecież i tak się nikt liczył nie będzie, no nie? Bo po cholere?

I po co ja udaję taką wojowniczą...?
Prztuliłabym się do kogoś najchętniej i pochlipała w mankiet....
esh.....

*******************************************************


"Serce kobiety jest gąbką najchciwszą wilgoci, suchą, która pęcznieje natychmiast, skoro padnie na nią kropla uczucia. "


00:14 / 19.09.2004
link
komentarz (3)

Myślałam, że mi było źle...
Teraz kurde jest okropnie...
Czy ktoś wie czy jakaś grypa może panuje?
Kto to widział, żeby tak mnie telepało...
Masakra..
Pilnie poszukiwane silne i ciepłe ramiona.....
02:09 / 16.09.2004
link
komentarz (5)

Źle mi...
Znaczy.. jest mi zajebiście dobrze... a z drugiej strony kurewsko paskudnie.
Może to ta ciągła walka z wiatrakami (czytaj remont, szukanie mebli i innych takich i udawadnianie panom w sklepach, że ja naprawdę wiem czego chcę i dosyć dobrze jestem zorientowana w temacie, wiem jakie chce wymiary, z jakich materiałów, jakie wzory, kolory, nawet potrafię porównać kilka modeli szaf różnych firm, a to że przyszłam sama wcale nie znaczy, że mąż jest w pracy i zaraz do mnie dołączy...samotne kobiety też maja prawo chcieć kupic meble... naprawdę)... może tęsknota za kimś kto wprowadził do mojego życia blask... dał mi uśmiech.. i pewnie nigdy więcej go nie zobaczę... a może po prostu jebany PMS mnie dopadł... w końcu kobieta przed okresem ma prawo do huśtawek nastrojów, no nie?
Odbiło mi dziś. Własnie skończyłam pranie, ręczne oczywiście, przecież 1 w nocy to najlepszy czas na pranie, zwlaszcza jak się włącza wirówkę, ku uciesze rodziny i sąsiadów. Ale olać:P
Siedzę sobie grzecznie na kupie gruzu jaką jest teraz mój pokój i żałuje, że nie mam łaptoka. Strasznie mi tu niewygodnie...
Więc może pójde po prostu do łózia.. będe regenerować siły... Jutro ide do stolarza. Ciekawe czy pan mnie czymś zaskoczy i zachwyci w końcu.... A jak nie.. znajomy powiedział, że załatwi mi duży karton. Zamieszkam w nim i bedzie ok.
Mykam. Jeszcze tylko wezmę mojego misia, który ciągle pachnie Słonkiem...

Aha. Szukam męża. Na okres próbny około miesiąca. Bez faceta u boku, nawet największej ciapy , niektóre rzeczy cholernie trudno załatwic. Chętnych uprasza się o zostawianie wiadomości. Sponsoring wykluczony. I tak tonę w długach....

Miaaaaaaaaaaauuuuuuu


00:25 / 08.09.2004
link
komentarz (3)

Desperatka postanowiła, że czas na zmiany w jej najbliższym otoczeniu. Odbyła długą podróż w swojej wyobrażni ( i kilku sklepach z mebelkami) i swierdziła, że aranżacja wnętrz to jednak nie jej domena:( Albo podoba jej sie wszystko ( a już najbardziej sekretażyk za bagatela 5tys PNZ) albo w ogóle nic... Masakra... Będę mieszkać w kartonie chyba :| Mimo, że udała się na poszukiwania z pomysłem na swój pokój bardzo mgliście zarysowanym, posiadała przy sobie profesjonalne narzędzię w postaci zwijanej miary (długości 3 metrów) w opakowaniu koloru żywo czerwonego. Rzucało się chyba ono w oczy... No i przybrany na twarz wyraz pewności siebie, dokładnego zorientowania w dziedzinie tapicerki, oklein, lakierów, i wszystkich innych tajemniczych klimatów związanych z meblami jako takimi, troszke nonszalancji ( no i lekka nutka dekadencji...) sprawiły, że nikt rzeczonej desperatce w żadnym sklepie nie pomógł i nic nie doradził... A bóóóóó...

Poza tym zaraz znikam lulu bo mimo urlopu musze raniutko wstać. Jadę z my dear sister zobaczyć jakieś kolejne autko.Tym razem jest za stare i biale, co nie pasuje jej do koloru ani torebki, ani tym bardziej komórki więc na pewno go nie kupi. Ale przecież siostrę zawsze można wyciągnąć skoro świt z łóżka :/
Nie wiem czy mi się zdaje czy ja jestem za mientka?:>
Dobla...spadowywuję spaćku....
Jak ktoś ma jakiś fajny pomysł na umeblowanie pokoju (3.80x4.50) to ja ślicznie proszę i czekam na sugestie:)


Niech mnie ktoś przytuli i pogłaszcze.....

Mraaaaaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu


19:05 / 05.09.2004
link
komentarz (7)

Czas popełnić nowy wpis...

W małym skrócie co się działo od jakiegoś tam czasu.. powiedzmy ze koło miesiaca o czym nie raczyłam was informować z powodów oczywistych...
1. Wizyta kogoś na kogo czekałam półtora roku, żeby w końcu go poznać. Miło, sympatycznie, życzliwie - obojętnie. Big love nie miał miejsca. Na dodatek... od miesiąca się nie odzywa, więc chyba nie mam się co pakować w te góry, w które miałam jechać razem z nim... chyba jutro...
2. Deprecha totalna , uzależnienie od dragów, płacz każdego dnia, problemy ze snem... Ale podobno na zewnątrz jakoś się trzymałam... Na dziś.. leki odstawione, płakałam troszke wczoraj, ale lajtowo. Generalnie git.
3. Większość moich znajomych (internetowych of course) na do mnie żal, że się nie odzywam. Mam nadzieję, że już rozumieją....
4. kilka głupich posunięć i szukanie nowych znajomości... Niestety na necie... Skutek? Ktoś kto chyba zaczął rościć sobie do mnie jakieś chore prawa... zemścił się na głupiutkiej dziewczynce i ładnie się nią zabawił. Pogwałcił jej prawo do prywatności, zakpił z tego, że nie jest takim hackerem jak on. Może kiedyś opowiem to dokładniej, bo na razie jeszcze się ta historia nie skończyła. Ciągle nie wiem co przyniesie kolejny dzień... Zatem mała przestroga. Jeśli ktoś mówi, że może wiele, należy uważać... bo może mówić prawdę...
5. Nie pamiętam czy wspominałam o awanturze z kierowniczką... W każdym razie sytuacja w pracy uległa drastycznej zmianie. I nie mogę powiedzieć niestety,że na plus... Ale luzik. "kochaj szefa swego bo możesz mieć gorszego" Na szczęście z dziewczynami (średnia wieku 45 lat) w dalszym ciągu świetnie się dogadujemy:)
6. Obiekt moich westchnień (no może troszke przesadziłam, ale strasznie chciałam go bliżej poznać) jest szczęśliwie zakochany... To była chyba pierwsza poznana w normalny sposób osoba (znaczy nie na necie) odkąd wróciłam do miasta. Ale super, że jest szczęśliwy :)
To tak w telegraficznym skrócie.
Obiecuje, że będę się starała na bieżąco teraz zamieszczać wpisy dotyczące mojego życia wewnetrznego (jakby to kogoś interesowało wcale nie chodzi mi o robaki:P)

Przede wszystkim z nowości - URLOP:)
Leniuchuje, odpoczywam, robie NIC. No może poza tym, że w końcu zajęłam się troszke porządkami. Jakby to powiedziało pewne małe dziecko, które strasznie lubie, w moim pokoiku było już "makablycnie bludno". Ale to sie zmienia:)
Poza tym kilka dni temu podpisałam cyrograf... Nie, nie, nie sprzedałam duszy diabłu. Chociaż... Nieopatrznie przyjmując dar w postaci Snickersa od mojej cudownej i bezinteresownej siostry, zgodziłam sie na wzięcie na swoje nazwisko kredytu na Jej samochód... Coś mi mówi, że ja tego jeszcze żałować będę... Zwłaszcza, że chciałam sobie kupić mebelki... Ale czego się nie robi dla przebrzydłej, najkochańszej sister? W końcu od kilku dni naprawdę miła dla mnie jest...:> Tylko jak sobie przypomnę kredyty w które wkopał mnie braciszek.... esh.. ja sie chyba przypadkowo jakimś filantropem urodziłam... bez sensu...
W sumie wypadało by teraz prawko zrobić, ale znając życie i tak mi go nigdy nie da więc po co sie denerwować?

Cio by tu jeszcze.... :)
KIlka dni temu byłam na pizzy z bardzo fajnym ludkiem:) To był naprawde super wieczorek. Muszę go troszke pomolestować to może da się jeszcze czasami wyciągnąć. Jeśli ma ktoś jakiś fajny pomysł jak zaszantażowac przyjaciela, niezwykle upartego swoja droga i prawie przyrośnietego do kompa, ewentualnie inne sposoby, które pomogą go wydostać z domu - czekam na propozycje:> Aha, płacz i łzy nie skutkują:)

A tak w ogóle to ja nienormalna jestem:) Ale Ci co mnie znaja i tak o tym wiedzą:) Reszcie niesposób to wyjaśnić. I tak macie tylko jedną możliwość. Mnie po prostu trzeba lubić:P ( to taki mały przerywnik płynący z głebi serca. Czułam że musze to z siebie w końcu wyrzucić:PPP)

Może starczy.. kto to da rade przeczytać....:P

23:50 / 30.08.2004
link
komentarz (8)
Od tygodnia prawie nie uroniłam ani kropli łzy....
Zywżka nastroju? Leki w końcu działają? Czy łzy po prostu już się skończyły?
A może... ktoś kto codziennie mi mówi, że jestem wspaniała...
Każdemu z was życzę takich słów codziennie. Nawet jeśli miałyby być wypowiadane, przez osobę której nigdy w życiu nie widzieliście i w zasadzie... nie macie prawa nigdy spotkać...

*******************************************************

Zmęczona jestem...
Ostatnio mam już dosyć mojej pracy. Ale dzięki niej zapominam troszke o moich problemach osobistych...
Ale jeszcze tylko 4 dni... i URLOP!!!!
Całe 3 tygodnie!!!!
Może w końcu dojde do siebie...


Aha.. tęsknił ktoś za mną?:>
23:15 / 15.08.2004
link
komentarz (5)

Dawno mnie nie było...
Jakoś nie potrafiłam zebrać myśli, żeby coś napisać.

Bo przecież nic się nie zmienło...
Słońce wstaje każdego dnia...zachodzi...ziemia się kręci...czas płynie...ludzie się rodzą i umieraja..
Czy jakiś wpływ na to wszystko to, że jakaś dziwna dziewczyna pogrąża się w depresji? Że coraz trudniej każdego dnia jest jej wstać z łóżka... że nie widzi celu...że czuje sie jakby nagle cały świat zawalił jej sie na głowe... i zupełnie nie ma pomysłu jak z tej sytuacji wybrnąc...?
Nieprawda..
Jeden pomysł ma.....


12:19 / 10.08.2004
link
komentarz (4)


Miłość nieosiągalna jest gdy jej szukamy. Wydaje się, że nie zwraca uwagi na cierpienie samotnych. Przychodzi jednak w chwili zaskoczenia, które pamiętamy do końca życia jako wynagrodzenie.



Niech to będzie prawda....

17:23 / 02.08.2004
link
komentarz (8)
No i nie mogę spać....
Troszkę zaniedbałam mój pamiętniczek, więc może jest to okazja, żeby coś napisać
Wydarzyło się troszkę rzeczy. Nawet nie wiem od czego zacząć...To tak szybciutko.

- mam opryszczkę. Skubana wylazła podstępnie. Pomijając walory estetyczne, wątpliwe zresztą (a myślałam niedawno, że gorzej już wyglądać nie mogę) cholerstwo okrutnie boli. Dooooooooł. Nie będę wspominać, że w ogóle moja cera wygląda jakbym przechodziła znowu okres dojrzewania....

- W piątek pożarłam się z szefową... Nie chce iść jutro do pracy :/ Czuję się wykorzystana, poniżona... i muszę zagryżć wargi i udawac, że nic się nie stało... Doooooooooooooł... Nawet kilka dołow...

- Skończyła mi się kasa... A o ile się nie mylę mamy dopiero początek miesiąca. Masakra....

- Mam śliczny nowy komplecik bielizny :D Ma to pewien związek w punktem piętro wyżej... ale co mi tam:)Śliczny, w kolorze wanilii, normalnie no...śliczny no :) Makabrycznie drogi ale co mi tam:) W końcu czasem trzeba sobie sprawić troszke przyjemności. Kupowanie bielizny to dopiero mój drugi nałóg. Pierwszym jest net...

- Dziś odkryłam,że kwitnie mi jeden kwiatuszek :) Jeden maleńki , pomarańczowy kwiatuszek na kruchutkiej gałązce a tyle radości :)

- W piątek chyba w końcu spotkam się z kimś kogo znam już prawie półtora roku a ani razu się nie widzieliśmy. Z jednej strony cieszę się, z drugiej...ogarnia mnie przerażenie....

- Skończyłam staż. Jeszcze tylko kilka formalności ( na które nie mam zupełnie ochoty) i prawo wykonywania zawodu w kieszeni i cały świat stoi otworem.... buhahahaha. Chyba, że kierowniczka mnie zwolni po ostatniej rozmowie...

- Dziś 30 dzień walki z wiatrakami...Wiatraki : Ania 1:0... przegrałam.... Czyli chyba musze spojrzeć w lustro i powiedzieć: lubię cie, taką jaka jesteś... esh....

Chyba jednak ogarnia mnie senność...To dobrze....

04:07 / 28.07.2004
link
komentarz (6)


Recepta na cały rok

"Bierzemy 12 miesiecy,
oczyszczamy je dokładnie
z goryczy, chciwości, małostkowości i lęku,
po czym rozkrajamy każdy miesiąc
na 30 lub 31 części tak, aby zapasu
wystarczyło dokładnie na cały rok.
Kazdy dzien przyrządzamy osobno
z jednego kawałka pracy
i dwóch kawałków pogody i humoru.
Do tego dodajemy trzy duże łyżki
nagromadzonego optymizmu,
łyżeczke tolerancji,
ziarenko ironii i odrobine taktu.
Nastepnie całą masę polewamy dokładnie
dużą ilością miłości.

Gotową potrawę przyozdabiamy bukietem uprzejmości
i podajemy codziennie z radościa
i filiżanką dobrej, orzeźwiającej herbatki.


Dużo recept już w życiu widziałam....
Ale ta podoba mi się chyba najbardziej.
Dostałam ją dziś w nocy od nieznajomego, który sie do mnie uśmiechnął na necie i poprosił o kliknięcie w Pajacyka, żeby nakarmić głodne dzieci...
Rozmawiałam z nim strasznie długo, zadał mi mnóstwo pytań, sprawił że musiałam zrobić rachunek wartości w moim życiu...
Przegadałiśmy kilka godzin opowiadając sobie historie jakie wymyślaliśmy w dzieciństwie patrząc w chmury.. zastanawialiśmy się , co znajduje się po ich drugiej stronie...
W końcu tej nocy dobrze spałam , prawie jak dziecko.

Ale jeszcze z wieloma sprawami musze się uporać...

*******************************************************

Przepraszam wszystkich za wyjątkowo niecenzuralne słowa w ostatnich wpisach... ale czasem trzeba...

I dzięki wszystkim za wsparcie i ciepłe słowa.
Jak dobrze, że jesteście.....




14:02 / 26.07.2004
link
komentarz (11)


Pierdolone życie!!
PIerdoleni faceci!!!
Chuj z nimi wszystkimi!!!!

:|
14:08 / 25.07.2004
link
komentarz (5)

Czuję się parszywie...
Nic mi się w życiu nie udaje.
Brzydzę się sama siebie...
Jeszcze nie wymiotuję na widok własnego odbicia w lustrze...ale to się zawsze może zmienić.

JESTEM GRUBASEM.
PIEPRZONYM OBRZYDLIWYM GRUBASEM

I nie umiem tego zmienić...

Nawet już nie mam sił użalać się nad sobą.
Po prostu nienawidzę swojego ciała... przyprawia mnie o mdłości... i chyba nie tylko mnie...


Mam dosyć...




11:46 / 22.07.2004
link
komentarz (8)


Robie generalne porządki w swoim życiu...
Trzymajcie kciuki..

10:41 / 19.07.2004
link
komentarz (6)

To będzie dobry dzień:)
Po pierwsze mam wolne. Po drugie spotykam się z Kaśkiem. Po trzecie, idziemy razem do naszej fryzjerki zrobić się na bóstwa :D
Później oczywiście szturmem zdobywamy miasto w atmosferze śmiechu i totalnej głupawki, jak przystało na dwie wariatki :D
Mam cichą nadzieję, że dołączy do nas jeden fajny ludek...(nie nie nie, nie u fryzjera:P)
Wprawdzie ciągle jeszcze nie podjął decyzji, ale przecież jak zaczniemy mu krzyczeć pod oknem to zmięknie, no nie? ;)
I naprawdę... nie trzeba nas się bać... My jesteśmy grzec[S]zne dziewczynki :D
Kurcze.. już sie nie mogę doczekać :)
I nawet mam w nosie fakt, że moje miasto to właściwie duża wiocha w ktorej wszyscy się znają, a połowa ludzi kojarzy mnie z pracy:)
No co... w końcu pani magister też ma prawo czasem się powygłupiać
A kij im w oko :P
Będę się dobrze bawić:)
I wam też tego życzę :)

11:56 / 18.07.2004
link
komentarz (6)

Nie jest dobrze....
Właśnie wróciłam spod prysznica....
Zaniepokoiła mnie obecność niezidentyfikowanych błonek za lewym uchem... które poruszają się w rytmie mojego oddechu.... Kolejne zaskoczenie gdy spojrzałam na stopy. Hmmm.... jakieś dziwne twory między palcami...

Fuck!! Fuck!! Fuck!!!!

Na szczęście to tylko sen, ale jak tak dalej bedzie to kto wie, czy sie nie urzeczywistni....

Niech ktoś coś zrobi z tym pieprzonym deszczem!!!!!!!!
Nie chce żeby za moimi uszami pojawiły sie skrzela!!!!
Płetwy na stopach też mnie jakoś nie rajcują....

Wypisuję się z tej pogody.


I weź tu człowieku depresji nie miej..... :|


03:21 / 17.07.2004
link
komentarz (9)

12:24 / 16.07.2004
link
komentarz (3)
Złota rybko....
...poprosze o uśmiech dla przyjaciela...
Żeby jego serduszko wypełniło się spokojem i radością...
Ślicznie proszę...
Bo Jego cierpienie tak strasznie zasmuca.... przygnębia....
Czuję się taka bezsilna...
Tylko Ty mi rybko pozostałaś....
Spadających gwiazd nie widziałam ostatnio, dobra wróżka chyba wyjechała do ciepłych krajów z powodu ciągłego deszczu, nawet słonko nie wygłąda specjalnie zza cieplutkich chmurek bo mu za zimno...
Jeśli spełnisz moje życzenie, ślubuje nigdy wiecej nie wziążć do ust żadnej rybki... (
co w sumie trudne nie będzie bo nie lubie ryb, ale o tym sza...)

I daj Mu miłość....
Zasługuje na nią bardziej niż ktokolwiek inny....

04:20 / 15.07.2004
link
komentarz (4)

Bo tęsknota naprawdę dopada znienacka...


*******************************************************

Stoisz sam, na krawędzi swego miasta
Stoisz tam, widzisz cztery strony świata
I nie wiesz jak gonić to, co sie oddala
I nie wiesz sam, która z nich właściwa...

za dużo chcesz
za mało wiesz
może twoje zycie w miejscu już
na zawsze się zatrzyma
za dużo chcesz
za mało wiesz
Tylko głupiec nie docenia
tego co w swych rękach miał (...)

02:40 / 15.07.2004
link
komentarz (4)

Dawno nie pisałam... aż nie wiem od czego zacząć...
Jest mi zarazem smutno i wesoło...

To był weekend niespodzianek.
W końcu wiem jak się uśmiecha ktoś, kogo wcześniej znałam tylko z rozmów na necie. I wiem, że dałabym wiele, żeby ten uśmiech zawsze już na tej twarzy gościł... Tylko... tak niewiele mogę...
A wszystkim smutkom polecam wyjście na Shreka:)
Bajeczka sprawia, że na buzi pojawia się banan a w sercu nadzieja, że każda smoczyca znajdzie swojego osiołka :) I do szczęścia wcale nie jest potrzebny książe z bajki...
I żyli długo i szczęśliwie... Nawet bez magicznego eliksiru:)

Pierwszy raz od wielu dni dobrze dziś spałam. Całe 6 godzin bez przebudzeń, bez koszmarów.
Miły poranek, pełen ciepła mail od prawie nieznajomego... dziekuje Karolku [przytul]

Sama nie wiem dlaczego się zgodziłam... W ciągu dwóch dni poznałam dwóch "znajomych -nieznajomych".
Pierwszy... jest dokładnie taki jak myślałam:) Fajnie się z Nim śmieje i czasem milczy....
Drugi... pewnie zagadałby mnie na śmierć, gdyby nie to, że wyszliśmy tylko na film, który notabene żadnemu z nas się nie podobał. Ale naprawdę sympatyczny ludek z Niego. Rozczulił mnie jak na pytanie koleżanki, po czym mnie rozpoznał, odpowiedział, że po uśmiechu...

Więc w sumie.. powinno mi być wesoło, prawda?
Poznałam fajnych ludzi, spędziłam miło czas...
No więc co jest grane...?

21:17 / 13.07.2004
link
komentarz (8)


:-( .....


14:28 / 11.07.2004
link
komentarz (6)

Za dużo jak na mój mały rozumek....
Za dużo.....

;(

06:33 / 11.07.2004
link
komentarz (1)
Co powiedzieć... jak pomóc komuś, kogo serduszko tak cierpi....?
Mogę tylko być...
I będę... Pamiętaj o tym... zawsze jestem tu dla Ciebie.... [przytul]

11:46 / 10.07.2004
link
komentarz (7)
Więc generalnie to był dobry dzień.
Moja mama zaczęła się uśmiechać, pewnie jest to dobra mina do złej gry.. ale juz potrafi... Mam nadzieję, że sobie wszystko wyjaśnią, nauczą się wyrozumiałości..

W pracy spotkała mnie miła niespodzianka. Jedna ze stałych pacjentek tak się ucieszyła na mój widok ( i koleżanki, mówi; że jesteśmy Jej córeczkami), że aż mi się serduszko uśmiechnęło. Poczułam się potrzebna. Dodam że babciunia obdarowała nas ogromną ilościa świeżutkich truskawek:)
Później spotkanie z koleżanka i Jej brzusiem:) Brzusio ma już człe osiem miesięcy. Oglądanie ubranek dla dzidziusia, troszke wspomnień, uśmiechu. Dodam, że zawartość brzuszka (płeć jest ciągle tajemnicą) upodobała sobie kopanie mpjej dłoni. Słodkie to, Najpierw jak polożyłam rękę pzestał sie ruszać... Niemal słychać było jak myśli.. A późiej... dzikie harce:) Nie wiem jak mama to wytrzymała:)

Długi spacer do domku... Zastanawiałam się, czy kiedyś też będę czekać na taka maleńką istotkę...czy będę ją nosić pod sercem...czy wystarczy mi miłości, żeby była najszcześliwszą na świecie....
O dziwo rozmyślania te nie wywołały u mni edepresji. Ciekawe...
Może dlatego, że mimo różnych dziwnych sytuacji jestem w końcu jakaś taka wyciszona, uspokojona, ze śladowymi ilościami optymizmu nawet:)
Może to kwestia tego, że zaczęłam odwiedzać solarium. Wiem, że to niezdrowe, ale poprawia mi humor:) Cieplutko, szumi powietrze, muzyczka.. żyć nie umierać:) Szkoda tylko że mam brązowy brzuch a białe ramiona. Ale luzik:) A może kwestia leku... w końcu jeśli kosztowal prawie 400 zl to chyba dobry jest, no nie?;)
Nieważne dlaczego, ważne że w tej chwili mam w sobie troszke pozytywnej energii (dzieki Tobie też Kasku mój kochany:* ), którą chcę się podzielić, przynajmniej z jednym niesamowitym ludkiem ;)

A teraz sobie siedzę i słucham radyjka. Radyjka, które daje mi uśmiech:) A dokładniej ten uśmiech daje mi osoba, która je prowadzi. Dzieki, że jesteś :) [przycisk] :D

Coś czuje, że dziś późno pójdę spać. Może jeszcze coś napisze. A jeśli nie.. to dobrej nocki wszystkim:)

15:34 / 09.07.2004
link
komentarz (3)
Nowy dzień.
Będzie dobry, prawda?
Na pewno będzie.
Mam przyjaciela, z którym mogę iść nawet do piekła...
Bo na pewno nie puszczę Go samego. To trudna droga... ciepła dłoń może się przydać...



Dziękuję, że jesteście. Wszystkim i każdemu z osobna....
Już Wy wiecie komu ;)

ogromniaste i cieplutkie [przyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyytulenie] :)

Aha.... M. Cieszę się, że pojawiłeś się w moim życiu :*


To będzie dobry dzień, na pewno:)

16:57 / 08.07.2004
link
komentarz (3)

Cichy dzień...
Niby wszystko w porządku, wszyscy się kochają, tylko nikt z nikim nie rozmawia....
Zmęczona już tym jestem....

06:13 / 08.07.2004
link
komentarz (3)
Chciałam dziś napisać coś mądrego... ale jakoś brakuje mi weny twórczej...
To był dziwny dzień.
Obudziłam się w rewelacyjnym humorku. Po prostu banan na pyszczku, uśmiech w serduszku.
I pierwszy zonk... nie wiem co się stało ale cała rodzina nie w humorze. Przespałam jakąś okropną awanturę... nagle nikomu na niczym nie zależy tylko mama i siostra popłakują po kątach. Najśmieszniejsze jest to, że jak się późńej dowiedziałam poszło o tą cholerną komóre... Szkoda słów po prostu...

Rozmowa z przyjacielem na necie. Uśmiech. Wirtualne przytulenie. Lepiej mi. Cieszę się, że jesteś M...

Pożegnanie...
Będę za kimś bardzo tęsknić... Może nie jestem normalna... może nie powinnam tego przeżywać... w końcu nasza znajomość miała miejsce tylko tu, w tym dziwnym, może nawet nieprawdziwym świecie. Nawet nie wiem jak wygląda Jego twarz, jak się śmieje... ale nigdy nie zapomnę rozmów z Nim... I nie zapomne ciepła jakie z Niego biło, płynęło mi po monitorku i dawało pocieszenie, uśmiech. Przekonał mnie też, że miłość istnieje i że jest czymś niesamowitym, czymś co buduje, co pozwala się odnależć, podnieść... Zwierzaku, pielęgnuj to uczucie, niech trwa i trwa...

Ech... dopadła mnie nostalgia...



Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. 1 List do Koryntian 13,4-8


Może pisane troszke niemodnym językiem, ale chyba zawiera w sobie wszystko co istotne...

I jakie to proste...

Dedykuję to moim rodzicom....



07:06 / 07.07.2004
link
komentarz (5)
"Don't Miss You At All"

As I sit and watch the snow
Fallin' down
I don't miss you at all
I hear children playin' laughin' so loud
I don't think of your smile

So if you never come to me
You'll stay a distant memory
Out my window I see light doing dark
Your dark eyes don't haunt me

And then I wonder who I am
Without the warm touch of your hand

And then I wonder who I am
Without the warm tough of your hand
As I sit and watch the snow
Fallin' down

I don't miss you at all
I don't miss you at all
I don't miss you at all
04:25 / 07.07.2004
link
komentarz (5)

Gdyby nie to, że jestem grzeczną dziewczynką i nie używam brzydkich słów napisałabym, że pierdolca dostaję przez tą pogodę, normalnie kurwica strzela...
Miałam rewelacyjny humorek rano, pomijając leciutki szumek w głowie po intensywnym wieczorze połączonym z przyjęciem sporej ilości płynów wyskokowych...
Nawet kurcze przełamałam się i rozpoczęłam kolejne spotkania z solarium (tym razem zakładam, że będzie to cały cykl odwiedzin, strasznie mi się podobało i nawet się nie spaliłam:)). Ale oczywiście za dużo dobrego to niezdrowo... Po prostu jest okropnie!!! Ulewy, burze, połączone z gradobiciem. No żesz qr.. ileż można????? I to jeszcze jak ja mam wolny weekend... Poszłoby się gdzieś, pospacerowało. Niestety deszczówka, którą niedawno kupiłam (notabene,niestety będzie to chyba zakup roku :/) nie ma na swoim wyposażeniu uziemienia, czy jakiś dgromników. Jak zwał tak zwał, w każdym razie jakoś nie mam ochoty na pieruna w czubek głowy :/
Tak, wiem, marudze. Ale no ile...?? Jak długo jeszcze...???? ;(
Płetwa między palcami chyba faktycznie zaczyna mi rosnąc... i poważnie rozważam budowę arki.
Bez sensu...

A wracając do wczorajszego wieczoru.
Wypad ze znajomymi na piwko okazał się super pomysłem:) Świetnie się bawiliśmy. Wprawdzie brakowało mi jednej osoby, na ktorej pojawienie się liczyłam w głebi serca ale... może jeszcze kiedyś będzie okazja...
Oczywiście ludki, z ktorymi poszłam to twardzi zawodnicy, a ja miałam długi okres abstynencji... wiec zrobili mnie na cieplutko bardzo szybko:) Podobno byłam grzeczna... prawie...:D Wiem tylko, że dobrzy z nich ludzie, odstawili mnie do domku, pod same drzwi, upewniając się, że potrafię je otworzyć i zaopatrzyli wcześniej w wode mineralną na rano. Więc wieczorek naprawdę udany:) Przypuszczam, że dostarczałam swoją osobą sporo radości wszystkim tym którzy mnie widzieli ale luzik:) czasem trzeba po prostu totalnie odreagować. Brakowało mi takich wyjśc...

Hmmm ...
Burza minęła... Nawrt niebo jakieś takie ładnie niebieskie. Ciekawe na jak dlugo...

Aha, jeśli macie jakiś dobry pomysł co powinnam zabrać na moja arke to czekam na propozycje. Wszystko co warte jest ocalenia. Oczywiście dobre towarzystwo mile widziane :)


11:56 / 06.07.2004
link
komentarz (2)
Na wszystkie pytania w komentarzach odpowiem jutro.. dzis jestem pijana i wcale sie nie wstydze.. no moze troszke.. paaaaaaaaaaaaaaaaa
01:58 / 06.07.2004
link
komentarz (2)

Tęsknota atakuje znienacka...
Nie wiem gdzie jest to nienacko ale ktoś powinien coś z tym miejscem zrobić...
Nie mówię, że od razu bombę atomową...ale chociaż jakiś gaz bojowy... Nasi żołnierze w Iraku chyba jakiś "naszli"....

Ech... mam nadzieję, że to będzie miły wieczór...
Chociaż zupełnie odechciało mi się wychodzić....

11:39 / 05.07.2004
link
komentarz (3)

5.55 telefon.
S.... Przyjedź dziś do Bydgoszczy, mówiłaś że masz na rano więc wiem, że dałabyś rade. Chcę Cię w końcu zobaczyć.... a dziś będę dużo bliżej Ciebie

.... nie... chyba nie chcę...

S. chyba?

.... chcę, ale wiem że nie powinnam... nie chcę...sama nie wiem... może innym razem.... a może lepiej nie...

S. miałem nadzieję, że będziesz chciała.... tyle razy już prawie się nam udało... przemyśl to, zależy mi...


Zgiń, przepadnij maro nieczysta...... :|

04:53 / 05.07.2004
link
komentarz (0)

Kurde... nie jest dobrze...
W zasadzie jest całkiem źle...
Już mnie szlak trafia na samą siebie.. Ileż mogę się nad sobą użalać???
Niech mnie ktoś w końcu kopnie i niech zacznę normalnie żyć.

Albo.. lepiej niech mnie ktoś przytuli....


09:58 / 04.07.2004
link
komentarz (5)

Dlaczego nie potrafimy żyć bez miłości...?
Każdy pragnie kochać i być kochanym....
Skąd zatem biorą sie wszyscy samotni ludzie....?

Ciekawe jakie to uczucie... wiedzieć, że jest się komus potrzebnym....że jest się dla kogoś tak ważnym....
Jak to jest być kochanym.....?




Może kiedyś się dowiem.... a może nie będzie mi dane...
Czas pokaże...

08:03 / 04.07.2004
link
komentarz (0)
Jakiś długi ten dzień.... Zmęczona jestem strasznie. Tylko, że i tak nie chce mi się spać...

Najpierw praca, nabiegałam sie okrutnie. Później jeszcze długi spacer i niesienie pomocy bratu, powrót do domku i zabawa z rodzicami i Ich nową komórką. Nie mam już na nich siły. I dobijają mnie smsy z drugiego pokoju...
Na szczęście świeciło słoneczko....

Kilka śmiesznych sytuacji.
Rozmowa z kolegą z wczesnych klas podstawówki, którego imienia sobie totalnie nie mogłam przypomnieć, w końcu to już prawie 15 lat.... Ale jakoś tak miło mi się zrobiło, że mnie rozpoznał:) Będzie miał córeczkę niedługo:)
Starcie z okropnym facetem w pracy, ledwo nad sobą panowałam. Po całym incydencie poszlam do szefowej i się pytam grzecznie, czy jak kiedyś nie wytrzymam i powiem takiemu łosiowi, żeby sie bujał to mnie zwolni. Z uśmiechem odpowiada, że tak. Wymyślamy z dziewczynami liste słów zakazanych, a także gestów których nie wolno nam używać:) Śmiałyśmy się jak wariatki z naszego nowego podręcznika:) A chwilkę późńiej kierowniczka zaproponowała mi przedłużeine umowy :)

Poza tym wszystko bez zmian chyba. Obecności płetwy między palcami jednak nie zaobserwowałam, może jeszcze nie przeistaczam się w gada (i nie chodzi mi tu o cech charakteru).



Troszkę się martwię... I tak jakoś smutno mi...
Nie lubię jak ludki, które są dla mnie ważne, mimo że znane tylko na necie, są zasmutkane....
Uszka do góry M.

Gdybym tak miała czarodziejską różdżkę... Zdejmowałabym wszystkie smutni i troski z twarzy i serduszek ludzi... Może nawet potrafiłabym wtedy pomóc samej sobie...
Eeeeeeeech.....

Uśmiechu ... Tego Wam wszystkim i sobie życze....

Dobranoc....

15:11 / 03.07.2004
link
komentarz (2)

Budowa arki przesunięta na termin bliżej nieokreślony.

SŁONECZKO ŚWIECI!!!!!! :D

Jak mi dobrze:)

06:07 / 03.07.2004
link
komentarz (2)

Jeszcze jeden dziń deszczu a wyrośnie mi płetwa między palcami....:/ grrrrrrrrrrrrrrrrrrr

Hmmmm... a może się nawet odrobinkę przejaśnia..?
Ale i tak chyba warto zacząć myśleć o zbudowaniu przynajmnie arki, podobnej do tej, dzięki której kiedyś ludzie i zwierzęta przetrwały potop.
Spis rzeczy do zabrania:
- woda pitna, na jakies 40 dni i soki owocowe ( przy okazji zobię sobie głodówkę oczyszczającą )
- komputer i kilka podręczników o tworzeniu stron www, ewentualnie jakiegoś specjalistę, bo po co przeżyć potop jak netu nię będzie...

....

Dalsze rozważania wieczorkiem, bo spóźnię się do pracy

22:50 / 02.07.2004
link
komentarz (4)
Ciągle pada i pada i pada i pada i pada i paaaaaadaaaa... Mam już dosyć tego deszczu, niech go ktoś zabierze!!! Myślałam, że zgodnie z prawem Murphy'ego jak już kupiłam sobie kurtke przeciwdeszczową to będzie słońce... a tu kiszka.. nawet już nie można w pecha wierzyć, wszystko zawodzi.

Nawet już moja sunia ma depresję od tej pogody. Widać, że odechciewa się jej wszystkiego. Własnie połozyła mi mordkę na klawiaturze która trzymam na kolanach i ani myśli sie przsunąć. Skubana, wie że wszystko jej wolno.. w końcu jest już z nami prawie trzynaście lat...Babunia się z niej zrobiła... takie to jakieś przykre... Ostatnio miałam z niej ubaw, zawsze chetnie chodzila na spacerki, ciągnęla na smyczy tak strasznie że prawie się dusiła, a parę dni temu zupełnie się jej nie chciało tyłka ruszyć, musiałam ją ciagnąć, leniuszka jednego;) Ale powiem szczerze, że ja się Diance nie dziwię, ostatnio wychodzę z domu prawie za karę...

Miałam dziś dziwny dzień. PO pierwsze cholernie się wynudziłam w pracy i ta nuda mnie cholernie wymęczyła. Przeczytałam wszystkie fachowe i mniej fachowe czasopisma które były pod ręką, dowiedziałam sie, że czereśnie sa dobre na ...wszystko. Począwszy od migreny, bóle artretyczne, problemy z cerą, normalnie remedium na wszystko. Można je suszyć, mrozić, wekować, robić z nich nalewki, używac do kąpieli, olejek z żywicy drzewa używać przy przeziębieniu, normalnie cud owoc.
I cały dzień usiłuję udawać, że wszystko jest ok... Uśmiecham się, staram się nie czuć, nie myśleć... Czyli są postępy.... chyba...

*******************************************************

I smutno mi...
Bo ktoś kogo bardzo lubię jest smutny... a ja nawet nie wiem dlaczego... nie potrafię Mu pomóc... :(

02:23 / 02.07.2004
link
komentarz (0)
Masz za mało spraw na głowie? Kup rodzicom komórke....
Od samego rana.. Aniaaaaaaaaaa!!! Ratunku!!!!
W ogóle to zachowują się jak dzieci:) Gdyby nie to, że to cholernie upierdliwe i nic nie mogę zrobić to to nawet zabawne.

Refleksja
Kiedyś to mama wprowadzała mnie w świat, tłumaczyła, pokazywała. Pamiętam zawsze jak wracała z pracy, kiedy byłam jeszcze małym brzdącem, pierwsze co robiłam to było zaglądanie Jej w siatki, sprawdzanie co ciekawego przyniosła. A teraz role sie odwróciły. Mamunia siedzi w domku, wita mnie w drzwiach i ukradkiem sprawdza co też kupiłam. Zawsze mnie to bawi :) I w zasadzie rozczula... Patrzę jak bidulka siedzi zagubiona jeszcze w koszuli nocnej i walczy z telefonem. Esh... znowu coś napsuła:) Ide ratować :)

23:57 / 01.07.2004
link
komentarz (0)

Zapomniałam powiedzieć dobranoc....

Czereśniowych, słodkich snów :)

paaaaaaaaa

*******************************************************

Nocny list do M.

Pewnie już o tym mowiłam setki razy ale... powtórzę jeszcze raz. LUBIE CIĘ:) I dziekuje za uśmiech, który mi dajesz...

23:19 / 01.07.2004
link
komentarz (0)

Chcialam znowu się nad sobą użalać, pisać jaka jestem nieszczęśliwa, jak mi źle, że życie jest parchate...
Ale napisze, że postanowiłam patrzeć całemu światu prosto w oczy, z odwagą, że kupiłam sobie czerwona kurteczke, nie będę się już chować. Jeśli się komuś nie podobam... to chyba jego problem....

I napiszę, że są na tym świecie ludki, które strasznie dużo dla mnie znaczą. dają mi uśmiech w najsmutniejszy dzień... wysłuchają, przytulą...choćby tylko wirtualnie...
Cieszę się, że jesteście.... że mam komu się wyżalić, z kim pośmiać i podroczyć.

Sekretne życie desperatki.
Wolę czosnek od tabasco:P

14:30 / 01.07.2004
link
komentarz (1)

O rany.. niezła godzina na przebudzenie z poobiedniej drzemki... czyli noc z głowy....

16:22 / 29.06.2004
link
komentarz (6)

Nie radzę sobie z własnym życiem.
Jeszcze nigdy nie byłam tak słaba psychicznie...

Na pocieszenie wszędzie słyszę, że mam się z czego cieszyć, że inni mają gorzej, że nie mają pracy, że sa chorzy, że przecież mój świat jest poukładany, że niczego mi nie brakuje...

Wszystko mam... wszystko oprócz powodu by codziennie wstawać rano z łóżka.
Boję się, że któregoś dnia okaże się, że nie potrafię już nawet marzyć...

Ten mój blog jest jakimś żałosnym zawodzeniem, może nawet żebraniem o pomoc...

Niech mnie ktoś przytuli chociaż....


13:49 / 29.06.2004
link
komentarz (0)


Czemu jestem taka żałosna...???

08:58 / 29.06.2004
link
komentarz (3)
Nie wiem co z sobą zrobić...

Potrzebuję pomocy...
Kogoś to wyciągnąłby do mnie dłoń....
Pomógł odbić się od dna....

Jestem jak sparaliżowana, bezsilna... wszechogarniający smutek... chciałabym po prostu przestać istnieć...

20:42 / 28.06.2004
link
komentarz (2)
Walka z wiatrakami. Epizod... n-ty.

Wprawdzie straciłam już nadzieję, ale nie mogę sie poddać. Tylko jak ja wytrzymam dwa tygodnie bez dopalacza podnoszącego mi poziom serotoniny.....

No nic, czas zbierać się do pracy.
Nie chce mi się...
I pogoda jakaś parszywa....

I jeszcze te myśli.... znowu ożyły pewne wspomnienia.
Już chyba wolałabym żeby wszyscy o mnie zapomnieli, nie dzwonili nagle, nie mówili że tęsknią.
A tak w ogóle co to za kurwa jakiś sezon na powroty :/

Gubię się...
Chce zapomnieć... Może wtedy odnajde samą siebie...
07:06 / 26.06.2004
link
komentarz (5)
Była kiedyś taka reklama, telefonii komórkowej chyba, z muzyczką Smolika i ciekawymi tekstami. Jeden szczególnie utkwił mi w pamięci. Mała dziewczynka z dwoma warkoczykami mówi leciutko sepleniącym głosikiem : "Szukaj w ludziach dobra"
Takie to proste...


Burza... zawsze mnie energetyzuje. Przeraża mnie to zjawisko ale też niesamowicie pociąga, przyprawia o dreszcze. Niesamowite...


I mimo, że jeszcze przed chwilką chciałam sie tu wyżalać, zmieniłam zdanie.
Miałam pisać, że życie jest parchate, że nic mi się w nim nie udaje, że jestem nieszczęśliwa, samotna....
Ale napiszę, że wszystkie dobre rzeczy są jeszcze przede mną...
A cierpliwość to cnota, prawda?

I jeszcze jedno. Niedawno napisałam, że przyjaciół mam jak na lekarstwo. Głupia dziwka ze mnie ;/
W moim życiu jest całe mnóstwo kochanych ludków. Tylko, że większość z nich jest daleko...
Brakuje mi ich strasznie. A najbardziej chyba dwóch zwariowancyh dziewczynek, które na szczęście mam tu, na necie. :) I właśnie że ja bardziej:P


Z newsów.
Złamałam dziś paznokieć. Oczywiście w pracy, przez te cholerne szuflady;/ Może to nie tragedia, ale zawsze zajmuje czymś myśli i nie pozwala skupiać się na głupotach:P
Skóra z brzucha i pleców prawie już zlazła, teraz obłazi z pupy. Ciekawe doświadczenie :> Wszystko mnie swędzi. Grrrrrrrr
Sister zdała prawko:) Jestem z niej dumna. Pan instruktor wyszkolił kolejnego pirata drogowego:) Ludzie!! Bójcie się!!!!

Esh.. chyba czas spać... chociaż wcale mi się nie chce...

P.S. Jeśli zauważyłeś w tym wpisie jakieś nutki optymizmu....wiedz, że cholernie dużo mnie kosztowało ich wykrzesanie....





09:23 / 25.06.2004
link
komentarz (0)

Tak strasznie chciałabym zniknąć...
Przestać czuć, myśleć...
Czy naprawdę jestem aż taka beznadziejna?
Może faktycznie powinnam czuć się gorsza od innych...

Może po prostu schować się w domu, przestać wychodzić do ludzi i poczekać aż zgniję....
Zajebiście dobry plan....
Tylko kurwa trzeba iśc do pracy i przygotować się na życzliwe komentarze od życzliwych nieznajomych, którzy życzliwie potrafią mówić zajebiście ciepłe słowa na mój widok.
Ale pieprzyć ich...

Tylko czemu nie potrafię tego zlewać...?
Jakaś taka głęboko zakorzeniona potrzeba akceptacji...
Przecież oni nie wiedzą jaka jestem.... i nigdy się tego nie dowiedzą bo nie dadzą mi szansy...

Świat, w którym liczy sie tylko to jak wyglądasz, ile masz kasy, w jakim środowisku się obracasz...

...niech ktoś zatrzyma wreszcie ten świat... ja wysiadam...
I tak...chce uciec do innego, lepszego ....





08:56 / 22.06.2004
link
komentarz (3)

Jakiś taki dziwny ten dzień...
Chyba chciałabym żeby się już skończył...

Nie cierpię czuć sie taka pusta... takie to wszystko jakieś...

I jeszcze to spięcie z Mamą.
Jak Jej wytłumaczyć, że mamy prawo do własnego życia, do popełniania własnych błędów, że nie może zabraniać nam szukania szczęścia, układania sobie wszystkiego po swojemu...?
Nie chciałam, żeby płakała...Ale szkoda mi siostry. Należy jej się coś od życia, choćby to miało trwać tylko chwilkę...
Próbowałam najpierw spokojnie, tłumaczyć, wyjaśniać, prosić żeby nie ingerowała. Później jak to ja oczywiście, uniosłam się i zraniłam... I rozmowa skończyła się na tym, że nie zależy nam na zdaniu starej , głupiej matki.... :| Jak wytłumaczyć, że kocham Ją nad życie? Ze zawsze będzie moją Mamunią...
Ale poza tym, że jesteśmy Jej córkami, jesteśmy też kobietami... mamy potrzeby, pragnienia... i że wiek naprawde nie jest taki ważny...
Bez sensu to wszystko... Ja się martwię a to nawet nie moja sprawa. Szkoda też, że z sister nigdy nie mogłam na takie tematy rozmawiać, że prawie się nie znamy, że nie potrafimy razem siąść i poobgadywać facetów, wyżalić się czy pośmiać. Śmieszne, ale więcej rozmawiamy na tematy zawodowe niż osobiste. Smutne to takie. I nawet nie wiem z czego wynika. Ale widać tak musi być...
I weż tu człowieku i się nie załam. Przyjaciół jak na lekarstwo, z rodziną nie ma kontaktu. Ile można siedzieć na necie...?
Bez sensu....
Bez sensu....

Co się stało z moim życiem....?

21:17 / 20.06.2004
link
komentarz (3)


Jednak truskawki są dobre na wszystko...
Ale tak samo jak we wszystkim innym należy zachować umiar a ja dziś ewidentnie przesadziłam:) Zaraz wybuchne :) Ale i tak mam radość na twarzy:P
Polecam:)

08:53 / 20.06.2004
link
komentarz (2)

No więc wróciłam.
Wprawdzie na sprzęcie przypominającym duży kalkulator ale najważniejsze, że działa:)
Nie było mnie w sumie tylko dwa dni ale w trakcie tego odstawienia od kompa uzmysłowiłam sobie kilka rzeczy.
Po pierwsze jestem uzależniona. Nie mogłam normalnie usiedzieć patrząc jak mój komputerek stoi sobie tylko, wybebeszony na dodatek, bez ducha ...Nawet mi sie przyśnił...
Po drugie... Specjalnie to chyba nikt za mną nie tęsknił...Ale tak to już jest z netem...to zawsze tylko net... Ciekawe czy gdybym zniknęła ... czy komuś by to zrobiło różnice...
Po trzecie.... przez praktycznie dwa dni oprócz obowiązków służbowych i wynikajacych z nich rozmów z ludzmi...w zasadzie nie miałam do kogo się odezwać... W domu wiecznie cisza, pogoda nie usposabia do spacerów, kompa nie było, nie pozostawało nic poza bezmyślnym gapieniem się w telewizor, rozmyślaniem i snem...Niestety, ze snem tak to już bywa, że jak są warunki to on nie nadchodzi...

Z nowości.
Mój brat dostał w końcu pracę. Zaczyna sie w niej aklimatyzować (czytaj, zaharowuje się na śmierć po 18 godzin na dobe). Sister w końcu dopięła swego, dostała się na specjalizację, mama wywalczylw w ZUSie wyższą emeryturke. Generalnie czas dobrych wiadomości.
Tylko czemu nie mogę znaleźć w sobie uśmiechu....?

Aha, ból spowodowany poparzeniem na grilu prawie przeszedl. Zastanawiam się czy przypadkeim kiedyś nie pójść i nie wyrównać tej opelenizny (spalenizny w zasadzie)..chociaz... po co...?

Chyba nachodzi mnie wieczorna melancholia...
Nie jest dobrze....
Zdecydowanie nie jest...

03:43 / 17.06.2004
link
komentarz (3)

Jeszcze dziś jestem:) Akcja wymiana płyty przełożona na jakiś czas.
No więc...co u mnie?
Ból istnienia zamienił się w ból czysto fizyczny. Nigdy więcej solarium!!!! Mam poparzony cały brzuch i uda, nie wspominając o pośladkach. Nadmienię tylko, że ramiona, twarz i ręce są dalej nieskazitelnie białe... czy powinnam iść i pokazać sie Pani, która zapewniała o bezpieczeńswie opalania?:>
Mam nadzieję, że rano poczuję się już odrobinkę lepiej, bo dziś jak się musiałam ubrać okazało się że dopiero szósta para bielizny daje się jakoś znieść...
O właśnie, do zapamiętania: Kupić sobie jakiś zwykły bawełniany staniczek bez koronek. (koronki cholernie drapią spalone ciało;;/)
Najśmieszniejsze jest to, że przez tą głupią styuację nawet nie mam siły myśleć. Jednak to prawda, że żeby zapomnieć o jednym bólu należy sobie zafundować inny....


hmmmmm.....

Smutno jakoś....
13:01 / 16.06.2004
link
komentarz (0)

umarłam... i znalazłam się w piekle....
całe ciało mnie piecze....
aaaaaaaaaaaaa

00:28 / 15.06.2004
link
komentarz (1)
Dzień pełen wrażeń.
W pracy jakoś przezyłam, mimo całkowicie bezsennej nocy. Nawet czasem zdarzyło mi się uśmiechnąć pomiędzy ziewami. Na dodatek na koniec dna wpadł kolega, którego całe wieki nie widziałam. Miło było chwilkę sie pośmiać.
Późńiej w planie było szybciutkie wracanie do domku ale jakoś tak...zboczyło mi się z trasy i zahaczyłam o sklep Triumpha... no i to był błąd... w końcu pokazały sie majteczki do mojego bordowego staniczka.... No i ... praie 80 zeta poszłooo... Ale za to jaka frajda:,0) Kit z tym, że nie ma komu się prezentować w tym cudzie i na pewno fajniej by wyglądało gdyby troszkę mniej mi się z niego wylewało ciałka.. ale fuck it:P
Po obiadku siostra mnie namowiła na grila... Znaczy.. solarium. Sister wybiera sie na wesele a jej kolor, wciąż ziemisto-szary,nie wiedząc czemu jakoś przestał Jej się podobać, więc postanowiła posmażyć się troszkę i namówić mnie do podobnego czynu.
Dziwne uczucie.. troszke klaustrofobii mozna się nabawić. I buczy cholernie. Poza tym na koniec seansu stresior... Nie mogłam tej cholernej trumny otworzyć!!!
Pominę już fakt, że jestem generalnie osobą o karnaćji córki mleczarza, rewelacyjnie odbijającą własną skóra promienie słoneczne.... No i mówię pani grzecznie ładnie, że ja tylko troszke, delikatnie i w ogóle..
Pani wybrała program, miało być super....
No i wlaśnie czuję jak mnie wszystko pali...;/ Oczywiście skóra w kolorze świniaczka pieczonego nad ogniskiem... ale luzik... Dobrze, że nie skończylam na oddziale ratunkowym z powodu oparzeń pierwszego stopnia...

I teraz jeszcze jedna wiadomośc.
Najprawdopodobniej nie będzie mnie kilka tygodni. Postaram się jakoś czasem tu zaglądać ale nie wiem jak to wyjdzie. Nie wiem też jak ja przeżyję bez kompa....
Kto będzie przyjmował moje smutki i żale.... Kto pocieszał...
Esh... może w końcu szansa na zaczęcie jakiegoś normalnego życia... w realu.. a nie sieci....
Chociaż... już kiedyś próbwałam... I tak nic z tego nie wyszło. To chyba choroba... ale co tam, jedna z wielu:,0)

No nic, będę tęsknić...
Za wszystkimi wspaniałymi, cieplutkimi ludkami... będzie mi Was strasznie brakować...I za możliwością wygadania się na "kartach" nloga....
Nie wspominając o mojej muzyczce na dysku...

See You in the future...

06:56 / 14.06.2004
link
komentarz (0)

Sen zawiódł....

00:45 / 14.06.2004
link
komentarz (1)
nie chcę płakać...
Panie...

uczyń bym była z kamienia....



chcę trochę czasu... bo czas leczy rany....

I chciałabym zobaczyć to .. co dzieje się w mych
snach...




Chcę chociaż śnić.....
Nie zawiedź mnie....
Proszę....
02:37 / 14.06.2004
link
komentarz (2)

Depresja endogenna...

Nawet sen nie przychodzi...

18:42 / 13.06.2004
link
komentarz (3)
Wdeptana w ziemię...
Nic nie warta....
Beznadziejna...
Gorsza od innych..

Właśnie taka jestem...
Dlaczego ...?
Bo wyglądam mniej standardowo niż inni, odbiegam od przyjętego kanonu piękna...
Więc nieważne co mam do zaoferowania.. jaka jestem naprawde... nic nie jest ważne..
Ewentualnie nadaję się na kumpla...ale jeśli na spacer to też tylko tak żeby koledzy nie widzieli...

ZAJEBIŚCIE MI Z TĄ ŚWIADOMOŚCIĄ!!!
Nawet nie wiecie jak bardzo zajebiście...

Pierdolić to wszystko......


Tylko czemu rycze.....???






06:11 / 13.06.2004
link
komentarz (3)
Kolejny zajebisty poranek..
Ojczym i jego "zły dziń"... Poleciało kilkanaście kurew bez powodu (znaczy powód był, oczywiście złośliwość rzeczy martwych, a to łyżka spadła, a to talerza nie mógł znależć, woda za ciepła w kranie...)
Mogłabym się kurwa w końcu przyzwyczaić do takiej pobudki..... :|

Umarł też kolejny mój kwiatek...
Był taki wątły i słaby.... i po prostu się złamał....(
Dziwne... dokładnie tydzień po Grubym, koło którego stał... Odszedł w nocy...
Czy kwiaty też mają swoje niebo? Jeśli tak, to mam nadzieję że wpuszczą do niego mojego Śmierdzioszka:)
Pss...tylko jedna dobra rada.... nie dotykajcie go bo wtedy okropnie śmierdzi :D

A tak w ogóle to w domu wszyscy zdrowi, naprawde. Jak dotąd żadnej choroby psychicznej nie stwierdzono w moim rodzie:P
Zawsze mogę być pierwsza, no nie? :)

Esh.. ide do pracy....
A może nie pójde...:>
Napisze mi ktoś usprawiedliwienie?:>
Że z powodów osobistych ( w końcu śmierć w rodzinie:P)...

Dopra... pójdem....
Paaaa
04:45 / 12.06.2004
link
komentarz (3)


....samotna...jakoś bardziej niż zwykle....

Czy potrzeba bliskości to grzech....?



Dobranoc....
12:16 / 11.06.2004
link
komentarz (5)

Skończył mi sie power....
Nie ma ktoś Duracela? Żebym nabrała speeda jak te małe króliczki z reklamy....
Chociaż w sumie...kurde, to święto i mój wolny dzień. A ja chcę się zarobić na śmierć?? Toż to nieludzkie....

Leniu!!!
Szukasz tylko wymówki!!!!

No tso... nie mam już siły...

Esh te życie wewnętrzne:) I głosy...
Czy wy też je słyszycie? :>
A może to już choroba psychiczna....?
Ale w końcu...z kimś trzeba rozmawiać, no nie?:)

Słonko wyszło.....
Może pokusić sie o spacerek....?

E tam..:P
Ileż można samemu łazić tymi samymi szlakami....


Pranie zrobię !
A co:)
09:04 / 11.06.2004
link
komentarz (3)

Nie ma to jak wolny dzień:)
Kuchnia błyszczy, obiadek pachnie, łazienka czyściutka, podłogi umyte, ciasto zaraz wędruje do pieca. Jeszcze tylko kurz na monitorze do wytarcia i zabieram się za sprzątanie w szafach. Wstyd się przyznać nawet co tam się dzieje...
No i jeszcze musze przesadzić jednego kwiatka...Chyba zaczął mi chorować i ziemia tak brzydko wygląda...

Jednak generalne porządki to rewelacyjny sposób na złe samopoczucie. Obudziłam się z wrażeniem, że w nocy przyjamniej walec po mnie jezdził, albo mnie ktoś pobił a nie pamiętam... A teraz rozsadza mnie energia:)
Pewnie zaraz mi przejdzie więc trzeba łapać każda chwilke:)

Kurcze...ale to porządkowanie szaf chętnie bym komuś oddała....A może zostawić to na inny raz...? W sumie..sporo już dziś zrobiłam... Hmmm..... hmmmm..... hmmmmm....



Jak się czymś zajmę to prawie czasem udaje mi się nie myśleć... Głośna muzyka, szał pracy....

Nie filozuj, do roboty leniu:)

Będę dzielna:) Idem:)
22:42 / 09.06.2004
link
komentarz (4)
Chyba dziś jednak Morfeusz o mnie zapomniał...
Nie dziwię się w sumie... nie on jeden....

Setki myśli, wspomnień pomieszanych z marzeniami...



Refleksja na dziś...
Czy człowiek może umrzeć z tęsknoty...?
Czy można kochać tak mocno, żeby odejść razem z ukochana osobą...?
Śmierć zabiera jedno, w ciagu zaledwie paru dni odchodzi drugie...umiera spokojnie we śnie...
Przypadek...?

Czasem patrzę na dojrzałe wiekiem pary, przechadzające się, trzymajace za ręce, uśmiechnięte...
Mimo upływu czasu trwają przy sobie, wspierają, patrzą w oczy jak nastolatkowie...
Być z kimś kilkadziesiąt lat i któregoś dnia zobaczyć, że miejsce obok w łóżku jest puste....

Boję się starości.... starości samotnej najbardziej....
Niedołężnej, zapomnianej przez Boga i ludzi.....

Ale..czy samotny wiek dojrzały różni się tak bardzo od samotności w wieku lat dwudziestu kilku?

Ciekawe czy będę siedziała po nocach przed kompem:)
Starzy ludzie jeszcze mniej śpią... więc .. kto wie?
Monitor chociaz 19 calowy... klawiatura z odrobinke wiekszymi klawiszkami i dawaj....
A może wtedy będzie już możliwość przekazywania dotyku.... i nie będę musiała tak sama siedzieć, tylko ktoś mnie w końcu naprawdę przytuli....

Samotność w sieci.... żałosne...

Co ja w ogóle wypisuje.... znakiem tego czas do łóżeczka.... policzyć troszke baranków

Jeden baran...
Dwa barany...
Trzy barany....
...
...
...
...
sama jestem jak baran

Dobrej nocy.... jutro nowy dzień, na który trzeba zebrać troszke sił...


*******************************************************


"...I want somebody to share...Share the rest of my life..."




14:24 / 09.06.2004
link
komentarz (1)
Za dużo tego wszystkiego...za dużo....
Kryzys.... emocjonalny, egzystencjonalny, zawodowy...
Przecież nie mogę tak żyć.... bez nadziei...
Tak wiele chciałam...zrobć w życiu coś dobrego...
Nie potrafie nawet zorganizować sobie dnia, żeby nie siedzieć tylko i nie myśleć...
Użalam się nad sobą...
Siedze po kilka godzin dziennie gapiąc się w monitor.. totalnie bezproduktywnie... ale nie potrafię się zmusić do żadnej aktywności...
I ten ból głowy...
Na szczęście jest jeszcze sen... chociaż on mnie nie zawodzi.. jeszcze....


Mało... mało mi było na dziś....
Mało mdłości... bólu...

Dlaczego miesza mi w głowie....?????
Czego chce ?? Po takim czasie...? Dlaczego mówi o NIEJ.....



Pieprzyć to wszystko... sa w domku jeszcze jakieś truskawki....


Szkoda tylko że nie przytulają...byłyby idealnym pocieszycielem...


15:47 / 08.06.2004
link
komentarz (4)
....jakoś tak szaro za oknem, że żyć się nawet nie chce....

Ciężka noc... krótka i pełna mar... przebudzeń w strachu....lęk, nieokreślony zupełnie....

Ale nic to. Warstwa pudru zakryje worki pod oczami, jak dobrze pójdzie może uda mi się też schować nim tęsknotę....

Zakładam wypracowany tak dobrze uśmiech i...trzeba przeżyć kolejny dzień.....
Ale... czy na pewno ... trzeba...?
09:31 / 08.06.2004
link
komentarz (2)
Miałam napisać, że mi źle...
Że się odezwał....


Ale już mi nie jest źle:)
Mam banana na twarzy :D
Bo ktoś, cieszy sie,że jestem...

Lubie Go:)



05:03 / 08.06.2004
link
komentarz (0)

No i prawie poniedziałek się kończy...


A telefon milczy jak zaklęty....


*******************************************************

Śmieszne ale to był naprawde dobry dzień, znaczy taki w skali od -10 do 10 oscylował gdzieś koło zera...więc generalnie very good, jak na mnie ostatnio oczywiście:)
No i truskawki... Ktoś, kto je wymyślił zasługuje na ogromnego buziaka :)
*******************************************************

Refleksja na dziś....
Dlaczego często jak nam źle, jak mamy żal do całego świata wyżywamy sie na innych...? Dlaczego tak łatwo przechodzą nam przez usta słowa które ranią...?

Znowu kilka spowiedzi ....
Historie życia, cierpień, chorób i straconych nadziei...rozgorycznie, pretensje ..... w końcu złość i agresja....
Jak sie w tym wszystkim odnaleźć.....
Nic nie mogę zmienić, w żaden sposób pomóc... a jestem obwiniana o tak wiele...

*******************************************************

Radość....
Niedługo pojawi się na świecie nowy ludek...
Maleństwo, o które rodzice walczą juz od bardzo dawna.
Wszyscy na Ciebie czekamy skarbie:)

02:37 / 08.06.2004
link
komentarz (8)

Micha truskawek lekiem na całe zło:)

12:26 / 07.06.2004
link
komentarz (7)
Drogi pamiętniczku

Wbrew czarnym wizjom z nocy:
- spałam całkiem dobrze
- nie wysypało mnie po czekoladzie
- zgaga cudownie minęła
Wiec generalnie - bardzo piątka

A dziś... staram się nie myśleć, czas sam pokaże jak to wszystko będzie się rozwijać lub nie...

Założyłam dziś śliczną bieliznę, przyklejam uśmiech do twarzy i ide pomagać ludziom:)

I niech się stanie coś żeby ten uśmiech był prawdziwy.....


Tylko dlaczego nawet słonka dziś nie ma...
I mój kwiatek płacze... już tak dawno łezki nie spływały z jego listków....





Będę dzielna, prawda? Powiedz, że tak....Ze dam radę.... Bo w końcu kto da jak nie ja?!!???

07:04 / 07.06.2004
link
komentarz (3)

Cierpienie uszlachetnia....

buahhahahhahahhahhahahahahahah

co za palant to wymyślił????


*****************************************************

Zapomniałabym... dobranoc wszystkim:)
Słodziutkich , cieplutkich, milusich snów wszystkim smutaskom:)
16:07 / 06.06.2004
link
komentarz (7)
Czy fiołki to dobrze..?

Tam gdzie pracuję często przychodzi pewna kobieta. Zawsze wywiera na mnie duże wrażenie...
Jej mąż zmarł kilka lat temu, załamała sie psychicznie... Jej czas wypełniaja wspomnienia i troska o syna...
Po prostu wchodzi i zaczyna mówić...
"... Kiciunia, Piotruś chce na obiad schab a ja mam duzo fasolowej z wczoraj. Kiciunia, masz jakieś gazetki dla mnie? A jak brzuch boli to tylko suchy chleb i krople żołądkowe, prawda? Kiciunia, bo jak z mężem byłam w Krakowie to widziałam ..." - miesza wątki, ma taki słowotok, że nie sposób jej przerwać...
A czasem po prostu wpada nagle i z progu krzyczy: "Kiciunia, a kalafiorowa to dobrze?
Czasem przychodzi kilka razy dziennie, czasem się śmieje i mówi, że ona nas kiedyś zagada na śmierć. A czasem jest osowiała, taka nostalgiczna... i prawie sie nie odzywa... Wiemy wtedy ze Kiciunia, bo tak ją nazwałyśmy ma "żły dzień"...

Kilka dni temu zamyślona podeszła do mnie i zapytała: "kiciunia, a fiołki to dobrze?" Zaskoczona szybko odparłam,że tak, że to dobrze...
Wyszła...

Fiołki to dobrze...

**********************************************

Dziś dzień na kwiaty jeśli sie nie zorientowaliście :)

W moim pokoiku stoi nowy KTOŚ.
Jeszcze nie dostał imienia, ale zaczyna kruchutkie lecz dumne życie w doniczce po tacie.
Trzymajcie kciuki:)
10:37 / 06.06.2004
link
komentarz (7)

05:23 / 06.06.2004
link
komentarz (5)
Morfeusz nie zawiódł... Objął i tulił całą noc, pozwolił odpocząć, zapomnieć, chociaż na chwilę... Nie kazał mi nawet śnić...Jestem mu za to wdzięczna...

Ale tej nocy coś umarło...

Zawsze wydawał się silny, pełen życia.... Strzelisty, dumnie wyprostowany, patrzący w słońce. Ale noc odebrała mu życie...A może krył swoje słabości przed innymi? Nikt, nawet ja nie zauważyłam, że potrzebuje pomocy... Mimo, że był ze mna od tak dawna, sama dałam mu życie, patrzyłam jak rośnie, dojrzewa.... Może czuł mój ból... Może żył wspomnieniami tak jak ja i nie potrafił znieść rozłąki... Może tęsknił tak samo jak ja...
"..nikt się tej śmierci nie spodziewał..."

Może chciał mi pokazać jak kruche jest wszystko to, co nas otacza.... Jak szybko i beż ostrzeżenia czasem odchodzi...pozostają niedokończone sprawy... niewypowiedziane myśli i słowa... uczucia, o których może nigdy sie nikt nie dowie....
Uczmy się mowić "kocham"...

*******************************************************

Obiecałam sobie dziś w nocy, że do każdego wpisu dołożę chociaż cień optymizmu, żeby nie było,że potrafię się tylko nad sobą rozczulać i płakać:)
Czy widzieliście juz jak ślicznie świeci słonko? Trzeba pomyśleć o jakimś spacerku, prawda? Wiec szybciutko pod prysznic, ubrać się, przygotuje w końcu ten transparent i ide na miasto :)
PS. Na transparencie umieszcze hasło "Szukam przyjaciela, może to TY?" Ciekawe czy pomoże...:)
Miłego dnia :)


00:29 / 06.06.2004
link
komentarz (6)



"...Czym może zachwycać blask
gdy nie znasz ciemnosci barw
Jak szczęście rozpoznać ma
kto nie zna chwil rozpaczy
Potrzebny jest każdy lęk
potrzebny bez celu bieg
jak noc, która po to jest
by słońce mogło wschodzic...

To nic, że oczy pełne łez
i tak nadejdzie nowy dzień..."


Czas udać sie w objecia Morfeusza....
Mam nadzieje, że chociaż on mnie dziś mocno przytuli...

Kolorowych i cieplutkich snów...
I uśmiechu na twarzy o poranku, wszystkim Wam i sobie życzę...
Dobranoc
23:16 / 05.06.2004
link
komentarz (1)
Wszyscy dziś tacy smutni...

Kiedyś z Żabcią stwierdzłyśmy,że powiedzieć że życie jest parszywe to mało.. ŻYCIE JEST PARCHATE..

Ale ma ono w sobie tyle piekna z drugiej strony...
Nawet to,że swoim bólem można podzielić sie z innymi...

Wczoraj miałam okropny dzień, od samego początku, do okropnego, pełnego łez płynących po policzkach końca w środku nocy...
Dziś...może pozostawię bez komentarza mój stan ducha...

Ale...każdą żywą cząstką mojego ciała wybieram ..ŻYCIE...
22:38 / 05.06.2004
link
komentarz (4)
Mam ochote na spacer... Ogromną ochote...
Pomilczeć z kimś bliskim... popatrzeć w gwiazdy...oddychać chlodnym już powietrzem... uśmiechnąć się czasem... szturchnąc w ramię..

This time last year...

wystarczyłaby chwila, szybki telefon i z paczką znajomych podbijalibyśmy świat... Nawet gdyby tym światem miał być tylko kawałek parku...

śmiech... czasem taki zupełnie bez powodu... szczery, głośny śmiech...
"..śmiechu mi trzeba przede wszystkim..."

Czy można życ samymi wspomnieniami...?

W zeszłym roku o tej porze starałam się żyć nadzieją, że moje życie nie będzie wyglądać właśnie tak jak wygląda w tej chwili...


"...ale Ty nigdy nie poddasz sie..."
Prawda, że dam sobie rade....?
21:54 / 05.06.2004
link
komentarz (0)
I powoli kończy się dzień...

Kolejny spędzony w wiekszej części przed kompem...
I to wcale nie z powodu wykonywania na nim jakiejś pracy...

"..duch ciało opuścił...
nie ma mnie tu..."

Gdyby razem z duchem potrafilo zniknąć ciało....
21:21 / 05.06.2004
link
komentarz (2)
Net w moim życiu...
Najpierw narzędzie pracy, później źródło rozrywki, sposób na komunikowanie sie.

Nagle w moim życiu coś się zmieniło...W sumie nie bylo to nic nagłego, po prostu niektóre rzeczy musza sie skończyć, zwłaszcza te które dają radość...
Odebrano mi wszystko co kochałam, przyjaciół, znajomych, miejsca w których spędziłam najszczęśliwsze 5 lat mojego życia...Odebrano...za moim przyzwoleniem...

I net stał sie ucieczką...
Próbą odnalezienia się...
Teraz tu płaczę, tu się śmieję...
W zasadzie nic poza nim nie mam....

Dziekuję wszystkim, którzy zauważyli że jestem....

Na życzenie.. zamieszczam tu uśmiech:,0) cieplutki jak słonko:,0)

20:51 / 05.06.2004
link
komentarz (2)
No i stało się... mam swojego bloga...

Nie wiem czy ktoś mnie będzie czytał, jeśli tak z góry uprzedzę, że najprawdopodoniej będzie to pewien rodzaj terapii, radzenia sobie z własnymi problemami poprzez przelewanie ich na strony www...Śmieszne, kiedyś ludzie pisali pamiętniki, które zawsze bezpiecznie nocowały pod poduszką autora...

Chciałabym napisać coś optymistycznego...
...że cieszy mnie świecące jeszcze nieśmiało słonko szykujące sie na nocny odpoczynek [oczywiście w mojej strefie czasowej ;,0)]
...że kwiaty które właśnie mama przywiozła z dziełeczki pachną tak cudnie, że na mojej twarzy gości uśmiech...
...że wiem, że jutro będzie dobry dzień...

ale napisze tylko że jestem strasznie samotna...

Uświadamiam to sobie każdego ranka, każdego wieczora.... i nie mam już pomysłów jak to zmienić...

.." wiem, że dzisiaj nie kończy sie świat
że ból kiedyś minie..
zagoi rany czas...
wiem że jeszcze
przede mna jest wciaż
to co najpiękniejsze..." chce wierzyć w to....

To malutka parafraza słów pewniej piosenki...
Dla wszystkich smutków podobnych do mnie:,0)