mariposa // odwiedzony 216979 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (611 sztuk)
07:13 / 07.01.2002
link
komentarz (1)
O. Jeszcze czego. Nie dosc, ze juz mi dzis wzburzono krew, to wrocil Kaly, z tymi swoimi wiecznymi problemami, na ktore rzekomo tylko ja znam lekarstwo. Nie znam, mowie, on nie wierzy. Blagam, nie obarczaj mnie taka odpowiedzialnoscia, nie wolno wkladam swojego zycia w czyjes rece. Jak ja Ci moge pomoc, kochany, jesli ja nawet nie wierze, ze cos dla Ciebie znacze?! Chcialabym, zeby mi otwarcie powiedzial, co moge mu dac, zaby sie zagoilo, prosze o: trzy cieple slowa na dzien, piec usmiechow, jeden uscisk i dwa ladne klamstwa. Bo prawdy on nie lubi. Nie. Za prawde sie obraza. Straszne to uczucie bezsilnosci, wiedziec, ze ktos oczekuje od Ciebie pomocy, ktorej nie mozesz i nie potrafisz dac. Prosi: przyjedz. Do mnie, na zawsze. Z czym? Po co?!
Jemu jest wszystko jedno, pracuje, mieszka u rodzicow, dobrze mu tam, tylko nudno. No to niech Maja przyjedzie i troche rozkreci ta impreze. Jemu wisi i powiewa to, ze ja nie moge przejsc przez to calkiem sama, ze potrzebuje mojej matki, ojca, mojej edukacji. Ze ciezko na to pracowalam i ze zanim go odwiedze, czeka mnie przynajmniej nastepne 300 godzin harowy w szklarni. Na wszystkie moje argumenty jest tylko jedna odpowiedz: No te importo. Q te jodan. Wklada mi w usta slowa, ktorych nigdy nie smialabym powiedziec, Primero Ofiara. Ale przeciez byl inny? Przeciez kiedys chcialo mu sie zyc, pamietam, jaki byl nieprzecietny, zupelnie inny niz wszyscy. Nie cierpie go, ale tak bardzo chcialabym mu jakos ulzyc, on przeciez WE MNIE ufa, on mysli ze to ja wszystko rozwiaze.
Nawet nie wie, jak obrazliwe sa dla mnie niektore jego komplementy.
Chce mi sie plakac, wreszczec i kopac jak nigdy. Nie umiem sobie radzic z takimi sytuacjami, taka ze mnie miekka cipa, nie potrafie nawet powiedziec, krotko i na temat: "NIE". Powinnam nad tym popracowac, zanim znowu sie w cos podobnego wpakuje. Brrrrrr.