Eddie przyjezdza za kilkanascie godzin, w domu syf az strach... Najwyzej. nie chce mi sie sprzatac. Jutro tylko odkurze i podloge umyje.
A dzisiaj wykapalam Psa, czego zwierzak nie wybaczy mi do konca zycia chyba. Wepchnelam go do wanny. Stal calkiem spokojnie. Pomachalam nad nim prysznicem. I on, ociekajacy woda wyskoczyl z wanny. Na szczescie sie wczesniej przebralam, bo mialabym calkowicie mokre spodnie. I tak pozniej sie slizgalam po calej lazience bo narozlewal. W kazdym razie wepchnelam go znowu do wanny i jadna reka trzymajac za karczycho druga szorowalam. Prawie utonal w pianie z szamponu, ale nie udalo mi sie nalac mu go do nosa, oczu, ani pyska.
|