chceszCos? Wszysko zobacz

2009.03.13 04:46:38 :: link :: komentarz (6)

Naszło mnie, po squashu. Długie w chuj, więc jak nie chce Wam się nie czytać... Ciekawe czy się opłaca bo będę niewyspany.


Dobrze pamiętam tamten dzień.
Jednym z pierwszych przedmiotów, które wyłoniły się z mgły porannych oczu była czarna puszka z jakimś piorunem. Co jest? Co to... ?
Kurwa Volt. No to bingo! -Jestem w stanie określić z dość dużym prawdopodobieństwem przynajmniej jeden checkpoint wczorajszego powrotu.
Tylko jak można dostawać na punkcie kontrolnym tak marne piwo?! Przecież to "piwo" (tutaj ruszamy rączkami tak ładnie) to tylko voltaż, to nie wiem czemu Ci producenci w czarnych brykach (którzy notabene nie podwożą mnie do domu!) malują tam cztery literki, które składają się na czarodziejski dla studenta napis piwo. Czemu nie napiszą tam Woltaż 5,6% - Łykaj!? Czemu???
Przecież wracając na piechotę dość często uczęszczaną trasą ,czyt. S7 z Krakowa na Warszawę przez Kielce miałem pewnie ochotę na PIWO, a nie na woltaż?! Czy facet wracający w godzinach późnowieczornych (strzelam, że 3-4) chwiejnym krokiem nieoświetloną drogą bez pobocza, po której suną tiry do WWA (ekspresowa czy coś - niezły paradoks, nie?) chciałby dotankować na stacji voltażu! Na pewno chciałem piwa, a wcisnęli mi chłam i nie wiem ile punktów karnych odjęli z karty. Ostatnim byłem na tej meldzie?

9:58 - zanikające cyferki na oświetlonym porannym słońcem super hiper mega atomowym wyświetlaczu LCD zegara, którego nikt nie chciał w domu przywołały mnie do rzeczywistości. Zanim się ocknąłem już całkiem serio, przywitała mnie moja zaczarowana liczba i pośpiesznie wyznaczyła plan dzisiejszego dnia. 10:13 - Nie chciałem woltażu dzisiaj na pewno, a co więcej wczoraj też nie, miałem rację,! Lekko unosząc puszkę przeprowadziłem dowód o niebo lepszy niż mój ukochany dr od analizy, której nie mogę zdać już drugi rok. Z 3/4 jest, a może 8/10?

Szybka analiza sytuacji była niezbędna. Poranek wyglądał zupełnie średnio, i gdyby nie słonko, które przelewało kubek goryczy dzisiejszych zaskoczeń nie wychyliłbym nogi poza łóżko. No tylko do kibla - ale wiadomo, to się nie liczy. 10:13 ..hmm.. Dobra pora by wstać, zebrać do plecaka kilka ciuchów, resztę wczorajszych zakupów, które odnalazłem tuż przy lewej nodze (postawiona zresztą jako pierwsza tego dnia) podczas dźwigania nie obciążonego jeszcze sadłem lat ciała i voila. Jestem gotowy do drogi.
Aaa... jeszcze czarny marker i kawałek dykty - jazda autostopem w zimę, w stanie wskazującym pomimo w miarę ciepłych godzin południowych bez tabliczki mogłaby mi znudzić się już na pierwszym przystanku. Dwie płyty do discmena (tak takie coś kiedyś było) - Gdzie jest Eis yo! Telefon, portfel (zgadłem, że pusty) i te wczorajsze zakupy.. Trzy ciepłe i zapewne wzburzone Piwa wolt - (dzisiaj jest kac i ruszamy w drogę więc umówmy się - są piwami, albo nie - są woltażem co jest bez różnicy)- znaczy woltaże. Chwała tym którzy nie zmieniają zdania bez względu jak paskudne by one nie było!

Jadę do niej, jest czwartek - zajęcia pozwoliłem sobie odwołać, bo chcę wrócić do jej ciepła. Do oczu, które fotografowałem 2 tygodnie wcześniej gdy jeszcze nie oddzywała się do mnie. Sprawiało jej to przeogromną trudność, przecież nawet ruchem brwi, szybszym wachlowaniem rzęsami, które mogłoby przecież wyglądać zalotnie nie mogła zdradzić mi, że ... jej zależy. Perfekcja. Nic a nic nie mogłem dostrzec. Musiała być zimna, wyrachowana, zła. Nie wyszło jej.
Świństwo trzeba odcierpieć, uoteva.

Ważne, że dziś wracałem - ciekawe co powie gdy trzeźwiutki (mamy trochę drogi przed sobą) zjawie się w środku tygodnia u niej w drzwiach.
Nie będzie to słodkie? Przytule się, moje nozdrza wypełni zapach kobiecego ciała, jej ciała, jej perfum, świeżo wypranej w dobrym proszku bluzki. Będzie miękko.
Nawiasem mówiąc, nie wiem czemu nie zrobili jeszcze takiej reklamy proszku dla facetów, znaczy reklamy dla facetów proszku do prania - zresztą uoteva, czy to nie tożsame w jakiś sposób?
Przytulenie, lądowanie głową na miękkie, delikatne piersi, na miękki, delikatny sweter z choćby średnim dekoltem uzmysłowiłoby każdemu facetowi jak dobry jest ten proszek. Reklama mogłaby być dla nas na tyle sugestywna, że wystąpiły by w niej nasze pierwsze dziewczyny, miłości, sympatie z koloni czy koleżanki ze złotych myśli - może nawet mamy, wszystkie przy których czuliśmy tą błogość kontaktu, nieświadomie promowałyby swoim zapachem ten produkt.

Wracam, zaczyna padać. Dzisiaj leciał ostatni Concorde w historii - szkoda bo chciałem jeszcze nim polecieć z nią. Tymczasem stoję już 30minut na wylotówce z kawałkiem zjebanej dykty, która raz po raz gnie się pod naporem śniegu i wiatru, który wiadomo -wieje prosto w oczy. Wiatr to jeszcze nic przy śniegu, który robi z moich delikatnych dłoni jakieś czerwone kulfony podobne do czułków wsiowych kobiet, które potrafią nimi wyrywać chwasty, pokrzywy i doić wszystko co ma cycki.
Wysiadły baterie!! Gdzie jest szczęście yo!? Dobra nie ma co jadę busem. Próbowałem, chciałem oszczędzić, ale nie da się - trudno.
Eh, nie mam pieniędzy! Czasem, czasem mam już dość was na max!!!?
Gdzie jest szczęście yo!? Wiem, że nie przy mnie, może przy najbliższym bankomacie na miasteczku? Czyli tak gdzieś jedną godzinę za moimi plecami.

Bosko, chciałem to zrobić dla niej, dla Siebie. Zobaczyć jej uśmiech, niepewny swojego, a pewny swojego uczucia. Niestety los płata figle, a małe pioruny na czarnych puszkach wołają - do! do! mu!, do! do! mu!, do! do! mu...!

Sportowa honda civic pojawia się jak w filmach, i zabiera mnie... do! do! mu!
Facet super, z imprezy wraca. Prawka nie ma bo ostatnio jak jechał dostawczym iveco z Sącza z dywanami - te wehikuły mogą rozpędzić się nawet do 80km/h! - przysnęło mu się. Troszkę nudna nocna jazda w pojedynkę, za to na podwójnym gazie byłaby drobnostką gdyby nie odległość. Dwustu kilometrom wlokącej się nudy przyprawionej pikantnymi drobinkami kurzu drapiącymi w powieki od wewnątrz tak spodobał się iveco i jego kierowca, że postanowiły ich troszkę przytrzymać. Niefortunnie po uderzeniu w skalisty brzeg nasypu auto było na chodzie.I co w tym niefortunnego? Było cały czas na chodzie! I dalej chciało być, pomimo przekręcania stacyjki i wyłączania czego się da na było, nie było oślep. Dlatego mój kierowca, niedoszły McGyver zainspirowany eksperymentami z kreskówki powrót do przyszłości odnalazł przewód paliwowy i przeciął go! Bo bez paliwa nie ma pracy, hurra! Ale to wszystko nie może czasem się... podpalić?

W całym szoku rozdzwonił się troszeczkę.. 997,998,999. Dziwne postępowanie, zważywszy na promilaż.

W każdym razie kierowca prawka nie miał, miał za to sporą ilość dobrego holenderskiego skuna.
Ja już nie mogłem, honda mknęła, ona była coraz bliżej.
Za 40 minut byłem na swoich ziemiach. Podziękowałem mu, a teraz pamiętam i pozdrawiam.

Eh, autostop - ciekawe jak będzie jutro.