23:57 / 30.09.2009 link komentarz (0) | - Tak, rozmawialiśmy o tym, ale nic nie ustaliliśmy. Marcin to tylko jedno z imion, które rozważaliśmy.
- Ja sądziłem, że to już ustalone. Dałem dzisiaj rano wydrukować zawiadomienia. To kosztuje tysiąc złotych. Nie będę nic teraz zmieniał. Już za późno.
- O co ci chodzi? - zdziwiła się matka - Marcin to teraz bardzo modne imię.
Nie mogła tego słuchać. Zsunęła nogi i usiadła na łóżku. Wsunęła stopy w kapcie. Mimo potwornego bólu podeszła powoli do szafki z ubraniami przy umywalce. Z płasza wyjęła portmonetkę z pieniędzmi. Zaczęła odliczać banknoty. Brakujące do tysiąca uzupełniła bilonem. Wróciła do łóżka. W nogach, tam gdzie siedział mąż, położyła pieniądze i powiedziała:
- Tutaj jest twój tysiąc złotych. Mój syn będzie miał na imię Jakub. Słyszałeś?! Jakub!
- O co ci chodzi, nie histeryzuj - włączyła się matka.
- Czy moglibyście teraz wyjść i zostawić mnie samą? Wszyscy.
Wstali. Słyszała, jak jej matka mówi do męża coś o szoku poporodowym.
Nie płakała już więcej. Położyła się. Była bardzo spokojna. Niemal radosna. Patrzyła na goździki leżące na pościeli. Przecież nie znosi goździków! Dlaczgo on tego nie wie?!
Z półsnu wyrwała ją pielęgniarka.
- Chce Pani karmić? - zapytała, trzymając w dłoniach becik, z którego wystawała główka jej synka.
- Tak. Chcę. Bardzo.
Podniosła się i usiadła na łóżku. Odsłoniła pierś. Wzięła z namaszczeniem becik z dzieckiem. Otworzyło szereko oczy. Powiedziała, uśmiechając się do niego:
- Jakubku, tęskniłam za tobą.
Niemowlę zaczęło płakać, przestraszone. |