23:03 / 12.09.2007 link komentarz (4) | Praca. Pociskają żebym znalazł pracę. Już nie tylko matka ale i Olka. I brat. No kurwa ładnie... U mnie z tą pracą to jest tak że kurewsko nienawidzę pracować. Bardzo. Leń? Może i leń. Nie bez powodów. Mówiąc krótko całkiem niedawno wyrobiłem sobie traumę. Dzięki mojej siostrze stworzyło mi się w umyśle równanie praca = zapierdol = przesadna punktualność = słuchanie pizd po zawodówce = ogólne wkurwienie = chujowy hajs = brak czasu na siebie. Może zwalam trochę na innych ale dzięki pewnym kurwom niemiłym które pojawiły sie w ciągu mojego 23 letniego życia wyrobiłem sobie olewczo-obsrawcze podejście do świata. Bo tak na serio, to przestałem na poważnie wszystko traktować, bo wszystko do czego sie zabrałem przynosiło mierne skutki bądź było niedoceniane. Więc powiedziałem głośne "chuj w dupę" dyktaturze otoczenia. Ciągle ktoś mi coś mówił co mam zrobić i to przez całe życie. A ja stwierdziłem że to pierdole. W pewnym momencie miałem się zabrać za czytanie ambitnej literatury. Ale co? Przeintelektualizowane zjeby dookoła mnie wyrobiły mi wstręt do tego. Stwierdziłem że jak będę czytał w takich ilościach jak oni to będę taki popierdolony jak oni i przestałem czytać cokolwiek po za newsami. [słyszę głosy co za niewykształcony prostak och ach..] Podobnie jest z pracą i z innymi dziedzinami życia. Nie widzę powodu do rozwoju. Nie widzę korzyści. A jeśli już są to są nierówne mojemu wkładowi. Przebieg życia nie gra roli bo i tak wszyscy umrzemy. To czy jestem zły czy dobry jest bardzo względne. Dla przykładu student to jest ktoś obyty, oczytany i inteligentny na pierwszy rzut oka. Ale dla mnie typowy student to pizda. Tak jest w życiu że to co wydaje się być czarne jest w rzeczywistości beżowe, białe, zielonosraczkowate czy chuj wie jakie. Moja pierwsza praca która miała mi przynieść niezależność stała sie moją udręką z której dopiero teraz się leczę. Zresztą chujfto. Jutro na pośredniak... |