mariposa // odwiedzony 185308 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (610 sztuk)
23:19 / 17.06.2011
link
komentarz (2)
wzbraniam się ogólnie przed pisaniem, bo mnie moja monotematyczność denerwuje. Ale prawdą jest, że monotematyczne jest całe moje życie, więc czemu niby wpisy miałyby być inne? Nie szkodzi zresztą, z przyjemnością czytam potem notki o dzieciach i mam chyba z grubsza w tyle swoje zaległości w życiu kulturalnym. O czym zresztą mowa, póki nie miałam dzieci to też nie było życia kulturalnego, co najwyżej kluby i darcie papy po pijaku.
No więc dziś po raz pierwszy musiałam uśpić obie kobity na raz. Wyglądało to dość komicznie, bo musiałam się władować z Malwiną do łóżka Matyldy i karmić piersią jednocześnie czytając bajkę o trzech świnkach. Mati lubi dreszczyk emocji, ja nie szczególnie. Młodsza się darła, starsza krzyczała: "cicho bądź! nie słyszę bajki" i przez chwilkę było nerwowo, ale jakoś zażegnałam krysys i o 22:00 - singlehandedly- udało mi się to stado uspokoić. Jestem z siebie o wiele bardziej dumna niż w dniu, kiedy obroniłam magisterkę. Strasznie się bałam tego pierwszego wieczora z dwoma na raz, ale okazuje się po raz kolejny, że strach ma wielkie oczy. Co zrobić, nie jestem urodzoną matką. Nie mam tego we krwi, ale spóźniony to żal, kiedy ma się już dwoje.
00:19 / 05.05.2011
link
komentarz (6)
No więc jest. Malwina się urodziła jak w zegarku. Umówione byłyśmy na randkę ze skalpelem na 28 marca o 10:00. Grzecznie zgłosiłam siebie i bebzol do szpitala wieczór wcześniej, ale o 5 rano odeszły mi wody i musieli "w trybie dyżurowym rozwiązać" nas nieco wcześniej. Głupi człowiek taki jest, jak mi te wody poszły to byłam przekonana, żem się posikała w pościel.
Znowu miałam najgłośniejszego dzieciaka na oddziale.

Nie jest źle. Myślałam, że będzie gorzej. Praktyka czyni mistrza, bo choć obiektywnie Malwina wcale nie jest łatwiejsza w obejściu od Matyldy, to jakoś mnie to nie wkurza. Dzieci płaczą, srają akurat wtedy, kiedy już je ubrałaś do spacerku i są ogólnie rzecz biorąc nieprzewidywalne. Luzik w ramionkach. A piszę to wszystko dlatego, że jestem zbyt zmęczona, żeby iść się umyć :)
13:34 / 19.03.2011
link
komentarz (6)
Nie ma dziecka. Nie ma męża. Poszli się weekendowo integrować, nadrabiać czas stracony w ciągu tygodnia. Bardzo lubię zostać tak sama w domu i zawsze planuję, że w tym czasie zrobię coś miłego. Wykąpię się i poczytam jakąś durną gazetę. Paznokcie se zrobię, tylko po to, żeby je zedrzeć przy zmywaniu. Ale co tam, przez chwilę nie będę miała dłoni jak praczka z dwudziestoletnim stażem. Słowem, te kilka godzin można by spędzić bardzo relaksująco. Tylko, że w głowie siedzi największy wróg relaksu. Moje popieprzone superego, sklecone z widma mamy, teściowej, sama nie wiem czyjego jeszcze, które w chwili, gdy zamykają się drzwi za moją rozradowaną pociechą, zaczyna podszeptywać mi idiotyczne pomysły. Najpierw zwraca uwagę na gary w zlewie. Zmywam je bez przerwy, ale ten stos nigdy do końca nie topnieje. No więc bierę się za te gary, zanim zrobi się ich jeszcze więcej. Od garów niedaleko od lodówki, która wymownie zionie pustką. No... to po zakupy. Ładuję do koszyka o wiele za dużo z pełną świadomością, że połowę wywalę, bo dziecko tylko rozgrzebie, a mąż zjadł w nocy paczkę Jeżyków i dziś pokutuje na waflach ryżowych. Ale nie zrobić obiadu kiedy się miało pół dnia wolnego? No to robię. Byle co, byle jak. Znowu zmywam, bo się nabrudziło. Siadam z kawą, zbożową oczywiście, bo mi ciśnienie skacze i nie wolno. Jeszcze nie upiłam łyku, jak w oczy rzucił się tkwiący pod szafką na telewizor kot z kurzu. Kurwa. Udaję, że nie widzę. Nienininie. Dwa łyki zbożówki później szarpię się już z rurą i kablami, jak ja nienawidzę kabli. Bezmyślnie przemieszczam się po mieszkaniu, nie dopuszczając do siebie kolejnych dowodów na to, że ledwo zrobiłam drobny wyłom w tym syfie.
I wtedy rozlega się od drzwi nieznoszący sprzeciwu ryk dziecka: ROSOŁKUUUUU!!!!!
Tylko, że ja zrobiłam pomidorową.

Za tydzień rodzę.
22:53 / 12.12.2010
link
komentarz (1)
Zajęta jestem jak nie dzieciną, to pracą, a w wolnych chwilach leżę i wzdycham nad ciężkim -nomen omen - losem ciężarnej. Jestem w szóstym miesiącu, ale czuję się, jakbym już ze trzy lata ten bebzol toczyła po świecie. Nius jest taki, że będzie (tfu! Oby nie zapeszyć...) druga dziewczyna. To jest jak dla mnie doskonała wiadomość, bo Matylda będzie miała towarzystwo do tea parties z miśkami. Na razie drugie dziecko postrzegane jest wyłącznie przez pryzmat pierwszego i mam nadzieję, że to minie, bo ostatecznie nie po to przychodzi na świat, żeby umilać czas starszej siostrze. (Nie? Uh..).
Co zaś do starszego, bo naturalnie jak już tu wlazłam, to właśnie po to, by uwieczniać moje perypetie rodzicielskie, uwaga... wressssszzzzzzzcie przeprosiła się z nocnikiem. Chyba już na dobre, bo wali w niego równo już drugi dzień i właściwie bez pudła. Otóż wczoraj rano wstała i oznajmiła, że chce nocnik. Nie zrobiło to na nas wielkiego wrażenia, bo w sferze deklaratywnej od dawien dawna była już na ten wiekopomny krok gotowa. Ale usiadła i powiedziała, naśladując jak mniemam tatusia: "Teraz walnę kupę". My w ryk ze śmiechu, a dziecko PLUM. Zrobiło wielką kupę, wstało, samo sobie brawo zabiło i dodało poważnie: "Nigdy nie sikam na ziemię", co było oczywistym kłamstwem, bo do tej pory robiła to nagminnie. Potem poprosiła o telefon i wykręcenie numeru do jednej babci, drugiej babci, cioci i kilku jeszcze osób, a wszystkim przekazywała tę wiadomość z wielką dumą. "Cześć babciu, zrobiłam kupę do nocnika". Niby nie ma co się dziwić, że osoba, która potrafi konstruować zdania podrzędnie złożone umie też postawić klocka na jego miejscu, ale my w euforii już drugi dzień chodzimy. Zresztą mówi w ogóle bardzo ciekawe rzeczy, niektóre nie wiadomo skąd jej przychodzą do głowy. Na ten przykład taka kwestia wbiła mnie w fotel: "To nie fair, mam dosyć tych dziecinnych zabawek". Hę? Como? Come again?
Jak ja się kurde felek cieszę, że nie muszę zostawiać jej na dziesięć godzin dziennie i iść na chleb zarabiać. Że pykam sobie z mojego osobistego ofisu w godzinach dla wszystkich dogodnych. No, z grubsza. Hajs jak to hajs, zawsze mało, ale co tam. Zobaczyć, jak córka robi pierwszą świadomą kupę do nocnika - priceless.
23:16 / 15.09.2010
link
komentarz (6)
Zarobiona jestem po pachy, ale dręczą mnie dziś trzy pytania.
Pierwsze jest takie: dlaczego moje dziecko najbardziej lubi gówniane potrawy? Mielonkę tyrolską po 10 zyla za kilogram, parówki - zapewne z papieru - i pasztet z puszki. Zjadła dzisiaj cały, łyżeczką. Co chwilę mlaskała teatralnie i oznajmiała "pyyyyycha".
Drugie pytanie: gdzie do krw podziewają się ciągle moje skarpetki? Przecież nie gubię na spacerze, pralka nie pożera, a mi bez przerwy jakiejś brakuje.
Trzecie: czy druga ciąża jest przyjemniejsza niż pierwsza? Oby.
12:46 / 05.09.2010
link
komentarz (0)
Na placu zabaw, bardzo zresztą wypasionym i fajnym, generalnie ciało opiekuńcze dzieli się na dwa obozy. Najliczniejszy jest obóz babć, które są, no, babciowe. Dziwi mnie, że kobiety, które własne dzieci wychowywały kilkadziesiąt lat temu, w warunkach o wiele mniej sprzyjających niż aktualne, sieją taką panikę. Większość z nich nie pozwala 'swoim' dzieciom na nic przyjemnego. Piaskownica jest dla nich zwykle zbyt brudna/mokra/pełna piasku. Jeśli już wolno robić babki, to tylko stojąc na baczność i czekając, aż babcia poda załadowaną foremkę. Broń Boże siadać w piachu. Najlepiej iść gdzie indziej, byle nie na zjeżdżalnię, bo przecież można spaść. Poza tym zabronione jest bieganie, włażenie pod taką drewnianą konstrukcję, gdzie można się walnąć w łeb, oraz zbliżanie się do huśtawek. Krzyż pański mają te dzieci na babciowym wikcie.
Druga, dosyć spora grupa, znajduje się na drugim spektrum w skali opiekuńczości. To mamy-lampucery. Charakteryzują się tym, że zaraz po wpuszczeniu swoich latorośli na teren placu, wymykają się pod ogrodzenie, gdzie palą beztrosko szlugi, wymieniając się przy tym głośnymi uwagami, nie zawsze w cenzuralnych słowach. Ich dzieci w tym czasie sypią piachem na głowy innych, żrą piasek całymi garściami i zwieszają się do góry nogami z niebezpiecznych instalacji. Dziecko mamy-lampucery, szczególnie dziewczynkę, łatwo rozpoznać. Przede wszystkim są one od stóp do głów wyróżowione, co w sumie nie dziwi, bo takie ubranka są najłatwiej dostępne. Jednak u nich różowy jest najbardziej jebitnego odcienia. Po drugie, mają wymalowane czymś paznokietki (drżę na myśl, że może to być prawdziwy lakier....) i noszą kolczyki. Dotyczy to nawet maluchów poniżej roku. Gdy dziecko takie zgłodnieje, otrzymuje do łapki paczkę czipsów, zaś w najlepszym razie coś napakowanego cukrem (babcie w tym czasie biegają z banankiem).
Dlatego też cierpię na placu, gdzie moje dziecko ma masę znajomków, ja natomiast nie do końca. Z konieczności znam już historie wielu babć - bo lubią człowieka dopaść i opowiadać, a także lampucer - bo preferują górne przedziały decybeli. Albo kobiety w moim wieku i powiedzmy, mojego pokroju, nie rodzą dzieci, albo wszystkie mają takie babcie właśnie. Doskwiera mi brać babci. Tyle chyba wynika z niniejszego wpisu.
02:39 / 05.08.2010
link
komentarz (5)
Poddaję się z tym nocnikiem. Szkoda nerwów, jak bum cyk groszek.
Po pierwszych sukcesach jakieś pół roku temu, Matylda nabrała nieodwracalnego wstrętu do tego ustrojstwa. Jakiś miesiąc temu mówię jednak no nie, rozumiemy się doskonale, dziecko moje nie w ciemię bite, jakoś jej wytłumaczę, że ma robić do świnki a nie do pieluchy. Tym bardziej, że skończyły się wszelkie fochy, jakie do tej pory uskuteczniała, a mianowicie bez większych bojów oddała butlę, daje się ubierać, a nawet czesać, czego do niedawna organicznie nie cierpiała i chodziła zwykle półnaga i rozczochrana jak ten chłopczyk, co go wilcy chowali. No to lu, nocnik na agendę. Krótki instruktaż werbalny - tu się robi siusiu, masz wołać jak będziesz chciała. Zilustrowałam nawet, usiadłam na nocniku, który mi pękł pod dupą i paszczą z ostrego plastiku boleśnie wpił się w wiadomą część ciała( dobrze, że był Kes w domu, bo inaczej bym tego ni hu hu nie zdjęła...). Matylda za jakiś czas oznajmia "siusiu". Siada na śwince, duma, po czym wstaje i robi mi prosto na dywan. I tak to już trwa jakieś trzy tygodnie. No i nie wiem, co z tym fantem zrobić. Ręce opadają.
02:23 / 18.06.2010
link
komentarz (2)
Mały Jaś był niemową. Przez całe siedem pierwszych lat życia nie powiedział ani słowa, aż tu któregoś dnia przy obiedzie rzecze:
-A gdzie kompocik?
Cała rodzina przypada do niego w euforii
-jak to Jasieńku, ty mówisz?? Czemu dopiero teraz?
-Bo zawsze był kompocik.

I w tymże stylu Matylda mnie dzisiaj wbiła w podłogę. Trochę już się martwiłam, że prawie nic nie gada, chociaż ewidentnie wszystko rozumie. Aż tu nagle dziś, wywaliła się na podłogę i mówi: Mama! Matylda bach!
No, praaaawie zdanie. Równoważnik. Ale wobec faktu, że do tej pory nie tylko nie mówiła swojego imienia, ale też nie łączyła wyrazów w jakiekolwiek ciągi, szczęka mi opadła.
02:18 / 18.06.2010
link
komentarz (1)
Zły nius jest taki, że Matylda pierze mnie tak, jak prała i żadne tam tłumaczenia,kary i prośby nie pomagają. Zaczęła też lać dzieci na placu zabaw i bardzo czekam, aż jej ktoś lutnie w podzięce. Mi nie wypada, ale może inaczej nie dotrze.
Dobry nius jest taki, że mniej więcej 3/4 razy wali mnie tylko po to, żeby dać buziaka i się przytulić. Tak sobie wykminiła, że to siara całować matkę bez powodu, więc jak ma ochotę się pomiziać, to daje mi w gębę i natychmiast całuje na przeprosiny. Classic love-hate relationship. Mam nadzieję, że nie przeniesie tej toksyny na przyszłe związki, hue hue....
Poza tym, chyba wybiła sobie jedynkę. Zdarzenie miało miejsce ze dwa tygodnie temu i wydawało się, że jest git, ale na moje oko ząb czernieje i chyba tyćkę się rusza. Ciary mnie przechodzą na myśl, co na to dzieci w szkole. Ale nic to, jak widać, w kaszę sobie nie daje dmuchać, a pary trochę ma. Może więc to nie tak znowu najgorzej z tą wrodzoną agresją wyszło....
Szit, źle zaczęłam. Drugie dziecko będzie miało pruski dryl. Miękka dupa przejdzie do historii.
Ktoś mi podpowiedział syrop antyhistaminowy jako środek na pacyfikację podczas lotu.

Rozwarcie
Parcie
Rozdarcie
Czyli parę godzin cię napierdala, ale to nic w porównaniu z wyrzutami sumienia, z jakimi musisz się potem borykać przez całe życie. Teges. Plus jest taki, że martwiąc się bezustannie o dziecko i moje matczyne kompetencje, nie mam czasu martwić się niczym innym, a kiedyś znana byłam z umartwienia na tematy wszelkie. Wyciek ropy? fuck it, wyciek z pieluchy to jest dopiero apokalipsa. Coś w ten deseń.
03:04 / 14.06.2010
link
komentarz (5)
Dziś była próba sił. Mam smutne przeczucie, że nie ostatnia.
Otóż, przysposabiam se pomoc w sprzątaniu. Na lajcie, Matylda ma tylko pakować zabawki do wanny w pojemnik. Zawsze robi to z wielką chęcią, dziś jednakowoż nie. Zwykle jak wyjmuję korek, to sama się zabiera do roboty, a dziś woda spłynęła, a ja monotonnie powtarzałam "wsadź zabawki do torby". Ni chu-chu. Sucho i zimno, a ona leży na dnie wanny i macha nogami. Ponad pół godziny w niej siedziała, nęciłam ją bajeczką i mlekiem, nic nie działało. Wyszłam w końcu z tej łazienki, zdeterminowana się nie poddać. Minęło dobre 10 minut, jak zawołała i kazała sobie dać tę torbę cholerną. Fioletowa już była z zimna i pewnie mi się pochoruje.
Ale cel osiągnęłam.
Mama fe?
01:06 / 30.05.2010
link
komentarz (1)
Jest gorzej.
Zaczęła mnie prać po gębie.
Ciekawe, skąd taki pomysł? Nigdy nie widziała, żeby ktoś kogoś bił.
Zamknęłam ją za karę w pokoju, to wzięła się za zabawę. No i jaka to kara? Pfffffffft.
00:47 / 29.05.2010
link
komentarz (0)
A żeby nie było, że jest tak strasznie...
Przy przebieraniu (w końcu!) skończyły mi pomysły na odpytywanie Matyldy z odgłosów: jak robi kurka, krówka, piesek, sówka, konik (zajebiście moje dziecko robi JAAAAHAAAA). Mówię do niej, tak od czapy: a jak robi pupka?
Matylda: prrrrrrrrrrrrrr!
he he.
00:41 / 29.05.2010
link
komentarz (2)
Mam taki oto problem, że dziecko moje mnie nie poważa. Znaczy się, moresu nie czuje. Zaczynam się wkurwiać na super nianię, która to twierdzi, że dziecku można wszystko wytłumaczyć, a jak się nie uda, to oznacza, że rodzicowi weny zabrakło. Ona sobie po prostu ze mnie kpi, jak bum cyk groszek. Przy tatusiu, cioci, babci - anioł, a nie dziecko. Zjada, ubiera się grzecznie, daje zmienić pieluchę, cacy. A ze mną jest tak: przychodzi do mnie i oznajmia 'Baba'. Ostatnio wszystko jest 'baba', ale przy tej konkretnej sprawie trzyma się za pieluchę, co oznacza, że klocka popełniła i domaga się przebierki. Na co ja proszę, żeby przyniosła od siebie pieluchę i chusteczki mokre. No problem, oprócz tych dwóch akcesoriów donosi także sudocrem, o którym żem zapomniała. No to git, wskakuj na kanapę i jedziemy. Jak tylko ściągnę jej pieluchę, okazuje się, że mnie perfidnie oszukała i z gołym tyłkiem zaczyna mi zwiewać. Wczoraj, proszę ja Was, uciekała tak długo, aż się wkurzyłam i siłą ją przytrzymywałam. Nic z tego, kopniakami i gryzieniem uwalniała się przez 45 minut. Ani bajeczka, ani reklamy jej nie rozpraszały. Ja zziajana i wkurwiona no i przede wszystkim bezsilna, no bo co tu robić? Raz kiedyś na nią wrzasnęłam i popatrzyła na mnie tak, że więcej nie chcę tego robić. Nie chcę, żeby mój dzieciak się mnie bał. Chcę natomiast, żeby mnie słuchał, nawet jak nie ma na to ochoty. Po dobrej godzinie takich przepychanek wkurwiłam się tak, że olałam ubieranie i zaplanowany spacerek i poszłam se zajarać na balkon. Wyszłam, odpaliłam, a za szybą Matylda rozpłaszcza nos, a w rękach ma... pieluchę i buciki :) proste? When in doubt, have a smoke.
One są jak psy. Wyczuwają strach. Taką wojnę o pieluchę mam jakieś 8 razy dziennie, plus foch po kąpieli, plus foch przy śniadaniu (w grę wchodzi wyłącznie ogórek oraz oliwki).
Ale wieczorek w łóżeczku włazi na mnie i daje mi buziaki w oko, w nos i w ucho. No i jak się gniewać ? :)
00:13 / 15.05.2010
link
komentarz (8)
Matylda boi się swojej kupy. Dla jasności, nie takiej w pieluszce, tylko takiej wyzwolonej. Zwyczajowo po kąpieli dzieciak mi zwiewa i nie chce się ubierać, a ja ją ganiam, of kors, póki się nie zmęczę. Ostatnio zmęczyłam się nie w porę, bo Matylda akurat miała parcie. Stanęła więc na środku dywanu i walnęła cztery królicze bobki (odbijały się do góry, ciekawe, prawda? Zamiast się rozplaszczyć czy coś). Jak zobaczyła, co ma pod nogami, to walnęła w ryk i uciekła w panice do mnie. Rozśmieszyło mnie to okrutnie, a nawet trochę ucieszyło (jedno przewijanie mniej, jakby nie było). Parę dni poźniej bawimy się najlepsze w wannie, a tu nagle na dnie bobki. Matylda znowu w przerażeniu wyciąga do mnie ręce, żebym ją od tych fekaliów ratowała. Śmieszna to sytuacja i śmiałam się, pókim nie zakminiła, że ona z tego powodu nie chce robić do nocnika. Boi się go jak ognia, a to od dnia właśnie, jak pojawiła się druga kupa. Nie i już. Jest to o tyle problematyczne, że ona po dziś dzień wali jak noworodek - po pięć, siedem kup dziennie. Mordęga to i problem, bo jak przewinąć na spacerze, w sklepie, itede itepe. Mam więc zagwozdkę. Zmieniliśmy już nocnik na przyjaźnie wyglądającą świnkę, kupiliśmy podkładkę na sedes, a koleżanka sympatyczna ma to w nosie.
A w ogóle to mam jutro zaliczenie, a w głowie nie tyle pustkę, co kleisty i mętny budyń. O.
01:50 / 08.05.2010
link
komentarz (3)
Teście u nas byli na taką oto okoliczność, żeśmy się z mężem wybrali na mały wuajaż. Cztery piękne i beztroskie dni w Lizbonie, których jedynym upierdliwym akcentem było to, że bez przerwy zarzucałam tekstami zaczynającymi się od słów "ciekawe, czy Matylda...(tu wpisać dowolnie: jadła, spała, kupę zrobiła, itd, itp.). Wspaniale jednak było się wyspać. Później se pomyślałam, że po kiego grzyba było tyle hajsu ładować w Lizbonę, mogliśmy się u mojej cioci na Bielanach przekimać parę dni i efekt byłby podobny. Oh well.
W każdym razie, teście byli i się zmyli właśnie wczoraj, co było dla nas wszystkim bolesnym powrotem do rzeczywistości. Bo tak przez te kilka dni miałam ugotowane, posprzątane, uprane, a i nawet uprasowane. A prasowaniem to ja się brzydzę w ogóle. Było pięknie, choć spaliśmy z Kesem w tak zwanym he he, ofisie, czyli naszej kanciapie na kompy o metrażu 2X2 i duszno nam było.
Toteż, rozpieszczeni przez mamę Kesa, uderzamy w lipcu do mojej. Do Kanady się znaczy. Chętnie przyjmę dobre rady dotyczące pacyfikacji półtorarocznego messerschmitda przez osiem godzin lotu. Alkohol i przemoc odpadają ;)
00:49 / 27.04.2010
link
komentarz (5)
Kiedyś, kiedyś, daaaawno temu, gdy byłam bardziej Mari, niż Mami... myślałam o kobietach oddającym się wychowywaniu dzieci z pewnym pobłażaniem. Przyznam się uczciwie, może nawet z cichą pogardą. Że jak to, tak odstawić w kąt swoje ambicje, marzenia, zamienić karierę na gary, mądre książki na poradniki o żywieniu dzieci etcetera, etcetera. Później, kiedy urodziło mi się własne dziecko, zmieniłam front. Myślałam o tych babkach jako o pełnych poświęcenia bohaterkach. Zazdrościłam im nieco, że tak zgrabnie wypełniają swoją archaiczną już dzisiaj i niezbyt poważaną rolę. Dobrowolnie wyzbywają się tego, co w życiu najlepsze, dobrze wiedząc, że z całej zainteresowanej komórki społecznej prawdopodobnie wyjdą na tym najgorzej, rezygnują z rzeczy, które są przecież takie ważne.
Sama uparcie ujeżdżam trzy konie: praca, dziecko, studia. Nie wspomnę nawet o szeroko pojętym 'prowadzenie domu', bo to już jakby z rozpędu i przy okazji. Każdą ze swoich życiowych ról naprawdę staram się wypełniać najlepiej jak się da. Zrobić cudne tłumaczenie, przygotować najbardziej zajebisty plan nauczania - ba, rewolucyjny wręcz!, nie spóźniać się na Bardzo Ważne Spotkania, zadbać, by moje dziecko czuło się kochane, zabawione, najedzone, wypielęgnowane, podczas gdy mąż wysłuchany, wyprzytulany i do tego, żeby jeszcze mógł ze mną pogadać o sprawach wychodzących poza nasze cztery ściany. Egzaminy zdaję na czas, a na wykładach bywam częściej, niż je opuszczam. Psa głaszczę i czeszę, a sobie raz w tygodniu robię peeling i inne tam badziewia.
I wszystko właściwie brzmi zajebiście, bo jakoś mi się to do tej pory udawało. Niestety jednak, na własnej skórze stestowałam i już wiem: nie da się być we wszystkim najlepszą i zachować zdrowie umysłowe. No nie ma chuja we wsi. Ostatnio mówimy dość poważnie o drugim dziecku. I po raz pierwszy w życiu zadałam sobie zupełnie nieretorycznie pytanie o to, co jest najważniejsze. Wcześniej jakoś wstydziłam się przed samą przyznać, że rodzina to jest dla mnie to właśnie. Że jak bumcykgroszek, wolę rysować z Matyldą pieski, niż zdobywać kolejne szlify w zawodzie. Bardziej rajcuje mnie udana pierdoła z dekupażu, niż wzorowo przetłumaczona umowa. Gdzieś tam zawsze to chyba wiedziałam, ale zawsze też myślałam z niepokojem o tym, co sobie pomyślą koleżanki, znajomi z branży, a przede wszystkim: mąż. Czy ja będę atrakcyjna dla mojego męża, jeśli zacznę "siedzieć" w domu? Długo strasznie sobie to mieliłam w głowie i doszłam wreszcie to takiego wniosku: atrakcyjna jest kobieta szczęśliwa, spełniona i pewna swoich wyborów, może nawet w szlafroku i z gniazdem na głowie ;)
Taka, która w dupie ma to, jak wszyscy w koło oceniają jej życie. Toteż taką sobie zostanę. Jak tylko urodzi mi się drugie :)
01:23 / 22.04.2010
link
komentarz (3)
Matylda weszła w fazę buntu umownie zwanego buntem dwulatka. Sporo jej jeszcze brakuje do tego wieku, ale ewidentnie zaczęły się problemy wychowawcze. Na szczęście zawczasu zaczęłam ignorować wybuchy histerii połączone z rzucaniem się na ziemię, więc tej sztuczki już nie próbuje. Jednakowoż wszystko jest "nie" i "be", a buziaki rozdaje tylko w zamian za krakersy. W ogóle z tymi krakersami to jaja są, nawet do kaszki muszę je dodawać, bo inaczej nie weźmie do ust. Mimo to, jest prześmieszna. Na ten przykład ostatnio łazi wszędzie z kluczami, wpycha je ludziom (mi) i zwierzętom (psu naszemu umęczonemu) do uszu i przekręca. Albo też smaruje sobie wszystkim buzię: majonezem, moim cholernie drogim kremem, co to nie robi nic prócz kosztowania wielu dziengów, szamponem, a także kredkami, płynem do prania, co tam tylko wpadnie jej w ręce.
Zaś z beczki "obyś cudze dzieci uczył", to trafił mi się chłopczyk z piekła rodem. Normalnie aż mnie łapy świerzbią i pewnie kiedyś nie zdzierżę i mu nogi z pierwszej krzyżowej usunę. Dziś normalnie straciłam głos po 45 minutach lekcji, jak nigdy w życiu.
23:28 / 03.03.2010
link
komentarz (0)
Z konwersacji nad zlewem:
Mari: Wiesz, kiedyś na urodziny zafunduję sobie wybielanie zębów. A może nawet lifting!
Kes: A na które urodziny? Może 46?
Mari: Nie, na 40. Na 46 powiększę sobie cycki.
Kes: A kto tam będzie na Ciebie patrzył, jak będziesz miała 46 lat?! Teraz, albo nigdy.

Niepokojąco dużo o urodzie ostatnio. Trzeba by mnie zobaczyć, żeby uwierzyć, że tak naprawdę mam ją w dupie :)
23:47 / 26.02.2010
link
komentarz (4)
Dzieci na lekcji angielskiego zaciekawiły się, ileś to ja mogę mieć lat. Głupia, powiedziałam, żeby zgadywały.
Dzieć 1: 31!
Dzieć 2:48!
Dzieć 3: (nieśmiało)24...
Dzieć 1:-Zgłupiałeś???
Dzieć 4: Tysiąc, hu hu hu.
Ja: No, ładnie. A ja mam 25.
Dzieć 1: E, to pani nie jest taka stara. Moja mama to dopiero jest stara, bo ma 30 lat!

Mąż się zadziwił, jak zobaczył arsenał nowonabytych kosmetyków dla babek po trzydziestce. Ja jednak uważam, że opinie dzieciaków są najbardziej miarodajne, zawsze liczę się z ich opinią. Po tym, jak dzieć 1 wypalił, że mam szminkę jak dla babci, jakoś mniej chętnie jej używam, choć producent zachwala, że ma różne cudowne właściwości. Czyli, że już na mnie pora. Pora do wora, niemalże.
Zobaczymy, co te cuda zdziałają, oprócz uszczuplenia mego i tak bidnego portfela.
Nocnik update: Matylda przestała go lubić. Za wcześnie pochwaliłam...
00:13 / 12.02.2010
link
komentarz (5)
Kupa w nocniku. Pełen sukces!
Były bite brawa, kupę pokazałam cioci, pieskowi, panu w telewizji (Bogdan Rymanowski, też był pod wrażeniem). Zadzwoniłam też do nieobecnego akurat tatusia, który na głośniku złożył dziecku gratulacje.
He he... qrw, cyrk na kółkach.
BTW, Dziecko chyba przywiązało się do wujka Bogdana, bo wieczorem próbowała karmić go kaszką.
23:54 / 04.02.2010
link
komentarz (4)
Podkusiło mnie spełniać się kulinarnie, fakyt.
Zachęcona udanym obiadem postanowiłam popełnić desery w liczbie mnogiej. Skoro i tak miałam zasyfić moją ukochaną kuchnię, to niech chociaż będą z tego jakieś wymierne korzyści.
Ptysie siadły jakby na nie hipopotam nastąpił z chwilą otwarcia drzwi piekarnika. Można by uprzedzić o tym w przepisie, żeby tak nie otwierać z nagła. Dopiero od trzech tygodni mam funkcjonujący piekarnik, toteż się nie znam na takich niuansach. Krem do ptysiów mi się nie zgęścił (again: jakiś mądrala pominął pewien istotny fakt w przepisie), ale może to i lepiej, bo co ja bym zrobiła z kremem do ptysiów, które mają kształt krowich odchodów leżących od tygodnia na uczęszczanej drodze? hmmm?
No i postanowiłam wobec tego kupić książkę kucharską, bo w internecie nigdy nie wiadomo, na co się człek natnie. A ja, odkąd przeprowadziliśmy się parę tygodni temu, weszłam w bliską relację z kuchnią. Wprost się prosi, żeby zrobić coś pysznego, brak mi jednak know-how, szczególnie zaś w kwestii wypieków. Muszę tu nadmienić, że w ogóle coraz bardziej nęci mnie wizja bajkowego domku, w którym zawsze pachnie ciastem, gromadka ładnych i czystych dzieci grzecznie bawi się u siebie w pokoju, a schludna pani domu w cardiganie i perłach (taka Bree) promienieje wybielonym za gruby hajs uśmiechem.
Każdy ma takie marzenia, na jakie go stać. Ja oglądam z Matyldą dużo reklam, to mi siada na beret :)
22:25 / 03.02.2010
link
komentarz (7)
Muszę zapisać złotymi zgłoskami dzisiejsze wydarzenie.
Matylda zrobiła siku do nocnika!
DWAAAA razy!!
23:03 / 21.12.2009
link
komentarz (2)
Z dzisiejszej lekcji angielskiego. Dzieci dukają na głos czytankę. Mały Gracjanek, co to się nigdy nie przebiera i strasznie wali od niego fajkami (biduś...) przebrnął przez tytuł: Ghost from the sea. Chwila konsternacji i nagle pytanie: 'ale jak to... że duch pochodzi od foki?'
He he...a za chwilę pytam się kolejnej latorośli, co też oznaczać może 'depends'. 'Ojejku' - odpowiada Michałek, oburzony, że podejrzewam go o taką niewiedzę - 'The pants to przecież spodnie proszę paniom'.
Zawsze wzbraniałam się przed uczeniem dzieci, ale odkąd mam własne, jakoś nabrałam do nich sympatii.

A propos mojego (a jakże, musi być), ostatnio zaczęła przejawiać rodzinne fekalistyczne poczucie humoru. Zawsze jak puści bąka, strasznie ją to bawi. Razu któregoś pierdła mi ta słodka dziecina prosto w twarz i w głos się zaśmiewała dłuższą chwilę. Niestety, konsekwentnie odmawia współpracy z nocnikiem, który to zakłada mi na głowę, albo też wsadza do niego chrupki i karmi psa. Jak to się kurde robi, żeby w końcu walnęła do niego klocka, hę?
23:52 / 25.09.2009
link
komentarz (7)
Nie jestem romantyczna, to się wie. Chwasty w domu mnie nie biorą. Nie dość, że drogie, to trzeba jeszcze podlać tego wiechcia, ustawić gdzieś, gdzie Matylda nie sięgnie (na szafce w łazience, na przykład). Świeczki śmierdzą i zawsze mam stresa, że zasnę i się spalimy, natomiast kolacje w drogiej restauracji to nieustanne przeliczanie, co ja bym mogła za cenę tej przystawki dzieciakowi kupić.
Jednakowoż!
Kiedy mój małż klepie mnie o 5 rano w tyłek i oznajmia seksownie zachrypniętym od snu głosem:
\"Pśpij stara...ja przwinę dźcko\" to normalnie robię się mokra. W okolicach oczu, of kors.
A byłabym zapomniała... Dzieć był dziś drugi dzień w żłobku. Wczoraj na godzinkę została, pruła się tak, że kazali zabrać. A dziś, nie dość, że została na dwie godziny bez szemrania, to przygruchała se taką ciocię, że jak po nią przyszłam, to uderzyła w bek i całą drogę do domu płakała. Coś muszę robić nie tak, skoro przygodną opiekunkę woli ode mnie. Yghhh...
23:00 / 24.09.2009
link
komentarz (3)
Dzisiaj widziałam, jak dwa gołębie wpieprzały przy śmietniku kiełbasę. One są mięsożerne??? To mnie przeraża. Hitchcock się kłania normalnie. Dodam, że obok pełno starego chleba się walało, więc to nie tak, że jadły co było. Brrrrrrrr.
01:25 / 24.09.2009
link
komentarz (0)
jak czytam swoje staaaare wpisy, to mam dokładnie to samo uczucie, jak kiedy widzę Igę Wyrwał na parkiecie. Wstydzę się za kogoś obcego :)
23:46 / 22.09.2009
link
komentarz (9)
GYY! Żadna trzydniówka, kurde. Nie cierpię pediatrów. Do tej pory natykam się na samych debili, chwilami wydaje mi się, że na medycynie tylko najgorsze odrzuty wybierały tę specjalizację. Stary znajomy lekarz zresztą potwierdził mi to podejrzenie w odniesieniu do czasów pi ar el. No więc, kretynka jedna, kazała mi odstawić antybiotyk na dwa dni przed końcem (!!!) bo 'antybiotyki szkodzą, a tych bakterii to nie za dużo w moczu', po czym przepisała mi antybiotykową maść na głupie odparzenie, co to je wyleczyłam krochmalem w dwa dni. Nawet nie spojrzała na wysypkę, orzekła tę trzydniówkę, a ja własnymi siłami odkryłam, że to uczulenie na pomidory. Dziecko wchłonęło połowę warzywa i na drugi dzień była po prostu jedną wielką czerwoną plamą. Matylda miała iść do żłobka na pół etatu, pobyć sobie z dziećmi, bo lubi im zabierać grabki i ogólnie ładnie się socjalizuje, hu hu. Ale w takim układzie, jak ona jest co chwilę chora, to ja nie wiem.
Biedne moje dziecko, yghhhh....
12:34 / 15.09.2009
link
komentarz (3)
Patricka wykończyły fajki. Takie historie zawsze mnie inspirują do rzucenia. Ale tylko na jakieś pięć minut. Znałam w końcu kiedyś jedną starą Włoszkę. Mieszkała nad moim starym w Czikago, na oko miała jakieś sto lat, sama z dumą dodawała sobie jeszcze kilka. Nora się zowiała, paliła cztery paczki ekstramocnych dziennie, a i tronkowa w sumie była. Tak ją w każdym razie te używki zakonserwowały, że żadne świństwo się nie imało. Mam ambicję pójść w ślady Nory, szczególnie od kiedy okazało się, że e-papierosy to zupełnie dupny erzac, trzeba tak mocno ciągnąć, że aż dostaję szczękościsku. Fe.
Moja latorośl natomiast nie pije, nie pali, a choruje co chwilę. Aktualnie przechodzimy zakażenie układu moczowego oraz trzydniówkę. Jednocześnie, a moim zdaniem obie przypadłości wywołane obniżeniem odporności spowodowanym ząbkowaniem. Kto posiedzi kilka dni z dzieciakiem cierpiącym na ZUM, trzydniówkę oraz zęby i nie nie ocipieje, ten śmiało może składać wniosek o beatyfikację za życia.
21:42 / 26.08.2009
link
komentarz (2)
Dziecko to jest szczwana bestia. Sprytna okrutnie. Okazuje się, na ten przykład, że kiedy mówię "nie wolno" (a mówię do znudzenia, jak wkłada palce w kontakt, majstruje przy sprzęcie grającym, zżera psu z miski, bawi się kuchenką...itd.), no więc kiedy mówię, że "nie", to robi minę, jakbym się do niej po mandaryńsku zwracała. Generalnie na mało który komunikat werbalny reaguje. Potrafi zidentyfikować w książeczce pieska, kotka i kaczuszkę, ale już na inne zwierzątka totalnie się wypina. Potrafi pokazać, gdzie jest nosek, ale uszy to dla niej zbyt wysoki poziom abstrakcji. Okazuje się jednak, że jakimś siódmym zmysłem zajarzyła już, że przekleństwa są niedobre, a co za tym idzie - ciekawe. Wczoraj sobie palca przycięłam (chciałam jej pokazać, co się dzieje, jak człowiek się bawi szufladami...) i zaczęłam kurwić pod nosem, aż miło. A ona na to w brecht. Myślałam, że może zaczaiła ironię całej scenki, ale potem wieczorem relacjonowałam historię koleżance i cytuję jej "no i wiesz, skaczę i wrzeszczę kurwakurwajapierdolę", a Matylda znów się cieszy. To te kołysanki tatusia.
22:52 / 01.07.2009
link
komentarz (0)
hehe. Przeczytane w Karcie Praw Pacjenta wywieszonej w Bielańskim:
Każdy pacjent ma prawo do poszanowania swej osoby jako osoby ludzkiej.
Hehe. Nieludzko zabawne.
23:56 / 20.06.2009
link
komentarz (9)
Napisałoby się coś czasem, ale wzdragam się przed tym z obawy, że nlog mój stanie się kolejnym rodzicielskim blogiem o kupce i zupce. Byłoby o czym pisać, bo w kwestii fekalnej dziecko moje jest nader płodne. Z drugiej jednakowoż strony, czemu niby nie. Ostatecznie miło będzie kiedyś spojrzeć wstecz i z rozrzewnieniem poczytać sobie o pierwszych krokach w poważnej roli -ekhem - matki.
Otóż główne moje spostrzeżenie jest takie, że musi istnieć światowy spisek lekarzy ukrywający niezaprzeczalny fakt, że ciąża i rodzicielstwo stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia fizycznego i psychicznego.
10:04 / 01.06.2009
link
komentarz (3)
Niewiele mam czasu na pisanie i nieczęsto mi się to zdarza, ale małżonek mój wyjątkowo mnie czasem inspiruje. Z konwersacji o tym, że narkotyki są złe. Dowód na to, że nie wolno relatywizować!
M.: - No, ale taka amfetamina jest syntetyczna, więc na pewno bardziej szkodzi, niż zioło, nie?
P.: - Faktycznie. Lepiej wpierdolić muchomora, niż zupkę chińską.

Albo z podsłuchanej kołysanki:
Była sobie raz królewna, pokochała grajka
Król się zwiedział, dorwał grajka
ujebał mu jajka.

Włos mi się jeży na głowie, córka nasza zdeprawuje całe przedszkole.
21:33 / 13.03.2009
link
komentarz (3)
Mój mąż ma ciekawą przypadłość. Otóż, kiedy leżymy wieczorem w łóżku, lubimy sobie pogadać o różnych sprawach. Niestety, Kes często zasypia w połowie zdania, przyśni mu się coś i kontynuuje konwersację. I stąd podobne rozmowy:
Mari: Dobranoc, kocham Cię.
Kes: Ja Ciebie też. Ale nie przed Nadarzynem.

albo:
Mari: Chyba już przysypiasz, to do jutra.
Kes: Seks ruchowy z grupaniem w obie dziurki!

czy też:
Mari: Matylda cały dzień dzisiaj puszcza bąki.
Kes: Piosenka nic jej na te pierdy nie pomoże.

I tak dalej :)
14:16 / 11.12.2008
link
komentarz (4)
Niedawno trafiłam na gazecie na wpis Oburzonego z Warszawy, który opisywał bulwersującą jego zdaniem sytuację zaistniałą w centrum handlowym. Mianowicie, spokojnie se człowiek pakował zakupy a tu patrzy, jakaś bezczelna kobita wyciąga wiadomą część ciała i zaczyna karmić głodnego oseska. Pan oświadczył, że rzygać mu się zachciało i że to skandal, że młode matki myślą, że mogą robić wszystko. Chociaż sama osobiście krępuję się świecić biustem przy ludziach – szczególnie przy wielu i obcych – to istnieje cała masa sytuacji, które mogą takiego manewru wymagać i kropka. Prędko znalazł sobie na forum popleczników. Ci „zdroworozsądkowi” argumentowali, że przecież można pokarm odciągnąć, albo dać mieszankę, albo schować się kulturalnie w śmierdzącym kiblu i tam zaspokoić potrzeby wrzeszczącego dziecka. Ci bardziej ekstremalni porównywali karmiącą publicznie matkę do obszczymurków wywalających na ulicy fujary albo do starych, obwisłych Niemców opalających się bez żenady na golasa. Uroczo.
Pan Esteta ani jego świta nie napisali, gdzieżby można taki pokarm przyniesiony z domu podgrzać, albo co zrobić, jeśli dziecko odmawia picia z butli i tyle. No bo co ich to obchodzi, że jakaś głupia pindzia miała kaprys zrobić sobie dzieciaka. Tak się właśnie patrzy na rodziców – jak na właścicieli mastiffów, którzy nie potrafią ogarnąć niesfornego pupila i którzy powinni okuć to kłopotliwe stworzenie w kaganiec, a najlepiej to siedzieć z nim w domu dopóki nie skończy przynajmniej roku (zważywszy zresztą na przystosowanie miasta do poruszania się z wózkiem często-gęsto jest to najlepszy wybór. Ale to już temat na osobną tyradę…).W takich chwilach nie lubię szafować frazesami o narodowym naszym charakterze, o tej sławetnej „polskiej żółci”, ale kurwa, tym razem ciężko mi się powstrzymać. W cywilizowanych krajach kobita karmiąca swoje dziecko jest najbardziej naturalnym widokiem na świecie, nikt nie zarzuca jej niezdrowego ekshibicjonizmu i rozpasania. Tutaj, nawet jak już jakaś zdesperowana dziewczyna wyciągnie w końcu pierś, to robi to kuląc się pod gradem oburzonych spojrzeń, jakby to był Bóg wie jaki eksces. Skąd w ludziach tak mało empatii? Zachciało się bachora, to teraz moja droga usuń się z widoku publicznego, bo panu robiącemu zakupy chce się „rzygać”. Mogłabyś się jeszcze kochana schować pod pelerynką do karmienia (kolejna dobra rada cioć z forum) – pod warunkiem, że ci ktoś przywiezie zza granicy, bo tutaj tego ustrojstwa za chuja pana nie uświadczysz. Ahhh, no tak. Przy odrobinie dobrej woli można przed wyjściem z domu zrobić research i sprawdzić, w których sklepach są pokoje do karmienia. Tylko po to, żeby na miejscu dowiedzieć się, że kluczyk był, ale się zmył. Proponuję zbudować w każdym większym mieście getto dla młodych mamusiek, gdzie będą sobie siedziały same i epatowały nagością, świeciły gołymi cyckami a może nawet dupami, bo przecież ewidentnie my wszystkie po prostu UWIELBIAMY rozbierać się przy obleśnych dziadach, co to niby zniesmaczone, ale nurkują w dekolt, jakby tam co za darmo dawali.
Wkurwiam się. A to dopiero wierzchołek góry lodowej, nie zacznę nawet o tych kutasach z ZUS-u i o kasie, która już drugi miesiąc do mnie dotrzeć nie może. Fak.
22:59 / 15.11.2008
link
komentarz (8)
Zastanawiam się, jak wyobrażałam sobie dawniej wychowywanie dziecka (wychowywanie to słabe słowo - na razie nie udało mi się jej wpoić dobrych manier, z braku laku niech jednak będzie). Zdaje się, że nie wyobrażałam go sobie w ogóle, bo przed ciążą absorbowało mnie co innego, a w czasie ciąży wybiegałam myślami wyłącznie do porodu. Reszta jakoś sama miała się potoczyć czy coś. Dobrze zresztą, bo po co sobie psuć humor na zapas. Dzieć mój jest absolutnie najwspanialszym dzieciem pod słońcem, jednakowoż pozostaje noworodkiem, co oznacza, że - o, szczyt banału - ma swoje potrzeby, które należy spełniać natychmiast i bez szemrania, naturalnie. Zbudziwszy się rano czuję, jakby mi ktoś kubeł zimnej wody na łeb wylał, mając w perspektywie wielogodzinne sesje zwisania z cycusia, siedemnaście popełnionych w wielkich bólach kup i - ewentualnie, jeśli bobo dobrą wolą się wykaże- chwilę wytchnienia z wieczora. Ostatnie pięć tygodni jawi mi się jako najbardziej wycieńczający okres w całym moim życiu. Zrzućmy to na karb niedokrwistości wtórnej. Są jednak postępy znaczne. Zaczynamy się powolutku rozumieć coś niecoś. Na ten przykład suszarka jest naszym najlepszym przyjacielem, który w mig ucisza ryk (ostatnio ściągnięty z netu odgłos suszarki, który w kółko loopuje na winampie tak na wszelki wypadek). Drugi hit to termoforek-kaczuszka ze sklepu z pierdołami. Matylda bowiem uparła się, że nie będzie spała w swoim łóżeczku, ale w ciepłych objęciach mamusi, co w praktyce przełożyło się na to, że przez miesiąc spałam na baczność, a Kes wtulał się w żeberka kaloryfera na drugim końcu łóżka. Termoforek jednakowoż skutecznie ją wykiwał i teraz spokojnie przesypia kilka godzin sama, a ja - łohoho - mogę trochę poleżeć na plecach (kto był w ciąży wie, jaki to luksus).
Słowem, idzie ku lepszemu. A kiedyś to ona będzie się zajmowała mną ;-)
12:25 / 17.10.2008
link
komentarz (10)
Ojapierdziu.
Postaram się zrelacjonować Wydarzenie, pomimo tego, że człowiek nie daje mi spać i zaczynam powoli widzieć podwójnie z tego skołowacenia.
W niedzielę około 13 poszliśmy z Kesem na zakupy. Wybraliśmy się mianowicie na obchód po lumpeksach, celem zakupienia obciachowych szmat na wieczorną imprezę tematyczną, której motywem przewodnim miała być Dynastia. Ja nabywszy piękną bluzkę w kolorowe ciapy i ze złotymi guzikami, Kes natomiast granatową marynarkę z weluru. Crystal i Blake pełną gębą. Na tych zakupach już tak mnie coś tykało i ściskało trochę, ale postanowiliśmy nie robić scen, jak mawia Przemo. Poszliśmy na obiad, po czem uskuteczniłam sobie tapir i odpowiedni do okazji makijaż. Dobrze, że skurcze były już wtedy na tyle regularne, że przytomnie spakowałam sobie ciuchy na zmianę - na wszelki wypadek. I tak w przerwie meczu akcja zaczęła się rozkręcać, hyc w Heńka i jedziemy. Trochę za wcześnie spękałam i popatrzyli na mnie z pobłażaniem, gdy oświadczyłam, że mam skurcze co 10 minut i na pewno zaraz urodzę. Pan doktor odprawił mnie do domu z kwitkiem i lakoniczną radą: "wrócić, jak będzie częściej bolało". Takim oto sposobem przez następnych 9 godzin wgryzałam się w parapety i łaziłam po ścianach, bo bóle- z krzyża, jebaniutkie - były co 4 minuty, a ja uniosłam się honorem i nie chciałam wracać, póki nie będzie pewności, że mnie jednak przyjmą. Wytrzymałam tak do 8, po czym o godzinie 9 ledwo-ledwo zdążyli ze znieczuleniem, bo rozwarcie było już na 7 cm. Jak się wkuli, zrobiło mi się pięknie i błogo. Szkoda, że zanim zaczęły się parte, zdążyło już zejść, a położna stwierdziła, że nie ma sensu dawać następnej dawki, bo zaraz urodzę. I faktycznie, Matylda wykluwszy się o 12.20. Miałam chwile zwątpienia. Gdzieś przy trzecim od końca partym oznajmiłam, że nie dam rady i że niech se robią co chcą, ale roztropna pani położna jakoś mnie umotywowała.
Trochę mi głupio, bo darłam paszczę jak opętana, chociaż zdawało mi się, że jestem osobą mimo wszystko opanowaną ;-)
Niezły hardkor to jest zobaczyć takie małe, swoje.

Dla ciekawych: http://picasaweb.google.pl/Maripossa1984/
15:21 / 08.10.2008
link
komentarz (12)
Czuję się normalnie oszukana. Nigdy-przenigdy bym nie przypuszczała, że przenoszę. A teraz mam już niezbitą pewność, że będę się tak kulać do ostatniego możliwego terminu, kiedy to młoda zostanie wyproszona farmakologicznie. Nie czaję, co jej tam tak dobrze. W końcu ciasno i trzęsie, ja bym na jej miejscu pchała się na powierzchnię. A tymczasem po tamtej stronie zero chęci. Jak dla mnie skandal, wrrrr.
15:15 / 26.09.2008
link
komentarz (9)
Wyprałam te portki jednak i przez cały dzień ich schnięcia miałam skurcze przepowiadające. A więc jednak psychologia wiele ma tu do rzeczy. Ale jak mnie już dopadły, to zmieniłam zdanie i chyba nie chcę się już rozpakować. Brrr. Ciężko mi sobie wyobrazić, jak mają wyglądać te prawdziwe skurcze, skoro te bolą jak skurwysyn.
Do tego moje tycie rozpędziło się na maksa. Teraz średnio kilogram w trzy dni. Powoli przestaję rozpoznawać swoją nalaną gębę w lustrze. W takim tempie do terminu przytyję jeszcze ze trzy. Przemo mówi, że to nie tłuszcz, tylko człowiek, więc w zasadzie nie jestem tłusta, tylko ludzka. Brzmi zdecydowanie lepiej.
17:19 / 24.09.2008
link
komentarz (3)
Małżonek mój wziął i łaskawie uszkodził sobie kończynę. Niby nic tam se nie złamał w tej nodze, zagipsowany jednak jest mniej mobilny, niżby się przydało w wiadomej sytuacji. Teraz we trójkę z psem przedstawiamy sobą iście żałosny widok - Kes w gipsie i foliowej torbie, ja z niedopiętym na bebzolu płaszczykiem i nasz pikuś bez łapy. Moglibyśmy śmiało wybrać się na róg Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej i zdetronizować wszystkich żebraków razem wziętych. Tylko pogoda raczej taka niezachęcająca do tego rodzaju zarobkowania.

Poza tym, nie ogarniam swoich nowo nabytych gabarytów. Jak siedzę w wannie to ciągle wylewam z niej wodę, bo kiedyś wystarczało zostawić tylko trochę wolnego, a teraz właściwie więcej mnie, niż wody. Jakby nie patrzeć, przybrałam 1/3 swojej wyjściowej wagi, co nie jest sytuacją łatwą. Obijam się o framugi, i wszystko nagle wydaje się mniejsze. Do tego zrobiło się zimno, a ja dysponują jedną-jedyną parą spodni, w które się jeszcze mieszczę. Boję się wsadzić do pralki, bo jak się zacznie heca, to pojadę na porodówkę w piżamie. Nie wiem sama-lepiej jechać w brudnych portkach, czy też bez. Hmmm hmmmm...

WYŁAŹ!
21:37 / 15.09.2008
link
komentarz (5)
Mari: ten brzuch już tak mi zjechał w dół, że...że...
Kes: że niedługo będziemy po niego schodzić do piwnicy.

Wciąż w dwupaku. Czy to aby na pewno kiedyś się kończy?!
22:46 / 23.08.2008
link
komentarz (0)
Mam depresję pre-partum. Chciałoby się z kimś pogadać o książce, filmie, dupie Maryni, a tymczasem jedyny temat na wokandzie to dzieci, porody, karmienie i tak dalej. Za każdym razem, gdy nieśmiało próbuję zadzierzgnąć rozmowę o, dajmy na to, wspólnej znajomej, słyszę "a ona też w ciąży" albo, co też się zdarza, "a ona nie w ciąży". Czasem jeszcze ktoś pyta o moją magisterkę, ale z dwojga złego wolę już wałkować tematykę okołodziecięcą. GHYY! Faktem jednak jest, iż w mojej aktualnej sytuacji absolutnie wszystko oscyluje wokół rozrodczości, bowiem nie zajmuję się niczym innym, jak tylko inkubowaniem, czyli byciem inkubatorem. Wstawszy bladem świtem- tak koło 11 - dopełniam wszelkich rytuałów - kawa-mycie głowy-sprawdzenie mejla i zwykle w około 11:25 kończy mi się repertuar zajęć aż do 18:50, kiedy to wychodzę na zajęcia z portugalskiego. Tak zwany międzyczas to, poza dniami kiedy dzwoni czterech klientów jeden po drugim i mogę wypełnić dzień zarobkowaniem, to przerażające, wlokące się w nieskończoność godziny absolutnego nicnierobienia. Czarę goryczy przelewa fakt, że w sezonie wakacyjnym nie ma nawet seriali, które to stanowią idealnie niewymagający myślenia zapychacz czasu. Nigdy dotąd nie miałam go za dużo i zawsze wydawało mi się, że nie ma zacniejszego zajęcia, niż leniuchowanie. Wszem i wobec biję się jednakowoż w piersi - mam powyższego absolutnie dość. Kurom domowym na pełnym etacie powinno się wręczać medale za bohaterstwo. Naprawdę nie wiem, jak one wytrzymują taki tryb życia na dłuższą metę. Dodać do tego wszystkiego rozszalałe hormony i mamy oto mieszankę iście wybuchową - wczoraj *popłakałam się z nudów*. To znaczy, popłakałam się z okrutnej żałości nad wszystkością, ale tak naprawdę to z nudów, bo gdybym zajmowała się czymś produktywnym, zapewne nie ogarnąłby mnie taki rozdzierający smutek. Mam jednak wrażenie, że wszystko to służy jakiemuś celowi - w końcu po wykluciu kończy się nadmiar czasu, nadmiar snu i nadmiar lenistwa, może więc natura próbuje mnie zachęcić do odpoczęcia sobie na zaś.
13:11 / 19.08.2008
link
komentarz (10)
Pffff... jeszcze. Zostało nam trochę ponad miesiąc, o ile mała nie obróci się łaskawie do góry nogami to wjedziemy na stół pod koniec września. Dłuży mi się niemiłosiernie, ciężko się chodzi i ciężko się śpi, jeszcze ciężej myśli. Nie zdarza mi się ostatnimi czasy błysnąć intelektem, o nie. Pocieszam się myślą, że i tak mam lepiej niż każda jedna babka ze szkoły rodzenia. Wszystkie one rozrosły się w poprzek, rozciągnęły jak bohaterki komiksów, mnie natomiast urósł li i jedynie brzuch i celulitis. Co ma swoje minusy, bo przedstawiciele szacownego pokolenia starych pierdów, którzy, jak wiadomo, lubują się w dalekich podróżach środkami komunikacji miejskiej, najlepiej w godzinach szczytu, przeważnie ignorują mój stan i chociaż jestem w cholernym ósmym miesiącu ciąży, to z rzadka tylko ktoś się nade mną ulituje i ustąpi. A że ja jestem z kategorii bardziej pierdołowatych, to ani się nie upomnę, ani nie chrząknę babcia style, ani też nie rzucę w przestrzeń żadnej uwagi o tym, jakie to "staruszki dzisiaj niewychowane". Na szczęście posiadamy Hendryka. Hendryk (koniecznie przez "d", nie mylić z pospolitym Heńkiem) to nasz uroczo sfatygowany bolid który, wspólnie z Kesem, wozi mój bebzol po mieście i zwykle wybawia mnie od trudów obijania się tramwajem. Mogłabym jeszcze siedzieć cały dzień w domu, jednakowoż opcja taka rychło doprowadziłaby mnie do czarnej rozpaczy i zupełnego zdziczenia. Toteż wytaczam się do ludzi, i odliczam dni.
15:30 / 10.05.2008
link
komentarz (3)
Niepostrzeżenie zrobił się maj i dobiliśmy wspólnymi siłami do piątego miesiąca. W przeciwieństwie do innych znanych mi ciężarówek byłych i aktualnych, nie miewam mdłości ani gwałtownych zachcianek na cokolwiek. Jeśli już to tylko tak z przekory zachciewa mi się pozycji z listy "to jest be", takich jak sushi, wino albo ser pleśniowy. Niełatwo jest się wszak odzwyczaić od dworskich nawyków żywieniowych, o niełatwo. Śpię tyle co zawsze, czyli dużo, gdyż z natury jestem leniwa i ciąża nie ma tu nic do rzeczy. Właściwie, oprócz permanentnego wkurwa i agresji na wszystko, jedynym objawem ciąży w moim wykonaniu jest jazda na bakterie. Otóż, bakterie nagle zaczęły mi przeszkadzać. Do tej pory żyliśmy sobie wszyscy zgodnie pod jednym dachem, nieczuła byłam na syf gdziekolwiek i odpoczynek stawiałam o wiele oczek wyżej, aniżeli ład i porządek. Takie miłe status quo runęło jednakowoż w gruzach i z pasją w oczach rzucam się na wszystkie prawdziwe i wyimaginowane skupiska bakterii. Zaistniał jednak konflikt interesów, bowiem mój lokator rozwinął zmysł słuchu i przeszkadza mu chyba dźwięk odkurzacza. Kiedy tylko napadłam na dywan (bosz, ileż tam jest bakterii. I roztoczy. Może nawet pneumokoków??), lokator włączył mi w brzuchu opcję 'odwirowywanie' i kontynuował te popisy, dopóki hałas się nie skończył. Tak więc z całą pewnością, dziecko nam się nie wyrodzi i będzie takim samym brudasem, jak rodzice. Nawet pies u nas nie lubi sprzątania, czyli consensus na całej linii.
15:02 / 08.02.2008
link
komentarz (8)
W przeciwieństwie do X miesięcy poprzednich, zupełny brak przeczucia. Ot: porzygałam się - pewnie po chinolu. Krew mi z nosa leci radosną kaskadą, zalewam się na przystanku i myślę, że to taka aura słaba, sesja, dużo kawy, mało snu. Nogi mi spuchły, czuję się jak ludzik Michelin i dalej zero kumacji. Wchodzę do domu po wypadzie do BCN i nie mogę spać, bo mi wszystko jebie fajkami. O zgrozo. Zasnąwszy jednak, budzę się rano i palec boży: strąciłam se na łeb niewykorzystany test ciążowy. Wspominałam, dziwna jestem i zawsze takowy posiadam w zanadrzu, coby się bezpodstawnie nie stresować. No i cóż, tym razem nie pocieszył mnie jak zwykle.
Czy teraz jest już taki moment, że powinnam wpierdalać ogórki z bitą śmietaną? Pochylać się z rozrzewnieniem nad ciupcimi bucikami na wystawie? Trzymać się za nieistniejący póki co bebzol, puszczać mu Mozarta na podwyższenie IQ i w ogóle z dumą oznajmiać wszem i wobec radosną nowinę? No więc, jeśli odpowiedź na któreś z tych pytań brzmi 'tak', to u mnie sprawa przechodzi nietypowo. Głównie chce mi się palić, w drugiej kolejności wychylić zimne piwko, a w trzeciej znowu palić. Włażę na te fora i inne matczyne portale i napawają mnie lekkim niesmakiem. Z chaotycznego wiru wiadomości dowiedziałam się, że: jak wypiję Karmi, to mi się niedorozwinięty dzieciak potem urodzi. Kota należy eksmitować (czyli: jest jakaś korzyść!). Cytrusy tak, ale broń cię Boże! Podobnie zresztą maliny: owszem, ale absolutnie. Sushi nie. Kawa i herbata też nie. Zielona i czerwona to w ogóle pod żadnym pozorem. I tak dalej i tak dalej. Ochujeć przeca idzie. Nie wiadomo co wolno, a jak już coś wolno, to raczej nie. Nic tylko się położyć, najlepiej z dala od lapa i mikrofali, nie oddychać (bo powietrze jest be), nie myć się (mydło to sama chemia), wpieprzać tylko nienawożoną marchew własnej hodowli i medytować. Nie za długo, żeby się nie zmęczyć.
No i te kobity na forach. Wszystkie się tak cieszą i martwią i ogólnie, jak dla mnie, to są trochę poryte w beret. Chyba jestem wyrodna, bo póki co, nasuwa mi się raczej 'zygota', aniżeli 'fasolka'. Jedna moja znajoma publikuje gdzie bądź zachwycające zdjęcia zielonkawych, rzadkich odchodów swego pierworodnego. To słodkie podobno /YGH/.
No. I tak to wygląda.
00:44 / 08.12.2007
link
komentarz (0)
Niezależnie od woli - dobrej, bądź złej- drugiego człowieka nie obczaisz do końca.
Tak z serii quick-stop.
01:43 / 27.11.2007
link
komentarz (5)
Po tak długiej abstynencji wypadałoby powiedzieć coś treściwego. Bądź choć zajmującego narracyjnie. A mnie tymczasem napadła zwykła nostalgia - nie ukrywam - napędzona którymśtam piwem i właściwie nie mam nic ciekawego do powiedzenia.
Albo jednak. Sam fakt, że wypiłam piwa sztuk wiela w wieczór poniedziałkowy. Otóż, moi drodzy, celebracja. Poniekąd jednak tylko. Gdyż. Produkt o oryginalnej i zupełnie niespodziewanej nazwie baby test wyjawił mi, że w czasie najbliższym nie zostanę niczyją progenitorką (czy to jest słowo? Śmiem przypuszczać, że jednak nie)No, muszę się przyznać - uczucia mieszane: od japierdolecozmojąświetlanąprzyszłośią po wręcz pewne niewielkie rozczarowanie (niewielkie, bo czas na prokreację zawsze nadejdzie), pod tytułem, że prawdaż, nad ciężarnymi wszem i wobec rozczula się bezkarnie i tak dalej. Aktualnie nikt się nad zainteresowaną nie rozczula ,ba - nie wypada nawet, bo aktualnie kreuję się na biznesłumen. W każdym razie gorzej ze mną-co miesiąc martwię się, że jestem w stanie odmiennym, a jednak co miesiąc mniej. I sama nie wiem, który stan ducha powinien mnie martwić bardziej. Ha.
22:17 / 27.04.2007
link
komentarz (5)
Nieco ponad rok. Frekwencja mi spada, bo im bardziej zapełnia mi się życie, tym mniej chce mi się o nim pisać.
No ale nic. W przyjętej cezurze czasowej nastąpiło kilka zasadniczych zmian. Wróciłam na ojczyzny łono. Wyszłam za mąż za kolegę z nloga. Kupiliśmy sobie, tak, tak, łóżko, pralkę, lodówkę (przecudnej urody i funkcjonalną, a jakże). Odbyliśmy nawet kilka ekscytujących wojaży. Zapełniliśmy nasze marne 36 metrów meblami o tyle ładnymi, co tanimi, psem z trzema łapami oraz kotem, który pamięta nloga z czasów naszej nadaktywności. Zdążył, nota bene, w ostatnich miesiącach zgubić mniej więcej połowę swej pokaźnej niegdyś tuszy. Jest świetnie - praca, studia, samodoskonalenie, perspektywy.
Tylko jakoś nagle przelał się przez palce czas na tak zwane wąchanie kwiatków. Zastanawiam się - o ile mam na to akurat chwilę czasu - czy tak ma już być. Czy przychodzi taki moment, kiedy będzie można powiedzieć sobie z czystym sumieniem: "mam to, o co mi chodziło" i spocząć na laurach. W której dokładnie chwili czuje się spełnienie. Mieszkanie duże i wygodne, ładne dzieciaki, satysfakcjonująca i dobrze płatna praca? Potrzeba chyba świadomego wyboru, żeby powiedzieć sobie stop. A może, jeśli już ktoś miewa takie przemyślenia to oznacza, że zabrnął na ścieżkę bez odwrotu i zawsze zostanie jakiś niedosyt? Mam to, co jeszcze niedawno wydawało mi się szczytem marzeń. I tylko z rzadka zdarzają mi się momenty, kiedy dziękuję losowi za to, że właściwie trafiło mi się, jak ślepej kurze ziarno. Szczęście, na konsumpcję którego nie ma nagle czasu. Tak to się chyba toczy.
06:51 / 21.04.2006
link
komentarz (2)
Alez to mnie zaczyna intrygowac, doprawdy.
Powiedz no tylko, po wizycie w statystykach u siebie, czy znow niechcacy wlazlam Ci w ogrodek? Stary kokiet.
Hah... moim powołaniem jest chyba zawód detektywa.
08:43 / 11.04.2006
link
komentarz (6)
co za jakis gowniany kraj.
mowie z usprawiedliwionej perspektywy re-emigranta.
zeby dobry humor brac za przejaw debilizmu. Pfffff
I wlasnie po to wracam do Polski. Zeby miec na co narzekac. Tak, tak.
19:53 / 27.03.2006
link
komentarz (5)
Popis elokwencji na wloskim. Czasownik sfiorare pomylil mi sie z deflorare, a ze w zdaniu byly tez,niefortunnie, czesci ciala, przetlumaczylam je w nastepujacy sposob: 'jest ona muzą, która zachęca do rozdziewiczenia palcami'.
I wlasnie dlatego nie zwyklam odzywac sie na zajeciach nieproszona, bo skutki bywaja zgubne.
06:36 / 24.03.2006
link
komentarz (1)
Bo laski. Laski nosza swoja slabosc jak bron, jak oreze, jak zbroje. Wolno nam sie obrazac, plakac, histeryzowac, wydzierac, walnac w paszcze czasem nawet wypada, mozemy cierpiec na chroniczne migreny, na dlugie i bolesne okresy, ciezkie dni przed i po, nie lubic seksu, albo seks lubic, podrywac bezczelnie albo dawac sie poderwac, miec depresje albo rozdwojenie jazni, w wydaniu kobiecym wszystko po prostu nabiera sensu i uroku i dramatyzmu tak do zycia potrzebnego.
Jedyne, czego nam nie wolno to mowic glosno, ze wkurwiaja nas wsciekle feministki.
08:29 / 20.03.2006
link
komentarz (2)
Wspolczuje facetom. Calkiem dali se wejsc na glowy.
Hee..
06:13 / 17.03.2006
link
komentarz (1)
Nigdy tak na serio nie rzucalam palenia z tego samego powodu, z ktorego nie gram zazwyczaj w totka: strach przed porazka. I co? Teraz rzucilam i popelniam niniejszy wpis zachlystujac sie dymem z peta. A jak wyslalam przedwczoraj kupon to sie tylko okazalo, ze 2 dolce psu w dupe. Nasuwalby sie prosty wniosek, ze jak masz zle przeczucie, to najprawdopodobniej sie spelni. Ale nie. Idzie wiosna a ja zamierzam najpierw przestac palic, a potem wygrac 10 milionow dolarow. Albo przynajmniej wygrac 100 dolarow i je sobie slodko przepalic. Nie ma tego zlego, nie?
07:42 / 11.03.2006
link
komentarz (519)
Statystyki mnie nie przekonuja. O nie. Wedlug statystyk, tylko dwie osoby na sto zyja na Jamajce ponizej granicy skrajnej biedy, na ten przyklad. No i czy ktos widzial 2.5 dziecka, prawda. No wiec nie dam sie wrobic w historie o tym, jakoby w mojej sennej, poludniowoontaryjskiej miescinie nie bylo zloczyncow wszelkiej masci. Mordercow, gwalcicieli, pospolitych wlamywaczy. Kilka lat przemieszkanych w obskurnym mrowkowcu nieopodal Huty zaszczepilo we mnie pewna nieszkodliwa paranoje, ktorej holduje pomimo tak zwanej poprawy bytu. Wydaje mi sie, otoz, ze ktos czyha na moje zycie i/lub skromny dobytek, wypracowalam wiec wieczorna rutyne, ktora pozwala mi spac nieco spokojniej. Otoz, przed drzwiami wejsciowymi ustawiam piramidke ze schomikowanych butelek po piwie, ktora to- w razie niespodziewanej wizyty, przewrociwszy sie narobi wiele huku i, byc moze, odstraszy potencjalnego zlodzieja. Na klamce wieszam takze swiateczne dzwoneczki, a nuz widelec butelki mnie nie obudza. Wszystko to dlatego, ze alarmy czasem same sie wlaczaja, a podobne wydarzenie niechybnie spowodowaloby u mnie trwaly uraz psychiczny. Dalej, drzwi od garazu i piwnicy blokuje bardzo porecznymi palikami z drewna. Przy lozku trzymam sobie ku pokrzepieniu serc trzeci taki palik w charakterze broni, oraz ciezka krysztalowa kulke uwienczona miedzianym aniolkiem o bardzo ostrych raczkach. Gdyby zas przecieto linie telefoniczne, mam w zanadrzu zawsze naladowana komorke. Przypuszczam, ze jezeli mam zle z glowa od tak wczesnego wieku, to na stare lata bede spala w sejfie albo w specjalnie przystosowanym schronie z zapasem wody i jedzenia.
Ale przeciez mogloby byc gorzej. Moglabym zamartwiac sie kwestiami zupelnie poza moja kontrola, jak na przyklad dziura ozonowa, albo zalosnym stanem kultury politycznej w naszym pieknym kraju. A tak, bilans pomylenia w normie, a ja jeszcze nie palnelam sobie w leb.
07:33 / 07.03.2006
link
komentarz (2)
Hmmm. Od pol roku znajomi rutynowo rozpoczynaja kazda ze mne rozmowe pytaniem: 'a jak tam przygotowania do wesela?'. Odpowiedz tez jest zawsze taka sama: nijak. Nabylam (jaka droga, to juz wiadomo) sukienke, a on zarezerwowal sale, no i to wlasciwie wszystko. Pani mnie przy zakupie ofukala, ze czekalam do stycznia, skoro slub jest przeciez we wrzesniu i ona nie wie, czy mi ta kiecke przerobia na czas. No i zdziwiona wielce byla, ze nie chce mi sie przymierzac kazdego tiulowego badziewia z zaplecza, zupelnie jakby ta kiecka byla ostatnim juz, trumiennym strojem w jaki sie odzieje.Byc moze moje nastawienie do calej sprawy jest nierealistyczne, ale wybieranie zaproszen na 6 miesiecy przed, czy wertowanie magazynow w calosci poswieconych tortom jedzie mi troszku absurdem. Kategorycznie odmawiam odstawiania szopki pod sledzia, a wszyscy wkolo zachowuja sie tak, jakby to byl kulminacyjny moment w moim zyciu. Moze tez przeginam w druga strone, ale cos mi sie tak wydaje, ze z calego malzenstwa slub jest jedna z mniej istotnych kwestii.
Tylko ostatnio mam jakis przydlugi pi.em.es i ktoregos dnia, wyrywajac termoloka zaczepionego w przyfajczone wlosy przyszlo mi do glowy, co by bylo jakby sie rozmyslil. Pua. Moze za dlugo trzymam te termoloki.
06:52 / 18.02.2006
link
komentarz (5)
A moze na wies, co?
Wiejskia dyskoteka co sobota, corka starosty w ciazy bez slubu, takie klimaty.
Chyba naprawde spelnilabym sie przy krowach. Mam burackie ciagoty, od zawsze.
07:24 / 17.02.2006
link
komentarz (3)
Nóg nie golę od dwóch miesięcy. Ciekawe, kiedy odechce mi się myć zęby.

19:41 / 16.02.2006
link
komentarz (3)
A Ty, jak masz na imie? :)
http://znaczimion.webpark.pl/
10:25 / 05.02.2006
link
komentarz (3)
kochać: (czasownik), dawać się traktować protekcjonalnie i jeszcze to lubić.

Nie wiem, skąd wzięła się obiegowa opinia, że jestem niestała w uczuciach. Chyba sprzed czternastu lat, kiedy to przestałam sie kochać we Freddym Mercury'm, a zapałałam miłoscią do Jordana Knight'a.
05:50 / 08.12.2005
link
komentarz (4)
Mam zupelnie chujowy nastroj. Wszystko dlatego, ze w piatek musze zaniesc mojego bardzo schorowanego psa na uspienie. Pies byl ze mna wlasciwie odkad pamietam i nie wyobrazam sobie, jak jej to zrobie. Czy ktos zna jakis bezbolesny sposob? Ona strasznie boi sie weterynarza, jak tylko widzi, ze tam jedziemy dostaje dreszczy. Zreszta, kiedy robi sie to u nich, nie wydaja zwierzaczka po sprawie. Taki przepis, ze musza zatrzymac i 'zutylizowac'. Ja nawet sobie tego nie chce wyobrazac.
Wolalabym przynajmniej, zeby byla u nas w ogrodku. Kto wie, co oni z nia tam bede wyprawiac...
Chujnia z grzybnia slowem.
Jest mi kurewsko paskudnie.
Kocham tego psa tak strasznie, ze az mi czasem glupio.
06:06 / 01.12.2005
link
komentarz (0)
szpan na bezpretensjonalnosc.
myslalby kto, ze sie wzajemnie wykluczaja.
06:18 / 26.11.2005
link
komentarz (0)
chujowo wygladam na zdjeciach
jeszcze gorzej z rana, w lustrze
i co z tego, moi drodzy
w jego oczach zawsze widze sliczne odbicie.
05:41 / 26.11.2005
link
komentarz (0)
wiem, ze jutro bede miala kaca.
zabraklo mi jednego piwa do szczecia.
trzeba wypic dokladnie cztery, zeby czuc sie dobrze nastepnego dnia. W mojej lidze.

06:56 / 25.11.2005
link
komentarz (4)
Kiedy smutno mi, ze nie mam pieniedzy, ide sobie cos kupic. Taka ciekawa zaleznosc.
19:00 / 23.11.2005
link
komentarz (2)
Kurwa.
Zawsze - ale to zawsze - kiedy uda mi sie przezwyciezyc przemozna chec opuszczenia zajec, okazuje sie, ze akurat tego dnia wykladowca chory i chuj w bombki. Nie inaczej bylo dzis z tymze, ze od tygodnia nie mam prawa jazdy. Troche komplikuje mi to zycie, bo dojazd na uczelnie zajmuje mi teraz minimum godzine. Chetnie bym sie obrazila i wiecej tam juz dzisiaj nie wracala, ale to niestety nie wchodzi w gre.
A propos tego prawa jazdy, na egzaminie wjechalam sobie radosnie w jednokierunkowa.
Nie, zebym sie usprawiedliwiala, ale akurat spadl pierwszy snieg. Padal, wlasnie, gwoli scislosci, przy akompaniamencie silnego wiatru. Snieg+wiatr=zawierucha=gowno widac=jazda autobusami.
10:22 / 21.11.2005
link
komentarz (0)
Od powrotu z Japonii jakos nie moge sie odnalezc w mojej strefie czasowej. Wstalam dzisiaj o 15:30, a teraz siedze i gapie sie tepo w monitor. Jest tlusto po czwartej i wstaje za trzy godziny.
Im bardziej zbliza sie 11 grudnia, tym bardziej nie moge sie doczekac.
04:13 / 31.10.2005
link
komentarz (1)
Caly ten swiatek akademicki dziala na mnie alergenogennie (czy to jest slowo? Nie chce mi sie sprawdzac). Siedza caly Bozy dzien na dupach, w ktorych maja prawdopodobnie kij od szczotki, bo skads sie to cale intelektualne zatwardzenie musi brac. Dziergaja tony popierdywan na jakies kompletnie wydumane tematy, bo kazda publikacja to przeciez wieksza pensyjka. Strasznie sa w tym wszystkim powazni i uwielbiaja potem wciskac studentom wlasne artykuly/ksiazki/eseje, z ktorych nie wynika absolutnie nic, a moze i nawet jeszcze mniej. Na moim wydziale jest to szczegolnie razace, no bo przeciez rozwoj miedzynarodowy to podobniez nie przelewki,tylko praktyczne rozwiazania mialy sie liczyc, itede.A tymczasem zatrudniaja swiezo upieczona pania doktor, co to pisala prace na temat Harlequinow. Wkurza mnie niepomiernie, ze nie ma komu przekazac mi jakiejs konkretnej, przydatnej wiedzy. A jeszcze bardziej to, ze place za to popychanie pierdol slona kasiore. Fuj.
05:10 / 25.10.2005
link
komentarz (2)
O, dzis nie bede dama.
Dzis zrobie cos brzydkiego.
Pierdole.
23:27 / 22.10.2005
link
komentarz (1)
Przygotowuje sie do wycieczki do Japonii. Kyoko wychodzi za maz, co samo w sobie jest juz nie lada wydarzeniem, a do tego w marcu zostanie mama. Trzebaby ja znac, zeby zrozumiec jak absurdalny, surrealistyczny jest to scenariusz. No, ale nic, w kazdym razie lece za trzy tygodnie do Tokio i troche stresuje mnie kwestia prezentow. Czy jesli oni wciskaja wszystkim te ichnie lalki, to oczekuja ode mnie jakiegos cuda z Cepelii? Huhu...do tego, jedyna ladna kiecka jaka wypatrzylam byla biala. Gorszego faux pas nie daloby sie chyba strzelic przy takiej okazji, wiec prawdopodobnie przyjdzie mi wystapic na golasa. Ostatecznie wmowi sie szanownym gosciom, ze to taki polski zwyczaj.
Najbardziej jednak martwi mnie ta heca z kiblami. Na szczescie u Kyoko w domu jest calkiem sobie zwykla muszla, nie trzeba nad tym ani kucac, ani obslugiwac pilota suszarki do tylka.Ale snia mi sie juz wstretne koszmary, w ktorych to paraduje po domu w kapciach ze sracza, a mama Kyoko pada na ziemie i juz nigdy nie dochodzi do siebie. Ghyyyy...byl ktos? Jakies cenne rady?
07:09 / 22.10.2005
link
komentarz (4)
To byl moment jak z dowcipow. Coraz czesciej mi sie to przytrafia.

Wybilysmy z malzonka w kierunku nieokreslonym. Chodzilo, rzecz jasna, o jakis bar. A ze wybor jest tu mocno ograniczony, to nigdy nie mozemy sie zdecydowac. W Rude Native fikal do nas ewidentnie jakis strasznie glupi barman, poki Ewka nie wypatrzyla w tlumie swojego 'przyjaciela'. Okazalo sie po chwili, ze ma na niego potworna chrape, co oznaczalo, ze ja mam zabawiac brzydkiego kolezke. Rozmowa:

BK: Sooo...you're going back to Poland?
Ja: Mhhh...yup
BK: But how is that any close to Portugal?
Ja: What do you mean?
BK:Well..your major is Spanish, so where will you get to speak that?
J:Eeee....
BK: (Z mina, jak gdyby mowil do idiotki) The closest place from Poland where they speak Spanish is Portugal, so...
J:You're kidding. You are kidding. It's a joke, right?
I tak od slowa do slowa, BK dowiedzial sie, ze w Europie jest taki kraj jak HISZPANIA i mowi sie tam po HISZPANSKU. Ewka nie miala czasu poderwac lysego, gdyz ani chwili dluzej bym w tym miejscu nie wyrobila. Wypizdzilysmy, BK chyba bylo potwornie glupio, bo zaplacil przedtem za nasze drinki.
Skad to sie bierze?!
03:17 / 14.10.2005
link
komentarz (2)
z perypetii cwiczeniowca po raz drugi:
Koles: what the hell is a noun?

Opada mi szczeka, opadaja mi rece.
07:04 / 13.10.2005
link
komentarz (2)
Z perypetii pseudopedagogicznych:

Dziewcze_o_wolim_wzroku: does 'semana' mean 'semen'?
Ja: hu hu, he he.
07:40 / 12.10.2005
link
komentarz (4)
Nawrociwszy sie z Florydy, opalona na seksowny odcien brudu, musze powiedziec, ze Miami to miasto piekne. Wedlug pewnej niepotwierdzonej plotki, jego slogan turystyczny brzmi: 'Przyjedz, a moze nie zostaniesz zastrzelony'. Udalo mi sie uniknac tej frajdy, ale za to wrocilam o 5 kilo lzejsza, bo reszte pozarly komary. Wobec moich niekoniecznie dokladnych obliczen, waze teraz jakies 6 i pol.
Poza tym, sprawdzila sie stara, niezawodna regula: im mniejsze siedzenia w samolocie, tym grubszy i bardziej spocony Twoj sasiad.
Spac.
07:33 / 05.10.2005
link
komentarz (8)
Ciekawe jest to, ze w spoleczenstwie, w ktorym badz co badz instytucja malzenstwa nie jest nikomu obca, wszyscy zadaja mi iscie kretynskie pytania typu:

-za maz? A po co?
-co tak wczesnie?
-wpadlas?
-chcesz mu zalatwic papiery?
-ou...nie mogl troche poczekac?

Jakos nikt nie moze przyswoic sobie najbardziej oczywistej odpowiedzi. Widac nie wygladam na malzonke. Powagi mi brak czy co.. Potem jest jeszcze kategoria pytaczy, ktorych najbardziej intryguja kwestie materialne:

-a to brylant? (ja nawet nie wiem co 'to' jest, a Ty? Pewnie tez nie).
-droga bedzie ta impreza?
-a gdzie on pracuje (wolne tlumaczenie: czy bedzie cie utrzymywal?)


Jutro na przydlugi weekend na Florydzie, gdzie smazyc sie zamierzam w towarzystwie starych,pijanych Niemcow. Tylko najpierw zlokalizuje schrony, na wszelaki wypadek.
05:29 / 30.09.2005
link
komentarz (3)
Im przyjemniej mi sie w zyciu robi, tym mniejsza mam potrzebe puszczania mysli w eter. Prawdopodobnie cierpie na stereotypowo polska przypadlosc - jak nie ma na co ponarzekac, to po cholere w ogole mlaskac jezorem. Albo tez na stereotypowo polnocno amerykanska bolaczke - im wiekszy dobrobyt, tym mniejsza potrzeba myslenia.
Wszystko mi sie (tfu, tfu, w niemalowane) poukladalo jak w podreczniku. Pomijajac byc moze fakt, ze koncze studia z poczuciem kompletnej porazki i swiadomoscia, ze wybralam absolutnie idiotyczny kierunek. Na szczescie jednak poziom mojej satysfakcji ze studiow jest odwrotnie proporcjonalny do wartosci, jaka studiom jako takim przypisuje, w sensie nierynkowym, oczywista. Nie wiem, co mi po lbie chodzi wlasciwie. Chyba jakies podsumowania. Cos sie zdecydowanie skonczylo.
Marzy mi sie superekstramegawyjebisty odkurzacz, zaslonki dobrane do koloru kanapy i troche swietego spokoju. O innych takich, co mi sie marza nie wspomne. Obudzil mi sie calkowity wstret do ekshibicjonizmu w kazdej formie.
A to wszystko pewnie tylko przerywnik w chaosie.
05:54 / 17.09.2005
link
komentarz (3)

Podobno z czasem mozna przywyknac do porannego wycia obligacji, zwanego inaczej budzikiem. Podobno z czasem mozna nawet polubic dni dozowane wedlug odgornie ustalonego harmonogramu. Ba, nawet srac mozna na gwizdek, przy odrobinie skupienia.





04:32 / 11.09.2005
link
komentarz (0)
Mysli mi sie placza w wielki koltun.
Naprawde miewam cos do powiedzenia. Ale zawsze z nienacka.
I nie zawsze madrze.
Jakze ja uroczo obnazam swoje kompleksy. Uroczo i hurtowo.
Ble.

03:16 / 11.09.2005
link
komentarz (0)
Mowienie o problemach na forum publicznym jest tak nieeleganckie. No chyba, ze jest sie gwiazda swiatowego formatu, to zmienia absolutnie wszystko.
Gwiazda nie jestem i nie bede, moze dla jednego pana z publiki.
ale jednak
niebo najsmutniejsze jest wtedy, gdy ogladane zza ostatniego lyka.
zyje sobie w moim surrealistycznym wszechswiecie i to bywa nawet fajne. fajoskie.
18:35 / 09.09.2005
link
komentarz (3)
Sytuacja z weselem zaczyna mi sie wymykac spod kontroli.
Najpierw byla eM z tekstem, ktory przejdzie do kolekcji moich osobistych perelek: "A nie mozecie dzieci, tak na karte rowerowa?". Potem wyskoczyl szanowny rodziciel, ktory uroil sobie, ze to wlasnie on musi osobiscie ustalic liste gosci. Naturalnie, dziecko jest wystarczajaco odpowiedzialne, zeby wyjsc za maz, ale ustalenie listy gosci to juz zdecydowanie zbyt powazna sprawa, ot co. Potem okazalo sie, ze kilka osob zza Wielkiej Wody czuje sie bezapelacyjnie zaproszone (heee???) choc jak do tej pory nie puscilam na ten temat pary z ust. Jak tak dalej pojdzie, to bede musiala na wlasnym slubie pytac 'A panstwo do kogo?'.
Wszyscy czuja sie tak zaangazowani, ze slub pewnie z powodzeniem odbylby sie bez naszej obecnosci. Grunt, zeby wodki nie zabraklo.
15:01 / 07.09.2005
link
komentarz (1)
Z konwersacji w środkach komunikacji miejskiej:
Małżonka E.:Ale tu gorąco....
Ja: Na mnie nawet dmucha.
M.E.:Głucha???
Ja: DMUCHA!!!
M.E.:Sama jesteś głucha. /foch/
23:35 / 31.05.2005
link
komentarz (4)
Najwiekszym moim zmartwieniem w tej chwili jest to, czy obcasy utkna mi w dziurze miedzy kostka brukowa i czemu jakis oblesny staruch gapi sie na moja dupe w metrze.
Nie smiem narzekac. Nie smiem sie cieszyc.
17:50 / 08.05.2005
link
komentarz (5)
Zawsze, jak jestem w Warszawie, popadam w okrutna niemoc. A trzeba:
a) znalezc prace, aby
b)zaplacic rachunki.
c) zapisac sie na francuski, jak tylko (vide: a))
Nie cierpie tak siedziec na tylku i nic nie robic.

Czy tym rosyjskim zolnierzom nie mowia, jak maja trzymac glowy na defiladzie? Kazdy sie patrzy w inna strone. Za Zwiazku takiej niesubordynacji nie bylo. Ehh
08:00 / 28.04.2005
link
komentarz (7)
Paranojom mowie stanowcze nie. Takie majowe postanowienie.

-nikt nie strzeli sobie w leb, jak kaze mu spierdalac. Mamy to juz obcykane.
-nie ma zadnego powodu, dla ktorego ktos mialby wlamac sie do mnie do domu akurat wtedy, jak jestem pod prysznicem. Albo kiedy spie. Albo kiedy mnie nie ma.
-zaden z moich psychobylych nie pojawi sie ktoregos pieknego dnia na moim progu. Choc skrycie lubie sobie myslec, ze jestem niezastapiona.
-nie jestem sledzona. Zorientowalabym sie, hyhy.
-moja mama nie znajdzie butelki z petami. Jest naprawde dobrze zadekowana.
-Samoloty sa bezpiecznym srodkiem transportu.
-Od wlosa w talerzu nikt jeszcze nie umarl, spokojnie moge darowac sobie poszukiwania.
-Moj pies zyje. Dowodem na to jest monotonne chrapanie w okolicy kolan (moich).

Upieram sie tylko przy tym, ze solarium to smierc. Ale mam poparcie naukowe, wiec nie wlicza sie to zadna miara do kolekcji moich nieugruntowanych lekow. Zreszta, najlepiej mi w wersji topielica.
07:15 / 28.04.2005
link
komentarz (0)
Jak sobie pomysle, ile ludzi nam zle zyczy.
To czuje wielka satysfakcje.
Zrobilismy ich wszystkich w konia.
08:05 / 26.04.2005
link
komentarz (1)
Opsa.
Wszystkie najwazniejsze decyzje zrzucam wszem i w obec na karb chwili.
07:19 / 24.04.2005
link
komentarz (5)
Przegladajac leniwie folder o Argentynie zacielam sie na chwile.

Lepiej byc calym swiatem dla kogos
Czy miec caly swiat dla siebie?

Co pan na to, panie Fromm?
04:19 / 24.04.2005
link
komentarz (0)
O godzinie 20.01 oddalam ostatni egzamin i tym samym rozpoczely sie moje wakacje, ktore trwac maja do 13 wrzesnia. Nie ma co, jest pieknie. Szkoda, ze trzeba jeszcze jakos chalturzyc w miedzyczasie, ale w porownaniu z tym gownianym programem to i tak male miki. Zeby bylo milej, to iberystyke skonczylam juz calkiem, na amen, good riddance. Teraz oddam sie kompletnie odmozdzajacym zajeciom na mily zlego poczatek: paznokci pielegnacja idzie na pierwszy ogien, cos mnie ostatnio te paznokcie cholernie absorbuja. Zaraz potem obdzwonie wszystkich okolicznych prowajderow i buchne sobie jednego. Nastepnie wroce do lektury Mistrza Kaligrafii, czyli ksiazki ktora polecam z czystym sumieniem. Za dwa dni bedzie mi sie tak nudzilo, ze z pewnoscia chetnie wrocilabym do szkoly. Jak nie mam co robic, to kompletnie sie sypie, to bardzo niezdrowe podejscie do zycia. Moj kuzyn mawial, ze maja tak tylko ludzie o niskiej swiadomosci spolecznej. To zdaje sie bylo zanim utknal na 7 lat jako student ekonomii. Hyhy. Postaram sie wiec cieszyc slodkim opierdactwem, wachac kwiatki przy drodze i zbijac radosnie baki.
08:19 / 23.04.2005
link
komentarz (11)
Kto by pomyslal: wszyscy Ci, ktorzy boja sie niestabilnosci najbardziej, zawsze zbieraja najwieksze kopy. *Mental Note to Self*. Plynmy z pradem, bejbe.
07:30 / 22.04.2005
link
komentarz (0)
Niechyba oznaka mego starczego rozkladu jest to, ze cala sie jeze jak stary opowiada kolegom, ze ma 21-letnia corke. Do urodzin zostaly mi prawie trzy miesiace i nie dam sie wykolowac z ostatnich podrygow niekwestionowanej, udokumentowanej mlodosci. Hyhy :)
17:09 / 21.04.2005
link
komentarz (1)
*O, maj bad. Wpis sie jednak zawieruszyl tylko na chwile.*


Nommm..oblala mnie ta stara pudernica. Nie tak znowu calkiem bezintersownie: nie sprawdzalam lusterek co 10 sekund (sic!), bo bardziej interesowalo mnie, co jest na drodze. Glownie to probowalam utrzymac predkosc 50 km/h, a nie jest to latwe na pustej ulicy, ktora kusi gladkim jak pupcia noworodka asfaltem.
No i: gdzie tu logika? Najpierw mnie oblewaja, a potem oddaja spokojnie prawo jazdy, gdyz wazne jest do konca pazdziernika. Skoro nie umiem jezdzic, to powinnam wracac autobusem. A jesli umiem, to po chuj sie czepia? No ale. Taka impreza kosztuje mnie kazdorazowo 75 dolarow, wiec zupelnie nie oplacaloby im sie przepuszczac za pierwszym razem. Pudernica ma pewnie za to dodatkowe bonusu swiateczne.
Gyyyyy....a wrocilam do domu obsranego po same pachy. Pies zdaje sie nie wyczul, ze mam kiepski dzien. Nie mam jednak pretensji do starego i schorowanego zwierzecia, o nie. Mam pretensje do starych, ktorzy najpierw kupili jasniutkie, bezowe dywany, a potem chodza i obsesyjnie analizuja kazda na nich plamke. Reszte tego radosnego poranka spedze wiec ujebana po lokcie w smierdzacej, gownianej pianie. A jesli obleja mnie i w pazdzierniku, to bede jezdzic rowerem. Ani mi sie sni wlazic im w dupe od samego poczatku - moja godnosc mniej ucierpi na pedalowaniu. O.
17:01 / 21.04.2005
link
komentarz (0)
Ou. Czyzbym naruszyla wlasnie pkt V ust. 2 nowego Regulaminu? Slowo daje, ze 'pudernica' to nie jest obrazliwe stwierdzenie, a tylko obiektywna ocena. Slowo. Bo mi zjadlo wpis z imponujaca iloscia brzydkich wyrazow. Eeee...tam. Zrobie jeszcze szybki test, moze zjadlo tak sobie tylko.

Kurwa
Kurwa
Kurwa

Cenzura wylapie? :)
07:52 / 21.04.2005
link
komentarz (5)
Wszyscy sie uparli, zeby mnie egzaminowac. Po dzisiejszym falstarcie, czeka mnie jutro egzamin na prawko. Jakis kretyn wymyslil, ze po pieciu latach trza odnowic, no i moje cholerne piec lat wlasnie uplywa. Szybko w sumie, nawet nie nauczylam sie parkowac tylem. Malzonka E. czule do mnie przemawia - "Come on, motherfucker! You can do it!", ale ja wiem, ja podskornie czuje, ze bedzie to Krwiopijcza Barbie. Pogrom wszystkich kuchniarzowskich kierowcow, i tych dobrych i tych gorszych. Nie tak dawno oblala moja eM w sposob iscie podly i niesprawiedliwy a ja-ups-zlozylam na nia skarge. Bedzie sie mscic, wredna maciora. Tak wiec od jutra, byc moze, dane mi bedzie poznac uroki komunikacji wiejskiej. Yh, raz kozie smierc. A na pocieszenie, bede mogla z czystym sumieniem zlozyc skrage po raz kolejny. Jest to jakis plus, nalezy sie babsku.
17:38 / 20.04.2005
link
komentarz (2)
Po dlugim wieczorze, ktory spedzilam na wycieraniu nosa malzonki i smarowania jej zapuchnietych powiek zelem ze swietlika, zerwalam sie rzesko o 6 rano. Dwie godzinki radosnego kucia i czulam sie juz gotowa sprawdzic, gdzie dokladnie ma miec ten egzamin miejsce. CO sie okazuje, ze siedze sobie spokojnie w pidzamce, a egzamin wlasnie sie zaczyna. Wypizdziwszy z domu jak czarownica na miotle dotarlam cala i zdrowa spozniona o niecale 15 minut. Mysle sobie, gites...przeciez egzamin trwa trzy godziny. I znow niespodzianka, moi mili, trwal on bowiem tylko dwie. Nastepne 10 minut spedzilam na kontemplacji moich szans i -lojojo- splynela na mnie wena. 14 stron powstalo jakims cudem w poltorej godziny i wyszlam wczesniej, gdyz bardzo zachcialo mi sie siusiu. Nie wiem, kto nade mna czuwa, ale dziekuje i nastepnym razem zaczne uczyc sie na czas, slowo. Uff i uffff...moja kariera akademicka chyba jednak skonczy sie umiarkowanym sukcesem.
Chetnie pochwalilabym sie E., ale napisala, ze spi w kiblu w pracy. Jest im tak niezbedna, ze nikt sie nawet nie orientuje. Spoko robota nawet.
06:31 / 20.04.2005
link
komentarz (2)
Fantastik. Okazuje sie, ze na niecale 10 godzin przez egzaminem mam goraczke. To jest chyba psychologiczne, bo nie pierwszy raz mi sie zdarza. W kazdym badz razie, obawiam sie, ze jestem pewna obaw, gdyz moment, w ktorym rzucam ksiazka o sciane i mowie do skolowanego psa "pierdole to wszystko" tym razem nie nadszedl. "Pierdole to" w moich ustach zazwyczaj oznacza, ze czuje sie naumiana. A tu klops: glowa przypomina mi o swoim istnieniu, szcegolnie w okolicach skroni. Mozg spuchl mi tak bardzo, ze chetnie wylalby sie uszami albo nosem.
Jutro o 9:30 okaze sie, czy dane mi bedzie oblac drugi w zyciu egzamin. Do trzech razy sztuka, co?
22:43 / 18.04.2005
link
komentarz (0)
Jakas sila wyzsza probuje zmusic mnie do nauki wszelkimi mozliwymi metodami. Dzisiejsza to byl juz szczyt perwersji: popsuc mi drzemke snem, ktory rownie dobrze moglby byc rzeczywistoscia. Taki byl realny, ze wszystkimi ohydnymi szczegolami i detalami. Ugh. Zafunduje sobie wakacje od spania, cos tak mi sie widzi.
09:59 / 18.04.2005
link
komentarz (5)
Mysle sobie, ze jesli jeszcze troche poobijam sie z prawa na lewo o sciany, to w koncu uda mi sie postac troche posrodku. Odrobina stabilnosci bardzo by mi sie w tej chwili przydala. Tak ze trzy kilo przynajmniej.

Nie wiem, czemu zachcialo mi sie tipsow. Tym bardziej, ze w koncu urznelam je wszystkie na prawie taka sama dlugosc (krotkosc??) jak moje wlasne pazkoncie. W kazdym badz razie, stracilam na nie trzy cholerne godziny, a w dalszym ciagu sa naklejone wybitnie krzywo. Chyba mialo to cos wspolnego ze spodnica, hoho, pierwszy raz od pol roku zalozylam na siebie cos innego, niz dzinsy. Prawde mowiac, bylo to mniej traumatyczne, niz moglabym sie spodziewac. Nawet w towarzystwie obcasow. Testowalam grunt kupujac w tym bulki i sok dla malzonki E. i stwierdzam uroczyscie, ze chyba jednak moge zostac oficjalnie kobieta.
04:46 / 17.04.2005
link
komentarz (3)
Tengo una cosita que su peso en oro vale
unas ganitas de contarte a lo que sabe
la buena suerte de sentir que estoy queriendo

Tengo,abierta al mundo una ventana de ilusiones
con la esperanza de llenar los corazones
de todo aquel que por amor vive sufriendo

Tengo un cuarto pequeńo con espacio y universo
por donde vuela un corazon aventurero
buscando la primera luz del alba
tengo tu cuerpo rotando por la memoria
y es como un virus que a veces me sabe a gloria
y otras veces viene borrandome el alma

Tengo que enamorarte como la primera vez y hasta ponerte la luna bajo los pies para que entiendas que nunca he dejado de quererte

Tengo todo lo bueno y lo malo que da el amor y a veces pienso que estaria solo mejor pero ya ves que no puedo vivir sin tenerte

Y si llueve abre tu paragüas
tu sabes que siempre te llevas el gato al agua
y si bailas bajo un sol ardiente
ten cuidado con las quemaduras con la luna mas creciente

Tengo flores que nacen por amor de pensamiento y otras hierbas que rodean mis sentimientos mostrandome los sueńos sin palabras
Tengo solo esta vida pa vivirla como quiera y aunque me cueste conseguirla a mi manera me puedes despertar sin tu mirada

Tengo,que enamorarte como la primera vez y hasta ponerte la luna bajo los pies para que entiendas que nunca he dejao de quererte

Tengo todo lo bueno y lo malo que da el amor y a veces pienso que estaria solo mejor pero ya ves que no puedo vivir sin tenerte

Y si llueve abre tu paragüas
tu sabes que siempre te llevas el gato al agua
y si bailas bajo un sol ardiente
ten cuidado con las quemaduras con la luna mas creciente.

Slodkie. Moja eM i moj Pe chyba sie polubili. Przynajmniej oboje tak mowia, chyba nie po to, zeby nie robic mi przykrosci?
23:05 / 16.04.2005
link
komentarz (3)
Spiesze doniesc: okazuje sie, ze kiczowata kokarda to lep na kolesi. Co jest??? O czyms nie wiedzialam?
Pedofile. Wygladam w tym, jakbym miala 14 lat.
20:12 / 16.04.2005
link
komentarz (2)
Namietnie sni mi sie jedna kiecka. Jedna kiecka, za ktora moglabym sobie sfinansowac wycieczke do Pragi. Kiecka jest tak piekna, ze nie przeszkadza mi nawet, ze to kiecka. Przeciez nie nosze sukienek z powodow estetycznych. Mysle, ze pojade ja przymierzyc. Z pewnoscia odstaje przy plecach, albo rozjezdzaja jej sie z przodu guziki. Venceré!!
Po cholere mi nowe kiecki i obcasy, skoro i tak uparcie chodze w wyswiechtanych dzinsach i rozwalajacych sie buciorach spod Palacu. Ehh.
05:01 / 16.04.2005
link
komentarz (3)
Hey, ef off! I ain't nuttin' but a sum of human flaws and virtues. Pomimo przypisywanych mi natretnie etykietek dziwki badz aniola. Jednak, flaki bez oleju, bleee.
Mam nadzieje, ze nie skusi mnie znowu zadna z nich. Etykietek, sie znaczy. Mam taka slabosc czasami.

Zycie to zycie to zycie to zycie. Nie ma nigdzie swiatel ani operatora. A mnie jakby wciaz sie wydaje, ze to kiepskie filmidlo. Gupia.
07:00 / 15.04.2005
link
komentarz (0)
Byl kiedys jeden koles. Popchnal mnie na dno. Dzisiaj sam tam siedzi, a ja milosiernie podaje mu reke.
Fajna jestem?
Niefajna. Sprawia mi to wielka satysfakcje.

*

A z drugiej strony, czeka mnie wietrzenie kilku smierdzacych miejsc. Pojade i zobacze, beze mnie to miasto wciaz istnieje, tak? Przejsc sie po *mojej* ulicy i pomyslec, ze to ostatni raz w zyciu. Po chuj mi to potrzebne nie wiem. Ale tak chyba jednak musi sie stac.
21:09 / 14.04.2005
link
komentarz (5)
Mam okres na sucho. Przedegzaminacyjny stres, jak sadze, sprawil, ze w tym miesiacu ani widu ani slychu. Nie oznacza to jednak, ze nie cierpie z powodu wyjatkowo rozbuchanego piemesu i emesu. Jak najbardziej, hustam sie maniakalnie, od skakania do nowej piosenki Amerie do ryku w wannie, tak zeby malzonka E. nie widziala. Malzonka E. zreszta skutecznie popchnela hustawke do gory, przynoszac mi skads najbardziej kiczowata kokarde de wlosow. Nosze ja na zmiane z najbardziej kiczowata opaska, ktora rowniez jest przecudnej urody.

Okazuje sie takze, ze moj zwiazek jest wyjatkowo udany. Pomimo tych kilku tysiecy kilometrow i perypetii przeroznych, stanowie jednak polowke (1/3, gdyby patrzec na gabaryty :P) najzdrowszej i najszczesliwszej znanej mi pary. Akcent wybitnie optymistyczny; wszystko wkolo sypie sie i wlazi drzazgami pod skore, u nas zas radosny constans, ktory pomimo uplywu czasu nie wali nuda na piec kilometrow. A to sztuka, moi drodzy, gdyz znudzic sie zwiazkiem na odleglosc jest jeszcze latwiej, niz znudzic sie zwiazkiem na codzien. Ja jednak slinie sie do monitora z nieustajaca ochota. Przyznac sie na co ta ochota byloby uchybieniem przyzwoitosci,niech wiec zostanie ta kwestia owiana tajemnica. Ha.

Juz od pieciu minut mam dobry humor. To oznacza, ze pora szykowac chustki na pokatne smarkanie w lazience.
14:51 / 13.04.2005
link
komentarz (2)
Zostawszy tu jako pani na wlosciach pod nieobecnosc rodzicieli, ktorzy to przebywaja aktualnie na wojazach, wyszlam sekretnie za maz. A gwoli scislosci, ozenilam sie.
E. wstaje rano, ubiera sie i idzie do pracy.
Stamtad pisze do mnie mejle, pytajac co kupic po drodze do domu.
Zanim wejdzie w drzwi, ja juz stoje w fartuchu i podaje na stol goracy obiadek, pytajac jak sie masz, kochanie, jak sie masz.
Po obiedzie ona zmywa, bo to potrafi znacznie lepiej, niz ja, po czym wypija moje piwo, jak na faceta przystalo.
Wieczorem zazwyczaj wychodzi gdzies 'na chwile' i wraca po kilku godzinach, czasem lekko wstawiona, a czasem wyznajac ze skrucha: 'spalam z nim'.
Ze mna nie sypia, bo to podobno wbrew niepisanym regulom. Z wlasna zona? A fe....

Malzenstwo Doskonale.
20:44 / 31.03.2005
link
komentarz (2)
Pierdolone kartonowe pudla. Wszedzie widze kartonowe pudla. Pomiedzy wnoszeniem calej tej masy kompletnie bezuzyteczych smieci po wysokich i stromych schodach, probuje napisac prace. Wszystko mnie boli, a najbardziej plecy w okolicy krzyza, kolano lewe zdarte niewiadomojakikiedy, dlon prawa, w ktora wbilo mi sie kilka imponujacych drzazg. Dzisiaj nosilam na chwile przed zajeciami, ubrana w przecudnej urody wiosenne ciuchy, ktore natychmiast upieprzyly sie kurzem. Do tego koniec roku, koniec (dla niektorych) zapierdolu i cala gama opcji towarzyskich. Zaprosze ich wszystkich do siebie, niech pomoga z pudlami i regalami.
Mam dosyc. Mam to w dupie. Bede sobie mieszkac na kartonach, a co.
A za oknem taka piekna wiosna.
01:33 / 25.03.2005
link
komentarz (0)
Goraczka przeprowadzki. Nikt naprawde nie wie, ile smieci udalo mu sie przez pare lat nazbierac, poki nie trzeba tego wszystkiego wladowac w pudla, zniesc po schodach, zawiezc, wniesc, rozpakowac, poustawiac...yyy. Najpierw bolesny proces selekcji, tego co bedzie mi juz niepotrzebne. Generalnie przyjelam zasade: jesli nie uzywane od conajmniej roku, to pierdut do smieci. Na pewno juz jutro okaze sie, ze wywalilam mase niezbednych mi do zycia pierdol. Tak juz jest. Ale: patrzac na biale plamy po plakatach, uswiadomilam sobie, jak koszmarnie musza wygladac moje pluca. Przeciez pale nie tylko w pokoju, a sciany sa be-zowe. Nawet spoko odcien.
Gdybym nie padala na pysk, to pewnie bym sie troche wzruszyla, iz opuszczamy ten dom. W koncu wiekszosc kluczowych momentow w moim zyciu odegrala sie wlasnie tutaj, w brzydkim domu miedzy smrodka i placem zabaw. Ale jednak padam, wiez ewentualne wzruszenia zostawie sobie na lepszy moment.
19:53 / 22.03.2005
link
komentarz (1)
Nie wiem, czy gdybym w przyszlosci miala dzieci, to wyszlabym z tego doswiadczenia sucha noga. Pochorowal sie stary kon, a ja prawdaz, trzeslam cala noc kuprem. Ze mu sie mozg przegrzeje. Ze sie odkryje. Ze sie zgrzeje. Ze zmarznie. Ze bedzie mial halucynacje i jeszcze cos glupiego zrobi. Ze mu sie pic chce, albo jesc, albo mu niedobrze. Gdyby to byla calkiem mala osoba, a nie duzy facet, to mniemam, ze skonczyloby sie dla mnie wakacjami w jakims przytulnym lokalu bez klamek. Brrr.
Poza tym, mowisz-masz. Ja tu jakies brednie proklamuje na temat publicznego obnazania sie, czy tez jego braku, dokladnie juz nie pamietam o co mi wlasciwie chodzilo. No i masz babo placek. Wpis niestety z kategorii takich, co to gowno powiedza czytaczowi, ale przyniosa pewna ulge pisaczowi, ktory(a) chcial(a)by cos powiedziec, a nie moze. Nie cieszy mnie, iz zasmiecam cyberbezmiar enigmatycznymi stekami (od stekania, nie od miesa), bo to taki typ blogowania, ktorego z reguly nie praktykuje.
07:14 / 21.03.2005
link
komentarz (9)
Dynamika srodowiska logowego ma tone niepisanych zasad, ktore na poczatku rozgryzalam z niejaka ciekawoscia, potem probowalam obejsc tak, zeby nie uchybic zasadom bon ton, a ktore na koniec zaczely mnie okropnie uwierac, krepowac i irytowac. Chetnie bym napisala rozne rzeczy, ktore albo nie pasuja do przyjetej konwencji mego loga typu pierdu-pierdu okraszonego okazjonalnymi blyskami skrzetnie ukrywanej inteligencji, badz tez w ogole po prostu nie nadaja sie do upublicznienia, bo nie. Swoja droga, ciekawe jest to, ze to co najbardziej ludzkie i normalne najczesciej nalezy wlasnie przemilczec, bo nie wypada. O tym, co nas wszystkich laczy z zasady sie nie pisze. Na przyklad o defekacji, hehe, ze pozwole sobie na element watpliwie humorystyczny. Nie, zebym o tym akurat chciala, ale trafnie obrazuje o co mi chodzi. Chyba.

Przechodze wiec okres wyjatkowej niemocy logowej, bo chwilowo najbardziej zajmuja mnie owe aspekty, o ktorych sie nie wspomina, tak aby przypadkiem kogos nie zniesmaczyc albo tez nie wskazac na miejsce miekkie/bolace/zbyt ladne, zeby pokazac - badz co badz - obcym i bezimiennym stworkom. Zreszta, stany uniesienia emojonalnego maja to do siebie, ze ciezko jest opisac je w sposob elokwentny. Wszystko juz na te tematy bylo powiedziane i zrobic to w sposob innowatorski to jest poezja. A poetka ze mnie zadna, to tez nie bede tu prawdaz, uprawiac klepaniny najgorszego sortu.

Tak oto napisalam kilkaset slow o niczym. Klucz do sukcesu na moim kierunku studiow.
08:51 / 14.03.2005
link
komentarz (5)
Jestem w stanie zrozumiec, ze ktos jest podejrzliwy i z tego powodu, zazdrosny. Nie zebym pochwalala, kiedys bylam obiektem takiej paranoidalnej zazdrosci i to jednak nic milego. Jednak jesli ktos nie jest podejrzliwy - ba, jesli ktos jest tak kretynsko latwowierny jak ja, a pomimo to zazdrosny, to ja juz tego nie rozumiem. No bo, skoro nie chodza mi po glowie zadne teorie spiskowe, a pomimo to najchetniej bym gdzies obiekt uczuc wcisnela pod lozko, to jest chore, niestety. Jak wezme sie za leczenie mego domniemanego alkoholizmu (copyright: moja M), to przy okazji poszukam pomocy w sprawie tej wlasnie nowoodkrytej przypadlosci.
21:16 / 13.03.2005
link
komentarz (3)
Odkrylam nowe, przyjemne miejsce na okazjonalne upodlenia. Barman jest sympatyczny i serwuje darmowe drinki - oczywiscie, jak sie ladnie poprosi :) Ja - jak sie okazuje, niestety - mam chyba dar przekonywania, co sprawilo, ze dzis cierpie. Nie z powodu kaca, niespodziewajka. Nie, dzisiaj wyjatkowo boli mnie tylko brzuch.
Przy barze wybuchla ostra dysputa: ktoremu zwierzeciu nie zginaja sie kolana? Nie doszlismy do porozumienia. No wiec, ktoremu?
06:17 / 11.03.2005
link
komentarz (2)
o...to byl piecsetny wpis wlasnie.
Jak dobrze, ze browar pod reka.
jak pieprzyc glupoty, to przynajmniej przy okazji.
Wesolo mi, a nie ma z kim pocelebrowac. Ujjeee..
Albo bede rzygac, albo spac. Albo i jedno i drugie w kolejnosci dowolnej. O
06:15 / 11.03.2005
link
komentarz (2)
Jezusiu. Moge sie przyznac do wstydliwej kwestii jednej? Najbardziej lubie chlac do monitora. A potem na moim krzeselku niemal inwalidzkim, bo z kolkami, przejechac do lozka i tak zlegnac i spac snem niesprawiedliwego. Kurde. Strasznie dlugo mi ten wpis zajmuje, bo caly czas wkradaja sie wredne literowy. O jedno piwko za duzo, moze. A dzis czwartek, tfu...
Jako, ze jestem pijana i mi wolno, powiem cos niestosownego i glupiego, co?
Kocham Kesa.
Eh.
Jutro mi bedzie glupio, jak nie wiem. Ale co tam. Rzadko pozwalam sobie na czulostki.
05:35 / 11.03.2005
link
komentarz (0)
W ciagu kilku lat tyle sie wydarzylo, ze nie ogarniam. Ludzie, ktorzy niby krotko byli w moim zyciu odbili sie na nim jak na litografii. Pamietam; czasem szkoda, a czasem nie, ze ich juz nie ma. Nie zmieniac nikogo na sile, ot: wyzwanie. Nie chce mi sie juz kombinowac. Tyle mialam zapalu do kombinowania! Zaluje. Bo to byly wesole kombinacje. Wypije jeszcze tylko jedno piwo, a potem znowu pre do przodu. Nie umiem sie zatrzymywac. Chyba, ze na chwilke.

No, to zdrowie.

Jak nie mozesz spac o 4 rano, to sie odezwij. Doskwiera mi nicnierobstwo w godzinach nocnych - gg 2844035.
23:02 / 09.03.2005
link
komentarz (3)
Charakterystyczny zapach gleby podtopionej oblesna breja, ktora w czasach najwiekszej swietnosci byla sniegiem. Delikatna bryza niosaca swad pobliskiej smrodki, ktora wraz z ociepleniem rozpoczela kolejny sezon zapachowych atrakcji. Kaczki, ktore chodza bezczelnie po parkingu i maja wszystko w kuprze. Slowem: do dzisiaj zanosilo sie na wiosne, jakze mila memu sercu pore roku. Sie zanosilo, ale do czasu, bo dzisiaj spadla tona sniegu, tym samym skazujac mnie na skrobanie grata i przedzierania sie przez campus pelen pulapek. Wcale mnie to nie ucieszylo, a juz wspolczulam Warszawie. Za wczesnie, jak sie okazuje. Jako pozytywny akcent powiem tylko, ze - ku mojemu najwyzszemu zdziwneniu - wladze miasta NIE byly zaskoczone tym naglym zwrotem w warunkach atmosferycznych. Moze w koncu uswiadomili sobie, ze Kanada to jednak nie Karaiby. Czas byl i pora.

Godzina D wybila. Czas na upragniona drzemke.

23:21 / 08.03.2005
link
komentarz (1)
W zwiazku z przeprowadzka, przypadl mi w udziale nieprzyjemny obowiazek obdzwonienia wszystkich i poinformowania ich o zmianie adresu. Dzis w ciagu godziny udalo mi sie to zalatwic w 4 miejscach z listy ponad dwudziestu. Firmy ubezbieczeniowe, banki, biura przeroznej masci. Ktokolwiek wymyslil te jebane maszyny powinien wiedziec, ze to diabelski wynalazek. Po srednio 17 minutach sluchania windowej muzyczki, przerywanej co minute slodkim "please, continue to hold...please contingue to hold..." jestem gotowa zabijac. A 17 minut to srednia, nie maksimum jak do tej pory. Jeszcze troche i zachoruje na nerwice telefonistki.
21:12 / 07.03.2005
link
komentarz (7)
Interesujace doswiadczenie mialo dzis miejsce. Spotkalam w drodze do toalety moja profesorke. Z braku wolnych kibli i palacej mojej potrzeby zalatwienia pewnej niecierpiacej zwloki kwestii z klozetem, wyladowalam zaraz obok profesorki, leciwej matrony. Robie sobie kulturalnie co mam zrobic, kiedy doszly mnie intrygujace ogdlosy zza scianki dzialowej. Powazana moja profesorka srala. Donosnie i smrodliwie, w najlepsze sobie srala. Pomijajac fakt, ze wspolczuje biegunki, to zazdroszcze braku skrepowania. Roznie sie w zyciu zdarza, ale ja bym sie nie zdobyla na podobny wyczyn, no chyba ze nie byloby absolutnie wyboru. Obawiam sie, ze od dzis siedzac na jej wykladach nie bede w stanie wymazac obrazu defekujacej pani profesor z mysli. Nie zebym podgladala, ale wyobraznia swoje prawa ma.
Hm.. huhu..

10:57 / 04.03.2005
link
komentarz (2)
Za trzy godziny wstaje do szkoly. Martwi mnie to w sumie, bo nie wiem, jakie sa realne szanse na to, by w ciagu trzech godzin sie wyspac. Nikle, jak mniemam. Doprawdy, tyle roznych udziwnien wymyslili ludzie, a nie moga wyeliminowac koniecznosci snu. Chociaz z drugiej strony, napewno taki wynalazek od razu zostalby wykorzystany przez pracodawcow-krwiopijcow, a z dwojga zlego lepiej cierpiec na bezsennosc bezczynnie.

22:25 / 26.02.2005
link
komentarz (2)
Ostatni akapit powinien byl brzmiec: jak sie spale, to pieprze glupoty. Dzis rano obudzilam sie ze sloniem i zyrafa. Nie wiem, czy ktos jeszcze tak ma, ale ksztalt mojego kolana wyraznie przypomina ksztalt glowy slonia, co pod wplywem wszelkich uzywek daje bardzo przekonywujacy efekt. Dorysowalam mu oczy i uszy jakims niezmywalnym gownem. Ufff, a na stopie mam zyrafe. (zeby zobaczyc zyrafe, trzeba rozstawic duzego i malego palca u stopy jak najszerzej i doprawic oczy).

Popalam rekreacyjnie. Rzadko i malo tresciwie, gdyz spalam sie rownie predko jak upijam. Bez obaw.
09:05 / 26.02.2005
link
komentarz (4)
jak sie spale, to mysle, ze jestem sliczna.
chcialabym tak zyc, wiecznie spalona.
swiat na haju bylby cudny, co?

jak sie spale, to mysle, ze przedtem nic nie bylo.
nikt nie dotykal ani mnie, ani ciebie.
byloby swietnie, co?

jak sie spale, to mysle, ze najgorsze za mna.
Za nami; jestes zaproszony do rownania.
Moze tak byc?
07:59 / 25.02.2005
link
komentarz (5)
Nie wiem, naprawde nie wiem, gdzie upychac juz te bezsenne noce. Noce bywaja problematyczne pod tym wzgledem, co innego ranki, poludnia a nawet po. Wtedy sie spi najsmaczniej, ale noc taka jak dzisiaj...Ksiezyc niemalze razi, cos wisi w powietrzu. Co noc taka noc. I jak co noc nie wiadomo, co z tym fantem zrobic. Bo niby szkoda takiego czasu na przyziemne klepanie esejow. Szkoda nawet na czytanie, picie piwa, ogladanie telewizora. Rezerwuje je na cos lepszego; nie wiem niestety na co. O takich porach najbardziej doskwiera mi swiadomosc, ze gdzies, cos sie jednak dzieje. U mnie cisza, cisza marznie pod oknem. Niby wiadomo wszem i wobec, ze zaklepywany na cos lepszego czas, to czas stracony. A jednak nie moge sie powstrzymac. Poczekam jeszcze.

Mam uciazliwa przypadlosc. Czasem mi sie wydaje, ze mialam byc przeznaczona do czegos lepszego. Kurewsko glupie uczucie, co?

10:23 / 24.02.2005
link
komentarz (3)
Cos mi sie znowu nlog pinkoli (tu prosze zauwazyc, jakiego subtelnego wyrazu uzylam. Moglam napisac 'pierdoli', ale 'pierdoli' to takie brzydkie slowo, nieladnie wyglada na ekranie, prawdaz?). Mam wolne i wpadlam w tryb zycia charakterystyczny dla bezrobotnych niepijacych. Niepijacych, bo jakby pili, to by o czwartej rano nie ogladali kretynskich filmow, tylko dawno sie ululali.
09:07 / 23.02.2005
link
komentarz (9)
Odor zadurzenia odstrasza ludzi. Wiem to, wiec staram sie nie epatowac zakochaniem, nie pierdolic slodkich glupot o moim slodkim misiaczku i nie zamyslac sie romantycznie w towarzystwie. Ale czasem normalnie nie mam wyboru, gdyz slodki misiaczek - nawet w absencji moich ciaglych pochwal - zrzesza sobie coraz wieksze grono fanek w postaci kolezanek, ktore na oczy go nie widzialy. No, no :) A wszystko zaczelo sie od perfekcyjnie dobranej apaszki. Dzis, z kolei, Vibovit w paczce Walentynkowej rozczulil E. prawie do lez. Lamacz kobiecych serc, ehhh. A nawet nie miales okazji zagrac na gitarze huhuhu...

Taka to byla mysl na trzecia rocznice pierwszego wirtualnego flirtu - courtesy of n-log :)
05:48 / 21.02.2005
link
komentarz (10)
Chcialam poprobowac roznych koktajli.
To musialo sie skonczyc nieestetycznie.
08:01 / 18.02.2005
link
komentarz (4)
Jak jestes w czyms do dupy, najlepiej zacznij tego uczyc. Innych, nie siebie.
Na tejze zasadzie, poprowadzimy kiedys kurs asertywnosci, ja i moja przyjaciolka, ktorej to frajerstwo zaskakuje mnie do dzis. Nawzajem sie zaskakujemy. Przydalby mi sie jakis radar, ktory by bipal i razil pradem zawsze, kiedy dam sie zrobic w banie. O. Albo zalozymy sobie skarbonke i za kazde frajerstwo odpowiednia oplata. Mysle, ze na przyszle wakacje wybierzemy sie w podroz dookola swiata.

05:20 / 16.02.2005
link
komentarz (2)
Faktycznie. Mam sukowaty nastroj. Tak bardziej globalnie, bez zadnych konkretnych powodow. No, chyba ze chujowe studia i chujowa pogoda to jest konkretny powod. Ah, i permanentny brak kasy jeszcze. Co padnie haslo na jakis fajny plan, okazuje sie, ze nie stac mnie. No nic, tak wlasciwie jest zawsze, nawet jak pracuje - wtedy i tak wydaje na fajki i szmatki. Ale w tym roku wyjatkowo bolesnie mi doskwiera, moze dlatego, ze akurat tego problemu nie bylo przynajmniej od poltora roku, bo mieszkalam sobie na swoim i jak nie bylo kasy, to rezygnowalam raczej z jedzenia, ale nigdy z przyjemnosci. Przyzwyczail sie czlowiek do finansowej swobody i dodatnich temperatur. No a do tego jeden wielki kryzys. Zbliza sie koniec studiow, a ja nie bardzo wiem, co by tu dalej. Tak to jeszcze nie bylo, zebym musiala myslec o czymkolwiek poza najblizszymi wakacjami.
Od razu lepiej, posmecilo sobie babsko i nawet mi troche ulzylo. Nikt sie nade mna nie uzala, to musze sama, ot.
07:11 / 15.02.2005
link
komentarz (4)
Zrobilo mi sie cieplo w okolicy serca; rozlalam na siebie herbate. Jak to dobrze, ze cholerne walentynki juz za, do szalu doprowadzaja mnie te calusne dekoracje. No i po co mi byla sliczna bielizna, skoro moge sie pochwalic tylko M i Ewce, he? Nie mowiac juz o tym, ze skoro to taki ogromnie wazny dzien, to nie powinno byc zajec. O.
Mysle, ze wstret do Walentynek zostal mi z czasow, kiedy i ja nazywalam je Dniem Swiadomosci Singli.
22:30 / 14.02.2005
link
komentarz (0)
No i. Kolejna dozgonna przyjazn rozbita na gruncie roznic kulturowych. Ja sie z tymi kajakami nigdy nie dogadam. Pomijajac nawet to, ze gowno by spod siebie zjedli, gdyby nie smierdzialo, to sa koszmarnie wychowani. Generalizuje, nie da sie ukryc. Ale nie jest to pierwszy and drugi raz, kiedy wchodzi do mnie do domu kanadyjczyk/kanadyjka i kompletnie ignoruje moja M. Ani czesc, ani pocaluj mnie w dupe. eM jest starsza kobita, irytuja ja takie szczegoly, a potem oczywiscie nawija do mnie. Wiec zwrocilam, delikatnie, uwage. Co uslyszalam? "Teraz mieszkasz w Kanadzie, tutaj to gosc czeka, az sie go przywita. Nie mam obowiazku znac polskich obyczajow". Ehe ehe... A dzisiaj do mnie dzwoni, zebym koniecznie pamietala, ze ta ksiazka, ktora pozyczylam trzy dni temu jest jej. Unghhh...tej pani juz podziekujemy.
07:01 / 14.02.2005
link
komentarz (3)
Be happy or we'll shoot you in the head.
Pa-dam, Pa-dam...jakie to wszystko radosne, co?

01:21 / 13.02.2005
link
komentarz (5)
Uh.
Kac przebiega u mnie nietypowo. Zawsze budze sie rzeska jak skowronek i w miare uplywu dnia robi mi sie coraz gorzej. Skowronek przechodzi metamorfoze i gdzies kolo 16 jestem juz nielotna kura albo pingwinem. Nie, raczej kura; pingwiny sa slodkie.
15:33 / 11.02.2005
link
komentarz (3)
'What's always struck me as funny is that tears are built in. I mean, humans were designed to cry. What a goofy idea! No self-respecting creator would have done that.' (Madame Rosa). A tak calkiem od siebie, parafrazujac slowa popularnej na szkolych dyskotekach piosenki (za moich czasow, rzecz jasna, acz to wcale nie bylo tak dawno): zamien dupe w twardy glaz, poki jeszcze dupe masz.
Gwoli wyjasnienia: humor dopisuje. Slonce swieci, nie musze skrobac grata.
07:14 / 09.02.2005
link
komentarz (10)
Zajebista latwosc wplatania 'kocham cie' w jakiekolwiek zdanie tak, ze nawet nie brzmi dziwnie.
"Zepsul sie komp, kocham cie, wiesz probuje naprawic".

Bez przerwy sni mi sie morze. A kazdy sennik ma na to inne wytlumaczenie.
15:23 / 08.02.2005
link
komentarz (0)
Gdybys sie zastanawial, nie bylam nieuprzejma, tylko zaspana. Z rana ciezko mi sie ustosunkowac do swiata.

09:01 / 07.02.2005
link
komentarz (2)
Chce mi sie z nerwow rzygac, ze tak powiem bez ogrodek.
Prezentacja przed smrodliwymi historykami, tak sie koncentrowalam na ich walorach zapachowych, ze nie zwrocilam nawet uwagi, czy inne prezentacje byly dobre. I czy uzywali duzo slow, ktore powinnam byla sprawdzic w slowniku i wkomponowac sprytnie w moj wlasny wystep. I czy ktos inny wygladal, jakby mial zaraz zemdlec ze strachu.

Prawda jest taka, ze nikt nigdy nie slucha moich prezentacji. Zawsze probuja zgadnac, skad ten akcent. Ale to wcale a wcale nie oznacza, ze mi lepiej. A moze nawet wrecz przeciwnie.

Czuje sie taka: . Jak ta kropka dokladnie.
06:33 / 04.02.2005
link
komentarz (4)
Uf. Zwalic sie w czwartkowy wieczor to jest to, czego mi bylo trzeba.
18:52 / 03.02.2005
link
komentarz (0)
Moj facet ma talent do psucia mi zlego humoru :)
Juz wiem, czemu sloneczko bylo dzisiaj glupie. I kwiatki glupie. Biedroneczka tez byla glupia. Bez Ciebie wszystko jest glupie - proste?
Udane.

Wildstein w dalszym ciagu dostarcza mi rozrywek.
08:03 / 01.02.2005
link
komentarz (0)
Charakterystycznym dla emigrantow stylem pisania jest styl 'stream of thought'. Jestesmy paskudna, egocentryczna i zadufana w sobie grupa wiecznych meczennikow. Z kilkoma raptem wyjatkami, do ktorych ja nie naleze.
Bo mi zostal przynajmniej jeden, moze troszke tylko nadwerezony korzen (przestan, wiem co myslisz. Znamy sie, o taaa...). Nie kwalifikuje sie. Brak mi podwojnej perspektywy.
19:45 / 31.01.2005
link
komentarz (3)
Wiem, ze ostatnio zanudzam cale wspolczujace otoczenie opowiesciami o tym, jak nienawidze swoich studiow. Wybiorczo, niektore przedmioty sprawiaja mi pewna przyjemnosc, ale im dalej w las, tym prawda, wiecej zboczencow. I coraz mniej mnie to kreci. Pokusze sie, przepisze dwa zdania z ksiazki, bo mnie po prostu do placzu doprowadzily. Ja jebie:
"Nonetheless, alientation from our body - specifically in the sense expressed by the postcard caption that opens this essay - is not an essential condition of being embodied. Rather, it is a single modality among many through which embodied consciousness relexively relates itself to itself, and as such, it is merely- if significantly - a qualification or sufficient condition that inflects the essential material nature of human embodiment in a particular way and gives it particular meaning in a particular phenomenological structure of experience".
Mozna bylo, oczywiscie, cale to popierdywanie zredukowac do rownowaznika zdania. Tylko po chuj, skoro im placa od slowa?! Jak ja moge nie pluc jadem w takiej sytuacji? Jak moge nie miec fantazji o krwawych jatkach i torturach wszelkiego sortu? Hmm? Szczytem juz ironii jest to, ze musze potem sama produkowac podobne scierwa, ktorych na drugi dzien - rzecz jasna - nie moge sama zrozumiec. Czuje sie, jakbym utknela w jakims onirycznym domu wariatow na kolkach.
18:12 / 31.01.2005
link
komentarz (0)
Spadek formy. Urwalam sie z wykladu gdyz, jak babcie kocham, brak mi juz energii nawet na to, zeby sluchac. Nie mowie nawet o uwazaniu, tylko o siedzeniu i tepym gapieniu sie przed siebie. Nic z tego. Przez cale pierwsze zajecia mialam napady agresji. Myslalam o tym, ze chetnie bym zmasakrowala laske, ktora siedzi obok mnie i cala sie trzesie z podniecenia na widok Famy. Jej ksiazka upstrzona byla pisanymi czerwonym mazakiem komentarzami i uwagami, przy kazdym pytaniu wyrywala sie do odpowiedzi ze skromnym usmieszkiem, ktory mial chyba wyrazac 'no, skoro nikt inny nie chce mowic, to moze ja...' Twarzyczka nieskalana zadna mysla miala taki wyraz, jakby laska za wczasu zgadywala, jak tu dogodzic starej pierdole Famie. A jemu w to graj, rzecz jasna; kiedys powiedzial mi, ze to 'najinteligentniejsza osoba w grupie', bazujac chyba na jej glupkowato przymilnych tekstach typu 'Ohhh, uwieeeeelbiam poezje Rubena Darío", z tym swoim udawanym argentynskim akcentem. Wiem, ze udawanym, bo czasem, jak sie rozgalopuje, zaczyna mowic czysta meksykanszczyzna. Na fantazjach, w ktorych laska zjada wlasne notatki spedzilam urocza godzinke, po ktorej zebralam jeszcze resztki energii na historie stosunkow miedzynarodowych. Tutaj mniej wiecej taki sam scenariusz, jak na pierwszym wykladzie. Grupka mlodych historykow wymieniala sie dowcipami na temat japonskiej marynarki, a ja myslalam tylko o tym, jak zniesc smrod potu, ktory bil od tego najmadrzejszego.
Zdecydowanie nie przepadam dzisiaj za ludzmi.
08:10 / 31.01.2005
link
komentarz (0)
W Jetsonach byla taka maszyna. Wieczorem Mama Jetson ustawiala synkowi, co ma mu sie snic. Ciekawe, czy maly Jetson spedzil swoje dorosle zycie pukajac do drzwi psychoterapeutow. Ta bajka byla w sumie przerazajaca. Albo Smerfy. Same hermafrodyty.Gumisie - narkomani. Ehhh...juz lepiej posadzic dzieciaka przed Szklana Pulapka. Tam przynajmniej nie ma zadnych ukrytych podtekstow. Hih.
19:41 / 30.01.2005
link
komentarz (7)
Sprawy rozne, ktorych nie zdewaluowalam poprzez obgadanie w swoim czasie - czy tez dlatego, ze nie mialam komu opowiedziec, czy tez dlatego, ze nie chcialam mowic - wylewaja sie ciurkiem w snach. Raz na jakis czas bardzo, ale jak juz, to najgorsze syfylisy.

Tfu. Byc moze sa takie robaki, ktore im bardziej zalejesz, tym szybciej ucza sie plywac? Hipotetycznie; nie upilam sie, choc zamierzalam.

A tak zupelnie z innej beczki: kobiety sa znacznie twardsze od kolesi. Kiedys myslalam, ze jak ktos ma penisa, to niedozwolone sa tylko ciosy ponizej pasa. Gdzie sie nie obroce ostatnio, to widze kolesia cierpietnika, kolesia nieszczesliwego misia, kolesia pierdole zyciowa. A zaraz za nim jakas wredna laske z batem. Swiat zwariowal, czy ja dopiero teraz to zaczynam zauwazac?


05:29 / 29.01.2005
link
komentarz (0)
Snilo mi sie, ze facet mojej bylej przyjaciolki zostal zredukowany do niemej paczki rodzynek w czekoladzie. Dziwne jest nie to, ze niemej - wiadomo, ze rodzynki w czekoladzie czesto sa raczej malomowne. Dziwne to, ze snil mi sie paskudny facet paskudnej kolezanki, ktory w najlepsze siedzial na moim stole kuchennym, a ja odgrazalam sie, ze jak nie powie, co chce na urodziny, to go zjem.
06:52 / 28.01.2005
link
komentarz (2)
Cos chodze jak psu z gardla. Zjadlam dzisiaj wszystkie kluski z zupy, po czym zauwazylam, ze samej pomidorowej cos mi nie ubywa: jadlam, prosze panstwa, widelcem. Glupi pomysl w ogole, pomidorowa najlepsza jest z ryzem. Phi.
08:02 / 26.01.2005
link
komentarz (14)
Cieszy mnie, iz prosta jestem wystarczajaco, zeby kochac faceta, ktory jest dla mnie dobry. Przynajmniej tyle, zaraz potem zaczynaja sie urojone komplikacje wszelkiego sortu, ale ABC ulozonego zycia jakby, prawdaz, opanowane. Komplikacje, wbrew pozorom, bywaja potwornie banalne. A moze nawet nie wbrew pozorom, bo trzeba byc kretynem strasznym, zeby w to wierzyc. Z autopsji, oczywista.

Nadchodzi era nowej monotematycznosci, gdyz fascynuja mnie ostatnio kiecki slubne. Temat zgola niewyczerpany,z czego zamierzam bezczelnie korzystac.

Czemu zes, Partykularny, loga unicestwil, he?
05:55 / 23.01.2005
link
komentarz (2)
A gdybym nie miala alergii na patos, to bym tyle napisala.

A poza tym, to nie zaczyna sie zdania od 'a'.
19:16 / 20.01.2005
link
komentarz (0)
Moj pies ma Alzheimera. Prosz, taki przyklad. Siedzi na podlodze i gryzie cos, co wprawdzie 'koscia' nie jest, ale ja generalnie uzywam tego okreslenia dla wszystkiego, co zuja psy (alternatywnie, 'kapcie'). No wiec, siedzi, zuje. Nagle slysze, ze piszczy mi pod krzeslem i prosi, zeby ja wsadzic na lozko, co czynie, gdyz pies jest stary, schorowany i moze faktycznie sam nie moze wskoczyc. Na lozku dostaje swira, zaczyna robic podkopy pod koldra i poduszkami, szukac czegos, drapac w materac. Podaje jej 'kosc' ktora przed 30 sekundami radosnie zula i to jest strzal w dziesziatke, o to jej wlasnie chodzilo. Z poczuciem psiej satysfakcji idzie sobie spac z obiektem zucia w pysku. Zapomina tez, ze nie lubi sniegu, co sprowadza sie do tego, ze co pietnascie minut piszczy pod drzwiami, wystawia jedna arystokratyczna lapke i natychmiast przekonuje sie, ze jednak tak bardzo nie chcialo jej sie sikac. Az minie nastepne 15 minut i odstawia ten sam cyrk.
W ogole nie mozna z nia jechac.
09:14 / 20.01.2005
link
komentarz (5)
Kiedy nachodzi mnie paranoja, ze jestem w ciazy, oznacza to, ze zbliza mi sie okres. To juz konstans.
Wczoraj mialam ww.paranoje, wlacznie z wpierdalaniem dziwnych pokarmow o dziwnych porach nocnych. I sprawdzilo sie po raz ktorys.

Co ja chcialam..wlasciwie to nic. Tak tylko.
23:48 / 17.01.2005
link
komentarz (2)
Nie wiedziec czemu, okienka dialogowe w windowsach nazywaja sie dialogowe. Niezrownowazona moze i jestem, ale zapewniam, ze z kompem nie konwersuje. To bylby niewatpliwy dowod na to, ze moje zycie towarzyskie, a takze resztki zdrowia psychicznego legly w gruzach. Zmartwilabym sie. Ale, ale: no wiec wyskoczylo z Kazaa okienko MONOlogowe, informujac mnie, ze ktos, gdzies, zauwazyl, iz sciagam muzyke chroniona prawami autorskimi. Istotnie, z reka na sercu przyznaje, iz prawda jest jakoby. I teraz sie zastanawiam, czy to tak tylko wszystkim wysylaja, czy tez skoncze jak ten koles z Niemiec, ktory musial zaplacic 40 eurokafli? Hmm? Bo to jednak nie byloby nic milego; nie mam ani 40 eurokafli, ani nawet 40 euro.

I znow rozladowalam ten pierdolony akumulator. Jak mnie ojciec dorwie, to nie bede musiala juz nigdy regulowac zadnych rachunkow gdyz, jak wiadomo, trupy sa niewyplacalne. Przynajmniej te, ktore znam.
17:29 / 16.01.2005
link
komentarz (0)
Niechybna oznaka tego, ze znowu mnie nosi, jest powrot do niekontrolowanych fantazji na temat euskery. Od zawsze chcialam sie nauczyc i od zawsze pociagala mnie kompletna niepraktycznosc tego jezyka. Ot, tak, dla czystej, zboczonej, lingwistycznej przyjemnosci. Gdyby kiedys, jednak, Kraj Baskow sie odlaczyl, moooze nawet na cos by mi sie to przydalo. Tak calkiem na marginesie - Kod Leonarda da Vinci, przy wszystkich swoich nieprawdopodobnych zapedach, ma mase referencji do baskijskich wierzen poganskich, ktore w znacznej mierze uksztaltowaly chrzescijanstwo. Pierwszy Jezuita to baskijski wariat, kryminalista i kobieciarz. Trzeba przyznac, ze sa niezli, a do tego kazdy jeden z nich potrafilby przepic Polaka, wbrew temu, co lubimy sobie myslec :).

Ehem. Jade do Indian po fajki. Nie rozumiem, po co M. moje towarzystwo w samochodzie, ale nic to. Moze nie lubi sama tam jezdzic. Jest starej daty i mozliwe, ze podswiadomie wierzy, ze Indianie zjadaja ludzi. Na logike jednak, nie powinni tego zrobic, bo M. wydaje tam 300 dolarow miesiecznie. Glupio by zrobili likwidujac taka klientke.
05:26 / 14.01.2005
link
komentarz (3)
Co to jest? Przez pol dnia robisz wszystko jedna reka. Kapiesz sie niezdarnie jedna reka, splukujesz piane z wlosow jedna reka, przycinasz grzywke jedna reka, a do tego patrzac tylko jednym okiem. Oprocz krzywej grzywki, rzecz jasna, oraz niedomytych plecow, jest to niezaprzeczalny symptom tego, ze ksiazka, ktora czytasz, to ksiazka dobra. Madame Rosa - zassala mnie.

W przeciwienstwie do Zygmusia Baumana, na ten przyklad. Intryguje mnie, czy to on sam pisze taka pogmatwana angielszczyzna, ssac swego wlasnego intelektualnego czlonka, czy tez tlumaczy mu to ktos, komu pojecie interpunkcji jest obce. Tak naprawde, po lekturze czterech rozdzialow jego arcyfascynujacego dziela, jest to jedyna mysl, ktora zrodzila sie w moim umysle. Czy swiadczy to zle o mnie, czy o Zygmusiu, zostawmy bez odpowiedzi.

17:17 / 12.01.2005
link
komentarz (2)
Zaczynam zle. Dzis rano wstalam przed budzikiem, wyszykowalam sie jak pan Bog przykazal. Wychodzac z domu zaliczylam od razu glebe, a podnoszac obolaly tylek zauwazylam, ze moj samochod jest pokryty szczelna warstwa lodu. Ani tego nie ma jak zeskrobac, ani nie mam czasu czekac, az samo sie rozpusci. Wniosek? Zostaje w domu, jakby nie bylo boje sie jechac po takiej szklance. Zrobilam sobie cala mase nowych grafikow na sciane, czyli zaplanowalam, co mam zrobic. Ale nie zrobie nic, bo w tym tygodniu nie stac mnie jeszcze na ksiazki, ktorych calkowity koszt na ten semestr wyniesie - ohoho - li i jedynie $ 415.89. Dzisiaj wycieczka po antykwariatach. Moze cos upoluje.
15:05 / 11.01.2005
link
komentarz (0)
No, i bek in Kicznerowo. Wbrew pozorom, pierwszy dzien na mojej prowincjonalnej uczelni, choc dlugi i wyczerpujacy, byl przesympatyczny wrecz. Okazalo sie, ze Martinez wrocil uczyc, moj ukochany profesor z pierwszego roku. Ucieszyl sie na moj widok szczerze, opowiedzial cos tam o swojej szostej zonie i spytal - oh, spytal! - czy w Hiszpanii zaangazowali mnie do pracy w telewizji. Chuj z TV, jego wiara w moje umiejetnosci mnie wzrusza do lez niemalze. Koles w biurze powiedzial, ze mam w przyszlym roku robote, nisko platna, ale w miare prestizowa, dobrze wyglada na papierach. A Bulgarka powiedziala najpierw 'fuck off' (nie do mnie, tak tylko), wygadala sie z cala masa plot o moich kolegach z klasy, a potem polecila ksiazke Kundery ('duzo seksu, fajna'). Czyli milo jest calkiem. Wreszcie tez mam do wgladu oceny z poprzedniego semestru i powiem tylko, ze sie zapierdol oplacil jak nigdy. Ehm.
Swiateczny wypad do Ojczyzny Polszczyzny okazal sie pelen wrazen przeroznych. Jak to w zyciu, ktos okazal sie Aniolem, ktos Kutasem Skonczonym, a ktos zaskoczyl niezmiernie. Londyn cieply i drogi, najbardziej krecilo mnie rzecz jasna piwo, co bywalo brzemienne w skutkach. Ale to akurat niezaleznie od dlugosci geograficznej, trudno sie mowi - ten typ tak ma.
Slowem, albo trzema: Hepi Niu Jer.
22:03 / 21.12.2004
link
komentarz (5)
Chyba jestem spakowana. Uff i uff, co za wysilek. Mam klasyczny przypadek rajzefibry, o ta. Na stare lata tak mi sie robi, kiedys podroze byly dla mnie czysta przyjemnoscia. A teraz wrecz przeciwnie, nie cierpie samolotow, nie cierpie odprawy, nie cierpie czekania na bagaz, nie cierpie tabunow ciotek, ktore domagaja sie wizyty, nie cierpie pakowania jak i rozpakowywania. Cierpie tylko P., i to jest moja wieczna P.ociecha.
Na pewno czegos zapomnialam. Na pewno. Brrrrrrr....
21:34 / 20.12.2004
link
komentarz (2)
M. sie przypomnialo, ze musi kupic swej siostrze perfumy. Poniewaz ten akurat rodzaj zakupow bardzo lubie, wybralam sie wraz. Wpadlysmy do tego sklepu jak dwa dzikusy, a M. nawet z gniazdem z tylu glowy. Nic jej nie powiedzialam, bo gniazdo nosilo wszelkie cechy gniazda niereformowalnego samymi tylko palcami. Zaczelysmy sie psikac, najpierw na przegubach, potem na szyi, potem juz gdzie popadlo. No i w koncu M. rozswietlila sie cala, jak ta nasza choinka - 'Mam! Ten zapach to jest to!'. Pytam przytomnie, ktory. Ona oczywiscie nie wiedziala, bo wylala juz na siebie pol sklepu i zdazylo jej sie popierdzielic. No i od poczatku ta sama historia, smrod sie za nami ciagnal na kilometr. Zakochalam sie w takim niebieskim Dolce & Gabbana, ale tez oczywiscie nie pamietam, jak sie nazywaly. To lepiej nawet, bo nie stac mnie na podobne luksusy.
Tradycyjnie, zakupione zostalo Clinique Happy, bo M. jest zapachowo lojalna i kupuje to na kazda okazje.

(Hmm. Kolejny wpis poswiecony mojej M. Zaczynam podejrzewac, ze mam patologicznie nieprzerwana pepowine.)

Musze zrobic reklame: Chambao. Flamenco chillout. Czy istnieje bardziej perfekcyjna mieszanka stylistyczna? Nie. Nie istnieje. No, rownac moze sie tylko polaczenie hip hopu z flamenco. Tajest.
12:59 / 20.12.2004
link
komentarz (10)
Siedze. Zastanawiam sie, co mam zrobic przed wyjazdem i prawde powiedziawszy, nie jestem w stanie palcem ruszyc. Swieta jako takie mnie przytlaczaja. Swieta z podwojnymi, niekiedy transoceanicznymi wojazami, przytlaczaja jeszcze bardziej. Przy aktualnych warunkach pogodowych nie jest wykluczone, ze nie dojade nawet na lotnisko. Dzisiaj w migawkach pokazywali pana, co wjebal sie czolowo w zaspe na autostradzie (sic...) i z frustracji zaczal kopac wlasny samochod. Moze byc nieciekawie.
Mam ochote na ostatnie piwo w lodowce. Jest co prawda 7 rano dopiero, ale wstalam o 4, wiec chyba nie jest to jakis patologiczny odruch. Zreszta, na sniadanie zjadlam zimna pizze, a zimna pizza bez piwa to jak niebo bez gwiazd i kobieta bez piegow. Chyba zaaplikuje sobie dawke porannej radosci zanim wstanie slonce, w nocy przeciez pija nie tylko alkoholicy. Ot, co.
14:14 / 17.12.2004
link
komentarz (16)
Ciekawostka - odmrozily mi sie rece przy temperaturze poodbno dodatniej i to w rekawiczkach. Piszac egzamin, caly czas zerkalam z niepokojem na moje dlonie, ktore swedzialy i czerwienialy coraz bardziej z kazda chwila. Tym sposobem nie zauwazylam rozpietego rozporka, ale to juz zupelnie inna kwestia, kolezanka chrzakala, az sie zreflektowalam i zapielam, z mina rzecz jasna, ktora mowila 'to tak specjalnie'. Ale, do dloni powracajac, gdzies miedzy 5 a 6 strona popekala gdzie niegdzie skora, swedzenie sie nasilalo i generalnie zaczelam sie obawiac tradu. Co to za kurewskie zwyczaje, doprawdy, lapska mnie bola i nasuwaja sie mozliwe trzy wnioski: a)prognoza pogody jest rownie zaklamana jak wiadomosci, i tak naprawde bylo -20, a nie +1, b) narzekajac bez przerwy na zimno sama sie zapedzilam w psychologicznie uwarunkowane odmrozenie rak przy temperaturze zgola nienajgorszej lub c) przypaletalo mi sie jakies pieprzone gowno/alergia. Ciekawa jestem, swoja droga, co by mi lekarz powiedzial, gdybym poszla i oznajmila 'Panie Marcinie, jestem chora na hipochondrie'.
16:19 / 16.12.2004
link
komentarz (4)
Ozlopalam sie kawy jak glupia i mnie teraz nosi. Stan psychiczny daleki od stabilnego, co objawia sie gonitwa mysli, ktora z kolei przeklada sie na kolejny wpis na logu. Bosz, no wiec tak: posmarowalam ci ja moja blada gebe samoopalaczem, coby wygladac troche mniej upiornie po tej spedzonej na nauce nocy. Zaraz potem umylam sumiennie zeby, czekajac cierpliwie az szczoteczka zrobi 'buuuu buuuuu' tym samym oznajmiajac, ze przepisowe trzy minuty wlasnie minely i jesli zrobi mi sie kolejna dziura w zebie, to nie z mojej winy. Piana, rzecz jasna, splywala radosnymi kaskadami po brodzie. Pare godzin pozniej, czyli teraz, okazuje sie, ze pieprzona pasta do zebow zmyla samoopalacz i zrobila mi sie wielka, jasna plama, dzieki ktorej wygladam poniekad jak koala. Urocze, doprawdy, ale wez to czyms teraz zamaskuj. Szalikiem sie owine, zimno wszak i to nie powinno wzbudzic zadnych wiekszych podejrzen.

Zupelnie bez zwiazku, psujac tym samym dynamike tegoz wpisu, musze sie przyznac ze Michal Wisniewski z kazda nieprzespana noca nabiera w moich oczach seksapilu. Z samego rana kukal do mnie z ekranu TV i moje najgorsze obawy sie potwierdzily. Zwariowalam.
12:06 / 16.12.2004
link
komentarz (4)
Jak juz kiedys wspominalam, nie znam sie generalnie na ludziach. Daje sie oszukiwac i robic w trambabuko w sytuacjach, ktore kazdy normalnie rozumujacy czlowiek przejrzalby na wylot. Pomimo tego, mam jednak wrodzona latwosc predkiego rozpracowywania psychiki profesorow. Tym prostym sposobem udaje mi sie przejsc przez kariere akademicka przy minimum wysilku (jak do tej pory). Kazdy profesor ma swojego konika, ktorego trzeba predko rozpoznac, a potem pastwic sie nad nim przy kazdej nadarzajacej sie sposobnosci. Jedni lubuja sie w studentach glosno wyglaszajacych swoje opinie, chocby nawet nie byly one poparte jakakolwiek wiedza. Inni z kolei kochaja cieleco wpatrzone w nich oczy, ktore nie grzesza sladem chocby inteligencji. Pomaga tez wykuwanie tego, co jest malym druczkiem - prowadzi to mylnego wniosku, ze skoro wiem, co bylo owym malym druczkiem napisane, to przeczytalam wszystko i to doglebnie. To jednak strategia do wkuwania na ostatnia chwile. Nie tykam tylko takich jak Fama, ktorzy preferuja opcje morda na klodke plus wlazidupstwo. Morde na klodke moge sobie miec, i tak glownie przesypiam jego wyklady, ale wlazic w ta przepastna dupe - nigdy w zyciu. Z nim nawet sie nie wysilalam, zostalo mi tylko nauczyc sie porzadnie materialu co, powiedzmy, uczynilam. Mierzi mnie tez upierdliwosc i czepiactwo - to domena tych, ktorzy z linijka w reku sprawdzaja grubosc marginesow i obecnosc kropek i przecinkow w bibliografii. Z doswiadczenia wiem, ze nie da sie ich przechytrzyc zmyslonymi zrodlami - pojda i sprawdza, czy faktycznie moja przyjaciolka z podstawowki splodzila opasly tom na temat psychologii wojny. Nie napisala, gwoli scislosci. U innych mozna sobie darowac spokojnie tego typu rzetelnosc i sekret tkwi wlasnie w tym, zeby to na ich wyklady sie zaczepic. Na przyszly rok taki mam wlasnie ambitny plan do zrealizowania, gdyz zycie zbyt krotkim jest na podobne marnowanie cennego czasu. Zamiast uczyc sie do egzaminu, mozna przeciez smarowac notki na logu, prawdaz.

Poniewaz nie bylo jeszcze tradycyjnej gorzkiej pigulki w postaci medzenia, poskarze sie, zanim pochlonie mnie bez reszty czytanie malego druczku: w nowej grzywce wygladam jak pewna polska artystka, ktora zablysnela rzewnym hitem lata 2004. Artystka ta, moim skromnym zdaniem, zbudowana jest jak czolgistka. Nie wiem dokladnie, jak wyglada czolgistka, ale takie wlasnie skojarzenie nasuwalo mi sie za kazdym razem, kiedy wyskakiwala z hitem w TV, a bylo to nazbyt czesto. Charakterystyczna jej cecha byla wlasnie ta grzywka od nocnika. I teraz zagwostka: o kim mowa, moi mili? Odpowiedzi wysylaj na artystki telefon komorkowy w formie wiadomosci esemes, byc moze zrobi ludzkosci przysluge i obsiepie ta nieszczesna fryzure. Amen.
02:02 / 16.12.2004
link
komentarz (0)
Posprzatalam caly dom. Jutro mam egzamin, na ktory nic nie umiem, wiec zeby nie czuc sie zle z ww. powodu, wzielam sie za produktywna robote. Nie jest najgorzej, dopiero 20 i do tej 12 rano zapewne wchlone minimum niezbednej wiedzy, o ile wlaczy mi sie stres pozytywny na czas. Egzamin, na szczescie, w duzej mierze bedzie sie skladal z umiejetnego lania wody, a to akurat moj atut, wiec przy odrobinie weny powinno mi sie udac zawoalowac zenujacy brak wiadomosci. Patrzac, jakie kariery robia nasi niedouczeni rodacy zaczynam powoli watpic w przydatnosc edukacji. Tak sie jednak kiepsko zlozylo, ze ja oprocz studiowania nie umiem nic. Ot, przykrostka.
11:56 / 14.12.2004
link
komentarz (0)
Znowu, niechybnie, nastala 5:38. A ja znowu nie moge spac. O ile poza sesja egzaminacyjna mam ten fakt w glebokim powazaniu, to w ciagu tejze sesji wolalabym sie jednak wysypiac. Z tegoz wzgledu, ze gdzies o 2 wylaczaja mi sie wszystkie trybiki i nie jestem w stanie spozytkowac tych nocy w zaden sensowny sposob. Co za upierdliwa przypadlosc.
Powodowana zapewne niewyspaniem i ogolna tepota sezonowa, stwierdzilam dzisiaj, ze M. Wisniewski to wyjatkowo seksowny facet. Potem uswiadomilam sobie, ze wyglada jak pewien kolega z przeszlosci mojej nie zawsze swietnej, a to mna jednak troche trzepnelo. Mozna jeszcze zrozumiec, ze cofam sie w rozwoju i zaczynaja mi sie podobac panowie, ktorych moznaby sklasyfikowac jako watpliwego uroku, ale ze podobaja mi sie panowie watpliwego uroku podobni do K. to jest juz po prostu dno den. Albo jeszcze nizej.
Ogolnie jestem mocno rozdrazniona, w nastroju bojowo-gledzacym. Do tego wszystkiego nie ma takiej sily, ktora wbilaby mi do glowy metne notatki robione w polsnie u bezapelacyjnie najgorszej profesorki swiata.
A skoro juz sobie tak radosnie narzekam, to dodam jeszcze, ze ogromnym zalem napawa mnie fakt, ze jest zima. Nie chodzi tym razem o to, ze w zimie jest zimno i chujem powiewa, ale o to, ze moje sliczne buty musza sobie poczekac az do wiosny, a jak wiosna przyjdzie, to sie okaze, nie mam ich dokad zalozyc. Bo nie mam. I zapewne nie bede miala.
04:29 / 11.12.2004
link
komentarz (1)
Moj stary wlasciwie zna sie tylko na samochodach. Jesli zas idzie o jego gust, to albo przyprawia mnie o spazmy niekontrolowanego smiechu, albo zwyczajnie o obrzydzenie. A jednak. A jednak mi zabil cwieka: stary wybiera ladne buty damskie. Z jakiegos niezrozumialego dla mnie powodu, wie, jaki obcas moze byc. Jaki powinien byc czubek. Jakie kolory i fasony. Doprawdy zaskoczyl mnie dzisiaj w sklepie moj ojciec, bynajmniej nie tym, ze wysuplal karte kredytowa na pierwszy moj okrzyk zachwytu. Zaskoczyl mnie tym, ze obiekt okrzykow zdjal z polki on. Pacz pan..
Poza tym, zaczyna mi odbijac, z powodu paskudnej pogody i sniegu. Jestem jak starsze babcie, moglabym bez konca narzekac na pogode i lupanie w kosciach. No wiec odbija, niestety, niestety. Wpadla mi w rece oferta pracy w Meksyku. Z sercem ciezkim dosc zdyskwalifikowalam oferte jako nie pasujaca do moich priorytetow. Bo przeciez priorytety miec trzeba, jedna dupa dwoch koni..i tak dalej. Wiadomo o co chodzi. Bu. W kazdym razie dobrze jest sobie pomyslec, ze gdybys mnie rzucil, to mam alternatywy roznorakie, buehe. Tobie tez powinno byc milo. Nie chcialbys takiego bagazu na sumieniu, co? Ano.
04:12 / 09.12.2004
link
komentarz (0)
Wiedziona przedwczesnym duchem swiatecznym M., postanowila ubrac choinke. Cos, co bardzo lubi robic, w przeciwienstwie do jej rozbierania. Mysle jednak, ze byl to ostatni rok, w ktorym zabrala sie do owej czynnosci z takim entuzjazmem. Najpierw uparla sie, ze musi byc przynajmniej 800 lampek. Asz prosze, dla mnie 200 zupelnie by wystarczylo, ale jak tak, to niech sobie sama ubiera. Klepalam swoja makulature, a ona meczyla sie gdzies tak od 17. O 19 przyszla na gore cala czerwona z wscieklosci i wysilku, oznajmiacac, ze z 800 lampek, dziala 300, a reszta do wywalenia. Jedzie do sklepu po nowe. Wrocila z dwoma pudlami lampek, z tego wszystkiego okazalo sie, ze znow dziala mniej niz polowa. I znowu do rozbierania (nie przyszlo jej na mysl, ze nowe lampki moga nie dzialac, rzecz jasna). O 21 zeszlam zrobic sobie herbate i zastalam rodzicielke z rozwianym wlosem, obliczem czerwonym jak raczy zad i szemrzaca cos do siebie. Dalo sie slyszec tylko cos na ksztalt przeciaglego rzechu: chhhhhhhhhhhhh. Podchodze i pytam, o co, prawda, chodzi. 'CHhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhuj!'- wypalila na to moja nader kulturalna i opanowana matka. Chuj w bombki nie strzelil, co prawda, ale jest godzina 22:15, a choinka stoi ubrana w polowie, po podlodze walaja sie galezie, bombki i sznury popsutych lampek, a na srodku tego pobojowiska moja powazna M., siedzi na dywanie i oglada koreanski serial.
Wspominalam, ze nie cierpie swiat?
15:36 / 06.12.2004
link
komentarz (1)
Pieprzony snieg. Tylko po to wstalam o 7:30, zeby sie przekonac, ze przy takiej pogodzie mam interes gleboko gdzies.
Boze. Nienawidze. Szczerze. To bedzie kiepskawy dzien, czuje w kosciach.
17:48 / 04.12.2004
link
komentarz (2)
Mysle, ze cierpie na jakas powazna, niezidentyfikowana chorobe. Pal szesc bezsennosc, chwilowo zazegnana. Pal szesc, chociaz w swoim czasie bilam wszelkie rekordy, jesli idzie o ilosc przespanych pod rzad godzin. Moze sie po prostu starzeje. Ale dzis rano, kiedy to wyskoczylam calkiem rzesko z lozka o godzinie 7 (AAAA!!), nie mialam ochoty na papierosa. Przeszlo mi nawet przez mysl, ze dzis bylby swietny dzien na rzucenie. Predko jednak usiadlam przed monitorem, a monitor bez dymka, to po prostu nie to samo. Nie i nie. Byc moze otworze znowu ksiazke Allena Carr'a. Na wiosne przeczytalam pol i kiedy bylam mniej wiecej w polowie, przestraszylam sie, ze faktycznie uda mi sie rzucic palenie, a tak naprawde to wcale nie mialam na to ochoty. Ale gdybym owej ochoty nabrala, to moze, moze...
22:19 / 03.12.2004
link
komentarz (0)
Tuz, tuz. Odfajkowac nalezy kilka nieprzyjemnych obowiazkow. Od poniedzialku leze brzuchem do gory i nadrabiam zaleglosci w lekturze. Zawsze zaskakuje mnie potwornie, jesli jakis pisarz, ktory fajnie pisze, okazuje sie byc nieprzyjemnym czlowiekiem. Dajmy na to Chomsky - pisze jak dla mnie swietnie, a pewne zrodla mowia, ze to typ tego samego sortu, co Fama. Tym razem zaskoczenie pozytywne: Cejrowski, do ktorego palam sympatia (niebardzo), napisal ksiazke, ktora okazala sie naprawde przyjemna.
I kuriozum. Dowiedzialam sie na wykladzie, ze pierwszy akordeon prawdopodobnie zostal Meksykanom sprezentowany przez imigranta z Polski. Stad te swojskie brzmienia w ich repertuarze. Murzyni maja czarna muzyke, a Meksykanie maja czerniakowskie rytmy. Huhu.
18:58 / 02.12.2004
link
komentarz (1)
Cierpie na bezsennosc, bez watpienia na tle nerwowym. Do 4:30 liczylam, doliczylam do 567 i stwierdzilam, ze chuj w bombki strzelil i to chyba mit z tym liczeniem. Lezac w lozku, rozmyslalam o sprawach tak glupich, ze w zasadzie wcale sie nie dziwie, ze nie moglam zasnac. Na ten przyklad, uswiadomilam sobie niedawno, ze generalnie rzecz ujmujac, oprocz panow odrobine przy kosci, lubie niskich. I juz wiem,czemu: Gejperman, ten, co byl o glowe nizszy od Barbie. Z drugiej strony i tak powinnam sie cieszyc, ze byl Gejperman, bo inne kolezanki podkradaly bratom Action Many, ktore, oczywista, nijak sie mialy wymiarowo do Barbie. Potem zastanawialam sie, czy Bartek Wrona czuje sie w porzadku odstawiajacac hocki klocki w Barze, po tym jak miliony dzieci polskich, a takze moja infantylna M., zakochaly sie w jego piosence o Hugo. Podazajac tymze tokiem myslowym, zdalam sobie sprawe z tego, ze w poniedzialek nie stawilam sie na egzaminie ustnym u Hugo i to mnie tak zmrozilo, ze w rezultacie zasnelam ok. 7:14. Wstalam o 8, a drzemki nie bedzie, gdyz czeka mnie egzamin. I piknie.
06:54 / 02.12.2004
link
komentarz (2)
Slowo klucz dzisiejszego dnia: sppppierdalac.
Wkurwy chodza parami. To, co mi sie naraz zwalilo na nieszczesny leb, jakos mnie przeroslo. Wyszlam. Stanelam obok.
Log w dalszym ciagu sypniety. Czy ktos tak jeszcze ma? Loguje mnie niby w porzadku, pozwala mi zmieniac ustawienia i dodawac wpisy, ale zanim sama do siebie wejde, to musze zmieniac ustawienia na log publiczny. Besensu.
07:26 / 01.12.2004
link
komentarz (2)
Cos dziwnego sie dzieje. Moge dodawac wpisy, ale nie wpuszcza mnie na wlasnego loga, ani na zaden inny z opcja dla zalogowanych. Cos sie tu smazy.

Jutro, z ciezkim sercem, musze powiedziec pewnej osobie, iz jest wredna suka, do ktorej bym sie nie odzywala, gdyby nie istniala taka koniecznosc. Bardzo mnie to martwi, gdyz nie jestem osoba szczegolnie skora do tego rodzaju konfrontacji. I nie zrobilabym, gdyby nie to, ze ta franca nie daje sie odciac i ma wyrazne pretensje o znacze oziebienie naszych stosunkow. Bedzie paskudnie. Ewentualnie moge zrezygnowac z konfrontacji i opuscic trzecie pod rzad zajecia u Famy, co raczej nie wchodzi w gre, bo juz ma na mnie bicz ukrecony. Fama, suka i ja, a to wszystko na 25 m kwadratowych. Brrrrr.

Sasiedzi J. musza sobie myslec, ze cos sie miedzy nami kroi. Zawsze jak podrzucam go pod dom, konczy sie dwugodzinna konwersacja w samochodzie i zaparowanymi szybami. Sasiadow ma wybitnie wscibskich.
23:05 / 30.11.2004
link
komentarz (4)
No wiec szydelko poszlo w pizdu. Sprobuje jeszcze na takim grubasnym, oraz na grubasnej wloczce. Wtedy nie bedzie widac, ze jest krzywo, a ja nie bede sie frustrowac.
Dzisiaj M. przyniosla mi koszyk pelen moich napoczetych arcydziel, do ktorych cierpliowosci starczylo na jakies 5 do 7 minut. Pelen koszyk. Pozostaje mi tylko wsciekly feminizm, bo jako kura domowa nie sprawdzam sie w ogole, a zloty srodek nie istnieje. Trzeba sie jakos konkretnie okreslic.
Wycieczka do El Siti nabiera realnych ksztaltow. Mam patologiczna obsesje na punkcie planowania absolutnie wszystkiego, sciany zdobia jakies paskudne papierzyska, ktore lubie gornolotnie nazywac grafikami. Znam swoj plan lekcji na rok 2006. W kazdym badz razie, dowiedzialam sie juz, gdzie lezy mieszkanie Bridget i zamierzam skorzystac bezwstydnie ze swojej roli prowincjonalnej turystki i je sobie obkukac z zewnatrz. Yhyhy. Wydrukowalam mapki, na ktorych nic nie widac, ale czuje sie o wiele bardziej bezpieczna z takim arsenalem. Mapka metra. Mapka linii autobusowych. Mapka Bridget (sic...), mapka 10 najwazniejszych atrakcji turystycznych. Oczywiscie, skonczy sie na obchodzie okolicznych pubow i spaniu do 16, ale plan jest w kazdym razie ambitny.
09:45 / 30.11.2004
link
komentarz (2)
Mysli jak kluski rwane.
*Kiedys bylam tak do wyrzygania egzaltowana, ze dzisiaj nie bardzo mi wychodzi mowienie o tych..tegoo..uczuciach. Czasem bedziesz musial sie domyslac, a ja bede musiala robic Ci wyrzuty, ze nie wiedziales, a przeciez miales wiedziec, bo jak nie mowie, to znaczy, ze wlasnie chcialam powiedziec. Jasne??
*Po wizycie u esc, przyjrzalam sie uwaznie rodzicielce. Powielam, jak ja powielam, fiuuu. Tak samo gryziemy usta (‘kiedys beda musieli ci wykroic kawalek tylka i zrobic przeszczep, jak juz wygryziesz dziure’). Mamy te same glupawe powiedzonka (‘droga kupna’) – juz wiesz, komu sie klaniasz, Chynaa :P. Modle sie tylko, zebym nie skonczyla z takim facetem, jak moj stary. Tylko o to.
*Co ja chcialam, wlasciwie...’venderé el corazón pa darte algo mejor’.
08:53 / 29.11.2004
link
komentarz (0)
Moze wlasnie dlatego majtek nie nosi..?
Niechcacy zauwazylam.
08:46 / 29.11.2004
link
komentarz (0)
Zazwyczaj siedze przykuta do klawiatury jak pies do budy i nienawidze sie za produkowanie stosow bzdur, ktorych nikt by nie przeczytal, gdyby nie byl to jego(jej) zasrany obowiazek. Zazwyczaj, ale czasem jest tak, ze trafia sie jakas prawdziwa perelka i wtedy, z kolei, frustruje mnie moje ograniczenie umyslowe i szeroko pojeta niemoznosc ogarniecia sprawy. Nie bardzo potrafie ubrac w slowa tej ciemnej, poplatanej masy konkluzji, ktore ktos madrzejszy z pewnoscia potrafilby nazwac, sklasyfikowac i oprawic w ramki, zanim ja w ogole zaczne cokolwiek kojarzyc. No i tak, albo sie czuje glupia, albo sie czuje glupia. I tym oto sposobem edukacja zniecheca mnie do edukacji, zalozenie bylo takie, ze powinnam czuc sie choc ociupinke lepiej zorientowana. 'Im wiecej wiem' i tak dalej. Tfu.
Kyoko odleciala do kraju. Nie, nie do kraju kwitnacej wisni i wschodzacego slonca. Do kraju metek, ktore obowiazuja najwyrazniej nawet na majtkach. Uwielbiam ta dziewczyne, ale powaznie zwatpilam w przyszlosc naszej przyjazni, gdyz po prostu nadajemy na bardzo roznych falach. Roznice kulturowe roznicami, ale jesli czyjes zycie kreci sie wokol torebek LV, trwalej na rzesach (sic!) i zastrzykow z witaminy C czy innego chujstwa, to ja nie potrafie utrzymac nici porozumienia zbyt dlugo. Wszystkich fanow Kyoko serdecznie przepraszam za slowa krytyki, rzecz jasna. Mnie rowniez serce sie kraja.
Zwariuje tu. Poniedzialkowa panika.
15:22 / 25.11.2004
link
komentarz (0)
Najpierw egzamin, a potem kolejna konfrontacja z Fama. Z winy pewnej wrednej intrygantki, moje wypracowanie nie doszlo do niego na czas. Nie doszlo, bo odsypialam kaca. Fama ma fame kutasa, ktory nie przyjmuje spoznionych prac. Napisalam wiec do niego goraczkowy email, w ktorym tlumacze z obrazowymi szczegolami, jak to wpieprzylam sie w ciezarowke Dairy Queen, co rzekomo bylo powodem mojej nieobecnosci. Raczej nie uwierzyl. Mialam plan rozwalenia przynajmniej jednych swiatel, ale po chwili namyslu wole sie samookaleczyc, gdyz a)samochodu ogladac nie bedzie i b)moja twarz, owszem.
Ughhh yghhh..to bedzie przykre dla nas obojga.
06:32 / 25.11.2004
link
komentarz (8)
Kyoko przybyla. Wbrew naszym obawom, nie zapomniala, nie zgubila sie, ani nie zostawila gdzies bagazu.
Zobaczywszy nas na kanapie w holu najdrozszego hotelu we wsi, zdebiala. Stala tak przez dobra chwile, zamykajac i otwierajac buzie, dopoki nie rzucila sie na nia chmara glosnych dziewuch. Jak zwykle, przyjechala nieprzygotowana do warunkow pogodowych. Jesienny plaszczyk zakupila nie dlatego, ze nadaje sie na sniezyce i wichury, lecz dlatego, ze jest od Burberry i byla swietna okazja (przeceniony z 1,500 na 1,100. Hyyy...ghyyy....eee...). Do tego spodniczka, gole nogi ('wszystkie rajstopy porwalam tymi kretynskimi tipsami') i klapeczki, doprawdy uroczo wyglada sliczna Japoneczka, ktora popierdala przez zaspe w klapeczkach. Rece opadly, laski wziely ja na obowiazkowe zakupy, jak zobaczyly jej niebieskie lydki.
Dopadnieta przez moja M., przyznala, ze do ubikacji uzywa innych kapci, niz do reszty domu. To dlatego, twierdzi, ze mezczyzni chlapia moczem po podlodze. Pewnie ma calkowita racje.
Potem pstrykala zdjecia, oddajac hold wszelkim stereotypom o Japonczykach. Zrobila zdjecie mojej M., nam wszystkim po pietnascie, sfotografowala dupe mojego psa (akurat sie tak niefortunnie odwinal), ale rozwalila mnie tuz przed wyjsciem. Otworzyla szafe w przedpokoju i wrzasnela: O BOZE! Ciagle masz ta niebieska kurtke!! Po czym wyciagnela swoj aparat rozmiaru termometru i zrobila trzy zdjecia tejze otwartej szafie, z niebieska kurtka na pierwszym planie. Potem typowy wieczor pod tytulem 'a pamietasz??' i nadmiar alkoholu. Ta dziewczyne trzeba po prostu poznac, zeby uwierzyc.
08:02 / 24.11.2004
link
komentarz (2)
Tym, co nie zrozumieja, nie tlumaczyc
Tych, co nie chca, nie zmuszac.
Tym, co sie burza, kazac spierdalac.
A tych, co w dalszym ciagu sie dobijaja: zablokowac.

Proste. Je. Jeje.
19:03 / 22.11.2004
link
komentarz (1)
Reaktywacja Polandia Count. Tym razem naprawde juz tylko miesiac, chociaz wmawiam to sobie czule juz od dwoch. Yhyh. Samolotow nie cierpie, ale nie ze zwykle podawanych powodow. a)geba wysusza mi sie na wior, a poduszki robia z materialu, ktory elektryzuje wlosy i stawia je seksownie na sztorc. Zawsze wychodze, jakbym wlasnie przebyla 10 lat do przodu w maszynie czasu. b)zmienne cisnienie powoduje bol zebow, ktory utrzymuje sie jeszcze przez dwa dni po locie. c)towarzystwo: albo gadatliwy wspolpasazer, albo duzowymiarowy, ktory zajmuje poltora fotela. Najgorsza wersja to hybryda dwoch powyzszych modeli.d)Zarcie - jak dla mnie, sensacje murowane. e)spluczki w toaletach. Mam wrazenie, ze mnie tam wciagnie. f)loty tranzytowe: tym razem niecale siedem godzin we Frankfurcie. Udalo mi sie, nie powiem.
Jeszcze nie wyjechalam, a juz sie martwie, ze tak krotko.
08:34 / 21.11.2004
link
komentarz (1)
Nie moge ogladac telewizji. Jak tylko nauczylam sie to pudlo obslugiwac (wyjac czarny kabelek, wsadzic bialy, dzialaja tylko niektore programy i nie zamawiac tych z czerwona kulka), okazalo sie, ze telewizja nie tylko klamie, ale takze, ze wciaz dziala stara zasada: im wiecej masz programow, tym mniej do ogladania. Prosz bardzo: nie bedac pewna, ktore dzialaja, a ktore nie, zaczelam pstrykac jak popadnie. TBS oferowalo standardowy program przedswiateczny (tutaj sezon przedswiateczny zaczyna sie zaraz po Halloween, rzecz jasna) : Sam w Domu, 'wesola komedia rodzinna', ktora dla mnie, starej, nierodzinnej krowy, jest zdecydowanie zbyt brutalna. Nic dziwnego, ze Macaulay Culkin wyrosl na narkomana po wystepie w tak krwawym thrillerze. Zwichneli dzieciaka. Jedziemy dalej, ewangelisci. 1.800-confess, kup zestaw malego ksiedza juz za 59.99 i tym podobne pierdoly. Zanim przelaczylam, jakas pani z tapirem zdazyla wlasnie wpasc na wizji w ekstaze. Co tam jeszcze mamy: History Channel - haunted houses of America. Nie moge takich rzeczy na noc ogladac, bo potem boje sie isc do lazienki. Dalej, reklamy. Dalej, reklamy. Nastepne w kolejnosci, RAI International. Z ciekawosci sprawdzilam, czy spiewaja. Spiewali, a jakis koles przebrany za gigantyczna mysz biegal po studio z atrapa pulapki przyczepiona do atrapy ogona. Ku wielkiej uciesze doroslej publicznosci, ughh. Dalej, reklamy, ale tym razem na chwile zostawilam. I co za cacko: "Masz pomysl na wynalazek?" - pyta pan z zaczeska na czubku glowy. 'To jest "INVENTOR'S KIT", za inwestycje w wysokosci marnych 69.99 mozesz juz dzis zrobic fortune patentujac swoj pomysl'. Nie mam zielonego pojecia, jak to dziala, na pewno przysylaja numer telefonu Urzedu Patentowego oraz ksiazeczke z technikami medytacji wzmagajacymi kreatywnosc. Kurwa?? Wysiadam. Koniec telewizji, wychodzi na to, ze BAR to jednak ambitny program.
07:05 / 21.11.2004
link
komentarz (0)
Mam poczatki Alzheimera. Pol godziny szukalam herbaty po calej kuchni. W koncu odkrylam ja calkiem niechcacy zagladajac do lodowki. Czy lodowka to nie jest ksiazkowy wrecz schowek cierpiacych na te chorobe staruszkow? Otoz to.

06:47 / 18.11.2004
link
komentarz (4)
Kurwa. Chcialam sie zrelaksowac. Chcialam, nie zebym byla jakas zestresowana, ale od przybytku glowa nie boli. Z naciskiem na 'byla', kurwa, bo tak mnie ten relaks rozstroil nerwowo, ze mialam ochote podziergac owym szydelkiem takze siebie. Obiektem wkurwienia moje maslane paluchy. Smierc robotkom recznym. Tfu

Jutro, do tego wszystkiego, planowany poczatek agitacji. Bardzo sie na siebie pogniewam, jesli wyjdzie, ze nie jestem w stanie zdobyc tych marnych 25 podpisow na zbozny jednak cel. Uruchomic nalezy spodniczke, to jest urok osobisty,oraz charyzme (moze na przyklad koperty z pieciodolarowymi banknotami??). Beger moze, to ja tez.
18:03 / 17.11.2004
link
komentarz (0)
Odziana w kanape prowokowalam zainteresowanie. Nie wiem, czy pozytywne, czy wrecz przeciwnie, ale baba od GS tak sie zachwycila, ze faktycznie musi byc z plaszczykiem cos nie tak..a propos baby. Juz trzecia kopie wypracowania jej zanosze, gdyz ta cipka byla uprzejma zgubic juz dwie. Jednej nie zdazyla nawet sprawdzic, ale kolejna owszem. Najlepsze jest to, ze musimy jej dawac tez kopie elektroniczna, gdyz ma fobie na punkcie plagiatow. Slicznie, teraz walaja sie wiec gdzies cztery kopie tego smiecia, a ja dalej nie mam zadnej oceny oprocz jakichs naprawde malych pierdow i na trzy tygodnie przed koncem semestru nie wiem nawet, czy zdaje, czy ciagne sie gdzies w ogonie.Do tego, zawsze jak mnie gdzies dorwie, mowi: "Ty masz na imie Maja? Ahh...jak podobaja Ci sie moje wyklady?" Nie podobaja mi sie wcale, ale znana jest z niskiej tolerancji na krytyke konstruktywna badz inna, wiec co i raz musze konfabulowac nowe klamstwa. Nie winie jej specjalnie, bo jesli idzie o rozkojarzenie, to moje bylo kiedys legendarne na pewnych kuchniarzowskich salonach. Przedwczoraj wlazlam do wanny w skarpetkach, na ten przyklad. Tylko, ze ja nie mam doktoratu i nie placa mi kroci za to, zebym te pieprzone skarpetki zdejmowala. Wiec jesli w przyszlym tygodniu nie dostane jakiejs oceny, to chyba zejde na atak serca i szkola bedzie musiala wyplacic mojej M. odszkodowanie. Wreszcie pojedzie sobie na Karaiby.
04:14 / 16.11.2004
link
komentarz (2)
Szybki wypad na zakupy w towarzystwie Mams skonczyl sie, jak zwykle, wyprawa po wszystkich okolicznych sklepach. Jak zwykle tez popadalysmy zgodnie z euforii w skrajna rozpacz. Tlumaczac jej, 'Mamo, przeciez ciuchy szczescia nie daja', tlumilam lzy w oczach na widok bluzki arcydziela, ktora czasem sni mi sie po nocach, ale ani mru mru; w tak skrajny konsumpcjonizm nie popadlam jeszcze nigdy. Nigdy w niego nie popadam, o ile mam pieniadze. Przechodzi mi dosc predko, kiedy sobie przypomne, ze ta osoba, dla ktorej wlasciwie chce mi sie mizdrzyc przed lustrem potrafi powiedziec 'o, nowy sweterek?' do siedmiu razy, mowiac zawsze o tej samej bluzce bo,rzecz jasna, nasze pojmowanie czesci garderoby jest skrajnie rozne. Czasem pyta nawet skad mam takie ladne cos, nie pamietajac, ze sam mi to kupil. W dupe wiec z kieckami, i tak nie zauwazasz. Huehue. Nabyty zostal jednak, z koniecznosci, potwornie niepraktyczny plaszczyk. Gdybym chciala byc autokrytyczna, powiedzialabym, ze przypomina pokrowiec na kanape, a tak powiem, ze jest sliczny. Tak wlasnie bede to sobie tlumaczyla szczekajac zebami; we wszystkich z tych naprawde cieplych wygladalam jak pieprzone ciastko z kremem, tudziez kaszalot w stanie blogoslawionym.
Nie bedac pewna, czy kobieta jesien-zima 2004 tez ma prawo do bycia soba, postanowilam skontaktowac sie z Kenzo, ale nie odbieral telefonu. Wrocilam wiec do wspomnien z dziecinstwa, a ten plaszczyk ma taki wlasnie kolor jak tapeta psa Pankracego. Czyli powinno byc ok, mniemam.
18:00 / 15.11.2004
link
komentarz (9)
Wchodzac do wanny, zahaczylam wzrokiem o dodatek z Twojego Stylu, dla facetow. Zastanowilo mnie, co tez te wszystkie baby z redakcji maja tak istotnego do przekazania plci nie zawsze brzydkiej. O ile z kobiecego wydania mozna sie dowiedziec, ze broszki ok, ale pasek tylko cienki/gruby/w rozowe prazki, to nie moglam sobie wyobrazic, co mogloby zajac tzw. 'normalnego faceta'. I tak: na stronie 52, mozemy sie dowiedziec, iz "Mezczyzna jesien-zima 2004 moze byc soba! Czyli troche twardym, a troche delikatnym. Chetnie wraca do przezyc z dziecinstwa, tak jak gosc z reklamy zapachu Kenzo Air." Ufff...jaki ciezar musial spasc z barkow meskiej populacji, trendsetter Kenzo dal zielone swiatlo. Predko, bo wiosna-lato moze to wszystko zmienic. Do tego autorka poleca innowatorski krem zapobiegajacy drugiemu podbrodkowi. Jestem byc moze staromodna, ale jakby moj facet kupil sobie krem na podbrodek za kilkaset zlotych, to bym go, jak sadze, smiechem zabila. Co tam jeszcze..."co kobiety mysla o meskiej depilacji"? Szalenie istotne zagadnienie, teraz juz wiem i moge spac spokojnie po nocach, Ania Przybylska rozwiala wszelkie moje watpliwosci. Biedny musi byc jej facet.O, albo szkaradny golfik w rozowy szlaczek, nie jest wcale szkaradnych golfikiem w rozowy szlaczek. To "nonkomformistyczny, ale zdyscyplinowany i neutralny golf. Sugeruje artyste, intelektualiste." Slowem, jesli lecisz na wrazliwcow, uwaga na golfiki. Na koniec dowiadujemy sie, iz mezczyzni wcale nie maja obsesji na punkcie seksu, tylko staraja sie dorastac do oczekiwan kobiet. Stad ta mina wkurwionego pieciolatka na dzwiek zdania magicznego: 'boli mnie glowa'.
Przyrzekam, ze mam co robic. Jestem z cala pewnoscia masochistka, bo miedzy spazmami smiechu a grymasami obrzydzenia, jakos nie moglam sie od tej frapujacej lektury oderwac. Jako plus powiem, ze calkiem niczego sa modele.
14:50 / 15.11.2004
link
komentarz (0)
Jak co rano dialog wewnetrzny gesto upstrzony epitetami i wszelkiej masci wulgaryzmami. Dialog, bo konwersuja dwie strony mojej osobowosci, wszystko to pod zaslonka z leniwych powiek. Jak co rano, wygrywa czynnik zewnetrzny w postaci M., ktora z czestotliwoscia co trzy minuty wczlapuje na gore i oznajmia, niczym pani w zegarynce: osma. osma trzy. osma szesc, osma dziewiec. Dzis stanelo na osmej osiemnascie, niezly wynik, a nie pije jogurtow.

Trzeba zmienic rezerwacje. Trzeba, bo przykrym doswiadczeniem byloby dowiedziec sie ze,prawdaz, zostalam z reka w nocniku i noga w klozecie. Chce wyczerpac jednak droge mediacji, zanim poprosze Ukraincow o bardziej skuteczna forme perswazji.
06:01 / 15.11.2004
link
komentarz (0)
Szybki wypad na kawe z dziewczynami byl po prostu najlepszym pomyslem, jaki pomyslano w tak niepomyslnych okolicznosciach. Bylo fantastycznie. Nie mam zielonego pojecia, jak moglam stracic kontakt z tak fajna paczka ludzi. I one, jak mogly stracic kontakt ze soba nawzajem. Smialam sie czesciej i glosniej niz jestem sobie w stanie przypomniec od kiedy. Doladowaly mnie laski pozytywnie, nie ma co. Bede to powtarzac czesciej. Dopiero dzisiaj, przy tych durnych wspominkach (ile ja rzeczy zapomnialam!!), uswiadomilam sobie, ze nawet broniac sie przed tym nogami, rekami i zebami, mam ci ja na tym kontynencie kawal historii. I jakos tego nie zauwazylam, dopoki laski zgodnym chorkiem nie oznajmily: nic sie nie zmienilas. Do tego wszystkiego okazalo sie, ze S. i T. beda od marca moimi sasiadkami. Okolice nowego Canadian Tyre to zdaje sie nowe, wyzszej klasy getto emigrantow.
Do tego wszystkiego, wpadla agitowac Ewka. Usiadla z kawa,patrzyla na mnie rozproszonym wzrokiem i co chwile jej sie przypominalo: sluchaj, ale w tym tygodniu pojdziemy na bridget? Pojdziemy?
Bardzo mily wieczor, wbrew pozorom udalo mi sie uskutecznic wiecej produktywnej roboty, niz w dni, ktore spedzam z dupa przyklejona do fotela, a nosem do monitora. Dywersyfikacja. Slowo klucz dzisiejszego dnia.
05:12 / 14.11.2004
link
komentarz (6)
Czasami zdaje mi sie, ze cierpie na jakis szczegolny rodzaj paranoi. Czuje sie robiona w ciula bez najmniejszego powodu, albo na bazie jakichs sladowych poszlak, ktorych czlowiek przy zdrowych zmyslach nawet by nie zauwazyl. Spostrzegawczosc selektywna, mam tak, odkad mi powiedzieli, ze telewizja klamie :)Zadziwiajace jest to, ze przy calej mojej anormalnej podejrzliwosci tak czesto daje sie oszukiwac.

Na Bridget bilety mozna dostac tylko, jesli kupi sie je na kilka godzin przed. Moze bym wywalczyla, ale kolejki jak za komuny, a poza tym, nie cierpie siedziec w zatloczej sali. Nawet jesli przyszlaby wycieczka pigmejow, to na pewno przede mna usiadlby akurat koszykarz. Obok pan z paczka przeszmuglowanych czipsow a bezposrednio za mna grupka rozchichotanych podfruwajek. To niech se mieja. Ja pojde kiedy indziej.
14:44 / 12.11.2004
link
komentarz (1)
Poczytalam o schorzeniach kregoslupa. A potem rzucilo mi sie w oczy, ze tekst jest chyba opracowany przez dentyste. I zwatpilam. Istnieje tez taka mozliwosc, ze plombe zakladal mi spec od plecow, co tez mnie martwi. Bo ta plomba czasem jednak daje znac o sobie. Ladne rzeczy. Na garba zalozy koronke, a na dziure w zebie zaleci plywanie.
03:29 / 12.11.2004
link
komentarz (3)
Czytam sobie czasami pewnego loga i czuje normalnie, jak wieje duchami. Nie znam sytuacji, ale ten ktos ubiera w slowa moje niegdysiejsze perypetie w taki sposob, ze ciary przelaza po plecach. I widze z jeszcze wieksza klarownoscia, ze rozdwojenie jazni to jest najgorsze, co moze sie przytrafic. Czlowiek nie jest owieczka Dolly, a jedna dupa nie ujedziesz na dwoch koniach.
Powinnam byla pojsc po wszystkim na kolanach do dowolnie wyznaczonego sanktuarium, albo modlic sie do klozetu, ze taka ilosc brudow przyjal jednak gladko. Kanalizacja emocjonalna okazala sie calkiem przepustowa.

A ten...nawet sie nie zorientowalam, ze doskwierala mi samotnosc ostatnimi tygodniami. Dniami? Miesiacami? Zakopana po uszy w makulaturze jakos nie zauwazalam plynnosci czasu. I zorientowalam sie dopiero dzisiaj, jak skrystalizowaly sie plany towarzyskie. Jak zwykle udalo mi sie popasc w skrajnosc. Jakos pogodniej patrze na grafik upstrzony tu i tam chwilami oddechu.

Czy mozna wyhodowac garb w wieku lat dwudziestu? Zaznaczam, ze tym razem pytanie nie jest z serii hipotetycznych. Czuje lopatke.

19:33 / 11.11.2004
link
komentarz (0)
Wiadomosc z ostatniej chwili. Alastair mowi, ze nie ma Szkotow do wynajecia, oprocz pewnych kobiet w Glasgow i tylko po zmroku. Rozczarowanie, liczylam na znajomosc ze Szkotem. Kocham sie potajemnie w akcencie sprzedawcy ze sklepu z piwem.
19:20 / 11.11.2004
link
komentarz (4)
Jaram sie, aczkolwiek z pewna taka niesmialoscia...bo w piatek wychodzi druga czesc Bridget Jones. Literatura kobieca nie jest zwykle uznawana za wysokie loty, ale ja bym to mogla zjesc bez gotowania. Ekscytacja potworna, ktorej tak *ciupke moze sie nawet wstydze.
W sobote z kolei mamy z dziewczynami zrobic probe. Probe generalna szalonego weekendu, spowodowanego oczywiscie przyjazdem Kyoko. Cala nasze paczka z liceum, z ktora nie widzialam sie od 2 lat conajmniej ma sie wiec bawic jak za dawnych (relatywnie) czasow, a potem Jelena ma w programie (jeszcze o tym nie wie), zjezdzanie ze schodow na plecach plus bonusowy fikolek, jak doleci do podlogi. Tak, kazda ma odegrac to, z czego sie ja najlepiej pamieta. Ja swojej czesci niestety nie moge, bo wystep mial miejsce ktoregos sylwestra i do dzisiaj pala mnie uszy, jak sobie przypomne. Stalo sie to tej samej nocy, kiedy spoliczkowalam (podobno) swojego wtedy mezczyzne i wyrzucilam go, zeby otrzezwial w zaspie sniegu przed domem. Dobrze, ze ktos go na czas zgarnal. Sanja tez nie moze, bo to, co zrobila bylo niestety troche nie na miejscu. Jak bylysmy w drugiej klasie, sprzedala rolki swojej siostry w celu zakupienia paczki kondomow. Dziewictwa tez juz raczej nie straci w lozku moich nieswiadomych starych. Tihana moze nas co najwyzej opierdalac od gory do dolu za pijanstwo, bo taka zawsze byla jej rola. Ewentualnie moze sie poplakac, tak jak w Domu Frankensteina. Zaplatala sie w sztuczna pajeczyne i zostala z tylu. Kyoko natomiast, aczkolwiek tez jeszcze nie wie, zostanie zaciagnieta do baru karaoke i bedzie wyc. Wyje strasznie, gorzej nawet niz ja, a do tego nigdy nie nadaza za literkami i skaczaca kulka na ekranie. Zastepczo moglybysmy pojechac do Niagara Falls i lepic balwana z wielkim ogorkowym penisem (marchewka zostala zuzyta na nos, nos musi byc) przed samym hotelem Sheraton, tym ktory czesto pojawia sie we lzawych komediach romatycznych. Swoja droga, nie wiem, jak ktos moze sie wybrac w podroz poslubna do Niagara Falls. Wyglada jak niewielkie wesole miasteczko, do tego wiecznie jest mokro. Glowne atrakcje to szukanie miejsca na parkingu, przechadzki w te i nazad bulwarem nad wodospadem, a oprocz tego jedyny Burger King w calym Ontario, gdzie nie ma zakazu palenia. Uklon w strone turystow, niewatpliwie, ktorzy gdyby wiedzieli jak tu sie goni palaczy, wcale by nie przyjechali,o.
Wszystko to oznacza, ze musze za wczasu odbebnic porcje makulatury.
15:22 / 11.11.2004
link
komentarz (0)
No wiec, jak juz wspominalam, forum nie bylo. Na poczatku troszke sie stropilam, ale potem przyszlo mi do glowy, ze co to za ksiazka, skoro w calym internecie znalazlam ledwie dwa linki do stron, na ktorych cos sie o niej wspomina. Nie jest tania, 15 euro w ksiegarni wysylkowej, ale to jest jakas ksiegarnia uniwersytecka, wszyscy wiedza, ze to zdziercy. Widac nowela nie miala zadnego rozglosu, hii hiii. Dzika satysfakcja.
06:12 / 11.11.2004
link
komentarz (4)
Wiec czy Arafat faktycznie nie zyje, czy jest w komie? Wiadomo, ze niektorym zalezy na jego rychlym zejsciu, ale niech go moze jednak nie grzebia zywcem.
I co to za akcja z promowaniem dziewictwa? Tak jakby nasze spoleczenstwo bylo jeszcze niedostatecznie zestresowane. Lobby joginow, od razu beda mieli wiekszy ruch w interesie.
Mnie tez by sie joga(zaznaczam, ze zastepczo!) przydala. Caly bozy poranek krazylam jak truten miedzy dziekanatem a poszczegolnymi wydzialami. Bo strasznie madrym pomyslem jest umieszczenie jednego dziekanatu z jednym okienkiem, z jednym spieprzonym komputerem i jedna nierozgarnieta baba na wszystkie wydzialy. Olé dla tego, co tak wymyslil. Jak truten wiec, w te i nazad i jak truten wkurwiona. W koncu wpadlam w obslizgle macki Famy, ktory to bezczelnie oswiadczyl, ze mi nie podpisze swistka, o ile natychmiast mu solennie nie obiecam, ze bede sie czesciej pojawiac na jego wykladach tak fascynujacych, ze kiedy sie przebudzam, mam ochote wbic sobie dlugopis w oko. Potem przez pietnascie minut stalam przed nim jak skarcony dzieciak i wysluchiwalam wywodu na temat literatury, ktory w koncu rzucil troche swiatla na to, czemu Fama jest Fama. Bowiem uwaza, ze uczenie literatury CIEKAWEJ jest sprzeczne z jego metodyka. Ze jesli jakies dzielo -niedajboze!-rozbudza w studentach entuzjazm, to przestaja sie skupiac na walorach merytorycznych. Pewnie gadalby tak do piatku, gdyby nie rzucil mi sie w oczy strategicznie umieszczony plakat oznajmiajacy wydanie jego noweli, ktora jak sadze rozbudza entuzjazm dziki. Wtedy sie rozswietlil i przez nastepne pietnascie minut wyluszczal mi glowne argumenty. Cacko. Potrzebny mi byl ten pieprzony swistek, ale wciaz czuje do siebie cien obrzydzenia za okazane zainteresowanie. Mysle, ze bezinteresownie nie usmiechnelaby sie do niego nawet stewardesa.
No, juz. Ulzylo.
Sprawdze jeszcze, co napisali o tej jego noweli. Moze gdzies bedzie jakies forum, to sobie pojezdze za wszystkie czasy. Wredna.
00:08 / 11.11.2004
link
komentarz (2)
Gaudiego lubie jednak glownie za mozaiki. Cos, co popekalo, moze byc ladniejsze, niz przedtem. Tylko trzeba wyobrazni.
Kyoko zadzwonila. Mama przez caly czas skakala wokol mnie jak nakrecona i ponaglala: no, spytaj, spytaj, czy to prawda! - to po lekturze ksiazki Bezsennosc w Tokio. Doczytala sie, ze nawet zlodzieje zdejmuja w Japonii buty, jak wchodza do czyjegos domu krasc. Kyoko pierwsze slyszy, nie zadaje sie ze zlodziejami.
15:21 / 10.11.2004
link
komentarz (4)
Po cholere prosze sie budzic wczesnie, skoro potem i tak wstaje na pietnascie minut przed planowanym wyjsciem, jest dla mnie tajemnica. A czasem, tak jak teraz, nagle przypomina mi sie, ze mam milion rzeczy wazniejszych od zajec do zalatwienia i nawet nie wychodze z domu.
Mocne postanowienie zluzowania i beztroskiej zabawy zachwiane. W weekend powinno byc fajnie, ale poki co kociokwik trzyma mnie za gardlo z taka sila, ze robie sie purpurowa.
Z zagadnien wagi egzystencjalnej, frapuje mnie, czy gwalt astralny ("Gwiazdy" albo "Wrozka", jakis numer z zeszlej dekady), moze byc zdrada? Droga Jadwigo! Pisze do Ciebie z szalenie dla mnie istotna sprawa...
06:50 / 10.11.2004
link
komentarz (0)
Patrze na to z niesamowitym spokojem. Nizej spasc nie mozna, a byc moze tylko lepiej. Leze na dnie. Leze i opalam sie, jak gdyby nigdy nic.
Wszystkie mozliwe opcje tego, jak to sie moze skonczyc, przelatuja mi leniwie przed oczami. Wszystkie od zawsze gdzies tam byly, to zadna nowosc.
Automedykacja i sole do kapieli nie dzialaja jednak na wszystko.
Zaskakujace jest ze przy odleglosciach, ktore rownie dobrze moglyby byc milionami lat swietlnych, szklana szyba robi tak wielka roznice.

Pyk. Rysa.
03:14 / 09.11.2004
link
komentarz (0)
Siedze w moim fotelu, co nie jest taki fajny, jak tamten, siedze i patrze sie tepo na nozyczki. Ostre one,tylko ja tepa. Patrze tak juz dluzsza chwile i odczuwam ogromna potrzebe obciecia sobie samodzielnie wlosow. Autodestrukcjyny pomysl, to z cala pewnoscia. Samson ze mnie zaden, a nawet wrecz przeciwnie. Baby tak maja, ze podswiadomie obcinaja wlosy przy jakichstam przelomowych wydarzeniach. Jakby sie tam jakies swinstwa, tfu tfu, zbieraly. Przelomowego wydarzenia nie bylo, byla tylko realizacja. Etap II operacji "ziarno od plew" ukonczony. Toksyczne pepowiny jesli nawet nie urwane, to mocno nadwerezone i popekaja z czasem same. Jak dalej bede taka asertywna, jak ostatnio, to zostane sama jak palec w dupie. Zdaje sie, ze z najwiekszej pipy swiata przerodzilam sie nagle w demona selekcji, nie ma wszak ludzi bez wad. Chwilowo stop, trzy geby zniknely z pola widzenia i starczy tej radosci. Niedlugo nie bedzie od kogo wziac notatek.

Ja pierdole. Zwidy i halucynacje. Przysieglabym, ze w moich sluchawkach rozbrzmial przed sekunda gwizd ciuchci. To jakis nowy wirus, czy moze naprawde przestac skapic na pomocy psychologicznej?!
20:50 / 08.11.2004
link
komentarz (0)
Zauwazylam, ze swiatla na przejsciach wkolo uczelni sa dla pieszysz znacznie krotsze, niz w innych punktach miasta. Wsi z sajdingu. Jakis dowcipnis z Ministerstwa Transportu (To oni sie tym zajmuja??) wyszedl widocznie z zalozenia, ze studenciaki chodza szybciej, niz reszta obywateli, gdyz im sie spieszy. Co mija sie bardzo z prawda, zajecia to jedyne, co jest w stanie zwolnic moj szybki z natury krok.

Fama w dalszym ciagu wzbudza we mnie niekontrolowane odruchy agresji. Mam nieprzeparta ochote na to, zeby wstac i go ciepnac, ot tak po prostu. Wkurwia mnie skuteczniej, niz jakikolwiek profesor, niz jakakolwiek osoba do tej pory. Nie jestem w stanie pojawiac sie na jego zajeciach czesciej, niz raz w tygodniu, a jak juz zaczal padac snieg, to sama nie wiem, jak czesto. Szczesliwym trafem, w dupie ma frekwencje, gdyz jest za bardzo soba zaabsorbowany, to akurat bardzo mnie cieszy. Po nim najwyrazniej widac, ze dawanie wykladow, to wcale nie to, co chcial robic na uniwersytecie, on chcial wystepowac w meksykanskiej TV (podkreslal juz 6 razy, ze byl. Mysle, ze byl mniej razy, niz podkreslal). Buc. Ode mnie ma wielkie, spasione zero na ratemyprofessor.ca. Marna, ale jednak pociecha.
14:23 / 08.11.2004
link
komentarz (4)
Spadl pierwszy snieg. O trzeciej nad ranem obudzil mnie wiatr, wstalam zamknac okno i oslupialam. Niby nic, listopad, snieg, normalka. Ale co roku mnie zaskakuje. Co roku za wczesnie. Brrrrr.
Poniedzialkow nie lubie podwojnie w tym semestrze, a w tej chwili z nieznana nawet sobie wielokrotnoscia.
06:18 / 07.11.2004
link
komentarz (0)
Za kazdym razem, jak schodze na dol, robie sobie odruchowo herbate.Jak nie stoi obok mnie kubek z jakims plynem, robie sie nerwowa.O polnocy, jak teraz, siedze zazwyczaj przy biurku i rozgladam sie z zaklopotaniem. Osiem kubkow z zimna, wypita do polowy herbata.Reka sprawdzam, ktora najcieplejsza i od niej wlasnie zaczynam. Do 2 dopijam te pomyje, a potem nie moge spac. Wniosku nie bedzie.

Ostatnimi czasy na sluchawkach La oreja de Van Gogh, ktora kiedys gardzilam, bo wokalistka ma tak slodki glos, ze az mdli. Na sluchawkach to sie dzieje, bo glosniki od zlomu szlag trafil. Po wsluchaniu sie w rzewne, ckliwe teksty stwierdzam, ze z czasem robie sie coraz mniej wybredna muzycznie. A nigdy specjalnie wybredna nie bylam, nota bene. I to mnie cieszy, wlasciwie. Wybrednym w zyciu gorzej.
03:21 / 06.11.2004
link
komentarz (0)
Uff...Tomek za cztery dni leci do Warszawy. I jeszcze bezczelnie sie pyta: a Ty, czemu nie? Wrrr. Nie bede sie jednak zloscic, bo chlopak chyba nie byl w Polandii z 15 lat, wiec i jemu sie w sumie nalezy.
Koniec koncow, nie chce sie nikomu i zebrala sie ekipa. Ekipa, plus jedno zgnile jablko, ale przy muzyce moze nie bedzie mnie wkurzac.
Stalam na swiatlach i dojrzalam ogloszenie nastepujacej stresci: DESPERATE HOUSEWIVES!! Skojarzylo mi sie jednoznacznie ('talk 'bout that one track mind') i dopiero po chwili dojrzalam na dole, malutkimi literkami: xmas craft sale. No no, kto by pomyslal, ze te szydelkujace paniusie, to takie spece od marketingu. Mysle, ze ogloszenie przykulo nie tylko moja uwage, a ci co maja slaby wzrok i nie dojrzeli o co chodzi, pewnie sie pojawia. Hue hue
23:56 / 05.11.2004
link
komentarz (1)
Nie ma takiej sily, ktora zagonilaby mnie do roboty bardziej produktywnej, niz dlubanie w nosie. Przezywam tak intensywnego lenia, ze chwilowo nie chce mi sie nawet wstac po wode, a suszy w rzeczy samej, suszy cos. Lomaaatko. Plan na najblizsze trzy tygodnie zarysowywuje sie nieciekawie: 6 esejow, cztery egzaminy, trzy sprawozdania i dwie prezentacje. Plus dwa projekty wielkie jak stog siana, ktorych nie wliczam, bo sa biezace. Tylko ja jakas nie bardzo na biezaco.A jak tylko sie ta rzeznia skonczy, to zacznie sie sesja koncowa i nikt nie potrafi mi wytlumaczyc, jakim prawem w sesji mam oddac pietnastostronicowe wypracowanie na niezidentyfikowany temat. Nie wyrabiam. Nigdy w zyciu wiecej takiego zapierdolu.
Dzwonie do E. Moze tez jej sie nie chce.
15:27 / 05.11.2004
link
komentarz (7)
Ja pierdole. Pobudki do jego obecnosci w domu to najwiekszy stres, jaki pojawia sie sporadycznie w moim stresujacym zyciu. Nie wychodzi do 13, ale musi wlazic do kibla obok mojego pokoju i walic maszynka w umywalke. Strzepuje wlosy. Trzy razy:pum, pum, pum, a zaraz potem puszcza wode w kranie przez jakies dwie sekundy: ssssssssss. I tak przez pol godziny non stop: pum, pum , pum, ssssssss, pum, pum, pum, sssssssss. Chwile potem pakuje mi sie do pokoju z fajka, stoi i sie patrzy, nie wiadomo na co i lazi w kolko, a lazi donosnie. I po kiego grzyba spuszcza wode w kiblu co chwile?? Japierddddd...jak on na mnie dziala.
Ja i ten czlowiek nie dogadamy sie chyba nigdy, ale pozytywny efekt jest taki, ze wkurwia mnie wystarczajace skutecznie, zeby nie chcialo mi sie juz spac. Sprzedam najskuteczniejszy budzik swiata.
04:43 / 05.11.2004
link
komentarz (7)
Za trzy tygodnie przylatuje Kyoko. Kyoko, ktorej nie widzialam od lat trzech bodajze. Tyle to juz? O kurde...Kyoko na pewno nic sie nie zmienila, bo jest z rodzaju ludzi, ktorzy sie nie zmieniaja. I dobrze na tym wychodzi, swoja droga. Co prawda minely juz czasy, kiedy autobusem jezdzilysmy pod ratusz i chowajac sie przed deszczem pilysmy ukradzione przez nia sake. Czekoladowe zreszta, co za paskudztwo. Jesli zrobia juz lodowisko, pojdziemy na lyzwy, kiedys jezdzilysmy we dwie po pijaku o czwartej rano. Jezdzilysmy to moze nie jest trafne okreslenie, obilalysmy sie jedna o druga i o lod. I wtedy nam sie wydawalo, ze jestesmy strasznie nieszczesliwe. Relatywnosc wszystkosci zaskakuje. Nigdy tez zadna nie podejrzewala, ze skonczymy jednak nie widzac sie tyle lat. Te ostatnie wakacje mialam spedzic u niej, na plebanii buddyjskiej swiatyni zreszta, bo ojciec Kyoko, oprocz tego, ze pije, to jest jeszcze jakiegos rodzaju duchownym.Kyoko balamucila mu od wczesnych lat dziewczecych wszystkich, ktorzy przychodzili na nauki. Nie pojechalam jednak, bo wybralam sie do obcego wtedy M. i spedzilam lato w jego smierdzacym mieszkaniu w Maladze. M. tez nie widzialam od trzech lat. Trzy lata temu bylo jednak wazne, wbrew upierdliwej zapominalskosci. Mam szczera nadzieje, ze jej przyjazd nie uswiadomi mi, ze duzo sie zmienilo.
A wczoraj czesc wieczoru przegadalam z Mariana, vel Mari zreszta. Okazuje sie, ze Mari wciaz ma szczery zamiar zamieszkac ze mna (z nami!) na emigracji -pierwszej dla niektorych, ostatniej dla innych i kolejnej dla mnie. I to jest fenomenalna wiadomosc, bo Mari, w calej swej prostocie, zawsze widzi wszystko lepiej, niz ja. Za uszy wyciaga z blota, czyli baze dla kolchozu juz mamy.
17:06 / 27.10.2004
link
komentarz (5)
Cos mi sie poprzestawialo. Swiecie przekonana, ze ide na 10, dotarlam na ostatnie 15 minut wykladu, a do tego jedyne wolne miejsce bylo przed biurkiem slamazarnego profesora. ("Aaa...seniorita Dmo..Dmo..Seniorita..."). Kiedys nie wytrzymam i ciepne go w slamazarny czerep. Co za koles..ufff.
Niespodzianka z rodzaju pozytywnych: smigajacy emule przelozyl sie na 4 nowe odcinki Cuentame oraz jeden Aqui no hay quien viva. Gdybym jeszcze miala czas je obkukac, byloby malinowo.
03:00 / 26.10.2004
link
komentarz (6)
Jezeli ta nedzna kupa zlomu nie przestanie natychmiast warczec jak wsciekly pies, jak samolot gotowy do startu, jak moja M. wybudzona z drzemki, to mu przypierdole z kopa. Na wszystko co jest mi mile, przypierdole i nikomu to nie wyjdzie na dobre.
19:01 / 25.10.2004
link
komentarz (1)
Po chwili namyslu, musze jeszcze dodac, ze Miss Earth jest mocno taka sobie. Byc moze przemawia przez mnie zwykla babska zawisc, ale doprawdy...one wszystkie wygladaja tak samo, co to za wybory. Do takich konkursow powinny stawac dziewczyny ciut bardziej zroznicowane wymiarowo. Bo jak ja takie cus ogladam, to ich nie rozrozniam za bardzo i wlasciwie wszystkie powinny dostac te same noty. No, chyba, ze elokwencja wchodzi w gre ("World Peace!" to co innego, niz "Peace for the World!!!").
17:45 / 25.10.2004
link
komentarz (3)
Za oknem przelecial wlasnie niewrozacy nic dobrego platek sniegu. Maluski, pojedynczy, ale ja sie nie dam nabrac na pozory niewinnosci. Juz sie widze, jak w przyszlym tygodniu toruje sobie droge lopata.
Marzy mi sie koparka. Koparka, ktora moglabym odsniezac podjazd bez nadwerezania plecow. Sliczna, najlepiej zolta. Takie typowo dziewczece pragnienie. A z pragnien bardziej osiagalnych, moze na przyklad podgrzewane kluczyki, zebym sie sterczala jak ta pierdola z zapalniczka. Oraz wielka, skladana miotla do zmiatania sniegu z mojego steranego samochodu.
Moj humor bywa klimatycznie uwarunkowany.
09:21 / 24.10.2004
link
komentarz (3)
Wesoly wieczor z E. Humory ostatnio obie mamy wisielcze, czyli zrobilo sie nadprogramowo smiesznie, bo w towarzystwie E. uruchamia sie moja tendencja do bagatelizowania spraw wielkich, a rozdmuchiwania blahyh. E. do tego wszystkiego podkradala caly czas piwo zza baru, (kiedys stamtad wyleci za moje pijanstwo), wiec predziutko zaprzyjaznilam sie z jakims starszym panem, ktory zaplacil konkretnie $20.48 za jedno brandy i w zwiazku z powyzszym humor tez mial zwazony, jak my dwie. Siedzielismy sobie we trojke i rozkladalismy na czesci pierwsze problematyke nieudanego zwiazku E. E. bowiem, od kilku lat jest z najwiekszym bucem, jakiego znam. Nikt nie wie czemu, bo E. to osoba najmniej bucowata pod sloncem. Wspolnymi silami doszlismy do wniosku, ze E. ma syndrom gwiazdy: ("jestem taka wspaniala, potrzebuje odpowiedniego kontrastu, zeby moja wielkosc stala sie jeszcze bardziej oczywista"). Wiadomo, opalenizne najlepiej podkresla bialy, badz na odwrot. To oczywiscie nieprawda, jesli idzie o E., ale lepsze to, niz przyznac, ze cierpi na to, co J. J. z kolei ma syndrom niekochanego dziecka, ktore rzucilo sie na innego buca, gdyz akurat byl pod reka, i tak juz od trzech lat.
Kilka innych znanych mi wariantow skupia sie na syndromach a) treserki (juz ja go sobie wytrenuje), b) Matki Teresy (nikt go nie kocha, to ja bede) oraz c) Ciecia Emilia (Lepsze to, niz nic).

Najtrudniej jest sie wydostac z gowno wartego zwiazku. Jak ktos nie wierzy, to niech sie rozejrzy dokola. Im gorzej dobrana para, tym dluzej beda ze soba. Amen.
19:41 / 23.10.2004
link
komentarz (2)
Kolejne z pytan natury nieznoszacej zwloki: jak robia kupe astronauci? Czy kiedy skoncza, musza rzeczona kupe lapac? Rozumiem, ze jest muszla i dopoki na niej siedzi, to kupa nie ma jak sie wydostac. Ale zalozmy, ze podnosi sie troche, bo nie siega do papieru. A jesli ma rozwolnienie? Wtedy musialby to lapac jak motylki, z siatka. Albo nawet siusiu. Ciekawa jestem, jak to wszystko wyglada. Pewnie jest jakis ciag powietrza, ktory od razu to wszystko wylapuje. A czy oni sie tam kapia?? Albo myja zeby? Boze, boze, co za natlok rozmyslan na dlugie jesienne popoludnia.
07:43 / 23.10.2004
link
komentarz (5)
Zawsze intrygowalo mnie, jak radza sobie aktorzy/aktorki porno z kwestiami tak prozaiczymi jak, dajmy na to, opinia najblizszych.
Link podany przez A. rozwial wszelkie watpliwosci:
"Mama mnie zabije!
...krzyczał Red Rex, jeden z głównych bohaterów filmu „Stancja Warszawa”, kiedy wkładano mu w pewną część ciała pokaźne gumowe dildo."

O.
06:41 / 23.10.2004
link
komentarz (0)
Stara, wkurwiajaca i zrzedliwa baba.
Ponetna do tego jak wczorajsze sniadanie.
Tak to wlasnie wyglada: a mialo byc wesolo.
02:57 / 22.10.2004
link
komentarz (2)
Gdyby czlowiek potrafil ogarnac myslami caly swiat, to zawsze byloby mu dobrze. Albo zawsze zle, ale to bylaby juz tylko kwestia wyboru.
Nigdy nie mozna miec wszystkiego, a sa takie momenty, ze nie mozna miec nic i tyz piknie.

Jutro egzamin. Nie nauczylam sie, bo nie bylo czego. Z dwojga zlego wole jednak ten drugi wybor.
06:43 / 21.10.2004
link
komentarz (3)
Chwilowo nie ma takiego miejsca, gdzie chcialabym byc.
U kogo jak u kogo, ale u mnie to musi wrozyc cos bardzo niedobrego.
00:02 / 21.10.2004
link
komentarz (5)
Mijamy sie cos. Wlasciwie dobrze; przeciez jako inzynier bedzie zapracowany, wiec to wprawka to przewidywanego zwiazku na bazie dziendobry/dobranoc :)To i tak wersja optymistyczna, ktora wlicza, iz sytuacja na rynku pracy ulegnie poprawie w ciagu najblizszych kilku lat.


W domu wojna. Padre Pierog gustuje w stylu á la pozny Ludwik XIV, z ewentualnymi kompromisami na czesc PRL na wysoki polysk. Mama to najwierniejsza klientka IKEI.
Ciche dni spowodowane punktem spornym: blat do kuchni oblesny salcesonik, albo zgnila zielen, ktora sie gryzie na smierc z szafkami. Drugi powod to przepychanki na temat stolika ktory ,moim zdaniem, wyglada jak plyta nagrobna, ale wole nie udzielac opinii, bo to dla nich powazne sprawy chyba sa.


Z cala pewnoscia zrobilo sie zimno, pogada w sam raz na zbudowanie sobie nory z koldry i poduszek. Data hibernacji czesciowej zbliza sie nieublagalnie, czuje ze niedlugo pozarem mnie stad nie wygonia. Mile jest tylko to, ze w zimie zimno wszystkim, a wiec takze dzieciakom sasiadow, ktore beda sie drzec u siebie w domu, a nie pod moim oknem.
14:57 / 18.10.2004
link
komentarz (1)
Cytaty poranne.
Mama: "Jak ja cos obiecam, to jak bank szwajcarski:jak w banku."
Pan ginekolog w TV:"Jestem ostrym ginekologiem" (hmmm, kuszace, doprawdy...)
Mari:"Kurwa, znowu osma??"
05:03 / 18.10.2004
link
komentarz (4)
nierobienie tego, na co masz ochote. Oto esencja cnoty.
02:12 / 16.10.2004
link
komentarz (2)
Zdrzemnelam sie. Do poduchy wzielam maminy nabytek w postaci ksiazki o Himilsbachu i Maklakiewiczu. A potem mi sie snilo, ze przyszedl do sypialni bialy mis. Zdjal leb i mowi - glosem aksamitnym niczym "pilnik zdzierak" - Ty nie chlej. Tylko nie chlej, mowie ci.
Po czym zalozyl leb i, zostawiajac slady niedzwiedzich stop na dywanie, poczlapal do drzwi, a ja zasnelam z powrotem.

Jakas dobra dusza mogla mi byla zwrocic uwage, ze notorycznie robie ten sam blad ortograficzny. Nie przyznam sie jaki,bo moze ktos nie zauwazyl. Zawsze, jak sie na tym lapie, wstydze sie, jakby conajmniej pol Polski zobaczylo wlasnie moja gola dupe w telewizji.
07:20 / 15.10.2004
link
komentarz (4)
Ostatnimi czasy naszlo mnie na paranoje zwiazana ze starzeniem sie. A w szczegolnosci, ze starzeniem sie mojego naskorka. W nocy budze sie zlana potem i, czepiajac sie kurczowo koldry, krzycze: Trace wilgoc! Trace wilgoooooc! Kiedys Mimbla napisala, ze mozna miec skore starsza od wlascicielki. I to wlasnie ja; talia dopiero co sie wyciela, a twarz mam juz sucha jak sciolka w sierpniu.
Obsesyjnie wcieram w siebie hektolitry zelu z aloesu, wolne chwile zapycham sobie szukaniem zmarszczek (sztuk: jeden, ale za to niezaprzeczalna. Kiedys jej nie bylo).
I tak, o ile zmarszczek bedzie coraz wiecej z czasem, to obawiam sie, ze rozsadku mi tylko ubywa.

To napewno jest juz starczy upadek w infantylizm.
14:54 / 13.10.2004
link
komentarz (0)
Niewatpliwe cienie pod moimi oczami. Cala gama kolorow, ktore bynajmniej nie dodaja mi urody. Po drugiej strony szyby suwanej wielkie pole bitwy, a ja mam dzis ochote tylko na kapitulacje.
Jak mam rano wstac, to tak sie tym faktem stresuje, ze popadam w chroniczna bezsennosc.
20:20 / 11.10.2004
link
komentarz (4)
Dumajac nad tym, jak bardzo uwielbiam mojego psa, doszlam do prostego wniosku. Gdybym, jakims podlym zrzadzeniem losu, musiala szukac kolejnego partnera idealnego, to najbezpieczniej, aby byl: smierdzacy, siegajacy mi do kolan, wlochaty, niemy i nienazarty. Recepta na sukces.
07:21 / 11.10.2004
link
komentarz (3)
Jezusiczku. Trzeci raz w mojej karierze mam przeczytac Kronike zapowiedzianej smierci. Nie dosc, ze to akurat ta ksiazka Marqueza,ktora najmniej lubie, to jeszcze profesor znany jest z upierdliwego detalizmu. Mnie tam takie czepiactwo podcina skrzydla, zdecydowanie.
Do tego dzisiaj zadzwonila pani z uczelni (co ona tam robila w niedziele???)i powiedziala, ze jeden z przedmiotow, ktore zaliczylam w Hiszpanii nie moze sie liczyc bo costam. Czyli w plecy, jakzemikurwamilo. Obliczylam sobie, ze jesli mam skonczyc przed czasem, to musze sie poprostu zarznac. Nastepne dwa semestry to bedzie koszmar z ulicy Elmridge.
Dzisiaj indyk vel dziekczynienie. Dowiedzialam sie,od 9-letniej i szcerbatej kuzynki, jaka jest geneza tego swieta: otoz jacys tam biali zgubili sie kiedys w USA, ktore wtedy jeszcze nie bylo USA i bliscy byli smierci glodowej. Napotkali ich sympatyczni Indianie i poczestowali indykiem. Nie wiem, jak historia sie konczy, ale przypuszczac moge, ze biali-nawpierdzielawszy sie az milo-wystrzelali hojnych Indian i przywlaszczyli sobie ich ogrodki oraz wisiorki z piorek. Tak wiec zjadlam obiad przeogromny w towarzystwie Polakow, ktorzy swietowali, iz Indianie byli zbyt glupi, zeby wyciac kilku Amerykanow w pien, zanim oni wycieli ich. A indyka nigdy nie lubilam, bo bywa suchy i wlazi w zeby.
06:59 / 09.10.2004
link
komentarz (2)
Na imprezie podrywal mnie jakis oblesny koles z Meksyku. Komentarz A.: Ty glupia! Jego stary to milioner.
Nol koments...
21:02 / 08.10.2004
link
komentarz (0)
Dzisiejszy dzien sponsoruja literki "K", "S", "C"... wlasciwie wszystkie literki oprocz "X", bo nie znam przeklenstwa, ktore by sie tak zaczynalo. Jak zwykle, spowodowane jest to bezmyslnoscia kierowcow/rowerzystow/pieszych. Scenka numer jeden:
Jade sobie, spiesze sie do lekarza. A tu masz ci los, jakas stara prukwa posuwa samiutenkim srodeczkiem jednopasmowki na rowerku. Ma obok sciezke, ale widac lubi lajf on di edz. Ja za nia, jak ostatnia pierdola, bo nie ma jak wyminac. Trabnelam dyskretnie raz i drugi, a ona nic. Przy najblizszej okazji wyprzedzilam i wrzasnelam nie powiem co, bo glupio nawet.
Scenka numer dwa:
Chwile potem stoje na swiatlach, z zamiarem skretu w lewo. Zapala mi sie strzalka, a w tym momencie przez ulice zaczyna przechodzic tabun ospalych licealistow. Znow litania niecenzurowanych slow, kiedys dostane od kogos w glowe.
Scenka numer trzy:
Juz w drodze do domu, po pomyslnym spotkaniu z moim doktorem, krepym Goralem zreszta. Stoje na swiatlach, a obok samochod wypchany mlodziencami, ktorzy gwizdza i wolaja w moje strone. Pstryknelam niedopalkiem na maske i z wiadomym palcem ulozym w wiadomym gescie, odbilam szybko w prawo.
Wniosek z tego taki: jak nie masz kasy na silownie, przejedz sie samochodem. Od razu wyrzucisz z siebie wszelkie stresy. Chyba, ze nie masz takze samochodu, a nikt nie chce ci pozyczyc.
Inna sprawa, ze punkt widzenia bardzo zalezy od tego, czy jest sie kierowca, czy pieszym. Ale o tym w kolejnym odcinku.
06:40 / 08.10.2004
link
komentarz (1)
Sa ludzie-papierosy. Smierdza, szkodza, droga kosztuja, a ciezko sie od nich uwolnic. Mnie ostatnio sami tacy tytoniowi skurwiele otaczaja.

Mam tendencje do powtarzania tych samych bledow po kilka razy. Mozliwa korzysc jest taka, ze moze lepiej zapamietam wnioski.Przeszlosc skutecznie napieprza, wprasza sie i zawraca dwie sylaby. Czyli konstans.
06:35 / 07.10.2004
link
komentarz (3)
Kiedy mylam zeby, doszly mnie strzepki konwersacji Mamy i psa. Mowie konwersacji, bo Mama mowila, a pies tez wtracal jakies okazjonalne: wrrr. Mamie sie ubzduralo, ze pies ja przestal lubic, bo odkad wrocilam, sypia w moim lozku. I Mama jest o wzgledy psa zazdrosna. Wylaczylam wiec wode i podsluchuje.
"Ty chyba masz alzheimera. Nie poznajesz mnie??"
wrrr
"Daj mi ta kosc. Ja ci ja dalam, to ja ci ja zabiore jak bede miala ochote"
wrr wrrrrr
"Ty! Nie odwracaj sie do mnie tylem, jak do ciebie mowie!"
Mysle, ze Mamie potrzebna jest terapia, oraz drugie dziecko. Ze pies sie wkurza o kawalek kosci, to jestem w stanie zrozumiec. Ale ze robi to starsza kobieta o zasobnej lodowce, to juz mniej do mnie trafia.
*******
Moje ego rozplaskalo sie dzisiaj na dnie den. PLASK.
Zrobilam sobie wiec manicure, zeby troche je podreperowac. Niby nic, a jednak ma silny efekt terapeutyczny na kobieca psychike. Zrobilam sobie i wlasnie bylam uprzejma rozprowadzic swiezo nalozony lakier po calej klawiaturze. Kurwa.

07:38 / 06.10.2004
link
komentarz (5)
O. Ktos tam na gorze dba o to, zebym nie rzucila bronciepanie palenia. Juz obgryzalam pazury na mysl o tym, ze koncza sie peciory, a ja jestem splukana. Dzisiaj rano znalazlam w skrzynce czek na 56 dolarow: dokladnie tyle, ile potrzebuje, zeby kupic sobie dwa wagony i nie martwic sprawa conajmniej przed nastepne trzy tygodnie. A jak dostane raka pluc, to wytocze proces nie tylko Indianom z tego rezerwatu, co u nich kupuje, ale rowniez rzadowi kanadyjskiemu, ze mi na to kase dawal. Buehehe
06:32 / 05.10.2004
link
komentarz (4)
O ja. Lomatko. Moj telewizor to wynalazek nazbyt skomplikowany dla osoby tak technicznie uposledzonej, jak ja. Na zewnatrz wisza trzy satelity, albo disze, jak lubi mawiac kuchniarzowska polonia. Disze, wiec, kazdy do innego zestawu programow. Telewizor sam jest obwarowany jak forteca jakimis pudlami z guzikami, a do tego wszystkiego wchodzi zestaw 6 (slownie: szesciu!) pilotow. Jeden od telewizora. Po jednym do kazdej satelity. Jeden od video, jeden od DVD. Dzisiaj, jako zem postanowila sie polenic, skusila mnie perspektywa kilku nocnych meksykanskich telenoweli, Mama zaraportowala, ze najglupsza to "Amor Real" i ze skutecznie odpreza. Musze zaznaczyc, ze od powrotu z zagranicy, nie tykalam TV, bo nie mialam okazji: zawsze posterunek okupuje Mama. Zrobilam sobie herbate, rozwalilam sie na kanapie i zglupialam. Co sie okazuje...czarny kabelek trzeba wyjac, a wsadzic do kontaktu bialy, ale najpierw nalezy wysunac karte z pudla z guziczkami, bo moga strzelic, a poza tym bez tego wyskakuje jakies upierdliwe menu, ktore nie wiadomo jak sie wylacza. Potem nalezy wsadzic karte spowrotem, nastawic telewizor na program trzeci, i juz mozna sobie ogladac, ale pamietajac, ze dzialaja tylko programy od 111 do 224 a potem od 730 do konca. Chyba, ze maja czerwona kulke po lewej, co znaczy, ze sa kodowane. I nie naciskac "buy" na srednim pilocie, bo to kupuje filmy, a one kosztuja po 6 dolarow. Nastepnie juz tylko zrobic trzy fikolki do tylu i puscic baka na Polnocy Wschod. Jakos tak. Proste, nieprawdaz..
02:49 / 05.10.2004
link
komentarz (0)
Dzisiejszego wieczoru sram na obowiazki wszelkiej masci i wszelkiego kalibru. Bede dolewac wody do wanny i czytac sobie Domoslawskiego. Potem pojde spac niepoprawnie pozno, a obudze sie znacznie po skonczeniu ostatnich zajec.
Zyskalam dzis respekt. Respekt wsrod studenckiej wspolnoty na mojej wiejskiej uczelni. Respekt niezasluzony i tracacy komizmem. Bo, tak, tak, przyznalam sie, ze mieszkalam w Warszawie w takim bloku z wielkiej plyty, jakie dzis pokazywano na zajeciach, ku przestrodze przed czerwona zaraza bodajze. Wychodzi na to, ze pomieszkac na 36m kwadratowych w starym, smierdzacym moczem bloku, automatycznie wywindowywuje do statusu meczennika i bohatera w oczach Kanadyjczykow.Zostalam, ku wlasnemu zaskoczeniu, obrzucona spojrzeniami 50 par krowich oczu, pelnych wspolczucia i zaszokowania. Moi mili, wszyscy, ktorzy mieszkacie w blokach z wielkiej plyty-to dla Was. Medal blyszczacy na piers.
*Glowa muru nie przebijesz. Dobrobyt oglupia, wiadomo nie od dzis.
19:32 / 04.10.2004
link
komentarz (3)
Pokojowa nagroda Nobla dla tego, co wymysli samozapalajace sie papierosy. Jak mi ginie zapalniczka, to jestem gotowa zabijac. A moglabym, jednym chuchem z moich toksycznych pluc. Wrrr...

Mysle, ze dzisiaj nie wyrobie. Dzisiaj porobily mi sie dziury w kieszeniach i caly zapas motywacji zgubilam gdzies miedzy parkingiem a szkola. A oni tam liste sprawdzaja, ojaciepierdole, jak w podstawowce. Zanim sie trzysta osob ustawi w kolejce i podpisze ten cholerny swistek, mija polowa wykladu. Wrrr znow i znow.
07:06 / 04.10.2004
link
komentarz (6)
Kolejny z moich pomyslow, ktore predko zostana zestrzelone: czy to przez zycie, czy przez mojego praktycznego beau. Taaa, do Ciebie mowie.
Ale to nie przeszkadza mi smarowac dlugich, kuszacych listow do konsultatu w pewnym dalekim, drogim i niebezpiecznym kraju, na ktory naszla mnie ochota nieodparta. Moge sie pooblizywac przeciez, nikt nie broni-przynajmniej tyle dobrego. Widze same plusy takiego planu. A nikomu nawet mru-mru, wszyscy uwielbiaja robic wiwisekcje moich marzen.
00:56 / 04.10.2004
link
komentarz (1)
Zycie pelne jest zbiegow okolicznosci.
Czy ktos pamieta taki temat na forum, sprzed poltora roku moze, a moze nawet dluzej..chyba Vlight podal adres strony, mypetskeleton? Najpierw dowiedzialam sie, ze popelniacz strony, to moj sasiad praktycznie, mieszkal wtedy o kilka ulic ode mnie, w tej wsi na koncu swiata. Zreszta chyba juz o tym kiedys wspominalam. Ale zeby bylo ciekawiej, to wczoraj na imprezie u popelniacza wlasnie, usiadlam z piwem na kanapie i opowiadalam jakiemus miesniakowi, jak strasznie podobaja mi sie obrazy na scianach, te same, ktore byly na stronie. Produkuje jakies pijackie bzdury, a w chwile potem w drodze do ubikacji, ktos mnie wtajemnicza. Bzdury zaaplikowalam mianowicie samemu artyscie, ktorego, ze wzgledu na miesniakowatosc moze, a moze przez to, ze wygladal na typa pt. fura-skora-i komora, wzielam za jakiegos przygodnego imprezowicza. Zycie codziennie uczy mnie, ze okolicznosci zbiegaja sie w najmniej oczekiwanych momentach i ze nalezy trzymac gebe na klodke. Nigdy nic nie wiadomo.
21:02 / 03.10.2004
link
komentarz (1)
Zagadnienia feministyczne mam generalnie gdzies. Nie zeby jakos okropnie rzutowaly na moje zycie. Kilka przedmiotow, ktore musze zaliczyc, na przyklad "The making of the third world: historical origins", wbrew temu co jest w programie, sprowadza sie do tego, ze faceci to chuje i dlatego tak sie wszystko poukladalo. Profesorki maja na tym punkcie zajoba, a mnie na cofki bierze, jak tego slucham. Aczkolwiek, aczkolwiek, jest kilka kwestii, ktore mnie wkurwiaja. To, na przyklad, ze moja Mama, wychowana tak a nie inaczej, pali sie ze wstydu i zbulwersowania, kiedy wracam do domu nagrzana. Ze, prawdaz, niewypada. Robi dziwne miny jakies, kiedy sie dowiaduje, ze jestem z kims innym, niz bylam, dajmy na to, dwa lata temu. Bo panienka powinna sie szanowac. To, ze mamy inne definicje szanowania sie, to szczegol, ktory za kazdym razem jej umyka.
Ciche dni w zwiazku z powyzszym, bo mialam czelnosc wypic kilka piw-o zgrozo-przy ludziach. Im jestem starsza, tym ona starsza tez. Klimakterium ja radykalizuje.
05:41 / 01.10.2004
link
komentarz (4)
Nocne Polakow rozmowy w kuchni. Ja trzezwa, a lokutor nawalony jak swinia. Nawalony w sposob najgorszy z mozliwych: filozoficzno-liryczny. Tragifarsa, naprawde, bo chociaz rozsmieszyl mnie do lez jego monolog, to jak nic obrazuje upadek ostatniego domku z kart, jaki sobie zbudowal. Chyba dopiero teraz runal biedakowi sen o Ameryce i zwalil sie na biedna, lysa glowe. Szkoda, ze tak pozno zauwazyl to, co od zawsze bylo jasne: ze polonia to zbitek zawistnych skurwysynow, ktorzy sie dochrapali (albo nie) i zyja tylko po to, zeby miec wiecej od sasiada. Stal oparty o blat i zalowalam, ze dziala na mnie jak plachta na byka i ze nie potrafie go pocieszyc, chociaz bym chciala. Skwitowal tylko: i nawet napic sie z kim juz nie ma.
Wlasnie tak lamia sie ludzie; przy kuchennym blacie w srodku nocy. A to czlowiek, ktory jak nikt chcial cos po sobie zostawic.
Uciekne stad i zostawie biednych samych. Czuje sie jak kawal parujacego gowna.
18:03 / 30.09.2004
link
komentarz (2)
Z wiekiem (ho, ho) robie sie radykalna do wyrzygania i uparta i ograniczona umyslowo. Tak. Zawsze jednak chcialam wiedziec, o co mi chodzi, wiec zblizam sie do celu, aczkolwiek zygzakiem.
Na glosniku produkuje sie liryczny Diego el Cigala, a w glowie obrazy Sevilli, czyli jednego z niewielu miejsc na swiecie, ktore mozna kochac do lez bez obawy, ze sie bedzie smiesznym. Smieszna. Za oknem kontrast tak razacy, ze prawie boli. Zaluzje wiec zaciagam i nie patrze.
21:44 / 29.09.2004
link
komentarz (1)
Mialam isc wczesniej spac i darowac sobie nocne sesje nauki, bo co z nich za pozytek, jesli na nastepny dzien nie dociera do mnie zupelnie nic. W koncu zleglam o 3, ambitnie przeczytawszy 1/10 tego, co powinnam, gdyz od pierwszej bylam juz zbyt zmeczona. Mialam tez wczesnie wstac i wziac sie za robote. Wstalam grubo po poludniu i siedze dalej w szlafroku klepiac bzdury na logu i palac jednego smierdziela za drugim. Motywacja jest, a jakze. Jest tez co robic, ale przy takim natloku syndrom osiolka odczuwam: w zlobie dano i nie wiem, za co wziac sie najpierw.
Zaczne moze od zmiany szlafroka na jakis bardziej formalny stroj, rozowe froty mnie rozleniwiaja.

Nie mialam w ustach ani kropli alkoholu od bardzo dlugiego czasu. Nie mam ochoty na jedno piwko nawet. Wszystkim tym, ktorzy mieli mnie za aspirujaca alkoholiczke, taka mysl na mily poczatek dnia: pocalujcie mnie wszyscy w dupe.
18:06 / 28.09.2004
link
komentarz (0)
Zawsze, gdy wchodze do jednego z budynkow mojej szkoly, przychodzi mi na mysl tytul filmu "Human Traffic". Otworzywszy drzwi w godzinach szczytu stoi czlowiek i czeka, az ktos go wpusci do karawany zmierzajacej w te lub tamta strone. Skrecic w prawo nie jest ciezko, ale w lewo to juz przeprawa wymagajaca sprytu i czujnosci.Przyczailam sie wiec z mina pokerzysty, i czekalam na okazje. Wreszcie sie nadarzyla, w postaci pani wielkiej niczym bombowiec, aczkolwiek pewnie mniej lotnej. Jejmosc (:P) uposazona hojnie przez nature, torowala sobie droge biustem i szybko czmychnelam za nia, a w kadrze miescily mi sie tylko jej dorodne ksztalty. Przypomnialy mi sie czasu naszego Fiata 126p, ktory dzielnie ciagnal Katowicka za kazdym predko jadacym tirem. No wlasnie. Jejmosc, pomimo swej niezaprzeczalnej zwalistosci poruszala sie bez wiekszych komplikacji, a ja za nia, intuujac, ze zmierzam we wlasciwym kierunku. Czujnosc opuscila mnie gdzies w polowie korytarza i skonczylo sie na tym, ze pani weszla do ubikacji a ja za nia.Na zajecia dotarlam nieznacznie spozniona.


Rozpisywac mozna sie tylko o pierdolach. O Sprawach Naprawde Waznych nie powiedziano nic nowego od poczatku ludzkosci. Nie wymysle prochu,powiem, ze kocham i to musi wystarczyc, dopoki pomyslne uklady gwiazd na firmamencie nie dopuszcza do reko i nogoczynow.
07:29 / 28.09.2004
link
komentarz (2)
Jestem chyba jedyna osoba na swiecie, ktora kiedy mowi "zamyslilam sie", tak naprawde ma na mysli, ze gapila sie tepo przed siebie, a przez jej zwoje nie przeplywalo nic-zupelnie-nic. W pewien przewrotny sposob dumna sie czuje, bo podobno ciezko jest nie myslec zupelnie o niczym. A ja umiem i wlasciwie przez wiekszosc czasu wcielam w zycie.
W zwiazku z powyzszem, musze sie przyznac, ze czuje sie przeceniona przez pewne osoby. Jezdze sobie u coponiektorych na opinii jak na garbatym osle i tylko czekam, zeby jeblo z hukiem. Pewna profesorka, zeby nie szukac dalej, zawsze zaklada, ze ja wiem, o czym ona mowi do ogolu. Patrzy na mnie porozumiewawczo bo raz wstrzelilam sie z jakims metnie sensownym komentarzem, a ja tylko usmiecham sie tajemniczo, bo pojecia nie mam bladego. Ile mozna sie tajemniczo usmiechac, na litosc Trojcy and Co., ile? Nie aspiruje do pozycji prowincjonalnej Mona Lisy, bynajmniej. Czuje sie jak zalozmy cegla, ktora ktos wzial za kwiatek polny i srogie go czeka rozczarowanie. Od jutra nie przyjmuje zaproszen do kontaktu wzrokowego, postawie na pilne notowanie badz nonszalanckie i tajemnicze dlubanie w nosie. Moze to da jej do myslenia.
A tak w ogole, to pomimo faktu, ze traci na moim logowym grajdolku strasznym szczylstwem, jakos jednak milo wrocic i sie poszarogesic na starych smieciach. Ot. Okukac wiec zmierzam okiem sennym rozwoj historii, ktore mi sie w polowie urwaly.

Ps. Juz mnie wyczailes?! :) a ja wlasnie mialam ochote na rzewnosci. Nie chcieli Zydzi manny, gowno jedli.O!
Pss. 'Jak to gdzie?? Porzadzic sobie!'
04:21 / 28.09.2004
link
komentarz (0)
Zwiazki na odleglosc maja to do siebie, ze smierdza. Na odleglosc smierdza, nawet rzeklabym. Ale maja swoje zalety, takze. Interesujace calkiem koncepcje przerozne przychodza ludziom do stesknionych glow.
Porownanie partnera do samochodu calkiem obrazowe, czemu nie. A tablice rejestracyjna dorobie na wypadek, gdyby mi ktos zawinal sprzed bloku.

A tak abstrahujac, przydalaby mi sie psychoterapia. Jedno, ze pewnie potrzebuje, a dwa to jakie to by bylo budujace, gdyby ktos chcial sluchac nieprzerwanie mojej sraczki werbalnej. Nawet za pieniadze, a co. Jacys chetni? :)

Zmieniajac temat i ton po raz trzeci. Zimne wojny mnie wykanczaja. Mizdrzenie sie i fikanie w rytm jakiejs skocznej polki mam gdzies.
17:41 / 27.09.2004
link
komentarz (6)
Poczytalam sobie zlote mysli sprzed lat. Rumiencem sie oblalam niewatpliwym, fala goraca polachotala prominentne i odstajace uszy moje. Nic to jednak, niech sobie bedzie, pokory mnie moze troche nauczy.

Czuje sie, jak gruby dzieciak, ktoremu ktos bezczelnie macha przed nosem paczkiem. Gdzies kolacza mi sie jakies pomysly, ale kiedy tylko wyciagam po nie reke, nagle okazuje sie, ze znikaja. Paczek pozarty, znaczy sie, a bezczel oblizuje zatluszczone wary. Nie potrafie ubrac w slowa prawie nic z tego, co przychodzi mi do glowy i rozmywa sie w pustke. I tak juz od dluzszego czasu, moze za malo spie. Albo za duzo, bo taka opcja tez istnieje, czemu nie.
Kompletnie rozkojarzona chodze. O malo nie wpierdzieliwszy sie dzisiaj z predkoscia 80km/h w murek. A to dlatego, ze zaciekawilo mnie, co przydrozny robotnik nosi pod swoim jednoczesciowym skafanderkiem, ktory to kokieteryjnie rozpial prawie do pasa. Hmmm. Patrzylam wszedzie, tylko nie na droge i odkrylam, ryzykujac zycie swoje i niczego nieswiadomych wspoljechaczy, iz w miescie moim nie ma ani jednego billboarda. Ani jedniusienkiego. To ci ewenement na skale co najmniej kontynentalna.
07:48 / 15.12.2002
link
komentarz (0)
Wczoraj wypilam jedno piwo, a dzisiaj czulam sie jak skacowana. Doprawdy nie wiem, czy jedno ma cokolwiek wspolnego z drugim, ale fakt faktem: czulam sie jakby przez cala noc stal na mnie zaparkowany kombajn.
Tak wiec przez calutki dzien paletalam sie po domu w dziurawej pizamie i dopiero gdzies okolo polnocy zbrzydly mi spodnie siegajace do pol lydki. Pchnieta naglym atakiem typowo kobiecej paniki pod tytulem 'w co ja jestem kurwa mac ubrana', zajrzalam do szafy i przymierzylam dokladnie wszystki ciuchy, ktore teraz walaja mi sie po podlodze. Wielce przygnebiona: skompletowalam uroczy stroj, w ktorego sklad wchodzila sliczna bezowa spodnica i rownie zapierajaca dech w piersiach bluzka w takimze kolorze. Zapierajaca dech literalnie, bo ciasna ona niczym wiktorianska panienka.
Jeden wyczekujacy strzal oka do lustra i juz wiem, co z bluzka bylo nie tak: widac mi, nie da sie zaprzeczyc, znacznie wiecej niz nakazywalaby przyzwoitosc a nawet jej brak.
A swoja droga, nie wiem, co ja mam za paranoje. Latem glupio mi bylo ubrac sie w kostium kapielowy pomimo, powiedzmy sobie szczerze, adekwatnych wymiarow. Mam silne opory przed pokazywaniem plecow, ale to pewnie jakis uraz psychiczny pozostaly mi z nieodleglych, czasow kiedy rezydowal tam upierdliwy tradzik. Nog tez nie lubie obnazac. Ale sa chude, a to chyba przekonywujacy powod.
Chyba powroce teraz do pasjonujacej lektury "Przeminelo z Wiatrem", ktora aczkolwiek malo gleboka przemawia do mnie z powodu nieodpartego uroku tej malej jedzy Scarlett. Idealne czytadlo na Swieta.
09:35 / 12.12.2002
link
komentarz (1)
A to ci pytanie...ktos spytal mnie dzis, czy jestem szczesliwa. I, z niejakim zaskoczeniem, stwierdzilam, ze nie. Szczescie taka durna rzecz, budowana na malo konkretnych konceptach.
I ten ktos spytal, co mi jest potrzebne do szczescia?
Chcialabym, Drogi Mikolaju, byc dobra, uczciwa osoba. Nigdy mi nie wychodzi, do stu chujow, zawsze brakuje mi odwagi. Nawet nie chce mi sie myslec, o wszystkich tych ludziach, ktorych tak bezmyslnie skrzywdzilam. I ktorzy, o dziwo, czesto wcale nie maja mi tego za zle i wracaja po wiecej.
Gdyby sie chcociaz zloscili.
Zezlosc sie, ze tak zwialam.
Zezlosc sie, ze zawsze zwiewam.
Pomoze mi sam fakt tego, ze widzisz moja wine i kompletna nieuczciwosc.
Ale ty sie upierasz.
07:04 / 03.12.2002
link
komentarz (5)
Totalne upokorzenie spadlo na moj glupi leb.
Rozmawialam z kolezanka przez telefon, na tematy wielce frapujace: opowiadala mi wlasnie w sposob iscie fascynujacy i gesto upstrzony epitetami, jak to jakas glupia pi*** obciela jej krzywo wlosy, i jak bardzo jest nieszczesliwa. Opowiesc byla co chwile przerywana moimi wspolczujacymi 'ohami' i 'olami', kiedy to, w srodku ktoregos z nich, odezwal mi sie bip sygnalujacy rozmowe na drugiej linii. Odebralam, znowu ta baba do mamy, ktora nigdy sie nie przedstawia i w ogole brzmi jak poludniowa belle odwolujaca sie do ktoregos ze swoich niewolnikow. Na pytanie, czy jest matka, odpowiedzialam jej slodko, ze owszem chwiluuuuunie, bo jestem na drugiej linii. Wcisnelam guzik i mowie J., ze musze konczyc, bo dzwoni ta paskudna krowa, ktora nigdy sie nie przedstawia. Uslyszlam na to: "to moze ja pozniej do matki oddzwonie." i klik.
Kurwa, kurwa, kurwa....hyyyyy.
08:18 / 01.12.2002
link
komentarz (2)
Zlizaja mi sie egzaminy koncowe. Jako, iz wcale nie mam ochoty sie do nich uczyc, postanowilam urzadzic sobie maraton Musierowicz, a tak bardziej konkretnie Jezycjady. Jako gowniara czytywalam ten typ literatury mlodziezowej na parapecie kuchennym, jeszcze w starym domu na Okeciu. I tak sie ta podroza sentymentalna przejelam, ze, ani sie obejrzalam, jak cala Jezycjada (11, 12 ksiazek?,0) zostala przeczytana 'od tylu', czyli od Kalamburki do Kwiatu Kalafiora. Teraz upne sie chyba Lucy M. Montgomery, albo, w najgorszym razie, Dzieci z Bullerbyn. Ciam Ciam pyszotka.
03:03 / 30.11.2002
link
komentarz (1)
Mam przemozna ochote napisania czegos choc metnie radosnego. Ale moze jednak jutro.
17:47 / 23.11.2002
link
komentarz (0)
Ugh...wracam obiecac solemnie, ze nastepnym razem zanim wypije, rozmontuje komputer a telefon oddam sasiadce. Obiecuje. W piers sie bije ze skrucha i biczuje po bialych plecach.
Taaa...formalnosci mamy za soba. P., wiem ze cos tam odpisales na moje brednie na GG, ale nie mogu przeczytac, bo zgubilam swoj numer gg i takie...dlugo by tlumaczyc. Jak bys mi te numer mogl wyslac na konto na onecie czy tutaj go wklepac, bylabym bardzo dzwieczna.

Hyy. Pies mi sie zesral pod lozkiem. Z przyczyn technicznych, ja i mama musialysmy akurat spac razem. Wchodze ci ja po ciemaku do pokoju, potykam sie o psa, pies zwiewa. Swierdzam glosno, ze pies sie chyba zesral. Slysze, zebym sie przymknela, bo ludzie chca spac, a pies sie pewnie spierdzial. Dobra, klade sie, ale cuchnie mi i cuchnie i cuchnie...zasnelam w koncu, i snilam, ze plywam w wielkim cuchnacym bagnie. Budzil mnie ten sztynks co 15 minut chyba. Rano, co widze, Mama ciagnie gdzies lozko razem ze mna, bo pod moja glowa lezy dorodne gowno i trzebaby wysprzatac.
FU.
07:46 / 22.11.2002
link
komentarz (1)
swtwierdzam radosnie, ze
niedobrze mi jak sto chujow
wykonalam dokladnie 38 nieudanych telefonow
jestem zalosna
wcale nie jest mi tak zle z tym stwierdzeniem
Heee
Pawia puscic i spokoj
Duszy i ciala
O.
06:21 / 22.11.2002
link
komentarz (0)
trzy miesiace
tyle piw
ukladaja mi sie piosenki same w jakas smetna historie

Amor mio, amor mio, por favor, tu no te vas...amor mio...amor mio, por favor, tu no te vas...Yo cuentare a las horas que la ya veo...vuelve
no volvere no volvere no volvere
No quiere recordar no quiere recordar ... jedyny moj, to zaledwie kilka dni, a ja nie mieszcze lez, zagryzam wargi...a jutro znow pojdziemy nad rzeke...wymyslic noce kolorowe...cisze zapisac w pamietnikach...nie baw sie synku zolnierzamu, polegli dawno, nie baw sie swiatlem i nadzieja...nie baw sie wiecej kula ziemska, zapomnij dzien...
Jezu, wiecej nie pije
05:14 / 22.11.2002
link
komentarz (1)
No dobra...slow sie rzeklo, kobylka i tak dalej...ale co to za baba odbiera Twoj telefon?? Zachrypnieta jakas i w ogole...
Aucik...
04:26 / 22.11.2002
link
komentarz (1)
Chce dla Ciebie wielu rzeczy
Chce, zebys byl bardzo szczesliwy, bo niewiele znam osob, ktore tak bardzo na to zasluguja.
Chce, zebys mial sie do kogo przytulic.
I zeby ona potrafila podziwiac Twoj wypiety tyleczek kiedy zapalasz pierwszego porannego papierosa i zatracasz sie w jakims dziwacznym...e...tancu?
Zeby nie budzila sie, kiedy rano podstepnie ja podgryzasz...swintuchu
Zebys tak sie do niej usmiechal, jak usmiechales sie do mnie, calym soba
Zeby miala do Ciebie wiecej cierpliwosci, kiedy wyznasz jej milosc wywieszony przez balkon
Zeby lubila zupe ogorkowa, bo Ty robisz najlepsza
Zeby szczescie potrwalo tym razem troche dluzej
Zebys mial tym razem wiecej oleju w glowie i znalazl sobie moze kogos, kto jest lepiej nakierowany i wie, o co jej dokurwynedzy chodzi.

Nie zapominaj o mnie. Tylko tyle dla siebie.
07:07 / 20.11.2002
link
komentarz (4)
Mam nowy ulubiony nalog. Nlog nie dzialal, fajki podrozaly, i to znacznie, a problemy i rozne takie smetne pierdoly mnoza mi sie na glowie. Zaczelam wiec przedluzac moja zwykla popoludniowa drzemke. Z godzinki zrobilo sie poltorej, z poltorej dwie, z dwoch... i tak dalej. Dzisiaj pobilam wlasny rekord, wrocilam z uczelni i walnelam sie na 4 godziny. Zdecydowanie najlepszym sposobem na zly humor jest sukcesywne przesypianie tegoz.

Zaczelam sie tez przygladac swoim alarmujacym nawykom autodestrukcyjnym. Codziennie przybywa mi jakichs szemranych siniakow i zadrapan, jakbym sie auto-torturowala przez sen. Pare dni temu rozbilam samochod (znowu, zreszta,0), jakby celowo komplikuje swoje zycie. I po co to? Nie lepiej byloby usiasc pod grusza i spalic milego i sympatycznego grama? Hyyyh?
Lepiej. Tylko, kurwa, spadl snieg, a gruszy to ja to nie widzialam poki co.
Kiedys zdobede sie na odwage i spierdole gdzies, gdzies gruszka rosnie na gruszce i gruszke pogania.

Hyyyh...nomen omen, moja uczelnia organizuje jakas akcje charytatywna na rzecz domu dziecka...w Glogowie. Hyh i hyh raz jeszcze.
02:00 / 17.11.2002
link
komentarz (5)
LOL. Ale zasuwa. Glupie 10 minut modlenia sie do ekranu i juz klepie. Lzy wzruszenia.
Sacze wlasnie kawe z ogromnego kubka, ktory to nabylam droga kupna za glupiego dolara. Zaleta tegaz kubka jest to, ze ma rozmiar nieduzego wiadra na pomyje. I tu wlasnie tkwi problem: kupilam sobie duzy kubek, zeby nie latac po kawe co 15 minut. W tym duzym mieszcza sie conajmniej 3 zwykle kawy, ale szkopul jest taki, ze jak dopije do polowy, to reszta jest juz zimna jak dupa eskimosa i tak czy siak musze leciec po nowa. Bez sensu.

Wybieram sie dzisiaj do rosyjskiego domu kultury na darmowe piwo. Wlasnie uswiadomilam sobie, ze korzysc z tego zadna, po prowadze samochod. Stane ci ja w kacie jak ostatnia pipa, podczas gdy kolezanki beda radosnie tankowaly, bo przeciez to ja je zawoze. Bez sensu po raz kolejny. Ughhh
21:10 / 11.11.2002
link
komentarz (2)
Ze coooo?! Dziala...ufff...ufff. To ci niespodziewajka. Zaloze sie, ze zaraz cos gruchnie. Boze jedyny, tak chyba musi wygladac logowanie przez modem. Slowo daje, wszystkim wam bez stalego lacza klaniam sie do stop i holdy oddaje za cierpliwosc.
Ee..no i wlasnie. Tak sie rozemocjonowalam tym logowaniem, ze nie na miejscu wydaje mi sie jakikolwiek wpis. Po prostu usiade sobie tutaj i bede patrzyla na swoj nick. To dlatego, ze jakos nie mam powodzenia w czytaniu logow innych osob, cos jest zdecydowanie nie halo.
Tyle sie, demyt, nazbieralo, ze nie wiem, co mam napisac. Taaaaaa....zdecydowanie usiade i po prostu troche sie pogapie. Ufffff.... :,0)
21:47 / 24.09.2002
link
komentarz (3)
Ahaps.
Kurwa.
Mam goscia. Goscia bardzo milego, nie powiem nie. Spedzamy przyjemnie czas, udajemy sie na pierwszorzedne ekskursje po przemyslowym raju Ontario i w ogole to gites. Tylko do kurwy nedzy, nie mam na nic czasu. Gosc jest zajebiscie absorbujacy. Ughh...gosc w dom, czas outta window.
Uczelnia okazala sie powtorka ze szkoly sredniej. Zajeb, owszem, ale wylacznie taki, ktory nie wymaga mojej obecnosci na wykladach, bo profesorom zdecydowanie brak inicjatywy i wlasciwie czytaja z ksiazki. Sama se w domu przeczytam w pizamie albo na kiblu. Za co ja place tyle pieniedzy?!
Do domu bym sie wybrala. Nie cierpie tej wsi. Bleeh.
A poza tym tesknie. Jakniewiemcookrutnie ale jako iz temat jest juz mocno przewalkowany odpuszcze sobie mendzenie.
No dobra, ostatni raz. Tesknie. Bu.
01:43 / 15.09.2002
link
komentarz (3)
Hueh.
Pierwsza rzecza, jaka ujrzaly oczy moje zaspane po wlaczeniu telewizora dzisiejszego ranka byl schodek pod kinem Femina. Schodek, na ktorym trzy miesiace i cztery dni temu czekalam cierpliwie na Pewnego Pana. Pewnien Pan spoznil sie nieznacznie, ale mozna mu to wybaczyc, bo potem nie bylo juz dnia, ktory musialabym spedzic pozbawiona jego towarzystwa.
Jakis przychylny Bog telewizyjny zeslal mi schodek na poprawe humoru. Pana juz tam nie bylo, pewnie nie chcialo mu sie czekac. Ale milo i tak.
06:37 / 14.09.2002
link
komentarz (6)
Ekhem. Zdecydowana poprawa samopoczucia spowodowana milym spotkaniem z lodowka. Usiadlam ja na podlodze i wpieprzalam jak rosly drwal. Po tejze sesji zywieniowej...
(Przerwa na telefon on Mojego Mezczyzny znanego kregom nlogowym jako Keskese,0)
Po tejze sesji zywieniowej, udalam sie do lazienki na dluga kapiel ze smierdzacymi babelkami i stwierdzilam z satysfakcja, ze chudne, ale nie tak do konca. Ostal mi sie pokazny powakacyjny KALDUn pochodzenia piwnego.
Czyli nie taki beton.
Yo.
04:48 / 14.09.2002
link
komentarz (10)
Lubie jesc. Kocham wrecz. Oprocz fajek, kawy, spania i dluuuugich kapieli z ksiazka nie mam w tej chwili innych uciech.
Kocham pierozki. Ogorkowa. Parowki w ciescie. Bigos. Rybe po grecku. Rybe po jakiemukolwiek. Salatke Mamusi. Pomidorem nie gardze. Czekolada z nadzieniem truskawkowym. Serem plesniowym. Serem zoltym. Serem bialym. Serem topionym. Pieczarkowa. Rosolem z lanymi. Kopytkami. Leczo. Pizza. Lodami. Cytrynowymi, mietowymi, jablkowymi, karmelowymi. Kluskami slaskimi. Kluskami kladzionymi. Kapustka mloda czy calkiem juz stara kapusta. Kapusniakiem. Nalesnikami, a najlepiej tymi, na ktore Pewien Pan rwal wszystkie kobiety. Grzankami, ktorymi Tenze Pan kusil mnie, skutecznie zreszta. Eklerkami. Bostonskimi donutami. Paczkami. Zurkiem. Barszczykiem czerwonym. Kocham zrec.

Wiec czemu ta walka o kazdy kilogram? Przez 6 lat nie przytylam ani nie stracilam ani krztyny wagi. W ciagu poltora miesieca ubylo mi 7 kilo. Waga wiruje w dol jak kupa w kiblu, nie przymierzajac. Spadaja mi z dupy gacie. Spada mi stanik, do cholery. Spadaja spodnie i spadaja pierscionki. Jestem juz grubo ponizej dolnej granicy. Stan krytyczny. Jestem glodna, ale nie potrafie nic przelknac. Jeszcze dwa kilo w dol i bede wazyla dokladnie tyle, ile wtedy kiedy mialam o 10 lat i bylam o dobre 30 cm nizsza. Wygladam jak uciekinierka z Oswiecimia. Wygladam tragicznie. Obijam sie o wlasne kolana, do kurwy nedzy.
Ide, mam ambitny plan wpieprzenia calej lodowki na raz.
09:08 / 13.09.2002
link
komentarz (11)
Wpis kolejny z cyklu "Emocjonalne Rzygi". Nieczulych, niewspolczujacych, malo wyrozumialych, tudziez gustujacych w beztroskiej klepaninie mariposa-style uprasza sie o wartki w tyl zwrot. Milosnikow wiktorianskiej literatury, brazylijskich telenoweli i grzebania w cudzych brudach, zapraszam goraco do dalszej lektury.
Bo nagle zrobilo sie Bardzo Zle.
Alarm, Alarm
Fruwalam, jak to motyl, po szachownicy nastrojow. Chwile na bialym polu, moment na czarnym, przeca glod dramaturgii i odrobina niezobowiazujacej histerii wprawia gospodarke hormonalna w stan rownowagi. Kazdy tak ma, tylko nie kazdy sie przyznaje, bo tylko niestabilnym psychicznie nastolatkom wypada. Czyli, na ten przyklad, mnie. No wiec, zbieralam sie wlasnie na biale pole, kiedy to skrzydelko zaczepilo mi sie o obgryziony pazur i utknelam.
No i dol.
Nienawidze tego, co sie dzieje.
Nie ma mnie tam, gdzie chce byc. Nie ma mnie tam, gdzie wlasciwie moglabym byc, gdybym sluchala wlasciwego glosu
Nie robie tego, na co mam ochote.
Nie wylamalam sie z szeregu. Wypelniam rubryki zgodnie z zaleceniami.
40. Przynajmniej tym moge sobie dowolnie manipulowac.
Zawinilam, wiec z upodobaniem wymierzam sobie teraz kare.
Mecze sie we wlasnej skorze.
Gdzie bym nie poszla, to sama sie za soba ciagne.
Takie krotkie zycie. Takie cenne. Nad czym tu sie zastanawiac?
Nie godze sie na taki przebieg spraw.
Ale kiwam glowa i robie to, co z daleka wyglada na sukces.
Gowno.
Nie tego chcialam. Nie o to mi w zyciu chodzilo. Zabraklo odwagi.
Nie depcze trawy, ale pale cale lasy
Nie zabijam, ale zyc nie daje
Glowy w piasek nie chowam. Tylko glowa wlasnie wystaje na powierzchnie.
I nie prosze wcale o wyrozumialosc. Chetnie zniose kazda pokute.
Moglo byc inaczej. Moglo byc. Powiedz, czemu nie jest. I co ja robie tu?
Powiedz, czy to nie bez sensu? Dalam sie oszukac cieniom przeszkod.
Zaslonilam twarz chociaz cios nie musial wcale spasc
Dociera do mnie bezgraniczna bezmyslnosc wszelakich moich decyzji ogolnie uznawanych za rozsadne
Ciekawe
Ciekawe
Ciekawe, jak to wszystko potoczyloby sie teraz
05:46 / 13.09.2002
link
komentarz (2)

Pustka kompletna. Pusto na poduszce. Pusto w portfelu. Pusto w glowie. Pusto w planach. Puste jutro, puste wczoraj. Tylko 'za rok pelne', tylko 'kiedys' upstrzone jakims niezdefiniowanym szczesciem.

Ile dam rade przelykac to 'kiedys'? Modle sie do kalendarza, do zegarka. Popycham dni dlugopisem. Nawet nie wiesz, jaki jestes rozmowny w moich myslach. Opowiadamy sobie, jak zle, jak dobrze, jak nijako.
Ale sie kurwa, sentymentalnie zrobilo. Powiedz sam, jak to jest, ze taki rzeczowy facet jak Ty zrobil ze mnie taka rzewna pierdole? Uhhhh...na to konto, ide wypic piwo i pomyslec jak fajnie bedzie...jutro?!
20:17 / 12.09.2002
link
komentarz (0)
Cholera...cos mi sie przypomnialo podczas lektury najnowszej polityki, przyszlam, otworzylam loga i zapomnialam. Fakkk.
19:58 / 12.09.2002
link
komentarz (1)
Hmmm. Kolejna przygoda na uczelni. Tym razem bardziej bolesna niz dotychczas. Moge przezyc, ze wykupilam parking, a i tak jakis pacan mi sie tam wciska o 7 rano. Moze przezyc, ze za trzy JEBANE ksiazki zaplacilam 400 dolarow. (moge, bo to nie moja kasa,0). Moge nawet przezyc to, ze budynki sa tak rozsiane, ze notorycznie przybywam o 20 minut spozniona. Nie moge natomiast przezyc tego, ze zgubili moja aplikacje o pozyczke. Tego, kurwa, nie zdzierze, bo te pieniadze a,0)byly mi potrzebne, b,0)mi sie nalezaly.
Dalej sa mi potrzebne. Dalej mi sie naleza. Ale dostane je 'nie wczesniej niz w listopadzie'. Urocza pani z okienka byla o krok od koniecznosci reanimacji wcale-nie-uroczej mnie. Dotarlam do samochodu (zaparkowanego o dobry kilometr od szkoly, rzecz jasna,0), wsiadlam i usilowalam pierdolnac w jakies drzewo. Sie nie udalo, bo zbieznosc znowu spieprzona i ciezko wycelowac.
Napisal do mnie R., oswiadczyl ze zdazyl juz zatankowac ladne trzy hektolitry chinskiego piwa i na tym konwersacja sie skonczyla. Hummm.
09:13 / 12.09.2002
link
komentarz (11)
Mariposa kams bak
No taaaa....skoro jzu tyle czasu mnie nie bylo, to wypadaloby cos sensownego wklepac. A mnie, jak na zlosc, same bezsensy telepia sie po lepetynie.
Rozpierdala mnie uniwersytet, na ktorym nikt nie wie nic o niczym i nikogo nigdy nie ma. Rozpierdala mnie powrot do kieratu, aczkolwiek poko co jest to kierat organizacyjno-przedszkolny bardziej niz akademicki. Rozpierdala mnie przede wszytkim brak czasu na to, zeby porozwodzic sie chociazby nad moja przemozna tesknota, strachem i takimi tam przedmiesiaczkowymi rozterkami.
To nie tesknota nawet...nie taka prawdziwa.
To zal
ze codziennie mniej pamietam Twoj glos, sloneczko
Mniej pamietam jak pachniesz
Ze nie chrapiesz mi w ucho
Ze Mama nie robi takiej dobrej ogorkowej
Ze nie ma lapki do zlapania przy przechodzeniu przez ulice. Staruszki se teraz moge przeprowadzac.
Ze nie widzisz, jak ladnie nauczylam sie parkowac samochod. W koncu.
Ze kazdy mijajacy dzien jest stracony
Ze nie umiem jakos korzystac z tego slomianego, niedoszlego wdowienstwa.
Ze nie ma kto siepac plytami. Cale przesluchuje od A do Z.
Ze spac chodze o 1 w nocy, bo nie ma co robic
Ze nie do mnie sie usmiechasz jak sie usmiechasz
Ze nie widzisz jak ja usmiecham sie do Ciebie
Ze jestes daleko a bedziesz jeszcze dalej
Ze, kurwa, marzne, bo zostaly mi tylko skarpetki. Te, co mi kupiles.
Ze wypalam paczke dziennie bo nie ma kto krzyczec
Ze piwo jakies niedobe bez Ciebie

Taaaaaaa...ide sobie. Moze bylbys laskaw sie przysnic, tak jak wczoraj i przedwczoraj i dwa dni temu i...
17:37 / 19.08.2002
link
komentarz (13)
Czuje jak cos peka
Nie
Nie czuje
Poki co tylko slysze, trzask, trzask, rysy na sercu
Cos sie zmienilo
Juz nie potrafie tak jak przedtem
od kilku tygodni swiat traci powoli barwy
nie wiem, jak bedzie potem
czy dam rade
czy padne w kacie, zwine sie w klebek, nie wiedzac nawet, kogo przepraszac
Bo ten ktos nie uslyszy
Kazdy usmiech to wysilek. Juz nie pamietam jak to bylo, rozesmiac sie tak od serca, z glebi
Gdzies do potylicy przykleil mi sie czarny smutek
Poczucie winy. Straty. Zal. Strach.
Ale wiem, ze to 'jedyna rozsadna decyzja', cytujac Z.
Nie dalabym rady. Albo dalabym, do konca zycia plujac sobie w brode, nienawidzac siebie, jego, jej.
Niemozliwe, zeby takie szczescie zamienilo sie w taka pulapke, taka bezdenna rozpacz.
Mea culpa
Wiem. I ta swiadomosc jest najgorsza.
Nie umiem zyc. Umiem tylko przemykac po cichu. Po najmniejszej linii oporu.
04:01 / 02.08.2002
link
komentarz (3)
Warp powinien opublikowac ksiazke z najlepszymi wpisami z nlog'a. Czasami sobie siedze, czytam, i az mi sie slabo robi ze smiechu. Albo ze zdziwienia. Albo z podziwu. To bylaby fajna lektura.
03:53 / 02.08.2002
link
komentarz (0)
Ha! Ha! Kopytka sie udaly. No, prawie. Carlos pytal, czemu to takie twarde w srodku, powiedzialam mu, ze hiszpanskie ziemniaki sa jakies dziwne. Ekhem. Nikt mi nie powiedzial, ze ciasto na kopytka MA sie kleic, skad mialam cos podobnego wiedziec. Druga partie po prostu rozgotowalam i tym sposobem cale byly miekkie, wlacznie ze srodkiem. Niech mi tu ten iberomaczo nie narzeka, wsunal trzy talerze.
A propos iberomaczo...dostal nowy lancuch na urodziny. Od siostry, zloty, kiczowy ze sie mdlo robi. A krzyzyk, ktory z tegoz zwisa jest chyba autentyczna reprodukcja krzyza, na ktorym umarl Jezus. Przynajmniej jest takiego samego rozmiaru. Jest tak straszny, ze nawet Carlosowi sie nie podoba, bo mu wyrywa wlosy z klaty. Heeeeee...
Znowu wykrecilam sie w wyjscia, jak jakis dzik cholerny. Zbieram sily na sobote, bo w sobote jestem zaproszona do rodzicow C. na obiad. Chyba sie zesram z wrazenia. Problem jest taki, ze ja przy C. nie mowie po hiszpansku. Nie bo...nie?! Nie moge jakos. Po co mam mu dostarczac rozrywki. Natomiast kiedy pojdziemy razem na obiad do jego starych, bede musiala sie produkowac, bo przeciez nieladnie. I to mnie martwi, bo wiem, ze C. juz sie szykuje. Mieszkamy razem od miesiaca, a on uslyszal moze 15 zdan po hiszpansku w moim wykonaniu. A moze mniej.
Ciezkie jest zycie turysty...
17:10 / 01.08.2002
link
komentarz (4)
Egheeee....jako, ze znowu opoznily sie moje plany na wakacje od wakacji i nie udalo mi (nam, skurwiel zaspal,0) wyruszyc w droge do Sewilli, postanowilam ugotowac kopytka. Dlaczego, dlaczego ja zawsze upieram sie na to, o czym nie mam zielonego pojecia?! Ladne mi kurwa kopytka, kopytaliska, bo wez i ugniec te ziemniaki sloikiem. Nie mamy takiego ciomaka do ziemniakow ani maszynki. Ghhhhhhhhh.....
Szlag mnie trafia. To niesprawiedliwe, ze Mamusia zawsze mnie rozpieszczala i wyroslam na megapierdole.
Chwala Bogu, ze chociaz zamiatac potrafie, bo tyle sie tego piachu nanioslo do domu, ze nie musze juz wychodzic na zewnatrz, zeby sie czuc jak na plazy.

Hiszpanie sa zabawni. Odkad Hiszpania przegrala z Korea, nie daja zyc tym biednym CHINCZYKOM, co to sprzedaja kwiatki na ulicy. Co widze jakiegos skosnookiego czlowieczka, to ciagnie sie za nim z pieciu patriotow dracych morde i wrzeszczacych 'España!España!'. To samo ze mna. Nie uznaja takiego narodu jak Polacy, dla nich to wszystko komunisyczne satelity ZSRR. Czyli, wedlug popularnej opinii, jestem Ruska. Nieprawda, Ruskie potrafia gotowac, wy mendy, wy....
00:56 / 29.07.2002
link
komentarz (2)
A winem - sapnela Mari w ubikacji- a winem jest sie strasznie latwo upic.
Picie do monitora to nie byl najlepszy pomysl-dodala po chwili namyslu.
*czk*
00:48 / 29.07.2002
link
komentarz (1)
Czuje sie jak malpka w zoo. Siedze sobie w mojej upsranej odchodami klatce i slysze tylko, jak wolaja mnie ludzie z zewnatrz. Duzo tych glosow, dochodza mnie z kazdej strony. Jedne kusza, inne zabraniaja, jeszcze inne prosza tylko cichutko o chwile uwagi. I chyba pierdolca dostane, bo nie wiem juz, kogo mam sluchac. Chcialabym byc i tu i tu i tam.
Osiolkowi w zlobie dano. Mam nadzieje, ze tym razem bajka skonczy sie inaczej.
Tyle mozliwosci, tyle marzen. Tyle miejsc do poznania, tyle ludzi. Tyle rzeczy, ktore chcialabym zrobic.
To nie jest moja ostateczna odpowiedz, panie U.
Niech ktos mi, demyt, powie, co ja mam robic.
Fajnie by bylo, gdyby ktos mnie wzial za reke i powiedzial jak tu kurwa zyc.
Kocham. Na smierc kocham.
Ale boje sie decyzji.
Na smierc? Czy na zycie?
Bo to jest zasadnicza roznica.
06:20 / 27.07.2002
link
komentarz (1)
Uff uff uff
Juz tylko drugie tyle.
Kurde.
Przydalby sie taki guzik, ktory wylaczalby opcje 'tesknie'. Mowia, ze wodka tez dobra, ale mnie ostatnio nie wchodzi. I co tu zrobic...?!?!
05:45 / 27.07.2002
link
komentarz (1)

Buahaha. Odpowiadalam wlasnie na jakis komentarz na swoim logu, kiedy to znudzony ogladaniem zakodowanych filmow dla doroslych C. przyczlapal i zaczal mi sie bezczelnie gapic przez ramie. Zorientowal sie, ze C. to pewnie on i powiedzial, ze jak pojde spac, to wklei sobie ostatni wpis do tlumacza, zeby zobaczyc, co tez ja tam o nim wypisuje. Nie majac chwilowo nic lepszego do roboty, sama sie ww. sprawa zajelam i oto co mi wyskoczylo...:

This time operation will will stuff laundering II udalo sie pierwszorzednie. Everything it is so clean, from (with,0) almost in (to,0) my moge sie przejrzec gaciach. I and we hold potomkini Frani sztame. But that sie, kurde, nacudowalam, it damage gadac. For she (it,0) affectionately przemawialam, after tin back klepalam, in (to,0) gilgotalam pokretlo...dala sie przekonac. Powiedziala, From (with,0) formerly not wyszlo, because there is troche niesmiala, but I so lu, for she (it,0) bezobcesowo podeszlam. By Siedzialam godzine to window and ( window gapilam sie? ,0) Wash-board tejze, pilnujac, not coby podlozyla jakiejs swini. Wyciagnelam C. On gore. Such is behind house right now < pestilence > ogrooomna gora, on on cord box phone ktora wjezdza sie. At least it so wyglada. Sprighty Wskoczylam, to ceiling przysunelam glowa and jedziem. With (from,0) even smialam sie C. Because me sucker sie przyznal, medicine has from (with,0) wysokosci. Moments on putting forth under legs irrefutable it (him,0) peacock's < peacock > pozniej mialam ochote. Worst this enemy not zycze, everything byloby gites, if fact not, this box from (with,0) on all sides smigalo. C. On szczescie, gadal as najety, from (with,0) not coby sie zdradzic megafobia, but it a few me pomoglo. It will will stuff Mialam, from (with,0) jakis zwierz przyfrunie Niewiadomoskad and it will bite off for me my glowe ukrocenia cierpien. But fact fact, view in (to,0) breath zapierajacy sparalizowanych strachem and nicotine zmaltretowanych plucach. Damage, from cat not bylo.


Hihi. Nie jumpuj po stersach bo legsy zbrukujesz...:D
07:04 / 26.07.2002
link
komentarz (2)
Operacja Pranie II
Tym razem udalo sie pierwszorzednie. Wszystko jest tak czyste, ze prawie moge sie przejrzec w moich gaciach. Ja i potomkini Frani trzymamy sztame. Ale co ja sie, kurde, nacudowalam, to szkoda gadac. Czule do niej przemawialam, klepalam po blaszanym grzbiecie, gilgotalam w pokretlo...dala sie przekonac. Powiedziala, ze poprzednio nam nie wyszlo, bo jest troche niesmiala, a ja tak lu, bezobcesowo do niej podeszlam. Siedzialam przez godzine i gapilam sie w okno (okno?!,0) tejze pralki, pilnujac, coby nie podlozyla jakiejs swini.

Wyciagnelam C. na gore. Zaraz za domem jest taka ogrooomna gora, na ktora wjezdza sie kabinami telefonicznymi na lince. Tak to przynajmniej wyglada. Wskoczylam dziarsko, przysunelam glowa w sufit i jedziem. Nawet smialam sie z C., bo mi sie frajer przyznal, ze ma lek wysokosci. Chwile pozniej mialam nieodparta ochote na puszczenie mu pawia pod nogi. Najgorszemu wrogowi tego nie zycze, wszystko byloby gites, gdyby nie fakt, ze ta budka smigalo na wszystkie strony. C., na szczescie, gadal jak najety, coby sie nie zdradzic ze swoja megafobia, ale niewiele mi to pomoglo. Mialam nadzieje, ze jakis zwierz przyfrunie Niewiadomoskad i odgryzie mi glowe w celu ukrocenia moich cierpien. Ale fakt faktem, widok zapierajacy dech w sparalizowanych strachem i zmaltretowanych nikotyna plucach. Szkoda, ze Kota nie bylo.
22:12 / 24.07.2002
link
komentarz (1)
Dyskusja na log'u Leni dala mi do myslenia. O co w gruncie rzeczy chodzi, o lojalnosc i dotrzymywanie obietnic, czy o proste szczescie? Czy ktos, kto nie jest zadowolony ze swojego zycia ma prawo odwrocic sie na piecie i zmienic to, co mu/jej sie nie podoba?
Nie wiem. Ja zawsze staralam sie zyc tak, zeby wszystkim bylo cacy. Ale najwazniejsze chyba jest to, czego chce JA, bo to MOJE zycie i drugiego nie dostane. Ale nie, ludzie maja taki dziwny feler, ze uwielbiaja wprost stac z boku i oceniac nie majac zielonego pojecia o tym, co dzieje sie w glowie samego/ej zainteresowanego/ej. Nie potrafilabym byc z kims tylko dlatego, ze tak trzeba, ze tak wypada, ze co powie proboszcz albo tesciowa. Nie.
Sytuacja mnie oczywiscie nie dotyczy, bo jestem z kims, z kim chce byc, ale sek a tym, ze gdybym kiedys nie chciala - albo gdyby on nie chcial, to znalazlyby sie tumany tumanow gotowych do zlinczowania 'zdrajcy'.
Kurwa mac, serce nie sluga przeciez.
Asekuranctwo? Dupa. Zdrowy rozsadek.
01:31 / 24.07.2002
link
komentarz (6)
Potrzeba matka wynalazku. Nie ma shakera, a ja pomimo wszystko popelniam wpis saczac prawidlowo zmiksowany Absolut Stress (1/2 oz. wodki, 1/2 malibu, 1/2 peach schnapps, 1 oz. soku pomarancz., 1 oz. soku bor., 1 oz. soku anan., MNIAM,0). Wrzucilam to to do sloika z lodem, zakrecilam, machnelam i o prosz, jakie dobre.
C. sobie poszedl z kolesiami, szkoda, ze tak pozno, bo mi sie Kotek zmyl z msn.
22:01 / 23.07.2002
link
komentarz (0)
Slucham tego, co ma do powiedzenia o zwiazkach i kobietach C. Slucham i sie zastanawiam, czy to jego nastawienie jest dziwne, czy tez moje. Bo ja ufam calkowicie i bezgranicznie. Przez mysl by mi nie przeszlo, ze Ktos moglby mnie oszukiwac. A C. na odwyrtke. Wszedzie weszy podstep, nikomu nie wierzy i stara sie jak moze, zeby przylapac kogos na klamstwie.
Kiedy poszlam z P. po prezent urodzinowy dla C., ten glupek myslal, ze knujemy jakis spisek.
Kurde, przeciez sam sie z tym meczy najbardziej. Nie latwiej po prostu uwierzyc, nawet dla swietego spokoju?!
I buahaha. Zrobil obiad....spaghetti...dobre...napewno przepyszne...
04:13 / 23.07.2002
link
komentarz (0)
Ughhhhh...jako, iz nie spalam cala noc, tylko siedzialam i sie czynnie wkurwialam, ranek zastal mnie raczej nietego. C. wywlokl mnie na sniadanie i zarzadzil, ze idziemy na plaze, gdzie on gapil sie na rozneglizowane turystki, a ja spalam. efekt byl taki, ze C. cierpial przez pol dnia na przypadlosc znana jako 'blue balls', a ja nabylam piekna opalenizne w kolorze dojrzalej poziomki. Zlazi ze mnie skora i swietnie sie z tym czuje. Jutro powtorze, tylko tym razem z jakims filtrem moze. I w klapkach, bo dzisiaj, calkiem niechcacy, wybralam sie w butach na obcasach. Piekny to byl widok, spieczone prosie na szczudlach. Mhhhhh...
A w ogole to dzisiaj zintensyfikowala sie moja tesknota. Pelnia ksiezyca, ot co. Az wyc sie chce.
11:27 / 22.07.2002
link
komentarz (7)
Tak to jest, jak sie wsadza palec miedzy drzwi. Nie powinnam byla czytac tego, co nie moje i tyle. Prawda jest taka, ze samo wyskoczylo, ale skoro nie moje, to trzeba bylo kliknac X i zajac sie swoimi sprawami.
Ilosc wulgaryzmow pod moim adresem byla po prostu nie do opisania. Wiadomo wszem i wobec, ze sama bywam malo delikatna jesli idzie o dobor slow, ale czegos tak obrazliwego nie bylabym w stanie wymyslec nawet w stanie najwyzszego wkurwienia. Ktos nawciskal komus mase klamstw, polprawd i niedomowien pod moim adresem. Obaj ktosie siedzieli potem ze mna, cali w usmiechach, slodziutcy, az sie rzygac chcialo. Czesc z tych rzeczy byla prawda, nie powiem nie, ale prawda powiedziana w sekrecie, dla pierwszego ktosia wiadomosci.
Nie radze sobie z takim czyms. Siedze i sie, fakit, trzese jak osika, bo nie umiem dac sobie rady z takim natlokiem nienawisci skierowanym w moja strone. Nienawisci bezpodstawnej. Nienawisci slepej, glupiej, krzywdzacej. Nie wiem, za co. Nic nie rozumiem.
Kurwa. Takie cos boli fizycznie.
09:18 / 22.07.2002
link
komentarz (1)
Wsadze leb w kibel i bede spuszczac wode do usranej smierci.
Albo nie. Pojde spac. Pojde spac i bede wymyslac bardziej spektakularne sposoby na samobojstwo. No nie wiem, zajesc sie arbuzem na smierc? Stanac do gory nogami i czekac, az mi odplynie krew z calego ciala? Wkitowac sobie fasolke w nos i przepchac ja olowkiem do samego mozgu? Powiesic sie na sznurowce? Ubrac sie w ta kiecke od Cioci Hali i czekac, az mnie zajebia smiechem na ulicy?! Zajsc w ciaze i powiedziec ojcu?? Przystawic sobie dziurkacz do czaszki i naciskac do skutku...? Podciac sobie zyly kartka papieru?!?! Wepchnac leb do lodowki i przytrzasnac do sciany?!?!
Co tez ja kombinuje jak kon pod gore. Wystarczy jeszcze raz posluchac teorii tego oligofrenicznego pojeba cmentarnego na temat mojej skromnej osoby. Nie pamietam juz, zeby ktos z takim kurwajebanamac rozmachem i niczym nieskrepowana fantazja pojechal po wszystkim, po czym moglby pojechac, strzelajac w ciemno i nie majac zielonego pojecia co za megafakitglupoty pierdoli.
Jestem tam wkurwiona, ze moznaby przypalac mi papierosy od czola. Nie wiem, czy zmieszcze sie z ta gula w drzwi.
22:28 / 21.07.2002
link
komentarz (0)
Bueeeee....odwiedzilam nieopacznie forum i az sie bebechy wywracaja do gory dnem, jak sobie czlowiek poczyta. Ze Warp jeszcze tego nie rzucil w dupu i nie poszedl na piwo...Swiety czlowiek, slowo daje. Przeciez to kurwicy pospolitej mozna dostac.

Goscie wrocili. A potem pojechali. C. pieprznal sie na kanape i tak tam lezy juz ze cztery godziny. Co zaczne sprzatac to przewala sie na drugi bok i jeczy, zebym usiadla na tylku, bo mu przeszkadzam. No, panie kolego, to, zes sie pan wczoraj schlal jak dziki wieprz i ganiasz teraz biale myszki to nie jest powod na to, zeby cale mieszkanie smierdzialo lososiem. A smierdzi, bo C. ma wlasnie faze na lososia i wczoraj wymsklo mu sie otwarte opakowanie na podloge. Pozbieral bezstrosko i zjadl, a jak, opakowanie lososia kosztuje jakies 6 euro. Ale zlizywac juz nie mial ochoty, szkoda, bo przynajmniej by tak nie cuchnelo. Po raz piwerszy w zyciu odczuwam fizyczno-psychiczna potrzebe sprzatania.
Uswiadomilam sobie pewna bolesna prawde. Mianowicie, beletrystyka M. Puzo to jakies koszmarne gowno. Wniosek ten wyciagnelam w sposob nastepujacy: nabylam Omerte po hiszpansku, po czym przeczytalam ja bez potrzeby wyciagania slownika. Teraz tak, albo mowie wyjatkowo dobrze po hiszpansku (BUAAAAAAAAAHAHAHAHA,0), albo Pan Puzo ma wyjatkowo waski zasob slow.
I to boli. To boli, bo czytuje Puzo namietnie.
Jestem, ot, prostakiem z ciagatami do (litter,0)atury z najnizszej polki. O.
03:13 / 20.07.2002
link
komentarz (4)
W kolchozie wojna pelna para. Poszlo o kawe. Teraz musze sie kryc z moja instant, bo dla C. parzenie kawy to caly rytual, a nescafe go obraza. Czy jakos tak. Poszli sobie jak spalam, wiec moge wreszcie wypic spokojnie kubek 'zasraaaaaaaaaaanej czarnej wody' bez potrzeby zamykania drzwi od ubikacji w tym celu.
Kompletnie rozbity dzien. Najpierw C. wzial sie obrazil, bo znalazl kase, swoja wlasna kase, ktora bylam mu winna i ktora oddalam po cichaczu, bo nie chcial wziac jak czlowiek. Nie odzywal sie pol dnia, a jak zaczal to tylko po to, zeby mi powiedziec, jak sie prawidlowo robi kawe. Pozniej powiedzialam mu, ze ide sie przespac 5 minut. To bylo o 9 pm. Jest 1 w nocy, to bydle ani mnie nie truknelo, zeby spytac, czy z nimi wychodze. 2 plus 2, wyglada na to, ze sie naprawde obrazil. A nie bardzo wypada mi mieszkac w domu kogos, kto jest na mnie obrazony. Wiec jak tak dalej pojdzie, bede szukac nowego lokum, w ktorym to ze swietym spokojem wolno mi bedzie wybic PRZEPYSZNA kurwa jego mac, kawe instant.
Tak czy siak, lubie tu byc. Oswajanie nowych miejsc i ludzi to straszna frajda.
19:41 / 19.07.2002
link
komentarz (1)
Hum. Wszystko nie boli. Termometru nie mamy, ale albo mam goraczke, albo jestem powaznie przegrzana. Zadna z tych opcji nie jest przyjemna. Aczkolwiek, bezwstydnie korzystam z tego, ze jestem w domu najmlodsza, najbardziej podobna do kobiety i do tego w kiepskiej formie fizycznej. Chwala Najwyzszemu, mieszkam w tym momencie z dwoma facetami o wysoce rozwinietych instynktach ojcowskich. O. moze arbuza by mi przyniesli... Leze w lozku, pale fajki i ogladam tv. Domyslam sie, ze jeden-dwa posilki dziennie + hektolitry piwa + dwie paczki fajek dziennie nie sa koniecznie korzystne dla mojego organizmu, ale jako, ze rozchorowac sie moge, bo mam na to czas, klepie ow wpis saczac Grafen Walder i zaciagajac sie chesterfieldem.
A teraz ide, bo sie znowu spocilam jak swinia i trzebaby zalec w wannie z zimna woda. Mhhhhhh....
00:26 / 19.07.2002
link
komentarz (2)
Dni mijaja mi niespodziewanie szybko. Zebym jeszcze cos robila. Ale nie. Moj dzien wyglada mniej wiecej tak: wstaje o 4 po poludniu. pale fajke i pije kawe ogladajac 'el secreto de amor' (o ile nikt mnie wczesniej nie sltucze poduszka i nie przelaczy programu,0), biore prysznic, sprzatam. Jem to, co zrobia C. i K. (nie co, tylko spaghetti. ZAWSZE.,0). Zmywam. Ide na basen. Jest juz wtedy 9 wieczorem. Sprawdzam email, o ile moge dopchac sie do kompa. Ide na kolacje. Pitole glupoty z roznymi malo mi znanymi osobami. Wracam do domu. Pije cos z C. i K. Biore prysznic i ide spac. I tak dzien za dniem. Moglabym sie przyzwyczaic, gdyby nie to, ze wszystko to, co robie, podszyte jest gruba warstwa tesknoty i okazjonalnego buczenia.
O w dupe. Wrocili. Jako, ze godzina jest juz dosc pozna, pewnie idziemy jesc. Zle mi sie wstrzelili, nie zdazylam jeszcze odpisac na meila.
Jak to jest, ze chociaz nie mam o czym pisac, wracam tu i klepie bzdury bez cienia wstydu? Jak to jest...
06:05 / 18.07.2002
link
komentarz (0)
Zpieprzylam pranie
pofarbowalo
na rozowo
musialam isc na zakupy
spilam sie z zalu
oh
zycie...
caluje kochatka
05:26 / 17.07.2002
link
komentarz (0)
Ah...sie spilam. Wrocili po mnie i mnie wyciagneli. To byl blad taktyczny. Trzeba bylo sie zaprzec rekami i nogami i zebami i grozic smiercia tragiczna. Ale sie jednak dalam namowic.
Chryste...niedobrze mi. Bardzo niedobrze.
00:02 / 17.07.2002
link
komentarz (0)
Hyyyyhhh...piore!! Znaczy nie ja, tylko pralka. Wyglada mi na to, ze leci tylko zimna woda, ale moze i lepiej, bo nie wpadlo mi do glowy, zeby posegregowac kolory. W zimnej wodzie moze nie puszcza...?
A w ogole, to czy to bydle samo sie wylaczy, czy mam mu cos zrobic? uhuhuhuhu...
Wykrecilam sie z imprezy dzisiejszego wieczora. Sie wykrecilam po wczorajszych perypetiach, ktore to zostawily mnie w stanie niklej uzywalnosci. Z relacji C. wynika, ze bylo to tak:
spalam sobie calkiem grzecznie, od czasu do czasu rzucajac tylko ktoras konczyna, kiedy nagle dalo sie slyszec glosne *plask*. C. szuka mnie wiec. Co widzi, ja, na podlodze, spie sobie w pozycji conajmniej niekonwencjolnalnej: na kolanach, z glowa w spodniach C. ktore akurat lezaly w zasiegu mojego pawia. Obudzil mnie, dobry chlopak, kazal mi sie umyc i polozyl z powrotem spac. Dzisiaj rano, czyli o 3, kiedy zadzwonil moj ukochany i wybil mnie ze snu przepelnionego koszmarami i inszemi omamami, bylam nie do zycia. W dalszym ciagu tak sie wlasnie czuje, ale mam nadzieje, ze operacja pranie zakonczy sie sukcesem i troche podniesie mnie na duchu. Jesli nie, pozostanie mi tylko skoczyc z okna, jako czlowiek-pierdola roku. Co tam roku, millenium.
Aaa...wlasnie. Chyba cos nie tak z ta pralka. Przestala wirowac, a woda sie leje. O so chosi?
03:51 / 15.07.2002
link
komentarz (0)
Hmm. A to ci zwrot...do tej pory udawalam, ze rozumiem, kiedy nie rozumialam. Teraz udaje, ze nie rozumiem, chociaz doskonale orientuje sie, o co chodzi w placzliwej konwersacji, ktora odbywa sie przy stole. Dla swietego spokoju udaje, ze nie kapuje, bo inaczej musialabym sie obrazic. Dwoch podpitych kolesi, C. i K. siedzi nad butelka tequili i...placza. Placza, wlasnie tak. Jeden opowiada drugiemu, jak zle traktuja go baby i w ogole to po co takie chodzi po swiecie. Piekne to wlasciwie: dwoch ibero-maczo, jeden z lancuchem grubosci mojego nadgarstka i w rozpietej koszuli, drugi z poczerniana brodka, siedza i bucza, popychajac zale i alkohol zastraszajacymi wrecz ilosciami oliwek i tunczyka.
Ide spac. Nie podoba mi sie taki uklad, wstane zaraz i komus przylutuje. Wrrrrrrr ...
18:44 / 14.07.2002
link
komentarz (6)
Ughughughugh....
Siedzialam caly ranek bez muzyki, bo mi sie snilo, ze ktos wyjal karte dzwiekowa z kompa C. Obudzilam sie, okazalo sie, ze wszyscy poszli na obiad, wiec myk myk i jestem przy kompie. Trukam to to, faktycznie, ani nie steknie. Po dwoch godzinach zorientowalam sie, ze glosniki byly wylaczone. Ot, baba.
A propos baby...wczoraj uparlam sie na nalesniki. Lu, zrobie, cholera. Nie dosc, ze upapralam cala kuchnie, nasmrodzilam spalenizna, to nalesniki za cholere nie chcialy sie obrocic. Niech mi ktos wytlumaczy, dlaczego te nalesniki sie przyklejaja?! Ego moje bardzo na tym ucierpialo. Bardzo. Kochatku, przyznam Ci sie, ze nie umiem gotowac. Ale to co Ci Mama mowila o pralce to nieprawda. Wiem, jak wyglada, tylko nie bardzo sie orientuje w tych programach.
Powoli zaczyna mnie wkurwiac nicnierobienie. Tesknie za czyms, co musialabym zrobic. Nawet posprzatalam u C., popralabym, tylko ta pralka...Dlaczego to jest tak, ze nigdy nie udaje mi sie znalezc zlotego srodka? Albo jestem zaje**** robota po uszy, albo nie robie absolutnie nic. Moglabym moze posiedziec na plazy i poodmieniac czasowniki czy cos. Ale jako ze juz jestem w 'nicmisieniechce-mode', zadna sila nie zmusi mnie do jakiegokolwiek wysilku. Totalna stagnacja.
Ale, ale. Pozytyw jest taki, ze goscie C. dzisiaj sobie jada. Zostanie chyba tylko K., ktory niedawno przezyl zawod milosny i odmawia kategorycznie powrotu do Valencii. Upodobal sobie za to donosne lkanie w srodku nocy, ktore-chociaz bardzo mu wspolczuje-bywa czasami ciezkie do zniesienia. Bardzo to sa sympatyczni ludzie i w gruncie rzeczy fajnie, ze przyjechali, bo bylam zmuszona do pewnego wysilku lingwistycznego, ale lozko jest jednak znacznie wygodniejsze od tej cholernej sofy, na ktorej musze spac w uroczym towarzystwie chrapiacego C. Poza tym, czulam sie troche skrepowana ich obecnoscia. Taki przyklad: upralam sobie gacie (w reku, pier****** pralka!!!,0) i jako ze glupio mi je bylo wywiesic je w kiblu do wgladu 6 osob, wywiesilam je na takim czyms za oknem. Swietny wprost pomysl. Upralam wszystkie majtki na raz, coby sie nie rozdrabniac, i zostalam - literalnie - gola i wesola, bo majtki zwialo. A przeciez nie pojde ich zbierac z budowy pod oknem. Pozdrawiamy sie tylko na odleglosc, ja i moje gacie.
Uhuhuhu....przyjechal wczoraj D., kolega mego przyjaciela M. i przywiozl circa 400 plyt z filmami. Tym wlasnie zajmowal sie M. w czasie swej burzliwej kariery studenckiej w Hiszpanii: ogladaniem filmow. Ma prawie wszystko, co moglabym sklasyfikowac jako moje ulubione filmy, oprocz moze dirty dancing, top gun i misia. Zastanawiam sie tylko, czy na lotnisku nie przypieprza sie do walizki wypelnionej nielegalnymi plytami. Hum.
21:05 / 13.07.2002
link
komentarz (0)
Wczorajszy wieczor, noc i ranek mogly byc prawie idealne. Sceneria: nocna impreza na plazy posrod palm.
Kilka drinkow i bylo przesympatycznie. Gdzies o 6 rano padlam na reczniku pod palma, kilkanascie metrow ode mnie jacys bezdomni hipisi spali na tobolach, szumialo sobie morze, a nietoperze co i raz spuszczaly mi na glowe jakas wodnista substancje. Piasek wlazl mi w KAZDY otwor, jaki bylam w stanie zidentyfikowac w moim ciele, ale faktem jest, iz nie codziennie zdarza mi sie zasypiac po pijaku na plazy. I nie codziennie budzi mnie wschod slonca i lodowata rosa na tylku. Wrocilismy do domu, padlam jak stalam i wlasnie pije poranna kawe, a jest godzina 7 wieczorem. Gwoli scislosci, C. jeszcze spi sobie w najlepsze, roztaczajac przeatrakcyjna won wczorajszego potu i przetrawionego alkoholu.
Nikt nie powie, ze nie korzystalam z urokow Hiszpanii. Teraz, teraz moge sobie wrocic z czystym sumieniem do tego, czego mi wlasnie na tej plazy brakowalo.
01:24 / 13.07.2002
link
komentarz (0)
Uuu....zle sie dzieje. Skonfiskowano moje krzeslo w celu zbiorowej konsumacji zwlok przy stole. Phi.
Nic to. Klecze sobie jak meczennica i mam nadzieje, ze ktos sie ulituje, huehue.
Kurde! Znowu! Piszesz-masz. Dostalam krzeslo z kawalkiem spaghetti po bolonsku na oparciu. La..laa..
Kolejny produktywny dzien. Wyrwalo mi sie dzisiaj cos po hiszpansku i od rana jestem molestowana. Po 10 minutach konwersacji kolowacieje mi jezyk i mowie, o, przprszm, musze leciec do ubikacji. Ale tej wymowki mozna uzywac tylko do pewnego momentu. Gdyby nie moje wielkie ego, powiedzialabym po prostu: a wiesz co? za chuja nie rozumiem o co ci chodzi, ale gadaj sobie, ladnie brzmi. Goscie C. sa z innej prowincji, gdzie mowi sie ladnym, wyraznym hiszpanskim i z nimi nie mam problemow. Topsz. Ide udawac, ze wiem o co chodzi. W sumie smieszne to jest: Maja bla bla bla bla?
Ja: *w myslach* o kurwa...ee....co by im tu? *na glos*/*czarujacy usmiech* O. Mysle, ze tak.
Bogu dzieki za moje przewrotne poczucie humoru, dzieki kurwa dzieki, inaczej nic tylko sie kapciem zajebac.
07:35 / 12.07.2002
link
komentarz (3)
Ehueh.
Znajduje sie tu w sytuacji odrobine niecodziennej. Znosze ja ze spokojem godnym buddyjskiego mnicha, bo nie jestem u siebie. Aczkolwiek, jest 6 rano i zaczynam sie troszke niepokoic...ehueh. C. ma gosci. Gosci, ktorzy spia w sypialni. Ja spie w salonie. Oni siedza w salonie. Bo im spac sie nie chce. A mnie owszem. Eee...Poza tym wyszlam na nietowarzyskiego sobka, bo w koncu zmeczylo mnie symulowanie konwulsji rzekomo spowodowanych dowcipami, ktorych za chuja pana nie rozumiem i przenioslam sie do kompa.
o. Poszli.
juhuuu
juhuhuhuhu
piszesz-masz. Tak?
05:39 / 12.07.2002
link
komentarz (3)
Ehhhh
Zezarlo mi dlugi wpis
Streszczac mi sie nie chce
Robilam bowiem wrazenie osoby, ktora
A,0) nie wymysla durnych pretekstow, zeby spedzic dwa tygodnie w towarzystwie Pewnego Pana
b,0) nie teskni za nim jak maniaczka
c,0) nie pieprzy wszystkim o tym, jak fajnie sie zakochac
d,0) nie kombinuje jak kon pod gore, zeby skrocic pobyt w Hiszpanii
Probowalam, mowiac krotko, utrzymac swoj imidz kobiety niezaleznej i ukryc fakt, iz przez ostatnie dwa tygodnie stalam sie osoba nie tylko nudna jak flaki z olejem (kto wymyslil to porownanie, nota bene?,0), ale monotematyczna i troszke mendzaca. Z marnym skutkiem symulowalam obojetnosc i jako taka erudycje, wiec moze lepiej, ze mi ten wpis zjadlo.
Ughhh...
06:01 / 10.07.2002
link
komentarz (11)
Idiotka.
Glupi, bezpodstawny niepokoj
sama sie prosilam
ahhhh....
nic to. jeszcze 4 dni do szczescia. 4 dni do zycia. 4 dni.

****

tesknie.
milosc oglupia, moi mili. Motywuje, a zarazem popycha do dosc ryzykownych decyzji.
Warto.
Warto sie, cholera, zakochac i powiedziec o tym nawet tacie cholerykowi. co uczynie juz niedlugo.
Dajmy sie zwariowac.
Taka fajna lapka.
Brakowalo mi wlasnie tego. Nic dodac, nic ujac. Bezpieczenstwa pomieszanego z podekscytowaniem
kiedys pisalam, ze sie nie da.
A, to sie pomylilam.
04:06 / 10.07.2002
link
komentarz (8)
Rozmowa z pania w banku Canada Trust:
pitu pitu...data urodzenia?
eee...10 lipca
roku?
1984
To ile ma pani lat?
O kurwa...wlasnie skonczylam 18.

Stara dupa ze mnie. I kompletnie zapomnialam o tych urodzinach.
18:16 / 09.07.2002
link
komentarz (6)
Jutro musze sie wybrac po tort dla Charliego. Nie mam poki co pomyslu na prezent. Chyba kupie mu jakis cholerny wiatrak, bo goraco tu jak w ("·/&"$=("/·=".
Poza tym, dostalam oferte pracy w Rybniku. Hueh. Chetnie bym ja przyjela, bo i praca fajna i kasa nienajgorsza, zwazywszy moj wiek i kwalifikacje. 4 tygle nie chodza pieszo. Ale nie przyjme, bo:
a,0) Rybnik to nie wawa, a ja wlasnie w Wawie musze zostac,
b,0)Wawa to nie Kanada, a chwilowo musze sie tam jeszcze pobujac i wdrozyc Tatusia we wszelkie plany na najblizsze 7 dekad, czyli oznajmic mu, ze: sie zakochalam. na smierc wrecz. wracam do polski. przerywam studia. zaczynam nowe. Ciekawe, ciekawe co on wtedy rozwali. Byle nie mnie.
Mamusia jest, o dziwo, przychylnie nastawiona. Posluchala, co mam jej do zakomunikowania i stwierdzila ze stoickim wrecz spokojem, ze: a,0) jestem pieprznieta. b,0)jestem nieocenionym wrecz zrodlem rozrywki w jej jakze nudnym zyciu, c,0) jestem niestala, d,0) a w ogole to spoko, zyczy szczescia i nie omieszka wybrac sie na ceremonie.
Dobra....teraz juz spadam. Hiszpania wyglada bardziej hiszpansko za drzwiami.
17:59 / 09.07.2002
link
komentarz (0)
Uhhhhh....jak to milo widziec znowu nloga. Kurde, to chyba lekko psychopatyczne: jestem cala mase kilometrow od domu, ale jak moge sobie wejsc na ta oto milo stronke i poklepac pitoly roznej masci, to od razu sie czuje jak u siebie.

Moj pobyt w Hiszpanii przebiega bardzo niekonwencjonalnie. To znaczy, konwencjonalnie, bo utrzymany w konwencji mariposy. Nie jestem typem podroznika-zwiedzacza. Jestem, smiem twierdzic, najsmetniejszym typem podrozniczki, jaki mozna sobie wyobrazic. wychodze z zalozenia, ze wakacje to czas na odpoczynek, a nie na ogladanie atrakcji. jestem zreszta usprawiedliwiona, bo atrakcje zaliczylam, pod przymusem, w zeszlym roku. teraz mam w nosie wszelkie ruiny i inne muzea. wiec robie to, w czym jestem najlepsza: nic. a kiedy znudzi mi sie nicnierobienie, to spie. A spac ja potrafie!! Dzisiaj, na ten przyklad, obudzilam sie troche po pietnastej, kiedy to rozne oniryczne omamy nie dawaly mi juz spac snem spokojnym. poza tym slonce sie przesunelo i tak dawalo po oczach, ze nie szlo zdzierzyc. A teraz, teraz pale pierwsza popoludniowa fajke i przygotowuje sie wewnetrznie na kilka godzin horroru...musze ja, niestety, wychynac z mieszkania i udac sie na miasto w celu zalatwienia kilku Bardzo Waznych Spraw. Potem, zeby nie bylo to tamto, zahacze jeszcze o plaze i powiem Carlosowi, ze bylam na wycieczce po calym Arroyo. Bo on sie troche martwi, ze mi sie nudzi. Choc nieprawda jest jakoby.

Jestem bez przerwy wystawiana na pokaz i czuje sie jak malpka w zoo: 'oooooooOOOOOoooooOOOO...to ta twoja kolezanka z Kanady/Polski/Afryki? Calkiem fajna dupa'. Tak sie zazwyczaj zaczyna, chyba ze uda mi sie wtracic slowko albo dwa po hiszpansku i nabieraja ociupine manier. Uchhhh....wszyscy pytaja tez, jak to mozliwe, zeby ktos byl AZ TAK BIALY?! Smieszny narod, ci Hiszpanie.
03:50 / 04.07.2002
link
komentarz (3)
Sen to zło, nie ma złudzeń
Sen ogarnął wszystkich ludzi
Czarno wokół, miasto śpi
Nikt nie może się obudzić
Kot na dachu, szczur w kanale
Księżyc kusi mundurki białe
Zielonego światła brak

...

no wlasnie. Spac nie moge. Przypominam sobie rozne fajne momenty, ktore ujely mnie na zawsze. Jak krzyczales nad Wisla ¨'LUNAAAAATYCY'. Tarzanie sie z gorki, o. Balon w zoo. Na przyklad. Misie, co jedza tylko jagody. Takie niesamowite cieplo, chcialo sie przy Tobie byc, po prostu.

....
Nie wspominalam chyba, ze podroz byla koszmarem z ulicy wiazow. Najpierw musialam leciec, myslac, ze mego szacownego ojca szlag trafil, i ze nie zyje, albo znowu dostal w oko. Potem pomylilam kolejki, bo myslalam, ze lece przez Monachium, a nie Frankfurt. Potem spojrzalam w koncu na bilet i okazalo sie, ze a,0)jestem prawie spozniona na samolot, b,0)wcale nie przylatuje do Hiszpanii o 1:35, tylko o 4:30,a Charlie czeka na lotnisku. Potem pilot o malo nie przyprawil mnie o cztery jednoczesne zawaly serca, bo raz, ze gadal tylko po szwabsku, a ja nie wiedzialam, czy juz lecimy w dol, czy nie, a dwa, ze nie ladowal, tylko pieprznal aeroflotem o ziemie. Latalam juz kilka razy i jak zyje, nie bylo czegos takiego. Potem byli uprzejmi zgubic moje torby. Znalezli, ale co sie nadenerwowalam, to moje. Pozniej musialam naklamac. Musialam powiedziec Charliemu, ze zle wydrukowali godzine na bilecie, a Mamie, ze lecialam przez Monachium, bo ona ma PRAWIE PEWNE wiadomosci na temat domniemanych atakow terrorystycznych, ktore sa planowane na Frankfurt wlasnie. Takze fajnie bylo.
charlie ma tak czysto w mieszkaniu, ze az mi glupio. Trzeba tu troche nabalaganic, inaczej nigdy sie nie oswoje. Ahhh...wyszlam na pol godziny na slonce i juz mnie wszystko nap*****. Chyba sie nabylam w Hiszpanii, AdioS!
20:17 / 03.07.2002
link
komentarz (7)
Chych. Musialam przerwac tamten wpis, bo wszedl zaaferowany Carlos, zeby spytac, czy sie nie nudze. Nie chcialam, zeby widzial, jak bardzo rajcuje mnie net, wiec kliknelam 'dodaj wpis' i stwierdzilam nonszalancko, ze nie, nie, chociaz ten net to jakis diabelski wynalazek. Nie moglam w nocy spac.
Musze cos na ten temat napisac: troche dziwnie sie tu czuje. Troche jak...intruz? Carlos jest okropnie mily. Za mily. Kupil mi dzisiaj rano karton fajek, caly czas pyta, czy sie nudze, co bym zjadla, jak sie czuje. A ja wiem, ze taki nie jest. Oddal mi swoje lozko, a sam spi na kanapie. Denerwuje mnie to, czuje sie jak jego gosc, a zalozenie bylo takie, ze przyjezdzam i robie swoje, zeby sie mna nie stresowal. A ten mi, kurde, rozrywki wymysla. Prawda jest taka, ze mam ochote pieprznac sie z piwkiem na plazy, poopalac sie, poczytac, nie robic nic ekscytujacego. Przprszm strasznie, ze taka ze mnie nudziara, ale to slonce plus poprzedni, BARDZO intensywny miesiac troche mnie wypruly z energii. Mam trzy tygodnie na to, zeby sie doladowac, pozniej przyjedzie A. i bedzie mnie ciagac na zwiedzanie. Poki co udalo mi sie pojsc do sklepu, apteki i obejrzec z daleka plaze. Przesliczne miejsce.

Aha, wiadomosc dla P.: kochanie, Charlie ma motor i odmawia przemieszczania sie autobusami. Chyba bede w koncu musiala na to swinstwo wsiasc. ...

Pachne sloncem. Ladnie. Ale 6 tygodni nie wyrobie. Trzeba zmienic ta rezerwacje. Chcialam zauwazyc, ze tesknota to najbardziej upierdliwe uczucie na swiecie. Siedze i sie martwie. Ale tylko troche. Nie pij na budowie.
22:13 / 02.07.2002
link
komentarz (4)
Ehue. KOmpletna pistka w glowie. Tyle sie wydarzylo, ze nie wiem, w co najpierw wsadzic palce. Zaczne od tego, ze tesknie jak glupia i to nie jest normalne, zeby czlowiek siedzial w pieknym, przestronnym mieszkaniu na poludniu Hiszpanii i zamiast wyrywac sie na zwiedzanie, albo chociaz rozpakowac torby, rzuca sie na kompa jak narkoman do swojej dzialki. Wiec tak wlasnie jest.
20:03 / 18.06.2002
link
komentarz (5)
Nie chce smecic, ale jest chujowo. Rozchorowalam sie jak, nie przymierzajac, kot i w takich warunkach nie jestem w stanie cieszyc sie tym jakze krotkim pobytem w Krakowie. Aczkolwiek nawet dosc wysoka goraczka nie jest w stanie odpedzic mnie od kompa, chwala Najwyzszemu, ze kafejka jest po drugiej stronie ulicy.
Obiecalam sobie, ze dzisiaj bedzie krotko i na temat i bez monotematycznych bzdetow.
Mam tylko takie pytanko do zacnych mieszkanek Krakowa: otoz gdzie, no gdzie, mozna dostac spodnie o rozmiarze 34 albo, zeby bylo calkiem super, jeszcze mniejsze? Bo ja bylam dzisiaj uprzejma usiasc na starym gwozdziu i nie usmiecha mi si paradowac z wdziekami na wierzchu.
A dodatkowo jest mi jakos nedznie z tego powodu, ze w moim pokoju sa, nie wiedziec czemu, dwa lozka, a ja jestem sama jedna i dzisiejsza drzemka byla siakas niecalkiem fajna. Przydalby mi sie ktos, kto chrapie i nie raczy nawet obejrzec do konca pieknego filmu o malpach i wariatach. Ktos, kto niedokladnie sie ogolil, a na imprezach wypina jezyk i dreczy Bogu ducha winne sasiadki. Taki ktos wlasnie. O.
22:57 / 13.06.2002
link
komentarz (3)
**********Begin Transmission********
Ojejs. Podsumowanie na dzien dzisiejszy:
wygladam jak: trzy czwarte traby zza koziego krzaka.
czuje sie jak: jakby przejechal po mnie walec, a potem doprawil autobus.
A wszystko to dlatego, ze w ferworze spotkan i inszych podrozy sentymentalnychm troche zapomnialam jesc. Wystarczy dodac poltorej paczki fajek dziennie i kilka piw i recepta na spektakularne omdlenie w banku Millenium gotowa. Polecam, naprawde. Reanimowala mnie jakas bardzo przyjemna, acz obla pani bankierka. Chcieli nawet wzywac pogotowie, ale powiedzialam, ze jestem w ciazy i czesto mi sie zdarza ostatnio. Hueh, oby moj dowcip nie okazal sie proroczym. Tak mi nawet mignelo w mozgu, kiedy poszlam z Z. na obiad, a on na to: od piwa brzuch Ci raczej nie urosnie, ale uwazaj na inne potencjalne zagrozenia. Na starosc robi sie okropnie wylewny i sarkastyczny.
Coraz bardziej przekonuje sie, ze wlasnie w tym kraju, gdzie drogi maja wiecej dziur anizeli powierzchni gladkich, gdzie tramwaje cuchna starym potem i gdzie sprzedaja przeterminowane piwo, ze wlasnie w tym kraju widze sie na przyszlosc. Dowiadywalam sie o rozne szczegoly i wychodzi mi na to, ze nawet samochod za jakies smieszne pieniadze moge tu przytargac jako mienie przesiedlencze. Frajerka chyba jestem straszna, ale jakie to fantastyczne uczucie, isc sobie po ulicy i myslec: o, a tutaj sie calowalam po raz pierwszy. O, a tutaj pogryzl mnie pies. O, a tam sikalam w krzakach. Czego zreszta juz nie bede robila, bo jak poszlam pare dni temu w wiadomym celu, to sie potknelam i mam teraz dwie watpliwej wartosci estetycznej szramy.
Mam teraz taki straszliwy dylemat. Siedze w kafejce juz ze dwie godziny i kombajnem mnie nie wywleka, bo leje jak z cebra. A zaparlam sie nie brac taksowek, bo bylam uprzejma wydac lekka reke tyle, ile normalnie starczyloby mi na jakis miesiac.
Przepita. "Dobra, to spotkajmy sie na tramwajku przystanowym". Pani Mariposo, pani sie chyba troche za bardzo rozkrecila. Ja rozumiem, ze Ojczyzna, ze piwo najlepsze na swiecie, ze przeciez KUUUUUPPPPAAAA lat, ale nie przesadzajmy, prosze cie unizenie. Troche samokontroli, tak?
Wybieram sie do Krakowa we wtorek. Zmietklam. Jakbym miala wybor, to bym sie wypiela na to piekne miasto i zostalabym w domu celem rekonwalescencji. Ale nie ma lekko, jedziemy.
Topsz. Ide wykonac telefon, ta klawiatura jest za wysoko i bola mnie nadgarstki, a poza tym takie to juz pitu-pitu, bez sensu klepie.
**********End of Transmission**********
22:31 / 11.06.2002
link
komentarz (2)
Ugh. U mnie to chyba mocno patologiczne. Pojeb emocjonalny, czy tez lamaga. Moze byc. Puknij sie dziecinko, puknij. Wszystko mnie boli po ekscesach dnia wczorajszego. a moze przedwczorajszego, tarzalam sie z takim fajnym jednym glupkiem z gorki przy zamkowym. Tak sie skutecznie tarzalam, ze nie zdazylam wyhamowac przed psia kupa. Hueh. Tak mi sie wlasnie podoba. Dzieki. ale patologiczna jestem.
Nie moge tak publicznie. Przepraszam, nie moge. Nie mow, ze sie wstydze Ciebie. Siebie sie wstydze. Ale nigdy nie widzialam takiej demolki w kuchni. Rozszerzasz mi horyzonty. Wstyd troche, ze przylozylam do tego reke.
Sprawa tak sie ma.
Nlog umiera smiercia tragiczna.
Postukam sobie jeszcze sporadycznie, bo ciezko zerwac z takim nalogiem.
Ludzie w miescie ciagle gapia sie bardzo nieprzyjaznie. Co? Dekolt w miare tego, przyzwoity. Poza tym pod spodem byla koszulka. Spodnie za nisko? Makijaz za wulgarny. Nie wiem. Jak wyjde, to przydybie perwsza babcie, ktora sie krzywo spojrzy i jej spytam, o co tu, przepraszam, chodzi.
Hmmm....email od R.
I coz.
Zmykam. Nie moge sie juz tutaj uzewnetrzniac. Wybebeszac. Nie moge.
Ale ciom.
Dwa ciomy.
20:58 / 08.06.2002
link
komentarz (0)
Nie no. Nedza. Jestem najzwyczajniejszym w swiecie netomanem. Anka. Bylam pod ta Rotunda umowiona, taksiarz sie jakos sprezyl i jeszcze wpadlam na Nowy Swiat, co by sie troszku poprodukowac. Wstyd mi az.
Poki co nie udalo mi sie przejechac zadnym srodkiem komunikacji miejskiej, bo raz ze wracam zazwyczaj za pozno, dwa ze pada, a trzy ze mam taksowki za friko, bo biore rachunek i placi jakis pan, ktorego nie znam. Jakis ciemny interes, uhaha. Niech bedzie. A, cztery to to, ze mam fobie. Nie przyznawalam sie, bo troche glupio, ze taka stara dupa jak ja ma fobie tramwajowa. Oczywiscie podczas pobytu za oceanem poddalam moja opinie na tem temat jakiejs romantycznej transfiguracji i juz bylam sklonna pisac wiersze o tramwajach. Ale wystarczylo przyjechac, obejrzec sobie babcie i od razu mi sie odechcialo.
Wczoraj chcialam sie zachowac jak na moj wiek przystalo i nie pic drugi dzien z rzedu. Niestety. Wrocilam bardzo ladnie o 10:30. Ciocia drzwi mi otworzyla, oczy jak sputniki i pyta: a Ty coooo tak wczesnie?! Z pokoju wypada Jolka, mocno juz ten tego i wrzeszczy "Goska, KUUURWA, nic sie nie zmienilas!" (Goska to Madre,0). No, faktycznie. Pani Jola zostala wtajemniczona w rodzinny sekret i troche ja to zbilo z tropu. Tee....Majka? Corka Goski? No to chodz. Przynioslam butelke.
Nie powiem nie. Usiadlam sobie w szlafroczku, pomiedzy ciocia i ciocia i pijem. Jola cztery, ciocia 3, ja dwa. Mniej wiecej tak to szlo przez wiekszosc wesolego wieczoru. Jola walkowala caly czas jedna tylko kwestie:
"Majjjjkaaaaa...fszyscy feceeeeci to szmaaty. *czk* Kompletne gowno. Ja Ci mowie...". Siedze, kiwam, szmata tez czlowiek przeciez. Skonczylo sie na tym, ze poszlam spac po 4, wymemlana i cuchnaca. A dzisiaj zwleczona zostalam po 9. Wiec jestem z deka nieswieza.
A w ogole to mam jakas totalna paranoje. W kazdym Mcdonaldzie zatrzymuje sie na inspekcje w toalecie, bo mi sie wydaje, ze sie na mnie dziwnie ludzie patrza. Co? Rozmazalam sie? Mam ptasia kupe na czole? A moze w tym sezonie nie nosi sie rozpierdalajacych sie torebek? Nie wiem. Topsz. Zaplacilam za pol godzinki, mykam jeszcze do kibla, sprawdzic co nie tak i jade na Ochote. Jollll! Tylko ciekawe, jak ja mam wrocic...nad tym sie jeszcze nie zastanawialam.
Huuu...
19:38 / 08.06.2002
link
komentarz (2)
Kurwa. Mozna mnie podrywac na stale lacze. Hehehe, caly dzien dzisiaj chodzilam i TAKA mialam ochote sprawdzic poczte i zajrzec do loga. A teraz i tak chuj w bombki strzelil, bo musze sie zbierac pod Rotunde. Boze drogi, jak ja kocham to miasto. Co prawda chwilami zapominam, ze wszyscy mowia tu po naszemu i zdarza mi sie komentowac na glos. Hueh.
Zbieram sie na impreze. Nawet kiecke nabylam droga kupna. Mala czarna a do pary glany, bo nie chcialo mi sie targac szpilek.
Ciocia Iwonka pod wrazeniem.
Jutro sie chyba wybiore do kafejki i wyprodukuje jakos porzadniej, bo mam taka wewnetrzna potrzebe, a tu nie chce siedziec i doic kase za neta.
Mowilam, ze bedzie padalo?! Taki pech juz mam.
Ide pic. Ide pic Warszawe.
Wpadne wieczorem, nie spij kot.
00:02 / 07.06.2002
link
komentarz (3)
no i juz zdarzylam sie spic. 5 piw przy mojej wadze to nie zart. Fajnie jest. Kocham ten kraj.
teraz to sobie juz ide, bo musze wracac do domu, taaa.
Ale kurde, musialam zajrzec. Musialam. Nalog.
23:06 / 05.06.2002
link
komentarz (6)
Dobra. Nie bede sie stosowala do niczyich preferencji.
"Glosuj na AWS, juz bardziej spierdolic sie nie da!". Otoz to. Bardziej spierdolic nie moge, wiec nlog wraca, bo jak jest prywatny, to wypisuje same dyrdymaly.
Wobec tego...taksss....jutro o tej porze bede sie przechadzala w warszawskim deszczu. To wiem, bo zawsze jak laduje, to pada. Wobec czego jestem baaaardzo otwarta, rozwarta wrecz na propozycje wychylenia bruderszaftu z osobami z Warszawy. Usiade sobie wygodnie na krzesle w net cafe na jana pawla, gdzie zdzieraja kupe forsy a i tak nic nie dziala i trzy tygodnie pozniej bede juz mogla zajrzec na nlog'a, zeby sprawdzic, ktoz nie wzgardzil moja sugestia. Heh.
Dobrze. Spadam, bo samolot mi ucieknie. Jol. Nienawidze latac.
10:00 / 05.06.2002
link
komentarz (2)
I po coz on tak zwlekal.
Eh wlasciwie to dobrze zrobil.
Trzymal mnie za reke. Podsunal sie troche blizej i polozyl mi glowe na ramieniu. Jako, ze sytuacja mogla byc odebrana jako troche niezreczna, siedzialam sobie i pierdolilam beztrosko glupoty. Pierdolilam i pierdolilam, zeby tylko nie powiedziec nic, czego nie chcialby slyszec. Siedze wiec, opowiadam mu po raz enty o moich planach na wakacje, sialala, opowiadam bla bla bla yadi yadi yada, sluchaj, ja tu na ciebie poczekam, wiesz? Wcale sie nie pytam o pozwolenie, ja czekam a Ty rob co chcesz, poczekam bo musze. Poczekam. Kocham cie chyba ty skoczony idioto, czy ci sie to podoba czy nie.A wiesz, ten moj nowy samochod ma takie fajne cos...kap. kap. kap.
Zmoczyl mi rekaw. Nie jestem typem cizi, ktora leci na meskie lzy. Kurwa, nie jestem, lubie konkrety. I wtedy mnie zlamal kompletnie. Siedzial tak, sciskal moja dlon, moczyl mi rekaw i krajal serce, i nagle zaczal nucic "isn't it ironic" Morrissette. No i co, fak, niech mi ktos powie, ze pokrewienstwo dusz to bujda. Niech powie, to .....znaczka i poprawie z kopyta. Chcialabym sie teraz spytac, jak ja mam jutro wsiasc na ten jebany samolot, ktory ma mnie zabrac do domu, skoro dom nagle zrobil sie tutaj. Moje oczy suche, nie potrafie plakac, kiedy naprawde boli. Przeklelam wszystko, co dalo sie przeklac, przysiegam na wszystko, ze tam pojade, bo mu obiecalam i chuj. Nic innego nie ma znaczenia. Obiecalam i on mi wierzy.
Powiedzial, zebym nie czekala i zebym zyla dla siebie. A co ma jedno do drugiego? Czekam. Ty jedz, sliczny, a ja sobie dorosne.
Ujjj. Pieprze bez sensu. Jestem wykonczona, a poza tym rozbestwil mnie fakt, ze mam teraz prywatnego loga i moge sobie rypac najgorsze bzdury calkiem bezkarnie.
W gruncie rzeczy fajnie jest miec na co czekac.
20:50 / 03.06.2002
link
komentarz (0)
Bueh, cholera.
Gdzie sa moje czarne sandaly?
Gdzie jest moja najczarniejsza bluzka?
Gdzie jest maszynka do koszenia zbednego owlosienia??
GDZIE????
10:24 / 03.06.2002
link
komentarz (0)
Ujs. To mi sie zebralo na popisy tworczosci grafomanskiej. Spalam z 15 godzin, to i nic dziwnego, ze mi sie wynurzen zachciewa, miast (nie,0)zasluzonego spoczynku. Ktos spac musi, zeby ktos wstac o 7 mogl, przeca.
Rozmawialam dzisiaj z Mehdim na netmeeting. Tyle przeszlismy, ze nawet nie przyszlo mi do glowy doprowadzac sie dla niego do stanu jakiejkolwiek uzywalnosci. Rozparlam sie wiec w fotelu, z jednym tylko okiem wymalowanym (telefon zadzwonil w trakcie nakladania makijazu, a potem stracilam juz rezon,0), z butelka Corony, w stroju zywcem zmalpowanym z Mody Nowoczesnej Chlopki i z wlosami na spinki bo wygodniej. Slowem, razilam swym niechlujnym wygladem wszelkie uczucia estetyczne.
A ten, misiowy: o. Jak slicznie dzis wygladasz! Potracilo cie cos w drodze do szkoly, kochanie?

Zamknij sie, dziecino. Marsz do lozka, przytulamy sie do poduchy i lulu. Marsz, bredzita. To ten stres chyba.
10:03 / 03.06.2002
link
komentarz (0)
Ehehehe...didaskalia
Mama: Staruch dzwonil.
Ja: Mamo. On ma 20 lat. Jaki staruch??
M.: Ma stary glos.
J.:E tam. Meski, nie stary.
M.:A przystojny chociaz?
J.:Noooooooo....taaaakie ma duze oczy (tu przykladam piesci do twarzy,0) i takie rzesy jak Bambi troche (tu przykladam rozczapierzone dlonie do twarzy,0) (Nawiasem mowiac, to bujda z tymi oczami, ale Mama na to leci, wiec mozna ja troche ustawic,0).
M.: Phi. Toz on musi miec leb jak arbuz. Za grosz gustu nie masz, chyba mi ciebie podlozyli, Majulka.

A ojciec wpakowal mi sie dzisiaj do pokoju z aparatem i robil zdjecia balaganu. Hyyyh?! Meski odpowiednik klimakterium. Specjalnie hoduje plesn na talerzach, zeby za bardzo nie tesknili, jak sobie pojade w sina dal. Ta strategia zawsze osladza im troche moje wojaze.


09:50 / 03.06.2002
link
komentarz (0)
Stan mojego komputera...nie dziala gg, nie dziala icq, nie dziala drukarka (taa...lexmark,0), nie dziala skaner, wlasciwie to szybciej byloby wymienic co dziala, bo nawet monitor dobrze byloby kupic nowy. Nawet word office poszedl w krzaki jak ostatnio formatowalam. Mniam, nie powiem. A netmeeting tez dostalo dzisiaj szalu. Jakby mi sie chcialo, to bym pogrzebala, ale tak prawde mowiac, to mi sie NIE chce, a poza tym mam do wszelkich spraw technicznych zdecydowana awersje. Jak mi sie komp popsuje, to do niego gadam. Jak jest kepski obraz, to zamiast martwic sie o przyciskanie guziczkow i ustawianie ostrosci, biore szmate i go czyszcze. Dzisiaj utknela w nim dyskietka. Nic takiego, i tak zadko uzywam floppy. Ale z tym bzdetem w srodku, nie daloby sie go zrestartowac. Mowie wiec M., on zaczyna mi tlumaczyc, jak ten problem obejsc. A ja, po babsku, wzielam pincete i wyciagnelam. Ciekawe, swoja droga, skad u mnie ten kompletny brak sympatii do maszyny, przy ktorej spedzam, badz co badz, lwia czesc mojego wolnego (i nie wolnego,0) czasu. Moze to jakas dziecieca trauma z kalkulatorkiem czy czyms tam. A propos, Mama opowiedziala mi historyjke, przy okazji ogladania wiadomosci w TVN 24. Rzecz miala miejsce w Koscierzynie, tam gdzie zamordowano te ekspedientki. No wiec, jako dziecie lat 3, spedzalam rodzinne wakacje w Koscierzynie wlasnie. Pasjami ja, tego czasu, uwielbialam wskakiwac do kaluzy. W Koscierzynie widocznie oszczedzali na robotach drogowych, bo gdzies na obrzezach miasta byla sobie pokaznych rozmiarow dziura, do pelna wypelniona woda. Wygladalo to to jak kaluza, na mej anielskiej twarzyczce pojawil sie usmiech ktorego nie powstydzilby sie sam Machiavelli. Hop i zniknelam w odmetach kaluzy. Za mna zniknela ciotka Goska, choc juz wtedy rozmiarow solidnej szafy gdanskiej osmiodrzwiowej; jakby na mnie wskoczyla to ani chybi bylabym sie udusila, bynajmniej nie dlatego, ze juz bylam podtopiona. Do rzeczy, stad wzial mi sie dlugoletni strach przed woda, ktory to przemogly dopiero slone wody pacyfiku, gdzie nawet taka niemota jak ja musialaby sie mocno starac, zeby utonac. A propos a propos, ciotka Goska, mokre i wsiekla, zaczela pouczac moja Mame, ze gdyby to jej dzieciak nalegal na taplanie sie w wodzie, to by dostal w dupe. Nastepnego dnia sytuacja podobna. Kaluza. Usmiech. Srruuu w kierunku wody, az skry szly spod kaloszkow. Nagle przypomnialy mi sie wydarzenia z dnia poprzedniego, wiec zatrzymalam sie, jako dziecko roztropne i patrze w ta kaluze w zamysleniu. Nie, jednak nie wskakuje. Usatysfakcjonowana Mama do Goski: A widzisz? po co dawac w dupe, sama wie. W tej chwili przez kaluze przeszedl jakis facet a ja, bardzo tym przykladem zachecona, za nim. Tyle z Mamy metod wychowawczych :D. A propos a propos a propos, 5 lat pozniej Goska zaszla w ciaze i zdecydowala wychowywac swoje dzieci metoda bezstresowa. Ma dwa najglosniejsze, najglupsze, najbezczelniejsze i najbardziej rozwydrzone bachory jakie ten swiat widzial.
Heh, to mi sie zebralo na dygresje. Ide spac, jutro egzamin. Hyyyyhhh.
Napadli na Bozenke, bydlaki. A ten caly Kelarus kazal ja wyrzucic. No nie. Szczyt wszystkiego. Biedny Mareczek...
05:47 / 03.06.2002
link
komentarz (0)
Samochod jest...tego. No ladny, swiecacy i w ogole. Ale czy mnie w ogole takie cos potrzebne? Klocic sie nie bede, jak daja to wezme. Ale cos mi sie widzi, ze skonczy sie na tym, ze osobiscie splace te raty. Nie jest taki zajebiscie drogi, a glupio mi, ze pracuje i przyjmuje takie 'drobiazgi'. A propos czego, dzisiaj poszlo sie stukac 100 baksow. Wpadlam do ksiegarni na piec minut. Sobie kupilam swietna ksiazke Roberta Kaplana, ktorego ubostwiam po prostu, oraz Ostatniego Dona Maria Puzo. Na samolot. Juz, juz mialam sie zbierac, kiedy to wpadlo mi w oko cos, w czym zakochalby sie R. No i ten...kupilam. Taki gudbaj prezent czy jakos. No i to mnie splukalo do reszty, ale warto bylo. Juz sobie wyobrazam, co powie, bo polowal na to od miesiecy. Czyli, krotko i na temat, chyba bede wpieprzac kartofle podczas mojej wycieczki. Hehehehe. Nie no, nie dramatyzuj mala. Nie dadza Ci zginac. Tak juz mam, ze lubie czasem porobic z siebie meczennice, chyba. Ale jest git.
Dalej zadnego odzewu. Yhhhhhhh....wez sie w garsc, bo cie trzepne sciana w glowe. No, juz. Ucho do gory, jutro pieeeeeeprzony egzamin, a my w lesie, prosze pani. Jeszczesmy nie dotknely ksiazek, a w klasie nie bylo sie od....huhu i jeszcze troche. Jak ma ta nauczycielka na imie?!
21:18 / 02.06.2002
link
komentarz (5)
Eh, glupia. Powinnam byla Ojca Chrzestnego zostawic do samolotu. Teraz go sobie dozuje, bo mi sie bardzo podoba i bede wyc, jak skoncze. A propos...jaka by tu ksiazke na lot? Moze Sto Lat Samotnosci? ALbo Dom Duchow. Z autopsji wiem, ze nie umiem sie od tego oderwac, jak juz mnie wciagnie, to nawet nie czuje, ze mnie tylek boli od siedzenia przez 9 godzin. Ale nic to. Pod lozkiem lezy jeszcze troche antyalergenow, nie bralam od dlugiego czasu, wiec dwie-trzy pastylki powinny mnie urzadzic na cacy. Nie cierpie latac, nie cierpie sie pakowac. Nie cierpie samolotowej papki i tego wysuszonego powietrza. Nie cierpie gadatliwych staruszek, ktore zawsze, ZAWSZE siadaja obok mnie. Moze tez wygladam na staruszke, a przynajmniej milosniczke opowiesci o niewiernych mezach ich corek.
Wiem, co zrobie. Wybiore sie na zakupy do ksiegarni i zaopatrze sie w jakas gruba lekture. Hmmm...Pojde moze za ciosem i kupie Omerte. Ktos czytal?
A ten. Niespodziewany gest ze strony taty. Krepuje mnie to troche, nie chcialam wcale takiego drogiego prezentu, tym bardziej, ze ktos zrobil ojcu wielka dziure w nowej ciezarowce i bedzie musial machnac na to ladne kilka tysiecy. Ale do rzeczy. Podjechal wczoraj pod dom starym, czerwonych volkswagenem cabrio. Podjechal i pyta, czy ladny. No, pieeekny po prostu, rozwalajacy sie troszku, ale z nowym lakierem. Ma ta maszyna charakter. A kolor ladnie kontrastuje z moimi czarnymi wlosami, hihi. No i pyta Padre, czy chce. Co, prosze? No, samochodu potrzebujesz na przyszly rok, kto cie bedzie wozil na uczelnie?
Musial go odwiezc do dilera, okazalo sie ze gruchot za drogi i nici z mojego nowego imidzu (heeheeheee, jakie obrzydle slowo,0), ale Zbyszek ma na placu kilkuletniego hyundai'a (sp.?,0), to on mi go 'wezmie'. 'Wezmie' wlasnie, tak sie wyrazil, jakby mial zaraz wyjac z dupy pieniadze i mi go przyniesc na plecach. No, tego...jak dla mnie moze byc taczka z motorkiem, prawde mowiac. Byleby nie byl na skrzynie biegow, bo ja mam talent do psucia tychze przy pierwszym podejsciu.
Czyli zaraz jade przetestowac to to. Jol??
21:31 / 01.06.2002
link
komentarz (2)
Dark side of the moon:
No taa. Reasumujac: bede musiala zostawic dume za drzwiami i prosic sie bezczelnie do srodka. Nie lubie, nie potrafie, ale w tym szczegolnym wypadku zmusze sie. Bede musiala spowiadac sie ze wszystkich grzechow, co gorsza nie swoich. Z ta duma to troche ciezko, latwiej byloby dupe zostawic. Bedzie Mari vs. Wkurwienie. Mari vs. Zazdrosc. Mari vs. Uparta Cisza Przy Stole i Grzebanie Widelcem w Talerzu.
Jol. Poradze sobie. Cztery lapy mam, to na nie spadne.

Bright Side of the Moon:
Nic nie poradze na to, ze mnie zyczliwi z gracja i wdziekiem wyciagneli z Czarniejszego Odcienia Najczarniejszej Rozpaczy. Zadzwonil bladym switem Jester, zeby spytac, czy przyjade go poklepac po plecach, bo krztusi sie z zalu, ze sobie jade. Prosz, prosz. Pieprzyl bzdury przez kilkanascie minut, a ja tarzalam sie ze smiechu w wymemlanej poscieli.

A poza tym, Mama spalila mi sweter. Jechala do sklepu, a na tylnym siedzeniu lezal moj sweter. Wyrzucila fajke, ktora niefortunnym zrzadzeniem losu wpadla z powrotem przez tylne okno i uplasowala sie wygodnie na srodku mego fajniastego swetra. Mowi Mutra, ze jechala sobie jak gdyby nigdy nic, robiac chorki Rickiemu z radia, a tu nagle dym unosi sie zza jej nic nieprzewidujacej osoby. Sweter. Tapicerka. Szkoda, ze nie bylo kielbasek. Moznaby pospiewac stare piesni biesiadne i spedzic przyjemny wieczor przy ognisku.

I jak tu nie zaczac dnia w dobrym humorze?
09:49 / 01.06.2002
link
komentarz (0)
Chuj. Wyplulo mi maila.
Moze i lepiej.
Trzebaby to gowno najpierw jakos ocenzurowac, oszlifowac. Wyciac kawalki o roznych brzydkich sprawach.
No dobra.
Wdeeeechhh.....wydechhh....wdechhhh....wydeccchhh
Boje sie strasznie..chlopak podobno nie jest pod wrazeniem. Wcale mu sie nie dziwie.
06:26 / 01.06.2002
link
komentarz (0)
Ten nlog byl zalozony z mysla o jednej konkretnej osobie. Niby pisalam dla siebie, tak szczerze jak tylko potrafilam, ale zawsze mialam gdzies w kacie mozgu jednego czlowieka, ktory byc moze moglby kiedys zajrzec i poczytac. Tak, zeby moc jakos szybciej i sprawniej poznac swoja starsza siostre.
No i wlasnie dzisiaj dostalam e-mail, w ktorym poinformowano mnie, ze jeden z moich braci zostal wtajemniczony w rodzinny sekret.
I ja mam okropna treme. I strasznie sie boje, ze nie tylko musialam przechodzic przez swoje wlasne pieklo jako straszna szczylowa, ale ze dostanie mi sie jeszcze raz. Kiedy jako gowniara pisalam pierwszy list do czlowieka, o ktorym dowiedzialam sie, ze jest moim ojcem, bardziej interesowalo mnie to, czy ma dzieci.
To bylo kilka lat temu. Nigdy nie bylo dobrego momentu. Nie mialam, nie mam mu tego za zle. Mial swoje powody, cale multum powodow. Ale nigdy nie zalezalo mi na niczym bardziej...ehhh. Wiec, jesli moj brat zdecyduje sie tutaj zajrzec (cos mi mowi, ze moze zrezygnowac z tej watpliwej przyjemnosci...,0), to bedzie chuj z kokardka, bo ja tu wypisywalam okrutne bzdury. I pisalam o rzeczach, ktore wciaz pala mi gebe wstydem.
K., Jesli mnie pomimo wszystko czytasz, to wez poprawke na wszystko. I postaraj sie zrozumiem. I nie mow nic Z., bo by mnie zamordowal z zimna krwia.
04:03 / 31.05.2002
link
komentarz (1)
Spanie po 4 godziny na dobe przez ostatnie kilka miesiecy nie wyszlo na dobre. Odkad kilka tygodni temu przestalam nadrabiac w piatki i soboty, zaczelam gonic w pietke. Dzisiaj niby spalam, a nawet we snie czulam sie zmeczona. W ogole jakies koszmary i inne fantastyczne historie. Wiec na liscie of fings tu du, zapisze sobie wyspac sie porzadnie.
Baba z jajem niby podobno, a czuje sie dzisiaj jakas taka mala i w ogole rozmemlana jak nieszczescie i pol.
Jakby mi ktos zrobil najmniejsza nawet nieprzyjemnosc, to chybabym walnela w ryk jak rozwydrzony bachor.

Boje sie, ze mi sie ludzie pozmieniali i tesknilam za duchami. I tak juz bywalo. Ale ja tez przeciez nie jestem ta sama, wiec bez pretensji prosze. A w ogole to moze przestane odstawiac melodramaty i pojde sie wyspac, bo sama sie tylko nakrecam, a wiadomo, ze to gluuuupi zwyczaj. Ot.
20:10 / 30.05.2002
link
komentarz (8)
Mama odstawia histerie. Wiedzialam, ze tak bedzie.

Po pierwsze, to jestem swinia, bo sobie jade na trzy miesiace, a ona sie boi spac w pustym domu.

Po drugie, to napewno wydam cala kase zaopatrujac sie w pierwszym tygodniu w artykuly ksiazkowe, alkohol i papierosy, a potem bede zebrac, albo tak jak dwa lata temu, skroce pobyt o miesiac.

Po trzecie, to co jej strzelilo do glowy, zeby mnie znowu samej puscic, skoro zawsze wpieprzam sie w jakies ciemne sytuacje.

Po czwarte, to opuszcze 3 tygodnie szkoly i pewnie mnie wyrzuca.

Po piate, to do czego to podobne, zeby dziewcze w wieku lat nastu samo podrozowalo po swiecie.

Po szoste, to mam nie rozmawiac z nieznajomymi, pic z umiarem, nie wsiadac pod zadnym pozorem do zadnych pociagow, spac przynajmniej 6 godzin na dobe, nie jezdzic nigdzie bez Charliego, meldowac sie codziennie, nie jezdzic na gape w tramwajach, myc owoce przed zjedzeniem, zmywac makijaz przed snem, isc do dentysty i dermatologa, nic nie przekuwac ani nie robic zadnych wiecej tatuazy, nie zajsc w ciaze, nie przywlec HIV'a, nie pyskowac dziadkowi, nie pic w samolocie i, co za tym idzie, nie zlac sie znowu publicznie w majtki, nie krasc znakow drogowych, nie kupowac haszyszu i nie wpasc w problemy z policja. Oprocz tego mam sie smarowac kremem do opalania, nie zadawac sie z hiszpanskimi macho, nie jezdzic samej na koncerty, nie wybrac sie przypadkiem do Moroko, uwazac jak pojade na Gibraltar i nie wpasc do morza, plywac tylko w dzien, nie chodzic samej na plaze...
Po co ja jej w ogole powiedzialam, ze gdzies jade. Moglabym wyjsc z domu i zadzwonic juz z lotniska. Ilez bolu glowy oszczedzilabym i jej i sobie...

A w szkole dalam plame. Jakis koles robil prezentacje i zadal klasie pytanie "gdybys wiedzial/a, ze wkrotce umrzesz, co bys zrobil/a?". W klasie cisza, wiec zaczal pokazywac paluchem i prosic o odpowiedz specyficzne osoby. Dalej zero odzewu. Wiec podnioslam reke i mu uswiadomilam, ze ten eksperyment sie nie powiedzie, bo wszyscy mysla o tym samym i nikt sie nie przyzna. Cisza. Kobieta: "hmmm...you mean sex? Like, oh, i don't know the BEST sex in your life maybe?" (Ona jest misiowa, ma 24 lata i chetnie bym ja wziela na piwo kiedys.,0). Ja na to, ze kurcze, owszem. Jakby mi zostalo 2 godziny zycia, to na co innego mialabym czas?!
Koles z pierwszego rzedu obcial mnie wzrokiem i stwierdzil z glupkowatym usmieszkiem "jak bys miala umierac, to nie wahaj sie i dzwon do mnie w srodku nocy." Ehem. A wychodzac z klasy uslyszalam
-"See this girl over there? She's obsessed with sex!"
-"Right on! You think she'd do it with me?"
No tak. Mozna sie bylo spodziewac, ze wywolam taka reakcje. Tylko kobieta puscila oko i wyznala pod nosem, ze jej tez to przeszlo przez mysl.
Chwala Bogu, ze zostaly mi dokladnie trzy dni kariery licealnej. Nie wiem, jak bym sie czula z etykietka szkolnej szmaty...
09:56 / 30.05.2002
link
komentarz (2)
O kurwa. Po co bylo pic to wino.
08:30 / 30.05.2002
link
komentarz (2)
W kiblu nad wanna wisi sobie mydelniczka.
Lubie ta mydelniczke, wiecznie upaprana gustowna papka z kilku rodzajow rozpuszczonego mydla. Lubie ja, bo chociaz to taka zwykla upaprana mydelniczka, to nigdy nie spada z niej mydlo. Nawet jak jest sliskie.
Ktos wlozyl w taka glupia rzecz troche pomyslunku.
I taka mala rzecz mnie cieszy. I przywraca wiare w kogos tam. Kto tak wyprofilowal wlasnie moja glupia mydelniczke.

Dzisiaj mydlo spadlo. Po raz pierwszy od trzech lat. Chlup. Lezy na dnie wanny.

Don't be fooled. It's easier to chain souls than to hold hands.

Wracam do lozka czytac Ojca Chrzestnego.
06:17 / 30.05.2002
link
komentarz (4)
Wykoncza mnie.
Dosyc mam tych wystawionych lap i wiecznych pretensji.
Urazony.
Pierdole takie uklady.
Sprobuj zajac sie raz swoimi problemami i od razu fe, ze nie dajesz rady rozwiazac wszystkich innych.
Moze przesadzam.
Ale wiadomym faktem jest to, ze M. zawsze wpierdala sie we wszystko z butami. I ze nie rozumie slowa "nie".
A ja dzisiaj wybuchlam. I w sposob malo kulturalny zaproponowalam mu, zeby sie raz chociaz laskawie odpierdolil.
Co zreszta uczynil.
I wcale nie jest mi z tego tytulu glupio.

*******************************************************

Moloko. All back to the Mine.


*******************************************************

Siakis mily akcent. W dniu dzisiejszym odezwaly sie cztery osoby, pytajac, czy moga wpasc na lotnisko. Nie moga, bo ja przylatuje rano. Ale fajnie, ze pamietali.
Co ja mam ze soba zabrac?! Stara jak swiat historia. Znowu pojade bez jednej pary butow, albo bede laskawa wtrynic gdzies portfel, jak poprzednio. Ehhh. Lista musi powstac. Belt. Niech ktos sie za mnie spakuje.


10:03 / 29.05.2002
link
komentarz (3)
"They say, follow your heart. But what if it's broken and scattered in all directions?"

I want freedom, but i need stability.
I want reason, but I need love.
I want excitement, but i need safety.

Ooo...zaraz sie rozkleje...kronika zapowiedzianej smierci:

kap
...
kap
...
kap
...
kap

Nie za Toba, kotku. Ty zawsze zostaniesz, gdzies tam, dla mnie czy nie dla mnie. Za tym, czego potrzebuje, a co znowu ucieklo. Bo milosc to ma byc uczucie dla calego swiata, a nie dla jednej osoby.
kap
...
kurwa. Chusteczki gdzies wtrynilam, a rekawa nie mam...
kap
...
Dumna z siebie jestem. Dumna, ze niczego nie wymagam. Ze przemoglam ego i chce Twojego szczescia. Dla mnie nie musi byc miejsca.
kap
...
Dziekuje, ze kopnales w te drzwi, ktore tak szczelnie zamknelam.
kap
...
Popatrz. Zawsze chcialam umiem wlasnie tak kogos ...
Kap
...
Zawsze chcialam nie chciec. Nie chcialam malosci. Nie chcialam
kap
...
Nie chcialam zlosci i Wielkich Gestow, za ktore pozniej dopraszalabym sie o zaplate.
kap
...
Wstydu nie chcialam. Wstydu slabosci. To sie nie udalo, ale pisze to teraz przeciez, z cala swiadomoscia tego, ze moglbys mnie zdmuchnac z powierzchni swiadomosci.
kap
...
I jakos nie wstyd mi tych frazesow. I nie wstyd mi, ze rozmazalam sobie makijaz.
kap
...
I nie boje sie powiedziec sobie, ze bede bez Ciebie szczesliwa. Ani ze nie zapomne.
kap
...
I nie klamie, kiedy mowie, ze chce, zebys odjechal i gonil szczescie beze mnie.
kap
...
I wcale mi juz nie glupio uzyc tego slowa.
kap
...
Gdybym byla pewna, ze uwierzysz, ze nic od Ciebie nie chce to bym Ci
kap
...
To bym Ci powiedziala. Prosto w oczy, ze Cie kocham.
08:55 / 29.05.2002
link
komentarz (0)
Nie no.
Mialo byc, cholera, dyskretnie i kulturalnie.
Ale jako ze ten nlog mial byc, z zalozenia, szczera autoterapia, to sie nie bede krepowac i pacne sobie glebokim przemysleniem: pierdolona wiosna. Pierdolona, po calosci i DOSLOWNIE. Moje hormony wcisnely na lebki rozowe czapeczki, biegaja w te i nazad, dmuchaja w takie fajne trabki i robia "tuuuut ttuuuuuuut". Moglyby sie, fakit, zamknac, bo nie jestem w stanie skupic sie na niczym produktywnym. I to mnie martwi. I to mnie wkurza.
Ja sobie mysle, ze babcia Tina miala racje "Who needs a heart if a heart can be brokennnn..."
Sie popsulo. Lezy w kacie i buczy. Tracilam dzisiaj patykiem, tak z daleka i chyba zabolalo, bo zaczelo sie rzucac jak taki na przyklad spragniony dorsz. Co to w ogole za kretynstwo, zeby jedna osoba byla w stanie wywolac takie sensacje? Do czego to, z przeproszeniem, kurwa mac, podobne? Wypraszam sobie, jestem osoba opanowana i sensowna. Gdzie on pochowal wady? Tez chce taki schowek.
07:52 / 29.05.2002
link
komentarz (0)
"A w sobotnia noc, gdzies na dach wynioslem koc i dostalem to, com chcial..."

Nienawidze pozegnan. Nawet tych calkiem przyjemnych. Nienawidze. Kiedys powiedzialam mu, ze wedlug mnie, dorastanie to nabywanie umiejetnosci pozwalania ludziom na odejscie. Ja jej, cholera, nie posiadam. Zawsze jest dramat. Zawsze lzy i potem, potem dlugi czas, widzac cos fajnego mysle "gdyby (Z,0)(X,0)(Y,0) mogl to zobaczyc...". Spytal, co jest nie tak. No wlasnie, co jest nie tak? Wszystko przebieglo zgodnie z misternie opracowanym planem. Wszysciutko. Nie moge sie na nic skarzyc, sama chcialam wszystkiego tak, jak jest. No, kochanie, jesli sama nie mozesz dojsc ze soba do zgody, to mamy problem.
Mam w glowie idealny scenariusz. Gdyby istniala mozliwosc wprowadzenia go w zycie...a dupa. Gdyby istniala, to albo bym przegapila, albo wyszloby, ze jednak nie o to mi chodzilo.
Wiem, czego chce. I wcale mi sie to nie podoba. To nie w moim stylu. Myslalam, ze wyroslam juz z takich szczeniackich historii. A tu prosze. Z tego chyba nigdy sie nie wyrasta jednak.
Potrzeba mi trwalosci. Kto by sie spodziewal.
Ja i mono. Nie no...nie moglam sie powstrzymac od chichotu. Ja. HA!
A wlasnie tego chce. Niespodziewajka. Wstyd mi tego, jak bardzo mi zalezy. Prosze bardzo, najlepszy dowod jest taki, ze na wlasnym nlog'u nie moglam sie przed sama soba przyznac. Wstyd mi, ze gdyby to mialo cos zmienic, to puscilabym kantem szkole, rodzine, plany i wlasnorecznie wyrzucilabym przez burte kluczyk od kajdanek. Wstyd po prostu. Nie tak mialo byc. Myslalam, ze poprzednie dluzej bedzie sie goilo.

Koszulka. Pachnie. Hmmmmm...
08:25 / 28.05.2002
link
komentarz (0)
Fak.
Chcialabym wiedziec, jakie sa statystyczne szanse na to, zeby satelita siadala za kazdym razem, kiedy mnie sie zachce obejrzec jakis film? No jakie, jesli ogladam to glupie pudlo raz na trzy miesiace??
W samym srodku filmu pierdyklo.
Ba. W srodku zdania. I teraz juz nigdy nie bede wiedziala, czy on ja laf bak, czy nie. Ot, dramat.
04:43 / 28.05.2002
link
komentarz (0)
O matko
Mail od A.
Poplakalam sie ze smiechu. Bredzila cos o lidze rodzin polskich. Ale jak ona to robila...
Ta dziewczyna ma niesamowite poczucie humoru.
Wszystko potrafi tak opowiedziec, ze czlowieka po prostu rozpieprza. A za tydzien pochlamy, a jak my dwie pochlamy to jest Total Annihilation XII, Jan Pawel 202 i co kto jeszcze chce.
Pamietam, jak sie raz spalilysmy u mnie w piwnicy i zaczela konwersowac z bananem, podczas gdy ja umieralam obok ze smiechu. Jak ona do niego mowila, z takim wstretem, "Ty wszaaaaku...". ehhh, to trzeba po prostu zobaczyc. *czkawka* Innym razem zadzwonila do mojego Dziadi Boja i namowila go na randke w Macdonaldzie. Mialysmy chyba ze 12 lat, a ta psychopatka do niego, z takim pieeeeeeknym lwowskim akcentem "Ty moj namietny wilku". Kto widzial A. o slodkiej, delikatnej urodzie i mojego oblesnego dziadi boja, zrozumie komizm sytuacji.
Piekne, po prostu piekne. *czkawka tez*
04:26 / 28.05.2002
link
komentarz (1)
Mama znalazla 5 popielniczek petow poutykanych w roznych zakamarkach mojego pokoju. Oswiadczyla, ze za kazda z nich winna jej jestem 50 baksow. Podziwiam kobiete za upor. Kiedy indziej wywalila mi zawartosc wszystkich popielniczek do lozka. Jakiez bylo moje zaskoczenie kiedy bylam uprzejma zlozyc sie w tej cuchnacej masie na wieczorny spoczynek.
Kochana, noo...

Mysli kraza wokol jednego tematu. Lataja nad nim jak wrony, zataczaja wielkie czarne kola.

Nie lubie, strasznie nie lubie, kiedy cos, ktos, bawi sie moimi planami. Wlazi i bezczelnie sobie wszystko przestawia. Moglabym grzecznie poprosic, zeby spierdalal, ale tego nie zrobie. Bo faktycznie, jego plan jest lepszy niz moj. Ile to juz czasu? Rok. Pora najwyzsza. Mysle sie przyznac na dniach. Nie lubie takich sytuacji.

Chcialabym wiedziec nastepujaca rzecz: dlaczego, no dlaczego, jak juz mi sie robia pryszcze, to parami i do tego SYMETRYCZNIE?! Wyglada to, jakbym sobie sama z upodobaniem i najwyzsza precyzja stawiala dekoracyjne kropki na gebie. Ehhh. Pozbyc sie geby po prostu. O ilez mniej problemow by bylo.
15:49 / 27.05.2002
link
komentarz (6)
To jest troche dziwne.
Co sie dzieje z Jemesis?
Bo ona, nie wiedziec czemu, mi sie snila. Dlugo mi sie snila, cholera, cala noc.
I to byl dziwny sen.
Tym bardziej, ze jej w zyciu na oczy nie widzialam.
Wiec bym chciala wiedziec, co jest grane.
09:45 / 27.05.2002
link
komentarz (8)
Mama mnie rozczarowala:

Obiad!
O. A co zrobilas?
Watrobke.
To ja zjem sobie fasoli.
Jak to?
No jak to, jak to? *blink blink*
A co nie tak z watrobka?
Mama. Chwile. Kiedy to ja przestalam jesc mieso? Dwa miesiace temu?
No...jakos tak. Ale watrobka to przeciez nie mieso tylko watrobka!

Nic nie kapuje kobieta. Stara sie, widac, ale nic nie lapie. Rece opadaja.
08:17 / 27.05.2002
link
komentarz (0)
Ehem.
Swietny pomysl, Mari.

Malowalam roze farba w spray'u. Z tysiac zasuszonych czarnych rozy na moich scianach. Pasuja idealnie to plakatu Dead Can Dance. Ladnie to wyglada.
Szkoda tylko, ze cuchnie tak bardzo, ze nie moge tu spac. A nie mam innej opcji.
Chyba ze sie kimne w wannie.

A tak w ogole, to potrzebuje wiecej scian. Jedna okupuje Giger, cztery czarno-biale plakaty goscia, ktorego imienia nie pamietam, i jeden bauhas.
Druga okupuje okno. Jak je zabetonuje, to uda sie wcisnac hitchcock'a, ktory od lat lezy w piwnicy. Duzy, ladny. Znalazlo sie miejsce na malenkiego giger'a, dwa plakaty z Hiszpanii i nieduzego hundertwasser'a. Na trzeciej 6 hundertwasserow, dwie mariposy, jeden seagrave, ktorego nie znosi moja mama. Na czwartej wielka glupia szafa (po co mi szafa, wlasciwie. Zaplakatuje na amen.,0) i calkiem miniaturowy Schiele. Na skladzie posiadam jednego Davida Ho, ktorego baaaardzo chcialabym zawiesic, ale nie mam gdzie. Posiadam tez kilka sporych Klimtow, ktore co prawda nie pasuja kolorystyka, ale sral to pies, fajnie byloby je miec na scianie. Nie wiem, jak sie to udalo, ale calosc jakos nawet do siebie pasuje i zdolalam uniknac bazarowego miszmaszu. W kazdym badz razie, nastepny pokoj moglby miec gdzies tak z 8 scian. Fajnie byloby mieszkac w pentagonie, albo -OH!_w oktagonie. Uch.
09:15 / 26.05.2002
link
komentarz (4)
"I took up jogging only so that i could hear some heavy breathing".
Heee heeee....

Bylam dzisiaj w Bardzo Fajnym Miejscu, u Bardzo Fajnego Czlowieka, ktory obiecal wpasc w tygodniu i zrobic mi pierogi. Tak tylko, zeby sie jakos przylasic do Mamy. Lepiej, kurde, zeby pierogi bylo cium cium, bo jak Mama sie zle nastawi, to ma absztyfikant przesrane. Wystarczy juz, ze nosi wlosy do polowy plecow. Mam ci ja treme czy cos...?

19:57 / 24.05.2002
link
komentarz (5)
Gdybym wtedy powiedziala, to wszystko byloby inaczej.
...
Ladnie. Nie docenialam swoich mozliwosci. Polozono mi na stole obiad. Myslalam, ze nie ma widelca. A byl. I noz tez. I lyzeczka do deseru nawet. Cala zastawa byla.
Gdzie ja mialam oczy. Przeputalam 4 miesiace na spekulacje i lawirowanie. A mozna bylo od razu.
Wierzylam, ze powiedzialby prawde. A on siedzial cicho i czekal, az zgadne. A ja w tym samym czasie czekalam na jego olsnienie. Rozmowa gluchego z niemym. Fenomenalnie.
*me/strzela sobie w leb*
Za pozno? I doooon't thiiink so!!!
18:11 / 23.05.2002
link
komentarz (12)
Moje serducho traci chyba powoli date waznosci. Dzisiaj tak mi znowu pika, ze ledwo funkcjonuje. Pewnie dobrze by rzucic kawe i fajki, ale nie ma szans.
Spalam poltorej godziny i jestem siakas rozkojarzona. Mama wpadla o 5 do pokoju, zlapala mnie przy kompie z fajka. Rano oswiadczyla, ze moge sobie pomarzyc o drzemce, bo ona bedzie za mna chodzila i sprawdzala, czy przypadkiem nie spie w dzien.
Cieplo sie zrobilo. Mam zmutowane truskawki. Nie tkne badziewia.
12:06 / 23.05.2002
link
komentarz (0)
O ja pierdole z przeproszeniem.
On mowil o mnie.
Ta "druga" to bylam ja.
Ze wiatr w oczy. Ze zly czas. To samo powiedzial, co ja kiedys, wczesniej.
To mna pobawily sie sily losu.
Kiedy juz na nic nie czekalam.
Obuchem w rozesmiana gebe.
Moglam byla powiedziec, ze poczekam, ze poczekam sobie tutaj, sama, na niego, ze nic mnie innego nie interesuje.
A udalam, ze nie lapie aluzji. Ze nie kojarze faktow. Ze jestem glupia koza.
Jestem, w zasadzie. Ty skonczona kreeetyyyynko.

09:10 / 23.05.2002
link
komentarz (9)
No, coz za osiagniecie.
Gdzie by tu zaczac, zeby mialo rece i nogi.
Wybraly sie ze mna A. i O. Wesolo bylo, zdolalysmy obalic paczke fajek, radio na full. Nawet pogoda sprzyjala ("And this, you guys, is an example of pathetic fallacy", powiedziala J. Ingrey,0). Po pierwsze, uhuhu, zatankowalam bez problemow. To chyba pierwszy raz, kiedy mi sie udala podobna akrobacja. Krecic w lewo, pamietaj, Mari, w lewo tym korkiem. Po drugie zjechalam na highway bez ekscesow. Byla publicznosc, wiec robilam wszystko gladko, z nonszalancja, psze Was. Chyba wylam troche jak hiena, chcialam zrobic wrazenie osoby panujacej nad sytuacja, ale z nerwow moglo mi nie wyjsc najlepiej. A. byla fantastycznym pilotem. Szkoda, ze tak samo orientuje sie w mapach jak i ja. Szkoda wielka. Cudem jakims przecisnely my sie przez korek na 401 i dotarly do Toronto w rekordowym czasie niecalej godzinki. Pelny luz. O, patrz, M., to ta ulica. W prawo, tak, no daaaawaj, prawo! Wale wiec dziarsko w prawo. 45 minut pozniej, budzi sie O. i stwierdza ze stoickim spokojem: spierdolilyscie, zaraz dojedziemy do Vaughan. O! Zatrzymaj sie na ciastko!
Pocieszylam sie wielgachna eklerka z wczorajszym kremem (bleh,0) i zawrocilysmy. Budenek Clarica znalazlysmy bez problemow, calkiem przypadkowo wlasciwie, sam sie napatoczyl. Wjezdzamy, zgodnie z intrukcjami, na 10 pietro.
Lot? Pierwsze slysze. To w innej wiezy chyba. Aaa...to ile ich jest? 4. No i wlasnie w czwartej z kolei to biuro znalazlysmy. Ja belkotalam jak zul spod budki, bo te windy mnie wykanczaja. Gora, dol, zakret.
Bilet mam. JOL!!! Mam swoj bilet. 6 czerwca, 9:30 rano rzuce sie na polski bruk i bede zamiatac ww. jezykiem.
Potem dojechalysmy do centrum na wycieczke sklepoznawcza. Potem tzn. godzine pozniej, bo postanowilam sama znalezc droge, w zwiazku z niekompetencja A. i slepota O. Poszlo super, klasyka, mapa byla do gory nogami. Jak w kiepskim filmie.
W ogole kluczylysmy przez caly dzien, ale za to znalazlam fenomenalna knajpe z najlepsza bruschetta pod sloncem i cudowniastym, miodziowym kelnerem. HueHue. A na cudowna kulminacje wieczoru wpadlysmy to mojego najkochanszego sklepu pod sloncem, ksiezycem i merkurym. Poster World. Nabylam dwa nowe do mojej kolekcji. Na razie nie zawiesze, bo juz nie mam miejsca na scianach. Od dawna go nie mam. Ale kupilam cudowny, bialo-czarny plakat Bauhaus: Bela Lugosi is Dead :DD i drugi Dead Can Dance. Prosz, prosz.
Dotarlysmy super. Naokolo, ale bezpiecznie. Tylko teraz sie troszku unioslam...ach, nieistotne.
***
Chyna, to Ty ciagle tam pstrykasz na tym tenbicie?!
Jejusku...masz zaciecie :,0),0) Dzienx :DD
******
Out. Wykonczona. Hepi.
08:50 / 22.05.2002
link
komentarz (3)
Jejs...ufff. Coz za produktywny dzien. Przyznam sie, ze calkiem przyjemnie jest sie tak zmeczyc. Stawilam sie dzielnie na wszystkich lekcjach, na ekonomii z trzysekundowym poslizgiem co prawda (obowiazkowy papieros, przeciez,0), ale bylam. Wrocilam do domu, odrobilam wszystkie lekcje (Mama: dziecko, grozili, ze cie wywala??,0), po czym o polnocy zachcialo mi sie jeszcze sprzatac. Poddalam sie tej zachciance i siedze teraz w blyszczacym pokoju, przed kompem, ktorego nie zaslaniaja stosy gazet, ksiazek, kubkow, talerzy, spinek do wlosow, plyt, swieczek...dziwnie mi troche. Jakos tak niedomowo. Co by nie mowic, swojski burdel to moj naturalny habitat. Nie wyrobilam sie tylko z telefonem na unismiecia i do biura lotu.

(Ouch. A moment of epiphany...: czy ja przypadkiem na niego nie czekam? Brrr. To tak tylko w nawiasie.,0)

A wlasnie. Jutro czeka mnie sadny dzien. Musze ja, mianowicie, wsiasc w samochod i poprowadzic do Toronto w celu odebrania mojego biletu lotniczego. Jest to odrobine problematyczne, bo:
mieszkam 90 kilosow od Toronto i jedyna droga, jaka tam wiedzie to autostrada. Autostrada moge jechac az mi benzyny zabraknie, tylko ze nie umiem ani na nia wjezdzac, ani z niej zjechac.
nie posiadam na skladzie mapy toronto, musze takowa nabyc droga kupna.
nie wiem, gdzie jest biuro lotu, ale z pewnoscia gdzies w centrum. A w centrum nie ma ani jak zaparkowac, ani nigdzie nie wolno skrecac w lewo. Poza tym wszystkie ulice wygladaja identycznie.
wybieram sie tam o 2 po poludniu, a z tego co mi wiadomo, to biuro zamykaja o 5. To daje mi marne trzy godziny, czyli mniej wiecej tyle, ile zajelo mi niedawno dotarcie do miasta oddalonego o 25 kilometrow. Rzecz w tym, ze jechalam w odwrotnym kierunku. Ta metoda mam szanse na dotarcie do granicy ze Stanami, a przy odrobinie pecha, nawet na Floryde. Moze nawet do Ojczyzny sie kopsne z tego rozmachu.
Czyli jest miodziowo. Macham przyjaznie konczyna, wypijcie za moje krotkie zycie, jesli nie dotre szczesliwie z powrotem.
09:52 / 21.05.2002
link
komentarz (3)
Siedze sobie czasem, pozna noca i mnie rozsadza. Szukam czegos, cos mnie laskocze za uchem, obija sie jakies pytanie. Nie umiem sformulowac, co tu dopiero mowic o znalezieniu odpowiedzi. Siedze wiec, wszystkie czesci ukladanki na dloni, zadna nie pasuje do zadnej innej. Cos sie szykuje. Zdecydowanie, jakis zwrot nadchodzi.
"I have so much to do, I have to carry on..."
Out. Mariposa musi sie przespac, bo obiecala sobie, ze pojdzie jutro na wszystkie lekcje. Wszystkie co do jednej.
08:21 / 21.05.2002
link
komentarz (0)
Puk, puk. Jest tam kto?
No, jest. Siedzi sobie, odpala szluga od szluga.
Wpadnie?
Niee...nie moze.
A czemu? Wiesz, fajnie by bylo.
Fajnie, za fajnie nawet.
Nie rozumiem.
Bredzita, najdrozszy. Rozumiesz rownie dobrze, jak ja.
Tlumacz sie. Czemu za fajnie?
Bo, cholera, najgorzej jest, jak jedno sie kocha, a drugie pieprzy.
A...niewazne. Chcialem sklamac.
Wiem, szlag by Cie trafil. Wiem przeciez. Na Ciebie nie znam sposobu, bo Ty calkiem nie umiesz klamac.

******************************************************

Loj. Dwa tygodnie z hakiem. Musze nabyc kilka czarnych koszulek (JEJEJE!,0), ze dwie pary czarnych spodni. Nie zamierzam sie juz wybierac w moich skapych szortach, po tym jak Mehdi zaszczycil mnie swoja o nich opinia. Niepochlebna raczej. Z drugiej strony Mehdi jest jakby (ale tylko jakby,0) Arab, wiec co on moze na ten temat wiedziec.
Bylam dzisiaj na Quo Vadis. Pierwsza czesc filmu przelknelam, przez druga tak mnie cisnal pecherz, ze nie bylam w stanie sledzic akcji. Obok spal jakis otyly rodak, nie mialam sumienia skakac mu po nogach. A Ligia doprowadzala mnie do spazmow, zreszta ten caly Delag Szmelag jeszcze gorszy.
Oooo! 5,6 i 7 sierpnia Radiohead ma koncerty w Hiszpanii. Juhuhuhuhuhu! A 31 lipca ide na Jamiroquai w Granadzie, bo przylatuje A. i blagala, zebym sie jeszcze raz kopsnela. Dobry koncert nigdy nie jest zly.
Ups, tego...email bardzo dziwnej tresci. Prosilabym nadawce o ujawnienie danych. Troche mnie zbil z tropu.


09:54 / 20.05.2002
link
komentarz (2)
Pojechalam na fajerwerki do parku. Bylo nas chyba 12 osob, straszna frajda. Tylko zimno, az w tylku piszczalo. Do czego to podobne, zeby 20, cholera, maja, bylo na minusie?? Poddaje sie. Dla rozgrzewki Josh wywinal mna kilka ryzykownych kozlow, az oboje zgrabnie przejechalismy twarzami po trawniku. Wesolo bylo, nie powiem.
Dzwonil Mr. MenEdzer, w dupe kopany, nagral sie na sekretarke i prosil, zebym przyszla do pracy. Spadaj na bambus synu, nie ma mnie w miescie. Pojechalam sobie do Montrealu na dlugi weekend. Jeszcze czego, mam Cie w glebokim powazaniu. Najpierw ocina mnie na kilkaset baksow, a potem sie prosi. A kysz. Jak bede miala chec i czas, to wpadne w czwartek.
Chcialabym, cholera, znalezc jakas prace, ktora bym lubila. Chociaz jedna, do tej pory trafialam tylko na jakies nieznosne, gowniane miejsca. Jak pracuje, to marze o zrezygnowaniu, jak zrezygnuje, to mnie cisnie portfel i szukam od nowa. W kolko to samo. Ehhhh.
05:28 / 19.05.2002
link
komentarz (4)
Wchodzilo jak tiktaki. 24 godziny pozniej wciaz odczuwam efekty i wcale mi sie one nie podobaja. Przespalam 16 godzin, wstalam na jedzenie i lu na nastepne cztery. Mama mowi, ze nie bylo ze mna gadania. Jak zwykle nie posluchalam za wczasu i mam za swoje. Pamiec mi strzaskalo. Co ja wczoraj robilam? Za cholere nie pamietam. Glupia. Nic to, nastepnym razem sie opamietam. Ide chyba spac z powrotem do lozka.
09:30 / 16.05.2002
link
komentarz (2)
Rzygam praca, sama siebie juz nudze tym narzekaniem, wiec odpuszcze sobie opisy batalii z menEdzerem. Ocial mnie, menda pospolita, na ladne kilkaset dolcow. Egh.
No dobra, pozwole sobie na jeden tylko zal: przez to, ze musialam poswiecic wieczor na ganianie z talerzami i wiadrami piwa, opuscilam wystep R. w moim miescie. Okrutnie mnie to zasmucilo, choc nie bardzo wiem, jak znalazlabym sie w tlumie jego fanow. Albo fanek, kurde blacha.

Zaczynam sie stresowac Polandia. Wszyscy maja jakies glupie egzaminy, co odrobine komplikuje mi sprawy. 8 impreza u radosnego, matko jedyna, jak ja go ubostwialam w trzeciej klasie. Beznadziejnie urzadilam sprawe. Trzy tygodnie to o wiele za krotko. Moze jakos jeszcze pokombinuje z tym biletem i przedluze pobyt przynajmniej o dodatkowy tydzien.

Ah, jakie arcyniemile wydarzenie. W pracy byl artysta B. Artysta B. mial jakis czas temu ladna calkiem wystawe w naszej galerii. Gole baby, ale calkiem gustowne. No i artysta ten wlasnie przyszedl dzisiaj pic do baru. Wyskoczyl do mnie, gdzies tak miedzy 5 a 6 piwem z propozycja: a sczy ty pjenka ziewszyno nie scialabys pozowac do mojej nofej kolekci?
Eh, ten. Jakby to panu...o! Musze leciec po jedzenie.

R. nie widzialam od hmmm...2 tygodni. Dziwnie sie miedzy nami porobilo po ostatnim wieczorze. Zupelnie stracilam zainteresowanie na kilka dni. Tej pomylki juz chyba nie powtorze, chyba ze sie spije i nastapi jakies zaburzenie w toku myslowym.

Zrywam sie, rano chyba pojde do szkoly. Cos tam jakies nie wiem co, projekt czy klasowka czy inny obowiazek do odhaczenia.
15:39 / 13.05.2002
link
komentarz (1)
Opsz tego...powieki na wykalaczki. Skonczy sie tym, ze znowu przespie wszystkie lekcje w samochodzie. Tak sie z pewnoscia skonczy, bo o 3 pracuje i przed 12 pewnie sie nie wyrwe. Co oznacza, ni mniej ni wiecej, ze nie bedzie czasu na drzemke. A drzemka jest wazniejsza, niz poranny papieros. Czyli absolutnie konieczna.
Biore samochod. Dzisiaj spie pod sklepem.
Chiiiich...zul ze mnie, prawie az.
08:39 / 13.05.2002
link
komentarz (0)
Wszyscy maja dola.
A. rzucila M.
S. rzucila P.
R. pije do lustra.
Ja rzucilam wszystko i poszlam sie bawic. Co mi innego zostalo, jak tylko stac z boku i myslec: za trzy tygodnie bede fiuuuu daleko stad. Ciagne. Dobrze jest, musi, kurde byc.
08:28 / 12.05.2002
link
komentarz (8)
Dlaczego Vlight sobie idzie?
Bardzo lubilam jego wpisy. Jakies takie byly...no, kurde, chwytaly. Za serce to nie, serca juz chyba nie mam, ale za trzustke albo jakis inny organ. Szkoda okropna. *sigh*

Dlaczego to jest takie strasznie normalne, jak X. sie upije, krzyczy na mnie w miejscach publicznych, ubliza wszystkim wkolo, opowiada oblesne dowcipy, a potem spi i pierdzi tak donosnie, ze budzi pol dzielnicy?
Dlaczego to jest normalne? Nie wiem. Mnie sie nie podoba, juz niedlugo. Wiecej nie zniose. Niechec? Minela. Zostala kompletna obojetnosc. Ignoruje go najlepiej jak umiem.


A ten. W pracy dostalam 7 dni pod rzad. Fajnie kurde bedzie, nie powiem nie. Kocham moja prace, tylko jak dlugo mozna udawac, ze cos sie robi, kiedy wszyscy wiedza, ze nie ma do roboty absolutnie nic?

R. sobie poszedl, tez. Odwrocil sie na piecie i poszedl, nawet nie chcial wiedziec, skad te cztery dni ciszy. A szkoda. Powinien byl spytac, na sile nie zamierzam sie usprawiedliwiac.

Pojde spac. Sen to moj najlepszy narkotyk.
Wlasciwie nawet nie jest dzisiaj zle. Jakos za bardzo refleksyjnie i calkiem cicho. Ale dosc dobrze.
00:07 / 12.05.2002
link
komentarz (1)
Vader ma trase podczas mojego pobytu w Polandii.
Wahanie.
Kilka nieprzyjemnych wspomnien z koncertow.
Zlamane zebro kolegi po Gwar.
Inny w szpitalu po Ozzy'm.
Ale, kurde, Vader. Sentyment mam.
Fanatyczka nie jestem, klimat lubie.
Dawna faza.
Ktos sie wybiera?
22:34 / 11.05.2002
link
komentarz (1)
Slowo sie rzeklo. Dres, pet i rozpoczeci Krzyzacy.
Kawy nie ma, nie. Jest sok pomidorowo/ogorkowy, (50-50,0) i duzo wody. Literki rozmyte jakies. Porzadny, katartyczny kac. Nawet nie wiem, czy to jest slowo, czy nie. I sprawdzac mi sie nie chce. Siedze w takiej pozycji, ze nie musze ani obracac glowy ani poruszac rekami od nadgarstkow w zwyz. Niech tak zostanie.

Czuje sie bardzo przyzwoicie, psychicznie znaczy. Wczorajszego wieczoru wyrzucalam z siebie zal za zalem, az nie zostalo absolutnie nic, na co moglabym sie skarzyc. Z kim ja w ogole tak zaciecie dyskutowalam? Jakis gosc z Iranu, oswietleniowiec w Toronto.

Mysle sobie, ze w poniedzialek zaczne zakupy. To jest ta nieprzyjemna strona wypadow do Polski, szczegolnie jak sie ma duza rodzine. Sprawa wyglada tak, ze kazdy kuzyn ciotki szwagra babci Jasi oczekuje Bog wie jakich prezentow. Milo, oczywiscie, lubie kupowac prezenty ludziom, ktorych ZNAM i ktorych lubie. A najgorsze jest to, ze potrafia powiedziec "Eh..takiego to ja nie chcialem" albo "A ona dostala ladniejsze". Rzygac mi sie chce.
Albo wlasciwie. Pyta w ucho. Prezenty beda tylko dla tych, dla ktorych mam ochote takowe zakupic. I do widzenia.

Pojde sie polozyc troszke. Chyba wpadlo mi do oka troche wczorajszego makijazu, boli i lzawi i w ogole prezentuje sie niezbyt malowniczo. A tu do pracy. Brrr.
21:28 / 10.05.2002
link
komentarz (5)
Przez ostatnie 72 godziny produkowalam stosy makulatury. Powstaly w sumie trzy projekty koncowe, wiedzialam, po prostu wiedzialam, ze sie uda. Po kiego to, psze panstwa, panikowac na tydzien przed? Sie zdazy ostatniego wieczora, albo nawet ranka, popalajac nerwowo du Maurier Avanti. Mam dosc nietypowe przyzwyczajenia jesli idzie o nauke, tudziez pisanie tych szalenie kreatywnych prac. Bo ja, niestety, moge
a,0)tylko u siebie przed kompem i nigdzie indziej
b,0)tylko w moim rozowym szlafroku frote
c,0)przy akompaniamencie kiepskiej muzyki-dobra mnie rozprasza
d,0)z grzywka zwiazana w gustowny czub na srodku glowy.
e,0)tylko na czczo. Nie wiem, czemu.
f,0)wylacznie wieczorem/w nocy.
g,0)potrzeba mi przynajmniej poltorej paczki szlugow na 10-stronicowy referat.
Jako, iz wszystkie warunki zostaly spelnione, a do tego bylam w humorze z cyklu co-ja-kurwa-robie-wywala-mnie-ze-szkoly-i-bede-cieciowac-do-konca-moich-dni-a-kto-utrzyma-Mame-na-emeryturze, dzisiaj oddalam ostatni projekt, na jaki stac mnie w tym roku. Ulga nieopisana. Od dzisiaj bede paradowac w starym dresie, jesc w lozku ruskie pierogi i czytac Krzyzakow i Chlopow. Bede robic sobie paznokcie i relaksowac sie w ogrodku, co prawda w zimowym plaszczu, ale jednak. Wakacje pelna geba, yo.
09:42 / 10.05.2002
link
komentarz (3)
Padam na pysk. Szybki pet i spac, overload overload.
Zdecydowalam sie, na 17 godzin przed terminem oddania pracy z ekonomii, jednak ww. wyprodukowac. 15 stron bredzenia bez ladu i skladu, wszystko od a do z zmyslone, lacznie z bibliografia. No, niezupelnie, bylam na amazon.com i przynajmniej wiem, ze ksiazki istnieja, ale upewnilam sie, ze wybieram tylko takie, ktorych juz nie ma w druku. Tym razem chyba mnie przytnie, ta jest jakas sprytna. Nic dziwnego, 12 lat pracowala z "trudna mlodzieza" w jakims poprawczaku.
Modle sie, zeby ja zacmilo, bez tego 15-stronicowego smiecia nie zalicze pewnie kursu.
Wracam odcinac sie od rzeczywistosci. Out.
10:41 / 07.05.2002
link
komentarz (7)
Nienawidze
nienawidze
juz nic poza tym
samej siebie
przeklenstw nie starcza
gdzie ja mam glowe
wykonczona
rozczarowana
przespac reszte zycia
a potem prosto do nieba
18:17 / 06.05.2002
link
komentarz (3)
Pierdola odreanimowana. Nawet nie chce mi sie rozwodzic nad tym, w jakim on byl zalosnym stanie. Wszystko wie, wszystko i jeszcze troche, a nie umie spedzic glupiej goraczki. Kucharz, w tylek kopany, a lodowka pusta. Troche mnie ukulo, ze najpierw dywagowal na temat mojej nieumiejetnosci proszenia o pomoc, a potem sam, geba na klodke i post.

************

efekt byl taki, ze zaspalam. Wstalam za pozno, zeby pojsc na dwie pierwsze lekcje, ale juz sama na siebie nie moglam patrzec w lustrze, wiec wyeksploatowalam nad ranem resztke poczucia odpowiedzialnosci i powstal esej. Czuje sie jak Bog, ot co, Bog, ktory wlasnie stworzyl Wszechswiat i za chwile wyrwie mu sie: O kurwa...to chyba nie tak mialo byc? Ups.
A teraz to musze spadac. Glupio mi troche tak otwarcie lac na wszystko, co sie dzieje w szkole. To pojde. Moze kiedys.
11:25 / 06.05.2002
link
komentarz (0)
Psiakrew. Wzial mi sie, cholera, rozchorowal. Co za pizda, przeciez nie zostawie tej niedojdy bez lekarstw i jedzenia. Goraczka 40 stopni, a on mi, zebym sie nie martwila, bulke jadl i wzial witamine c.
HA! Zwariuje zaraz. Juz, w dupu, jade. Tylko skoncze tego peta i wymysle dlaczego to niby potrzebny mi samochod o wpol do czwartej rano.
Fuck.
09:46 / 06.05.2002
link
komentarz (0)
Koncert byl fantastyczny. Na temat zachowania moich towarzyszy podrozy wypowiem sie, jak tylko ochlone.
20:32 / 05.05.2002
link
komentarz (0)
Topsz, pojade jednak na ten koncert. Cholera, jesli nie zrealizuje ostatniego czeku, to nie mam na benzyne, a jak zrealizuje, to wydam calosc. yghhhh....
09:20 / 05.05.2002
link
komentarz (6)
Hyyyy...
Siedem godzin usmiechania sie i wlazenia w dupe Bardzo Powaznym Gosciom. Chwilami mialam ochote wskoczyc na stolik, zdjac z siebie ciuchy i odwalic striptis przed ta nadmuchana klientela, a potem wyjac z majtek pieniadze i zlozyc wymowienie. Ojjj...nie nadaje sie ja do tej pracy, gdyby nie to, ze jestem splukana i uparta...ehh. Gdyby, gdyby.

A jakby ktos chcial placic mi za rzeczy, w ktorych jestem naprawde dobra? Mowa o calkiem unikalnych umiejetnosciach. Potrafie: pisac najlepsze na swiecie listy rekomendacyjne i CV. Z palca wyssane, prosz bardzo. Podrabiac podpisy potrafie. Udawac Mamy kolegow przez telefon i wyciagac ich ze szkoly. Otwierac paczki papierosow, wyjac fajke, przelozyc reszte odpowiednio i zakleic folie w taki sposob, ze nikt nie zauwazy. Pisac 10-stronicowe streszczenia dziel literackich, ktorych nie mialam czasu przeczytac. Wyszukiwac najtansze bilety lotnicze pod sloncem. Splawiac kolesiow od telemarketingu w sposob elegancki, acz stanowczy i kreatywny. Przekonac psa, ze wcale nie chce jej sie isc na spacer. Lista jest dluga. Ale nic z tego nie bedzie. Glupio jest swiat urzadzony.
21:14 / 04.05.2002
link
komentarz (4)
Nie udalo sie.
Usiadlam z mocnym postanowieniem, ze skoncze (zaczne, wlasciwie,0) wypracowanie na angielski i, ewentualnie, jesli wciaz bedzie mnie stac na jakis wysilek umyslowy, stukne chociaz czesc tego cholernego raportu na ekonomie. Proste jak w pysk strzelil. A nie strzelil. Jesli tak dalej pojdzie, to bede w przyszlym roku gdzies daleko stad i to wcale nie na uniwersytecie. Ostatnio rozne postrzelone pomysly przychodza mi do glowy...A. ma nagrane dwie pozycje, do ktorych nie potrzeba mi paszportu z U.E. A to dlatego, ze te pozycje sa w Polsce. Blisko 3.000 zeta, max. 25 godzin tygodniowo. Kuszace dosc. Odwrocic sie na piecie i zaproponowac, coby mnie cmoknieto w zad. Jedna praca jest w Gdansku, a druga chyba w Bialymstoku. Gdyby to byla Wawa, to dluzej bym sie pewnie nie zastanawiala. Bo sprawa z wyzsza edukacja ma sie nastepujaco...rzecz potrzebna, kierunek ciekawy i zwiazany z tym, co chcialabym robic. Jak najbardziej. Towarzystwo tez niczego. Pieniadze sie znalazly. Tylko tak: w liceum spedzilam zaledwie trzy lata, miast 5, bo tak mi sie cholernie spieszylo, zeby zen spieprzyc. A teraz tak sobie siedze i mysle: mam ja lat nieduzo. Czasu od cholery. Studia, oczywiscie, ale moze to jeszcze nie czas na mnie? Chcialabym najpierw troche pozyc. Nie: poszalec (to tez,0), ale pozyc. Bylam na kilku wykladach i widzialam, widzialam wlasnym okiem, ze niektorzy ludzie sa po prostu za mlodzi. Nie tyle, ze glupi, ale nie obyci. Z soba, ze swiatem, z niczym na dobra sprawe. Ja tak nie chce skonczyc. Nie wiem, co z tego bedzie. W gruncie rzeczy, to tylko 8 miesiecy, a potem wyjezdzam na ponad rok. Kilka miesiecy z pewnoscia zarezerwuje na fuche w Polsce.
No i nie wiem. Jakis irracjonalny, glupi impuls, zeby rzucic to w dupu i zaprzec sie jak oslica. Juz sie zaparlam. No bo kiedy-kiedy?-przesiedzialam ostatnio caly dzien w szkole? Sroda, nie poszlam. Czwartek, bylam na jednej, piatek: tez niet. Rzecz w tym, ze mnie sie tutaj wcale nie podoba. Ot, proste.
03:39 / 04.05.2002
link
komentarz (6)
Jakos tak od 4 miesiecy nie mam zadnej ochoty na zycie towarzyskie. Raz, gora dwa razy w tygodniu ide i cos robie, bardziej z przymusu niz z wewnetrznej potrzeby spotykania sie z ludzmi. Nawet alkohol mi nie bardzo wchodzi. Hmm.
Jest piatek, a ja chyba przesiedze w domu, bo padly propozycje tylko od dwoch osob, na zobaczenie sie z zadna z nich wlasciwie nie mam checi. Jedna z nich to on, a jego w tej chwili mam po cebulki farbowanych kudlow. W niedziele jest jakis koncert, chybe tez to wezme oleje, bo moge pracowac. Dzisiaj sie zmobilizuje i wklepie esej na angielski, bo data oddania zbliza sie nieublagalnie, a ja nawet nie wiem jeszcze, jaka teze mozna by wymyslec.
Kurwa. Kiedy ja sie zrobilam taka leniwa. Potrzebuje zmiany srodowiska, podchodzi mi wszystko do gardla na widok tych samych miejsc, konwersacje ciagle o jednym i tym samym, te same drinki, te same problemy.
Papieros. Kawa. Mozna myslec.
17:20 / 03.05.2002
link
komentarz (4)
Cholera...czy to ten baner tak piszczy? Bo dziwnym zbiegiem okolicznosci, co zaczynam nowy wpis, cos tam kotluje i robi "pi pi pi". Huh.
Jak tak dalej pojdzie, to pojade do Ojczyzny z walizka suchego prowiantu. Bo, pomimo tego, ze pracuje, i raczej nie wydaje (raczej.,0), to moja sytuacja finansowa przedstawia sie nieco mgliscie. Wczoraj poszlam do tima kupic kawe, placilam karta debetowa i cos sie okazuje. "Insufficient costam". Czyli, ze niby nie mam pieniedzy na koncie. A dziarsko ta karta machalam, bo bylam swiecie przekonana, ze zalega mi conajmniej 200 dolarow. Potem splynelo na mnie, ze zalegalo, owszem, trzy tygodnie temu, czyli 5 kartonow fajek temu, dwie ksiazki temu, czarna koszulke temu.
Yh. Jak to sie stalo.
Wczoraj byl pieprzony bankiet. Kocham, pasjami je wprost uwielbiam. Menadzer jest dupa. (A wlasnie, w polskim "Newsweek'u" ciagle pisza "menEdzer", ale mnie to jakos zle wyglada, chyba..?,0). A dupa jest dlatego, ze, psiakrew, kurna, to nie jest zaden sekret, ze jak sie cos takiego organizuje i wiadomo, ze beda wina, to przydaloby sie wynajac adekwatna ilosc kieliszkow do tychze. Goscie ludzie z klasa, nie to co kelnerki, ktore korzystaly na zapleczu i ciagnely prosto z butelek.
Nie wiem, co to za regula, ale baby z organizacji charytatywnych generalnie mi nie podchodza. Niby dla dobrej sprawy, super, ale w dupe, jak organizujesz aukcje charytatywna, to moze nie w butach za 700$? Bo ja je widzialam, widzialam w sklepie, pomacalam sobie nawet. Stoi takie czupiradlo, widac, ze bralo czynny udzial w degustacji darmowych alkoholi, drapie sie chwiejnym krokiem na podium i usiluje wzbudzic w ludziach wspolczucie. Nie. W dresie i chodakach bardziej by do mnie przemawiala. Czepiam sie, rzecz jasna. Mam kacyka.
07:43 / 03.05.2002
link
komentarz (0)
Monolog do lustra. Sie zlozylam. Zwalilam sie jak szmata, wlasciwie. I to w czwartek. Nie jest dobrze.

Enigmatyczna wiadomosc od niego. Ciepla jakas, ale ciut pomylona. Mam ja oka na pomylencow.

Niedobrze mi.
Oj.
Bede chorowac.
A jutro. O. A jutro...hueh. Jutro skok do nieba. Mam nadzieje, ze sobie nie polamie nog przy zlocie w dol.

08:58 / 02.05.2002
link
komentarz (1)
Ghghggh...nie dogadujemy sie, coz ja poradze? Probuje, ale Ty sobie wziales monopol na racje. Ze nie cierpisz glupoty? No to sobie wbij w ten swoj inteligentny leb, ze glupi maja Ciebie gdzies. O. Slonko nie wstaje dzieki Twojej dupie. Boze drogi...hipokryta bywasz. Czasami. Ja tez, wiem. Ale Ty bys sie nie przyznal.
Za chuja pana.
Przepraszam.
Ja Ciebie chyba nie znam.
W dupu z takim interesem.
Da sie cos ratowac?
21:47 / 01.05.2002
link
komentarz (7)
Nie wiem, kurwa nie wiem, co Ty jeszcze obok mnie robisz. Wole nie myslec, ze naprawde az tak bardzo chcesz mnie przeleciec. Nie zebym nie miala checi. Ale wiesz co? Gowno z tego bedzie, kochanie.Jezu, jezu, w dupe sobie wsadz te wyswiechtane frazesy. Glupia jestem, bo zamiast brac jak daja, zamiast korzystac, stane sobie z boku i zachowam sie na zlosc calemu swiatu. Tylko ze soba bede w zgodzie. I dobrze. Jak. Jak mozesz.
Nie ma lekko. Wszystko albo nic, nie ma na raty. Wal sie. Nie poszlam, chociaz mnie rozsadzalo, chociaz gryzlam z frustracji palce. Bo ja lubie patrzec im w oczy. Lubie wiedziec, ze to cos wiecej niz "ciekawosc", jak Ty to zgrabnie ujales. Pierdol sie. Ryk. Wycie. I jak Tys to zrobil, ze ja sie czuje winna? Mam nadzieje, ze nie bedziesz zalowal. Bo ja czuje sie wspaniale. Powiedziales, ze gdybys byl glupszy, to wzialbys to za cos obrazliwego. Jeb. A ja..a ja sie przeciez sstaralam, do kurwy nedzy, staralam sie pokazac Ci, ze wszystko co dla Ciebie zrobilam bylo za darmo. Za darmo, nic w zamian nie oczekuje. Nawet pamietac nie musisz, jesli boli Cie ze to ja-JA-wyciagnelam Cie z gowna. Gdybym wtedy ulegla i poszla na zywiol to czulabym sie jak ktos, kto odbiera dlug. Nie pozwole sobie wcisnac zadnej zaplaty, jestem lepsza przeciez. Przeciez. A Ty? Juz nawet nie mysle o tym, ze jest ktos inny i ze zapomnialo Ci sie powiedziec. Kurwa. A skad mogles wiedziec, ze ja nie...oj, dobrze. No tak. Przeciez mialam nie wymagac. Ale prawda mi sie chyba nalezy. Cala noc spedzilam trzesac sie na ogrodku. Dusil mnie pokoj, dusi mnie to zasrane miasto. A rano, rano wyszlam, wzielam samochod i przespalam wszystkie lekcje na parkingu. Potem paczka papierosow na cmentarzu. Potem powrot. I cisza, niewystarczajaca cisza, ale ulga jakas tam zawsze. Gdzie lezy granica wariactwa, bo ja chyba wlasnie na niej balansuje.
Albo moze.
10:17 / 30.04.2002
link
komentarz (0)
Auc. Gorsza ze mnie gowniara, niz myslalam.
Zaskoczenie.
10:14 / 30.04.2002
link
komentarz (7)
Eeeee...calkiem normalna to ja nie jestem.
Rozmowa, krotka, ale konketna , bolesnie mi to uswiadomila.
Jak ja to moglam powiedziec?

Nigdy nie przypalilabym sie papierosem, zeby poczuc, ze zyje. Ma racje, to byloby obrazliwe dla mnie samej.
Podobnie to, w co chcialam wskoczyc jak glupia, kalkulujaca krowa jest dla mnie obrazliwe.
Ze wiem, ze z gory skazane na niepowodzenie?
Ze i tak sie pcham?
A moze jestem troche ten tego w czaszke?
Kurwa. Dziecko zlote. Co ty w ogole..jak to??
Mlodsza bylas i takich glupich bledow nie popelnialas.
Moze w tym sek. Moze trzeba bylo za wczasu wpieprzyc sie w jakas tragiczna historie, to na dzien dzisiejszy mialabys dosyc?
Mam moze rozdwojenie jazni. Jedna M. ma lat o wiele wiecej, niz wskazywalaby na to metryka, siedzi sobie z boku i zbiera jej sie. Druga M., natomiast, miewa niedosyt adrenaliny, sklonnosci sado-maso i zaczytuje sie jakimis gownianymi romansidlami. Ta wlasnie M. wiosen liczy sobie jakos tak 14.
Musza sie pogodzic. Musza sobie wyjechac w glusze i rozwiazac te swoje konflikty. Musza, bo sie pozabijaja. Jedna druga kreci, jak moze.
08:02 / 30.04.2002
link
komentarz (0)
Cos tu jest nie halo. Czemu ja tak duzo spie? Wczoraj polozylam sie chwilke po pierwszej, wstalam o 7, wrocilam o 2 i spalam do 6. Dwie godziny temu wyszlam, ale tak mnie zmoglo, ze wrocilam do domu. Polnoc ledwie, mloda godzina, a ja popalam wlasnie ostatniego papierosa i zbieram sie do kimy. Prawdopodobnie znowu jem nie to, co powinnam. I tak zle i tak niedobrze, cholera. A moze to tylko podswiadoma potrzeba przespania ostatnich tygodni w mojej kanadyjskiej wsi, celem ukrocenia sobie tej meki.
O matko...skad, no skad, dobiega mnie rzewny glos Krzysia Krawczyka?!
21:52 / 29.04.2002
link
komentarz (2)
Samych interesujacych rzeczy dowiaduje sie z tych polskich programow. Prosz bardzo, telelepskres. I coz? Krakow sprzedal sie jankesom. Ze niby chca zwalic ten ohydny dworzec glowny? Wypraszam sobie. Projekt wcale do mnie nie przemawia, bo
a,0) nie przepadam za amerykancami generalnie, jestem na tym punckie mocno przeczulona bo mam ten watpliwy zaszczyt mieszkania na jednym z nimi kontynencie i wkurwia mnie, jak sobie pol swiata wykupili. Od Ojczyzny lapy z daleka, ot co. Nie lubie bubkow.
b,0) dworzec ten, dworzec iscie paskudny i nieprzyjemny, ma dla mnie monumentalna wrecz wartosc sentymentalna. Swego czasu, jako trzynastoletnie dziewcze, popylam po tymze dworcu za Mieciem Szczesniakiem wrzeszczac: "Pszeeee paaaaanaaaaaa...sokoooolllleee!!" ku nieskrywanemu zazenowaniu mego towarzysza podrozy. (Nie dogonilam, przykrostka,0).
Rzecz jasna, projekt pozwoli na rozwoj i bla bla bla i yadi yadi yada, ale jakos mnie to nie rozczula. Naleze, niestety, do tej klasy Polakow, ktorzy namolnie podspiewuja sobie "Rote" i chuj klada na nieeuropejskosc tegoz -nota bene, koszmarnego-utworu. Zacofana jestem ciemnogrodzianka i nie patrze w przyszlosc, a do tego olewam po calosci fakt, iz moze mieszkancy samego Krakowa woleliby jakas bardziej zmodernizowana okolice. (Woleliby?,0). To co wyprawiaja w Wawie jest o wiele blizsze memu zoliborskiemu sercu i przyznam sie, ze tez mnie wnerwia. Wole brzydkie, ale swoje, taka juz jestem koza uparta.
Nic to, jednak. Miast roztrzasac newralgiczne problemy natury architektoniczno-inwestycyjno- nacjonalistycznej ,przespie sie moze.
18:25 / 29.04.2002
link
komentarz (0)
Poszlam na plastyke, z nieznacznym opoznieniem, wlasciwie to kobieta byla hepi, bo w sumie pojawilo sie 5 osob. Na angielski juz niet, nie przesadzajmy, bo popadne w kolejna jakas skrajnosc, a wiadome jest, ze to niezdrowe. Nic to, zawrocilam swe kroki po chwilowym zaledwie wahaniu i jestem doma. Ciekawostka przyrodnicza: pare dni temu udalo sie staremu zainstalowac lewa satelite z Polsat2 i TvPolonia, obie stacje szalenie, rzecz jasna ambitne, i na poziome. Abstrahujac od tego, cieszy mnie niezmiernie, ze owe programu sie pojawily, bo Mama przestala okupowac notorycznie komputer w celu sledzenia losow bohaterow klanu czy innej dynastii. W normalnych warunkach nie rzucilabym na to to okiem, a co dopiero dwoma. Ale, z braku laku itd. Uplasowalam sie wiec wygodnie na wyswinionej przez tlustego jamnika kanapie i ogladam. I coz tam chyha na wyczekujacego polonusa? Polityk siakis czy inny prominent przybyl za ocean glosic prawde. Nie wiedziec czemu, glosil on ja po angielsku.
I tu wlasnie wzbudzil moja niechec. No bo tak sie sprawa ma: nie twierdze, absolutnie nie twierdze, ze kazdy, nawet polityk, ma obowiazek mowienia poprawna angielszczyzna. Absolutnie tak nie uwazam. Byloby fajnie i sympatycznie, ale wiadomo jak to bylo za komuny, trzeba bylo rozpraszac mysl rewolucyjna i drukowac w piwnicy gazetki, nie bylo czasu na pierdoly czy insza edukacje.
Aczkolwiek: jesli juz sie taki polityk bierze za spicze po inszemu niz polski, to niech mu to ktos, na litosc boska, napisze ze slownikiem w reku, duzymi literkami, a najlepiej fonetycznie. Bo to troche, ze tak powiem, wstyd. Wychodzimy my wszyscy na nieogolonych dzikusow, ktorzy nie widza zadnej znaczacej roznicy pomiedzy "was" i "were", nie wspominajac nawet o poprawnej skladni. Nie czepiam sie. Ale ukroc pan troche te swoje ambicje i blagam-BLAGAM-przemawiaj w jakims zrozumialym dla siebie jezyku. Dla dobra narodowego.
16:05 / 29.04.2002
link
komentarz (0)
Juz jestem elegancko spozniona na pierwsza lekcje. To i tak sukces, bo nie zwyklam wstawac przed osma, zle robi na worki pod oczami :,0) Poza tym, pani jest ladna jak sie wkurzy, a ja musze sie skupic i zastosowac cwiczenia oddechowe zanim sie zbiore (czyt. wypalic jeszcze jednego papierosa,0), bo wiem, ze beda drzec twarze. Ale pojde....pojde...naprawde pojde...Ide.
07:45 / 29.04.2002
link
komentarz (3)
Wybuchne. Wyjde z siebie. Stane obok. Stane na glowie. NIe wiem co zrobie, ale nie unika watpliwosci, ze zwariuje, predzej czy pozniej. Jak ja nie cierpie tej dziury...na pocieszenie zaczne sie juz moze pakowac...
Polandia Count: 36 dni. Mam do dyspozycji 20 dni, do odwiedzenia przynajmniej tyle samo osob, okolo 1500 imprez do obskoczenia, 78 ciotek do wysciskania, jednego dziadiego boja, ale za to krewkiego za 10..ujej. Nudzic sie nie bede. Zapowiada sie szalenie ekscytujace lato :D
07:33 / 28.04.2002
link
komentarz (11)
Nigdy, PRZENIGDY nie wydaje na moim nlog'u opinii na temat wpisow innych ludzi. Ale dzisiaj sie skusze, bo to co napisal dziwka_i_bestia przechodzi ludzkie pojecie. Z calym szacunkiem, trzeba byc niezle pierdolnietym, zeby szukac swojej bylej we wszelkich mozliwych zakamarkach neta (a z tego co wychodzi z wpisow samej zainteresowanej, wcale az tak daleko to nie zaszlo,0), zatruwac jej zycie glupimi, niskimi, skurwysynskimi, chorymi zalami. Trzeba miec nie calkiem rowno pod sufitem. A ja myslalam, ze trafilam na psychopate, kiedy w poprzednie walentynki obudzilam sie w lozku z moim bylym facetem, ktory to bynajmniej nie byl ani zaproszony, ani oczekiwany. Przepraszam, to juz jest samo dno. Nie wstyd to takiemu? Nie widzi, jaki jest cholernie zalosny? Kurwa. Unioslam sie troche, ale wierzyc sie nie chce, ze ktokolwiek bylby zdolny do podobnej prostytucji emocjonalnej. Szczerze mowiac nieistotne jest to, czy ona naprawde zle go potraktowala, czy nie. Takie rzeczy zachowuje sie dla siebie. Leczyc takie cos.
23:24 / 27.04.2002
link
komentarz (2)
Jest bardzo fajnie. W dniu dzisiejszym, tak pomiedzy 2 a 3 rano, nastapil w mej krotkiej egzystencji przelom. Kulminacja dlugoterminowej pracy nad pewnymi aspektami, ktore to, ze sie tak malo gornolotnie wyraze, troche mnie wkurwialy. Latwiej bylo, niz sie spodziewalam. Ba, musialo byc latwo, bo ja mam chroniczna tendencje do unikania wszelkiego rodzaju trudnosci. Mialam, wlasciwie. Mialam. A teraz mam nadzieje, ze przelom byl faktycznie przelomem, a nie chwilowym przechylem w strone rozsadku i ze nic nie jest w stanie zachwiac moja aktualna stabilnoscia emocjonalna. Siem okaze.
Sny miewam ostatnio bardzo enigmatyczne i symboliczne. Dostarczaja mi sporej dozy rozrywki, a przy tym odpowiadaja na wiele meczacych mnie od dawna pytan. Czasem wchodze w taka faze, kiedy juz nie moge ani spac, ani sie obudzic, wszystko po prostu wyplywa z mojej podswiadomosci na wierch i to kiepsko zakamuflowane. Podobno gadam wtedy do siebie, raz nawet wstalam, zeby cos zapisac. A wczoraj przysnil mi sie obraz-albo raczej wyplynal na powierzchnie-obraz, ktory koniecznie musi powstac. A kiedy moja sekretna kreatywnosc juz sie wyzyla, przyszedl czas na sny o tresci zgola nieprzyzwoitej i wysoce satysfakcjonujacej. Szczerze powiedziawszy, zmeczyl mnie ten sen okrutnie, fizycznie mnie zmeczyl, nawet nie chce sie zastanawiac, czy oby NAPRAWDE przelezalam cala noc w lozku...
09:50 / 27.04.2002
link
komentarz (0)
Wieczor u Josh'a. Uwielbiam tego gnojka. Przez wieksza czesc naszej znajomosci, a pozniej przyjazni, lamalam sobie glowe nad tym, jak on to robi, ze ludzie po prostu do niego lgna. Ludzie bardzo rozniacy sie od siebie. Dopiero kilka miesiecy temu uswiadomilam sobie, skad u Josh'a, chlopaka-powiedzmy sobie szczerze, brzydkiego jak noc listopadowa i do tego o rok mlodszego ode mnie-tyle tego magnetyzmu. On po prostu lubi siebie i, co za tym idzie, innych. Nigdy nie widzialam, zeby staral sie zdobyc czyjas sympatie ani komus zaimponowac, jest jak skala. O to wlasnie chodzi, nigdy nie traci glowy, moze sie palic i walic, a on stanie sobie z boku i bedzie zartowal. Troche udalo mi sie wyrwac od niego tej madrosci zyciowej, prawdziwego, glebokiego optymizmu. Nie spotkalam chyba jeszcze osoby, ktora tak bardzo kochalaby zycie, jak on. I to po takich przejsciach. W przeciagu dwoch lat, od kiedy sie poznalismy, byl z cala masa naprawde inteligentych, pieknych dziewczyn i widac bylo, ze naprawde dobrze im z nim bylo, chociaz zadna nie utrzymala sie na pozycji dluzej niz kilka miesiecy. Ale on potrafi cos bardzo rzadko spotykanego, potrafi byc z kims, dac jej cos autentycznego, wziac tyle samo i odejsc z klasa. Powiedzialabym, meska dziwka, gdybym go nie znala. Ale to sie bardzo mija z prawda, Josh umie kochac o wiele lepiej i prawdziwiej niz wiekszosc ludzi, potrafi cieszyc sie szczesciem kazdej ze swoich bylych. Bierze z zycia co najlepsze, z kazdego swojego "zwiazku" wychodzi zwyciesko, oboje wychodza na swoje, chociaz troche lepsi. Szuka, ale w procesie nikogo nie krzywdzi. Chcialabym tak. Nie moge sie nadziwic.
17:40 / 26.04.2002
link
komentarz (4)
Cholera jasna, staczam sie, staczam to moze nie, spadam raczej. Bum. BUUUUUM. Jebut. Musze sie pojawic w szkole i zebrac zasluzony opierdol za rozne brzydkie sprawy. Przedwczoraj wystawilam babe od plastyki, mialam isc i dokonczyc ta litografie pod jej laskawym nadzorem i mi sie zapomnialo. Dzisiaj test z ekonomii i niech mnie ktos wyrwie z tego fotela i kopnie w dupe, bo inaczej nie pojde. Wczoraj bylam dokladnie na jednej lekcji i do tego niepotrzebnie, bo byl film, a faceta niet. Kopa w dupe, kopa, kopa, kopa. Blagam o przemoc i wulgaryzmy, slac na e-mail'a.
08:00 / 26.04.2002
link
komentarz (3)
Czytam sobie nlogi, chociaz powinnam uczyc sie do testu, ktory czeka mnie za marne 8 godzin. Tradycyjnie juz, usunelam problem poprzez systematyczne odkladanie rozwiazania go na pozniej. Nie o tym mialo byc, nie to mnie w chwili obecnej frapuje. Frapuje mnie nastepujace zjawisko, ktore zauwazam na kolejnych nlogach, w kolejnych poplatanych historiach. O milosci rzecz bedzie. Piszac "milosc" zawahalam sie, oczywiscie, bo moze w zlym guscie, moze chalowato, moze moznaby jakos bardziej nonszalancko. I o to mi wlasnie chodzi. Dlaczego,no dlaczego, nie wstydzimy sie nienawisci, a tak strasznie, okropnie glupio przyznac nam sie do jakiegokolwiek afektu? Ze takie emocje to slabosc? A gowno. O ile wiecej potrzeba sily i odwagi, zeby cos, kogos kochac; zeby przyznac sie do tego przed soba i-okurwatylkonieto-przed kims drugim. Wkurwic sie, nawrzeszczec, wykrzywic twarz jest latwo. A mimo to chlod bierzemy za oznake sily, stabilnosci raczej niz strachu. Nic ja nie rozumiem. Milosc usprawiedliwiam, tlumacze sie z niej, analizuje. Chowam pod poduszke, tracam z daleka patykiem jak smierdzace lajno. A zale wylewam. Wylewam zlosc i ironie. Cholera, naprawde nie stac mnie-tam mnie jak mnie, mloda jestem i glupia-ale innych, tych madrych, dojrzalych ludzi, czy ich nie stac na szczerosc przed samym soba przynajmniej? Naprawde tacy wszyscy jestesmy slabi? Eeeee....czegos chyba sobie nie wkalkulowalam w ta ulomna polemike.
05:57 / 26.04.2002
link
komentarz (0)
Pekne, ze smiechu pekne, jak nic. Pat byl dzisiaj u mnie w domu, przez cala wizyte siedzial i pytal tylko, coraz bardziej zmartwiony "Dobrze sie czujesz?". Czulam sie wspaniale. A to dlatego, ze przez caly dzien wydawalam z siebie najglupszy odglos swiata, po czym rylam sie z niego jak przyglupek. Jak tylko mi przeszlo, wydawalam odglos na nowo i tak w kolko. Opanowac sie nie moglam, zmusilam Mame, zeby tez sprobowala, ale to juz nie bylo takie smieszne. Nie wlozyla w to serca, ani krztyny. Teraz tez sobie wydam. HAHAHAHAHAHA. Odbilo mi. Jak nic, wzielam zwariowalam.
ojjj...Chuech. Poezja.
16:38 / 25.04.2002
link
komentarz (3)
Loj. Wstalam. Ubralam sie w jakies wymemlane lachy i powloklam do szkoly. Dobrych checi starczylo mi az pod drzwi. A tam wlasnie zatrzymalam sie w celu upicia wody i wywnioskowalam, iz wcale nie mam wewnetrznej potrzeby pojawienia sie na tej wlasnie lekcji. Zewnetrznych tez brak.
Mama: Jesus, dziecko, nie znam, slowo daje, ze nie znam, drugiej takiej nieodpowiedzialnej i leniwej bestii, jak ty. Nie znam.
Leniwa Bestia: Ejze. Zle mylisz. Ja jestem wlasnie cholernie odpowiedzialna. Ja, widzisz, bardzo odpowiedzialnie dysponuje swoja energia zyciowa.

Ide dysponowac. Przespie sie czy cos.
09:02 / 25.04.2002
link
komentarz (0)
Affff....No, no, dzien pelen wrazen. Tak pelen, ze az mi sie nie chce opisywac. W skrocie: nie poszlam do szkoly, bo wczoraj w nocy siedzialam do 5 rano. Pojechalam za to TAM, w odpowiedzi na skruszona prosbe R. Bylo cudownie, jakos po prostu dobrze. Powiedzielismy sobie mnostwo rzeczy, ktore zobowiazuja do zaufania i po ktorych nie da sie, po prostu nie da sie odstawiac jakichs romansow, pitu-pitu tralalala. I wyszlo na to, ze chyba fajnie jest nam tak, jak jest. I wyszlo ze jest fajniej niz bylo. Potrzebna byla ta klotnia dla oczyszczenia atmosfery. Czulam sie dzisiaj w domu, zadnych stekow, zadnego dukania.
A potem bylam w pracy, od 6 do 12. Sie okazalo, ze przyjechalam z trzygodzinnym poslizgiem. Jakos sie tym specjalnie nie przejelam. Kociokwik istny, jak zwykle, ale ucze sie od jakiegos czasu nie brac na siebie za duzo i nie winic sie o wszystko. Innym wolno popelniac pomylki, innym zawsze przebaczam, wiec i sobie chyba moge. A na oslode i tak slodkiego calkiem dnia, dostalam list z uniwersytetu o tresci nastepujacej: bla bla bla yadi yadi yada, dostajesz od nas $1,800. Tak bez powodu, podobno zlozylam jakas aplikacje, zeby mi przyznali ta kase, ale nie pamietam. A jak tylko zobaczylam koperte z ich nadrukiem, to ciemno mi sie przed oczami zrobilo. Tok myslowy: nie chodze do szkoly, jak ide, to spozniona, nie odrabiam lekcji i zawalilam ostatni test z ekonomii. Nie chca mnie tam, helol, prestizowa pozycjo smieciarza. A tu-yoink-nie musze praktycznie placic za pierwszy rok. Zajebiscie jest.
11:00 / 24.04.2002
link
komentarz (10)
Nosz ty w dupe...ja chyba jestem jakis magnes na kretynow. Albo mam przynajmniej przyglupiasty wyraz twarzy. Z tenbitu od jakiegos czasu sypia sie email'e o "studencikow" czy innych debili, ale ten dzisiaj pobil wszelkie rekordy: "Wiiiitay Zabciu, widze ze jestes rozkoszna kobitka. Chce z toba byc ale powiedz jeszcze z kad jestes. Ja joz taki jestem ciekawski. A co robisz w wolnym czasie? Czekam na jakies bardziej intymne zdjecia"
Heee?? HE?! Wooon, won, won, poszedl w krzaki. Kizior pieprzony.
09:22 / 24.04.2002
link
komentarz (3)
Hueh, chyba zaczne sie ubierac wylacznie we wlasne kreacje. Kobieta od plastyki sprezentowala mi takie cus, nie wiem dokladnie jak sie to nazywa, smierdzi klejem, nieistotne. W kazdym badz razie uzywa sie tego w sposob bardzo nieskomplikowany, a sluzy do przenoszenia zdjec na koszulki. Od dawna mialam bilion pomyslow, dzisiaj powstaly cztery czarne koszulki, w 100% moj styl. Cieszy mnie to niezmiernie. (Nie, C., tego bym Ci nie zrobila, spoko,0). Na jednej z nich umiescilam jeden z moich starych rysunkow. Sciagnelam kilka swietnych czcionek; skoro juz mowia nie do mojej twarzy, a do innej czesci ciala (Nie wiem, naprawde nie wiem, czego sie tak doszukuja; duzo nie znajda,0), to niech sobie poczytaja przy okazji. Pewnie dla niektorych bedzie to jedyna lektura, oprocz moze napisow na etykiecie od piwa.
Nota bene, dzisiaj spotkalo mnie calkowite fiasko lingwistyczne; wkurzylo mnie niemozebnie, zawstydzilo okrutnie. Zadzwonil D. i spytal sie co jakis wyraz znaczy po naszemu. Znam wyraz, wyraz zenujaco prosty, wyraz, ktorego uzywam pewnie z 10 razy dziennie. I dupa, nie moglam sobie przypomniec, nie potrafilam przetlumaczyc. Totalna regresja lingwityczna, ot co. Swojego czasu drwilam sobie ze starych polonusow, takich, co to ani po polsku, ani w zadnych innym jezyku. A przeciez czytam ksiazki, prowadze konwersacje po polsku, ogladam polska telewizje, staram sie wiedziec, co dzieje sie w Madre Patria. A chwilami, ze zwyklego wygodnicta, przeskakuje na angielski i lapie sie na tym, ze czasami po prostu latwiej. Nedza. Wstyd. Musze cos z tym zrobic.
21:29 / 23.04.2002
link
komentarz (6)
-Racje mialem?
-Miales.
-A. Aha. To po kiego chuja sie tam pchalas?
-Bo widzisz, najdrozszy, on byl intensywny. Autodestrukcyjny. Wystarczajaco sado-maso jak na moj glupi wiek.
-A moglo byc tak pieknie...
-Moglo. Tylko, ze jak jest zle, to potem moze byc tylko lepiej, a jak jest dobrze, to z gory wiadomo, ze sie wszystko zjebie.
-I co, przeszlo?
-Nie przeszlo, pacanie. Nie ma przejsc. Przeciez mowie, autodestrukcyjnie ma byc. Dramatycznie. Tragicznie. Nie do pary. Jeden but zielony, drugi czerwony. Miszmasz. Lzy przez smiech.
09:25 / 23.04.2002
link
komentarz (3)
Poruszaja mnie historie, ktore wydaje sie pisane tylko dla mnie. Sekret tkwi w szczegolach: Carroll, w "Glosie Naszego Cienia" (zaczytywalam sie Carrollem w podstawowce,0) pisze o knajpie, w ktorej siedzialam raz w Wiedniu. Nawet cos podobnego konsumowalam. Dzisiaj czytalam jakas opowiastke na angielskim, niby nic, a czulam, ze to dla mnie pisane. Nie o tresc chodzilo, a o male, na pozor niezauwazalne spostrzezenia. Rzecz byla zatytulowana "Yellow wallpaper" i o tapecie wlasnie sie miala. Zoltej tapecie, opisanej tak, ze tycka w tycke przypominala moja stara tapete, pierwsza, na Okeciu. Szkaradna tapete, bez smaku i bez zadnego sensownego wzoru, tapete a la '70. Tapeta, znienawidzona cala moca mego piecioletniego serca i nieuksztaltowanego jeszcze gustu, dostarczala mi wiecej rozrywki, niz wizyta w Peweksie. Skubalam ja sobie zawziecie w bezsenne wieczory, za plecami szumiala "Panorama", a ja skubalam jak najeta, co wieczor, przez lata. Toczylam wzrokiem kolka, doszukujac sie w tapecie jakiejs logiki, jakejs konkluzji. I znajdywalam, cos zawsze sie w niej krylo. Jak w opowiadaniu wlasnie. Kto by pomyslal, ze jakas kobieta, z innej epoki, z drugiego konca swiata i pewnie 7 razy starsza tez myslala o tapecie jako o przedmiocie wazkich rozwazan. Chcialabym kawalek tej tapety, obrzydlej, bardziej mojej niz cokolwiek innego, bo uswieconej najwczesniejszymi wspomniami, bo z poczatku swiadomosci.
Byl jeszcze guzik. Guzik, gdybym go dzisiaj gdzies znalazla, to bym chyba pacnela na podloge z wrazenia. Nie wiem skad go mialam, guzik prawie zwyczajny, opalizujacy, zielonkawy, z malym wgelbieniem w srodku. Frapowal mnie okrutnie ten guzik i nie wiedzialam czemu. Gryzie mnie on do dzisiaj, gdybym mogla ocenic go swoim nieco juz starszym okiem, moze potrafilabym powiedziec, co z nim bylo nie tak. I najwieksza tajemnica mojego wczesnego dziecinstwa bylaby rozwiazana.

Jejs...ale bajdurze. Mialam spac.
08:06 / 23.04.2002
link
komentarz (0)
Ahhh...! Nie sandaly, nie martensiaki i nie obcasy. Boso musi byc, boso, jak w piosence. Tylko ciiichooo, nic nie mow, dobra? Lepiej, zeby nikt nie wiedzial, tak jest dobrze. Boso i cichaczem. Jak myslisz, dostanie mi sie za ten cichy chod po ulicy? :P

R. jest. Przeprasza, czy cos. Ja tez przepraszam. Jak dwa Jany Pawly jestesmy, ja i on, zawsze caly swiat przepraszamy. I tak sie juz bedziemy przepraszac do usranej, do Chin najwyrazniej ciagle jestem zaproszona...ciekawe. Jakies zwroty sie szykuja, zwroty nagle, ale oczekiwane. Jak w filmie z kiepskim scenariuszem, wiesz, ze ktos zabije, tylko jeszcze nie do konca kto.

Ide lulac. Jutro z Mama na mammografie (Mamo-grafie,0), znowu opuszcze psychologie, ciekawe, czy uda mi sie to zdac. To juz tydzien bedzie, jak sie tam nie pojawiam. Sila wyzsza, uhaha.

08:12 / 22.04.2002
link
komentarz (5)
Ten film, zdjal mi klapki z oczu. Po 12 latach przypomnialam sobie, dlaczego jestem taka, jaka jestem i jak ogromny, horrendalnie wielki wplyw mialo na moje zycie pewne dawno zapomniane zajscie. Dzisiaj X. spytal, "dlaczego mnie tak nienawidzisz"? Przypomnij sobie te kilka slow. Chcialabym umiec o tym mowic, moze kiedys. 12 lat i nagle klik. Jeden kadr z filmu, ulamek sekundy.
10:40 / 21.04.2002
link
komentarz (11)
I w zasadzie nie porozmawialismy, nie tak jak chcialam. Wczoraj w nocy mialam tak serdecznie dosyc czekania, ze splodzilam dlugi e-mail wyjasniajacy rozne kwestie i proszacy o to samo. Nie lubie poczta, ale nie bylo jak sie do niego dostac, tak dlugo uskutecznial to chloniecie (i wchlanianie rowniez, jak wywnioskowalam,0). Odzew byl, pozytywny. Przeprosil za epitet i przyznal, ze odreagowal na mnie jakies tam swoje gowniane problemy. Ale kiedy zostawilam wiadomosc z prostym "dziekuje za wyjasnienia", wkurwil sie niemozebnie, bo myslal, ze to sarkazm. To ja juz sie poddaje, tak gadac nie bedziemy. Wrazliwiec, myslalby kto. Nie przejelam sie specjalnie, kazdy miewa gorsze dni. Kropa.

Ale bylo dzis duzo fantastycznych akcentow. Po pierwsze w pracy bylo nad wyraz milo i sympatycznie, chociaz wyszlam cholernie pozno. Wrocilam do domu po 12, chwile pozniej wrocili tez rodzice z jakiejs imprezy.
Szoker: Mama wypila trzy piwa i byla ululana az milo patrzec. W zyciu nie widzialam M. pijanej, a juz na pewno nie po trzech piwach. Wpadla, wyjela z torebki paczke Benson & Hedges i mowi: masz, schowaj sobie, kupilam, ale niedobre. Ja: COOOOO?! M.: No, tak. Jak juz palisz, to niech chociaz wiem co.
Zrobilam oczy jak spodki latajace, szczeka oparla mi sie o kolana. M. dodala tylko oliwy do ognia nastepujacym tekstem: A ta marihuane jeszcze masz? Chodz, spalimy.
Moja. Konserwatywna. Mama. Dala mi paczke fajek i wyciagnela do ogrodka na skreta. Swiat jest jednak dziwnym miejscem. Tu jednak niespodziewajki sie nie koncza. Oznajmila, ze da kase na kurs barmanski i moge sobie zaczac w przyszlym tygodniu. To ucieszylo mnie najbardziej, szkola jest swietna, ta kwalifikacja akurat bardzo, baaaardzo mi sie przyda. Jedyne dwie barmanki, ktore pracuja w artbarze odchodza za kilka miesiecy i ktos bedzie sie musial wsunac na ich miejscowke. Ktos, czyli ja. Ciesze sie jak pijany zajac, od dawna chcialam to zrobic. Ten kraj cuchnie grzybica, ale za mozliwosci klaniam mu sie do zagrzybionych stop.
01:20 / 21.04.2002
link
komentarz (7)
No, i. Kolejna wazna osoba zniknela. Choc na chwile.
Przychodza, odchodza. Bedzie dobrze. Zawsze jest dobrze. Zycie...zycie moze mnie pocalowac gdzies. JOL.
23:21 / 19.04.2002
link
komentarz (9)
Nie rozumiem, czemu. Nie rozumiem, a on nie wytlumaczy, po poszedl sobie kurwa ochlonac. OCHLONAC po czym??

czy to dlatego, ze czuje cos, czego nie powinnam, lub czego on po prostu nie odwzajemnia? A jaki ja mam na to wplyw?

czy to dlatego, ze osmielilam sie powiedziec co przeszkadzalo mi jak psie gowno na podeszwie? Za to przepraszac tez nie bede.

czy to dlatego, ze nie chce go widywac? "Samolubna" podobno. Coz w tym takiego dziwnego, nie czuje sie soba w jego towarzystwie, jestem sztywna i nienaturalna, meczy mnie to. Samolubna, bo probuje jakos uchronic sie przed upadkiem w jeszcze glebsze bagno? To zabolalo najbardziej. Samolubna, po tym wszystkim...

a moze to po prostu chwilowy szok, nie spodziewal sie, a tu bum, juz nie przyjade. Czemu? Bo musze sie z Ciebie wyleczyc. Jak to? Wydaje mi sie, ze pozwolilam sobie na uczucie, ktore nie powinno miec miejsca. I dlatego chcesz mnie unikac? Tak. "Kurwa, gdybym dostawal 25-centowke za kazdy taki numer, to moglbym sobie kupic karton fajek." Nie rozumiem. Czemu, czemu, czemu jest taki wsciekly. Przeciez nie bylam nikim tak zajebiscie waznym ani niezastapionym w jego zyciu. On mi na to, ze zaden koncert nie moze sie odbyc bez ekipy oswietleniowej.
....

Pierdol sie. Ja chcialam byc na scenie. Tego juz Ci nie powiem, sam sobie wydedukuj kretynie pierdolony. Moze i jestem egoistka, ale Ty w takim razie jeszcze wiekszym, a do tego glupim jak znak drogowy. Pierdol sie pierdol pierdol pierdol. Nic nie rozumiem. Nic.


22:07 / 19.04.2002
link
komentarz (1)
Powiedzialam co wiedzialam.
Nie chce ze mna rozmawiac.
Jest "wstrzasniety" i "rozczarowany"
nie tego sie spodziewal.
bedzie czekal na wiadomosc, kiedy sie opanuje.
A ja siedze i nie mysle nawet po co to bylo, po co, po co, po co, po co
Uwazam, ze zrobilam to, co trzeba bylo zrobic
Ale moze sie myle.
06:26 / 19.04.2002
link
komentarz (11)
Bylo...eh jakos. Przez caly czas myslalam o tym, ze musze sie ruszyc, co zrobic, cos powiedziec, coby wszystko zmienilo, lub chociaz wyjasnilo. W rezultacie siedzialam, "dzien sznurowal mi usta", zachowywalam sie jak nie ja. Szukalam odpowiednich slow, bylo nienaturalnie, nie tak jak trzeba. Postawilam jakas sciane, po jednej stronie on, po drugiej ja gadajaca do siebie: teraz, nie, dawaj, stoj, powiedz, zamknij sie. Z moich ust wychodzily jakies piramidalne bzdury, siedzialam z mina srajacego kota, wielki mi psiakrew dylemat. To nie w moim stylu, chcialabym tak konkretnie, jak czlowiek z czlowiekiem. Ale to jest jak filozofia...slepy czlowiek w ciemnym pokoju szukajacy czarnego kapelusza, ktory nie istnieje. I o. Nie moge byc az tak gleboko, skoro strach wciaz wygrywa. I chyba nie chce go juz widziec. Jak nie stac mnie na zakupy, to omijam sklep. Poza tym moja samoocena spadla do minus 7 albo jeszcze nizej. W dniu dzisiejszym chcialam zostawic siebie w tyle i pobyc kims innym. Wszystko bylo nie tak, mowilam nie to co trzeba, wlosy mialam jak kupa smiecia, nie bylo we mnie nic. Maszynka od niemyslenia. Ktos, kto ma na mnie taki efekt, nie moze byc dla mnie dobry. Zegnaj.
Baj. Si ju. Koniec.
21:39 / 18.04.2002
link
komentarz (9)
Ehhhh...jade. Wystarczyl jeden telefon i obietnica, ze zalozy szorty. Heh. Wstydze sie. Powinnam chociaz raz nie miec czasu, chociaz raz miec na glowie cos wazniejszego. Ale nie, rzucam wszystko i lece. Fakt faktem, dzisiaj nie mam nic lepszego do roboty, ale problem w tym, ze ja nigdy nie mam nic LEPSZEGO niz kilka godzin z nim. Glupia. Usmiechnieta od ucha do ucha. Nic sie nie liczy, nie teraz.
06:56 / 18.04.2002
link
komentarz (14)
Eh?!
Zglupial do reszty.
Wiadomosc: zadzwon, jesli masz ochote.
Chyba Cie pojebalo do reszty, synku. Sam dzwon.

Wlasnie skonczylam czesc online mojego kursy nauczycielkiego. Jestem oficjalnie certyfikowana nauczycielka ESL, ze specjalizacja w przygotowaniach do Toefl, co jest bardzo ironiczne, bo sama musze go napisac, zeby sie dostac na uniwersytet. Przypomnialo mi sie dwa dni temu, ze musze to to dokonczyc. Cudem jakims sie zmobilizowalam. Dobrze, w ten oto prosty sposob bede mogla sie stad wyrywac i uczyc za granica kiedy tylko bede miala czas. Nienawidze tego miejsca, po prostu go nie trawie.

18:02 / 17.04.2002
link
komentarz (0)
Acha
Za bardzo sobie wczoraj pofolgowalam. Wycieczka byla do sklepu po pizze. Dwie, duze. Cztery kawalki pochlonelam z zapalem odkurzacza jeszcze w samochodzie. Potem park, Boze, jakie piekne, piekne, piekne niebo. Przypalilismy grama, hustalam sie na takich zabkach ze sprezynami, smialam sie tak, jak juz od dawna nie potrafilam. Smialam cala soba i to niebo, swierszcze, gwiazdy. A potem wrocilam do plastikowego domku w parku i skonczylam pizze, calusienka.

Ja: Tee...Pat, fajnie by bylo, gdyby ludzie cale zycie chodzili spaleni, co? Wyobraz sobie taki swiat, gdzie wszyscy chodza na perma-haju.
Pat: Fajnie. Moze tak sie czuja niedorozwinieci?
Ja: Moze. A ten ksiezyc to juz na pewno, patrz jak fika.


03:38 / 17.04.2002
link
komentarz (0)
Ughh...jaki gorac. Zapomnialam, ze moze byc tak goraco. Nic mi sie nie chce, absolutnie nic. Zimnego piwa moze, ale akurat nie ma. Ide sie posmetac po domu.
09:15 / 16.04.2002
link
komentarz (15)
Meczy mnie to pierdolenie kotka za pomoca mlotka pneumatycznego. NIENAWIDZE owijania w bawelne. Nienawidze. N.I.E.N.A.W.I.D.Z.E. Jednego dnia mysle, ze sie wuglupilam, nastepnego dnia wydaje mi sie, ze trace cenny czas. Bardzo cenny. A ten siedzi sobie z zalozonymi rekami i czeka na propozycje. Nie tak mnie matka wychowala, chwilami dosc mam swoich gleboko zakorzenionych dobrych manier. Facet musi sie postarac. Musi czasami udac, ze nie pamieta o calym tym feministycznym galimatiasie i zrobic pierwszy krok. Albo nawet drugi i trzeci. Tak, zebym ja mogla chociaz poudawac, ze sie waham, ze siebie-hihihi-szanuje. Nie na dlugo, tak troszke tylko pograc. A ten zmusza mnie niemalze zebym pierwsza dzwonila, zebym zabiegala. Co to to nieeee. Sa rzeczy wazniejsze od najwspanialszego nawet faceta pod sloncem. Niewiele ich jest, dobre piwo, fajki i kapiel z babelkami. Ah, no i ten szacunek wlasnie, chuech. Podkule ogon i zrezygnuje, czy zachowam sie jak na -ahem-kobiete 21 wieku przystalo? Arcyskomplikowany swiat. Kiedys wystarczylo poprosic o to, czego chcialam.
07:02 / 16.04.2002
link
komentarz (3)
Fajki znowu podrozaly, okrutnie. To jest juz lekki przesadyzm, nawet Mama po 25 latach nalogu mysli o rzuceniu.
Odgrzewam stare klimaty, Black Sabbath, Iron Maiden.
09:20 / 15.04.2002
link
komentarz (0)
Poprawilam sobie piwkiem; celebracja skonczonego projektu z angieskiego. Odwalilam go w rekordowym czasie, siedem stron podaniowych o ksiazce, ktorej nie przeczytalam. Miejmy nadzieje, ze kobieta tez nie czytala.
No wiec poprawilam i zebralo mi sie na wynurzenia. Siedzialam sobie, gapilam sie w sciane i zdalam sobie sprawe z tego, ze od jakiegos czasu czuje, ze nikt mnie nie slucha. Odroslam od przyjaciol i znajomych, nikt juz nie bierze igly i nie kuje mojego wnetrza, nie powoduje zadnych spektakularnych reakcji. Wszystko dzieje sie poza mna, jak w filmie, i nie ma znaczenia, czy siedze biernie, czy biegam jak glupek, bo wszystko i tak idzie po swojemu. R. dzieje sie po swojemu. Plany na wakacje dzieja sie po swojemu. Na uniwersytet dostalam sie jakby mimo woli. Wychodze z ludzmi, rozmawiam z nimi, ale ilekroc patrze w ich oczy, widze ta sama pustke. Kiedys, nie tak dawno, patrzylam i widzialam cos innego w kazdym z nich. Bylam czescia czegostam, zawsze. A dzisiaj czuje sie zawieszona w powietrzu, jakby juz nic mnie nie dotyczylo. Wszedzie jestem przechodniem, gosciem, kolezanka kolezanki. Chcialabym usiasc na kupie kamieni i powiedziec sobie na glos: O. A tutaj bedzie moje miejsce, moje najwlasniejsze i ja bede decydowac. O.
Czuje sie jak oszust, jakby wcale mnie tu nie bylo, jakby wszystko co wychodzi ode mnie tylko i wylacznie przeze mnie przechodzilo. Biore informacje, przetwarzam ja i wypluwam w nieco odmiennej formie.
Nie ja jedna tak sie czuje. Wiec czemu, no czemu, nawet ci wszyscy tak samo bezdomni nie potrafia sie zrozumiec nawzajem?
08:08 / 15.04.2002
link
komentarz (0)
Slodkie zapomnienie. Mari poszla, pila rozsadnie, doturlala sie do domu bardzo grzecznie, o polnocy. teraz siedzi i mysli, warto pisac zalegly projet, czy nie? Udalo jej sie wyprodukowac kilka stron, kilka stron przesiaknietych na wskros post-imprezyjnym belkotem.
No wiec zapomnialam, tak bardzo zapomnialam, ze nie pamietam juz nawet, o czym tak strasznie chcialam nie pamietac. Tyz piknie.
00:14 / 15.04.2002
link
komentarz (6)
Huuuuuuuu! Ide pic. Ide. Najpierw do pracy na zdziebko spoznione Xmas Party, a potem do Josh'a. Tylko jeszcze nie wiem, jakby tu dotrzec do domu. Hmmm.
09:17 / 14.04.2002
link
komentarz (0)
Powiedzial: 5 po poludniu. Jest pierwsza w nocy. Czekalam, a jakze. Bardzo w moim stylu. Sama siebie wkurzam. I to po takiej rozmowie. Po takim czyms mnie wystawil. Wierzyc sie nie chce. Ehhhh...
Zapomnialam o koncercie Jestera. Na smierc zapomnialam, zaloze sie, ze jest wkurwiony jak sto diablow i jeszcze troche. Mam nadzieje, ze nie bedzie jutro koczowal pod praca. Gluuuupia.
02:49 / 14.04.2002
link
komentarz (0)
Gdy nie bawi cie juz
swiat zabawek mechanicznych
kiedy dreczy cie bol
niefizyczny
zamiast sluchac bzdur
glupich telefonicznych wrozek zza siedmiu morz
spytaj siebie, czego pragniesz
dlaczego klamiesz
ze mialas wszystko?
gdy udajac ze spisz
w glowie tropisz bajki z gazet
kiedy nie chcesz juz snic
cudzych marzen
bosa do mnie przyjdz
i od progu bezwstydnie powiedz mi, czego chcesz
sluchaj jak dwa serca bija,
co ludzie mysla to nieistotne
kochaj mnie
kochaj mnie
kochaj mnie nieprzytomnie
jak zapalniczka plomien, jak sucha studnia wode
kochaj mnie namietnie tak
jakby swiat sie skonczyc mial
swoje miejsce znajdz
i nie pytaj czy taki uklad ma jakis sens
sluchaj co twe cialo mowi
w milosnej studni juz nie utoniesz
kochaj mnie
kochaj mnie
kochaj mnie nieprzytomnie
jak zapalniczka plomien, jak sucha studnia wode
kochaj mnie
kochaj mnie
kochaj mnie nieprzytomnie
jak ksiezyc w oknie smiej sie i placz
na linie nad przepascia tancz
az w jedna krotka chwile
pojmiesz po co zyjesz

Wstyd. Wstyd straszny, ze taki stary grzyb to napisal, ze tak wierzyl, a ja - taka mloda i juz taka cyniczna.
Moze i pojde do niego na bosaka i mu powiem. Tylko kurde, ubrudza mi sie stopy.
00:37 / 14.04.2002
link
komentarz (0)
O...On. Wrocil znowu. Atakuje. Powiedzial, ze zostaje do lipca. I to ma byc niby jakis swietny powod, zeby cos zaczynac. Wypchaj sie. Albo i nie...musze pomyslec.
Grzybieje powoli. Nie chce mi sie ryzykowac, naprawde. Czekac mi sie nie chce, za krotkie jest zycie na czekanie. Czuc mi sie juz nie chce. Moze to jakis deficyt hormonalny, ChueChue, pryszczow tez nie mam, wiec moze cos w tym jest.

Jaa....pierdollleeee....WOOT!WOOT! Mama byla na wyprawie we wszystkich okolicznych polskich sklepach. I co? Co ona mi kupila?! KULE MIESZKA!! Kule Mieszka, te same, ktore kupowalam na kreche w podstawowce, 50g sztuka i potem z Aga wsuwalysmy na biologii torbami. Zeby mi sie od tych samych popsuly. Kule Mieszka... Lzy wzruszenia. CIUM!
08:34 / 13.04.2002
link
komentarz (6)
J. byl dla mnie niedobry. Sam nie wiedzial jak, ale miazdzyl mnie po kawaleczku, troche bardziej kazdego dnia. Dobry dzieciak, ale mnie zabijal.
Wiedzial za to, jak masowac stopy. Przydalby mi sie taki masaz.
07:28 / 13.04.2002
link
komentarz (0)
Wypuscili mnie z pracy przed czasem. Mnie albo Summer. Zadnej z nas nie chcialo sie ani pracowac, ani isc w deszczu, cieplym deszczu kwietniowym. Rzucilysmy moneta, pozegnalam sie i poszlam. Przemoklam do suchej nitki, szlam powoli i przypominalam sobie, jak sie zyje.
A teraz czekam, az Dadi pojdzie spac, skrecilam jednego i mama nie moze sie doczekac. Ponoc.
Ogromnie jestem ciekawa, jak to pojdzie.
Wlasnie zdalam sobie sprawe z ciekawego faktu...w poniedzialek musze oddac analize ksiazki, ktorej nie skonczylam. Prawde mowiac, jeszcze jej nawet nie zaczelam. A ma ladne 500 stron. Wiec juz wiem, co jutro bede robila. Juuuhuuu. A do tego musze skonczyc gramatyke na TESOL, jak nie, pojdzie mi sie j***c 400 dolarow. Ojeeejjj...Zapowiada sie fantastyczny weekend.
23:31 / 12.04.2002
link
komentarz (4)
Za godzine musze isc do pracy. Ta perspektywa dziala na mnie dolujaco, ot co. Mam tylko nadzieje, ze nie bedzie zadnego bankietu, te juz naprawde doprowadzaja mnie do konwulsji. Poza tym znowu bym sie naprala na godzinach, a to nieladnie.
Farbowalam wlosy. Polozylam farbe, zasnelam w lazience na podlodze i mam teraz niebieskie uszy. Mleczkiem nie schodzi. Perfumami nie schodzi. Mydlem i pumeksem tyz nie. Ale za to wlosy maja piekny kolor. Taki czarny, ze az niebieski.
Szkaradna fryzura ma swoje zalety. Na przyklad taka, ze martwiac sie o wlosy nie mialam czasu rozmyslac o miesku. I nie rozmyslalam. Poki co jeszcze sie nie ugielam, przestalam chodzic glodna. Wlasciwie nie jestem glodna, odkad to kilka dni temu wypalilam grama i poszlam po pizze. Cala wielka pizze z serem i papryka zjadlam. Sama. Ogromna pizze. Mniam.
I dzisiaj wlasnie pale z mama. Wczoraj sie nie udalo, bo jak wrocila do domu, mialam serdecznie dosyc i zmoglo mnie po 11. Fantastyczny narkotyczny sen. Gleboki jak kaluza.
17:54 / 12.04.2002
link
komentarz (0)
Co by tu zrobic, zeby nie pojsc do szkoly? Co by wymyslic? Hmmm...moze cos mnie boli? Nie, nie, pozniej musze isc do pracy. Bo dzisiaj nie ma w szkole nic waznego. Nic, dla czego chcialoby mi sie zdjac pizamke, wziac prysznic, przyklepac SOWE i nakladac makijaz. Chyba...chyba po prostu nie pojde. A z wykrecaniem sie jakos juz sobie poradze. Jak zawsze.
Boze drogi, ale ze mnie len. Ale jakos tak mnie zmulilo po wczorajszym. I sny. Wiem, co zrobie. Napisze sobie notatke i zaniose ja pozniej, jak sie juz wyspie. O, wlasnie. Poczytam sobie moze, juz mi sie nie chce spac.
06:14 / 12.04.2002
link
komentarz (3)
T-shit
Tylko zebys sie pozniej nie wykrecal.

Mialam sie zdrzemnac. Teraz to juz po ptokach.
07:56 / 11.04.2002
link
komentarz (0)
sezon
mj
rozpoczety

Dobrze mi...
23:30 / 10.04.2002
link
komentarz (15)
Wszystkich tych, ktorych raza wpisy wypelnione wulgaryzmami uprzejmie informuje, iz nastepujacy wpis bedzie wulgarny i w zlym smaku. Tych czytelnikow, ktorzy nie maja ukonczonych 18 lat uprasza sie o wczesniejsza konsultacje z rodzicami.
********
K.U.R.W.A.
Wygladam jak pierdolona sowa. Jak jakies nieszczesne indianskie dziecko, ktore osiepano toporem. Krzyzowka garnka z nocnikiem. Jak Basia z 4A, ta sama, ktora zabijalysmy smiechem za fenomelnie zjebana fryzure. Karma, fuckkkkkkkkk....
Mama wyslala mnie do fryzjerki, taki prezent na imieniny. Kobieta co najmniej ekstrawagancka, pretensjonalna, upierdliwa i autorytatywna. Wkurwila kazdy jeden z moich trzech, i tak juz dobrze postrzepionych, nerwow. Nie sposob opisac tego, co przechodzilo mi przez glowe: uciekac. zabic. wykrec 911. zemdlej, to sie odpierdoli. Fryzura, ktora mam watpliwa przyjemnosc nosic na czaszce jest, UHAHA moi mili, "nietuzinkowa". Bardzo zreszta dobrze, ze sie wiecej takich smetnych jelopow nie kreci po ulicach. Dziwilam sie w drodze powrotnej, ze nikt nie pokazywal na mnie palcami. Jakis Azjata patrzyl dziwnym wzrokiem, wyobrazam sobie, ze takie same wlosy mieli japonscy jency w B.C. Moze mu sie skojarzylo.
Wiedzialam, kurwa mac, wiedzialam, ze bedzie nie halo, jak tylko wepchnela mi grzebien w ucho. Glupia, napuszona piiiiiizda. Ciekawe, ze sie nie domyslila, co o tym wszystkim mysle; siedzialam z mina buldoga rozjechanego kombajnem. Jestem w czarnej rozpaczy, nic dodac, nic ujac.
17:52 / 10.04.2002
link
komentarz (0)
M.:Co Ci sie, kurwa, dzieje, zakochalas sie, niemoto?
Ja.: W dupu. Nieeeee
M.:Mowilem, ze ten gosc to same problemy.

Nie mogl sie powstrzymac. Nie.

Siedze sobie w bieliznie i debatuje: pojsc na nastepne dwie lekcje, czy nie pojsc. Jakbym chciala pojsc to musze sie ubrac i takie tam...A jak bym chciala zostac, to musze wymyslic, co by tu zrobic, bo czuje sie dzisiaj ultra-nieproduktywnie. Chyba wiem, co zrobie: kupie sobie kubel lodow waniliowych, wezme rower (jak sie obniza siodelko?,0) i pojade nad cuchnaca rzeczke konsumowac ww.lody i rozmyslac o tym, ze nic mi sie nie chce. Nie pamietam tylko, jak sie tam jedzie. Teh, pal licho, kupie sobie te lody i zjem je w wannie. Nad wanna.

Na sniadanie piwko. Zul jestem, zwykly, wulgarny zul.
08:12 / 10.04.2002
link
komentarz (8)
Wzielam samochod, o szostej wyjechalam z domu. Zgubilam sie piec razy po drodze, a jakzeby inaczej. Ale dojechalam, zobaczylam go i wymieklam po prostu. Jak on to robi ten facet, ze kiedy go widze, chce mi sie zostawic wszystko w tyle, zapomniec o wszelkich planach i robic to, co on, tam, gdzie on. Rzecz jasna nikomu bym sie nie przyznala, od tego mam wlasnie nloga; Archiwum Mysli Niedozwolonych. Caly wieczor jezdzili my w te i z powrotem, szukajac papierow, otwartego monopolowego. Odwiozlam go w koncu do tamtego miasta, bo musialam wracac do domu. Wysiadl z samochodu, wzial mnie ze reke i wyciagnal z siedzenia. Pitu-pitu, tralala, jaki on mi wdzieczny i jak to na mnie mozna liczyc. Zebys wiedzial. Objal mnie i trzymal, dlugo, dlugo, za dlugo. Odwrocil wreszcie twarz i pocalowal mnie w policzek, najwyrazniej usilujac kontynuowac. Odskoczylam od niego jak oparzona, wrzasnelam cos glupiego, paaaaaaa i ruszylam spod domu jak maniaczka. Musialam sie zatrzymac chwile pozniej, lzy przeslonily droge. Nie moge pozwolic, zeby mnie sobie zaklepal i odjechal, nie moge sobie pozwolic na zal, ze go poznalam. Chcialabym wiedziec po prostu, ze poznalam cudownego czlowieka, ktory otworzyl we mnie kilka drzwi, o ktorych sama nie mialam pojecia i chce byc wdzieczna za to, co mi sie trafilo. Nic wiecej. Nie bedzie zadnych zalow, wyrzeczen ani deklaracji uczuc. NIE bedzie.
17:47 / 09.04.2002
link
komentarz (5)
9 kwietnia
Nie lubie obchodzic imienin w tym dziwnym, dalekim kraju, bo nikt tu nie wie o co chodzi. Julian: "Wooooowwww....you have a day named after YOU?"
Nie winie go, skad ma wiedziec...
A wczoraj baba od psychologii dzieciecej oddala jakas moja prace z komentarzem: "Maja, I hope that you become a children books' writer. Even though you obviously hate kids, your humour is very refreshing".
Dala mi wreszcie spokoj, zorientowala sie, ze najlepiej bedzie i dla mnie i dla tych nieszesnych mini-ludzi, jesli bede sie trzymala od nich z daleka. KOnczy sie na tym, ze przychodze z ksiazka i albo spie albo czytam, a ona ocenia mnie najlepiej jak moze. Tekst z wczorajszej lekcji "A dlaczego ty nic nie robisz? Prosze, robimy costam-costam na temat Twojego wymarzonego typu rodziny". Ja: "Dziekuje, raczej nie. Ja chcialabym tylko kota". Mam nadzieje, ze po tym oswiadczeniu bedzie uprzejma omijac mnie szerokim lukiem.
Kolejny cios w najsilniejszy filar mojej diety: nie moge pic kawy, zakwasilam sobie zaladek, mowi Mama.
O, slonce swieci przez chmury. Moje niebo wyglada zupelnie jak moj ekran w tej chwili.
08:47 / 09.04.2002
link
komentarz (4)
Chce upalic Mame. Mama jest super, ale ciagle przchodzi klimakterium i dosc czesto odstawia stresowe. Mam w szufladzie 4G, podziele sie z nia. POwiedziala niedawno, przy stole swiatecznym, ze ona by wlasciwie chetnie sprobowala. Oczy mi zablysly, jestem gotowa na wszelkie wyrzeczenia, jesli Mama faktycznie da sie przekonac. Zrobie kolacje, wlaczymy sobie muzyke, przypalimy i pogadamy. Dawno nie gadalysmy jak czlowiek z czlowiekiem.
Salndz of de dej...duzo ich bylo. Caly dzien mecze kilka zespolow: Smog, Beulah, Stereolab i Sigur Ros (ten facet jest...brak mi slow...jest niesamowity!!,0)
07:23 / 09.04.2002
link
komentarz (0)
Zrobilam zupe. Nie przypalilam, nie poparzylam sie i nawet nie pobrudzilam kuchni. Zupka byla...cudo. Poezja. Niesamowita. Nie wierze. Udalo sie, jejeje.
Jadlam dzisiaj mase naprawde dobrych rzeczy. Nawet przez mysl mi nie przeszlo biec do sklepu po boczek i wcinac tenze po kryjomu, na surowo. Moge z czystym sumieniem powiedziec, ze jestem najedzona. Najedzona, ale nie jak mucha w smole, najedzona...ehh...lekko?
Uprasza sie o zrozumienie, z zyciu nie mialam takiego doswiadczenia. Jakos fajnie chyba? Kto by przypuszczal, ze jedzenie to taki fascynujacy przedmiot rozwazan.
Dom smierdzi owca. Nie wiem dokladnie, jak smierdzi owca, ale wyobrazam sobie, ze wlasnie tak. Nie wiem tez, skad ten sztynks, ale zaczynam podejrzewac, ze sasiedzi kupili capa kanapowego. Zajrze jutro w okno.
10:14 / 08.04.2002
link
komentarz (11)
Nie moge zasnac. Mysli, Mysli, Mysli. O 7 trzeba sie zwlec. Bueh.
Otrzymuje ostatnio mase ciekawych mejlow od mlodziencow watpliwej konduity i inteligencji, :
"czesc, jestem zakreconym studencikiem z warszawy, kocham muzyke i sport i dobry sex i ruzne inne zeczy, jesli jestem zainteresowana, odpisz, zabawimy sie."
Zabaw Ty sie raczej ze slowniczkiem, moj drogi.
08:08 / 08.04.2002
link
komentarz (7)
Baklazan jest dobry. Zaskoczylo mnie to odkrycie. Cukinia tez. Jezdezmy w domu. Tylko, ahem. Nie popijac wiecej fasolki mlekiem. Nigdy przenigdy.
W zyciu chyba nie zjadlam tyle zieleniny w przeciagu kilku dni. Zaraz zrobie sie pomaranczowa od calej tej marchewki.
Przprszm, ze sie tak ekscytuje...cale zycie jadlam dokladnie i wylacznie to, na co mialam ochote. A teraz podchodze do lodowki, wlepiam wzrok w pudelko z boczkiem...i siegam po mus jablkowy albo inne cos, czego wczesniej nie uwazalam nawet za jedzenie. Mama twierdzi, ze gapilam sie na miske psa z dziwnym wyrazem twarzy. Oszczerstwo.
Dzisiaj spotkanie z J. Zaczyna mnie wykanczac, jeszcze troche i nie recze za siebie. Facet, z ktorym nie jestem od ponad 10 miesiecy nachodzi mnie, wydzwania, wyznaje mi milosc do grobowej deski. Prosilam, tlumaczylam, nic. Nie moge byc juz zawsze odpowiedzialna za jego szczescie. Nie ma prawa wpychac mi tej odpowiedzialnosci na sile. Ehhhhh....jutro pogadam z nim powaznie, skoro naprawde nie moze sie powstrzymac, kiedy mnie widzi, to od jutra nie bedzie mnie widywal, kropka. Nie mam na to sily po prostu, nie dam sie znow zrobic na swieta od paralitykow.
00:35 / 08.04.2002
link
komentarz (0)
Wiadomo wszem i wobec, ze mam dwie lewe rece. Wiadomo tez, ze nikle sa me talenty kulinarne. Jakkolwiek, udalo mi sie uskutecznic posilek. Okazuje sie, ze prawidlowe odzywianie wymaga duzo czasu, cierpliwosci i kreatywnosci. Nic to, w pocie czola powstal obiad. Bardzo, jak mysle, pyszny. Pewnosci nie mam, nie moge go zjesc. A to dlatego, ze przypalilam sobie twarz. Nie ogniem, nie. To byloby, jak mysle, zbyt konwencjonalne, a ja nazbyt czesto przekonuje sie, ze slepy los ma wyrafinowane poczucie humoru. No wiec bylam uprzejma przejechac sobie po twarzy czuszka. W tej chwili mam pogorzelisko tam, gdzie dwie godziny temu byly usta, broda i policzki; pogorzelisko pod warstwa jajka i aloesu. Chetnie bym sobie wrzasnela i przeklnela, ale-niestety-nie moge otworzyc ust. Wiec dam upust moim negatywnym emocjom wlasnie tutaj: KURWA. Kurwa kurwa kurwa. Glodna jestem...uhhhh :( Boze, czemus Ty nie stworzyl swini roslina?!
ehhh....jak nie przestanie piec, to ide do szpitala chyba...?
10:03 / 07.04.2002
link
komentarz (5)
W pracy byla dzisiaj mala libacja. Podlaczylam sie, a co tam. Musialam za to zostac po godzinach, bo nie moglam nawet zapalic samochodu, nie mowiac juz o jego prowadzeniu. Ah. Taki z tego moral, nie pic w pracy, bo nikt ci nie zaplaci za pijane nadgodziny.
A jutro szykuje sie rozpoczecie sezonu cannabis. Ja i patyk mamy zamiar nabyc kilka G,a potem pojsc na maly spacerek do lasu. Czuje sie okropnie szczeniacko palac w krzakach, ale chwilowo nie mamy innego rozwiazania. Uswiadomilam sobie, ze nie mialam zadnej stycznosci z chwastami od ponad pol roku. Kongratulejszyns.
Z konwersacji z Dadim:
D.: Robie bigos.
M.: Ta?
D.: Sprobuj.
M.:Nie...nie jem...*glosne przelkniecie* mieska...
D.:Od kiedy?
M.:Od przedwczoraj.
D.:Popieram.
Zrobilam mine zolwia. Stary POPIERA cos, co ja wymyslilam, nie mowiac juz o tym, ze popiera fakt, ze nie chce jesc jego bigosu. Bez dyskusji, bez zadnego "Jaaaaak tooooo?" i bez wrzasku. Mama, zeby bylo smieszniej, dodala od siebie: o, to jutro pojedziemy po jakies sensowne jedzenie, zebys nie zyla o chlebie i wodzie. Pare dni temu puscili mnie na keg party (nie poszlam, ale nie o to chodzi,0) i dorzucili samochod. Odbilo im. Boje sie...
10:31 / 06.04.2002
link
komentarz (3)
UFfff
Odpoczywalam sobie troche od ludzi przez ostatnie dwa dni. Nie odbieralam telefonu, nie sprawdzalam poczty, nie pisalam nlog'a i jak ognia unikalam wszelkich znajomych. Czasem musze sie troche odciac, zeby pozbierac mysli. Otoczona ze wszystkich stron glosami zapominam czasem, czego wlasciwie chce. Niech bedzie, ze juz wiem, plum plum.
Wczoraj natomiast odbylam powazna rozmowe z doktorem G. Rozmowa byla na temat moich nawykow zywieniowych, ktore, jak oswiadczyl G. sa skandaliczne.
Co jadlas na sniadanie?
Humm....Kawa i papieros.
Na drugie sniadanie?
Trzy kanapki ze smalcem. (huuuhuuuu,0)I kawa.
Na obiad?
Schabowy i ziemniaczki. A, i kawa.
Zielone jakies bylo?
Nieeeee....pietruszka na ziemniaczkach.
Na kolacje?
batonik, jajko na bekonie i kawa.
No i doktor sie wzburzyl okropnie. Zadnych owocow, zadnych warzywek. Doktor G. jest troche niekonwencjonalny, ale racje ma. Musze radykalnie zmienic diete, chodze caly czas jak snieta i nie mam w ogole energii zyciowej. Wtedy przyszlo mi cos do glowy: gdybym odstawila mieso, to musialabym sie zmusic do warzyw i owocow i fasolek i innych takich. A tak to, jak mam wybor, to wole kotleta. Co zas do pobudek moralnych...chmm. Raz, ze krowa tez czlowiek , a swinie sa madrzejsze od psow, a nawet od niektorych ludzi. Ale, miedzy nami mowiac, dobrze by bylo, gdyby krowy wyginely, tyle ze moze raczej w jakis bardziej naturalny sposob. Bo: krowy maja po cztery zoladki i znacznie podwyzszaja ryzyko globalnego ocieplenia, oraz dlatego, ze wpieprzaja trawe i rujnuja glebe. do tego: 70% amerykanskiego ziarna idzie na bydlo, a do wyprodukowania befsztyka potrzeba strasznie duzo wody (2,500 galonow ponoc,0). Hodowcy bydla zanieczyszczaja wode. A woda obchodzi mnie bardziej, niz krowy. Obchodzi mnie rowniez bardziej niz moje jajko na bekonie, tudziez mielony. Jak ja moge sortowac smieci i skladac aplikacje na International Development i z czystym sumieniem wcinac miecho? Prawde mowiac, przez ostatnie kilka dni wymiotowalam co pietnascie minut i musialam zamienic miesko na zupe warzywna, wiec jest to calkiem dobry moment na rozpoczecie w...w..e..g..no wiadomo, o co chodzi.
Takze pytanie do Chyny...powiedz, co smakuje jak kotlet, ale nim nie jest? Potrzebuje jakiejs rozsadnej diety, ktora nie zachwieje moim przesiaknietym toksynami organizmem. Dzisiaj jadlam grzybki portobello smazone w jajku i bulce, z zatkanym nosem ujdzie jako kotlet. Myslalam nad tym od dluzszego czasu, wiec jest nadzieja na to, ze nie zlamie sie po tygodniu. Ale chyba przydaloby mi sie troche wsparcia..
10:09 / 03.04.2002
link
komentarz (4)
Ha.
HAAAAAa
zwariowalam
Boze, wariuje, slowo daje, odbiera mi resztki rozsadku...takich hustawek nastrojow to ja jeszcze nie mialam...w pracy zalamanie nerwowe, ogromny bankiet i trzy kelnerki. Talerzykow 67 podac. Jest kurwa 18 z kompletu. To samo z filizankami. To samo z koszykami do chleba. To samo z kwiatami na stoly...Jakis pieprzony stary pierdziel zlapal mnie za tylek, a ja polecialam do kibla i chorowalam jak kot przez pol godziny, dlawilam sie lzami jak autystyczne dziecko. Puscily mi nerwy kompletnie. O 11 wieczorem wyszlam stamtad i poszlam do Jestera do domu, siedzial, trzymal mnie i mowil, mowil, mowil.
A potem wrocilam do domu, herbata, dluga kapiel. telefon. On. Mial dzisiaj wyrywane cztery zeby madrosci, byl na niezlej dawce perko czegostam, niewiele slabsze od morfiny. Pieprzyl jak pomylony. Powiedzial...powiedzial za duzo. Sluchalam go i gryzlam kciuka, zeby sie tylko nie odezwac. Wymsknelo mi sie, niechcacy...ja tez. Tez chce. Chwila slabosci, powiedzial tyle rzeczy, ktorych jutro bedzie sie wstydzil, a ja nie mam nawet wymowki. Trzezwa calkiem, pogubiona okropnie.
Boga kocham, zwariowalam. Nie wiedzialam, co sie ze mna dzieje. Smiech, placz, histeria, euforia.
Nie wiem, czemu tak sie stalo. Prochy odstawione od kilku tygodni ,jest, bylo dobrze. A potem ta praca, to bieganie w te i nazad, bez celu, bez dyrektyw, tylko pretensje. Zimno, goraco, nic nie jadlam, przerwa na papierosa, goraczka, wymioty.
A na dworze spokoj i cisza. Zasypalo cale miasto. Bialo, nic, niczego, czego moglabym sie zlapac, w co moglabym sie wpatrzec.
Wracam do lozka.

18:58 / 02.04.2002
link
komentarz (4)
Yzzzzz.....
Noc poszla w krzaki, przespalam moze poltorej godziny, usilujac skupic sie na wnetrzu moich zamknietych powiek. Z niklym powodzeniem, niestety. A rano...rano msg od R. Od tego tluka. Nie wiem, skopac go czy rzucic mu sie na szyje i wrzeszczec w nieboglosy: you areeeeee the loooooooveeeeeee of myyyyyy pitiful liiiiiiiiifeeeeeeee! Rzucil propozycje: skoro nie uklada Ci sie z C., to odpusc sobie Malage i przylec do Chin w wakacje.
Dlaczego, no dlaczego, mialby mnie o cos takiego prosic? Pomysl pomylony, ale, jakby nie bylo, dal mi do myslenia.
Ale myslenie to ja juz sobie chyba odpuszcze. Russell napisal kiedys, ze boimy sie mysli, bo tylko one maja moc zmienienia wszystkiego. Ja tam nie chce juz nic zmieniac, idz ty w diably i daj zyc w spokoju.
11:29 / 02.04.2002
link
komentarz (0)
Hm.
A teraz, jesli moj rozsadek ma ochote na mala drzemke, pojde do lozka i bede sie zachowywac jak na moj wiek przystalo. bede, mianowicie, wyc. tyz piknie.
musze czyms zajac umysl. krzyzowke sobie kupie, o.
10:14 / 02.04.2002
link
komentarz (0)
No wiec tak.
Po prostu sie zakochalam.
Czlowiek zakochany za duzo mysli.
I widzi rzeczy tam, gdzie ich wcale nie ma.
A tam gdzie sa, nie zauwaza.
Zostalam rowniez, jakby to powiedziec, splawiona.
Tyle.
Przynajmniej nie pieprzy facet glupot.
Oczywiscie uszanuje to. Zachowam sie jak osoba dojrzala, ktora wcale nie jestem, ale moge przeciez udawac.
Gratuluje sobie odwagi. Choc duma boli. Wije sie na podlodze.
Nic nie peklo.
Przyjmuje to z chlodnym dystansem.
Oczywiscie, jest super.
To NIE glupota, tylko szczerosc.
Show must go on.
09:47 / 02.04.2002
link
komentarz (0)
Chyba bede musiala zapasc sie pod ziemie
Ze wstydu
A przedtem pochlastac sie na male kawaleczki
Zeby poszlo szybciej
Ktos powinien naprawde pokarac mnie za moja gebe.
chociaz raz moglabym sie zamknac
kurwa.
no i sie d.o.i.g.r.a.l.a.m.
to chyba tylko moja wyobraznia
nie jest ze mna calkiem ok
moze Kes mial racje kiedy rozmysla nad moja domniemana mitomania
nie zdziwilabym sie teraz
leczyc to. LECZYC!!
10:13 / 01.04.2002
link
komentarz (0)
Dzis rozwiazalam czyjs problem. Moge spac snem sprawiedliwego.
gdyby mniei tak tylko glowa nie bolala od chlania...nie wierze wprost, ze znow dalam sie wyciagnac...ehhh.....zycieeee...
04:41 / 01.04.2002
link
komentarz (2)
Bleeeeee....w tej chwili nie cierpie swiat. Patrzylam z narastajacym zastanowieniem, jak moja niewierzaca matka szykuje sniadanie i zastanawialam sie po kiego grzyba. Albo wierzysz, albo nie. Usiadl potem ojciec do sniadania (tez raczej niepraktykujacy,0) i pyta, swiecie oburzony, dlaczegoz to ja nie bylam w kosciele.
Bo nie wierze.
Jakkkk tooo? To w co wierzysz?

A potem juz zrobilo sie niefajnie.

Ech tam. Zabiore sie moze raczej za ekonomie. Humor poprawiony faktem, iz jest to przedostatni projekt do oddania w ciagu mej nudnej kariery licealnej. Juhuhuhu. PRZEDOSTATNI. Moglabym go nawet sobie darowac, ale przyda sie stypendium na ksiazki, a zeby je dostac, musze utrzymac srednia. oh draggggg....jak ja mam to ugryzc? Pojecia mi brak.
21:09 / 31.03.2002
link
komentarz (0)
Przyszedl kolejny taki raz, kiedy musze zadecydowac, jaka jestem osoba i trzymac sie tego przez jakis czas. Nie lubie takich decyzji; poprzednio po prostu poszlam na latwizne i zrobilam to, na co mialam ochote. A teraz...teraz mysle o slowach "Hedonism": "Just because it feels good it doesn't make it right..". Chyba wyolbrzymiam problem. Tak naprawde to nie ma miedzy nami nic. Prawie nic. Ale przeciez wiem, co czuje, a C. spytal sie mnie wczoraj wieczorem i sklamalam. Powiedzialam mu, ze tamten przeszedl. C. usmiechnal sie na to i stwierdzil, ze przynioslo mu to stwierdzenie ulge.
Z drugiej strony...ja nie oczekuje zadnych zapewnien od nikogo, wiec nie ma nic, co i mnie by do takowych obligowalo. Co powiedzialam C. na temat S.? Powiedzialam mu, zeby sie na nikogo nie ogladal, zeby bral, jak daja. Powiedzialam, ze najwazniejsze jest, zeby jemu bylo dobrze. Nie wyskoczylam z "a jaaaa??", nie pomyslalam nawet o naszych wspolnych planach. Chcialam dobrze...on wzial to opacznie. Nie ma prawa obrazac sie o to, co czuje. Ile mozna czekac, zastanawiac sie, wazyc, zmieniac wszystko dla dwoch miesiecy? Zawsze bylam w tych sprawach zbyt dumna, nie prosilam, nie patrzylam za nim, kiedy odchodzil, nie dzwonilam pierwsza...moj blad? Tak mnie uczyla Mama, tak mi zostalo. Trace przez to czasami. Nie umiem sie bic, a juz na pewno nie o czyjes zainteresowanie.
09:18 / 31.03.2002
link
komentarz (0)
Meh.
Spedzilam bardzo fajny wieczor z A., J., S. i W. Kochane dziewczyny. Obejrzalysmy "No man's Land", wyszlam troszku wstrzasnieta. Skurwysynstwo do kwadratu. Film bardzo fajny.
Termin oddania trzech wielkich projektow zliza sie ogromnymi krokami, a ja siedze na dupie i ani mi w glowie za cokolwiek sie brac. Trudno, uhaha, najwyzej obleje. Na sile nic sie nie da w tym przypadku.
Chyna, wyslalam Ci mejla :,0)
Ah, zdjecia pojawily sie na tenbit.
07:17 / 30.03.2002
link
komentarz (0)
Kolejny dzien spedzony z nim. Bylo bardzo... hmm...przyjacielsko. Czyli, ze chyba lepiej. Nie czulam zadnej chemii, wylacznie dobre, cieple, otwarte wibracje. Fajnie.
08:45 / 29.03.2002
link
komentarz (0)
Mam gebe rozmiaru pilki do koszykowki. Spuchnieta i czerwona, Maryna ze mnie jak sie patrzy.
Bo co ja robilam przez ostatnie trzy godziny? Wylam. Nie:plakalam, nie: ryczalam. Wylam. Buczalam jak hiena. Hiena zreszta moze nie buczy; bak buczy, wiec buczalam jak bak. Az ochryplam i wyschly mi wszystkie lzy co do jednej. Co do ostatniej. Lepiej, zdecydowanie lepiej, tylko ze okropnie boli mnie szczeka i nie mam pojecia, jakby tu zasnac. A, niestety, NIESTETY, jutro rano obiecalam zawiezc R. w pewne miejsce. Wygladam jak dupa zza polowy krzaka, pol dupy z pewnoscia nie jest wystarczajaco obrazujacym porownaniem. Grunt to nie tracic humoru.
20:15 / 28.03.2002
link
komentarz (0)
aj em lan hepi kamper.
Wyslalam wczoraj CV R. w odpowiednie miejsce. Dzis rano telefon: eee...sluchaj, czy Ty cos zrobilas z moim resume? Mam dwadziescia niesamowitych ofert pracy z Chin i nie wiem, skad one mi sie tam wziely.
Nnnnnnooooo....uffffff. Zostala mi dokladnie jedna rzecz do zalatwienia i pojedzie. Boze, jaka ja bede szczesliwa, jak sie dowiem, ze wsiadl w samolot i polecial.
Jest jeden niewielki szkopulek. Szkopuleczek wlasciwie: on z zaskoczenia, z wdziecznosci, z ulgi, zrobil sie niesamowicie cieply. Przez ostatnie 6 tygodni widac bylo, jak marnieje w oczach. Dzisiaj znowu byl taki, jakim go poznalam, naladowany pozytywna energia. Tylko ze: chyba mu sie ta radosc pomylila z jakims uczuciem. Prawda, wczesniej miedzy nami iskrzylo, ale oboje mielismy wystarczajaco duzo samokontroli, zeby to jakos utrzymac w ryzach. Ja bronilam sie przed tym jak moglam, z mniejszym lub wiekszym sukcesem. A teraz...teraz tym bardziej musze sie bronic, bo byloby z tego duzo niepotrzebnych rozczarowan i glupich obietnic a la "bede na ciem czekac do smierci albo dluzej". Nie chce, za nic na swiecie nie moge pozwolic, zeby wrocil do tej rozmowy sprzed kilku dni. Cudownie jest to uslyszec, ale to nie jest taka gierka jak z K. Poza tym boje sie, ze myli wdziecznosc+pozadanie z czyms wiecej.
Poza tym niewielkim mankamentem, jestem bardzo, bardzo szczesliwa.
16:06 / 28.03.2002
link
komentarz (8)
Bardzo sprzeczne uczucia, bardzo, ale to bardzo.
Spytal sie mnie, dlaczego ja mu wlasciwie tak pomagam.
Dlaczego?
Bo taka jestem.
Bo potrzebuje pomocy, a ja potrafie mu ja dac.
Bo nie moge patrzec, jak sie za to wszystko bierze.
Bo mi na nim zalezy.
Bo wiem, ze zrobilby to samo.
Bo jest rownie naiwny, jak ja. Lepiej sie kryje.
Bo kiedys ja moge potrzebowac od kogos przyslugi.
Bo swiat bylby lepszy, gdyby wiecej osob tak myslalo.
Bo jesli nie pojedzie, to ja zwariuje.
Bo mam wszystko poukladane i zaplanowane.
Bo jesli wpadne jeszcze glebiej, to bede miala problem.
Bo zrobil dla mnie cos waznego, chociaz wcale o tym nie wie.
Bo proba, nawet pasywna, zatrzymania go tutaj bylaby calkowitym egoizmem i zwyklym skurwysynstwem. Wie, ze nie probuje sie go po po prostu pozbyc.
Bo tak mnie nauczyla matka, chociaz teraz chodzi i kreci nosem, ze daje sie wykorzystywac. Niech bedzie, niewielka to cena za dobre samopoczucie.
Kiedys tam wroci przeciez. Bedziemy mogli pojsc sobie na calkiem legalne piwo...
Dobrze, ze jedzie. Od samego poczatku mialam wrazenie, ze za wczesnie sie poznalismy. Kiedy wroci, moge juz byc gotowa. Jedyne, o co sie martwie to to, ze wezmie moja pomoc za demonstracje jakichs uczuc. Tak jak M., kiedy oddalam mu ostatnie pieniadze na wyjazd z kraju. To powinien byc normalny ludzki odruch. Jaka to szkoda, ze ludzie dziwia sie, kiedy robisz cos dla nich ot tak, po prostu dlatego, ze tego potrzebuja. Smutny to chyba swiat, w ktorym ludzie nie licza na bezinteresownosc.
02:26 / 28.03.2002
link
komentarz (5)
Hmmm.
Nie wiem, co mam myslec.
Chowalam sie ze wstydu.
No bo jaka kretynka czekalaby na faceta ponad godzine.
Jakby sie pojawil, to powiedzialabym, ze przepraszam, ze sie spoznilam i wyszla zza filaru.
Tak sie, kurwa mac, skutecznie schowalam, ze chyba go przeoczylam.
Bo sprawdzalam, dzwonil stamtad o 6. O 6 czatowalam w samochodzie przed tym miejscem. Autobus mi go chyba zaslonil. A potem do 6:30 jak ostatnia pipa.
Jestem po prostu glupia. Glupia, glupia, glupia.
A tak chcialam dac mu te dokumenty, zeby spieprzal stad jak najszybciej, zeby mi zszedl z oczu, bo kiedy go widze, to uginaja sie pode mna kolana i nie mam juz ochoty udawac, ze tak nie jest. Zeby pojechal, bo mu tutaj zle i nie chce juz na to patrzec. Bo chyba jestem z lekka...eh, co tam.
08:52 / 27.03.2002
link
komentarz (0)
Huuu...przywracam wiare w ludzi, ponoc.

Fajny komplement. Cieplutko mi sie od niego zrobilo. :D
08:32 / 27.03.2002
link
komentarz (0)
Pizda, a nie facet...Poprosil mnie o przysluge, niewielka. Zrobilam, pojechalam, zalatwilam i wpadlam do niego zobaczyc co sie dzieje. Wyluszczyl mi problem Chin w calosci: bylo tego wiecej niz kasa, o wiele wiecej. Jak posluchalam, jak on sie za to zabiera, to rece opadly po prostu. Po pracy wrocilam sobie do domu, usiadlam za kompem i zalatwilam: aplikacje o paszport, aplikacje o wize, dane na temat szczepionek i badan. Napisalam international resume, bo ta niemota sleczala trzy dni i wymyslila fige z makiem z pasternakiem. Wyslalam to resume gdzie trzeba, znalazlam mu transport do ambasady. Zalatwilam wszystko w dwie godziny. Nie chwale sie ani troche, to bylo naprawde o wiele latwiejsze, niz mu sie zdawalo. Czego mozna sie spodziewac po facecie, ktory nigdy nie wyjezdzal z kraju, nie zna sie ani na wizach, ani na paszportach ani wlasciwie na zadnych formalnosciach. Tyle mu oddam: jest genialnym wprost muzykiem i kucharzem. Mowi w kilku jezykach. Lubi sobie filozofowac i godzinami rozprawia o Platonie. Ale jest o wiele mniej zyciowy, niz ja, a to sie rzadko zdarza. Ciekawe, czemu sobie samej nie porafie tak wszystkiego zalatwic.
Tylko kasy mu nie skoluje, bo nie mam, a poza tym, sa granice. O to niech sie sam martwi. Nnnnnnooooo...ulga ogromna, jak zesz mnie przez tego kolka bolala glowa!
08:42 / 26.03.2002
link
komentarz (3)
Topsz.
Owocna konwersacja.
Podsumujmy: ktos mnie *kocha*. Ja: cisza, na glowe jeszcze nie upadlam, mniejsza o to, co do niego czuje, sama nie wiem i pewnie sie nie dowiem.
Ten ktos jest splukany, bo nie ma pracy.
Nie ma pracy, bo nie ma stalego miejsca zamieszkania.
nie ma stalego miejsca zamieszkania, ze wzgledu na psychopatycznego ojczyma, ktory najpierw wyrzucil z domu jego matke, a pozniej jego. W efekcie musi sie wyprowadzic. Graty zostawi u mnie. Taka bede miala pamiatke. nie zarobi, dopoki nie pojedzie do Chin. Nie pojedzie do Chin, dopoki nie skombinuje kasy na bilet. Kolko graniaste. Wszystkiego tego dowiedzialam sie przed kilkoma minutami. Nie ogarniam zupelnie.
nie ma nic, co moge zrobic. chce pomoc. nie umiem.
A dzien zaczal sie tak pieknie.
07:36 / 26.03.2002
link
komentarz (0)
No i znowu sie pomylilam.
Przyznaje sie do winy.
Przepraszam.
Nie wiedzialam, co sie dzialo.
Przykro mi.
Bardzo mi przykro.
Mogl powiedziec.
Wystarczylo wytlumaczyc.
Zdobede sie na odwage i odmowie.
Inaczej byc nie moglo.
Zawsze wiedzialam.
Ale nie moge, tym razem sprobuje sie zachowac bardziej dorosle. Nie mam pewnosci, czego chce, ale odnosze wrazenie, ze lepiej bedzie, jak sobie pojde. Ostatnie zyczenie umierajacego: chcialabym powiedziec prawde. Tylko ze, w tym szczegolnym wypadku, prawda bylaby dla nas obojga zbyt niewygodna. Pozegnam sie zatem grzecznie i bede wysylala kartki na swieta. Moj problem nawet sie nie liczy. Teraz to ja czuje sie jak rekawiczka w srodku lata.
Eh, nie pierdzielta, kolezanko. Gorzej bywalo i tez sie wszystko ulozylo. No. Ucho do gory. Dobrze...dobrze...teraz drugie. Gotowe. Humor odzyskany. Jol.
22:34 / 25.03.2002
link
komentarz (2)
WL to Wilfrid Laurier University, ktory, tak sie wygodnie zlozylo, znajduje sie w mojej dziurze-Metropolia Waterloo, w szczerym niemalze polu.
Chluba ontaryjskich zakow.
Moja przyszla, ze sie tak wyraze, alma mater.
Szybko sie zaklimatyzuje, chuechue
Jest dobrze: teraz, jak mnie juz przyjeli, moge sobie z czystym sumieniem olac szkole i latac od biby do biby. Jejeje.
19:57 / 25.03.2002
link
komentarz (10)
Ahem.
Takiego dobrego dnia nie mialam od dawna.
Wlasnie otworzylam poczte.
Przyjeli mnie na Wilfrid Laurier.
Hmmm
Chyba powinnam sie juz zaczac cieszyc?
Nie dotarlo jeszcze.
18:17 / 25.03.2002
link
komentarz (2)
Hyh. Mam ochote spoczac na laurach. Wlasnie dostalam pierwsze w historii mej klasy od angielskiego 110% za esej o Meru. Ten, co go klepalam na wieczor przed terminem oddania. Ten, co byl tak kiepski, ze pozbylam sie go z twardego w zazenowaniu. Ten nie na temat. Fiu fiu, jednak warto bylo wstawac. Glupio mi bylo, choc przemilo, bo kobitka czytala to przy biurku, czerwona jak Maryna, i oddala prace z komentarzem...ahem. Moze jednak sie NIE pochwale, naprawde az zrobilo mi sie dziwnie. Czulam sie jak jakies esejowe bozyszcze. Hihihi. No, i ze tak powiem, uderzyl mi *sukces* do czaszki i uznalam, ze starczy na dzien dzisiejszy mozolnych wspinaczek na szczyt. Zwialam ze szkoly celebrowac. Wlasnie siedze sobie w domu, popijam kawe i delektuje sie drugim dopiero papierosem. Yo.
A teraz o wspinaczkach wlasnie bedzie. Albo moze o czasie. Rzadko sie nudz,e tak naprawde, bo nuda to chyba nic innego jak tylko zaszczepiona w nas przez *spoleczenstwo* (madrze sie. Nie cierpie, jak mi ktos wyskakuje z "w dzisiejszym spoleczenstwie...", a tu sama to robie. Hipokrytka.,0) potrzeba robienia czegos "produktywnego". Czemuz ma to sluzyc? Tak na dobra sprawe, to czy ma to jakies dziejowe znaczenie czy posprzatam pokoj, czy nie? Ze przeczytam jeszcze jedna gazete i zaakumuluje kilka ulotnych informacji? Watpliwe. Siedze sobie, nic nie robie i nagle na mnie splywa: ludzie maja trudnosci z cieszeniem sie wolnym czasem. Kiedy pracuja, marza o urlopie, kiedy pojada na urlop, pierdziela o polityce i niedokonczonej robocie. Nicnierobienie rowna sie nuda. Czemu to tak? To chyba najgorsza choroba naszych czasow, kiedys ludzie sie nie nudzili, a przynajmniej nie na taka skale. Chodzili na spacery, na przyklad, mysleli o migdalach we wszystkich kolorach teczy i to byla rozrywka. A dzisiaj wszystko musi leciec szybciej, glosniej, wiecej, bo inaczej nas nie bawi. Uzaleznienie od adrenaliny i poczucia "efektywnosci". Ale czy czlowiek, ktory nie potrafi marnowac czasu, moze tak naprawde usiasc kiedys, zastanowic sie nad soba i dojsc do jakichkolwiek budujacych konkluzji?
Wcale nie jestem lepsza. Tez chcialabym wydostac sie z mojej dziury, pojechac gdzies, gdzie cos sie dzieje. Ale zastanawiam sie nad ta moja tendencja i probuje jakos zmniejszyc moje uzalenienie od nieistotnych spraw. Obaczym, co z tego bedzie.
08:09 / 25.03.2002
link
komentarz (2)
I jak tu nie uniesc sie duma? jak nie zrobic na zlosc? ciezko troche myslec pozytywnie, kiedy ktos walnie cie w twarz takim zwalem gowna. poddaje sie, chwilowo. w tej chwili jestem nastawiona agresywnie. odezwij sie jeszcze raz z pretensja, zlamasie, i wybuchne. Jak nic. Brzydko bedzie. Raz chociaz ja bede na nie. bo tak. bo nie mam sily walczyc z niskimi impulsami. slabosc. chcialabym cie lubic, pomimo wszystko, ale wyglada na to, ze nie chcesz dac mi szansy. fiut.
07:32 / 25.03.2002
link
komentarz (3)
Chcialabym, zebys mowil po polsku, najdrozszy. Moglabym Ci wtedy wywrzeszczec w twarz, z cala moca i bez ogrodek: "A pierdol Ty sie". "Fuck off" po prostu nie oddaje tego, co w tej chwili czuje.
Nie chciales, a jakzeby inaczej. Tak sie zlozylo. Ja wiem, ze Tobie jest teraz zle, zdjae sobie z tego sprawe. Dlatego o nic nie prosilam, nigdy, prawda? Staralam sie jak moglam. A Ty...sam wiesz, co Ty zrobiles. Nie wyplakuj mi sie wiecej w rekaw, nie narzekaj, ze sie od Ciebie odwracaja. Prawda jest taka, ze gorszy z Ciebie dzieciak, niz ze mnie. A byles dla mnie jakims tam autorytetem. Jeszcze raz przekonalam sie po prostu, ze najlepiej jest liczyc na siebie.
Moze panikuje. Wiesz, jaka ze mnie histeryczka. Ale naprawde Cie nie rozumiem, a Ty nawet nie raczysz wytlumaczyc. A moment of fucking lucidity: you just don't give two shits about it, do you?
Tak mnie wkurwiles, jestem prawie gotowa odwrocic sie na piecie i zapomniec. Tylko, ze nie moge, mam wrazenie, ze cos tu da sie jeszcze pozbierac. Moze i robie z igly widly, ale ciezko taka igle zignorowac, kiedy siedzi mi w piecie. Ty glupi szczeniaku. A ja jeszcze glupsza: nic z powyzszego Ci nawet nie powiem. Usmiechne sie i zniose. Moja wina.
03:25 / 25.03.2002
link
komentarz (0)
Szzzzz.....wrocilam z pracy. Nogi mam unieruchomione na najblizsze kilka godzin, pisze sobie, a kopytka na biurku, coby mi do nich krew nie plynela, bo bol czuje niemilosierny.
Taka jestem zmeczona, ze ledwo trzymam fajke. Uhh, a tu tyle roboty.
R. nie zadzwonil. Dostalam od niego wiadomosc: "kotku, zgubuilem Twoj numer.". Ah. Nazwiska, na to wychodzi, tez nie pamieta. Topsz. Bedzie, co bedzie.
07:55 / 24.03.2002
link
komentarz (2)
Moj najlepsiejszy przyjaciel pod sloncem wzial sie ozenil. Niby to tylko papierkowa fikcja, ale jakos mi dziwnie. Stara musze byc, skoro moj najlepszy przyjaciel sie zeni.
A, owszem, znowu pilam. Wyciagnely mnie baby na jakas impreze, nudno bylo, wiec usiadlam z Ewka w kacie i saczylysmy. Zachcialo jej sie na fajke, u E. w mieszkaniu jest nol smolking, wiec poszlysmy sobie na korytarz. Jakims chorym zbiegiem okolicznosci ulokowalysmy sie pod drzwiami cieciowy, Ewka darla twarz jak udziec noworoczny (przed tym, jak zostal udzcem, rzecz jasna,0) i baba wychynela zza drzwi. Ewka byla wsciekla, pijana, a do tego jest z natury pyskata, wiec zrobilo sie niefajnie. Spieprzalysmy winda. Zadna z nas potem nie wiedziala, gdzie dokladnie mieszka E., wiec skonczylo sie na tym, ze popieprzalysmy do sklepu, zeby do niego zadzwonic i sie spytac. W sweterkach tak dzielnie maszerowalysmy, pol kilosa, a pizgalo jak sie patrzy. Ahhh...uroki mlodosci, pewnie sie pochoruje.
Jak juz dotarlysmy do E., byl tam jakis jego kolega, dziwny gosc, zapytal sie o cos Ewki, a jej sie nie chcialo odpowiadac. Koles sie obrazil, zaczal Ewke wyzywac i zmarnowali C. urodziny. A w takiej atmosferze juz mi sie nie chcialo nawet pic, wrocilam do domu. Msg od R., obiecuje, ze jutro do mnie zadzwoni. Hmmmmm :D Mial dzis ohydny humor i ciezko sie z nim gadalo, ale przynajmniej okazalo sie, ze jestesmy ciagle umowieni na moja wizyte w Chinach. Pojade pewnie kole listopada, nie wczesniej, bo jest wtedy na studiach jakas przerwa, a poza tym musze sobie odlozyc na owa przyjemnosc kilka dolarkow. Pojecia nie mam, skad je wytrzasne. *yaaaawwwwnnnnn* siakos to bedzie, uszy do gory.
23:43 / 23.03.2002
link
komentarz (2)
gyyyyyyhhhh....wrocil znowu. Jak mnie to rozstraja, trzy dni euforii, tydzien czekania, tydzien zapomnienia, jeden dzien rezygnacji, trzy dni euforii...i tak dalej. To sie musi wreszcie skonczyc. Obowiazkowo. A on, na dodatek, zbiera sie najwyrazniej do jakiejs deklaracji. Tak sie nie robi. Nigdy go nie ma. Z jakiej racji mam siedziec na dupie i czekac na dobre slowo? Nawet moj pies jest madrzejszy i jak jej powiem, ze dostanie czekolade jutro, to nie czeka, tylko idzie i gryzie kosc. Kuuuuurwa.
08:33 / 23.03.2002
link
komentarz (9)
Sie rozgadalam o tym chorernym voodoo...musze uwazac na cisnienie, prawde mowiac to mam juz problemy z sercem. Za duzo emocji, ot co. Albo zabije sie w to lato, skaczac z Joshem z samolotu, albo, jak nic, przekrece sie z wscieklosci albo ze smiechu.
Magazyn "Humanist" ma bardzo trafne credo, jakis czas temu przyjelam je sobie na wlasnosc. Wczesniej uzywalam jako filozofii zyciowej credo opublikowanego przez Fromm'a, ale nastreczalo ono pewnych technicznych trudnosci: ma 7 stron, w razie pytania:
"A Ty, w co wierzysz?" Ciezko bylo to cytowac...*sigh*

A HUMANIST CREED

I believe in the real world and in people.
I believe in separating myth from reality.
I believe that people can solve their problems by using
imagination and common sense applied with courage and following basic moral principles.

All my life I want to learn and develop, and to enrich the lives of other people. I want to feel the joy of life. I want to make peace, democracy and well-being in the world while respecting the freedom of people everywhere.

I believe in beauty of truth. Beauty can be loved even when it's not understood, but truth can only be found through understanding. Truth becomes clearer and more beautiful the more it is investigated.

Troszku infantylne, nie przecze. Ale dobre, krotko i na temat.
07:22 / 23.03.2002
link
komentarz (2)
Gowno na patyku. Produktywny dzien, jak sie patrzy. Udalo mi sie *uszczypnac* geografii, tyle po dobrych checiach.
Widzialam dzisiaj cos chorego, coz tak wypaczonego, ze nie moglam oczom uwierzyc. I to gdzie? W Chaptersie, ogromnej ksiegarni, w ktorej z trudem udalo mi sie kiedys wydusic Necronomicona-mieli jedna kopie. Nie, zeby bylo malo popularne, zdaje sie, ze po prostu razi ta ksiazka ultra-religijne spoleczenstwo. No wiec stoje sobie w kolejce do kasy z kopia "Humanist" i "Philosophy" (bd. publikacje, nota bene,0) i nagle wpadl mi w oko stojak z pierdolami. Pelno tam bylo malych, kolorowych pudeleczek, moja natura wiecznego konsumenta zainteresowala sie towarem. Na drugiej polce od gory, pomiedzy Fondue Kit i Instant Spa Kit stoi sobie-ni mniej ni wiecej-Voodoo Kit. W srodku mala, zielona laleczka i wielka igla, plus napisana fikusnymi literkami zacheta: "Is someone REALLY getting on your nerves? This Kit gives you a chance to get back on them....stick it in!" Kurwa. Brak mi slow na cos takiego. Moze zaczniemy rozprowadzac ksiazke pod tytulem "Hatred for Dummies" albo "Holy War In One Weekend"? Albo "Jak pozbyc sie upierdliwej tesciowej", albo moze pistolety do skladania w deszczowe popoludnia?! Nie chce sie wierzyc, okazuje sie, ze nienawisc to calkiem dobry towar, wszystko mozna jednak opylic. Co za chujowizna. To juz jest jakies zboczenie. Pewnie dobrze zarabiaja na tym skurwysynstwie. Mysle cos z tym zrobic. Tylko jeszcze nie wiem, co.
20:51 / 22.03.2002
link
komentarz (0)
Dobrze. Dzisiaj czuje sie zmobilizowana do nauki. Odrobie wszysciusienko i bede miala swieeeeety spokoj. Bede mogla lezec plackiem i narzekac, ze mi sie nudzi. Ot, co.
Segundo zdecydowanie wciaz jest jakis nieswoj. Humm hummm....ide sprzatac, potykam sie o brudne skarpetki, a monitora prawie nie widac zza naczyn pietrzacych sie na mym biurku.
07:43 / 22.03.2002
link
komentarz (0)
Cos jest nie tak pomiedzy mna i Segundo. Moze to przez R. go zaniedbalam, moze bylam jakas nieprzyjemna...nie wiem, staralam sie traktowac go tak, jak wczesniej. Ale moze jednak cos wyniuchal...Tak czy inaczej, czuje, ze juz mi nie ufa, tak jak kiedys. Pewnych tematow unika jak ognia, kiedy ostatnio przegadalismy cala noc? Dawno, zbyt dawno. A przeciez stalam przy nim kolkiem, kiedy bylo zle. Poswiecalam mu mase swojego czasu, bylam na kazde zawolanie. Oj, Carlos. Zachowujesz sie, jak piecioletni bachor. Mam ochote skopac Cie. Silnie, uhhh....jak silnie.
07:35 / 22.03.2002
link
komentarz (0)
Juhuuuuu...Bozenka kocha Mareczka!!
Ahem.
Nie moglam sie powstrzymac. Wzruszajace.
20:40 / 21.03.2002
link
komentarz (1)
Mhhh....mily dzien. Sniegu po pachy, jak przystalo na pierwszy dzien wiosny. Pogoda ma niesamowite poczucie humoru, fajnie byloby sie kiedys razem spalic, hleh. Nie wiem, czemu mi sie tak geba cieszy, siedze, popycham pierdoly i cala w usmiechach. A przeciez jestem sama. Mam mnostwo roboty. Musze isc do pracy, znowu bede cuchnac ryba, fujjj.
Maminych odlotow ciag dalszy. Chwilami zerkam na nia w bezgranicznym zdziwieniu i nie wiem, moja matka, czy ktos podmienil. Dzis na przyklad, wziela samochod i gdzies pojechala. Wrocila po pol godzinie, laduje sie w butach po schodach (mam podstawy sadzic, ze ona w tych cholernych butach spi, dzisiaj jak zeszlam na sniadanie, to wdzieczyla sie w nich do lustra. Pizama i kozaki. Wow,0) i rzuca mi cos na kolana. Patrze ki diabel, a to ksiazka do wloskiego.
Ja: eeee...mille grazie, ale wiesz, ja sie nie ucze wloskiego, mams.
Mama: Prego. Wlasnie powinnas. Ucz sie wloskiego, Majulka.
I poszla. hmmmmmm??!?!
Sound of the day: Al Green, Let's Get Together.
Let's.
09:07 / 21.03.2002
link
komentarz (0)
Teee....podoba mi sie. Mniej kameralnie, byc moze, mniej nastrojowo, ale z pewnoscia kolory siakies bardziej optymistyczne. Staraja sie chlopaki, nie ma co.
Mam tyle rzeczy do zrobienia, ze powinno mi sie w tylku gotowac jak w czajniku od herbaty. Ale ja mam sprawdzony sposob na odreagowanie stresow: ignorowanie ich po calosci. Wiec ignorowalam caly dzien 10-stronicowy raport na ekonomie, zadanie z prawa warte 20% mojej oceny i wieeeelki projekt z geografii. Od razu lepiej.
Mama przeszla dzis sama siebie. Odbilo jej: zabrala mnie na zakupy. Wiedzialam, ze cos sie swieci i efekt byl taki, ze ja nie kupilam nic, a ona wyszla z nowymi butami. Zeby bylo smieszniej to te buty sa zimowe, a jakby nie bylo, wiosna tuz-tuz. Topsz, ja rozumiem, ze przechodzi klimakterium i nie bede sie czepiac.
Mail od Z., ktory sie upiera, zebym przyjechala po 15 czerwca. Na litosc najwyzszego, jak przylece po 15, to zostane tylko na dwa tygodnie i bede popieprzac od biby do biby, nie zdaze na piec minut wytrzezwiec. Nie, nie, nie. Lece wczesniej, moze nawet 5, zaparlam sie na to jak mulica.
2 w nocy, wstaje za piec godzin. Udam sie wiec na wieczorne ablucje i kima. Wczoraj w nocy tez siedzialam, skutek byl taki, ze zerwalam sie z pierwszej (drugiej, na pierwsza zaspalam, gwoli scislosci,0) lekcji i spalam w samochodzie zaparkowanym na miejscowce sekretarki (nie moja wina, jakis pieprzony gnojek stanal na skos i zajal tym sposobem ostatnie wolne miejsce na parkingu,0). Obudzila mnie i zaciagnela do klasy. Malpa.
04:32 / 21.03.2002
link
komentarz (2)
Nie mam ochoty na nic. Oprocz jedzenia. Martwie sie odrobine, to jest cos psychologicznego chyba. Freud by powiedzial, ze odczuwam niedostatek seksu, wiec sobie kompensuje lodami, ciasteczkami (znalazlam takie, co maja srodek jak cukierki Raczki! Mniam!,0), arbuzem, pierozkami, zurkiem...Russell badz Fromm upieraliby sie, ze to moja natura wiecznego konsumenta kaze traktowac jedzenie jak przedmioty, ktore mozna posiadac, uzywac, wiecej, wiecej, wiecej. A ja zastanawiam sie, czy po prostu nie....nieeeee. PRAWIE niemozliwe.
A teraz to ide na pizze. Hummm.....
03:52 / 20.03.2002
link
komentarz (5)
Zjadlo mi wpis! Jak bozie kocham, produkowalam sie przez pol godziny, plum i zniknelo. Ni ma. Ciekawostka.
07:33 / 19.03.2002
link
komentarz (11)
Noooo, taki zlot bylby bardzo przyjemny. Zapewne nie wyszedlby mi na dobre, upije sie i znowu bedzie nedza. Nic to, jaka Mariposa jest, kazdy widzi i nie powinien sie dziwic :D

Wrocil Josh z Kostaryki. Ten to ma dopiero motorek w dupie. listopad: Anglia, grudzien: Kuba, marzec: Kostaryka...eh, chcial mnie nawet zabrac, ale do placenia juz mu sie tak nie spieszylo. Szkoda, uhaha.
Wrocil tez Julian, wrocil z nielaski i zapomnienia. Jutro ma przyjsc robic jakis projekt u mnie w domu, bo poklocil sie ze starymi i nie chca go zostawic. Biedulka jest, strasznie ma przesrane z tymi potworami. Byly facet, czy tez nie, trzeba go przyjac pod skrzydla. Kiedys to on pomagal mi (e..staral sie, jakky nie patrzec,0). Mam tylko nadzieje, ze bedzie trzymal lapy przy sobie; ostatnio czuje sie bardzo podatna na wszelkiego rodzaju zachety, wiem moglabym sie nie opanowac i kotlet. Lepiej nigdy, przenigdy do tego nie wracac.
Idem. Dzis zamierzam sie polozyc spac nie pozniej, niz o pierwszej, dzisiaj zasnelam na angielskim, a w moim konkretnym przypadku zasypianie w miejscach publicznych nie jest najlepszym pomyslem. Bez wdawania sie w szczegoly, w zeszlym roku na egzaminie z francuskiego tez mi sie przysnelo i zrobilam sensacje; do dzisiaj ciagnie sie za mna malo pochlebna opinia....brrrr....tylko jeszcze papierosek, w ramach rzucania :D
21:15 / 18.03.2002
link
komentarz (2)
Mam w domu ciecia. Mama wyslala mnie don z misja: przyjdz pan, z laski swojej i nareperuj kran, bo sie rdza sypie. Przyszedl najpierw, popatrzyl i bezczelnie mi wmawia, ze ten kran to nie jego i my go sami zalozyli. No, momencik, kochany cieciu, przy kranie nic nie bylo robione, moze poprzedni lokatorzy. On mi na to, ze nie, bo wszystko sprawdzal i kran byl inny przed nasza wprowadzka. Ja mu na to, ze moze ktos sie wlamal i zmienil, bo przy kranie NIC NIE BYLO ROBIONE. No to pekl, poszedl po narzedzia, wrocil, obudzil mnie ze slodkiej drzemki. Sila wyzsza, trza sie zwlec. Sprzatnelam graty spod kranu, coby sie nie obijal glowa, chociaz i tak by mu bardzo nie zaszkodzilo. Poszlam na gore, mowie, ze jakby co, o niech krzyczy. Pol godziny temu wrzeszczy z kuchni: jade po narzeeeedzia do Canadian Tire, zaraz wracam. Zeszlam zrobic sobie kawe i co widza oczy moje zdziwione? Wode. Wode w kuchni. Wode w przedpokoju. Wode prawie pod progiem pokoju. Wode w mojej szafce na buty. Niech no on tylko wroci....Nic nie szkodzi. Niech przemoczy wykladzine na amen, to bedzie musial fundnac nowa, ta stara jest szkaradna. O, wrocil. Ide spojrzec na niego z wyrzutem!
09:10 / 18.03.2002
link
komentarz (3)
Ehhhh....mialam sie juz nie produkowac na forum...teh.
Kult smierci, jak juz zaczelam po pijaku, a skoczylam na kacu. Oprocz tego, wielka pieprzona czaaaaaaarna dziura, kompletna pustka, ktora probujemy codziennie zapelnic rzeczami. Potrzebuje czegos innego niz rzeczy, jedzenie, seks, rozrywka, nalogi, co zapelniloby ta dziure. Nie bedzie to Bog, nie wierze. Moze wystarczylby zwyczajny szacunek do Zycia, pracuje juz nad tym w pocie czola. Akceptacja braku sily wyzszej, akceptacja siebie samej jako czesci Wszechswiata, jakkolwiek glupi by nie byl i dokadkolwiek by nie szedl. Radosc z uczuc, malych, niewaznych byc moze, pasji. Moze ta przerazajaca fascynacja smiercia to nieudolne poszukiwania czegos, co zapelniloby pustke? Skoro nie moge nic do niej napchac, wskocze w nia i nie bede miec problemu. Skoro nie moge zwalczyc pustki, to ja pokocham, w bezsensowny, perwersyjny sposob. To jak calowanie dupy znienawidzonego szefa. Odmawiam; ostatniej szefowej powiedzialam, ze moze sobie wsadzic w p***e swoje wrzaski. Smierci mam do powiedzenia mniej wiecej tyle samo, a odpierdol sie, cholero.
Moze szacunek do czlowieka jaki jest i odrobina pokory, celebracja wielkiego znaku zapytania, niewytlumaczalnego przypadku. Nie jest mi zle z tym, ze jestem przypadkiem, daje mi to tylko wieksza motywacje do cieszenia sie tym zbiegiem okolicznosci.
Jezus, ide spac, jutro pierwszy dzien szkoly po 10 dniach slodkiego nicnierobstwa. A moze na odwrot, pierwszy dzien szkoly po 10 dniach cudownego bycia dla siebie, bez potrzeby zajmowania sie czyms, zeby nakarmic pustke, zeby stworzyc pozory uzytecznosci i sensu. Jakby nie bylo, jutro zaczynam ja pasc na nowo.
01:54 / 18.03.2002
link
komentarz (0)
OooooOOOOOOOOOOOooooooOOOOOO......ale zaskoczenie....
Odezwal sie moj Brat. Kuzyn wlasciwie, ale prawie jak brat. Napisal tak: "Czesc, Siostra! Wiadomo mi z wiarygodnych zrodel, ze przylatujesz w czerwcu i jedziesz na wakacje z dzieciakami. Gratuluje, ale masz przesrane!!".
Bardzo, baaaaardzo sie ucieszylam, ze mam przesrane. Bo "dzieciaki" to trojka mojego rodzenstwa, ktorego nigdy nie dane mi bylo poznac. Jejku, bede starsza siostra! Cudownie, nie ma tego zlego i tak dalej...mam wszelkie przywileje jedynaczki plus rodzenstwo. Rewelacyjny uklad. Ciekawe, z jakich to zrodel moj Brat ma takie wiadomosci...w kazdym razie, skoro Z. rozpuscil juz plotke po rodzinie, to tym razem nie bedzie sie mogl wykrecic i przedstawi mnie dzieciom. Czekalam na to cztery lata. Musze zaczac praktykowac konwersacje z maloletnimi, moja siostra ma 13 lat i ja nie bardzo wiem, jak sie rozmawia z dobrze wychowanymi trzynastolatkami. Dobrze pamietam ten rok, kiedy sama obchodzilam trzynaste urodziny, bylo garden party na Okeciu, ja w krzakach z jakims kolega, Emil obsciskujacy Agate w namietnym tancu...ostatnim tancu, nota bene, za duzo wypil, machnal nia na grilla, do dzisiaj nie rozmawiaja. To byl moj okres "buntu", hihi, kiedy to posuwalam po Warszawie w starym skorzanym plaszczu i cytowalam Nietzsche, a upojne wieczory spedzalam z E. na murach, pilysmy wino marki wino i chcialysmy zmieniac swiat. A moja siostra slucha ciagla Spice Girls i nosi rozowe kubraczki. Nie no, Z. wspominal, ze zaczyna troche pyskowac, wiec moze jest jakas nadzieja na wzajemne zrozumienie :D Cieszem siem. Juhu.
23:54 / 17.03.2002
link
komentarz (9)
Grzebalam dzisiaj w smieciach. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie nowy dzien...

Wracalam ze sklepu, mialam juz parkowac pod domem, kiedy to zauwazylam jakiegos dziada w moim smietniku. Tj. nie wiedzialam czy dziad czy nie, bo mialo to to na sobie wielki czarny sweter z kapturem, odwrocone bylo tylem. Dziad mial na sobie przykrotkie spodnie, skarpetki z napisem "I like Tennis" i moje stare czerwone lakierki. Dziad okazal sie baba, i to, gwoli scisloci, moja mama. Podjechalam, wyszlam z smochodu i pytam, co tez ona wyprawia, grzebiac w smietniku i ubrana w tak dziwny sposob. Ona mi na to, szeptem prawie: ciiiiiichooo, zeby sasiedzi nie zobaczyli, ze to ja grzebie w smieciach.
Ja: no, ale po co wlasnie grzebiesz?
Mama: wywalilam czek na 200 dolarow. Tydzien temu go wywalilam, pewnie juz zabrali.
Zdecydowalysmy przytachac caly kontener do domu, zeby sie nie rzucac za bardzo w oczy. 5 workow rozkladajacych sie i, co za tym idzie, cuchnacych artykulow znalazlo sie w przedpokoju na stercie gazet. Przewalismy tone skorek od bananow, kartofli, gazet, pudelek od jogurtow, petow (fuuu,0). Mama pochlipuje (to mialo byc na ta nowa torebke z Searsaaaaa!!! ,0), ja trace powoli cierpliwosc, zapach doprowadza mnie do torsji. Czek sie znalazl. W szufladzie kuchennej...Niech no jeszcze raz mi wypomni, ze nie zgasilam telewizora, albo ze rozgotowalam kluski. Juz ja jej przypomne!
02:35 / 16.03.2002
link
komentarz (0)
Powinnam rzucic palenie. Chyba zaczal mi sie kaszel....ladnie, w tym wieku! Mehdi opowiedzial mi wczoraj o jego 22-letniej znajomej, ktora umarla na raka pluc. Ciekawe, ile palila..hum.

Siedze sobie w domu i czytam. Jest piatek wieczorem, a ja czytam. Zaczynam sie powaznie zastanawiac nad swoja nikla ostatnio kontaktowoscia. Czy to ja nie mam nic do zaoferowania, czy stracilam wiare w ludzi, w to, ze moga mi powiedziec cos ciekawego? Neh. Leniwa jestem, ale zeby potem nie bylo (Piatek, 3 w nocy, pijana przed telewizorem i wyjaca do pana z wiadomosci: Dlaczegoooo jestem sama w piaaaaateeeeeek?,0), to zadzwonie moze do Tihany. Nie widzialysmy sie pol roku. O kurwa....pol roku......o to wlasnie chodzi.
20:34 / 14.03.2002
link
komentarz (5)
Hym. Przez cztery zimne miesiace czeka czlowiek na przybycie wiosny. Czeka z utesknieniem, palac w oknie szluga i odmrazajac sobie palce. Czeka, dygoczac zebami w drodze do pracy. Czeka, cierpliwie - lub nie - wykopujac sie spod gory kolder i kocy po omacku. Czeka, zdejmujac szkaradne dekoracje gwiazdkowe. Czeka, czeka, resztkami sil dobija do pierwszego slonecznego poranka. Niestety, kiedy juz moze zrzucic swetry borciuchy i beret z antenka, jest tak wykonczony tym cholernym czekaniem, ze najchetniej polozylby sie na srodku ulicy albo pozwolil zamknac na dozywocie. Na nic juz nie ma sily czekac. Nawet na telefon. Najchetniej zostalby w domu i gapil sie w sciane. A nie moze, wiosna przeciez.
05:05 / 14.03.2002
link
komentarz (0)
W takich chwilach jak ta, wychodzi na wierzch cale moje kretynstwo. Nie pojechalam, bo sie nie udalo, bo cos tam. Chodze caly wieczor w obrzydliwym humorze i ruszylam sie tylko na godzine, zeby przypadkiem nie przegapic telefonu. Kiedy zaczynam ukladac sobie dzien wkolo planow kogos innego, to najwyzszy czas zaczac sie troche zastanawiac. Niby czemu mialby byc na pierwszym miejscu? Jutro zamierzam caly dzien spedzic daleko od domu, kompa i telefonu. Chociaz pewnie i tak przesiedze go dzies z mina jak na pogrzebie.
00:12 / 14.03.2002
link
komentarz (9)
Faktycznie, troche to trwa na tym tenbicie. Juz ze trzy dni podrozuja moje zdjecia, samotne i zagubione w przestrzeni cybernetycznej. Oj.

Piekny dzien. Doskonaly dzien na wizyte, zdecydowanie. Doskonaly dzien na poczatek, lub koniec. Lub srodek nawet. Sroda jest, jakby nie bylo.

Bredze. Slonce dalo mi oczach i wypalilo resztki rozumu. Jestem niepoprawnie podekscytowana zapachami, kolorami i perspektywami na dzisiejszy wieczor. Hmmmmm...

Wyglada na to, ze role sie odwrocily. Teraz to on ma nadzieje na telefon ode mnie, doprasza sie o spotkanie i czeka. Dobrze, do tej pory czulam sie calkiem zawieszona w powietrzu, bez punktu odniesienia, nie wiedzac o co mu chodzi. Zamierzam przeprowadzic dzis konkretna rozmowe, dosc mam juz tego chuju-muju, ale ladnie wygladasz, to moze kiedys wpadniesz, "przypadkowych" spotkan w drzwiach i niby-niewinnych pocalunkow. Konkretnie i na temat: czego ty bys, moj drogi chcial?
09:01 / 13.03.2002
link
komentarz (5)
Ojejku....pograzam sie coraz bardziej. Faktycznie dobry mam ten nick, Mariposa to prawie cma, a cmy zawsze pchaja sie w ogien.
Zadzwonil, przegadalismy dwie godziny o wszystkim i o niczym, chce, zebym jutro do niego przyjechala.....wkurwia mnie, ze nie ma samochodu, ja tak bardzo nie lubie jezdzic do faceta. Czuje, jakbym sie narzucala, tego jednego nie potrafie robic. Ale, ale. No wiec co zrobie....chyba pojade. Albo nie pojade, zostane w domu i bede sie kopac w dupe, ze nie pojechalam. Puknij sie w czolo, ty kretynko ty i zastanow sie po co sie w to ladujesz. Dwa razy podejmowalam decyje, ze to juz, ze to koniec, ze wiecej nie dam sie w to wciagac. Ale jakas czesc mnie wciaz podszeptuje, ze warto, bo zawsze warto, ze tego, co nie przezyje nikt mi juz nie zwroci. ojejjj
06:30 / 13.03.2002
link
komentarz (0)
Zbyt duze przywiazanie nie jest dobre. Obsesyjne przywiazanie kreuje zaleznosc, a zaleznosc to najwieksze zlo. Przynosi poczucie bezsilnosci. Nieszczescie. Widze, co jest dobre, a co zle. Daze to osiagniecia rzeczy dobrych. Kocham je. Ale nie przywiaze sie juz nigdy wiecej, za szybko, za duzo. Idz spac, mala.
23:43 / 12.03.2002
link
komentarz (0)
Hmmm.....interesante. Ten glupi email nie chce wysylac attachments....hmmmm...

Dzis jest dzien na planowanie. Usiadlam sobie i zaplanowalam mase rzeczy, ktore powinnam zrobic wciagu najblizszego tygodnia. Moze uda sie odhaczyc choc polowe.
I wybralam kursy na pierwszy rok. Lepiej sobie tutaj zapisze, bo napewno posieje gdzies kartke i znowu pojde we wrzesniu bez pojecia, zastanawiajac sie co tez strzelilo mi do glowy kiedy wybieralam, na przyklad, matematyke.

Electives:
Philosophy 111: Knowledge and Reality. (Brzmi intrygujaco,0)
History 109: Twentieth Century Europe. (Obudzona w srodku nocy powtorze wszystkie daty, walkowalam to to przez kilka lat,0)
Political Science 110: Intro to Modern Politics: The State
Fine Arts 104: Photography as a form of visual expression and communication (Boze, kto wymysla takie dlugie nazwy?,0)
French 103: Intro to French (Trzeba sie za to wziac, szkoda zmarnowac dwoch lat nauki,0)
Obowiazkowe:
Spanish 305: Spanish Realist Novel (ehhh....nie mieli nic ciekawszego??,0)
Spanish 365: Contemporary Spanish Lit and Culture
Spanish 361: Advanced Spanish for Business
International Development/ Global Studies * 3. Bez opisow.

Bylam z Aska wczoraj na wykladzie i nie moglam uwierzyc, jacy ludzie dostaja sie na ta uczelnie. Miala bym prestizowa. Creme-de-la-creme mlodziezy kanadyjskiej. Chcialabym bardzo zobaczyc idiotow, w takim razie. Gosc na wykladzie z global studies pyta, co naszym zdaniem spowodowalo, ze Europa wylonila sie jako potega polityczna/ekonomiczna w 14 wieku. Panienka: cuz they, like, felt like, uhm....like they were better or sumthin'....
Matko Przenajswietsza, chron mnie przed taka swiatla mlodzieza, chron, bo nie zdzierze i palne w durny leb. Ludzie na drugim roku hiszpanskiego, zeby bylo ciekawie, nie potrafia spytac, czy mozna isc do kibla. Jakis koles ("Hi, I'm Jon and i want to major in Spanish",0) zaciekawil sie: Cuantos manos tienes? Domyslilam sie, ze chodzilo mu raczej o to, ile mam lat, nie ile rak.

07:42 / 12.03.2002
link
komentarz (3)
Yh. Poszly zdjecia, na tenbit, sladem Chyny. Kto jak kto, ale ona chyba wie, co robi, prawdaz. Nick maripossa (nieeee? no co ty??,0). Mam chyba treme, bo na pierwszym zdjeciu zrobilo mi sie strasznie rozciagniete czolo, w ogole wygladam na nim troche jak kon albo inna ryba. Topsz. Obowiazek spelniony, moge teraz pojsc i pomartwic sie o cos nieistotnego. Guten Nacht.
06:58 / 12.03.2002
link
komentarz (3)
Pojechalam, glupia, masochistyczna dupa. Pojechalam i utwierdzilam sie w przekonaniu: znalazlam swoja druga polowke, z tym ze ta polowka jest poza moim zasiegiem, przynajmniej na najblizsze dwa lata. A ja za dwa lata bede bardzo daleko stad. Ojejusku....On jest, kurwamac, idealny. Te rozesmiane oczy. Uosobienie wszystkiego czego szukam w drugim czlowieku plus atrakcyjny. Moze to tylko to swiatlo, ktore od niego bije...
Jest jak wymarzony plaszcz w srodku lata. Jak ksiazka, ktorej nie zdaze przeczytac. Jak urodzinowy tort dostarczony o godzine za pozno. Jak bilet w kieszeni, kiedy kanar juz cie spisal. Jak niedzielny poranek, kiedy i tak nie mozesz zasnac. Jak spoznione ostrzezenie. Czekolada, ktora mozesz sobie polizac przez szklo. (Ciekawe, swoja droga, o czym myslala Morrissette, kiedy pisala Ironic...,0)
Czemu ja to sobie robie? Po co pojechalam? I po co znowu pojade? Na co licze? Ten scenariusz jest do dupy. Zabieram klocki i ide do innej piaskownicy. A on...uhhh....on powiedzial dzisiaj cos, czego nie slyszalam dawno od nikogo. Oprocz Mami, rzecz jasna. Powiedzial, oj, jak to dziala, powiedzial: jestes piekna.
Taka prostota i szczerosc to najlepszy afrodyzjak, jaki znam. Najfajniejsze jest to, ze wiem, ze nie chodzi mu o moje cialo.
Pilnuje sie. Nie wpadne, o ile juz nie wpadlam. No to, tego....bede sie pilnowac, zeby nie wpasc jeszcze glebiej! Pojde teraz i pomysle, czy sa w nim jakies okropne wady, ktorych nigdy nie moglabym zaakceptowac.....Hmmmmm
00:48 / 12.03.2002
link
komentarz (12)
Panikkkkkkaaaa......uf, papierosek.
Kto, no kto jak nie ON moglby zadzwonic, kiedy wlasnie zdecydowalam, ze przeszlam nad nim do porzadku dziennego? Slysze jego glos w sluchawce i uginaja sie pode mna nogi. Kolana z waty, siadam na podlodze. Wrocil, to, co wzielam za manifestacje meskiego szowinizmu i skurwysynstwa okazalo sie jednym wielkim nieporozumieniem doprawionym moja typowo kobieca tendencja do przesadyzmu. I co teraz, pytam, co teraz. Z Chin nici, przynajmniej na razie. Nie jedzie przez nastepne kilka tygodni. Wiec - yhyyyy-jest dostepny. Jest. Co robic. O w morde. On chcialby wiedziec, czy ja jestem wolna dzis wieczorem. Jestem? Pojade. Zawsze jade.
07:00 / 11.03.2002
link
komentarz (3)
Bardzo sie ucieszylam, ze Chyna zamiescila zdjecia na tenbit. Z jakiegos powodu bylam strasznie ciekawa, jak wyglada. Mniej wiecej tak ja sobie wyobrazalam, osoba, o ktorej z gory mozna powiedziec, ze ma rowno pod sufitem.
06:53 / 11.03.2002
link
komentarz (0)
Przez ostatnie kilka tygodni, albo nawet dluzej, gonilam w pietke. Martwilam sie okrutnie o rozne pierdoly, bo taka juz jestem niemota, ze sie o wszystko martwie, a jak nie ma o co, to wymysle sobie problem. Wiec sie martwilam, ale w sposob pogodny. Za rada Nietzsche: jesli zycie zagoni Cie w kozi rog, usmiechaj sie glupkowato i mow, "Ah, ale ja uwielbiam ten rog i nie ma nic, co mozesz zrobic, zebym go znienawidzila!". Wiec sie smialam, jak przyglupek. Kiedy zniknela z mojego zycia Janny. Kiedy musial zniknac Julian. Kiedy wypial sie na mnie R. Kiedy okazalo sie, ze musze skombinowac 3, 000 dolarow w 90 dni. Kiedy Z. mnie wyrolowal. Smialam sie i zapewnialam, ze kocham swoj rog. I co? I wrocila do mnie dobra karma. Ktos zaplaci za moj bilet Kanada-Polska-Hiszpania-Kanada. R. odpadl z gry, wiec musze sie przyznac z bolem serca i watroby, ze nie pojade do Chin, jak to sobie zamierzylam, choc nie z mojej winy. Pojade za to do Polski. Wrocil Mehdi, moj ukochany, najlepszy przyjaciel pod sloncem. Wkrotce bedzie mieszkal marne 6 godzin ode mnie. Przynajmniej raz w miesiacu bede mogla pojechac i uchlac sie z najgorszym muzulmaninem swiata. Ryan przeszedl mi kompletnie. Moge nawet napisac jego imie bez zadnych zahamowan. O: Ryan ryan ryan. Aska tez wreszcie przejrzala na oczy, dzisiaj spedzilysmy cudowny wieczor. Jest dobrze, wysmialam sie z tego glupiego rogu. JEJEJE
Polandia Count: 69 dni.
08:30 / 10.03.2002
link
komentarz (5)
Me siento tan viva, pero tan encerrada.

Odliczanie: 70 dni do Polandii.

09:19 / 09.03.2002
link
komentarz (0)
Heh. Weszlam do pokoju, mama siedzi na lozku i ze zmartwiona mina pyta: dziecko drogie, czy ty sie modlisz do diabla?!
Ja: co prosze?
Mama: To moja wina! Nigdy nie chodzilam z toba do kosciola.

Patrze, co ona tam dzierzy pod pacha, a to wybrane lektury z mojej biblioteki, przeczytane swego czasu z ciekawosci i w wiekszej czesci odrzucone jako stek bzdur; Satanic Bible, Necronomicon, Celtic Mythology (to jej sie skojarzylo z szatanem, bo ma jakis dziwny symbol na okladce, jak sadze...,0). Mialam juz zaczac cytowac jakies glupawe zaklecia, zeby ja troche postraszyc, ale szkoda mi sie Mutry zrobilo. Siedzialo to to, bidne, przerazone. Wytlumaczylam jej jak najlepiej potrafilam, ze nie, nie pociaga mnie ani Diabel ani Bog, przynajmniej nie w zadnej ze znanych jej form. Generalnie nie wierze nawet w dobro i zlo. Wierze w uzytecznosc, przydatnosc, energie. Kiedy indziej sie rozpisze na ten temat, spac mi sie zachcialo.
06:46 / 08.03.2002
link
komentarz (2)
R. Count: 13.5 dnia. "Thanks, that was fun. Don't forget, no regrets...'cept maybe one; made a deal, not to feel."

Praca mnie wykonczyla, ilez mozna. Ale nic, w takim tempie potrzebuje dokladnie 10 tygodni pracy. A za 10 tygodni bede w domu. Juz sie ekscytuje. Pojade na troche do Gdanska, do Aski. Bujne sie przez Zyrardow. Wstapie do Krakowa. W Wawie moge siedziec bez konca, kocham to miasto i moj pieprzony Zoliborz, zielony Zoliborz. Dzisiaj okrutnie zachcialo mi sie Warki i Chio Chipsow, tych z czuszka. Nigdy nie zrozumiem czemu na kontynencie amerykanskim nie ma nigdzie chipsow paprykowych. Sa jakies chrupki paprykowe i tyle. Nie ma takich pysznych zupek chinskich, tych niezdrowych i niesamowicie ostrych. Albo szynki konserwowej z galaretka. W Kanadzie brak tez Marlboro i L&M. Pierogi, owszem, ale tylko z serem (ZOLTYM!!! Profanacja,0) albo, uwaga, ziemniakami. Nie wolno nigdzie palic, nawet w pieprzonych barach. Nie mowiac juz o tym, ze do baru mozna sobie wejsc po ukonczeniu 19 lat. Jak oni rozumuja w tym rzadzie? W wieku lat 16 wolno mi palic, ale nie kupic fajki, nawet po zapalki trzeba z prawem jazdy w reku. Wolno mi sie wyprowadzic z domu i pracowac, ale nie zwolnic sie z lekcji w szkole. W wieku lat 18 moge sprzedawac alkohol, ale kupowac dopiero rok pozniej. Gdzie tu sens, gdzie tu logika?
Podobno na Florydzie trzeba miec skonczone 21 lat, zeby nosic przy sobie zapalniczke. No comments...
17:35 / 07.03.2002
link
komentarz (0)
Wypelnilam dzis kolejna aplikacje na WLU. Pytanie: Why do you want to study International Development/International Studies?
Wiedzialam, co chce napisac, ale nie moglam. Nie moglam, bo moje powody sa zbyt proste i naiwne, zeby kogokolwiek przekonac. Ja, ten tego, chcialabym zmienic swiat, chociaz troszke. Ale nikt nie bierze na serio nastoletnich samarytanek, nikt nie wierzy w bezinteresownosc,nikomu juz nie chce sie ruszyc dupy. Lubia sobie posiedziec przy piwku i dywagowac na temat AIDS w Afryce albo Nike w Chinach. Lubia ponarzekac: ale skurwysynstwo, co? A te dzieci w Afganistanie, ale nedza. No, dobra, jeszcze na druga nozke. Jestem hipokrytka. Segundo, on przeciez chcial pojechac do tego Afganistanu. Chcial rozbrajac te pieprzone miny, chcial cos zrobic. I ja go zatrzymalam. Jestem taka sama, jak oni. Porazka.
14:58 / 07.03.2002
link
komentarz (6)
Chyna robi kawal dobrej roboty. Gdybym sie mogla roztroic, to podpisalabym sie pod jej petycja trzy razy, a nie jeden. Przeraza mnie ta telewizyjna chujowizna, nie chce sie wierzyc, jakimi drogami ludzie wspinaja sie na "szczyt". Szczyt wielkiej gory odchodow, znaczy sie. Co stalo sie ze wstydem? Z poczuciem dobrego smaku? Nie ogladam tego badziewia, mam przeciez wybor, ale i tak do mnie dociera, nawet na drugim koncu swiata.
Ludzie maja dzisiaj za malo prawdziwych problemow, nie ma sie o co juz bic. Chyba stad wynika to kompletne odmozdzenie ... w moim telewizorze na szczescie nie ma BB, ale jest na przyklad Temptation Island. Obejrzalam cala pierwsza serie, zeby sie przekonac, do jak niskiego poziomu moze to zejsc. Mialam nadzieje, ze ludzie w tym programie okaza resztki szacunku do siebie i do swojego partnera. Zawiodlam sie. Dzikie orgie na oczach milionow ludzi, mama i tata tez pewnie siedzieli w salonie i kibicowali skapo odzianej coreczce, ktora glowila sie przez dwa tygodnie: kogo dzisiaj przelece?? Po co ludzie to robia, pytalam z niedowierzaniem w oczach jak spodki do herbaty. A no, "zeby przestestowac trwalosc swego zwiazku". Ja rozumiem, ze pokus jest duzo, ze czasem nie mozna sie opanowac, magia chwili, sratatata, ale zeby z premedytacja wystawiac sie na owe pokusy, wiedzac, ze sie ulegnie? I to publicznie? Pisze po raz kolejny: ja sie do takiego swiata nie nadaje.
18:02 / 06.03.2002
link
komentarz (0)
Hmmm....wpadlam w raczej plytki dol spowodowany autokrytyka. Siedzialam sobie w fotelu i spisywalam wszystko, co mnie wkurza a propos mojej skromnej osoby. Lista rosla, rosla, rosla...Ale stwierdzilam z niejaka satysfakcja, ze wiele z tych rzeczy moge zmienic, jesli tylko uda mi sie pokonac punkt 7 na liscie: slomiany zapal, oraz punkt 8: lenistwo. Czyli nie jest najgorzej. Od teraz bede codziennie zapisywala co udalo mi sie osiagnac w tej kwestii. Wiec tak, lenistwo znow wzielo gore: nie poszlam na ekonomie, wykrecilam sie z prawa i z geografii. Ale powod jest dobry: zamierzam posprzatac (nie. bola mnie wszystkie miesnie po tych zajebiscie wielkich tacach...,0), usiasc i odrobic wszystkie zalegle lekcje na raz. Odwalic. Bedzie z glowy. Nauczyc sie na test z ekonomii. Topsz, sila wyzsza, nie mialam czasu na szkole. Musialam, niestety, zniknac z domu, zeby zachowac jakies pozory. Poszlam sobie do biblioteki i pierwsza ksiazka, jaka widze na stole to "Combat you Absent-Mindness". Cos dla mnie. Czyli ze jest nadzieja na punkt numer 1.
02:38 / 06.03.2002
link
komentarz (8)
Nnnnnooooo...wrescie mam kilka chwil, zeby sie podrapac w tylek i opisac wczorajszy wieczor....brrrrr.
No wiec tak. Menadzer mowi mi pierwszego dnia, ze w poniedzialek jest jakas tam aukcja, wielki bankiet, mnostwo kelnerow pracuje za darmo, a wszystkie dochody ida...gdzies tam. W kazdym razie, czy ja moge przyjsc. No, moge, przeciez pierwszego dnia nie wypada mi sie nawet wykrecac. To byloby w zlym stylu. W poniedzialek pojawilam sie po trzeciej w restauracji, zebralismy sie wszyscy i kazdy do swojego samochodu. W ostatniej chwili przypomnialo mi sie, ze jeszcze nie wiem, gdzie jedziemy, nic, lepiej pozno niz wcale. Chwala Bogu, wiedzialam, jak dojechac do Bingemans. Po drodze jednak, zamiast uwazac na znaki, troche sie rozleniwilam i zaczelam po prostu jechac za samochodem lysego kucharza. Jade sobie, srutututu, pale papierosa, spiewam, fajnie jest. Cos mnie tknelo po 10 kilometrach, gdzie ja kurwa jestem. Lysy kucharz ciagle przede mna, moze zle sie dogadalam i jedziemy do innego Bingemansa. Ale chyba nie, bo juz jest 10 po czwartej, a mielismy zaczac o czwartej. Wyprzedzilam lysego, co widza oczy moje? Jechalam za jakims obcym facetem. zeby bylo lepiej, Victoria Street przechodzi w autostrade, a ja PANICZNIE boje sie autostrad. Kurwa, kurwa, kurwa, zawrocic z takiej pierdolonej autostrady nie jest latwo. Udalo mi sie, 18 kilometrow dalej, w innym miescie juz. Dojechalam, wszyscy patrzyli na mnie z politowaniem, siedza sobie, pija piwo, "Trzeba sie bylo nie spieszyc, goscie sie schodza dopiero o siodmej". Ja na skraju zalamania nerwowego, a oni, ze o siodmej. FAK.
Reszta wieczoru przeszla wzglednie ok. Bylo 250 osob do obsluzenia i 12 kelnerow, zamiast 30. Biegalismy wszyscy jak pan samochodzik i przyjaciele, az sobie dziury w skarpetach wychodzilam. Przy kazdej rundce z tackami szklaneczka wina i szybko bylismy dobrzy, hle hle. Zrobilo sie bardzo smiesznie, nie powiem nie. I tak do 11, grand marnier, rundka, bailey's, rundka, wino, rundka, brandy, rundka. Spox. Poszli sobie po 7 daniach dobroczyncy, juz mialam wychodzic, kiedy cos mnie tknelo, zeby sprzatnac ostatnia tace. Na podobny pomysl wpadl niejaki Jeff i jeb. Zderzylismy sie w drzwiach, poszlo ladne 50 kieliszkow. Nie moge zwalic tego na karb alkoholu, bo przy takim maratonie natychmiast wszystko wychodzilismy. O wpol do dwunastej udalo mi sie wreszcie wyrwac, ciemno jakos na tym parkingu. Ide do samochodu, drzwi otwarte, Wsiadlam, pokrecilam radiem, zapielam pasy, kluczyk nie wchodzi. Co jest, kurwamac, zamki mi zmienili?! Nagle jakis gosc puke w szybke i pyta: a co ty, dziewczynko, robisz w moim samochodzie?
.........
Chcialabym sie tylko spytac: czy jest to w ogole mozliwe, zeby roztargnienie i kompletny brak rozsadku zaszly jeszcze dalej? Poddaje sie. Do niczego sie nie nadaje. W pracy jestem najmlodsza i do tego *NOWA*, wiec traktuje sie mnie adekwatnie do wieku i pozycji. Jestem troche podlamana moja nieudacznoscia. Zadaje sobie pytanie: czy jestem za glupia, czy zbyt odwazna?
W ogole to przydaloby sie, zeby mnie ktos przytulil i powiedzial jeszcze raz, ze nie jestem taka znowu beznadziejna. Ze wyrosne na ludzi. Uhhh
06:52 / 05.03.2002
link
komentarz (0)
Mialam opisac ten dzien z piekla rodem...ale mnie za bardzo wykonczyl. Kimono. Out.
20:04 / 04.03.2002
link
komentarz (0)
Oeee..Odwalilam dwa testy, na sucho, bez przygotowania. Bryza, siakos poszlo. Odezwal sie Kaly, z lekka wymiety, ale najwyrazniej juz mu przeszla ta obsesja...ufff. Tak czy siak, nie powiem mu, ze jade do Malagi. Tylko bym sobie skomplikowala sprawe, chcialabym go zobaczyc, moze z daleka, to wszystko. Upewnic sie, ze jest. Potrzeba mi kolejnego zamkniecia, nie pozegnania: w tym przypadku nie udalo by sie po prostu pogadac i zniknac. Nie pozwolilby mi.
R. count: 9.5 dnia. Tik-tak, tik-tak...
A w ogole to chyba jednak uda mi sie wpasc do Polski na czerwiec. To kosztem R., ktory nie zasluzyl sobie na moje odwiedziny. Czerwiec w Warszawie....mhhhh.....cudo.
07:11 / 04.03.2002
link
komentarz (0)
bleeeh...koniec tego dobrego, jutro wykonam telefon do Z. nie wiem, pod jaki numer, ale to juz blisko miesiac bez slowa, troche nieladnie, moj drogi. Bawie sie czasem slowem "Tata", wyobrazam sobie, jak byloby go tak nazywac. Jakie to by bylo uczucie? Szkoda, ze nigdy nie pozwolil mi sprobowac, teraz juz za pozno, teraz kto inny mowi do niego Tato, a i ja mam innego ojca. Odnalezienie go bylo chyba najwiekszym moim wyczynem w zyciu, mialam glupie 14 lat, ale sie zaparlam, znalazlam, po kryjomu, cichcem, moja tajemnica. Wszystko wywrocil mi do gory nogami i od tamtego dnia (byla to mokra niedziela w poczatkach wrzesnia, ciagle pamietam, co na sobie mial i czym pachnial,0) czuje niezaspokojony glod adrenaliny. Wiecej, szybciej, raz, dwa, przeprowadzka, zmiana kierunku. Juz nie jest dla mnie ani zagadka, ani autorytetem. Zbyt wiele razy stracil twarz, ale bardzo go kocham. Ogromnie. Z twarza czy bez. Jutro dzwonie.
05:36 / 04.03.2002
link
komentarz (0)
Grrrrr.....mialam tyle do zrobienia. Udalo mi sie napisac wypracowanie o wierszu W.B. Yeats'a, wiersza zatytulowanego "Meru". Niezle sie nawet bawilam, udalo mi sie wkrecic kilka dobrze zakamuflowanych zlosliwosci. Wlasnie naciskalam "Double Space", kiedy wszystko szlag trafil. Komp sie zawiesil, a ja, rzecz jasna, nie mam w zwyczaju naciskac "save" przed koncem pracy. Kurwa. No to mam noc z glowy. Co ja mialam jeszcze zrobic? Ah, to zadanie, czesc 1 i 2. Rzygac mi sie chce chwilami, wyrzygac wszystkie zale swiata, a potem polozyc sie w spokoju i planowac wlasny pogrzeb. Ciekawe, czy R. by sie pojawil? Hyyyyh....Poczucie humoru conajmniej nie na miejscu.
Znalazlam cos fajnego. Cos, co ktos kiedys o mnie napisal i dawno temu, kiedy bylo mi zle, czytalam to sobie do znudzenia; ten ktos potrafil opisac moje najgorsze wady w sposob, ktory sprawial, ze wydawaly sie zaletami. Mile.
R. Count: dziewiec dni. Jeszcze piec i bedzie oficjalnie skurwysynem.
08:46 / 03.03.2002
link
komentarz (0)
Przypomnialo mi sie, ze gadalam z Matt'em. Twierdzi moj kolega o fryzurze a-la-malpia-dupa (nie jestem bynajmniej nielojalna. Powiedzialam mu, zeby lepiej czapki nie zdejmowal.,0), ze jego mama pracuje w citizenship i moze troche popchnac proces o obywatelstwo. Waham sie, nie lubie "zalatwiania", "po znajomosci". Nieuczciwe. Z drugiej jednak strony, z jakiej racji mam czekac 9 miesiecy, az jakas wypudrowana krowa laskawie postawi mi glupia pieczatke, skoro mozna to zrobic w godzine, jak sie okazuje? Nie wiem...grrr....inna inszosc to to, ze nigdy tego obywatelstwa nie chcialam. Kilka miesiecy temu zarzekalam sie, ze predzej zjem lyzeczka swoje slowianskie serce, niz dam sie przerobic na Kanadyjke, chocby wylacznie w papierach. A jednak, Zycie. Potrzebuje tego paszportu. Niepotrzebnie sie tym truje...uhhh
07:46 / 03.03.2002
link
komentarz (0)
Pierwszy dzien pracy. Gdyby nie to, ze pracuje nad wewnetrzna rownowaga i spokojem, chyba bym usiadla na kupie brudnych naczyn i gorzko zaplakala. Eh, no nie bylo tak zle.

Zacznijmy od tego, ze jak przyszlam, to nie bylo menadzera. Poszedl sobie. Nie bylo komu pokazac mi o co biega, wiec po prostu robilam to, co nakazywala logika. Niestety, logika okazuje sie pojeciem wzglednym i ta moja zupelnie nie pokrywa sie z logika ludzi zatrudnionych w artbar. Nic to, chuj, mysle sobie, co najwyzej znowu zrobie z siebie polmozga i wylece w hukiem, phi, tak jakby to byl pierwszy raz. Robmy swoje. Przyszedl jakis gosc imieniem Brad i pokazywal mi przez bite pol godziny, jak mam prawidlowo ukladac sztucce na stole. Boga kocham, musialam kciukiem odmierzac odleglosc od kieliszka do talerza i tak dalej. Hueh, bzdura kompletna. Potem pojawili sie moi znajomi, nie wiadomo skad. Kocham ich nad zycie, ale nie kurwajebanamac w pierwszy dzien pracy. Najpierw Jester, mieszka po drugiej stronie ulicy i po prostu mnie zobaczyl. Wpadl z dzikim wyciem, jak to on i rzucil mi sie na szyje. Reszta kelnerow, ludzi kulturalnych i opanowanych, zmierzyla mnie wzrokiem, ktory ciskal pioruny. Polazl, po uprzednim upewnieniu sie, ze przyjde na jego koncert (13 kwietnia, BOZE, zdarzyl mnie juz zaprosic przynajmniej 17 razy,0) i ze przyprowadze wszystkich ludzi, ktorych znam, wlacznie z mama, tata, doktorem i nawet tymi, ktorych nie cierpie. Pracuje sobie spokojnie (czyt. Opierdalam sie, bo nie dali mi nic do roboty, ale wolalam na wszelki wypadek sprawiac wrazenie osoby profesjonalnej, itd.,0). Puscily mi nerwy, kiedy jakas cizia, ktora przypominala mnie do zludzenia, zazyczyla sobie, zebym zrobila cos, czego nie potrafilam zrobic BO NIKT MI NIE POWIEDZIAL JAK. Zamnkelam sie w kiblu z petem i piwem, wysaczylam i reszta wieczoru minela we wzglednym spokoju. Na pol godziny przed koncem zmiany wpadl nagle Josh i Lyam, jak zwykle glosni, jak zwykle w jakis pieprzonych goglach i za duzych plaszczach. Ah, Josh mial jeszcze filcowy kapelusz. Miodzio, opinie mam juz wyrobiona. Wrocilam do domu jak do Mekki, strzelilam sobie setke czystej i obejrzalam Bridget Jones (nie szukalam, samo sobie lecialo w TV i az sie prosilo, zeby obejrzec jeszcze raz,0). Taki dzien. A na sam koniec R. okazal sie totalnym chujem i zlamasem, ale nie bede sie na ten temat rozwodzic, bo po prostu nie warto. Poza tym wstydze sie, ze znowu dalam sie nabrac. Zreszta moze to jakas pomylka i wcale nie powinnam go oczerniac bez wejrzenia w sprawe bardziej doglebnie. Ehhh....zycie stinks.
09:29 / 02.03.2002
link
komentarz (0)
mhhhh....glod bliskosci.
03:16 / 02.03.2002
link
komentarz (2)
Ah, no moment, zapomnialam o najwazniejszym: jak sie juz wytelepalam z tej piekielnej przymierzalni, to bylam uprzejma upuscic torebke, otwarta torebke, na podloge. Wysypala sie cala masa fajnych gadzetow i innych rzeczy, a najbardziej rzucalo sie w oczy 7 prezerwatyw. Nie wiem, nie wiem jak one sie tam dostaly. Pojecia nie mam, ostatni taki zakup zrobilam pewnie z pol roku temu, a poza tym nie mam zwyczaju nosic tego przy sobie. Nie opuszczam domu myslac, "O, a moze uda mi sie kogos przeleciec w sklepie?!". Pani popatrzyla na mnie z nagana w oczach, a ja-zamiast zgromic ja za wscibstwo- zrobilam sie czerwona od duzego palca u nogi az po czolo. Asertywnosc. Asertywnosc. Asertywnosc. Hyyyyyh
03:09 / 02.03.2002
link
komentarz (0)
Gdyby nie to, ze ten ohydny dzien zdarzyl sie mi, a nie, np. glupiej krowie Nadii, to widzialabym humor. Duza doze humoru. Bo, jak by nie bylo, nie kazdy potrafi tak spierdolic zakupy, jak ja. Nie kazdy potrafi zrobic z siebie kretynke z takim rozmachem. Kolejna moja perelka. Ty niemoto, ty...M. miala racje!
No wiec tak: pojechalam w celu nabycia droga kupna dwoch par czarnych spodni i trzech najzwyklejszych w swiecie czarnych koszulek. Zacznijmy od tego, ze we wszystkich sklepach, oprocz tych, w ktorych ceny sa nie na moja skromna kieszen, krolouje zajebisty roz i mdly niebieski. Bleh. Skierowalam sie w strone drogiego Jacob'a, zdeterminowana nabyc to, czegom szukala. Spodnie. Przecena. Super: wladowalam sie z tym do przymierzalni i sciagam te czarne spodnie, ktore na sobie mialam. Szerokie dosc nogawki maja, rozciagliwe, male piwko. Wciskam na siebie nowe spodnie, bardzo ladne, bardzo czarne. Jaki diabel mnie podkusil, zeby pakowac do nogawki gire obuta w wielkiego, za duzego o dwa numery glana, nie wiem. W kazdym badz razie, glan sie zaklinowal. W przymierzalni bylo niesamowicie goraco, ja zgrzana, wytracona z rownowagi tym rozem, wiec w pewnym momencie po prostu popchnelam z calej sily i hrrrrrump. Poszedl szef w lewej nogawce spodni, ktorych nie chcialam kupic, bo byly za duze. Wielka dziura. Wielki dylemat moralny: odlozyc i wyjsc z usmiechem, czy kupic? Kupilam. Przeciez inaczej byloby nieuczciwie. No to mam za duze spodnie z dziura i jestem lzejsza o polowe kasy, ktora przy sobie mialam. Nic to, idziem sie pocieszyc koszulka. W zadnym sklepie nie ma mojego rozmiaru, a te dzieciece sa tylko z napisami typu "Princess", 'Sweet", "Hug me!". Kurwa. Poszlam do Sirens i kupilam: czarny sweter, bardzo ladny, tylko ze wlasciwie nie o to mi chodzilo, czarna koszulke, ale z dlugim rekawem, a nie z krotkim. Wracalam do domu w zajebistym korku, nagle zrobilo mi sie okrutnie jakos zle i smutno. Nastroj pod tytulem "Nikt mnie nie kocha i jestem za glupia, zebym kupic pieprzone spodnie". Ach, jak dobrze, ze dom tak blisko. Otworzylam drzwi myslac o goracej kapieli i kubku herbatki malinowej, kiedy to dalo sie slyszec glosne *paaaac*. Wdepnelam w gowno. Sraczke mojego jamnika. Zanim sie zorientowalam co tak cuchnie, udalo mi sie z duzym sukcesem rozsmarowac kupe po calym przedpokoju. Kocham mojego psa, tak go kocham, ze chyba go zjem z milosci, zeby nie robil wiecej takich rzeczy. Musze stad uciec, bo mnie cos trafi. Trafi na amen.
23:15 / 01.03.2002
link
komentarz (0)
Chwila na papierosa i pozbieranie sie, zanim pojade na zakupy. Musze sie przygotowac psychicznie: nie cierpie przymusowych zakupow. Do tego potrzeba weny, kiedy jade po cos konkretnego, mam 90% szans, ze tego nie znajde. Poza tym, skads pojawil sie R. Widze go na icq, ale jakos nie ma sensu z nim rozmawiac, nie wiem czemu. Z tym czlowiekiem dobrze mi sie konwersuje tylko twarza w twarz, inaczej nie idzie.
Zakupy...brrrrr....moze pojde na strony sklepow, sprawdze, co maja, zebym mogla isc w konkretne miejsce, a nie snuc sie bez celu i na koniec kupic cos, co wcale mi sie nie podoba. Topsz, tak zrobie.
20:25 / 01.03.2002
link
komentarz (0)
Swietym moze zostac tylko albo kompletny kretyn, albo czlowiek nieprzecietnie madry. Ludzie o przecietnej inteligencji, albo nawet troche wyzej, nie moga. Nie mysle tu o swietych beatyfikowanych przez kosciol, to jest zupelnie inna kategoria ludzi, urzedowi swieci. Momencik...do czego to mialo prowadzic? nie pamietam. Zaburzony tok myslowy, zaburzony noca fenomenalnych, pomylonych snow. R. ciagle sie tam panoszy, moglby juz zniknac. Nic z tego, to jest zreszta dosc ciekawa sprawa miedzy nami. Juz dwa razy moje sny o nim okazaly sie prorocze. Jak wtedy, z ta glowa. Opowiedzialam mu, a on: o kurwa. Skad wiedzialas?! Albo tydzien pozniej. Telefon. Odbieram: Boze, R. co sie stalo?
Mialam przeczucie, ze stalo sie cos bardzo zlego, caly dzien to za mna chodzilo, przyklejone z tylu czaszki. Mialam racje. Tylko z nim, nie wiem, o co chodzi. Ach, no i raz ten sen o Segundo, o Mijas. Moglabym na tym kasowac dolary, hue hue, gdyby tylko moje prorocze wizje nie byly takie selektywne.

"To sa skutki tego -rzekl Puchatek gniewnie-ze sie nie ma drzwi frontowych dostatecznie szerokich."
05:24 / 01.03.2002
link
komentarz (7)
Ciagle na prochach antydepresyjnych. Mysle, ze za pare tygodni bede to swinstwo mogla spokojnie odstawic. Czuje sie jak emocjonalna roslinka, podtrzymywana w stanie relatywnego zadowolenia z zycia tylko chemia. Niby wiem, ze choroba, ze endorfiny, sratatata, ale ciagle miewam momenty, kiedy wydaje mi sie, ze nalezaloby mnie wrzucic do pokoju bez klamek. Musze sie jednak pochwalic; jest o wiele lepiej. Poltora roku temu, kiedy do nierozpoznanej jeszcze depresji dodalam sobie pigulki antykoncepcyjne, nie funkcjonowalam w ogole. To byl najgorszy napad, jaki pamietam, bite trzy tygodnie pod koldra, bylam w tak zlym stanie, ze ledwo mowilam. Zero komunikacji z otoczeniem, lezalam w lozku i gapilam sie w sciane, albo obserwowalam, jak rosna mi paznokcie u nog. Klatwa, najgorszemu wrogowi nie zycze takiej frajdy.
Ale, ale. Mam to cholerna prace. Jutro szybka wyprawa do sklepu, musze nieco podreperowac garderobe. Miejsce ma charakter, bardzo jest europejskie. Krotka pilka, fajny klimat. Rozmawial ze mna niesamowicie przyjemny pan, tylko, ze, niestety, do zludzenia przypominal mojego Dadiego 20 lat temu. Podszedl, przedstawil sie, a ja, jak ta ostatnia niemota, gapie sie na jego lysine. Spytal, o co chodzi. "eeerrrr....you look exactly like my errr...ex boyfriend!". Gafa. Ale on przyjal to z poczuciem humoru, tudziez przyjal mnie, zeby sie zemscic w jakis bardzo wyrafinowany sposob. Hmm hmm hmm.
01:46 / 01.03.2002
link
komentarz (0)
Tak. Poradze. Dobry Boze, boje sie i zupelnie nie wiem, jak to zrobic, ale musze. Stawka nagle sie podniosla, nie chodzi juz o to, co zrobie, tylko raczej dlaczego. Maja-pierdola, Maja sobie nie da rady, Maje trzeba podwiezc, nakarmic, podetrzec. Maja sie zgubi. Maja niech sie za pierogi nie rusza, wiem, ze potrafisz, kochanie, ale ja lepiej zrobie. I jak tu nie wybuchnac? Maja zrobi. Maja dotrze tam, gdzie ma byc, ugotuje, zaplaci za wakacje i za studia, zarobi. Wielkie mi ha. Patrze na sytuacje rodzinne moich znajomych, przyjaciol i wiem, ze dobrze mi sie trafilo, lepiej, niz wiekszosci. Ale kota mozna zaglaskac na smierc. Dusi mnie to. Topsz. Juz raz im udowodnilam, nie widze przeszkod, zeby zrobic to ponownie. Show must go on.
A w ogole to moglby zadzwonic i dodac mi troche otuchy. Wystarczy, ze wierzy.
K, czas ruszyc dupe, wylaczyc te smety i posprzatac. Siedze caly dzien przy swieczkach i slucham "How to Disappear Completely". Sama sie wpedzam w zly humor...grrrr....do boju!
19:33 / 28.02.2002
link
komentarz (0)
Ssszzzzzzz kurwa. M. wlasnie spierdolila mi sprawe. Nie. Za co? Za kare. Za kare. Doskonaly pomysl, zacznij mnie nagle wychowywac, lepiej pozno niz wcale, tak? Poradze sobie, dziekuje. Zobaczysz, ze sobie poradze.
15:53 / 28.02.2002
link
komentarz (0)
podziwiam wprost swoja silna wole: postanowilam nie pojsc na ekonomie i slowa dotrzymalam. Klepne sie za to po plecach.
Zaczne chyba powtarzac francuski, nic a nic nie pamietam.
15:01 / 28.02.2002
link
komentarz (0)
Cudo, uwielbiam, kiedy budzi mnie slonce. Mialam juz serdecznie dosyc wstawania po omacku. Kiedy sie skonczy ta pieprzona zima?
Debatuje: pojsc na pierwsza lekcje, czy nie pojsc? Moze po prostu poczekam z decyzja do piec po, wtedy bedzie za pozno, zeby pojsc i problem rozwiaze sie samoistnie. Wszystko przez to zimno, czlowiek tylko by spal i czytal calymi dniami. Czlowiek ten najchetniej popelnilby jakas zbrodnie, zeby wyladowac w wiezieniu na zime. Z 40 innymi delikwentkami w celi...chyba, ze przynioslby jakiegos wscieklego syfa, moze wtedy zamkneliby go w izolatce? Czlowiek zaczyna chyba powoli wariowac. Powinien wyjsc chyba z tej jaskini, odlozyc ksiazki i pobyc z ludzmi. Ale tego nie zrobi, bo mu sie nie chce, a poza tym, wypelnil juz limit na ten tydzien.
Wykapie sie moze. Do szkoly zdaze na druga lekcje :D
06:18 / 28.02.2002
link
komentarz (4)
Uswierkne, jezeli nie zaczne robic czegos produktywnego. Do konca marca zostal ponad miesiac, lepiej, zeby te mendy ze sklepu zadzwonily w tygodniu bo odejde od zmyslow.
Ciekawe, co u R., tego niepoprawnego heliofoba. Tak sie tylko zastanawiam, nie zebym chciala sie dowiedziec, czy cos..
Mama wparowala do pokoju z nareczem ksiazek ("republika", "linguistics at large", "story of language", "el diario de bridget jones"(Wolno mi przeczytac jeszcze raz. Zostalam porzucona!!Tak jakby.,0), "psycholinguistics" i "lalka",0) i oznajmila: lazienka to nie biblioteka, do diabla.
No, ale ja nigdy nie wiem, co bede miala ochote przeczytac w wannie albo przy papierosie.
Poszla sobie. Wrocila z czterema kubkami po kawie: lazienka to ani biblioteka, ani kawiarnia.
U siebie w domu bede miala polke na ksiazki w kiblu. Koniecznie, a oprocz tego maly stolik na kawe, bo ciagle staczaja mi sie kubki do wody. I zadnych durnych zakazow typu od-dzisiaj-nie-palimy-w-domu, dorobie sie anginy od wystawania w otwartym oknie.
Ciekawe, co u Segundo, zastanawiam sie, czy sprzedal Pabla. Pewnie nie, hue hue.
22:56 / 27.02.2002
link
komentarz (0)
Frustracja mnie ogarnela i gniew. Dzien jak co dzien, w szkole jezdzili mi po glowie za jakies nieobecnosci, w domu za przepelnione popielniczki. telefon do szklarni i panika: kurwakurwakurwa, nie potrzebuja mnie przed kwietniem a ja pracy potrzebuje NATYCHMIAST. Wsiadlam w samochod, na granicy zalamania nerwowego. Slisko, acha, ale dowiedzialam sie juz po fakcie, jak samochod zakrecil trzy wdzieczne koleczka na srodku drogi. Zatrzymalam sie na poboczu, rozkrecilam radio i zaczelam sie drzec, drzec na caly glos. Krzyk pomaga. Terapia krzykowa. Tak, ludzie nie potrafia juz krzyczec, krzyczec z glebi siebie. Krzycza na innych. Opieprzaja. Ale krzyczec w przestrzen nie potrafia. Zreszta nie ma gdzie: w domu? Sasiedzi zleca sie na glowe, u mnie to juz w ogole bagno, bo obok mieszka ta grecka jedza. W szkole: ha. Na ulicy: juz raz zatrzymali mnie za zaklocanie porzadku, dziekuje. A w samochodzie jestem u siebie i mozecie mnie cmoknac w trabke, o. Wywrzeszczalam sie za wszystkie czasy i zaczelam zawracac. Co widze: help wanted w oknie. Nie wygladalam zbyt prezentacyjnie, z gustowna szopa na glowie i z rozmazanym makijazem. Nic to, mysle sobie, sprobujemy. Za godzine mam byc na rozmowe. Ufffff
15:59 / 27.02.2002
link
komentarz (4)
Siakis ladny dzien: swieci slonce. Tj. swieci ono poprzez padajacy wsciekle snieg. Tak jak Tygrysy lubia najbardziej!
07:53 / 27.02.2002
link
komentarz (1)
A. wrocila z Montrealu, wybawiona za wszystkie czasy. Grr grr grrrr, a potem ulubione pytanie: a Ty co robilas? Chwila zastanowienia: a wiesz ... tego... siedzialam na dupie. Przeczytalam "Outline of Philosophy" Russell'a i "Republic" Platona. Obejrzalam "hedwig and the angry Inch' po raz enty, spalam w ciagu dnia po trzy godziny na raz. Na telefonie spedzilam moze godzine, nie liczac R. Ciekawe, ze nie udalo mi sie poczuc znudzona ani razu. A. woli marne towarzystwo od zadnego, ja zdecydowanie na odwrot. Wiecej powiem, chwilami (nieczesto,0), preferuje samotnosc nawet od dobrego towarzystwa. Przyzwyczailam sie do niej, tylko ja sama mam ochote sluchac jednej i tej samej piosenki przez caly dzien, tylko mnie sama interesuje gdzie i po co pojade, kiedy nie bedzie mnie juz tutaj. Sa osoby, dla ktorych calkowicie oddalabym radosc z samotnosci: ale one sa daleko. Szkoda, oni nie ingeruja. Nie pytaja: o czym myslisz? Gowno Cie to obchodzi, na litosc Najwyzszego, nienawidze tego pytania.
No wiec tak. Jestem sama, bede sama przez najblizsze 3 miesiace. A potem nie odzyskam ciszy na bardzo dlugi czas, potem zaczyna sie Zycie z wielkiej litery. Przez ostatnie 10 lat uczylam sie znosic sama siebie i kiedy wreszcie mi sie udalo, nie bede mogla nawet tej zdolnosci spozytkowac. Beda inni do znoszenia, niektorzy o wiele gorsi.
21:17 / 26.02.2002
link
komentarz (0)
Buhhh....dobra. Robie porzadki wiosenne. Cala ta historia z R. zmotywowala mnie do podjecia pewnych radykalnych krokow. Po pierwsze: J. zostal wreszcie odciety, definitywnie. Zadnego moze, zadzwon kiedy indziej, kto wie. Po prostu, zostaw mnie. A potem juz za ciosem: za dwa tygodnie zaczynam prace. Nie jedna, dwie. Dosc dla mnie typowe popasc z jednej skrajnosci w druga, tak sie tez dzieje i tym razem. W czasie march break bede pracowala od 7 do 5 w szklarni (yumm....,0), a od 8 do 1 w knajpie Pata. Fundusze z dnia pojda na Hiszpanie, a z nocy na Chiny. I tym oto prostym sposobem wyrwe sie stad jak tylko bede mogla, tj. na poczatku czerwca. Jestem beri hapi. A teraz ide juz, musze zapalic w kiblu a potem spadac na hiszpanski. Adolfo obiecal obejrzec ze mna La Niña de tus ojos, yeyeye.
01:33 / 26.02.2002
link
komentarz (0)
Pojechalam, nic sie nie wydarzylo i nie zaluje ani troche. Tak mialo widocznie byc. Nie wiem, kiedy go znow zobacze, moze za tydzien, moze w Chinach, a moze w przyszly marzec. Ale wiem, ze jest. Musialam sie upewnic...Pamietam, kiedy wyjechalam z Polski, okropnie tesknilam przez pierwsze szesc miesiecy. Odchodzilam od zmyslow i, nie wiedziec czemu, co noc snil mi sie Pajac. Musialam pojechac i go zobaczyc, ten szkaradny pomnik przyjazni polsko-radzieckiej, zeby moc wrocic i w miare spokojnie zaczac nowe zycie. Jestem po prostu osoba, ktora potrzebuje dwoch pozegnan.
A pozegnanie wlasnie. Trzymal mnie blisko, blisko.
M: Duzo szczescia, R., wiem, ze sobie poradzisz z calym tym gownem i spotkamy sie po drugiej stronie. Moze chociaz troche madrzejsi.
R: Dziekuje. WIem, ze i Tobie sie uda, masz to w sobie. A szczescie mi sie przyda.
M: Do zobaczenia.
R: Do uslyszenia wkrotce.
M: Hah, niby skad mialbys dzwonic?
R: Obiecuje, ze zadzwonie. Skadkolwiek, kiedy tylko bede mogl.
Wracalam w dobrym nastroju, wiedzac, ze bedziemy sie szukali. Juz nie narzekam. Jest dobrze. W wieku siedemnastu lat czlowiek dokladnie wie, kiedy udaje mu sie troche bardziej dorosnac. Podskoczylam dzisiaj o oczko.

09:38 / 25.02.2002
link
komentarz (0)
'Ty dziwko bez serca" skonstatowal z wyrazem niesmaku na twarzy Carlos Adrian Fernandez Plaza "bez serca po prostu". nie pamietam, czy przed, czy po tym, jak opowiedzial mi o przygodzie z ostatniej nocy. Nieszczesny zwal hipokryzji.
09:20 / 25.02.2002
link
komentarz (2)
Glupia. Glupia. Glupia.
Zadzwonil, pozno w nocy. Zadzwonil, jutro o 12 w poludnie bede u niego w domu, jesli sie wszystko uda. Potrzebuje tylko samochodu i lu. Nie powinnam jechac. Szybciej by przeszlo, bo potem juz prawie definitywnie znika. Ale mam o co prosilam, jeden, a potem nabiore wody w usta i ani jednej skargi na los. Pale jak smok. Jest 2 w nocy. W co ja sie pakuje, czy chociaz raz nie moglabym posluchac glosu rozsadku?! Od samego poczatku wiedzialam, ze to sie nie moze udac, ze on wyjezdza za kilka miesiecy, tygodni, dni. Czy ja sobie w ogole zdaje sprawe z tego, jak bardzo to utrudniam? Ze to w niczym nie pomoze? Ze dla tego jednego dnia ryzykuje zdrowie psychiczne? Ze zadnemu z nas nie bedzie potem przyjemniej? Wyobraz sobie, ty kupo bezmozgu, przez co bedziesz przechodzila za dwa dni, kiedy juz ci przejdzie ta postorgazmiczna euforia. Topsz. Wyobrazilam sobie. Jade? Jade. Raz sie zyje.
02:21 / 25.02.2002
link
komentarz (0)
Wsadzilam sobie rece w kieszenie. Wsadzilam i lamie palce, zeby nie zlapac za sluchawke i nie zadzwonic. Spoko, mamy to opanowane, tak?

Interesante: hiszpanskie "cielo", na przyklad, wymawiane bylo dawno temu tak jak po polsku, nie tak jak teraz: sielo. Za czasow Filipa II, ktory strasznie seplenil, poddani, chcac mu sie przypodobac, zaczeli imitowac jego wymowe i w ten sposob calkowicie zmodyfikowala sie fonetyka hiszpanska. Dawna wymowa "decir" zmienila sie na "desir" i tak dalej. Ciekawe, czy z tego samego wynika nieobecnosc fonetycznego "Z", ktore wymawia sie rowniez jak "s". "J", dla odmiany, wymawiane bylo jak "sz": Meszico=Mejico/Mexico, Szugar=Jugar, Iszo=hijo, itd. Hmm. A "ñ" pochodzi od malego n pisanego nad duzym N w celu skrocenia pierwotnej pisowni (nn,0) - duenna zmienila sie wiec na dueña.

O matko. Niech od juz jedzie do Chin, stamtad NAPEWNO nie moglby zadzwonic. Kurwa.
07:58 / 24.02.2002
link
komentarz (2)
A jednak tesknie. Przyznaje bez bicia, tesknie bardzo, bardzo, bardzo...oszukiwalam sie przez ostatnie trzy dni, ale boli i smieszy mnie to, jak naprawde sie czuje. Boli, bo boli. Smieszy, bo zastanawiam sie, czy mam nawet prawo za nim tesknic. Tj. czy mam jakies uzasadnienie, jakis logiczny powod. Nie wiem czemu zawsze wydaje nam sie, ze kochac mozna od pewnego momentu, ze zanim sie to poczuje, trzeba dobrze poznac druga osobe. Ze trzeba z nim/nia spedzic tyle a tyle czasu, znac sie przynajmniej x miesiecy i tak dalej. Pewnie, chyba bym pekla ze smiechu slyszac "kocham cie" na trzeciej randce, ale tak naprawde, to kocha sie przeciez za nic, bez powodu, porque si. Ja czuje, ze kocham to, co znam i reszta sie tak bardzo nie liczy. Byc moze wyszloby z niego cos ohydnego, ale rzadko zawodzi mnie intuicja.
Obiecuje Niebiosom, ze bede grzeczna i pogodze sie ze wszystkim, jesli da mi jeszcze jeden raz. Tylko jeden. Bede zmywac naczynia i wynosic smieci. Tylko jeden.
04:34 / 24.02.2002
link
komentarz (0)
Rodzice zaprosili znajomych ... nudnosci mnie nachodza, kiedy probuja mnie wciagnac w swoje skanadyjszczone konwersacje. Jak to sie dzieje, ze starzy ludzie, ktorzy wlasciwie nie znaja dobrze angielskiego, wtykaja wiecej obcych wyrazow, niz ja? Chyba robia to z premedytacja, ale wole myslec, ze nie.

Bylam wczoraj u Jestera, cala paczka siedziala w salonie i bylo bardzo przyjemnie. Jester byl chyba niekochanym dzieckiem, powyzszy wnosek wyciagniety z moich obserwacji tego jak obchodzi sie z kotami. Zlapal to nieszczesne zwierze za ogon, przeciagnal po pokoju, podniosl, upuscil ... A potem, nie z gruszki ni z pietruszki spytal sie J.P. (ktory zajety byl akurat pozowaniem na mrocznego sataniste,0): a co ty bys chcial na gwiazdke? I tak dalej.
Zauwazylam, ze J.P. wyglada jak meska wersja mnie. Oboje mamy kruczoczarne wlosy i intensywnie niebieskie oczy, jestesmy tego samego wzrostu, bardzo drobni i bladzi. Zaczelismy nawet rysowac nasze drzewa genealogiczne (hle hle,0), ale J.P. nawet nie pamietal, jak jego mama miala na nazwisko panienskie...
Odzywam przy nich. Po drodze do domu tak sie smialam, ze przejechalam na czerwonym i przyszorowalam o gore sniegu. Ojejku. Zatrzymalam sie na stacji i zadzwonilam do mamy, uprzedzajac ja lzawym glosem, ze jakis skurwysyn musial mnie obtluc na parkingu :D
R. wiednie. Mam niesamowity mechanizm obronny, ktory pozwala mi otrzasac sie z wszelakich porazek w rekordowym tempie. Zeby tylko nie zadzwonil, ze znow zacznie sie pandemonium...
01:35 / 24.02.2002
link
komentarz (0)
Jak mi zle, to ide do sklepu po pomidory. Pomidorowy fetysz.
22:29 / 22.02.2002
link
komentarz (2)
Dziwne: krotka popoludniowa drzemka. Snil mi sie R. Dokladniej rzecz ujmujac, snil mi sie wtorkowy wieczor. Idealnie odegrany, chwila po chwili, wszystko jak w filmie. Obudzilam sie i chyba nigdy jeszcze tak bardzo nie chcialam zasnac z powrotem. Szkoda, ze ma teraz tyle problemow; pewnie nawet myslami do mnie nie wraca. Gdyby to byla wina ktoregos z nas moglabym przynajmniej czuc cos konkretnego: wkurwic sie na niego, czuc sie winna. A tak mam tylko poczucie ogromnej straty i zalu, nie znam na te uczucia lekarstwa.
20:38 / 22.02.2002
link
komentarz (2)
Po czym poznac czlowieka samotnego? Po 2000 mp3's zgromadzonych na twardym dysku. Po tym, ze cytuje Radiohead (mam ostatnio faze. Dziwne, nie tak dawno doprowadzalo mnie do konwulsji,0), po tym, ze nuci portishead, zasypia przy Air a budzi sie do Travisa. Mruczy do siebie kawalki Stereolab albo My Bloody Valentine. Podczas nudnej lekcji macha noga w rytm kawalka St. Germain albo Brand New Heavies. Po tym, ze w kazdym snie rozbrzmiewa Laika (mile sny,0), albo Nuclear Rabbit (koszmary,0). po tym ze nie idzie do szkoly, zanim nie dostanie porannej kawy, papierosa i przynajmniej trzech ulubionych piosenek na mily poczatek dnia.
16:49 / 22.02.2002
link
komentarz (0)
...hmmmm....ale gdybysmy wiedzieli za duzo nie byloby poczucia humoru. Bo humor przeciez opiera sie na absurdzie, na nieoczekiwanych zwrotach akcji. Zamkne sie i pojde po salatke z oliwkami, mniaaam.
16:43 / 22.02.2002
link
komentarz (0)
Rozmawialam z Mehdim pol nocy. Efekt: nie poszlam do szkoly.
Zaczelo sie od narzekan Natashy: ty zawsze szukasz na wszystko odpowiedzi.
I ja sie przerazilam: szukamy jej, tej odpowiedzi, chociaz nie jestesmy w stanie sformulowac nawet pytania. pierwszy oklepany przyklad: jesli Bog moze wszystko, czemu nie zrobi kamienia, ktorego sam nie potrafi uniesc?. Nie jestesmy odpowiednio skonstruowani, zeby myslec w szerszych kategoriach. poza nami nie ma pewnie kamieni. Nie ma grawitacji, unoszenia, mysli tez pewnie nie ma. Jesli Bog istnieje, jest pewnie wielka Pustka. Tego tez nie potrafimy pojac, nie wiemy czym jest pustka. Pojecie na pozor proste: "NIC" istnieje w naszych rozmowach, ale nie potrafimy objac go naszym umyslem, bo wszystko podlega jakims kategoriom, wszystko jest z czegos. Jak to "jest", skoro "nie ma"? A najgorsza konkluzja, najprostsza i najbardziej przerazajaca, do jakiej bylismy w stanie przeskoczyc to to, ze rzeczy sa dokladnie takie, jakimi je widzimy. Ze krzeslo to masa atomow, a kolor czerwony to kolor czerwony. Ze naprawde nie ma zadnego planu. Zadnej tajemnicy, ze osiagnelismy juz szczyt wiedzy i gowno zostalo do poznania. Niemozliwe, odmawiam przyjecia tego do wiadomosci. Wezmy przyjazn, por ejemplo: nie dam sobie wmowic, ze kazde uczucie to wysublimowana symbioza, wymiana. Przyjaznimy sie z ludzmi, ktorzy cos nam daja i ktorzy chca czegos w zamian. Ale chyba jest w tym cos wiecej? "Magia" to jedyne, co przychodzi mi do glowy, bo magia to wszystko to, czego nie rozumiem. Zanim zaczniemy sie zastanawiac, czy Bog istnieje, powinnismy chyba zaczac od tego, co znaczy "istniec" - byc moze jest to wylacznie ziemskie pojecie, ktore nie ma zadnego odniesienia we Wrzechswiecie. I tak dalej. Poszlam spac o piatej, w bardzo zlym humorze. Swiat jest zle urzadzony, potrzeba mi bardziej precyzyjnych definicji. Jak znalezc sie w swiecie, w ktorym wszystko jest umowne? Przeciez tylko sie tym oglupiamy. I tak, latwiej mi zaakceptowac nasza niewiedze, niz zalozyc, ze jednak mamy racje nazywajac rzeczy po imieniu.
07:17 / 22.02.2002
link
komentarz (0)
Dzisiaj wrocilam do siebie. Usiadlam z ksiazka i czytalam ja w idealnym spokoju, chociaz R. gdzies sie we mnie telepal bez przerwy. Bylam spokojna, bo wiedzialam, ze nie mam na co czekac. Ze juz nie zadzwoni. Odetchnelam jakos; wiedzialam, ze nie przyjdzie czas obietnic, czas na-zawsze, czas tylko-ty. Sama, w czterech scianach, nie mam zadnego punktu odniesienia, nikt nie podsuwa mi mysli i uczuc, wiec musze polegac na sobie. Tak wlasnie ucze sie ufac wlasnym ocenom. Kocham byc sama. A najbardziej sama w tlumie.
Pozniej uslyszalam Karma Police Radiohead i peklam. Lezalam na podlodze przez poltorej godziny, wciskajac "replay" i przewijac w myslach obrazy tego, co robilam i z kim ostatni raz, kiedy ta piosenka nie brzmiala wcale tak smutno. Chiny, mleh. To za 6 miesiecy.
Mehdi wcale nie zdziwil sie ani tym, co sie stalo ("I told you he was nothing but trouble",0), ani moimi planami na wakacje ("I"m so sorry for Charlie.",0). A potem powiedzial jeszcze, ze nie zna nikogo, kto mialby tak podzielne serce, jak ja. Hyh, zgrabne okreslenie.
Ciekawe, gdzie jest teraz R. Pewnie jeszcze w Guelph. W niedziele albo w poniedzialek przywioze go moze do domu, zeby mogl spakowac reszte rzeczy. Pozniej nie wiem, gdzie pojdzie, musi jakos przeczekac do wyjazdu z kraju i nie wiem, czy bedzie mial gdzie. Martwie sie.
20:19 / 21.02.2002
link
komentarz (4)
No, wiec tak...Wiem juz dokladnie, ile kasy bedzie mi potrzeba na lato: 4,500. 1000 dostane od M. 500 z innego zrodla. 3 musze zarobic. Nie wiem jak, ale musze (mam pewne realne plany,0). Musze tez ukrocic moj pobyt w Hiszpanii z trzech na dwa miesiace bo .. ehh .. jade do Chin. Juz sie puknelam. Nawet wiecej, niz raz. Krotko i na temat, wystarczy podjac decyzje, od razu wszystko sie rozjasnia. A rozwiazanie sie znajdzie, nigdy nie bylo jeszcze tak, zebym cos sobie wymyslila i nie udalo mi sie tego osiagnac. W zeszlym roku o tej samej porze roku siedzialam w klasie i nagle pomyslalam: jade do Hiszpanii. Znalazlam prace. Znalazlam kolege. Pojechalam do prawie obcego chlopaka, w ciemno. I to do Araba. Bylo cudownie. Chiny tez sie udadza, tylko trzeba wszystko uwaznie rozplanowac i ukryc trzymac jezyk za zebami. No, a poza tym przynajmniej wiem, do kogo jade tym razem! I bylam wyraznie zaproszona. Poproszona. To jade.
Musze tak. Tylko takie rzeczy trzymaja mnie na powierzchni...
10:31 / 21.02.2002
link
komentarz (2)
Dziwny odruch. Cos sie zdarza, a ja lece do kompa, jak do najwierniejszego powiernika.

Chyba sie wlasnie skonczylo. nie zdazylo sie dobrze rozkrecic, jeszcze nawet nie moglam przy nim wydmuchac swobodnie nosa. Juz. Nie boli, nie dotarlo. Postaram sie trzymac. chcialabym mieszkac nad cieplym morzem. Polozyc sie na wodzie i dryfowac w nieskonczonosc. Nigdy juz z nikim nie rozmawiac, jesli wypowiem slowo, to sie rozlece. Chce lezec w wodzie, plynac sobie bez wysilku, twarza w dol. Nawet oddychac nie chce. Nie wazne co sie stalo, zly czas, zle miejsce, zli ludzie rozbili moja euforie.W tej chwili pakuje graty do plastikowych siatek. Gdzies tam, nie tak daleko, ale jutro bedzie w innym swiecie. nie mam dzisiaj sily powiedziec sobie: a nie mowilam? dobrze, ze tak krotko. Latwiej sie pozbierac. Zapomne o nim jak o K. Jak o J. wszystko jest nagle kanciaste. realne. wszystko nabralo miliarda odcieni. zawsze tak mam, kiedy cos mnie uderza, widze ostrzej, bo desperacko szukam miesjca, w ktorym moglabym sie schowac od siebie. Pod biurkiem - czuje to biurko w calej jego bolesnej kanciastosci. Pod koldra. Uwiera mnie i denerwuje mnie jej zapach. spac. nie chce zasnac, bo bede musiala sie obudzic. nie spac. nie moge nie spac, bo wtedy Jestem za bardzo. nawet nic mu nie moge powiedziec. tyle rzeczy, ktore nie zostaly powiedziane.
Upije sie za Ciebie, kochanie. Za nas. Fajnie bylo, musimy to kiedys powtorzyc. Chcialbym przeklnac, wrzasnac, stapnac noga, ale czuje sie jak bardzo mala dziewczynka. nie dla mnie chyba takie gry i zabawy.
Amen.
07:29 / 21.02.2002
link
komentarz (0)
Pufff.....zadzwonil. Puffff.....Wykopali go z domu, mieszka u jakichs znajomych.
05:51 / 21.02.2002
link
komentarz (0)
Mam jakis projekt do zrobienia...dwa, ahaps. No wiec tak: nie zrobilam. Nie zrobilam, poniewaz splynelo na mnie nagle, ze cos chyba nie halo z R. Uplynelo 48 godzin od naszego ostatniego spotkania. Wyslalam mu wiadomosc po przyjezdzie do domu, ze dotarlam i powiedzialam dobranoc. Oddzwonil, bylo w porzadku. Przeprowadzilismy interesujaca konwersacje na temat, ktory jest nam obydwojgu bliski - demonologia bodajze. Pozegnal sie ze mna bardzo przyjemnie. A potem: ani slowa. Wczoraj, dzis, cisza. Hmmm.....Ciekawe, co sie stalo. Mam kilka teorii:

Od najmniej prawdopodobnej do najbardziej:

1,0)Bylo beznadziejnie i mnie nienawidzi. (Haha, juz ja WIEM, jak bylo,0)
2,0)Mysli, ze sie nie sprawdzil i sie wstydzi (err....NIE.,0)
3,0)Wypil z bratem butelke tequili, ktora mu sprezentowalam w podziece za ogromna przysluge i legl na amen. (Watpie, zeby brat sie tak chetnie podzielil...,0)
4,0)Dostal, czego chce i koniec. (Mam podstawy sadzic, ze to nieprawda,0)
5,0)powiedzialam cos glupiego i nie chce mnie znac (Zawsze mowie mase bzdur i jakos do tej pory to mu sie wlasnie podobalo,0)
6,0)Zadzwonila byla dziewczyna i do niej wrocil. (Eh. Nie. Widzialam ja; baklazan w stanie daleko posunietego rozkladu,0)
7,0)Pracowal (Nie pracowal, widzialam go na ICQ. Ale, zgodnie z moimi obliczeniami jest w pracy teraz,0)
8,0)Czeka na telefon ode mnie?! (Kanadyjczycy maja bardzo, ale to bardzo dziwne mejting bihejwiors,0)
9,0)To ON przyslal mi ta wczorajsza kartke i obrazil sie na "It's not really a secret, you doorknob" w odpowiedzi.
10,0)Koczowal pod moim domem i zobaczyl mnie jak ciagnelam sie rano do szkoly, bez makijazu i w dziurawym plaszczu.
11,0)Nie ma ochoty na rozmowy. (To akurat powinno byc numer 1, tudziez 2; sila nie da sie go przymknac,0)

Na takich to oto kontemplacjach uplynal mi caly dzien. poczytalam troche, sprzatnelam, oproznilam 5 popielniczek spod lozka, pojechalam do biblioteki, wrocilam, rzucilam sie na telefon, zeby sprawdzic, kto dzwonil (szkola...a student in your household in grade 12 was marked absent on february 20th, period c. Please send us a written note or call the school to explain the reasons for the absence. If you would like to hear this message again, press 1,0), wyrwalo mi sie donosne "Kurwa", poklocialam sie z mama, poczytalam jeszcze troche, pogapilam sie na telefon, probowalam sobie wytrenowac jakis bardzo nonszalancki sposob powitania ("Hold on a second, i have my ex boyfriend on the other line?", "Hold on a minute, I'm swallowing caviar?", "Hold on a sec, I'm having sex with someone else?!",0), a potem to juz sie poddalam i zaczelam odrabiac lekcje. Wtedy zadzwonil telefon i przypomnial mi o moich rozmyslaniach. Zadzwonilam do Josha, zeby mu sie wyzalic, ale to jest swinia, caly szczesliwy, ze R. moze jednak wypadnie z gry. Gaahhhhhh.
I tym oto sposobem jest 11 wieczorem, a ja mam przynajmniej 5 godzin lekcji przed soba. Oh, joy...
ALE ! Przypomnialo mi sie!! Rozmowa u R. w kuchni, wystepuja dziewczyna brata R., R. i moi:
Dziewczyna: Nienawidze Charliego.
Ja: A kto to?
R.: Moj glupi kuzyn, postaram sie, zebys go nie poznala, bo przynosi mi wstyd.
Ja: A z jakiej to niby racji mialabym ja poznawac Twoja rodzine? Czy to aby nie troche oficjalne, hehehe? (powiedziane w sposob zartobliwy, rzecz jasna,0)
R.:*Cegla. W tym zwrot."
Ciekawe, co to ma znaczyc. Taki delikatny?! Ja sie nie obrazam, jak wytyka mi akcent.
Ale spoko jest. Panikowac zaczne dokladnie za 24 godziny. To by juz cos znaczylo. A teraz ide po herbatke.
16:38 / 20.02.2002
link
komentarz (0)
Chyba nie pojde na pierwsza lekcje. Nie pojde. Powod: absolutnie zadnego, jak zwykle zreszta. Nie pojde bo jest brzydko. Bo mi smutno. Bo gdyby ktos dotrzymal obietnicy, to za kilka dni stapalabym po warszawskiej brei, przepychala sie w 7 i 22, robila zakupy w empiku i w hiszpanskiej ksiegarni na Tarczynskiej. Saczylabym piwo w tam tamie (czy oni tam jeszcze maja oliwki z marakeszu??,0) i palila z ludzmi, ktorych nie widzialam od bardzo dawna. Nie moge miec do niego pretensji. Ale czuje sie rozczarowana i zmeczona obietnicami. Nie dotrzymuje, taki jest. Mam to pewnie po nim.
Nic to, wroce przed wakacjami, napewno.
Jestem zaskoczona. M. sie wczoraj wkurwil, wkurwil sie tak bardzo, ze doszlo do rekoczynow. Nie chcialo mi sie wierzyc, M. jest jak skala. Tyle razy probowalam go wnerwic, sciagalam z niego koldre, wrzeszczalam, sfrustrowana do lez, a on nic. Zajmowalam lazienke na trzy godziny, wiedzac, ze stoi pod drzwiami i cisnie go pecherz. Kazalam mu zmywac i sprzatac po sobie. Budzilam w srodku nocy, bo zachcialo mi sie salsy, a balam sie maszerowac samej na stacje. On nic, znosil wszystko z irytujacym usmieszkiem typu nie-ma-nic-co-mogloby-wytracic-mnie-z-rownowagi. A wczoraj sie wkurwil do lez prawie o jakis drobiazg. Hmmm....niesamowite, jak N. owinela go sobie wokol palca. Nie ma nic mniej racjonalnego niz zakochany facet. No, moze zakochana baba.
Hihihihi....pojechalam gdzies z P. Spytalam, czy chce fajke, a on mi na to: nie, widze sie zaraz z S., nie chce smierdziec. HAHA, jak w tym starym dowcipie o musze, ktora przylatuje do wychodka:
-Dziendobry, poprosze kupe.
-Z cebula?
-Nie, po cebuli z geby smierdzi.
08:12 / 20.02.2002
link
komentarz (1)
Przyjaciel. Ukulam sobie nowe slowo: kojaciel. Ktos, kto nie jest przyjacielem, ale juz nie zwyklym dobrym kolega. Nie otaczam sie znajomymi, mecza mnie pogawedki o dupie Maryni, wole pogapic sie w sciane. Ale przyjaciol, prawdziwych przyjaciol mam sporo. Wiekszosci z nich przy mnie nie ma i pewnie nigdy nie bedzie. Zostali z tylu, a ja musialam isc do przodu, ale sa. Jestem bardzo za nich wdzieczna, wszyscy sa cudowni, chociaz kiedy przeczytalam swoj wpis sprzed kilku dni, zlapalam sie na przykrej mysli: nie zrozumieliby sie, gdybym ich posadzila przy jednym stole. Nie chodzi tylko o to, ze mowia w roznych jezykach, tylko o to, za sa zupelnie do siebie niepodobni. M. i I. zabiliby sie. A. nie cierpialaby J. Juz nie przepada za F. J. i E. nie maja sobie nic do powiedzenia.
.... oooooo.....wlasnie ktos przyslal mi kartke. "Secret Admirer". Hyyyyh
07:17 / 20.02.2002
link
komentarz (4)
Krece sie w kolko. Dobrze mi, duzo nie potrzebuje do szczescia. Przez chwile jestem dla niego wszystkim, czego potrzebuje, przez chwile zawsze jest z tylu mojej glowy, nie zapominam o nim nawet na sekunde. Wszystkim sie zajme, oddam wszystko co mam, pozwole wyssac z siebie ostatnia krople radosci, otworze sie calkowicie. Na chwile, a potem -klloooomp. Koniec. Dead End. Burnout. Wiem, ze tak bedzie -juz niedlugo nawet- ale cos sie we mnie buntuje, nie tym razem, nie daj sie, postaw na swoim, zrob cos prawdziwego. Eh, zamknij dziob, glupia, co ty mu mozesz dac wlasciwie? Nic, czego by nie mial. Sw. Maria od paralitykow, matka sierotom, pielegiarka chorym, pomoc pokrzywdzonym. Taka jestem, daje ile moge, ale to nic, oprocz wody po kisielu. Zadnego charakteru, zadnej esencji, zawsze jestem do wszystkiego ladnym dodatkiem. Dlatego tak dobrze bylo mi samej, dlatego tym razem nie dam sie zwariowac. Moment, za pozno. No, dobra: nastepnym razem nie dam sie zwariowac.
Ale wiesz, moze on nie esencji szuka. Moze podobasz mu sie wlasnie taka: mala, chuda, pogubiona, glosna.
Mental Note: spytac Mehdiego, za co mnie kiedys kochal. Jak powie, ze za dupe, to sie potne :P
05:04 / 20.02.2002
link
komentarz (0)
Dzisiaj chce mi sie zyc. A nie moge, bo: mam do odrobienia lekcje. Mnostwo. Siedze caly dzien w szlafroku, miodzio. TYLE chcialabym zrobic, ze za nic nie starczy mi czasu. Nie mowiac juz o zapale. Chcialabym robic kiedys tatuaze, miec sklep z dewocjonaliami (hehe,0), knajpe, antykwariat, pojechac na misje do Indii (to sie moze akurat udac!,0), uczyc w Peru, wyciagnac moj talent artystyczny na powierzchnie, bo poki co przebija tylko okazjonalnie przez grrruuuuube warstwe niesmialosci i lenistwa, nauczyc sie kilku jezykow wiecej (naucz sie pisac po polsku najpierw, pierdolo,0). Chcialabym sie roztroic. Jedna ja pojechalaby do Chin za R. (Wyjezdza za niecaly miesiac. Dostanie mi sie po dupie,0), druga ja pojechalaby do Carlosa i lezala plackiem na plazy, zeby potem palic i uprawiac seks az do switu (piekne tam sa swity!,0), a trzecia ja konczylaby sumiennie studia (ktos musialby przeciez utrzymywac dwie pierwsze,0). Ale tak sie nie stanie. Bede tylko jedna ja, beda studia, niepewna przyszlosc, krotkie chwile euforycznego szczescia jak wczoraj, a potem wysilek, zeby wszystko to w kupie utrzymac. Nie chce mi sie dorastac. Boje sie i tyle. Bede musiala rezygnowac z siebie tysiac razy na dzien. Szkoda, ze nikt inny nie patrzy na swiat tak jak ja. Chca mnie dla siebie, chca, zebym zostala, przywiazala sie, ograniczyla, zapomniala. Na stare lata napewno mi sie zmieni, moze zatesknie nawet za czyms, co trzymaloby mnie w jednym miejscu. Byle tylko nie za szybko.
Sound: Travis, Side.
Cuz the grass is always greener on the other side, the neighbours gotta a new car that you wanna drive, the time is running and you wanna stay alive, we all live under the same sky, we all will live, we all will die, there is no wrong there is no right, the circle only has one side.
O wiem, na co mam ochote! Mam ochote przebrac sie w kiecke, ktora kupilam na bal (juz w piatek...bleh,0) i wymyslic, ktore buty mi najlepiej pasuja.
08:13 / 19.02.2002
link
komentarz (2)
Jeszcze sie trzese...spojrzenie, dotyk, usmiech...cieplo, cieplo, goraco, KURWA, jestem spozniona!!! poderwalam sie z lozka, mialam juz leciec do drzwi, ale nie moglam sie powstrzymac. Dawno sie tak nie czulam: w tle portishead, swieczki, o wszystko sie postaral. Dobre mam oko. Czuje sie jak pijana, urznieta w cztery litery...prowadzilam z predkoscia 120 (MOCNO spozniona,0), on tak daleko ode mnie mieszka, wrzeszczalam na glos jakas piosenke, darlam sie wnieboglosy. Don Juan byl ponoc od tego uczucia uzalezniony, ja chyba tez. Glupia jestem, wiem wiem wiem, ale wcale a wcale nie chce mi sie nad tym w tej chwili rozwodzic. Teraz mi dobrze. Tu i teraz, moje ciuchy przesiakniete jego zapachem, kudly stercza na cztery strony swiata, tak mi dobrze, ze az sie zmeczylam radoscia. Ide spac. W zyciu piekne sa tylko chwile.
03:28 / 19.02.2002
link
komentarz (0)
Wstyd mi czasem okropnie. Wstyd za rodakow zamieszkalych w krainie mlekiem i miodem plynacej. Sloma. Chamstwo. Prostactwo. Malomiasteczkowosc. Taka oto konwersacja, pierwsza lepsza, slysze ich zbyt duzo, zeby zwracac wciaz uwage, chyba bym ocipiala z nadmiary radosci:

-No, Heloooo, Rysienku? Jak tam?
-U mnie lokiej. Tylko wiesz, karbulator sie popsul w troku
-o szit, nie pierdziel? Znowu? Masz na to insiure?
-No mam, mam. Pojutrze apojntment u brokera...
i tak dalej. Nie jumpuj po stersach, bo legsy zbrukujesz
23:16 / 18.02.2002
link
komentarz (2)
Hm. Zachcialo mi sie robic liste. Ksiazek, tym razem. Jedziem:

1. "Sto Lat Samotnosci", G.G. Marquez. Posiadam w czterech jezykach, w tym po francusku, chociaz ledwo dukam :,0)

2."Jezycjada". M. Musierowicz. Cala, jak leci. Najlepsza na chandre.

3. "Chlopi" Reymont. Ta ksiazka jest cudowna na zime. Nawet nie wiem czemu, ma taka hermetyczna, swojska atmosfere. Ludzie to kiedys mieli problemy...

4. "Maja" tego goscia od Swiata Zofii. Zacmienie, nie pamietam nazwiska...wstyd.

5. "Bridget Jones", nie dam sobie wmowic, ze to nie jest jedna z najlepszych ksiazek pod sloncem. Ambicja na bok, nie sadze, zeby ktokolwiek tak dobrze sie bawil przy "Zbrodni i karze", na przyklad.

6. "Dom Duchow' Allende. Nawet mi nie przeszkadza, ze tak bezczelnie zerznela Marqueza.

7. "Korzenie" Haley. Tak mi bylo szkoda Kunty, ze prawie zapomnialam buczec nad wlasnym zlamanym sercem.

8. "Mistrz i Malgorzata" Bulhakowa. Zaczynalam 3 razy zanim udalo mi sie przebrnac i pokochalam do grobowej deski.

9."Tarnina". Tyle lat minelo, zupelnie nie pamietam, kto to napisal, ale bardzo, bardzo wstrzasnela moim 12-letnim sercem.

10. "Zapach Rumianku" Siesicka. Zaczynam sie zastanawiac, dlaczego wiekszosc tych ksiazek pochodzi z mojego dziecinstwa?

11. "Miasto Radosci", LaPierre. Powinno bylo dostac pozycje numer dwa, ale zupelnie wylecialo mi z glowy. Film nie dorasta do piet. Szkoda, ze nie wydawali od tylu lat, naprawde ciezko to teraz dostac.

Przeraza mnie, jak malo ludzie czytaja ostatnimi czasy. Czuje sie staro. STARO! W moim wieku to chyba niecalkiem zdrowa reakcja. Nie uzywam komorki, no, glownie dlatego, ze zawsze zapominalabym jej z domu. W wolnym czasie czytam - kto to dzisiaj robi? Magnetowidu nie potrafie obslugiwac. Kompa lubie, ale zawsze podchodze do niego z pewna taka i tak dalej. Mikrofalowki sie boje, bo jak tylko kupilismy pierwszy taki cud na Okeciu (mialam lat 7 i pol,0), to dziadi boj mnie postraszyl, ze wypadna mi od niej wlosy. Najchetniej ogladam Smerfy i Pszczolke Maje, Misia i Wojne Domowa. Jestem juz pudlo, zlom totalny. Pierog technologiczny. Generacja D, jak dupa.
20:16 / 18.02.2002
link
komentarz (0)
Faaaaaaaaaaaaak. Przerazona jestem tym, co dzisiaj zrobilam...wrocilam do domu, cala szczesliwa, ze zaraz mykne do R. a tu niespodziewanka: stary zabral samochod i pojechal na caly dzien do Toronto i nie rusze sie z domu. Zadnej tragedii nie ma, wybiore sie jutro przeciez. Ale nie. Ja, rzecz jasna, musialam sie popisac cudowna melodramatyczna scenka. Juz wczesniej cos mnie trzymalo za gardlo. Dzis byly to lasy deszczowe w Brazylii, cos, czym zaden zwykly zjadacz chleba nie zaprzata sobie raczej konsumpcyjnej glowki. Czytalam artykul o zbieraczach kauczuku w cujumbim i nagle wybuchnelam niekontrolowanym, spazmatycznym placzem. Wylam praktycznie, dusilam sie lzami, hiperwentylowalam jak niedorozwiniete dziecko. Malo brakowalo, a zrzucilabym ubranie i biegala po szkole nago wrzeszczac "DLACZEEEEEEEGOOOOOO" i wyrywajac sobie wlosy z glowy. Nad czym ja tak strasznie plakalam, przeciez nie nad zbieraczami kauczuku, do kurwy nedzy. Nad beznadziejnym kretynstwem moznych tego swiata. Nad skurwysynstwem. Nad niesprawiedliwoscia. Nad bezsilnoscia. Nad rozkladem. A najbardziej nad tym, ze zbliza mi sie okres i mam ochote wszystkich powystrzelac. Buuuu.
09:26 / 18.02.2002
link
komentarz (0)
Oj jak fajnie! Obiecalam jutro wpasc do R., zeby wreczyc Mattowi butelke tequili. Szkoda, ze musze prowadzic :P
Kolega Kes przypomnial mi o czyms, co powiedzial kiedys dobry przyjaciel, ktorego juz nie mam - najlepszy dowod na to, ze mial racje. Powiedzial on bowiem co nastepuje: za szybko zyjesz, Majeczko, za duzo chcesz i za szybko sie poddajesz.
Za duzo mam chleba, a za malo masla i cienko sie rozsmarowuje.

Spedzilam cudowny, nudny weekend. Spalam do trzeciej po poludniu i wlasciwie to znowu nic nie zrobilam. No, momencik, udalo mi sie wykonczyc 3 dobre rysunki i wypracowanie na hiszpanski. Udalo mi sie tez ograniczyc ilosc mysli na temat R. do marnych 12 na sekunde i pogodzic sie z C. C. jest zly o R. Nie wiem, jakim prawem, ale jest. Powiedzial, ze jemu R. nie przeszkadza, wcale a wcale, ale jakby mogl, to by go wyeliminowal. Badz madry i pisz wiersze. A potem jeszcze zasugerowal, ze jestem zimna, kalkulujaca krowa. AMEN! Jestem w stanie sie zgodzic, aczkolwiek niechetnie. Uhhhh....wiem, wiem jak to bedzie: zostane na lodzie i tylko siebie bede mogla winic. Umowa stoi.

Z. nie napisal. Ot, przykrostka.
03:46 / 17.02.2002
link
komentarz (4)
topsz. Tworze. Nie jest zle.
Nie pojechalam. Nie odebralam, nie zobaczylam. Dzis jest dobry dzien na tesknote, tesknote za:

*R. i wszystkim tym, co sie z nim laczy, czyli: glupawymi dowcipami, od ktorych boli mnie brzuch, dobrym, cieplym usmiechem, (Boze, niewiele znam osob, ktore tak sie usmiechaja,0), niepraktycznymi radami, blyskami geniuszu...oj.

*Za A. i A. i M. i J., za I., za Z.. Czyli za ludzmi, ktorych bardzo, bardzo kocham, a ktorzy sa cholernie daleko. Musze im to oddac: ulepili mnie, dziekuje. Szkoda, ze tak malo mozemy sie teraz widziec, szkoda, ze nie ma komu powiedziec mi, jaka jestem glupia, co robie zle. Gubie sie troche bez nich. Czuje, ze I. nigdy juz nie odnajde, przenigdy. Ale wiem, ze jestes, Malutka.

*Za domem. Co wieczor wracam na podworko; rosly kasztany, bylo dobrze. Swiat sie konczyl na parkanie, wszystko mozna bylo ogarnac i wzrokiem i umyslem.

*Za A.O. i A.P. Nawet nie wiem, czemu. Chronili mnie kiedys.

Gdybym miala jedno zyczenie, chcialabym zebrac ich wszystkich w jednym miejscu, na zawsze blisko siebie. Mieszkalibysmy w wielkiej kamienicy, najchetniej w tym fajnym domu Gaudiego albo na osiedlu Hundertwassera. Byloby duzo kotow. 7: poniedzialek, wtorek, sroda, czwartek, piatek, sobota i niedziela.


23:37 / 16.02.2002
link
komentarz (0)
Pokoj wyglada jak strefa wojenna.
Mam do odrobienia jakies koszmarne stosy zadan, wypracowan i grafow.
Nie zabralam sie za nic, bo w balaganie zle mi sie mysli, a posprztac nie moge, bo mam wazniejsze rzeczy na glowie, jak na przyklad odrabianie lekcji.
Telefon nie dzwoni bo moj nowy wybranek serca nie nalezy ani do abstynentow ani tez do rannych ptaszkow.
Czuje sie bardzo .. sama. I nie wiem, czy mi sie to podoba, czy tez nie. Brakuje mi slonca i ruchu, zapachow, odglosow innych niz rozjezdzanej przez samochody brei. Brak jakiejkolwiek stymulacji. Jaka to szkoda, ze ludzie nie hibernuja.
Wieczorem pojade odebrac tego pijusa, tesknie za nim okrutnie.
07:52 / 16.02.2002
link
komentarz (0)
Beznadziejny przypadek nastoletniego zauroczenia. Ktokolwiek stwierdzil, ze mlodosc to najpiekniejszy okres zycia byl jakims smutnym kretynem. Wszystko sprowadza sie do tego, ze: nie jem. Nie spie. Gadam do siebie, glosno i w miejscach publicznych. Nie odrabiam lekcji. Nie maluje. Nie robie nic: czekam. Na telefon. Najbardziej wnerwia mnie kompletny brak kontroli nad wlasnymi instynktami, ktore - jako osoba badz co badz cywilizowana - powinnam umiec troche powstrzymywac. Ale nie. Gwarantuje, ze to sie rozkreci bardzo szybko, bardzo intensywnie i ze bedzie potem bardzo nieprzyjemnie. Ale nie potrafie myslec w tej chwili o konsekwencjach tego, co z pewnoscia wydarzy sie na dniach: po prostu musze, bo wybuchne. Musze, musze, musze. Bede zalowala, co by nie zrobic, bede zalowala.

Najgorsze jest to, ze zawsze czuje sie odpowiedzialna za cudze szczescie, bardziej niz za swoje w gruncie rzeczy. Julek: przeciez przez 8 miesiecy bylismy razem tylko dlatego, ze balam sie zrobic mu krzywde. Udawadnialam mu przez poltora roku, ze ma prawo do zycia, ze jest prawomocnym mieszkancem ziemi i ze nie musi przepraszac, ze oddycha. Jak moglam go wrzucic spowrotem w przepasc, z ktorej wlasnorecznie go wytachalam?! K.: wciaz boli mnie i tak mi wstyd, ze nie potrafie mu pomoc. S.: jade dla niego raczej niz dla siebie, przeciez jestem mu to "winna". A R...myslalam, ze on jest silniejszy, ze tym razem bede mogla sie oprzec na nim i liczyc na jego pomoc i zrozumienie. Wyszlo szydlo z worka, on tez szuka matki, raczej niz szybkiego szczescia. A ja, durna, wlasnie to potrafie robic najlepiej: pocieszyc go, utulic, otrzec lzy a potem, bonus -ping ping- I'll go down on him, too. Suxxxx. Fajnie by bylo, gdyby dla odmiany ktos pomatkowal mi. Zrobil rosol, przytulil, pozwolil osmarkac rekaw. Podbudowal moje poczucie wartosci. Ughhhhh

Wiernosc, mysle nad nia ostatnio bardzo czesto. Raz juz zdradzilam i czy bylo mi z tym zle? czy gryzlo mnie sumienie? Ani troche. Bo jakim prawem moze ktos ode mnie oczekiwac calkowitego oddania, fizycznego i emocjonalnego? Gdzie jest napisane, ze mozna kochac tylko jedna osobe? Nie mowiac juz o wspolzyciu z jednym tylko partnerem.
M., jestes po prostu puszczalska. Nie wiem, jak ci to powiedziec koteczku, ale jestes: samolubna, egoistyczna, rozpasana, hipokrytyczna (tak, tak, przypomnij sobie swoja wlasna reakcje na wiadomosc o przygodzie jednego z Eksow...,0), hedonistyczna, i w ogole bedziesz sie chyba smazyc w piekle. Ale, pytanie najwazniejsze: czy kogos tym krzywdzisz? Nie. Jak do tej pory nie. S. jest szczesliwy bo nie wie, a gdyby wiedzial to i tak by mu nie przeszkadzalo. Bo S. jest kropka w kropke jak ty: sypia przeciez z Matilde, nie? R. jest szczesliwy, wlasnie tego potrzebowal, oddechu, dotyku, Ciebie wlasnie. Ty, motylku, tez jestes szczesliwa. Wiec o co sie rozchodzi?
Nie wiem. jakos mi zle i ciezko.
Ale czemu? Czy ty cos komus obiecywalas? czy deklarowalas gleboka milosc?
No, nie. Gdzies chyba tkwia we mnie resztki zahamowan moralnych, hu hu hu, kto by pomyslal...Ale racja. Nic nikomu nigdy nie powiedzialam na ten temat. Nie pytali.
A moze wymyslasz sobie problemy i nalezaloby raczej wziac dupe w trok i pojsc spac?
Chyba tak wlasnie zrobie.
09:08 / 15.02.2002
link
komentarz (0)
Milosc to w gruncie rzeczy ciagniecie wlasnego druta. Lepiej mi sie robi, jak sobie zwulgaryzuje cala to sprawe, jak ja sobie splyce do bolu. Latwiej wzruszyc ramionami, odwrocic sie i pojsc do diabla. Ale, ale, do druta wracam: nie wiem naprawde jak to jest z innymi, ale lapie sie na tym, ze szukam w moich partnerach siebie, wlasnego odzwierciedlenia. Mysle o miliardach istnien ludzkich, o tej niewyobrazalnej ilosci neuronow, uderzen serc, tkanek, komorek. Prawie kazdy z nich cos, kogos kocha. I pytam znowu: dlaczego tej milosci nigdzie nie widac? Drut. Do tego to sie wszystko sprowadza. Kiedys znajde osobe, od ktorej niczego nie bede chciala dla siebie. I wtedy uwierze, ze nie o to chodzi.
08:31 / 15.02.2002
link
komentarz (0)
Nienawidze. Nie czytalam jeszcze zadnych wpisow, ale mam wrazenie, ze to stwierdzenie wcale nie jest oryginalne: nienawidze walentynek. Pytam: czemu ludzie potrzebuja czekoladek, kwiatkow, kartek, pizderek, zeby czuc sie kochanymi, wartosciowymi osobami? Dlaczego okazujemy to sobie w tak tani, plytki, pusty sposob?

10 rano: Julian przyczlapal do mnie do domu, wpierdolil sie do mojego lozka (wara, nie dla psa kielbasa,0) i zaczal sciskac i mlaskac kolo mojego ucha. Sila go musialam wypchnac. SILA!!
Potem zrobilo sie jeszcze gorzej: krotka rozmowa z R. proste pytanie, prosta odpowiedz. Splynelo na mnie, ze wlasnie sie zakochalam. Kurwa mac. Okazalam to w sposob dla mnie charakterystyczny, facet sie obrazil chyba, a przynajmniej bylo mu przykro.

M.: Ryan, you unreadable motherfucker, do you like me, by any chance? (lu, bez owijania w bawelne. Rzygac mi sie juz chcialo od tych podchodow,0)
R.: Well *blush*, huh, you do seem interesting...
M.:Aha
R.:Aha?
M,: Aha.
Koniec. Koniec Mariposy, to sie zle, zle, zle skonczy. Bardzo zle.

Rozmowa z Joshem: you seem buried under a mountain of male attention.
A wlasnie, dlaczego? Bez kokieterii, nie ma we mnie nic magnetycznego, zero uroku, zero tak zwanej kobiecosci. Nie radze sobie dobrze w takich sytuacjach, byl czas kiedy robilam sie na powabna femme fatale i gowno z tego wychodzilo. Wystarczylo zdjac pacykade i nagle sie zgonili. A ja nic nie rozumiem. W zyciu bym nie powiedziala, ale wytraca mnie to z rownowagi, w zadnym wypadku nie uda mi sie dorosnac do ich oczekiwan.
Swiety Walenty byl meczennikiem i umarl w cierpieniach. Nie ma sie kurwa z czego cieszyc. Ale czekoladki mam, mam dla R. Czyli tez sie stoczylam. Pieknie.
15:49 / 13.02.2002
link
komentarz (0)
Gahhh....2 godziny snu, no dobra, 4. Obiecalam sobie, ze przestane przesadzac =,0) No wiec 4 godziny snu, a to dlatego, z rozmawialam z R. do 3 nad ranem, kiedy to wysiadla bateria w telefonie. Kurde, zupelnie jak w 8 klasie z pierwszym moim beau. Zglupialam. Albo raczej nigdy nie zmadrzalam. Nie bede sie martwic. Bedzie fajnie. A pozniej tez bedzie fajnie. W tym momencie zaczynam sie juz zastanawiac kiedy on sie ocknie i sobie pojdzie. Ale tym razem bede myslec pozytywnie, bede sie trzymac jak dojrzala emocjonalnie kobieta, ktora wcale, nota bene, nie jestem, ale przeciez moge udawac. Ide, dzisiaj dotre na czas!!
06:17 / 13.02.2002
link
komentarz (0)
iiiiiooooooiiiiiiiiooooooiiiiiioooooo....Houston, mamy problem! (czego baza jest w Houston...niech no sobie przypomne...siakies rakiety, nie?,0)
Dzien spedzilam na beztroskim opierdalaniu sie. Gryzie mnie sumienie: nie zrobilam lekcji. Jutro tez nie zrobie, bo po pierwsze to nie bedzie mnie w domu, a po drugie w czwartek i piatek sa skrocone lekcje, wiec nikt nawet nie sprawdzi listy. Po drugie: opierdalanie sie nie wymaga zbyt wiele koncentracji, takze mialam duzo - zdecydowanie za duzo - czasu na rozmyslania na tematy wielce niepokojace: dlaczego nie zadzwonil (Gupia lafirynda jestes, M....Zal dupe sciska. Nie zadzwonil, bo pewnie robi to, do czego i ty powinnas ruszyc pupsko: PRACUJE, sieroto...ughhhh,0). Poza tym mialam czas martwic sie o przyszlosc, pieniadze - scislej ujmujac ich alarmujacy brak-, oceny (bez powodu, tak jak lubie najbardziej..,0), moj totalny marazm intelektualny (nawet nie sprawdze, jak tam moja ortografia,0), o moje pogardy godne lenistwo....o cala mase rzeczy. Ah, potem martwilam sie o to, ze wnetrze Ziemi jest rozgrzane do niemozliwosci i pewnie wszystko pieprznie za plus minus 5 lat i to mnie troche podnioslo na duchu: jedno duze zmartwienie calkowicie wyeliminowalo wszystkie tamte male.
17:06 / 12.02.2002
link
komentarz (0)
Nie poszlam na plastyke, bo mi sie nie udalo. Naprawde mialam zamiar sie pojawic: bylam juz w drzwiach, obuta, owinieta szczelnie szalikiem (klamstwo, gwoli scislosci szalik gdzies zgubilam,0), a tu jakies charchy niemilosierne rozchodza sie po domu. Pies sie rozchorowal. Musialam posprzatac, utulic jamnika do snu, i sie porobilo. Ale wlasciwie to sie dobrze stalo, Pani W. znowu by sie burzyla o poprzednia nieobecnosc. Zadnej motywacji, zeby tam chodzic, skoro juz mam stypendium w kieszeni, powinni poprawic jakos curriculum, zeby bylo jakies wyzwanie, jakas porzadna nauka. Ale, ale: gadalam z A., ubawila mnie mysza kochana: "widzialam F.: chcialam nawet podejsc, ale jak ja zobaczylam w dlugim plaszczu, smutek w oczach liryczny, wlos rozwiany, snula sie jak wiarus." No i zostawila biedna F. w otchlani melancholii. Hueh.
Zadzwonil. Nawet spytalam, jakby rozkojarzona, kto mowi, hehehehehe. Kontrola, zadnej euforii, sladow ekscytacji zadnych. Przynajmniej widocznych; jak sie rozlaczyl (po uprzednim ustaleniu daty spotkania yuuuuhuuuuu,0), fiknelam sobie kilka razy po pokoju. Wyjezdza niedlugo. Josh mowi, zeby sie nie martwic tylko hop i jazda, zawsze warto. No to lu. Josh miewa czasem racje. Jejku...a mialam sie pilnowac.
Zalnd: Anywayz, Esthero
16:14 / 12.02.2002
link
komentarz (0)
Przesylka od segundo: karton fajek. LOOOOOOOOL
20:22 / 11.02.2002
link
komentarz (0)
Ucze sie rozpoznawac aury. Zaczelam dopiero pare tygodni temu, troche mnie wytraca z rownowagi koniecznosc koncentracji; zazwyczaj mysli moje zawieszone sa gdzies w powietrzu, za oknem, poza sensem. Nie posiadam umyslu logicznego, scislego, lubie sobie siedziec i nie myslec o niczym konketnym. Ale na to sie zawzielam, i - niespodziewanka - dzisiaj zobaczylam aure babki od angielskiego. Niesamowite uczucie, nawet sie troche zleklam. Wokol glowy i ramion byla zielona, na czubku glowy cos zoltego, dalej fioletowa, a z tylu glowy niebieska. Nie wiem, ile z tego to wybryk mojej skiksowanej wyobrazni, zwykly efekt optyczny, a ile autentycznej aury. Tak czy siak, potem gapilam sie na swoje palce i tez widzialam cos kolorowego, wygladaly, jakby parowaly w kolorach teczy. Moja rodzina ma historie schizofrenii, zaczynam sie troche martwic =,0)
Pracy nie mam w dalszym ciagu, mam za to syndrom rozpieszczonego bachora, przyznaje bez bicia. Nie znosze polecen, odpowiedzialnosci, nie radze sobie dobrze w stresujacych sytuacjach. Troche napewno maja tu do rzeczy moje historie z depresja i atakami paniki, ale na litosc boska, to chyba nie calkiem normalne, zeby kelnerka bala sie klientow.
Wezme sie w garsc, spoko luz. Zawezme sie i bedzie oka. NNnnooooo!
23:55 / 10.02.2002
link
komentarz (0)
Chcialam poprawic komus wlosy, bo mu sie zrobily trzy dziwne przedzialki. Odmowil: "I wear it this way, cuz i'm a nonconformist"
Smiechem wybuchnelam, smiechem sarkastycznym, smiechem zawiedzionym - osoba z trzema przedzialkami bywa zazwyczaj calkiem sensowna. Topsz, udowadniaj calemu swiatu, ze moze Cie pocalowac w pepek, bo nosisz trzy przedzialki. Ratuj tak wlasnie swiat przed plastykiem, Britnej, Nike, BigBraderem. Ale im pokazales, kotku, jestem z Ciebie dumna! Rzygac mi sie chce na dzwiek "In today's society..." i "Nonconformism". Pierwsze przyprawia mnie o mdlosci, bo trzeba byc strasznym kretynem, zeby definiowac wszystko poprzez pryzmat wlasnych doswiadczen (przez inny sie raczej nie da, rzecz jasna, ale mozna czasem przymknac dziob, jak nie ma sie na dany temat obiektywnej opinii,0). Drugie wkurwia mnie mniej, raczej smieszy: czlowiek, ktory napusza sie jak dumny, waleczny kogut i syczy przez zeby "Nonconformism" zaprzecza sam sobie: od tego momentu nie wolno mu juz lubic niczego, co cieszy sie popularnoscia wsrod "mas", nie wolno mu nosic takich butow (skarpetek, okularow, plaszcza,0) jakie ma ta cizia typu oooooh-my-god! Sam zamyka sie w swoim malym nonkonformistycznym pudelku, wyznacza sobie granice, usuwa sie na bok i tam musi zostac, bo zrobienie czegos tak jak szerokie rzesze idiotow byloby plama na jego honorze. Bedzie zbieral znaczki, bo to niemodne. Bedzie sluchal kazdego gowna, ktorego nie da sie znalezc w zwyklym sklepie muzycznym, bedzie jadl ogorki kiszone z dzemem, im gorzej tym lepiej. Czemu ludzie tak bardzo pragna gdzies nalezec, czemu tak strasznie strasznie pragna okreslac sie poprzez zaprzeczanie czemus, nie chca byc szufladkowani, ale zaraz sami sie szufladkuja, bo z gory zakladaja, ze ta szuflada to nie, ale tamtej sprobuje. Kolega tego z trzema przedzialkami powiedzial mi, wiesz, wstydzilabys sie, sluchasz tego i tego i tego, a wygladasz, jakbys sluchala tamtego. To wyszlo od czlowieka, ktory chlubi sie tolerancja, otwartym umyslem i szerokimi horyzontami. Ja: preferuje, kiedy ocenia sie mnie na podstawie tego co mowie, a nie tego co nosze. Dzisiaj mam swoje stare glany, a jutro byc moze zaloze rozowy sweterek z angory lub waciak i beret z antenka, bo taki bede miala kaprys. Nie ma to nic wspolnego z moimi pogladami na temat komunizmu, Boga, zycia po smierci, globalizacji czy dziury ozonowej. Nie reflektuje moich gustow muzycznych.
Nie zrozumial. "Boisz sie i tyle" stwierdzil, toczac w powietrzu wielkie kola swoja lapa okuta w cztery pieszczochy, "nie potrafisz sie zdecydowac, nie wiesz co wybrac, bo ogladasz za duzo telewizji i wypralo ci mozg, laleczko". Ohoho, ja sie juz dawno zdecydowalam, lata temu wybralam: siebie. Ale to zbyt skomplikowany koncept dla zdeklarowanego nonkonformisty, jak sie okazuje.
06:17 / 10.02.2002
link
komentarz (1)
I give myself a thousand papercuts
So that you have to nurse them
I cling to your leg
I won't let you go,
I turned off the phone
Your mother can't call
Even if she gets hit by a post truck
If you leave
I'll stare at the ceiling
And think of new lies
Inflict the sacred guilt
To make you needy
of my forgiveness


Jestes jak drzewo. Na zewnatrz korony delikatne, smukle galazki; im dalej od pnia, tym bardziej cienke, tym latwiej poddaja sie wiatrowi. Przytulaja sie jedna do drugiej, razem przeciez razniej. Male, slabe, boli je nawet, jak wrobel nasra. Ale im blizej srodka, im blizej siebie, tym grubsze staja sie galezie, tym trudniej Cie skrzywdzic, zlamac, zgiac, przekonac, przeciagnac na swoja strone. Malo kto zechce spojrzec na ten pien, kwiaty i liscie o tyle latwiej podziwiac i kochac, zmieniaja kolory, ksztalty, znikaja i znow pojawiaja sie na wiosne. A pien stoi sobie i czeka spokojnie pod kocem zielonych pozorow.

.........................................................

Ale jak mnie ktos poprosi, zebym kochala jego pien, to przyjebie w szczeke =,0)
Salnd of de dej: Roads, Portishead. Mhhhhhhh
01:33 / 10.02.2002
link
komentarz (0)
Ale jazda...nie chce mi sie wierzyc. Wlasnie skonczylam rozmawiac z jakas pania z MOMA w NYC (huhu, juz samo to brzmi dosc intrygujaco,0) i opowiedzialam jej o problemia Segundo z nieznanym Pablem. Kazala sobie przyslac zdjecia, etc, etc. pogadala troche, bla bla bla, moze i beda to chcieli. Potem podzwonilam po domach aukcyjnych, potrzebuja calej masy wiadomosci, ktorych nie mam. Heh, ale fajnie. Moj drogi kolega, 20-letni dezerter z armii hiszpanskiej i aktualnie robotnik prosi mnie, abym pomogla mu sie pozbyc autentycznego Picassa. Wow. Wow.
23:54 / 09.02.2002
link
komentarz (0)
Ryan na libacji w Guelph. Segundo twierdzi, ze ma w domu oryginalnego Picassa, ktorego jakis gosc z Wloch kazal mu opylic na interencie czy cos takiego; oczywiscie ma z tego dostac jakis niemaly profit. Czytalam owa historyjke z przymruzeniem oka, ale mam wrazenie, ze Segundo brakuje polotu na podobne wymysly. Stary Segundo to jakis prominent andaluzyjski, nie chce sie przyznac o co chodzi, ale mam wrazenie, ze Alcalde Arroyo albo jakas figura w Ayuntamiento de Malaga, moze rzeczywiscie posiada znajomych, ktorzy dysponuja Picassami w cenie - bagatelka- kilkudziesieciu tysiecy dolarow. Slowo "dolar" przypomina mi, ze nie mam na fajki. Nie mam nawet na parking. Heh. Ale nic, pojechalam sie znowu dowiedziec o prace, miejsce wyglada niczego sobie, z malym tylko mankamentem: krata na drzwiach i nie mozna wejsc. A propos fajek (zaburzony tok myslowy, tak,0), po wczorajszej traumie z Josh'em, zostawilam nieopatrznie swieza paczke w samochodzie, mama znalazla i oswiadczyla, ze nie odda, bo to by bylo "niepedagogiczne", ale zaraz potem skontatowala, ze moze zostawi ja niechcacy na stole, to zebym sie rozejrzala. koniec. Wlasna matka liczy na moja zdolnosc podejmowania decyzji, poklada we mnie wiare i zaufanie.
A wlasnie, bede musiala przyjebac Patrykowi, nie zostawia mi wyboru: wczoraj przyszedl na lunch, wiedzac, ze pewnie przesiedze caly ranek w domu i akurat zlapal mnie, jak dawalam upust mej kreatywnosci i barokowej wyobrazni: pisalam sobie resume. Zostawilam go na chwile ze Slayerem, w stanie Nirvany niemalze, a kiedy wrocilam z wychodka, Pat lezal w tej samej pozycji. Nic, klik klik, drukuj, fiu. POszlam z tym dzisiaj do knajpy i DZIEKI BOGU nie moglam sie dostac, bo Pacine poczucie humoru jezdzi czasem po bocznych torach: wzial, imbecyl i napisal mi w "Personal Achievements": I constructed the pyramids, I tutored university level calculus to mentally disabled students, i rozne inne ciekawostki. Skopie moim buciorem z czasow andergralnd rebelion.
Na Eco sie obrazilam, dosyc juz tych pseudo-intelektualnych wymiocin. Na polke wstawie, moze ktos jednak bedzie pod wrazeniem =,0)
08:55 / 09.02.2002
link
komentarz (0)
Bilans na dzien dzisiejszy: chuj z kokardka.

Do szkoly nie poszlam, bo po co. Mam margines 12%, nawet jesli zjade do 70, i tak musza mnie przyjac buahaha. A jak nie to tez piknie. Wrocilam do domu, mail sialala od R. Kisiel w majtkach, naturalnie, prosi ladnie, zebym zadzwonila. Poczekalam sobie kulturalnie do 2, ja przed ta godzina zazwyczaj nie wstaje, jesli nie musze. No i i faktycznie, wstal za 10 druga, rozmowa napedzana byla glownie przeze mnie. Eh, mysle sobie, stracil zapal, pozegnalam sie. Oddzwonil w przeciagu 3 sekund i przegadalismy cala wiecznosc. Potem pojechalam do "centrum", dowiedziec sie o to prace. Zrobilam 7 kolek wokol tego bloku, nie znalazlam miejsca do parkowania, wiec sie stamtad zmylam. Palec Bozy, co sie bede stawiala?!
A wieczor byl pod tytulem Josh i Ska. Tak. A potem Zawiozlam Josh'a do domu, a potem siedzielimy przez dwie godziny w samochodzie, a potem calowalismy sie jak opetani, a potem to go poprosilam, coby lepiej spierdalal, zanim do mnie dotrze, co tez najlepszego zrobilam. Mam we lbie kupe krowiego lajna, o.
02:45 / 08.02.2002
link
komentarz (3)
Zmyslilam sobie chyba, ze mi sie podoba. Nie dzwoni trzeci dzien pod rzad (i get the hint, sweetie,0) a ja luz totalny. Zadnej nerwowki. Paznokcie w calosci. Tak jest lepiej, zaraz sie rozjezdzamy na dwa konce swiata, po co nawet sie w to bawic. Za dobry jest, zeby tak to pozniej zostawic w powietrzu. Dobsz. Tak mu powiem, jesli zadzwoni. Nie, moment, to zbyt dramatyczne. Prawdziwie gotycka historia milosna; chcialabym ale sie boje, ale wiatr w twarz, ale Ty stad a ja stamtad. Lalala. Posprzatam pokoj, nie idzie myslec w takim burdelu.

Co ja sie oszukuje: moj problem jest o wiele bardziej typowy. Zadnego gotyku, zadnych dramatow: po prostu czekam na Segundo. A Segundo jest zupelnie jak on, tylko pod reka. Jestem lamaga emocjonalna, poparancem uczuciowym, zawsze sie wladuje w jakim trojkacik. Tym razem nie oszukam. Dosyc tego dobrego, nie bede nim grac, bez wzgledu na to, ile mam mnie kosztowac to 'poswiecenie'. Raz postawie czyjes dobro przed swoim wlasnym, chociaz kurwa raz.
08:10 / 07.02.2002
link
komentarz (3)
Wysiadlo mi prawe kolano i biodro. Kurwa. Nawet nie wiem, jak to sie nazywa, cos z chrzastkami jakimistam. Bol w dupie, upierdliwa rzecz. Ale przynajmniej mam czas czytac The Gormenghast Trilogy i moze wreszcie skoncze ten ogromny rysunek.

Nie zadzwonil, ani wczoraj, ani dzis. A ja spoko. Czyli, ze nie jest ze mna az tak zle, jak przypuszczalam. Trzymam sie wzorowo, mysli moje nie zmierzaja w jego kierunku czesciej niz dwa razy na godzine. Ciekawi mnie, co z tego bedzie i wlasciwie to chyba chcialabym, zeby pojechal juz do Chin i nie stawial mnie przed jeszcze jednym wyborem. Ehhh trudno uhaha, que sera, sera. Najgorsze jest to, ze on chyba bierze mnie za kogos, kim nie jestem i kim nie potrafie byc. Tak jak K., tak jak J., tak jak kazdy jeden z nich. Cos we mnie jest takiego, ze zawsze oczekuja ode mnie cudow, wsparcia, pomocy, leku na cale zlo. A ja, na Milosc Najwyzszego, mam tylko dwie rece, marne 17 lat i troche czasu do dorosloci. Powiedzial, to samo co K. i C.: elf. Magia. To niby mam byc ja. Dobre sobie. Poddaje sie, dajcie mi wszyscy dorosnac. Uciac, zanim sie zacznie? Zdrowych zebow sie nie rwie.
07:27 / 06.02.2002
link
komentarz (0)
Powiedzial: Ludzie sa na ogol glupi. Nie cierpie braku inteligencji.

Robaczku, rzeklam na to, a kim Ty wlasciwie jestes, zeby wydawac takie osady? Czy to, ze studiujesz filozofie nie powinno uczyc raczej pokory, niz dumy, tolerancji raczej niz uprzedzenia? A ja tam glupote kocham, ale taka prawdziwa glupote, niczym niezmacona. Glupote czysta, wolna od wszelkich zasad. A to dlatego, ze nikt inny jak tylko "medrcy" i uczeni tego swiata pomogli doprowadzic go do takiego stanu, w jakim jest. "Madrzy", jak Ty wlasnie, sa zazwyczaj zbytnio zaabsorbowani wlasnymi przemysleniami na tematy wysoce niepraktyczne, zeby rozejrzec sie dookola i zrobic cos pozytecznego. Powiem Ci tak: czlowiek, ktory skrzywdzil mnie najbardziej na swiecie, to osoba z ktora mozesz sobie pokonwersowac o Secesji, Bergmanie, teorii wzglednosci i genetyce. Osoba, ktorej zawdzieczam wszystko, co mam, w zyciu nie przeczytala jednej ambitnej ksiazki, a najlepiej bawi sie na filmach o watpliwej wartosci artystycznej. Najwyrazniej, jak wyciagnal mnie z dola, szedl za glosem serca, a nie czaszkozwoju.
08:08 / 05.02.2002
link
komentarz (0)
Mariposa miala randke. Ale jaka randka to byla! Cudo, miod, orzeszki, konwersacja ozywiona. Zebym tylko nie wpadla, na chuj mi to potrzebne. "What's love got to do, got to do with it...what's love but a second hand emotion...and who needs a heart if a heart can be broken...". Takze tak: zakochac sie nie chce, ale napewno bede miala z nim dzika frajde. Oj...nie zasne za nic w swiecie. Fikac mi sie chce!
20:25 / 04.02.2002
link
komentarz (0)
Dostalam nowe leki. Jest dobrze, bardzo bardzo dobrze. Natychmiast uderzylo, cudem jakims dotarlam do lekarza, ciemno w oczach, dusilo mnie z -no, ehem, z rozpaczy. Ale dowloklam sie i wyplakalam mu sie w rekaw, jak ostatnia histeryczka. Dal. Silne. Zyje, matko, jak to dobrze. Rano bylam w takiej euforii, ze zaczelam sie nawet zastanawiac, czy przypadkiem nie przerzucilo mi sie na dwubiegunowa, ale to chyba nie dzieje sie tak predko. Tendencja jest zdecydowanie zwyzkowa. Zapisalam sie tez na siakas szarlatanska terapie swiatlem i zapachami, obaczym. A w ogole to oblalam egzamin z ekonomii, beh. Wielkie mi ha. Zyje juz Hiszpania. Jesli nie skombinuje sobie zadnej fuchy w Maladze, to biore C. pod pache i jedziemy autostopem gdzie nas nogi poniosa. Krowy...

K. sie nawrocila z Tokyo. Ta dziewczyna mnie podlamuje...musze stwierdzic nieskromnie, ze mam do tych rzeczy bardzo bardzo, ale to bardzo liberalne podejscie, ale jak ktos sypia z trzema facetami na raz - a kazdy z nich jest zonaty - to ja takiego kogos nie pojmuje. Nul, Nada,Zero szacunku dla samej siebie. Zalatwila Marzenie prace w Toshibie - kosztowalo ja to "dwie minety i numerek". Kocham to wariatke jak siostre, ale nie pojmuje zupelnie. W drodze do domu powiedzialam, ze chce robote w Chaptersie, a K. na to: " hehe, zapoznaj mnie z menadzerem." ....
07:26 / 01.02.2002
link
komentarz (1)
Na oko zostalo mi trzy,cztery dni normalnego funkcjonowania. Juz po trochu sie osuwam: nie odebralam zadnego telefonu, przelozylam egzamin na nastepny dzien, nie jadlam, pale, pale, pale. Krzyknelam na J., przespalam spotkanie u Josh'a. A potem lezalam w lozku z ksiazka Musierowicz (ojjj...,0) przez calutki dzien. Wykapalam sie dokladnie 5 razy. Mysli jakie krazyly mi po glowie: musze znalezc jakas prace, ale nie jestem w stanie pracowac. Nic nie potrafie: na koniu jechalam raz i sie spieprzylam. Na snowboardzie 2 razy, znowu zjebalam kolano. Nie znam sie na fizyce kwantowej. Na zadnej fizyce sie nie znam. Nie czytuje rosyjskich klasykow, bo mnie nudza. Nie cierpie greckiej mitologii, bo mi sie wszystko placze. Nie potrafie nic ugotowac, bo sie przypala, kipi albo rozgotowywuje. Nie mam za grosz silnej woli, samozaparcia, zaradnosci, przezornosci, umyslu scislego, asertywnosci. Nie umiem sie postawic. Nie potrafie poprosic o pomoc, nikt nie wierzy. Zreszta po co, do marca wszystko bedzie w normie. Ale najgorszy jest ten glupi wstyd: Maja nie przyszla do szkoly, bo placze w lozku. A, depresja....? Sluchaj, ale czemu? Przeciez masz wszystko, czego Ci potrzeba. Chcesz o tym pogadac? Na to nie ma slow. Boje sie troche, fak.
18:18 / 30.01.2002
link
komentarz (4)
Nawrot. Nie bylo zadnych od ponad roku, ale czuje jak sie zbliza. Musze wszystko odwolac i kupic prochy. Juz myslalam, ze udalo mi sie uwolnic od tej zmory. Znowu wpakuje mi sie do domu tysiac piecset siedemdziesiat osiem osob, usiada sobie na skraju lozka i bede mi pierdolic o tym, jakie zycie jest piekne. Jak ciezko jest wytlumaczyc komus, kto nigdy przez to nie przeszedl, ze depresja to nic wymyslonego, ze to problem natury chemicznej a nie histeria. Poodbieram dzisiaj papiery ze szkoly, moze uda mi sie cos nadrobic. Ze dwa tygodnie bede miala z glowy. Najgorzej jest teraz, jeszcze mnie nie trzepnelo, jeszcze jestem w pelni swiadoma, ale nic nie moge zrobic, zeby to zatrzymac. Codziennie bedzie coraz blizej, czarna fala, huragan, a ja stoje i czuje sie calkiem bezsilna. Nie ma przed tym obrony, nie ma gdzie zwiac. Przeczekac, minie. Zawsze mija.
07:18 / 30.01.2002
link
komentarz (1)
Meeeeeeh. Przegrzala mi sie myslalka od tych egzaminow. Ogarnal mnie totalny marazm, mam nadzieje, ze to chwilowe, bo za 6 godzin historia sztuki i geografia. Dzisiaj byl angielski, bredzilam drobnym maczkiem o halucynacjach Willego ze Sprzedawcy, bredzilam tak przez 8 stron, az wreszcie mnie olsnilo. Rozejrzalam sie pogodnie po przestronnej sali gimnastycznej udekorowanej cudnymi sztandarami w kolorach szkoly (zolto-czarne, fuj,0) i postanowilam przerwac ta torture. Dobic konia jak zlamie noge. Wstalam sobie, dygnelam do pani profesor (sama sie tak tytuuje, ale wiem skadinad, ze nie posiada Master's,0), zakrecilam wdzecznego pirueta i wyszlam z godnoscia. Ciekawe, jakie bede konsekwencje tegoz wyczynu. W kazdym badz razie Wielki Blekit postanowil podjac w tej sprawie natychmiastowe postepowanie karne. Jak tylko wychynelam z sali, wpadl na mnie czerwony dzikus jakis z obledem w oczach. Josh, kochany becwal, czy ja go moge podwiezc do Matt'a. No to wioze. W pewnym momencie naszla mnie nieodparta chec posluchania muzyki, puscilam wiec na ulamek sekundy kierownice i majstruje przy radiu. Czerwony Josh spanikowal, nie wiedzial przeciez, ze takie manewry to ja mam w malym palcu u lewej stopy i pakuje sie na mnie, zeby zlapac za kierownice. Pech chial, ze akurat palilam, nadzial mi sie czerwonym polikiem na zar, stracil go pomiedzy moje nogi i wrzeszczac wnieboglosy, pakuje mi lapsko, zeby podniesc zar. Z papierosem wypalajacym mi dziure w ... spodniach i z lapa Josha miedzy nogami to ja jeszcze nie prowadzilam. Coz, mysle ja sobie ze stoickim spokojem, kazdy dzien przynosi nowe, wzbogacajace doswiadczenia. Cudem jakims zachowalam trzezwosc mysli, Josh darl sie jak zarzynane prosie, ja zygzakuje po ulicy, radio na full...Heh, jeden mniej amator na bulke z pradem. Powinni mi zabrac prawko, mowie jak na spowiedzi.
17:05 / 28.01.2002
link
komentarz (1)
Ide na egzamin. Umiem srednio 50% materialu, czyli tak: jesli wycelowalam z odpowiednimi notatkami, to byc moze trafilam akurat na to, co bedzie. Jesli nie trafilam, to tez dobrze, bo ta ocena nie idzie na uniwerystet. Wstalam rano, zeby sie pouczuc, ale natychmiast zasnelam z powrotem. hueh. Bede musiala wyjsc bogato za maz jak tak dalej pojdzie...:D
07:34 / 28.01.2002
link
komentarz (1)
Kurwa. Kurwa. KURWAAAAAAA

o ile wczesniej nie lubilam zbytnio wszelkiej administracji i roboty papierkowej, to w tym oto momencie najchetniej zajebalabym tego pana, ktory wymyslil opracowal owa skomplikowana precedure, przez jaka trzeba przejsc, zeby zdobyc obywatelstwo kanadyjskie. Dostalam wiadomosc ze szkoly, od pani Lopez. SLuchala mama, wiec wylapala tylko "Stypendium" i "hiszpanski". Fajnie, mysle sobie, dostalam pewnie jakies 500 mula, akurat pokryje ksiazki za pierwszy rok. Napisalam do pani Lopez, zeby dowiedziec sie o szczegoly i wlasnie dochodze do siebie po przeczytaniu jej odpowiedzi: styendium w wysokosci 17, 000 dolarow przyznane bedzie...blablabla...oplacony pobyt w Argentynie i Hiszpanii, tralalala, wymog numer 7, malymi literkami: obywatelstwo kanadyjskie. Te pieniadze pokrylyby czesne za cale cztery lata uniwersytetu. Nie musialabym brac pierdolonego kredytu z takim procentem, ze szkoda gadac. Nie musialabym pracowac ani w mojej ukochanej szklarni, od ktorej jebie mi sie kolano, ani za barem, w ktorym napastuja mnie oblesni pijani mlodziency. Nie musialabym...moglabym...sialala, chuj w bombki i tak dalej. Narobic mi takiej nadziei...W przyszlym tygodniu zaczynam sadzic pelargonie. Trzeba kupic siakies rekawiczki.
05:30 / 27.01.2002
link
komentarz (1)
"The road to success is spotted with comfortable parking spaces"

Tak, tak. Kusza mnie te miejsca na parkingu, kusza skurwiele. Moze tylko na chwilke sie zatrzymam, odpoczne i lu do przodu.
22:58 / 26.01.2002
link
komentarz (1)
Ucze sie. Ucze sie. Nigdzie dzisiaj nie ide. Mialam obrzydliwy sen o Jesterze i Ryanie. Wygladali w nim identycznie. Nie opisze. Oblesny.

No wiec, znam juz prawo kanadyjskie lepiej niz sam Chretien. Cretin. hue hue. Geografia tez obkuta na wszystkie cztery lapy, angielskiego sie nie ucze, cos zmysle. Psychologe dzisiaj oblukam, zostanie tylko ekonomia. Nie jest zle. Ah, fak, jeszcze historia sztuki...eghhhh
08:55 / 26.01.2002
link
komentarz (1)
Ide jutro z Ryanem na Ad Fest. Cala w usmiechac, gosc jest po prostu cudo. I nagle na mnie splynelo: A co by sobie pomyslal Segundo? Niby nic oficjalnego miedzy nami nie ma. Niby zadnych zapewnien ani obietnic. Ale przeciez dobrze wiem, ze jestem jedna z niwielu osob, ktore znaja historie jego popieprzonego zycia. Jestem jedyna osoba, dla ktorej zostal w Maladze. Dla mnie wynajal nowe mieszkanie, bez slowa prosby z mojej strony. Od tak, zeby mi bylo wygodniej. Nie rzucil sie na mnie, nie obsypal komplementami ani obietnicami. Po prostu sie otworzyl, powolutku i po raz pierwszy od dlugieeeego czasu naprawde mi zalezy, zeby tego nie zjebac. Ni z gruszki ni z pietruszki odezwaly sie moje hamulce moralne, ktore bylam sklonna spisac juz na straty. Juz tak nie chce. Dosyc mam przygodnych znajomosci, wakacyjnych flingow i nic nie znaczacych zapewnien, ze tak, ze kocham, ze az do smierci i tak dalej. Segundo mi tego nie mowi, ale ja wiem jak jest. A przeciez prawie o tym nie rozmawiamy. Z drugiej strony wiem, ze jemu ciezko jest komukolwiek zaufac i ze nawet jesli zdecyduje sie ulokowac w nim moje uczucia, zawsze bedzie mial jedna noge za drzwiami. Chyba, ze go przekonam. Ale do tego sama musialabym przejsc przez prog na dobre, a tez nie bardzo potrafie. Mehdi powiedzial: What Charlie doesn't know, won't hurt him. Racja, oczywiscie, w pelni sie zgadzam. Tylko, ze tym razem chodzi o mnie. Ja WIEM. Mnie boli. Warto? Nie warto? Pewnie pojde po linii najmnejszego oporu, klamac przeciez najlatwiej. Sobie.
07:27 / 25.01.2002
link
komentarz (3)
Ejjjjjj....melou. Wyluzowalam. Spoko, trzy glebokie oddechy, gram watpliwej jakosci haszu i jestem mniamusku. SNilo mi sie, ze jestem w jakiejs wsi (jednej z tych oslawionych pueblos blancos,0) w Nikaragui, z Segundo. Skads lecialo Underwater Love, pogoda bylo wyjebana w kosmos. Niebo idealnie granatowe, domy nieskazitelnie biale. Szlismy sobie powolutku, Segundo powstrzymal zgryzliwosci, choc nie wygladal na chorego, i nagle wdprapalismy sie na szczyt jakiejs gory. Stal tam sobie malenki bialy kosciol czy kaplica, kontrastowala niesamowicie z granatem nieba. Przy tym tak dawalo slonce, ze sciany kaplicy prawie nas oslepialy. Stalismy w milczeniu przez kilka minut, patrzac na ta kaplice i nagle ze wszystkich stron zaczely rosnac fioletowe kwiaty. Wygladaly jak wrzosy, ale mialy o wiele bardziej intensywny kolor. Byl najwyrazniej srodek lata, ale wcale nie bylo nam goraco. Stalismy sobie sluchajac Underwater Love i nagle uswiadomilam sobie, ze wlasnie przezywam najpiekniejszy moment w moim zyciu. Niczego nie potrzebowalam, wydawalo mi sie, ze jestem na szczycie swiata, wszystko wkolo zylo i bylam z kims, komu naprawde na mnie zalezy (przynajmniej w tym snie,0). Stalismy tam az do konca snu, prawie nieruchomi.
Obudzilam sie z uczuciem idealnego spokoju. Nagle splynelo na mnie, ze wlasciwie to ja nic nikomu nie musze udowadniac, nie musze robic nic, czego sie ode mnie oczekuje, bo tak "trzeba". Cudowne uczucie, to wlasnie wytracalo mnie do tej pory z rownowagi: oczekiwania starych, rodziny, znajomych, nauczycieli. A ja, mili panstwo, zrobie tak jak mi sie podoba. Hmmm...a teraz ide sie pouczyc, bo mam nagle OCHOTE zdac egzaminy, dla siebie.
19:25 / 24.01.2002
link
komentarz (1)
Czuje sie dzisiaj zajebiscie zmotytowana do nauki. Wykapie sie, zapale, wypije kawe, utne sobie drzemke, pojade odebrac kasete i tak gdzies o 8 wieczorem powinnam znalesc trzy chwile na oblukanie notatek. Spoko luz, egzaminy to czysta przyjemnosc.
17:17 / 23.01.2002
link
komentarz (1)
O kurwa zesz mac. Nie moge sie odkleic od fotela. Znowu nie pojde do szkoly. Bezsensownosc tego, czego nas za przeproszeniem "ucza" jest tak ewidentna, ze w zaden sposob nie potrafie sie dostosowac. Ide i albo spie, albo czytam, albo tlumacze sie z poprzednich nieobecnosci. O kurwa. co ja wyprawiam...
16:58 / 23.01.2002
link
komentarz (3)
FAAAAAAK. Nienawidze administracji, imigracji, uniwersytetow, biur, paszportow, pozwolen na prace, indeksow, terminow, papierow, certyfikatow, CV i wszystkiego, co wymagaloby miliarda lat swietlnych szeroko pojetego "zalatwiania". Zeby dostac pozwolneie na prace w Hiszpanii, konieczny jest kontrakt. Zeby dostac kontrakt, zycza sobie paszportu z UE albo kanadyjskiego. ZEby dostac kanadyjski paszport, trzeba tu spedzic 3 lata min., a potem zlozyc aplikacje i czekac. Jak nie dostane SZYBKO w try miga, to nie zarobie w wakacje ani grosza, nie mowiac juz o tym, ze studenci bez obywatelstwa placa wieksze czesne. Poza tym rozmawialam przez telefon z jakas pania w WLU i zawiadomila mnie, ze jak pojade na rok do Madrytu, to prawdopodobnie dostane kredyty wylacznie z hiszpanskiego. Owszem, owszem, mozna dorobic kredyty do drugiego major korespondencyjnie, ale International Development aktualnie takiego nie posiada. Moze zdecyduje sie na Ekonomie? Nie, kurwajebanamac, nie zdecyduje sie. A na jutro musze wyslac 2-stronicowe CV do tesol centre, ktore i tak chuj jest warte, bo nie mam adekwatnego paszportu. AAAAAAAAAAAAAAA. W pizdu z taka zabawa, pojade do Andaluzji i bede doic krowy. Pocalujta wojta, tam gdzie lubi najbardziej. Ja sie nie nadaje do tego swiata, jak Boga kocham, to wszystko leci za szybko, za duzo, nie mam do tego glowy ani nerwow. Grrrrrrr
06:33 / 23.01.2002
link
komentarz (1)
Poszla stowka na farby. Maminy sposob na klimakteryjna nude i ogolne rozdyhybotanie nerwowe to, jak sie okazalo, malowanie. Zaciagnela mnie mama do sklepu i kazala sobie wybrac plotna (sztuk 7,0) i farby (sztuk 5,0) oraz kilka raczej kosztownych pedzli. Wio, do dziela. Wlasnie tworzy jakis widoczek do "salonu". Ostatnio troche jej sie psuje gust, wiec pochowalam wszystkie ksiazki ze zdjeciami jeleni, tak na wszelaki wypadek.
Znowu nic nie zrobilam. Pojawilam sie na lekcji psychologii, odwalilam na chybcika jakis projekt i wrocilam spac. Ksiazki nietkniete, nie mam pojecia, jak przejde przez egzaminy. Podswiadomie nie chce sie chyba dostac na te jebane studia, wolalabym pojechac sobie na rok do Segundo i powegetowac, zgodnie z moja natura.
Mialam dzisiaj nieodparta chec zadzwonienia do R., bo graja Gosford Park i wlasnie z nim chcialabym pojsc. Princess Cinema ma fajny klimat, on zreszta tez. Jestem pod mocnym wrazeniem tego czlowieka, naprawde mi sie podoba. Niestety, ma w sobie wiele cech, ktore pociagaly mnie w K. i ktore, nota bene, doprowadzily mnie do skraju zalamania nerwowego. W kazdym badz razie, nie zadzwonilam, bo musze sie uczyc. Przy odrobinie szczescia wysiadzie mi net, tv i zgina wszystkie ksiazki, zeby nie bylo nic, co mogloby mnie rozpraszac. Obaczym. A teraz to juz ide spac, nicnierobienie jest szalenie meczace.
Hmmmmm...Squarepusher "Drum'n'Bass 2000", Smoke City "Underwater Love". Hmmmmm
07:47 / 22.01.2002
link
komentarz (1)
Oj. Nawet tutaj nie chce mi sie ostatnio zagladac. Jestem zmeczona sama koniecznoscia myslenia o egzaminach, nie mowiac juz o uczeniu sie na nie. Nie chce mi sie wstawac, nawet spac juz mi sie nie chce. Nie mam co ze soba zrobic. Uhhhh, ale ohydny czas.
Ale, ale. Sa pozytywy. Poznalam Ktosia. Totalnie wyjebany w kosmos facet, krotka pilka: po prostu boski. I, huhuhu, sama w to nie wierze, wzial ode mnie numeroid telefoniczny. W celu, jak sie domyslam, zadzwonienia. Opowiedzial mi w niedziele kolejna ciekawa anekdote, ktora kiedys zamieszcze w moim oficjalnym spisie Glupot Amerykanow:

Byl Ryan w srodku lipca nad jeziorem, zazywal on sobie kapieli slonecznych i zapewne rozmyslal nad sensem zycia, kiedy to nagle zaszedl go od tylu siakis gbur. Przemowil on swoim gburowatym glosem, glosno i wyraznie, jakby nie wiedzial, ze po tej stronie granicy tez mowi sie po angielsku ( i tacy mi sie juz trafili....naprawde,0):
Gbur: Excuse me. Would you be able to tell me where I can find igloos around here? I was told there are a lot of them in Canada.
Ryan (ktoremu podobne pytania nie sa obce, w koncu cale zycie mieszka w Kanadzie,0): Yes, sure, of course. See, right now we're in a modern part of Ontario, so there aren't many. But if just drive abour 15 km up 401, it will get really snowy and cold and you'll see small mounds just off the road. These are the igloos.
Gbur (Wyraznie ucieszony,0): Could you give me some more detailed directions?
Ryan: yeah, sure. But you know, I"d have to ask you for a small sum of money, say, 50 bucks. Cuz we here in Canada are really poor, lately i haven't been able to sell too many caribou skins, eh?
Gbur (wyciaga 20,0): That's all I have, sorry.
Ryan(Bierze kase i rysuje mapke dla Gbura,0): There...when you get down to this place, just ask for Chief BlindEagle. He's a good buddy of mine, I'm sure he'll let you stay in one of the igloos for free if you tell him you just met Ryan The Humming Bird.

Pojechal wiec Gbur w sina dal, szukac iglo w srodku ontaryjskiego lata.
10:28 / 17.01.2002
link
komentarz (1)
Stres stres stres stres stres...chce wsadzic glowe pod poduszke i przespac do marca. Wiza do pracy, aplikacje na uniwersytet, egzaminy, do tego ten pierdolony kurs nauczycielski, na ktorym jestem jedyna osoba z obcym akcentem. Fantastycznie. CO JA TUTAJ ROBIE!? Segundo, Bogu dzieki za Segundo, troche mnie podbudowal. Ta pogoda...prowadzilam dzisiaj z zawrotna predkoscia 15 kmh. Pizga, pada, nie moge spac, nie moge sie uczyc, nie moge sie uspokoic. Byle do konca miesiaca...
09:28 / 15.01.2002
link
komentarz (0)
Widzialam dzisiaj na wlasne oczy, jak wyglada przyslowiowa mina srajacego kota. Wracalam sobie w podskokach ze szkoly, patrze pod krzaczek, a tak manks stawia grzybka. Zaintrygowalo mnie, jak moglaby wygladac jego mina w tak podnioslej chwili. Mialam nawet ochote wczolgac sie troche, bo nieelegancki kot wystawil sie do mnie zadem. Ale nie, wystarczylo przeskoczyc przez plot. Srajacy kot to, moim skromnym zdaniem, istotnie ciekawa rzecz: sciagnal uszy prawie do ogona, wylupil oczy i postawil ogon na bacznosc. Zimno bylo, wiec do tego wszystkiego wygladal, jakby mu sie w srodku palilo. Poprawil mi sie humor od razu, bo mialam kilka przykrych incydentow w szkole.
Primo: Spotkalam tego kolege, ktoremu przysunelam wczoraj mlotkiem w noge. Aaaa...to bylo tak: wracalam ze szkoly (chwilami az ciezko mi samej uwierzyc, ze mieszkam prawie przez plot od mojego liceum, a zawsze zdarza mi sie cos wysoce osobliwego,0), przypalilam sobie wlasnie papierosa i nagle slysze przeciagly gwizd. Zignorowac. Pod zadnym pozorem sie nie odwracaj. Slysze: "Yoooooo baby come to papa!" Zgrzyt zebami, ale powstrzymuje mordercze instynkty. Co sie bede z gnojkiem szarpac. ide dalej. "Yoooo, honey, where d'ya live?" Nie wytrzymalam, to sie wprost prosilo o stara riposte: "Your horse too small to take you all the way there, sugar!". Wkladam po chwili klucz w zamek i slysze skrzypienie sniegu. Gnoj sie za mna przywlokl. Wsisnelam sie przez drzwi, a ten za mna. Nooo, nie, zebys sie nie zdziwil. Zlapalam za mlotek, ktory Madre zostawila przy drzwiach i jebut w stope intruza. Raz, drugi, trzeci. Dziki kwik, chamiderlo fika po sniegu, dobrze mu tak. No, a dzisiaj wlasnie znowu go spotkalam, w jednym bucie. Na drugim mial bandaz i klapka. Glupio mi sie zrobilo i nawet chcialam przepraszac, ale po uslyszeniu trzech milych fraz, ktore najwyrazniej przygotowal specjalnie dla mnie, zwatpilam w swoje dobre checi i skierowalam sie w strone klasy od geografii. Lubie, nawet bardzo, ale film, ktory ogladalismy wprawil mnie w mieszanine duszacej wscieklosci, zalu, smutku; ogolna rozsypka emocjonalna. Byla rzecz o Indiach i czterech kanadyjskich reporterach, ktorzy pojechali tam z jakas durna misja. O co chodzilo nie wiem, bo gapilam sie jak ciele na buty i garsonke jednej z tych "reporterek". Zajebiscie rozowy gorsecik, skorzana torbeka i BUTY NA OBCASACH. Lezie to to jak modelka po wybiegu, co i raz wdeptuje w krowi placek i z wyrazem glebokiego wspolczucia na wypacykowanej mordzie konstatuje co chwile: Horrible, just horrible...if we could only do something!
Albo: It really changed me view on life and poverty. It made me count my blessings, it definately was the best experience of my life.
Oczyma wyobrazni juz ja widzialam w przestronnym domu pod Toronto jak wydziela swoim dystyngowanym gosciom po kawalku Camembert i rozprawia o swoim duchowym oswieceniu. TY GLUPIA CIIIIIIIPOOOOOO!!! To nie jest lekarstwo na twoje klimakteryjne fanaberie, to kurwy nedzy!!!!! To jest prawdziwe zycie, prawdziwa tragedia...Brak mi slow. Marze o wycieczce do T., zeby kopnac w ten rozowy, wypindrzony tylek. Polykalam lzy furii i niedowierzania.

16:12 / 14.01.2002
link
komentarz (1)
Dzien jeszcze sie nawet dobrze nie zaczal, a tu juz takie sensacje. Scenka rodzajowa, ktora wybila mnie ze snu znacznie przed czasem. wystepuja Madre i Dadi:
M: Dawaj. ODDAWAJ!!! Ja chce zielona koncowke!!!
D: Co, co??! Ja pierwszy sobie wzialem!
M: WLASNIE! Ja wymyslilam, zeby kupic elektryczna, wiec chyba ja powinnam moc wybierac! Ty zawsze sobie wszystko przywlaszczasz
D: Ja mam zielone majtki, mnie lepiej pasuje. Do rozowego szlafroka proponuje Ci, najdrozsza, niebieska
M: Nienawwwwwiiiiiidzzzzzzeeeeeee niebieskiego, dawaj, bo Cie trzepne!
D: Majcia, Majcia, ratunku! Ojca ci tluka
Pies *goscinnie* wrrrr
Majcia: Czego?!
D/M: On/a nie chce mi dac zielonej koncowki * w tle odglosy szarpaniny*
D: HA! HA HA! Wsadzilem sobie do ust, teraz juz nie dostaniesz, HA, ale cie wyrolowalem.
M: Ty chlopku malorolny. Nie odzywaj sie do mnie.

Odezwala sie, kiedy D. nie przestawal myc zebow przez kolejny kwadrans. Wtedy wszystko zaczelo sie od nowa. Ja natomiast, umylam zeby stara, potargana szczota i udalam sie do szkoly. Dotarlam. Pcham sie do klasy i widze, ze wbija we mnie zaskoczony wzrok 35 cielat i jedna krowa: Pani W.
Pani W: Ehhh...zamienili plan lekcji. Dzisiaj zaczynasz chyba o 9:25.
Wylecialam ze szkoly jak petarda, postawilam tylko noge za drzwi i juz, zgrabnie niczym ciezarna kangurzyca, lece na zad. Pod drzwiami stal ten imbecyl z mojej klasy od angielskiego ("A czy Grecy mowili po anielsku?,0) i tak parsknal, ze az mu slina pociekla na brode. Probowal wciagnac z powrotem, ale chyba sie bidak zakrztusil, bo az mu galki wypelzy na wierzch.Haha. W takich chwilach az chce mi sie wierzyc w jakas Sile Wyzsza.
14:38 / 14.01.2002
link
komentarz (0)
W takim oto kraju mieszkam: sondaze publiczne wykazaly, iz ulubionymi grajkami kanadyjczykow sa Garth Brooks i Faith Hill, zespol muzyczny namber lan to *Nsync, a jak kiedy sie nasluchaja tego pitolenia, to lubia obejrzec Days of Our Lives. I jak tu zaczaz dzien w dobrym humorze?!
04:47 / 14.01.2002
link
komentarz (0)
Anima wysysa ze mnie zycie. Nie spalam, nie jadlam. Anima Anima Anima. Z kazda twarza staje sie coraz lepsza, a ja czuje sie jak zdradzony przez Ewe Bog. Stworzylam ja, a teraz ona zyje wlasnym zyciem i smieje mi sie w twarz, przeciez widze kurwo ze sie ze mnie nabijasz. Ze kazdym razem kiedy cos namaluje, czuje sie nie tak, jak powinnam. Zadnej satysfakcji, a im lepsze to co wyjdzie, tym gorzej sie czuje. Mysle: juz nigdy nie zrobie nic tak dobrego. Nagle nie potrafie zrobic najprostszego szkicu, w glowie halucynacje, milion pomyslow, ktorych nigdy nie uda mi sie przelac na papier, boje sie wziac do reki olowek, boje sie spojrzec na plotno czy papier. W glowie widze juz, co powinno na nim byc, ale nie potrafie po tej wizji przeleciec pedzlem. Rzygam Anima, taka jest idealna, ze nia rzygam.
09:24 / 12.01.2002
link
komentarz (0)
Frustracja nad Anima przerodzila sie w dziki szal. Szlafrok, sciany i dywan ujebane farba, ktorej nijak nie da sie zignorowac, nawet przez polprzymkniete oczy. Probowalam. Poszlam wiec na dol, chcialam sobie obejrzec Torrente, ale obudzilam Pieroga, ktory ze swritym oburzeniem wskazal paluchem na zegar i tyla z moich planow. Postanowilam wiec zrobic liste filmow, ktore najbardziej mnie poruszyly w tym roku. Jedziem.

The Closet (pieeeeeeeekna rzecz, hehehehe,0) he. Heh.
Amelie (wylam na tym jak hiena. Nawet Slawek wyl, chociaz ciezko mu czytac napisy, nieszkodliwy kretyn,0)
La Virgen de Los Sicarios (wyszlam mocno przybita,0)
Amores Perros (Zacmienie, to zdecydowanie najlepsze, co w ubieglym roku widzialam. Arcydzielo,0)
Memento (Mniam. Mehdi mnie zmusil i zalozylismy sie, czy mi sie spodoba. Musialam mu za to masowac stopy. Brrrrrr,0)
Amor de Hombre (wzruszajace,0)
Todo Sobre mi Madre (nie ma co komentowac. Ubostwiam Almodovara,0)
Torrente (Durne. Orzezwiajaco durne,0)
Hedwig and The Angry Inch (Malownicze. Lubie,0)

Jest jeszcze poprawka do tej listy, ale choc pisze nlog'a dla siebie, wstyd mi sie przyznac ile razy widzialam Ksiecia Egiptu albo Down to You, hehe.
08:08 / 12.01.2002
link
komentarz (0)
Maluje ten olej na koniec semestru. Wkurzam sie, wrzeszcze, uspokojam, placze, caly ten pseudoartystyczny bol tworzenia.
Rzecz oparlam na cytacie z The Manticore na temat Animy:

"She is Cleopatra, the enchantress, and she is Faithful Griselda, the patient, enduring woman; she is Beatrice who glorifies the life of Dante, and she is Nimue, who imprisons Merlin in a thornbush. She is the Maiden who is wooed, the Wife who bears the sons, and she is the Hag who lays out the man for his last rest."

Moje dalekie od jakiejkolwiek formy feminizmu zafascynowanie kobieta jest juz owiane nimbem tajemniczej slawy. Zostalam okrzyknieta naczelna lesbijka i jako ze osad ten wydala banda klamek, wcale nie zamierzam plotki dementowac. Szkoda mi tylko i wstyd niejako, ze jestem identyfikowana z ta klasa, z ta klasa "artystow", ktorzy nie potrafia docenic tak wdziecznego tematu jak kobieta, jej cialo, wlosy, usmiech. Nie ma nic tak bliskiego Bogu jak kobieta, kropka. Niby stworzyl Adama pierwszego, ale jaki kon jest kazdy widzi: pierwsza proba zazwyczaj bywa nieudana. Don't beat yourself up, God, nobody's perfect. Zawsze twierdze, ze heteroseksualne kobiety beda kiedys poddawane leczeniu, tak jak swego czasu homoseksualisci. Probowalam sie nawet sama wyleczyc z tej przypadlosci, ale nie wyszlo, niestety. Zbyt silne sa we mnie sklonosci masochistyczne chyba, hle hle. Juz, wracam do Animy.
19:03 / 11.01.2002
link
komentarz (0)
terror. zimny pot. mysli samobojcze. dziki kwik. sodoma i gomora. placz i zgrzytanie zebami.
Dzien zaczal sie przepieknie, trafilam do klasy z nieznacznym tylko opoznieniem, przetrwalam cale dwie godziny smecenia sfrustrowanych nauczycieli i dobrnelam do domu. Calkiem machinalnie wyciagnelam ze skrzynki stos ofert, ogloszen, spoznionych kartek swiatecznych i jako ze czulam dzis przyplyw odpowiedzialnosci i nadmiernego zorganizowania, jelam przegladac te smieci. I o, co widza oczy moje? Rachunek za telefon, luzik: jak silnie moze mna wstrzasnac kolumienka cyferek? No to lu: otwieram dziarsko ta koperte i nagle cale zycie przelecialo mi przed oczami. $256.78, do uiszczenia w trybie natychmiastowym. Cztery strony zadrukowane drobnym maczkiem, glownie moja zasluga. W sumie spedzilam na telefonie wiecej czasu, niz udalo mi sie poswiecic na sprzatanie i odrabianie lekcji razem wziete:
POLAND (total of 3h 57 minutes,0) Aga miala urodziny, a brat postanowil sie zenic.
MOROCCO (total of 2 h 13 minutes,0) Mehdi przechodzil kryzys emocjonalny
SPAIN (1 h 34 minutes,0) Nie tak zle. Ale Segundo ma komorke.
RUSSIA (1 h 49 minutes,0) Wiekszosc czasu spedzilam wrzeszczac co Janny: Nic nie slysze, mow glosniej!!
JAPAN (34 minutes,0) CO? CO?! Kyoko napisala, zebym przekrecila do Tokio, bo musi sie spytac o jakies zadanie z angielskiego.
FLORIDA (45 minutes,0) Natasha miala kryzys spowodowany kryzysem Mehdiego.
Nie smialam nawet spojrzec na wykaz rozmow po 17 grudnia, kiedy Segundo zalatwil sobie normalny telefon a Z. wyprowadzil sie z domu. Dowod rzeczowy zniszczylam, porwalam w panice na strzepy. Pakuj Bolo manatki...
16:14 / 11.01.2002
link
komentarz (0)
Spalam, spalam. Kiepsko, co 5 minut sie budzilam z bardzo niepokojacych snow. Mam ja bowiem wyjatkowo rozbudowane sny, zawsze, czasem tz. prorocze. Moze moglabym na tym zarabiac. Ciekawe, ze Chynaa wlasnie napisala i o przyjazni i o snach, ostatnio te dwie rzeczy kraza mi po glowie. Snil mi sie Segundo, w swoim snajperskim odzieniu, w jakims baraku. Pewnie ten Afganistan. No wiec byl on w baraku, ogromnym, otoczony wielkoludami i wygladal zalosnie. Chudy, z wystajacymi zebrami, zielony na twarzy. Siedzial na swojej ogromniastej pryczy, nogi my dyndaly w powietrzu. Nagle do baraku wpadl ogromny oficer i wrzeszcal cos, czego nie moglam zrozumiec. Wszyscy sie zerwali i biegna do drzwi, Segundo tez leci. Przy wyjsciu stal ten pgromny oficer i dal Segundo uzi, bardzo slusznych rozmiarow, ktorego moj amigo nie mogl uniesc. Oficer drze morde, Segundo w pocie czola ciagnie uzi po piachu. Wszyscy juz daleko, a on ciagnie to uzi i nie moze juz isc, widze, ze jest okropnie zmeczony. Na pustyni wichura, wszedzie piasek, zaczyna powoli zasypywac S., slysze huk bomb. Po pas w piachu, wszyscy znikneli, jest tylko S., a piach nagle zamienia sie w snieg, S. niknie mi z oczu.
06:56 / 11.01.2002
link
komentarz (0)
Przychodzi czasem taki glupi moment w zwiazku, kiedy dwie osoby, ktore kiedys sie kochaly, nie maja sobie absolutnie nic do powiedzenie. Zadnych zalow, zadnych kiepskich dowcipow, nawet juz na siebie nie krzycza, nie mowiac juz o pustych "kocham cie", ktore nie tak dawno temu sprawialy, ze chcialo sie czlowiekowi wstawac, jesc, rzucac palenie. A teraz nawet o pogodzie nie chce im sie mowic. Cisza, kompletna. Przeszkadza mi, jak je. Jak sciaga skarpetki w moim domu. Jak mowi do mojego psa. Jak je moje lody. A mimo to ciagle sie widujemy, chociaz efekt za kazdym razem jest taki sam. Ciekawe, dlaczego.

Bylam dzis zdeterminowana pojsc do szkoly. Ale rano przyszedl Pat i powiedzial, ze jest jakis apel czy jakas prezentacja o anoreksji, ktora bedzie trwala od 8:30 do 11:10. No to poszlam spac; jeszcze tego brakowalo, zeby tluste panie z towarzystwa pomocy Anonimowym Anorektyczkom ciagaly mnie na scene jako beznadziejny przypadek tej choroby. Poszlam spac, obudzilam sie lekko skolowana na 3 minuty przed koncem 4 lekcji i zanim udalo mi sie wygrzebac z brudow pare jako takich skarpetek, doszlam do budujacej konkluzji: " A ja pierdole".
Tak wlasnie, pierdole. Przyszly papiery z Uniwesytetu, jak zobaczylam wykaz oplat (m.i. za parking, na ktorym nie starcza miejsc dla polowy studentow, ktorzy go oplacili,0), na ktore w tej chwili nie stac ani mnie ani starych, to zwatpilam w swoja swietlana przyszlosc. Powiem wiecej, zwatpilam w to, ze wlasnie taki rodzaj edukacji jest mi potrzebny. Pojde, przez trzy lub cztery lata bede wypruwala sobie zyly na jakis swistek papieru, a tak naprawde to mam w zyciu jedno marzenie, wcale nie ambitne: chce miec knajpe. Nawet nie restauracje, knajpe. "Moje jedyne dziecko nie bedzie kelnerzylo do konca zycia!" stwierdzila bliska epilepsji mutra. Dlaczego, do diabla, nie licza sie moja skromne marzenia? Nie chce byc prawnikiem; chce gotowac tortilla de patatas i pierozki i kulebiaka i karpatke. Chce wlasnie dorobic sie zylakow stojac caly dzien za barem. Taki wlasnie mam pomysl na zycie.
Nowy dodatek do czarnej listy : "Nio."
A swoja droga interesujace: nie wiadomo mi o zadnym innym jezyku, w ktorym "no" uzywa sie jako potwierdzenia, zadnym oprocz naszego. Po dlugich przemysleniach na ten frapujacy temat, swtierdzilam, ze byc moze w czasach Freda i Wilmy, uzywalo sie "no" zamiast "nie" w pytaniach na przyklad. "Dobra zupa, no?". Pozniej zapewne przyjelo sie w szerszej gamie zastosowan i dzisiaj patrza na nas zagramaniczni prawie jak na Bulgarow z tym ich kiwaniem na odwyrtke. Dowiedzialam sie rowniez, ze wszelkie nazwiska slowianskie (-ski, -icz, etc.,0) pochodza z baskijskiego, ktory to przeciekl do naszej kultury w 13 (chyba mi sie dobrze zdaje. A moze w 11,0) wieku. Wczesniej koncowska -ski nie egzystowala w polskim. Albo jeszcze lepsze: Kalisz znaczy to samo co Galicja - czyli, o ile mi wiadomo, Matka Ziemia. HEEEE!! A po jakiemu mowilo sie w Galicji?! Na pewno byly tam bardzo silne wplywy baskijskie, przeciez taki Obelix zyl 50 P.N.E. Czy to znaczy, ze mozna mowic na niego...Obeliski?!
Ide spac, jutro czeka mnie ogromne wyzwanie: test na pierwszej lekcji, czuje sie niejako zobligowana do wstania na czas. Brrrr.
07:58 / 10.01.2002
link
komentarz (0)
ktos zapytal mnie dzis o cos waznego, cos na czego temat nigdy nie sklamalam, ale tez nie rwalam sie do opowiadania tej historii. Zapytal, a ja odpowiedzialam, zgodnie z prawda. Przez chwile w powietrzu unosila sie nieznosna, pelna rozczarowania cisza, a ja tylko przez chwile czulam sie jak ostatnia sprawiedliwa. Naskarzylam na siebie. Jaka odwaga cywilna. Jak to zacnie z mojej strony. Popatrzylam w te smutne, dzielne oczy J. i w jednej chwili zrozumialam cos, co pewnie zostanie we mnie na dluzsza chwile. Banal, tyle razy to slyszalam, ale czasem trzeba doswiadczyc jednego z tych banalow na sobie, zeby go poczuc, bo zrozumiec nie wystarczy. Poczulam, ze prawda jako taka, to bezuzyteczny wynalazek. Wynalazek wlasnie, cos sztucznego tak samo jak pierwsze lepsze klamstwo. Bo co takiego jest wlasciwie w prawdzie? Co nam ona daje, ze zawsze chylimy przed nia czolo, ze zawsze tak kurczowo sie jej trzymamy. Chcemy wiedziec gdzie stoimy. No dobrze, a po co? Przeciez kierunki sa tez umowne. Od dzisiaj kreuje wlasna prawde, sama wiem chyba lepiej niz slepy los, co jest dla mnie dobre. Wiem, i gdybym sluchala siebie, a nie sumienia, to oczy dobrego, kochanego czlowieka nigdy nie przestalyby sie do mnie usmiechac. Wkurwilam sie na siebie, poszlam do pokoju i przeplakalam poltorej godziny. Nie z zalu nad nim, nad soba czy nad ta obrzydla prawda, tylko nad tym, jacy jestesmy pogubieni i nad tym, ze nigdy sie nie odnajdziemy. A ten czlowiek i tak przyszedl, objal mnie i zapewnil, ze i tak jest o.k., chociaz nasze stosunki nie powroca juz do dawnego stanu, i nie jest to niczyja wina. Wymusil usmiech na twarzy i pocieszal MNIE, MNIE wlasnie, kiedy to ja powinnam przepraszac i koic jego. Z tej racji, zrobilo mi sie jeszcze gorzej, i jak juz wpadlam w histerie, to spuchla mi cala prawdomowna geba i nie lubie juz siebie. Nie dogaduje sie z nia.

Mam zjebany humor, wiec zrobie kolejny spis. Spis, mianowicie,
niektorych slow, fraz, powiedzen, skrotow, wyrazen, ktore budza we mnie mordercze instynkty. Kolejnosc, jak zwykle przypadkowa.
1. "Srodowiska opiniotworcze" Ja na przyklad tez miewam opinie.
2. "Pieniazki", ale tylko wtedy, kiedy wychodzi to z ust politykow. Do kurwy nedzy, pieniazki to mam ja. 25 centow, dolar, dwa. To sa pieniazki. Im chodzi o ciezka kase.
3."Cycuszki", "nozki", "cialko" dlaczego w naszym pieknym jezyku wiekszosc zdrobnien ma wydzwiek oblesnie erotyczny??
4. "q" zamiast "ku", "f" zamiast "w" i tak dalej. co to QrFa jest??
5. "prowieniencja" napuszone, obrzydle slowo. Bleh.
6. "opcja" . Zapychacz. Nie cierpie.
7. "osobka" ilekroc slysze jak jakis gosc wyraza sie w ten sposob o swojej wybrance, wyobrazam sobie, ze jest on w jakims podejrzanym zwiazku z malym, dzielnym harcerzykiem.
8. " mezczyzna". Zle brzmi. A moze moja niechec bierze sie stad, ze zadnego jak do tej pory nie spotkalam, heh :-,0)
9. Wiekszosc spolszczonego angielskiego slangu. A jednak gesi...
10. "Paroksyzm pasji" a nie. Moment, ten mnie akurat smieszy.
11."Macica". Taki wazny organ moglby sie wdzieczniej nazywac.
12" wyrabisty", "wyrabany", wszelkie pochodne od "rabac". Taki pol-eufemizm, sztucznie niewinny, jak maloletnia dziwka.
13. "dziwka". Hehe.
14. "Jakby cie taka udami scisnela, to bys sufit obsral" z repertuaru pewnego dobrze znanego mi czlowieka.
15. "jaja drutem kolczastym scisniete" vide: 14. Chyba jestem uprzedzona.
16. "zbebsztac sie" ...ojej...biedny D, ma juz trzy krechy.
17. "komercha". Paradoks, "komercha" to takie oklepane slowo, powinno zostac zastapione jakims dluzszym, bardziej przeintelektualizowanym, ktore zapewne tez znalazloby sie na mojej czarnej liscie.
18. "Mozna sie przejrzec!" wychodzace z ust podstarzalej kury domowej reklamujacej Pana Propera. Mialam pewnie z 10 lat, jak ta reklama nie schodzila z ekranu mojego telewizora i do dzis wole czytac ksiazki.

Wiecej grzechow nie pamietam, ale wroce jak mi sie przypomni. Intrygujacy temat.
18:14 / 09.01.2002
link
komentarz (4)
Haaaaa! Jestem z siebie nieopisanie dumna. Po dlugich wahaniach udalo mi sie odkleic od kompa, ubrac, przyklepac kudly i juz, juz wybieralam sie na trzecia lekcje, kiedy zadzwonil telefon. Aska. Zrozpaczona: MAAAAAAJKKKKKKAAAAAAAA, jak to swietnie, ze tobie nigdy nie udaje sie dotrzec do szkoly na czas!!! Masz samochod?
No, mam.
Sluchaj, mam egzamin, autobus nie przyjezdza do 10:30, zawiez mnie, BLAGAM na uczelnie, bo jak nie dotre to jestem miazga.
Spoko luz, kolezance bym nie pomogla?? Jadem po cie na swym bezowym rumaku, otrzyj lzy, niewiasto. Odebralam ja z domu, mamy jeszcze kupe czasu, ale na wszelki wypadek pruje 80, tak jak tygrysy lubia najbardziej.
Aska: teeeee, tylko bez szalenstw. Slisko.
Ja: Cichaj. To dla ciebie tak cisne.
Aska: zwolnij. Proszeeeee.

No, dobra. Ja mam teraz sugestie dla Ministerstw Transportu calego swiata: prowadzenie pod wplywem endorfiny powinno byc nielegalne. Mialam cudowny humor (udalo mi sie przeciez wstac,0), wiec usluchalam Joanny i zwolnilam. Do 10 kmh, strzezonego Pan Bog i tak dalej. Pyrkamy sobie spokojnie, za nami z tysiac samochodow, trabia, wkurzaja sie, ale frajda. Ktos wychylil sie z okna i daje mi jakies enigmatyczne znaki. Pochylilam sie wiec nad kierownica, przycisnelam do zmarszczonego nosa wyimaginowane okulary w rogowej oprawce i jedziem na kroliczka. Tudziez zajaczka. Znak stopu hen, hen przed nami, a ja juz po hamulcach. W koncu zrobilysmy full stop.

Ja: Aska, jak to nam mowili przed egzaminem? Do ilu to sie liczy? Do 3 czy do 30?
Aska: *pod nosem* szalona. jak bedzie tak pedzila, to wysiade z tego samochodu.
Jakis_bardzo_poddenerwowany_pan: Move your fucking ass!! We got places to go!
Ja: *glowa przez okno* I ain't going anywhere until this stop sign turns green, Mister! You wish to kill yourself, go right fucking ahead!
Wyprzedzilo mnie ze sto samochodow, Aska i ja wyjemy ze szczescia. Wreszcie stwierdzilysmy, ze nam sie znudzilo, wiec ruszylam niechetnie i po niecalych 10 minutach pokonalysmy cale 2 km, ktore zostaly nam do jej uczelni. Nnnnno.....Teraz jak patrze uwazniej w lustro, to widze, ze zdecydowanie splaszczyla mi sie twarz od tej predkosci.
16:37 / 09.01.2002
link
komentarz (0)
Musialam wrocic, zeby to zapisac, zanim pojdzie w zapomnienie:
Kaly:
Espero q eso no te importa. Y no to juzgo por ello. Eres niña, porque Dios te hizo asi, el pajaro no sabe porque es el pajaro. Yo creo q el momento de realizacion vale por mil oraciones. Y si los he abierto y veo q no eres capaz de soñar, estas demasiado encerrada en la mierda de vida q se te pone por delante y q finaliza en lagrimas y una botella q no chupas tu, sino q la botella chupa de ti.

Gorzkie. Niesprawiedliwe. I za co? Za to, ze potrafie sobie radzic z wlasnymi problemami, za to, ze widze cos poza swoim nosem. Taki jestes dobry, Primero, taki zacny, taki otwarty. Tak duzo o mnie wiesz, a jakos nie pamietasz, jak skrzywdziles ta "mala dziewczynke", tego "ptaka, ktory nawet nie wie, ze jest ptakiem". Wiedz, najdrozszy, ze jesli dzisiaj nie potrafie nic z Toba dzielic, to jest tak dlatego, ze Tobie nie da sie ufac, a takze dlatego, ze wlasnorecznie zamieniles ta dziewczynke w kogos, kim wcale nie chciala byc. Tak naprawde, to obchodzisz mnie o wiele bardziej, niz ja Ciebie. Czego Ty ode mnie chcesz? Czego chcesz od tej dziewczynki, dlaczego nie pozwolisz jej dorosnac w spokoju? Nie do konca mial Jung racje, kiedy napisal "who looks outside, dreams; who looks inside, awekens". A moze i mial racje, ale czasem potrzeba nam snu. A teraz to zaczynam sie juz bawic w metafory, zupelnie jak Ty i rzygac mi sie zachciewa. Ty zyjesz ta swoja poezja, oddychasz nia, a potem srasz beztrosko na wszystkie strony. Cale to "gowno, ktore nie pozwala mi zobaczyc prawdy" pochodzi od Ciebie. Wielkie dzieki wlasciwie, bo gdyby nie ono, to pewnie dalej wierzylabym kazdemu takiemu jak Ty. Jestes obrzydliwy.
15:57 / 09.01.2002
link
komentarz (0)
Chynaa - chyle przed Toba czolo. Zreszta nie tylko za to dostalas punkty :-,0)

A ja tak: wstalam, bo mnie mama obudzila, o 7: 33. Nie cierpie, kiedy prosze, zeby obudzila o 7:30, a ona budzi o kilka minut wczesniej albo pozniej. To tylko rano bywam taka upierdliwa. Nieistotne, obudzila mnie, a ja natychmiast zasnelam na nowo, nic dziwnego. Wdrapala sie wiec na gore jeszcze raz i osobiscie sciagnela ze mnie koldre. Zabrala ja do siebie do pokoju, a na odchodnym powiedziala, ze mam nie isc spowrotem spac, jak ona wyjdzie. Wzielam, rzecz jasna budzik, nastawilam go sobie na o wiele pozniejsza godzine i bach w wyro. Juz, juz bylo cieplo i przyjemnie, kiedy zrobilo mi sie jakos niewyraznie, jakos glupio. Usiadlam na lozku, podrapalam sie w glowe.
"Nigdy nigdzie nie jestes na czas"
"Jak to NIGDY NIGDZIE? Z calym szacynkiem, po prostu nie lubie wstawac bez potrzeby bladym switem, ta lekcja to smiec i dobrze o tym wiesz. Spisze sobie od kogos"
"Oddaje dzisiaj wypracowania"
"Tym lepszy powod, zeby zostac w domu, pewnie dostane powyzej 85%". Au revoir. Na drugi bok, chrapie. No, prawie, bo przed samym zasnieciem, znowu cos mnie gryzie w piete:
"Nie wstyd ci, ze matka wstaje o 6 rano i haruje caly dzien, a ty najpierw stukasz na tym kompie do 4 rano, a potem w betach do trzeciej lekcji??"
"kurwamac, czy ty musisz byc taka dramatyczna?! Matka nie wstala o 6, tylko o 7. Ja siedzialam wczoraj do 2:30, a nie do 4. Ale juz. Udalo Ci sie obudzic we mnie poczucie winy". I na takich to wewnetrznych dylematach zeszla mi dodatkowa godzina. Na angielski faktycznie nie poszlam, ale zasnac tez mi sie nie udalo.
08:58 / 09.01.2002
link
komentarz (2)
He he he he he he....znowu nie moge spac, bede sie musiala urwac z ekonomii i nadrobic. Ale dzisiaj nie moge, bo leze w lozku i rechocze...he he he he he. Rozmawialam z Segundo, powiedzial mi jakis strasznie mily komplement..co to bylo? A, ze wygladam jak Lyv Tyler we Wladcy Pierscieni. Niby gowno prawda, ale i tak bylo mi milo.

Malla says:
tell me it was a joke and i'll kill you
Charlie says:
it was.....
Charlie says:
the truth
Malla says:
well, well. In such case, i am flattered.
Charlie says:
ups. I'm sorry. Didn't mean to wake up any weird feelings in you.
Malla says:
weird feelings, as in what?
Charlie says:
It sounded like you have to go to the bathroom.
Malla says:
huh?!?!
Charlie says:
Well, you said my compliments give you flatulence...That's not nice. I tell you you're pretty and you fart??

Hehehehehehe...durne przeciez, ale nie moge przestac sie smiac. Piekna mial przy tym mine, taki rozczarowany. Eh....
No, a potem zeszlo na rozne smieszne historie. Przypomnialo mi sie, co mi kiedys opowiadala pewna przyjaciolka. Kilka lat temu miala isc na obiad do starych nowego chlopaka. Niesmiala dziewczyna, strasznie nerwowa. Caly dzien bolal ja ze stresu brzuch, a jak tylko postawila noge za prog, przewrocila jakis stary wazon i z nerwow skrecilo jej kiszki. Cala spocona, pzreprosila grzecznie panstwa N. i poleciala na gore zrobic swoje. Znalazla w koncu jakis kibel, dom ogromny. Jak tylko skonczyla, okazalo sie, ze spluczka nie dziala. Heh, co robic, owinela to to w papier i fru za okno. Calkiem z siebie dumna mysli,ale sie sasiedzi zdziwia na widok takiego grzybka w ogrodku. Schodzi na dol po dokladnym umyciu rak i co widzi? Cala rodzina, skladajaca sie z taty doktora,mamy prawniczki, wspomnianego chlopaka i dystyngowanego kota siedzi w milczeniu w pieknym salonie. Salonie o szklanym dachu, na ktory to, bez watpienia ktos wlasnie wrzucil wielkie gowno. Gdyby nie ten papier, moznaby zrzucic na pterodaktyle albo jakies inne sraki, przepraszam, ptaki. A tak to musiala spieprzac moje przyjaciolka, bo z nerwow znowu jej sie zachcialo, a nie smiala juz testowac zadnych innych spluczek w domu bylego chlopaka...
Ide spac, kurcze. Kristen juz raz mi powiedziala, ze jak bede zasypiac na jej notatkach i slinic sie tak jak poprzednio, to bede siedziala sama. dobrze, tylko jeszcze zapale. Ostatniego, wiecej nie mam. Wiem, czego tu brakuje na tym nlogu. Listy, listy najlepszych kawalkow muzycznych, jakie mi sie telepia w tym roku po glowie. Czasem nawet wyje pod prysznicem, kiepski pomysl, ciec mieszka przez sciane. Zawsze, jak wychodzi ode mnie Julian, patrza z duza nieufnoscia. Nic dziwnego, nasze sypialnie dzieli praktycznie kawal dykty, hehehehe.Juz, lista, lista!
1. Mad About You - hooverphonic. Hands down, boskie.
2.De amores perros - Control Machete
3.Pyramid Song - Radiohead (to powinno byc nielegalne...,0)
4. Mellow - Tricky
5. All I need - Air
6. Groovejet - DJ Spiller
7. Half a World Away - Esthero
8. Black Black Heart - David Usher
9. Control Freak- Breakbeat Era
10. Angel's Son - Sevendust
11.Life in Mono - Mono
Jestem chyba strasznie plytka, ale kiedykolwiek nadziewam sie na kogos, kto podziela moje zdanie co do tych kawalkow, momentalnie zyskuje ta osoba 100 punktow. Dobre poczucie humoru, dla porownania, warte jest tyle samo. A zgrabny tylek zaledwie 10. Wygrywaja jak do tej pory tylko fani Marqueza, a juz szczegolnie tacy, co przeczytali Sto Lat Samotnosci wiecej razy, niz ja (7,0). Ide, placza mi sie palce.
03:46 / 09.01.2002
link
komentarz (4)
Bawilam sie nozyczkami. Boje sie teraz wyjsc z domu, wygladam idealnie jak w trzeciej klasie, kiedy ciotka Goska chciala mnie zrobic na Twiggy...Uhhhhhhh.

A dzisiaj poszlam na plastyke. Wzielam i poszlam, zawzielam sie nawet, zeby przyjsc na czas. Udalo sie. Usiadlam sobie skromnie w kacie, nikomu nie zawadzajac, bo humor mialam cosik chujowy. Nagle, niespodziewanie, pojawil sie skads Z., ktorego imie wciaz nie przechodzi mi przez..e..palce bez odruchow wymiotnych; zachodzi mnie od tylu, kladzie mi swoja oblesa lape na biodrze (WON, PARCHU!!!!!!,0) i szepce ponetnie do mojego ucha: "Ladnie pachniesz...Masz olowek, kochanie?". Przez chwile nawet sie zawahalam, ciagle jest rownie pociagajacy jak kiedys. Ale niedalej jak wczoraj zdecydowalam sie przeciez zdobyc umiejetnosc mowienia NIE. Usmiechnelam sie wiec uroczo, zatrzepotalam uwodzicielsko przypalonymi rzesami (przygoda z zepsuta zapalniczka...,0) i wycedzilam: "Spierdalaj". Niezbyt subtelnie, ale podzialalo. Polazl.
Dzwonil dzisiaj Dziadek, czyli moj Dzadi-boj. Zeby sie spytac, jakie to ojciec chcial gwizdki do trabek czy tez trabki do gwizdkow. Nie mialam pojecia najmniejszego, ale musialam chwile z dziadim pogadac. To jest osobowosc...
Przypominaja mi sie dziadiego perelki, na przyklad kiedy odwiedzil nas (nalecial, po czym osiedlil sie na pol roku, zeby pisac autobiografie, ktora czytal na glos przy obiedzie. Moze i dobrze, stary troche schudl, heh,0) i swoim zwyczajem zaczal sie szarogesic. Ktoregos ciemnego marcowego poranka szarpie mnie za ramie i chucha prosto w moja Bogu ducha winna twarz:
Jedziemy do kosciola. zawiez mnie. I juz. 7:30, a jemu sie zachciewa na msze. No, nic. Jako ze mam duzy szacunek dla starszych, nawet starszych wylacznie metrykalnie, zwloklam sie z wyra i w spodniach nalozonych na pizame wioze dziadiego do czercza, jak to lubil mowic. Cos tam gada jaka ladna pogoda i nagle milknie. Patrze w bok, zeby sprawdzic co ten dziadi majstruje, a on.......BEEEEEEEE........wyciagnal swoja sztuczna szczeke. Siedzi nad nia w skupieniu i wydlubuje paznokciami kawalki sniadanie, z ktorych tworzy cudownie okragle kuleczki i pstryka nimi w moim kierunku. Juz wole prowadzic w burzy sniegowej niz z dziadim bojem w samochodzie. Osobiscie widzialam raz jak jadac pod prad obtracil komus lusterko i jeszcze wychylil sie z okna "TY SKURWIELU!!! Nie widzisz, ze mi sie spieszy?!". Mialam wtedy 11 lat, ale przez reszte drogi do domu jechalam z recznikiem na glowie. Cala moja szkola mieszkala w poblizu...
09:39 / 07.01.2002
link
komentarz (1)
Chcialam isc spac i nie moge. Segundo wrocil po cos na chwile i sie rozgadal, jak to on po alkoholu. I jakos zeszlo na zabawe. Zwykla, w chowanego i w pikuty i w wojne i berka. To, co tak bardzo przypomina mi dziecinstwo. Wzruszylam sie okropnie, jak nie ja, zaimponowal mi tym, ze ma 21 lar i ciagle potrafi sie bawic. Tez chce :,0) Obiecal, ze jak przyjade, to sie pobawimy. Po raz pierwszy od dlugiego czasu uslyszalam podobna propozycje bez zadnego seksualnego podtekstu. Ciesze sie do tego ekranu jak polmozg :,0),0)
07:13 / 07.01.2002
link
komentarz (1)
O. Jeszcze czego. Nie dosc, ze juz mi dzis wzburzono krew, to wrocil Kaly, z tymi swoimi wiecznymi problemami, na ktore rzekomo tylko ja znam lekarstwo. Nie znam, mowie, on nie wierzy. Blagam, nie obarczaj mnie taka odpowiedzialnoscia, nie wolno wkladam swojego zycia w czyjes rece. Jak ja Ci moge pomoc, kochany, jesli ja nawet nie wierze, ze cos dla Ciebie znacze?! Chcialabym, zeby mi otwarcie powiedzial, co moge mu dac, zaby sie zagoilo, prosze o: trzy cieple slowa na dzien, piec usmiechow, jeden uscisk i dwa ladne klamstwa. Bo prawdy on nie lubi. Nie. Za prawde sie obraza. Straszne to uczucie bezsilnosci, wiedziec, ze ktos oczekuje od Ciebie pomocy, ktorej nie mozesz i nie potrafisz dac. Prosi: przyjedz. Do mnie, na zawsze. Z czym? Po co?!
Jemu jest wszystko jedno, pracuje, mieszka u rodzicow, dobrze mu tam, tylko nudno. No to niech Maja przyjedzie i troche rozkreci ta impreze. Jemu wisi i powiewa to, ze ja nie moge przejsc przez to calkiem sama, ze potrzebuje mojej matki, ojca, mojej edukacji. Ze ciezko na to pracowalam i ze zanim go odwiedze, czeka mnie przynajmniej nastepne 300 godzin harowy w szklarni. Na wszystkie moje argumenty jest tylko jedna odpowiedz: No te importo. Q te jodan. Wklada mi w usta slowa, ktorych nigdy nie smialabym powiedziec, Primero Ofiara. Ale przeciez byl inny? Przeciez kiedys chcialo mu sie zyc, pamietam, jaki byl nieprzecietny, zupelnie inny niz wszyscy. Nie cierpie go, ale tak bardzo chcialabym mu jakos ulzyc, on przeciez WE MNIE ufa, on mysli ze to ja wszystko rozwiaze.
Nawet nie wie, jak obrazliwe sa dla mnie niektore jego komplementy.
Chce mi sie plakac, wreszczec i kopac jak nigdy. Nie umiem sobie radzic z takimi sytuacjami, taka ze mnie miekka cipa, nie potrafie nawet powiedziec, krotko i na temat: "NIE". Powinnam nad tym popracowac, zanim znowu sie w cos podobnego wpakuje. Brrrrrr.
05:17 / 07.01.2002
link
komentarz (3)
Przytkalo mnie, doprawdy. Nie mam pojecia, co spowodowalo ta furore na forum. Tej milej osobie, ktora z ogromnym autorytetem nazwala mnie, niech no tylko zerkne jeszcze raz, "pusta" czy tez "egoistka" bardzo bym chciala opowiedziec, z detalami, historie mojego wzbogacajacego wewnetrznie zycia w zoliborskim slumsie (vide: mapa Warszawy,0) jak doszlo do tego, ze jestem "swiatowa", czy jak to tam zgrabnie okreslono. Korci mnie nawet, zeby wywlec na wierzch najbardziej osobiste zwierzenia, to co najbardziej boli, to czego nigdy nikomu sie nie przyznam. Ale nie zrobie niczego z powyzszych rzeczy, poniewaz (kolejnosc scisle przypadkowa,0):
1. Ktos musi sie strasznie nudzic, zeby produkowac na internecie podobne madrosci. Prawdopodobnie jego/jej?zycie jest cosik- jak to bylo? "puste" i jesli moj egoizm, sztuczna swiatowosc, przechwalstwo i co kto sobie zyczy dostarczaja jej/jemu rozrywki, to znaczy, ze udalo mi sie dzisiaj usprawiedliwic moja egzystencje. Odetchnelam z ulga.
2. Co bym nie powiedziala, to pewnie i tak bedzie to odebrane w niewlasciwy sposob. Nie zrobilam nic zlego, nie zamierzam przepraszac za to, jaka jestem i co pisze. Jakkolwiek, jezeli ktokolwiek czuje sie urazony moja znajomoscia hiszpanskiego (zdobyta, nota bene, po wielu latach samodzielnej nauki, pieniazki byly potrzebne na operacje kolana. Jak lezysz na dupie przez pol roku, to rozne smieszne rzeczy przychodza Ci do glowy,0), to niech po prostu mnie zignoruje. Zegnam ozieble z domieszka ironii, pisze nie dla Ciebie, tylko dla siebie. Mam nadzieje, ze to nie jest zaskoczenie, nie chcialabym za nic urazic Twoich delikatnych uczuc. Life's a bitch and then you die. (Chetnie dostarcze tlumaczenie, jezeli powyzsze zdanie nie zostalo zrozumiane,0).
3. Jak juz zaczne, to sie rozdramatyzuje albo nawet cos zmysle, albo niechcacy wyrwie mi sie jakis nieprzyzwoity wyraz. A przeciez i to niektorych razi.
4. Nigdy NIE stwierdzilabym, ze nazwanie mnie egoistka to przeklamanie. Jestem szalenie egoistyczna, ale jeszcze nie wyszlo mi to na wierzch. Ciagle sie staram, dzieki za wsparcie. Jak juz naprawde podloze komus swinie, dam znak wszystkim zainteresowanym. Bo widzisz, w dzisiejszym swiecie (najbardziej autorytatywny zwrot jaki znam, fu,0), liczy sie przebojowosc, asertywnosc i tak dalej. Obawiam sie wiec troche, ze z moimi sklonnosciami do niesmialosci i atakow paniki, mialabym utrudniona droge na szczyt.
5. Mama mowi, ze nie powinnam sie przejmowac, kiedy dzieci w szkole pokazuja na mnie palcami.

Nnnno. Prawie sie wyzylam, ale nie calkiem. Mam teraz ochote pomoralizowac, popierozyc, posmedzic. No wiec tak: troszke (tak tyci-tyci tylko,0) zakuly mnie i zaskoczyly wpisy osob, ktorym jestem zupelnie nieznana i ktore tak nierozwaznie wydaja osady na moj temat. Zakuly mnie nawet nie dlatego, ze dotyczyly mnie samej (chociaz byl to dosc istotny czynnik mojego obecnego roztrzesienia,0), ale przede wszystkim dlatego, ze zobaczylam na wlasne oczy, jak malo ludzie cenia swoje slowa. Chwala Najwyzszemu, osobiscie potrafie przejsc nad tymi zgryzliwosciami do porzadku dziennego i kontynuowac swoje swiatowe zycie bez wiekszych problemow. Ale moglo trafic na kogos, kogo zabolaloby bardziej i klops. Po co to? Po jaka cholere dzielic sie takimi glebokimi pzemysleniami? Rada Mariposy,( szybko, szybko moi mili, lapcie dlugopisy i notujcie, przemowi do Was swiatowa dziewczyna i tym razem jezykiem Mieszka!!!,0): uwazniej wazcie swoje slowa. I o, tyle. teraz ide sie pogapic w lustro i posluchac swoich wlasnych madrosci.
A! Przychylne komentarze zdecydowanie poprawily mi humor. Jak powiedziala Erin w "what women want": there is life on this planet! Jemesis, chetnie pomoge z hiszpanskim, tj. w miare mozliwosci.
11:49 / 06.01.2002
link
komentarz (2)
Czuje sie, jak kupa glupiego, smierdzacego, niemyslacego, samolubnego, egoistycznego lajna. I nie wiem, czy powinnam, czy nie.

List do Segundo:
5 a.m and i can't sleep. Dead tired, but I can't sleep, and that's because i feel like shit. You said you stayed because of me (why? why me? why not your mother, not your friends, not your brothers and sisters?,0) and I certainly hope you had a veriety of more important reasons. I'm sure you did, you were drunk, you prolly said a whole lotta crap you did not mean to say. But if i had a share in your decision not to go, then it's because of me that you're so bitter now. I made you stay. You stayed. You're unhappy now. I made you this way, and worst of all, I still feel trmendously relieved that you stayed. So uncompassionate and cold and self-centered of me, but when i think of the landmines in Afghanistan, I push the kids' images away. The only person I can see getting blown up is you. I simply didn't wanna lose a friend like you. If maybe, just maybe, you'll get to be allright, and someone else dies, it will be because of my few words. For fuck's sakes, why is YOUR life, of all people, worth less than their lives? I would love to get mad at you and scream and yell and hurl sharp objects in your direction, but i know you didn't simply want to be a fucking I'll-be-home-for-Xmas hero. You wanted to help, you knew they needed you and I kept you in Spain. You are the one getting smashed every night now, you're the one with nightmares of body parts flying across the desert, and I am still overjoyed that you didn't get into this hell. I know that I will have to disappoint you one day, because if I truly was the main reason, I may not have been worth the sacrifice, hun. But it doesn't matter whether you hate me or not, i don't give two shits about your emotional turmoil and I am close to exploding, that's how happy i am knowing I will find you alive and in one piece.

Melodramat pierdolony. Dlaczego powiedzial, ze zostal przeze mnie? Jestesmy dobrymi przyjaciolmi, blizszymi teraz niz kiedykolwiek wczesniej, ale czy to nie przesada?! Jezeli bylam glownym powodem tak wielkiej decyzji, to on czegos ode mnie oczekuje; nie wiem czego i nie wiem, czy urosne do jego wyobrazen o La Abeja Maya. Kurwa. Musze to jakos wynagrodzic, nie sobie, nie jemu, ale tym, co telepia sie po nocach w jego glowie.
06:08 / 31.12.2001
link
komentarz (1)
Uj, nigdy wiecej nie wsiade do samochodu. Malo sie dzisiaj nie zabilam, za co my kurwa placimy te podatki, jezeli przed moim domem jest wielka kupa sniegu, ktora tylko czeka az ktos wpierdoli sie w nia impetem?? No to sie doczekala...pojechalam, z dusza na ramieniu do 'centrum' (haha, centrum, przypominaja mi sie te male miasteczka na Mazurach, z rynkiem, fryzjerem, rzeznikiem i kioskiem. Centrum,0), zeby zrobic sobie w koncu ten tatuaz. Zamkniete. Panowie artysci nie maja zwyczaju pracowac w niedziele. Jakzeby inaczej, wracam do domu. Przed samym domem ruszalam pod gorke i jebut. Na szczescie nic takiego sie nie stalo, ale niedoczekanie ciecia, jesli liczy na kolejna flaszke w przyszle Boze Narodzenie.
Eh, a potem rozmawialam z Kalym. Widzialam osobiscie jak palil wielkiego tlustego porro. Amar al Kaly es malo para los pulmones. Ucieszylam sie bardzo, bo on sie robi trzezwy az do bolu jak przypali. Wychodzi mi, ze wcale nie bajerowal z tymi aniolkami, dzisiaj przeszedl sam siebie. niedobrze mi sie robilo, mam taka glupia wade, ze zawsze jak ktos obnaza przede mna swoje wnetrze, mam wrazenie, ze robi sobie ze mnie zarty. No, a powiedzial co nastepuje:
necesito volar. ser un ser nuevo cada dia. limpiar mis alas de toda la mierda. pero no puedo y al final me undire. no podre volar mas y estare en un rincon. i tak dalej. z chwili na chwile tracil dobry humor az doszlo do tego, ze zaczal mnie winic za jakies swoje glupie niepowodzenia. Chcialam na niego nawrzeszczec, powiedziec mu, ze gdyby ruszyl dupe i cos z soba zrobil, to moze nie mialby powodow, zeby sie na nikim wyzywac. Ale potem stwierdzilam, ze wlaciwie to nie ma potrzeby go wkurwiac. Sam dojdzie do owej konkluzji, predzej lub pozniej. To juz jego problem.

09:20 / 30.12.2001
link
komentarz (1)
ho, ho, ho, bonne anee.

Na intelekt nie trzeba bylo rwac, sami sie przyczepiali. Mile chlopaki ci francuscy kanadyjczycy, ale troche za dlugie lapy. A ja za duzo pije, moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Klekam i posypuje sobie glowe popiolem. God pointed His indignating finger and shot a ray of damnation: mam teraz syfa na ustach. Nalezy mi sie, nie przecze. Jakis bardzo nietrzezwy i niezbyt inteligenty pan zaczepil mnie w Extreme i spytal, czy nie interesowalaby mnie praca. Modelki, dla DKNY. No, no...NIe, nie interesowalaby mnie praca, ale za komplement dziekuje. Juz wiem, czemu sex on the beach nazywa sie wlasnie sex on the beach. Prawda, plazy nie bylo, seksu tez nie, ale gdyby tak podwoic dawke alkoholu w tyh drinkach, to pewnie bylby przynajmniej sex in the snow. Sa jednak i plusy: mialam takiego gigantycznego kaca, ze wzielam 3 tylenole i przespalam cale 9 godzin w autokarze, bez przerwy na siusiu nawet. Wracam do Montrealu w maju, je je je. A teraz ide sie posciskac z moim milym i sympatycznym przyjacielem, Morfeuszem. Dobry koles, nawet nie musi pic, zeby sie do mnie kleic!
12:04 / 27.12.2001
link
komentarz (1)
czekam na Aske. Jedziemy do Montrealu, ale jestem zbyt spiaca, zeby sie ekscytowac. schlam sie od razu w autobusie, latwiej bedzie spac. poza tym ciagle mam kaca, klin klinem. wygladam jak pol dupy zza krzaka, trudno uhaha. Bede musiala wabic tych quebeckers na intelekt, hle hle.

w swieta uswiadomilam sobie, ze za nic nie chce zostac starym polonusem, ktorzy to zasadniczo dziela sie na dwie grupy: tych, co bezustannie narzekaja i tych, co wspominaja cielecine spod lady z lezka wzruszenia w przepitym oku. Jakkolwiek, obie te grupy to ani Polacy, ani nic innego. Hybrydy: poszedlem na bakjarde, wzielam szaler, trzeba zaplacic insiure....brrrr. Dulce et decorum est pro patria mori. To tak zalosne, ze az zabawne, kiedy chlop swiezo oderwany od pluga, z plowym wlosem i szczerym, slowianskim obliczem belkocze przy stole: a u nas, w Kanadzie...
06:27 / 27.12.2001
link
komentarz (1)
Pewien marzyciel w wieku lat niespelna 20 poprosil pewna twardo stopajaca po ziemi jeszcze-nie-kobiete w wieku lat -nastu, aby pokazala oblicze, bo matka wspomnianego marzyciela chciala ja zobaczyc na wlasne oczy. Jeszcze-nie-kobieta oblicza nie pokazala, bo sie ono splonilo do krwistej czerwonosci. A to z nastepujacych powodow:
Byla owa jeszcze-nie-kobieta cosik wkurwiona. No bo, pytala ona siebie drzacym glosem, z jakiej racji pewien marzyciel chwali sie nia mamie? Czy to aby nie troche oficjalne?
Byla owa jeszcze-nie-kobieta mile polechtana. No, no, skoro pewnien marzyciel prosi ja o cos rownie dziwnego, to czy to aby nie troche oficjalne?
Byla owa jeszcze-nie-kobieta ale juz-prawie-alkoholiczka w stanie, ktory uczynil ja malo prezentacyjna. Poprzedniego wieczoru bowiem, postanowila zapomniec o pewnym marzycielu i wrzucic go do wielkiej, wypelnionej Rioja '95 butelki. Tak tez zrobila, wrzucila bez kola ratunkowego. Wyplynal, bydlak, ale przynajmniej wie, ze probowala.

Marzyciel stracil, a moze zyskal na owej prosbie. Mysli calkiem racjonalnie, stwierdzila ww. jeszcze-nie-kobieta, ale po chwili przyszlo jej do lupiacej wspomnienem Riojy pytanie: ale, chwileczke, czy marzyciel ow nie przestal jakby marzyc, a zaczal planowac? Juz, juz miala sie rzucic w przepasc czarnej rozpaczy, ale stanela na krawedzi i zaczelo ja naglic kolejne pytanie: ale, zaraz. Przeciez oto wlasnie prosilam, czyz nie tak?
Owa bardzo niezdecydowana jeszcze-nie-kobieta, wzorem innej, slawnej, jeszcze-nie-kobiety usmiechnela sie ponetnie do dziewczynki z Egzorcysty, ktora uplasowala sie wygodnie na wysokosci jej twarzy w lustrze. Spojrzala trzezwo swymi szczerymi, czerwonymi oczetami i powiedziala, calkiem zadowolona: "Pomysle o tym jutro". Tak tez zrobi.
11:18 / 25.12.2001
link
komentarz (1)
Piekna Wigilja, dawno takiej nie mialam. I wszystkie te kartki od rodziny i przyjaciol. dlaczego nie staramy sie byc dla siebie tecy ciepli przez caly rok??
09:06 / 24.12.2001
link
komentarz (1)
Panika. Poszlam juz spac, cala szczesliwa, ze jakos tam, costam rozwiazalo sie z K., a potem obudzilam sie, bo pecherz scisnal i oto jestem. Zlana potem. Co ja mu naopowiadalam? Ze CO?? Ze przyjade? Do NIEGO? Przyjade, owszem, ale nie przed czerwcem i nie zupelnie do niego. Rzecz w tym, ze de innego. Do takiego, co potrafi mi dac nie tylko fizyczna przyjemnosc, ale tez porozmawia ze mna, przytuli mnie, powrzeszczy na mnie, poobraza sie...do takiego calkiem prawdziwego faceta. Jezusiczku, chyba juz kompletnie ochujalam. Jak tu sie z tego wykrecic?! Kochany Swiety Mikolaju: spraw, prosze, zeby Kaly zrozumial, ze pieprzy bzdury bez sensu, zeby jutro sie stawil i skruszony oznajmil, ze wcale nie to chcial powiedziec i zeby sie bil w piersi i zaklinal na Wszystkich Swietych i glowe Mamusi, ze wcale mnie nie "kocha". Uh. A od rodzicow, jak nigdy, zycze sobie rozgi pod choinke. Nalezy mi sie, do stu piorunow...
03:42 / 24.12.2001
link
komentarz (1)
Me acuerdo de algo q me dijiste sobre probar cosas nuevas-powiedzial pewien marzyciel-una noche, en la sofa, te acuerdas?
Claro q me acuerdo-powiedziala ona, ciagle jeszcze wkurzona, ciagle bardziej zaplatana w galezie wscieklosci, jak latawiec, ktory powinien wzbic sie w chmury, a nie moze. -Escuchame, Kaly...-zmiekl jej troche glos, zmieklo jej serce na widok tej twarzy, ktora sni jej sie co nocy. -a ti te vale correr riesgos conmigo, porque tienes la novia, quien obviamente te tiene lokito de amor. Cuando yo tenia Julian, no me daba miedo probar cosas nuevas. Pero no se si lo podria hacer de nuevo, ahora, cuando estoy completamente sola y no tengo nada, o mejor dicho, nadie a quien recurrir. Para mi, va mucho en esto.
-Myslal on chwile nad tymi slowami, ale wyraz jego twarzy nie zmienil sie nawet na sekunde. On wie przeciez lepiej, on sie na nia wlasnie uparl i tak bedzie, chyba, ze go zabija.
-Pos, lo unico q te puedo dar es lo q tengo. Lo q no tengo, no te dare, logicamente.
-Es lo d q estoy hablando, tio. Despues de tantos fracasos en el tema de amor, yo necesito un poko de estabilidad. Tu no me la puedes ofrecer, no me la kieres ofrecer. Abre los ojos, por Dios! Tu no me kieres a mi, tio. En el mejor caso es deseo, nada mas y nada menos.
-No-wtracil sie marzyciel, coraz mniej rozmarzony i coraz bardziej zdeterminowany, zeby ktos potrzymal go za reke i pomarzyl o tym samym.-El problema es q no es asi. Te quiero.
-Ja-skonstatowala ona, coraz nizej, coraz blizej ziemi, ale juz jakis lekki wiatr podbijal ja do gory, po troszeczku, powoli.
-Maya, lee esto-marzyciel nie wie nawet, jak prawidlowo napisac imie jego ukochanej...-Lee: LO DEJO TODO PARA ESTAR CONTIGO. Te lo juro.-Mowi do pustego pokoju, bo ona jest juz w innej czesci domu, a lzy ciekna jej po policzkach i czuje sie coraz bardziej oszukiwana, ale kocha te klamstwa i chce, zeby staly sie prawda. Wbrew sobie wraca do pokoju, patrzy na twarz marzyciela, ktory zdolal podniesc ja tak wysoko, ze prawie parzy ja slonce, i mowi-No se puede querer a algien q no existe. Pero si estoy equivocada, si se puede amar a un fantasma o algo sobrenatural, entonces si. Te quiero mucho.-Przetraszyla sie swojego lotu, swojej smiesznie trzepocacej wstazki, tym bardziej, ze marzyciel juz ciagnal sznurek ku ziemi.
-No me valen los cuentos de fantasmas. vente aqui para vivir conmigo. Te hare muy feliz. Te quiero.-Marzyciel trzyma juz prawie latawiec przy sobie, a ona nie ma sily sie wyrywac.
-Dimelo otra vez-wiec mowi:
-Te quiero.
-vendras?
-A ver.
-Vendras?
-Si...
Nie wie jak, nie moze wiedziec kiedy, ale powiedziala, ze przyjedzie, na zawsze, ona wlasnie, ta z ktora spal i ktorej nigdy nie spytal o nic waznego, ta ktora widziala w nim Carlosa, nie Kaliego, nie zwyklego dziwaka, nie pierwszego lepszego marzyciela. Wiedziala, ze byl inny, wiedziala, ze ja skrzywdzi i wiedziala, ze i tak wroci. Latawce nie maja zbyt duzo rozumu, moze i lepiej: z ciezko glowa trudniej sie lata.
23:25 / 22.12.2001
link
komentarz (1)
uuuuhhh...ale nawalnica Carlosow. Dzisiaj odezwal sie Segundo, ni z gruszki ni z pietruszki i stwierdzil, ze Primero jest glupi skurwiel, ale sie z nim w pelni zgadza: mam przyjechac do Malagi. MAM, ciekawe. Zebys sie nie zdziwil. Obiecalam, ze zadzwonie, ale niech sie goni w takim razie, ksiaze udzielny. MAM. Trzeba sie z tego jakos wykrecic. Najwyrazniej, w chwili slabosci czy tez pod wplywem, naobiecywalam mu zlote gory, ale jakos niczego podobnego sobie nie przypominam. Kobieta zmienna jest, buaha.
09:24 / 22.12.2001
link
komentarz (1)
on mi: como siempre te preocupas mas en solucionar q disfutar la magia q envuelve nuestros suenos.

ja jemu: chuj Ci w ucho. (z szacunkiem, z wielkiej litery. nie dam sie zwulgaryzowac, hle hle,0)

on mi: pero me importa una mierda, nunca he necesitao nada de nadie y tu no vas a ser la primera.

ja jemu: oto sie wlasnie rozchodzi, jak milo, ze wreszcie zrozumiales.

on mi: no se tia me rallo un huevo paso de ti pero creo q te necesito.

ja jemu: *nic*.
taka wlasnie owocna konwersacja z Primero. Jak tu gadac z czlowiekiem, ktory zyje w swoim magicznym swiecie martwych wlosow i fioletowych sloni? O wlasnie. Nel i slonica. Cudo.

a, no bylam przeciez u Jestera, z Joshem i cala masa ludzi. Opowiedzialam mu o Kalym. o tym, ze twierdzi jakoby widzial moje "wnetrze", chociaz caly czas bylismy w lozku i nie zamienislismy nawet jedenego sensownego zdania. Josh na to, ze pewnie mowil doslownie o tym wnetrzu. Heh. A potem kazal mi powiedziec K., ze Josh go czule kocha i namietnie. Zebym przekazala od niego wiadomosc" yo quiero tu sexo dans le lune" i ze kreci do niego swoim wielkim pupskiem. Heh. Dobry chlopak.
07:08 / 22.12.2001
link
komentarz (1)
Nie przyszedl, a mialam mu tyle do powiedzenia, tylke mi sie tlucze jakichs sentymentalnych bzdur po glowie. To chyba w nim dobre, jakos udaje mu sie wykopac moja miekka strone spod skorupy. Ale ciekawe, jaki z tego pozytek. Nie lubie siebie w takim stanie, lubie miec wszytko pod kontrole, a tu przyjdzie Ci taki, pomaci, powie kilka komplementow ustrojonych w bardzo barokowe zdania i o. Fiuuuuu, poszedl caly rozsadek. Co on takiego w sobie ma?! Normalnie rzygac mi sie chce, jak slucham takich jak on, rzucil szkole, pracuje w tej swojej peluqueria i z nudow siedzi i wymysla. Rusz zesz dupe i zrob cos z soba! Jak ja nie cierpie takich obibokow, pseudo-intelektuanych, grafomanskich kretynow. O tu prosze. Duzo bym dala, zeby byc teraz obok niego. Ale jestem glupia, moze to tylko jakas zimowa deprecha i przejdzie do marca. Zreszta sama sie nakrecam: slucham non stop "naszej" piosenki, Hooverphonic. Gapie sie w jego zdjecie jak ciele w malowane wrota, czytam jego listy i wmawiam sobie, ze nie mozna sie otaczac murem zgorzknienia, ze trzeba przynajmniej probowac kochac...well, perhaps it doesn't apply to you, cabron. Dejame en paz o vente aki pa vivir conmigo. Hay q optar por lo uno o lo otro y si no te apetece esforzarte por tu "amor", pues, q te follen. Gdzie leza granice bezuczuciowosci i zdrowego rozsadku? Moze wcale nie powinnam sie ogladam na konsekwencje i korzystac z jego, przejsciowego, nie watpie, stanu umyslu, dac sie poniesc jeszcze raz. Nie bolalo az tak strasznie, byl swinia i chuj zlamany, ale duzo sie od niego o sobie nauczylam. Soy una tia de dudosa moralidad, no? Pero siento q no se puede vivir asi, siento q se deberia mentener algunos valores....a z drugiej strony to: "Se sincero, en especial no finjas el afecto y no seas cinico en el amor, porque en fin de cuenta la aridez y el desencanto son tan perennes como la hierba...". Jak ktos sie nie umie obchodzic z Don Juanami, putos capullos, to nie powinien szukac przygod w Hiszpanii. Tak o takich najlatwiej. Chwilami nie chce mi sie wierzyc, ze potrafi byc az tak dziecinny, przeciez bywaly chwile, ze naprawde mnie fascynowal swoja...eh, no smialo, dobrze wiemy, czym Cie fascynowal. Ta swoja goraca krwia, ta jebana postawa wiecznego bahora, otworz oczy i zastanow sie chwile. Po co Ci to? Drugi raz? po tym wszystkim. Glupia jestes. Glupia cipa, a i tak skonczy sie zupelnie w ten sam sposob, co w zeszlym roku, bo wiesz, ze nie potrafisz byc z nim polowicznie, ze nie potrafisz dawac siebie na raty. Dostanie Ci sie po dupie a Maja z Grudnia znowu bedzie sie smiala w glos. Dobrze Ci tak. HA!
02:23 / 22.12.2001
link
komentarz (1)
Nie przyszedl. A ja musze mu duzo powiedziec. Duzo, duzo, duzo. Zajmie nam to kilka godzin, a ja mam zaraz wyjsc do domu Jestera, chyba, ze mama nie da mi samochodu,jako ze jest slisko. FUCK. Nie przylazl, co za menda, no!!!
09:04 / 21.12.2001
link
komentarz (1)
Kolejna dluga konwersacja z Primero...przez niego nie jem, nie spie, nie wiem, co sie ze mna dzieje...

kaly says:
tia si te estubiera viendo te diria q te kiero
Maja says:
calla, calla. Me voy a Espana dentro de 5 meses y a ver q pasa
kaly says:
si te vienes de verdad te prometo q el tiempo q estes aki te creeres q es un sueno.
Maja says:
no lo dudo, cabron
kaly says:
me quieres????????
Maja says:
si te quiero? no se. en una manera de hablar, quiza
kaly says:
eso es la pregunta. Dime, si o no?
Maja says:
no seas cabron, cono!
kaly says:
y yo a ti, si
kaly says:
te quiero
kaly says:
maya lee te quiero!

Boze, co robic, co robic, co robic?? Moze naprawde kocha. Moze naprawde teskni. Skad moge wiedziec?! Jedyne, czego jestem naprawde pewna, to to, ze wciaz chcialabym miec go w swoich ramionach, sluchac jego fantastycznego glosu, po prostu byc z nim, bez wzgledu na to, czy czyjes serce znowu mialoby byc zlamane. Co sie ze mna dzieje, przeciez ja taka nie jestem?!?! Tal vez deveria decirle q si, q le kiero mucho, q me esta volviendo loka, q le echo de menos tanto....me crees capaz de hacer algo semejante?! vamos a ver. Hasta manana.



00:58 / 21.12.2001
link
komentarz (1)
Janny pojechala. Siedze w domu, nawet troche mi sie nudzi, chociaz to do mnie niepodobne. Tak czy siak, nie jest zle, jakos sie wydzwignelam z dola, bo nie lubie sie zbyt dlugo martwic. Rozmawialam dzisiaj z Mehdim przez kilka godzin, moze sie spotkamy w NY w maju albo cos. Byloby zajebiscie, obiecal, ze jesli bedzie mial mula to mnie odwiedzi. Kochany. Szkoda, ze on w ogole nie pije, moze by go troche przymknelo, hehe. Chociaz jak palimy to tez nie jest zle, troche sie wycisza i spoko luz. Nie wiem, czemu zawsze sie otaczam przyjaciolmi, ktorzy tak duzo gadaja. Ale moze i dobrze, bo zazwyczaj mowia z sensem i ciekawie. Mehdi nauczyl mnie mase rzeczy, ktorych sama o sobie nie wiedzialam. Jest pod tym wzgledem niesamowity, jak juz zacznie Cie analizowac to nie przestanie, az zostanie skora i kosci z biednej ofiary, ktora lezy skulona w kacie i kwiczy: ale ja taka wcale nie jesteeeeeeem! Ale rzadko sie myli, zazwyczaj ma racje, jesli juz cos zauwazy.
Co piec minut dzwoni do mnie Siergiej, zebym mu kupila fajki i alkohol, bo teskni za Janny. No, dobrze, tylko jak ja mu to kupie?! Tak pada snieg, ze nawet nie marze o prowadzeniu samochodu, nie mowiac juz o tym, ze jestem splukana. Uhh, co za dzieciak.
06:46 / 20.12.2001
link
komentarz (1)
Wlasnie wrocilam od Janny. MSutno mi i chyba bede plakac :( Zadzwonila o 10 pm i poprosila, zebym wpadla. Weszlam do domu, a tam walizki na srodku pokoju. Jutro rano wraca do Rosji. Tak po prostu, przyszlo jej do glowy i jedzie. Zostawia mnie na pastwe Kanadyjczykow, wrednych, glupich , plastikowych ludzikow. Zostana mi moze ze 4 osoby, z ktorymi tak naprawde chce mi sie spedzac czas. Wszystko inne gowno. W czerwcu odchodzi Kyoko: jedzie do Japonii. W Maju Aska jedzie do Meksyku, albo Hiszpanii, a ja na miesiac zostane CALKIEM sama, jesli nie liczyc Pata i Juliana...Chce juz jechac do Malagi, chociaz do Carlosa, niech troche mi poklamie i poprawi humor. Czuje sie strasznie samotna, jakbym nie miala sie czego chwycic, calkiem sama. Biedny byl Mehdi, jak zostal sam w tym Moroko na 5 miesiecy, samiutenki jak palec, a ja wredna dupa nie wyslalam mu nawet tych ksiazek. Za Mehdim tez tesknie, on jest dla mnie najlepszy. Ale, ale. W marcu do Warszawy, Boze, juz tylko trzy miesiace!! Wytrzymam. WYtrzymam, wielkie mi ha. Idz na papierosa i sie nie rozklejaj, cipo glupia. ehhhhh
21:49 / 19.12.2001
link
komentarz (1)
i po co ja sie nim tak ekscytuje. Bylo, minelo. I nie wroci, chyba, ze znowu bede glupia gesia. Pewnie tak sie stanie. Nienawidze go, ale strasznie bym go chciala nawidzic. Kobieto, puchu marny, utnij sobie drzemke, bo pierdolisz takie bzdury, ze przykro sluchac. Gud Baj.
05:37 / 19.12.2001
link
komentarz (0)
Zawsze mowie, ze bedzie lepiej i mam racje. Dzisiaj rano rzucalam miechem i palilam jednego za drugim, a ateraz jestem super szczesliwa. Mam sztuczne wlosy (tak...wstyd...,0) i wygladach w nich tak pieknie, ze sama sobie sie podobam. A to rzadkosc :-,0) Tylko wrocilam z tymi kudlami, a na necie czekal na mnie Primero. Dzieciak to i glupol, ale powiedzial mi mase cudownych komplementow, od ktorych zrobilo sie az cieplo na sercu. Nikt tak jak on nie potrafi sprawic, ze czuje sie taka dowartosciowana, nikt. Nawet Julio, chociaz calowal ziemie, po ktorej stapalam, hehe. primero przyslal najnowsze zdjecia, Boze, jak on mi sie zajebiscie podoba, jest po prostu cudowny. Ale strzez sie, Majenko: wkoncu raz Cie juz zrobil na szaro. Co z tego, ze "teskni" i ze "czeka" i ze "musze zostac z nim przez cale trzy miesiace"? wiesz, jak bedzie, wiec no te dejes llevar. Ale i tak mi milo! Potem sie gapilam na jego zdjecie i sluchalam naszego "mad about you". Chyba jednak go odwiedze...chuj z szacunkiem dla siebie, jesli moge znowu poczuc jego zapach. Cale zycie tak sie "szanowalam", ze zawsze bylam sama. A juz nie chce :(
19:04 / 18.12.2001
link
komentarz (1)
Nick rzucial palenie. Dla Terry...bez komentarza, jestem wsciekla.
Mowilam, mam takie szczescie w tych sprawach, ze nic tylko sie ciac. Pierdole w takim razie, skoro nie moge miec tego, czego naprawde chce, bede miala te rzeczy, ktorych pragna inni, a ktorych nie moga miec, bo wszystko, oprocz *wstaw to okropne slowo* wychodzi mi w zyciu lepiej i latwiej niz innym. Moze tak jest po prostu sprawiedliwie, nie mozna miec wszystkiego.
15:42 / 18.12.2001
link
komentarz (1)
Jessssssss....nieprzytomna jestem. Ledwo widze na oczy, niech spadnie lawina na szkole...spaciu. Blagam!
07:06 / 18.12.2001
link
komentarz (1)
uhhhh....nie wierze w to prawie. Carlos Primero sie odezwal, czyli Kaly. kaly to cala historia i chyba ja opowiem, chociaz nie swiadczy o mnie najlepiej, a wrecz na odwrot...

Dziwny byl, mial 8 tatuazy, fioletowe wlosy, mnostwo piercingow i cegle pierwszorzednego haszu z moroka. i Taaaaaakie serce, poza tym decenial we mnie rzeczy, na ktore nikt inny nigdy nie zwrocil uwagi, czulam sie przy nim jak ksiezniczka: kiedy mowilam, sluchal i sluchal tak naprawde, no, niby nic, ale dla mnie wazne. Takie drobiazgi, fantastycznie pachnial i kojarzy mi sie z trip hopem, z hooverphonic. Bylam tam krotko, wiec duzo sie nie wydarzylo, poza tym, ze myslalam, ze jestem z nim w ciazy. Mialam wyjechac, a on nawet sie nie odezwal, zniknal skurwiel. Wiedzialam, ze na pewno nie zatrzymam tego dziecka, gdyby co, ale zadzwonilam (fuj, glupia cipa!,0) i poprosilam grzecznie, zeby przylazl do parku, pod fontanne. Znowu byl starym dobrym kumplem, rozmowa toczyla sie wokol jego dziewczyny i mojego chlopaka (tak, tak...,0), az wreszcie zeszla na temat mojej domniemanej ciazy i bardzo go oszukalam. Nie powiem, o co chodzilo, ale sprzedalam mu monstrualna kiche, ktora chyba kupil, bo przeciez sie odzywa. Dzien pozniej dostalam okres, ale jemu nic nie powiedzialam przez 4 miesiace i do dzis myslalby, ze bedzie tatusiem, gdyby nie to, ze nasz wspolny kolega sie wygadal. Tak czy siak, mam do niego ogromny sentyment i ciesze sie nawet, ze wreszcie mozemy normalnie gadac, ale przykro mi i wstyd, ze klamalam,tylko po to, zeby sie na nim odegrac. On, rzecz jasna tez ladnie nie postapil, ale to nie mialo znaczenia; ja nie musialam staczac sie do jego poziomu. Poza tym wcale nie zalezalo mi na nim az tak bardzo, zeby przejmowac sie jego zniknieciem (klamstwo, nawet we wlasnym nlogu nie chcesz sie przyznac, ze bolalo jak skurwysyn, ty klamczucho, ty!,0). A teraz...bylo, minelo, chcialabym, zebysmy byli na jakichs tam stosunkach kolezenskich i tyle. za kilka miesiecy znowu bede w Hiszpanii, ale nie chce sie z nim chyba spotkac. Tj. mialabym ogromna ochote zobaczyc go i pogadac, ale to nie najlepszy pomysl. Chyba,ze sam zaproponuje, przeciez bedzie wiedzial gdzie i kiedy tam bede. W kazdym badz razie, dzisiaj napisal, po kilku miesiacach ciszy, a naj lepsze/gorsze jest to, ze wkoncu podlaczyl sie w domu, nie stuka z zadnego cybera. Wiec teraz bedziemy moze mogli obgadac wszystko spokojnie, bede go *widziala* codziennie. ehhh, glupia istota taka baba. No nic, Kaly Kalym, ale ja mam tutaj "zywego" Nicka, dzisiaj przegadalismy cala plastyke, baba sie darla, ludzie sie gapili, milo bylo...hmm, hmmm...ide po fajke XD
20:24 / 17.12.2001
link
komentarz (1)
Ale sie dzisiaj zryczalam, jak glupia. W ostatniej "Polityce" jest taki artykul o ludziach, ktorzy jezdza na Wschod uczyc polskiego. I bylo o takim Stasiu, co to walczyl w Powstaniu, a teraz siedzi gdziez w Kazachstanie. I mowi ciagle do tej nauczycielki: "janina, zobaczyc Warszawe i umrzec" i ma wytatuowane "nie rzucim ziemi skad nasz rod" i polskiego orla na piersi. Boze, brak mi slow. Chyba tam pojade i sama go zabiore do Polski, ale sie zbeczalam...tez sobie wytatuuje nie rzucim ziemi, hle hle. Ale chyba bardziej podoba mi sie ta cma, jednak :P Sa tacy ludzie, czasem okropnie mi wstyd, ze nie mieszkam w mojej kochanej, najpiekniejszej Warszawie. tak jakby to byla moja wina, ze mnie tu sciagneli...Czasami tak strasznie tesknie, ze az mnie sciska. Na przyklad jak pada snieg, pamietam taka noc na Nowym Swiecie, bylam z jakims towarzystwem i spadl pierwszy w roku snieg, juz byly lampki na Swieta, wieczor, pieknie...I wlasnie wyszlam z empika z nowa ksiazka Marqueza, byla przerwa na Boze Narodzenie, nic nie musialam robic, tylko czytac i turlac sie w sniegu jak przyglup. Ehhh, trzeba wziac dupe w trok i wracac do siebie.
08:01 / 17.12.2001
link
komentarz (2)
O, przyszlo cos od Carlosa. Pewnio znowu lapali chmure. beze mnie....*chlip chlip*. A oto hymn hiszpanskich chmurowiczow...

Hay una puerta entreabierta
Entre tu boca y la mia
hay una palabra muerta, una mirada vacia

Hay un silencio q mata
Una escalera q sube
Y una duda q me baja y una cabeza en las nubes
Lo reconozco
Fumo porros a diario, me fumo uno y es como poner la radio
Pero por dentro de mi amarga cabeza,
siempre tan sola y tan llena de tristeza,
Me salen las canciones, q a mi me molan
las musiquillas q a mi mas me motivan
Las amarguras se vuelven amapolas
Y las tristezas me alegran la vida....

ANDA, DAME Q FUME, PORQUE ME SIENTO SOLO
dame de fumar, porque no kiero estar triste, no
Calada a calada, porrito a porro,
Se desnuda el aire y la luna se viste

Y una garganta se rompe, al filo de la manana
Ya hay luz en el horizonte, va a explotar la madrugada...
Hay un espejo q cuenta la cruel verdad a la cara
Huele a viento de tormenta, hasta un gato q ladra...

No, i czy to nie lapie za serce?! Piekne...


07:49 / 17.12.2001
link
komentarz (1)
Bylam za zakupach z Kyoko, wsiadlysmy w autobus do Toronto i wio. Fajnie bylo, nabylam droga kupna rozne mile rzeczy i mam sie w koncu w co ubrac. Oczywiscie, w imie starej tradycji, kupilam sweter, ktory mnie gryzie i wcale nie chce go nosic. Ale ladny jest. Kyokunia moja jedzie do Japonii pojutrze, a jutro spotyka sie z tym starym gnomem w siakims hoteliku w Toronto. Powiedziala mi, ze robia to na biurku w jego biurze, raz nawet usiadla na twarzy jego zony na zdjeciu. Ohyda, fuj, fuj. Ona ma 19 lat, on 36. BLEH?! No, ale nic. Tak sie zmachalam ta wycieczka, ze wcale nie chcialo mi sie uczyc do testu, a on juz jutro. Trudno, uhaha. Bywalo gorzej, zreszta to i tak bez porownania z testem z angielskiego: nawet nie zerknelam na 5 akt Makbeta, a wynika mi, ze to tez jutro. No, nic, pocieszam sie tym, ze moja srednia podskoczyla prawie do 85%, a Janny ma tylko 73%. Nie chcialam jej nic mowic, ale z takimi ocenami, to ona moze sie pozegnac z jakimkolwiek uniwersytetem, zostanie jej Conestoga, samo dno. Biedulka :( Ciekawe, co dostanie za ten book report, ktory jej napisalam w godzine...Pewnie lepsza ocena, niz ja za swoj, bo oddalam za pozno.
Jutro przychodzi Julio. Wiem, jak sie to skonczy, wiec lepiej ogole sobie nogi; owlosione jakos mnie do tej pory nie powstrzymywaly, a tylko wstyd.
O, kurwa..jutro jest tez kartkowka z The Fifth Business, oczywiscie nie przeczytalam...ale radosc, chyba sie juz troche wypalam. Fajnie, ze Swieta tak blisko, beda pierozki i ryba po grecku i bede mogla spac do 4 po poludniu, tak jak lubie :,0),0),0) Miodzio. Miau, zapale sobie i ide spac, pora juz najwyzsza.
05:17 / 16.12.2001
link
komentarz (1)
Jest u mnie Asia, kocham ja bardzo, bo wlasnie mi poprawia wypracowanko o Makbecie. Kochana. Gadalam dzisiaj z Tercero, gosc jest wyjebany w kosmos jak Mario Bros. !!! Juz tylko 6 miesiecy i do niego jade, juuuuhuuuu.
02:18 / 16.12.2001
link
komentarz (1)
Trzeba odsniezyc ksiazki. Mam test, a pojecia nawet zielonego. Wstalam o 10, zeby sie pouczyc, jest 7 wieczorem, a ja nic. Fak. Bede zyla w kontenerze na smieci (#6,0).
06:10 / 15.12.2001
link
komentarz (1)
Ale glupio sie dzisiaj czuje. Przespalam pol dnia, teraz wcale mi sie nie chce a juz wlasciwie pora. Pale jednego za drugim, chociaz nie znosze Marlboro, ale w domu nie ma nic innego. Mam jakiegos niesamowitego dola. Wlasciwie to samowitego, ale od ponad roku nie mialam zadnych symptomow depresji, nie bralam zadnych prochow, a tu nagle takie chujowe samopoczucie. To mi sie wszystko bierze stad, ze sie nie lubie za bardzo, ale jak by to zmienic? Gdzies tam dobrze wiem, ze jestem wlasciwie oka, ze nie ma ludzi doskonalych, itd., itp., ale jak juz cos osiagne, to nawet nie umiem sie za bardzo cieszyc: wmawiam sobie i znajomym, ze to fart, ze raz sie udalo, wielkie mi ha i efekt jest taki, ze potem nie potrafie sobie nawet za nic pogratulowac. Nie jest tak, ze sie nienawidze, ale ciagne porownuje sie do innych,ladniejszych, madrzejszych, bardziej pewnych siebie, bardziej obytych, grubszych, bystrzejszych, bardziej utalentowanych..z wiekszym powodzeniem, tak jakby COS, cokolwiek, naprawde od tego zalezalo! Ciagle mowie, ze nie mozna oceniac siebie w stosunku do innych, ze najwazniejsze to lubic siebie (a ja uwielbiam byc sama, gadac do siebie, prowadzic dyskusje, itd. :-,0),0),0) , ale nigdy tego nie stosuje w praktyce. Zawsze zastanawiam sie, co o mnie mysla inni i nie wiem, jak by sie przestac tym przejmowac, na dobre. Hmm, moze to wlasnie bedzie moje postanowienie noworoczne...
A teraz, czym by sobie poprawic troche humor...pojechalabym po amores perros, ale jest tak slisko, ze nie wyjde z domu za chuja pana. caly dzien spedzilam rysujac bardzo czasochlonny projekt z plastyki, wiec to odpada. Moglabym poczytac, ale dzisiaj nie uda mi sie skoncentrowac na zadnych literkach. Szkoda, ze salon tatuazy juz zamkniety :D Wybralam juz wzor na drugi, kase mam, tylko pojsc i zrobic!! Och, ciekawe, czy na stole ciagle leza fajki...
20:12 / 14.12.2001
link
komentarz (0)
Buh. Nie chcialo mi sie wstac do szkoly, bylam kompletnie nieprzytomna. Poza tym, wlasnie spadl snieg. Fuj, nie wiem, czy dam rade wyjsc z domu na ostatnia lekcje...Ohyda. Nieprzyjemna sprawa, naprawde.
Wlasnie sobie uswiadomilam, ze potrzebuje szybko zarobic pieniadze. Przychodza mi do glowy rozne pomysly, ale wszystkie maja cos wspolnego z praca, czyli raczej nieprzyjemnym zajeciem. Hmm, hmm, hmmm...Nie mam czasu na prace, w marcu mialam sie zatrudnic w szklarni, tak jak w zeszlym roku, ale jade do Polski; moze dadza mi sie zalapac w kwietniu, zawsze jest tam wtedy duzo roboty. Potrzebuje na wakacje przynajmniej 4,000 mula. 1, 500 dostane, 2,000 zarobie, jak sie mocno postaram. Powinno byc ok, ale zastanawiam sie, co bedzie z oplata za uczelnie, jesli nie uda mi sie zalapac na ta fuche w Hiszpanii. Uszy do gory, kto by mnie nie chcial z takimi kwalifikacjami?! Musieliby upasc na glowe, jeszcze tylko wymysle jakie to kwalifikacje i bedzie spoko. Potrzebuje duzo pienazkow...heh, przypomnial mi sie ten psychopata, co chcial, zebym go kopala w krocze, za kazda erekcje mialam dostac $100, heh, jakby troche zaluje, ze go sobie nie przygruchalam, hahaha: previous jobs: kicking this one fucked up dude in the balls. To prawie jak swiadczenie uslugi seksualnej, tylko cos bylo z tym nie halo: pytalam go, tak sobie, co on by zrobil z ta erekcja, jak bym ja juz z niego wykopala, a on mi na to, ze nic. NIC! Napewno, klamca. Wczoraj sobie cos wymyslilam: tyle jest tych grafomanskich smieci na polkach ksiegarn, czemu by sie tak nie dolozyc? skoro ktos czyta Harlequiny i inne gowna, to czemu nie mieliby czytac mnie?! Trzeba to przemyslec..
10:44 / 14.12.2001
link
komentarz (1)
O, jakie mile oceny mi sie sypia. To zbyt piekne, zeby moglo byc prawdziwe, los ma pewnie jakis noz w kieszeni i juz go sobie na mnie ostrzy, skurwiel.

Na przyklad to: nie, zebym sie zbytnio tym przejmowala, ale czemu-no, czemu?- ja mam takie zasrane szczescie w kontaktach z plcia nie tylko brzydka, ale wrecz paskudna? Oni sie na mnie uwzieli, to jest jakas kosmiczna konspiracja i chca mnie wykonczyc emocjonalnie. A ja sie nie dam, Kyoko dala mi ten fajny, poreczny wibrator. Hak wam w smak. Albo mi sie trafi zdrajca (Carlos P.,0), albo wrazliwiec (Julio,0), albo jakis zasrany Samarytanin, ktory woli rozbrajac miny, niz popijac ze mna Chardonay i prawic mi komplementy (Carlos Segundo,0), albo oblesny podrywacz, ktory sypia z moja kolezanka (Z. Nie napisze calego imienie, bo szkoda mi nowej klawiatury. Moglabym zwymiotowac,0), albo taki, co chce pograc ze swoja panna kosztem mego zlamanego serca (yeah, right!,0), (Misiek,0), albo taki, od ktorego dowiaduje sie, bardzo nie w pore, ze on juz znalazl milosc swego (nedznego,0) zycia i wlasciwie to ma mnie gdzies, ale fajnie sie gadalo (Carlos T.,0). A przeciez ja nie jestem az taka do dupy! Rozumiem, ze nie mozna za duzo wymagac, ale na litosc boska, podobna zawsze znajdzie sie amator na bulke z pradem, a nawet na potwore. A tu klops. Jak jest juz jakis znosny, to sie wszystko psuje. Wracam chyba do Julia, juz mam dosyc tej jebanej wolnosci, taka wolnosc, ze jak wszyscy ida na impreze, ze swoimi drugimi polowkami, to ja siedze w kacie. Calkiem wolna!! E, kurwamac, zapale sobie. Mogloby byc gorzej: moglby mi wyrosnac kaktus na czole, no nie?
06:15 / 13.12.2001
link
komentarz (1)
Cono, Carlos, eres de puta madre, te lo digo!!!!! Un besote mu mu mu gordo, shikillo :,0)

Ehh. Dawno nie stukalam, a to dlatego, ze mialam duzo roboty, a potem odsypialam zaleglosci. Ale piekna sprawa, dostalam 90% z testu z ekonomii i baba odjezdza w styczniu na Antarktyde, uczyc angielskiego. Boze, jak fajnie, nie cierpie jej. Ciagle jestesmy przy popycie i podazy, trzy miesiace w tyle. Co za babon.
A potem bylo mi smutno. O 10 pm wzielam samochod i pojechalam do J., zeby mi dal huggie. Slowo daje, ten chlopak jest dla mnie taki dobry, a ja przeciez same swinie mu podkladam, nie zasluguje na niego. Chcialabym chyba, zeby tu teraz ze mna byl, dlaczego ja wszystko tak zawsze musze spierdolic? Po co bylo spac z C.? po co bylo zdradzam, wyjezdzam, rzucac, wrzesczec, plakac, a teraz zalowac? Nie, tak naprawde to nie zaluje, w zyciu nie moglabym byc z nim naprawde szczesliwa. Ale, Boze, jak to glupio brzmi, zawsze bede go na swoj sposob bardzo kochala, to najlepszy czlowiek, jakiego znam.

Pojechalysmy z Mami do Chaptersa, kupila mi zajebista ksiazke o kuchni hiszpanskiej, mola, mola, me flipa!!
A w ogole, to rzeczy smiesznie sie ukladaja. Mam juz jakies prospekty na marzec, w TYM departamencie. Na cale wakacje rowniez, juz sie ciesze jak nie wiem. Dawno nie robilam nic ciekawego, jesli idzie o...no, o to.
Mialam dzisiaj debate na prawie, ale obsuwa. Powiedzialam "Orgasmical" zamiast "Organismical". Fuck fuck fuckedy fuck. Ale wlasciwie to nie bylo najgorzej, potem gadalam jeszcze chwile o sesie, wszyscy mysla, ze jestem jakas nimfomanka, co mi nie przeszkadza, porque no queda tan lejos de la verdad, jejejejeje.
Carlos Segundo nie daje znaku zycia. Carlos Primero: szkoda gadac. Carlos Tercero jest cudowny, tesknie za nim jak nie wiem, ale najbardziej za P/L. Segundo pojechal juz chyba do Almerii, nigdy nie znikal na tak dlugo. Martwie sie, ze urwie sie nam kontakt, a to naprawde cudowny przyjaciel. Zeby juz wrocil! Chyba pojde po papieroska....nnnooo. A, juz mamy rezerwacje w Montrealu, jade do toronto na zakupy, zeby miec w czym balowac. Moja szafa wyglada naprawde mizernie. Wszystko z innej parafii, nie pasuje do siebie, tez mi swiatowa kobieta. Been there, done that, a ubrac sie nie potrafi porzadnie. Ide spac, mam nowa ksiazke Marqueza, chce troszke poczytac.
20:41 / 08.12.2001
link
komentarz (1)
ja pierdole....wdech..wydech...wdech...wydech...ja pierdole, ojejejejejejejejeje!!!! WEEEEEEEE!!!!!!!!! ok, ok, od poczatku. Janny miala wczoraj strasznego dola, wiec ja zaprosilam na amores perros i kluseczki. Zostala na noc, i powiedziala mi, ze gadala z Israelem w pracy i on powiedzial, zebym JA sie do niego przylaczyla, bo on tez jedzie w czerwcu do Hiszpanii. On co prawda na ibize, a ja do roboty, ale wcisne go za wszelka cene, mojego Adonisa...Uhhhh. No, i potem sie okazalo, ze on, tak jak ja, wyjezdza do Hiszpanii na stale. Jezusiczku, nie wiem, co takiego dobrego zrobilam, ale chyba nieswiadomie uratowalam komus zycie, zeby sobie zasluzyc na taka nagrode. To jest najprzystojniejszy, najmilszy i najnormalniejszy facet na swiecie. Hold on, it gets better! Jego dziewczyna, nadeta krowa, nie jedzie!!!!!!!! Och, szczypu szczypu, nie spie!
15:56 / 07.12.2001
link
komentarz (0)
Nie chce mi sie isc...buu, spac, spac, spac. O czym ja myslalam, ze poszlam spac po czwartej? Odbilo mi chyba do reszty. Jaka ja jestem dzisiaj leniwa. Ojjjjj, nawet mi sie nie chce pisac...
09:07 / 07.12.2001
link
komentarz (1)
Och, jakos dziwnie sie dzisiaj czuje, strasznie mam ochote wyjsc, zrobic cos, zamieszac, posmiac sie, popic, byc z ludzmi. A nie moge, jest druga w nocy, czwartek, powinnam isc spac. Ale spac tez nie moge, ostatnio mam z tym klopoty w nocy, a pozniej nie jestem w stanie zwlec sie do szkoly. Dzisiaj zerwalam sie tylko z angielskiego i prawa, bo potrzebowalam krotkiej drzemki. A poza tym, nalezalo mi sie: dostalam 15/15 z wypracowania o Makbecie, wiec mam spokoj. A prawo mam gdzies, dzisiaj znowu byly te jebane prezentacje, a ze siedze przy biurku goscia, troche nie wypada obsciskiwac sie z Morfeuszem. Ale, ale. Poszlam do night school, odwalilam koszmarna prezentacje, za ktora dostalam czworke, a na dodatek powiedzial mi, ze moj esej o Burzy Szekspira byl najlepszy w klasie. Wiec nalezaly mi sie wakacje, koniec kropka. A Kyokunia zamorduje chyba: wcisnela mi na sile ksiazke, mysle, wezme, bo sie obrazi. Zaczelam czytac na swiatlach i tak mnie wciagnela, ze nie polozylam sie nawet na piec minut i pieprzylam takie banialuki, ze wstydze sie wrocic do szkoly. Ojejku...Ale ksiazka byla dobra, jedno z tych czytadel, w ktorych tak kompletnie odnajduje siebie (mam czytadlowy charakter?!,0), ze nie sposob sie oderwac. Nazywa sie "shopaholic" i poza tym, ze nie przepadam za zakupami i nie sypiam z szefem (BRRR!!! Moj ostatni szef mial milion lat i brzucho jak maly slonik,0), to zupelnie identyfikuje sie z glowna bohaterka. Chlip, chlip. Jutro ide na kolacje z Juliem, prawie oficjalna randka, huhu. Zerwalismy ze soba pol roku temu, a on mnie dopiero teraz ciaga na randki. Ale niech bedzie, po tych mrozonkach chetnie zjem cos pysznego.
Nie wiem czemu, ale od tygodnia chodza mi po glowie dzieci Z., non stop praktycznie. A szczegolnie K. Jego sie strasznie boje, ale mam przeczucie, ze mi sie z nim ulozy. Przeciez to nie moja wina...kurwa, znowu sie rozklejam. Dziewczyny w stringach i z tatuazami sie nie rozklejaja. Jestem ostatnio taka jakas sentymentalna, rzygac mi sie chce. Nawet nie moge sie zmusic, do napisania tego, co naprawde chodzi mi po glowie, chociaz nikt mnie nie czyta i pewnie by mi ulozylo. No, wydus to z siebie cipo durna. Dawaj. Wal.
chcialabym, tego..
no?! Na co czekasz?
No, bo ja mym bardzo chciala, zeby oni mnie polubili. Bardzo bardzo bardzo. Polubili. No, wiesz,ze chodzi o to drugie slowo, ale siakos nie moge. Zupelnie sie do tego nie nadaje. Tylko Juliowi mowilam, ze go kocham, ale chyba-z perpektywy czasu-wcale tak nie bylo, wiec przychodzilo o wiele latwiej. Bo klamac potrafie przeciez jak nikt...Ale ze mnie kupa chaly. Powinnam nad soba popracowac. Dzisiaj, na przyklad, tak jebnelam pilotem o podloge, ze baterie wypadly i potoczyly sie pod lodowke. Musze nabyc nowe. Droga kupna je nabyc.
Ide na fajke. Z fajka czuje sie bardziej jak ja i napewno nie odwaze sie plakac w towarzystwie Majki-z-lustra. Taaa, fajka przed lustrem. Cudo. Inni chlaja do lustra, a ja pale. Uchhhhhhh...
07:46 / 04.12.2001
link
komentarz (1)
Co ja bym zrobila bez mojej muzyczki, Mono, Portishead, Air, stara Morcheeba, Barry Adamson. Ratuja mi zycie. Propellerheads, Hooverphonic, Moloko, ech, piekna sprawa. Jak mowi Jack Black w "High Fidelity" it's so fucking good it should have been mine.
05:20 / 04.12.2001
link
komentarz (1)
Padam na pysssskkkkkk...spaciu. Wrocilam z kursu wieczorowego po 9:30 i uswiadomilam sobie, ze nic nie jadlam od ponad 30 godzin. A potem sie zastanawiam, czemu ludzie pytaja, czy jestem anorektyczka. No i juz mam odpowiedz. Ide zjesc i potem kimono.
20:05 / 03.12.2001
link
komentarz (1)
Kristen jest dziwna ostatnio, zachowuje sie, jakbym jej cos zrobila. Albo po prostu ignoruje moje oryginalne komentarze; ostatnio zauwazylam, ze nie potrafie utrzymac uwagi swoich sluchaczy interesujacym anekdotami, huhu, ale wcale mi to nie przeszkadza, bo caly ten koncept high school mam gleboko w dupie. Wkurwia mnie niesamowicie to pozerstwo, zmyslanie, popisowy, "popularity" HAHA! Boze, Boze, jak mozna oceniac kogos po wygladzie, po rasie, po kolorze skarpetek, jakie nosi?! Ja, na ten przyklqad, mam 43 pary bialych skarpetek i ani jednej w innym kolorze i ciagle slysze komentarze na ten temat, albo pytanie typu: are you Russian? Spoko luz, moze byc. W zyciu nie przyszloby mi do glowy, ze biale skarpety to cos nieeleganckiego do szkoly. Zdaje sie, ze po prostu jestem niewystarczajaco towarzyska i nie mam smaku :,0),0),0),0) Pierdole, jak boncie dydy, jeszcze tego tylko brakuje, zebym kupowala inne skarpetki, bo dzieci sie ze mnie smieja, co to to nie. Czarne sa do dupy, trzeba wachac, zeby sie upewnic, czy sa czyste, czy brudne. A po moich bialych od razu widac. Poza tym wszyscy ludzie, na ktorych mi zalezy w tym kraje, czyli: Pat, Kyoko, Aska, Janny, Tihana, Sanya, Josh, Julian i moze jeszcze z piec osob, wszyscy nosza biale skarpetki. Co to kurwa jest?!
15:30 / 03.12.2001
link
komentarz (1)
fuck fuck fuckedy fuck ale bylo fajnie. Janny przyszla spac, oczywiscie polozylysmy sie o czwartej, budzik nie zadzwonil. Odwiozlam ja i Sergieja do szkoly w pizamie i szklafroku, i czerwonym plaszczu mamy. Oczywiscie, jak tylko wypadlam rozpalic samochod, spotkalam Israela, najpiekniejsza istote na swiecie. Uhhhhh....no, czesc, nie, nie, nie zawsze tak chodze do szkoly. teraz juz zawsze bede dla niego czupiradlem w rozowym szklafroku, kurtce, i za krotkich spodniach od pj...
Stary mial zadzwonic i obudzic, ale mu sie nie udalo. No, nic, opuszcze tylko plastyke, a Janny musiala isc na geografie (to moj ulubiony przedmiot do opuszczania, ale ona sie zestresowala z jakiegos powodu,0). Ide sie kapac, zeby zdarzyc na druga lekcje, mam wypracowanko do oddania. temat: Makbet, stopien trudnosci: nikly, mam nadzieje, ze tym razem da mi A. Oj, ale ja jestem nieodpowiedzialna. Hi hi. Ale mam dobry humor!! Zajebka a nie dzien.
01:56 / 03.12.2001
link
komentarz (1)
Pat powiedzial, ze moja nowa kiecka wyglada jak wielka skarpetka. Ale cos, nie bede sie powolywac na opinie goscia, ktory od kilku tygodni chodzi w tej samej koszulce, hi hi hi.

Slucham "si senor" z amores perros, matko, ten kawalek jest idealny do seksu, tak samo jak "mad about you" hooverphonic. Tylko nie ma nikogo, z kim moznaby to sprawdzic w praktyce, buuu :,0) nie, nie, nie bede sie dolowac, przede mna wycieczka do Montrealu i chyba sie powiesze, jak nie bedzie zadnej akcji, hle hle. /jestem kobieta lekkich obyczajow, nawet nie smiem przeczyc. Moze to nawet nie tak dobrze, seks zredukowal sie w moich oczach do wymiaru malego cwiczonka przed spaniem, albo gimnastyki. Tylko, ze gimnastyki nie chce mi sie uprawiac, a w koncu trzeba jakos trzymac forme, juz nawet do szkoly nie dyrdam na piechote. Moze jak zaczne troche rozladowywac energie poprzez nieuzywanie samochodu, to wyzbede sie brudnch mysli, HA. Posprzatam troche, zaraz mam odebrac Janny z pracy. O kurwa, juz jestem spozniona. Fuck me!!!
21:10 / 02.12.2001
link
komentarz (0)
Gadalam z Joshem, ma nowa kobiete. Tak naprawde, to kocham go jak brata i wiem, ze jest fantastyczny, ale -FUCK-zawsze, jak sie zwierza, ze cos, ktos wpadl mu w oko z wzajemnoscia, to mam ochote wyc. Dlaczego on moze sobie zmieniac panny co miesiac i to z gracja, bez skurwysynstwa, bez krzykow i lez, a ja od 1.5 roku jestem wlasciwie z jednym chlopakiem, (z mala przerwa na C.,0) ktory doprowadza mnie, mowiac krotko i na temat, do furii. No, na seks nie da sie narzekac, na tym polu sie juz zgralismy. ech, wlasciwie, to nie chce mi sie tym przejmowac. Mam klasowke z ekonomii. Swieci slonko.
09:29 / 02.12.2001
link
komentarz (0)
Buuu buuu buuu...stary powiedzial, ze chce zostac w Miami na Nowy Rok, a ja jestem juz przeciez umowiona w Montrealu! Ale kicha, nie wiem, co z tym fantem zrobic. Wymyslil sobie, zebym wracala -HAHAHA- samolotem, ale na ladne oczy chyba mnie nie wpuszcza na poklad. Jejusku, a ja sie tak juz napalilam. Uch. Powiedzial, ze da $, ale jest ujebutany w cztery litery, jutro nawet nie bedzie pamietal, co naobiecywal, a poza tym wiem,z e nie ma forsy. Boze, jak ja nienawidze kasy, nie znam sie na niej, nie potrafie, nie chce, po co na tym, swiecie sa w ogole pieniadze? Po kiego grzyba,naprawde. Nie fajniej byloby jak w epoce kamienia lupanego, Wilmy i jak mu tam Freda? Placilibysmy sobie fajnymi kamyczkami, nie byloby zadnego liczenia, ani kombinowania, ani oszukiwania, ani sepienia. Nie wiem, czemu zawsze mi tu schodzi na temat pieniedzy, bo ja tak szczerze ich nie cierpie. J. twierdzi, ze jestem rozpieszczona, ale to ja kelnerzylam przez dlugie lata za pare groszy, to ja pracowalam od switu do nocy w tej jebanej szklarni, od ktorej popsuly mi sie kolana, a ta spedza 3 godziny w sklepie, ladnie ubrana, tapeta az kapie z pysia, wychodzi, och, Majusia, ale jestem zmeczona, ale masz szczescie, ze nie pracujesz. Akurat TERAZ nie pracuje, bo nie moge, odpitol sie, por favorrrrr!
Uch, pierdolic kase. Cos sie wykombinuje, zawsze sie cos kombinuje i jest. Stary jedzie, mama wraca dopiero za tydzien, oszczedze pieniadze z jedzenia. Wlasciwie to kupie tylko fajki, Pat obiecal, ze mnie nakarmi, jak bedzie trzeba.

Jak mi dzisiaj teskno za Tam Tam i Roccobarocco i Na Rozdrozu, dlaczego tutaj nie ma takich fajnych knajp?! Tylko to mnie naprawde wkurza, reszta jest spox.
Stary wrocil od Zbyszka. Odwozil go Pet, gadalam z nim chwile, cytuje: "I SO regret i was driving your pops home, we went on mumbling for the entire drive". HA! A ja z nim musze mieszkac i, uwaga, uwaga, pierdoli jeszcze gorzej, jak nie jest po alkoholu. Ale taki tragiczny nie jest, juz nie gadaj, Mala. No, upierdliwy, stary pierog, ale stara sie nawet ostatnio. Nie badz malpa. Malpa idzie po fajke....a propos fajek, dzisiaj kupilam 4 metry poliestru i lampki, chce to zainstalowac na suficie, w sklepach tak maja i wyglada jak gwiazdki nad chmurkami. Ale tak sie zasapalam nad tym dzielem sztuki, ze rzucilam w polowie, lampki sie zjebaly i o. Jak to szlo...? Chuj w bomki strzelil, nie bedzie Gwiazdki czy siakos podobnie. Ale jakos sie w tym roku ciesze na ta gwiazdke, mama przywiezie mi fajowe prezenty z domu, ostatnimi laty dostawalam glownie kase, a potem spalam pod stolem z butelka wina pod pacha, zadna frajda. Ale tym razem bedzie fajniej, bo jade sobie do M. a potem do M. a potem do W., w marcu, moja kochana Warszawka, jak tam milo. Chyba dlatego tak lubie Malage, brud i smrod jak u siebie, ale faceci fajniejsze maja tylki i slonko swieci. Pol roku szkolnego zlecialo tak szybko,ze nawet nie zdarzylam kupic zeszytow na polowe przedmiotow, buahahaha. A w marcu mam poznac K., G. i K. Ciesze sie jak nie wiem co, ale zoladek podchodzi mi do uszu z nerwow. Moze nie bedzie tak strasznie, wkoncu fajna ze mnie siostra, nawet Adas tak mowi, a on wszystkim sepi komplementow. A oni tez chyba sa fajni, jak by nie bylo moja krew. Ojejku, czy ja powinnam im cos kupic?! Ale CO???!!!!
07:37 / 02.12.2001
link
komentarz (0)
Josh nie zadzwonil. Zadzwonilam do Kyoko, ale Marzena powiedziala, ze jest w pracy, a teraz to troche pozno krecic, i tak ciagle na nie wrzeszcza, ze ludzie wydzwaniaja po nocy. Zadzwonilam tez do Janny, i ha! pojedzie z nami w swieta, jej starzy i tak wybywaja na jakis spozniony miesiac miodowy, wiec bedzie biedna sama z bratem w Wigilje. Co prawda, zwisa jej to i powiewa, bo przeciez nie obchodzi katolickich swiat, ale. I tak mi jej bylo szkoda, brata natomiast nie. Wpadl dzisiaj do mnie po fajki i pifko, moge sie zalozyc, ze tych samotnych Swiat i tak nie bedzie pamietal, hle hle. Musze jutro koniecznie pojechac po te cholerne gazety i po jakas ksiazke, dawno nie mialam nic w reku. Pare dni temu skonczylam "Lata z Laura Diaz" i byla zajebista, ale czytamy teraz na angielskim Makbeta i ten cholerny "Fifth Business", wiec mam prawo do jakiejs porzadnej rozrywki. Bleh. Prace na geografie zrobilam, na podstawie ksiazki, przez ktora nie udalo mi sie przebrnac. Nie szkodzi, ta kobieta jest kochana, a poza tym sama jej nie czytala, wiec spoko luz.

Opierdolilam pare dni temu Adasia, za to, ze wygadal sie, ze wiedzial o Z. i B. Myslalam, ze go zabije, a tu niespodzanka. Po tym jak, uzywajac wielu bardzo nieeleganckich slow, poslalam mego sympatycznego brata w bardzo odlegle miejsce, i kazalam mu wsadzic pewna czesc ciala w inna czesc tegoz ciala (swojego, znaczy,0), okazalo sie, ze chlopak byl bogu ducha winny. Glupio mi bylo jak nie wiem, ale wlasciwie to nalezal mu sie opieprz, chociaz by za to, ze wcale nie odpisuje na moje listy-rzeki. Ale wystarczylo dodac kilka slow, co to sie zaczynaja na "k" i odpowiedz byla ekspresowa. A, nauczka na przyszlosc. Na faceta nalezy klnac.

Ale sie ciesze. Juz tak nieduzo czasu zostalo mi w tej dziurze. Jak tylko wroce z Miami, jade sobie do Montrealu, czyli 10 dni mam z glowy w tym miesiacu (Skad ja na to wezme kase?!,0). Potem tylko dwa i pol nedznego miesiaca i jade do domu na trzy tygodnie (JEEEEEJJJEEEJJJEE,0), a potem znowu dwa miesiace tutaj i zmywam sie na trzy upojne, gorace, fenomenalne miesiace wypelnione nieograniczonym piciem, seksem i haszem w Hiszpanii, z najfajniejszymi ludzmi pod sloncem. Alejandro i Carlos juz czekaja, Kaly moze sie odbrazi, no a przeciez jedzie ze mna tez Asia. MNiamusku, pycha wakacje. Trzeba bedzie rano wstawac, ale ja mam na to trick. Nie klasc sie spac i nie ma problemu z wstaniem, o.
22:41 / 01.12.2001
link
komentarz (0)
Jejjjjjj! Dzwonila Aska, robimy ten certyfikat, w czerwcu moge wrocic do Hiszpanii na trzy miesiace i jeszcze mi zaplaca. Teraz z kolei odpada Tokyo, Kyoko mnie chyba zlinczuje, ale cos za cos. W zeszlym roku tez nie moglam z nia pojechac, bo spedzalam czas z Mehdim w Maladze, a poza tym nie mialam kasy, zeby sobie tak latac. W tym roku wymyslila, ze zalatwi mi jakas fuche w barze z cyckiem, podobno swietna kasa, ale gdzie ja do rozbieranie sie przed tlumem wyjacych Japonczykow. Zyje sie raz, nawet bym sie moze dala przekonac, ale na litosc boska, przeciez wole uczyc, skoro mam taka mozliwosc. Bedzie cudddnnnnieeeee, nie moge sie doczekac. Mam nadzieje, ze w przyszlym roku Aska pojedzie zrobi ze mna ten transfer do Granady, tam przynajmniej mozemy pomieszkac za friko z Ismaelem, a w Madrycie musialybysmy bulic kupe kasy za mieszkanie. Chyba sie nie wyrobie, a glupio ciagnac od staruszkow, sami ledwo ciagna ostatnio. Szkoda, ze Mehdi tak zwalil sprawe z Hiszpania, oszukiwal, oszukiwal, a teraz nigdy nie pojedzie do Natashy ani nie wroci do Hiszpanii, z taka historia nikt go nie bedzie chcial. Biedny jest, ostatnio prosil mnie, zebym mu kupila ksiazki przez neta, bo on w tym swoim Moroko nie ma zadnej mozliwosci sobie tego zalatwic...moment, zgubilam tytuly, a jego urodziny zblizaja sie duzymi krokami. Uchhh...Ciekawe, czy Kaly sie do mnie odezwie, jesli mu powiem, ze bede w Granadzie przez trzy miesiace. Szczerze w to watpie, chyba ze z ciekawosci. Szkoda, ze tak nam sie popieprzyly sprawy, kochany wariat wlasciwie.

Musze sie koniecznie wybrac do ksiegarni, jak tylko uda mi sie pokonac ten projekt z geografii i z prawa. ciezka sprawa, dlaczego ja sie tak obijam?! We wtorek idzie aplikacja na uniwerek, a ja siedze na necie i nawet nie mysle zabierac sie do lekcji. A przeciez najpierw musze posprzatac, bo w tym burdelu nie ma mowy o odrabianiu lekcji. Jutro nie bedzie czasu, dam glowe, ze przyjdzie Julio albo Josh, obiecalam mu wypozyczyc Amores Perros. A na wieczor zaprosilam Kyoko, pewnie i tak nie przyjdzie, ta dziewczyna nigdy nie pamieta co, z kim, jak, gdzie.

Patryk powiedzial mi, ze czytal o jakims gosciu, ktory pracuje w banku spermy zagrozonych zwierzat czy cos takiego i musi robic minety nosorozcom i innym zyjatkom, w plastikowych rekawicach. hehehehe, podobno spuszczaja sie do kublow, tyle tego jest. Ciekawa Ostka. Hle hle hle...

Ojej, Mamiszon dzwonila, powiedziala, ze Agi kupila mi ksiazke o Gigerze. Jak fajnie, to jest najlepsza przyjaciolka pod sloncem. W zyciu nie dostalam od niej nic, co by mi sie nie podobalo, autentycznie. W 3 klasie przyszlam do niej na urodziny, z paczka, ktora sama pakowalam, bo mama byla w pracy, a ona mi na to: ale brzydki sznurek. Tylko wtedy sie poklocilysmy tak naprawde, a pozniej jeszcze w czwartej klasie pobilysmy sie o jakiegos kolesia ze zlotym zebem. Hehe, kocham moja Agatke.
09:48 / 01.12.2001
link
komentarz (0)
Jade do Montrealu! Stary nie widzial jeszcze bajzlu i zgodzil sie pozyczyc samochod na kilka dni. Siaki kochany. Dla wprawy zrobilam sobie Tequila Sunrise, poprawie Bloody Mary. Mam wlasciwie ochote na Blue Lagoon, ale T.S. raczej nie powinno sie popychac wodka. Jak milo i sympatycznie. Ide podkrecic ogrzewanie...

Probowalam zadzwonic wczoraj do Carlosa, ale to kompletna dupa wolowa, wylaczyl komorke. Wkoncu odebrala jego starsza, chyba ja obudzilam, wydarla sie na mnie i nie dala nawet poprosic o C. No nic, chyba go nie przekonam. Ubzduralo mu sie jechac do Kosowa rozbrajac miny. Bylabym pelna podziwu, ale on to robi tylko dla kasy a w takim razie, to sa lepsze metody zarobkowania, bez ryzyka utraty nog albo jaj. Nawet nie chcialam mu mowic, ze w trzy miesiace zarobie tyle uczac angielskiego...uch, uch, idiota kochany. Co ja mam, ze zawsze lece na popaprancow emocjonalnych, niekochane dzieci wrzeszczacych matek i pseudo-bohaterow. *chlip chlip*. Chyba pociesze sie papieroskiem.
09:35 / 01.12.2001
link
komentarz (0)
bleeeeeeeeeeh. Stary wrocil do domu. Matko, matko, jaki tu burdel, wszystko sie lepi