no, a co jakby tak sie spakowac? zabrac ze soba kilka ladnych rzeczy, glowe pelna fantazji, no EWENTUALNIE telefon komorkowy. nic mnie tu nie trzyma, pomyslalem sobie. stanac na srodku miasta, wetknac w uszy sluchawki i posluchac troche ciszy. tak na caly regulator
porobic troche zdjec, poczytac troche bukowskiego, posmiac sie troche znowu, popatrzec troche w slonce. poczuc ze zyje nieco, jak wyostrzaja sie zmysly.
duzo muzyki dzis caly dzien.
znalazlem swoje zapiski po pijaku (jeszcze wtedy bylem gruby zawodnik! zabawne jak czlowiek sie moze zmienic i cale jego zycie) sprzed mniej wiecej dwoch lat. i popatrz, jedyne co sie zmienilo to trunek, ktory bysmy wyciagneli.
'i wiesz co ci powiem
jedyna rzecz ktorej mi w tej chwili brakuje do szczescia
to jakas kobieta, ktora nie palila by fajek, siedziala na moich kolanach i slodko sie usmiechala
a pozniej bysmy sie kochali.
ale tak delikatnie, romantycznie
a potem wyciagnelibysmy heinekeny i siedzieli, i gadali do rana popijajac wygazowane piwo
a ja bym wpatrywal sie w jej slodki usmiech zdrapujac etykiete z butelki'
jejku, wszystkie moje mlodziencze milosci. one byly wszystkie takie fajne i takie mile. i wszystkie oczywiscie mialy imie na A. jedna nawet byla strasznie podobna do natalie portman (juz nie jest :( )
zabawne zycie, jak tak sobie poprzypominam czasem, albo poczytam stare rzeczy z szuflad.
znow zbyt chaotycznie mysle.