kaczak // odwiedzony 55530 razy // [nlog/Prozac/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (121 sztuk)
00:36 / 11.12.2007
link
komentarz (0)
I'm falling in love with you, falling in love with you...
___
Nie wiem czy ten wstęp pasuje... I nie dlatego, że nie potrafię nazwać swojego uczucia, bo to zdecydowanie umiem. Może to dziwne, może wydaje się głupie, ale dawno nie byłem niczego tak pewny, stuprocentowo, dwustuprocentowo, miliard!
Dawno nie stworzyłem żadnej notki... Może to wydawać się dziwne, bo teraz właśnie życie powinno być ciekawsze niż do tej pory - zero walenia smutów (taa, to dopiero jest oldschoolowe okreslenie), jeżeli łzy w oczach - to tylko z radości, każdego dnia nowe przygody (dosłownie i w wielkiej przenośni). Ale nie miałem weny, nie chciałem tworzyć pustych wpisów, wrzucać paru bezsensownych zdań. Może to, co piszę teraz również nie jest najwyższych lotów, ale powstaje pod wpływem impulsu, a to raczej jest ważne, przynajmniej dla mnie.
Ha! W ogóle, to musisz wiedzieć, że moje szczęście (pisane małą literą) zostało nawet do Dobrej Nowiny przyrównane, a moje Szczęście, to pisane wielką, jest przez wszystkich dawnych i dawniejszych znajomych oraz przyjaciół akceptowane, pozdrawiane, uwielbiane, podziwiane (w końcu ze mną wytrzymuje i uśmiecha się na zdjęciach) i lubione. Z tego należy się cieszyć.
Co do Szczęścia - ostatnio spotykamy się bardzo spontanicznie, jedna bądź druga strona podrzuca jakąś propozycję, odpowiedź w 99.9% przypadków jest pozytywna - dalszego ciągu dopowiadać chyba nie trzeba. Tak było na przykład dziś - bardzo przyjemny, dwugodzinny, wieczorny spacerek; nad morze aż zawędrowali, przyjrzeli się gdyńskiemu akwarium, postanowili, że się tam wybiorą. Ale dopiero jak otwarte zostaną sale z rekinami i żółwiem, bo co to za atrakcja bez nich.
A jako że nie widzieli się od piątkowego południa do poniedziałkowego wieczora - nie obyło się bez śmiechu, niewinnych żartów i wygłupów. Bo jak nazwać inaczej leżenie na chodniku obok bankomatu WBK na Świętojańskiej, dziwne tańce przy Silver Screenie czy śpiewy koło Batorego?
W każdym razie - w tak doskonałym nastroju nie byłem dawno. I nie było w stanie zepsuć tego mi koło z geologii, na którym, zgodnie z zapowiedziami, cudów nie zaprezentowałem. Chociaż zaliczyć mogłem, ale kto by się przejmował szczegółami.
Teraz siedzę nad matmą, w środe trzeba postarać się zaliczyć całki, bo moje wyniki wołają o pomstę do niebios. Wydaje się jednak, że dużo więcej nie zrobię, dlatego postanowiłem zajrzeć w jakieś zakamarki Internetu przed napisaniem tutaj.
I wiesz, chyba lepiej by było, gdybym zaczął panować nad impulsami. Zwłaszcza jeżeli zdaję sobie sprawę, że mogłyby (impulsy w sensie) zasiać niewielkie ziarnko niepewności. Bo nigdy nikomu nie wejdę do głowy, mimo że czytanie w myślach jest moją umiejętnością wrodzoną.
Dzień dobry! A gdybyśmy się już nie spotkali - dobry wieczór i dobranoc!
I kto powie co to za cytat?
Dziękuję za wysłuchanie, czuję się teraz jeszcze lepiej.