iznogud // odwiedzony 55923 razy // [nlog/pure life style nlog/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (121 sztuk)
18:18 / 17.05.2007
link
komentarz (8)
Poranne wiadomości na jutro.

Punktualnie siódma. Dzień dobry, Szelechowianie! Słuchacie TOP Radia Szelechów na częstotliwości 96,3 FM. Pamiętajcie, my wody nigdy nie lejemy! Pora na wiadomości.

(Dżingiel w wykonaniu scholi parafialnej)

Mamy piątek, 18 maja. Pogoda na dzisiejszy ranek zapowiada się ciekawie. Synoptycy przewidują +23 stopnie Celsjusza i słoneczny dzień. Za oknem na razie mgła, ale to się zmieni. Tomasz Las, dzień dobry, zapraszam na wiadomości.

(dżingiel)
Na Bliskim Zachodzie kolejna fala bombowych zamachów Francuskiej Armii Wyzwoleńczej, ktora walczy z brytyjską okupacją. W zamachu, w samym sercu Londynu, bomba znajdująca się przy koniu-pułapce, zabiła 12 osób a raniła 34. Wśród ofiar znalazł się pięcioletni chłopczyk, który chciał koniowi dać cukierka. Ranny, choć ta informacja jeszcze nie jest potwierdzona, został także wielki pacyfista, ambasador pokoju, laureat pokojowej Nagrody Łobla, Omasa Bom Lade, który przebywał w Londynie jako mediator pomiędzy zwaśnionymi narodami. Premier Brytanii, Debil McRuchan, zapowiedział jednak, że rząd nie ugnie się przed terrorem i natychmiast zostaną zawieszone rozmowy pokojowe z francuskimi separatystami.

Federacja Warszawska utrzymała embargo na Demokratyczne Mocarstwo Rusów, które szukało wsparcia w organizacjach międzynarodowych: CEFkA (Central European Fucking Agreement) oraz PUPKa (Pluralna Unia Państw Kapitalistycznych). Przypomnijmy, że konflikt dotyczy towarów eksportowanych do Federacji Warszawskiej ze wschodu (szczególnie wołowego mięsa oraz koziego mleka), które nie spełniają standardów ISO. "Niech się walą cwaniaki. Nie spieprzymy tego!" - powiedział kanclarz Warszawiaków Edmund Staszczyk, choć jeszcze nie ustalono czy stwierdzenie to dotyczy wspomnianego problemu.

Król Kyrta Chwatłosławorowicz, głowa Federacji Puławskiej, udał się z wizytą dyplomatyczną do stolicy V RP - Krakowa - na rozmowy z prezydentem Ziemowitem Szczeżują. Cel wizyty nie został publicznie podany, choć przypuszczamy, że spotkanie ma mieć charakter czysto rozrywkowy. Przypomnijmy, że ostatnia wizyta Kyrta w Małopolsce zakończyła się międzynarodowym skandalem, kiedy to król zapomniał zabrać ze sobą dostatecznych środków finansowych na zadowolonie Ziemowita (sposób w jaki miał go zadowolić został przemilczany przez media).

Czas na sport. Wreszcie wyjazdowe zwycięstwo odnieśli Padlinożercy Szelechów pokonując drużynę Kolorowego Rozbłysku Sterdyń aż 6:0. Zwycięstwo o tyle niespodziewane, o ile niespodziewana była wysoka ubiegłoniedzielna porażka z Hefajstosem Kałuszyn. Niestety, szelechowska drużyna ciągle jest na miejscu spadkowym. Najbliższe spotkanie z Kaczką Łosice będzie o życie, co należy rozumieć dosłownie, gdyż cesarz szelechowskiej metropolii, Leon Mściwy, zatrudnił wczoraj, późnym popołudniem, na umowę o dzieło, kata.

A teraz pozostaję mi tylko zaprosić Państwa na relaks muzyczny i słynną CMOK-BĄK listę. Gra specjalnie dla Was DJ Marianek. Czy i w tym tygodniu na topie będzie germański Gaysband "Nazijungs!" i ich hit "Ruf mich an und schnell anziehen"? Przekonamy się już za niecałą godzinę. Do usłyszenia.


----
Z okazji, że to pierwszy wpis w 2007, życzę Wam wszystkiego dobrego w nowym roku ;)
02:10 / 23.12.2006
link
komentarz (4)
Dobranocki

Kochała Świat Dobranocek. Starych, dobrych, zapamiętanych z dzieciństwa. Oglądała je całymi dniami, ciesząc oczka rzeczywistością, w której nieszczęścia trwają nie dłużej niż poszukiwanie zaginionego wiaderka, a każda niebezpieczna sytuacja w ciągu dwudziestu minut kończy się wiadomym z góry happy-endem i bohaterowie przytulają się do siebie w blasku zachodzącego słońca lub rozśmieszają widza zabawną miną na końcu odcinka. Szczęśliwa, naiwnie bezpieczna przed telewizorem, postanowiła na stałe przenieść się w wymiar kreskówek. Dobranocki były miłe i przez szklaną szykę wysłuchały jej pragnień. Kiedy się obudziła, znalazła list pod poduszką.
"Zapraszamy Cię na wielki bal dobranocek. Nie martw się, na pewno szybko się zaaklimatyzujesz w naszej rzeczywistości. Przybądź koniecznie. Samochód przyjedzie po Ciebie jutro o dwudziestej."
Z radości podskoczyła pod sufit, krzyknęła cienko. Z błyszczącymi oczami w nieskończoność oglądała kopertę, wodziła ze wzruszeniem palcem po literkach podpisu Kaczora Donalda. Największy idol jej dzieciństwa napisał do niej list. Ręcznie. Dobranocki chciały przyjąć ją do swojego świata. Była szczęśliwa, przekonana, że od tej pory jej życie się zmieni. Będzie pięknie, kolorowo, bez dorastania i zamartwiania się. Tak myślała nasza naiwna bohaterka. Nasza dziewczynka w dorosłym ciele dorosłej kobiety.
Od rana przygotowywała się do balu, mierzyła sukienki, zmieniała fryzury. Punkt dwudziesta, z wypiekami na twarzy wybiegła przed dom. Samochód już czekał. Mało bajkowe, stare, odrapane BMW. Za kierownicą zamiast przystojnego szofera w złotym fraku, siedziała Cruella De-vil w nieco dziwkarskiej srebrnej mini i panterkowych butach do połowy ud.
- No wsiadaj, na co czekasz? Spieszy nam się!
Wsiadła do samochodu trochę speszona i onieśmielona. Zapięła pasy i grzecznie położyła ręce na kolankach.
- Pierwszy raz jedziesz na nasza imprezkę?
Nasza mała bohaterka przytaknęła nieśmiało.
- Widać, trochę dziwnie się ubrałaś. Takie sukienki nosiła Daisy pięćdziesiąt lat temu, zresztą i tak wyglądała jak krowa. Hie, hie, hie - zaśmiała się troszkę demonicznie, po czym wyjęła flaszkę wina "Uśmiech Traktorzysty", śmierdzącego siarką.
- Kretyn Donald obczaił, że piję i mi obciął dopływ kasy, więc stać mnie tylko na to, ale też dobre. Łyknij sobie na odwagę.
Łyknęła. Zaczynała odnosić wrażenie, że na trzeźwo będzie jej ciężko przeżyć tą noc. Ale może to tylko pomyłka, zły początek spowodowany spotkaniem z czarną bohaterką. Na pewno zaraz pojawi się Myszka Miki, Pszczółka Maja, Krecik i Muminek. Będą mili i kochani jak zawsze w telewizji, pomyślała, kiedy odezwał się dzwonek z melodyjką przewodnią z Pulp Fiction.
- Znowu ta... Mała Syrenka. Halo? No jadę już. Tak, wiozę jakieś dziewczę. Co, mam wpaść po Gargamela? Dobra, nie krzycz ruda. Zaraz będziemy.
Gargamel miał na wlosach brylantynę, a na palcu sygnet. Był ubrany w świecące lakierki, dżinsy i skórzaną kurtkę.
- Witam kobitki - powiedział swoim ochrypłym głosem - Moje uszanowanie. Gargamel jestem. Dla przyjaciół Gargi. - powiedział do niej, kiedy odwróciła się w kierunku tylnego siedzenia, na którym się wygodnie rozparł. Z tej odległości widziała jego przekrwione białka oczu.
- Cruella, zaopatrzyłem nas, słodziutka - zaśmiał się jakoś tak sycząco, i wyjął z kieszeni woreczek z białym proszkiem.
- Świeżutka działka, kupiłem właśnie u Tatusia Muminka.
- On ma zawsze dobry towar. - z uznaniem wyraziła się Cruella. Dziewczynka nasza łyknęła ponownie taniego wina, bo to wszystko zaczynało przypominać koszmarny sen. Tych dwoje to bohaterowie negatywni, można jeszcze zrozumieć ich zachcianki, jak zostali stworzeni złymi, to już się nie mogą zmienić. Ale Tatuś Muninka dilerem narkotyków? Nie, to na pewno jakaś pomyłka.
- Nie martw się malutka, już dojeżdżamy - powiedział do niej Gargamel, szczególnie zalotnie akcentując głoskę "l".
A ona właśnie zaczynała się martwić coraz bardziej, mijając stojące przy drodze Świnki Trzy ubrane w szpilki i odblaskowe, wydekoltowane sukienki.
- To te... - zaczął niepotrzebnie tłumaczyć Gargamel - Wilk jest ich alfonsem. Ostatnio był na dywaniku u Donalda za pobicie jednej z nich, bo nie chciała mu oddać kasy. No ja się nie dziwię, klientem był Miś Kolargol, pewnie dużo nie zarobiła.
Obydwoje zaśmiali się obleśnie, a nasza bohaterka miała ochotę wysiąść, w ogóle stamtąd uciec. Ale pomyślała o spotkaniu z Kaczorem Donaldem. Najwidoczniej był jakimś miejscowym guru. Na pewno jest w porządku i zaraz jej wyjaśni te bzdury, które opowiada radosna para przewodników. Tymczasem De-vil z piskiem opon wjechała przez automatycznie otwierającą się bramę. W ogrodzie rosły palmy, dom był parterowy i szeroki. Wysiedli z samochodu, a na próg wyszedł On, Kaczor Donald we własnej, namacalnej osobie. W złotym szlafroku, za który wsadzała mu namiętnie ręce uwieszona na jego szyi Smerfetka.
- Mnie tak nie robi. - burknął pod nosem Gargamel. Donald odsunął Smerfetkę i podał rękę nowoprzybyłej.
- Witamy w świecie dobranocek. Dawno nikt nowy nas nie odwiedzał. Zapraszam do środka. Pij, pal, bierz, co chcesz i kogo chcesz. Grunt to dobra zabawa! - uśmiechnął się z cynicznym błyskiem w oku i zniknął ze Smerfetką w sypialni. Wcale już nie chciała wchodzić do środka. Nie było jednak odwrotu, podążyła na tyły domu za Gargamelem podszczypującym prawie całkiem pijaną już De-vil. Po drodze napotykali tylko namiętnie obmacujące się pary, których twarzy wolała nie próbować rozpoznawać. Zasadnicza impreza odbywała się na basenie, pośród palm i egzotycznych roślin.
- Może drinka? - zapytał lekko chwiejący się Kot Sylwester, podsuwając jej tacę pełną kieliszków. Wzięła jeden. Wypadł jej z ręki, kiedy zobaczyła Królika Bugsa liżącego się z Pszczółką Mają w rogu basenu. W drugim rogu zbiorową akcję mieli Muminek, Prosiaczek oraz Tołdi. Odwróciła wzrok od tego przygnębiającego obrazka, by trafił on na Papę Smerfa wstrzykującego sobie coś do żyły w asyście Żwirka i Muchomorka.
- To nie jest żaden bal! To jest pieprzona orgia! Jesteście bandą zepsutych i niemoralnych kreskówek! - wykrzyczała. Ktoś, słysząc to, wybuchnął śmiechem.
- A co ty sobie wyobrażałaś? - ze zdziwieniem powiedział zza jej pleców Fred Flinstone - Że gdzieś istnieje idealny świat bez seksu, używek i bezsensu? Że my tu żyjemy jak w pierniczonej bajce? Przecież my tylko gramy w tych filmikach, które ze wzruszeniem oglądasz na dobranoc. Życie kreskówki nie jest łatwe, też się chcemy czasem zabawić. Najgorzej mają ci, których filmy już nie są na topie. Świnki Trzy muszą pracować jako tirówki, a Żwirek z Muchomorkiem handlują heroiną. Gucio popełnił samobójstwo, bo Maja dawała dupy z kim popadnie, nikt ich już nie zatrudniał. Życie jest ciężkie i brutalne.
Poczuła, że chce wracać. Do domu, do starego, pięknego i dobrego świata, w którym wcześniej żyła. Pomyślała, że jej życie jest naprawdę wspaniałe, wartościowe i ma sens. Że chce z powrotem do niego uciec. Tylko jak? Alicja z Krainy Czarów robiła fellatio Kubusiowi Puchatkowi, a Dorotka od Czarnoksiężnika z Krainy Oz zniknęła z Misiem Yogi w toalecie.
- Widzę, że nie za dobrze się tu czujesz, ja też nie, chodź - powiedział ktoś obok. Ja nie jestem kreskówką - wytłumaczył stary, kochany Termit. - Miałem zrobić reportaż z tej imprezy dla Kuriera Bajkowego, ale widzę, że będzie monotematyczny. Chodź mała, odwiozę Ciebie do domu. Był miły i normalny, podwiózł ją i nie chciał nic za benzynę. Prawdziwy dżentelmen. Pożegnała go bez żalu. Chciała już tylko do swojego świata. Stojąc przed własnym domem z ulgą pomyślała, że koszmar się skończył, że nie chce żyć gdzie indziej ani inaczej. Czuła, że jest szczęśliwa. Koniec.

Dla robiącej najlepsze spaghetti, która gdzieś tam gna (Londyn) za marzeniami... za bajkami prawdziwymi, takimi z "Prince Charming" niezdemoralizowanym.

------
Rozpływam się przy Katie Melua - Spider's Web.

Czas na Święta, za dwie godziny ruszam w podróż do domu, cieszę się :) I Wam wszystkim także radości w te Święta życzę! Wesołych i spokojnych! Ahoj!
00:38 / 29.11.2006
link
komentarz (8)


Marzenie Frycixa...
15:08 / 11.11.2006
link
komentarz (5)
---> P I L N E !!!

Potrzebuję egzorcysty-psychiatry. Jestem w stanie oddać pół swojej kolekcji blaszek byleby tylko ujarzmił i doprowadził do normalności moją siostrę (prawdopodobnie konieczna długa terapia w zakładzie zamkniętym). Ostatnio wymyśliła sobie, że jest bardzo ładna i przegląda się godzinami w lustrze, co stanowi główną atrakcję jej życia. Śpi 14 godzin na dobę, drzemie 3, a przez pozostały czas denerwuje. Nie, nie tylko mnie. Furiantka - frustratka, nie panuje nad emocjami przez co, o mało co, nie zbiła szyby w moim pokoju. Pluje w twarz bratu, ot tak. Wysiadam. UCH! Diabeł wcielony. W swoim mniemaniu ma zawsze racje i nie popełnia błędów. Magister filologii polskiej, od wielkiego halo pomaga w sklepie. P O M O C Y !!! Uciekać stąd tylko!

A zlew ciągle nieumyty... ;-)
23:44 / 30.09.2006
link
komentarz (5)
Siedzę i piję kolacza z wódeczką, którą skwapliwie ukrywam w pufie. Czasem tak mam :) I ta przytłaczająca świadomość "heeelooou, od dziś dwie dwójeczki, starcze ty" ;-) Ale fajnie mi, nie ma na co narzekać... Phi, po wódeczce zawsze można sie troszkę pooszukiwać. Polatalibyśmy, he?

Lałbym ich po mordach, wszystkich po kolei, jak leci. Za to, że pierdolą dla samego faktu pierdolenia byleby zostać zauważonym.
- Bla bla bla...
- A mi się wydaję, że ble ble ble
- Ależ nie, nie macie racji... ple ple ple
- A ja się natomiast zgadzam z wszystkimi przedmówcami!
Przez ostatnie dni, stan mojej irytacji jest dość wysokawy.

Pierdu, pierdu ;-) i koniec.
02:10 / 21.09.2006
link
komentarz (2)
Ze wspominkowego cyklu...


U Księcia Pana było wyjątkowo. Pachniało wiedzą i niesamowitością miejsca. Każdy wiedział, że nie może być homo ludens. Fryderyczek czuł się momentami samotny i zagubiony, uciekał w świat wirtualny szukając tożsamości... jakiejkolwiek. Wtedy pojawili się oni. On - jeszcze grzecznie uczesany i nie przekuty. Ona - zawsze uśmiechnięta i z lekka onieśmielająca.
- Cześć! - rezolutnie zaczepiła na korytarzu.
- Yyy... cześć.
A potem to już wszystko samo się ułożyło. Nie minął miesiąc, a w zwyczaju naszym budziliśmy co noc miasto. Na swój sposób, jakoś tak. Spazierengangen - tak sądzę, choć nie mam bladego pojęcia o języku niemieckim. Byłem o nich zazdrosny, choć nie wiem o kogo bardziej. Bałem się, że jeszcze będą chcieli być ze sobą. Ufff... dobrze się stało. Wszystko. Teraz mam ich oboje, mimo upływających lat, innego miejsca, innego życia. Byli u mnie, nic się nie zmieniło. Nie mogłem trafić lepiej, sekciarsko to zabrzmi - siostro Patrycjo, bracie Anatolu. Dziękuję za opiekę.
15:04 / 19.06.2006
link
komentarz (1)
16:52 / 01.10.2005
link
komentarz (9)
"Zemsta rozwścieczonego Chwedora" - rozdział 1 "Ze śmiercią w oczach", część 6

Wesołego Witosława z opresji wyratował Remisław Kowalicki - dworzanin, którego król Grudek wysłał za Frycusiem. Gdy ujrzał, co się stało, zawołał:
- Hyy? Ale chryja! - i tu zwrócił się do rycerza. - Zostaw go pan i szybko za mną! Król przeprasza i zaprasza na ucztę!
- Ani mi to w głowie! Jeszcze jakiś kmiotek znajdzie mą zdobycz i przypisze sobie me męstwo przejmując nagrodę. A nagroda mi się należy! Nie jestem taki głupi!
- No puszczaj go pan, zanim ludzie się dowiedzą! - krzyknął Kowalicki
- Chyba jest coś nie tak? - pomyślał rycerz widząc, że dworzanin wcale nie jest zadowolony z jego mężnego wyczynu i postanowił usłuchać jego rady. Czym prędzej wdrapał się na Wesołego Witosława i udał się za zdenerwowanym przewodnikiem.

Frycuś, podążając za dworzaninem, dotarł ponownie na Wawel, gdzie oczekiwał go król Grudek. Sam Grudek budził zaufanie, mimo, że jego postura i sylwetka przypominały dyrektora kopalni węgla kamiennego z czasów realnego socjalizmu. Był bowiem niezdrowo brzuchaty i bardzo gadatliwy.
- Oto rycerz Frycuś, panie! - przedstawił królowi, jego córce i zebranym na placu dworzanom gościa - Zabił Domela!
- Dooooomel... Nieeeeeee! - królewna Kinga przestała się głupawo uśmiechać, jak zresztą czyniła zazwyczaj, i ze łzami w oczach wybiegła na miasto, aby osobiście sprawdzić, czy to prawda. Smok był jedynym jej przyjacielem i towarzyszem zabaw. Także świta króla zmieniła oblicze z obojętnego na niezadowolone. Grudek wybuchł gniewem.:
- Zamknąć go w komnacie! Wieczorem wydam surowy wyrok! Jutro będziesz wisiał, panie smokobójco! Włazić do cudzego domu z brudnymi buciorami i mordować jego mieszkańców!!! Brzydzę się takimi, jak ty! Tfu! Tfu! Zamknąć go! Zamknąć! - i po chwili pomyślał, że szkoda, iż tak się stało, bo tak pięknie się zapowiadało.

Równie wzburzeni dworzanie skrupulatnie wykonali polecenie. kiedy prowadzili Frycusia do celu, rycerz na własnej skórze przekonał się, że źle uczynił. Kilka razy, na zakrętach, niby niechcący obijano go po ścianach. Niby niechcący od tyłu dziobano go włóczniami i halabardami. Niby niechcący spadła na niego doniczka, którą przez całkowity zbieg okoliczności niosła jakaś gruba baba, która przy okazji przygniotła go do balustrady. Rycerz wywnioskował, że chyba go nie lubią. W końcu został brutalnie wepchnięty do jakiejś obskurnej komnaty.

- Rany, co ja narobiłem? - przejął się siadając na zakurzonej ławie.
- Zabiłeś smoka, którego wszyscy lubili! Jutro będziesz stracony i dobrze ci tak! - odparł wzburzony dworzanin o rudych włosach, obrócił się na pięcie i wyszedł z komnaty zamykając ją na trzy spusty.

Rycerz został sam. Nie mając nic lepszego do roboty, zaczął przyglądać się pomieszczeniu, w którym niewątpliwie spędzi ostatnie godziny swojego życia. Komnata była nad wyraz ciasna. Miała zaledwie około 1,5 metra szerokości i 2 długości. Obok drzwi wisiały dwie wywieszki. Jedna informowała o przepisach BHP, druga była instrukcją przeciwpożarową. Na sąsiedniej ścianie wisiała gaśnica piankowo wyprodukowana przez znanego producenta o międzynarodowej renomie "Dudas Biutifuls". Wbrew pozorom pomieszczenie wyglądało całkiem estetycznie. Za wyjątkiem drewnianej ławy nie było żadnych mebli. Było za to okratowane okienko o szybach nie mytych od 24 dni i 17 godzin. W poczuciu nieuchronności śmierci, pesymizmu i wrogości wszystkich dookoła, nie był już w stanie określić, jakim proszkiem to okno wcześniej myto.

cdn.

=====

Pół roku nie napisałem ani jednej notki, ach, ten czas tak szybko leci. Może jeszcze o mnie nie zapomnieliście, fajnie by było, ale... jak tak dalej pójdzie to "Zemstę..." ukończę w okolicach 2012 :-)
17:20 / 26.08.2005
link
komentarz (7)
"Black Hole"

Zwykle w tego rodzaju sytuacjach mówiłem sobie, że do prawdziwych spotkań nie dochodzi przez podryw... szczerze ukrywając przed sobą choćby najmniejszy zalążek głębszego uczucia. Traktowałem to jak naturalną grę, która zresztą wychodziła mi wyśmienicie. Podróżowałem, uśmiechałem sie, zawsze w centrum uwagi, o tak - świetnie, cały ja, cała moja maska? Tym razem jednak było inaczej. W żaden sposób nie przewidywałem tego, co się mogło wydarzyć... Byłem kompletnie oderwany... Niemal ogłupiały. "Jesteśmy wolni", ładne zdanie, powiedziałem sobie w duchu.
- Mam na imię Inga
- Fryderyk
- Cha cha, Fryderyk? Masz bardzo nieodpowiedzialnych rodziców!
- Cha, cha Taaaak, też to sobie powtarzam!
- Zabierz mnie Frycek...
- Przepraszam?

Była piękna jak słońce... Wyglądała wyniośle, ale nie było w tym nic onieśmielającego. Podczas wielu miesięcy pobieżnych kontaktów, zapomniałem zupełnie jak wygląda wymiana międzyludzka. Urodziła się tutaj. Nie wdawała się w szczegóły... Naszkicowała mi mało pochlebny portret swojej rodziny... Spytałem czemu cały czas wygląda na zasmuconą... Nawet kiedy się śmiała wyglądała na zasmuconą... Odpowiedziała, że ma taką skłonność, czuje się jak czarna dziura, jak kula antymaterii. Powinienem jej wtedy słuchać zamiast uśmiechać się głupawo.

Pojechała ze mną... od razu... miała tylko mały plecak. Była gotowa do wyjazdu, pełna spontanicznego zaufania... Niezwykle zdeterminowana albo zagubiona. Dotarliśmy na Wzniesienie Kanclerza Niemieckiego po godzinie chaotycznego marszu, przerywanego zalotnymi spojrzeniami. Ona wydawała się taka całkowicie bezbronna. Dopiero w drodze zdałem sobie sprawę z faktu, że jej kompletnie nie znam - ale znalazłem się w jej polu grawitacyjnym i miało to znaczny wpływ na moje zachowanie...

- Jesteś bardzo miły. Nie lubię jak ktoś mnie dotyka. Nie martw się. No nie smuć się. To tylko jakiś mecz.

Inga była czarną dziurą.. personifikacją zagubienia... Zrozumiałem, że nie będę mógł tak po prostu zabrać jej ze sobą, zostawić gdzieś, pod jakimś zielonym drzewem.. i odjechać... byłem na jej orbicie uczuciowej.. i tak jak próżnia zasysa powietrze, tak próżnia uczuciowa zasysa MIŁOŚĆ.
01:22 / 25.02.2005
link
komentarz (25)
"Zemsta rozwścieczonego Chwedora" - rozdział 1 "Ze śmiercią w oczach", część 5

Frycuś miał tę jedną wadę i równocześnie zaletę, że nie potrafił długo się gniewać. Równie szybko wpadał w depresję psychiczną stająć się kłębkiem nerwów, co z niej wychodził, stając się kłębkiem pajęczej nici unoszonej na wietrze wzajemnego zrozumienia. Fakt faktem, że już w chwili, gdy wyjeżdżał z Krakowa tą samą bramą, którą przybył, jego humor wyraźnie się poprawił i znowu zaczął skrupulatnie rejestrować rzeczywistość. A to wyliczył, że krakowskie ulice są o 25 centymetrów węższe, niż przewiduje ustawa, a to to, a to tamto. Zresztą, pewnie już się zorientowaliście, że Frycuś jest jakiś taki pedantyczny i precyzyjny. Nie ma się zresztą tutaj czemu dziwić, już od najmłodszych lat wychowywany był bowiem w duchu porządnickim i akuratnym. Zresztą, ojciec Frycusia, niejaki Zygfryd był znanym w całym królestwie zielarzem zwierzęcym o sławie dorównującej doktorowi Paj Chi Wo z "Akedemii Pana Kleksona". Natomiast matka jego o pięknym imieniu Kunegunda, pilnowała porządku oraz wychowywała w specjalnej szkole zamkniętej dla młodych dziewic z bogatych, arystokrackich rodów.
Właśnie dostrzegł śpiącego po posiłku smoka, który smacznie chrapał na podkrakowskiej łące, a brzuch jego to majestatycznie wznosił się, to opadał w dół.
- A to ci dopiero! Przecież to najprawdziwszy smok rasy podpuławskiej! - pomyślał zdumiony rycerz i zaczął marzyć, zapominając o doznanej wcześniej przykrości. - Jak go pokonam, to może dostanę bajeczną nagrodę, dzięki której ustawię się na resztę życia? A może i pomnik mi wystawią na rynku?! A więc... huzia na Józia! - i Wesoły Witosław ruszył galopem w wyznaczonym ręką (co rzadko się Frycusiowi zdarza) kierunku.
Smok co prawda nie nazywał się Józio, tylko Domel, ale nic nie stało na przeszkodzie, aby Frycuś nie ukatrupił go celnym wbiciem ostrej kopii w samo serce z dokładnością do jednego centymetra. Smok zdał sobie sprawę, że nie żyje, dopiero wtedy, gdy zauważył, że jego dusza oddziela się od ciała, a tuż przed nim widać jakiś tunel ze światełkiem na końcu. Domel nie mógł już nic zrobić. Byłoby głupotą pozostać na ziemi tylko po to, aby swego zabójcę straszyć po nocach, skoro może inkarnować w nowe ciało. Machnął więc swym mentalnym ogonem od niechcenia i podążył za światełkiem na spotkanie z bogiem Patrykiem. Z kolei rycerz był dumny ze swojego czynu i nie miał najmniejszych wyrzutów sumienia, że zabił gada podczas snu.
- Szkoda, że nia mam ze sobą aparatu. - westchnął. - Byłaby niezła fotka dla potomnych. Dobra, teraz trzeba jakoś potwora zataszczyć na rynek i pokazać ludziom, że nie muszą się już go obawiać!
Smok, mimo, że należący do rasy podpuławskiej, która charakteryzuje się tym, że jej przedstawiciele w 54 % wypełnieni są łatwopalnym gazem i mają tylko jedną głowę, nie był lekki. Na pozostałe 46 % cielska składały się bowiem pancerne, kuloodporne łuski, prawie betonowe kości, mięso i esta krew. Frycuś powiedzieł więc coś, co Wesołego Witosława zelektryzowało:
- Ciężkie to bydlę! Bez konia ani rusz!

... cdn :-)

-------

Tak to wrzuciłem, żebyście nie zapomnieli o tym, że jednak żyję. To co, że jakieś "grypne" ustrojstwo mnie męczy. DARZBÓR!
18:02 / 10.01.2005
link
komentarz (16)
Bo to kicz wielki jest!


:-) Uśmiechajcie się!
01:18 / 21.12.2004
link
komentarz (20)
"Iznogud - głupszy od Najgłupszego"

Gdzieś na świecie, u stóp Czarnego Morza, znajduje się mała wieś zwana Małym Majakiem. Pełno w niej architektonicznych kontrastów - obok wielu domków na kurzych łapkach zamieszkanych przezs czarnownice, wybudowano bloki i wysokie wieżowce. Zamieszkują je pogodni, acz biedni ludzie, którzy bardzo lubią turystów. A jeszcze bardziej ich pieniądze. Z tego powodu chętnie oferują im niedrogie kwatery i łóżka do spania. Wieś zaspokaja potrzeby nie tylko zwolenników byczenia się na plaży, ale i pieszych wędrówek po lesisto-skalistych górach pełnych grzybów.
Niestety, zakałą wsi było trzech braci, z których co jeden to był głupszy od drugiego. Nie nadawali się do niczego. Na niczym się nie znali, nic nie wiedzieli i tylko dłubać w nosie potrafili. Gdy spytać ich o najkrótszą drogę nad morze, wskazywali najbliższy sklep spożywczy. Lubili za to robić dziury w drodze, rozsypywać wszędzie śmieci, przebijać rury wodociągowe i czasami, odurzeni ognistą wodą, walali się na trawniku pod drzewem zdrowo pochrapując. Jednym słowem - odstraszali turystów i wyrabiali mieścinie złą opinię.
Także własnym rodzicom bracia weszli za skórę. Gdy turyści przychodzili obejrzeć pokoje do wynajęcia, szybko rezygnowali ujrzwszy któregoś z nich. Zniechęcali ich niechlujnym odzieniem i alkoholowym oddechem. Rujnowało to budżet rodzinny, a stara matka nie mogła już dłużej patrzeć, jak sąsiedzi się bogacą, oni zaś ledwie wiążą koniec z końcem. Wreszcie postanowiła z mężem, że trzeba z tym skończyć, a synowie muszą nabrać ogłady i kultury. Tym bardziej, że nadszedł kolejny sezon turystyczny...
- Hej, synkowie moi! - rzekła matka w czasie obiadu - Nadszedł kolejny sezon turystyczny. Wiecie, co to oznacza?
- Ojej... - rzekli równocześnie znudzonym głosem i z wyraźnym bólem na twarzach bracia - Znowu trzeba będzie pracować...
- Właśnie! - matka spodziewała się takiej odpowiedzi. - Postanowiliśmy z ojcem, że w tym roku, kiedy wszystko znowu podrożało, zwiększymy liczbę łóżek do spania. Trzeba zakasać rękawy i ostro zabrać się do pracy.
- Ojej... - przerazili się bracia i dodali chytrze - To niesprawiedliwe. Dlaczego wciąż musimy usługiwać letnikom, a oni nam nigdy? Dlaczego sami kiedyś nie pojedziemy na wakacje?
- Dlatego - dodała matka, która i tej odpowiedzi się spodziewała, bo co roku mówili o tym samym - w tym roku upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Wyprawimy was w świat i zwolnimy trzy łóżka. Najwyższa pora, abyście i wy dobrze wypoczęli i rozejrzeli się za panienkami. Może któraś zechce was za męża?
- To nam się podoba! - odrzekli chórem bracia z nie udawanym oddechem ulgi.
- Ale każdy z was pójdzie swoją drogą, samotnie, a po powrocie będziecie mogli opowiedzieć o swoich przygodach. Na tego, kto nauczy się w świecie najwięcej i pierwszy przyprowadzi żonę, czeka ten oto czarodziejski pierścień. - I tu kobieta wyciągnęła kupiony rankiem na bazarze pierścionek - Kto przekręci go na palcu, w tego kieszeni pojawi się plik banknotów. Twarda, aktualna waluta.
- Daj wypróbować!
- Nie. Pieniądze pojawią się tylko u osób zamężnych przez okres dziesięciu lat od wesela. Inaczej od dawna pławilibyśmy się w luksusach.
- Faktycznie. O tym nie pomyśleliśmy...
Pierwszy ruszył w świat Głupi, który zabrał ze sobą tyle jedzenia, ile był w stanie zabrać. Cóż, lubił sobie zdrowo podjeść. Worek był strasznie ciężki i po przejściu kilometra wędrowiec zaczynał opadać z sił. Po kilku kilometrach leśnej drogi strasznie zgłodniał i postanowił zjeść wszystko. Ledwie otwarł worek, gdy niespodziewanie usłyszał głos.
- Hej, wędrowcze...
Obejrzał się za siebie i ujrzał w krzakach siwego dziadka, który przyglądał się z nieukrywanym zainteresowaniem.
- Czego? - burknął Głupi.
- Głodny jestem, a ty masz dużo jedzenia. Czy mógłbyś mnie poczęstować?
Głupi, który uwielbiał słuchać bajek, od razu skojarzył napotkanego staruszka z legendarnym leśnym dziadkiem. Znaną postacią, która w zamian za garść sucharów była w stanie odwdzięczyć się po wielokroć. Głupi popatrzył na swój wypchany wór, pomyślał i rzekł:
- A co mi tam! Częstuj się, dziadku, nie żałuj sobie! - po chwili dodał - A owdzięczysz sie informacją, gdzie mogę spotkać miłą, piekną i niewybredną dziewuszkę?
- Oczywiście. Jeśli oddasz mi całą zawartość twojego worka, zdradzę ci, gdzie można spotkać cudowną, przemiłą i niekapryśną księżniczkę. Wchodzisz w interes?
- Tak. Dobrze, worek jest twój! Zjedz wszystko i nie zapomnij aby o okruszkach! Znaj moją hojność! - zawołał Głupi wyraźnie podekscytowany i oddał dziadkowi bagaż. Był nawet zadowolony, że nie będzie musiał dalej go taszczyć.
Starzec przez chwilę podumał, jakby chciał sobie cos przypomnieć, potarł palcami długą, siwą brodę, wysmarkał się do chusteczki, a następnie opowiedział chłopakowi gdzie, kiedy i jak zaskarbić sobie względy księżniczki Edytki i jej surowego ojca.
Głupi, z pijacką pieśnią na ustach, pognał we wskazanym kierunku i kto wie, czym by się to wszystko skończyło, gdyby po drodze nie padł martwy z głodu.
Drugi w świat ruszył brat Głupszy. Był na tyle głupi, że nie przyszło mu nawet do głowy zabrać prowiantu czy choćby wody mineralnej. Zabrał z sobą tylko paczkę chusteczek higienicznych, ponieważ męczył go katar. Po przejściu kilku kilometrów postanowił odpocząć i opróżnić nos. Wyciągnął z kieszeni chusteczki i gdy zamierzał dmuchnąć, usłyszał niespodziewanie chrząknięcie. Spojrzał w kierunku, z którego odgłos pochodził i ujrzał kroczącego starca uginającego się pod ciężarem wypchanego worka. Starzec zbliżał się ku niemu.
- Witaj, chłopcze!
- Witaj, dziadku, czego chcesz?
- Głodny jestem, czy nie mógłbyś mnie czymś poczęstować?
Także i Głupszy słyszał opowieść o leśnym dziadku, który w zamian za odrobinę strawy odwdzięczał się po stokroć. Głupszy przyjrzał się uważniej workowi i rozpoznał w nim własność swego brata. Wiedział, że jest w nim sporo żywności, lecz nie okazał po sobie swej wiedzy. Poczuł tylko zazdrość, że jego brat jest już w drodze do jakiegoś zamku, pałacu, a on nie.
- Chętnie bym cie poczęstował, lecz zapomniałem zabrać z sobą nie tylko jedzenia, ale i wody mineralnej - rzekł chłopak. - W zamian za wiedzę, gdzie mogę spotkać fajną laskę, która na mnie poleci, mogę oddać ci chusteczki higieniczne. Masz katar, więc będą ci przydatne...
- Hmm... - pomyślał starzec, głaszcząc swą brodę i pociągając nosem. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Po chwili przystał na propozycję chłopca. - Dobrze, niech i tak będzie - a następnie zdradził mu sekret.
Kto wie, czym by się wyprawa Głupszego zakończyła, gdyby także i on nie zmarł z głodu na leśnej dróżce.
Trzeci w świat ruszył brat Najgłupszy. Był tak głupi, że niczego ze sobą nie zabrał oprócz dobrego humoru i pijackiej pieśni. Po przejściu paru kilometrów wyszedł na wprost starca, który opróżniał nos. Szybko zauważył worek i chusteczki swych braci. Choć był najgłupszym dzieckiem swej matki, także i on słyszał baśnie o leśnym dziadku, który w zamian za skromny prezent był w stanie odmienić los człowieka. Podszedł do dziadka...
- Dzień dobry, dobry człowieku - przywitał się grzecznie - Widzę, że spotkał pan moich dobrych braci. Czy mógłbym coś dobrego dla ciebie, dobry dziadku, uczynić?
- Żaden z twoich braci nie zabrał ze sobą niczego do picia, a męczy mnie pragnienie. Masz może wódkę, wino albo inny napój? Odwdzięczę się informacją, gdzie możesz spotkać miłą i uczynną dziewczynę z wielkim posagiem.
- Ojej... - posmutniał Najgłupszy, gdyż dopiero teraz zdał sobie sprawę, że niczego nie zabrał. - Nie mam...
Starzec uważnie mu się przyjrzał, jakby oglądał UFO. W głowie mu się nie mieściło, że ktoś może być aż tak głupi, by w upalny dzień nie zabrać z sobą niczego do picia. Na szczęście dla chłopaka nieopodal wędrowała leśna wróżka Doda, która spieszyła się na bal i mimo swego skąpego stroju postanowiła służyć mu radą:
- Słuchaj, głupi...
- Jestem Najgłupszy...
- Nieważne... Nie stój tak, tylko nazbieraj mu jagódek. Ich sok dobrze gasi pragnienie. A ty także nie zapomnij się od czasu do czasu posilać leśnymi owocami, bo padniesz z głodu i pragnienia.
Najgłupszy poprosił dziadka, aby ten na niego zaczekał. Po chwili wrócił z garścią soczystych jagód, a dziadek przeżuwając apetyczne owoce zdradził mu sekret zdobycia miłości bogatej księżniczki.
Nie wiadomo, co by z tego wszystkiego wynikło, gdyby nie zapomniał rady leśnej wróżki i nie padł z głodu, a jego ciało nie stało się pyszną strawą dla robaków. Do dziś jego białe kości straszą podróżnych...
Na tym wszystkim, oprócz mieszkańców wsi, skorzystał pewien pismak, który wędrując do Małego Majaka w poszukiwaniu pracy, przywłaszczył sobie wszystko, co znalazł przy zwłokach jakiegoś starca, któremu wilcze jagódki niezbyt dobrze wyszły na zdrowie.
Zresztą, leśny dziadek nie był żadnym leśnym dziadkiem, tylko zwykłym, wędrownym naciągaczem, który metodą "na leśnego dziadka" dorabiał sobie do emerytury...
No cóż. Morał z tej opowieści jest prosty - pazerność nie popłaca.

=====

Huh, długie wyszło. Zdecydowanie najdłuższe. Przepraszam, na przyszłość będzie krócej. Proszę o komentarze. Bardzo proszę :-)

Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić nowych "czytaczy". Pamiętajcie, iznogud - też człowiek. Następne opowiadanko (pewnie jeszcze przed Nowym Rokiem) będzie o iznoguda randce pierwszej :-) Spadek czytalności "harlekinów" kosztem tego nloga gwarantowany.
02:03 / 13.12.2004
link
komentarz (9)

Wstał wiosenny dzionek. Promienie wschodzącego słońca muskały twarz kobiety miłym ciepłem. Pelagia Zimoch, przebywająca od trzydziestu lat na inwalidzkiej rencie, otwarła jakby od niechcenia oczy i miło zieeewnęła. Po chwili zorientowała się, że coś jest nie tak. Początkowo nie widziała co. Pokój wyglądał jak co dzień. Ze ściany spoglądały uśmiechnięte twarze bogów Patrysia i Frycusia, do których codziennie modliła się o lepsze życie. Na stoliku stała figurka przedstawiająca św. Mierzejewskiego - opiekuna zwierząt - dokonującego cudownej przemiany hycla w opiekuna schroniska dla zwierząt, a także lampka nocna. Szyby w oknach były przezroczyste. Firanka, zasłony i meble nie wzbudzały żadnych zastrzeżeń. Były takie, jak zawsze. Stare, ale utrzymane w czystości. Żaden podejrzany zapach nie drażnił jej nozdrzy. Było cicho i spokojnie, nie licząc zwyczajowych odgłosów biegających po podwórku dzieciaków i ćwierkających na drzewach ptaków. Uczucie dziwności jednak pozostało. Pelagia podrapała się po głowie, gdyż nie dawało jej to spokoju. Jej dłoń trafiła na puszyste włosy. Były bardziej puszyste niż zazwyczaj, lecz kobieta nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy. Po chwili dotarło do niej, że nic ją nie boli.
- Dziwne, nic mnie nie boli? - zdumiała się.
Codziennie, gdy otwierała oczy, coś ją bolało. Doskwierał jej ból kręgosłupa, migrena albo typowo kobiece przypadłości. Miała problemy ze schylaniem się i wchodzeniem na krzesło, aby podlać kwiatki. A dziś nie.
Podniosła górną część ciała, spuściła nogi na podłogę i włożyła kapcie. Następnie wstała i przeciąąągnęęęła się. Żaden krąg nie chrupnął, a mięsień nie zabolał. Polagia poczłapała lekko jeszcze zaspana do łazienki. Usiadła na muszli klozetowej, aby wykonać co poranną potrzebę. Na umywalce stał kubek, w którym zostawiła na noc sztuczne zęby. Tuż nad nią wisiało małe lustro, a obok stała wanna i stara, wysłużona pralka "Frania". Kobieta poczuła, że załatwiła swą potrzebę i wstała. Teraz przyszła kolej na poranną toaletę. Wsadziła do umywalki czarny, gumowy korek i odkręciła kran. Spojrzałą w lustro i stanęła jak wryta. Szok. Czy to aby ciągle jej się nie śni? Miała piękne, kruczoczarne włosy zamiast zwykłych, siwych!
- Ale ze mnie stara sklerotyczka! - zaśmiała się - Pewnie wczoraj farbowałam włosy i zapomniałam o tym. Cha, cha... ooooo...
Śmiejąc się do lustra. Pelagia oooniemiała. Ujrzała w swoich ustach zęby. Szybkim wzrokiem zerknęła do kubka. Sztucznej szczęki nie było. Czyżby zapomniała wyjąć je przed snem? Nie dowierzając własnemu zapominalstwu, otwooorzyła usta na całą szerokość podziwiając piękne, białe ząbki. Wszystkie zdawały się być zdrowe. Wsadziła do buzi paluchy, aby upewnić się w ich prawdziwości. Tak, były twarde i jak najbardziej realne! Z całą pewnością nie były sztuczne! Odniosła też wrażenie, jakby jej skóra stała się zdrowsza i piękniejsza. Znikły gdzieś zmarszczki i kurzajki.
Z osłupienia wyrwała ją woda z przelewającej się umywalki. Szybko zakręciła kran i wzięła szmatę, aby wytrzeć z podłogi kałużę. Wcześniej spuściła trochę wody, bo daremne byłoby to wycieranie, gdyby za chwilę podłoga znowu miała być mokra. Woda miała idealną do mycia temperaturę. Nie musiała nawet odkręcać kurka z zimną.
Po porannej toalecie spożyła śniadanie. Od chwili, gdy uszczypła się w ucho i poczuła ból, przestała zastanawiać się, czy nie umarła. Wiedziała, że to wszystko dzieje się naprawdę i nie jest wytworem wyobraźni. Pełna smakołyków lodówka nawet jej nie zdziwiła.
- Ciekawe co powie na ten temat doktor? - zastanowiła się, gdyż dziś przypadał jej termin wizyty u lekarza.
W przychodni okazało się, że jej stały i zaufany lekarz przebywa na urlopie. Trudno, poszła więc do innego pana doktora. O dziwo, kolejki nie było i od razu weszła do gabinetu. Po dokładnych oględzinach pracownik służby zdrowia zawołał z szelmowskim uśmiechem:
- Jest pani zdrowa jak rydz! Serce pracuje prawidłowo, w żołądku wszystko w porządku, garbu nie widzę... Po co pani tu w ogóle przyszła? - zapytał i mrugnął okiem - Mam wypisać zwolnienie? Ile pani chce?
- Ależ panie doktorze, jestem rencistką! Nie potrzebuję tego...
Lekarz oniemiał i zaczął zastanawiać się, kto takiej dał grupę inwalidzką. Spojrzał uważnie na Pelagię i uśmiechnął się. Tak. Piękną kobietą była. Sam by to zrobił. Kobieta, czując się głupio, przeprosiła przystojnego doktora...
- Przepraszam, panie doktorze, przyszłam tylko do kontroli. Skoro jestem już zdrowa, to sobie pójdę.
I wyszła z gabinetu, pozostawiając lekarza w stanie lekkiego zamyślenia, a może nawet rozmarzenia. Dlaczego jego żona nie jest taka urocza i milusia? Mógłby ją wtedy schrupać... Ech...
Zaraz potem, zastanawiając się, czy przypadkiem nie przeniosła się w czasie, poszła do sklepu mięsnego, aby kupić trochę wędlin. Znajoma ekspedientka zawsze zostawiała jej najlepsze kawałki. W sklepie mięsnym, jak w każdym, wisiały na ścianach pęta kiełbas, na półkach poukładane były konserwy, a na stole leżała siekiera. Na ladzie baraszkowały wesoło sympatyczne karaluchy, ale nikt się tym przejmował, bo i po co? Ekspedientka wyglądała normalnie. Nie była młodsza, lecz taka jak tydzień temu. Hipoteza o przesunięciu czasu legła w gruzach.
- Dzień dobry, pani Gieniu! - zawołała do ekspedientki ciekawa, czy ją rozpozna.
- Czy my się znamy? Ach tak! Pani jest pewnie Elwirką, córką Pelagii, o której tyle słyszałam! Cieszę się, że w końcu panią poznałam. Co słychać u mamy? Zdrowa?
- I to jeszcze jak!
W końcu wróciła do domu udając, że nie dostrzega facetów, którzy oglądali się za nią i gwizdali z podziwem. Także inne kobiety ciskały w nią zazdrosnymi spojrzeniami. Pierwsze napięcie minęło i z uczuciem radości zamknęła za sobą drzwi. Poczuła w powietrzu miłą woń rozchodzącą się z kuchni. Zanim do niej zerknęła, zadzwonił dzwonek u drzwi.
- Czyżby jakiś adorator?
- Nie, poczta. Proszę otworzyć.
Kobieta otwarła drzwi.
- Renta dla pani matki. Całkiem pokaźna sumka. Może pojechać na wakacje nawet dookoła świata.
- Przecież ją dostałam tydzień temu.
- Tutaj napisali, że to za ostatnie 30 lat z odsetkami. - powiedział listonosz, nie zauważywszy nawet słowa "dostałam" - Widać jakaś pomyłka i zaniżali wypłaty.
Pelagia podpisała odbiór pieniędzy i listonosz uśmiechnął się:
- Nie widzę na pani dłoni ślubnej obrączki. Jest pani wolna? Bo ja kawaler, więc...
- Tak, mąż umarł dwa lata temu, ale nie jestem zainteresowana.
I pospiesznie zamkneła drzwi, gdyż serce zabiło jej mocniej na wspomnienie zapachów z kuchni. Jej mąż był kiedyś kucharzem. Czyżby... Zajrzała szybko do kuchni, tak!
- Stefan, morda moja! To Ty? Przecież nie żyjesz!!!
- Nie żartuj tak nawet, kochanie! Przecież nie zmartwychwstałem! He, he... - zaśmiał się życzliwie sympatyczny grubasek w kucharskiej czapie. Mężczyzna, choć pięknie zaokrąglony, nie był stary. Pocałował ją miło w policzek i wrócił do pichcenia posi posiłku. Jeśli będzie tak smakowity jak zapach, to bomba!
Po popołudnowym obiedzie obejrzeli jakiś film, a później przez kilka godzin uprawiali namiętnie seks. Mąż był zdecydowanym mistrzem w tej dziedzinie. Zafundował jej prawdziwą ucztę kamasutry z wieloma szczytowaniami. W tle rozbrzmiewała piosenka wykonywana przez Maćka Starnawskiego, który jest jaki jest, pt. "Bo nie ma takich gór, których byś nie przeskoczył". Orgazmy spazmatycznie rozpalały rozkoszą jej ciało, a później wzięli wspólną kąpiel w wannie pełnej pieszczot.
Wieczorem przybyła z niespodziewaną wizytą córka z rodziną, której dawno nie widziała. Najwyraźniej los chciał, aby byli świadkami wielkiej radości jej męża. Po wielu latach obstawiania zakładów totolotka trafił szóstkę. Jakby tego było mało, nastąpiła dziewiętnastokrotna kumulacja nagrody pieniężnej!
- Świętowali sukces do późnych godzin nocnych i żyli długo, szczęśliwie, ponad 100 lat na złość ZUSowi i innym krwiopijcom okradających biednych, starych ludzi. A teraz dobranoc, skarbie. - powiedział siwy staruszek, siedząc na starym łóżku obok równie starej żony. Musnął ją przyjemnie wargami w policzek. Ta leżała z głową na poduszcze wpatrując się w niego z miłością. Uwielbiała bajki, które opowiadał jej mąż. Codziennie wymyślał nową.
Mężczyzna pomodlił się jeszcze w duchu, aby rząd nie zapomniał rewaloryzować rent i emerytur, zgasił światło i poszedł spać, przytulając się do żony, którą ciągle kochał... Mimo upływającej urody, mimo upływających lat...

=====

Dla Eli, aby czasem uwierzyła w marzenia.
02:51 / 12.12.2004
link
komentarz (8)
notka w starym stylu... i konwencji oklepanej.

Iznogud w wersji dla dorosłych - trailer

"Niesamowity kunszt słowa pisanego. Wybitne dzieło literackie na miarę najlepszych opowiadań Vangelisa i Jeana Michela Jarre'a. A nawet lepsze - uczeń przerósł mistrza." (prof. Jan Myodek)

"To jedno z tych niezwykłych, magicznych opowiadań, które niczego nie zmienia w życiu człowieka" (Joanna Darg)

"Erotyka, humor, marzenia i trudne tematy egzystencjalne ukazane w krzywym zwierciadle rzeczywistości. Niezwykła podróż do wnętrza urojonej wyobraźni autora." (Krzysztof Kiślowski)

"Jak nigdy dotąd, ukazano seksualną sferę życia naszej społeczności. W prosty sposób wyrażono ludzkie fascynacje ciałem, a także pięknem fizycznym, prymitywną zmysłowością i erotyczną naturalnością." (prof. Tadeusz Leń-Starewicz)

"Iznogud ma niezwykły dar hipnotyzowania słowem. Trudno oderwać się od jego opowiadań, które działają jak narkotyk. Przestałem już liczyć, ile razy je przeczytałem." (Juliusz Słowiacki)

O autorze:

Iznogud - zadebiutował 16 listopada 2002 roku pisząc pierwszą notkę na komercyjnym nlogu (iznogud.nlog.org), którego kontynuowanie omal nie doprowadziło do wielkiego sukcesu komercyjnego vortalu nlog.org. Po licznych prośbach wielbicieli zgodził się łaskawie stworzyć kolejnego hiciora, którego właśnie czytasz.
Nieuleczalny mitoman o wysokim ego. Ma ambicję trafić do "Encyklopedii PWN" jako największy grafoman w dziejach ludzkości. Jeżeli nie uda mu się tego planu wykonać tonami gniotów (choćby takich jak ta notka), wykupi PWN i wtedy problem zniknie. Ponadto zamierza założyc, na wzór fundacji Nobla, organizację własnego imienia, która przyzna mu pośmiertnie nagrodę za całokształt twórczości artystycznej.
Na jego koncie znajdują się także gazetki informacyjne o piłkarstwie lokalnym ("FORZA TREP"), w których zamieszczał oburzające i obraźliwe artykuły kierowane pod adresem władz miejskich. Nie ukrywa zresztą, iż jednym z jego życiowych celów jest zostanie burmistrzem czterotysięcznego miasteczka w powiecie garwolińskim.
Ów zarozumiały szelma uwielbia prowokacje i skandale, i z myślą o nich stworzy w najbliższych miesiącach serię notek tylko dla dorosłych. Liczy, że obrońcy moralności narobią wokół nich sporo szumu w mediach, potępią je w pewnym katolickim radiu o globalnym zasięgu i uczynią popularne.

=====

Iznogud i jego intymna sfera życia? Czego nie robi się dla najwspanialszych czytelników. Ach... chciałbym także _zagwarantować_, iż pierwsze z serii opowiadań ("Dzień niezwykłych zdarzeń") ukaże się do Świąt. Zamierzam także kontynuować "Zemstę...", a przerwa podziałała na dobre gdyż w chwili obecnej eksploduje pomysłami i szkoda tylko, że godzina tak późna bo skrobnąłbym coś sobie dodatkowo :-)
01:30 / 24.11.2004
link
komentarz (12)
http://iznogud.fotka.pl komercjalizuję się jak tylko skomercjalizować się można. A ja Ciebie wcale nie namawiam do głosowania ;-)

Ps. Zbirkos mi jednej fotki nie zaakceptował ;-) a tylko (aż?) dlatego, ze oczka moje skryte były.
01:57 / 04.11.2004
link
komentarz (16)
Ostatnio zapanowała jakaś dziwna moda na zamykanie, usuwanie, uprywatnianie swoich blogów/nlogów. Iznogud na emeryturze, bez dokończonych opowiadań? :->

Nie sądze. Sądze natomiast, że narazie kreatywnie się wypaliłem, w tej formie napewno. Wrócę wkrótce. Może jutro, może za pół roku...

Adios!
02:41 / 28.09.2004
link
komentarz (68)
"Zemsta rozwścieczonego Chwedora" - rozdział 1 "Ze śmiercią w oczach", część 4

- Nie wierz tabliczce, ma ona na celu tylko zniechęcić moich potencjalnych wybawców.
- A potrafisz rozmasować obolałe kości?
- Oczywiście!
- Dobra, ale jak się do Ciebie dostanę? Latać nie potrafię, a od strony drzwi jesteś pewnie dobrze pilnowana...
- Trzymaj! - z okienka wyleciał ogromny warkocz o ponad 11-metrowej długości. Frycuś osłupiał z wrażenia. Ktoś, komu udało się wyhodować tak długie włosy, musiał przebywać w tej wieży ze sto lat! Czy aby królewna na pewno jest jeszcze młoda i piękna?
- Wychyl no się! - zawołał roztropnie rycerz. - Niech ujrzę, kogo ratuję!
W oknie pojawiła się cud niewiasta o biuście, którego nie powstydziłaby się nawet Kasia Figura. Teraz zrozumiał, dlaczego taka fajna lalunia nie chciała jakiegoś stetryczałego polityka. Mogła swą urodą zmusić nawet najtwardszego męskiego szowinistę, aby przynosił jej w pysku gazetę.
- Dobra! Utnij warkocz i przywiąż mocno. Ja tymczasem spróbuję załatwić coś do przecięcia kraty...
Po 12 minutach rycerz powrócił z kupioną piłką do metalu i wkładając ją sobie za pas, zaczął wspinać się po warkoczu. Wspinaczka nie była łatwa, gdyż Frycuś miał lęk wysokości, ale dla takiej laski był w stanie dokonać cudu. Wyżej i wyżej, pokonał już z 2 metry i 78 centymetrów, gdy wtem stracił grunt pod nogami. Poleciał w dół! Przez moment całe jego życie śmignęło mu przed oczyma! Odniósł wrażenie, że kiedyś coś podobnego mu się przytrafiło. Nie mógł sobie przypomnieć kiedy. Najwyraźniej doznał "deja vu" i z tą błyskawiczną myślą poczuł, że wylądował na czymś miękkim i puszystym, jakby dopiero co wypranym w płynie do zmiękczania tkanin.
Frycuś sapnął, westchnął i kichnął. Po chwili, gdy upewnił się, że nie odniósł żadnych obrażeń a miękki pukiel, na którym leży, to warkocz, doznał szoku! Obok leżała głowa, która musiała oderwać się od karku królewny! Dlaczego ta głupia nie zrobiła tego, o co poprosił?! Dlaczego?!
Wtem z góry rozległ się dziecięcy śmiech, a następnie wzburzony męski głos:
- Ile razy mam ci powtarzać, Kingo (*), abyś nie nabierała podróżnych! I nie garb się tak, kiedy do ciebie mówię!
Był to głos samego króla Grudka, który wpadł do celi na wieży, aby zainterweniować. Dopiero teraz Frycuś, podnosząc się, zdał sobie sprawę, że od chwili wjazdu do Krakowa nie dostrzegł ani jednego rycerza. Czyżby królewna wszystkich nabrała, a ci, urażeni, odeszli? W każdym razie Frycusiowi zrobiło się smutno. Dwa nieszczęścia tego samego dnia to za wiele jak na jego zszarpane nerwy.
Tymczasem król Grudek zbliżył się do okiennej kraty...
- Spójrzmy na twą ofiarę. Ależ to... to...
- Totolotek? - podpowiedziała królewna.
- Ale się nabrałem! - rzekł do siebie rycerz zorientowawszy się, że to, co wziął ze sex-królewnę, było zwykłą kukłą poruszaną przez rozwydrzonego bachora. Dopiero teraz, z bliska, widać było niedoskonałości na jej twarzy, jakże zdziwionej twarzy. Kukła ta wykonana była ze sztucznego tworzywa, ręce miała dosyć niekształtne, a na plecach napis "PAM-ELA", co oznaczałoby, iż produkowana była na skalę masową. Aby się odreagować, Frycuś postanowił ją kopnąć, a ta, niczym piłka, poszybowała 331 centymetrów w kierunku południowo-wschodnim.
- Haaalo! Mości rycerzu!... - zawołał z wieży krół, usiłując zwrócić na siebie uwagę, ale rycerz nie chciał go słuchać. Warknął tylko:
- Ugryź się w nos! Albo dwa!!! Nie chcę mieć z wami nic wspólnego!
Przyglądając się wypadkom koń Wesoły Witosław zauważył smutek swego pana i próbował go pocieszyć, gdyż ten wdrapał się na jego grzbiet.
- Nie płacz, bo ci szkła zaparują!
- Jak mam nie płakać, jak mnie nikt nie lubi. Wszyscy sobie tylko drwią ze mnie, z mojego wzrostu, mojego nosa, chlip... Ruszaj, Wesoły Witosławie, opuścmy to wredne miejsce pełne wrednych wielmożów.
- Dobrze. Jak szybko?
- Wystarczy 40 kilometrów na godzinę, mój wierny rumaku. Chlip... Udamy się w kierunku połuniowo-zachodnim ku zunifikowanym państwom Wolnych Czech i Powolnych Czech. Kto wie, może znajdziemy tam jakąś cud-klacz dla Ciebie, jakąś **-****** [po dłuższym namyśle CENZURA ;-) - przyp. izn.]
I tak odjechali ku zachodzącemu słońcu nucąc wspólnie hit elitarnych potańcówek "I ja i ja hi, i ja i ja hu*"

cdn(aturalnie)n.

(*) Kinga - wł. Kinga Piotrecka. Córka Grudka XIII z nieprawego łoża. Znana śpiewaczka operowa, leureatka wielu konkursów krajowych i zagranicznych. W wieku 30 lat wyszła za Dratewkę IV, z którym doczekała się pięcioro dzieci. Wybrańca swego poznała w kawiarni i z miejsca się w sobie zakochali, a ich wielka miłość opiewana była przez poetów, pisarzy, historyków i pewnego pseudo dziennikarza-gryzipiórka.

=====

Pragnąłbym zdementować plotkę, jakobym następną notkę miał wstawić dopiero po napisaniu przez Was, "Szanowni Czytacze", 25 komentarzy. Dalsza częśc tej frapującej powieści pojawi się po napisaniu 26 komentarzy, z czego 20 musi mieć unikalnego identa. ;-) Pomyślicie, już mu sodówka odbiła? Może i tak, ale potraktujmy to jako pewien rodzaj symbiozy. Ja nie mogę żyć bez Was i Waszych komentarzy, a czy Wy możecie żyć beze mnie? ;-) Kurdelek serdelek, nlog interaktywny? ;-)

45 godzin nastolactwa mi pozostało, aż szkoda iść spać.
14:57 / 21.09.2004
link
komentarz (21)
"Zemsta rozwścieczonego Chwedora" - rozdział 1 "Ze śmiercią w oczach", część 3

Rycerz pomyślał, że coś w tym musi być, bo faktycznie, w Krakowie panuje jakaś epidemia ślepoty, której ofiarą być może padł osobiście. Frycuś wiedział tylko tyle, że obudził się dziś rano i nie był w stanie niczego rozpoznać, za wyjątkiem swego konia, który gwizdał przez sen "Don't go fast" Vanilia Ninja.
W ogóle sam Frycuś był niewysokim knypkiem o ciemnych włosach, bulwiastym nosie i krzaczastych brwiach, ale pozorną niezgrabność wynagradzała mu niesamowita odporność na wszelkie choróbska, za wyjątkiem kataru, hardość ducha i podejmowanie szybkich decyzji w kryzysowych sytuacjach. Zwłaszcza o szybkiej ucieczce przed nachalnymi żebrakami, pseudokibicami i różnymi bandziorami.
Grajek zbliżył się i rycerz zapytał go:
- Czołem! Przepraszam, że przerwę na chwilę twą pracę... Czy to prawda z tą wiedźmą, o której śpiewasz?
- Jasne! Jakem grajek słynny Mojtek Wosior, takem mówię, iż to prawda najprawdziwsza. Spójrz dookoła! Król Grudek (*) wyznaczył nawet nagrodę dla tego, kto przywróci nam wzrok. Stąd ten zjazd. - tu uliczny trubadur machnął dłonią w kierunku opisanego już transparentu.
- A gdzie jest teraz ta czarownica?
- Któż ją tam wie. Mamy jedną małą wiedźmę i to nam wystarczy! Pytaj pan na Wawelu, są lepiej poinformowani. Ludzie! ludzie! Już dziś premiera - i śpiewak Wosior, wystepujący często pod pseudonimem artystycznym "Pisior", wrócił do swego repertuaru plimkając od niechcenia na instrumencie. W samą porę, bo akurat wrócił pracownik "Corvitaminy" z resztą.
Jakieś 27 minut później, rycerz Frycuś na swym wspaniałym rumaku anal-fabecie, dotarł do wrót Wawelu. Tuż przed bramą zauważył trzy tabliczki wbite w trawnik. Pierwszy napis głosił, aby "Szanować zieleń", drugi pobrzmiewał delikatną nutką patriotyzmu, gdyż twierdził, że "Najlepszy Wawel tylko w Krakowie", a trzeci ostrzegał - "Uwaga! Złośliwa królewna". Tuż nad nimi unosiła się wieża o wysokości, którą Frycuś wstępnie ocenił na jakieś 10 metrów i 11 centymetrów, plus minus 8 milimetrów. Rycerz zwolnił, aby wjechać do siedziby króla majestatycznie, gdyż sapiący koń z wyciągniętym jęzorem mógł nie zrobić odpowiednio dobrego wrażenia. Wtem do uszu konia i jego właściciela dotarł jakiś głos. Początkowo obaj pomyśleli, że to głos boskiego Patryka, twórcy tego świata, którego, jak głosiła obowiązująca religia, pełne imię było utajnione i znali je tylko najwyżsi rangą kapłani boga Patryka. Piskliwa, dziewczęca barwa głosu wyprowadziła ich jednak z chwilowego osłupienia. Frycuś odruchowo spojrzał w stronę umieszczonego na samym szczycie wieży okienka.
- Och, piękny rycerzu! Pomóż mi sie stąd wydostać. Jaka ja jestem nieszczęśliwa! Ucieknijmy stąd razem, buhuuu... - zapłakał głos.
- Wybacz, czytałem tabliczkę! Nie dam się nabrać! - Frycuś wyczuł, że to chyba ta złośliwa królewna próbuje robić sobie z niego żarty, bo zdawał sobie sprawę, że nie jest urodziwy. Zresztą, królewna nie była w stanie ocenić jego uroku osobistego z wysokości prawie 9 metrów. Chyba, że miała lornetkę.
- Ta tabliczka, - wyjaśnił głos - to robota mojego ojca, złego i okrutnego króla, który uwięził mnie tu, bo nie chciałam wyjść za Leszka Balcerbauma (**), jego ministra ds. sabotażów gospodarczych!
Frycus słyszał już coś o finansowych pomysłach Leszka Balcerbauma, na które psioczyło całe społeczeństwo, więc doszedł do wniosku, że coś w tym musi być. Zwłaszcza, że królewna nie ukrywała, że właśnie o niej mówi ta tabliczka. Rycerz postanowił zsiąść z konia, ale jak zwykle nie dosięgnął nogą do ziemi i fiknął z odgłosem, jaki wydaje zbroja przy kontakcie z kostką brukową. Po chwili próbował rozmasować obolałe miejsce w okolicy kości ogonowej. Tymczasem królewna kontynuowała swój słowotok.

=====

Ale o czym królewna mówiła i kim w ogóle była? Czy Frycuś jej pomógł? Co z tym wspólnego miała Kasia Figura? Ciekawość swą zaspokoić możecie jedynie na łamach nloga tego, mego jedynego, czasem niebylejakiego. Niech żyje przygoda! Jeszcze we wrześniu, tylko tutaj!

=====

* Grudek XIII - wł. Grudzisław Piotrecki (pseudonim królewski otrzymał z urzędu). Dzieciństwo spędził w Królestwie Świętokrzyskim. Nauki pobierał w odległej Wielkopolskiej Republice Demokratycznej. Król Wiślanii panujący w latach 1387-1395 trzeciej ery. Obalony przez podwładnych. Po ucieczce z Krakowa został zamordowany przez swych wierzycieli u których szukał pomocy.

** Balcerbaum Leszek - wpływowy lichwiarz żydowskiego pochodzenia. Dzieki zaciągniętym przez króla Grudka XIII pożyczkom, okręcił sobie władcę wokół paluszka. W zamian za umorzenie części długów, zgodził się zostać ministrem ds. sabotażów gospodarczych. Po obaleniu Grudka XIII wyemigrował do Gruzji, gdzie zdobył fortunę na świadczeniu wysokooprocentowanych kredytów. W 1412 r. trzeciej ery wyjechał do Żydii Izraelskiej, skuszony intratnym interesem wydobycia węgla spod piasków pustyni, w wyniku czego stracił całą fortunę. Do śmierci zarabiał na życie czyszcząc toalety na stacji paszowielbłądzkiej w okolicach Bagdadu. Nic nie wiadomo na temat jego rodziny.
21:47 / 05.09.2004
link
komentarz (22)
"Zemsta rozwścieczonego Chwedora" - rozdział 1 "Ze śmiercią w oczach", część 2

Po dotarciu do grodu, rycerz Frycuś (*) usłyszał gwar miejskiego życia. Tłumu było co niemiara, dzieci pętały się pod nogami biegając we wszystkich kierunkach naraz, a przekupki przekrzykiwały się zachęcając do robienia zakupów. Co dziwniejsze, często słychać było najrozmaitsze hasła zachęcające do nabywania okularów. W tym właśnie celu Frycuś przybył przecież do Krakowa. Rycerz wsłuchał się w nawoływania, aby wybrać w miarę korzystną ofertę...
- Zapraszam do mnie, okulary witrażowe na miarę Picassa, jak malowane!
- Nowość! Okulary w kształcie obwarzanków, tandemów i klasyczne! A przy zakupie dziesięciu par - jedenaste gratis!
- Używane okulary na wagę! Po co przepłacać, po co ryzykować zakup nowych, skoro stare są już wypróbowane!
- To chyba jakieś nienormalne miasto! Wszyscy są tu stuknięci! - warknął pod nosem zdezorientowany Frycuś i skierował się ku poruszającej się plamie.
Tą poruszającą się plamą był słynny krakowski mistrz szewskiego rzemiosła, pochodzący jednak (o zgrozo!) z warszawskiego Gocławia - Mierzej Adziejewski (**), ale Frycusia to nie interesowało, bo było mu zupełnie obojętne, kto udzieli rady.
- Najmocniej pana/panią przepraszam, czy mógłby pan/pani skierować mnie do najbliższego optyka?
- Ależ oczywiście, to żaden problem! - zawołał rozbawiony szewc, który miał już nieźle po trzydziestce. - Naprzeciwko jest "Corvitamina", gdzie najlepsi rosyjscy specjaliści mogą laserowo skorygować wzrok, ablo sprzedać okulary. A w ramach promocji zaśpiewają "Ja saszła z muła" lub zatańczą "Kazaczoka". Przynajmniej tak reklamują się w gazecie "Panorama Pragmatyka".
- Dzięki. No, mój koniu Wesoły Witosławie, - zwrócił się do wierzchowca, zawróć o 180 stopni i zrób z piętnaście kroków.
- Dobra, da się zrobić. - odrzekł koń. - Czy mam uczynić coś jeszcze? Może prychnąć w tonacji C-dur?
- To zbyteczne. Zatrzymaj sie przy tej całej "Corvitaminie"...
- Przecież wiesz, że nie potrafię czytać.
- Nie przypominaj mi wciąż, że jestem posiadaczem jedynego konia anal-fabety w tej okolicy! Wrrr...
Koń zawrócił. Faktycznie, naprzeciwko był stragan i jakiś śmiesznie wyglądający gościu, który miał na głowie dziwaczną, futrzaną czapę - w środku lata? - i równie śmiesznie zaciągał wymawiając słowa.
- Sjerdecznie pana zaprjaszam! Czym mogu ja wam służić?
- Chłopie, kjepsko widzę, potrzebuję dobrych okuljarów i w miaru niedrogich - próbował dopasować się językowo Frycuś.
- Pan pozwoli, że zbadam panu wzrok.
- Kompjuterowo?
- Niet, normalnie. Widzi pan etu kijek?
- Jaki kijek?
- A planszu z bukwami?
- Ma pan na myśli ten biały prostokąt? No chyba...
- Którą linijkę litjer pan jest w stanie odczytać?
- To są jakieś litery? Widzę tylko cyfrę 3.
- To nie "trzy", tylko rosyjskie "zet", ale możjet być! Uwzględniając odljegłość od planszu, powinien pan nosić szkła minus 10,5 djoptrii. Proszu chwileczku zaczekać, wybioru panu jakieś ramki pod kolor zbroi, bo pan nie jest chyba w stanie...
Po jakichś piętnastu minutach, najlepszy rosyjski specjalista "Corvitaminy" wyszedł z zaplecza żądając 10 debilarów i 50 kretynarów. Akurat Frycuś tyle przy sobie miał, więc rzucił sprzedawcy sakiewkę oczekując reszty.
- Nie ma pan drjobniejszych? Tolko 20 debilarów? Pan tu poczekać, ja muszę rozmienić...
Rycerz zaczekał, bo cóż miałby zrobić innego? Włożył okulary i oniemiał. Cały świat na chwilę zawirował, a następnie wyostrzył się tak mocno, że dostrzegł godzinę na zegarze Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. A może mu się tylko tak wydawało? Kolejną rzeczą, która rzuciła mu się w oczy, to barwne szyldy i reklamy, które były dosłownie wszędzie! Nad ulicą wisiał szeroki transparent informujący, że w Krakowie odbywa się VII Zjazd Okulistyczny pod hasłem "Sięgaj tam, gdzie wzrok nie sięga". Tuż obok dostrzegł tabliczkę informującą, iż w bramie oferują "Szkła kontaktowe w jedną godzinę" i że "Realizują recepty Wiślackiej Regionalnej Kasy Chorych". Podobnych napisów było na pączki i wyjątek stanowiła informacja Akademii Sztukniętych o prowadzonym przez nią naborze na "studia zaOczne". Samo słowo "zaoczne", nie wiedzieć czemu, napisano z dużą literą "O".
Wtem, spośród ulicznego gwaru wywołanego przez tłum, w którym Krakowian od przyjezdnych mozna było odróżnić na pierwszy rzut oka po tym, że ci pierwsi nosili okulary, zaczął przebijać się osobliwy śpiew o czystej czystości i barwnej barwności... Szkoda tylko, że słowa pieśni zupełnie się nie rymowały, a pięknie śpiewający spiewak wspomagał się źle nastrojoną harfą, której dźwięki miały chyba na celu tylko zwrócenie na niego uwagi. Śpiewak coś tam śpiewał o premierze opartego na faktach autentycznych spektaklu "Okularyzacja" Wita Stwosza, w której zagra plejada znakomitych gwiazd krakowskiej estrady, a sama sztuka, na którą zaprasza Teatr Opcja na ulicy Optyków 44, opowiada o czarownicy, która rzuciła urok na bezbronnych obywateli, którzy odtąd stracili wzrok, który przecież każdemu potrzebny jest. Nagłośnienie ma być rewelacyjne, oświetlenie oszałamiające, a cena biletów przystępna, nie wspominając o wyśmienitych koreczkach śledziowych dla każdego... Po wyśpiewaniu tego wszystkiego, uliczny artysta zaczął maglować temat od nowa.

cdn(iewątpliwie)n.


* Frycuś - wł. Frycław Łukaszanowicz. Mityczna postać kojarzona z odrodzeniem polskiej państwowości. Do dziś nie ustalono w jakim zakresie przyczynił się do obalenia Lorda Piotra XIII z odległego terytorium Bujnej Ukrainy oraz Bitnej Białorusi i co się z nim stało po 1395 r. trzeciej ery. Jedynym ocalałym dowodem na jego istnienie jest wpis w Bibliotece Miejskiej w Żelechowie (wł. Zyelyechowie). Z kartoteki wynika, że czytał powieści detektywistyczne oraz czasopismo "Filipinka".

** Mierzej Adziejewski - znany krakowski szewc-filozof, który przeszedł do historii epokowym traktatem "O wyższości sandałów nad trampkami". Znany także ze słynnego dylematu: "Czy podeszwy butów zużywają się szybciej, gdy zrobi się jeden duży krok, czy kilka malutkich?"

=====

Ufff... dziękuję serdecznie i proszę o jak najwięcej (nie)obiektywnych komentarzy. Dziś podwójna dawka iznoguda. Na ciąg dalszy jakże frapującej historii przyjdzie Wam, młode dziewczęta i jurni chłopcy, poczekać do wrzesnia dnia dziewiętnastego. Heyah!
02:44 / 05.09.2004
link
komentarz (10)
"Zemsta rozwścieczonego Chwedora" - rozdział 1 "Ze śmiercią w oczach", część 1

Dokładnie o godzinie 10.12, całkiem sympatyczny smok Domel, pasąc się na podkrakowskiej łące, zakończył drapać owieczkę za uchem. Uważał, że pożywienie jest zdrowsze dla jego gadziej diety, jeśli jest radosne i optymistycznie nastawione do życia.
Owieczka rozkosznie beknęła i nie przeczuwając, co ją może za chwilę spotkać, pozwoliła Domelowi unieść się ku oczom, aby ten mogl ocenić, czy nadaje się do spożycia. Owieczka polizała smoka po nosie, ktory zaśmiał się, bo jest wrażliwy na łaskotki. Stwierdził, że śniadanko emituje już wystarczającą ilość pozytywnych wibracji i można je przekąsić. Otwarł więc paszczę, aby rozpocząć ucztę, gdy wtem usłyszał tętent końskich kopyt.
Zdenerwowało to strasznie Domela bo dostrzegł, że na wprost niego galopuje rycerz z wycelowaną kopią i bynajmniej nie była to kserokopia, lecz jak najbardziej kojarzona z rycerskimi turniejami broń. Smok poczuł, jak żołądek podchodzi mu pod gardło, a serce zabiło mocniej. Pewnie wypuściłby zwierzę, biorąc nogi za pas, gdyby rycerz silnym szarpnięciem nie pociągnął za uzdę, a koń gwałtownie nie zahamował.
Na twarz smoka prysło piaskiem i kępką trawy.
- Przepraszam bardzo, - zapytał rycerz - którędy do Krakowa?
- Coś pan, z konia spadł? Przecież brama grodu jest za moimi plecami - fuknął poirytowany smok. - Żarty sobie pan stroisz?
- Ależ skąd! Po prostu od 2 godzin i 14 minut bardzo słabo widzę, i boję się, że oślepnę... Nie wiem, jak to się stało i czy jest chwilowe, ale muszę iść do okulisty. Pana na przykład widzę tylko jako rozmazaną, ogromną plamę. Jest pan olbrzymem?
- Powiedzmy... - odrzekł zamyślony Domel i następnie życzliwie wskazał łapą bramę.
Koń ruszył z piskiem kopyt dziwiąc się, że jego pan zapytał o drogę obcego, zamiast zawierzyć jego wiernym oczom.
Z kolei smok zastanowił się, kto takiemu dał prawo jazdy. Pytanie było czysto merytoryczne i po chwili odgryzł owcy głowę, i zaczął ją ostrożnie żuć. Miał nadzieję, że tym razem rogi nie wejdą mu między zęby. Bardzo tego nie lubił...

=====

To co powyższe potraktujcie jako trailer nowej serii literackiej na łamach nloga iznoguda. Nie będe zachwalał bo i tak wiem, że wiecie, że będzie odlotowo. Mam już gotowy materiał na pięć kolejnych notek, ale swoim dziwnym zwyczajem potrzymam Was w zniecierpliwnieniu i nie pozwolę cieszyć się całością. Jeśli chodzi o częstotliwość, nie powinno być źle, ale obiecać niczego nie mogę. Pragnę także donieść, że "Rozmowy w zmroku" zostały zawieszone na czas nieokreślony. Napewno też nie przeczytacie pięciu ich części. Powodem jest brak kreatywnych pomysłów ze strony iznoguda. Autor myśli nad napisaniem "Rozmowy w zmroku - epilog", ale to także w nieskonkretyzowanym czasie najbliższym.

=====

Chciałbym zaprzeczyć pogłoskom, że wszystko jest bez sensu. Jak tak dalej pójdzie to, kto wie, może kiedyś zostanę izgudem. Iznogud :-)
15:57 / 22.08.2004
link
komentarz (6)
[Ta notka była tutaj przed tą poniżej, ale nlogowe skrypty miały problemy. Dobrze robić sobie kopie na dysku]

"Rozmowy w zmroku 2"

Wstrząsające, czyż nie? Szczególnie dla kogoś, kto zna tylko obecną, dojrzałą - umiejącą się świetnie maskować postać iznoguda. Jednak walka i przemoc nie wyczerpują tego, co tkwi na dnie jego duszy. Jest tam też miłość.
- Gosiu, Ty wiesz coś więcej o tej stronie natury iznoguda... (Gosia. Domniemana kochanka iznoguda)
- To naprawdę ostry gość, potrafi ukłuć, yeśli wiesch co mam na myśli.
- Nie wątpie... czy jednak wiesz, że nie byłaś jego pierwszą miłością?
- Nie. Zresztą nigdy na te tematy nie rozmawialiśmy. Właściwie, jak się dobrze zastanowić, to... my prawie w ogóle nie rozmawiamy!
- Szokujące... Chcesz o tym porozmawiać?
- Nie. Wole potańczyć.
- Dobrze, w takim razie przyjrzyjmy się historii pierwszej miłości iznoguda i temu, co z niej wynikło... Oddaję głoś samemu iznogudowi.

Ciemne okulary, wlosy na żel, porażający uśmiech. Tak, właśnie iznogud wchodzi do studia. Młode i ponętne wielbicielki szaleją z ekstazy. Meksykańska fala w studiu i ciągłe skandowanie rozentuzjamowanego tłumu "IZ-NO-GUD IZ-NO-GUD". Iznogud nie jest już teraz normalnym człowiekiem, iznogud jest zjawiskiem, czymś racjonalnie niewytłumaczalnym. Tylko on, wielki skoczek narciarski oraz lider Samoobrony mogą poszczycić się tak ogromną popularnością. Na usta same cisną sie słowa, które zamieścił w komentarzach do nloga-legendy jeden z czytelników "Z Tobą wodzu iznogudzie do lepszego świata kroczyć i lepszy świat budować chcemy!!!"

- Witam serdecznie iznogudzie!
- Witka wszystkim!
- Jak traktujesz swojego nloga?
- Traktuję go jak liść mięty, który przegryzany między kolejnymi kulkami lodów pozwala lepiej czuć ich smak. Poważnie jednak podchodząc do sprawy uważam, iż mój nlog to po prostu moje życie, którym dziele się ze swoimi czytelnikami.
- Dziś głównym tematem naszej rozmowy jest miłość. Twoje miłości konkretnie. Czy pamiętasz swój pierwszy pocałunek?
- O tak! Tego nie można zapomnieć. Kina Kicoowa... siedzielismy u niej na werandzie, księżyc w pełni... nadeszła ta chwila, objęliśmy się... nasze aparaty korekcyjne się zaklinowały... ona wrzeszczała.
- Tego się spodziewałem. A jak obecnie traktują Cię kobiety?
- Poddaje się. Wszystkie kobiety są takie same. Dla nich jestem kolejnym przystojniakiem w fajnym gajerku.
- Cóż. Depresja, gniew, halucynacje, któż z nas tego nie ma?
- Choćby taka Agnes Wais. Pamiętacie? Kiedyś dużo pisałem właśnie o niej na nlogu. To ta dziewczyna, która powiedziła, że nie może się ze mną umawiać. Spotkałem ją w sklepie... khm... Ej! Czyli nie miała w końcu tej operacji mózgu!
- Ciemniak zajarzył. Co robisz by podobać się kobietom?
- Najczęsciej stawiam kołnierze i zezuje, krzyczę z przekąsem "Mooooogę?". Wszyscy maczomeni tak robią.
- Interesująca odpowiedź. A teraz kolejna przerwa na reklamy. Dziękuje Państwu, właśnie odkryliśmy jedną ze skaz nieskazitelnego iznoguda. Pozostaje mi tylko zaprosić na "Rozmowy w zmroku 3".
- Narazicho!


=====
"Rozmowy w zmroku" - Pionierska próba przekroczenia konwencji medium, jakim jest nlog. Światowy bestseller składający się z pięciu części. Nigdzie niepublikowane wywiazdy z najbliższymi znajomymi iznoguda, a także samego iznoguda komentarze i opowieści z życia wzięte. Pełen synkretyzm gatunkowy, łączenie języka potocznego z literackim i modny młodzieżowy styl stawia to niewąpliwe dzieło na równi z narodową epopeją Mickiewicza, dziełami Szekspira, Joyce'a, thrillerem Piotra "Gulczasa" Gulczyńskiego "Tajemnice domu w Sękocinie. Pierwsze starcie z Manuelą" czy autobiografią piłkarza Wojciecha Kowalczyka "Z kopa, z bani i parasolką".

=====
Bo ja tak sobie myślę, że zaczynam cierpieć na rozdwojenie jaźni ;-) "Speszial fenks" dla stałych czytaczy. Dzieki Wam, jestem ja :-)
10:39 / 04.08.2004
link
komentarz (10)
***

Zabarwiona kolorami zorzy luminescencyjna mgiełka unosiła się nad rzeką, gdy wiła się ona niczym serpentyna w głąb ziemi. Dostarczyła pasażerom tańczącej na falach łodzi akurat tyle światła, by mogli oglądać mijaną okolicę. Miejscami skały nabierały majestatu, jakby podróżnicy żeglowali przez monumentalną katedrę, w której nie brakowało nawet witraży z kwarcu i ametystu. Chwilami tunel wyglądał jak usłany aksamitną draperią, czy też skrzącymi się gobelinami zrobionymi z diamentów. Przelotnie dostrzegali coś, co musiało być żyłami srebra, niekiedy zaś złota. Na ten widok oczy iznoguda zapłonęły chciwością.
Wzdłuż rzeki biegła wąska ścieżka, lecz od czasu do czasu odsuwała się, gdy nurt przepływał między wysokimi urwiskami lub pod skalnym nawisem. Jednakże zawsze pojawiała się z powrotem, z niezawodnością torów kolejowych biegnących obok pustynnej autostrady.
Iznogud zamknął oczy i zaczął obracać głowę na boki jak sowa, próbując zlokalizować źródło znajomego dźwięku. Koncentrował się tak mocno, że dźwięk wydawał się istnieć w jego głowie, niczym trójwymiarowy przedmiot posiadający barwę i kształt: deszcz był błękitny i przypominał mgłę, podczas gdy grom miał postać pomarańczowych zygzaków. Kiedy obracał głowę na lewo, odgłos zamierał, lecz gdy zwracał się w drugą stronę, dźwięk i kolory rosły aż do osiągnięcia maksimum w momencie, gdy jego nos skierowany był pod kątem czterdziestu pięciu stopni na prawo.
- Słyszysz? - nieśmialo spytał się własnego sumienia. Majaczył on sam ze sobą.
- Iznogudzie, Kordianie XXI wieku, spocznij. Twoja misja się kończy. Na nic to, zacznij żyć. Rozumiesz? Żyć dla siebie. Wiedz, że żaden puch marny sponiewierać Ciebie nie może. NIE MOŻE!

[tutaj kiedyś było zdjęcie]

To setna notka jest :-)
08:45 / 01.07.2004
link
komentarz (13)
"Rozmowy w zmroku"

Czasami jest tak, że coś co ma być takie jakie być powinno jest troche inne, tj. takie jakie być nie powinno. Spróbujmy dziś odpowiedzieć na pytanie: dlaczego iznogud tak rzadko pisze swoje notki? Spróbujmy także po raz kolejny dojść do sedna sprawy tego nloga, czyli odwiecznego problemu ludzkości: Kim ON tak naprawdę JEST? Zgodnie z zapowiedzią sprzed osiemdziesięciu jeden dni, dziś wyjawiona zostanie cała prawda o iznogudzie. Zapnijcie pasy, trzymajcie się mocno, zaczynamy od nowa...

Witam Państwa! Czy zastanawialiście się kiedyś, Drodzy Czytelnicy, nad tym, po co żyjemy? Skąd przybywamy? Dokąd zmierzamy? Czy jesteśmy sami we wszechświecie? To tylko niektóre z pytań fundamentalnych, które stanowią drogowskazy naszego życia. Dziś postaramy się udzielić odpowiedzi na jedno z takich pytań. A brzmi ono "KIM JEST IZNOGUD?". Bohater to, czy degenerat? A może wariat? Zapraszam na podróż do samego jądra jestestwa iznoguda, do jego korzeni - niech opadną wszystkie zasłony! Zapraszam na jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, stuprocentowo autentyczny dokument o naszym bohaterze.

- Witamy w studiu eksperta...
- Wolę, gdy się do mnie mówi "Chwedor"... *
- Oczywiście. Witamy więc Chwedora eksperta. Co Pan sądzi o iznogudzie?
- Od strony biologicznej, to wybryk natury.
- Czemu?
- Dość powiedzieć, że jest to stwór, który ma dwóch ojców i trzy matki. Do tego jeszcze wielkość i...
- ... szachy?
- Też Pan to zauważył?
- Czy wiadomo coś o jego narodzinach?
- Dysponujemy tylko opisem zdarzenia spreparowanym przez pięciorgo rodziców.
- Spreparowanym?
- Dokładnie. Uważam, ze to fałszywka. Według mnie iznogud to efekt tajnych eksperymentów genetycznych. Coś jednak poszło nie tak i zamiast super-żołnierza otrzymaliśmy autora nloga.
- Iznogud żołnierzem?
- Dokładnie! Proszę zwrócić uwagę, że jego pierwsze notki opowiadają o jego WALCE! Samotnej walce prowadzonej przeciwko wszystkim na tym nędznym padole. Zresztą, jego stosunek do służby wojskowej wydaje się być bardzo poprawny, uregulowany wręcz. Bynajmniej cały czas mam takie dziwne wrażenie, że ta edukacja w odległych miastach to tylko przykrywka przed natrętami z WKU.
- Bardzo mi przykro, ale musze Panu Chwedorowi ekspertowi przerwać. Teraz przerwa na reklamy, po czym ponownie wrócimy do tego pasjonującego tematu.

=====
* Chwedor Patrykowicz - rosyjki "Pietja" na uslugach KGB, przyjaciel iznoguda. Istnieją niepotwierdzone plotki, iż od lipca będzie autorem konkurencyjnego nloga (izsogud.nlog.org)

=====

Dobra. Kilka ogłoszeń parafialnych. W wakacje iznogud pisze taniej, częsciej, lepiej. "Rozmowy w zmroku 2" już pojutrze. Parafrazując pewną reklamę iznogud uśmiechając się, zamiarza trzymać formę ponad normę. Musisz się o tym przekonać. W najbliższych planach także fotostory z iznogudem w roli głównej, prosto z najnowszego niemieckigo - "Klavo" - magazynu dla mlodych nimfomanek i gorących podlotków (Tam też zresztą dowiesz się o pierwszym razie 9-letniej Marioli, przeczytasz tekst o nowym boysbandzie "Nazijungs", gdzie Jurgen, Helmut, Bobie, Hainrich i Thomas zdradzają kulisy powstania teledysku ich najwięszego przeboju "Ich bin ein gey", odpowiesz na pytania w psychoteście "Czy jesteś porąbana?", a w prezencie otrzymasz ogromny poster członka, saudyjskiego futbolu gwiazdy, Davida Bek-hama. Teraz i Ty możesz go powiesić!).

Będzie dobrze!
17:06 / 08.04.2004
link
komentarz (38)
Czy Bóg istnieje?
A jesli tak, to skąd zło?
Kto stoi za zabójstwem Johna F. Kennedy'ego?
Jaki jest skład grupy trzymającej władze?
Czy jesteśmy sami we wszechświecie?
Kim naprawdę jest iznogud?

Oto pytania, które najbardziej nurtują współczesnych ludzi (źródło: CBOS,0). Oddalibyśmy niejedno, byleby tylko poznać odpowiedź na którąś z tych kwestii. Nlog, który właśnie czytasz, stara się wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom, skupiając się na kluczowym problemie - tożsamości iznoguda (uznawanego przez niektórych badaczy za symbol mentalności młodego pokolenia,0). Mamy tu do czynienia z mistrzowską analizą materiału archiwalnego oraz możliwość zapoznania się ze zdaniem wybitnych ekspertów drążących ten temat (najlepszy rosyjski 'Pietja' Chwedor Patrykowicz czy mistrzyni psychoanalizy ze Stanów Zjednoczonych Elizabeth Stauth,0). Dodatkowo możemy wysłuchać, co mają do powiedzienia o iznogudzie ci, którzy znają go najlepiej (uwaga! wypowiedzi niecenzurowane!,0). Całość podana jest w sposób niezwykle apetyczny - napięcie nie spada nawet na sekundę! Z każdym wyrazem wciągani jesteśmy coraz głębiej w cudownie rozświetlone latarnią rozumu odmęty kolejnych poziomów interpretacyjnych, dzięki czemu prawda jawi się nam szczególnie wyraźnie. A jest to prawda wstrząsająca, prawda, którą znieść mogą tylko najsilniejsze dusze - uprzedzam, świat Waszych wartości, wyobrażenia o dobru i złu, legną w gruzach! Jednakże, jak mawia mądrość ludowa, lepiej poznać najgorszą prawdę, niż żyć w błogiej nieświadomości. Zapraszam więc do przeczytania...

... następnej notki :-,0)
00:41 / 29.02.2004
link
komentarz (18)
Nie wiem co to wszystko mialo znaczyc. Nie rozumialem jej. Byla mi jakze bliska, ale z ta bliskoscia to tez nienormalnie bylo. Oddalalismy sie od siebie. Za kazdym razem coraz bardziej. Juz nie patrzyla na mnie jak kiedys, juz nie mowila, ze mnie kocha. To wszystko przeradzalo sie w jakas blizej nieokreslona rutyne.
Umylem sie, wlosy postawilem na zel, wydezodorantowalem sie ulubionym adidasem, poszedlem. Wrocilem.
Zegar wybija polnoc. Siedze przed komputerem. Mysle o Was wszystkich. Chce zrozumiec wszystko. Chcecie wiedziec jak jest z ta miloscia?
Kiedy kogos kochasz, tak naprawde kochasz, nie mozesz stawiac warunkow. Nie mozesz niczego oczekiwac w zamian. Dajesz z siebie wszystko, bo musisz. Nie spodziewasz sie za to podziekowan. Jednak czesc Ciebie potrzebuje tych podziekowan i gdy juz ta czesc sie odzywa, czujesz sie jak oszust, egoista. Dlatego wlasnie nie uwazam sie za bohatera. Iznogud nie jest bohaterem. Iznogud naprawde jest "is-no-good". Bohaterowie nie powinni byc egoistami. Im bardziej kochasz, tym wiecej dajesz. Im wiecej dajesz, tym wiecej potrzebujesz. A im wiecej potrzebujesz, tym bardziej sie za to nienawidzisz.
=====
Miala na imie Ania. Rok mlodsza. Zimno bylo na dworze, snieg spadl. Spojrzala mi sie prosto w oczy, nie musialem nic mowic, ona tez nie. Tak, po prostu, normalnie, najzwyczajniej. Przytulilem sie do niej, spontanicznie, wylaczylem swojego racjonalnego bzika. Rozumialem ja, tak, to nawet czasem i mi sie zdarza. Usmiechalem sie, widziala to. Nie, nie bylismy razem. Jeszcze. Spytalem sie, zazartowalem... "zaspiewaj mi cos?". Chwila milczenia, nie chcialem przerywac tego swoimi czasem nadwyraz glupiosmiesznymi tekstami. I uslyszalem po chwili te magiczne dwa slowa. Te dwa slowa, ktorych sie nie spodziewalem. Czuje sie nieziemsko, tak, jakbym wzlatywal. Prosto do gwiazd. Snieg zaczal znowu padac. Nie, to nie wazne. Nic sie nie liczy. Liczy sie chwila, carpe moi przyjaciele.

No to dobranocka, moze Ci sie cos fajnego przysni :-* Tesknie. No bo Cie kocham no...
=====
Sila, wielka sila.
=====
Do nastepnej... notki :-,0)
01:36 / 05.01.2004
link
komentarz (28)
"Przyczajony iznogud, ukryty spoko-typ"
[tutaj kiedyś było zdjęcie]
Żeby nie było, że jestem anonimowy. Specjalnie dla Was (d/s,0)rogie fanki zamieszczam swoją fotografię. Chętnie także czekam na każdą fotkę od każdej foczki.

Niestety, iznogud ostatnio wziął sobie urlop świąteczno-wypoczynkowy przez co nie mógł swoją dziecinną błazenadą Was, Szanowni Czytelinicy, delektowac. Przykro mi, ale nadchodzi kolejny iznogudowy urlop, tym razem naukowy.

Bynajmniej nie ma co płakać. Faktycznym faktem jest, iż osobnik piszący te bzdety może pojawić się na zlocie nlogowym organizowanym w Bielsku-Bialej. Tak, tak... to chyba będzie 17 stycznia. Do zobaczenia?

I na koniec jeszcze anonse:

1,0) Chętnie tam (na zlocie,0) postawie piwo miłej i sympatycznej dziewczynie, bez nałogów, o wzroście poniżej 172 cm. - Stefek Burczymucha.

2,0) Mądry to ja napewno nie jestem - iznogud
15:33 / 15.12.2003
link
komentarz (12)
"The Iznogud - krwawy mściciel, nocny łowca"

- No dalej, podnieś słuchawkę... Juhas ! Juhas ! To ja, stary ! Nie uwierzysz, co się właśnie stało ! Dobra, co powiesz na to: Wpadam Ci ja do Lepkiego Eddiego, żeby nabrać trochę towaru na jutrzejszą imprezę, kapujesz, A tu on ! Jeszcze kilku kolesi robią jakiś dil. A na stole jest więcej towaru i kasy niż widziałem w życiu... A Eddi do mnie, żebym zaczekał, aż skończą, a ja spoko i odjeżdzam, brachu, patrząc jak towar idzie z ręki do ręki, ot tak... I NAGLE JAK DRZWI NIE PIERDZIELNĄ I WPADA TEN, NO, IZNOGUD, STARY ! No i ma to, no, UZI i ani pary z gęby nie puszcza tylko wali w nich jak u starego Johna Woo! I Eddi z kolesiami już leżą na ziemi. TRATATATA ! I widzi mnie, a ja mało się nie zleje. No to ja go BŁAGAM i mówię, że ja tu tylko po działkę, nie ruszam tego towaru i jestem pewien, że mnie zaraz trachnie... A on do mnie, że daje mi ostatnią szansę ! Mówi mi, że mam to rzucić, znaleźć robotę i nie ćpać i nawet mówi, że mam iść do fryzjera ! Mówi, że wyglądam jak łachmyta, stary ! A jak on wygląda ? Pieprzony laluś zgrywający twardziela z grzywką a la Ringo Starr czy inny Harry Potter. Mówi, że mnie wszędzie znajdzie i że będzie obserwował ten śmietnik... Odwraca się i wychodzi ! Wychodzi ! No słuchaj, Juhas, wiesz co to ZNACZY ? To znaczy, że siedzę na kupie towaru, który nas ustawi do końca życia. Musisz tylko tu podjechać i zabrać mnie z tym wszystkim, a ja...

IZNOGUD skrada się od tyłu, chwyta za głowę. Ciemność.

- Muszę już kończyć, Juhas...

BANG !

======

Na dworze spadł śnieg ! Zima znów zaskoczyła drogowców. Iznogud wrócił z misji. Teraz może odpocząć.

======

:-,0) O miłości następnym razem :-,0)

======

Krążą niepotwierdzone plotki jakoby iznogud chciał urządzić casting na swoją towarzyszkę życia, wkrótce więcej konkretnych informacji odnośnie tej niewątpliwej okazji.

======

Pierwszą nagrodę za najlepszy komentarz do poprzedniej notki otrzymują (egzekwo,0) palciasta oraz Trugoj (respect,0) ! Kto okaże się najlepszy tym razem ?
23:31 / 10.12.2003
link
komentarz (13)
Co o pomysle tworzenia nloga "Nowy Iznogud kontratakuje" i samym iznogudzie sadza poszczegolne osoby, do ktorych zwrocilismy sie wlasnie z tym zapytaniem.

"Uwazam, ze idea ta jest niezwykle szczytna. Iznoguda pamietam doskonale juz od najmlodszych lat. W przedszkolu smialismy sie z niego, gdyz nosil pomaranczowe rajstopy. Rzekomo mama mu ja kazala zakladac. Chyba jego matka musi byc dziwna. Potem, jak kazdy z nas urosl, a wkrotce sfiksowal..." (Wojtek M.,0)

"Niech Was Bog broni droga dziatwo przed czytaniem zapiskow tego szarlatana. Uwazam, ze iznogud jest czlowiekiem zdeprawowanym. Nie uczeszczal w szkole podstawowej na lekcje religii, prowokowal bojki i zadymy swoim wyzywajacym zachowaniem. Miał wyjątkowo niesforny charakter. Zapewne ma go ciagle." (siostra Rozariana,0)

"Iznogud...
data urodzenia: 30.09.1984
objawy: zaburzenia psychiczne. Tworzy swoj wyimaginowany wirtualny swiat. Mania wyzszosci. Megaloman.
diagnoza: ograniczyc dostep do komputera. Zaleca sie pacjentowi poranny jogging oraz relaksujace podroze pociagami. Stanowczo zabrania sie pisania nloga." (zaswiadczenie z poradni psychologicznej,0)

"No teee.. idzie sobie iznogud, to sie go pytam: Eeee.. koles nie wiesz skad skolowac dobre palenie ? To on peniał i spierdolił" (Byczy Zenek - przedstawiciel pokolenia ortalionowego,0)

"Pamietam bardzo dobrze moment, gdy dałem cukierek mojemu wnuczkowi. Była to kukułka. A on miał wtedy cztery lata. I co sie teraz z tego slodkiego malca zrobilo ? To ten system tak go wychowal. Szkoda mi go. Naprawde szkoda." (Jan, dziadek iznoguda, w momencie wypowiadania ostatniego zdania nie powstrzymal kropli lzy,0)

"To naprawde dobry chłopak" (frycek, w sumie calkiem spoko typ,0)

=====

Jak wiec widzicie projekt stanal w miejscu. Ugrupowania prawicowe zapowiadaja pikiety, "Samoobrona" blokowanie kurnikow wiejskich w przypadku regularnego pisania tego nloga. Tylko Ty im sie mozesz przeciwstawic Szanowny Czytelniku. W Tobie nadzieja, inaczej odejde tak niespodziewanie jak i sie pojawilem. Tak musi byc. Taki nasz los. Od dzis wszystko w Twoich rekach.

=====

Wychodzac naprzeciw licznym prosbom moich wielbicielek mozna zakupic koszulke nlogowa z adresem tego nloga. Wystarczy w okienku swojej przegladarki internetowej wpisac adres: http://www.butik.pl/nlog i tam poszukac "T-Shirt Premium" z interesujacym Was napisem. Istnieje takze mozliwosc zlozenia autografu na takowej koszulce po wczesniejszej konsultacji via e-mail. Goraco zachecam do zakupow. [Bede mial na bronksa]

=====

"Poszukiwacze zaginionego iznoguda" (The Raiders of the lost Is-no-good,0) czy "Iznogud, ktory mnie kochał" (Is-no-good, who loved me". Co sobie zyczycie w kolejnej notce ? Wtedy tez zaczniemy jazde na maksa bez trzymanki. A moze i nie zaczniemy ? ;-,0) Prosze o komentarze.

=====

Pozdrowienia gorace dla: Zbirkosa (za koszulke,0), nasty, justyn(e,0)ka, palciastej, kica, czarnej, ndw, idealnej, sweet_taste, effes, Adamo z Miedznej, marzenia, morticji, niten, gaji oraz magi. Bez Was by mnie nie bylo. "Szacun !" ;-,0)
16:57 / 24.11.2003
link
komentarz (24)
"Nowy Iznogud kontratakuje". Jest to kontynuacja megahitu klasyki kultowego nloga iznoguda. Wartka, wciagajaca akcja, wnikliwa i prawdziwa psychologia postaci, niezapomniany humor we wszystkich odmianach - to tylko niektore z zalet tego nloga. Postac glownego bohatera - Iznoguda - brawurowo odegral Iznogud (znany miedzy innymi z: "Iznogud - pierwsze starcie", "Iznogud w krainie kangurów", "Iznogud - pierwsza krew" oraz "W 80 dni dookola swiata z iznogudem",0). Rownie doskonali sa odtworcy rol drugoplanowych, ktore na dlugo zapadaja w pamiec. Mowiac krotko: "Nowy Iznogud kontratakuje" to nlog, ktory musisz przeczytac ! Wiecej - ktory musisz znac na pamiec !

W tej edycji w ramach bonusu:
- prawie 100 notatek nloga iznoguda z iznogudem w roli glownej, w tym unikalny material premierowy oraz wczesniej wyciete notki !
- interaktywne htmlowe menu (nowy, rewolucyjny system wyboru notek ! by Zbirkos and elio,0). Teraz nawet Ty mozesz kliknac tam gdzie chcesz !
- Czytelne napisy w jezyku polskim.
- Numeracja notek w systemie dziesietnym.
- Mozliwosc wyciecia wulgarnych notek (Uwaga ! Opcja dostepna tylko dla posiadaczy nozyczek z logiem nloga Iznoguda lub kompatybilnych,0)
- Dolby Sarand i cyfrowy Technikolor ;-,0)

"Nowy Iznogud kontratakuje" - Nowy, lepszy, juz wkrotce na ekranach Waszych monitorow !

Musisz go czytac !

--
38 dni bez notki, i tak jestem niezly :-D
20:41 / 16.10.2003
link
komentarz (18)
Dzis pierwsza akcja od poczatku roku akademickiego, pt. "chodzmy na piwo po wykladzie". Oczywiscie bylem samozwanczym organizatorem spotkania. W sumie w siodemke (dwie dziewczyny, pieciu chlopa - z czego dwoch cpunow i jeden alkoholik,0) poszlismy do jakiejs knajpki, posiedzilismy godzinke, troszke pogadalismy i sie rozeszlismy. Byla taka typowa sredniawka, z o wiele fajniejszymi osobami mialem okazje pic piwo. Ale przeciez nie jest tez znowu tak tragicznie :-,0)

Z ciekawszych niusow, wczoraj dostalem jakze interesujacego smsa. Pani H. przypomnialo sie o mnie i co tutaj duzo gadac... zostalem milo zaskoczony, ze COS w ogole napisala. To juz sie liczy, cale 10 slow. Tresc tez nie najgorsza... no i jakos tak czy siak, zamiast dola porzadnego strzelic to bylem radosny jak skowronek (nooo... troche przesadzilem,0). Potem dopiero w nocy nie moglem zasnac chyba ze dwie godziny, za duzo mysli po glowie niepotrzebnych chodzilo. Jeszcze Kinga do mnie w nocy sesemeski pisala - takie w sumie synchroniczne akcje mielismy ;-,0) A rano taaakie wory pod oczami, cztery godziny snu to za malo ;-,0) troszke za malo.

W sobote przesluchanie do zespolu ludowego. Hm... czekam niecierpliwie :-,0) Nawet niewielki stres odczuwam. Dobra, teraz 3 dni wolnego, obym kreatywnie ten weekend spedzil :-,0) No to ide pisac... [wiecie co]

Dobra, postanowione misie pysie. Iznogud musi odejsc... dziekuje za komentarze i mniej lub bardziej regularna lekture moich przemyslen i takich tam innych. Nie wykluczam, ze jeszcze czasem cos tutaj moge napisac, ale beda to sprawy strasznie ogolnikowe :-,0) Albo i nic juz nie napisze... obaczy sie. Pa pa ! :-*
16:22 / 15.10.2003
link
komentarz (6)
Mila niespodzianka, wykladu nie bylo :-,0) i dlatego już w domku sam, szczesliwy siedze. Bylem dzis w Empiku, nie moglem sie powstrzymac i kupilem sobie (bu... a wlasnie nie komiks ;-P,0) plyte. I teraz slucham nowych aranzacji "Hakuny mataty", no i przypomina mi sie jak bylem malutki (nie to, ze teraz jestem duży,0), a raczej... gdy byl ze mnie maly wieprz. ;-,0) I tak jakas blizej niezidentyfikowana radosc mnie rozpiera ? Pytanie: z jakiego to powodu ? Odpowiedz: nie mam pojecia :-,0) Dobra, to ja ide planowac to swoje dzielo ircowe, bo to ani chwili spokoju nie daje. A... no i jeszcze mam czytac cos o morfologii ;-P Eeee... :-/

"Can You Feel the Love Tonight" ? ;-,0)
22:04 / 14.10.2003
link
komentarz (10)
Zieeeeeeeeeew, ale zmeczony jestem. Nawet nie mam siły przy komputerze siedziec i zaraz pieknie wskakuje do łóżka. Jednak dwa wyklady wieczorne filozofia + logika to niesamowita dawka niezapomnianych przezyc i uniesien (filozoficznych rzecz jasna,0). A jutro trzeba wstac o siodmej, zieeeeeeeeew. Wspollokator wyjezdza do domu, no... smutno bedzie ? ;-,0) nie sadze !

Na ircu nikogo nie ma, nie podoba mnie sie to. Apropo irca i mojej wczesniejszej deklaracji. Dzis na wykladzie z filozofii napisalem sobie wstepny schemat "tego czegos". Wyjdzie naprawde "kupe" czytania... :-,0) I taki fajny wykres narysowalem, ach :-,0) Zadowolony jestem z siebie, a z tego wykresu przede wszystkim ;-P

Pieprzony komercyjny nlog, 20 odwiedzin dziennie, to juz sie robi nieznosne ;-,0) Idzdzie sobie czytac co innego :-P No i nici z mojego internetowego ekshibicjonizmu, nie da rady :-/ za duze ograniczenia ze strony czytajacych :-,0)
Kasper powiedzialby "Bez sensu !" :-D
14:41 / 12.10.2003
link
komentarz (6)
No to jednak dzis jade, wkrotce, wlasciwie to zaraz... Moze w mieszkaniu zastam internet ? ;-,0) kto wie ;-P Tymczasem zegnam moja zapyziala dziure na trzy tygodnie. A Hance i tak nie daruje... ;-,0) Tak swoja droga, ktos wie ile u kobiety trwa "wkrotce" ? Juz wiem, ze "chwilunia" trwa 10 min, "chwilka" 17 min, a "chwila" 23. Ale "wkrotce" ? Narazie trwa "wkrotce" poltora tygodnia :-,0), coz... czekamy dalej... :-,0)
23:51 / 11.10.2003
link
komentarz (0)
Kurcze, przed chwila wparowal ojciec w krzykiem do mojego pokoju, a to juz czas, ze sie mna "nacieszyli" i czas do Krakowa umykac znowu. Chcialem jechac w poniezdialek rano, a jutro pojechac do babci... ale nie wiem czy sie uda, bo jak stwierdzil ojciec: "Co Ty sobie wyobrazasz, ze bede wstawal o czwartej rano i ciebie wiozl do Pulaw ?" hm... mi tez sie nie chce rano wstawac. No to niech da mi calkiem spokoj.. wkurze sie i jeszcze bede tlukl sie w niedziele od 14 autobusami do Pulaw, a potem pociag... nie wiem. Jutro wstane to sie okaze. Fakinsit !
23:44 / 11.10.2003
link
komentarz (2)
Tak sie zastanawiam, co to za nlog mi wyszedl ? Niezly pasztet, zupelnie cos innego niz mialem poczatkowo w zalozeniu. Zreszta powaznie zastanawiam sie nad zmienieniem miejsca mojego pisania albo... innym pisaniem tutaj. I tak pewnie nic z tego nie wyjdzie.

Wlasnie zajadam sie pysznym ciastem mojej mamusi, chocby dlatego warto siedziec w domku. Dzis takze spotkalem sie standardowo z Kicem, ktory przezywa rozterki wewnetrze z powodu rzucania takiego jednego popularnego nalogu... Hm... wracajac przechodzilem kolo hustawek, bylo zimno, tak nieladnie. Patrzac na te hustawki przypomnialy mi sie pikne wakacyje, jakto zesmy sie wyglupiali, swirowali, itp.

Dostalem swietnego sesmeska, chyba sie wybiore do... Poznania wkrotce. Ale wczesniej (za 2 tygodnie,0) do Łodzi na konwent komiksowy. W ogole kurde swiatowy czlowiek sie zrobilem ostatnio.

Bryan Adams - Heaven (podspiewuje sobie takze :-,0)

bleeee... juz mi sie niedobrze robi od namiaru tego mamusinego ciasta.
00:00 / 11.10.2003
link
komentarz (4)
dawno nie przeklinalem ? Pozwolicie ? No tak wiec.. KURWA KURWA i po trzykroc KURWA ;-,0)

Teraz zaluje, strasznie zaluje, ze na te kilka dni przyjechalem. Uch... jaki ze mnie dwulicus, a podobno zawsze mowie to co mysle, no... nie do konca. To zabrzmi idiotycznie, ale CHCE DO KRAKOWA ! :-,0)

Poza tym pani H. (zaczerpniete skadinad ;-,0) dzis kolejny raz w swoim stylu mnie olala, juz mi sie nawet nie chcialo plaszczyc zeby moc z nia porozmawiac. Trudno sie mowi, moze jeszcze w niedziele w przyplywie desperacji nawiedze ja. Wszystko sie zmienia w zawrotnym tempie, moze nawet za szybko.

A tak swoja droga to jest cos niesamowitego, jeszcze nigdy nie czulem czegos takiego do jakiejkolwiek innej dziewczyny. To jest niesamowite.

Wybaczcie, ale wypilem trzy piwka i moge troszke od rzeczy pisac.
16:03 / 10.10.2003
link
komentarz (3)
EEE.. w domu jestem :-,0), zaraz ide na obiad.
Tomek dał mi niusa, strasznie wkurzajacego niusa. Poza tym w najblizsza sobote o godz. 14.45 mam przesluchanie w "Slowiankach", nie nie w "Slowikach" ;-,0). "Prosze przygotowac fragment jakiegos utworu." Pytano mnie o wzrost m.in :-,0)

A cha, musze sie ubzdyngolic w najblizszym czasie. Nie ma innej opcji. Dzis taki podwojny kick w tylek. Ale to moze i dobrze... duzo sie zmienia.
12:10 / 09.10.2003
link
komentarz (3)
Ptoki cwierkaja, ze dzis opuszcze wieczorny wyklad imc pana Laskowskiego, gramatyka wielkiego, uczonego i w ogole bardzo madrego czlowieka. Czego ? Ano dom mnie wzywa. "Nie chcem, ale muszem" (jak mawiał Leszek, który zawodowo na poczatku lat osiemdziesiatych cwiczyl skoki przez plotki,0) jechac do tej zapyzialej dziury.

Biblioteka Jagiellonska ? Ja pierdziele, o co tam chodzi ? Stalem ze dwie godziny, trudno mi sie bylo w czymkolwiek zorientowac i jedna z pietnastu ksiazek udalo mi sie wypozyczyc. Uch... wymieklem nerwowo. Na szczescie jest siostra (o rany, ja to napisalem ???,0), ktora studiuje polonistyke na UW, tam podobno maja odpowiednie podreczniki i w ten oto sposob od nastepnego poniedzialku bede obiektem zazdrosci innych studentow, bo on ma TE ksiazki :-,0) i on CZYTAL (?,0) te ksiazki ;-,0)

Poza tym Slowianki stoja przede mna otworem, w ogole mnostwo rzeczy tutaj jest niesamowitych, nowych, interesujacych.

Wczoraj na "wstepie do dziennikarstwa prasowego" kazdy pisal niewielka ankiete. A co ja robie ? Pisze o komiksach, gram na klarnecie, w szachy, jestem piekny, inteligetny. ;-,0) Wracajac autobusem do domku uzmyslowilem sobie, ze moze jeszcze beda ze mna ludzie... uch, teraz kipie zapalem nauki, pisania, grania, czegokolwiek. Chce byc przez te najblizsze lata zawsze zmeczony :-,0) robiac rzeczy, ktore robic lubie. Aaaa... le nie chce mi sie stad dzis wyjezdzac ! Z Elcia by sie na piwko i kabaret poszlo ;-,0)

Mam niesamowity pomysl, nie wiem co z tego bedzie, ale moze sie uda. W ramach zajec kazdy ma napisac dluuugi felieton, reportaz or sth. Ja to bym od razu z praca licencjacka wyskoczyl nachetniej ;-,0), no ale jeszcze trzeba poczekac ze trzy latka (jak dobrze pojdzie,0). Fakt jest taki, ze chce napisac cos o tym IRCU, o "moim" kanale, o ludziach, o relacjach miedzy nami, o naszych poczatkach, o porozumiewywaniu sie poprzez literki, w ogole z tego moze wyjsc niezla saga ;-,0)

A wczoraj wieczorem sie strasznie wkurzwilem ;-,0), niestety, jestem na tyle czlowiekiem pogodnym, ze olac to, dzis mam za dobry humor i jak mawia moj kielecki friend 'Coco Jambo..." KURWA STEFAN ! ;-,0)

To moze tylko kwestia tygodni ? kilku miesiecy ? CH.G.W. ;-,0)

Nieskladna i niegramatyczna ta notka wyszla, nie przystoi tak pisac studentowi dziennikarstwa, ale co mnie to ;-,0)
12:09 / 06.10.2003
link
komentarz (3)
Co zrobic jak sie ma 3 godzinna przerwe w zajeciach ? Odpowiedz w moim przypadku banalna: pojsc do kafejki internetowej. Zreszta dzis mialem odatkowy czynnik, ktory mnie na tyle intrygowal iz musialem :-,0),0)

O 13.45 zaczynam niemiecki - uch.. jeszcze sporo czasu. Nudzi mi sie ! [no dobra, sklamalem, nie nudzi mi sie ani troszke]

A tak w ogole od dwoch dni staram sie cos zrozumiec... I DO CHOLERY NIE MOGE ! Za glupi jestem, proste...

... jeszcze za glupi.

W ogole jakos smutno wczoraj u mnie bylo, nudzilem sie w niedziele, nigdzie sie nie ruszylem, mialem isc do kina, ale pogoda nie sprzyjala. Zaczalem tesknic za swoim pokojem ? Uch... mozliwe ? Nie wiem. Nawet mam mysl aby na nastepny weekend uderzyc do domu, ale chyba jednak zostane. Zobaczymy w czwartek. Chociaz dobrze by bylo klarnet przywiezc gdyz szykuje sie na casting do Slowianek ! :-D
00:11 / 29.09.2003
link
komentarz (4)
Wieeeec nie plaaaacz, kieeeedy odjaaaadee (ew. przyjade, no nie Maga ?,0), wroooooce :-,0),0)

Dzis ostatnia notka z domu, bedzie krotko bo jeszcze musze sobie troszke popisac na kompie i dosc kreatywnie pomyslec :-,0) Ale to sprawa niecierpiaca zwloki...

Jak sie czuje przed podbiciem kolejnego miasta ? Noo.. fajnie, nie powiem, fajnie. Ale jakos tak bez wiekszego entuzjazmu, jakos tak bez jakichkolwiek spontanicznych reakcji ;-,0)

No dobra... co ja jeszcze mialem napisac ? A tak. Kocham Ciebie, Ciebie, Ciebie... no i jeszcze Ciebie, ewentualnie Ciebie :-,0) [teraz kazda osoba, ktora to przeczyta bedzie to brala do siebie, no i w sumie o to chodzi :-,0)] Trzymajcie kciuki misiaczki !

Ps. Agnieszko... nie dalo rady napisac :-/ Wybacz !
02:34 / 25.09.2003
link
komentarz (5)
Dzis notka pod tytułem "sorka ze do ciebie nie przyszlam ale nie dalo rady....." ;-,0) Dobrze, ze choc dala rade poinformowac :-,0) Dzis cala masa wspomnien wakacyjnych, ktorymi gdzies tam caly czas zyje. Wlasnie przez dwie godziny z nieustajacym usmiechem przegladalem archiwum GG i logi na ircu. Lubie tak czasem... Ja sprzed trzech lat jak zaczynalem ircowac. Ja sprzed roku napalony na Agnieszke ;-,0) Ja na poczatku tych wakacji :-,0) Ja teraz - fajnie to sie wszystko zmienia. Teraz. Wlasnie ? Co jest teraz. Poza tym, ze przed chwila Zetka puscila takie fajne sentymantalne kawalki, np. Chlopcy z Placu Broni ("Kocham Cie",0). A teraz Varius mi spiewa o maju... we wrzesniu o maju ;-,0) ? Tez maja wyczucie taktu.

Atak w nieznane od poniedzialku. Pomozecie ? Pomozemy !, no tzn. wiem, ze pomozecie :-,0)

Mam takie dziwne wrazenie, ze czasami przez szczerosc to sie wszystko pierdzieli...

To byłem ja, zajac poziomka !
23:58 / 18.09.2003
link
komentarz (4)
Cholera ! Chory jestem i w ogole mi to sie nie podoba. Koncowka wakacji, piekna pogoda, na rowerze by sie pojezdzilo... a tutaj nici, zasmarkany laze caly dzionek. Bleh !

W sobote mam robic dla przyjaciol jakas mini przedwczesna (10 dni wczesniej,0) mistyfikacje urodzin. Alem bedzie dupa zbita jak nie wyzdrowieje. Potem na tygodniu juz nie bedzie jak, potem nastepny weekend zjazd familii, a 29 (poniedzialek,0) nach Krakow und studieren ;-,0)

A tak, zapomnialbym napisac. W Pulawach bylem 4 dni (prawie,0) kolejny zlot nieustraszonych lakilukowcow. Kurcze, duzo moglbym napisac, ale nie chce mi sie... to nie napisze nic, poza tym, ze FAJNIE BYŁO ( a to Ci dopiero sensacja,0).

Czy ten Pan Bog to jest jednak wyrafinowany ?
02:21 / 11.09.2003
link
komentarz (1)
Co za idiota ta notke nizej pisał ?

Ale bzdury... JOKE :-D
23:42 / 10.09.2003
link
komentarz (0)
"Zycie mi mija, a ja nawet tego nie widze". - to bedzie ciekawe motto dzisiejszej notki.

Tak sie zastanawiam, czy ONA naprawde nie moze powiedziec "spierdalaj... !" ? Dlaczego w lutym Agnieszka mi tego nie powiedziala ? Czy to takie trudne... ? Przeciez to nie ma sensu, taka totalna zabawa w kotka i myszke. Zreszta ze mna cos niedobrego (?,0) sie dzieje. Nigdy bym nie pomyslal, ze kto jak kto, ale ja ? Zeswirowac tak dla dziewczyny ? To przeca takie nieiznogudowe. I prezenty :-,0) Kiedys totalnie bylem wyluzowany, robiac i mowiac kazda rzecz przy NIEJ. Teraz przeistaczam sie w sztywniaka ;-,0), a moze sie myle ? Niedobrze, sie ze mna dzieje. Nosz normalnie... juz nic nie wiem. Im wiecej rozmawiamy tym mniej rozumiem. Kurcze, a takie proste to sie wydawalo w maju, czerwcu. Mamy wrzesien. Uch ! Ja wyemigruje, dobrze, czy zle ? Sam teraz nie wiem. Ale chyba mi teraz bedzie najtrudniej. Jak jezdzilem do Pulaw to zupelnie co innego. Mialem ten swoj hermetyczny pulawski swiat, mialem komputer, komiksy i IRCA - i tylko to. Konczy sie cos... konczy sie pewien etap. Ale zaczyna sie cos nowego... ?

Ale faaaajne mialem te wakacje. Dziekuje tym, ktorzy mieli zaszczyt ;-,0) przebywac ze mna przez te trzy miesiace. Od czwartku do niedzieli ten OSTATNI RAZ ! I ZAJEBISCIE ! Rachu ciachu.., ale z drugiej strony, najgorzej... jak sie cos komus wydaje.


A wszystko przez to, ze pilkarze i siatkarze przegrali.
Ps. Prosze, nie komentujcie tej notki.
01:03 / 08.09.2003
link
komentarz (4)
Czasami sa takie chwile, ze COS po prostu chce sie napisac. Tak na internet, tan na nloga. Hm.. czyzby teraz byla taka chwila ?

Uh ! wolam, krzycze... WAAAKAAACJE ! nie odchodzcie ! Jeszcze tyle rzeczy chcialbym zrobic, a tutaj mam teraz na glowie szukanie mieszkania w Krakowie, zalozenie konta w banku, kupno kompiutra, formalnosci zwiazane ze studiami (chocby czesne,0), bajerowanie dziewczyny ;-,0), itp. A chcialbym sobie teraz skatalogowac wszystkie swoje komiksy, uzupelnic stronki inetowe, przeczytac kilka ksiazek Juliusza Verne. Tylko, czy bedzie czas ? Od czwartku wyjezdzam na jedno wielkie UGA BUGA ! Bedzie fajnie, raczej.. co ja gadam. musi byc fajnie !

Tak, wlasnie sobie teraz troszke "pojojaczałem" ;-,0) Dziekuje za uwage.
03:34 / 31.08.2003
link
komentarz (3)
Tak, tak.. godzina wyjatkowo nietypowa na pisanie czegos do swego nloga. Ale cos odnotowac trzeba...

Od ostatniej notki troszke popodrozowalem sobie, ale teraz nie mam sily o tym pisac.

A dzis bylem u kolezanki na domowym party, huh.. pisze te notke i nie robie (?,0) literowek to chyba jest niezle. Aczkolwiek kilka godzin temu bylo gorzej.. ;-,0)

A - co ja jednak mialem napisac ? A cha... czasami takie "Małe szczescia" nam naprawde duzo daja. Tak milo sie robi, ze ho ho ho. Dziekuje Ci, baaaaardzo Ci dziekuje.
00:41 / 21.08.2003
link
komentarz (5)
Oj, to sie niedobrze porobiło. W sumie powinienem odpowiedziec na pewne zarzuty postawione na innym nlogu, ale mi sie nie chce, a przede wszystkim nie ma takowej potrzeby. No nie ? ;-,0) Fakt jest jednak taki, iz sytuacja mnie wprawila w humor z lekka poddolowany, w ktory spadam z minuty na minute niczym po rowni pochylej. Ech, szczerosc szczeroscia, ale tego co ja chce zrobic i po co to wszystko robie to raczej nikt nie moze zrozumiec ? Nic, ale przeciez to tylko IRC, taka wirtualna zabawa przewaznie dla znudzonej mlodziezy albo mlodziezy rzadnej niezapomnianych wrazen. Sam nie wiem. I nie chodzi tutaj o takie blahostki jak - kto i co ma adminowac, bo to bez sensu. Trzeba sie zdystansowac. Do wszystkiego trzeba sie zdystansowac... bo dystans to taka fajna sprawa.Strasznie ckliwie i sentymentalnie mi sie w tej chwili zrobilo...

Ajt... juz nie wiem w sumie co jest grane. Totalnie nie wiem. Na szczescie od jutra mnostwo atrakcji i uciech sto :-,0) przyjezdzaja moi friendsi. Slysze tlumione gleboko w moim sercu szepty "Idz na calosc, idz na calosc !" ;-,0)

"Nie mów mi nie to miejsce, nie mow mi nie Twoj czas,
Co nie uda sie pierwszy, za trzecim ??? (...,0)
A wszystko trzeba przezyc ! co dnia, kazdy cal !
To wszystko trzeba przezyc/przezwyciezyc ! Slabosc jest siłą w nas"
17:04 / 20.08.2003
link
komentarz (0)
Mama woła mnie na jajecznice, coz... lubie bardzo jajecznice :-D To pojde sobie jesc.
15:05 / 19.08.2003
link
komentarz (1)
Jakos tak ostatnio ewidentnie "z doskoku" tego iznoguda prowadze... ale coz, nadrabiam zaleglosci i staram sie byc "na biezaco". Apropo tego nloga. W poczatkowym zalozeniu mial on byc moim niezaleznym dzielem, oaza swobodnosci i bezkompromisowosci w kazdej z notek, teraz widze, ze zalatuje komercja jak cholera. Ale... juz tak sie sie przyzwyczailem. Zreszta coraz mniej czasu na jakies ambitne projekty. Wakacje umykaja, a ja mam jeszcze tyle pomyslow przedwakacyjnych. Dobrze choc, ze w tym roku jako bonus mam caly wolny wrzesien :-,0)

Ale co sie dzialo przez te dni ? Oj, duzo sie dzialo. Non stop na maksymalnych obrotach. Dzis troszke luzniej, a od jutra znowu wakacyjny entuzjazm mnie dopadnie, dwojka najlepsiejszych przyjaciol mnie odwiedza.

W zeszla srode wybralem sie z tata do stolicy. Ot tak - "pozwiedzac". Ciekawe co tam mozna zwiedzac ??? No to przeslismy sie po Zamku Krolewskim, Muzeum Narodowym i Wojska Polskiego. Bylismy w Instytucie Francuskim (znaczy sie w takiej jednej mojej ulubionej komiksowej ksiegarni,0) na obiedzie i browarku w Pizzy Hut oraz zakupach w Empiku. No coz... ojciec wiedzial co sie kroi, wyszczuplilem troszke jego portfel :-,0)

Czwartek - z rodzicami, dziadkiem i ciocia wybralem sie do Kazimierza Dolnego nad Wisla, no.. tego na Lubelszczyznie. Standardowe wizyty na Gorze Trzech Krzyzy, Zamku, Baszcie. Drogi obiad, rejs statkiem po Wisle, zakupy. A... no i portret mi zasponsorowano rysowany weglem. Siedze, usmiecham sie prezentujac moja legendarne dolki w policzkach, artysta rysuje, rysuje.. i pokazuje mi COS, no tak.. fajny gosc sobie mysle na tym portrecie, tylko, czy on w ogole jest do mnie poobny ? ;-,0)

Ale to nic... od piatku do poniedzialku. To dopiero bylo cos wielkiego. Rodzice mojego przyjaciela wyjechali, czyli wolna chata i zespol imprez weekendowych. W piatek jedna wielka fajna dyskoteka - troszke za duzo alkoholu, ale tylko troszke. Po prostu tanczylo mi sie troszke gorzej niz zwykle, a nozki z lekka uginaly. Niestety, wobec takim niesprzyjajacym okolicznosciom nie mialem okazji zaprezentowac swoich popularnych krokow tanecznych a la N-Sync czy Dzast Fajw ;-,0). W sobote natomiast przyjechala przyjaciolka z Krakowa i byla domoweczka fajna. Domoweczka, domoweczka.. ale wlasnie. Moj "imicz" za namowa imc Pani Psycholog oraz imc Pani Hanii zmienil sie redykalnie. Bylem po prostu - SPOKO TYP. Wlosy nazelowane, takie wystajace, jak jezowi kolczastemu, poza tym skejtowskie spodnie, ciemne okulary, gora od dresiku oraz lanuchy na szyi. Patrze w lustro, widze goscia (znaczy siebie,0), nie moge poznac i normalnie placze :-,0),0),0). Oj... jak ja lubie takie imprezki, kiedy to moi najlepsi z najlepszych znajomych spotykaja sie w jednym miejscu. Istna arkadia szczesliwosci. W niedziele kolejny niesamowity zawodnik (Kielcok,0) do nas dolaczyl. Z miejsca poszlismy na boisko zagrac rewanzowy meczyk pilarski. (Nie wpsomnialem, ze w 90 % byla to ekipa ircowa z mojego najlepszego kanalu :-,0) Opi vs Chlopi. Ja oczywiscie w druzynie pierwszych.. normalnie MVP meczu ;-,0) Nasze zwyciestwo nie podlegalo dyskusji 11:1 mowi samo za siebie. Strzelilem piec bramek, z czego dwie byly takie "niczego sobie" :-,0) Fajnie sie gralo... Niestety, w pewnym momencie zgubila mnie pewnosc siebie, chcac strzelic efektowna bramke z piety kopnalem sam siebie w noge ;-,0) Do dzis sobie kustykam na lewa noge. Ale juz jest w porzadeczku mniej wiecej. Wieczorem wielkie tournee po knajpach, zakonczone grami barowymi typu bilard, pilkarzyki czy dart. Przez te 3 noce spalem z... 10 godzin moze w sumie. Ale czyz to nie jest kwintesencja naszego mlodziezowego zycia ?

Oj.. widze, ze jakos z deka sie rozpisalem, w takim razie koncze... ;-,0)
16:26 / 11.08.2003
link
komentarz (2)
A teraz co ?
Probuje ukonczyc strone o "moim" kanale ircowym, ale jakos juz nie moge patrzec na tego HTMLa. Moze wieczorem mi sie uda.
Ał, ał.. opalilem sie, a wlasciwie spalilem w gorach i teraz skora mi schodzi platami.
Wczoraj nalot na moj dom i akcje dziewczyn w stylu "ogladamy sympatia.onet.pl". Zieeef.
Pod koniec tego tygodnia szykuja sie nie lada atrakcje.
16:23 / 11.08.2003
link
komentarz (0)
Dziennik pokładowy "Iznogud w Tatrach".
Dzien 1 - poniedzialek 4 sierpna
Wyjechalismy (ja i moich 3 dobry kolegow z klasy,0) po godz. 21 wyruszamy pociagiem. Poczatkowo stoimy na korytarzu, tak.. ze 100 km. Potem robi sie luzniej i nawet przedzial dla siebie udalo nam sie zdobyc :-,0)

Dzien 2 - wtorek 5 sierpnia
O godz. 5 dojezdzamy do Zakopanego, po zakwaterowaniu, z miejsca zdobywamy Giewont :-,0) No co ? Jeden z kolegow totalnie wymieka, a to przeciez "tylko" Giewont. Fajnie nam sie chodzilo to zesmy jeszcze na Kope Kondracka polezli. W sumie jak dla mnie rozgrzewkowy dzionek. Nawet nie myslalem, ze regularna jazda na rowerze moze mi dac taka kondycje. Wieczorem wizyta na Krupowkach, kupienie kartek pocztowych, drobnych upominkow i zarcie w komercyjnym MakFaku ;-,0)

Dzien 3 - sroda 6 sierpnia
Najpiekniejszy i najtrudniejszy dzien. Wrecz niebotyczna odleglosc kilometrow (bedzie napewno ponad 30,0). Zaczeslismy wejsciem na Morskie Oko, czyli akcja - kto wyprzedzi wiecej turystow. Dopiero z Morskiego zaczelo sie prawdziwe lazenie (jedne kolega zostal juz nad Morskim...,0) Najpierw Grota Chalubinskiego - fajna, fajna z bardzo trudnym zejsciem. Ale to co bylo potem, zapamietam na dlugo, a mianowicie - Szpiglasowy Wierch (2173 m. n.p.m.,0) poprzez Szpiglasowa Przelecz. Ach.. to bylo wrecz niesamowite. Pol metra od 400 metrowej przepascii idzie sie po jakichs skalach. Zadnych lancuchow niestety nie bylo. Wszedłem, nogi drza i czujesz sie jak ktos w otchlani. Wszedzie gdzie sie nie obejrzysz tylko powietrze, piekne widoki, a sam szczyt to ma moze ze 4 metry kwadratowe :-,0), tak wiec miejsca nie za duzo. Normalnie Kordian na Mont Blanc mi sie przypomnial :-,0) Potem niesamowite zejscie przez Doline Pieciu Stawow do Lysej Polany. Schodzac spotkalismy kozice gorskie - kumpel robil niesamowite zdjecia. Na szczescie nie spotkalismy niedzwiadka, ot chocby dlatego, ze juz klisza w aparacie sie skonczyla. Dobrze, ze poznalismy taka mloda Rosjanke - miala laterke, bo przy zejsciu w dolnych reglach zmrok nas juz dopadl.

Dzien 4 - czwartek 7 sierpnia

Najpierw podejscie przez Hale Gasienicowa na Kasprowy Wierch. Przydawaly sie bardzo okluary slonecne :-,0) Okulary maja to do siebie, iz mozna sie patrzec beztrosko, tam gdzie nie powinno sie patrzec. Ja w ogole nie rozumiem dziewczyn, ubierac sie w takie krotkie szorty w gory. Ja rozumiem, ze goraco, ale potem.. o.. turysci plci meskiej spadaja w przepascie.
A od Kasprowego uderzylismy wzdluz Czerwoncyh Wierchow, doszlismy do Maloleczniaka, najedlismy sie, a potem mialem najtrudniejsze z mozliwych zejsc. Oznakowane niby jako "srednie", ale bylo OKROPNE. Kilkanascie metrow lanuchow w dol, pod katem ok. 70-80 stopni, ale przede wszystkim mnostwo malych kamyczkow na ktorych czlowiek, mimo dobrych butow, caly czas sie slizgal. Uh ! niezle sie napocilem. Wieczorem mialem jeszcze troszke sily pojsc do centrum Zakopanego.

Dzien 5 - piatek 8 sierpnia

Najsilniejszy z kolegow poszedl na Zawrat i Świnice a my po Zakopanem niczym prawdziwi turysci przez duze "t" sie szlajalismy. Kupowanie pamiatek, gry na automatach, wizyta nad Krokwia, itp. Fajno ! tak tez troszke trzeba. Wieczorem wyjechalismy w kierunku stolicy.

Dzien 6 - sobota 9 sierpnia

Przesiadka po 3 w nocy z polskim zaglebiu dresiarstwa. W domu bylem jakos przed osma rano, po calkowicie nieprzespanej nocy. Ale juz dawno zdarzylem odespac.

Jak dla mnie bylo bardzo fajnie. Pierwszy raz chodzilem po gorach. Piekna przyroda, pogoda, cisza, spokoj... mnostwo czasu. Czynny relaks pelna geba.
23:15 / 03.08.2003
link
komentarz (1)
Co sie wczoraj dzialo, to w moim malym iznogudowym lebku nie moze sie pomiescic. Wypilem tylko jednego Reddsa i bylem calkowiecie trzezwiutki (jak M.B.C,0) a co robilem.. o laaa.. odkrywam w sobie pewne sklonnosci ekshibicjonistyczne. Polshitowcy czipendejlsi ! strzezcie sie ! nadchodze ! :-,0) la la la. Wszyscy razem w jednym tempie. [nawalajmy sie po gebie] Hau !

A dzis odwiedziny KOLEZANKI ;-,0) po czym wizyta u przyjaciela w lesie :-,0). Super mecz koszykowki, wozenie sie bryka po miescie/wsi. Superancko !

Jutro wyjezdzam w Tatry, tak wiec przez tydzien (do soboty,0) bedziecie mieli swiety spokoj. Tak wiem, cieczycie sie ;-P
16:49 / 01.08.2003
link
komentarz (1)
A o czym ja mialem ?

A tak, o tych paniach z wystawy :-,0) Wczoraj z moim przyjacielem bylismy w Warszawie. No i tak sobie specarujemy centrum w drodze do Empika - Juniora, mijamy Galerie Centrum , a tam nowe stoisko z damska bielizna :-,0) No coz... ze mielismy przy sobie jedna dziewczyne, to musielismy tam zajsc. Fajnie bylo ;-,0) Ale najfajniej to bylo jak juz wyszlismy, normalnie ruchome wystawy. 20 modelek za wystawa prezentuje tamta bielizne. Ach... bylo na czym oko zawiesic. Same piekne łanie ;-,0) o zwinnych kocich ruchach tanczace "Macarene". Potem dosc dlugo pobyt w Empiku, gdzie zakupilem swietna ksiazke, pt. "Szachy dla zoltodziobow". Pozniej w komiksiarni jeszcze dwa interesujace komiksy. I sie doszczetnie splukalem...
Bylem takze w swietnej, nowoczesnej szkole jezyka nagielskiego. Normalnie fanomenalnie - pomaranczowo to wszystko wyglada. Komputery, itp. Chyba nauka w takiej szkole to czysta przyjemnosc.

Nie bede jednak slawny... jeszcze nie ;-,0)

A dzis na grilla uderzamy... dluga nocna zabawa ;-,0)
01:13 / 30.07.2003
link
komentarz (2)
Coz, komputer mi wskazuje godzine 1:11 , fajna godzinka, chyba ciekawa na dokonanie wpisu nlogowego. Ale o czym ja tutaj mialem ? A cha... jutro moj friend przyjezdza w odwiedziny to przynajmniej na nude nie bede narzekal. Zreszta tak czy siak ku mojemu ogromnego zdziwieniu nie narzekam na nude. Dzis mecz pilki noznej na pobliskim boisku oraz wypad na jednego Reddsika. A w niedziele podbijam swiat ;-,0) jakem samotny kowboj iznogud :-,0)
00:03 / 28.07.2003
link
komentarz (2)
Dobra, teraz tak pojedzie komercyjnym blogiem, ze az strach, no ale coz poradzic. To przeciez nie moja wina. Staralem sie nie pisac tutaj o swoich uczuciach, ale dzis taki piekny ksiezyc nam swieci, gwiazdki spadaja i tak fajnie na balkonie, ze mozna "przyfazowac". Zaczynamy... "minela wlasnie polnoc, w radiu zet"

Ona jest niesamowita, ona jest najlepsza i w ogole ona jest "dabest". Ach... i moze na tym skoncze, bo trudno cokolwiek ubrac w slowa. ;-,0)

13:20 / 27.07.2003
link
komentarz (3)
Mamy piekny "poranek" (no co ? dopiero co wstalem,0) na Mazowszu. Wczoraj mi nlog nie dzialal i chyba na cale szczescie, bo bym pewnie troszke "miesem porzucal". Bylem zmeczony i mialem humor "zrypany" pewnie dlatego, iz przjechalem wczoraj blisko 300 km. No, ale tak czy siak bardzo usmiechala mi sie perspektywa wypadu na mini-imieniny przyjaciolek. Ech, no i troszke niepotrzebna sprzeczka, plus rozne malomiasteczkowe pojeby. Argh.. moze jestem i megalomanem, ale po prostu mierzi mnie strasznie jak kogos takiego widze i jeszcze "wypadaloby" troche pogadac. Dobrze, ze sa jeszcze tutaj normalni ludzie i komputer. I tak nie moglem sie w najsmielszych marzeniach spodziewac tak wzglednie ciekwych wakacji, na tak wzglenie nieciekawej "wiosce".

A dzis, ...

... wlasnie co dzis ?

Napewno cos sie wymysli :-,0)
14:51 / 26.07.2003
link
komentarz (1)
Łajt, i oto powracam po mini wakacyjnym wypadziku z tatusiem.

Ale zanim wypadlem z tatusiem, to wpadlem, tzn. zaliczylem niezla wtope na jednej z dyskotek. Kazdy byl zadowolony i szczesliwy, a najbardziej ja. Bo wiecie, promocja "kamikaze" to jest cos takiego, wobec czego nie mozna przejsc obojetnie. Wino w parku, promocja kamikaze - musze dac sobie z lekka na zluzowanie, bo samemu mi to sie bardzo nie podoba. W czwartek po prawie nieprzespanej nocy rano wrocilem do domu i zmiejca wyruszylismy na odwiedziny rodziny (lol,0) - nawet moja kondycja byla calkiem niezla, z lekka pol godzinna drzemka w samochodzie. No, ale tez i trzy kawusie w trakcie dnia wypilem. Mielismy jechac do Wieliczki, na szczescie skonczylo sie tylko na kieleczczyznie. Wioska w ktorej tata sie wychowal, jego koledzy i pozostalosci rodzinne. No to "wizytowalismy" gdzie sie dalo i jak sie dalo. Tatus za kazdym razem namawial mnie na piwko, heh.. jednego dnia wypilem przy nim dwa i pol piwa ! :-,0) no nie... swiat sie wali. Ogolnie nawet milo spedzony czas i bardzo ciekawe spostrzezenia.

Nocowalismy u przyrodniej matki mojego ojca. Typowo wiejskie gospodarstwo. Dziwni ludzie, dziwna rodzina - w sumie nawet fajna, ale jakze dziwna. Ich gwara, zachowania wiejskie - zupelnie cos innego do czego sie przyzwyczailem. Matka do syna: "Przeeeemek, Ty skurwysynu, choc ino na obiad ! bo stygnie zaraz !- lub cos w ten desen wlasnie. Ogromny "RESPECT" dla mojego taty, ze udalo mu sie w taki sposob wybic z takiej malej wioski. Mial przeciwko sobie cala rodzine, kazdy chcial, aby zostal na gospodarstwie, bo byl najmlodszym synem. Zbuntowal sie, poszedl studiowac weterynarie i teraz jest szanowanym ;-,0) okolicznym lekarzem weterynarii, ktory zarowno na obowiazki jak i zarobki nie narzeka. I tak przez te dwa dni zauważam, iż ojciec chyba powoli dochodzi do siebie, jesli chodzi o moje studia, o to moje dziennikarstwo. Dobrze, fajnie...

Ech... a chodza takie pogloski jakoby Szanowna Maga chciala mnie "zabic". Ach ta Szczawnica ! Ale zrozum, ani Grudek, ani longin, pierdziochy wstretne,no ! Dlatego publicznie przepraszam. PRZEPRASZAM ! :-D

Ciekawe co dzis ciekawego zrobie...
01:12 / 22.07.2003
link
komentarz (2)
O.. znowu "Male szczescia" mi graja w radiu. Nosz kurde, zaraz sie "zwrusze" ;-,0)

A tak w ogole dzis za duzo winka wypilem w parku, takiego taniego winka. Pierwszy raz w zyciu taka akcja.

Pragnalbym bardzo czegos, tak bardzo bym chcial...

... wstretne babsztyle.

To sobie pojde spac. Dobrej nocy Wam zycze i spokojncyh snow.
23:42 / 20.07.2003
link
komentarz (2)
Ja pierdziele... co za nieprzysiadalny humor mam, przejawiajacy sie niewiarygodna zloscia. Nosz... cholera. Teraz to ja jej naprawde nie rozumiem, tzn. caly czas ja rozumialem do dzis. Coz... wtopa i nie ma dwoch zdan, chyba zrobilem blad - ot co.

Na wakacje do Szczawnicy tez samemu nie chce mi sie jechac. Nie mam najmniejszej ochoty (w tej chwili,0). Pewnie zaszyje sie na jakies dwa tygodnie w domu i bede siedzial przed kompem i filmy ogladal. Jak Ciebie olewaja, to olewaj ich i Ty. Proste...

To jednak nie Puławy... tesknie za Puławami. Tesknie za Agnieszka. Smutno mi sie robi, wiedzac juz, ze te cztery wspaniale lata w szkole sredniej sie nie powtorza. A to bylo dla mnie takie ogromne okno na swiat... teraz to doskonale widze.
00:37 / 19.07.2003
link
komentarz (2)
Siedze sobie przed komputerkiem, cieplutki wieczor, popijam Reddsika, wsuwam ciastka i sobie mysle, fajnie jest :-,0). Ale zacznijmy od poczatku.

Od wtorku do czwartku trwal nalot na moj dom. Wykorzystalem nieobecnosc rodzicow i zorganizowal zlot "mojego" kanalu ircowego. Przyjechalo wielu swietnych ludzi. Jednego z nich - super intelektualiste ;-,0) mialem okaje widziec pierwszy raz w zyciu, mimo tego iz ze dwa lata swietnie nam sie gadalo na ircnecie. [w tym momencie musze przerwac bo mi graja "Male Szczescia" na Zetce, bardzo lubie te piosenke, szczegolnie w takiej chwili jak ta. Ach ! Kurcze... trzeba czekac na jutro.]
No, ale moi mili, wrocmy do zlotu. Wiadomo, trudno jest byc gospodarzem. Poza tym, ze mnostwo ludzi przyjechalo z nastawieniem maksymalnego ubzdryngolenia. Momentami bylo strasznie nad tym zapanowac, szczegolnie pierwszego dnia. I w ogole wiekszosc to jak w domku letniskowym sie czula, tzn. brala najpiekniejsze naczynia bez pytania, itp. Kurcze... nawet nie przypuszczalem, ze niektorzy moga byc tak chamscy. Ciekawe jak by sie zachowywali we wlasnym domu ? Na szczescie jakos sie udalo bez wiekszych szkod dobrnac do konca zlotu. Pod wzgledem kreatywnym - niesamowita impreza.
Jedna z atrakcji bylo rozdanie koszulek kanalowych i teraz dumnie paraduje ze swoim nickiem na piersi oraz logiem kanalu na umiesnionych plerach ;-,0) No i mecz...
masterzy & przyjaciele vs userzy. Reprezentowalem pierwsza ekipe (tak, jestem europejczykiem.. tzn. masterem ;-,0) strzelajac piec bramek. Caly mecz takze wygralismy i to dosyc zdecydowanie. Przed meczem godzine przeszla ogromna ulewa i gralismy na mokrej trawie. Fantastyczne pieciometrowe wslizgi, mnostwo zabawy, swietne sentencje gloszone przez "gadule" i przede wszystkim ogromna radosc po kazdej z pietnastu strzelonych bramek. A to samolocik a la Podbrozny, to znowu pucowanie buta, motylek, lajkonik, kolyska, slizganie sie brzuchem po trawie, pociag, samba w narozniku. Swietna zabawa ! Mnostwo smiechu.
Potem niczym "Spidi Gonzales" jak najszybciej sprzatalem dom, gdyz lada chwila ciocia miala przyjechac. Jakos udalo sie juz wszystko doprowadzic do porzadku i jest Ok.
Wczoraj mnie jednak wszystko strasznie bolalo, mecz, sprzatanie, niewyspanie. Normalnie cien iznoguda.
A dzis ? A dzis niesamowita rzecz. Znaczy sie spotkanie z dwoma przyjaciolkami, z ktorymi sie spotykam niemalze codziennie w moim "miescie". Hm... no i skonczylo sie na "zajebistym seksie w trojkacie" joke... ;-,0) zartowalem. Ale tak naprawde zdecydowalem sie na wazna rzecz, bardzo wazna, tak mnie pieknie lechce tam gdzies we srodeczku i w ogole jestem "dabest". A co nam przyniesie jutro ? No co ? ;-,0)

Ha... a jak byla jej mina :-D "Ajm dabest".
19:17 / 14.07.2003
link
komentarz (2)
Ech.. dawno sie nie wpisywalem. Kurde, czasu nie mam. Jutro nalot na moj dom, a wlasciwie zlot bywalcow kanalu ircowego. Dwudniowy zlot. To ja ide dalej sprzatac. ;-,0)

Ale tak sobie mysle, ze musi byc swietnie.
00:05 / 10.07.2003
link
komentarz (0)
Byl ktos na spacerze noca na cmentarzu ?

No, ja wlasnie dzis (znaczy sie konkretnie wczoraj, bo notka po polnocy,0) bylem. Szalony pomysl, ale ... nie moj.

Przygotowania do domowej imprezy u mnie ide pelna para, tj. rodzice niedlugo juz wyjezdzaja.

Czego czasami geba mi sie nie zamyka ? Tymczasem mykam, pogram sobie troszke w szachy on-line.

A jutro na rower...
03:25 / 09.07.2003
link
komentarz (0)
To moze pojde spac ;-,0) bo tak troszke glupio jak na dworze widnawo sie robi.

A moze na weekend by tak do przyjaciolki na Mazury wyskoczyc, czego by nie ? zastanowie jeszcze sie ;-,0)

Dzis fajny dzien musi byc. Tylko najpierw trzeba pospac.

Iznogud ciagle trwa ...
21:45 / 08.07.2003
link
komentarz (4)
Aaaaaaaaaaargh !

Ojciec: zapamietaj to sobie dokladnie, ani grosza Ci nie dam na studiowanie dziennikarstwa !
Ja: to w takim razie co mam studiowac ?
Ojciec: wszystko oprocz dziennikarstwa.
Ja: No to ide na psychologie.
Ojciec: Ja ci zaraz kur... dam psychologie, baranie Ty !

Coz... widac moj ojciec wiazal zbyt wygorowane ambicje jesli chodzi o moja osobe i teraz trudno mu jest zaakceptowac moja droga zyciowe. Ciekawe czy do konca wakacji mu przejdzie. Narazie w ogole nie rozmawiamy.

Takem sie zdenerwowal, ze wsiadlem w "wichure" na rower. W jedna strone wykrecilem czas blisko 50 minut, ale oszczedzalem sie i jechalem pod wiatr. Momentami hustalo mnie na boki albo niemalze zatrzymywalo w miejscu. Coz.. ale po krotkim odpoczynku wyruszylem w droge powrotna. Nie dosc, ze byly optymalne warunki pogodowe to jeszcze wialo mi w plecy na wiekszej czesci prawie 15 kilometrowej trasy. Kiedy jechalem trzy dni temu wykrecilem 31 minut. Myslalem, ze jest to czas nie do pobicia. Teraz pojechalem 27 minut 59 sek. - UWIERZYC NIE MOGE. W sumie po terenowej trasie, roznych nawierzchniach (asfaltu kiepskiej jakosci okolo 6 km, reszta piach, bruk i betonowka,0) jechalem z predkoscia ponad 30 km/h. Ajm debest !

Ide na balkon...
00:45 / 08.07.2003
link
komentarz (3)
A dzisiaj napewno nie zgadniecie co robilem ?

Bylem na piwie ze stalym dziewczecym teamem szalonych nastolatek. Jak zwykle fajnie. Tym razem jacys wiejsy mafiozi - recydywisci siedzieli obok nas. Konwersacja jak dla mnie srednio zabawna byla. Takie pierdzioszki z nich ;-,0)

Ja pierdziele, ale jestem rozdarty wewnetrznie. Dziwne, spontaniczne reakcje (nie , nie erekcje ;-,0) Co sie dzieje ?

Jutro koniecznie na rower wsiadam i samotnie podrozuje. Trzeba troszke sie zastanowic...
01:38 / 07.07.2003
link
komentarz (3)
Zieeew. Mialem dzis robic jakas aktualke na stronie, ale chyba pogram sobie troche w szachy i pojde spac. Aktulka poczeka do jutra albo jeszcze dluzej ;-,0)

Wogole to sie zdenerwowalem dzis bardzo (tak, ostatnio za duzo sie denerwuje - a zlosc pieknosci szkodzi ;-,0). Nudny dzien imieninowy, jakies kurczaczki, szaszłyczki, ogolnie super-hiper atmosfera rodzinna. Szkoda, ze mnie to nie bawi. I dziwnie jakos tak, kiedy wlasny ojciec mowi na mnie "osiol". Zaloze gazete regionalna we wlasnym grajdole, moja siostra bedzie robic koretkte (studiuje polonistyke,0) a wszystko finansowal bedzie on. Kurcze... jakbym chcial, zeby sie strasznie pomylil. Jakbym chcial najszybciej uzyskac niezaleznosc finansowa. Jakbym chcial juz na pierwszym roku na stale zalapac sie do jakiejs gazetki. Pal licho ! moze byc i o komiksach :-,0) Chcialbym sie wybic, chcialbym udowodnic, ze jestem cos wart.

"musze ci powiedziec ze jestes swietny facet" I wiecie co ? Naprawde bardzo milo sie robi jak tak ktos pisze, uwaza, mysli. Dziekuje Ci :-,0)

A w radiu Krzychu Cugowski spiewa o taaaakim tangu. Adios pomidores !
00:03 / 06.07.2003
link
komentarz (4)
Wczoraj bardzo kreatywnie spedzony dzien. Wyjazd do sporo wiekszej miejscowosci, w ktorej spedzilem cztery lata w szkole sredniej. W sumie trudno mi uwierzyc, ze to juz przeszlosc. No, ale poza tym, ze zalatwilem w agencji reklamowej formalnosci zwiazane z koszulkami i wydaniem albumu :-D to wieczorem wybralem sie na dyskoteke. Fajna zabawa, tylko zmeczenie duze. Alkohol ? ;-,0) wzglednie umiarkowanie, tzn. nie bylo najgorzej. Moj przyjaciel natomiast byl niesamowity. Wszedl na podest, zaczal wykonywac swoj nieskoordynowany taniec - tylko on tak potrafi. Wszyscy na dyskotece oczy zwrocili ku niemu, a z tekstow zaslyszanych - "Ale gosc musi byc na spidzie". Tak, to o nim bylo.

A dzis prawie caly dzien odsypialem. No.. wieczorem wybralem sie ze stala dziewczeca ekipa do knajpy :-,0) I sie naprawde w pewnym momencie zdenerwowalem. Oczywiscie nie na nikogo z moich przyjaciol :-,0) tylko na takich plytkich malomiasteczkowych bucow. Co gadaja, a nie wiedza o kim i za cholery kurwa taktu nie maja. Przepraszam za wulgaryzm, ale w tym miejscu nie mozna uzyc lepszego slowa. Wogole sobie uswiadomilem, a wlasciwie mi uswiadomiono, ze troszke sie chamsko zachowalem. Coz - wybaczcie ! przepraszam ! wiecej nie bede ! Koniec. Kropka.
00:51 / 04.07.2003
link
komentarz (3)
Oj... chyba ze duzo dzisiaj piwa wypilem. Tak wiem, strasznie nieladnie. Ale coz innego zrobic, skoro do knajpy idzie sie z.. piecioma pieknymi dziewczynami :-D i tylko piecioma dziewczynami. Na pocieszenie dodam, ze kolezanki takze sie spily, niektore o wiele bardziej anizeli ja.

Oj.. pojde spac moze ? ;-,0)
23:49 / 02.07.2003
link
komentarz (2)
Ale mnie cos fajnie łechce we srodeczku, tam gleboko we srodeczku. Najpierw rozmowa z przyjaciolka i ciekawe wnioski.. potem powazna rozmowa z mama, tak - mama. I jestem naprawde szczesliwy. Wazne jest to, że mozna spelniac swoje marzenia zyciowe i spotyka sie to z akceptacja najblizszego otoczenia. Tak wiec, to juz pewne.. bede dziennikarzem ! Chce byc dziennikarzem ! Nie bankierem, przedsiebiorca czy innym informatykiem, tylko DZIENNIKARZEM ! :-,0)

A jednoczesnie odczuwam pewien niedosyt, bo szczescia nigdy nie za wiele. Hm.. zreszta czy TO mozna nazwac niedosytem. Pozyjem - zobaczym.
13:52 / 02.07.2003
link
komentarz (5)
Pytanie za sto punktow: co ja wczoraj robilem wieczoem ?

a,0) siedzialem przed komputerem
b,0) bylem na piwie
c,0) ogladalem film
d,0) dmuchalem Pamelke ;-,0)

Osoby, ktore wczoraj ze mna byly na piwie nie moga brac udzialu w konkursie ;-,0)

Niestety, doszedlem do wniosku, ze musze zerwac z "moja panna" i tak tez sie stalo... Bylismy razem ze soba... hm... z godzinke ;-,0) ALE JAK MILO BYLO. Eksperyment zakonczony ?!?

To bylem ja, iznogud !
14:38 / 01.07.2003
link
komentarz (3)
A wczoraj bylem na piwie. Doznania bardziej pozytywne niz by sie mozna bylo spodziewac. W ogole to od dzis mam wakacyjna panne ;-,0) I nie wiem, czy smiac sie, czy plakac. Jest to swego rodzaju eksperyment. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mamy takze szefa od marketingu, ktorego celem jest zrobienie jak najszerszego rozglosu naszej zesparowanej parze. Acha.. nie mylic "miec panne" z byc zakochanym ;-P Tak wiem, tajemniczo to brzmi.

A za jakies dwie godzinki pojezdze sobie na rowerze. Jak pogoda sie nie zepsuje...
19:09 / 30.06.2003
link
komentarz (1)
Hej !

Notka ponownie bedzie dluga :-,0) kto tym razem dotrwa do konca ? zobaczymy...

Czwartek/piatek - kolejny z serii wyjazdow do Krakowa. Jak zawsze fajnie bylo, tylko z ta szczegola, ze teraz zdawalem egzamin na dziennikarstwo. Jak poszlo ? Lepiej niz w Warszawie, no... ale wielkich nadzieji to sobie nie robie. Glownie przez ten angielski, z ktorego jestem taki, a nie inny... Otrzymalem takze interesujaca propozycje wyjazdu do Szczawnicy. (tak, zapamietalem te nazwe,0) Poza tym koniecznie gdzies za granice musimy wyjechac z ekipa kumplow. Dodatkowo niedlugo no "mojej chacie" zlot bywalcow takiego jednego najfajniejszego kanalu na ircu :-,0)

Od jutra powazne przygotowania edytorskie do wydania albumu komiksowego. Tak, wydaje album (nie, nie moj - Morrisa,0) w limitowanym kolekcjonarkim nakladzie. Dzwonilem do drukarni, sporo z tym roboty bedzie, ale dla mnie taka praca to sama przyjemnosc. Obiecalem takze rysownikowi komiksowemu napisanie scenariusza do magazynu "Mis" - znacie taki magazyn dla dzieci ? Jutro kupie sobie obecny numer i zobacze jaki to mniej wiecej powinien byc scenariusz. W koncu to dla dzieci w wieku lat od trzech do szesciu :-,0) Nie, to juz chyba nie dla mnie...

W niedziele jak zwykle jechalem na rowerku, ale uwaga ! tym razem nie sam, ani nie z moim ojcem. Dwie "super laski" ;-,0) zaszczycily mnie swoja obecnoscia tamze. Nawet rano troche mnie plecki bolaly - teraz juz jest Ok. W sumie dzis tez mialem jechac na rowerze, ale pokoda pokrzyzowala moje szyki. Nic... zaraz ide do jedynej wzglednie normalnej knajpy w moim miescie... O tak na piwsko i poplotkowac troszke :-,0) Dziekuje za uwage.
21:16 / 23.06.2003
link
komentarz (5)
Ał !

W sobote dowiedzialem sie, ze jednak NIE dostalem sie na dziennikarstwo. Coz - to bylo napewno bardziej prawdopodobne niz dostanie sie tamze. Szkoda, ze w domu zamiast mobilizacji, gadka szmatka typu "jaka Ty sobie teraz prywatna szkole wybierzesz ?" i kolosalna rozbieznosc zdan. Zobaczymy jak to sie potoczy. Najsmieszniejsze jest to, iz mam jeszcze przed soba egzamin w Krakowie w najblizszy piatek. Tylko, ze juz chyba nikt nie wierzy, abym go pomyslnie napisal. Swietna mobilizacja domownikow :-,0) Dzisiaj odezwala sie we mnie przekora - przesleczalem caly dzien nad ksiazka z WoSu i "Gazeta Wyborcza". No.. chcialbym wszystkim zrobic na zlosc i sie dostac. Choc tak realnie patrzac, to brak mi wiary. Jak stwierdzil moj tatus "poznalem swoje miejsce w szyku". Ok, w Krakowie chce sie dobitnie przekonac o swoim miejscu w szyku.

Tylko, ze jeszcze ten angielski... :-P ech.. bedzie improwizacja.

W sobote takze musialem utopic swoje smutki, a okazja ku temu byla naprawde wysmienita. 18ste urodziny kolezanek - blizniaczek. Impreza naprawde przednia. Chlopaki dolewajac mi wodki do soku spodowali moje totalne ubzdryngolenie. Podobno niestworzone, smieszne rzeczy mowilem. Miedzy polnoca, a 2 am. bylem w stanie niewazkosci z dwa razy lzejsza glowa. Potem jako tako doszedlem do siebie. Ech.. i jeszcze jak wracalismy po czwartej do domy to panowie w niebieskim nas spisali. Dobrze, ze mialem dowod, bo jezyk mi sie platal, a takie trudne nazwisko mam do wymowienia, a miejscowosc zamieszkania to juz wogole.. ;-,0)

"To nie jest maska, naprawde nie chce tak (...,0)
miała tylko nas, wiec zabij ja nim nastanie swit (...,0)
Co tu kryc ? Przegrali wszyscy..."
A to taki ckliwy cytacik roznie ckliwej, ale i pieknej piosenki. Nie pytajcie jakiej ;-,0) Mam ochote sobie pospiewac :-,0) Co robie ? spiewam...

Caly czas cos dziwnego chodzi mi po glowie... dziwna "akcja", przedsiewziecie, do cholery !, sam nie wiem jak to nazwac.

I tak sobie mysle, ze to moze byc najdluzsza notka na tym blogu ? Jak doczytales do tego momentu to musisz byc bez watpienia nie lada "debesciakiem". yo !
22:46 / 19.06.2003
link
komentarz (3)
Jebudup ! Oto ja !

Dzis kolejny dzien na rowerze, ale zupelnie inaczej niz dotychczas. Na przejazdzke wybralem sie z tata oraz siostra :-,0) tak, wlasnie siostra. Jakbyscie nie wiedzieli to mam siostre, starsza. Jestem przez nia bezwzglednie wykorzystywany na kazdej plaszczyznie, ale nigdy nie mam odwagi sie postawic ;-,0),0),0)

Oprocz tego ucze sie "czegos", blizej niesprecyzowanego. W koncu to egzaminy predyspozycji.

A oprocz tego, stwierdzam, ze jednego zjawiska moj pseudo scisly umyl nie moze zrozumiec.. mianowicie

DZIEWCZYNY. ;-,0)
03:11 / 18.06.2003
link
komentarz (2)
Zieeeeeew !

No trzeba przyznac, ze o dosc nietypowej godzinie robie ten wpis, ale coz... sprawy komputerowe pochlonely mnie bez reszty. Moje oczko w glowie (ukochana strona internetowa,0) bedzie w piatek obchodzila urodziny, robie wszystko, aby bylo jak najhuczniej (o ile mozna uzyc takiego stwierdzenia przy stronie internetowej,0).

Wczoraj pisalem egzamin na dziennikarstwo. Mi tam sie podobalo tam :-,0) Fajna atmosferka, ludzi mase. Nawet jestem zadowolony z tego co napisalem. Tylko, ze zapewne to o wiele za malo, aby zostac przyjetym.

W sobote 18stka blizniaczych kolezanek. Musi byc swietna zabawa ! :-,0)
13:59 / 15.06.2003
link
komentarz (1)
Jakos "dawnawo" sie nie wpisywalem, czas to zmienic.

Jutro z rana egzamin wstepny na UW, normalnie... "zajebiscie" ;-,0) Powiem tak, jak sie dostane, to kazdy kto to czyta ma u mnie pol litra (ja abstynent jakby co ;-,0) Realnie patrzac, szanse sa mniejsze niz male. Ale coz... trzeba byc twardym ! Zawsze w obwodzie pozostaje jeszcze UJ, prywatne uczelnie, ew. studia wieczorowe.

... albo wojsko :-,0)

Powaznie podchodze na ten jutrzejszy egzamin w kategoriach sprawdzenia swoich mozliwosci, treningu. Nie traktuje go w kategoriach "musisz zdac, kur.. mac" ;-,0)
00:03 / 05.06.2003
link
komentarz (1)
Czesc !

Co słychac ? Dobrze słychac. Oficjalnie sie ucze do egzaminow, nieoficjalnie sie obijam.

Jutro grill, bardzo ciekawie. W piatek rozdanie swiadectw maturalnych (ach, łezka sie w oku kreci,0). W poniedziałek prawdopodobny wyjazd do Krakowa.

Niedawno dorwałem stare harcerskie gazety "Na Przełaj", zacytuje cos wkrotce z tego. Ubaw po pachy !

Zmykam pogram sobie troszke w szaszki...
21:13 / 01.06.2003
link
komentarz (2)
Jeee... hop siup, to znowu ja :-D

Smieszy mnie bardzo zachowanie starszych ludzi, co doskonale widze na przykladzie swojej ukochanej babci. Dzis stwierdzila, ze w wakacje musze przytyc bo wygladam zbyt mizernie (?,0). Zabronila takze jezdzic na rowerze, gdyz za bardzo sie mecze. Pytala sie o maturke, po czym stwierdzila, ze tyle sie juz uczylem, ze moze by nie isc na studia, tylko razem z tata pracowac, co wprawilo mnie w ogolna wesolosc. A jak na studia to najblizej gdzie sie da, bo przeciez bede tesknil za domem ;-,0). O Krakowie nawet nie chciala sluchac - bo to tak daleko i niebezpiecznie, jeszcze zbiry pobija. (tak jakby w Warszawie nie mogli pobic ;-,0). A najsmiesznej to juz bylo jak zaczela sie pytac o sprawy prywatne. Wspomina, a kiedys to byles u nas z taka fajna dziewczyna na rowerze, widac, ze inteligetna, a jak jej matura poszla ? (ja: same piatki i szostka z niemieckiego,0). O do bardzo dobrze, utrzymujesz z nia kontakty ? (ja: tak, babciu, ale daj spokoj, to kolezanka,0) Na to babcia: nie martw sie, znajdziesz sobie inna. I badz tutaj madry :-,0)

Ps. Elu, zle wiadomosci, dzis na rowerze 40 kilometrow zrobilem mocnym tepem, radze szykowac forme na wakacje i chodzic na zabiegi rehabilitacyjne, coby kolanko wyzdrowialo. A tak wogole powodzenia w srode, bede trzymal kciuki.
20:37 / 31.05.2003
link
komentarz (3)
33 minuty 33 sekundy i 80 setnych. Tyle czasu zajelo mi przejechanie 17 kilometrów po lesie do babci. Jest to moj najlepszy wynik w historii, ale dawno tak sie nie wyprułem :-,0)

Oczywiscie jutro postaram sie go pobic.

Jejku, co za luzik psychiczny, od wczoraj usmiech nie schodzi z mojej geby.

Dziwna sytuacja wynikla w domu, ale o tym jutro...

A jutro oprocz tego:

- prywatne zwiazki iznoguda w cyberprzestrzeni
- ulubione pozycje iznoguda w infrastrukturze
- spoleczenstwo polskie oczami iznoguda
- Iznogud zwyciezca trzeciej czesci idola - mit czy rzeczywistosc ?

Krzychu Krawczyk spiewa w Opolu wlasnie - a myslalem, ze Spaślak to był tylko w jednej z moich ulubionych kreskowek ("Chip and Dale",0). NARA ! ;-,0)
21:32 / 30.05.2003
link
komentarz (4)
To juz jest koniec !

Od dzis mam wyksztalcenie srednie pełne ! [podobnie jak piwo] Matury ustne zakonczylem mocnym akcetem dostajac najwyzsza mozliwa ocene z informatyki.

Jest fajnie misiaczki.

Jest tak bardzo fajnie.

Przynajmniej do poniedzialku, kiedy to zaczne sie uczyc na trudne egzaminy na dziennikarstwo (16 czerwiec,0) na UW [nie za duzo tego "na" - jakos niegramatycznie wyszlo.] ALe poki co do poniedzialku sie, za przeproszeniem, opierdalam. :-,0)
00:45 / 26.05.2003
link
komentarz (1)
Czuje straszny stresik. Pierdolic to, po co mi ta matura ??? ;-,0)

Znajac moj niefart trafia mi sie te pytania na ktore bede potrafil powiedziec mniej, anizeli wiecej.

Dzis fajna przejezdzka na rowerze pozwolila sie ciutek zrelaksowac. Jak ja to kocham, ta terenowa jazde po okolicznych wsiach, kiedy mknac 40 km/h siedze na kole fiacikowi "kaszlakowi" ;-,0)
23:08 / 24.05.2003
link
komentarz (2)
Wlasnie jestem po ogladnieciu jednym oczkiem eurowizyjnego festiwalu. Poziom ? Tam nie bylo zadnego poziomu. Dwie, trzy piosenki, ktore mogly sie "cokolwieczek" spodobac. Musze takze przyznac, ze ten co jest jaki jest, nie wypadl najgorzej. W Polsce, owszem, ma wielu antagonistow (jeden to pisze,0), ale nie mowmy o kompromitacji. Skompromitowaly sie w dzisiejszym koncercie Niemcy, Austria i Tatuszki. Szczegolnie smiac mi sie chcialo, jak pierwszy refren zaspiewaly w zupelnie dwoch roznych tonacjach. O ! Takie sa uroki koncertu "lajf" i brak mozliwosci playbecku.

A tak wogole jedna sytuacja mnie maksymalnie zszokowała ! Zjawisko opadania szczeny trwa dalej, trzeba przedsiewziac odpowiednie srodki.
18:29 / 23.05.2003
link
komentarz (2)
Napisze Wam jedno, od gry przyjaciela na gitarze elektrycznej juz mnie zeby bola. Zaraz bedzie gral specjalnie dal mnie solowke... nie no, KAPITALNE...

... tortury werbalne.

Jeszcze sie dziwnie usmiecha grajac i krzyczy "Tnę metal piłą. Tnę metal".
15:32 / 23.05.2003
link
komentarz (1)
No tak ! nie wytrzymalem i zagnalo mnie do kafejki internetowej (tak tylko chwilowo oczywiscie, zerknac co sie dzieje w internetowym swiecie,0). Wlasnie siedzac tutaj zastanwiam sie, jak to mnie stasznie dlugo nie bylo w kafejce, ze 3-4 miesiace.

Przygotowanie do egzaminu z polskiego ida opornie, bardzo opornie. Zaraz wogole zmykam sie uczyc, no !

Dzisiaj dostalem zagadnienia na mature z informatyki, az smiesznie proste. Jakos wkrotce zacytuje kilka pytan, ale z tego co sobie przypominam jedno brzmialo:
"Znajdz w internecie informacje na temat kierunku, ktory masz zamiar studiowac po maturze".

Nawet fajna pogoda dzisiaj na Lubelszczyznie...
15:09 / 21.05.2003
link
komentarz (3)
Ach, dzisiaj bedzie szybko i krotko, bo o 15.40 wsiadam w autobus i jade poniekad do "szkoły" ? takiej wiedzmowej szkoly. Narazie cel numer jeden przede mna to zrobic "pa pa ra ra" komisji we wtorek na maturze ustnej z jezyka polskiego.

W glowie rodza sie jakies pomysly co do fajnego zlotu kanalowego, tudziez imprezki. Mam taka straszna ochote sobie pobaunsowac i odreagowac maturalne stresy.

A, zapomnialbym, na najblizsza sobote szykuje swoja optymalna forme na turniej szachowy o Puchar Wojta Kłoczewa :-,0) ktos wie, gdzie jest Kłoczew ? ;-,0) tam to dopiero bedzie istne BANG BANG !

Lubie przypadkowe spotkanai na ulicy..
20:17 / 20.05.2003
link
komentarz (3)
no i juz po... nie było tak strasznie źle, ale nie było też rewelacyjnie. Było średnio :-/ i znowu ten niedosyt.

nasta mnie nakopie

prze..ebane

;-,0)

Dzis totalna relaksacja przed komputerem i gra w szachy on-line :-,0)

tak, tak.. jestem normalny i lubie gry logiczne, szczegolnie te krolewska gre.

Od jutra znowu "dziobiemy", tym razem na polski (za tydzień,0).
20:28 / 19.05.2003
link
komentarz (7)
"Jakie to głupie jest ! Toz to kaszanka normalnie" - stwierdził mój przyjaciel czytajac ostatnia notke. Tak ! on ma absolutna racje. Jakie to głupie jest !

... trzeba jednak brnąć w tę głupotę.

Jutro rano egzamin maturalny z angielskiego. Trzymajcie kciuki.
22:36 / 18.05.2003
link
komentarz (6)
Moi kochani ! nlog działa i nie można wobec tego przejść obojetnie. Musze przyznac, ze dziwnie sie czytało te notki pisane wcześniej przeze mnie. Zmieniło się dużo, a może i jeszcze wiecej.

Matura - wlasnie jestem w trakcie. Pojutrze mam egzamin ustny z angielskiego - macie trzymac kciuki rzecz jasna. Tydzien pozniej polski, a finiszuje z ustnymi 30 maja - informatyka. Pisemne poszly bez rewelacji, jak dla mnie nawet spory zawód. Ocena dostateczna z polskiego jest jak wielce niezadowalajaca, cztery z matmy ujdzie w tłumie :-,0)

Postanowiłem zdawać na dziennikarstwo na UW oraz na UJ, nawet jakos ojciec sie przekonał do moich planów, zniechecia, ale sie "przekonał" ? Przynajmniej juz nie dochodzi do awantur z tego powodu. Fajna jest maturalna klasa.

Nowe znajomosci, przyjaznie, nowi antagonisci - wszystko sie zmienia jak w kalejdoskopie. Trudno w jednej notce scharakteryzowac cztery miesiace - mnostwo mysli chodzi po glowie. Było momentami smutno, momentami wesoło. Czesciej oczywiscie to drugie... Potrafiłem sie przełamać i zrobić to, czego przez dlugi czas zrobic nie potrafiłem - poszlo wyjatkowo latwo, a teraz sie zastanwiam, dlaczego do jasnej cholerki tyle z tym wzlekałem. To co, ze potem zostałem totalnie zignorowany - w sumie, akurat to trudno mi jest zrozumiec, ale ok :-,0)

Pozdrawiam środowisko szalonych psychologow krakowskich (rzadzita baby,0), el miszcza Patryczego, Przemysława oraz kolezanke z mojej "wioski", dzieki ktorej jest jeszcze chec spedzenia wiecej niz kilku dni w domu podczas badz co badz dluuugich wakacji.

Juz nie jestem takim nalogiem ircowym jak jeszcze niedawno. Nie chodze wogole do kafejek internetowych, korzystam tylko z SDI, gdy jestem w domku. Postanowienie z lutego zostało dotrzymane. Jestem naprawde dumny z siebie. Wogole jest "yo"

BANG BANG ! Moi mili :-,0)

Odszedł frycu, narodził sie ponownie iznogud ? Nie sadze, nie sadze. Jedziemy na dwa fajerki. (ciekawe czy ktos to zrozumiał ?,0)
19:52 / 14.01.2003
link
komentarz (1)
Dawno nie pisałem, oj bardzo dawno. Pewnie dlatego, ze nlog nie dzialal, przez ponad miesiac. Ale widze, ze juz jest wszystko w porzadku, to i wypisac sie mozna. Fajnie, bo juz troszke tesknilem za tym. Blog wydaje sie dosyc komercyjny sam w sobie, ale to jest tez pewnego rodzaju nałogiem, cos czasem naskrobać. naprawde nie interesuje mnie, czy ktos to bedzie czytał, czy mu sie bedzie podobało. Pisze sam dla siebie, bo jak sie wypisze, to zawsze jakos tak "lżej" i palce bardziej bola ;-,0) [ten wpis bedzie dlugi]
Coz sie dzialo przez miesiac ?

Niezapomniana.. baaardzo fajna eskapada do Krakowa ! O tak.. to było to co mi było potrzebne (dzieki Ela,0). Potem swieta. Tak sobie, rodzinnie było, momentami bezsensowanie. Sylwester zły nie był, ale nie był znowu jakis tam hiper ekstra odlotowy. Ostatnio wogole mnie nie bawi jakakolwiek forma imprezy, zabawy. Musi sie to jak najszybciej zmienic bo juz w najblizsza sobote dlugo oczekiwana studniowka. Moze nie bedzie fatalnie ! (jak mnie nie zmusza do tanczenia poloneza, to moze bedzie i OK,0) Wogóle jakoś tak stałem sie poważniejszy albo takiego udaje. Czym jest to spowodowane ? trudno powiedziec. Denerwuje mnie ostatnio dużo ludzi.

[obok jakis trzech debili weszlo na czata i w wiesniacki sposob "wyrywa" rownie wiesniackie panienki]. Ja preferuje tylko IRC :-,0)

Mam ostatnio spory dylemat, oj... bardzo spory. Troche mnie to chyba wszystko przerasta. Dodatkowo mam w domu mini "wojne" z rodzicami o studia. Pozytywem jest natomiast to, ze moge zdawac mature z informatyki. A ta jest dla mnie bardzo prosta, w przeciwienstwie do matmy, choc i z matmy coraz lepiej. Jakos uczyc sie wiecej ostatnio zacząłem.

Tydzien temu miałem studniowke (jako osoba towarzyszaca -lol,0) w katolickim LO. Nie bylo zle, ale caly czas mam te niechec do imprez. Myslami byłem troche daleko ;-,0)

Wiecie jakie czasami moze byc trudne powiedzenia prawdy ? Bym sobie przeklał, ale to w nie moim stylu... a moze jednak ?

KURWA MAĆ !

Ps. Dziekuje wszystkim, ktorzy to doczytali do konca. Jestescie wielcy... kocham Was ! :-,0),0),0)

Pozdrawiam serdecznie Elke, ktora jak sama mi powiedziała, szaleje za mna. Miłe !

Aga: jakie lubisz kwiaty ? :-PPP
19:52 / 14.01.2003
link
komentarz (0)
21:53 / 13.12.2002
link
komentarz (1)
Kurcze ! Niby fajne spotkanie z ziomalami, troche poświrowałem, browarka wypiłem. W sumie miło spędzony czas. Jednak coś mi nie pozwala do końca się cieszyć. Nie odczuwam już jakiejś ogromnej przyjemności z takich spotkań, chociaż lepiej pójść do pubu, aniżeli siedzieć w domu.

Jutro jade do Krakowa. Przede wszystkim uśmieh na ustach. Jestem nastawiony na bardzo ciekawy dzień. Zobaczymy jak będzie. Wajt.. zaraz ide na pkp sobie jeszcze bilet kupie.
18:58 / 12.12.2002
link
komentarz (1)
No i po wywiadówce ! Było baaaardzo OK. Chyba najlepiej podczas mojej czteroletniej przygody z edukacją w szkole średniej. Potem zakupy z rodzicami. Nowe fajne rękawiczki i 3 pary markowych skarpetek :-P Wogóle jakaś taka fajna wizyta.

W sobotę wyjazd do Krakowa. Czego się nie robi dla chwili rozrywki i urozmaicenia codziennego życia ;-,0) W domu jakoś nie mam ochoty przebywać mając w perspektywie dłuższy pobyt podczas świąt.

Cały czas teksty na studniówkę wymyślam, już mam tego przesyt. Ale mam nadzieję, że sie opłaci.
20:52 / 11.12.2002
link
komentarz (0)
W sumie ciekawie sie dzisiaj działo :-,0) Wyjazd do teatru na 'Kartoteke' Różewicza. Sztuka jak sztuka.. była fajna muzyka.. podchodząca pod techno, a nie czesto mamy do czynienia z czymś takim w teatrze.

Dziś będzie ciężka noc. W sumie lekcji na jutro praktycznie nic, ale jestem ściśle związany z napisaniem scenariusza części artystycznej na studniówkę. Fatalnie ! Tym bardziej, że w głowie nie za wiele pomysłów. Nic.. może cos mi się jeszcze uda napisać.

Jutro także zabranie rodziców. Moi "starsi" zaszczyca mnie swoja obecnoscia ;-,0),0)Bądź co bądź. trzymajcie kciuki :-DDD
20:45 / 10.12.2002
link
komentarz (0)
Jessssss ! Dzisiaj byłem w pubie na meczu. Właściwie to przed chwilka wróciłem, tzn. konkretnie zahaczyłem o kafejke internetowa. W sumie bardzo interesuje sie sportem, a najbardziej piłka kopana. Tak wiem, niektorzy tego nie rozumieja ;-,0). Gratulacje dla Wisły Kraków za awans do IV rundy Pucharu UEFA, a przede wszystkim za świetny mecz.

Jutro teatr, środa luzik w szkole. W sumie pozytywnie.. gdyby nie ta nadchodzaca matura.
17:50 / 09.12.2002
link
komentarz (0)
No ! Nie ma to jak się porządnie wziąć do roboty. Przynajmniej nie ma za bardzo czasu myśleć i się wkurzać - prosta sprawa. I tak aby do piątku, albo i dłużej ;-,0)
Już w środę jedziemy do teatru. Przynajmniej mnie dzień w szkole nie będzie.
W czwartek zebranie rodziców (oj,oj,0) plus jakieś przedstudniówkowe idiotyczne narady.
16:25 / 08.12.2002
link
komentarz (2)
Jestem naprawde wkurzony ! A zaraz bede jeszcze bardziej ! Dobrze, że już jutro jade do szkoły i w domu nie zawitam aż do Świąt.
Chce jakoś wyładować moja agresję na klawiszach, ale nie przychodzi mi nic sensownego do głowy co można napisać, baa... nie moge, nie chce pisać o wszystkim w tym blogowym skomercjalizowanym świecie ;-,0)
Nie chce mi sie nic robić, a lekcji mam całkiem sporo. Siedze jak jakis idiota przed komputerem, albo leże na łóżku.. ciekawy sposób spedzania niedzieli. Ide na pozny obiad !

AAAAAAA... chyba mam niewielki dołek egzystencjalny ;-,0),0),0),0)
00:08 / 08.12.2002
link
komentarz (2)
Kurde ! Kieeepski dzień ! Rzadko naprawde mam takie dni, ale dzisiejszy do nich należy. Ide zaraz spać, bo sen pomaga na wszystko. Siedziałem jak jakiś ciołek 5 godzin na imieninach nudząc sie niemiłosiernie.
Dziś się troszkę reflaksyjnie zrobiło. I tak sobie myślę, że... dupa zbita. Kurde ! Kieeeeepski dzień !

Adams, Bryan--Everything I Do (I Do It For You,0) (Robin Hood Prince of Thieves,0).mp3
12:39 / 07.12.2002
link
komentarz (0)
Jak ja nie lubie wstawać w sobotę przed osmą ! A jeszcze poszedłem spać jakoś tak przed drugą ;-,0) A potem siedziec i słuchac ponad 2 godziny i robic zadania z matmy.
To ja sie jednak pojde zdrzemne...
A dzisiaj wygra Adam Małysz :-,0),0),0)
19:27 / 06.12.2002
link
komentarz (1)
Jeeeee ! Dzisiaj mamy Mikołajki ! Jeeee ! [okrzyki wiwatujacego tlumu]. Dzis miałem możność wystawienia sie na pośmiewisko, czyli to co iznogud lubi robić najbardziej. Przypadł mi zaszczyt bycia klasowym Mikołajem. Oczywiście miałem profesjonalny strój i każdemu nauczycielowi dawałem prezenty, po czym reszte lekcji sie dusiłem ze sztuczna broda ;-,0)
No i z rana od razu bardzo miły akcent.. dostałem od dwóch koleżanek z klasy pluszowego Mikołaja, ha ! i tylko mnie dopadł taki zaszczyt :-,0) ha !
No tak ! A jeszcze dzis dostałem paczke słodyczy od mamy z pracy. Niestety to juz ostatni rok, gdyz wyrosłem juz z wieku "paczkowego" :-(((.

Co za czerwone rajstopki...

A teraz jem czekolade wedlowska truskawkowa z tejże paczki :-,0)
19:27 / 05.12.2002
link
komentarz (2)
Dzis mnie nie było w szkole ? co ciekawe sam nie wiem dlaczego... po prostu zadzwonił rano budzik i sobie pomyślałem, że na cztery godziny to sie nie opłaca iść ;-D. Ogolnie obijam sie caly dzien z nielicznymi wyjatkami typu korki z anielskiego angielskiego ;-,0).
Jutro jade do domu rodzinnego :-,0) na weekend. Sa tego dobre i zle strony. Dobra jest to, ze tam mam SDI, ksiazki, komiksy i nie tylko. Zla, ze nastapi kolejna rozmowa z rodzicami na temat mojej edukacji policealnej, czyli jeden wielki konflikt.
21:27 / 04.12.2002
link
komentarz (0)
A tak ! Srode mamy.. w sumie to juz pozny wieczor. Jutro wstaje jak zwykle rano i z usmiechem na ustach maszeruje do szkoły. Znowu mam ochote na jakas dluga notke, ale korki z polskiego i nauka na kartkowke z historii juz widocznie ograniczyla moja kreatywnosc, a raczej jej brak :-D
13:44 / 03.12.2002
link
komentarz (1)
Po krótkim odwiedzeniu szkoły (2 godziny,0) MUSZE SIE ZNOWU UCZYC ! W sumie to ja tak tylko chwilowo..
19:21 / 02.12.2002
link
komentarz (2)
Yep... rozpoczyna sie kolejny, "przepiekny" tydzien w klasie maturalnej. A lekcji duzo i jeszcze wiecej. Sam sie zastanawiam, czego mam czas na takie rzeczy jak kafejka internetowa ? To pewien rodzaj chyba juz uzaleznienia... jak sie nie sprawdzi raz dziennie poczty i nie zerknie na irca to czegos nam brak. Teraz jednak juz sie ograniczam. Godzinka dziennie, nie wiecej. W drugiej klasie potrafilem na tygodniu 4-5 godzin w kafejkach przesiadywac. Tak... jestem nienormalny :-,0)
Dzisiaj pierwsza pełnoprawna jedynka w roku szkolnym z WoSu. Przynajmniej bylo smiesznie jak odpowiadałem, a ze sorka takze miala poczucie humoru, to bylo Ok i z przepieknym usmiechem na ustach, siadlem do lawki.

Ej Tyyyy... no o Ciebie chodzi... dzis z Toba gadalem w szkole i tak sie zastanawiałem, ze cos jest innego w Tobie. Na ostatniej lekcji sobie uswiadomilem, ze mialas inna fryzure ;-,0) Fajna !
Ps. Chetnie sie pisze na zbiorowe morderstwo, tzn. ponaliczalbym sie troszke jutro.
14:56 / 01.12.2002
link
komentarz (0)
Dzis w domu konspiracyjne spotkanie Powiatowego Stowarzyszenia Samorzadowego ;-,0),0).. cokolwiek to oznacza. Oprócz tego sporo nauki i dogrywka "Idola" ;-,0).
Nareszcie spadł śnieg ! Jest zimno i... czuje sie klimat Świąt Bożego Narodzenia :-,0) Tym bardziej, że dzisiaj pierwszy grudzień. Jeszcze tylko 3 tygodnie wytężonej edukacji i będzie kilka dni spokoju. Swoja droga, czy mozna miec jakikolwiek spokoj w klasie maturalnej ?
Jestem zły na moją siostrę, bo wzięła jeden z komiksów z mojej półki, po czym lekko zgięła okładkę ;-,0) A w sprawach mojej duużej kolekcji komiksowej (i tylko takiej,0) jestem ogromnym pedantem :-DDD
14:16 / 30.11.2002
link
komentarz (3)
Łajt.. jakoś dawno nic nie pisałem. Czynników było wiele, ale mniejsza o to. W czwartek troszke poimprezowałem, byłem na meczu Wisły Kraków w jednym z pubów, ogólnie fajna atmosferka. Potem z przyjacielem zaszliśmy na chwile na jakies mini spotkanie nizszych warstw naszego kanału ircowego ;-,0) he.. ciekawe czy ktos to rozumie ? Ogolnie było na tyle beznadziejnie, a raczej oni byle na tyle beznadziejni, ze zaraz poszliśmy.
Wczoraj miałem jechac do Krakowa, ale jak to czesto bywa, nic z tego nie wyszło, tzn. konkretnie przełożyliśmy wyjazd o dwa tygodnie.
Dzisiaj siedze na mojej wsi i nawet mi sie nie chce jechac do wiekszego miasta, gdzie sie edukuje. Jakies tam niby plany byly na dzisiaj i jutro, ale najzwyczajniej nie chce mi sie i nie mam ochoty ruszyc tylka. Zreszta usilnie pracuje naad stronka.
Zaraz sobie przeczytam fajny nowy komiks Bilala " Sen Potwora" Ktos zna Bilala ? ;-,0)
21:33 / 27.11.2002
link
komentarz (2)
Aaaaaaa... istne urwanie głowy dzisiaj. Nawet nie bede mial czasu napisac dlugiej notki. Ogolnie dzien pod znakiem edukacji, a to jeszcze nie koniec. Ucieszylo mnie natomiast "good job", ktore uslyszalem od mojej nauczycielki angielskiego :-,0) heee.. myslalem, ze sie przeslyszalem.
Jutro wypad do pubu na mecz i jakis mini zlocik ircowy.
20:21 / 26.11.2002
link
komentarz (1)
Dzisiaj dzien pod znakiem silnej edukacji, czego chwilowy wypad do kafejki internetowej nie moze zmienic. Jutro bedzie dzien prawdy ;-,0) najpierw dluuugie siedzenie w szkole, a potem podwójna dawka korepetycji z angielskiego i polskiego. No jeszcze dochodzi kartkówka jutro w szkole z angielskiego, ze słówek. Dobrze, że istnieje komputer i takie coś jak "słownik Collinsa" :-,0)
Mam nadzieje, ze moja korepetytorka od angielskiego okaże sie choc troszke wyrozumiała jak sie dowie, ze nie zrobie prawdopodobnie żadnego z zadań. Serdecznie pozdrawiam ;-,0) he !
21:15 / 25.11.2002
link
komentarz (2)
Jejku... co za dzień na maksymalnych obrotach. Wstałem o piątej rano i w szkole siedziałem do 15 (nawet na powtórzeniach z polaka byłem ho ho... co mi sie czesto nie zdarza,0). Potem zapragnalem zrobic cos fajnego, mimo ogromnego zmeczenia i sie wybralem na spacer do parku :-,0) oczywiscie z piekna dziewczyna u boku ;-,0) He he... w sumie bardzo bliska kumpelka.. Jakoś tak łaziliśmy z ponad godzinke. Jakby ona wiedziala, co ja kiedys do niej czulem. Na szczescie (?,0) po klasie maturalnej znajac zycie nasze drogi sie rozejda i do konca zycia pozostanie ona nieswiadoma.
Po powrocie do domu tylko marzyłem o drzemce. A tutaj nic z tego, akurat nadziałem się na 3 kumpli, ktorzy siedzieli z moim wspollokatorem. Po ich odejsciu montowalismy półeczki (miałem lekcje instruktażowa obsługi wiertarki :-,0). Udalo mi sie jedynie krotko zdrzemnac, teraz siedze w kafejce i mam perspektywe nauki matematyki ;-,0) Nic.. w sumie fajnie :-,0)
15:19 / 24.11.2002
link
komentarz (1)
Wlasnie wrocilem z przejazdzki rowerowej. W sumie nie miałem dziś zmaiaru nigdzie jezdzic na rowerku, ale skoro tata mnie namowil i sam pojechal ze mna no to czego by nie ? Przez niecale 2 godzinki zrobilismy 30 km. oczywiscie po lasach, lakach, piachu i innych terenowych niedogodnosciach ;-,0) i jestem maksymalnie wyjechany. Cieszy mnie to, ze calej niedzieli nie spedzilem w domu przed komputerem i ksiazkami.
13:37 / 23.11.2002
link
komentarz (0)
Jak ja lubie sobote :-,0),0),0) i to jeszcze całkowicie sam w domu. Pracuje razem z takim jednym "chotkiem" nad najlepsza strona internetowa, która zmieni już wkrótce całe oblicze internetu ;-,0),0),0)
00:02 / 23.11.2002
link
komentarz (4)
Twe oczy
szmaragdowe stawy
przezroczyste źródła
migotliwych tęcz
wodospady.
Mglista otchłań,
w której topisz
całe krajobrazy.
W Twych oczach
widzę niebo
błękitne i pogodne,
słoneczniki,
zamknięte w kryształach.
Szare kamyki
na dnie górskiego potoku.
Te dwa stawy
zmącone są czasem
i ich wzburzone nieboskłony
potrafią
ciskać błyskawice
by po chwili
znów ze spokojem
żegnać
żagle na horyzoncie.
A wieczorem -
pokryć łzę aksamitem
i sny zamknąć
w sinej kopułce
srebrzystym wieńcem rzęs
spowitej.

-----------------------------
Ten wiersz napisałem już jakiś czas temu podczas, tzw. "fazowania". Co o nim sadzicie ? [prosze, o niewyrazanie swoich pogladow a la Kuba Wojewodzki].
20:32 / 22.11.2002
link
komentarz (1)
Ale dzien ! Tak mnie głowa bolała, że nie moglem praktycznie wytrzymac i od komputera odszedłem ;-,0)
Heh.. wiecie co mnie strasznie wkurza ? jazda zatłoczonymi autobusami PKS (i to jeszcze z przesiadka,0). Nie ma to jak wachanie potow starej smierdzacej baby... sorki.. ale myslalem ze sie pozygam, czy ona nie wie co to jest mydło ?
Obserwowałem także warstwe społeczna "mlodziezy wsi" , ktora codziennie dojezdza z zawodowek i innych technikow ;-,0) W sumie to fajnie wygladało, jak dwoch mlodziencow niezle "rzucało miesem" na caly autobus, a obok nich stala tak z 60 letnia kobieta, ktorej oczywiscie nikt miejsca nie ustapil. Cholera ! denerwuje mnie to strasznie. Czy wszedze tak jest, czy tylko u nas w Polandii ?
Pisałem dzis olimpiade z WoSu i wiedzy o swiecie wspolczesnym. Pisalem tylko dlatego, aby nie byc na biologii. W sumie nadspodziewanie dobrze mi wypadła, nawet sie łudze, że przejde do powiatowego etapu.
Klajda (wlasciwie to wypracowanie klasowe,0) z polaka, temat "kat, a ofiara.. bla bla bla" Czyli w sumie wielka iznogudowa improwizacja :-,0).
Studniowkowy program artystyczny ? khm... bedzie polaczenie "niebia i piekła", tragedii antycznej i elementow mitow greckich. Ja to bym wolał Dziki Zachod, ale niestety moj pomysl zostal przeforsowany. Co za ludzie, nie wiedza co traca.
A wlasnie, na 1 TVP bardzo fajny western jest, tak wiec uciekam ogladac.

StareDobreMalzenstwo - Ballada Z Gor.mp3
20:02 / 21.11.2002
link
komentarz (1)
"w ponizszej fotce" nie no... ja to jestem jakis popapraniec, ktory po polskiemu pisac nie umie, a jeszcze chce sie na dziennikarstwo wybierac. Chodzilo oczywiscie o "w ponizszej notce" :-,0)
19:07 / 21.11.2002
link
komentarz (0)
W sumie robie calkiem sporo literowek, niektore bardzo wdzieczne (w ponizszej fotce,0). Za szybko chce przelac swoje mysli na klawiaturke, poki mi ciekawa mysl nie wypadnie z glowy. Przepraszam :-,0)
19:04 / 21.11.2002
link
komentarz (3)
Kurcze... dwa dni praktycznie mnie nie było na internecie. Dla takiego "nałoga" jak ja to całkiem sporo. No ale jestem :-,0) Ha...
Dni ostatnie sa jakies takie "jałowe" typu nie lubie takiej jesieni. Czekam sobie na ten snieg... :-,0)
Jutro w sumie juz piatek.. fajnie. Tylko, ze niestety musze wracac do domu, choc mam nadzieje ze w sobote mi sie uda do Warszawski wyskoczyc. W domu mam maly konflikt, przez co nie lubie tam teraz w nadmiarze przebywać (a caly weekend to zdecydowanie nadmiar,0). Moi rodzice strasznie mi narzucaja szkole jaka mam sobie wybrac po maturce. Ja myslalem o dziennikarstwie, moze nawet za rok-dwa spelnie swoje male marzenie i bede zdawal do szkoly aktorskiej. A tymczasem mam fantastyczne perspektywy (wg moich rodzicow,0) w Wyzszej Szkole Businessu, Wyzszej Szkole Przedsiebiorczosci i Zarzadzania czy Wyzszej Szkole Handlu i Finansow Miedzynarodowych. W sumie Ok... tylko to nie dla kogos komu przez te lata strasznie "obrzydla" matematyka "na poziomie". W sumie pewnie ulegne presja i bede musial zdawac na te ostatnie.
A jutro klasowe wypracowanie z polskiego :-,0)
Dowiedzialem sie takze, ze dzisiaj dzis zyczliwosci (dzieki psycholu :-P,0) i w sumie po szostej rano zbudzil mnie sms (dzieki psycholu :-P,0) informujacy o tym. W sumie jestem dzis dla kazdego bardzo zyczliwych, nawet dla swoich "antagonistow" ;-,0) he he he.
Jestem zaanagazowany w czesc artystyczna programu studniowkowego.. w sumie niezly bajzel sie z tym zrobil. Kazda klasa forsuje swoj program. Jutro druga czesc "batalii"
Nie ma to jak sie rozpisac wieczorna poro w kafejce netowej :-,0). [gratuluje serdecznie tym, ktorzy to doczytali do konca]
19:56 / 19.11.2002
link
komentarz (3)
Jejć, troszke sie działo. Najpierw kolejny udany pod kazdym wzgledem dzien w szkole i to co tygryski lubia najbardziej, czyli dwie godziny grania w pilke nozna na wu-efie na hali :-,0) maksymalnie zmeczony z bolami plecow, musialem odkurzac w swoim mieszkanku, gdyz dzisiaj moi kochani rodziciele mieli mnie zaszczycic swoja obecnoscia na wywiadowce.. zwana popularnie przez niektorych "sadem ostatecznym". To slowo nabiera szczegolnego znaczenia w maturalnej klasie.
Ogolnie jesli chodzi o moje oceny to sytuacje sie znacznie poprawila :-,0),0),0) odkrylem w sobie zamiłowanie do wszelakiej nauki, a szczegolnie matematyki [spoko, zartowalem]. Ale naprawde jest znacznie lepiej niz w poprzednich latach edukacji w "renomowanym" ogolniaku :-P
Niestety, problemem byly nieobecnosci. Obiecałem mojej mamusce nie opuscic juz zadnej lekcji, oraz ani jednego powtorzenia.
Teraz siedze w kafejce netowej.. i nareszcie jest troszke wytchnienia, bo dzis dzien na maksymalnych obrotach. W sumie jutro lekcje latwe, tylko jeszcze popoludniu korepetycje z angielskiego. Co ? trzeba byc swiatlym czlowiekiem, znajacym wiele jezykow ;-,0),0) Ja narazie nie znam w stopniu muinimalnym zadnego, mam mature z anglika, ale jestem na dobrej mysli. A cha... i jak niedlugo stad nie pojde i sie nie poucze.. to grozi mi ogromne niebezpieczenstwo... nieprzygotowanie sie na jutrzejsze korki prawdopodobnie moze zakonczyc sie moja smiercia. Troszke konczy sie cierpliwosc mojej nauczycielce, w sumie sie nie dziwie. Ale tak ! Naucze sie !

A w kafejce gra "Bajm" - "Nie odnajdzie nas ta sama chwila" oczywicie na komercyjnej Zetce ;-,0)
19:03 / 18.11.2002
link
komentarz (4)
No i jakoś udało mi się nie zasnąc w szkole, choć przyznaje na ostatniej matmie trudno bylo. Co dzisiaj ciekawego ? Praktycznie nic, po przyjsciu ze szkoly z zalozenia krotka drzemka zamieniła się w 3-godzinną. Troche z kumplami pogadałem, ktorzy mnie odwiedzili i trzeba zasiąść do pracy. Na jutro recenzja "Pianisty", ktora pisze dla kolegi. W sumie dla mnie to nie problem, ale czasochłonne to będzie.
Dzisiaj w szkole w sumie bardzo ciekawa nawiązała się między mną, a moją przyjaciółką. Wybiera się ona na psychologię, tak więc się zna troszkęna rzeczy. Gadaliśmy sobie o psychoce ludzkiej i pseudo "dołach". W sumie ciekawe wnioski. Ja jako pozytywnie nastawiony do życia człowiek, w sumie nie wiem co to znaczy "dołować" :-,0),0)
22:26 / 17.11.2002
link
komentarz (1)
No i po niedzieli. Od jutra kolejny, trudny tydzień nauki w maturalnej klasie. Lubicie wstawać rano ? Ja nienawidze, a jutro musze wstać o piątej. Ach... sama "przyjemność". Pójde jeszcze z pół godzinki na IRCu postukam sobie.
12:37 / 17.11.2002
link
komentarz (0)
Mamy sobie jakże piękną i słoneczną niedzielę (chyba taką ostatnią w tym roku,0). Nie mozna tego nie wykorzystac i zapewne niedlugo wsiade na rowerek i bede sie rozkoszował "terenowa" jazda po pobliskich wsiach ;-,0). Jak ja to lubie...
Jakaś taka bliżej nieokreślona wesołość mnie ogarnia. W przyszly weekend planuje sobie wypad do stolicy w roznorakich celach.
21:19 / 16.11.2002
link
komentarz (0)
Jeeee ! Zakładam sobie bloga ;-,0). Niech żyja wszelaka komercja internetu. Nasuwa mi sie aluzja do reklamy Mamby "Wszyscy maja bloga ? mam i ja" A co mam niby nie miec ? Swoja droga nie wiem czy mi sie znudzi tutaj pisac jutro, pojutrze, za tydzień, czy za miesiąc. W sumie to mi najzwyczajniej obojętne czy ktos to bedzie czytał, bo pisze tylko dla siebie, aby wyładować swoją energie stukajac paluszkami. A co mi nie wolno ?
Skad się zwielo "iznogud" - heh... można to potraktować jako zlepkę trzech angielskich słów "is no good" ;-,0),0) ale można potraktować tez zupełnie inaczej.
Cos o sobie ? kurcze.. jestem pozytywnie nastawionym do życia osobnikiem płci męskiej. Nie będzie tutaj żadnych prymitywnych notek typu... "czego ona na mnie nie zwraca uwagi i mam doła ?" czy... "mam doła bo się nudzę". Podobno kulturalny człowiek nigdy się nie nudzi. Interesuje sie filmem, sportem, internetem, tworzeniem witryn www, muzyka (czynnie i biernie,0) ksiazkami, komiksami, dziennikarstwem, pisaniem powieści, wierszy... etc. Dobra... starczy narazie :-,0)