00:35 / 07.06.2009 link komentarz (2) | Czuję się...
No właśnie, sama nie wiem jak się czuję. Zawsze byłam przemistrzem w odczytywaniu swoich uczuć. Potrafiłam nazywać je po imieniu, potrafiłam wypisać po kolei na kartce, zupełnie tak, jakby to była lista na zakupy. Byłam/jestem przemistrzem w odczytywaniu cudzych uczuć. Zawsze, bez wyjątku, znajdowałam czas, aby wysłuchać, doradzić... Czas by pokazać i opowiedzieć wymęczonej przez życie osobie, co ona czuje. Wspieram, doradzam... Wiesz, taki monopolowy czynny całą dobę. Z tą różnicą, że na półkach stoją uczucia, na wieszakach z bielizną wiszą łzy, a na dziale z butami uśmiech. Za ladą natomiast stoję JA. Nie obsługuję kasy, bo to, co znajduję się w moim sklepie jest za darmo. Wstęp mają tu moi bliscy, mają kartę stałego klienta i zaglądają tu bardzo często. Nie tylko za potrzebą, czasem poprostu po to, aby powiedzieć "cześć". Pytają co u mnie. Ale zawsze mówię, że w porządku. Bo przecież ekspedient nie może pokazywać swoich negatywnych uczuć. Ma być zawsze uśmiechnięty.
I nie chodzi tu o to, że nie poznałam odpowiedniego klienta, któremu mogłabym powiedzieć co jest nie tak. Nie chodzi o to, że ani jeden z moich klientów także nie ma takiego monopolowego czynnego przez całą dobę. Chodzi o to, że nie lubię dzielić się swoimi negatywnymi emocjami. Och, ach jestem taka silna. A w środku można przekroić mnie w pół. Cha, powiesz mi, że każdego przekroisz. No przekroisz, ale nożem. A mnie piłeczką ping pongową.
Do czego zmierzam?
Dziś mnie przekroiłeś.
Fajnie było?
Wiesz, może nie wiedziałeś, że zawsze roześmiane, twarde osóbki posiadają wnętrze tak zapaskudzone, jak miejskie toalety. Może nie wiedziałeś, że odczuwam ból. Że odczuwam go ze zdwojoną siłą, bo na codzień nie mówię o tym co boli. Dla innych draśnięcię, dla mnie głęboka rana.
Co z tego, że nie wiedziałeś...
Nie powinieneś był...
|