17:37 / 10.08.2009 link komentarz (0) | Weekendowo-poniedziałkowe rozkminki zakończyły się w końcu tym, że po pewnej przerwie (hmm.. jakieś dwa miesiące?) znów napisałem do M. (to nie jest ta dziewczyna, o której napisałem w poprzedniej notce).
Natchnienie przyszło w nocy.. [ale brzmi, nie? ;] Sam byłem zaskoczony. Bo choć dziewczyna cały czas jest obecna w mojej świadomości, to nie spodziewałem się, że w najbliższym czasie coś będę pisał. Ale tak to już jest.. Życie człowieka zaskakuje. Wczoraj wszedłem na jej profil na naszej-klasie, choć wcześniej postanowiłem, że nie będę tego robił.. obejrzałem nowe fotki.. (cóż, potem się trochę rozkleiłem..) Później obudziłem się w nocy, ok. 1.00.. zacząłem o niej myśleć.. I pomysł notki praktycznie "sam" przyszedł do głowy. Uznałem to za dobre natchnienie i postanowiłem napisać w dzień po powrocie do pracy, co parę minut temu uczyniłem (postanowiłem przystopować z pisaniem na gorąco, nocami, co wcześniej mi się zdarzało)..
A w sprawie W. (czyli dziewczyny, o której była poprzednia notka) na razie nie wiem, co będzie. Wiem, że ona też jest jakoś obecna w moim życiu, szczególnie ostatnio. Mimo wszystko sporo mnie z tą dziewczyną łączy. Nie wiem.. może to po prostu "materiał" na dobrą przyjaciółkę, taką od serca? Z wyjątkiem jednego, burzliwego okresu zawsze fajnie nam się rozmawiało.. Sama mi zresztą ostatnio przyznała, że zawsze lubiła ze mną rozmawiać (co właśnie nie było dla mnie jakimś zaskoczeniem). Jednocześnie mam do niej stosunek, który mnie samego ciekawi. Chyba tylko wobec niej mam coś takiego, że z jednej strony intensywnie się na nią nakręcałem, a z drugiej strony.. to było czyste - bez jakiś mocno erotycznych wycieczek w myślach. W sumie mnie samego to dziwi. Nie wiem, czego to kwestia.. może autentycznego szacunku, jaki mam do niej? Bo faktem jest, że nie szanuję tak samo wszystkich kobiet. Jedne szanuję mniej, inne bardziej. Nie wiem, w każdym razie wobec niej jakiegoś szczególnego pożądania nie przejawiałem ani nie przejawiam. I wiecie co? Podoba mi się to. Podoba mi się to, że mogę o niej pomyśleć bardziej jak o wartościowej osobie, a nie.. obiekcie seksualnym.. ;/ Aspekt damsko-męski oczywiście gra tu rolę, ale.. nie aż tak rozbuchaną, jak tego nieraz doświadczałem wobec innych dziewczyn..
Generalnie, nie wiem, co z tego wszystkiego będzie. Nie wiem, co odpisze mi M. i czy w ogóle odpisze.
W każdym razie - sprawy damsko-męskie mam w życiu dość mocno poplątane.. Dla Was, czytających tego bloga, może być to dość niejasne. Nie każdy wie, kim jest M., obecna nieraz na poprzednim i chyba też obecnym blogu jako ta, którą jestem skłonny postrzegać jako "kobietę mojego życia".
No cóż, życie pokaże, co będzie dalej. Jak sam napisałem, ono mnie zaskakuje. Przychodzi mi właśnie na myśl, że nie jestem panem własnego życia. Czuję się pionkiem w tej grze zwanej życiem na tym świecie.* I wiecie co? Wcale nie czuję się z tym źle.. wręcz przeciwnie... Po prostu mam nadzieję, że to Bóg mnie prowadzi. Czy - jak kto woli - Opatrzność. W Niej pokładam moją nadzieję. I choć już nieraz się poślizgnąłem, to... dalej próbuję.. w nadziei, że to do czegoś doprowadzi, że będzie lepiej.. Wygląda na to, że chyba jednak występuje we mnie - mimo różnych zwątpień - coś takiego, jak zaufanie Bogu..
_______
* wiem, że momentami trochę pojeżdżam patosem, ale po prostu tak pewne rzeczy odczuwam.. autentycznie tak to we mnie wygląda
PS Marta (bezcukru), dzięki za gotowość dania mi kopa na rozpęd.. :] Zobaczymy, jak to będzie.. ;)
|