23:49 / 16.12.2006 link komentarz (1) |
Dzisiaj kolacja i piwo z kolegą z czasów liceum, a dokładniej z klasy (czyli nie tak dawnych). Rozmowy o wszystkim i o niczym, o wychowaniu dzieci, nas, jego dziecka, o pieniądzach i jaki ten świat czasami potrafi być chujowy gdy ma się 22 lata, zapierdala ponad 260 godzin miesięcznie i zarabia 800 zł miesięcznie (to o NIM), o rodzicach, którzy czasami przedkładają swoje sprawy nad sprawy swoich dzieci i o tym, że jednak czasami to nie jest tak do końca jak powinno wyglądać. A wszystko w restauracji, gdzie pracuje moja najukochańsza współlokatorka, i która mimo starań w pozostaniu spokojną i milutką młodą kobietą w końcu poległa i nakrzyczała na współpracownika. Rozmowy o tym, że dobrze, że już z NIM nie jestem, bo to nie było TO, i że nie pasowaliśmy do siebie i że oczywiście wyjdzie mi to na dobre, bo w końcu ruszę z miejsca, w którym się przez NIEGO zatrzymałam (bez komentarza-nie moja opinia). Rozmowy o tym, że musi ściemniać przed żoną, która nadal jest chorobliwie zazdrosna i nie potrafi przyjąć do wiadomości, że czasami z koleżankami można umówić się tylko po to by porozmawiać. A jednak. Wiesz? Naprawdę tak się da. I tysiące innych tematów, bo jednak przez 4 godziny da się trochę tego omówić. W skrócie, ale zawsze coś. Bo zauważyłam, że jest tak czasami, że utrzymujesz najlepszy kontakt z ludźmi, po których byś się tego nie spodziewał/a. I często właśnie oni, czyli osoby, na które czasami mniej się zwraca uwaga, bo niestety wydaje się, że nie mają wiele do powiedzenia, po latach okazują się najbardziej wartościowymi ludźmi i prawdopodobnie przyjaciółmi na lata. Czyli chyba pozytywny wieczór i to bardzo.
|