12:30 / 26.11.2007 link komentarz (7) | I wypas.
Najdłuższy weekend w życiu chyba.
Zawitałem w środę w WWA ażeby odebrać z pracy zmęczoną Aleksandrę.
Czwartku nie pamiętam, jakieś zakupy czy coś.
W piątek za to, o godzinie 12 nie wiadomo czemu i po co [pewnie dla tego że źle sie zachowywałem] Aleksandra przykuła mnie kajdankami do rozkładanej suszarki na bieliznę. I co ciekawsze pięć minut po tym zaczęła chichotać że nie może klucza naleźć do tych kajdanek. Na początku myślałem że sobie jaja robi. Ale po godzinie kiedy wychodziła do dentysty miała łzy w oczach a ja kurwa siedziałem na środku pokoju przykuty do suszarki i pocieszałem ją słowami "Spokojnie, jakoś sie kurwa uwolnię" I się okazało że ona naprawdę zgubiła ten kluczyk. Ponad godzinę zapierdalałem z wielkim żelastwem po całym mieszkaniu żeby znaleźć jeden mały jebany kluczyk. Co ciekawe kilka minut po tym jak wyszła na miasto zachciało mi się do WC. Lepiej nie mówić jak to wyglądało jak właziłem do łazienki z tym czymś. Kluczyka nie znalazłem. Za to znalazłem inny dzięki któremu rozpierdoliłem kajdanki jak McGyver i po trzech godzinach współistnienia z suszarką do bielizny wyszedłem na wolność i posprzątałem mieszkanie.
Sobota. Kraków krótko ale treściwie. Bez kitu zajebiste miasto. Podoba mi się. Kamienice, zabytki. Pred Kościołem mariackim stanąłem jak wryty. Bo uwielbiam architekturę gotycką. W ogóle sakralną architekturę. Podobnie wryło mnie jak wizytowałem Kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła który znajduje się rzut beretem od pierdolni Oli czyli UJ. Generalnie było zajebiście. Kraków zrobił na mnie wrażenie niesamowite. Nie ogarnęłem tylko Wawelu. Powtórka na wiosnę.
Przez ten weekend i frustracje precz poszły. Przezajebiście. Szkoda tylko rozjebanego Nikona. Fajny aparat z niego był. I moje spazmatyczne łaskotki. To już jest choroba.
Moja kobieta lunatykuje w nocy. Dziś trzy razu mówiła coś do mnie. I to w obcym języku! To mnie przerosło...
Pięć! |