15:02 / 08.02.2007 link komentarz (3469) |
Mój singielizm zaczyna mnie dobijać. Przelotne związki były fajne jak miałam 16 lat. Wtedy się tym jarałam. Fajnie było poznawać kogoś nowego cały czas. Nie patrzyłam, że kogoś krzywdzę, a mnie samą trudno było skrzywdzić,bo miałam wszystko gdzieś. Teraz? Teraz (może dlatego, że siedzę już 3 dzień w domu) chciałabym, żeby przyszedł jakiś ON i przykrył, przytulił, pooglądał ze mną TV, wyciągnął na spacer. Cokolwiek. A może ja jestem stworzona tylko do przejściowych związków, bo w trwałych się nie sprawdzam? Do tej pory (od września) było parę przejściowych. Bardzo miło, sympatycznie, ale to nie TO. Rozumiesz? Bo jakoś żaden z NICH nie miał jaj (no miał, ale nie metaforycznie). Przesłodzeni, przelansowani, bez pasji i jakiejkolwiek chęci do zrobienia czegoś innego. Nie lubię nudnych facetów (wiem, nikt nie lubi). Ale może za dużo wymagam? A może po prostu jeszcze nie chcę być ponownie w stałym związku? Fajnie jest być samą gdy się gdzieś wychodzi, bo nikt nie robi Ci chorych opcji zazdrości itp, nie wydzwania gdzie jesteś blablabla. Chociaż to też czasami potrzebne. A mi chyba teraz potrzebny jakiś lek, bo 39,5 stopnia gorączki to nie za fajnie.
|