chyna // odwiedzony 57855 razy // [królestwo2 nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (184 sztuk)
00:13 / 19.08.2000
link
komentarz (1)
-+=CDNastepuYea=+-
Nikt nie zadzwonil.
Czemu to wlasnie dzis mnie to dobija?
Byly takie okresy, ze mialam serdecznie dosc. Nie mialam juz gdzie reki wcisnac, a tu telefon. I wyrzuty, ze sie nie spotykam.
Hah, skad niby Marta ma wiedziec, ze wrocilam, skoro do Niej nie zadzwonilam? Zdajecie sobie sprawe? Jak zwykle WSZYSTKO MOJA WINA. Bo nie zadzwonilam i nie poinformowalam o swoim powrocie.
Nie zadzwonie do Niej. Moze tak z raz ktos do mnie..
Oj Anka nie rob se nadziei, jest wpol do 22, kto ma do ciebie zadzwonic? Jaskolka Jadzia?
Od jakiegos czasu gram non stop "One" U2. Zgubilam gdzies moja miekka kostke, ulubiona, i gram bardzo twarda, a ze struny dosc nowe, dobre, akustyk, to niesie po ulicy. Wiem juz, jak wyploszyc ludzi.
Oj nie zdarza mi sie slyszec milych slow. Przynajmniej nie, jesli o granie chodzi. Rzadko. Ale za te rzadkie - dziekuje. Tym, ktorzy i tak pewnie tego w zyciu nie przeczytaja.
No i czym ja sie martwie? Nie spotkam sie z nimi jutro, to sie spotkam kiedy indziej. Tylko blagam - NIE W WARSZAWIE. Serdecznie nie cierpie tego miasta. Nie lubie tloku, wysokich budynkow i wrazenia, ze zaraz wszystko pierdyknie mi na leb a ktos jeszcze zadepcze na dokladke, a tam wlasnie tak sie czuje. Eskimosi oszaleliby w miescie, poniewaz otoczeni sa spokojem i biela, a miastowy oszalalby wsrod eskimosow. Jakas sprawiedliwosc jest. Nie pierwsza.
Kiedy ja w koncu dostopie szczescia? Pelnego, luznego, rozwalajacego pluca - szczescia? Kiedy zachlysne sie nim? Tak jak ci, ktorych sobie wyobrazam?
Musze wyjsc. Musze isc do znajomych. Tam, gdzie moje miejsce. Nie wiem jeszcze gdzie konkretnie mnie poniesie, ale mam dwa typy i do jednego z nich sie skieruje. W koncu gdy czlowiek gdzies chodzi kilka lat, to wie, gdzie chodza jego znajomi.
Sa ludzie, ktorzy takich ludzi nazywaja "przyjaciolmi".
Ja nie.
Niewykluczone, ze ktos zadzwoni. Ale niewykluczone tez, ze to sie nie stanie.
Trzeba sie wziac do kupy. Jutro sobota. Mozna sie tez napic. Nie wchodze nawet na IRCa,
[wlasnie zabilam komara w locie. Nie ja w locie. Komar. Niedobrze. Nie zabija sie zwierzat (powaznie mowie,0), ale mi sie zdarza]
,bo mam wrazenie, ze popsuje innym krew. Zreszta co bym miala im powiedziec.. Rozplakac sie?
"Zycie to gar gowna" panie Vonnegut, czy jakos tak?
A wlasnie. Na dola najlepszy jest ten czlowiek. Oprocz Monty Pythona. Pozwole sobie.. A potem zmiatam.

"Mysliwi ustalili, ze ktokolwiek powie zle slowo na temat kuchni mojego ojca, sam zostanie kucharzem. Ojciec gotowal coraz gorzej i gorzej, a reszta cholernie dobrze bawila sie w lesie. Koledzy chwalili kolacje, chocby najokropniejsze, mlaskajac z ukontentowania i poklepujac mojego ojca po plecach.
Ktoregos ranka, gdy reszta ruszyla do lasu, ojciec znalazl swieza losia kupe. Usmazyl ja na oleju silnikowym, a wieczorem podal jako kotleciki.
Gosc, ktory pierwszy wzial kotlecik, wyplul go z obrzydzeniem. To bym odruch! Wybelkotal:
-Jezu Chryste, to smakuje jak losia kupa smazona na oleju silnikowym!
I szybko dodal:
-Ale dobra kupa, dobra."

"Podobny wypadek zdazyl sie, gdy jako dziecko bylem na koncercie Orkiestry Symfonicznej Miasta Indianapolis, ale nie chodzilo ani o mnie, ani o niczyj smiech. Orkiestra grala taki fragment, w ktorym muzyka narasta, staje sie glosniejsza i glosniejsza, by potem nagle urwac sie jak nozem ucial.
W tym samym rzedzie, jakies dziesiec krzesel od mojego miejsca, siedziala pewna kobieta. Rozmawiala z kolezanka przekrzykujac orkiestre grajaca crescendo. Mowila coraz glosniej i glosniej. Muzyka sie urwala. Kobieta wrzasnela: JA SMAZE W MASLE!".

"Z kronikarskiego obowiazku dodajmy, ze doktor Fleon Sunoco z NIH, czlowiek zamozny, zatrudnia cmentarnych zlodziei, by dostarczali mu mozgi zmarlych czlonkow >>Mensy<<, ogolnokrajowego zwiazku osob o wysokim ilorazie inteligencji zwanym wspolczynnikiem IQ, a okreslanym za pomoca standaryzowanych testow badajacych werbalne i pozawerbalne zdolnosci, zestawiane nastepnie z wynikami Jana i Janiny Taniewino, czyli >>lumpenproletariatu<<. (...,0) By uniknac podejrzen, hieny dostarczaly swieze mozgi pojedyczno, zapakowane w plastikowe wiadra ukradzione z pobliskiej placowki Kentucky Fried Chicken. Rzecz jasna, przelozeni doktora nie maja pojecia, czym naukowiec zajmuje sie po nocach.
Zauwazyli jednak, ze doktor najwyrazniej lubi kurczaki smazone w oleju, bo zamawia je wiadrami i nikogo nie czestuje. Co wiecej, mimo to zachowuje smukla sylwetke. (...,0)
Ktorejs nocy w uchu srodkowym czlonka >>Mensy<<, ktory jako licealista wygrywal jedna olimpiade ortograficzna za druga, doktor znalajduje tajemniczy guzek koloru gluta z nosa, nie wiekszy niz ziarno soczewicy. Eureka!
Ponownie bada ucho srodkowe pewnej kretynki, ktora zginela, poniewaz jezdzila na wrotkach, chwytajac sie pojazdow uczestniczacych w ruchu. W jej uchu wewnetrznym nie ma guzka w kolorze gluta. Eureka!".

I tym optymistycznym, albo i nie - dobranoc.
PS: Aha, za wszelkie niecenzuralne slowa padajace z mych ust, a wlasciwie spod palcow - przepraszam.
Czytanie Vonneguta pomaga. Tak ze dwa razy sie usmiechnelam. Bywa i tak, ze smieje sie w nieboglosy.
PS2: Aha, fajnie, mam wirusa na stacjonarnym. Doprawdy cool. Ciekawe, skad.
PS3: Co to mi sie tu za skina pokazuje? Skad u mnie oldskool? Wyslalam swoje.. Ale cos ich nie widac. To mialo byc 80 na 500 czy cos? No to nie bylo, ale co za problem...
Slucham Beatlesow, pije piwo i zaraz wychodze. Wlasnie.
Let me take u down cos im goin' to strawberry fields.. Strawberry fields 4ever.
Bye.