kaczak // odwiedzony 51217 razy // [nlog/Prozac/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (121 sztuk)
19:54 / 02.05.2018
link
komentarz (1)
Właśnie wstaję i się otrzepuję, jakby ktoś pytał. Tym razem ze spokojem, jakoś tak bez łez. To nie był dobry moment i dobrze o tym wiedziałem te dwa miesiące temu. Czy trzy. Kurwa mać, muszę się ogarnąć. Może potrzeba drastycznej zmiany? Takiej totalnej, przewrócenia życia do góry nogami - for a fresh start? Jak myślisz?

19:03 / 11.02.2018
link
komentarz (0)
Chuja mi idzie, wszędzie problemy. I jeszcze K. znowu się odezwała, co ona ma w głowie? Co ja mam w głowie? Ile razy można ładować się do tej samej rzeki? Znowu porwie mnie prąd, a później wypierdoli ledwo żywego na brzeg kilkanaście kilometrów dalej.
A ja znowu wstanę, otrzepie się i pójdę dalej.

16:09 / 15.08.2017
link
komentarz (0)
Wesele H. Kawał dobrej roboty zrobiliśmy w weekend. Nieśmiało zaproponowana drewniana galanteria męska zrobiła ogromne wrażenie na piękniejszej części biesiadników, cholera, modowo to chyba nigdy nie byłem z siebie tak zadowolony.
Co ważne, fason utrzymany był przez całe dwa dni!

12:58 / 05.08.2017
link
komentarz (1)
Nagrzany nie pojeżdżę motocyklem! Niech to będzie motywacja.

18:32 / 03.08.2017
link
komentarz (1)
Po jeden nie przyszło dwa, sam jestem sobie winien.
Wiesz, że sierpień jest miesiącem trzeźwości, prawda? No właśnie. Trzeba wziąć to pod uwagę.

22:43 / 30.07.2017
link
komentarz (2)
Koniec nie okazał się końcem.
Lata minęły, nlogi, które obserwowałem - zdechły. Tak jak i mój.
Wiele się wydarzyło. Pewnie, że wszystkiego Ci nie opowiem, nie dam rady.
Ale przeczytałem część tych marnych wpisów, które popełniłem w dawnych, lepszych czasach. I okazuje się, że na jedno z postawionych pytań potrafię dzisiaj odpowiedzieć - dlaczego wpadam tutaj, kiedy jestem zły lub jest mi źle?
To chyba próba autoterapii. A terapia przydałaby się dzisiaj najbardziej.
Podejmuję pierwszą próbę ratunku samego siebie. Samodzielnego ratunku. Wygram z problemem. Urósł co prawda do rangi Problemu (a może dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę?), ale trzeba trzeźwo patrzeć na życie. Podkreślenie jest nieprzypadkowe. Tak jak nieprzypadkowe jest to, że opuściło mnie Szczęście - to pisane wielką literą - bo to pisane małą nadal jakoś kręci się wokół mnie, mimo że absolutnie nie zasłużyłem.
Ale to nie ma być wpis o Szczęściu - na to jeszcze przyjdzie pora.
To jest wpis o numerze. Numerze dzisiejszego dnia. Numerze jeden.
Powiedz, że będzie dwa, trzy, potem cztery, siedem, dwadzieścia dziewięć czy siedemdziesiąt osiem. Powiedz, proszę.

23:33 / 27.01.2010
link
komentarz (0)
The End.

23:43 / 20.01.2010
link
komentarz (4)
Nie piszę, kiedy jestem szczęśliwy. A teraz jestem, generalnie to nie przeszkadza mi nic poza sesją. A że narzekanie na sesję jest nudne i każdy może to sobie zrobić sam na sposobów więcej niż istnieje eskimoskich określeń śniegu, to pominę wszystko milczeniem. Życz mi tylko szczęścia!

20:27 / 21.12.2009
link
komentarz (0)
Weź pod uwagę, że mróz na zewnątrz to jest kurewski po prostu. Bo inaczej chyba nie można tego nazwać, wychodzisz z domu i nawet nie chce ci się odpalać szluga, tak kości.
I w ogóle dziwnie, bo czuję się szczęśliwy, a Szczęście się denerwuje, twierdzi, że, cytuję: nie ogarniam. No i może rzeczywiście, ale nie jest tak strasznie, żeby się o to denerwować...
Nie ogarniam, prawda, ale chyba najbardziej finansowo, źle przeprowadziłem bilans, co skutkuje koniecznością większego przykładania się do planowania wydatków. A te powstają znikąd i taka jest prawda.
Ale i tak nie dam bzdurom wywoływać stanu frustracji. Hallelujah, bracie, hallelujah, siostro!

15:35 / 23.11.2009
link
komentarz (0)
To, że tak no całym sobą się do tego zwracasz, jak uczucie staje się samym środkiem Ciebie. I o to chyba chodzi co? Mam po prostu nadzieję, że pani Katarzyna to jest to.
I co więcej im dalej w las, nie tyle, że więcej zajęcy ;) ile, że to tym bardziej będzie to. Nie wiem co mógłbym na to powiedzieć więcej czy coś poradzić, prócz bądź sobą ;) no matter what they say ;].


Z dnia na dzień, lub nawet z chwili na chwilę, coraz bardziej wydaje się być Tym! A za miłe słowo dziękuję.

04:23 / 15.11.2009
link
komentarz (2)
Zakochałem się!

18:32 / 24.10.2009
link
komentarz (0)
Jeśli śpiewanie pod prysznicem i wystukiwanie rytmu pozytywnej tjuny w autobusie są oznakami dobrego nastroju to tak, wprawiasz mnie w dobry nastrój.

18:44 / 20.10.2009
link
komentarz (1)
Dlaczego zawsze wracam tutaj, kiedy jestem smutny lub wściekły? I dlaczego nie piszę wtedy nic sensownego?

18:21 / 15.09.2009
link
komentarz (1)
Tak właśnie wygląda końcówka wakacji. Pracuję, wracam do domu, śpię, osiągam stan totalnego nieogaru (żeby nie użyć jakiegoś wulgaryzmu). Pięknie, po prostu pięknie. Szkoda, że za dwa tygodnie do tego wszystkiego dojdzie szkoła. Trzeba będzie z czegoś zrezygnować, prawda? Tylko z czego?

22:42 / 13.08.2009
link
komentarz (0)
Jak mam, kurwa, usłyszeć siebie pośród śpiewu tłumu?!

15:46 / 18.07.2009
link
komentarz (0)
Nigdy nie nauczyłem się prowadzić rozmów na poważne tematy. Wydaje mi się, że nie umiem usiąść i konwersować o tym, co w życiu może być ważne. I nie wiem, czy tłumaczyć to totalnym brakiem powagi czy absolutnym niedoborem zainteresowań (w kolejności obojętnej).
Bo, tak, nic mnie nie interesuje! Taki już jestem cham i prostak.
Jaką lekturę polecisz mi do samolotu? Ja sam poleciłem sobie jakiś lekkostrawny thriller medyczny, tak przynajmniej wynika z opisu.

23:26 / 16.07.2009
link
komentarz (3)
Zapaliłbym papierosa z wielką chęcią, ale skutecznie się przed tym bronię. Planowo nie palę do niedzieli.

01:30 / 15.07.2009
link
komentarz (0)
Zajawka się pojawiła na rolki, przeznaczyłem część tej marnej pensji na zakup i teraz uczę się śmigać. Kruchy tak samo, więc nie jeżdżę sam.

Open your eyes.

21:43 / 07.07.2009
link
komentarz (0)
Siódmy lipca Światowym Dniem Singla, czyli biegi, skoki i ogólne zmęczenie organizmu.

A dowcipy w Metrze to zazwyczaj suchary.

17:02 / 24.06.2009
link
komentarz (0)
Dobrze byłoby móc poczynić quickloada do wczorajszego popołudnia. Byłbym w lepszym stanie fizycznym.

21:30 / 22.06.2009
link
komentarz (0)
When you love someone
But the thrill is gone
And your kisses at night
Are replaced with tears
And when your dreams are on
A train to train wreck town
Then I ask you now, what's a girl to do?


Bat For Lashes.
20:27 / 03.06.2009
link
komentarz (0)
Widzisz, bo to jest tak, że jak by się nie działo - i tak wyjdzie na Twoje, zwłaszcza, jeśli masz rację. A masz, i to jest ważne.
Peace!

18:14 / 15.04.2009
link
komentarz (0)
Rzygam już tym Twoim Trójmiastem. Mimo faktu, że nadal je kocham, totalnie mnie teraz przytłacza. Nie ogarniam tego, co dzieje się wokół. Może w końcu, po czterech czy pięciu latach spędzę sobie wakacje w domu? Do tego już czwarty miesiąc nie radzę sobie z awarią laptopa. A wszystko przez złodziejstwo polskie, vide: Poczta Polska najzwyczajniej w świecie. Bo miałem kupiony RAM, wysłany w lutym (a konkretniej 27), do tej pory nie dotarł. I nie wierzę, że przesyłka po prostu zaginęła, bo znam pewne dodatkowe fakty, którymi nie mam zamiaru się dzielić.
Spadaj.

23:41 / 31.03.2009
link
komentarz (0)
Jakby był w reklamie jakiegoś boga!

A ty? Przepierdolisz przez to?

Widziałeś?

Przeciśniesz rozjebane, czy takie, jakie jest?

I dało radę!

Już dobrze, mamo, jesteś bezpieczna...

13:50 / 02.02.2009
link
komentarz (1)
Czytałem ostatnio dość mało ambitną książkę kryminalną, ot, żeby coś robić w autobusie w drodze do pracy (bo tak, w końcu zacząłem!). I tam, przed rozpoczęciem każdego rozdziału były cytaty, w sporej części zaczerpnięte z twórczości poety amerykańskiego pochodzenia - Thomasa Stearnsa Eliota (pochodzenie amerykańskie, bo w 1927 został brytyjskim poddanym, a jeszcze później przeszedł na anglikanizm). I kilka z nich pasowałoby do chwili obecnej. Gdyby tylko chciało mi się wyciągać przeczytaną książkę z plecaka, coś bym tutaj wstawił.

00:47 / 27.01.2009
link
komentarz (0)
Nie chce mi się pisać, poczytaj mi w myślach, co? Może naprowadzę, uśmiecham się, więc nie może być aż tak źle!

17:15 / 20.01.2009
link
komentarz (0)
Jako że mam się nad sobą nie użalać, dzisiejszy wpis składa się z niewielkiej ilości znaków.
A tak poważnie - miałem zły dzień wczoraj, mam i dzisiaj.

19:27 / 11.01.2009
link
komentarz (1)
Kaczak narozrabiał.

14:21:40 nie dogadamy sie

Po prostu zawiódł po całości, nie zrozumiał sytuacji, nie myślał o możliwych konsekwencjach swoich działań, nie zdawał sobie sprawy, że cztery osoby i jedna źle pojęta (lub nie pojęta wcale) rozmowa telefoniczna nie ma prawa mieć pozytywnych skutków.
Dwa dni poświęcone w dużej części na rozważania, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. A logiczne rozwiązanie, teoretycznie tak bliskie, pojawia się, kiedy jest już zdecydowanie za późno.

14:18:07 spierdoliles sprawe

Kwadrans po siódmej wieczór już to wiem, staram wprowadzić się w nastrój analizowania błędów. Bo po męczącej, ale udanej końcówce zeszłego tygodnia nie przypuszczałem nawet, że weekend okaże się pasmem nieszczęść.
Czym tylko jest owa wspomniana sprawa? To jedno zdarzenie? Całokształt? Moja głupia wypowiedź na gadu? A najgorsze jest, że nawet nie będę mógł powiedzieć, że pierwszy wyciągam dłoń, żeby wszystko załagodzić.

21:55 / 10.01.2009
link
komentarz (0)
Byłoby miło, gdyby ktoś wytłumaczył mi, o co w tym wszystkim chodzi. Bo wczorajszy wieczór nie zapowiadał tego, co stanie się dzisiaj. Czuję się teraz jak PZP.

18:41 / 20.12.2008
link
komentarz (6)
Taaaa, wszyscy niemal już się rozjechali, siedzę sam do poniedziałku lub wtorku w Trójmieście. Z jednej strony - nienajgorzej, pewnie od siebie odpoczniemy (zresztą, nie tylko od siebie) z drugiej - nieco smutno, bo wiem, że się za nimi stęsknię.
Tak narzekałem na Wham, Last Christmas, George'a Michaela, Kevina i ogólnie świąteczny klimat. Zmieniam zdanie, nie będę się pastwić nad Georgay'em. Bo tekst mi się ciągle podoba.
A w ogóle - opracowaliśmy wczoraj we trójkę scenariusz świetnej reklamy piwa! Co z tym dalej zrobić?
Ból głowy.

23:25 / 09.12.2008
link
komentarz (1)
Hardkorowe trzy tygodnie, imprezowo, szalone podróże samochodem po Trójmieście. Do tego słucham sobie całkiem sporo, lepszej bądź gorszej muzy. Myślę o tym, o czym nie powinienem, mam dziwne nawroty. Przecież to paranoja jakaś - ile można w takim dziwnym stanie trwać? To już będzie pół roku, a u mnie wciąż ta sama śpiewka.
Praktyki muszę znaleźć jakieś, sporo biegania z papierami najróżniejszymi mam, czasem gubię terminy, zastanawiam się, jak będzie prezentować się sytuacja, kiedy nadejdzie sesja. A po świętach na bank przyjdzie bardzo szybko. Nasze święta, nasza choinka i nasze prezenty. Zbyt odważne zapowiedzi, jak się okazuje.
Właśnie. Czy wspominałem kiedyś, że nie znoszę świąt? Po raz miliondwieściekurwatysięczny Kevin sam w domu, Nowym Jorku i na Księżycu. I Wham w radiu co dziesięć minut.
Mogę jeszcze pobluzgać? Kurwa.

13:22 / 28.11.2008
link
komentarz (0)
When you are close to tears remember,
Someday it'll all be over...


I taka myśl mi przyświeca. I dobrze!

20:12 / 20.11.2008
link
komentarz (0)
Nie jest przyjemnie, kiedy słuchasz mało pozytywnych opinii na temat osoby, która przez spory kawałek czasu była Ci najbliższa, prawda?
Ale kiedy słyszysz, że przy Tobie była dużo lepsza - można się uśmiechnąć.
Hm, ani cześć, ani pocałuj mnie w dupę.

17:38 / 10.11.2008
link
komentarz (1)
Przeczytałem sobie w końcu książkę. Mniejsza jaką - nic ambitnego, to, co zwykle - thriller. Ale nie o samym fakcie chciałem wspomnieć.
Bo pojawiło się tam stwierdzenie, że każdy człowiek ma w sobie jakieś mordercze skłonności, które mogłyby zostać wyzwolone w specyficznych warunkach. Zacząłem się zastanawiać, czy każdy jest w stanie rzeczywiście kogoś zabić z zimną krwią. Ale chyba prędzej można z premedytacją, niż bezstresowo.
Nie wiem, jaki jest sens tych myśli, nie widzę żadnego większego.

00:16 / 21.10.2008
link
komentarz (2)
I dobrze się stało.

18:58 / 20.10.2008
link
komentarz (1)
Leżę. Słucham muzy. Smęcę. Chodzę na uczelnię. Tam też smęcę. Płakać się zdarza. Często. Wracam do domu, przytępiony. W drodze słucham muzy. I płaczę. Wejściówki zaliczam raczej. Ale radości z tego nie ma. Bo już mnie nie kocha, tak na pewno, na sto procent, na bank.
Over and out.

20:22 / 15.10.2008
link
komentarz (5)
A kiedy Ty mówisz, że się wkurwiasz, a nie złościsz?

17:50 / 12.10.2008
link
komentarz (1)
Zmieniłem skina, taki bardziej pasuje do mojego obecnego nastroju, sytuacji życiowej etc.
Potrzebuję porady. Bo nie wiem, jak mam się zachowywać w stosunku do najbliższej mi osoby. Chciałbym odbudować naszą relację, pokazać, że warto spróbować jeszcze raz, że to, co z mojej winy zniszczyło nasz związek nie zrobi tego drugi raz. Bo, mimo że mówi się, że ludzie się nie zmieniają, mogą przynajmniej starać się wyzbyć wad. Nie twierdzę, że swoich pozbyłem się całkowicie. Wiem tylko, że byłoby inaczej. I inaczej, w tym wypadku, znaczy lepiej.
No i tu jest pytanie - wbrew komu postępować, jej czy sobie?
E do eL do O.

20:12 / 10.10.2008
link
komentarz (0)
Perfect love gone wrong.

11:34 / 09.10.2008
link
komentarz (0)
Często twe oczy,
Miast wiosennieć zielenią,
Są takie zimne i dziwne...
W chorych rozmowach,
Oczy patrzą gdzie indziej,
Patrzą tylko gdzie by tu sie schować...
Twoje ramiona-
Nie kruszące sie ciasto,
nie pachna miętowa maścią.
Ja w twoich ramionach-
nieistotny dysonans,
Deszcz szczęścia,
Strzał nad przepaścia...

Szeptem na ucho powiem,że
Że ja,ja sie tego wyrzekam...
Tych ranków jak febra-
U okien twych jak żebrak-
Siedziałem za drzewem nie raz...
Tych gwiazd spadających-
Pijanych gwiazd na stos-
Nocą gdy będe umierał
Szeptem na ucho powiem że

Że ja,ja sie tego wyrzekam...
Wyrzekam,bo...


Nikt tak pieknie nie mówił,
Że sie boi miłościa...
Nikt tak pieknie nie mówił,
Że się boi miłości... jak Ty


Zanim piorun i tecza,
Przejdą przez smutków most,
Zanim dzień stąd odleci na chmurze...
Zanim groszki i róże,
Pocałują się znów przez płot,
Zanim kurz pozamiata podwórze...

Szeptem na ucho powiem,ze
Że ja,ja sie tego wyrzekam...
Wyrzekam bo...

Nikt tak pieknie nie mówił,
Że sie boi miłościa...
Nikt tak pieknie nie mówił,
Że się boi miłości... jak Ty

19:02 / 02.10.2008
link
komentarz (0)
A już najbardziej, patrząc z perspektywy czasu, zdenerwowały mnie dwukrotne, przekorne życzenia spełnienia marzeń, dziękuję.

17:01 / 29.09.2008
link
komentarz (2)
Jak długo i często można katować się czytaniem starych smsów, oglądaniem zdjęć, słuchaniem ulubionych piosenek popadając później w zły nastrój? Ile papierosów jeszcze w ten sposób wypalę, ile kilometrów dam radę przejść po bulwarze? Ile złotówek z tego powodu dopiszą mi do rachunku telefonicznego?
Bo przecież nie usunę wiadomości ze starego telefonu, fotek z dysku, a ulubionych empetrójek nie przestanę nagle słuchać, no nie?
A alkohol, wierz mi, wcale nie pomaga zapomnieć. Bardziej może towarzystwo, w którym trunki się spożywa...
Pora na obiad, elo.

17:36 / 23.09.2008
link
komentarz (1)
Jest dobrze i źle. To samo, co poprawia mi humor, skutecznie go też psuje. Do tego, nawet kiedy mam powody do samozadowolenia, mam równocześnie miliard powodów do samoniezadowolenia.
I zupełnie nie wiem, jak zabrać się do naprawiania czegokolwiek, w jaki sposób wszytko poukładać...

00:01 / 07.09.2008
link
komentarz (2)
Jestem pijany... I śpiewam Kazika z Przyjacielem. Powtórka z rozrywki, taaa?

NIE MÓW NA ŻYCIE "GÓWNO"!

19:24 / 03.09.2008
link
komentarz (0)
Dwie rzeczy robię dziś. No, może trzy:
1. Czekam.
2. Myślę nad tym, co zrozumiałem w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.
3. Malowałem ścianę i sufit.
A teraz zazdrość. Albo nie musisz, jeśli nie chcesz.

19:45 / 26.08.2008
link
komentarz (4)
Ja: Czy mam jakieś szanse? Jak to wszystko się ułoży?
Tymbark: I żyli długo i orzeźwieni!
Nadal zaciskam zęby, jakoś tak mimowolnie. Aż mnie żuchwa boli...

17:40 / 25.08.2008
link
komentarz (0)
To pewnie wyda Ci się śmieszne. Ale ja po prostu jestem zdesperowany. Zacząłem kupować sobie Tymbarki (wiesz, te soczki), przed otwarciem każdego zadawać pytanie odnośnie jednej ze spraw bieżących, ewentualnie prosić o radę, a potem niekoniecznie się do niej stosować.
I tak dzisiaj moja rozmowa z kapslem wyglądała następująco:
Ja: Co ona myśli po naszym wczorajszym spotkaniu?
Tymbark: Psst... To tajemnica!
W skali popieprzoności, od zera do dziesięciu - ile mi dajesz?
A w ogóle to mam dziś jakiś szczękościsk cały dzień...

21:52 / 18.08.2008
link
komentarz (0)
Nie, właśnie nie, nie nienawidzę, kłamałem.

09:35 / 17.08.2008
link
komentarz (1)
Wszystkiego najlepszego, Krzysio!
Beuu!

22:26 / 10.08.2008
link
komentarz (1)
All around me are familiar faces
Worn out places
Worn out faces
Bright and early for the daily races
Going no where
Going no where
Their tears are filling up their glasses
No expression
No expression
Hide my head I wanna drown my sorrow
No tomorrow
No tomorrow
And I find I kind of funny
I find it kind of sad
The dreams in which I’m dying are the best I’ve ever had
I find it hard to tell you
I find it hard to take
When people run in circles its a very very
Mad world
Mad world
Children waiting for the day they feel good
Happy birthday
Happy birthday
And I feel the way that every child should
Sit and listen
Sit and listen
Went to school and I was very nervous
No one knew me
No one new me
Hello teacher tell me what’s my lesson
Look right through me
Look right through me
And I find I kind of funny
I find it kind of sad
The dreams in which I’m dying are the best I’ve ever had
I find it hard to tell you
I find it hard to take
When people run in circles its a very very
Mad world
Mad world
Enlarging your world
Mad world...

To dlatego, że nic nie rozumiem. Podejrzewam zawsze najgorsze. No, może nie zawsze, ale bardzo często. I teraz też tak jest. Dwa opisy w przeciągu kilku dni, tygodnia. I mimo że nie pojawiają się już na samym początku, nadal wrażenie robią piorunujące.
Kocham i nienawidzę. Można tak?

15:19 / 04.08.2008
link
komentarz (3)
Zaliczony Dark Knight, La Zona, w kolejce czeka Taken, może na dzisiejszy wieczór. Joker okazał się tak dobry, jak to wcześniej mówiono/pisano. Mimika (albo mimyka) twarzy, oblizywanie ust, ruchy głową, śmiech - fantastyczna robota Heatha Ledgera. A ponoć miał być wielką gwiazdą, tak? No cóż - po obejrzeniu najnowszej odsłony Batmana mogę przyznać, że szkoda faceta...

A co u mnie? Ciągle i dalej tak samo - ciężko, słabo, tęskno. Utrata przyjaciela, zwłaszcza tak bliskiego, psychicznie, fizycznie, emocjonalnie, boli. Bardzo boli.

21:40 / 27.07.2008
link
komentarz (1)
Ech, znowu zdarzyło mi się płakać, wiesz? Jak bym się nie starał, czego bym nie robił, i tak nie mogę przestać. Już od miesiąca ponad. Cholera.

Jestnieelo.

Edit: Seattle?

20:01 / 23.07.2008
link
komentarz (0)
Dorosłemu facetowi napływają łzy do oczu.
by Ryszard

22:14 / 17.07.2008
link
komentarz (0)
Cudownie jest wiedzieć, że Coldplay i Skorpionsi to moi najlepsi przyjaciele. Cudownie jest wiedzieć, że moje życie i stan emocjonalny są inspiracją dla ich piosenek. Cudownie jest wiedzieć, że udzielają mi rad i poparcia, że znają moją sytuację.

Chcesz wiedzieć, jak to jest być przyjacielem takich ludzi jak oni? Nie chcij, zjebanie jest.
Elo.

12:07 / 06.07.2008
link
komentarz (1)
Pracuję, wiesz? I to nawet dużo pracuję. Dobrze to, bo przynajmniej mogę zupełnie oderwać się myślami od sytuacji ostatnich dni. To już ponad tydzień, straszne...
W ogóle to jest korzyść z mojego telefonu! Bo robię sobie nim całkiem przyzwoite zdjęcia, nie ma konieczności noszenia ze sobą aparatu fotograficznego, a zawsze, kiedy mógłby się przydać - jest w kieszeni. Nawet w pracy, kiedy to postanowiłem uwiecznić siebie w kasku i kombinezonie. A potem jeszcze widok z bulaju statku, na którym pracuję - jakieś dźwigi, coś - nabrzeże generalnie, nie?


Wiesz, zdaję sobie sprawę, że sporą część wakacji spędzę w pracy. Ale miałem różne plany, byłem gotowy poświęcić nawet kilka godzin cennego snu. Hah, nawet zaczynałem do września się przygotowywać. Do jedenastego, wiesz?


http://www.wrzuta.pl/obraz/2KJQS2fB1o/
Tak się chwale tymi zdjęciami, a miałoby nie być linka?
Elo.

23:47 / 03.07.2008
link
komentarz (0)
Znowu czuję się jakiś, kurwa, wymięty. Dzisiaj ratowałem się Bacardi Breezerem, kółkami z dymu na balkonie i myślą o pracy. Jutro w końcu zaczynam, eh?

17:58 / 02.07.2008
link
komentarz (0)
Walentynki mi się przypomniały dzisiaj. Przed chwilą nawet, dlatego uznałem, że możnaby o tym wspomnieć.
W ogóle - wakacje się zaczęły, miało być tak, że przez jakiś tydzień lub dwa posiedzę w Trójmieście, będę sie opierdalać i w końcu poświęcać czas na pielęgnowanie związku.
Miałem wielką ochotę naprawić to, co zepsułem, porozmawiać, nauczyć się kompromisów. A wyszło tak, że pielęgnuję sam siebie - z pomocą przyjaciół - po tym, jak wspomniany związek się rozsypał. Boli, wiesz?


P. 14:18:23
nie mowie ze masz byc od razu skurwysynem;P

Kiedy ja właśnie tego chcę! Wybacz, że wyciąłem Twoje imię, ale nie wiedziałem, czy można to publikować. W razie czego - następnym razem będzie zapisane w całości.
Elo.

22:57 / 01.07.2008
link
komentarz (3)
Sam.

00:51 / 17.06.2008
link
komentarz (1)
Grammatik, Światła Miasta, Pamiętam.

15:48 / 01.05.2008
link
komentarz (1)
Hmmm... dawnom nic nie pisał. Nawet nic takiego względnie typowego dla mojego nloga - smuty, krótkie zdania, słowa użalania się nad swoim marnym losem. Odnoszę wrażenie, że to właśnie wtedy, kiedy nachodzi mnie taki nastrój (niezależnie od powodów, czy są, czy sam je wynajduję) mam największą ochotę pisać. Można to nazwać pewnego rodzaju sposobem na wyładowanie negatywnych emocji? Może bardziej zwykłym wygadaniem się?
Zaczyna się maj, zbliża się matura. Drugi raz w życiu nie powinien być taki straszny, nie sądzisz? Tym bardziej, że mam dużo łatwiej, przecież nie siedzę nad fizyką, polskim, angielskim... No i już mam w tym jakieś doświadczenie. Powinienem dwunastego i szesnastego iść na egzamin w mundurze z baretkami oznaczającymi udział w kampaniach maturalnych chyba!
Potem chciałbym znaleźć jakąś pracę, najlepiej na jakieś pół etatu albo weekendy, tak, żeby nieco sobie dorobić i przestać chociaż w niewielkim stopniu zależeć od rodziców. Bo mam dwie zdrowe rączki, dwie nózki, a nawet trochę kilogramów, które stracone, nie spowodowałyby znacznego uszczerbku na zdrowiu.
Założenie na weekend majowy - nadrobić zaległości związane z kontaktami międzyludzkimi. Ze względów oczywistych, nazywanych również biologią i chemią, odbędzie się to pewnie w sposób elektroniczny - muszę odpisać na pare maili, do tego conajmniej jeden dłuższy napisać. Bo ile można?
Po raz pierwszy od dłuższego czasu (a może trzeci w ogóle) mam od razu w głowie plan na kolejny wpis. No chyba, że mój nastrój drastycznie się poprawi...

21:29 / 17.04.2008
link
komentarz (4)
Chyba już tylko Googlebot tutaj zagląda. I ja - w statystki. Ale nie mam mocy nic napisać.
Googlebocie, wybacz!

19:12 / 24.03.2008
link
komentarz (6)
To chyba depresja jakaś.

15:00 / 23.03.2008
link
komentarz (0)
I'll keep you by my side with my superhuman might!
Święta? Są. Wesołych.

00:12 / 22.03.2008
link
komentarz (0)
Miało już nigdy tak się nie zdarzyć! A tu zonk, znowu wiem zbyt wiele takich rzeczy, o których nie powinienem był się nigdy dowiedzieć. A najlepsze jest to, że to niby przypadkiem, ale tak nie do końca. I to już drugi raz! Recydywista ze mnie pieprzony!
Ale gorsze jest to, że za pierwszym razem miałem wyrzuty sumienia, a teraz jest mi tylko przykro. I to nie dlatego, że postąpiłem jak postąpiłem, a dlatego, że dowiedziałem się właśnie tego, czego się dowiedziałem...
I stąd biorą się te, hmmm, wątpliwości? To chyba zbyt mocne słowo. Bo chyba jednak zaufanie przeważa. Albo jest to ślepa wiara, że nie może być gorzej, że tak, jak jest teraz, zostanie już na zawsze...
Dziwnie się czuję, bo nie wiem co tak naprawdę się dzieje.
Co by było, gdyby okazało się, że jestem pewnym rodzajem pluszaka? Takiego, który jest w towarzystwie innych pluszaków. Są starsze - darzone zawsze większym sentymentem; są nowsze - budzące zainteresowanie lub wręcz oszałamiające (sam taki kiedyś byłem, jako pluszak rzecz jasna). I wtedy najgorzej ma ten średni właśnie.
I co tu zrobić?!
Z góry przepraszam za te żałosne porównania, płacz nad samym sobą i swoim marnym losem.
I za to, że pewnie tylko ja wiem, o co tak naprawdę tutaj chodzi. Nie, że nie ma jak się domyślić - jest. Ale tylko ja sam wiem o co dokładnie (!) chodzi.
Elo.

20:48 / 16.03.2008
link
komentarz (2)
Od dzisiaj jestem nowym człowiekiem. Bo miałem kilka rozmów, parę rzeczy chyba musiałem usłyszeć tak bardzo wprost, kilka wyobrazić. Ale teraz jest chyba dobrze, są plany na najbliższy czas.
Nie wiem dlaczego, ale nie doceniałem tego, co mam. Dopiero inni muszą mi udowadniać, jakim jestem szczęściarzem; dlaczego psułem to szczęście?
Teraz wszystko trzeba naprawić!

23:54 / 12.03.2008
link
komentarz (2)
Zaburzenia psychiczne
U pacjentów opisywano depresję, objawy psychotyczne oraz rzadkie przypadki prób samobójczych i samobójstw. Szczególną ostrożność powinien zachować pacjent z depresją.

Taki wycinek z ulotki. Mam nadzieję, że to tylko delikatna huśtawka nastrojów. Chociaż bywa kiepsko - jakieś trzy godziny temu szalałem, teraz spokojnie siedzę przed kompem. Najgorsze jest to, że nie do końca potrafię zapanować nad tymi zachowaniami, to się bierze jakoś samo z siebie.
A może po prostu nie potrafię poprawnie interpretować ludzi i ich zachowań?

14:19 / 09.03.2008
link
komentarz (0)
The eyes of a boy,
Who once worshipped you.

___
I co jeszcze, kurwa, może być ważniejszego?

16:25 / 08.03.2008
link
komentarz (0)
I'm wasting my time, I got nothing to do.
___
Zupełny brak pomysłu na wpis, zupełny brak pomysłu na zajęcie, zupełny brak chęci na naukę.
A z okazji Dnia Kobiet - najlepszego, przede wszystkim dla Tej Jedynej. Kocham!

00:13 / 03.03.2008
link
komentarz (0)
Libero – zawodnik w siatkówce, którego zadaniem jest tylko gra obronna.
___
No bo dzisiaj byłem na siatkówce. Poziom był wysoki - zarówno wzrostu, jak i umiejętności. A ja jeszcze na dodatek lekko zestresowany byłem, bo i najmłodszy, i po raz pierwszy, i sami doktoranci dookoła, i nie chciałem jakoś tragicznie wypaść, żeby mnie za drewniaka jakiegoś nie mieli.
Ale dostałem przydział na libero i tylko improwizacja była. Bo wiedziałem tyle, ile jest w kursywie powyżej. Że nie atakować, nie blokować - zamiast tego przyjęcie, asekuracja, przyjęcie, asekuracja, asekuracja, obrona, asekuracja.
Niby nie było jakoś tragicznie, w drugim secie wiedziałem jak mam się ustawiać, gdzie asekurować (że lewą stronę boiska), z kim zamieniać się pozycjami i kiedy robić zmiany powrotne. Ale nad przyjęciem trzeba popracować. Rewelacji definitywnie nie było.
W związku z siatkówką mam lekko poocierane kolana, ale nie do przesady, jakoś jeszcze żyję, nawet jutro na wuefie sobie poradzę!
Nie wiem dlaczego, ale dziwnie się zachowuję. Gadam jakieś bzdury, nadużywam wyrazu że, mówię o wiele zbyt dużo, zbyt szybko. I słucham Tiesto. Co jak co, ale to chyba jest sporą nowością dla mojego foobara. a W końcu mam ponad pięć tygodni odsłuchanej muzy.
Biorąc pod uwagę fakt, że zazwyczaj, kiedy siedzę przy kompie to siedzi ze mną foobar - całkiem sporo czasu spędzam przed monitorem. A Wy?
I don't care if Monday's blue.

23:52 / 28.02.2008
link
komentarz (3)
Dubi 23:44:27
otworzylem slownik polsko niemiecki
Dubi 23:44:36
i zgadnij ajkie 1 slowo ukazalo mi sie XD
Daker 23:44:51
dupa
Dubi 23:44:58
nie XD
Daker 23:45:10
seks?
Daker 23:45:14
kobieta?
Daker 23:45:16
pech?
Daker 23:45:26
praca?
Daker 23:45:27
szkola?
Daker 23:45:29
piszczel?
Daker 23:45:30
wafle?
Dubi 23:45:33
kurwa xd
Daker 23:45:36
kurwa? :D
Dubi 23:45:44
nom XD
Daker 23:45:52
a po chuj otwierasz slownik polsko niemiecki :D?
Dubi 23:46:25
slowek sie douczam ;p

___
To sie kolega nauczył... Nawet nie napisał, jak to po niemiecku jest. I też, jakie to wszystko jest mało zabawne. Bo pierwsze słowa, o których pomyślałem to bluzgi. Zbyt dużo klnę. A to psuje efekt. Bo gdybym używał wyrazów powszechnie nazywanych przekleństwami tylko od czasu do czasu - robiłyby na rozmówcach wrażenie. Nie jest tak?

23:50 / 25.02.2008
link
komentarz (0)
Wszyscy razem, w jednym tempie!
___
Dzisiaj byłem autentycznie wzruszony na wykładzie profesora doktora habilitowanego B. Oglądałem sobie odcinek starego serialu JAG, który posiadał happy-end, zdolny wycisnąć łzy u co wrażliwszych.
Poprawka z matmy w środę o dziesiątej. Siedzę i kuję.

21:22 / 23.02.2008
link
komentarz (0)
And when you're feeling all down
The fairy will come around
So you'll be brave, and not a sissy coward!

___
Jestem przygnębiony. Źle się czuję, totalnie nie mam humoru. I nie chcę się przyznać, co jest powodem tego niemiłego stanu rzeczy. Albo inaczej, przyznałem się, ale nie publicznie. Najpierw sam przed sobą, potem trochę otworzyłem się na świat. Ale tylko troszkę.
I z tym wiąże się myśl przewodnia tego wpisu. Otworzyłem się tylko troszkę, w niewielkim, prywatnym okienku Gadu-Gadu. Pomyślałem o nlogu, ale od razu odrzuciłem opcję zamiany uczuć w postać cyfrową. Zrobiłem to niemal automatycznie, dlaczego?
Bo chyba jest tak, że nie do końca udało się spełnić podstawowe założenie, które było, nawet jeżeli wcześniej o nim nie wspomniałem - nie zachowałem na tyle dużej anonimowości, aby pisać, co tylko chcę, bez zastanawiania się nad tym, kto ile może wiedzieć. No bo nie można przecież dowolnie cytować znajomych, którzy mówili o innych znajomych jeżeli tak jedni, jak i drudzy mogliby jakimś przypadkiem tutaj trafić.
Teoretycznie śledzę statystki, mniej więcej wiem, kto i kiedy może zaglądać na kaczaka. Ale zdarzyło się, że dostawałem komentarz odnośnie jakiegos wpisu na Gadulcu, zupełnie się tego po danej osobie nie spodziewając.
I to nie jest tak, że zmienię adres, żeby nikt nie wiedział co myślę, czuję bądź piszę. Bo nie ma sensu. Ale wpisy są poddawane autocenzurze. Nie, że nieszczere. Prędzej niepełne.
Do tego kilka mniejszych stresów, niezdany egzamin z jazdy (żegnaj prawo jazdy w marcu, żegnaj banknocie stuzłotowy) i głupie myśli. Mieszanka dakerowa.
Niełamliwa spacja.

22:48 / 18.02.2008
link
komentarz (0)
Winners never quit, quitters never win, eh?
___
Dziś profesor doktor habilitowany B. wyjaśnił mi, co począć z nieszczęsną piątką podczas niezwykle zaawansowanego procesu zaokrąglania. Świat uratowany.

01:55 / 18.02.2008
link
komentarz (0)
Now that the world isn't ending, it's love that I'm sending to you!
___
Miesiąc luty. Kompletny brak przemyśleń nadających się do umieszczenia w sieci. Nie mogę, broń Boże powiedzieć, że nic się nie dzieje. Bo tak nie jest - wszystko zdaje się układać nareszcie tak, jak powinno. Nie waham się nazwać stanu, w którym się znajduję. Jestem szczęśliwym, bardzo szczęśliwym człowiekiem! I to powinno właściwie zamknąć temat mojego stanu emocjonalnego.
Kiedy z kolei myślę o tym skromnym miejscu, gdzie co jakiś czas wypisuję bzdury dotyczące codziennych spraw (dość niefortunne określenie, aktualizacje następują zdecydowanie zbyt rzadko, żeby zyskać dumną nazwę "codziennych spraw, ale wciśnięcie i przytrzymanie backspace'a chyba byłoby zbyt dużym wysiłkiem jak na godzinę 1.37 w poniedziałek, 18 lutego 2008; odbiegłem od tematu), dochodzę do wniosku, iż powoli chyli się ku upadkowi.
Pustka w głowie niemal jak przed egzaminem z geologii (zaliczony szczęśliwie na dostateczny), brak niepowtarzalnego stylu, który chciałbym mieć, a którego nie mam, żałosne huśtawki nastrojów, które niekiedy bawią mnie samego, częsty brak chęci do pisania, wieczny brak "tego czegoś". Nawet nazwa. Bo co ma oznaczać kaczak? Jakieś takie to bez duszy, bez przesłania, bez pomysłu, bez humoru.
Tak czytam - nawet nie jestem złośliwy! Używam polskich fontów, konia z rzędem temu, kto znajdzie emotikonkę. Zupełnie niepodobne do mnie. A to chyba nie o to chodzi, nieprawdaż? Może pora na zamknięcie nloga? Może nie porzucenie, ale zaprzestanie dodawania wpisów?


http://www.azlyrics.com/lyrics/nickelback/faraway.html

04:17 / 31.01.2008
link
komentarz (2)
I could stay awake just to hear you breathing
Watch you smile while you are sleeping
While youre far away dreaming
I could spend my life in this sweet surrender
I could stay lost in this moment forever
Every moment spent with you is a moment I treasure

___
To tak odnośnie tego dnia, kiedy egzamin z biologii zdawałem. Tyle, że wtedy oboje zasnęliśmy, przez co wyniknęło małe zamieszanie.
Jest czwarta nad ranem. A ja siedzę i popijam dwa kawałki pizzy schłodzoną Nestea. Świat stanął do góry nogami, kto to słyszał, żeby trzeba było uczyć się granic, pochodnych, różniczek, całek i Bóg jeden wie czego jeszcze o takiej dziwnej porze? Dobrze, że utrzymuję kontakt gadulcowy z Elką (pozdro!), bo chyba bym nie wyrobił.
A wszystko dlatego, że sesja jest, a egzamin z matematyki rozpocznie się za jakieś sześć godzin. W tłusty czwartek, trzydziestego pierwszego stycznia AD2008.
Chyba wyjdę z założenia, że o takiej godzinie i tak nic już nie przyswoję, i położę się spać. Chociaż na te trzy godziny. Albo z połówką. Potem wstanę, wykąpię się i ruszę polować na węże.
Odbija mi.
Czwarta szesnaście. Koniec wpisu.

02:43 / 28.01.2008
link
komentarz (1)
And I do anything necessary for Her!
___
Wczoraj odetchnąłem z ulgą. Bardzo mocno. Najbardziej nawet.
A z głośników/słuchawek ciągle słychać czarny głos Shawna Corey'a Cartera (sometimes they call me Jay-Z, sometimes they call me Jigga... - wymiata na MTV Unplugged), nawet na Laście tworzy już ścisłą, jednoosobową czołówkę. Nic więc dziwnego, że ostatnie wpisy to cytaty z jego twórczości.
A co u mnie, oprócz oddychania z ulgą? Na dobrą sprawę niewiele. Weekend spędziłem bawiąc się Liveboxem TP, który zaczął w domu odmawiać posłuszeństwa, klikając co jakiś czas w Arenie Albionu, sterując wirtualną postacią dzielnego rycerzyka, oglądając ostatni American Pie. Robiłem dokładnie wszystko, żeby tylko uniknąć nauki do egzaminu. Już jutro. Biologia.
Dobranoc.

22:43 / 24.01.2008
link
komentarz (0)
All I need in this life of sin is me and my girlfriend...
___
O kurczę, zaliczyłem!
Przede wszystkim trzeba podziękować Hani za upór i wytrwałość, które pozwoliły jej wytrzymać z takim męczącym uczniem jak ja. Może nie tyle, że jestem jakis słaby, po prostu nie liczę tak szybko jak bym chciał, no i raczej wszystko zapisuję po kolei, miast obliczać w pamięci. Ale w tym szaleństwie chyba była jakaś metoda.
A tak to co? Chyba sesja nadchodzi, pierwsza w życiu. Stres, jeżeli jest, to póki co skutecznie się ukrywa. Niby coś tam robię, ale na razie nie ma tego zbyt dużo. Opieprzanie się i mitrężenie czasu jest zdecydowanie tym, co wychodzi Pawełkowi najlepiej. Niestety...
Oprócz tego to zbliżają się Walentynki. I chociaż Krzysio strasznie równa to "święto" (bo ja również nie uważam, żeby takie szumne określenie pasowało do tego dnia) z ziemią na swoim nlogu, to jednak wypatruję go z lekkim zniecierpliwieniem. Lecz to pewnie z tego względu, że każdy czternasty dzień miesiąca jest wyjątkowy. Podobnie zresztą jak siódmy i osiemnasty. Jak sceny filmowe wyglądały one, byłoby miło, gdyby jako takie zostały zapamiętane.
Idę zjeść kolację, może wcześniej niż zazwyczaj by się przydało. A potem jakieś sprawozdanie trzebaby napisać, w końcu jutro zaliczam, no nie?
Na dobranoc polecam - The Waterboys - Too Close To Heaven. Dwanaście i pół minuty, które przypadło mi do gustu.

10:38 / 23.01.2008
link
komentarz (0)
But I'm a creep, I'm a weirdo...
___
Cholera, nie zaliczę.

Paweł

23:22 / 17.01.2008
link
komentarz (4)
Look at the clock on the wall...
___
Pawełek zaliczy zbója!

Hania

22:16 / 15.01.2008
link
komentarz (2)
Success is my motherfuckin' option, failure's not!
___
Dawno nie pisałem tutaj nic, ale to pewnie dlatego, że ostatnimi czasy zupełnie nie mam kiedy zabrać się za nloga. I chęci też zdecydowanie mniej... Ale kąpiąc się przed chwilą po łyżwach - nie żebym jeździł, muszę po prostu jakos odrobić wuef - tak jakos przyszedł mi do głowy pomysł na doświadczenie.
Wyszedłem z cieplutkiej wody, wytarłem się, ubrałem. Wróciłem do pokoju, położyłem się wygodnie i zacząłem intensywnie myśleć o Szczęściu - tym pisanym wielką literą.
Zauważyłem, że serducho zaczęło bić mi zdecydowanie szybciej. Po niecałych dwóch minutach było to zauważalne gołym okiem. Po kolejnych dwóch, bicie było głośniejsze niż oddech.
Tutaj pojawia się pytanie - jak nazwać taki stan?
Poza tym nie jest dobrze, zbój z matmy - ciężka sprawa. Ale, sukces jest moją "jedyną" opcją, tylko muszę w to uwierzyć. Ale do dwudziestego drugiego stycznia jeszcze jest trochę czasu.
Farewell.

02:13 / 17.12.2007
link
komentarz (2)
So close, no matter how far...
___
Napotykasz na swojej drodze osoby, które od razu są Ci w jakiś sposób bliskie.
Z którymi od razu nawiązujesz doskonały kontakt.
Do których się zbliżasz.
Które zbliżają się do Ciebie.
Z którymi potrafisz rozmawiać godzinami.
Z którymi możesz milczeć, kiedy któreś z Was tego potrzebuje.
Z którymi możesz chodzić wszędzie, gdzie człowiek może iść, nawet jeżeli nie musi.
Z którymi możesz stać w miejscu i pozwalać, żeby wszystko dookoła płynęło.
Z którymi możesz zapomnieć o tym, co dookoła płynie.
Z którymi gubisz się i odnajdujesz w otaczającym Cię świecie.
Z którymi nie interesuje Cię jutro, zapominasz o wczoraj, a teraz mogłoby trwać wiecznie.
Spotykasz osoby, które możesz z pełną odpowiedzialnością nazwać bratnimi duszami.
Które możesz nazwać drugą połową.
Które darzysz niezwykłym uczuciem.
Które są jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne.
Które potrafią z Tobą żartować na temat wspólnej przyszłości.
Spotykasz osoby, z którymi czujesz, że mógłbyś spędzić życie, nawet jeśli jest zbyt wcześnie żeby o tym myśleć.
Czasem spotykasz osoby, które są do Ciebie w jakiś sposób, nawet drobny, podobne.
Albo bardzo podobne.
Lub niemal identyczne.
Niekiedy macie taką samą datę urodzenia.
Wtedy zdarza się że Ty czytasz im w myślach.
A one czytają w myślach Tobie.
Rozumiecie się czasem bez słów.
Za to za pomocą gestów.
Albo samych spojrzeń.
Albo po prostu, rozumiecie się, bez używania żadnych zmysłów.
Ale co, kiedy wszystkie warunki spełnia jedna i ta sama osoba?
Wtedy darzysz ją najpiękniejszym uczuciem jakie ludzki umysł pojmuje, i którego jednocześnie nie jest w stanie zrozumieć.
Kocham Cię... Najbardziej!

23:46 / 12.12.2007
link
komentarz (0)
Może to nadinterpretacja, pomyślał, ale w takich wybiegach jak ten objawia się miłość.
Jeffery Deaver - The Stone Monkey (parafraza)
___
Czwartek, piątek, sobota, niedziela i pół poniedziałku bez Ciebie. Jak ja to zniosę? Znów będę niemal fizycznie odczuwać brak Twojej obecności. I nie wystarcza mi spędzenie z Tobą dwudziestu siedmiu godzin bez przerwy, nadal wydaje mi się to mało...
Powinienem pomęczyć dzisiaj geologię. Chociaż troszkę, przecież niewiele potrafię. Ale pod wpływem impulsu (a może też zmęczenia trudnym tygodniem) nastawię za moment budzik na jakąś szóstą nad ranem, wstanę, wykąpie się, do jedenastej przysiądę i ostro powkuwam. Właśnie tak zrobię!
Kolejny impuls - odpalę Fifę, zagram jakieś dwa lub trzy mecze moim Celtikiem Glasgow (z Żurawiem w składzie, a jak)!
To spadam, see ya.

00:36 / 11.12.2007
link
komentarz (0)
I'm falling in love with you, falling in love with you...
___
Nie wiem czy ten wstęp pasuje... I nie dlatego, że nie potrafię nazwać swojego uczucia, bo to zdecydowanie umiem. Może to dziwne, może wydaje się głupie, ale dawno nie byłem niczego tak pewny, stuprocentowo, dwustuprocentowo, miliard!
Dawno nie stworzyłem żadnej notki... Może to wydawać się dziwne, bo teraz właśnie życie powinno być ciekawsze niż do tej pory - zero walenia smutów (taa, to dopiero jest oldschoolowe okreslenie), jeżeli łzy w oczach - to tylko z radości, każdego dnia nowe przygody (dosłownie i w wielkiej przenośni). Ale nie miałem weny, nie chciałem tworzyć pustych wpisów, wrzucać paru bezsensownych zdań. Może to, co piszę teraz również nie jest najwyższych lotów, ale powstaje pod wpływem impulsu, a to raczej jest ważne, przynajmniej dla mnie.
Ha! W ogóle, to musisz wiedzieć, że moje szczęście (pisane małą literą) zostało nawet do Dobrej Nowiny przyrównane, a moje Szczęście, to pisane wielką, jest przez wszystkich dawnych i dawniejszych znajomych oraz przyjaciół akceptowane, pozdrawiane, uwielbiane, podziwiane (w końcu ze mną wytrzymuje i uśmiecha się na zdjęciach) i lubione. Z tego należy się cieszyć.
Co do Szczęścia - ostatnio spotykamy się bardzo spontanicznie, jedna bądź druga strona podrzuca jakąś propozycję, odpowiedź w 99.9% przypadków jest pozytywna - dalszego ciągu dopowiadać chyba nie trzeba. Tak było na przykład dziś - bardzo przyjemny, dwugodzinny, wieczorny spacerek; nad morze aż zawędrowali, przyjrzeli się gdyńskiemu akwarium, postanowili, że się tam wybiorą. Ale dopiero jak otwarte zostaną sale z rekinami i żółwiem, bo co to za atrakcja bez nich.
A jako że nie widzieli się od piątkowego południa do poniedziałkowego wieczora - nie obyło się bez śmiechu, niewinnych żartów i wygłupów. Bo jak nazwać inaczej leżenie na chodniku obok bankomatu WBK na Świętojańskiej, dziwne tańce przy Silver Screenie czy śpiewy koło Batorego?
W każdym razie - w tak doskonałym nastroju nie byłem dawno. I nie było w stanie zepsuć tego mi koło z geologii, na którym, zgodnie z zapowiedziami, cudów nie zaprezentowałem. Chociaż zaliczyć mogłem, ale kto by się przejmował szczegółami.
Teraz siedzę nad matmą, w środe trzeba postarać się zaliczyć całki, bo moje wyniki wołają o pomstę do niebios. Wydaje się jednak, że dużo więcej nie zrobię, dlatego postanowiłem zajrzeć w jakieś zakamarki Internetu przed napisaniem tutaj.
I wiesz, chyba lepiej by było, gdybym zaczął panować nad impulsami. Zwłaszcza jeżeli zdaję sobie sprawę, że mogłyby (impulsy w sensie) zasiać niewielkie ziarnko niepewności. Bo nigdy nikomu nie wejdę do głowy, mimo że czytanie w myślach jest moją umiejętnością wrodzoną.
Dzień dobry! A gdybyśmy się już nie spotkali - dobry wieczór i dobranoc!
I kto powie co to za cytat?
Dziękuję za wysłuchanie, czuję się teraz jeszcze lepiej.

20:51 / 22.11.2007
link
komentarz (0)
Ja Ciebie też kocham...

11:34 / 18.11.2007
link
komentarz (2)
_Bartuś (17-11-2007 21:58)
ale jak pojedziemy na mecz
_Bartuś (17-11-2007 21:58)
to napewno?

___
Polska Reprezentacja piłkarska jedzie na Mistrzostwa Europy 2008! Cieszmy się!
Ale nie o tym dzisiaj. Wyobraź sobie, że dzisiaj opowiem Ci historię. Dla ułatwienia bohaterami będą Ona i On (może jeszcze nieco upraszczając - Oni).
Mają wolne piątki, wprawdzie co dwa tygodnie, ale jednak są wolne. I tamten piątek właśnie taki był. Więc pojechał do niej po południu. Nawet kupił bilet, żeby potem, kiedy już będzie chciał jechać z Gdyni do domu, pociągiem o 16.45, się nie śpieszyć. Jedną SKM przegapili, druga (którą dojechałby z dziesięcioma minutami zapasu) spóźniła się pięć. A potem stanęła w Chyloni. Na peron dalekobieżny podjechała inna kolejka, która uciekła im sprzed nosów, mimo że biegli podziemnym tunelem tak szybko jak się dało.
Więc wrócili do poprzedniego pociągu. On już wiedział, że nie zdąży na 16.45, Ona tylko się z niego śmiała. Stanęli przed SKM, zamiast wejść do środka. Sygnał ostrzegawczy spowodował, że Ona niemal zginęła (dobra, przesadzam, nie zginęłaby) zgnieciona przez drzwi, które dobrotliwie przytrzymał jakiś przyjazny pijaczek.
O godzinie 16.50 jego pociągu Gdynia Główna Osobowa - Elbląg już nie było, co wcale nie dziwi, swoją drogą. Pani w informacji powiedziała, że owszem, pojedzie, ale dopiero o 19.05. Więc postanowili przejść się po zimnym centrum. Trafili do Batorego, tam wstąpili do kawiarni. On postanowił, że napije się Coli, Ona wybrała herbatę.
Kulturalnie wziął tackę z napojami, skierowali się do upatrzonego wcześniej stolika. Co się stało? Rozlał Colę, ratując bardzo niewiele... Herbata na szczęście pozostała nietknięta.
Podsumowując - trzy pociągi, na które nie zdążył, rozlane pół litra Coca-Coli, niemalże przygniecenie drzwiami SKM... A On nadal był szczęśliwy... Cudownie!

18:12 / 09.11.2007
link
komentarz (0)
Iście zajebiście!
___
Wstęp, aktualny nlogowy skin, słuchana muza (to może nie zawsze, bo melancholijne kawałki też od czasu do czasu się pojawiają) i cały dzisiejszy dzień, nie, cały ostatni tydzień, to pasmo samych sukcesów. Począwszy od takich najbardziej banalnych jak 4,5 z wejściówki z chemii na Sobieskiego, jakieś tam odnotowanie aktywności, pierdoły... Ale. Właśnie dochodzę do wniosku (ten wyraz właśnie dotyczy ostatnich paru dni), że się zakochuję. Co jest baaaardzo pozytywną sprawą - mógłbym teraz zacząć się rozpływać nad zaletami tego stanu, ale nie jest to chyba na tyle niespotykane, żeby fascynować kogoś, kto na moje życie patrzy z boku lub nawet perspektywy tylko i wyłącznie internetowej.
Siedzę sobie teraz przed kompem, z laptopowych głośniczków sączy się Mattafix (ubóstwiam Living Darfur, muszę kupić CD), czekam na pizzę, rozmawiałem sobie ze Sławkiem na gadu, ale niestety znów padło. Są dni, że nienawidzę tego komunikatora. Ale teraz chyba nie jestem w stanie niczego nienawidzić. Ani nawet się złościć.
Odbiegając od tematu - zacząłem budzić się w nocy, i, co ciekawe, o dość stałej porze - 3.20. Dziś na ten przykład wstałem, wypiłem prawie litr wody z sokiem jakimś rozcieńczalnym i dalej poszedłem spać...
Co do snów - miewam nadal głupie. W jednym z ostatnich poszedłem z Krzysiem do MacPapera na Świętojańskiej kupić ołówki do rysowania. Chciałem koniecznie miękkie (jakieś 3B plącze mi się po główce), a dostałem HB, co bardzo rozbawiło Krzysia. Ale ostatnio myślę o tych literkach bez przerwy, może to dlatego tak to wychodzi...
Chyba rozpocznę weekend z Markiem Grechutą, o.

00:43 / 07.11.2007
link
komentarz (1)
Masterpiece - ciekawe wyrazy według Dakera - część pierwsza.
___
Dobry wieczór! Dawno mnie tutaj nie było. I nawet nie, że nie chciałem, brakowało mi weny na jakikolwiek, krótki nawet wpis. To może streszczę ostatnie parę dni?
Weekend długi, świąteczny ten dłużył mi się niemiłosiernie. Nie miałem do roboty nic, poza wertowaniem książek, zaglądaniem do notatek z geologii (co swoją drogą zaprocentowało) i siedzeniem na gadulcu po nocach (co z kolei jest niesamowicie miłe). Potem nadszedł poniedziałek, wychowanie fizyczne, powiem tylko tyle, że będę się czuł styrany przynajmniej do środy wieczora. W samo południe ustawiony byłem na Przymorzu z Krzysiem, studentem z Warszawy. Od matury się nie widzieliśmy. Spędziliśmy przyjemnie dwie godziny rozmawiając, to o starych czasach, sprzed matury, to o tych nowszych, związanych z życiem studenckim.
Potem wróciłem do domu, wykąpałem się, przepakowałem (a raczej wziąłem tylko przygotowany rano plecak) i pojechałem do Gdyni, jako że o 17.33 miał przyjechać pociąg relacji Zielona Góra - Gdynia Główna Osobowa. O wpół do piątej byłem w Śledziowie, skoczyłem do Totomixa korzystając z okazji. Kupon oczywiście nie wszedł.
Pociągiem pospiesznym "Bachus" przyjechała, z półgodzinnym opóźnieniem Hania. Wybraliśmy się na geologię, gdzie powitało nas bardzo głośne "o Boże", według zapewnień niezwiązane z niczym konkretnym. No, może i nie.
Potem pojechałem sobie do domu, gdzie zmęczony poszedłem spać zaraz po załatwieniu wszystkich wieczornych obowiązków.
Dzisiaj z rana wstałem, żeby zaliczać kamienie. Oczywiście nie dałem znać Rafałowi, że nie mogę jeździć o 10, musiałem ratować się smsem zaraz po 7. Położyłem się jeszcze na chwilkę, nastawiając budzik. Tutaj z pomocą przyszła pani od chemii, informując, że musi odwołać dzisiejsze dwugodzinne zajęcia. Gdyby nie ten sms, pewnie do tej pory bym spał (bo alarm nastawiłem na złą godzinę).
Potem była biologia, matematyka (wykłady), z których nie wyniosłem absolutnie nic - i jestem z tego faktu dumny.
Szybka Kolej Miejska przyjechała jakieś pięć minut za szybko, a autobus 167 - jakieś dziesięć zbyt późno.
A thousand kisses deep. Over and Out.

23:11 / 02.11.2007
link
komentarz (0)
to Jing i Jang, taka jest moja wizja,
nie przeskoczysz tego, nie obejdziesz nawet choćbyś chciał,
bo dwie połowy razem znaczą idealny stan.

___
Jakieś takie bezsensowne te wolne dni. Niby wolne, powinienem się cieszyć, ale nie wychodzi. Siedzę w Trójmieście, nie mogę sobie znaleźć miejsca, powinienem coś robić, a nie robię nic, może tylko od czasu do z lekka nudnych książek zajrzę.
Za to plany na poniedziałek mam już. W samo południe niemal spotykam się z Krzysiem, co to w Wawie studiuje. Pójdziemy pewnie, pogadamy trochę, powspominamy czasy liceum (nie, żeby jakieś bardzo odległe były). Potem pojadę do Gdyni, zaliczyć koło z geologii, bo już dwa tygodnie ciąży. I wejściówkę z biologii też można, jakoś przed ostatnią miałem problemy ze skupieniem się na materiałach zapasowych poszczególnych, srednio ważnych organizmów jednokomórkowych (bo chyba tylko takie tam były, nie pamiętam). Ale z tego wystarczy 3-, ba nawet to 3- jest wskazane, trzeba tradycję podtrzymywać, nie uważasz?
A żeby już całkowicie ujawnić i przedstawić światu swoją mroczną stronę wspomnę, że dzisiaj w trakcie rozmowy ze Staro rzucałem głupimi tekstami. I w ogóle, bawią mnie dziwne obrazki z serii "twoja stara", które ostatnimi czasy przeżywają jakiś renesans.
AC/DC - Highway to Hell, mrooooook!

20:20 / 31.10.2007
link
komentarz (0)
When you try your best, but you don't succeed
When you get what you want but not what you need
When you feel so tired but you can't sleep
Stuck in reverse?

And the tears come streaming down your face
When you lose something you can't replace
When you love someone but it goes to waste
Could it be worst?

Lights will guide you home,
And ignite your bones,
And I will try to fix you,

High up above or down below
When you're too in love to let it go
But if you never try you'll never know
Just what you're worth

Lights will guide you home
And ignite your bones
And I will try to fix you

Tears stream down your face
When you lose something you cannot replace
Tears stream down on your face
And I

Tears stream down your face
I promise you I will learn from my mistakes
Tears stream down on your face
And I

Lights will guide you home
And ignite your bones
And I will try to fix you

___
Coldplay - Fix You

23:26 / 29.10.2007
link
komentarz (0)
And when the hunger for your touch,
Rises from the hunger...

___
Chyba jeszcze nie zdarzyło mi się otwarcie powiedzieć, że nienawidzę. To chyba dobrze, co nie? Jak sądzisz? Ja tam uważam, że to dobrze.
Skoro pojawiły się negatywne uczucia, to koniecznie trzeba wspomnieć o pani doktor zajmującej się ćwiczeniami z geologii fizycznej. Nie mam pojęcia jak to możliwe, ale zagroziła, że mnie wyrzuci z zajęć za pisanie listów miłosnych, zamiast wykazywania zainteresowania jej przedmiotem. Ale jak można być zainteresowanym takim badziewiem jak skały, kiedy obok siedzi Hania?
Dobrze, że nie kazała mi potem poprawiać koła. Przełożyła znów o tydzień. Pewnie i tak nie będę sie uczyć, ale co tam. I to wcale nie jest tak, że nie chcę, nie mogę się po prostu skupić na tabeli z wzorkami, kolorkami, łamliwością i występowaniem...
W ogóle, to ostatnio rosną mi statsy na Last.fm, słucham trochę więcej niż do tej pory. I to różnych rzeczy. Nigdy jakoś specjalnie się nie definiowałem muzycznie, ale teraz sam się sobie dziwie - Andreas Vollenweider, Marek Grechuta, a jeszcze ciągnę set - "Best of Sad Rock", zupełnie przeciwstawnie do humoru. Może po prostu lubię smęcić?
Idę spać, jutro rano trzeba eLką po Gdańsku pośmigać. Padam na ryj, żeby bylo dość obrazowo.

15:10 / 28.10.2007
link
komentarz (0)
Wysłano:
15:32:57
27-10-2007

Wysłano:
17:09:05
27-10-2007

Wysłano:
22:31:01
27-10-2007

___
Powinno wystarczyć tyle, ile jest nad tą taką "kreską oddzielającą". Dawno nie czułem się tak, jak teraz. Niemalże wspaniale, z tego należy się cieszyć.
Na wszystko można patrzeć z dwóch stron. Ja patrzę z tej lepszej chyba. To znaczy - żaden problem, było dobrze, po co komu wyrzuty sumienia. Odmienny punkt widzenia jest, co oczywiste, zrozumiały. Ale szczerze mówiąc, nie obchodzą mnie wyrzuty sumienia. Jestem nieczuły?

09:05 / 26.10.2007
link
komentarz (1)
Dzisiaj nieco zabawnie. I politycznie.
___
Poniedziałek: Donald Tusk wyczarterował 10.000 jumbo-jetów. Trzy miliony Polaków wraca do kraju.
Wtorek: Zarządzeniem premiera Donalda Tuska zlikwidowano wypadki samochodowe.
Środa: Donald Tusk obniżył podatki - od środy PIT, CIT i VAT w Polsce wynoszą 1%, jednocześnie Donald Tusk zwiększył wynagrodzenia - pielęgniarka zarabia średnio 5890 zł netto, a lekarz 25630 zł netto. Nauczyciele zarabiają od środy 8300 zł netto, a urzędnicy 6250. Zachodnie granice Polski przekraczają tysiące lekarzy z Niemiec, Francji i Irlandii, by podjąć pracę w polskich szpitalach.
Czwartek: W czwartek Donald Tusk gwałtownie podniósł prestiż Polski na świecie - UE ogłosiła wprowadzenie Nicei i pierwiastka jednocześnie, Niemcy zrezygnowały z Gazociągu Północnego, a bałtycką rurą będzie transportowane mięso z Polski do Rosji.
Piątek: W piątek Donald Tusk wybudował 2500 kilometrów autostrad 840 pływalni i 320 stadionów. Hanna Gronkiewicz-Waltz - nowa minister infrastruktury - przecięła 6000 wstęg w ciągu 18 godzin.
Sobota: Donald Tusk rozdał akcje, średnio 70 tysięcy na głowę. Ponadto wprowadził poszóstne becikowe i ulgę na dziecko - bez kozery - pięćset tysięcy.
Niedziela: Po zrobieniu tych wszystkich cudów, siódmego dnia, Donald Tusk odpoczął.

23:19 / 24.10.2007
link
komentarz (0)
Dzisiejszy wpis sponsoruje doktor Paszkuta i jego bardzo mała wielkość (lub bardzo wielka małość).
___
Kawał czasu od lipca minął. Taki bardzo wyrazisty chuj w poprzednim wpisie może świadczyć o tym, że słabo się wiodło. Na tyle, że postanowiłem podarować sobie nloga na jakiś czas. Jako że jeszcze nie do końca jestem w nastroju do powrotu - dzisiaj tak lajtowo - streszczenie ostatnich durnych, studenckich snów.
Najpierw, dwa dni temu, grałem z czarownicą z Power Rangersów w jakąś durną grę, prowadzoną przez Krzysztofa Ibisza. Ale niestety, nikt nie potrafił podać mi zasad owej gry, więc przegrałem z kretesem. Oczywiście obudziłem się jakąś godzinę zbyt późno, cały dzień był do dupy, jeżeli wiesz, co mam na myśli.
A wczoraj śniło mi się, że jestem bohaterem serialu Heroes (tym co ma specjalne zdolności). Wszyscy moi znajomi chwalili się, czego to nie potrafią zrobić, tylko ja jeden, biedny stałem jak ten ciołek i nie potrafiłem zaprezentować co potrafię.
Może to ma związek jakiś z rzeczywistością?
Pozdro.

15:53 / 06.07.2007
link
komentarz (0)
Chuj.

21:27 / 04.07.2007
link
komentarz (0)
Ooohhh listen, cause all the trouble I got myself in, it was up to me, couldn't depend on no one but *me, myself & I* yeah...
___
Kiepsko mu matura poszła, bo wyniki dostał już. Nie ma pojęcia czy się dostanie, bo nie wyobraża sobie tegorocznych progów, a dookoła ludzie mówią skrajnie różne rzeczy. I podają dość logiczne argumenty, które zdają się być wiarygodne...
Był w Trójmieście, wbrew sobie trochę, ale musiał się tam pokręcić, bo jakieś papierki chcieli mu dać (i dali - z uściskiem ręki nawet). Ale co z tego, skoro następny okres to będzie nerwówka? Będzie się niecierpliwić, a w przypadku gdy wszystko pójdzie po jego myśli - nie będzie się w stanie cieszyć. I jak tutaj być zadowolonym?
Ponadto nie utrzymuje żadnych kontaktów ze znajomymi. Znajomi próbują z nim, ale niezbyt im to wychodzi. Czyżby był zamknięty w sobie? Tak ostatnio usłyszał. I dobrze, bo po co się otwierać przed kimkolwiek? Lepiej sobie rozważać samemu, tłumić uczucia. Najlepiej byłoby w ogóle ich nie pokazywać. Bo po co?
A ten pierdolony deszcz od czasu do czasu zalewa mu garaż.

09:56 / 13.06.2007
link
komentarz (0)
... just a fucked up dream
___
Pojechaliśmy jakimś dziwnym pociągiem, gdzieś, na jakąś durnowatą wycieczkę. Wszystko było normalnie, nie zanosiło się na tragedię (tragedię w moim mniemaniu). Z samego zwiedzania (jeżeli było) niewiele pamiętam, raczej samo wsiadanie do pociągu tuż przed powrotem, a to też tylko dlatego, że prawie wsiadłem do towarowego... Później nadal normalnie - usiedliśmy na dwóch miejscach, przeznaczonych dla czterech osób, rozmawialiśmy, jak pomiędzy majem a grudniem - dobrze. Dojechaliśmy z powrotem - do domu. A przynajmniej tak myślałem. Bo stacja trochę inaczej wyglądała, jakieś podziemnie przejście, ale znajomo było więc się nie przejąłem. Zniknęła mi z oczu, ale tym również za bardzo się nie przejąłem - w końcu była (jest?) z nim. No bo trzeba po wycieczce się pożegnać, zwłaszcza, jeżeli się w ogóle nie rozmawiało.
Potem ją zobaczyłem, w większej odległości, postanowiłem pójść. Ale po drodze spotkała ulubioną panią profesor, zaczęła ją wypytywać o maturę. W takim wypadku nie mogłem przeszkadzać. Potem rzuciła krótkie cześć nie odwracając się i poszliśmy w swoje strony.
Najgłupsze było, że wiedziałem, że na jej drodze leży kamień. Przypominał wyrwany i rzucony krawężnik. Postanowiłem, że ją nad nim przeniosę, nie wiem dlaczego tak pomyślałem, ale tak pomyślałem. I wtedy stało się coś, czego bym się nie spodziewał - kazała mi sobie iść. Nie będzie się więcej odzywać.
Bo ja cię jednak chyba nie lubię...

00:16 / 09.06.2007
link
komentarz (0)
Strzeż mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia.
___
Leżę sobie i rozmyślam o paru rzeczach związanych z dzisiejszym dniem. Bo dzisiaj w Sopocie byłem, w Aquaparku, brata mieć na oku przez jakiś czas, trzeba go pływać nauczyć, etc. A potem poszliśmy na jakiś obiad. I tam wziąłem sobie mrożoną herbatę do popicia. I ona była cytrynowa, podana z lodem i plastrami cytryny jeszcze. I było dobre dość, więc zacząłem się zastanawiać, czy brzoskwiniowa Nestea podana z brzoskwinią też byłaby dobra? Kiedyś trzeba będzie wypróbować...
Potem zacząłem się zastanawiać, kiedy w telewizji swoje usługi będą reklamować prostytutki (w pierwszej wersji tego wpisu użyłem innego słowa), bo poziom niektórych ads po godzinie 23 jest żenujący...
A na końcu, oglądając jakieś wiadomosci w tvn24, myślałem o wizycie George'a i tarczy antyrakietowej, a raczej o jej przeciwnikach. I doszedłem do wniosku, że ta banda debili ma takie samo pojęcie na ten temat jak ja - nie wiedzą totalnie nic, a zachowują się jak Rosja (coś się dzieje, znaczy trzeba protestować). Przecież to ma chronić ich dupska, o co więc takie halo, palenie kukły Busha, antyamerykańske hasła i takie, takie? A gdyby na nich spadła rakietka od Wujka Yang Zing Woo - psioczyliby, że tarczy nie było. I jak tu takiemu dogodzić? Chyba tylko trudniej jest dogodzić kobietom. Grabię sobie?
'Polyltyczny' wpis wyszedł?

23:59 / 07.06.2007
link
komentarz (0)
And from the dark secluded valleys
I heard the ancient songs of sadness

___
Nudzę się. Nie, że nie mam nic do roboty, to nie działa w ten sposób. Po prostu zajęcia, które mam do wykonania są potwornie nieciekawe. Cały czas coś tam niby robię, ale nic z tego nie wynika, niestety. A w wolnych chwilach się obijam - oglądam seriale (dziś skończyłem pierwszy sezon Heroes), gram w durne gry, czytam mało ambitne książki typu thriller. Do tego od czasu do czasu prowadzę dziwne rozmowy na MSNie. Jem, śpię. Jem, śpię. Jem. Śpię. Rutyna, nuda. Nie tak powinno się spędzać dłuuugie wakacje, prawda?

00:50 / 22.05.2007
link
komentarz (1)
Duc (22-05-2007 0:47)
ja sobie siedze z dlugopisem, wynotowuje co powiedziec, jutro pewnie bede siedzial i czytal 158914914 razy
_Emilka (22-05-2007 0:47)
nie dasz rady tyle:P
Duc (22-05-2007 0:47)
dzieki za zburzenie mojej teorii

___
No bo tak się zdarza - bardzo dużo moich teorii jest z góry skazanych na pożarcie, zniszczenie, zrównanie z ziemią (i tak można dalej wymieniać)... Nawet, jeżeli nie mówię poważnie. Mam tylko nadzieję, że egzaminatorzy pójdą moim tokiem myślenia i sypną punktami na tyle, żeby dało radę wbić na Akademię Medyczną do Gdańska w roku akademickim 2007/2008. Aż się prosi o emota, ale to chyba będzie zasada, której nie złamię. Bo za dużo tego używam w 'normalnych' rozmowach na Gadulcu.
A tak w ogóle to co słychać pytasz? Ano nic - sesja maturalna niemal już się zakończyła, muszę tylko zaliczyć oralny polski - mam nadzieję, że to będzie lajt (otworzyłem jogurt, który stał przede mną od dwudziestu minut). Biologia poszła niespodziewanie bezproblemowo, chemia nadzwyczaj słabo (nie zakładałem takiego wyniku idąc do liceum, niestety), fizyka dość dobrze, hope it'll be enough. Problem jest taki - jeżeli wszystkim wszystko poszło dobrze - chemia może zadecydować. Dlatego zakładam, że nie wszędzie matura nie sprawiła problemów i jednak uda się wiadomo co. Może to i egoistyczne, ale kiedyś usłyszałem, że tego egoizmu trzeba trochę mieć...
Co jeszcze? Do kina w środę idę. Nie wiem co z tego wyjdzie, bo przecież kończy się szkoła i nie będę spędzał pięciu siódmych tygodnia w Trójmieście/Gdyni, ale cóż... Nie dowiemy się nie próbując, prawdaż?
Poza tym słucham sobie ostatnio punku, czy tam punk rocka, to nieważne - Pidżama Porno, takie klimaty. Nie zostanę fanem (fanatykiem?), ubóstwiać też nie będę, ale posłuchać można. Fajnie. Założyłem (a raczej zacżąłem używać) sobie konto na Last.fm - statystyki nie powalają, wybitnie dużo muzyki nie odtwarzam, aczkolwiek serwis bardzo mi się podoba. I prawie cały czas mam otwartą tę stronkę, kiedy siedzę przy kompie. I kawę zacząłem pić. Sporadycznie i słabą. I z mlekiem. Lepiej smakuje mleko z taką kawą niż samo, naprawdę.
Hmmm, bardzo ciekawe jest to, że po przecztaniu tej notki (a raczej rzuceniu na nią okiem), zobaczyłem, że całkiem dużo nadziei mi pozostało. A podobno już ona we mnie umarła jakiś czas temu. Nie umarła - ściemniałem. Ona tylko zasnęła. Albo sobie wyszła, zrobiła przerwę, nie wiem, nie powiedziała. Ale przez pewien czas postanowiła się ukryć, dosyć głęboko. Dobrze, że wyszła. A właściwie to inaczej - dobrze, że została wyciągnięta. Bardzo dobrze.
Dziękuję.

19:31 / 10.05.2007
link
komentarz (0)
Nada te turbe nada te espante: quien a Dios tiene nada
le falta. Nada te turbe, nada te espante: solo Dios basta.

___
Będzie dobrze. Lepiej nawet niż było. Bo dlaczego nie? Trzymaj kciuki w każdym razie - dziękuję.
Przy okazji - czy wydzieranie się "spierdalaj" do zdjęcia jest nienormalne?

17:34 / 28.04.2007
link
komentarz (1)
Fragment rozmowy, który miałem tutaj przytoczyć był wulgarny, ale prawdziwy. Jednak nie wstawię go tutaj.
___
Pojechaliśmy wczoraj na wycieczkę. Już nie jako uczniowie szkoły, ale jeszcze nie jako absolwenci (abiturient - tak to się nazywa?). Na początku było kiepsko - w autobusie waliliśmy z Patem smuty, ostre dość, ale okazało się, że jest Creative i można posłuchać Kazika. No to śpiewaliśmy sobie nawet. Potem dojechaliśmy gdzies - Ostrzewy (poprawcie, jeżeli się mylę), odwiedziliśmy sklep (w wiadomym celu, przecież tego się nie da ukryć), wybraliśmy się na ognisko, wszamałem dwie kiełbaski (aczkolwiek ich wielkość nie była powalająca). I zaczęło się robić gorzej. Przeszła mi ochota na ostatnią wspólną zabawę, potrzebowałem się wygadać. Porozmawiałem z Patem, "powymieniałem numerki" z Sadzikiem - wiesz o co chodzi - pierwsze i drugie - ale nadal nie było dobrze. Nie wiem, może wyjątkowo potrzebowałem kogoś, kto będzie krok po kroku wyciągał, co leży mi na żołądku. I Daga zrobiła to kapitalnie. Na tyle, że o godzinie 1.30 byłem w niemal doskonałym nastroju, co nie zdarza się często.
Pewnie znów wypada podziękować. Dziękuję.
W drodze powrotnej popełniłem jeden, poważny błąd, ale co się stało, to się nie odstanie, tym bardziej, że nie mam ochoty do tego wracać. Zdziwiłem tylko sam siebie, prosząc Pata o zmianę tematu rozmowy na Gadu. Chyba wcześniej mi się coś takiego nie przytrafiło.
A plotki są głupie.

00:40 / 27.04.2007
link
komentarz (4)
Now I got that feeling once again.
I can't explain, you would not understand.

___
Czuję się podle. Jak padalec jakiś. I nie ma, że nie, że mogłem postąpić inaczej. I mimo że tak naprawdę wiedzą o tym tylko dwie osoby (Przyjaciel i ja), to czuję, że na własne życzenie straciłem dwie osoby. Bliską i bardzo bliską. A ja nie mam odwagi, nie, nie mam jaj, żeby przyznać się do tego, co zrobiłem. I pewnie skończy się to czymś w stylu urwania kontaktu. Chciałbym móc traktować to jako ostateczność, ale cóż, realistą jestem. Straszliwie skiepściłem sprawę.
A co do tych kontaktów - jutro mamy zakończenie roku szkolnego. I chociaż będziemy się widzieć jeszcze miesiąc prawie, to wiem, że będzie to smutny dzień. Bo liceum to był świetny okres życia. Może nie do końca poprowadziłem go tak, jak bym chciał (Would you capture it, or just let it slip?), ale i tak uważam, że warto przeżyć coś takiego. Niedługo po zakończeniu mamy jechać gdzieś na Kaszuby, na jakąś wycieczkę-niespodziankę. Ciekawe co to za niespodzianka, przygotowana przez wychowawczynię dla absolwentów już na dobrą sprawę. A może Absolwentów? Czy możliwe, żeby było to spotkanie z Jankiem, Władkiem, Tadkiem, albo i resztą Wyborowego Towarzystwa? Bo takie zapowiedzi też słyszałem...
A w ogóle, to chciałbym podziękować Przyjacielowi. Bo jego pomoc jest nieoceniona, nawet jeżeli jest to jedno słowo, z którego może nie zdawać sobie sprawy. Dzięki Pat.
Na końcu przepraszam za chaotyczny i z pozoru bezsensowny wpis.

10:42 / 15.04.2007
link
komentarz (6)
Dream until your dreams come true
___
To takie dziwne było. Bo wczoraj calusieńki dzień przespałem. Po tym, jak wróciłem z biologii to niby do kompa o 16 siadłem, ale o 16.15 już leżałem w łóżku. A potem pamietam kolo 17 telefon. A następny raz się obudziłem o 22. Strasznie chciało mi się spać, ale jeszcze bardziej pić. No to zebrałem się i poszedłem do Żabki, gdzie zakupiłem sok Garden o smaku egzotycznym (to ciekawe) i objętości 1.5 decymetra sześciennego. No i jak wróciłem sobie z tej Żabki, to już spać mi się aż tak nie chciało, więc usiadłem do kompa. A to żeby coś z tej biologii poczytać (w końcu niedługo matura, nie?), a to żeby sprawdzić kto na gg siedzi w sobotę o 23, wiadomo. Jak bardzo się nie starałem wcześniej iść spać to nie wiem, ale nie wyszło. Położyłem się o 2.30.
I wtedy się zaczęło.
Miałem jeden z serii tych głupich snów. Może nie z tych najgłupszych, ale z głupich. Śniło mi się mianowicie, że na lekcji polskiego, kiedy zazwyczaj siedzę w ostatniej ławce z Bartem, nie siedziałem z Bartem. Pani Łapińska jak zwykle opowiadała przynudnawe bzdury, a ja w pewnym momencie poczułem, że dostaję buziaka w policzek. No to się uśmiechnąłem, bo kto by się nie uśmiechnął. A potem spytałem z jakiej to okazji było. No i tak mniej więcej dziesięć minut później dostałem odpowiedź - "bo chciałam zobaczyc jak reaguje facet, kiedy to dziewczyna całuje go niespodziewanie w policzek". Jakoś tak. I nie byłem zadowolony, bo wydaje mi się, że mój sen oczekiwał innej odpowiedzi. Nie oczekiwał. Chciałby usłyszeć, to bardziej pasuje. To była głupich snów część pierwsza.
Mówiłem kiedyś, że denerwuje mnie banner nlogowy?

00:32 / 13.04.2007
link
komentarz (0)
Nie mów na życie gówno!
___
W ramach nocnego słuchania Kazika. I krótkich wpisów.

02:08 / 12.04.2007
link
komentarz (0)
Look at this photograph
Every time I do it makes me laugh

___
Dobry humor mam dzisiaj. Nawet bardzo dobry. Ale póki co nie chce mi się opisywać tego co się działo.
Pozdro.

22:24 / 03.04.2007
link
komentarz (1)
Mialem racje zycie to syf ... ;]
___
Miałeś. A właściwie to nadal masz. Bo życie to na dobrą sprawę jest syf. Burdel. I nie zanosi się na poprawę.
Denerwuje mnie, kiedy nie wiem, co dalej robić. Kiedy widzę, że coś, co chciałbym, żeby się nie kończyło, zupełnie bez mojej woli znika. Tak, o. Puff - i nie ma. I nie wiem wtedy co powiedzieć. A raczej jestem do tego zmuszany. Niby nic, ale reakcja na słowo jest taka, hmm, że mogę się domyślać o co chodzi. A że podobno jestem dość inteligentny nawet (to nie moje słowa, żeby nie było, że to ja tak uważam) to dostrzegam to. I wolę siedzieć cicho. I nawet ustąpić. Schować się - nawet jeśli oznacza to zmianę statusu na Gadu z "zaraz wracam" na "niewidoczny" i kończenie rozmowy ze wszystkimi dookoła, co by przykrywki nie zepsuć. Bo nie wiem o co chodzi po prostu, nie ogarniam tego co się tutaj dzieje. Bo życie to syf. Miałeś rację.
Nie potrafię określić czy cierpię. Bo bólu nie czuję, bardziej jakiś taki otępiały jestem. Co nie znaczy, że nie zdarza się, że robię się czerwony. O nie - często to czuję, kiedy dookoła porusza się pewne tematy. Co wtedy zrobić? Trzeba się powstrzymywać albo odejść. Nie ma innej opcji.
Fristajło. Tak z ruskiego Idola. Fristajło.

22:54 / 01.04.2007
link
komentarz (2)
If you choose to pull the trigger, should your drama prove sincere,
Do it somewhere far away from here

___
Siedzę sobie z herbatą przed kompem. Przed chwilą skończyłem myśleć (albo tak mi się tylko wydaje) o maturze.
Łyk.
Bo dzisiaj pierwszy kwietnia jest. Byłem świadkiem dobrego żartu nawet. Ale opowiadać o nim nie mam ochoty, za dużo tłumaczenia kto jest kim, dlaczego cała sytuacja była zabawna... W każdym razie żart się udał.
Łyk.
Rekolekcje się skończyły wczoraj. Było elo, nie powiem. Naprawdę cieszę się, że zostałem w Gdyni, a przecież bez problemu można było wsiąść w pociąg i podarować sobie. A po rekolekcjach w piłę graliśmy więc było już w ogóle cudownie. Bo czego mogę więcej chcieć? Ładna pogoda, wolne dni, piła...
Łyk.
Oj, znalazłoby się parę rzeczy.
Łyk.
Zaraz idę spać. Jakoś odpłynęły wszystkie pomysły na dzisiejszy wpis.
Łyk.
Dobranoc.

09:16 / 28.03.2007
link
komentarz (0)
Nigdy nie jest za późno by odwrócić bieg wydarzeń
I pokonać dni nieszczęścia, które chodzą od lat w parze,
Wszystko może się zdarzyć, musisz być przygotowany,
Nikt od razu w życiu nie jest spisany na straty

___
Tyle.

22:22 / 25.03.2007
link
komentarz (2)
Trzy lata marzeń gdzie sny stawały się życiem
Trzy lata, które przeleciały jak w godzinę

___
No taka jest prawda - jak by nie patrzeć na obecną sytuację, to nasze drogi się rozchodzą. Kontakt pewnie będzie, bo dlaczego nie? Przecież z kilkoma osobami naprawdę się zżyłem. Obecności części pewnie będzie mi strasznie brakować, nieobecności innych nawet nie zauważę. A może zauważę? Bo w gruncie rzeczy to przyzwyczaiłem się do Was, naprawdę. To słowo przyzwyczaiłem brzmi, nie wiem, sucho? Może i brzmi, ale nie jest to bynajmniej moją intencją. Miało zabrzmieć pozytywnie, chciałem wyrazić w jakiś sposób, że czas liceum (mimo pewnych cięższych lub mniej przyjemnych okresów czy zdarzeń) był czasem świetnym.
W piątek usłyszałem, że nie jestem jedyną osobą, która miewa flashbacki. Może nie chodziło dokładnie o to samo, ale sam fakt jest pocieszający. Może nie jestem tak nienormalny jakie wrażenie sprawiam?
Czasem miło jest pogdybać, pozastanawiać się "co by było, gdyby", pomyśleć o innym wyborze i jego konsekwencjach. Tak, czasem dobrze jest pogdybać. Wczoraj? Chyba wczoraj - gdybałem przed snem. Nie, że specjalnie, tak jakoś przyszło. Zdjąłem słuchawki z uszu i już miałem odpłynąć, kiedy przyszło. I tak fajnie się gdybało, że nie denerwowałem się wstając przed drugą, żeby poprzestawiać zegarki.
A na dworze coraz dłużej jest jasno!
Uwielbiam krótkie zdania. Albo równoważniki. I gromadzić identyczne wyrazy koło siebie. Mimo że czasem robię to niezamierzenie. Kocham chaos. Czasami.

22:30 / 20.03.2007
link
komentarz (1)
ah, there's that smile again [theres that smile again]
you fake it and i follow you right in

___
Kiedy wydaje mi się, że już po problemie, że wszystko wróciło do normy, jakoś dziwnie zaczyna się od nowa. Jak karuzela jakaś, błędne koło. Nie jest tak źle jak było przed rozpoczęciem tworzenia tego pseudobloga. Bo wtedy to przypominałem Przyjaciela. Tak, Przyjaciel nie wyglądał wówczas rewelacyjnie. Zresztą, nadal nie wygląda. Męczy się okropnie. Ale czasem sprawia wrażenie Przyjaciela, który chce się męczyć. Wie, że to nie jest dobre, że nie powinien, ale cierpi. Najgorsze jest to, że przyjaciele Przyjaciela też wtedy cierpią. Bo nie wiedzą jak pomóc Przyjacielowi. Jak mu wytłumaczyć, wesprzeć. Ja nie wiem jak mu wytłumaczyć, wesprzeć. Jak pocieszyć. A chciałbym. Tylko słuchać potrafię. Tak przynajmniej do tej pory mi się wydawało. Czy to dobrze? A po co pytać? I tak nikt nie odpowie. Bo nikt nie wie, nie sądzę żeby wiedział. Cholera.
A przyziemne sprawy też są. Trzy szwy na podbródku mam. Nie żebym przeżywał (jaasne, wcale, prawda?), po prostu to takie zabawne. Niebieskie nitki sterczące z brody. Ale nie ma czasu na banały. Są ważniejsze sprawy niż rozmyślania o dwucentymetrowych bliznach.
Aż zachciało mi się emotikony użyć. Ale z założenia nie będzie tutaj czegoś takiego. Hmm, nie robię z siebie tutaj przypadkiem głupka?

20:49 / 17.03.2007
link
komentarz (4)
I've reached my last resort, suffocation, no breathing
___
Ech... Dzisiejszy wpis zacznę od takiego westchnienia. Bo znów nie jest dobrze. Z wielu powodów, których część muszę zachować dla siebie. Nie dlatego, że nie chcę o nich napisać, nie po prostu czuję się związany obietnicą, której tak naprawdę nie składałem.
Ale do rzeczy. W czwartek rozwaliłem sobie brodę, trzeba było trzy szwy założyć (tak, wiem, w kółko to przeżywam). Trochę mi żal, bo pewnie zostanie mi na podbródku taka blizna dwucentymetrowa, ale cóż poradzić... Na razie nie wiem nawet jak to wygląda, lekarz zabronił ruszać. Więc siedzę jak ten idiota z plastrem na twarzy. A powinienem się ewolucjonizmu uczyć. Nie żebym nie próbował. Chciałem. Ale rano mi to nie wychodziło. Mam nadzieję, że noc będzie lepsza. Bo teraz to mam ochotę tylko leżeć i wsłuchiwać się w jakieś smutne kawałki, przetrawiać powoli słowa i doszukiwać się pozytywnych przesłań.
Ech, dobra, wracam do jakichś Nicków Cave'ów, ballad Metalliki i zawsze smucącego mnie homoseksualisty George'a Michaela w Careless Whisper.
O, piszesz.

00:08 / 14.03.2007
link
komentarz (0)
If you want me to stay, if you want me to stay, I'll never leave you
___
Hmmm, to ciekawe - przypomniał mi się taki śmieszny kawałek. Lumidee (dziwny nickname, nie powiem) z Busta Rhymes gdzieś po drodze. Postanowiłem sobie przypomnieć lyricsy, zagooglowałem i oto są. Całkiem pozytywna jest chyba ich wymowa (mogę się mylić, ale dlaczego o tym za chwilę).
Tak w ogóle to jesteście świadkami jakiegoś paradoksu, bo wcale nie mam dobrego humoru, a przypominają mi się takie rzeczy. I właśnie dostałem go na maila nawet (dzięki Bartuś).
A humoru nie mam, bo nie mam. Nie mam też ochoty zdradzać dlaczego. Nikomu. Bo nie można tak w kółko łazić i się wyżalać. Pora stać się twardym, stłumić, nie wiem...
Kończę, bo pierdolę farmazony. Przepraszam za wulgaryzm.
Nara.


Edit: nie chce mi się edytować błędów stylistycznych, czy jakie one tu są. Wiadomo chyba o co chodzi.

19:20 / 12.03.2007
link
komentarz (2)
Przeszłość miga jak migawka flesza
___
Też tak czasem macie? Że w najdziwniejszych chwilach pojawiają się takie 'flashbacki'? Że myślicie o różnych rzeczach wtedy, kiedy nie powinniście? Albo kiedy nie chcecie?
A jak do tego dodamy miłe wspomnienia? To jak to wtedy traktować? Jako coś nienormalnego? Jako problemy psychiczne?
A zdarza się Wam może gdybać? Żałować? Niee, to nie, prędzej gdybać. No bo skąd można było wiedzieć, że podjęta decyzja będzie zła?
Dość tych pytań, pogoda jest elo, w piłę się zaczyna grać, wraca się i się uczy, muze na uszach trzyma - nie jest źle.
Pozdro.

20:21 / 28.02.2007
link
komentarz (0)
This reality is really just a fucked up dream.
___
Nie tylko moja reality.
Właśnie się tego dowiedziałem. Nie żebym się nie spodziewał, ale cieszę się, że z zupełnie różnych stron dochodzą głosy, że będzie dobrze, że nie jestem sam. Cieszę się, że są osoby, z którymi można szczerze i o wszystkim porozmawiać (i tutaj wypada podziękować). Cieszę się w końcu faktem, że szkoła już powoli się kończy.
A teraz piję gorzką herbatę i przygotowuję referat o kometach.
Nadal nie jest elo.


PS. Serdeczne pozdrowienia dla Br. Dzięki za pierwszy komentarz od usera nloga. Za zrozumienie i za to, że miałem co dziś wpisać.

23:19 / 27.02.2007
link
komentarz (1)
Sylwa 22:41:07
te zlote runo to twoje ?:D

___
Nie. Nie moje. A szkoda.

23:14 / 26.02.2007
link
komentarz (1)
_Pirek (23-09-2006 9:36)
hahahahahhaa
_Pirek (23-09-2006 9:36)
w maju matura

___
I co z tego? Nie mam teraz nastroju na maturę. Na nic nie mam nastroju.
Zadręczam się. Mam durne sny. I po raz kolejny denerwuje mnie nlogowy banner.
Nie jest elo.

21:33 / 25.02.2007
link
komentarz (1)
Na dobrą sprawę nie wiem, czy istnieje coś takiego jak uczucie wyższe. Czy *miłość* można nazwać uczuciem wyższym. Bo w końcu w przyrodzie chodzi o reprodukcję, nie?
___
Tak mniej więcej to brzmiało. Ale nigdy się nie spodziewałem, że takie coś możesz powiedzieć właśnie Ty.
Tymczasem przejdę do przyziemnych spraw. Ostatnie dwie noce ferii spędziłem u Babci. Wczoraj zaliczyłem wyjazd na narty z Madziupem, w nocy złożyłem życzenia Burczykowi, co to wkracza w dorosłe życie i położyłem się spać, nie wiedząc, że rano obudzę się smutny. Tak to bywa kiedy miewam sny. No ale cóż, do końca nie przeszło nawet o godzinie 21.32.
Miałem napisać jeszcze pare zdań, ale zdenerwował mnie banner na nlogu. I nie napiszę.
Elo.

18:51 / 19.02.2007
link
komentarz (1)
Aga 14:19:20
jesteś straszny
Ja 14:19:26
wiem, dziekuje

___
W końcu ktoś powiedział prawdę. Bo straszny bywam, nawet całkiem często. Dlaczego? Sam nie wiem, może po prostu sprawia mi to przyjemność.
A może dlatego, że dziś jestem strasznie zły? Nauczyłem się nieufności. Kiedyś trzeba było, ale dlaczego akurat 19 lutego 2007? Od dziś nie ufam nikomu. Chociaż nie, są osoby, którym będę ufał, przecież nie na każdym się zawiodłem. Jeden przypadek nie musi potwierdzać reguły, aight?

15:45 / 18.02.2007
link
komentarz (4)
It doesn't even matter how hard you try...
___
Myślę o Tobie. Szkoda, że za dużo i nie tak, jak do niedawna.

23:54 / 14.02.2007
link
komentarz (0)
Emilka 13:27:26
ale ty nie jestes czlowiekiem z dupy, wiec nie trafiles:P

_Pat 14:30:00
ja nie worruję;p, to przecież świadkiem tego byłem a do ciebie zaufanie mam;p

___
Czemu ludzie mają do mnie taki stosunek? Przecież naprawdę często bywam "człowiekiem z dupy". A to zaufanie? Nie wiem, czy powinienem sam sobie ufać (bo kilka razy się zawiodłem)... Ale jest miło, temu nie zaprzeczę. Dziękuję. Drugi wpis stał się faktem.

14:19 / 13.02.2007
link
komentarz (1)
I'm a corpse, I'm a corpse
I'm a corpse without soul


Ech, nie wiem co mam myśleć, ani co mam robić. Na początku miał to być standardowy nlog, taki jakich pełno szwęda się po sieci, postanawiam go jednak zmienić w galerię cytatów zasłyszanych w najróżniejszych miejscach. Będzie to kolekcja fragmentów piosenek, wycinków wiadomości, urwanych w połowie wypowiedzi, ruszających mnie z jakiegoś (często nieokreślonego lub niezrozumiałego) powodu opisów gg, lub też części rozmów z użyciem tegoż komunikatora. Czasem postaram się dodać do tych bzdur szczyptę komentarza.
___
Tyle tytułem wstępu. Pierwszy wpis mam już za sobą.