14:29 / 29.08.2000 link komentarz (1) | Trudno sie nie zgodzic z blogiem kolegi, jakoby zycie nie bylo sux w porownaniu z glodujacymi dziecmi, ludzmi wywalanimy na pysk z armii itd. Owszem. Ale ja nic na to nie poradze, ze nie potrafie tym sie dostatecznie pocieszyc i ze to ja jestem ja a nie ktos inny mna. Moje zycie ostatnimi dniami dostarcza mi powodow wylacznie niemal do placzu, wspolczujac dzieciom z Etiopii nie umiem zaprzestac myslec o sobie. Jakos tak sie wszystko bierze i.. Po prostu czekam. Jedyna osoba, z jaka moge porozmawiac jeszcze wyjezdza w piatek na 2 tygodnie. Wole, zeby sie mi powiedzialo, ze ma sie mnie gdzies niz traktowac mnie jak powietrze. No najwyzej znow sobie poplacze, ale zanim to nastapi opisze sen, jedyne co ostatnimi czasy przynosi mi mila rozrywke i zapomnienie chwilowe do mojego zycia.
Potrzeba mi Jej, a Ona sie nie odzywa. Ok. Czas na sen. (Dacie wiare, ze czasami kilka slow byloby w stanie czlowieka uskrzydlic? Gest? O Boze, o telefonie nawet nie mysle..,0).
-+=SEN=+-
1. Noel Gallagher gral na wroclawskim rynku, ale nie byl to koncert, stal kolo jakiejs lawki i brzdakal sobie na gitarze. Byl w najzwyklejszej koszulce i w ogole niczym sie nie wyroznial. Mial jasniejsze wlosy, niz ma normalnie, ale wiedzialam, ze to on. Ja tez mialam gitare w rece, jakas bardzo fajna gitare, on gral jedna ze swoich piosenek a ja usilowalam dograc do tego cos na pojedynczyc strunach, ale czulam sie nieswojo, ze nie potrafie itd. Lawki byly porozstawiane nieco jak dla koncertu, ale bylo ich zbyt malo. Siedzialo kilka osob, Noel stal o kilka miejsc ode mnie. Zastanawialam sie, co bedzie sie dzialo, byla jakby cisza przez burza, taki spokoj.. I rzeczywiscie za jakis czas ktos z jakiegos balkonu go zauwazyl i zaczal sie wydzierac, to byl jakis dj i mial studio u siebie, puscili podklad pod muzyke, Noel byl nadzwyczajnie spokojny, przyzyczajony do szumu wokol niego, nie usmiechal sie ani nic. Grali cos z nowego albumu ale nie potrafie skojarzyc ze snu, co to bylo. A potem wszystko, co bylo z nim zwiazane dzialo sie w takim tempie i tak chaotycznie, ze nie potrafie tego poustawiac, bede pisac w kolejnosci, w jakiej przychodzi mi do glowy.
Noel byl starcem. Siedzial na lawce i wygladal jak ci, ktorych mozna spotkac na dworcach. Mial dlugie wlosy, siwiejace, brode, takaz sama, ubrany byl jakby od lat nie zmienial ubrania, wszystk o sie rozlatywalo, ale jednoczesnie, w dziwny sposob byl schludny. Siedzial zgarbiony, na brzegu lawki, a do lawki podchodzily kolejno osoby i pytaly go chyba o swoja przyszlosc, on w ogole sie nie usmiechal, sprawial wrazenie czlowieka - wyroczni, wiedzial wszystko, mowil im, a ja siedzialam, przygladalam sie i powiedzialam w ktoryms momencie "kurcze, co to, konfesjonal w Kosciele, czy jak ;,0)" i chyba Noel sie usmiechnal i znow byl mlodszy.
Podeszlam do niego, bo stwierdzialam, ze nie moge przepuscic takiej okazji, by wziac autograf, balam sie, ze powie, ze jest zajety czy cos, ale odwazylam sie i okazal sie byc mily, napisal mi cos olowkiem w bloku technicznym na uprzednio narysowanym przez kogos rysunku, podsunelam mu dlugopis (wolalam miec dlugopisem,0), ale on powiedzial, ze woli olowek, potem nagle wzial ten blok jeszcze raz i widzialam, ze mysli, co by tu wpisac jeszcze, ale chyba nie mial koncepcji, bo miejsce pod jego wpisem bylo wciaz puste.
-+=CDN=+- |