22:07 / 15.09.2007 link komentarz (2) | A więc 6-ta edycja Hip Hop Kempu, na której dane mi było być była jeszcze lepsza niż ta z zeszłego roku.
Ale po malutku, zacznijmy może od wydarzeń poprzedzajacych nasz wjazd do Hradec Kralove,w którym odbył się wspomniany festiwal hiphopowy mający rangę międzynarodową.
Wyruszyliśmy w czwórkę( piąty ziomek dołączył do nas w Dębicy)w naszą tygodniową podróż po Czechach, która trwała od 20 do 27 sierpnia.Na początek chcieliśmy zahaczyć o Ostravę,(wschodnia granica Czech) która jest oddalona od południowej granicy Polski o jakieś 10km. Praktycznie kilkanaście minut po rozpoczęciu zwiedzania tego wciąż socrealistycznego miasta, zaskoczyło nas oberwanie chmury i z całej eksloracji wyszły nici.(nad pewnym wieżowcem rozciągały się nimbostratusy, które ładnie można było zlapać w kadrze aparatu) Nie zapomnę jak na przystanku umilaliśmy sobie drętwą pogodę oraz oczekiwanie na autobus muzyką wychodzącą z głośników. Zalało nawet pobliską restaurację, o czym by tak szybko się nie przekonał właściciel, gdyby nie wprawne oko pewnego ziomka.(sokole oko).Po szamie udaliśmy się na dworzec, skąd kuszetkami znajdującymi się w rosyjskim pociągu pojechaliśmy do stolicy Czech.(konduktorka miała zdziwko,gdy udało się nam rozłożyć łóżka-- zaradniacy)
Przyjazd o 5 rano do Pragi na hlavni nadrazi(dworzec) od razu sprawił, że poczuliśmy się jak turyści zwiedzający robiące wrażenie miasto. Widzieliśmy dosłownie jak to cudowne miasto budzi się do życia od wczesnych godzin porannych oraz później jak wygląda ten nocny praski klimat .
Zwiedziliśmy most Karola, który przeniósł nas do 13 wiecznych Czech i na którym było 30 pomników różnych wybitnych i zasłużonych Czechów(Cyryl I Metody, Jan Nepomoucen) a także postaci biblijnych takich jak Jan Chrzciciel, Jezus Chrystus. Byli tam też licencjowani karykaturzyści, którzy mieli namalowane portrety takich gwiazd takich jak Brad Pitt, Angelina Jolie, pan kataryniarz, który uraczył nas swoją muzą. Zwiedziliśmy Hradczany, przechadzając się ulicą Jana Nerudy, która miała wiele pięknych ornamentów oraz ładnie ozdobionych drzwi wejściowych. Na samym jej końcu doszliśmy do majestatycznego Zamku Praskiego, gdzie byliśmy świadkami zmiany warty, której przebieg znamy już na pamięć.(dobra akcja).Na trzecim dziedzińcu nie sposób było się oprzeć pięknemu widokowi Katedry św. Wita, której gotycka elewacja oraz wewnętrzne strzeliste sklepienia krzyżowo-żebrowe, rozetka okienna i droga krzyżowa wyrzeźbiona na przedniej fasadzie miały niezwykły styl.W środku wykonany w całości ze srebra grobowiec św. Nepomoucena oraz witraże autorstwa Alfreda Muchy robiły duże wrażenie..... Widzieliśmy ładne wieże staromiejskie, łączący położone po obu stronach Mostu Karola.A z tegoż mostu, który następnego dnia odwiedziliśmy późnym wieczorem, był niezły widok na resztę miasta, tą lewobrzeżną jak i prawobrzeżną, na mosty (m. in Legii), wyspę Kampa.
Przeszliśmy się w trakcie tego dnia praską starówką, która chociaż gwarna i tłoczna wydawała się być bardziej przyjazna dla turystów, Dane nam było być na malowniczej starówce, na ktorej znajduje się słynny zegar astronomiczny Orloj z czterema tarczami i zegarem zodiakalnym.
Tego samego dnia zaliczyliśmy pobyt w Barze Mlecznym,gdzie za 30 koron można było się najeść, choć niektórzy nie natrafili na swoją wymarzoną karmę.
Wieczorkiem, po tym jak 2 naszych kumpli odkryło fajną miejscówkę, postanowiliśmy się tam udać.Była to już północna dzielnica Pragi, po drugiej stronie Wełtawy oraz Józefowa(dzielnicy żydowskiej), czyli jakieś 15 minut pieszo od naszego hostelu A+.Były to Letańskie sady, w obrębie których mieści się stadion Sparty Pragii oraz dużo terenów parkowych, gdzie miejscówkę mają skejci.Gdy wspieliśmy się na szczyt wzgórza, które się tam mieściło mieliśmy widok na całą panoramę Pragii,która migotała barwą świateł.To miejsce było mogliśmy się tam rozgościć na drewnianych ławkach.
Co tu dużo mówić, mając 3dniowy bilet na wszystkie środki komunikacji,podróżowaliśmy od jednego końca stacji metra do drugiego i atakowaliśmy co bardziej nieszablonowe tereny, jak np. Haje.Byliśmy też w pobliżu Vyszehradu, ale jakoś nikt wtedy nie myślał o nim i nie poczyniliśmy starań aby go zwiedzić. Niemniej jednak, dosyć dobrze poznaliśmy starówkę,plac św.Wacława,(obok Muzeum Narodowego),którym też przeszliśmy się w ramach relaksu, "szczyptę" czeskiego poprzez rozmowy,gapienie się na nazwy różnych produktów,urzędów,czy też oglądanie Simpsonów Absyntusów u pani Marii.(śmiech).
Nie za bardzo polecam pikantne dania chińskiej kuchni, gdyż mogą wam "wypalić żołądki".Zamówcie sobie lepiej średnio pikantne spaghetti. *Vinylshop na Hermanowej32 to ściema-bardzo niewiele płyt hip hopowych.
Polecam wam gorąco Hostel Marii i Mario , położony 15min. jazdy tramwajem od starówki.Cena 320 koron za noc, to taniocha patrząc całościowo na stolice Pragii. Mają oni 2 pokoje do wynajęcia(w tym jeden 4 osobowy)wiadomo WC, prysznic, TV. Jako pierwsi zapisaliśmy się w 3 księdze gości, także zczaicie, że to my. Można pokładać się ze śmiechu z co niektórych zamieszczonych tam wcześniej komentarzy.
Jednym słowem urzekła nas Praga swoją wyjątkowością, bliskością, a zarazem swobodą mieszkańców.
Aż zacząłem czytać opowiadania Hrabala.(„Aferzyści”)
Dobra teraz trochę o Kempie, a w zasadzie jego 6 edycjii, ktora po raz 4 została rozegrana w Hradec Kralove, położonym 110 na pół.-wschód od Pragii.Cały festiwal rozgrywał się na terenie dawnego lotniska-Aeroparku.Był to mój 2 pobyt na tym festiwalu i bez wątpienia najbardziej udany. Przeżyłem go jeszcze dokładniej i bardziej się w to wczuwałem niż rok temu.To jest dla hip hopowca niczym podróż do Mekki dla muzułmanina.Przynajmniej raz pasjonat tej kultury powinien tam zawitać.
Lepiej poznałem miasto,gdzie chodziliśmy codziennie na obiad, a nie jak rok temu koczowaliśmy głównie w namiotach. Polecam zestawy obiadowe w restauracji Sewer, a szczególnie zasmażany ser z bromborami, zupę grzybową, oraz kofolę dla przepłukania grdyki przyzwyczajonej aż zanadto do Branika, Gambrinusa. Polecam też skorzystanie z basenu, który jest za Shellem, praktycznie już w centrum miasta. jest to lepsze rozwiązanie niż pluskanie w jeziorach w pobliżu aeroparku.
Byliśmy tam cztery dni od czwartku do poniedziałku rano. Z Mielca było około 12 osób plus ziomale z Jasła, których tam poznałem. Rozlokowaliśmy się na polu namiotowym, za które musieliśmy zapłacić trochę wiecej niż w zeszłym roku(no cóż, chcą tnąć hajs to go koszą na wszystkim).Pierwszego dnia napotkało nas oberwanie chmury i prawie wszyscy poszliśmy w kimę, przegapiając występ Yarah Bravo oraz Icona the Mic King'a.
Z każdym następnym dnie emocje sięgały zenitu i było co raz goręcej.W piątek bardzo zaskoczył mnie występ angielskiego rapera Jehsta, który śmigał między linijkami jak szalony. Zajarałem się tym typem.
Niestety muszę stwierdzić, że oczekiwany występ Molesty zawiódł mnie jak i moich znajomych. Zagrali bez polotu, skupiając się tylko na ostatnim albumie i niepotrzebnie robiąc na początek nadzieję, że zagrają coś ze Skandalu. Średnio wypadł w moich oczach Black Milk, którego album „Popular Demand”, dużo zapowiadał.Jak dla mnie dosyć mrocznie grający Heltah Skeltah zagrali poprawnie, ale bez fajerwerków.
EMC przegapiłem, a Tafroba tylko tak w przelocie zdołałem ogarnąć.
W sobotę mieliśmy nielada emocje...
Zaczęło się od występu legendarnego Warszafskiego Deszczu, który rozgrzał nas wszystkich do czerwoności swym materiałem. No bo kto nie chciałby usłyszeć na żywo- "ulicznych koneksji", "rymoholiko", "to ma kiwać", "żyję spox". A przy "Mam tak samo jak ty" polska publicznośc oszalała.Widać było duże obycie i luz tych raperów-w trakcie występu rzucali freesbiei koszulkami Wielkie Joł. Magicznym momentem tego jakże udanego występu był fakt, że jak zeszli ze sceny to zaczęło padać.
Świetny koncert dali Dilated People i potwierdzili swoją jakże wysokie umijętności wokalne, a wtórujący im na deckach DJ Babu, też nie odstawał poziomem.
Myślałem,że będę tylko pół godziny na wystepie Redmana, gdyż nie jestem jakimś jego wielkim fanem, ale ten wariat po prostu sprawił, że grzechem byłoby opuścić to show, które on rozkręcił.. Jego showmanskie zapędy dały się we znaki kiedy wspiął się na filar i zaczął rapować. Zagrał same klasyki, ale publiczność oszalała z zachwytu,przeżywając ekstazę.
Na koniec sety zapuszczane przez Dj Revolution zaspokoiły wszystkich tam zebranych w tym hangarze, którzy wypełnili go co do ostatniego miejsca.
W niedzielę zagrał Grammatik wraz z Dioxem. Juzek i Leszek zagrali równie energetyczny koncert i byłem zadowolony z ich wystepu.
A niekwestionowaną gwiazdą tej edycjii HIP HOP KEMP była Yarah Bravo, która wystąpiła z zespołem Soundcatcher, wraz ze swoim mężem DJ Vadimem. Ta latynoska wokalistka o pięknym głosie, urodzie i wielkim talencie rozruszała widownię swoimi tekstami, charyzmą i najlepszym kontakcie z publiką spośród wszystkich 200 wykonawców na HHKEMPIE.W trakcie występu podeszła do publiczności, aby uściskać ich dłonie, co niektórym dało energii na wiele następnych lat.(I know one such)Było niesamowicie spontaniczna i perfekcyjnie zagrała koncert, co świadczy o tym, że muzyka jest dla niej wszystkim.
Na zakończenie wystąpiło M.O.P.- lecz jakoś spokojnie przeżyłem ten występ legendarnego ulicznego zespołu z Brooklynu.-określanego jako „największych krzykaczy w historii rapu”
Scena b-boyingowa była bardzo słaba w tym roku. Mało ekip i w dodatku w czwartek załamała się scena i nie wiadomo było, czy coś z tego będzie. Mało co obserwowałem, co tam się działo. W zasadzie to było tyle hangarów z muzą i różnych rzeczy, że każdy mógł coś dla siebie znaleźć. Można było oglądać filmy w języku angielskim, grać w kosza na 3 boiskach, delektować się langosami, przeglądać bardzo liczną kolekcję vinylii, bujać w Semtex Arena w rytm jamajskich beatów. Załuję, że nie zobaczyłem Cunnynlinguists, gdyż byliśmy wtedy na polu namiotowym.
Podsumowując, za parę stów można naprawdę przeżyć i zobaczyć bardzo wiele w Czechach, nie żyłując się zbytnio z hajsem.
Kraj swobodny-można pić w miejscach publicznych, na luzie porozmawiać ze strażnikami granicznymi itp itd. i bardzo przyciągajacy turystów, czemu się wcale nie dziwię.
Nie opisałem wszystkiego, po wyszłyby z tego jakieś rozdziały książki, ale dużo uwzględniłem.
Dziękuję wszystkim ziomom, z którymi podróżowałem przez Czechy i z którymi tak świetnie spędziłem czas na tej edycji Hip Hop Kempu. Mamy Mnóstwo wspomnień w naszych głowach, sercach i duszach…i około 450 fotek i trochę filmików…
Do następnego wyjazdu za rok!!!!
HIP HOP HEMP 2008!!!!!!!
|