01:04 / 08.09.2000 link komentarz (1) | Jezeli ktos ma taka ceche, jak spontanicznosc, to chyba ja ja mam.
Dowod?
Wczoraj, o godzinie (w,0)pol [ktos mi w koncu powie, jak to sie pisze poprawnie?] do 2 w nocy, jedzaca slonecznik i gapiaca sie w jakas gazete i w tiwi zastalam siebie na pragnieniu, ze chce pojechac nocowac do mojej kolezanki. Po prostu. Zadzwonilam juz jakos wczesniej, potem powiedzialam jej, zeby dala mi ok. 10 sekund do namyslu, po czym powiedzialam "jade".
Wymknelam sie z domu i pojechalam.
I spalam podobno bez chrapania (co u mnie typowe,0), bez gadania (co u mnie typowe,0) i takie tam. Czyzbym byla spokojna?
Rozmawialam z nia o L. (L = klopot, lek i nerwy,0).
Ludzie maja racje.
Nie warto.
Aha, jakby ktos sie pytal. Za przejazd ledwo z 5 minut we wrocku mozna zaplacic 25 zeta. Gdybym miala polowac na miejski srodek lokomocji wczoraj, to bym sobie poczekala. Wiec wezwalam taxowke. No i wlasnie tyle zabulilam. Cholera.
Warto bylo, bo nastal mnie jeszcze mily poranek i pozyczylam fajna ksiazke ("Spiac w plomieniu" Carrolla,0) i chyba zapisze sie na karate.
Tak, bo wybuchach konwulsyjnego smiechu - chyba zapisze sie na karate. Anka trenuje karate. Nie jest "nabita", nie jest za duza, nie jest za mala, jest sprawna, mimo tego, ze nie wyglada jak piorko ma plaski brzuszek. Zapytalam ja o wiele rzeczy. Mam nr telefonu do nich.
W koncu lepiej "zla" energie tam z siebie wywalic, niz przestawiac meble w domu, co jakis czas temu mialo miejsce. Zdecydowanie lepiej. Bo i duch na tym zyskuje, i cialo. A nie traca sasiedzi, ktorzy musza sluchac o 12 w nocy przestawiajacej stoly Chyny czy rodzina, albo zwierzeta.
A miec taka kolezanke to super sprawa. Mozna spacerowac po parku bez obawy, ze cie zgwalca, bo masz obrone =>>> Skuteczna.
Glowa mnie boli, mam kaczora. Dawno mnie glowa nie bolala na kaczorze. Spedzilam wczoraj wieczorem kilka godzin milych, potem w nocy sen obok milej osoby (nie prowadzi hotelu. Nie ma lozek do wynajecia,0), a potem jeszcze przedpoludnie. Tyle, ze leb mnie teraz napiernicza =,0) Ale bylo ok.
Ide cos zjesc. Jestem wycienczona.
Ktos moglby powiedziec, ze szybo zapominam. Smieje sie i zyje. (Przepraszam za to z gory,0).
Nie. JA nie zapominam.
I tego zaluje.
Czegos nie kumam. Agentka Scully jest zawsze tak _fajnie_ sceptyczna wobec tego, co mowi agent Mulder, a przeciez pracuja ze soba od lat i nic nie powinno ja dziwic. A zawsze ma na poczatku mine "Chyba zartujesz. To niemozliwe". Maja nas za idiotow? Sztuczne podtrzymywanie napiecia? No coz. Ogladam sobie.
Aha, ona ma zajebistego psa. Mowie na niego "Przylep". Wielkie toto, przylepia sie do czlowieka i chyba z 4 razy usilowal mnie budzic, gdy spalam. Jak wstalam, lizal mi kolano. Bydle takie, ze sie na niego polozylam (nie no nie cala, bo bym zabila biedaka, ale tulowiem,0). Snilo mi sie cos takiego, ze budzac sie smialam sie. Na glos. Ona rozespana "co.. co?" a ja opowiedzialam jej sen, ale juz go nie pamietam. Chodzilo o wlasnie jakies psy. Ale nie pamietam.. Na koncu ktos powiedzial do mnie "To sprobuj to powiedziec tym 360-ciu psom glodujacym", a ze z caloscia bylo.. Smialam sie.
A potem znow zasnelam.
Zapilam teraz bigos mlekiem, jestem jaks senna. I to chyba nie ma nic wspolnego z tym, co zjadlam. Jesli cos bedzie mialo z tym cos wpolnego, to... wychodek. Toaleta. Sracz. WC. Ubikacja. Jak kto woli. Hy hy hy hy hy hy ...
A jeszcze teraz :fanta:. Yhhhhh.... Zebym sie nie zdziwila.
Tak naprawde. brakuje mi czegos takiego, jak objecie mnie ramieniem, dlonmi i powiedzenie, ze wszystko bedzie dobrze. Tych ludzi, ktorzy kiedys to mogli zrobic juz nie ma. Jedna z tych osob jest daleko, dwojka odeszla bez slow. Mam nadzieje, ze sie myle, ale rzeczywistosc kopie. Mam taka chec na obtulenie mnie. Ale sie nie da,
Nie da.
A moze chce mi sie spac. A moze wiecej mleka. A moze byc teraz nie tu a tam. Tego zawsze pragne. I wiem, o czym mowie. |