20:49 / 15.07.2007 link komentarz (4) | Wariaci wyciągnęli mnie dziś do MMZ. A tak sobie po prostu. Do jednej z tamtejszych pierdolniętych pizzerii. Wbijamy się tam. Patrzę a tam istna świniarnia. Milion identycznie ubranych knurów. Te same podkoszulki ze stadionu X-lecia, te same świecące się spodenki i włosy przylizane na żel. Te same inteligentne i życzliwe spojrzenia polskich chłopów. Niech ich chuj spali. Nie było by nic w tym dziwnego gdyby nie fakt że razem z tymi rolnikami były kobiety na które grzech sie nie spojrzeć. Nieee, kurwa, co takie panny robią z takimi jebanymi przygłupami?
Mniejsza. Gorzej było jak wyszliśmy na zewnątrz nieopodal słynnych "Parasoli". Pod tym zadaszeniem jest istne zbiegowisko kloców, chamów, przygłupów, zjebów i wszelakiego plebsu który na codzień trudni się handlem złomem albo doglądaniem przychówku w zagrodzie. Wśród tego tłumu jest masa pięknych dziewcząt które chuj-go-wie co robią z tymi wymiotami. I przed wejściem do tego zgromadzenia kwiatu naszej młodzieży zobaczyłem dziewczynę. Dziewczynę która różniła się wszystkim od wylansowanych piękności obecnych na miejscu zdarzenia. Począwszy od rodo-blond włosów, poprzez wielka czarną czarną torbę, a skończywszy na za dużych spodniach. Teoretycznie klasyczna szara mysz. A w praktyce jedna z niewielu kobiet które mogą mnie powstrzymać od samobójczej śmierci. Kobieta na której widok mam orgazm. Kobieta inna od wszystkich. Taki twór dzięki któremu łapię Ostrość Na Nieskończoność.
Przyszli jej znajomi. Dwie pary. A ona była sama. Bez faceta. Zniknęła pośród bydła. Ale była bez faceta. Czy to nie brzmi pięknie? |