2010.08.08 01:24:29 :: link :: komentarz (0)
Spośród czterystu pokoi tylko sto jest dostępnych dla gości. Pozostałe zajmują stali mieszkańcy. To tutaj Arthur C. Clarke napisał powieść "2001: Odyseja Kosmiczna", Charles R. Jackson, autor "Straconego weekendu", popełnił samobójstwo, a brytyjski poeta, Dylan Thomas, zapił się na śmierć. Hotel oferuje specjalny wieczór "a la Thomas" połączony z degustacją 18 rodzajów whiskey, jakie zmieszał w śmiertelnym koktajlu poeta. Na miłośników punkowych klimatów czeka pokój numer 100, w którym w październiku 1978 roku naćpany Sid Vicious rzekomo zasztyletował swoją tak samo jak i on naćpaną dziewczynę, Nancy Spungen. Czy rzeczywiście on zabił, do dziś nie wiadomo. Na nożu były odciski palców dilera. 21-letni Sid zmarł w hotelu w wyniku przedawkowania narkotyków w przededniu procesu. W Chelsea hotel nakręcono film o tragicznych kochankach. Ale scenariuszy na love story można tam znaleźć więcej. To tam nieśmiały Leonard Cohen dał się uwieść Janis Joplin. Do dziś mówi się o gorących dniach, jakie upłynęły Madonnie w pokoju 822, kiedy latem 1992 roku, razem z fotografem Stevenem Meislem, pracowała nad prowokacyjną książką "Sex". O niepozornym z wyglądu Chelsea powstało wiele filmów, choćby słynne "Chelsea Girls" Andy'ego Warhola. Joni Mitchell śpiewała o poranku w "Chelsea Morning", Jon Bon Jovi o północy w "Midnight in Chelsea". Na ścianach hotelu wiszą obrazy jego sławnych gości – Fridy Kahlo i Diega Riwiery, jednego z najwybitniejszych francuskich fotoreporterów, Henriego Cartiera-Bressona czy prekursora pop-artu, Jaspera Johnsa.
PRZEZ ŻYCIE Z WALIZKĄ
Gwiazdy mają domy rozsiane po całym świecie. Wpadają do nich na święta i od święta. Jednak ich prawdziwe życie toczy się w podróży, w hotelach. Za drzwiami z kolejnym numerem kochają się, kłócą, bawią. To właśnie hałaśliwa Jazz Jam Session ściągnęła do pokoju 203 w Mark Twain Hotel w San Francisco federalnych agentów antynarkotykowych. Wtedy, w styczniu 1949 roku, za posiadanie opium zatrzymali Billie Holiday. Dziś za noc w pokoju jej imienia hotel kasuje 200 dolarów. Na trasie śladami Billie – miejsce obowiązkowe. Drogo? Za pójście do łóżka z legendą?
Rue des Beaux-Arts w dzielnicy Saint-Germain-des-Prés w Paryżu, L'Hôtel. Na ścianie tabliczka: "Żyłem. Tak, żyłem. Piłem słodycz, piłem gorycz i znalazłem gorycz w słodyczy i słodycz w goryczy" – tak przed stu laty brzmiały ostatnie słowa Oscara Wilde'a. Umierał w pokoju numer 16, właśnie w tym hotelu, który w 1900 roku był mało ekskluzywny. Zrujnowany Wilde nie zapłacił rachunku. Dziś to oaza luksusu. Zobaczyć słynny pokój mogą tylko ci, którzy opłacą nocleg. Czy można zrobić rezerwację na 30 listopada, rocznicę jego śmierci? "To kosztuje 640 euro" – mówi grzecznie concierge.