23:09 / 30.12.2008 link komentarz (12) | chciałam zacząć od tego,że tutaj też nie jest tak właśnie i akuratnie. napisałam to jeden raz. i drugi. i skasowałam,bo coś mi w tym zdaniu nie pasuje. może chodzi o to,że wcale nie to mam na myśli. może,że to nic dziwnego,że oglądam reklamy leków na biegunkę (wzmożona kampania noworoczna?) i seriale o prawdziwej przyjaźni,która potrwa pierdyliard lat i nigdy nie przeminie,nawet jeżeli prześpi naście lat z dziurą w głowie na skraju lasu w Virgini? tak pomyślałam,że gdybym miała odgrzewać swoje przyjaciółki z czasów,kiedy wszystkie miałyśmy po 6 lat i po lalce Barbie z Pevexu,to byłaby to generalnie słaba opcja. wszystkie mają teraz mężów/narzeczonych/dzieci/psy/2 metry wzrostu i rozmiar buta 43?!/bujne życie erotyczne. a w serialu,wyobraź sobie,że właśnie nie. dalej wierzą we wróżki-świetliki i wymieniają się liścikami za rynną w białym domku z praniem w ogródku. no chyba kogoś poniosło. czy to ode mnie czuć starczy cynizm i ten bardzo och ach dorosły realizm? w stanie obecnym jest raczej trudno poczuć się dorosłym,wiesz. dzieciuch jestem. straszny dzieciuch. nierozsądny i niemądry. brawurowy i zbyt ciekawski.
może to nie jest dziwne,że drugi dzień słucham "to build a home" i myślę o tym,że prawdopodobnie spierdoliłam swoją ostatnią szansę na normalność? może zrobiłam straszną krzywdę tej ostatniej szansie. może powinnam następnym razem schować dumę do kieszeni i dać się ponieść,jeżeli on sam tego chce. tylko wiesz,co będzie najgorsze? to,że kiedy obudzimy się rano tak jak kiedyś, zapanuje konsternacja. bo niby będzie tak,jak było wtedy. tylko co z tym wszystkim,co stało się przez ostatnie 14 miesięcy? a on nie jest takim gościem,który potrafi powiedzieć,że zaczynamy w momencie,kiedy było nam najlepiej ostatni raz,wiesz. w Pradze? nie,nie. chyba dokładnie 2 lata temu. a może nawet nie. nie umiem sobie przypomnieć tego ostatniego dnia,kiedy byliśmy najszczęśliwsi na świecie. może to była nasza pierwsza rocznica. a może wtedy,kiedy się pokłóciliśmy na Helu,a potem długo kochaliśmy się na zgodę. a może wtedy,kiedy nawaliliśmy się jak szpaki i zasnęliśmy na połówce kanapy objęci. nie będzie mi umiał przysiąc,że to,co stało się później wcale się nie wydarzyło. jakiś kawałek mnie dalej za nim tęskni.
może chodzi o to,że książę z bajki tak doskonale wszystko rozumie? bo mi się czasem wydaje,że na bieżąco próbuje zrozumieć i udowodnić trochę,że zastanawia się cały czas nad tym,co mówię i że uważnie słucha/czyta. i już wiem,co jest w nim takiego z supermana. albo z androida. nie bierze niczego na żywioł,takiego,jakim jest. wszystko mieli i analizuje miliard razy i w ten sposób wychodzi na porządnego,statecznego gościa,który tak naprawdę jeszcze powinien być nieodpowiedzialnym dzieciakiem łamiącym nastoletnie serca,rozumiesz?
a może chodzi mi o to,że jakoś nie umiem się odnaleźć w tych nowych kapciach?
a może po prostu się upaliłam i po 7 kawie dzisiaj zaczyna mi lekko odbijać.
The Cinematic Orchestra - To Build A Home. przesłuchane 130 razy w ciągu 13 godzin. pozostałe 13 godzin spędziłam bezproduktywnie,serio. |