11:57 / 11.05.2006 link komentarz (5) | Mała dziewczynka, ledwo widoczna, ciemne, krecone wloski, blada twarz, zjawa. Wykrzywiała w grymasie twarz, wyciągałą do mnie rączki. Podeszłam do niej i ją przytuliłam, potem obie poszłyśmy w stronę swiatła. "Ukołyszę ją do snu, potem wrócę"- pomyślałam.
Najpierw śmiałam sie z tego wszytkiego z rodziną. Ciągle cieknąca woda z szafek na ubrania, sypiący sie proch, uczucie chłodu, przesuwające sie meble, uciekające przedmioty, szczegolnie czekoladki i zabawki. Wiatr- mowiliśmy- przypadek. Ale w końcu zrozumiałam, i Oni też zmuszeni byli w to uwierzyć.Kolejny mieszkaniec pokoju, zbłąkana dusza. Należało coś z tym uczynić, i kiedy w końcu nadeszła odpowiednia chwila, kiedy Mała ukazała mi sie wreszcie w pełnej krasie, przytuliłąm ją, złapałam za drobne, lodowate rączki i poszłysmy uciszyć jej szloch i złagodzić ból. Zniknęłysmy w aurze światła i mgły, w oddali słychać było tylko kołysankę, którą jej śpiewałam. Ciekawe jaka była jej historia..
Ale tego juz nie wiem. Sen sie skończył, powrócilam do rzeczywistości. |