08:08 / 12.01.2002 link komentarz (0) | Maluje ten olej na koniec semestru. Wkurzam sie, wrzeszcze, uspokojam, placze, caly ten pseudoartystyczny bol tworzenia.
Rzecz oparlam na cytacie z The Manticore na temat Animy:
"She is Cleopatra, the enchantress, and she is Faithful Griselda, the patient, enduring woman; she is Beatrice who glorifies the life of Dante, and she is Nimue, who imprisons Merlin in a thornbush. She is the Maiden who is wooed, the Wife who bears the sons, and she is the Hag who lays out the man for his last rest."
Moje dalekie od jakiejkolwiek formy feminizmu zafascynowanie kobieta jest juz owiane nimbem tajemniczej slawy. Zostalam okrzyknieta naczelna lesbijka i jako ze osad ten wydala banda klamek, wcale nie zamierzam plotki dementowac. Szkoda mi tylko i wstyd niejako, ze jestem identyfikowana z ta klasa, z ta klasa "artystow", ktorzy nie potrafia docenic tak wdziecznego tematu jak kobieta, jej cialo, wlosy, usmiech. Nie ma nic tak bliskiego Bogu jak kobieta, kropka. Niby stworzyl Adama pierwszego, ale jaki kon jest kazdy widzi: pierwsza proba zazwyczaj bywa nieudana. Don't beat yourself up, God, nobody's perfect. Zawsze twierdze, ze heteroseksualne kobiety beda kiedys poddawane leczeniu, tak jak swego czasu homoseksualisci. Probowalam sie nawet sama wyleczyc z tej przypadlosci, ale nie wyszlo, niestety. Zbyt silne sa we mnie sklonosci masochistyczne chyba, hle hle. Juz, wracam do Animy. |