12:45 / 26.06.2006 link komentarz (1) | Tak samo jak nienawidzę śniadań i nienawidzę początków. Powiedziałem Ci trochę o sobie, a raczej o swoim mieszkaniu, pokoju, z kawałkiem kuchni. Zapomniałem za to o łazience.
Golę się starym nożykiem Mach 3, bo na nowe mnie nie stać. Może, dlatego też golę się raz na 4 dni…?Raczej chyba z lenistwa, wmawiając sobie przy tym, że chodzenie ogolonym jest passe. Na małej półce, to co niezbędne – perfumy, dezodorant w kulce, krem do rąk, pasta do zębów, balsam do ciała, którego praktycznie nie używam. Nie mam za to grzebienia albo szczotki, bo i po co? Elektronika zakrada mi się nawet do łazienki pod postacią elektrycznej szczoteczki do zębów, a wszystko w imię walki z niewidzialnym wrogiem.
Na szczęście w łazience nie mam szlafroka albo jakiejś szlafmycy z bamboszami i różowym dywanikiem. Wszystko ograniczone jest do zupełnego minimum – zwykły szampon, żel pod prysznic, dwa ręczniki – jeden do ciała, jeden do twarzy.
W posiadaniu rzeczy może i jestem minimalistą, za to w posiadaniu uczuć, które są bezpańskie jestem bogaczem.
Wszystko zwykłe, najprostsze, bez niepotrzebnych gąbeczek, myjek, odzywek do włosów, pumeksu, rękawic masujących, szczotek do pleców, peelingu, żeli wyszczuplających, kremów na dzień i na noc, pod oczy i do twarzy, ujędrniających i wygładzających. Żadnych nici dentystycznych, odświeżaczy powietrza, lustereczek, płatków kosmetycznych – nic z tych rzeczy.
Patrząc na moje życie z punktu widzenia mieszkania, to jest ono bardzo proste – kilka sprzętów, niewiele dodatków, które przecież tworzą dom, a nie tylko mieszkanie. Tak szczerze to mam wiele domów. Mam dom rodzinny, dom, w którym teraz jestem, kilka miejsc porozrzucanych po Polsce i kilka za oceanem. Ale tak miedzy Bogiem a prawdą, to mam tylko dwa domy – dom rodzinny, do którego wraca się, co jakiś czas oraz ten, za którym tęsknię, który gdzieś tam marzy mi się z Tobą. Czasami jest mi tak bliski, tak nierzeczywiście realny, że wiem, co gdzie stoi, jaki panuje w nim zapach, jak wyglądają i jakiego koloru są poszczególne ściany, jak wygląda ogród…
To głupie i dziwne tęsknić za czymś, co jest tylko w twojej głowie, za czymś, o czym tylko ty wiesz, ale chyba dzięki temu, wiem gdzie jest moje miejsce na świecie – przy Tobie, z Tobą moja ukochana T. na szczęście jesteś realna, tak jak moje łzy dla Ciebie.
Mój wyimaginowany dom nie ma ani okien ani drzwi. Są w nim ściany ze szkła, przez które leniwie sączy się światło nocy i dnia, przez które mogę obserwować mijający mnie świat. Płaczące niebo omywa ściany mojego domu tak widocznego, a jednak bez możliwości wstępu. Panuje w nim chłód, ale nie jest zimno – wystarczy sweter i kubek kawy.
Żyję w domu bez okien, bez ścian i bez mebli – są tylko granice wytyczone przez niewidzialną siłę – obserwuje ludzi idących za szybą i zastanawiam się czy oni tez nie żyją w swoich szklanych domach… każdy ma numer, każdy wie, każdy widzi i nikt nie przychodzi na herbatę… nawet mam czajnik i wodę.. To nic, że nie ma stołu, że nie ma krzeseł ani kanapy – dla siebie będziemy oparciem, wsparci plecami o siebie nawzajem, siedzący na drewnianej podłodze, w grubym swetrze bliskości, z podkurczonymi nogami, z głowa przechylona na bok.. W milczeniu posiedzimy tak zatapiając się w nasze myśli, które przecież są nasze. W swoim domu bez ścian i okien moknę, codziennie, od płaczu…
Just as much I hate breakfast I hate beginnings. I told you a bit about myself, or rather I should say about my apartment, my room, with a small kitchen. I forgot about the bathroom though.
I shave with an old razor blade Mach 3 as I just can’t afford the new ones. Maybe that’s why I do shave every four days..? I would say it’s rather because I am too lazy but I keep telling myself that it is because being shaved is not cool these days. On the small shelve I keep just what’s needed – perfumes, deodorant, hand lotion, tooth paste, body lotion, which I almost never use. I don’t have a comb or a hair brush, why for? Technology is sneaking even into my bathroom under the visualization of electronic toothbrush and all of this is in the name of fighting against the unseen enemy.
Hopefully I don’t have a dressing-gown, with pink sleepers and a pink lining in the bathroom. Everything is kept to the very minimum – regular shampoo, shower gel, two towels – one for the body, on for the face.
In having things I am a very simple person but in having feelings that are no ones I am a rich one.
Everything is simple, most common, without any body scrubs, hair conditioners, feet scrapers, massaging gloves, back scrubbing things, and peelings, gels that will make your body look slimer, day and night creams, face creams, eye creams, and soothing creams. None of dental floss, air fresheners, tiny mirrors, or cosmetic pads – none of the above. None.
If you take a look at my life from the apartment point of view you will come to the conclusion that it’s very simple – a bit of furniture, not many add-ons that make your apartment not only and apartment but a home actually. To be honest I have many homes. I have my family home, a home where I am now, and a few of them around Poland,some even across the ocean. But to tell the God honest truth, I have only two homes that counts – a home where I was raised, where you come back from time to time, and the one that I miss a lot, the one that you and I have, which when I think of it brings you into my mind. Sometimes it’s so close to me that in this unreality I know how it looks like, how it smells what color the walls are covered with, how the garden looks like…
It maybe silly and odd to miss something that it’s only in your head, to miss something that only you know about, but thanks to that I know where my place on earth is – with you by my side, my dearest T. hopefully you are as real as my tears for you are.
My imagined house has no doors or windows. The walls are made of glass through which the sunlight is slipping gently, through which I can look at the by-passing world. The crying sky is washing the walls of my house which is so visible, but yet without the possibility to enter. It’s chilly inside but it’s not cold – a cup of coffee and a sweater will do.
I live in a house without windows, walls and furniture – there are only boundaries lined by unseen force – I am taking a closer look at the people passing and I am thinking – do they also live in their glass houses too? Everyone and each of them have a number, everybody knows but nobody stops by for a cup of tea… I even have a kettle and water… It’s okay that I don’t have the table, nor the chairs or a sofa – we will be a support for each other. Gently sitting with our backs towards one another, supporting our bodies with the touch of warmth of our bodies, sitting on the wooden floor, dressed in the heavy sweater of closeness, with our arms wrapped around our legs and heads turned to the side. In this silence we will just sit, drowning into our thoughts which are only ours. In this house of glass without windows, doors and walls, I am getting wet, every day, I am getting wet from my tears…
|