mariposa // odwiedzony 216760 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (611 sztuk)
12:46 / 05.09.2010
link
komentarz (0)
Na placu zabaw, bardzo zresztą wypasionym i fajnym, generalnie ciało opiekuńcze dzieli się na dwa obozy. Najliczniejszy jest obóz babć, które są, no, babciowe. Dziwi mnie, że kobiety, które własne dzieci wychowywały kilkadziesiąt lat temu, w warunkach o wiele mniej sprzyjających niż aktualne, sieją taką panikę. Większość z nich nie pozwala 'swoim' dzieciom na nic przyjemnego. Piaskownica jest dla nich zwykle zbyt brudna/mokra/pełna piasku. Jeśli już wolno robić babki, to tylko stojąc na baczność i czekając, aż babcia poda załadowaną foremkę. Broń Boże siadać w piachu. Najlepiej iść gdzie indziej, byle nie na zjeżdżalnię, bo przecież można spaść. Poza tym zabronione jest bieganie, włażenie pod taką drewnianą konstrukcję, gdzie można się walnąć w łeb, oraz zbliżanie się do huśtawek. Krzyż pański mają te dzieci na babciowym wikcie.
Druga, dosyć spora grupa, znajduje się na drugim spektrum w skali opiekuńczości. To mamy-lampucery. Charakteryzują się tym, że zaraz po wpuszczeniu swoich latorośli na teren placu, wymykają się pod ogrodzenie, gdzie palą beztrosko szlugi, wymieniając się przy tym głośnymi uwagami, nie zawsze w cenzuralnych słowach. Ich dzieci w tym czasie sypią piachem na głowy innych, żrą piasek całymi garściami i zwieszają się do góry nogami z niebezpiecznych instalacji. Dziecko mamy-lampucery, szczególnie dziewczynkę, łatwo rozpoznać. Przede wszystkim są one od stóp do głów wyróżowione, co w sumie nie dziwi, bo takie ubranka są najłatwiej dostępne. Jednak u nich różowy jest najbardziej jebitnego odcienia. Po drugie, mają wymalowane czymś paznokietki (drżę na myśl, że może to być prawdziwy lakier....) i noszą kolczyki. Dotyczy to nawet maluchów poniżej roku. Gdy dziecko takie zgłodnieje, otrzymuje do łapki paczkę czipsów, zaś w najlepszym razie coś napakowanego cukrem (babcie w tym czasie biegają z banankiem).
Dlatego też cierpię na placu, gdzie moje dziecko ma masę znajomków, ja natomiast nie do końca. Z konieczności znam już historie wielu babć - bo lubią człowieka dopaść i opowiadać, a także lampucer - bo preferują górne przedziały decybeli. Albo kobiety w moim wieku i powiedzmy, mojego pokroju, nie rodzą dzieci, albo wszystkie mają takie babcie właśnie. Doskwiera mi brać babci. Tyle chyba wynika z niniejszego wpisu.