iznogud // odwiedzony 58247 razy // [nlog/pure life style nlog/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (121 sztuk)
02:10 / 23.12.2006
link
komentarz (4)
Dobranocki

Kochała Świat Dobranocek. Starych, dobrych, zapamiętanych z dzieciństwa. Oglądała je całymi dniami, ciesząc oczka rzeczywistością, w której nieszczęścia trwają nie dłużej niż poszukiwanie zaginionego wiaderka, a każda niebezpieczna sytuacja w ciągu dwudziestu minut kończy się wiadomym z góry happy-endem i bohaterowie przytulają się do siebie w blasku zachodzącego słońca lub rozśmieszają widza zabawną miną na końcu odcinka. Szczęśliwa, naiwnie bezpieczna przed telewizorem, postanowiła na stałe przenieść się w wymiar kreskówek. Dobranocki były miłe i przez szklaną szykę wysłuchały jej pragnień. Kiedy się obudziła, znalazła list pod poduszką.
"Zapraszamy Cię na wielki bal dobranocek. Nie martw się, na pewno szybko się zaaklimatyzujesz w naszej rzeczywistości. Przybądź koniecznie. Samochód przyjedzie po Ciebie jutro o dwudziestej."
Z radości podskoczyła pod sufit, krzyknęła cienko. Z błyszczącymi oczami w nieskończoność oglądała kopertę, wodziła ze wzruszeniem palcem po literkach podpisu Kaczora Donalda. Największy idol jej dzieciństwa napisał do niej list. Ręcznie. Dobranocki chciały przyjąć ją do swojego świata. Była szczęśliwa, przekonana, że od tej pory jej życie się zmieni. Będzie pięknie, kolorowo, bez dorastania i zamartwiania się. Tak myślała nasza naiwna bohaterka. Nasza dziewczynka w dorosłym ciele dorosłej kobiety.
Od rana przygotowywała się do balu, mierzyła sukienki, zmieniała fryzury. Punkt dwudziesta, z wypiekami na twarzy wybiegła przed dom. Samochód już czekał. Mało bajkowe, stare, odrapane BMW. Za kierownicą zamiast przystojnego szofera w złotym fraku, siedziała Cruella De-vil w nieco dziwkarskiej srebrnej mini i panterkowych butach do połowy ud.
- No wsiadaj, na co czekasz? Spieszy nam się!
Wsiadła do samochodu trochę speszona i onieśmielona. Zapięła pasy i grzecznie położyła ręce na kolankach.
- Pierwszy raz jedziesz na nasza imprezkę?
Nasza mała bohaterka przytaknęła nieśmiało.
- Widać, trochę dziwnie się ubrałaś. Takie sukienki nosiła Daisy pięćdziesiąt lat temu, zresztą i tak wyglądała jak krowa. Hie, hie, hie - zaśmiała się troszkę demonicznie, po czym wyjęła flaszkę wina "Uśmiech Traktorzysty", śmierdzącego siarką.
- Kretyn Donald obczaił, że piję i mi obciął dopływ kasy, więc stać mnie tylko na to, ale też dobre. Łyknij sobie na odwagę.
Łyknęła. Zaczynała odnosić wrażenie, że na trzeźwo będzie jej ciężko przeżyć tą noc. Ale może to tylko pomyłka, zły początek spowodowany spotkaniem z czarną bohaterką. Na pewno zaraz pojawi się Myszka Miki, Pszczółka Maja, Krecik i Muminek. Będą mili i kochani jak zawsze w telewizji, pomyślała, kiedy odezwał się dzwonek z melodyjką przewodnią z Pulp Fiction.
- Znowu ta... Mała Syrenka. Halo? No jadę już. Tak, wiozę jakieś dziewczę. Co, mam wpaść po Gargamela? Dobra, nie krzycz ruda. Zaraz będziemy.
Gargamel miał na wlosach brylantynę, a na palcu sygnet. Był ubrany w świecące lakierki, dżinsy i skórzaną kurtkę.
- Witam kobitki - powiedział swoim ochrypłym głosem - Moje uszanowanie. Gargamel jestem. Dla przyjaciół Gargi. - powiedział do niej, kiedy odwróciła się w kierunku tylnego siedzenia, na którym się wygodnie rozparł. Z tej odległości widziała jego przekrwione białka oczu.
- Cruella, zaopatrzyłem nas, słodziutka - zaśmiał się jakoś tak sycząco, i wyjął z kieszeni woreczek z białym proszkiem.
- Świeżutka działka, kupiłem właśnie u Tatusia Muminka.
- On ma zawsze dobry towar. - z uznaniem wyraziła się Cruella. Dziewczynka nasza łyknęła ponownie taniego wina, bo to wszystko zaczynało przypominać koszmarny sen. Tych dwoje to bohaterowie negatywni, można jeszcze zrozumieć ich zachcianki, jak zostali stworzeni złymi, to już się nie mogą zmienić. Ale Tatuś Muninka dilerem narkotyków? Nie, to na pewno jakaś pomyłka.
- Nie martw się malutka, już dojeżdżamy - powiedział do niej Gargamel, szczególnie zalotnie akcentując głoskę "l".
A ona właśnie zaczynała się martwić coraz bardziej, mijając stojące przy drodze Świnki Trzy ubrane w szpilki i odblaskowe, wydekoltowane sukienki.
- To te... - zaczął niepotrzebnie tłumaczyć Gargamel - Wilk jest ich alfonsem. Ostatnio był na dywaniku u Donalda za pobicie jednej z nich, bo nie chciała mu oddać kasy. No ja się nie dziwię, klientem był Miś Kolargol, pewnie dużo nie zarobiła.
Obydwoje zaśmiali się obleśnie, a nasza bohaterka miała ochotę wysiąść, w ogóle stamtąd uciec. Ale pomyślała o spotkaniu z Kaczorem Donaldem. Najwidoczniej był jakimś miejscowym guru. Na pewno jest w porządku i zaraz jej wyjaśni te bzdury, które opowiada radosna para przewodników. Tymczasem De-vil z piskiem opon wjechała przez automatycznie otwierającą się bramę. W ogrodzie rosły palmy, dom był parterowy i szeroki. Wysiedli z samochodu, a na próg wyszedł On, Kaczor Donald we własnej, namacalnej osobie. W złotym szlafroku, za który wsadzała mu namiętnie ręce uwieszona na jego szyi Smerfetka.
- Mnie tak nie robi. - burknął pod nosem Gargamel. Donald odsunął Smerfetkę i podał rękę nowoprzybyłej.
- Witamy w świecie dobranocek. Dawno nikt nowy nas nie odwiedzał. Zapraszam do środka. Pij, pal, bierz, co chcesz i kogo chcesz. Grunt to dobra zabawa! - uśmiechnął się z cynicznym błyskiem w oku i zniknął ze Smerfetką w sypialni. Wcale już nie chciała wchodzić do środka. Nie było jednak odwrotu, podążyła na tyły domu za Gargamelem podszczypującym prawie całkiem pijaną już De-vil. Po drodze napotykali tylko namiętnie obmacujące się pary, których twarzy wolała nie próbować rozpoznawać. Zasadnicza impreza odbywała się na basenie, pośród palm i egzotycznych roślin.
- Może drinka? - zapytał lekko chwiejący się Kot Sylwester, podsuwając jej tacę pełną kieliszków. Wzięła jeden. Wypadł jej z ręki, kiedy zobaczyła Królika Bugsa liżącego się z Pszczółką Mają w rogu basenu. W drugim rogu zbiorową akcję mieli Muminek, Prosiaczek oraz Tołdi. Odwróciła wzrok od tego przygnębiającego obrazka, by trafił on na Papę Smerfa wstrzykującego sobie coś do żyły w asyście Żwirka i Muchomorka.
- To nie jest żaden bal! To jest pieprzona orgia! Jesteście bandą zepsutych i niemoralnych kreskówek! - wykrzyczała. Ktoś, słysząc to, wybuchnął śmiechem.
- A co ty sobie wyobrażałaś? - ze zdziwieniem powiedział zza jej pleców Fred Flinstone - Że gdzieś istnieje idealny świat bez seksu, używek i bezsensu? Że my tu żyjemy jak w pierniczonej bajce? Przecież my tylko gramy w tych filmikach, które ze wzruszeniem oglądasz na dobranoc. Życie kreskówki nie jest łatwe, też się chcemy czasem zabawić. Najgorzej mają ci, których filmy już nie są na topie. Świnki Trzy muszą pracować jako tirówki, a Żwirek z Muchomorkiem handlują heroiną. Gucio popełnił samobójstwo, bo Maja dawała dupy z kim popadnie, nikt ich już nie zatrudniał. Życie jest ciężkie i brutalne.
Poczuła, że chce wracać. Do domu, do starego, pięknego i dobrego świata, w którym wcześniej żyła. Pomyślała, że jej życie jest naprawdę wspaniałe, wartościowe i ma sens. Że chce z powrotem do niego uciec. Tylko jak? Alicja z Krainy Czarów robiła fellatio Kubusiowi Puchatkowi, a Dorotka od Czarnoksiężnika z Krainy Oz zniknęła z Misiem Yogi w toalecie.
- Widzę, że nie za dobrze się tu czujesz, ja też nie, chodź - powiedział ktoś obok. Ja nie jestem kreskówką - wytłumaczył stary, kochany Termit. - Miałem zrobić reportaż z tej imprezy dla Kuriera Bajkowego, ale widzę, że będzie monotematyczny. Chodź mała, odwiozę Ciebie do domu. Był miły i normalny, podwiózł ją i nie chciał nic za benzynę. Prawdziwy dżentelmen. Pożegnała go bez żalu. Chciała już tylko do swojego świata. Stojąc przed własnym domem z ulgą pomyślała, że koszmar się skończył, że nie chce żyć gdzie indziej ani inaczej. Czuła, że jest szczęśliwa. Koniec.

Dla robiącej najlepsze spaghetti, która gdzieś tam gna (Londyn) za marzeniami... za bajkami prawdziwymi, takimi z "Prince Charming" niezdemoralizowanym.

------
Rozpływam się przy Katie Melua - Spider's Web.

Czas na Święta, za dwie godziny ruszam w podróż do domu, cieszę się :) I Wam wszystkim także radości w te Święta życzę! Wesołych i spokojnych! Ahoj!