darq // odwiedzony 89993 razy // [nlog/Up or down/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (234 sztuk)
13:57 / 13.10.2007
link
komentarz (2)
Poranny kryzys. Niewypoczęty pojechałem do pracy. Przeładowanie emocji i myśli nastąpiło kiedy dostałem opierdol od Kiero za poranną nieuwagę choć to tylko kurwa sobota i każdy chciałby w sobotę pospać i nie pracować.

Wymagania? Hmmm kurwa pomyślmy. Jako że mam w sobie tyle samo dobrego mniemania co samokrytyki to powiem że jako człowiek który zna swoją wartość nie mogę myśleć non stop o ubraniach które sobie kupiłem, sztućcach, fryzurze czy nowościach kinowych. Jeśli kminię to kminię nad życiem i jego jakością pod każdym względem a nie tylko pod względem pustej konsumpcji dóbr. Ale ludzi chyba zwykłe konsumowanie jara bo kurwa ich myślenie sprowadza się do piwa, seksu, kina, imprezy i kurwa nauki (uczą się bo tak wszyscy robią, wszakże trzeba pokazać że nie jest się głąbem). Jako że jestem człowiekiem z prowincji nie nauczyłem się zwyczajnie pewnych rzeczy które są w wielkim mieście bo mi po prostu nie były potrzebne. Ba! Nawet w przeciwieństwie do emigrantów z prowincji nie jaram się wielkomiejskim lajfstajlem czy kurwa hajlajfem. Koło pyty lata mi czy jakiś pseudoartysta ma swój recital w "Stodole" albo fakt że jest noc muzeów. Moje pierdolone zapyziałe miasteczko jest lepszym muzeum niż nie jedno stołeczne. Tu możesz spotkać wszystko: od ultrakonserwatywnych betonów, przez węglo-złomiarzy po zwykłych ludzi którzy mają wyjebane na wszechświat. I oberże w której nocował Napoleon.
Rozumiem że w wielkich miastach żyje się szybciej ale kurwa bez przesady. Nie każdy człowiek którego na ulicy spotkam może zostać przeze mnie obrzucony gównem bez ponoszenia prze ze mnie za to odpowiedzialności. Dla przykładu u nas jeśli autobus który ma nas zawieźć 70 km stąd spóźnia się 20 minut to takie spóźnienie to normalka. W wielkim mieście jeśli ZTM spóźnia się 5 minut to jest już dla niektórych problem. I jakoś jeżdżenie autobusami mnie nie męczy choć różne obsrane typy śmigają w PKSach. W big city przejechać się metrem 20 minut to problem. Jeśli by mierzyć kulturę liczbą imprez kulturalnych to faktycznie wielkie miasto jest wieki ponad prowincją. Ale biorąc pod uwagę ogładę, życzliwość ludzką i osobistą relację z drugim człowiekiem to bez obrazy ale powiem że pół stolicy to bagno. Jak podkreślam bez obrazy bo w tejże stolicy mam tuzin ziomów i dziewczynę. Nie wszyscy są tam tacy. Ale jest cała masa zjebów.
I jeszcze kwestia doświadczenia.
Kiedy ja po szkole zapierdalałem z jakimś drzewem z lasu i ciąłem je, moi rówieśnicy z w.m. chodzili na różne kursy i rozwijali swoje zainteresowania.
Kiedy ja w waksy zapierdalałem na budowach z betonem i innymi pierdolnikami moi rówieśnicy z w.m. spędzali czas na koloniach.
Nazywam ten przypadek pierdolonym przeznaczeniem
Oczywiście to nie tyczy sie wszystkich. Bo w wielkim mieście spotkałem ludzi z identycznymi problemami co ja. Rzekłbym bliźniaczo podobnych.
Prośba: nie nadużywajcie słowa "wieśniak" bo pod wieloma względami ludzie ze wsi przewyższają was o epokę.