18:53 / 05.11.2006 link komentarz (6) | Późny wieczór. Siąpi kapuśniaczek. Pusta ulica i Lee posępnie wyglądający w świetle sodowej lampy, a w dali grupka sobą zajętych wyrosków w spodniach z krokiem po kolana, z szelkami do kostek. Okupują cały chodnik, plują szpanersko na granitowe płyty i tupią kopytkami o krawężnik prężąc uda. Lee się do nich zbliża i kombinuje jakby ich wyminąć? A może raczej nie wymijać tylko się przebić na wprost? Gestykulujące hiphopy, śmieją się. Echo ich rozbawionych głosów tłucze się o elewacje dziewiętnastowiecznych kamienic tak że tynk zdaje się odpadać ukazując czerwone cegły.
Lee rozpoznaje twarze niektórych ziomali - to miejscowi. W sumie jest ich ze dwunastu wyrostków w wieku od piętnastu do dwudziestukilku lat i jedna dziewczyna. Może 17 letnia? Uwaga wszystkich zdaje się skupiać własnie na niej. To dla Lee szczęśliwa okoliczność, przebije się... Dziewczyna jest bardzo ładna, zadbana, raczej z dobrego domu, nie ma żadnych kolczyków, tatuaży, ani brudu za paznokciami, za to ma uroczy uśmiech i wypieki podniecenia na polikach.
W pewnym momencie gostek wyglądający na herszta tej bandy zwraca się do dziewczyny: A ty Magdaleno z uwagi na swój młody wiek zapewne jeszcze jesteś nie ruchana?
Na to ziomki zamilkły i wlepiły wyczekujące spojrzenia w dziewczynę.
Ta nerwowo się rozejrzała po twarzach zebranych, spojrzała głęboko w oczy hersztowi i zaczerwieniła się, w końcu niepewnie wydukała: nie, jeszcze nie ruchana... Po czym spuściła oczy wstydliwie. Na to wszyscy chłopcy zaczęli chichotać.
Dziewczyna podniosła wzrok i również zachichotała.
Lee bezkolizyjnie wyminął towarzystwo, ale chichoty słyszał jeszcze długi czas za swoimi plecami. |