12:02 / 06.01.2007 link komentarz (11) | wczoraj wieczor debila. przyjechal brat kolezanki. powiedzmy raczej dziewczyny kolegi. slyszalam o nim od niej juz 2 lata. w sensie ze ach i och. a tu przylazi jakies cos, i ani me ani be i wogle o co cho. pytam go czy moze bada teren i wogle czy ma jakiekolwiek przemyslenia bo ewidentnie przysadza sie do mnie coraz blizej. moze myslal (co juz w tych slowach brzmi smiesznie) ze moje surowe oko wisi na nim z innych wzgledow. a koles na to wali z mostu z pytaniem czy ma wolna droge. czy nie czyha jakies niebezpieczenstwo bo on nie chcialby wlezc na mine. wiec ja go pytam smiertelnie powaznie natomiast w duszy polewajac lekko co z niego za saper. koles bbb eeee mmmmm a ja mowie ze obral slaba droge z tym nicniemowieniem bo co prawda w razie debilizmu (ktorego jeszcze chwile nie bylam pewna) moze sie kamuflowac ale nie ryzykujac wyjdzie co najwyzej na zero, badz na minus. tak mu dokladnie powiedzialam a on mowi ze woli tak. bo z 15 - 20 razy zaryzykowal i nie wyszlo. podziekowalam mu za szczerosc toastem. potem wyladowalismy w miejscu o ktorym wolalabym nie wiedziec ze istnieje a mianowicie w prowincjonalnej dyskotece o dzwiecznej nazwie widmar. nie bylo mnie tam z 5 lat nawet z ciekawosci. Ja pierdole. zreszta wykrakalam to sobie przed wyjsciem jak mnie skala rozbawil z klabingiem. Monia z braciszkiem tany tany, a ja knulam plan globalnej zaglady. Wogle do dupy bylo a wrocilam o 4. gdzie sens gdzie logika? |