17:31 / 12.08.2007 link komentarz (3) | Wczoraj wieczorem spotkałem Ją na Wrocławskiej. Grom uderzył mnie w twarz, wstrząsnął ramionami, przeszył trzewia i znieruchomił pięty. Wrosłem w bruk. Nie mogłem uwierzyć. Nasze spojrzenia się spotkały. Też była zaskoczona i zmieszana. Uciekła wzrokiem ale natychmiast nim wróciła jakby się obawiała, że obraz zniknie, jakby pytając "czy to możliwe?". Minęły przecież lata...
Miała ciemniejsze i dłuższe włosy, wydawała się nieco wyższa. Może dlatego, że wyraźnie zeszczuplała?
Ale nie, prawdopodobieństwo takiego spotkania jest nie możliwe przecież... Wyminąłem ją. Aż takie zbiegi okoliczności się nie zdarzają. Łatwiej milion w totka wygrać. To na pewno nie Ona. Co najwyżej ktoś podobny, w podobnych okularach, o podobnej budowie i ruchach.
Z restą ta sukienka zupełnie nie w jej stylu... Obejrzałem się za siebie. Stała odwrócona i wpatrywała się w moją sylwetkę. Kiedy się odwróciłem zmieszała się, uciekła wzrokiem w stronę najbliższej wystawy sklepowej. Następnie zbliżyła się do niej i z łapczywym zainteresowaniem studiowała ceny butów.
Przez chwilę miałem ochotę podejść, zaproponować drinka w którymś z ogródków na pobliskim rynku. Ukradkiem rzuciła w moją stronę spojrzenie a kiedy nasze oczy znów się spotkały spanikowaliśmy oboje. Ja ruszyłem przed siebie, ona uciekała w przeciwną stronę. Czy Jej źrenice były szaroniebieskie? Jeszcze chwila i zniknęła na Starym Rynku.
Stałem potem kilka minut wpatrując się w tłum ze łazami w oczach.
Znów straciłem ją tak głupio...
Właściwie co szkodziło mi podejść, zagadać, sprawdzić czy to naprawdę Ty?
Czy to Ty?
A jeśli to naprawdę byłaś Ty?
|